• Nie Znaleziono Wyników

Nie regulacja urodzeń, ale regulacja poczęć, regulacja przy tym po­ za granicami egoizmu i niewłaściwego w seksualizmie i rozrodczości

rozwoju

W iadom o, że u zw ierząt instynkt reguluje okresy poczęć i że rozrodczość m a tam na celu zachow anie gatunku. U człowieka m iejsce instynktu zajął popęd, a m ałżeństw o odpow iedzialne nie tylko zachowuje g atu n ek - jak dotychczasowe m ałżeństw o żywiołowe - ale i go udoskonala, gdy u d osko­ nala przejaw y p o p ęd u w kierunku jego właściwego rozw oju w tym i ro zro d ­ czości; dlatego, m iędzy innymi, nie reguluje urodzeń, lecz poczęcie. Bo istota ludzka, poczęta w drodze procesu rozrodczego, m usi w drodze swe­ go właściwego rozwoju się urodzić. Inaczej, m orderstw a w śród ludzkości zaczynałyby się od m ałżeństw - od zabijania przez nie dzieci w łonach m a ­ tek, a m ałżeństw o przestałoby być sobą - związkiem właściwie skierowanej na swój rozwój przyjaźni m iędzy m ałżonkam i jak o rodzicam i i m iędzy ro ­ dzicam i a dziećmi, w tym dziećm i jeszcze w łonie m atek; zarazem p rzesta­ łoby być odpow iednikiem związku przyjaźni - związkiem przyrodniczym w swej biologii m ałżeńskiej - w życiu seksualno-rozrodczym - skierowanym ta k sam o na swój rozwój właściwy, sprzężony ze związkiem przyjaźni.

Sprzężenie to sprawia, że regulacja, udoskonalająca rozrodczość, u le p ­ sza te możliwości, jakie są założone we właściwym jej rozwoju - wytwarza

kulturę natury rozrodczości i zarazem wymaga głębszej, ofiarniejszej, prawdziwszej przyjaźni w zajem nej m ałżonków , szczególniej u m ęża dla żo­ ny, a u obojga - przyjaźni potencjalnej o tymże poziom ie dla ew entualnego dziecka poczętego, chociaż go w tedy unikają. Właściwy rozwój biologii wy­ m aga właściwego rozwoju przyjaźni, a właściwy rozwój przyjaźni - rozwoju właściwego biologii. W tym świetle w idać ostrzej, że istota ludzka w łonie kobiety jest człowiekiem od swych początków ; że więc w przypadku kobie­ ty brzem iennej m am y tylko pozornie jednego człowieka, a w rzeczywistości dwoje: ze świata p onatalnego - m atkę i ze świata prenatalnego - dziecko, żyjące u startu swej egzystencji w organizm ie swej m atki; tudzież, że p o ­ wściągliwość m a więź nie tylko z przyjaźnią m ałżeńską, ale i rodzicielską, bo z gotowością potencjalną na przyjaźń dla nowego dziecka, gdyby nieza- m ierzenie się poczęło.

W iadom o, że regulacja odpow iedzialna usposabia małżonków do wybie­ rania odpow iedzialnie term inów poczęć, ilekroć chcą nowego dziecka; tu ­ dzież do wybierania powściągliwości, ilekroć z motywów nieegoistycznych chcą uniknąć poczęcia; przy czym do wybierania powściągliwości podczas okresu płodnego w cyklu miesięcznym m ałżonki - które to dni płodne, jak również w iadom o, określa medycyna za pom ocą pom iarów tem peratury w tak zwanej m etodzie „rytm u” O gino-H olta, a usposabia ich tak, poniew aż m ąż i żona są potencjalnie uzdolnieni do takiego p ostępu w m ałżeńskim ży­ ciu seksualnym, gdyż jest on założony w rozwoju natury biologii ich popędu i natury ich przyjaźni popędow ej małżeńskiej oraz natury ich dobrej woli. W ten sposób m inim um poziom u w rozwoju pod tym względem mężczyzny jako m ęża i ojca, to sprawność w takiej powściągliwości; m inim um u kobie­ ty jako żony i m atki, to sprawność w znajom ości tej m etody; m inim um ze strony obojga małżonków, to sprawność w planow aniu wspólnie praktyko­ w ania m etody oraz w urządzaniu sobie w dom u dni i nocy w okresach p o ­ wściągliwości tak, żeby te praktykę sobie ułatwić; pon ad to sprawność w p a ­ radoksalnej wówczas gotowości na nowe dziecko, gdyby z niedopatrzenia w m etodzie lub z załam ania się powściągliwości doszło do poczęcia.

Ta sam a spraw ność w gotowości przyjęcia nowego dziecka, to także m i­ nim um poziom u dla obojga, gdy obcują płciowo w okresach dni n iepłod­ nych cyklu m iesięcznego m ałżonki, by uniknąć poczęcia.

Spraw ności te zakładają, że m ałżonkow ie, zanim zaczynają stosować m e to d ę rytm u, starali się wyrobić w sobie prawdziwą przyjaźń w zajem ną, ofiarną i dla każdego z dzieci poczętych, a przynajm niej gotowość na takie staranie. To pozw ala im uzgadniać najpierw w przyjaznej rozm owie prakty­ kę tej powściągliwości.

C hodzi zatem o taki zawczasu i w toku stosow ania m etody rytm u wzrost w przyjaźni ofiarnej m ałżeńskiej i rodzicielskiej, jakiego wymaga zapocząt­

kowanie, a następnie praktykow anie tej powściągliwości, nie zaś o egoizm i zniekształcenie w życiu seksualno-rozrodczym , ja k u m ałżeństw z fałszy­ wym w regulacji potom stw a postępem , k tóre z odchyleń w rozw oju popędu, jakie od niepam iętnych zdarzały się czasów, uczyniły planow aną norm ę i stechnicyzowały to nowocześnie.

Z am iast więc, ja k m ałżonkow ie obciążający się fałszywym postępem , uczyć się antykoncepcji i wycofać się tym samym z możliwości rozwoju przyjaźni - m ałżonek odpow iedzialny stara się w okresach powściągliwości o przyjaźń prawdziwą dla małżonki. Okresy te, to egzam in mężczyzny z p o ­ ziom u jego osiągnięć w prawdziwej przyjaźni dla żony; to więc nie tyle ok re­ sy jego powściągliwości, ile prawdziwie opiekuńczej przyjaźni mężczyzny dla kobiety. A im więcej okazuje ofiarnej przyjaźni w tych okresach i u m ie­ jętności urządzania sobie w tedy z żoną nocy i dni w sposób utrudniający w zajem ne zbliżenie seksualne, tym bardziej ułatw ia sobie powściągliwość; zwłaszcza gdy się zajm uje w te dni intensywniej dziećm i i dom em , i dzięki tem u widzi osobiste potrzeby seksualne we właściwej proporcji. Ponadto prawdziwa w iedza z zakresu psychologii seksualizm u m ałżeńskiego wyjaśni m u tajem nicę ułatw iania sobie powściągliwości i zdrowia przy tym psy­ chicznego. O to konflikty naszej woli z popędem nie sam e w sobie są przy­ czyną zakłóceń psychicznych, ale niewłaściwa ich in terp retacja - m ianow i­ cie, b u n t przeciw konieczności ta k wysokiego zhum anizow ania p o p ęd u 27.

Powściągliwość okresow a, zapow iadająca się w naszych czasach i n a d ­ chodzących czasach praw ie jako norm a na przeciąg w ielu lat pożycia w każ­ dym niem al m ałżeństw ie płodnym odpowiedzialnym , nie m usi więc być żadną „m ęczarnią”, zwłaszcza dla mężczyzny, ani tym bardziej osłabiać więzi m ałżeńskiej. W ygląda raczej n a to, że powściągliwość okresow a - czy naw et dłuższa - założona je st w seksualizm ie m ałżeńskim jak o form a jego dalszego właściwego rozwoju, ale połączona ze staraniam i o w zrost w za­ jem nej ofiarnej przyjaźni m ałżeńskiej, szczególniej ze strony mężczyzny dla żony, przyjaźni zarazem jak o źródła tej powściągliwości; wszakże łącznie z jednoczesną gotowością - i to ja k najbardziej autentyczną obojga m ałżon­ ków - na ew entualne nowe dziecko, realne czy unikane teoretycznie, i na najbardziej autentyczną dla niego przyjaźń, gdyby się poczęło w przypadku nieum iejętnego stosow ania metody, czy nie wytrwania w powściągliwości - z gotowością taką, zarów no w okresach powściągliwości, ja k i w okresach „dni niepłodnych”, gdy m ałżonkow ie obcują ze sobą płciowo.

O ba te rodzaje przyjaźni - m ałżeńskiej w zajem nej i rodzicielskiej dla każdego z dzieci poczętych, w tym i dla „unikanych” - zabezpieczają m a ł­

27 Por. R. Allers, L’A m our et l’instinct, „Études Carm elitaines” 1936, vol. 1, s. 121n. E. Lan- crenon, Le celibate, w: Medicine et M ariage, Paris 1952, s. 58n.

żonkom p ełn e psychicznie życie seksualne w okresach „dni niepłodnych” podczas korzystania z m etody rytm u, ja k i p ełn e życie psychiczne w o k re­ sach powściągliwości; zarazem zabezpieczają kobiecie równowagę nerw o­ wą, stanow iącą, ja k w iadom o, w arunek istotny regularności jej cyklów m e n ­ struacyjnych i główny czynnik ułatw iający stosow anie m etody.

Przyjaźń i gotowość w arunkują żywotność m etody rytm u, żywotność m ałżeńskiej powściągliwości i seksualizm u podczas korzystania z m etody, i żywotność m ałżeństw a posługującego się tą m etodą. Czyżby więc istotą m ałżeństw a były dzieci? Potencjalna na dzieci stała gotowość podczas wszystkich lat kobiecej w m ałżeństw ie zdolności do macierzyństwa, nieza­ leżnie od tego, ile ich - odpow iedzialnie - m a się urodzić? W każdym razie bez tych dwu w artości - kierunku na w zrost przyjaźni i w gotowości n a przy­ jęcie dzieci - m ałżeństw o nie m oże żyć w granicach właściwego rozwoju.

Przesąd nowoczesny, którym żyją m ałżeństw a z fałszywym postępem , że m ianow icie nie da się upowszechnić, zwłaszcza w śród szerokich mas, reg u ­ lacji poczęć przez powściągliwość, naw et m eto d ą rytm u; że więc m asowe p odnoszenie przyjaźni je st niem ożliwe naw et w małżeństw ach. Przesąd ten je st o tyle dziwny, że szerzy się go, zanim starano się w prow adzić do ogółu m ałżeństw świata taką powściągliwość przez w zrost w śród nich ofiarnej przyjaźni, i że szerzą go propagandyści, którzy niem al zawodowo m ówią o miłości, w tym o m iłości seksualnej, ale tak, jakby niewiele chcieli ludziom pozwolić wyjść w tej m iłości poza egoizm i kopulację. Tymczasem m ałżeń­ stwo, to nie kopulacja i egoizm: to ofiarność, seksualizm i dzieci. To przy­ jaźń i dzieci.

A le i powściągliwość okresow a m a swe granice. M iędzy innymi gineko­ logia stwierdza, że najodpow iedniejsze dla organizm u kobiety lata do ro ­ dzenia, to w iek 19-25 lat. Przerwy m iędzy porodam i, przekraczające pięć lat, narażają m atkę i dziecko n a powikłania, charakterystyczne dla pierw ­ szej ciąży i poro d u . A jeśli - posługując się w yrażeniem ginekologa w iedeń­ skiego N iederm eyera - „u m łodych m ałżeństw [...] cała ich n a tu ra dąży do zapłodnienia”28, to co najm niej w pierwszym roku p o ślubie nazbyt szkodli­ we byłoby dla m ałżonki unikanie dziecka i dla rozwoju przyjaźni ich obojga dla dzieci, ja k rów nież dla rozwoju ich przyjaźni m ałżeńskiej, k tóra z kie­ ru n k u na dzieci czerpie swą dynam ikę.