• Nie Znaleziono Wyników

Hilary Frconi

SZTUKA PISANIA

Tych, k tórzy czują w sobie pisarski zew, z reg uły nie trzeba zachęcać do pracy, za­

m ienianej szybko w zabawę. Istnieje je d ­ nak grupka m łodych ludzi, którzy o pisaniu marzą, ale nie wiedzą, ja k się do te g o zabrać bądź też pew niej by się czuli, gd yb y m ogli skorzystać ze w skazówek bardziej d ośw iad­

czonych ludzi. Dopóki szkoły nie w p ro w a ­ słych, zainteresowanych tw o rze n ie m litera­

tu ry czwartej.

Chlapanie atram entem budzi zaufanie, m im o że nie przyp om in a strukturalistycz- nych w duchu prze w o d n ikó w , które krok po kroku i p u n k t po punkcie o b ja śniłyby ca­

ły proces pisania. To książka dw óch pisarek, Anne Mazer i Ellen Potter, które przerzuca­

ją się fe lie to n o w y m i tekstam i o tw orze niu książek i prześcigają w p o d p o w ie d z ia c h dla m łodych odbiorców . Same siebie pytają o to, ja k zacząć pisanie i co pisać (to zwykle zm ora początkujących, którzy boją się uru­

chom ić wyobraźnię). Pozwalają na po pełnia­

nie błędów, w yśm iew anie pierwszych wersji tekstu. Proponują tw orze nie kom postu m y­

ślowego, któ ry stać się może pożyw ką dla fabuły. M ów ią, ja k b u dow ać postacie i skąd czerpać pom ysły, ja k podążać za akcją i ja k znaleźć o d p o w ie d n ie g o narratora, ja k o b u ­ dzić ciekawość czyte ln ikó w i w jakiej scene­

rii bohaterów umieścić. Uczą budowania na­

pięcia i dobierania trafne go ty tu łu . Bywa, że stają się bardziej restrykcyjne, na przykład

przy zasadach tw orzenia dia lo g ó w - a to za­

ledw ie fra g m e n t tom u.

Oczywiście au torki nie p ró bu ją naw et podać g o to w e g o przepisu na powieść, w ła ­ ściw ie po zw a lają na w szystko, ty le ty lk o że porządkują schem aty książek i wskazu­

ją, na co trzeba zw ró cić uwagę. Podrzuca­

ją garść pom ysłów , wyznaczając je d n o c z e ­ śnie kierunki, w ja kich p o w in n i podążać p i­

szący - i chociaż część o d b io rc ó w chciałaby

zapew ne otrzym ać szablon do w y p e łn ie ­ nia, p o d p o w ie d zi z Chlapania atram entem okażą się bardzo przydatne, zwłaszcza że zostały w praktyce przetestow ane i niosą w sobie m im o lekkiej fo rm y całe m nóstw o istotnych treści.

A nne Mazer i Ellen Potter chętnie przy­

taczają przykłady na dow ód słuszności sw o­

ich tez. D oprow adzają do tego, że fra g m e n ­ ty w ym yślanych przez nie aka p itó w nieist­

niejących historii wciągają o d b io rc ó w i una­

oczniają im siłę o d d z ia ły w a n ia lite ra tu ry.

Tym samym au torki zyskują na w ia ry g o d ­ ności i m ogą rzeczyw iście zostać uznane za specjalistki.

Książka nie w yćw iczy kreatyw ności (od teg o są na rynku inne publikacje), ale wskaże drogę wszystkim zainteresowanym tw o rz e ­ niem tekstów. Nie w ykreuje pisarza z każde­

go czytelnika, ale sprawdzi się jako podręcz­

ny zestaw porad uchw yconych krótko, lek­

ko i z hum orem . Pozwoli m ło d ym ad ep to m sztuki pisania na zyskanie śmiałości w pra­

cy. Przy okazji je s t zw yczajnie ciekawą lek­

turą, naw et g d y ktoś nie ma o c h o ty spraw­

dzać swoich sił ja ko autor.

A. Mazer, E. Potter, Chlapanie atramentem. Po­

radnik dla młodych pisarzy, Bukowy Las, Wrocław 2011.

M agdalena Kulus

o DOMACH ANi Z ZiELONEGO W ZGÓRZA

Kiedy byłam małą dziewczynką, wyzna­

łam m am ie, że chciałabym być Anią Shirley.

„Chciałabyś być sierotą?" - zapytała zdziwiona.

„N ie" - zrefle kto w a łam się. - „A le chciała­

bym mieszkać na Zielonym W zgórzu". W iele d zie w c z y n e k - m niejszych i w iększych - m iało p o dobne marzenie. Bo Zielone W zgó­

rze kojarzy się z arkadią - miejscem , które wiosną olśniewa swym blaskiem, latem ma­

mi zapacham i i barw am i, jesienią je s t przy­

tu ln ą kryjów ką, a zim ą schronieniem , które daje cie pło i em anuje serdecznością.

O lim pia G ogolin w swojej książce „A nia z Zielonego W zgórza" w p oszukiw aniu d o ­ m u udow adnia, że wszystkie dom y, w k tó ­ rych mieszkała rudow łosa bohaterka, takie

właśnie się staw ały - jasne, o tw a rte dla in ­ nych, prze pe łnion e p o z y ty w n y m i em ocja­

mi. A utorka opisuje te miejsca, w których Ania spędzała poszczególne etapy sw oje­

go życia, ale też te, które swoją o s o b o w o ­ ścią zm ieniała, chociaż nie była ich p e łn o ­ prawną gospodynią.

Pierwszym, praw dziw ym , niejako prze­

znaczonym (jak podkreśla autorka p u b lik a ­ cji) dom em Ani Shirley było wspom niane ju ż Zielone W zgórze. To w nim znalazła swoje miejsce - facjatkę, azyl, w k tó ry m dorasta­

ła, zm ieniała się i dojrzewała do kolejnych, życiowych ról. Zielone W zgórze było też d o ­ m em , w którym odnalazła miłość, akcepta­

cję i ciepło. Jej op ie kuno w ie - Maryla i M a­

teusz - tw orzą c je j p ra w d ziw y dom , dali je j poczucie bezpieczeństwa i szansę na pra­

w id ło w y rozwój. D latego też Zielone W zgó­

rze na zawsze pozostało w je j sercu, c ho­

ciaż później - ja ko matka i żona - tw o rz y ­ ła własne domy.

O lim pia G ogolin szczegółow o o p is u ­ je, ja k w yg lą d a ły kolejne miejsca zamiesz­

kania pani Blythe - W ym arzony Dom i Z ło ­ ty Brzeg. W pierw szym Ania zadebiutow ała w w ielu rolach - jako żona, m atka, go sp o ­ dy n i. D rugi stał się je j gn ia zd e m ro d z in ­ nym, pe łn ym dzieci i gw aru. To w ty m d o ­ mu bohaterka przeżyła też najtrudniejsze dośw iadczenia zw iązane z w o jn ą i utratą ukochanego syna.

W p u b lik a c ji p rz e d s ta w io n o rów nież dom y, które Ania tw o rzyła dla innych. Cha­

rakter bohaterki przekładał się na atm osferę miejsc, w których przebyw ała. O lim pia Go­

g o lin podkreśla, że Ania była dla swoich b li­

skich oraz przyjaciół „prom yczkiem " i w yraź­

nie w yodrębnia sym bolikę solarną, która t o ­ warzyszyła bohaterce. Żyjąca w spom nienia­

mi, zapom niana Chatka Ech i je j właścicielka

Lawenda Lewis zm ieniają się pod w p ły w e m rudow łosej dziewczyny i je j przyjaciółki Dia­

ny, które wniosły do samotnego, wypełnione­

go tylko m arzeniam i życia pustelnicy orzeź­

wiającą radość zewnętrznego świata1. W p ro ­ w adzają gw ar, w ita ln o ś ć , d yn am izm oraz zmiany. Ania miała rów nież w p ły w na d o ­ my, w których mieszkała ty lk o czasowo - podczas s tu d ió w (Ustronie Patty) i podczas p o b y tu w Sum m erside (Szumiące Topole), gdzie pracowała ja ko nauczycielka.

A nia z Zielonego Wzgórza oraz k o le j­

ne części cyklu często postrzegane są ty lk o i w yłącznie jako powieści dla dziewcząt. D o­

tychczas n ik t nie od w a żył się odczytać ich ja ko powieści o poszukiw aniu dom u i sw o­

je g o miejsca na ziem i. A przecież te g o ty p u u tw o ry niosą z sobą w iele głęb okich treści, które dalekie są od bezrefleksyjnej, prostej fabuły. O lim pia G ogolin nie ty lk o pochyliła się nad książkami Lucy Maud M o n tg o m e ­

ry ja k nad po w a żnym i te ksta m i lite ra c k i­

m i, ale też skrupulatnie zbadała ich s ym bo­

likę, zwłaszcza sym bolikę związaną z posz­

czególnym i miejscam i, w których mieszka­

ła Ania Shirley, a następnie Ania Blythe. Nie pom inęła naw et dom ku, w którym bohater­

ka przyszła na świat.

Publikacja zawiera też inform acje d o ty ­ czące Lucy Maud M o n tg o m e ry i św iatow ej popularności cyklu o Ani. Jej d o d a tk o w y m a tu te m je s t bogata b ib lio g ra fia . Na u w a ­ gę zasługują tabele, w których zestaw iono tele w izyjne , radiow e i teatralne adaptacje u tw o ró w o m ieszkance Z ie lo n e g o W zg ó ­ rza. Na pew no pozycja ta zainteresuje ba­

daczy lite ratury, któ rzy zajm ują się m o ty ­ w em bezdom ności w lite raturze dla m ło ­ dego odbiorcy.

C ie k a w o s tk ą je s t, że p ie r w o tn ie ta książka była pracą m agisterską napisaną pod opieką prom otorską prof. Krystyny He- skiej-Kwaśniewicz na Uniwersytecie Śląskim.

Nieczęsto się zdarza, by praca naukowa te ­ go ty p u trafiała do druku - ty m większe sło­

wa uznania dla autorki.

Coraz częściej na rynku w yd aw n iczym pojaw iają się publikacje o charakterze na­

ukow ym , które m ogą zainteresować szersze g ro no czytelników. Taka w łaśnie je s t książka O lim p ii G ogolin, po którą z przyjem nością sięgną zarów no naukowcy, ja k i liczni w ie l­

biciele debiutan ckiej powieści Lucy Maud M ontgom ery.

O. Gogolin, „Ania z Zielonego Wzgórza" w poszu­

kiwaniu domu, Wydawnictwo Organon, Zielona Góra 2011.

1 L. M. Montgomery, Ania z Avonlea, Warsza­

wa 1992, s. 158.

Jan Kwaśniewicz

0 ŚWIECIE OGLĄDANYM PRZEZ PSIĄ, BISZKOPTOWĄ ŁAPĘ

Blondyn i blondyna - pod ty m en igm a­

tycznym ty tu łe m można by spodziewać się powieści m łodzieżow ej, książki p rz y g o d o ­ w ej, może rom ansu. Zapew ne, g d y b y nie okładka, c zyte ln ik pom yślałby, że b o ha te­

rami książki są zw ykli m ło dzie ludzie. Tym ­ czasem na okład ce w id z im y s y m p a ty c z ­ ną dziewczynę na wózku in w alid zkim wraz z pięknym psem rasy go ld en retriever.

To w ła ś n ie d o nich o d n o s i się t y t u ł pierwszej książki M agdaleny Kulus (znanej czyteln iko m „G uliw era" z recenzji czy a rty ­ ku łó w na te m a t A ni z Zielonego Wzgórza).

Książki o niezw ykłej przyjaźni; w yjątkow e j, bo pisanej na cztery łapy. Łączącej w iele n o ­ wości. Ale po kolei - publikacja w p isuje się w n o w y trend , k tó ry na polskim rynku p o ­ ja w ił się w 2002 roku. W te dy to ukazał się Świat według blondynki, pierw szy in te rn e to ­ w y blog w ydany w form ie książkowej, napi­

sany przez internautkę posługującą się nic­

kiem „Aali". Od tam tej pory w yd an o ju ż spo­

ro b lo g ó w autorskich i tem atycznych. Jed­

nak niew iele je s t ta k w yją tko w ych ja k ten M agdaleny Kulus, której osoba je s t warta przybliżenia.

28-letnia tyszanka choruje na rdzenio­

w y zanik mięśni W erdniga-H offm ana. Cho­

roba ta je s t nieuleczalna i nieustannie p o ­ stępująca. Jest absolw entką filo lo g ii polskiej na U niw ersytecie Śląskim, a obecnie dok­

to ra n tką w Instytucie Bibliotekoznaw stw a 1 Inform acji Naukowej UŚ. Jednocześnie pra­

cuje w dziale pro m ocji Urzędu Miasta w Ty­

chach. Nie sposób zliczyć in icja tyw , w które je s t zaangażowana, w ym ienić w a rto choćby Stowarzyszenie „Sm ak Życia". Powyższych

zajęć w y s ta rc z y ło b y dla k ilk u z d ro w y c h osób. Co zresztą zmusza do refleksji - świa­

dom ość własnych ograniczeń paradoksalnie je s t kapitalną m otyw acją do w zm ożonej ak­

tyw ności. Świadom ość szybko um ykające­

go czasu sprawia, że każdą chw ilę chce się w ykorzystać ja k najow ocniej.

Każdy z nas odczuwa potrzebę p o dzie­

lenia się ty m , co przeżywa. Szczególnie, gdy je s t to coś w yjątkow ego i niepowtarzalnego.

Dla pani M agdy ty m właśnie stała się przyjaźń z psem asystentem , Igorem . To je m u pier­

w o tn ie m iał być b log poświęcony. A u to r­

ka szybko je d n a k przekonała się, że nie da się pisać o A jgim , nie pisząc o sobie. Wszak nie byłob y go, g d yb y nie je j choroba. Nie m ożna by się rozpisyw ać o je g o u m ie ję t­

nościach, g d y b y nie konieczność ich w y ­ korzystyw ania. W pisy na blog u są w ięc ich w sp óln ą historią. Pełną hum oru, ale i dra­

m atyzm u. Zapiski nie są odzw ierciedleniem każdego dnia. Jest to w y b ó r n a jis to tn ie j­

szych wydarzeń. Autorka um ieję tnie op isu­

je świat, w k tó ry m się porusza. Tak w ięc p o ­ znajem y dom rodzinny, d o m o w n ikó w , u ko­

chaną rodzinną Ruinkę (dom ek letniskowy) oraz uniw ersytet. Całość je s t bardzo o p ty ­ m istyczna - tru d n o w tekście znaleźć choć cień narzekania na chorobę. Każdy odcień sm utku je s t neutralizow any, najczęściej p o ­ przez hum orystyczne nazewnictwo. Stąd za­

miast użalania się nad złym stanem zdrowia spotykam y Panią A nem ię, Pana Stana Pod­

g o rączko w eg o czy Pana Z ły Hum or, a ta ­ kich nieproszonych gości ła tw o pożegnać.

W trudn ych m om entach pom agają też sło­

wa Jana K ochanowskiego - Nie porzucaj n a ­ dzieje, Jakoś się kolwiek dzieje: Bo nie ju ż słoń - ce ostatnie zachodzi, A po złej chw ili piękny dzień przychodzi.

M agda Kulus urzeka nie ty lk o po godą ducha. W swoim blo g u używa słów kluczy, które pozwalają skrócić dystans pom iędzy

nadawcą a odbiorcą. Te słowa to „elektryk",

„Ruinka", „niuchacz". Słowa, które pozw ala­

ją na przyjaźń z czyteln ikie m i sw oisty so­

jusz. Znając je , ła tw ie j id e n ty fik o w a ć się z piszącym . Ł a tw ie j też zro z u m ie ć p rz e ­ szkody, o ja kich Autorka pisze. Porusza b o ­ w ie m w ie le p ro b le m ó w , k tó re na p o tyka na swojej drodze osoba niepełnospraw na.

N ajistotniejszy to konieczność pisania nie­

zliczonej ilości pism z prośbą o zgodę na uczestniczenie w życiu pu blicznym osoby z psem asystentem . Ciekawym przykładem je s t Kościół. M im o zaangażowania w życie lokalnej parafii, Autorka nie otrzym ała z go­

dy na uczestniczenie we mszy świętej wraz

MAGDALENA KULUS

Blondyn