• Nie Znaleziono Wyników

1. Wprowadzenie.

W 1986 roku powołano Komisję do Spraw Reformy Prawa Cywilnego693, która miała na celu dostosowanie polskich regulacji do - jak to wyjaśniano - obecnych i perspektywicznych potrzeb społeczno-gospodarczych kraju.694 Ocena kodeksu cywilnego z 1964 roku była przy tym generalnie pozytywna695 i nie zmieniła się zasadniczo także po zmianie ustroju.696 Dlatego też proces modernizacji prawa zobowiązań (w ramach reformy k.c.) po upadku komunizmu był i jest kontynuowany. Niebagatelny wpływ na korektę kierunku zmian przygotowywanych w latach 80. XX w. miała nowelizacja Konstytucji dokonana ustawą z dnia 28 grudnia 1989 roku697, która wraz z zadeklarowaniem idei państwa prawa, wprowadziła zasadę wolności działalności gospodarczej oraz wyeliminowała uprzywilejowaną pozycję własności uspołecznionej.698

Dokonane w Polsce począwszy od przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przemiany ustroju gospodarczego doprowadziły do istotnego przeobrażenia całego systemu prawa, nie omijając oczywiście także prawa cywilnego, będącego „podstawowym instrumentem regulującym funkcjonowanie życia gospodarczego”699. Zdecydowano się na kontynuację podjętej reformy, przy czym zwłaszcza w ostatnim czasie coraz powszechniejsze są głosy wskazujące na proces dezintegracji

693 Zarządzenie nr 15 Prezesa Rady Ministrów z 6. września 1986. 694

Szerzej na temat założeń: Z. Radwański, Kierunki reformy prawa cywilnego, Państwo i Prawo rok 1987 nr 4, s. 5 i n.

695 Rada Legislacyjna przy Prezesie Rady Ministrów w 1986 roku stała na stanowisku, iż kodeks cywilny cieszy się „zasłużonym uznaniem, jako dzieło wybitne, przynoszące zaszczyt nie tyko jego bezpośrednim twórcom, ale i całej polskiej kulturze prawnej” i dlatego powinien być utrzymany w mocy – w: Raport o stanie prawa, Instytut Organizacji, Zarządzania i Doskonalenia Kadr, Warszawa 1986, s. 63 i 172; cytuję za: Z. Radwański,

Kierunki…, s. 5.

696 Współcześnie Zbigniew Radwański wyraził pogląd, iż kodeks cywilny należy uznać za wybitny twór polskiej kultury prawnej – cytat w: L. Górnicki, Kodyfikacja prawa prywatnego, [w:] System Prawa Prywatnego. Prawo

cywilne – część ogólna Tom 1., M. Safjan (red.), INP PAN i C.H. Beck, Warszawa 2007, s. 121. Z kolei L.

Górnicki wskazuje, iż powszechnie podkreśla się takie walory kodeksu cywilnego, jak staranna redakcja, czy skłonność do syntetycznych rozwiązań – por. Ibidem.

697

Ustawa z dnia 29 grudnia 1989 r. o zmianie Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Dz.U. 1989 nr 75 poz. 444.

698 E. Łętowska, Wprowadzenie do części ogólnej zobowiązań…, s. 82.

699 A. Brzozowski, Kodeks cywilny. Komentarz do artykułów 1-44911. Tom 1., K. Pietrzykowski (red.), C.H.

195

kodeksu cywilnego, który wpływa niekorzystne na stabilność regulacji oraz spójność systemową.700

Pierwszym krokiem modernizującym prawo zobowiązań była nowela z dnia 28 lipca 1990 roku701, usuwająca przepisy niejednakowo traktujące jednostki poszczególnych sektorów gospodarczych (zniesienie uprzywilejowania j.g.u.) oraz przywracająca „formalne odwołanie się do swobody umów jako zasady ustrojowej” (nowy art. 3531 k.c.702, którego odpowiednikiem na gruncie k.z. był art. 55).703 W literaturze wskazuje się, iż zmiany (zarówno derogacyjne, jak i innowacje) w dużej mierze dotyczyły „(…) swoistego powrotu

do źródeł, tj. do koncepcji kodeksu zobowiązań, które zostały wyeliminowane po drugiej

wojnie światowej, jako nieprzystające do ówczesnego modelu ekonomiczno-społecznego”704. Przypadek przepisu art. 388 k.c. był jednak szczególny, gdyż regulacja ta mocno tkwiła korzeniami w koncepcjach twórców k.z. Zapewne z tego właśnie względu przyjęto, iż art. 388 k.c. nie wymaga korekty, lecz co najwyżej nowego odczytania w związku z dokonaną transformacją ustrojową. W tym zakresie za reprezentatywne uznać można stanowisko Sądu Najwyższego wyrażone na w uzasadnieniu wyroku z dnia 17 grudnia 1998 roku, w którym wskazano, że „w warunkach gospodarki rynkowej, w której popyt i podaż są dominującymi czynnikami kształtowania cen, rodzi się potrzeba szerokiej ochrony umów w imię stabilizacji stosunków ekonomicznych (…). W sytuacjach ekstremalnych natomiast dysproporcja

świadczeń nie pozbawia kontrahenta środków pozwalających wymusić ekwiwalentność tych

świadczeń, np. na podstawie art. 388 k.c.”.705 Wyzysk lokuje się więc jako wyjątkowe odstępstwo od zapewniającej „pewność” zasady pacta sunt servanda.

700 E. Łętowska, Wprowadzenie…, s. 87. Autorka wskazuje w szczególności na narastające zjawisko dekodyfikacji, objawiające się poprzez przesuwanie normowania obszarów systemowo należących do k.c. (Księga III) do tzw. ustaw kompleksowych. O zjawisku dekodyfikacji por. także F. Zoll, Problem struktury

przyszłego polskiego Kodeksu cywilnego, [w:] W trosce o rodzinę. Księga pamiątkowa ku czci profesor Wandy

Stojanowskiej, C.H. Beck, Warszawa 2008, s. 648.

701 Ustawa z dnia 28 lipca 1990 r. o zmianie ustawy - Kodeks cywilny, Dz.U. 1990 nr 55 poz. 321. 702

Art. 3531 k.c. „Strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby treść

lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego”.

703 E. Łętowska, Wprowadzenie…, s. 82.

704 Por. Ibidem, s. 83. Prócz wspomnianego powrotu swobody umów jako zasady ustrojowej, wskazuje na to także powrót klauzuli rebus sic stantibus (art. 3571 k.c., którego odpowiednikiem na gruncie k.z. był art. 269). Nadto zrezygnowano z zasady ścisłego nominalizmu i przywrócono w tym zakresie do koncepcji bliższej kodeksowi zobowiązań (art. 3581 k.c., w porównaniu z art. 210 k.z.) – szerzej: Ibidem, s. 82-83.

705 Uzasadnienie wyroku Sądu Najwyższego z dnia 17 grudnia 1998 roku, sygn. akt II CKN 849/98, opubl. System Informacji Prawnej LEX nr 36253.

196

2. O nieefektywności instytucji wyzysku.

2.1. W błędnym kole „dyskusji o przepisie”.

Po 1989 roku nie powstało osobne opracowanie poświęcone instytucji wyzysku, co do pewnego stopnia odzwierciedla marginalne znaczenie regulacji zawartej w art. 388 k.c. w praktyce706. Nie sposób wskazać na jakiekolwiek orzeczenie Sądu Najwyższego, w którym uwzględnionoby żądanie unieważnienia umowy wyłącznie na podstawie art. 388 k.c.707, zaś wśród publikowanych rozstrzygnięć sądów apelacyjnych wyróżnić daje się tylko jeden taki wyrok708.

Po zmianie ustroju uczestnicy obrotu poszukują ochrony, czując się ofiarami wyzysku, o czym świadczyć może wzrost liczby spraw trafiających na wokandy sądów cywilnych wyższych instancji, w których podstawą roszczenia jest art. 388 k.c. Składane pozwy są jednak niemal mechanicznie oddalane - najczęściej z uwagi na niewykazanie przez pokrzywdzonego wszystkich przesłanek wskazanych w przepisie lub z powodu uchybienia terminowi zawitemu. Czy oznacza to, że w wolnej Polsce wyzysk nie istnieje?

Wiele wskazuje na to, że art. 388 k.c. znalazł się w błędnym kole. Przepis zredagowany jest kazuistycznie, jasno wytyczając kierunek interpretacji, przez co rola sędziego została zredukowana do prostych czynności subsumpcyjnych (a w zasadzie jedynie do „sprawdzenia”, czy spełnione są wszystkie wyróżnione przesłanki wyzysku). Jeżeli którejkolwiek z przesłanek brakuje - co ma miejsce w zdecydowanej większości przypadków - to pozew jest oddalany. Tak szczegółowa regulacja wyzysku, pozbawia sędziego możliwości ujęcia problemu w szerszym kontekście społecznym i nie pozostawia miejsca na rozważania, czy pomimo niespełnienia którejś z przesłanek, umowa nie sprzeciwiała się dobrym obyczajom. Tym samym przepis art. 388 k.c. wymusza moralny schematyzm.

706 Wprost podkreślają to m.in. Piotr Machnikowski (P. Machnikowski, Kodeks cywilny. Komentarz., E. Gniewek (red.), Wyd. 3, C.H. Beck, Warszawa 2008, s. 631) oraz Roman Trzaskowski (R. Trzaskowski, Skutki

sprzeczności umów obligacyjnych z prawem. W poszukiwaniu sankcji skutecznych i proporcjonalnych

LexisNexis, Warszawa 2013, s. 639) czy Adam Olejniczak (A. Olejniczak, Komentarz do art. 388 Kodeksu

cywilnego, A. Kidyba [red.], System Informacji Prawnej LEX 2010, stan prawny 2010-05-01, dostępny w wersji

elektronicznej). 707

Por. stanowisko Romana Trzaskowskiego, który wskazał, że nie jest mu znane żadne orzeczenie Sądu Najwyższego, w którym Sąd uwzględniłby żądanie oparte wyłącznie na art. 388 k.c. – R. Trzaskowski, Skutki

sprzeczności…, s. 647 przypis 2018.

708 Wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z dnia 27 października 2004 roku, I ACa 530/04, System Informacji Prawnej LEX nr 143483.

197

Oddziaływanie tejże regulacji jest nadto ekspansywne. Hipoteza normy kumuluje bowiem w sobie przesłanki, które muszą być spełnione, by istniała możliwość zastosowania sankcji. Przy braku choćby jednej z nich brak jest możliwości wzruszenia umowy.

Nie wydaje się jednak, by obciążając pokrzywdzonego ciężarem dowodu wzięto pod uwagę trudności dowodowe, pozycję procesową stron (zwłaszcza rozumianą w szerszym społecznym kontekście relację: wyzyskujący-wyzyskany), czy też powszechnie rozumianą moralność. Tymczasem w świetle społecznych zapatrywań już sama szczególna intensywność jednej z przesłanek wyzysku (np. samo wyzyskanie czyjegoś przymusowego położenia lub szczególnie rażąca nieekwiwalentność świadczeń połączona) mogłaby być podstawą do wyrażenia szczególnej dezaprobaty dla strony, która uzyskała znaczną korzyść. Poza tym dlaczego ustawodawca przyjął, iż po upływie dwuletniego terminu zawitego umowa zawarta w warunkach wyzysku nie może być zaskarżona i w konsekwencji może być podstawą egzekucji przeciwko pokrzywdzonemu? Czy w takiej sytuacji słabszej stronie kontraktu nie należy się już żadna ochrona?

Przy rozstrzyganiu o roszczeniach opartych na art. 388 k.c. sędziemu przypisano funkcję „automatu” do oddalania powództw. W obecnym stanie prawnym nie widać nadziei na pojawienie się rozstrzygnięcia „przełomowego”. Pamiętać przy tym trzeba, że to wyzyskany jest „gospodarzem” procesu. To on musi skutecznie w ciągu dwóch lat od zawarcia umowy wnieść powództwo, ponieść ryzyko i koszty z tym związane, wystąpić z adekwatnymi roszczeniami oraz wykazać wszelkie przesłanki wyzysku – a wszystko to w ramach niezwykle sformalizowanej i hołdującej zasadzie prawdy formalnej procedury. Stanowisko judykatury wyrażane względem przepisu art. 388 k.c. pojawiają się więc jedynie jako uwagi na tle oddalonych powództw, względnie wzmianki o istnieniu instytucji wyzysku poczynionych przy okazji podejmowania rozstrzygnięcia w oparciu o inne przepisy.

W tej sytuacji wydawałoby się, że przełamaniu błędnego koła winna przysłużyć się doktryna. Tak niestety nie jest. W zdecydowanej większości teoretycy skupili się bowiem na dogmatycznej hermeneutyce tekstu ustawy.709 Roztrząsane jest więc każde użyte w przepisie słowo, zaś sam kodeks cywilny traktuje się jak nadaną z góry „księgę objawioną”, w której ukryte są odpowiedzi na każde pytanie. Rolą prawnika jest zaś, kierując się przede wszystkim logiczną budową norm, te „święte prawdy” odkryć i dokonać ich umiejętnej egzegezy, tak by przypadkiem nie pozostawić cienia wątpliwości, że ustawodawca zawsze jest racjonalny i zapewne „tak chciał”. W efekcie teoretyczne rozważania na temat ewentualnych problemów

709 Wyjątkiem jest tu jednak zwłaszcza ostatnia publikacja Romana Trzaskowskiego – por. R. Trzaskowski,

198

praktycznych związanych z art. 388 k.c. (np. związania sądu pozwem czy problemem modyfikacji umowy) przypominają spory co do tego, jak należy poruszać się po piątym poziomie labiryntu, gdy tymczasem od pół wieku każdy ze śmiałków kończy swój żywot już za pierwszym zakrętem.

Tak oto błędne koło kręci się dalej. Przepis jest zredagowany kazuistycznie, przez co w przypadku niewykazania wszystkich przesłanek wyzysku lub uchybienia terminowi zawitemu, pozwy oparte na art. 388 k.c. są oddalane.

Regulacja ta nie chroni więc słabszych uczestników obrotu, lecz stanowi nieprzepuszczalny filtr nieefektywności nałożony na klauzulę generalną zasad współżycia społecznego.710 Czy można bowiem wymagać od osoby niedołężnej, niedoświadczonej czy znajdującej się w przymusowym położeniu, by w krótkim terminie zawitym podjęła skuteczną ochronę swoich praw (tj. by prawidłowo wniosła pozew, w którym precyzyjnie określi swoje żądania, a następnie wykaże zwłaszcza trudno uchwytne przesłanki subiektywne), mając za przeciwnika procesowego stronę silniejszą, która wcześniej, dopuszczając się wyzysku, wzbogaciła się kosztem majątku wyzyskanego? Zdaniem ustawodawcy – można.

Dostatecznej krytyki takiego stanu rzeczy nie dostarcza doktryna.711 W rozważaniach na temat instytucji wyzysku dominuje postawa badawcza zorientowana na jak najwierniejsze przedstawienie jak uregulowano dany problem, a nie jak należy go uregulować. Wykładnia wydaje się być przy tym podporządkowana dogmatowi o nieomylności ustawodawcy oraz słuszności wszystkich przepisów – nadanego niejako z góry – kodeksu cywilnego. W efekcie dochodzi do sytuacji paradoksalnej, gdy na jałowym gruncie martwego przepisu, dalej powstają kolejne opracowania teoretyczne, których przydatność praktyczna jest znikoma. Jednocześnie nie odkrywa się problemów nowych, lecz jedynie rozdmuchuje te, które zostały dostrzeżone i opracowane już wcześniej - w okresie PRL, względnie w literaturze okresu międzywojennego.712 Nowymi elementami w dyskusji są jedynie: zagadnienie związane z

710 Roman Trzaskowski słusznie nazywa art. 388 k.c. „pomnikiem nieefektywnej sankcji” – R. Trzaskowski,

Skutki sprzeczności…, s. 651.

711

Wyjątkiem jest tu najnowsza monografia Romana Trzaskowskiego – por. Ibidem, s. 639 i n.

712 Dlatego też przyjąłem, iż biorąc pod uwagę treść poprzednich rozdziałów, w tym miejscu pracy nie już ma potrzeby przedstawiania – na wzór większości komentarzy i opracowań – wiodących kontrowersji na tle wykładni art. 388 k.c. W większości współczesnych opracowań omówienie regulacji wyzysku odbywa się według schematu: przedstawienie problem natury prawnej wyzysku – przedstawienie problem zakresu zastosowania art. 388 k.c. – rozbicie na czynniki pierwsze przesłanek wyzysku – rozbicie na czynniki pierwsze sankcji – problem zbiegu art. 388 k.c. z art. 58 § 2 k.c. (czyli wyzysk jako naruszenie zasad współżycia społecznego) – „teoretyczne problemy praktyczne” (np. problem związania sądu żądaniami pozwu). Przy każdym zagadnieniu przywoływane są opinie tak zwolenników, jak i przeciwników danego stanowiska. W

199

możliwością powołania się na art. 388 k.c. w przypadkach zastrzegania w umowie nadmiernych odsetek (lichwa)713 oraz godne odnotowania stanowiska judykatury, wyrażane najczęściej na tle oddalanych powództw o unieważnienie umowy zawartej w warunkach wyzysku. Z tym tle zaczyna już razić ułomność nauki prawa prywatnego, oderwanej od metodycznego stosowania argumentów historycznych i porównawczych.

2.2. Przepis art. 388 k.c. a postulat ochrony „pewności obrotu”.

Wiele wskazuje na to, że po transformacji młody polski kapitalizm oczekiwał przede wszystkim stabilnej płaszczyzny dla „nowego rozdania kart”, związanego z przejściem od gospodarki planowanej do wolnorynkowej. Obserwacja ta pozwala do pewnego stopnia wyjaśnić, dlaczego w rodzimej doktrynie prawa prywatnego tak duży nacisk kładzie się na konieczność zapewnienia „pewności obrotu”. Dobrą ilustracją może być tu wypowiedź Macieja Gutowskiego, którego zdaniem „postulować należy bardzo ostrożne korzystanie z zasad współżycia społecznego, jako podstawy uznania umowy za nieważną. Klauzula ta zagraża pewności obrotu, wprowadzając nieostre kryteria pozwalające dokonywać niezwykle doniosłej prawnie klasyfikacji. Weryfikacja ważności umów według kryterium moralności jest niebezpieczna, tym bardziej, że dynamiczny rozwój życia gospodarczego przynosi konstrukcje stosowane w praktyce, które nie poddają się jednoznacznej ocenie moralnej (…)”714.

Wypada jednak zwrócić uwagę na to, że tak naprawdę nie bardzo wiadomo, czym owa „pewność obrotu” jest i w czym ma się ona wyrażać? Czy „pewność obrotu” jest wartością nadrzędną np. wobec zasady sprawiedliwości umownej? Wreszcie, kto i według jakich kryteriów ustala co służy (a co nie) zapewnieniu pewności obrotu i kiedy pewność obrotu jest zagrożona? Wreszcie, jaką cenę (zwłaszcza społeczną) skłonni jesteśmy płacić za to, by obrót był „pewny”?

efekcie większość opracowań ma charakter sprawozdawczy, względnie dotyczą rozważań nad problemami, które nie mają żądnego przełożenia na praktykę.

713 W tej kwestii dominuje stanowisko, że zastosowanie winny mieć przepisy art. 359 k.c. odnoszące się wprost do tego zagadnienia, z jednoczesnym zastrzeżeniem, że odsetki za opóźnienie nie mają charakteru świadczenia wzajemnego, wobec czego w takich przypadkach powoływanie się na wyzysk nie jest możliwe. Por. W. Popiołek, Kodeks cywilny. Tom I. Komentarz do 1-44910, K. Pietrzykowski (red.), C.H. Beck, Warszawa 2013, s. 1094 oraz przywołana tam literatura.

714 M. Gutowski, Nieważność i inne przypadki wadliwości czynności prawnych w kontekście odpowiedzialności

200

Czy więc „pewność obrotu” nie jest aby wygodnym zabiegiem erystycznym -wytrychem, będącym zgrabnie brzmiącym synonimem słowa „intuicja”? Zupełnie inaczej brzmi bowiem zdanie: „pozostawianie sędziom możliwości dokonywania weryfikacji umów pod kątem naruszenia moralności zagraża pewności obrotu”, a inaczej „mam intuicję, odnoszącą się do nieweryfikowalnego pojęcia pewności obrotu, że sędziowie – choć nigdy nie daliśmy jeszcze im ku temu okazji – mogliby zbyt beztrosko orzekać o nieważności umów z uwagi na szeroko rozumiany wyzysk, przy czym moim zdaniem lepiej będzie, gdy takie kontrakty będą utrzymywane w mocy, niż gdyby miała istnieć możliwość weryfikacji ich treści”.

Na zarzut, iż coś stanowiłoby „zagrożenie dla pewności obrotu” nie sposób jest przecież przeprowadzić przeciwdowodu. Nie wiemy, jakie skutki przyniosłaby zmiana regulacji dotyczącej wyzysku i nie wiemy, czy zagroziłoby to „pewności obrotu”. Budzi przy tym zdziwienie niezwykle daleko posunięty brak zaufania do sędziów, którym każe się orzekać na podstawie przepisów zredagowanych kazuistycznie, tak jakby z góry przyjmowano, iż nie byliby oni w stanie wydać słusznego rozstrzygnięcia na podstawie ogólniejszych reguł. A może w kontekście regulacji wyzysku bardziej powinniśmy „nie ufać” profesjonalnym pełnomocnikom, gdyż zdecydowanie częściej ich klientami są nie wyzyskani, a wyzyskujący, zaś trudno znaleźć łatwiejszą sprawę, niż obronę klienta przed roszczeniem powoda opartym na art. 388 k.c.?

Skoro więc wiele wskazuje na to, że termin „pewność obrotu” to ukryty synonim słowa „intuicja”, to wydaje się, że całe założenie o racjonalności prawodawcy sprowadza się li tylko do tego, by przymusić prawnika do zawierzenia intuicji ustawodawcy. Przecież tworząc, zmieniając lub utrzymując w mocy dane regulacje, ustawodawca opiera się na jakichś wyobrażeniach co do tego, jak rzeczywistość się ma oraz jak powinna się kształtować w przyszłości. Co jednak gdyby okazało się, że ustawodawca tworząc prawo nie opiera się na twardych faktach, lecz bazuje na własnym - coraz częściej zawodzącym go - „przeczuciu”?

Dziś wydaje się, że w takich sytuacjach znakomicie odnajdują się entuzjaści pozytywizmu prawniczego, dla których chlebem powszednim jest wykazywanie, że oczywiste pomyłki ustawodawcy to tak naprawdę działania zamierzone i głęboko przemyślane. Gdyby natomiast zabrakło argumentów, to zawsze odwołać się można do „pewności obrotu”, co stanowi znakomity oręż cementujący mur, jakim obudowano zasadę pacta sunt servanda.

Od pewnego czasu „argument z pewności obrotu” stał się barometrem, przy pomocy którego poczynić można obserwację, że częstotliwość jego używania jest odwrotnie proporcjonalna do ratio legis rozwiązania, które z jakichś względów wygodnie jest dalej