• Nie Znaleziono Wyników

ZAKŁAD KRAWIECKI - PAWŁA PILCHA

CIESZYN - W yższa Brama 27.

z okazji urodzin W ielkiego K sięcia badeńskiego, tak, że delegacja w ojskow a przybyć nie m ogła i że go pogrzebać m usiano p odług ów czesnego zwy­

czaju cyw ilnego.

Tensam kaznodzieja opisuje też jedno przeczucie swojej babci. Śniło s ję jej, — ale w łaściw ie nie był to żaden sen, bo siedziała ty lk o sama w łóż­

ku swojem , — dość na tem , że się jej w ydaw ało, jak o b y się jak aś m okra p o s­

tać schylała nad nią, tak, że ją przejęły zim ne dreszcze, poczem się jej

wy-Z dożynek u stro ń sk ich 1935.

daw ało, jak o b y k to ś w o ł a ł: „M atko, m a tk o !’ W dwa dni później nadeszła w iadom ość, że jej u k e -h a n y jed y n y syn, k tó ry w trzy dni przedtem w ybrał się z domu, aby w rócić do m iasta uniw ersyteckiego Tuebingen, gdzie stu d - jow ał, u to p ił się przy Ptorzheim w w ezbranej rzece Enz. W praw dzie prze­

praw ił on się kró tk o przedtem szczęśliw ie przez rzeczkę razem ze sw ym koniem — jechał bow iem w ierzchem . — Ale tu rozlega się z m ostu, który się zaczął chw iać, straszn y krzyk. G alopem w ięc biegnie na m ost i ratuje dw ie osoby, ale gdy w racał jeszcze po jedną, stoczył się z nim cały m ost do nurtów , w k tó ry ch znalazł śm ierć. W praw dzie w ypłynął na chw ilkę, bo koń był silny ale w oda zniosła go w zarośle w ierzbow e, gdziez ginął. Babcia zaś moja, a jego m atka — opow iada From m el — krzyczała przez cały następny d z ie ń : „Zapew nie coś złego zaskoczyło m ego W ilhelm a, zapew ne się coś strasznego stało. N astępny dzień stw ierdził słuszność jej przeczucia.

N asuw a się nam tu m im ow oli pytanie, czy to je st dobrem , że mamy

tak ie przeczucia złego. Zdaje m i się, że to w ypływ m iłosierdzia Bożego, że nas O n jako Stw órca litościw y przygotow uje na chw ilę odejścia. D zieje się przecież coś podobnego na dw orcu kolejow ym . K iedykolw iek nadchodzi nasz pociąg, to po rtjer kolejow y zaw sze zapow iada odejście pociągów w danych kierunkach. A nik t mu teg o nie ma za złe, ow szem przeciw nie. A podobnie m iałoby to być i w życiu człow ieka a zw łaszcza chrześcijanina. P rzeczucia- by nam m iały pow ażnym głosem szepnąć do ucha .R ozpraw dom tw ój, bo um rzesz a nie zostaniesz ż y w ”. A gdy się go rozpraw iło, w tedy w yjdź na peron w iary i nadziei i czekaj spokojnie, aż przyjdzie pociąg tw ój. A że ta ­ kich chrześcijan, którzy w ten sposób o dchodzą ze św iata, nie brak, to jest dla w ierzącego w ielką pooiechą, gdyż z teg o w idzim y, że Ew angelja jest mocą Bożą ku zbaw ieniu każdem u w ierzącem u, albo naodw rót, że oczekiw a­

nie Łaski Bożej i Zbaw ienia daje człow iekow i moc nad śm iercią i chorobą.

Czytałem także o pew nych chrześcijankach, jak to ich śm ierć nie była niczem innem, jak ty lk o błogiem z a ś n ię c ie m ; uśm iech m alow ał się na ich u stach i tw arzy jeszcze w trum nie. Tak słyszałem o jednej krew nej, że w n o ­ cy, w której um arła, słyszała, — ta k się jej w ydaw ało — grającego na for­

tepianie w pokoju przybocznym , daw no już zm arłego s y n a ; oznajm ia to więc z radością obecnym w pokoju, w staje, by otw orzyć drzw i do teg o po­

koju, gdzie naturalnie nikogo nie było, ale w. tem pada na ziem ię. G dy ją zaniesiono do łóżka, już była nieżyw ą.

0 innym księdzu czytałem , że w ieczorem przed położeniem się naraz zaintonow ał pieśń: „Baranku Boży Jezu mój, w żyw ocie śm ierci jestem tw ó j . . . ” N igdy jej przedtem w domu nie śpiew ał i gdy się kładzie do łóżka, dostaje udaru serca i może ty lk o jeszcze w y p o w ied zieć: „To jest śm ierć, już przy ­ szła po mnie ! Potem składa ręce do m odlitw y i gdy dom ow nicy przyklękli u jego łoża, w tedy jeszcze sz e p n ą ł: „w pokoju . . . ” w ięcej nie było można zrozum ieć — praw dopodobnie cytow ał słow o S y m e o n a : „Teraz puszczasz sługę tw ego Panie / w edług słowa tw ego, w pokoju, gdyż oczy moje og ląd a­

ły zbaw ienie tw o je ,. — Takie łag o d n e zejście ze św iata przypom ina nam mimowoli oną znaną pieśń p o g rz e b o w ą :

W ielka to łaska Boża G dy się kom u dostanie Iść do grobow ego łoża Jak na zw ykłe posłanie, G dy z tej schodzi śm iertelności Pobożnie i w przytom ności, Temu kto jest cnotliw y.

Tak jest, ta k ą spokojną śm ierć posyła Pan niejednokrotnie swoim w iernym , aby ich uchow ać od czegoś gorszego.

1 tu taj czytałem już niejedno opow iadanie. Z nich zapam iętałem sobie ty lk o jedno w ydarzenie, któ re m iało m iejsce w roku rew olucyjnym (1848) w pewnej w iosce w B adenie. Wiele w ted y popłynęło łez, a naw et i krwi.

Był to czas w którym , jak zw ykle przy każdej rew olucji, rozpętały się w szystkie złe in sty n k ty m otłochu. W idzieliśm y zresztą coś p odobnego w ro ­ ku 1918 kiedy runęła A ustrja, jak to naw et najspokojniejsi na pozór ludzie nie w stydzili się plądrow ać, jak ludzie bez w szelkiego znaczenia zaczynali pola do nich nie należące parcelow ać, odgraniczać całe przestrzenie, bić koły.

Tempi passati. C zasy te m inęły a ludzie ci są znow u ta k mali, jak pop rzed ­ nio. Podobnie podłe in sty n k ty odzyw ały się tu i ów dzie podczas plebiscytu i przy parcelacji. M ógłbym tu służyć nazw iskam i. A by utrącić sąsiada i m i­

łego bliźniego, oczerniały niejedne n ę d /n e isto ty najpoczciw szych i najsp o ­ kojniejszych ludzi, w prow adzając w błąd m iarodajne czynniki rządow e. — Ale to ty lk o naw iasow o. W róćm y do roku rew olucyjnego 1848.

- 124

-Był tam w badeńskiej m iejscow ości K irchheim w ierny pastor, który i w dniach rew olucyjnych zbór nakłaniał do lojalności w obec księcia i rzą­

du, w skazując na znane słow o ap o sto lsk ie, że każda zw ierzchność od Boga je st p ostanow iona a kto się zw ierzchności sprzeciw ia, Bożemu się p o sta n o ­ w ieniu sprzeciw ia, a którzy się sprzeciw iają, sam i sobie potęp ien ie znajdują.

(Rzym. 13 1, 2) Jednem u aw anturnikow i z górskiej w ioski nie podobała się taka mowa. D latego dostaw szy gdzieś strzelbę, nabił ją i pośpieszył ku farze, aby tam jak się tem w szędzie chlubił, p asto ra zastrzelić. W pada do fary krzy cząc: gdzie jest p a sto r'? O tw ierają się drzw i, w ychodzi pastorow a i m ó ­ wi sp o k o jn ie : „O to je s t”. A potem o dchyla drzw i do innego pokoju — a o- to leży sobie p asto r spokojnie w todze (rew erendzie) na m arach.

W ybuchła ospa w zborze i p asto r odw iedzając chorych, nabaw ił się jej i zmarł. N iedoszły m orderca spojrzał na niego sw ym bydlęcym w zrokiem i w kilka susów był za bram ą farską. W kilka dni później został przez sąd doraźny skazany na śm ierć przez rozstrzelanie.

N ad p astorem trzym ał B óg rękę biorąc go z Łaski swej do siebie.

_ 125

Z sadownictwa.

Bardzo często słyszym y te p y ta n ia : „D laczego ow oce u nas tak ie d ro ­ gie ? dlaczego n iekiedy ta k mało ow oców ? N iejedni żalą się na zły stan naszego sadow nictw a, inni znów tłum aczą przyczyny srogą zim ą z roku 1928/29. Są i tacy, co pow iadają, że teraz spożyw a się w ięcej ow oców jak kiedyś, gdyż i ludność nareszcie zrozum iała p otrzebę spożycia ow oców su ­ row ych i korzyści stąd w ynikające dla zdrow ia organizm u.

O by ty lk o jaknajszybciej n adszedł m om ent, gdy w szyscy zrozum ieją doniosłe znaczenie w iększego spożyw ania ow oców i bv ow oców było jak naj­

w ięcej.

P rzeciętny nabyw ca drzew ek ow ocow ych nie odróżnia drzew a nisko- piennego od drzew a karłow ego. N ajczęściej nazyw a się drzew ka krzaczaste karłow em i. Z tej konfuzji nazw pochodzi i m niem anie o słabszem ow ocow a­

niu drzew n iskopiennych i co zatem idzie i m niejszy dochód z drzew nis- kopiennych.

G dy zastanaw iam y się nad tem , czy drzew a niskopienne czy karłow e p rzyniosą w iększą korzyść, musim y nasam przód dow iedzieć się co nazywać należy drzew kam i nisko w zgl. w ysokopiennem i a co są drzew ka karłow e.

By rozm nożyć do b ry g atunek ow oców , m usim y gałązkę lub oczko tej dobrej odm iany uszlachetnić na dzikim drzew ku t. zw. podkładce. P o d ­ kładka w płynie na silniejszy lub słabszy rozrost cząstki szlachetnej. O d ro z ­ ro stu drzew a, od w ielkości k orony zależeć będzie obfitszy lub m niejszy plon.

P o d k ład k a w pływ a rów nież na w cześniejsze lub opóźnione ow ocow anie je d ­ nej i tej samej odm iany.

Do obsadzania m ałego o grodu lub ty lk o ściany w różnych form ach drzew a m usim y zw ażać, by dany g atu n ek ow ocu był u szlach etn io n y na p o d ­ kładce k a rło w e j; w przeciw nym bow iem razie nifjdy nie będziem y zadow o­

leni z posadzonych drzew ek. Zaś podk ład ek dla drzew karłow ych jest kilka dla każdego gatunku drzew . Rozmiar korony na karłow ej po d k ład ce będzie zaw sze mały, drzew ko znosi cięcie i pozw ala się form ow ać, a ow ocow anie zacznie się już w m łodym w ieku.

Dla sadów handlow ych dobieram y drzew ka szczepione na dziku lub

126

Ilość wysiew a głównych roślin gospodarskich na m órg.

N azw a ro ślin y

P rz y

s iew ie rę k ą P r z y s i e w i e s i e w n i k i e m G łęb o k o ść p rz y k ry c ia w c a la c h K ilo g r.

n a m órg

K ilo g r.

n a m órg

O d le g ł. r z ę ­ dów w c e n t.

O d leg ł. r o ­ ś lin w r z ę ­ d a c h c e n t.

P sz e n ic a o z i m a --- 8 6 — 1 1 5 6 5 — 9 2 1 0 — 2 4 l - W a

ja r a --- 9 0 — 1 1 1 7 9 — 9 0 1 0 — 1 4 »

Z yto o z i m e --- 8 2 — 1 0 6 6 9 — 9 4 1 0 — 2 4 n

ja re --- 8 2 — 9 2 7 1 — 8 2 1 0 — 1 4 n

J ę cz m ień o z i m y --- 7 6 — 9 2 6 9 — 8 2 1 4 — 2 4

j a r y --- — 8 2 — 1 0 2 7 5 — 9 2 1 0 — 1 4 l - 2 i / a

O w i e s --- *--- 9 2 — 1 2 3 7 9 — 1 0 0 1 9 — 2 8 U / a - 3 G r o c h --- --- 9 2 — 1 2 4 6 6 — 1 0 6 1 9 — 3 8 1 - 2 1 / a B o b i k --- 1 3 1 — 1 8 2 1 0 0 — 1 2 3 1 9 — 2 8

W y k a n a z i a r n o --- 7 1 — 1 0 6 5 5 — 7 2 1 9 — 3 8

„ p a s z ę --- 1 0 6 — 1 3 3 8 6 — 1 2 1 1 0 — 1 4

L ubin n i e b i e s k i --- 1 1 9 — 1 3 3 1 0 0 — 1 0 6 1 4 — 2 4

ż ó ł t y --- 1 0 6 — 1 1 9 8 0 — 1 0 2 1 4 — 2 4

n a zielo n y n a w ó z --- 1 2 9 — 1 5 1 9 2 — 1 3 3 1 9 — 2 8

R ze p ak o z i m y --- 6 — 8 4 — 6 3 8 — 5 8

L en n a z i a r n o --- 4 5 — 5 5 3 9 — 5 1 1 0 — 2 8 3/4- l '

„ w ł ó k n o --- 90— 135 1 - 1 1 k

L u c ern a zw y cz a jn a —--- 12— 20 8— 12 10— 14 n

c h m ie lo w a---- — — 10— 12 9— 12 10— 12 1/s -J /i

K o n icz y n a c z e r w o n a--- 12— 16 10— 14 10— 14 1/a—1

b i a ł a--- 6— 10 5— 8 10— 14

s z w e d z k a---— 7— 10 6—4 10— 14

E s p a rc e ta n ie o b łu sk a n a — — 82— 114 16—24 1 0 - 1 4 1/a2

S e r a d e l a--- --- 20—31 10— 14 3li—4

R ośliny okopow e

Z iem n iak i ś re d n ie — —---- 48—58 28—58 2—3

B u rak i p a s te w n e sa d z o n e ręcz n ie 12— 18 43 19—24 1

s ia n e 's ie w n ik ie m 6 — 1 0 43 19— 24 II

cu k ro w e s ad zo n e ręczn ie 16—24 43 12— 17

sian e siew n ik iem 10— 16 43 12— 17 II

M archew p a s t e w n a --- 2— 3 43 7— 10

R ze p a ś c i e r n i s k o w a --- 2—3 1— li/a 28—38 19—28

K o ń sk i z ą b --- 57—73 7— 10 7— 14 1— 2

127

dziczku, najczęściej jednorocznym lub dw uletnim , otrzym anym z siewu ziam 1. p estek pochodzenia krajow ego. O d stęp rozpoczęcia się korony od ziemi uzależnia nazw ę drzew ka. G dy gałęzie rozpoczynają się już w 40 cm nad ziemią, nazyw am y drzew ko „niskopiennem ". Takie niskopienne drzew ka o- trzym uje się już w pierw szym roku po uszlachetnieniu. G dy zaczekam y nim drzew ko w yrośnie w szkółce do pnia ponad 1 m 40 cm doczekam y się drzfew- ka półpiennego, co n astęp u je norm alnie w trzecim roku po uszlachetnieniu.

D rzew ka w ysokopienne form ują koronę 1 m 80 cm nad ziemią, alejow e jeszcze w yżej bo ponad 2 m 20 cm co w ym aga dalszych lat pobytu drzew ka w szkółce. N iekiedy trzeba i pięć lat nim drzew ko w ytw orzy tak w yso­

ką koronę.

By um ożliw ić decyzję jakie drzew ka przedew szytkiem należy sadzić pom ogę szan. klientow i w te n sposób, że uw idocznię zyski i korzyści w na­

stęp u jący sposób :

Paw eł chce sadzić drzew ka n iskopienne i chce udow odnić, że będzie miał w iększe korzyści od brata Gawła. G aw eł sadzi drzew ka w ysokopienne i czyni to z teg o pow odu, że i ojciec jeg o ta k czynił, a przodków należy naśladow ać.

Poniew aż obaj są jeszcze m ałoletni a ojciec pieniądzm i im szafować nie pozw olił, dał im jedynie ziem ię do dyspozycji, i w zięli się obaj do pra­

cy w ojcow skiej zagrodzie, a to już w roku 1929, w lecie po tej srogiej zi­

mie m ając w ów czas lat czternaście P. a G aw eł już był p iętn asty ukończył.

W lecie w spom nianego roku 1929 uszlach etn ili sobie po dw adzieś­

cia pięć jabłonek, gdyż na ty ch im najw ięcej zależało. Zaoczkow ali sobie O liw kę białą, G rochów kę w ielką i inne z ty ch które nieprzem arzły. O czka im się dobrze poprzyjm ow ały i w ypuściły śliczne pędy w lecie 1930 roku.

Tak jak ich obu Pan rech to r nauczył, przyw iązali now e pędy do czopa a czopy w sierpniu w ycięli gdy już pędom pom oc czopów niebyła potrzeb­

na; drzew ka ro sły dobrze i w ytw orzyły też już boczne pędy. Na wiosnę 1931 roku omal chłopcy się niepokłócili. Paw eł w ciąż m yślał o tem, by już mieć sad a nietylko szkółkę. To też na w iosnę 1931 roku drzew ka na od­

danej mu przez ojca ziemi w ysadził. W ykopał sum iennie te jednoroczne drzew ka, tak, że korzeni w iele nie uszkodził, p rzyciął cośkolw iek pędy drzew ka i w ysadził w szy stk ich dw adzieściapięć drzew ek w ogrodzie w od­

stęp ach 10 m jedno od drugiego. D rzew ka w net się przyjęły a te młode d o stały się w te sam e w arunki glebow e w jakich poprzednio były, rosły so­

bie, nie pozostając w ty le za drzew kam i G awła w szkółce. G dy nadszedł sierpień m ożna było zauw ażyć, że drzew ka Paw ła w ydaw ały się silniejsze od drzew ek pozo stały ch w szkółce. C hłopcy sum iennie kopali ziemię w oko­

ło okapu drzew ek w ysadzonych i w szkółce, ta k , że ani jeden chw ast nie zabierał pokarm ów przeznaczonych dla drzew ek. O bcy ludzie, którzy śledzili pracę obu chłopaków nie m ogli znaleźć słów podziw u dla drzew w ysadzonych przez szkółkę. Raz przechodząc tam tęd y kierow nik szkoły sam uznał, że drzew ka Paw ła lepiej rosną, a tłum aczył to tem, że ich liście le­

piej asym iluje gdyż są lepiej naśw ietlone, a że korzenie mają gdzie się roz­

rastać nie rabując sobie pokarm ów w zajem nie. Na w iosnę 1932 roku m usia­

no drzew ka przyciąć przez skrócenie gałęzi, mniej więcej o jedną trzecią długości, tnąc tak by u bocznych pędów pozostało oczko na zew nątrz a zaś gałęź przew odnią tak, by ona w rezultacie była prostą. W sześdziesiąt cen­

tym etrów nad pierw szem i gałązkam i pozostaw ił Paw eł znów cztery pędy w około przew odniego pędu i przyciął je trochę, co nie nastręczało w iększych tru d n o ści. G orzej b jł o z tem i gałęziam i, które już były poprzednio cięte.

Tu trzeb a było zw ażać na fakty, czy na każdej gałęzi w ypuściły w szystkie oczka lub czy conajm niej nabrzm iały, co oznaczało przetw arzanie_[się na

- 128

pączki kw iatow e. Trzeba było zważać by pozostaw ić gałązki tak długie ty l­

ko, jak w ielki kaw ał poprzedniej gałęzi zareagow ał na cięcie lata po p rzed ­ niego. Paw eł w ciągu jednego roku nabrał takiej w praw y w pielęgnow aniu że w następnych latach w prost odczytyw ał na poprzedniem cięciu gdzie na­

leży skracać. W roku 1934 otrzym ał pierw szy ow oc na oliw ce białej, zarazem spostrzegł się, że drzew o już m niejszy p rzy ro st w ykazyw ało. Z w iosną 1935 roku zakw itły i inne odm iany prześlicznem kw iatem , a ojciec obojga c h ło p ­ ców przekonał się, że drzew ka w ysadzone w roku 1931-szym w cale n ieu tru d - niały obróbki końm i i narzędziam i konnem i. U m iejętnie cięte drzew ka rosły i rosną nadal sztyw nie w górę, ich k onary nie uginają się pod ciężarem o- woców, których bardzo dużo naw iązują. Cięcie spraw iło, że w yrosły w tęgie grube gałęzie, któ re gotrafią podtrzym ać ciężar sw ych ow oców . Nie zajdzie u nich potrzeba podpierania gdyż w razie nadm iernego naw iązania owoców można słabsze ow oce łatw o poprzeryw ać i pozostaw ić tyle, ile drzew o unieść w stanie.

G aw eł otrzym ał ze sw oich drzew ek w ysokopienne dopiero w roku 1933 tak , że p rzy stąp ił do sadzenia dopiero na w iosnę 1934 roku. Założenie sadu kosztow ało go znacznie w ięcej trudów m usiał kopać w iększe i szersze doły pod drzew ka, m usiał k orony znacznie przyciąć by stw orzyć rów now agę korony z korzeniem . K orzenie bow iem by ły znacznie uszkodzone przez ko­

panie. Raz w lazły gęsi do szkółki i p o szczy rb ały korę pni tak, że parę drzew uschło. Teraz trzeba było drzew ka dokupić. G dy tej odm iany w szkółkach okolicznych zabrakło, p o słan o po d o b n ą odm ianę, ale drzew ka słabe i w y­

schnięte transportem . Do drzew ek potrzebne były paliki i w iązadła. To w szystko w ykonano sum iennie i zdaw ało się, że to w ystarczy. Tu co się wykazało ? K ilka drzew ek nieprzyjęło się mimo, że podlew ano, jedno zostało popalone od słońca, kora z pnia odpadała co tłum aczono tem , że drzew ka rosnące kilka lat w szkółce zacienione w łasne liściem i gałęziam i drzew ek gęstych nie potrafią potem po w ysadzeniu oprzeć się prom ieniom słońca u- palnego. Im starsze posadzone drzew ko tem gorzej się przyjm uje tem w ięk ­ sze ryzyko, tem kosztow niejsze w ykonanie pracy. Na w iosnę 1935 roku m yś­

lał znów i G aw eł o p o w ięk szen iu sadu ale p oszedł w ślad sw ego m łodszego brata, P osłuchajm y co go skłoniło do tego.

1. Jednoroczne drzew ka m ają dobre, m łode ukorzenienie przyjm ują się dobrze i rosną dobrze,

2. Są tan ie gdyż w ym agają ty lk o 2 -letniego p o b y tu w szkółce, rok ja ­ ko dziki i rok po uszlachetnieniu.

3. K oszt ich w ynosi jedną trzecią drzew piennych.

4. S adzenie jest szybsze, m niejsze doły w ym agają mniej czasu w ko­

paniu i zasypyw aniu.

5. Ryzyko je st m niejsze gdyż nie ucierpią po posadzeniu od słońca i nie przyciągają złodzieji.

6. Nie w ym agają opalikow ania.

Poza w spom nianem i zaletam i należy jeszcze przypom nieć i fakt, że drzew ka te mniej cierpią od w iatrów , um ożliw iają łatw iejszy dostęp do koron co u- łatwia pracę utrzym yw ania w p orządku korony a co najw ażniejsze nie sta ­ wia tru d n o ści w w alce z szkodnikam i czy przy sp ry sk an iu w iosennym czy podczas pojaw ienia się jakiejś cho ro b y latem .

O woce czem bliżej ziem i, tem szybciej dojrzew ają a korzystając z p ro ­ m ieniow ania ciepła z ziem i stają się dorodniejsze. Mróz mniej szkodzi d rze­

wom niskopiennym , zapylanie kw iatów odbyw a się norm alnie, poniekąd le ­ piej jak u piennych. D zięki cięciu doprow adzam y do w czesnego ow ocow ania.

Racjonalnego cięcia może się każdy nauczyć, obserw ując roczny przy­

rost. C ięcie w ykonuje się zimą w dnie bezm roźne a to do chw ili norm alnego

129

ow ocow ania poczem ograniczam y się do norm alnych prac, starając się zawsze, by kfony nie były zb y t rzadkie, by to nie odbiło się n iekorzystnie na ilości ow oców, ale żeby rów nież nie były za gęste. d o starczające ow oców lichych.

G ałązki zacieniow ane nie osadzają ow oców , to też należy je tam gdzie ich nadm iar, usunąć.

P ozostaje nam ty lk o , za przykładem Paw ła, zabrać się do roboty, p o ­ sadzić gdzie to m ożliw e m łode, zdrow e drzew ka ow ocow e. Im w ięcej bow iem będziem y sami uszlachetniali sadzili i pielęgnow ali, tem w ięcej nabierzem y w praw y i chęci i w net zbierzem y podw ójne plony, plony w łożonej pracv i ow oce drzew p osadzonych.

S lu d o lf Q ajdzica, S taraw ieś.