• Nie Znaleziono Wyników

Teoria umowy konstytucyjnej

Już w pierwszej z dziewięciu przygotowanych przez Jeff ersona rezolucji zosta-ła sformułowana kluczowa dla doktryny praw stanowych teoria umowy kon-stytucyjnej. Czytamy w niej bowiem, że „poszczególne stany tworzące S[tany]

Z[jednoczone] Ameryki (U.S. of America) nie są zjednoczone na zasadzie nie-ograniczonego podporządkowania ogólnemu rządowi (general government); lecz że umową (by the compact) pod nazwą Konstytucji dla S[tanów] Z[jednoczonych]

i poprawek do niej, utworzyły one ogólny rząd dla szczególnych celów, delegując temu rządowi pewne określone uprawnienia (powers), zachowując, każdy stan dla siebie, pozostałość praw do samodzielnego rządzenia się (to their own self--government); […] że do tej umowy każdy stan przystąpił jako stan, i jest [jego] in-tegralną stroną, jego współstany (co-states) tworzą, same w sobie, druga stronę”21. Już z tego stwierdzenia wynika jednoznacznie, że konstytucja federalna jest tu po-strzegana jako umowa, która została zawarta pomiędzy stanami, będącymi w tej sytuacji jedynymi – każdy stan z osobna – stronami owego porozumienia. Sta-nowisko takie zostaje doprecyzowane w dalszej części tekstu, w rezolucji ósmej, w której mowa jest o tym, że „wyłącznie” stany „są stronami umowy”. Oznacza to, że Kongres nie stanowi jednej ze stron konstytucyjnego paktu, lecz, że jest „zale-dwie [jego] tworem”22.

Uznanie konstytucji federalnej za umowę zawartą przez stany było bez wąt-pienia kluczowym założeniem, na którym opierała się doktryna praw stanowych.

Jego konsekwencją było bowiem zasadnicze zredukowanie roli władz federalnych w systemie politycznym republiki. W świetle takiego postrzegania Konstytucji nie tylko nie mogły one mieć zwierzchniego charakteru wobec stanów tworzących części składowe federacji, ale nie stanowiły nawet ich równorzędnego partnera.

Jeśli Kongres, a wobec tego i pozostałe organy władzy federalnej powołane zostały do życia z woli stanów jako pierwotnych wobec federacji wspólnot politycznych, do wypełniania precyzyjnie określonych zadań, to ich rola jest ściśle ograniczo-na. Co więcej, nie będąc stronami konstytucyjnej umowy, ale tylko jej „tworem”

władze federalne nie są uprawnione do pełnienia funkcji kontrolnej w zakresie poszanowania jej postanowień dotyczących zakresu władzy przekazanej im przez stany. Jedynie one, jako strony umowy, są bowiem pod tym względem właściwe.

W kontekście konstytucyjnym słowo „stan” (state) mogło oznaczać jedynie zbiorowego suwerena stanów jako odrębnych i pierwotnych wobec federacji wspólnot politycznych. To, iż Jeff erson – podobnie zresztą jak i Madison, który w Rezolucjach Virginii również przekonywał, że Konstytucja jest „umową, której

21 Th e Kentucky Resolutions. Jeff erson’s Fair Copy [w:] PTJ, vol. 30, s. 543–544.

22 Ibidem, s. 547.

stronami są stany”23 – nie zdefi niował tego pojęcia, nie świadczy jednak o tym, że dostrzegał w nim jakąkolwiek dwuznaczność, ale raczej, że ze względu na oczy-wistość takiego właśnie odniesienia nie uważał za konieczne określanie jego pre-cyzyjnego znaczenia. Wskazują na to uwagi Madisona zamieszczone w Rapor-cie o Rezolucjach Virginii (Report on the [Virginia] Resolutions), który stanowił odpowiedź legislatury tego stanu na negatywną reakcję pozostałych stanów na uchwalenie Rezolucji Kentucky i Virginii24. Przyznając, że w różnym kontekście słowo „stan” może być rozmaicie rozumiane – „czasem oznacza ono odrębne czę-ści terytorium zajmowane przez polityczne społecznoczę-ści; czasem określone rządy ustanowione przez te społeczności”, a niekiedy „te społeczności zorganizowane [w formie] tych określonych rządów” – to oznacza ono również „lud tworzący te polityczne społeczności w ich najwyższej suwerennej zdolności”. W odniesieniu do konstytucji federalnej to ostatnie znaczenie jest w oczywisty sposób właściwe.

Jest tak, „ponieważ w tym znaczeniu Konstytucja została przekazana «stanom»;

w tym znaczeniu «stany» ją ratyfi kowały; i w tym znaczeniu pojęcia «stany» są one w rezultacie stronami umowy, z której wynikają uprawnienia (powers) rządu federalnego”25.

Mimo iż Jeff erson sam nie wypowiedział się w tej nader istotnej kwestii, moż-na przyjąć bez większego ryzyka, że podzielał poglądy Madisomoż-na odnośnie do precyzyjnej defi nicji stanu jako strony umowy konstytucyjnej, a przynajmniej nie wnosił w tym zakresie istotnych zastrzeżeń. Świadczyć o tym może jego afi rmacja Raportu o Rezolucjach Virginii26. Wskazanie przez Madisona ludów poszczegól-nych stanów „w ich najwyższej suwerennej zdolności” jako stron umowy kon-stytucyjnej miało zasadnicze znaczenie o tyle, o ile przesądzało o jej charakterze.

Madison miał tego pełną świadomość już w trakcie obrad konwencji konstytucyj-nej, podczas której argumentował na rzecz przekazania projektu do ratyfi kacji nie stanowym legislaturom, ale konwencjom, uzasadniając to w ten sposób, że jeśliby to legislatury dokonywały jej zatwierdzenia, wówczas Konstytucja mogłaby być postrzegana zaledwie jako „traktat” pomiędzy „rządami niepodległych państw”.

Konstytucja, w przeciwieństwie do „ligi lub traktatu”, była legitymowana

bezpo-23 Resolutions of 1798 [w:] WJM, vol. 6, s. 326.

24 Obie rezolucje zostały rozesłane do pozostałych stanów. Tego rodzaju postępowanie było charakterystycznym sposobem współdziałania amerykańskich kolonii przed ogłoszeniem niepod-ległości. Żadna z legislatur stanowych nie ustosunkowała się do nich pozytywnie. Legislatury dzie-więciu stanów położonych na północ od Potomaku potępiło rezolucje w pisemnych odpowiedziach.

Cztery stany południowe w ogóle odpowiedzi nie udzieliły. W.J. Watkins Jr., Reclaiming the Ameri-can Revolution. Th e Kentucky and Virginia Resolutions and Th eir Legacy, Palgrave Macmillan, New York 2008, s. 75.

25 Report on the [Virginia] Resolutions [w:] WJM, vol. 6, s. 348.

26 Zob. Th omas Jeff erson to James Monroe, February 6, 1800 [w:] PTJ, vol. 31, s. 362 oraz Th omas Jeff erson to James Monroe, March 26, 1800 [w:] PTJ, vol. 31, s. 461. Zob. też: A. Koch, Jef-ferson and Madison – Th e Great Collaboration, Alfred A. Knopf, New York 1950, s. 204–205.

średnio przez lud, a nie przez legislatury części składowych Unii. Była więc za-sadnicza różnica pomiędzy układami traktatowymi a „unią ludu na podstawie konstytucji” (union of the people under one Constitution)27.

Powierzenie decyzji odnośnie do ratyfi kacji Konstytucji odrębnym konwen-cjom zwoływanym specjalnie w tym celu w każdym z państw członkowskich konfederacji prowadzić miało do tego, że źródłem władzy suwerennej w nowo powołanej federalnej republice będą ludy poszczególnych państw (stanów); że su-werenność pozostanie ich atrybutem po powołaniu do życia federacji oraz że nie zostanie ona przekazana ani rządom stanowym, ani rządowi federalnemu. Proce-dura ratyfi kacyjna przesądzała zatem o tym, że konstytucja federalna stawała się nowym, nieznanym wcześniej w fi lozofi i politycznej rodzajem umowy społecznej.

Nie była odpowiednikiem kontraktu, o którym pisał Locke, ponieważ opisywana przezeń umowa „zawierana była pomiędzy ludem, z jednej strony, a księciem, suwerenem, lub rządzącymi, z drugiej. Nie była to też umowa zawierana pomię-dzy samymi ludźmi […] Zamiast tego, była to umowa pomiępomię-dzy społecznościami politycznymi”, które powstały po ogłoszeniu przez kolonie niepodległości. Zgod-nie z doktryną Locke’a, wspólnoty polityczne mogły zmieniać formy rządu, ale same nigdy nie ulegały rozwiązaniu28, chyba że w wyniku zewnętrznego podboju, który prowadzi zarówno do „rozwiązania rządu” (dissolution of the government), jak i „rozwiązania społeczności” (dissolution of the society)29. Tak w każdym razie istotę konstytucji federalnej jako umowy zawartej pomiędzy stanami postrzegali republikanie.

Defi niowanie Konstytucji w takich kategoriach, to znaczy jako umowy za-wartej pomiędzy odrębnymi, ukształtowanymi wspólnotami politycznymi, miało zasadnicze znaczenie dla określenia charakteru rządu federalnego i jego relacji wobec obywateli. Wypracowany podczas obrad konwencji fi ladelfi jskiej model państwowości stanowił zasadnicze novum wobec znanych wówczas form orga-nizacji ustroju. Specyfi ka państwa federalnego polegała bowiem na tym, że oby-watele należeli równocześnie do dwóch wspólnot politycznych: jednej wspólnoty ogólnej, łączącej ich wszystkich, oraz licznych wspólnot partykularnych, pier-wotnych, jakimi stawały się w tych warunkach stany. Te wspólnoty miały istotny udział w kreowaniu rządu federalnego. Legislatury stanowe wybierały członków Senatu. Decydowały również o sposobie powoływania prezydenckich elektorów, a początkowo nawet same w większości dokonywały ich wyboru. Równocześnie jednak jedna z izb Kongresu była legitymowana bezpośrednio przez obywateli, bez jakiegokolwiek pośrednictwa instytucji stanowych, tworząc w ten sposób więź

27 Notes…, op.cit., s. 352–353.

28 F. McDonald, Novus Ordo Seclorum. Th e Intellectual Origins of the Constitution, University Press of Kansas, Lawrence 1985, s. 180–181.

29 J. Locke, Th e Second Treatise of Government and A Letter Concerning Toleration, Dover Pub-lications Inc., Mineola 2002 [1690], s. 96.

pomiędzy rządzącymi a rządzonymi w ramach tej większej, ogólnej wspólnoty.

Więź ta stawała się silniejsza wraz z wprowadzaniem przez coraz więcej legislatur powszechnych, bezpośrednich wyborów prezydenckich elektorów. Jaki charakter mogły mieć zatem relacje pomiędzy rządzącymi a rządzonymi w takiej strukturze instytucjonalnej? Z jednej strony, obywatele byli poddani bezpośrednio władzy rządu federalnego, co oznaczało istnienie pomiędzy nimi stosunków charakte-rystycznych dla relacji rządzących z rządzonymi. Rządy stanowe ani nie były ich reprezentantami wobec władz kontynentalnych, jak miało to miejsce w konfede-racjach, ani niezbędnymi pośrednikami pomiędzy nimi. Z drugiej strony, rząd federalny powstał w rezultacie umowy zawartej pomiędzy odrębnymi wspólno-tami politycznymi, a więc inaczej aniżeli rządy stanowe tworzone po ogłoszeniu niepodległości. W rezultacie istniejący w nich wzorzec relacji pomiędzy rządem a jednostkami tworzącymi suwerenny lud nie mógł być – zgodnie z teorią umo-wy konstytucyjnej – po prostu przeniesiony na płaszczyznę stosunków pomiędzy rządem federalnym a obywatelami Stanów Zjednoczonych.

W wymiarze teorii politycznej rewolucja amerykańska opierała się na liberal-nej teorii umowy społeczliberal-nej Locke’a, pozwalającej rządzonym wypowiedzieć po-słuszeństwo wobec rządzących niewywiązujących się ze zobowiązań wobec nich, naruszających zawarty między nimi kontrakt społeczny konstytuujący wspólnotę polityczną. Wpływ pism angielskiego fi lozofa na sposób myślenia amerykańskich rewolucjonistów i argumentację, jaką się posługiwali, jest powszechnie uzna-wany, nawet jeśli w ostatnich kilkudziesięciu latach „liberalny paradygmat” stał się przedmiotem kontestacji ze strony badaczy wskazujących raczej na klasycz-ny republikanizm jako główne źródło inspiracji myśli politycznej Ojców Zało-życieli. O wpływie Locke’a, przynajmniej w zakresie prawa do rebelii przeciwko władcom, dostatecznie przekonuje jednak prosty zabieg polegający na zestawie-niu Deklaracji Niepodległości z odpowiednimi fragmentami Drugiego traktatu o rządzie (Second Treatise of Government). O ile jednak argumenty zaczerpnięte z Locke’a mogły uzasadniać zerwanie więzów istniejących pomiędzy koloniami a Koroną, ponieważ każda z nich podlegała jej z osobna, co oznaczało, że kontrakt społeczny został zawarty oddzielnie pomiędzy społecznościami każdej kolonii a Królem, któremu – zgodnie z historyczną interpretacją Amerykanów – dobro-wolnie się one poddały, o tyle w przypadku amerykańskiej republiki federalnej powołanej do życia w 1787 roku sprawa nie przedstawiała się już tak jednoznacz-nie. Koloniści mogli argumentować, że po „rozwiązaniu rządu”, które nastąpiło ze względu na złamanie przez Króla ich zaufania, uzyskali oni swobodę ustanowie-nia nowego rządu, tak aby zapewnić sobie bezpieczeństwo i powodzenie. Sytua-cja, jaka powstała w Ameryce po wybuchu wojny o niepodległość, odpowiadała temu, o czym pisał w tym kontekście Locke30. Tyle tylko, że w 1787 roku było już

30 Zob. ibidem, s. 99 i n.

inaczej. Nie nastąpiło wówczas żadne „rozwiązanie rządu”, bowiem wobec obywa-teli Kongres Kontynentalny nie był w ogóle rządem.

Postrzeganie konstytucji federalnej w kategoriach umowy zawartej pomiędzy stanami było w okresie wczesnej republiki niemal powszechne, nawet jeśli poję-cie umowy nie było w tym kontekśpoję-cie całkiem jednoznaczne31. W każdym razie Rezolucje Kentucky i Virginii nie forsowały całkowicie oryginalnej i nowatorskiej doktryny, której najważniejsze założenia nie byłyby znane już wcześniej32. Jak już wspomniano, jeszcze w okresie konfederacji Jeff erson pojęcia „konstytucja”

i „umowa” traktował jako synonimy. Podstawa normatywna związku była przez niego nazywana zamiennie zarówno konstytucją, jak i umową. Ten sposób myśle-nia automatycznie został przeniesiony do nowych uwarunkowań, jakie powstały w związku z wejściem w życie projektu opracowanego przez konwencję fi ladelfi j-ską, nazywanego przecież przez samego Jeff ersona „nową konstytucją”33.

Dla Jeff ersona uzasadnienia teorii umowy konstytucyjnej dostarczała prze-de wszystkim geneza powstania feprze-deracji. Została ona bowiem powołana przez

31 Problem polegał na tym, że słowo compact było zarówno synonimem słów takich jak kontrakt (contract), które kojarzono z kontraktem społecznym stanowiącym podstawę organizacji władzy we wszelkich ludzkich wspólnotach, jak i traktat (treaty), które określało porozumienia zawierane po-między odrębnymi narodami. Charakterystyczne pod tym względem są uwagi St. George’a Tuckera, który określał Konstytucję zarówno jako „federalną umowę”, jak i „do pewnego stopnia umowę społeczną”. Była ona umową federalną, na podstawie której „poszczególne suwerenne i niepodległe państwa mogą się zjednoczyć wieczną konfederacją, każdy z nich nie przestając być zupełnym pań-stwem”. Wspólnie tworzą one „federalną republikę”. W tym zakresie Tucker powoływał się na prace Emericha de Vattela traktujące o konfederacjach. Dla Tuckera bowiem Konstytucja z 1787 roku

„była nie tyle czymś absolutnie nowym”, ile stanowiła „rozszerzenie zasad zawartych w artykułach konfederacji”. Dostrzegając jednak, że ustanawiała ona bezpośrednie stosunki pomiędzy władzami federalnymi a obywatelami, nazywał ją właśnie „do pewnego stopnia umową społeczną”, kojarząc z „oryginalnym kontraktem społecznym”. Równocześnie wątpił jednak w zasadność takiego roz-wiązania, wskazując, że „kontrakt tego rodzaju istniał już w rzeczywistości w widocznej postaci, pomiędzy obywatelami każdego stanu, z osobna, w ich poszczególnych konstytucjach; może się więc przeto zdawać czymś nadzwyczajnym, że tworząc federalną republikę, uznano za konieczne rozciąg-nięcie jej oddziaływania na jednostki, tak jak na państwa, tworzące konfederację”. Według Tuckera konstytucja federalna nie mogła zastąpić oryginalnych kontraktów społecznych zawiązanych przez obywateli poszczególnych kolonii po ogłoszeniu przez nie niepodległości. Zauważmy, że taki właś-nie był sens argumentacji zwolenników teorii narodowej. Nie dostrzegając subtelności stanowiska Madisona i, co wielce prawdopodobne, również i Jeff ersona, jedyne co mógł zrobić, aby wyjaśnić tę zawiłość Konstytucji, było przytoczenie in extenso uwag tego pierwszego pomieszczonych w 39.

eseju Federalisty. Zob. St.G. Tucker, View of the Constitution of the United States, Liberty Fund, In-dianapolis 1999 [1803], s. 92–100.

32 Nie do utrzymania jest więc pogląd, jakoby rezolucje „Stworzyły wówczas zasadę – określaną następnie doktryną suwerenności stanowej, która uznaje Konstytucję amerykańską za porozumie-nie (compact), do którego każdy stan przystąpił dobrowolporozumie-nie (each state acceded as a state)”. J.A.

Daszyńska, Stany wobec polityki rządu federalnego Stanów Zjednoczonych Ameryki lat 1798–1830, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2004, s. 73.

33 „Jak ci się podoba nasza nowa Konstytucja?”, pytał wszak Adamsa w liście z 13 listopada 1787 roku. Th omas Jeff erson to John Adams, November 13, 1787, op.cit., s. 212.

niepodległe amerykańskie państwa. „Zawiązały one umowę (która nazywana jest Konstytucją Stanów Zjednoczonych Ameryki), poprzez którą zgodziły się one zjednoczyć” w ograniczonym zakresie, obejmującym wzajemne stosunki między nimi samymi i z obcymi państwami oraz inne „szczegółowo określone kwestie”.

Przed owym zjednoczeniem były one jednak, każde z osobna, „wolnymi i niepod-ległymi państwami, i jako takie, uprawnionymi do utworzenia rządów, każde dla siebie, w takiej formie, jaką uznają za najlepszą”34. W tej sytuacji Unia była wtórna wobec stanów istniejących wcześniej jako wolne i niepodległe państwa, z których woli powołana została do życia. Założenie o pierwotnym charakterze stanów wo-bec Unii było zasadniczym elementem teorii umowy konstytucyjnej. Dlatego tak istotne dla jej zwolenników było odwoływanie się do argumentów historycznych.

Z tego samego powodu ci, którzy ją zwalczali, próbowali dowodzić, że Unia po-wstała wraz z ogłoszeniem przez kolonie niepodległości, w związku z czym istnia-ła ona tak długo jak stany, które nigdy nie były niepodległymi państwami.

Sam Jeff erson nie powoływał się na Deklarację Niepodległości, której sformu-łowania niedwuznacznie przecież wskazują, że ogłaszała ona niepodległość każdej z trzynastu amerykańskich kolonii z osobna. „Zjednoczone kolonie” miały wszak stać się dzięki niej „wolnymi i niepodległymi państwami” (free and independent states), zdolnymi do czynienia wszystkiego, co przynależy wolnym i niepodle-głym państwom. Egzegezę jej słów w kontekście analizy charakteru Unii przepro-wadzali jednak inni, między innymi John Taylor. Dowodził on, że interpretacja słów Deklaracji mówiących o „wolnych i niepodległych państwach” wskazująca, że odnoszą się do skonsolidowanej republiki, nie tylko występuje przeciwko za-sadom gramatyki, ale stoi również w sprzeczności z wydarzeniami historyczny-mi. Jeśliby bowiem rezultatem zadeklarowania niepodległości była „konsolidacja państw (stanów)” (consolidation of the states), wówczas powołanie do życia ich konfederacji stawałoby się całkowicie zbędne i nie mogłoby zostać w przekonu-jący sposób wytłumaczone. Gdyby to owa „konsolidacja stanów” była podmio-tem upoważnionym do czynienia „wszystkiego […] co są w prawie czynić wolne i niepodległe państwa”, wówczas – jak pisze Taylor – „nie istniałby najmniejszy powód delegowania władzy Kongresowi federalnemu”. W takiej sytuacji Deklara-cja pozbawiałaby bowiem kolonie „prawa stworzenia i poprawiania ich własnych konstytucji i ich własnych praw; i spowodowałaby przekształcenie wykonywania jakiejkolwiek władzy suwerennej przez stany (państwa), po uchwaleniu deklaracji niepodległości, w uzurpację”. Ponieważ jednak ówczesne rozumienie Deklaracji było całkowicie obce „idei, że wyposażyła ona konsolidację stanów [tzn. Unię – przyp. T.W.]) w jakąkolwiek suwerenną władzę […] konieczne stało się powoła-nie do życia konfederacji”. Taylor przypominał rówpowoła-nież, że Artykuły Konfederacji

34 Draft Declaration and Protest of the Commonwealth of Virginia, on the Principle of the Consti-tution of the United States of America, and on the Violations of them [w:] TJW, s. 482.

posługiwały się tym samym językiem co Deklaracja Niepodległości, zapewnia-jąc każdemu państwu członkowskiemu zachowanie suwerenności35. Dodajmy, że sformułowanie to byłoby nie tylko całkowicie zbędne, ale również w oczywisty sposób absurdalne, gdyby przed zawiązaniem konfederacji jej członkowie owej suwerenności nie posiadali. Trudno wszak o gwarancję zachowania czegoś, czego się nigdy nie miało.

Odwołanie się do okresu kolonialnego i rewolucyjnego wskazujące na ewolu-cję wzajemnych relacji pomiędzy stanami od pełnej niepodległości po utworzenie w 1787 roku unii federalnej nie było jedynym argumentem, jakim posługiwano się dla uzasadnienia twierdzenia, że konstytucja federalna jest umową zawartą przez stany. Dla Madisona oraz wielu późniejszych orędowników teorii umowy konstytucyjnej argumentem przesądzającym o charakterze Konstytucji jako umo-wy zawartej między amerykańskimi państwami (stanami) – a przez to i o na-turze Unii – była procedura ratyfi kacyjna przyjęta przez konwencję fi ladelfi jską.

„Zgoda” na przyjęcie dokumentu została bowiem wyrażona odrębnie przez ludy poszczególnych państw (stanów), nie przez „jednostki tworzące jeden naród, lecz tworzące odrębne i niepodległe państwa (distinct and independent States), do któ-rych odpowiednio one należały”. Konstytucja opierała się na zgodzie wyrażonej przez zwierzchnią władzę, to znaczy „władzę samego ludu” (the authority of the people themselves), lecz była to „najwyższa władza każdego z państw”, nie zaś jed-nego amerykańskiego ludu36. Na tym właśnie, jak przekonywał Taylor, polegało utworzenie „doskonalszej unii”, o której mowa jest w preambule do Konstytucji.

Chodziło o zastąpienie zwierzchniej władzy rządów stanowych zwierzchnią wła-dzą ludu zjednoczonych państw, lecz „nie z intencją wykluczenia z nowej unii idei umowy pomiędzy stanami (państwami), ale umocowania tej umowy na lepszej podstawie aniżeli ta, na której uprzednio spoczywała”. Wystarczającym dowo-dem na to, że konstytucja federalna była dziełem odrębnych „ciał politycznych”

(distinct body politick), oddzielonych geografi cznymi granicami, było zdaniem Taylora użycie w jej tekście słowa „unia”. Pojęcie to bowiem „nigdy nie było sto-sowane dla określenia rządu ustanowionego przez zgodę jednostek”. Nie posłu-giwała się nim wszak żadna z konstytucji amerykańskich republik. Mówiły one o „w rzeczy samej o jednostkach «jednoczących się» w celu ustanowienia rządu, nie zawiązania unii”. Nie był on też w stanie „przypomnieć sobie, aby chociaż jedna umowa pomiędzy jednostkami w celu ustanowienia rządu kiedykolwiek nazywana była unią; przy czym istnieje wiele przypadków, w których nazwa ta nadawana była porozumieniom pomiędzy niepodległymi państwami”37.

35 J. Taylor, New Views of the Constitution of the United States, Regnery Publishing, Inc.,

35 J. Taylor, New Views of the Constitution of the United States, Regnery Publishing, Inc.,