• Nie Znaleziono Wyników

Relatywizm językowy w ujęciu fabularnym Stanisława Lema

Stanisław Lem to jeden z nielicznych pisarzy polskich, który naprawdę wprowadził polską literaturę w obieg światowy. Jak twierdzi, sam już nie wie, na ile języków jego utwory zostały przetłumaczone, a liczba wydanych eg­

zemplarzy nie jest możliwa do policzenia. Na pewno należy je liczyć w mi­

lionach.

Pisać o Stanisławie Lemie je st trudno, bo napisano ju ż o nim wszystko albo prawie wszystko. Jego książki analizowano jako najbardziej w polskiej fantastyce naukowej klasyczny przykład konwencji. Badano ich wartość literacką i filozoficzną. Omawiano pod względem stylistycznym i języko­

w ym 1. Jednak rozległość zainteresowań, a co za tym idzie - rozległość od­

działywań jego twórczości są tak wielkie, że prow okują do wciąż nowych prób interpretacji, odczytań. Każda jego książka wnosi coś nowego, stano­

wiąc jednocześnie kontynuację i rozszerzenie w cześniejszego dorobku.

Czasem kolejne dzieło powoduje jakby reinterpretację. Tak stało się w przy­

padku Fiaska. Niby to samo spojrzenie na możliwość kontaktów między- cywilizacyjnych, a jednak nie takie samo.

Przypomnijmy na początek najbardziej klasyczne w językoznawstwie pol­

skim i światowym rozumienie pojęć „kontakt językow y”, „kom unikacja”,

„porozumienie” . Zacznę od słów twórcy polskiej socjolingwistyki W łady­

sława Lubasia (1979: 140): „Przyjmując spojrzenie socjolingwistyczne, które zresztą należy wyprowadzić z tez szkoły praskiej, można na język popatrzeć

1 Zob. choćby: St o f f, 1983; Ha n d k e, 1969; Ba l c e r z a k, 1973; Kr y w a k, 1974; Ta m b o r,

1990. Zob. także: Be r e ś, 1987.

ze stanowiska aktu mowy, i wtedy przedmiotem analizy stanie się nie tylko forma językowa wyabstrahowana z kontekstu, ale cały zespół czynników spo­

łecznych towarzyszących temu procesowi. W takim ujęciu będziemy mieć do czynienia z różnym i w ariantami języka, których dystrybucję ustalają, z grubsza rzecz biorąc, czynniki wewnątrzjęzykowe (sama struktura kodu) i czynniki zewnętrzne (społeczne i psychiczne).” Jeśli więc zespół czynni­

ków społecznych (jednej w końcu społeczności) warunkuje wytworzenie się w ariantów jednego języka - czasem zresztą na tyle różnych, że zmuszają­

cych do odrębnych badań - to czy w ogóle możliwe jest przystąpienie do badań języka wytworzonego i funkcjonującego w warunkach diametralnie, ekstremalnie różnych od tych, które zna badacz, a nawet które mógłby sobie wyobrazić.

Kiedy kontakt językowy można utożsamić z komunikacją? Komunikacją nazywa się na przykład taki proces, w którym dochodzi do całkowitego, nie­

zakłóconego, zgodnego z intencjami nadawcy porozumienia, a więc proces - który zgodnie z określeniami Johna L y o n sa-je st jednocześnie komunikatywny, bo znaczący dla nadawcy, i informatywny, bo znaczący dla odbiorcy: „Przy pewnym dość powszechnie stosowanym uproszczeniu przyjmuje się, że to, co komunikuje nadawca (czyli informacja niejako wkładana w sygnał przez nadawcę na skutek wyboru jednej z istniejących możliwości) oraz informacja czerpana z sygnału przez odbiorcę (którą można sobie wyobrazić jako doko­

nany przez niego wybór jednej spośród tychże możliwości) są identyczne”

(Lyons, 1984: 36). Czy taka identyczność jest możliwa? Wydaje się ona trud­

na do osiągnięcia w warunkach komunikacji członków nawet tej samej spo­

łeczności. Nie ma dwóch takich samych oglądów świata (zależą bowiem również od czynników psychicznych, socjalizujących doznań indywidualnych itd.); są one do siebie zbliżone, ale nie identyczne. Jeśli kontakt przebiega między członkami różnych społeczności, sprawa komplikuje się jeszcze bar­

dziej. Klasykami takiego podejścia do języka są Edward Sapir i Benjamin Lee Whorf. Przytoczmy fragment rozważań Sapira: „Język to przewodnik po rze­

czywistości społecznej. Chociaż zazwyczaj nie uważa się go za zasadniczą dziedzinę zainteresowań badaczy społecznych, to jednak warunkuje on w du­

żym stopniu wszelkie nasze refleksje nad problemami i procesami społeczny­

mi. Istoty ludzkie nie żyją wyłącznie w świecie obiektywnym ani też w świe- cie działalności społecznej w potocznym rozumieniu, ale w znacznym stopniu zdane są na łaskę tego języka, który stał się środkiem porozumiewania w ich społeczeństwie. Złudne jest przekonanie, że ludzie przystosowują się do rze­

czywistości zasadniczo bez użycia języka, który jest tylko przypadkowym i ubocznym środkiem rozwiązywania szczegółowych problemów komuniko­

wania się i myślenia. Sprawa przedstawia się nawet tak, że świat realny jest w znacznym stopniu budowany nieświadomie na podstawie nawyków języ­

kowych grupy. Nie ma takich dwóch języków, które byłyby na tyle do siebie

podobne, aby można sądzić, że wyrażają taką samą rzeczywistość społeczną.

Światy, w których żyją różne społeczeństwa, to światy odrębne, a nie po prostu ten sam świat, któremu przylepiono różne etykietki... Tak np. zrozumienie prostego wiersza zakłada nie tylko zrozumienie jego poszczególnych słów w ich potocznym znaczeniu, lecz także pełną znajomość całego życia zbioro­

wości odzwierciedlającego się w słowach lub nasuwanego przez niedomówie­

nia. Nawet względnie proste akty percepcji w znacznie większym stopniu za­

leżą od wzorców społecznych zwanych słowami, niż moglibyśmy przypusz­

czać. Jeśli np. rysujemy dwanaście linii o różnych kształtach, widzimy, że dadzą się one podzielić na takie kategorie, jak »proste«, »wygięte«, »krzywe«, »zyg­

zakowate«, a to ze względu na klasyfikacyjną sugestywność samych terminów językowych. Widzimy, słyszymy i doznajemy tak właśnie, a nie inaczej, w znacznym stopniu dzięki temu, że nawyki językowe naszej społeczności z góry zakładają dokonywanie określonych w yborów i interpretacji” (cyt.

za: Schaff, 1982).

Owa właśnie myśl stała się inspiracją dla badań Benjamina Lee Whorfa, a co za tym idzie - powstania tzw. hipotezy Sapira-W horfa, czyli z a s a d y w z g l ę d n o ś c i l i n g w i s t y c z n e j : „Dokonujem y segm entacji natury zgodnie z wytycznymi, jakie nam kreśli nasz rodzimy język. Wyodrębnia­

my pewne kategorie i typy w świecie zjawisk nie dlatego, że każdemu ob­

serwatorowi rzucają się one w oczy; wręcz przeciwnie, rzeczywistość jaw i się nam jako kalejdoskopowy strumień wrażeń, strukturę natomiast nadają jej nasze umysły - to jest przede wszystkim tkwiące w naszych umysłach systemy językowe. Dzielimy świat na części, porządkujemy go za pomocą pojęć, przypisujem y mu znaczenia w określony sposób, ponieważ jesteśm y sygnatariuszami umowy, by czynić to tak właśnie, a nie inaczej; umowy, która obowiązuje w całej naszej społeczności językowej i którą skodyfikowano we wzorcach naszego języka. Umowę tę zawarliśmy im plicite i nigdy nie zo­

stała ona spisana, ale jej warunki obowiązują bezwzględnie - nie jesteśm y w stanie mówić bez zaakceptowania ustanowionych przez nią klasyfikacji danych i ich uporządkowania. Fakt ten ma niesłychaną wagę we współczes­

nej nauce, oznacza bowiem, że nikt nie potrafi opisać rzeczywistości całko­

wicie bezstronnie; wszystkich nas krępują pewne prawidła interpretacji nawet wówczas, gdy sądzimy, że jesteśm y wolni. Tylko osoby obeznane z całym wachlarzem systemów językowych m ogą być w tym sensie wolne, ale na­

wet lingwiści nie m ogą się tym dotychczas poszczycić. Dochodzimy tu do nowej zasady relatywizmu: postrzegający nie utw orzą sobie tego samego obrazu świata na podstawie tych samych faktów fizycznych, jeśli ich zaple­

cza językow e nie są podobne lub przynajm niej porów nyw alne” (cyt. za:

Schaff, 1982: 18).

„K ontaktow a” proza fantastycznonaukow a Stanisław a Lem a je st fa­

bularnym rozw inięciem tejże hipotezy. A utor konsekw entnie udow adnia

niemożność porozum ienia między dwiema cywilizacjami o całkowicie od­

miennych uwarunkowaniach fizycznych, psychicznych, społecznych l - co się z tym wszak wiąże - językowych. Pojęcie „językowych” jest tu, oczy­

wiście, użyte w pewnym sensie symbolicznym, gdyż chodzi w przypadku science fictio n o działania kontaktowo-komunikacyjne za pom ocą systemu znaków, które z naszym rozumieniem języka jako systemu dwuklasowego m ogą mieć bardzo niew iele w spólnego albo naw et m ogą nie mieć nic wspólnego. Typowym przykładem fabularnie rozwiniętej i literacko prze­

kształconej zasady relatywizmu językowego są próby kontaktu czy choćby zrozum ienia działania oceanu Solaris w pow ieści Lema pod tym samym tytułem. Odtwarzanie i tworzenie różnorakich kształtów, urządzeń i postaci przez ocean stało się informatywne dla badaczy2, gdyż zwróciło ich uwagę na coś, czego przedtem nie dostrzegali: na świadomą i celową działalność glejowatego tworu, a to pozwoliło sformułować tw ierdzenie o obdarzeniu oceanu świadom ością. N atom iast nadal zupełnie niejasne były intencje oceanu - nadawcy. Sygnał kom unikatyw ny z punktu w idzenia nadaw cy i w jakim ś sensie informatywny z punktu widzenia odbiorcy nie doprowa­

dził do porozumienia. Został odebrany i zinterpretowany, ale nie było m oż­

liwości, by tę interpretację skorygować wedle punktu w idzenia nadawcy.

Jeden z bohaterów powieści, Kris, mówi o tym sygnale:

M o że tw o je z ja w ie n ie s ię m ia ło b y ć tortu rą, m o że p r z y s łu g ą , a m o że tylk o m ik ro sk o p o w ym b adan iem . W yrazem p r z y ja ź n i, p o d s tę p n y m ciosem , m o że s z y d e r s tw e m ? M o że w s zy stk im n a ra z a lb o - c o w y d a je m i s ię n a jp r a w ­ d o p o d o b n ie js z e - c z y m ś ca łk iem innym .

ęSolaris: 181)

Sygnał nie stał się deszyfrowalnym znakiem. Czy był wysyłany z intencją komunikacyjną, czy był jedynie symptomem? Symptomem, który jest tylko ubocznym, niezamierzonym śladem działalności, który też jednak przez ze­

wnętrznego obserwatora może być interpretowany zgodnie z jego językowym oglądem świata. Mówi o tym jeden z bohaterów Fiaska:

P ro p o n u ję s ie b ie ja k o ro zje m c ę [...] S k o ro n ie s ie d z ą w ja s k in ia c h i n ie w rze szc zą , n ie k rze szą o g n ia cioskam i, le c z m a ją a stro n a u tyk ę co n a jm n iej w ś r e d n ic y sw e g o układu, w ied zą , ż e n ie p r z y b y liś m y d o nich w io słu ją c , a n i na ż a g lo w c u , a n i k a ja k ie m . I w ła ś n ie to, ż e ś m y p o p r o s tu p r z y b y l i z o d le g ło ś c i s e te k p a rse k ó w , zn a c z y w ię c e j n iż p o k a z a n ie n a jg ru b szyc h b i­

c e p só w .

(Fiasko: 226)

2 Zob. na początku tekstu uw agi o komunikacji w edle Lyonsa.

12 P o ro zm aw iajm y .

Co znaczy zn aczy? Sygnał informatywny, ale niekoniecznie komunika­

tywny? Co je st ważniejsze? Co bardziej istotne?

Tego dylematu badacze oceanu w Solaris nie rozstrzygnęli. To już m a­

teriał do przemyśleń dla czytelnika. Lem dał wiele różnorakich przesłanek, ale skonstruowanie, zbudowanie na nich pewnej sensownej całości pozosta­

wił inteligencji odbiorcy.

W tego typu rozważaniach dodatkowym utrudnieniem jest niemożność stwierdzenia ze stuprocentową pewnością, czy glejowaty stwór na Solaris tylko istnieje, czy też egzystuje, tzn. czy jest istotą i to obdarzoną świado­

m ością w naszym ludzkim (antropomorficznym) rozumieniu. Podobnie po­

stawiony został problem w Niezwyciężonym:

S p o ty r o z g o r z a ły je d y n ie w o k ó ł p ro b le m u p s y c h ic z n o ś c i c z y a p sy c h ic zn o - ś c i chm ury. C y b e r n e ty c y s k ła n ia li s ię r a c z e j ku u zn an iu j e j z a sy ste m m yślący, o b d a rzo n y zd o ln o śc ią d zia ła n ia str a te g ic zn e g o . A ta k o w a n o L a u d ę o str o ; H o rp a c h z d a w a ł s o b ie sp r a w ę z tego, ż e n a m ię tn o ść o w ych a ta k ó w s p o w o d o w a ła n ie ty le h ip o te za Laudy, ile to, ż e z a m ia s t z koleg a m i, p r z e ­ d y s k u to w a ł j ą n a jp ie r w z nim sam ym . M im o w szy stk ic h w ię z ó w łą c zą c y c h ich z za ło g ą , u cze n i s ta n o w ili je d n a k na p o k ła d z ie r o d za j „ p a ń stw a w p a ń ­ s t w i e ” i p r z e s tr z e g a li p e w n e g o , n ie p isa n e g o kodeksu p o s tę p o w a n ia . G łó w ­ n y C ybern etyk, K ron oton , p y ta ł, w j a k i sp o s ó b w e d łu g L a u d y chm ura, ch oć p o z b a w io n a in te lig e n c ji, n a u c zy ła s ię a ta k o w a ć łu dzi.

- A le ż to p r o s te - o d p a r ł b io lo g . - N ie ro b iła n ic in n eg o p r z e z m ilio n y lat. M am na m y ś li w a lk ę z p ie r w o tn y m i m ie szk a ń c a m i R e g is. B y ły to z w ie r z ę ta p o s ia d a ją c e c e n tra ln y u k ła d n erw o w y. N a u c z y ły s ię j e a ta k o ­ w a ć ta k sam o, j a k z ie m sk i o w a d a ta k u je ofia rę. R o b ią to z a n a lo g ic z n ą p r e c y z ją , z j a k ą o sa p o tr a f i w strzy k n ą ć tru c izn ę w z w o je n e rw o w e p a s i ­

kon ika c z y c h rzą sz c za . To n ie in te lig e n c ja , to in sty n k t...

(Niezwyciężony: 348)

A więc nawet działanie celowe nie jest przekonujące, jeśli nie jest po­

parte porozumieniem. Chmura działa celowo, precyzyjnie i bezbłędnie, ale jakikolw iek kontakt z nią je st dla ludzi nieosiągalny.

I w reszcie w spom niane na początku Fiasko, którego tytuł je st sym bo­

lem i zw ieńczeniem w skazanego nurtu tw órczości pisarza. Nurtu, w któ­

rym wyraz fiasko i jego bliskoznaczniki przewijają się natrętnie. Nurtu, którego wymowa jest w końcu pesymistyczna: nie pozwala mieć nadziei na nieograniczo- ność poznania ludzkiego, nie pozwala liczyć na komunikację oraz porozumie­

nie z obcym i niewiadomym. Obce i niewiadome ma na zawsze pozostać obce i niepoznane. W ykładnią takiego pesym izm u są słowa Krisa z S o la ris:

C a łk o w ite fia s k o utrzym ania p r z y ży ciu - c z y ch o ćb y w sta n ie za w ie sz o n e j w e g eta cji, ja k ie g o ś h ib ern o w a n ia - m a łe j c z y w ielk iej c zą stk i p o tw o r a p o z a j e g o p la n eta rn y m organ izm em sta ło się źró d łem p rze k o n a n ia (ro zw in ięteg o

p r z e z szk o łę M e u n iera i P ro ro c k a ), ż e d o o d g a d n ię c ia j e s t w ła ś c iw ie tylk o je d n a , je d y n a ta je m n ic a , i k ie d y o tw o r z y m y j ą d o b ra n y m o d p o w ie d n io klu czem in terpretacyjn ym , w y ja śn i s ię n a ra z w szystk o ... N a p o szu k iw a n ia c h te g o k lu cza , te g o k a m ie n ia f ilo z o f ic z n e g o S o la ris, tr a w ili c z a s i e n e rg ię lu d z ie n ie m a ją c y z n auką c z ę s to n ic w sp ó ln e g o , a w c z w a r te j d e k a d z ie istn ie n ia s o la r y s ty k i ilo ś ć k o m b in a to ró w - m a n ia k ó w p o c h o d z ą c y c h s p o ­ z a śro d o w isk a n au kow ego, o w ych o pętań ców , z a g o r z a ło ś c ią b iją c y c h d a w ­ nych sw ych p o p rze d n ik ó w , w ro d za ju p r o r o k ó w „ p e rp e tu u m m o b ile " c z y k w a d r a tu ry koła, p r z y b r a ła ro zm ia ry ep id em ii, n ie p o k o ją c w r ę c z n iek tó ­ rych p sy c h o lo g ó w . N a m ię tn o ść ta w y g a sła je d n a k p o kilku latach , a k ie ­ d y g o to w a łe m s ię d o p o d r ó ż y na S o la ris, d a w n o j u ż o p u śc iła s z p a lty g a z e t i zn ik ła z rozm ów , p o d o b n ie z r e s z tą j a k s p r a w a ocean u .

(Solaris: 195)

Fiasko jest też reinterpretacją i przewartościowaniem, przeniesieniem roz­

ważań na inną płaszczyznę. Lem rezygnuje z wyeksploatowanej pow ierzch­

ni zjawiska, czyli wskazywania wzajemnej nieprzekładalności kodów, nie- ujednoznacznienia znaków tychże kodów, a nawet niemożności wyodrębnie­

nia pojedynczych znaków. Kod został uzgodniony. N astąpiło to dzięki odwołaniu się do uniwersaliów fizjologiczno-kulturowych3. Do tego celu wy­

korzystano mit, a właściwie ciąg mitów o Ziemi, Słońcu, Księżycu i ludziach (stworach o wyprostowanej postawie).

Lem jest sceptykiem. Pomimo ujednolicenia kodu, pełnej odpowiednio- ści kodu nie osiągnięto:

S tee rg a rd p r a g n ą ł b e zp o śre d n ie g o sp o tk a n ia sw e g o czło w ie k a z p r z e d s ta ­ w ic ie la m i m ie jsc o w e j w ła d zy i nauki, je d n a k o w o ż a lb o sen s tych p o ję ć b y ł ca łk o w ic ie w ich ro w a ty m ię d zy K w in ta n a m i i ludźm i, a lb o i tu w s ą c zy ła się z ła w o la [...] P rzy nieustannym o p o rze stro n y k w in tań skiej p u n k t p o p u n k ­ c ie w y ta r g o w a li w r e szc ie w aru n ki p o sło w a n ia . P r z y b y s z o tr z y m a ł p r a w o o p u szcze n ia ra k ie ty d la lu stra c ji szc zą tk ó w f a łs z y w e g o „ H e r m e s a ” i s w o ­ b o d n e g o p o r u s z a n ia s ię w sze śc io m ilo w y m p ro m ie n iu w o k ó ł s w e j ra k ie ty z za p e w n io n ą n ietykaln ością, o ile n ie p o d e jm ie w rogich c zyn ó w i n ie p r z e ­ każe g o szc zą c e j g o stro n ie groźn ych inform acji. Wiele k ło p o tó w w yn ikło p r z y zg łę b ia n iu ow ych term inów. N a zew n ictw o lu d zi i K w in tan p o k ry w a ło się tym g o rzej, im w y ższe j się g a ło a b strakcji. Takie h asła j a k „ w ł a d z a ”, „ n eu tra l­

n o ś ć ”, „ s tr o n n o ś ć ", „ g w a r a n c ja ” n ie u je d n o zn a c zn iły s ię c z y to o d s iły w yższej, ja k o z a sa d n ic ze j odm ien n ości d zie jó w h istoryczn ych , c z y o d w p e ł- z a ją c e j w p o ro zu m ie n ie p re m ed y ta cji. Z resztą i p re m e d y ta c ja n iekon ieczn ie rów n ała się ch ęci zw o d zen ia i oszukiw ania, je ż e l i uw ikłana w stu letn ią w ojn ę H e p a ria n ie b y ła sw o b o d n a an i su w eren n a w d a n e j z g o d z ie i n ie ch cia ła

' C zy takie istnieją rzeczyw iście? M oże pokaże to przyszłość i reakcja kosm osu na naszą ziem ską plakietkę w ysłaną w kosm os właśnie.

lub n ie m o g ła z d ra d zić te g o „ H e rm e so w i B o d a j i tu, j a k są d ziła w ięk szo ść za ło g i, k ry ła s ię w y p a d k o w a zm a g a ń trw a ją c y c h na p la n e c ie o d tylu p o ­ koleń, ż e u k szta łto w a ły za ró w n o ięzyk, ja k i s p o s ó b m yślen ia.

(Fiasko: 358)

To literacka w ykładnia zasady relatyw izm u językow ego w yłożona wprost. W tym wypadku tekstu Lema nie trzeba interpretować. Wystarczy go przyjąć obiektyw nie. Potraktow ać fragm ent pow ieści ja k fragm ent książki popularnonaukow ej.

Problem ten w skali ogólniejszej rozważał Marian Jurkowski(1986: 141):

„Warto jeszcze pamiętać o tym, że wysoko zorganizowana cywilizacja może rozporządzać mnóstwem elementów językowych odnoszących się do wielu nieznanych nam pojęć, rzeczy i zjawisk. Nie należy się także spodziewać ści­

słej odpow iedniości m iędzy prawami przyrody i logiki. Poza tym istoty rozumne, żyjące np. w podczerwieni lub środowisku wodnym, albo istoty pozbawione wzroku lub innego zmysłu będą zupełnie inaczej percypować i opisywać otaczającą je rzeczywistość. M iędzy cywilizacjami m ogą zacho­

dzić dość istotne różnice natury biologicznej (np. życie oparte na związkach krzemu lub amoniaku), technologicznej, socjalnej, psychologicznej i etycz- no-religijnej. Zanim więc mieszkaniec Ziemi nawiąże kontakt z nieznaną cywilizacją, powinien poznać uprzednio - za pom ocą metod pośrednich - właściwości tej cyw ilizacji.”

Lem negatywnie odnosi się też do możliwości międzycywilizacyjnego po­

rozumienia telepatycznego. Uważa, iż pogląd taki wynika z:

f a łs z y w e g o za ło że n ia , ja k o b y p o z a z m y s ło w y p r z e k a z p r z e b ija ł b a r ie r y j ę ­ zy k o w e, G d y b y n a w e t te le p a tia b yła r ze c zy w is to śc ią , te le p a ta m ó g łb y s ię m y ślo w o p o r o z u m ie ć z tym tylko, z kim z d o ln y b y łb y s ię ta k że ję z y k o w o k o m u n ik o w a ć.

(Fantastyka i futurologia: 433)

Jak ocenić „kontaktową” fantastykę naukow ą Stanisława Lema? Pesy­

mizm? Beznadziejny pesym izm ? A może tylko ostrożność i sceptycyzm?

A może fabularyzacja naukowej językoznawczej hipotezy - hipotezy praw­

dopodobnej, ale niesprawdzonej, więc niepewnej, czyli tym samym bardzo nośnej dla fantastyki naukowej. Odpowiedź dać może interpretacja twórczo­

ści pisarza. Ale jak zinterpretować odpowiedź, która jest zarazem jednym w ielkim pytaniem:

K o n ta k t o z n a c z a w y m ia n ę ja k ic h ś d o ś w ia d c z e ń , p o ję ć , a p r z y n a jm n ie j rezu ltatów , ja k ic h ś stan ów , a le j e ż e l i n ie m a n ic d o w y m ie n ia n ia ? J e ż e li sło ń n ie j e s t b a rd zo w ie lk ą b a k te rią ...

(Solaris: 181)

Źródła

S. Le m: Fantastyka i futurologia. T. 2. Kraków 1970.

S. Le m: Fiasko. Kraków 1987.

S. Le m: Niezwyciężony. K rak ów -Wroclaw 1986.

S. Le m: Solaris. K raków -W rocław 1986.

Literatura

Ba l c e r z a k E., 1973: Stanisław Lem. Warszawa.

Be r e ś S., 1987: Rozmowy ze Stanisławem Lemem. Kraków.

Ha n d k e R., 1969: Polska proza fantastycznonaukowa. Problem y poetyki. W rocław-W arsza-

wa-K raków .

Ju r k o w s k i M ., 1986: Od wieży Babel do języka kosmitów. O językach sztucznych, uniwer­

salnych i międzynarodowych. B iałystok.

Kr y w a k R, 1974: Stanisław Lem. Warszawa-Kraków.

Lu b a ś W., 1979: Społeczne uwarunkowania współczesnej polszczyzny. Szkice socjolingw i­

styczne. Kraków.

Ly o n s J. 1984: Semantyka 1. Warszawa.

Sc h a f f A ., 1982: Wstęp do polskiego wydania. W : Wh o r f B.L.: Język, m yśl i rzeczywistość.

Warszawa.

St o f f A ., 1983: Powieści fantastycznonaukowe Stanisława Lema. W arszawa-Poznań-Toruń.

Ta m b o r J., 1990: Język polskiej prozy fantastycznonaukowej. K atow ice.

Le relativisme linguistique de Stanisław Lem

R e s u m e

Stanisław Lem s'occupe dans son oeuvre avant tout de la question du contact entre les civ ili­

sations. II s ’avere que Lem est un grand sceptique dans ce domaine. Les motifs fictifs argumen­

tem une these que les differences dans le developpem ent de la civilisation constituent un obstacle trop grand pour qu’il existe la possibilite de s ’entendre.

Stanisław Lem’s linguistic relativism

S u m m a r y

The most frequent subject o f Stanisław L em ’s prose is the problem o f contact between civ i­

lizations. Lem turns out to be very skeptical here. For him the progress differences between civilizations are an insurmountable obstacle that makes understanding im possible.

Artur Rejter

Uniwersytet Śląski Katowice