• Nie Znaleziono Wyników

w poemacie Juliusza Słowackiego

„Krew cieczą bardzo osobliwą”1, mówi do Fausta Mefistofeles, domagając się potwierdzenia wiążącego ich paktu krwawym podpisem na cyrografie. Ta prosta formuła trafnie oddaje wielość sensów wiązanych z obrazem krwi, zajmującej szczególne miejsce w świecie ludzkich wierzeń religijnych, rytuałów, tradycji czy lęków i przesądów. Ów zabarwiony czerwono płyn ustrojowy, rozprowadzający w żyłach ludzi i zwierząt tlen i składniki pokarmowe, odsyła zawsze do podsta-wowych wyobrażeń egzystencjalnych – dychotomii życia i śmierci, nie daje się jednak zamknąć jedynie w jej obrębie. Jak pisze Jean-Paul Roux:

Blisko związana z obrazami śmierci, a jeszcze bardziej z obrazami życia, które ostatecznie zawsze zwycięża, krew była uważana jednocześnie za niebezpiecz-ną i uzdrawiającą, przynoszącą nieszczęście i przynoszącą szczęście, nieczystą i czystą. Jeśli wciąż jeszcze odpycha i przyciąga, to dlatego, że jak wszystko, co święte, posiada naturę niejasną i wieloznaczną2.

Krew symbolicznie łączy więc w sobie wszystkie wymiary ludzkiej egzysten-cji, zespala ambiwalencje i sprzeczności, nie niwecząc ich jednak. Jej znaczenie jest zawsze w trakcie konstytuowania się na nowo, choć jednocześnie może być łatwo czytelne, gdy obarczone jest tradycją długiego trwania. Związana w swym wymiarze materialnym ze sferą biologii (jej znaczny ubytek grozi śmiercią), utożsamiana jest z życiem i młodością, prokreacją, płodnością, cykliczną odna-wialnością. Z tego naturalnego porządku trwania i obumierania wyrastają gęste sieci znaczeń religijnych i mistycznych, sytuujących we krwi siedlisko duszy czy też wskazujących na jej oczyszczający i ofiarniczy sens. Nie mniej istotny jest jednak także kalający wymiar krwi, szczególnie przelanej w morderstwie –

po-1 J.W. Goethe: Faust. Przeł. W. Kościelski. W: J.W. Goethe: Dzieła wybrane. Oprac.

J.Z. Jakubowski, A. Milska. T. 3. Warszawa 1956, s. 263.

2 J.-P. Roux: Krew. Mity, symbole, rzeczywistość. Przeł. M. Perek. Kraków 1994, s. 8.

Beniowski we krwi… 101 zostawia ona swe piętno, domagając się rytualnego zmazania, nierzadko inną krwią3.

Choć ta „ciecz osobliwa” jest podatna na próby kategoryzacji, odcina się od jakichkolwiek ujednoznacznień, rozsadzając od środka spójne systemy. Nigdy nie krzepnie semantycznie, zawsze otwarta jest na generowanie nowych zna-czeń, jakby podkreślając tym samym swój rewitalizujący charakter. Wydaje się zatem, że obecność tego symbolu w utworze doprowadzającym na wyżyny iro-niczną konwencję traktowania materii poetyckiej i epickiej, samodekonstruują-cym się (nie: destruująsamodekonstruują-cym), jest szczególnie uzasadniona i, być może, obudowa-na dodatkowymi sensami. Takim dziełem jest Beniowski Juliusza Słowackiego4, elektryzujący ówczesnych czytelników nie tylko oryginalną formą poematu dy-gresyjnego, lecz przede wszystkim ostrym zacięciem polemicznym i dystansem krytycznym wobec brązowiejących już na pomnikach autorytetów i ulubieńców emigracji paryskiej. Utwór ten w równym stopniu zaskakiwał skrajnym, lauda-cyjnym autotematyzmem, tak bardzo niezgodnym z wyobrażeniami narosłymi wokół funkcji i zadań romantycznego poety, co wielopoziomową ironią, skazu-jącą czytelnika na nieustanne zawieszenie między tonacją serio a swobodną grą konwencjami i stereotypami. W Beniowskim gra ta obejmuje również symbolicz-ne wyobrażenia narosłe wokół krwi, co uwidaczniają w szczególności fragmenty poematu nasycone refleksją nad poezją, jej tworzywem i funkcją poety.

Obrazy krwi są istotnym elementem konstruującym świat przedstawiony Be-niowskiego, którego epizodyczna fabuła5 jest wyraźnie ograniczona pod wzglę-dem czasoprzestrzennym – konfederacja barska i wybuch buntu chłopskiego przeciwko szlachcie (koliszczyzna) wskazują na rok 1768 i Podole na Ukrainie.

Podjęta przez Słowackiego tematyka historyczna narzuca wręcz konieczność ukazywania walk i rzezi, strumieni krwi składanej na ołtarzu idei i honoru czy nienawiści lub narodowych animozji. Nieobojętny jest także wybór przestrzeni akcji – Ukraina to miejsce znaczące, najobficiej chyba nasycony krwią obszar

3 Gruntowną analizę symbolicznych znaczeń krwi i związanych z nią wyobrażeń zawiera cytowana już książka Jean-Paula Roux, do której tu się odwołuję.

4 W niniejszym tekście będę analizowała jedynie pierwsze pięć pieśni poematu, drukowa-nych za życia poety (w 1841 roku), w odniesieniu do których, dla ułatwienia, będę używała tytułu Beniowski.

5 Jak podkreśla Stefan Treugutt, kwalifikacja Beniowskiego jako poematu dygresyjnego, którego klasyczna definicja mówi o przeplataniu narracji siecią dygresji autorskich, nie do końca wydaje się uzasadniona, gdyż wielokrotnie rozstrzygnięcie, w jakim miejscu tekstu następuje przejście od głównego wątku do dygresji, jest niemożliwe lub znacznie utrudnione. „Opowiada-my sobie o przygodach pana Beniowskiego – pisze uczony – ale też o wszystkim innym, to inne tak samo dobrze mieści się w naszej rozmowie. Jeżeli jest tak właśnie, jeżeli kategoria autorskiej wypowiedzi dominuje tak samo nad akcją powieściową, jak nad dygresjami, odstępstwami od powieści, to wątpliwy staje się podział na przedmiotowo relacjonowaną fabułę i w nią wtrącone dywagacje dygresyjne” (Idem: „Beniowski”. Kryzys indywidualizmu romantycznego. Łódź 1999, s. 120).

Rzeczpospolitej Obojga Narodów, niezwykle zresztą z tego powodu inspirują-cy dla polskiego romantyzmu, by wymienić tylko Marię Antoniego Malczew-skiego, Zamek kaniowski Seweryna Goszczyńskiego czy wreszcie Żmiję samego Słowackiego6.

Tam więc, gdzie rozgrywa się historia szlachty polskiej i Kozaków, nie może zabraknąć krwi. Prócz walki w imię obrony ojczyzny i wiary katolickiej, przyj-mujących postać eliminacji wrogów i oczyszczania krwi narodowej z kalających ją zdrajców (wyrazisty przykład stanowi tu wyrok na regimentarza Dzieduszyc-kiego), eksponowana jest także tradycyjna krewkość szlachty, jej skłonność do pojedynkowania się w obronie naruszonego honoru czy też, jak w przypadku utarczki Beniowskiego i kozaka Sawy, o kobietę. Tylko rozlana krew może zmyć obrazę, jakiej doświadcza mężczyzna-szlachcic na widok portretu ukochanej w  posiadaniu innego (w dodatku nieszlachcica), i pomścić naruszone prawo własności i wyłączności: „Ja mu ją [miniaturę – M.J.], Książe – mówi Beniowski – sam zerwałem z piersi. / A zerwawszy ją chciałem serca dostać / Spod żeber jego, tą szablą turecką” (IV, 272–272)7.

W ścisłym związku z symboliką krwi pozostaje tradycyjnie dyskurs patrio-tyczny, odwołujący się w pierwszej kolejności do głównego obowiązku szlachci-ca – bezinteresownej gotowości do oddania życia w obronie ojczyzny. Związek z  ojczyną-matką jest związkiem krwi (relacja: matka – syn), także ze względu na szczególne znaczenie „cieczy osobliwej” jako rękojmi wierności podczas za-wierania umów i przymierzy8. Przysięga przypieczętowana krwią nie może zo-stać złamana bez groźby zapłaty tą samą „walutą” za krzywoprzysięstwo – ten właśnie stosunek winy i kary odzwierciedla karanie zdrajców ojczyzny śmiercią.

W Beniowskim to przede wszystkim ksiądz Marek Jandołowicz jest postacią kodującą dyskurs patriotyczny. Z racji swego powołania kapłańskiego karmelita zespala go najczęściej z dyskursem religijnym:

„Te całuj”, krzyknął, „te rany czerwone, Które Chrystus miał: godne ust rycerza,

6 Po raz pierwszy w literaturze polskiej obraz Ukrainy krwawej, zniszczonej powstaniem Chmielnickiego, pojawia się w wydanych w 1663 roku Sielankach nowych ruskich Józefa Bar-tłomieja Zimorowica. Wcześniejsze, renesansowe wizje literackie nie wykraczały poza konwen-cjonalnie sielankowe obrazy ziemi pogodnej, mlekiem i miodem płynącej, zamieszkanej przez Kozaków-lirników o wrażliwych duszach (Z. Ożóg-Winiarska, J. Winiarski: Antropologiczny horyzont opisów Ukrainy w poezji epickiej do okresu dojrzałego romantyzmu. W: Polska w lite-raturze ukraińskiej – Ukraina w litelite-raturze polskiej. Red. S. Frycie. Piotrków Trybunalski 2003, s. 81–82). Dramatyczne losy Ukrainy ujął później pełną ekspresji metaforą także Stanisław Trembecki w Sofijówce, pisząc: „bryły tej ziemi / Krwią przemokły, stłuszczone ciały podartemi”

(S. Trembecki: Sofijówka. W: Idem: Pisma wszystkie. Oprac. J. Kott. T. 2. Warszawa 1954, s. 7).

7 Wszystkie cytaty podaję za: J. Słowacki: Beniowski. Oprac. A. Kowalczykowa. Wro-cław–Warszawa–Kraków 1996. Liczba rzymska oznacza pieśń, arabska – wersy.

8 J.-P. Roux: Krew…, s. 231.

Beniowski we krwi… 103 Nie te kropelki łez gorzkie i słone,

Z których rdza pada, na kryształ puklerza”.

IV, 379–382

Przygana skierowana jest pod adresem Beniowskiego, który, wzruszony li-stem panny Anieli, całuje papier skropiony jej łzami. Z mocno zarysowanej tu opozycji krwawych ran Chrystusa, poniesionych dobrowolnie dla odkupienia ludzkości, i łez kobiecych, negatywnie waloryzowanych jako symbol słabości, co widać w  użyciu formy zdrobniałej „kropelki”, wyłania się program karme- lity, program aktywny, postulujący walkę, która poprzez poświęcenie ma doprowadzić do odnowienia zarówno ojczyzny, jak i samej szlachty, ponownych narodzin z krwi i we krwi. Łzy wywołane miłością i tęsknotą nie tylko nie przystoją mężczyźnie, lecz stanowią wręcz zagrożenie dla aktywnego ducha walki, co obrazuje metafora rdzewiejących puklerzy. Według księdza Marka mężczyźnie-rycerzowi wypada ronić jedynie łzy bólu podczas ponoszonej dla idei ofiary i oddawać podczas niej krew.

Zgodnie ze swą sakralną funkcją karmelita jest również ofiarnikiem – to on wydaje wyrok na regimentarza Dzieduszyckiego, utrzymuje zapał wojska i pod-nieca go ciągłą obietnicą krwi: „Także więc krwawym was obmywam chrze-stem!” (IV, 423). Oczyszczająca i  rewitalizująca moc krwi jest tu szczególnie mocno wyeksponowana, figura chrztu zapowiada zaś zmazanie pierwotnych win i rozpoczęcie nowej egzystencji. „Krwawy chrzest”, kojarzący się z frazeo-logizmem „chrzest bojowy”, odwołuje się do leksyki sakralnej, uprawnionej tu nie tylko „świętym” charakterem wojny religijno-narodowej konfederatów, lecz także sakralnym charakterem samej wojny. Roger Caillois pisze:

Wojna podobnie jak święto, jawi się jako czas sakralny, okres epifanii boskości.

[…] Wojna, nowe bożyszcze, gładzi grzechy i użycza łask. Chrzest ogniowy staje się źródłem najwyższych cnót. […] Między wszystkimi, którzy wspólnie dostępują tej konsekracji lub ramię w ramię dzielą niebezpieczeństwa bitew, rodzi się braterstwo broni łączące wojowników trwałymi więzami9.

Uczestnictwo w krwawym obrzędzie oczyszczenia sakralizuje również biorącą w nim udział jednostkę, nie tylko jednak z powodu odwagi, jakiej wy-maga gotowość na śmierć, lecz także z powodu odwagi zabijania.

Aktywizm ofiarniczy księdza Marka i krew, którą spływa Ukraina, przed-stawione są jako siły działające także ożywczo na umarłą już Polskę:

Więc że i starość jeszcze Jowiszowe

Ma brwi, na hańbę ojczyzny zmarszczone;

9 R. Caillois: Wojna i sacrum. W: Idem: Człowiek i sacrum. Przeł. A. Tatarkiewicz, E. Burska. Warszawa 1995, s. 198.

Więc jeszcze wstrząsa te pola stepowe, I wulkany z nich wyrzuca czerwone, I tej ojczyzny martwej wznosi głowę.

IV, 417–421

Obraz ożywienia martwego ciała „cieczą osobliwą” odnosi się do archety- picznego wyobrażenia zmarłego jako istoty dręczonej nieustannym pragnie- niem krwi – życiodajnego płynu10. Ojczyzna-matka, złączona ze swymi dziećmi związkami krwi i mleka, co uosabia figura matki karmiącej, ożyć może jedynie dzięki krwi, którą dla niej oddają i konfederaci, i ich wrogowie. Jednak postać karmelity jako rzecznika treści patriotyczno-religijnych zostaje dodatkowo zniu- ansowana jego indywidualnym umiłowaniem wojny i walki – a więc rozlewanej krwi: „lecz mi serce skacze, / Kiedy na działo wstąpi moja noga” (IV, 414–415).

Serce, narząd dla układu krwionośnego konstytutywny, żywi się tym, co rozleją ręce wojownika, zgodnie z zasadą, że krew przyciąga krew. Przyjemność mordu zyskuje w wypowiedziach księdza Marka boską sankcję11, morderstwo traci swój zbrodniczy wymiar, staje się oczekiwanym przez Boga najwyższym dlań darem, szczególnie mu miłym: „A działo ogniem śpiewa – Imie Boga” (IV, 416).

Wątek wojenno-patriotyczny i romansowy łączy w Beniowskim istotna – z perspektywy analizy symboliki krwi – scena sądu nad regimentarzem Dziedu-szyckim. Jest to właściwie ogłoszenie i wykonanie wydanego wcześniej wyroku, uprawomocnienie go czynem – przebiciem rąk – zaś wydarzenia tam następu-jące rozgrywają się zgodnie z logiką zemsty, gwarantowanej przez wyższą spra-wiedliwość dziejową, której kapłanem jest ksiądz Marek. Konfederaci wpadają do zamku starosty po balu wydanym na cześć Dzieduszyckiego, kandydata do ręki panny Anieli, gdy – siedząc za stołem i pijąc wino – próbuje on zdobyć zgodę jej ojca na małżeństwo. Przestrzeń i sytuacja, w jakiej znajdują się mag- naci, obdarzone są silnym ładunkiem semantycznym i zapowiadają już ukie-runkowanie rozwoju akcji w stronę rytuału ofiarniczego. Symboliczne znaczenia wina, zwłaszcza czerwonego, wiążą je z krwią ofiarną, podobnie stół konotuje stoły, kamienie ofiarnicze i ołtarze, na których dokonywano rytualnych mordów i całopaleń. Również odbywająca się wcześniej uczta wpisuje się w tę samą siatkę skojarzeń (w języku chrześcijaństwa używa się wymiennie pojęć „uczta euchary-styczna” i „najświętsza ofiara”). Wyrok na Dzieduszyckiego jest więc złożeniem go w ofierze Bogu, przywróceniem naruszonego ładu poprzez wyeliminowanie zdrajcy:

10 J.-P. Roux: Krew…, s. 237.

11 „Jak kazirodztwo w czasie święta – pisze Caillois – tak mord na wojnie staje się aktem o charakterze religijnym. Przyrównuje się go do ofiary składanej z ludzi, gdyż podobnie jak ona nie przynosi bezpośredniego pożytku. […] Reguły wojny nadaremnie usiłują przeistoczyć ją w rodzaj szlachetnej gry, pojedynku, w którym lojalność i kurtuazja wyznaczają granice okru-cieństwu. Sprawą istotną pozostaje mordowanie” (Idem: Wojna i sacrum…, s. 193).

Beniowski we krwi… 105 Orzeł na karcie był – a karta była

Nożem tureckim do rąk mu przybita…

[…] Ksiądz Karmelita

Za stołem cicho stał i patrzał z góry Na czytelnika bladego tortury.

II, 337–338; 342–344

Scena wymierzenia sprawiedliwości zdrajcy obudowana zostaje dodatkowy-mi jeszcze sensadodatkowy-mi, choć pozostającydodatkowy-mi ciągle w obrębie problematyki ofiary.

Ręce przybite nożem (ofiarniczym) do stołu, a więc zapewne drewna, czynią z Dzieduszyckiego figurę podobną niemalże do Chrystusa, lecz w zdecydowanie szyderczy sposób, zważywszy na charakterystykę regimentarza: „oczy, co straszą / Chłopów, jak oczy czerwone szatana” (II, 308–309). Jednak owe narzucające się skojarzenia chrystologiczne zostają skomplikowane jeszcze obecnością emble-matów ofiary znamiennej dla starożytności – wina, symbolu krwi, i mleka (ko-notowanego przez wracającą ze spotkania z Beniowskim Anielę, kobietę i mat-kę in potentia), oddawanych w libacji duchom i bogom, często jako substytut krwi12. Potwierdza to współegzystencję (wino ma w tradycji chrześcijańskiej te same znaczenia), a jednocześnie i starcie dwóch porządków – chrześcijańskiego, posiadającego boską sankcję („Ten, co na krzyżu poniósł krwawe męki, / Ten nam go [regimentarza – M.J.] daje” (II, 397–399), mówi ksiądz Marek), i pogań-skiego (lecz tylko w połowie: „pół syn Cezarów Romy” (II, 262), jak złośliwie charakteryzuje starostę narrator). Porządek pogański zbliża się jednak ku sfe-rze szatańskiej, gdy pan Ladawy, ów „pół syn Cezarów”, rozkazuje Anieli pisać krwią, profanując sakralny charakter „cieczy osobliwej”.

Porównanie Dzieduszyckiego do Chrystusa pojawia się explicite w scenie jego śmierci:

Wtenczas, by ręce Boże zdjęte z krzyża Rąk dwoje wyszło spod papieru, obie Te ręce zdrajca położył na sobie.

I oblały go krwią jasną dziurawe Dłonie i włos mu okrwawiły siwy.

II, 622–626

Konstrukcja tej postaci łączy więc w sobie najróżniejsze pierwiastki, w zgo- dzie z charakterystyczną dla Słowackiego umiejętnością nieskrępowanego czer- pania z wielorakich źródeł kulturowych. Konsekwentnie i drobiazgowo tworzo-ny negatywtworzo-ny portret regimentarza, w szczególności zaś jego przyrówtworzo-nywana do ptaków drapieżnych fizjonomia („Siwy ten sęp z okiem jędzy” (II, 635);

12 J.E. Cirlot: Słownik symboli. Przeł. I. Kania. Kraków 2000, s. 202.

„A miał na oczach swoich, jak jastrząbek, / Z powiek wilgotno czerwony obrą- bek” (II, 311–312)), sytuują go po stronie piekielnej, w kręgu zdrajców. Pisanie

„protestacji” krwią regimentarza, do czego zmusza córkę starosta, ksiądz Marek uznaje za czyn szatański i bluźnierczy. Jako strażnik równowagi krwi oddanej za ideę i  jednocześnie jej dyspozytor, karmelita tabuizuje krew Dzieduszyc- kiego: „grzech ściągasz na duszę, / Pisząc bluźnierstwa takie krwią człowieka”

(II, 673–674).

Rolę ofiarnika dzieli z Jandołowiczem Aniela, niejako podświadomie mszczą- ca się na niedoszłym małżonku za próbę kupienia jej ręki i spętania woli. Zoba-czywszy wystający spomiędzy papierów nóż, nieświadoma okoliczności, wyrywa go, czym pośrednio prowokuje śmierć regimentarza. To właśnie panna Aniela, poddana władzy dwóch Ojców – starosty, dyspozytora jej losu i majątku, oraz księdza Marka, ojca duchowego i ojca ojczyzny (patrioty ożywiającego jej osłabłe ciało), mającego dodatkowo władzę nad starostą, predestynowana jest do skala-nia się krwią niedoszłego męża. Przyspieszając zgon, maże się jego krwią, lecz za to jej dłoń będzie „pióreczkiem łabędzim” (II, 658), unurzanym w krzepnącej już krwi, pisać dokument i straszny, i karykaturalny w swej szatańsko-prawniczej wymowie.

Słowacki silnie podkreśla kontrast pomiędzy anielską i czystą starościanką (choć spryt i  umiejętność oszukiwania obce jej nie są) a czynem rodem z re-kwizytorni gotyckiej, wydobywając konwencjonalność tego rodzaju ornamentu, jak i sposobów kreowania romansowej heroiny. Lecz wydaje się, że nie tylko literackość tych chwytów zostaje tu uwydatniona. Władza ojca zmusza Anie-lę do bluźnierczego wykorzystania krwi ofiarnej, co narusza przywrócony już przez zemstę porządek rzeczy. Sama jednak, jako kobieta, bezpośrednio związa-na z (krwawym) cyklem związa-natury, zzwiąza-najduje się bliżej głosu żywiołu, nie dyskursu – patriotycznego czy rzymsko-magnackiego. Karmelita wydobywa ją, przynaj-mniej na chwilę, spod władzy ojca, i ustawia po swojej stronie jako współodpo-wiedzialną za krew regimentarza. Dalszy rozwój akcji ukazuje, że właśnie oni, naznaczeni zemstą na Dzieduszyckim i winni jego krwi, będą pisać listy, jak gdyby kontakt z nożem ofiarniczym i  „cieczą osobliwą” uwalniał potok słów, potrzebę artykulacji. Natchnienie to objawi się u karmelity w dosadnej poetyce listu („Niech was powystrzela / Moskal i diabeł, że się tak kłócicie” (IV, 8–9)), zaś ekspresja miłosnych wyznań Anieli tego ostatniego poruszy na równi z ad-resatem epistoły – Beniowskim.

Dwie bohaterki związane z opowieścią o losach Beniowskiego, panna Anie-la i stepowa „rusałka” Swentyna, naznaczone są kontaktem z krwią ofiarną – Aniela z krwią Dzieduszyckiego, Swentyna z trupami, które obmywa i grzebie.

Stanowi to konieczną przeciwwagę dla ich odrealnionej, fantasmagorycznej konstrukcji. Są dodatkowymi strażniczkami utrzymującymi „równowagę” krwi, lecz przez nie przemawia niejako głos ziemi. Ksiądz Marek zabija i sakralizuje ofiarę, Swentyna chowa ciała, jest więc kapłanką oddającą je ziemi, przyczynia

Beniowski we krwi… 107 się do użyźniania stepów Ukrainy, odczuwając głęboko także swój nieodwracal-ny los, tym sroższy – bo samotnieodwracal-ny: „kto w grobie położy Swentynę? / Kto różę na nim posadzi odludną?” (V, 359–360). Postać dziewczyny kumuluje rozliczne funkcje: łączniczki, ofiarnicy, żałobnicy i wolnego stepowego ducha. Swentyna ofiaruje krew swoją i innych, wypełniając zadania przy konfederatach, ale każ-dą jej kroplę opłakuje. Jej dyskurs nie operuje obrazami zagrożonej ojczyzny – ta zwiewna stepowa rusałka jest rzeczniczką wolności jednostkowej i prawa do samostanowienia, prywatnego szczęścia. Znamienne, że to ona nadaje pismu szczególne znaczenie, oznaczając swą własną, nienaruszalną przestrzeń autono-mii ducha, uczuć i pragnień, niezależną od władzy, jaką sprawuje nad nią brat Sawa: „i nogą jakiś zygzak chiński / Kreśląc na piasku, rzekła: »Słysz Caliński!

/ Pomiędzy nami stoją te hramoty!«” (V, 315–317). Znak na piasku, zapisany co prawda nie krwią, lecz na ziemi, w której leżą pogrzebane ofiary walk, nabiera ciężaru semantycznego, otwiera schronienie dla zagrożonej wolności, staje się wreszcie granicą, tym, co należy i nie należy jednocześnie do obydwu terytoriów oraz nie pozwala się ująć w zwykłą siatkę opozycji – jak krew.

Lektura Beniowskiego prowadzi do wniosku, iż krew funkcjonuje tu przede wszystkim jako komponent obrazów walki i metaforyki dyskursu patriotyczne-go, zanurzonego w religijnej retoryce ofiary. Jednak fabuła historyczna poema-tu staje się pretekstem do ukazania kunszpoema-tu samego twórcy, który urasta do rangi absolutnego władcy tekstu, kontestatora obowiązujących dotychczas reguł i konwencji13. To bardzo silne, świadome siebie „ja” mówiące, wpisane w tekst Beniowskiego14, w każdej niemalże linijce akcentuje swój nadrzędny status, pozy-cję „ponad”15 – ponad słowem, krytyką, stereotypem czy gustami czytelniczymi – tym mocniej podkreśloną, bo również podważaną i traktowaną z dystansem.

W ten sposób w poemacie manifestuje się właściwa ironii romantycznej posta-wa twórcza – pełna ustawicznie uwydatnianego autokrytycyzmu, gotowości do rozbijania każdej nadanej już sobie i materii poematu formy, ciągłego ruchu

po-13 W. Szturc: „Don Juan” Byrona i „Beniowski” Słowackiego. Ironia jako principium poema-tu dygresyjnego. W: Idem: Osiem szkiców o ironii. Kraków 1994, s. 105–107.

14 Dorota Korwin-Piotrowska wskazuje trzy typy podmiotu Beniowskiego: „ja-porte-expérience”, zdradzające związek z biografią samego Słowackiego, „ja-Kreator” oraz „ja” liryczne (Eadem: „Beniowski” i jego współbohaterowie. „Ruch Literacki” 1992, z. 6, s. 634).

15 Komentując różne postacie rozumienia ironii romantycznej przez Friedricha Schlegla, Włodzimierz Szturc pisze: „Zadaniem ironii romantycznej było także odsłanianie związku twórcy i jego dzieła, owego szybowania (»Schweben«) ponad tym, co stworzył. […] Ironia ro-mantyczna umożliwiająca twórcy wzlot nad dziełem, a także udostępniająca mu wszelkie obszary myśli, wyobraźni i rzeczywistości, była więc przede wszystkim uświadomieniem rangi fantazji jako klucza dającego artyście szansę samorealizacji w sztuce” (Idem: Ironia romantyczna. Pojęcie, granice i poetyka. Warszawa 1992, s. 71, 73). Wątek ten w odniesieniu do Beniowskiego rozwija Lucyna Nawarecka w artykule „Beniowski” – poemat transcendentalny (w: Poemat dygresyjny Juliusza Słowackiego. Struktura, konteksty, recepcja. Red. M. Kalinowska, M. Leszczyński.

Toruń 2011, s. 117–131).

między afirmacją i negacją16. Podmiot-ironista nieustannie sygnalizuje swój dy-stans wobec bohatera, o którym opowiada, konwencji literackich, innych dzieł, opinii krytyków, swej własnej twórczości, ówczesnej rzeczywistości emigracyjnej

między afirmacją i negacją16. Podmiot-ironista nieustannie sygnalizuje swój dy-stans wobec bohatera, o którym opowiada, konwencji literackich, innych dzieł, opinii krytyków, swej własnej twórczości, ówczesnej rzeczywistości emigracyjnej