• Nie Znaleziono Wyników

Na przełomie lat 70. i 80. słowo „torf” miała na ustach cała Polska. Preparat torfowy przyczyniał się bowiem do wzrostu odporności organizmu – pomagał nie tylko przy leczeniu zwy-kłej anginy, był także szansą dla chorujących na raka i białacz-kę. Powstawał... w willi przy ul. Rozbrat 7. W badaniach nad preparatem pracowało kilkanaście osób, na czele z prof. Stani-sławem Tołpą.

Dr hab. Klara Tomaszewska przez blisko 10 lat pracowała jako asystent w Pracowni Biologii i Biochemii Torfu, której kierownikiem był profesor Stanisław Tołpa. W roku 1977, po ukończeniu 70. roku życia, profesor przestał pełnić funkcję kie-rownika Zakładu Botaniki, a Pracownia Torfowa przeniosła się z ul. Cybulskiego 32 na ul. Rozbrat 7.

– W nowej siedzibie Pracownia Torfowa miała do dyspozy-cji piwnice przerobione na laboratorium i cały parter. Były to więc warunki niemal luksusowe w porównaniu z dwoma po-mieszczeniami przy ul. Cybulskiego. Jednostka, którą kierował Profesor, była dosyć nietypowa: pracowało aż osiem pań – ist-ny babiniec – a mimo to kłótnie praktycznie się nie zdarzały – wspomina dr hab. Klara Tomaszewska.

Dodaje, że profesor traktował swoich pracowników z ojcow-ską troskliwością.

W stanie wojennym Klara Tomaszewska dostała od Służb Bezpieczeństwa wezwanie do stawienia się na spotkania przy ul. Muzealnej. Chodziło o to, że do badań naukowych potrzeb-ne jej były zdjęcia lotnicze.

– Dziś takie dokumenty są podstawą do badań, ale w czasach socjalizmu trzeba było mieć od SB specjalne pozwolenie na ko-rzystanie z materiałów z klauzulą „tajne”, a do takich zaliczały się zdjęcia lotnicze – tłumaczy.

Każde wezwanie na Muzealną było wielką niewiadomą. Dla-tego Klara Tomaszewska powiedziała prof. Tołpie oraz koleżan-kom, gdzie się wybiera. Pamięta oficera SB, który z nią rozma-wiał – przedstawił się Andrzej Lipiński, choć nie było to jego prawdziwe nazwisko.

– Na koniec „rozmowy” zapytał, czy potrzebuję usprawiedli-wienie do pracy. Odpowiedziałam, że nie, bo wszyscy wiedzą, gdzie jestem – mówi Tomaszewska. – Był bardzo zaskoczony:

Jak to, to Pani powiedziała, dokąd Pani idzie? – zapytał. Oczywi-ście – odpowiedziałam. – Profesorowi się wszystko mówi. – I wie-dzą? Oczywiście, że wiedzą. Jak mnie zbyt długo nie będzie, to się będą niepokoić i dzwonić.

Gdy Klara Tomaszewska wróciła do pracy, nawet nie zdążyła powiesić płaszcza na wieszaku, gdy zjawił się przy niej profesor Tołpa. Wszystko w porządku? – dopytywał się.

– Taki właśnie był: życzliwy, ale nigdy wścibski. Za to rów-nież bardzo go szanowaliśmy.

Jak wyglądał? Wysoki, zawsze wyprostowany, swoją postawą budził ogromny szacunek. W pracy nigdy się nie śmiał. Uśmie-chał się tylko, a raczej delikatnie rozciągał usta. Ale niuanse tego „uśmiechu” doskonale oddawały jego aktualny nastrój. Można

było się tego nauczyć i my bez problemu potrafiliśmy się zo-rientować, jaki ma humor – opowiada Klara Tomaszewska.

Profesor nie miał włosów, ale łysina nigdy nie była źródłem jego kompleksów.

– Żartował z niej sobie i nie obrażał się, gdy robili to inni. Lecz mało kto się na to odważał – opowiada Klara Tomaszew-ska. – Gdy słuchał, był zamyślony albo padało jakieś pytanie, wtedy w bardzo charakterystyczny sposób gładził się po łysi-nie – dodaje.

Miał też słabość do łacińskich sentencji, z których tworzył sy-tuacyjne puenty.

– My nie znaliśmy łaciny, więc nie za bardzo je rozumie-liśmy. Gdy profesor był w dobrym nastroju – tłumaczył, co przed chwilą powiedział, gdy w gorszym – zostawiał nas w nie-wiedzy – wspomina Tomaszewska.

Dzień rozpoczynał od przywitania się z każdym pracowni-kiem uścispracowni-kiem dłoni. Był to pewien rytuał, przy czym w każ-dym pokoju Profesor miał ustaloną kolejność witania się. Gdy któraś z osób była zajęta, a było wiadomo, że czynności nie można przerwać, np. nakładania preparatu na kolumny frak-cyjne, Profesor cierpliwie czekał, prowadząc lekką rozmowę i dopiero potem witał się ze wszystkimi. – Jeśli ktoś podpadł Profesorowi, jednym z sygnałów, takim delikatniejszym, była właśnie zmiana kolejności witania się – opowiada Klara To-maszewska. Profesor w ciągu dnia kilkakrotnie był w każdym z pokojów i może dlatego, mimo że wszyscy darzyliśmy go ogromnym szacunkiem, nikt nie stawał przed nim na bacz-ność – dodaje Tomaszewska.

Poza tym dbał o strój. Do pracy zawsze przychodził w garni-turze, gdy było chłodno, pod spód wkładał sweter. Po przyjściu do pracowni natychmiast nakładał biały kitel.

– Praktycznie nie pokazywał się bez fartucha, chyba że były jego imieniny – podkreśla Klara Tomaszewska.

A to była wielka uroczystość. Tego dnia profesora odwiedza-ło kilkadziesiąt osób, a cały zespół włączał się w przygotowanie imprezy.

– Głównie w przygotowanie kanapek – uśmiecha się Klara Tomaszewska. Mieliśmy już opracowany podział ról: jedni kro-ili chleb, inni smarowali i układali na kromkach ser, pomidory i ogórki, jeszcze inni odpowiadali za to, by gotowe kanapki tra-fiły na talerz– opowiada Tomaszewska.

Torfowiska były pasją Profesora jeszcze od czasów przedwo-jennych. Był w nielicznej grupie osób, które tuż po wojnie ba-dały i przeprowadzały inwentaryzację terenów bagiennych Pol-ski powojennej. Później zaczął się interesować samym torfem i tym, czy można z niego wyodrębnić substancje czynne. Bada-nia nad wyciągami z torfu trwały wiele lat.

Co takiego jest w tej skale osadowej, która powstaje w wyni-ku przemian obumarłych szczątków roślin?

– W torfie występują różne kombinacje związków chemicz-nych, które oczyszczone, mogą przyczyniać się do zwiększenie odporności organizmu – wyjaśnia dr hab. Klara Tomaszew-ska. – Preparat pomagał w przypadku zwykłej anginy, mógł pomóc przy nowotworach. Nie u wszystkich i nie zawsze, ale w wielu przypadkach po kuracji torfowej notowano poprawę stanu zdrowia – mówi. Tak było u pewnego nastolatka, który chorował na białaczkę. „Z jego szpitalnej sali tylko on jeszcze żyje” – mówiła jego matka po tym, jak brał preparat torfowy już kilka miesięcy. Chłopiec żył jeszcze kilka lat. Zmarł krótko po wycieczce na Śnieżkę, na którą wspinał się akurat wtedy, gdy nadciągnęła chmura radioaktywnego cezu po wybuchu reakto-ra elektrowni atomowej w Czarnobylu.

Marzeniem Profesora było, by jak najwięcej osób mogło ko-rzystać z preparatu.

– Jednak losy wyciągu, nad którym profesor Tołpa pracował całe życie, potoczyły się zupełnie inaczej – opowiada Klara To-maszewska. – Teraz niewielkie ilości produkuje Torf Corpora-tion spółka z o.o. Patrząc z punktu widzenia ochrony środo-wiska i ochrony torfowisk – może dobrze, że nie rozwinęła się produkcja na wielką skalę. Przecież z każdego „cyklu produk-cyjnego” uzyskiwało się zaledwie kilkadziesiąt gramów czynnej substancji – mówi.

O profesorze

Tadeuszu Konopińskim