• Nie Znaleziono Wyników

Wartość Unii i prawo do secesji

Słowa wystąpienia inaugurującego pierwszą kadencję prezydencką Jeff ersona stanowią najbardziej syntetyczne, a zarazem chyba i najlepsze w całym jego piś-miennictwie, ujęcie zagadnienia wartości i znaczenia unii federalnej jako formy organizacji państwowości amerykańskich republik. Obejmując urząd Prezydenta, wśród ogólnych zasad, jakimi miał kierować się w jego sprawowaniu, nieformalny przywódca republikanów umieścił zobowiązanie do „zachowania ogólnego rządu w pełni jego konstytucyjnej siły, jako naszej nadziei na pokój u siebie i bezpieczeń-stwo zewnętrzne”164. Słowa te mogłyby właściwie służyć uzasadnieniu konieczno-ści Unii w każdym czasie, począwszy od ogłoszenia przez kolonie niepodległokonieczno-ści.

Dwie sformułowane w nich ogólne przesłanki zawiązania federacji i zasadności jej utrzymywania były równie aktualne w 1777 roku, kiedy uchwalano Artykuły Konfederacji, jak i dziesięć lat później, kiedy próba reformy konfederacji dopro-wadziła do zawiązania nowej, ściślejszej Unii.

Wartość Unii z perspektywy bezpieczeństwa zewnętrznego była oczywista i właściwie chyba nikt jej poważnie nie kwestionował. Po ogłoszeniu niepod-ległości elity kolonialne miały pełną świadomość tego, że zwycięstwo w wojnie z Wielką Brytanią wymaga współdziałania nowo powstałych państw. Po jej za-kończeniu panowało natomiast powszechne przekonanie, że tylko poprzez utrzy-manie i zacieśnienie Unii będą one mogły obronić wywalczoną z tak wielkim trudem niepodległość i utrzymywać odpowiednie, samodzielne relacje z europej-skimi potęgami. Z wyjątkiem Rhode Island, mającej bardzo złą opinię wśród po-zostałych państw – nieprzypadkowo nazywanej „zbójecką wyspą” (rogue island) – zasadność jakiejś formy instytucjonalnego współdziałania przynajmniej w sferze zewnętrznej nie stanowiła przedmiotu kontrowersji, tym bardziej że miało ono przełożenie na stosunki pomiędzy samymi amerykańskimi republikami.

Utrzymywanie współpracy w zakresie stosunków zewnętrznych uniemożli-wiało bowiem, by tak rzec, „rozgrywanie” ich przez mocarstwa europejskie, w ten sposób znacznie ograniczając, jeśli wręcz nie eliminując, niebezpieczeństwo roz-niecenia konfl iktu wewnętrznego. W takim też kontekście należy odczytywać sło-wa Jeff ersona wskazujące na pokój wewnętrzny jako jedną z dwóch zasadniczych wartości niesionych przez Unię. Równie duże znaczenie z tego punktu widzenia miała regulacja i kontrola zasad prowadzenia wymiany handlowej pomiędzy sta-nami i z obcymi państwami. W ówczesnym świecie handel był jednym z głównych źródeł napięć w stosunkach międzynarodowych. W warunkach amerykańskich dostatecznie przekonywały o tym doświadczenia ostatnich lat konfederacji, kiedy to wobec jej całkowitej już niemal atrofi i połączonej z erozją resztek autorytetu

164 First Inaugural Address [w:] PTJ, vol. 33, s. 150.

Kongresu, amerykańskie republiki zaczęły prowadzić między sobą otwarte wojny celne, co nieomal doprowadziło do wybuchu prawdziwej wojny pomiędzy nie-którymi spośród nich165. Jeff erson miał świadomość tego, że unia federalna jest główną gwarancją zachowania pokoju pomiędzy stanami. W 1797 roku, w szczy-towym okresie kryzysu wywołanego dążeniem najbardziej radykalnych federali-stów do przyłączenia się Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii w wojnie przeciwko Francji, „rozbicie […] Unii” postrzegał jako końcowy akt tragedii ame-rykańskich republik, będący rezultatem uwikłania ich w „burdy europejskich na-rodów”. W tamtym czasie nie miał wątpliwości, że Amerykanie nigdy nie powinni rezygnować z Unii, nazwanej przez niego „ostatnią opoką”, na której opierały się ich nadzieje. Ona jedna mogła bowiem „zapobiec temu, aby ten niebiański kraj przeistoczył się w arenę gladiatorów”166.

Jak widać, wskazane przez Jeff ersona wartości, jakim służyć miała Unia, bez-pośrednio korespondowały z jego wyobrażeniem rządu federalnego jako „ze-wnętrznego” (foreign government) o ograniczonych uprawnieniach sprowadzają-cych się do aktywności w sferze relacji zewnętrznych stanów oraz ich wzajemnych stosunków.

Jeff erson miał pełną świadomość znaczenia Unii dla utrzymania pokojowych relacji pomiędzy stanami oraz zabezpieczenia ich niepodległości we wrogim oto-czeniu europejskich monarchii, wobec których każda z amerykańskich republik pojedynczo stałaby na straconej pozycji. Wspominając po latach okoliczności zawiązania federacji, stwierdzał, że rozwijając samodzielnie swą państwowość, amerykańskie republiki skazywałyby się na smutny los swoich greckich poprzed-niczek. Prowadziłyby z sobą nieustanne wojny, pozostając „stronnikami i sateli-tami wiodących potęg Europy”. W tej sytuacji wzmocnienie łączących je więzów

165 Jak pisze Carol Berkin, korzystając z niepodległości „pobudzani złą wolą i rywalizacją”, sta-nowi legislatorzy „rzucili się na uchwalanie taryf i barier handlowych, zastępując w ten sposób znie-nawidzone brytyjskie restrykcje, restrykcjami własnymi. Stan New Jersey poszedł tak daleko, że po-wołał własną służbę celną, co było niezamierzonym hołdem złożonym systemowi wprowadzonemu przez władze brytyjskie. Kary nakładane w Wirginii za uchylanie się od płacenia ceł importowych zrobiłyby wrażenie nawet na najbardziej skorumpowanych celnikach brytyjskich. W warunkach płacenia cła na każdej granicy między stanami nawet najobrotniejsi kupcy i przewoźnicy uważali handel międzystanowy za koszmar. Stany, które miały jakąś naturalną przewagę nad innymi, robiły wszystko, aby ją wykorzystać. Wirginia i Południowa Karolina bez skrupułów wyciskały, co się dało, z mniej fortunnej Północnej Karoliny. Zarazem stany Nowy Jork i Pensylwania, oba mające wielkie porty, nałożyły wygórowane cła na wszelkie towary przeznaczone dla sąsiednich stanów. James Ma-dison opisał stan New Jersey jako «beczkę zaszpuntowaną z obu stron». Również Connecticut padł ofi arą zachłanności stanu Nowy Jork. Wyczerpane tą sytuacją, Connecticut i New Jersey, według pogłosek miały dokonać wspólnego ataku na Nowy Jork”. C. Berkin, Doniosłe rozstrzygnięcie. Two-rzenie amerykańskiej konstytucji, tłum. J.S. Kugler, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2005, s. 18.

166 Th omas Jeff erson to Elbridge Gerry, May 13, 1797 [w:] WTJ, vol. 8, s. 286.

zapewnić miało „wewnętrzny pokój oraz własny system polityczny, niezależny od europejskiego”167.

Unia federalna była nie tylko najlepszym gwarantem przetrwania republikań-skiej formy rządów w Ameryce, ale też narzędziem służącym ekspansji republika-nizmu, instrumentem mogącym wspierać realizację fantastycznej wizji rozległego imperium wolności. Krótko mówiąc, dla Jeff ersona była ona integralnym elemen-tem republikańskiego eksperymentu, dziedzictwem rewolucji i ucieleśnieniem jej pryncypiów.

Nie może więc dziwić, że ewentualny rozpad Unii postrzegał jako zaprzepasz-czenie całego dorobku rewolucji. Z charakterystyczną dla siebie emfazą pisał więc:

„Jeśli mielibyśmy rozpaść się na kawałki, stłumiłoby to w całym zniewolonym świecie nadzieje i wysiłki dobrych, dając zwycięstwo [nadziejom i wysiłkom]

złych. Jest przeto naszym świętym obowiązkiem jako członków uniwersalnej ludzkiej społeczności […] stłumić panującą pomiędzy nami namiętność i nie zni-weczyć wznieconej przez nas ufności w dowód, że rządy rozumu są lepsze aniżeli rządy siły”168. Prowadząca do rozpadu Unii secesja byłaby nie tylko „aktem sa-mobójczym”, ale również „zdradą [wymierzoną] przeciwko nadziejom świata”169. Obie cytowane wypowiedzi pochodzą z 1820 roku. Ich bezpośrednią inspira-cją był najpoważniejszy w krótkiej wówczas jeszcze historii federacji kryzys wy-wołany tak zwaną kwestią Missouri (Missouri question lub Missouri controversy), to znaczy sporem, jaki powstał w związku z przyjęciem tego terytorium do Unii.

Został on wywołany nieoczekiwanym wprowadzeniem przez federalną Izbę Re-prezentantów poprawki do ustawy upoważniającej mieszkańców terytorium do wyboru delegatów na konwencję mającą następnie opracować konstytucję dla nowego stanu (tak zwany enabling act). Zgodnie z nią, przyjęcie Missouri do Unii miałoby zależeć od wprowadzenia w nowym stanie regulacji zakazujących sprowadzania do niego niewolników oraz przewidujących uwalnianie wszystkich dzieci niewolników urodzonych na jego terytorium już po przyjęciu Missouri do federacji, po ukończeniu przez nie dwudziestego piątego roku życia. W głoso-waniu nad poprawką opowiedziała się za nią przytłaczająca większość kongres-menów ze stanów północnych, podczas gdy przeciwko byli niemal wszyscy re-prezentujący stany południowe. Ponieważ w Senacie stosunek pomiędzy stanami północnymi, w których niewolnictwo było zakazane, a południowymi, gdzie było legalne, był wyrównany (na dwadzieścia dwa wchodzące wówczas w skład Unii stany, jedenaście miało status wolnych, a jedenaście niewolniczych), te drugie były w stanie zablokować uchwalenie ustawy uzupełnionej o wywołującą wielkie emocje poprawkę. Tak więc konfl ikt przeciągał się, aż został ostatecznie

zażeg-167 Anas [w:] WTJ, vol. 1, s. 167.

168 Th omas Jeff erson to Richard Rush, October 20, 1820 [w:] Writings, vol. 15, s. 284.

169 Th omas Jeff erson to John Holmes, April 22, 1820 [w:] WTJ, vol. 12, s. 160.

nany zawarciem słynnego kompromisu. Polegał on na tym, że razem z Missouri, które miało zostać przyjęte – zgodnie z postulatami stanów południowych – jako stan, w którym niewolnictwo byłoby dozwolone, do Unii miało zostać przyjęte również Maine, utworzone z części Massachusetts. W ten sposób zachowana zo-stałaby równowaga pomiędzy stanami wolnymi i niewolniczymi. Ponadto, w myśl kompromisu, niewolnictwo miało zostać zakazane na terytorium Luizjany zaku-pionym w 1803 roku powyżej 36°30´ szerokości geografi cznej północnej, z wyjąt-kiem obszaru samego stanu Missouri.

Ponowne kontrowersje powstały w związku z koniecznością zatwierdzenia konstytucji nowego stanu przed jego akcesją do Unii. Ustawa zasadnicza uchwalo-na przez stanową konwencję nie tylko legalizowała bezterminowo niewolnictwo, ale zakazywała również wolnym murzynom i mulatom wjazdu oraz osiedlania się na obszarze Missouri. Ostatecznie również w tej kwestii wypracowano kom-promis. Konstytucja została zatwierdzona, przy czym legislatura nowo przyjmo-wanego do Unii stanu zobowiązała się do nieuchwalania w przyszłości żadnych praw, które naruszałyby konstytucyjną klauzulę „praw i przywilejów” (privileges and immunities), gwarantującą mieszkańcom wszystkich stanów korzystanie na terytorium każdego stanu wchodzącego w skład Unii z tych samych praw, jakie przysługują jego własnym obywatelom.

Przy okazji sporu o status Missouri po wejściu do Unii po raz pierwszy ujawni-ły się wewnątrz amerykańskiej federacji tak głębokie podziaujawni-ły o charakterze tery-torialnym. O ile wcześniej pojawiające się napięcia, które niekiedy stawiały prob-lem secesji części stanów i rozpadu Unii na porządku dziennym, miały charakter polityczny, o tyle w tym wypadku – po raz pierwszy chyba w historii Stanów Zjed-noczonych – decydujące znaczenie miała geografi a wyznaczająca bezwzględną li-nię rozłamu pomiędzy stanami północnymi a południowymi. To właśnie czyniło sytuację szczególnie niebezpieczną z punktu widzenia przetrwania federacji. Jef-ferson zdawał sobie sprawę z odmienności tego konfl iktu od wszystkich wcześ-niejszych, słusznie przewidując, że wyznaczony przezeń podział doprowadzi najpewniej do rozpadu Unii. Komentując tę kwestię, zauważył, że „stary rozłam pomiędzy federalistami a republikanami nie zagrażał niczemu, ponieważ istniał w każdym stanie i łączył je razem partyjnym braterstwem. Lecz raz zrodzona zbieżność wyraźnych zasad, moralnych i politycznych, z liniami geografi cznymi, obawiam się, że nigdy już nie zniknie z umysłów; że będzie powracać przy każdej okazji i odnawiać złość, aż rozpali taką wzajemną śmiertelną nienawiść, iż uczyni rozdział lepszym od wiecznej niezgody”. Deklarując się jako jeden z tych, który wierzył, że Unia będzie istnieć przez długi czas, przyznawał jednak, że wobec tego kryzysu jego wiara znacznie osłabła. Perspektywa jej rozpadu wydawała mu się w tych warunkach nie tak bardzo odległa170. W wielokrotnie cytowanym później

170 Th omas Jeff erson to William Short, April 13, 1820 [w:] Writings, vol. 15, s. 247.

liście do kongresmena z Maine Johna Holmesa kryzys związany z akcesją Missou-ri nazwał Jeff erson „rozbrzmiewającym nocą alarmem”, stanowiącym „podzwon-ne dla Unii”171.

Zważywszy na temperaturę sporu i retorykę, jaką posługiwali się jego uczest-nicy, tego rodzaju utrzymane niemal w eschatologicznym tonie uwagi były chyba w pełni uzasadnione. Zresztą, jak wiadomo, historia kolejnych lat potwierdziła ich trafność. W istocie trudno, aby jakiekolwiek odmienne od przygnębienia nastroje mogła wywoływać choćby taka wymiana zdań, do jakiej doszło na forum Izby Re-prezentantów pomiędzy kongresmenem z Georgii Th omasem W. Cobbem a pro-ponującym wspominaną już poprawkę do enabling act reprezentantem Nowego Jorku Jamesem Tallmadgem. Ten pierwszy oskarżył swego oponenta o „rozpale-nie ognia, którego zagasić „rozpale-nie są w sta„rozpale-nie wszystkie wody oceanu, który stłumić mogą jedynie morza krwi”. W odpowiedzi Tallmadge nie zawahał się poruszyć najwyższej struny, stwierdzając wprost, bez ogródek, że „jeśli musi dojść do roz-wiązania Unii, niechaj tak będzie! Jeśli musi dojść do wojny domowej […] niechaj do niej dojdzie!”172.

Jeff erson nie był jedynym, który obawiał się, że podziały, jakie ujawniły się w związku z kontrowersją wywołaną przyjęciem Missouri do Unii, mają trwały charakter i że ostatecznie muszą zakończyć się dla niej katastrofą. Podobne uwagi zanotował w swoich pamiętnikach John Quincy Adams, wówczas sekretarz stanu w administracji Jamesa Monroe. Szedł on nawet dalej w kreśleniu apokaliptycz-nych wizji, okazując się przy tym dobrym prorokiem, skoro w 1820 roku pisał, że

„jeśli niewolnictwo ma być mieczem w ręku anioła zagłady, który przetnie więzy Unii, ten sam miecz rozetnie na strzępy więzy samego niewolnictwa. Po rozwiąza-niu Unii ze względu na niewolnictwo nastąpi bunt niewolników w niewolniczych stanach, połączony z wojną pomiędzy dwiema rozłączonymi częściami Unii”.

W przeciwieństwie do Jeff ersona, który tego rodzaju perspektywę uznawał za przerażającą173 choćby tylko ze względu na to – pomijając już nawet jego bardzo skomplikowany stosunek do instytucji niewolnictwa – że odwołanie się do siły w celu utrzymania Unii, niezależnie z jakiego powodu, musiałoby prowadzić do zniszczenia jej republikańskich fundamentów, Adams, można rzec nawet, oczeki-wał jej z nadzieją. Jeśli rezultatem wojny miałoby być „wytrzebienie niewolnictwa na całym kontynencie”, to niezależnie od tego, jak bardzo „nieszczęsny i

tragicz-171 Th omas Jeff erson to John Holmes, April 22, 1820 op.cit., s. 158.

172 Cyt. za: D.W. Howe, What Hath God Wrought. Th e Transformation of America, 1815–1848, Oxford University Press, Oxford–New York 2007, s. 148.

173 Wobec Johna Adamsa wyraził nadzieję, że zanim Ameryka doświadczy powtórki z dziejów konfederacji Ateńczyków i Lacedemończyków; zanim dojdzie do wybuchu „kolejnej peloponeskiej wojny o panowanie pomiędzy nimi”, obie strony zawrą rozejm, na tyle długi, aby pozwolić jemu sa-memu i jego przyjacielowi z czasów rewolucji „usunąć się z drogi”. Th omas Jeff erson to John Adams, January 22, 1821 [w:] WTJ, vol. 12, s. 198–199.

ny miałby być taki rozwój wypadków, tak wspaniały byłby jego ostateczny efekt”, że, jak pisał, „niechaj Bóg mnie osądzi, nie ośmielam się zaprzeczyć, iżby był on pożądany”174.

Komentarze Jeff ersona wygłaszane w związku z kryzysem wywołanym przy-jęciem Missouri do Unii, utrzymane w większości w niezwykle alarmistycznym tonie i wyrażające przy tym prawdziwe przygnębienie sytuacją, w jakiej znalazła się federacja, stanowią niewątpliwie świadectwo jego głębokiego przywiązania do idei republikańskiej unii federalnej. Nie mogą one jednak tworzyć fałszywe-go wrażenia, jakoby Unia była dla niefałszywe-go wartością nadrzędną, a jej utrzymanie było celem, któremu należałoby bezwzględnie podporządkować wszystkie inne.

Jeff erson w żadnym razie nie był w tym zakresie duchowym poprzednikiem Lin-colna. Jego przywiązanie do Unii nigdy nie było bowiem bezwarunkowe. Nigdy nie postrzegał jej jako celu samego w sobie. Miała ona dla niego wartość tylko wówczas, jeśli mogła skutecznie służyć celom, dla których została ustanowiona.

Trzeba przyznać słuszność biografowi Jeff ersona, piszącemu, że „autor Deklaracji Niepodległości nie bardziej cenił Unię samą w sobie aniżeli w ogóle rząd. Oceniał ją, tak jak każdą inną instytucję stworzoną przez człowieka, przez pryzmat celu, jakiemu służyła”175. Unia była zaledwie formą, całkowicie wtórną wobec zasad, których realizacji miała służyć. Jeff erson nie traktował jej jako bytu absolutnego i niewzruszalnego, ponieważ tym, czemu można byłoby w ogóle przypisać tego rodzaju atrybuty, były właśnie owe zasady, wedle których powinny być rządzone ludzkie wspólnoty. Ta forma rządu, która mogła im najlepiej służyć, winna być podtrzymywana, jednak tylko tak długo i tylko na tyle, na ile będzie w stanie speł-niać swoje zadania. Wszystko mogło ulegać zmianom poza niezaprzeczalnymi prawami jednostki.

W republikańskiej unii federalnej opartej na dobrowolnej akcesji jej członków prawo do secesji nie mogło być oczywiście w najmniejszym stopniu kwestiono-wane. W żadnym też razie Unia nie mogła być podtrzymywana przy użyciu siły.

Jeff erson zaliczał się niewątpliwie do tych, jak pisze Kenneth M. Stampp, „roz-ważnych ludzi”, którzy uważali, że doskonała Unia opiera się na dobrowolnej przynależności obywateli każdego ze stanów, postrzegając „Unię utrzymywaną w całości przez siłę militarną jako zdecydowanie mniej niż doskonałą”. Bez wąt-pienia uznałby za własną opinię wyrażoną w 1814 roku przez Josepha Lymana z Massachusetts, twierdzącego, że „Unia ufundowana na poddaństwie jest Unią niewolników”176.

Pomiędzy afi rmacją Unii jako wielkiej wartości a uznawaniem prawa każdego z jej członków do swobodnej secesji nie było dla Jeff ersona, wbrew pozorom,

żad-174 Cyt. za: D.W. Howe, op.cit., s. 160.

175 D. Malone, Jeff erson and the Ordeal…, op.cit., s. 421.

176 K.M. Stampp, Th e Concept of a Perpetual Union, „Journal of American History”, 1978, vol.

65, no. 1, s. 10–11.

nej sprzeczności. Nie tylko w Deklaracji Niepodległości, ale i w licznych innych wypowiedziach dawał on wszak po wielokroć wyraz przekonaniu, że wolne rzą-dy mogą opierać się wyłącznie na zgodzie rządzonych, nigrzą-dy zaś na przymusie.

Utrzymywanie Unii siłą, wbrew woli jej członków, było dlań nie do pomyślenia nie tylko dlatego, że oznaczałoby praktykowanie „rządów żelaznej ręki” – byłoby więc niedopuszczalne, zważywszy na rudymentarne zasady ustroju republikań-skiego – ale również ze względu na sprzeczność z zasadami unii federalnej jako formy organizacyjnej przyjętej przez amerykańskie republiki. Była ona bowiem

„utrzymywana razem wyłącznie więzami rozumu”177. Paradoksalnie, oparcie Unii na zasadzie dobrowolnej przynależności warunkowało jej wartość jako formy or-ganizacji państwowości amerykańskich republik. Innymi słowy, tylko Unia, której trwanie zależałoby wyłącznie od jej stałej zdolności do zaspokajania interesów tworzących ją stanów, była warta utrzymywania.

Nie sposób więc w żadnej mierze zgodzić się z twierdzeniem, że można do-strzec u Jeff ersona „dorozumiane zobowiązanie do utrzymania Unii w całości, jeśli to konieczne siłą”. Bezzasadne jest przywoływanie w celu jego uzasadnienia komentarzy o istniejącym w warunkach Unii naturalnym prawie przymusu, po-czynionych przez Jeff ersona w 1786 roku na użytek artykułu o amerykańskiej konfederacji przygotowywanego przez Démeuniera. Jeff erson uzasadniał wszak wyłącznie prawo do wzajemnego wymuszania przez członków konfederacji – za pośrednictwem jej organów – wywiązywania się z przyjętych przez nich zobowią-zań. Nie wspomina on natomiast w ogóle o prawie do utrzymywania siłą w Unii jakiegokolwiek jej członka.

Jeszcze trudniej podzielić pogląd, jakoby „przymus [był] naturalnym dorozu-mianym komponentem teorii unii Jeff ersona”, zaś ani „w teorii umowy [konstytu-cyjnej], ani w Jeff ersonowskim ideale unii opartej na przywiązaniu nie [było] ni-czego, co by wykluczało przymuszające działanie [wobec stanu] ze strony bratnich stanów”178. Opiera się on bowiem właściwie na jednym świadectwie, jakim jest dość tajemniczy list Jeff ersona do Johna Melisha z 10 grudnia 1814 roku, ignoru-jąc, bądź w najlepszym razie przykrawając do założonej tezy, wszystkie pozostałe dostępne źródła. Rzeczywiście, wzmiankowany list jest sformułowany w taki spo-sób, że pozwala na rozmaite odczytanie. Nie wynika jednak z niego w oczywisty sposób, że „Jeff erson przyjmował scenariusz, zgodnie z którym mogłoby stać się konieczne zmuszenie stanu do pozostania [w Unii] wbrew jego woli”179.

Posługując się, podobnie jak wiele lat wcześniej, metaforą układu słonecznego, Jeff erson pisze, zapewne w ówczesnych warunkach wojny z Wielką Brytanią ma-jąc na myśli Massachusetts, że „sprowadzenie impulsem, zamiast przyciąganiem,

177 Th omas Jeff erson to Edward Livingston, April 4, 1824 [w:] WTJ, vol. 12, s. 350.

178 B. Steele, Th omas Jeff erson, Coercion and the Limits of Harmonious Union, „Journal of South-ern History”, 2008, vol. 74, no. 4, s. 851, 853.

179 Ibidem, s. 852.

siostrzanej planety na jej orbitę będzie w naszym systemie politycznym równie nowe, jak w [systemie] planetarnym. Jednakowoż operacja ta będzie raczej

siostrzanej planety na jej orbitę będzie w naszym systemie politycznym równie nowe, jak w [systemie] planetarnym. Jednakowoż operacja ta będzie raczej