• Nie Znaleziono Wyników

Jednym z najważniejszych pojęć w marksizmie jest pojęcie ideo-logii. Marks rozwinął je w Ideologii niemieckiej, pisząc: „Myśli klasy panującej są w każdej epoce myślami panującymi”192. Inne klasy podporządkowują się panowaniu burżuazji, gdyż – pozbawione du-chowych środków produkcji – mają fałszywą świadomość, nie potrafią rozpoznać swojego miejsca w społeczeństwie. To proste pojmowanie ideologii jako fałszywej świadomości było często wykorzystywane w tradycyjnym marksizmie w jeszcze bardziej uproszczonej wersji klasowej pozycji, z której wypowiada się autor: filozof, ekonomista, pisarz. Przedstawiona w Kapitale… teoria obowiązujących obiektyw-nych form myślowych, realobiektyw-nych abstrakcji i fetyszyzmu dokonuje przemieszczenia teorii ideologii. Jak pisze Grigat, kategorie jako obiektywne formy myślenia nie mogą być ujmowane jako ideologie, tworzą bowiem podstawę ideologicznych przedstawień193. Gdy bada się kategorie ekonomii politycznej, nie chodzi po prostu o odrzucenie fałszywej wiedzy – stwierdzenie, że jest ideologią, choć tę funkcję też zwykle pełni, szczególnie w przypadku ekonomii wulgarnej, apolo-getycznej. Znacznie ważniejsze jest pokazanie, jak obecność kategorii ekonomicznych prowadzi do urzeczowienia stosunków społecznych, jak następnie to urzeczowienie jest podtrzymywane oraz legitymizo-wane jako oczywiste i naturalne prawo samej rzeczywistości.

Krytyka kategorii ekonomii okazuje się zatem krytyką dyskursu, przedsięwzięciem delegitymizującym utrwaloną – nie tylko w akade-mickich instytucjach, ale też w naszej codzienności – wiedzę i przeko-nania o ważności kategorii ekonomicznych194. Zauważmy, że dyskurs podtrzymujący ekonomię kapitalistyczną nie ogranicza się do tekstów ekonomicznych. Pracę legitymizacyjną wykonują także prasa i szerzej:

cała kultura, która w swoich przedstawieniach umacnia przekonanie o ważności towaru, pieniądza czy kapitału. Krytykę ekonomii można zatem przeprowadzać zarówno na materiale złożonym z prac klasy-ków ekonomii politycznej, jak i na materiale tekstów literackich, które podejmują tematykę ekonomiczną i przekazują na przykład wiedzę

192 K. Marks, F. Engels: Dzieła. T. 3. Red. I. Strumińska. Warszawa 1961, s. 50.

193 Zob. S. Grigat: Fetisch und Freiheit…, s. 68.

194 Krytykę ekonomii jako dyskursu przeprowadzają na przykład: J. Nitzan, S. Bi-chler: Capital as Power. A Study of Order and Creorder. London 2009; Ph. Mirowski: More Heat than Light. Economics as Social Physics, Physics as Nature’s Economics. Cambridge 1989; D.N. McCloskey: The Rhetoric of Economics. Madison 1998.

o pieniądzu. Takim samym przedmiotem analizy mogą też być różne wypowiedzi publicystyczne czy dydaktyczne interpelujące jednostki, by zaakceptowały obowiązywanie abstrakcji kapitalistycznych, a także system rytuałów i praktyk, w których uczestnictwo oznacza akceptację reguł systemu.

Jeżeli mielibyśmy potraktować Marksowską krytykę ekonomii politycznej jako krytykę dyskursu195, to należałoby zrekonstruować sposoby przeprowadzenia tej krytyki. Przede wszystkim będzie to ujawnienie fetyszyzmu, mistyfikacji, urzeczowienia. Ukazywanie fał-szu skrytego w kategoriach ekonomicznych, które wydają się samo-dzielnymi rzeczami, nie prowadzi jednak do prostej delegitymizacji.

To nie Nietzschego projekt genealogii, w którym wskazanie genezy postawy czy ideału moralnego miało odbierać podstawę obowiązywa-nia. Marks wydaje się wychodzić z podobnych założeń o retorycznym, tropicznym charakterze naszej konstrukcji świata i pewnie mógłby powtórzyć za autorem Zaratustry, że prawda jest

ruchliwą armią metafor, metonimii, antropomorfizmów, krótko, sumą ludzkich stosunków, które zostały poetycko i retorycznie wzmożone, przetransponowane i upiększone, a po długim użyt-kowaniu wydają się ludowi kanoniczne i obowiązujące: prawdy są złudami, o których zapomniano, że nimi są, metaforami, które się zużyły i utraciły zmysłową siłę wyrazu, monetami, których po-wierzchnia się starła i które teraz traktowane są jak metal, już nie jak monety196.

Nietzsche wiąże jednak te prace retoryki nad konstrukcją obrazu świata z abstrakcyjnie rozumianym życiem, potem – z wolą mocy, natomiast Marks umieszcza źródło retoryki w historycznie konkret-nych stosunkach społeczkonkret-nych. Z banalnego stwierdzenia, że ludzie za pomocą różnych tropów konstruują swój obraz świata, w którym na-stępnie pokładają wiarę – w Kapitale… powstaje konkretyzacja tej tezy pozwalająca na jej krytyczne wykorzystanie. Tak jak abstrakcja prze-stała być czymś wyłącznie intelektualnym – a jako realna abstrakcja zaczęła opisywać proces tworzenia w ludzkiej praktyce obiektywnych form myślowych – tak samo tropy nie muszą być ograniczone do sfery

195 Marks wielokrotnie odróżnia ekonomię wulgarną od klasycznej ekonomii po-litycznej. Ta pierwsza częściej posługuje się obrazami i narracjami, ta druga próbuje ująć realne abstrakcje, choć zwykle robi to błędnie (zob. K. Marks: Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej. T. 1…, s. 102, przypis). Autor Kapitału… wymienia następujące osiągnięcia ekonomii politycznej: analiza wartości, wielkość wartości, treść ukryta w formach – ale zarzuca jej, że nie stawia pytania o formę wartości. Ibidem, s. 101.

196 F. Nietzsche: Pisma pozostałe. Przeł. B. Baran. Warszawa 2009, s. 147.

komunikacji i języka, ale mogą ukazać swoje znaczenie jako sposoby konstruowania obowiązujących „prawd”, złudzeń, które bierzemy za rzeczywistość, które obowiązują i dlatego panują nad nami. Tak jak panowanie abstrakcji zaczyna się tam, gdzie kończy się panowanie oparte na bezpośrednich stosunkach osobowych, zwykle na stosun-kach bezpośredniej przemocy, tak panowanie konstrukcji retorycz-nych także musi zostać uhistorycznione. Łatwo zresztą zauważyć, że abstrakcja i retoryka tropów mają z sobą wiele wspólnego, ponieważ redukowanie konkretu w procesie abstrakcji bardziej niż z logicznym procesem eliminacji kojarzy się z zastępowaniem poszczególnych ele-mentów na zasadzie metonimii czy synekdochy.

Znaczna część krytyki ekonomii, którą przeprowadza Marks, skła-da się z dekonstrukcji stale powracających tematów, obrazów, klisz.

Chyba najpopularniejszym takim obrazem są robinsonady – wyobra-żenia samotnej jednostki i jej gospodarki, służące naturalizacji cech kapitalistycznego podmiotu. Marks pokazuje, że jednostka zawsze zależna była od wspólnoty:

Dopiero w XVIII wieku w „społeczeństwie burżuazyjnym” występu-ją wobec jednostki formy więzi społecznej jedynie jako środki do jej prywatnych celów, jako konieczność zewnętrzna. Ale epoka, która rodzi ten punkt widzenia, punkt widzenia odosobnionej jednost-ki, jest właśnie epoką najbardziej dotąd rozwiniętych społecznych (z tego punktu widzenia ogólnych) stosunków. Człowiek jest w naj-dosłowniejszym znaczeniu zoon politikon nie tylko zwierzęciem to-warzyskim, lecz zwierzęciem, które tylko w społeczeństwie może się odosobnić. Produkcja odosobnionej jednostki poza społeczeństwem – rzecz rzadka, która może się co prawda zdarzyć cywilizowanemu człowiekowi, gdy go przypadek rzuci w dzikie odludzie, tylko że człowiek ten jest już dynamicznie obdarzony siłami społecznymi – jest takim samym absurdem, jak rozwój języka bez żyjących razem i rozmawiających ze sobą indywiduów197.

Obraz naturalnej samotnej jednostki ma zatem zakrywać społeczną istotę człowieka – to, że jego podmiotowość wymaga uformowania w społeczeństwie.

Innym przykładem retorycznej krytyki jest dekonstrukcja obrazu akumulacji pierwotnej jako spokojnego gromadzenia dóbr – zamiast tej sielanki Marks pokazuje przemoc związaną z brutalnymi grodze-niami, w wyniku których ludność wiejska Anglii popadła w nędzę, a jeżeli przeżyła, trafiła do miast, by tam przyjąć słabo płatne prace

197 K. Marks: Zarys krytyki ekonomii politycznej…, s. 40.

albo prowadzić żywot włóczęgi. Kolejny ideologiczny obraz opiera się na założeniu, że konsumpcja biednych musi być nadmierna i bezład-na – jeśli tylko „dać” im wyższe zarobki, to bezład-na pewno wydadzą je bezład-na

„luksusy”, zamiast oszczędzać lub inwestować i pomnażać skromny kapitał. Takie powracające w ekonomii myśli, tematy, obrazy stano-wią zbiór retorycznych toposów, oczywistości, które można zawsze przytoczyć, by poprzeć nimi własną argumentację. Tworzą one dys-kursywną legitymizację panowania kapitalistycznego.

Zauważmy, że takie same schematy występują w innych tekstach – także tekstach literackich. Stanowią interteksty budujące złudzenie realności. Są to „cytaty, z których zrobiony jest tekst, są anonimowe, nie do zlokalizowania, a jednak już przeczytane: są to cytaty bez cudzysłowów”198. Nie chodzi tu zatem o intertekstualność jako kon-kretne przywołanie, cytat, lecz raczej o nawiązanie do obiegowych miejsc wspólnych dyskursu. Julia Kristeva określa te elementy dys-kursu jako ideologemy:

Tę właśnie funkcję, która w przestrzeni intertekstualnej wiąże kon-kretną strukturę (np. powieść) z innymi strukturami (np. wypowie-dzi nauki) – nazywamy  i d e o l o g e m e m.  Ideologem danego tekstu definiuje się przez jego relację z innymi tekstami. Powiemy zatem, że nazywać będziemy ideologemem sprzężenie danej organizacji tekstu (danej praktyki semiotycznej) z tymi wypowiedziami (sek-wencjami), które przyswaja ona swojej przestrzeni lub do których odsyła w przestrzeń tekstów zewnętrznych (praktyk semiotycznych).

Ideologem jest tą funkcją intertekstową, którą – „zmaterializowaną”

– można odczytać na różnych płaszczyznach każdego tekstu […].

Ideologem tekstu jest miejscem, w którym poznająca racjonalność ujmuje w całość (tekst) transformację wypowiedzeń (do których tekst jest nieredukowalny), jak również osadzenie owej całości w tekście historycznym i społecznym199.

Najłatwiej uchwytną formą ideologemu byłby stały element krą-żący między różnymi tekstami – tekst składałby się w takim wy-padku z zewnętrznych elementów, jakby klocków, z których układa się tekstowa budowla200. Uwagi autorki idą jednak znacznie dalej.

198 R. Barthes: Od dzieła do tekstu. Przeł. M.P. Markowski. „Teksty Drugie” 1998, nr 6, s. 191.

199 J. Kristeva: Problemy strukturowania tekstu. Przeł. W. Krzemień. „Pamiętnik Literacki” 1972, nr 4, s. 247.

200 W tym sensie intertekstualność ujmuje Macherey w wypowiedziach o odejściu od dzieła jako harmonii i produkcji dzieł z materiałów. Zob. B. Blaschke: Der homo oeconomicus und sein Kredit…, s. 57.

Ideologem nie musi być stałym elementem, ale może być też relacją, która porządkuje stosunki między fikcyjnymi postaciami, może być perspektywą, spojrzeniem, sposobem widzenia, który określi to, co w tekście widzialne, a co zasłonięte. Fredric Jameson dodaje, że ideo-logem to „najmniejsza zrozumiała jednostka zbiorowych i z istoty swej antagonistycznych dyskursów klas społecznych”201. Dekonstrukcja ideologemów może rozpocząć proces rozbiórki dyskursu złożonego z umarłych znaków, alegorii202, którym przypisano sztywne znacze-nie: „Klasa panująca dąży do tego, by znakowi ideologicznemu na-dać charakter ponadklasowy i wieczny, by przytłumić i zapędzić do wnętrza dokonującą się w nim walkę ocen społecznych, by uczynić go monoakcentowym”203.

Jednym z najważniejszych osiągnięć retorycznej krytyki Marksa jest analiza postaci biorących udział w kapitalistycznych stosunkach jako personifikacji i masek. To oderwanie od jednostkowych historii pozwala dostrzec, jak mocno kapitalistyczne abstrakcje przenikają podmiotowość jednostek, a nawiązanie do martwej tradycji alegorycz-nej wskazuje, że spektakl kapitału przypomina właśnie alegoryczny teatr. Być może w tych fragmentach tkwi relacja między Kapitałem…

Marksa a Źródłem dramatu żałobnego Benjamina. Bo chociaż Marks zapowiada w pierwszym zdaniu „olbrzymie składowisko towarów”, jego analiza nie pokazuje epoki wypełnionej zadziwiającą masą roz-maitych rzeczy. To raczej epoka wielkiego zubożenia społeczeństwa, którego bogactwo zredukowano do towarów – podobnie jak wizja baroku w tekście autora Pasaży, dzieła dużo bardziej pstrokatego, choć pod wielością towarów ukazującego alegoryczną pustkę.

Ekonomia polityczna buduje wokół swoich kategorii – realnych abstrakcji – układ konkretnych przedstawień złożony z toposów, metafor, narracji i obrazów. Warto zatrzymać się przy zagadnieniu obrazu i wizualności jako sposobu umacniania kapitalistycznego panowania. Widzialność jest kategorią antropologiczną, związaną z sytuacją wystawienia na spojrzenie, bycia widzianym – a zatem bycia zagrożonym, bycia w niebezpieczeństwie204. W społeczeństwie

201 F. Jameson: O interpretacji. Przeł. M.B. Fedewicz. W: Współczesna teoria badań literackich za granicą. Antologia. T. 4. Cz. 2. Oprac. H. Markiewicz. Kraków 1996, s. 84.

202 Bachtin pisze: „Znak staje się areną walki klasowej”. Umarły znak to znak, w którym walka się skończyła i jego znaczenie głosi triumf jednej strony. Bachtin.

Dialog – język – literatura. Red. E. Czaplejewicz, E. Kasperski. Warszawa 1983, s. 81.

203 Ibidem, s. 82.

204 Blumenberg mówi w tym kontekście, że z potrzeby, by nie być widzianym przez inny, wrogi gatunek, wynika niepewność, czy bycie widzianym oznacza

„niebezpieczeństwo czy pomoc, szkodę czy zwycięstwo”. Zob. H. Blumenberg, C. Schmitt: Briefwechsel 1971–1978 und weitere Materialien. Hrsg. A. Schmitz, M. Lepper.

ta relacja przybiera bardziej określone formy – najbardziej skrajną opisał Michel Foucault w interpretacjach figury panoptykonu. Powią-zanie spojrzenia z instytucjami władzy rozbudował natomiast Nicolas Mirzoeff w książce Prawo do patrzenia205. Wizualność potraktował jako praktykę dyskursywną o materialnych skutkach. Jej działanie rozdzie-la się na trzy sfery: 1) nazywanie, krozdzie-lasyfikowanie, definiowanie; 2) roz-dzielanie sklasyfikowanej grupy – zapobiega łączeniu się ludu, klasy robotniczej, narodu skolonizowanego; 3) wytwarzanie formy szacunku dla ustalonego porządku – legitymizacja. Wizualność oznacza zatem produkcję obrazów, za pomocą których legitymizowana i podtrzy-mywana jest władza. Mogą to być obrazy leniwych biednych albo nieszczęśliwych bogatych, a zatem ideologemy ujęte z perspektywy ich obrazowego, wizualnego składnika. Teorie intertekstualne nasta-wione na teksty pisane łatwo zapominają o tej obrazowej ideologii, o tym, że zawarte w tekstach opisy są często realizacją obiegowych obrazów, wyobrażeń albo schematów obrazów, w których mieszczą się też podstawowe gesty określające na przykład stosunki między klasami206. W relacjach międzyosobowych, które przedstawiają ideolo-giczne obrazy, nierzadko zawarte są wizualne interpelacje – sytuacje, w których jednostka czuje się oglądana przez obraz207, poddaje się władzy spojrzenia. Obraz staje się wtedy medium, miejscem skupie-nia relacji panowaskupie-nia. Władza patrzy na lud, a lud musi – w inny sposób – patrzeć na władzę. Ta wizualna relacja pana i niewolnika ujawnia się w licznych sytuacjach związanych z ekonomią polityczną i podporządkowaniem proletariatu kapitałowi.

Mirzoeff nie poprzestaje jednak na opisie wszechwładzy wizu-alności. W nawiązaniu do Dipesha Chakrabarty’ego dwóch pojęć historii wprowadza dwa pojęcia wizualności: pierwsze odpowiada wizualności zajętej przede wszystkim ochroną autorytetu władzy, natomiast drugie „przekracza lub poprzedza podległość wobec wła-dzy centralnej”208 – to wizualność z perspektywy władzy centralnej barbarzyńska, nieucywilizowana, prymitywna, zawierająca elementy

Frankfurt am Main 2007, s. 218. Dalej Blumenberg określa widzialność jako organ pasywności. Ibidem, s. 219.

205 N. Mirzoeff: Prawo do patrzenia. Przeł. M. Szcześniak, Ł. Zaremba. W: Antro-pologia kultury wizualnej. Zagadnienia i wybór tekstów. Red. I. Kurz, P. Kwiatkowska, Ł. Zaremba. Warszawa 2012, s. 740.

206 Na temat gestów i afektów w obrazach zob. prace takich autorów, jak: Giorgio Agamben, Werner Hamacher, Max Kommerell. Por. G. Agamben: Uwagi o geście. Przeł.

P. Mościcki. W: Agamben. Przewodnik Krytyki Politycznej. Warszawa 2010.

207 Oczywiście, najlepszym przykładem zapisu takiego estetycznego oddziaływa-nia jest wiersz Rainera Marii Rilkego Archaiczne torso Apolla.

208 N. Mirzoeff: Prawo do patrzenia…, s. 745.

idolatrii, fetyszyzmu, totemizmu. Mirzoeff wyróżnia jeszcze kontrwi-zualność związaną z prawem do patrzenia.

Spojrzenie na walkę klas jako na walkę o widzialność zostało naj-pełniej rozwinięte w książkach Jacques’a Ranciére’a: proletariat ma być niewidoczny, skryty, pozbawiony prawa nie tylko do mówienia, ale też do pokazywania się jako zbiorowość w przestrzeni publicznej209. Elementem walki klas podporządkowanych będzie zatem nie tylko walka o uznanie wartości pracy, o skrócenie dnia roboczego, lecz także o zmianę porządku widzialności. Służą temu właśnie kontrwizualne obrazy pokazujące siłę robotników, ogrom zbiorowości proletariuszy, która w rezultacie strajku może doprowadzić do załamania porządku.

Spojrzenie na obrazy przez pryzmat ideologii i walki klas prowadzi zarazem do dialektyki obrazów, jak również do obrazu dialektyczne-go – obrazu, który przedstawia, wizualizuje sprzeczność210. Właśnie na takie obrazy rozpada się historia211.

Teorie opierające się na Althusserowskim pojęciu interpelacji212 wprowadzają wszechwładzę ideologii, rysują obraz niemożliwego sprzeciwu, gdyż sam podmiot ukształtowała ideologia. Podobnie silne oddziaływanie ma retoryczna teoria personifikacji – skoro jednostka jest tylko personifikacją abstrakcji, w niej samej nie może zbudzić się sprzeciw. Możliwe, że sprzeciw wobec ideologii rodzi się nie w jed-nostkowej świadomości, lecz w innym logosie, logosie rozsianym.

Nawiązuję tu do idei logos spermatikos213, koncepcji słowa będącego logosem rozproszonej materii, która musi dopiero znaleźć swoje me-dia i formy, by się skupić i odkryć własną siłę sprawczą. Kilkakrotnie przywoływana tu idea materializmu bez materii może teraz zostać uzupełniona nowym miejscem materii – to miejsce bliskie Historii 2 Chakrabarty’ego214, miejsce jeszcze niepodporządkowane kapitałowi, a także miejsce sprzeciwu, który buduje się z rozproszonych ele‑

mentów.

209 Zob. J. Rancière: Na brzegach politycznego. Przeł. I. Bojadżijewa, J. Sowa. Kra-ków 2008.

210 Zob. W.J.T. Mitchell: Iconology. Image, Text, Ideology. Chicago 1987, s. 155.

211 Zob. W. Benjamin: Pasaże…, s. 524.

212 Zob. L. Althusser: Ideologie i aparaty ideologiczne państwa. Przeł. A. Staroń.

Warszawa 2006.

213 Zob. H.H. Holz: Logos spermatikos. Ernst Blochs Philosophie der unfertigen Welt.

Darmstadt–Neuwied 1975.

214 Zob. D. Chakrabarty: Prowincjonalizacja Europy. Myśl postkolonialna i różnica historyczna. Przeł. D. Kołodziejczyk, T. Dobrogoszcz, E. Domańska. Poznań 2011.

„Źródło”: Historia

Jak przełożyć teorię realnych abstrakcji oraz podziałów klasowych, ideę krytyki kategorii ekonomicznych oraz ideologii na badanie teks-tów literackich? Pierwszym krokiem musi być zmierzenie się z pod-stawowym pytaniem, czy literatura może być źródłem historycznym – pytaniem, za którym stoi głębsza wątpliwość: czy literatura mówi cokolwiek o rzeczywistości, czy też jest tylko dowolnym zmyśleniem, któremu nie można zaufać, jako że jest fałszem i kłamstwem. Następ-nie zaproponuję dwie perspektywy badania literackiego kapitalizmu – logiczną i historyczną.

Relacja między literaturą a nowoczesną historiografią, począwszy od XIX wieku, była dość napięta. Hayden White podkreśla: „Wrogość współczesnego pisarza wobec historii najwyraźniej uwidacznia się w używaniu w powieści i w teatrze postaci historyka jako ekstremal-nego przykładu stłumionej wrażliwości”215, do czego można dodać wyłożone przez Nietzschego argumenty o szkodliwości historii dla ży-cia czy zarzuty „świadomej naiwności metodologicznej”216: „[…] kiedy historycy utrzymują, że historia jest połączeniem nauki i sztuki, mają na ogół na myśli kombinację późnodziewiętnastowiecznych nauk społecznych i sztukę XIX wieku”217. Brzemię historii wyraża stan dużej niechęci wobec historiografii, która znalazła się w sytuacji, gdy ogra-niczenia zapewniające jej sukces i autorytet przedstawień przeszłości odbierane są jako klatka zamykająca możliwość wypowiedzenia waż-nych rozpoznań przeszłości. Według autora Metahistorii…, receptą na ten kryzys ma być otwarcie historiografii na nowe metody pisarskie, nowe konwencje i style, lepiej oddające modernistyczne sposoby po-znawania rzeczywistości.

White próbuje jakby odwołać ufundowanie nowoczesnej historio-grafii, jakiego dokonanał Leopold von Ranke218. W autobiografii nie-miecki historyk wspomina swoje lektury romantyczno ‑historycznych prac Waltera Scotta, które wywołują złudzenie udziału w przeszło-ści i „pozwalają wskrzesić przeszłe czasy”. Ranke nie trwa jednak w zachwycie nad literackim dziełem szkockiego pisarza, lecz bada źródła, by ustalić, że tak przedstawione w powieściach postacie nie

215 H. White: Poetyka pisarstwa historycznego. Przeł. E. Domańska, M. Loba, A. Mar-ciniak, M. Wilczyński. Red. E. Domańska, M. Wilczyński. Kraków 2000, s. 45.

216 Ibidem, s. 40.

217 Ibidem, s. 64.

218 Zob. L. von Ranke: Zur eigenen Lebensgeschichte. Berlin 2013, s. 60.

istniały. Fragment porównania źródeł i ich literackich przekształceń prowadzi Rankego do znanego stwierdzenia: „[…] historyczne po-zostałości same w sobie są piękniejsze i w każdym razie bardziej interesujące niż powieściowa fikcja”. Historyk odwraca się od fik-cji i postanawia, że odtąd w swoich pracach omijać będzie to, co wymyślone (Ersonnene und Erdichtete), by trzymać się tylko faktów.

Ranke opisuje powstanie metodologii historycznego przedstawienia jako doświadczenie biograficzne: to doświadczenie kogoś, kto uległ złudzeniu, ale się z niego przebudził – i postanowił iść całkiem inną drogą (faktów), nie rezygnując jednak z piękna i ciekawości:

historiografia, decydując się na taki krok, nie tyle wycofuje się z ry-walizacji z powieścią, by prowadzić rzetelne badania, ile właściwie intensyfikuje ten spór na dwóch poziomach: badania historycznego i przedstawienia historycznego219. Droga Rankego to przejście przez swoisty kwadrat semiotyczny: zaczyna od zachwytu nad pięknem li-terackiego przedstawienia historii, po czym przechodzi do sprawdze-nia podstaw badawczych tego złudzesprawdze-nia (i stwierdza nierzetelność), a następnie bada źródła już rzetelnie i stwierdza, że przedstawienie faktów, które wyprowadzi ze źródeł (rzetelnie badanych), może być piękniejsze i ciekawsze niż fikcja. Ranke odgranicza historię od lite-ratury (oraz filozofii) „dzięki warunkującemu, danemu i poddanemu empirii materiałowi”220, przedmiotowi, który jest szczegółowy, a nie abstrakcyjny, jak w filozofii221.

Jakie są skutki takich pozornie neutralnych deklaracji metodolo-gicznych? Historia ma być najważniejszym (ważniejszym niż literatu-ra) miejscem kształtowania narracji tożsamościowej narodu, narracji, która będzie konkretna – to znaczy będzie mówić o działaniach jed-nostek, zwykle wielkich jedjed-nostek, bo „piękne i interesujące” bardziej niż literatura informacje możemy znaleźć raczej o osobach reprezen-tujących grupy dominujące.

Gdy Marks pisze: „Znamy tylko jedną jedyną naukę, naukę historii”222, nie chodzi mu o historiografię proponowaną przez Ran-kego. Lektura Kapitału… od razu pokazuje, że historia ani nie musi konkurować z literaturą o piękno, choć z literatury potrafi sporo

ko-219 Zob. F. Ankersmit: Narracja, reprezentacja, doświadczenie. Studia z teorii

ko-219 Zob. F. Ankersmit: Narracja, reprezentacja, doświadczenie. Studia z teorii