• Nie Znaleziono Wyników

PAŃSTWOWA I SPOŁECZNA UŻYTECZNOŚĆ NOTARIATU

RADA NOTARIALNA W KRAKOWIE

jak a naw iedziła św iat w latach 1939—1945 i tak szczególnie ciężko doświadczyła Polskę, n a czołowe miejsce w ysuw a się postać śp. M a r i a n a K u r m a n a .

W szeregu notariuszów starszej generacji, którzy opuścili te n padół ziemski w obliczu żywiołowej katastrofy dziejowej,

M A R I A N K U R M A N

STRATY NOTARIATU W LATACH 1939— 1945

Piękna to była duchowo postać, któ rą scharakteryzow ać można w dwóch słowach — u o s o b i e n i e s z l a c h e t ­ n o ś c i . Uosobienie tej cnoty, której żaden język nie oddaje w tak subtelny i głęboki sposób, jak język polski w tym w y ra­

zie o najwyższym diapozonie m oralnym , w w yrazie — szlachet­

ność. Każdy praw y człowiek posiada tę cnotę w mniejszym lub większym stopniu, ale rzadko się zdarza, by w jednym czło­

w ieku skupiła ją Opatrzność tak hojnie, że można o nim mówić jako o uosobieniu szlachetności. O M arianie K u r m a n i e moż­

na było, był to bowiem w samej rzeczy człowiek szlachetny w najgóm iejszym tego pojęcia znaczeniu. Mało — dobry, m a­

ło — prawy, m ało — uczciwy, a właśnie — szlachetny: więcej niż dobry, więcej niż praw y, więcej niż uczciwy, bo w łaśnie — szlachetny! Zaiste, niemasz godniejszego stygm atu dla ozdoby czoła Męża, którego zgon w norm alnych czasach dałby asum pt do wielkiej m anifestacji żałobnej korporacji, co m iała zaszczyt zaliczać Go do grona swych członków — na przestrzeni lat dwudziestu.

Tak, rów nych lat dwudziestu: został notariuszem w W ar­

szawie w sierpniu 1919 r., gdy Rzeczpospolita zm artw ychw sta- w ała do wolności po przeszło wiekowej niewoli, i trw ał nie­

przerw anie na tym stanowisku do końca sierpnia 1939 r., gdy to Polska staczać się poczęła w przepaść kilkuletniej niewolniczej męki, której już nie przeżył. Nie tylko dlatego, że sędziwy wiek to spraw ił, był bowiem duchem młody i świetnie panow ał nad swoimi latami, ale nade wszystko dlatego, że Jego gorejące i m iłujące bliźniego serce musiało pęknąć na widok poczynań szalejącego n a ziemi polskiej krwawego A ntychrysta. I pękło z niewymownego bólu... Stało się to dnia 30 m arca 1942 roku.

Śp. M arian K u r m a n, urodzony w W arszawie n a schył­

ku 1861 roku, był praw nikiem wysokiej miary. Jako taki dał się poznać, gdy po odbyciu aplikacji sądowej, połączonej z p rak­

ty k ą w notariacie i hipotece, został w roku 1893 adwokatem.

Będąc u szczytów kariery obrończej, piastując godność członka pierwszej Naczelnej Rady Adwokackiej, został w roku 1915 pow ołany n a zaszczytne stanowisko sędziego obywatelskiego Sądu Głównego w czasie budow ania zrębów przyszłego sądow­

nictw a polskiego, by po kilku latach być jednym z pierwszych, których odrodzone Państw o powoływało do pełnienia funkcji notarialnych.

Jako notariusz daw ał z siebie wiele, zarówno pod wzglę­

dem zawodowym, jak i w zakresie prac zbiorowych korporacji.

O brany n a stanowisko prezesa Oddziału warszawskiego Zrze­

szenia Notariuszów i Pisarzy Hipotecznych, a w następstw ie —•

wiceprezesa Zarządu Głównego, był jednym z najbardziej czynnych i najbardziej twórczych przewódców tej organizacji, która położyła w ielkie zasługi w dziedzinie budow nictwa no­

ta riatu na obszarze ziem środkowych i wschodnich. Z ram ienia Zrzeszenia wchodzi do K om itetu Redakcyjnego założonego (w Krakowie w roku 1922 „Przeglądu Notarialnego" i zasila ła­

m y pisma zawodowego swymi cennymi pracami. Po wejściu w życie polskiego praw a o notariacie zostaje wiceprezesem pierwszej Rady N otarialnej w W arszawie i przez kilka lat wy­

dajnie pracuje na niw ie samorządu korporacyjnego. Gdy z dniem 1 lipca 1933 r. organ publicystyczny n o tariatu przenie­

siony zostaje do Warszawy, obejm uje stanowisko redaktora naczelnego „Przeglądu Notarialnego" i staje się jego czołowym współpracownikiem. Wiele, bardzo w iele daw ał z siebie kor­

poracji, ciesząc się wśród kolegów i całego świata prawniczego najwyższym uznaniem i poważaniem.

Śp. M arian K u r m a n był człowiekiem ogromnej pracy, w której nie ustaw ał do ostatnich dni żywota, co zam knął się d la ń faktycznie z chw ilą wybuchu wojny, choć jeszcze pod oku­

pacją był zawodowo czynny, ale w ówczesnych w arunkach b y ­ ła to już tylko agonia... Pozostawił po sobie — obok licznych pozycji publicystycznych w czasopismach prawniczych — wy­

datny poczet książek, wśród których czołowe miejsce zajm ują podręczniki: „N otariat i Hipoteka" (2 tomy, W arszawa 1918—

1920, str. 364 i 354) oraz „Notariat-Hipoteka-Akty" (Warszawa

—■ 1930, str. 1735). Na tych podręcznikach kształciły się liczne zastępy adeptów notariatu i hipoteki, których to instytucji Ma­

rian K u r m a n był znakom itym znawcą.

Nie poprzestawał jednak na prawie. Jego św ietne pióro W służbie wzniosłej m yśli i szlachetnych porywów ducha sięgało w dziedzinę poezji i filozofii. Pierw sza książka, jaką w ydaje w Krakowie w roku 1908, nosi tytuł: „Ojców zwyczajem. Mowy i przemówienia". Z kolei w w ydaniach litograficznych, a więc z przeznaczeniem nie na rynek księgarski, lecz dla grona n aj­

bliższych i przyjaciół, ukazują się: „Z w ojny 1914—1921 (prze­

życia, w rażenia i refleksje mieszkańca W arszaw y)", „Piękno i nieśmiertelność", „Dla m aleńkiej Wnusi" (bajki i wierszyki z ilustracjam i). We wszystkich tych utw orach ujaw nia się głę­

bia duchowa i wzniosłość myślowa gorącego patrioty, szlachet­

nego człowieka, dostojnego opiekuna rodziny.

Śp. M arian K u r m a n m iał obok pracy drugie zamiłowa­

nie — sztukę. Obdarzony artystycznie w rażliw ą n atu rą kochał się w dziełach sztuki i w swych zasobnych zbiorach, na które nie szczędził skąpo Mu na ogół przypadającego grosza, miał świetne okazy z zakresu literatu ry i m alarstw a. Jego gabinet w gmachu Hipoteki stołecznej był jedyny w swoim rodzaju: notariusz urzędujący wśród szaf bibliotecznych i zdobiących ściany obra­

zów — to był widok, który zniewalał swym wdziękiem. Kocha­

jąc sztukę, lubił zwłaszcza za młodu obracać się wśród artystów i pisarzy: m iał też przyjaciół wśród najznakomitszych, którzy Go ze swej strony cenili jako człowieka o artystycznym polocie.

Śp. M arian K u r m a n , zam ykając oczy na w ieki wśród mro­

ku klęski, gw ałtu i wrażego ucisku, mógł z ukojeniem westchnąć do P ana Zastępów: „Żyłem, jak człowiek, kochałem, jak czło­

w iek i dzięki Ci, Panie, że byłem przez bliźnich szanowany i ko­

chany, ja k człowiek..."

*

W ostatnim w ydanym przed w ojną N r 15—16 „Przeglądu N otarialnego" z sierpnia 1939 r. ukazała się obszerna wzmianka pt.: „20-lecie pracy w notariacie P. M ariana K urm ana", którą w ypada na tym miejscu odtworzyć:

N iew zruszona to p ra w d a , że k a ż d a k o rp o ra c ja stoi w a rto śc ią u m y ­ słow ą i duchow ą jed n o stek , k tó re je j e fe k ty w n ie lu b m o ra ln ie przew o­

dzą, św iecąc p rz y k ła d e m szerokiem u ogółowi. T oteż p rz y każdej sto ­ sow nej o kazji k o rp o ra c ja w in n a u w y d a tn ia ć p ostacie ty c h czołow ych jed n o ste k , by tą d rogą n ie ty lk o n ależ n e im złożyć uznanie, lecz rów nież b y sta w iać ich oczom pokolenia, ja k o w zó r p ra c y i cnót k o rp o ra cy jn y c h .

T ak a w łaśn ie o k az ja p rz y d a rz a się obecnie w stosunku do czło­

w iek a, k tó re m u sędziw y w iek n ie p ozw ala ju ż stać p rzy ste rz e życia k o rp o racy jn eg o , lecz k tó reg o p rzew odnictw o m o raln e w N o taria cie pol­

skim je s t niezaprzeczalne. M ów im y o M a r i a n i e K u r m a n i e . D nia 16 sie rp n ia r. ub. up ły n ęło 20 la t od chw ili, gdy — m ia n o w a­

n y d n ia 28 czerw ca 1919 r. n o ta riu sze m p rz y W ydziałach H ipotecznych S ą d u O kręgow ego w W arszaw ie — zasiadł p rz y b iu rk u w gm achu H i­

p o te k i stołecznej, by o d tą d n ie p rz e rw a n ie prac o w a ć d la d o b ra N o ta­

r ia tu polskiego.

W nie m łodym ju ż w iek u o b ją ł stan o w isk o n o ta riu sza , bo liczył w ów czas 57 la t, m a ją c za sobą — po odbyciu p r a k ty k i sądow ej oraz h i­

potecznej i n o ta ria ln e j — ćw ierćw iecze p ra c y w zaw odzie ad w okackim , p rz e rw a n e j je d y n ie w ro k u 1915 dla o bjęcia zaszczytnego stan o w isk a sęd-ziego o b yw atelskiego S ąd u G łów nego w W arszaw ie.

A je d n a k m im o ta k nie m łodego ju ż w ie k u z ja k im zapałem , n ie ­ m al — rzec by należało — m łodzieńczym zapałem z a b ra ł się do tw órczej p ra c y w now ym zaw odzie, k tó reg o sta ł się w k ró tc e ch lu b ą i ozdobą.

N ie trz e b a przyw odzić p am ięci z a k re su te j p rac y : zna ją g ru n to w n ie k aż d y n o ta riu sz polski, zn a ją ogólnie k ażdy p ra w n ik polski, zn a ją do­

sko n ale każdy czytelnik „ P rze g ląd u N otarialnego", k tó reg o ła m y od 17 la t, a w ięc od chw ili p o w sta n ia pism a, szczycą się n ie p rz e rw a n y m w sp ó ł- p rac o w n ictw em M a r i a n a K u r m a n a .

S k ąd te n zapał, czerpiący z bogatej sk a rb n ic y głębokiej w iedzy p raw n ic zej i w ysokiej k u ltu r y u m ysłow ej? Z k ry n ic y głębokiej m o ra

ł-ności, k tó ra k aże p rac o w a ć dla d o b ra k o rp o ra cji, do k tó re j się należy, i służyć zaw odow i, k tó ry się sp raw u je .

O to w n ajw ięk sz y m skrócie isto ta ja ź n i w ysoce zasłużonego czło­

w ieka, k tó reg o p ie rsi nie zdobią — ja k to u n as b y w a — żad n e odzna­

czenia, ale k tó reg o sk ro ń u w ieńczona je s t la u re m m iłości, p ow ażania i w dzięczności całego N o ta ria tu polskiego.

N iech z o kazji 20-lecia p ra c y zaw odow ej M a r i a n a K u r m a n a

„P rzeglądow i N o ta ria ln e m u " w olno będzie stać się w y razicielem tych uczuć, o żyw iających całą k o rp o ra cję .

W kw ietniu 1940 napisana została odpowiedź, która już nie mogła ujrzeć św iatła dziennego. Qdpowiedź ta — to ostatnie słowo śp. M ariana K u r m a n a , które ukazać się winno w d ru ­ ku. Oto ono:

Do R e d ak c ji „P rze g ląd u N otarialn eg o "

W ielce S zanow ni P anow ie.

„Z a kłosów k ilk a ze b ra n y c h żyta, k tó ry m i w iele zbiór się n ie po­

w iększy, szczodrze się W asze otw o rzy ły ręce. S ypnęły chlebem , ale j a ­ k im Chlebem, jeszcze sytniejszym , ja k p ra w d z iw y pszenny, błysnęło n ie ­ bo, ale ja k ie niebo, jeszcze p iękniejsze, ja k te n b łę k it d zienny n a zboż­

n y m W aszych pól obszarze" ( L e n a r t o w i c z ) .

S łow a piękne, serdeczne, sk rzy d la te , sk reślo n e w sierp n io w y m n u ­ m erze „P rze g ląd u N o taria ln eg o " r. z. d o ta rły do m n ie dziś dopiero po w ielu m iesiącach. I nic w ty m dziwnego. P rzeży liśm y „ sm u tk u w iele, bardzo w iele", spłynęło „łez dużo, b ard z o dużo" (t e n ż e). Z am arły w szy stk ie sp ra w y życiow e. To n iech m n ie tłum aczy, że dziś dopiero m ogę sk reślić słow a gorącej podzięki za d o p raw d y niezasłużoną przeze m n ie ła sk ę W aszą, a przeto jeszcze b a rd z iej odczutą.

Z apom nieliście o m oich b ra k a c h i w ad ach , um ieliście dojrzeć nie ty lk o d o b rą m o ją w olę, ale i zasługę ta m , gdzie je j nie było.

Z a dobroć W aszą, za se rc a W asze, iście b ra tn ie , p rzy jm ijcie gorące m oje „Bóg zapłać".

S ługa W asz o d d an y — M. K.

K w iecień 1940.

Świetlanej pamięci M a r i a n a K u r m a n a — wieczna chwała!

ROZPRAWY