• Nie Znaleziono Wyników

Wzrost roli doboru do małżeństwa i roli ofiarnej przyjaźni w eugenice

Eugenizm duchowy dotyczy także małżeństwa, poniew aż prow adzenie go w sposób racjonalny - zgodnie z wymaganiam i prawdziwej o małżeństwie wiedzy - stało się nagle um iejętnością i będzie nią w coraz większej m ierze, przy tym um iejętnością pionierską, nie tylko bardzo trudną, przynajmniej do czasu, aż się ów nowy m odel m ałżeństw a nie przyjm ie jako częstszy. Stąd

błyskawicznie wzrosła ważność doboru do m ałżeństw a i to nie tylko - jak w dotychczasowej eugenice - doboru biologicznego i psychicznego, by w za­ kresie tych dwu wartości dawać życie dzieciom, lecz i takiego doboru, żeby m óc ze swym m ałżonkiem , m ałżonką, w latach prow adzenia m ałżeństw a uzupełniać stale wiedzę prawdziwą o m ałżeństw ie i rodzinie, i zgodnie z tą wiedzą kształtować prawdziwą ofiarną przyjaźń m ałżeńską i rodzicielską, w tym dla każdego z dzieci w łonie m atki; kształtować współżycie m ałżeń­ skie i życie seksualno-rozrodcze oraz wychowanie dzieci, ja k również współ­ pracow ać ze w spólnotam i takich m ałżeństw i współdziałać z nimi. Z akłada to, że przed ślubem trzeba m ieć pewność, iż z wybraną osobą powiedzie się takie m ałżeństw o - intelektualnie, biologicznie, m oralnie i społecznie, tu ­ dzież jako całkiem „inne” od m ałżeństw z wygodnym fałszywym postępem , ze wszystkimi więc stąd nowymi obowiązkam i i trudnościam i.

O dpow iednio do tych potrzeb wyrosła w prawdziwej eugenice koniecz­ ność poszerzania nauki o doborze do m ałżeństw a i o doborze potom stw a. E ugenika ta w prow adza - prócz dotychczasowych czynników przyrodni­ czych - czynnik m oralny: prawdziwą, głęboką, ofiarną przyjaźń. A więc - przyjaźń w zajem ną m ałżeńską na rzecz dzieci i rodzicielską, w tym dla każ­ dego z dzieci poczętych; przyjaźń m ęża dla żony w ich życiu seksualno-roz- rodczym, w okresie brzem ienności i porodu; przyjaźń lekarza dla dzieci ja ­ ko pacjentów , w tym dla każdego bez w yjątku dziecka w łonie m atki, przy­ jaźń dla kobiety pacjentki, jako żony i m atki; dla mężczyzny pacjenta, jako m ęża i ojca. O bow iązek lekarza, by wychowywał tychże mężczyzn i kobiety do wymienionych przyjaźni, a w pacjentce brzem iennej, by widział dwóch rów norzędnych pacjentów : m atkę i dziecko. E ugenika ta wychowuje zatem do prawdziwej, głębokiej, ofiarnej przyjaźni jako do klim atu m oralnego, um ożliwiającego procesy seksualno-rozrodcze, skierow ane na ich rozwój właściwy, a zwłaszcza na udoskonalenie tych procesów . Nowością je st to, że strzeże prawdziwej przyjaźni i życia każdego z dzieci poczętych. D zięki te ­ m u p ro cen t dzieci wartościowych dziedzicznie m oże rosnąć, bo, choć każ­ de dziecko poczęte, niezależnie od jakości dziedzicznej, m a się tu urodzić, to przyjaźń m ałżeńska w zajem na na rzecz dzieci i przyjaźń dla nich rodzi­ cielska, nie wyłączając z niej żadnego z dzieci poczętych, wzm aga odpow ie­ dzialność m ałżonków za jakość przyszłych dzieci, więc za przebieg p ro ce ­ sów seksualno-rozrodczych od poczęcia do porodu, a następnie za „wypro­ stowywanie” jakości dziecka od czasu urodzenia, spraw ow anego przez opiekę wychowawczą m atki, zgodnie z zasadą genetyki, że „inteligencja, ta ­ len t i cechy ch arak teru kształtują się p o d wpływem w spółdziałania czynni­ ków genetycznych i w arunków otoczenia”39.

Ta zasada zda się zapow iadać, że eugenizm prawdziwy nie tylko będzie coraz bardziej wycofywał pieczę nad kształtow aniem się biologii p o to m ­ stwa w głąb początków życia ludzkiego i tym samym angażował coraz b a r­ dziej m atkę, ale że będzie ją widział z kolei w najwcześniejszym i wczesnym dzieciństwie jako decydujący nadal czynnik właściwego rozw oju dzieci, a przy niej - jej wówczas głównego pom ocnika, lekarza specjalistę.

To zatem , co eugenizm , zniekształcony przez wygodny egoizm i fałsz n a ­ ukowy, usiłuje osiągać przez hodow lę zoologiczną dzieci, to eugenika prawdziwa - za pom ocą m atki, wykwalifikowanej w prawdziwej przyjaźni m ałżeńskiej i macierzyńskiej, i dokształcającej się w prawdziwej wiedzy o macierzyństwie. K om pletnie co innego dzieje się z rozwojem takiej k o ­ biety jako żony i m atki, gdy respektuje wym agania prawdziwego eugeni- zmu, niż gdy hołduje fałszywemu, co innego - też z dziećmi.

Prawdziwa genetyka ludzka - i o tejże jakości m oralnej i naukow ej euge- nika, seksuologia i ginekologia - czynią z wychowania zawód kobiety i to bez porów nania autentyczniej, niż jest nim zawód nauczyciela. Pedagogika eugeniczna będzie b rała coraz bardziej k ierunek na m atkę, podczas gdy szkoła - na instytucję rozwoju intelektualnego, związki zawodowe - zawo­ dowego, a związki sportow e - sportow ego.

R zad k o więc kto n ad a je się obecnie do m ałżeństw a, aczkolw iek nad al każdy m a do teg o praw o. K w alifikacje p ro w ad zen ia m ałżeństw a o d p o ­ w iedzialnego „od ra z u ” m ają chłopcy i dziew częta, kształtujący swe życie m o raln e w yjątkow o szlachetnie. C hociaż i tym b ra k praw dziw ej wiedzy 0 m ałżeństw ie, ro d zin ie i p ro cesach ludnościow ych, tym bard ziej - w ie­ dzy o w spółżyciu i w spółdziałaniu we w spólnotach m ałżeńskich. W szak­ że krąg pow ołanych się rozszerza o tyle, że nadaw ać się m oże każda p ło d n a p a ra , gotow a do k ształtow ania - lub p rzek ształcan ia, ju ż p ro w a ­ dzonego życia m ałżeńskiego w sposób odpow iedzialny, zdecydow ana w ięc na sta ra n ia o w zrost przyjaźni, wiedzy, u d ział we w spólnotach 1 w p rze tw arzan iu p rzez nie życia środow isk w k ie ru n k u w łaściw ego ich rozw oju. D lateg o m ałżonków , którzy p rz e d ślubem nie zdążyli sobie wy­ robić dobrej form y m o raln ej, czeka w naszych czasach w m ałżeństw ie m ozo ln a p ra c a duchow a nad w yrów naniem form y. P o n ad to je d n a k - i najszlachetniejszych w chwili sta rtu , i nie d orastających - czeka p raca nad p erm an e n tn y m p rzek ształcan iem swojej i w spółm ałżonka form y m o raln ej, k tó rą b ę d ą narzucały tru d n o ści w spółżycia, regulacji poczęć, w ychow ania i u d zia łu we w spólnotach. Inaczej, nie byliby zdolni do tych obow iązków , chociaż jed n o c ześn ie douczaliby się w w iedzy praw dziw ej, ja k prow adzić te dziedziny życia. Praw o w „prow adzeniu siebie przez sie­ b ie ” - używ ając tu w yrażenia B ergsona - k tó re od pradziejów uw ażano za luksus, przeznaczony dla g arstk i „uduchow ionych” je d n o ste k , zazwy­

czaj celibatariuszy - ek sploduje obecn ie w każdym m ałżeństw ie płodnym ja k o konieczność rów nie podstaw ow a ja k o d pow iedzialne życie seksual- n o -rozrodcze, z tym d o d atk iem , że w „prow adzeniu siebie p rzez sieb ie” trz e b a w m ałżeństw ie w zajem nie się w spierać. Z n ajo m o ść „techniki p rzem iany sieb ie”40 i w prow adzenia jej w życie zajm uje tu m iejsce anty­ koncepcji, sterylizacji i przeryw ania życia dzieciom poczętym , p ra k ty k o ­ wanych przez m ałżeństw a z fałszywym p o stę p em , k tó re w te n sposób niszczą w sobie bodźce do takiego „p row adzenia siebie przez sieb ie” i w spółm ałżonka.

M ałżeństw o odpow iedzialne staje się lab o rato riu m czynnej, a nie b ie r­ nej raczej, ja k w dawnych m ałżeństw ach żywiołowych - dogłębnej p rz e ­ m iany duchow ej, głów nie m oralnej, nieodzow nej zwłaszcza do pro w ad ze­ nia właściwego biologicznie życia; przem iany zakładanej przez takich m ałżonków u sta rtu - p rzed ślubem - choć jednocześnie ta k a p a ra - ja k m ałżeństw a wszystkich czasów - w ychodzi u tego sta rtu z pierw otnego p o p ę d u i z pierw otnej przyjaźni popędow ej. D o b ó r uw zględniać w ięc m u ­ si - i to coraz bardziej - o b o k kwalifikacji biologicznych - rów nie fu n d a ­ m e n ta ln ą u ro d ę duchow ą przyszłego m ałżonka, m ałżonki; bardziej zaś jeszcze gotow ość p o ten c jaln ą obojga do obejm ującego całe życie - w spól­ nym wysiłkiem - rozw oju tej urody. N a tym - m iędzy innym i - polega dziś rów ność płci w m ałżeństw ie o nowym m o d elu i gw arancja d o b o ru do m a ł­ żeństw a bez perspektyw y tragedii. D o b ó r tak i zakłada konieczność wyka­ zania się tą u ro d ą i gotow ością p rzed ślubem o raz uśw iadom ienie szersze niż biologiczne - bo także w tajem niczenie w rozwój przyjaźni - tudzież gotow ość w dn iu ślubu n a przyjaźń żywotniejszą niż daw na w obrzędzie ślubnym gotow ość deklaratyw na; gotow ość przy tym kształtow ania w ła­ ściwego oblicza św iata we w spólnotach - od lokalnej po ogólnoludzkie. „W ydaje się - przew idyw ał C a rre l - że eugenika, jeśli m a być użyteczna, m usi być dobro w o ln a”41.

31. Przedłużanie przyjaźni małżeńskiej poza granice spontaniczności,