• Nie Znaleziono Wyników

Nurty : organ studentów KUL. R. 2, nr 11 (1933)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nurty : organ studentów KUL. R. 2, nr 11 (1933)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

R o k |l. L u b lin , d n ia 15 g ru d n ia 1933 ro k u . Nr. 11.

MIESIĘCZNIK AKADEMICKI

A d re s R e d a k cji L u b lin , j U n iw e rs y te t It p.

P . K . O . 1 4 3 .0 4 2 .

JA C E K MALCZEWSKI linoryt CZESŁAWA S T E F A Ń S K IE G O

(2)

N o w y R e k to r K a to lic k ie g o U n iw e rsy te tu L u b e ls k ie g o

W ostatnich dniach nadeszło z Warszawy zawiadomienie, że p. Prezydent R. P.

zatwierdził wybór ks. dr. Antoniego Szymańskiego, profesora zwyczajnego polityki społecznej i ustawodawstwa socjalnego, na Rektora Uniwersytetu Lubelskiego.

Fakt ten spotkał się z prawdziwą radością młodzieży akademickiej, której Jego Ma­

gnificencja był zawsze najlepszym przewodnikiem i serdecznym przyjacielem.

G D Z I E T K W I Ą K O R Z E N I E

Można chyba zaryzykować twierdzenie, źe te* ( ren nasz charakteryzuje przedewszystkiem dziwna ospałość i nieruchliwość w dziedzinie życia umysło­

wego. Widzimy to przedewszystkiem w tern, źe wszelkiego rodzaju ośrodki kulturalne, będące wykład­

nikiem zainteresowań ogółu, powoli upadają i usy­

piają. Dotyczy to zresztą nietylko tych oficjalnych placówek, ale właśnie przedewszystkiem tych kól całkowicie „prywatnych" opartych na dobrej woli i pragnieniu wytworzenia kulturalnej atmosfery.

Ludzie posiadający jeszcze środki materjalne jakietakie aspiracje umysłowe i starają się zaspokoić swe potrzeby kulturalne poza Lublinem. Tak blisko jest przecież Warszawa. Traktują Lublin, jako ciemną nor*, w której z konieczności trzeba tkwić, z której jednak miło jest wyrwać się na słońce i po­

wietrze.

Dawniej ogól dzielił się na dwie grupy ludzi: tych, którzy mając nieco wolnego czasu pozostałego po zajęciach zawodowych, poszukiwali rozrywek, kultu­

ralnych i chcieli żyć intensywniejszem życiem umysłowem i ludzi, bądź przez warunki, bądź z na­

tury pozbawionych wszelkich potrzeb w tej dziedzinie.

Dziś pierwsza grupa obniżyła znacznie poziom swych wymagań i zainteresowań, druga bardzo nieznacznie podwyższyła go i obie razem wytworzyły mniejwie- cej taką płaszczyzn?, na której łatwiej im sie spot­

kać. Niestety ta płaszczyzna leży dość nisko. Kino, z przeważającą ilością filmów bezwartościowych, tandetna beletrystyka sensacyjno-pomograficzno-kry- minalna i demagogiczna prasa brukowa opanowały i zrównały szerokie warstwy ludzi, niegdyś bardziej zróżniczkowane pod względem wymagań. Każdy powinien docenić ten wielki proces dziejowy przy­

swajania sobie kultury przez masy, nie znaczy to jednak, by nie dostrzegał w nim pewnych niedoma- gań, które trzeba, w interesie tych mas, jaknajszybciej likwidować.

Obserwując, tak powszechne na naszym terenie zjawisko „politykierstwa“ , tego płytkiego, kawiarnia­

nego, albo wiecowego roztrząsania kwestyj politycz­

nych, trudno sie oprzeć wrażeniu, źe ta ogólna psychoza ma swe źródło w lenistwie i niechęci do rzetelnej pracy. Umysł ludzki musi sie czemś zaj­

mować. Nie chcąc zainteresować się jakiemiś spra­

wami gruntownie i poważnie, wyczerpuje sie w ja­

łowych dyskusjach, które są raczej namiastką pracy.

Polityka jest rzeczą potrzebną, ale, nawet nale­

życie rozumiana i traktowana, jest tylko produktem stosunków ludzkich, a wiec wartością pośrednią i pochodną. Są wszakże wartości, bezpośrednio czer­

pane z duszy ludzkiej, którym zbyt mało poświęca­

my czasu.

Przechodząc do przyczyn tego stanu możnaby je i podzielić na dwie kategorje: niezależnych od nas i zależnych. Do pierwszych zaliczylibyśmy przede­

wszystkiem uniwersalne, jak: kryzys ekonomiczny i przejściowa laza realizowania się idei demokra­

tycznej oraz lokalne, jak: kryzys rolniczy, u nas naj­

dotkliwiej dający sie weznaki i degradacja Lublina jako pewnego centrum ze względu na bliskość War­

szawy i innych większych środowisk kulturalnych.

Przyczynami zależnemi od nas są przedewszyst­

kiem: materjalisfyczne nastawienie do życia i pew­

na psychoza bierności umysłowej. Pierwsze za­

bija w rezultacie wszelkie dążności duchowe i przejawia sie w pojmowaniu szczęścia jednostki

; i społeczeństwa jedynie jako dobra materialnego;

druga zaś, niezwykle silnie rozwinięta i, zdaje sie, niestety, głęboko zakorzeniona, powoduje lenistwo myśli i stopniowe zwężanie sie kręgu zainteresowań.

Na zwalczenie trudności niezależnych od nas możemy mieć tylko nadzieje w Opatrzności.

Musimy natomiast wytężyć wszystkie nasze si­

ły w celu usunięcia zależnych przyczyn lego stanu rzeczy, jaki sie wytworzył. Jest to praca trud­

na, być może długotrwała, niemniej jednak musi być podjętą-

W poczuciu bowiem odpowiedzialności za lo, co sie dokoła nas dzieje, nie wolno nikomu po- i zostać biernym.

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Naro­

dzenia, wszystkim Czytelnikom i Współpracowni­

kom „ Nurtów“ składa najserdeczniejsze życzenia REDAKCJA.

(3)

U S T R Ó J 0 0

„Pax hominibus bonae voluntatis“ .

Troska o chleb nasz powszedni, o byt i posa­

dę zniechęciła społeczeństwo do szerszego życia.

Zagrożone prawo żołądka, prawo głodowego m ini­

mum wpłynęło na ogólne przytępienie i obojętność.

Gdzieś w stolicy wykuwają się podstawy ustrojowe, są gdzieś dyskutowane, głosowane, przez kogoś za­

twierdzane i ubijane, jak dobre interesy, targi i kon­

cesje, lecz dla ogółu jest to rzecz tak obojętna jak i n ie znana. W prasie wypłynie czasem kaczka, plotka, czy informacja o tem, że nowa konstytucja będzie z prezydentem niemalowanym, że demokra­

cja będzie elitarna, że jedynie kawalerowie orderów będą wyborcami. Jednakże i te dowcipy nie roz­

weselają już nikogo. Poza myślą utrzymania wege­

tacji, nie obchodzi ten, czy inny ustrój. I musimy się zgodzić częściowo, że nie czas żałować róż, gdy płoną lasy, Lecz zważmy, iż ten stan podobny jest do obłędu; społeczeństwa europejskie, jakby traciły rozsądek— idą za tym kto obieca, że zdusi bezrobo­

cie, zapominając, że same to zrobią drogą reform ustrojowych; faszyzmy wyrosły właśnie na tej apatji społeczeństw. Wobec takiej sytuacji nie ma już snów o potędze, są tylko sny głodnych o chlebie i ma­

rzenia o lepszym ustroju. Tych kilka uwag teore­

tycznych o ustroju jest wogóle takiem marzeniem, może kompleksem ziemi obiecanej którym w obawie przed psychonerwicą, leczymy poetycznością rozwią­

zania.

W rozważaniach nad ustrojem, nicią przewodnią winien być fakt, że ustrój wogóle kształtuje się na zasadzie przynależności i intencjonalności (ustosun­

kowania). Zasada pierwsza wyodrębnia grupę, mo­

że zaś nią być przynależność rasowa, wyznaniowa, genealogiczna, zawodowa, terytorjalna, lub prawna.

Podstaw takich teoretycznie jest bardzo wiele. Dru­

ga natomiast zasada uporządkowuje tę grupę, ze- straja ją w stosunku do pewnych pionów i pozio­

mów, przyjętych za kryterja ustrojowe. Gdy weź­

miemy teraz jakieś ramy społeczeństwa np.: pań­

stwowe, wtedy mogą być następujące wypadki skraj­

ne, nie mówiąc o mieszanych: 1. przy stosowaniu różnych zasad przynależności, jedną zasadę ustosun­

kowania wśród tych grup daje pluralizm ustrojowy.

2. przy stosowaniu jednej zasady przynależności, mo­

że być tworzenie się grup różnych ze wzglądu na różne zasady ustosunkowania, mamy wtedy motlizm lub 3. przy jednej zasadzie przynależności, jedna za­

sada ustosunkowania daje uniwersalizm ustrojowy.

Typowym pluralizmem był ustrój feudalny wie­

ków średnich. Cztery znane powszechnie stany: du­

chowieństwa, rycerstwa, mieszczaństwa i chłopstwa, czerpały swój blask znaczenia i brały swe stanowi­

sko z położenia względem głównego układu stosun­

ków, jaki reprezentował stan królewski (król i jego ród pretendentów do tronu jako własności dziedzicz­

nej). Stan zaś ten „król" był układem dwu współ­

rzędnych: autorytetu, który otrzymywał z pomaza­

niem papieża i z uznaniem przez cesarza faktyczne­

go podłoża tego autorytetu i jego błogosławieństwa spływającego z góry, to jest siły militarnej, gospo­

darczej i państwowej. W każdym następnie ze sta­

nów; urabiały się inne niż państwowe zasady ustroju społecznego: były to zasady życiowe, które spotyka­

my jednakowe we wszystkich stanach. Podłożem tego ustroju wewnątrz-stanowego było stanowisko materjalne i ekonomiczne — a z tem występowało

B R E J WO L I .

związane znaczenie, stanowisko społeczne w swym stanie. Zdolność utrzymania się materjalnie przy życiu dawała więc stanowisko społeczne, to zaś było podstawą władzy samorządowej wewnątrz stanu.

Centralne, wyjątkowe położenie króla dawało moż­

ność wpływu na cały układ drogą .łaski królew­

skiej" lub drogą uprzywilejowania jakiejś warstwy.

W tem tkwił zarodek życia politycznego wewnętrz­

nego. Dzięki niemu nastąpił kryzys ustroju feudal­

nego, a zachwiana równowaga stanów doprowadziła do hegemonji jednej warstwy szlacheckiej, jak w Pol­

sce lub do utworzenia się absolutnej władzy królew­

skiej, jak we Francji.

Z rozkładu ustroju feudalnego, który w Polsce w monstrualnej formie przetrwał aż do Konstytucji 3-maja, wyrósł ustrój absolutyzmu. Zwróćmy uwa­

gę, że kryzys ustroju feud. nastąpił także pod wpły­

wem przejścia z gospodarki naturalnej na pieniężną.

Pieniądz przewartościował wszystkie dawne kryterje ekonomiczne; dawna siła królewska zależała teraz od pieniądza; jednak przytem wszystkiem autorytet króla dostał podstawy prawa. Mamy tu już ustrój monistyczny przejściowy, trwa bowiem jeszcze niby pluralizm stanów, różnie ustosunkowanych co do prawa (dało to ludzi będących pod opieką prawa i tej opieki pozbawionych) ale już jedna zasadę utrzymania się przy życiu pieniądz obracany na kon- sumcję dzieli społeczeństwo poza stanami na bied­

nych i bogatych. Władza polityczna należy tu abso­

lutnie do monarchy, rozciąga się nawet na dziedzi­

nę prawa, co wobec stosowania jednej sprawiedli­

wości dla jednych, drugiej dla drugich było właści­

wie bezprawiem — pozatem władza królewska coraz bardziej ujawnia swą zależność od finansów jej kró­

lewskiej mości. Te dwie cecny ustroju absolutystycz- nego, bezprawie i zależność władzy od posiadania monety, kryły w sobie zgubę dla niego. Pierwsza rewolucja francuska położyła kres ustrojowi absolu­

tyzmu, podkreśliła dawno spróchniałą zasadę stanów, likwidując jednym zamachem duchowieństwo i szlachtę, rozpoczęła nową epokę ustrojową przez wprowadzenie powszechnej równości wobec prawa Łudzono sie jednak, że ta zdobycz rozwiąże wogóle ustrój w 100 proc. demokratycznie, tymczasem dała ona jedynie nowoczesną zasadę przynależności do grupy usfrojowej, czyli państwa, a mianowicie uzna­

nie względnie przyjęcie poddającego się do prawe.

Odtąd coraz bardziej nie do pomyślenia jest ustrój zbudowany na nierówności prawnej; odtąd wszystkie ustroje obowiązuje zasada uobyw atelnienia. Tak bezprawie poprzedniej epoki przyniosło legalizm, z drugiej zaś jej cechy, rozwinął się ustrój kapitali­

styczny.

Pieniądz dawniej podtrzymujący konsumeję, te ­ raz stał się pieniądzem kapitalizującym, stał się czynnikiem organizującym produkcję, zysk, kredyt, całe życie ekonomiczne. Przez to, stanowisko spo­

łeczne stało się funkcją kapitału i władzy politycznej, (zależnej od niego w pewnym zakresie). Jedno dawało możność utrzymania się na mniejszej lub większej stopie życiowej konsumeji, drugie możność utrzymania się wyżej lub niżej w obywatelstwie. Ma­

my tu monizm ustrojowy, który wytworzył klasy społeczne: kapitalistów i biurokracji, inteligencji i proletarjatu. Mechanizacja produkcji poczęła coraz bardziej uniezależniać klasę burżuazji od proletaria­

tu, który z kolei pod przewodnictwem inteligencji

(4)

wystąpił w obronie swych praw do życia. Na are­

nie historji socjalizm i komunizm poczęły ustawiać swe dekoracje.

W programie socjalistycznym występuje parę etapów przebudowy ustrojowej. Pierwszy, to zmiana wart przy obrocie kapitałem, gdy burżuazj^ zastąpią robotnicy z tamtej strony barykady; drugi to socja­

lizacja kapitału, który nie jest już tylko nadwyżką zysku, lecz naturalnym źródłem dochodu społeczne­

go (ziemia, kopaliny, przemysł); socjalizacja ta jest konieczna dla dostarczenia wiktu z opierunkiem, światłem i opałem członkom państwowego kollekty- ! wu; trzeci okres to już realizacja ustroju socjalistycz- j

nego, którego zasadą jest praca, dająca prerogaty­

wy do władzy według hasła: kto pracuje ten je i rządzi. Tak i w tym ustroju spotykamy podzał na tych, którzy mają prawo do pracy, a tem samem do jedzenia i na tych, którym tego nie wolno; i tu two­

rzy się elita spoteczna, jak w Rosji sowieckiej partja komunistyczna rządowa, do której nie każdy może należeć (cenzus partyjny i czystka) wraz z grupą ro­

botniczą udarników przeciwstawianych masie obo­

jętnej liszeńców i likwidowanych kontrrewolucjoni­

stów. Ustrój socjalistyczny jak widzimy jest reakcją powstałą z rozkładu kapitalizmu.

Po wojnie europejskiej w różnych państwach spotykamy zlepki zasad ustrojowych; ochrona pracy, świadczenia społeczne na rzecz pracującego mówią o przeprowadzeniu w społeczeństwie zasady pracy jako kryterjum opieki państwa — jest to wpływ ustroju socjalistycznego; zasada zaś uznania wielkiej własności prywatnej jest jeszcze przeżytkiem ustroju kapitalistycznego. Takie mieszańce świadczą o tem, że jesteśmy w epoce przejściowej, otwierającej jakąś nieznaną erę. Zasada produkcyjności na eksport kapitału lub pracy, spowodowała współczesny kryzys ekonomiczny. Wybrnięcie z sytuacji jest jedno: po­

wrót do naturalnej samowystarczalnej gospodarki na szczeblu państwowym. Stąd wniosek, że kapitalizm liberalny i socjalistyczny przeżywają się, dobijane si­

łą faktów. Wobec tego państwa, które zdążyły dro­

gą ewolucji zrealizować zaledwie ustrój mieszany, porzucając kapitalistyczny, a nie dochodząc do robo- ciarskiego, jak w Z. S. S. R., przemyśliwują już o przebudowie ustroju. Są to rzeczy dopiero in statu nascendi, nie można więc o nich jeszcze coś pewne­

go powiedzieć, wszelako są to też projekty ustro­

jów przejściowych. Myśl ich przewodnia mocą bez­

władności zdąża utartą drogą: dąży do utrzymania elity i masy z pewną dalszą hierarchją społeczną (biurokracji, masy produktywnej i inteligencji).

Ponieważ zaś elita w danych wypadkach ma charakter polityczny — są to niedobitki zwycięskie tych, którzy szli na Rzym, Reichstag, czy trzeci most, wobec tego jeden z pionów ustroju jest zawsze wła­

dzą polityczną, drugi natomiast jest rodzajem cenzu­

su przypuszczenia do elity, jest to cenzus zapatrywań, obowiązujących w danej elicie, kształtowanych na koncepcjach narodowych, mesjanistycznych, faszy­

stowskich, czy innych. Są to wszystko t. zw. „de­

mokracje elitarne". Ich antynomicznej, nieżyciowej zasadzie odpowiada też contradictio in adjecto w na­

zwie; wszak demokracja musi być demokratyczna (może być demoliberalna, demosocjalna) tak jak masło musi być maślane, choć to niby pleonazm, gdyż przestaje nim być, skoro tylko będzie miało wspólne przymioty z margaryną. Obok tych reali­

zowanych projektów wysunięto inne pomysły ustro­

jowe. Jako curiosum przytoczyć można pomysł inte-

ligentyzmu, który chciałby oprzeć ustrój na elicie kulturalnej, na elicie inżynierów, techników, uczonych i literatów, rządzących swym autorytetem, mocą my­

śli, wiedzy, sztuki, nauki i kultury społeczeństwem.

Pomysł ten, reprezentowany zagranicą przez Wellsa, Shawa, Huxleya i Rusella, u nas lansuje Słonimski Drugi pomysł ciekawy pochodzi od solidaryzmu. Tu także jest dążenie do elity nie politycznej już, lecz społecznej, kształtowanej na zasadzie moralnej soli­

darności społecznej. Gruntuje się on na instynkcie gromadzkim człowieka, o którym już Arystoteles mówił, że jest zwierzęciem społecznem. Instynkt ten wytwarza wiele dodatnich wartości moralnych, ogól­

nie nazwanych solidarnością — dlatego solidaryzm w swoim pomyśle ustrojowym wprowadza epokowe przesunięcia: władzę polityczną zastępuje władza społeczna, zasadą zaś nie jest już praca, kapitał, koncepcja polityczna lecz strona moralności, która dotyczy życia społecznego. Wyrobienie ludzkiego poczucia społecznego przyjmuje za legitymację do nowej społeczności. Podobne cechy jak ustrój soli- darystyczny wykazuje idealizm wychowawczy wciela­

ny w samorządzie po szkołach. Atoli te pomysły nie są jeszcze wystarczające— solidaryzm też dzieli ludzi na swoich i obcych, opiera się przytem na częścio- wem życiu moralnem co powoduje szczególnie wy­

bitnie w idealiźmie wychowawczym Wilbrisa i Badleya rozbieżność między rangą stanowiska, społecznego a autorytetem. Obydwa pomysły, jako przejściowe są bardzo dobre, pierwszy będzie kwitł w organiza­

cjach zawodowych i spółdzielczych, drugi w szkole i w harcerstwie — lecz, gdy zechcą ogarnąć całe życie społeczne, szybko zrobią plajtę.

Kończąc przegląd ewolucji ustrojowej, nie spo­

sób przemilczeć idei, która wprawdzie nie ucieleśni­

ła się jeszcze zupełnie, lecz która wciąż odgrywała rolę czynnika deformującego wszystkie ustroje. Ideą tą jest katolicyzm, który obok realizacji minimali- stycznego swego programu łagodzenia krańcowości wszystkich ustrojów: kapitalizmu z socjalizmem, libe­

ralizmu z etatyzmem, indywidualizmu z kolektywiz­

mem przechowywał myśl ustroju uniwersalistyczne- go (jedności zasady dla wszystkich) opartą na odpo­

wiedzialności człowieka wobec Boga — to tak się na­

zywa teologicznie. Ale poco straszyć teologją - weź­

my to poprostu.

Przypatrzmy się logicznej stronie omawianych zjawisk.

Wszystkie wyliczone ustroje i pomysły mają wspólną cechę statyczności, będącej w sprzeczności z konstytucją życia jaką jest ruch i ewolucja. Pierw­

sze stałe, choć coraz inne zasady, mechanicznie de­

terminowały pozycję jednostki w danym ustroju społecznym. Z tą statyką była zawsze połączona stała krzywda lub stałe poniżenie, hańba i nierówność pewnej garstki ludzi. Wszystko to były ustroje eli­

tarne; kto nie należał do elity lub nie przylegał da niej, był w danym ustroju wydziedziczony raz na zawsze, był wyrzutkiem pozbawionym praw. Krzywda niewolnych, potem krzywda przypisańców i podda­

nych, krzywda robociarza, krzywda inteligenta (nie licząc burżuja) w Rosji, a ostatnio krzywda politycz­

nego opozycjonisty we Włoszech, Niemczech i t. d.

są to wciąż smutne karty dziejów ustroju. Lecz wszystko mówi o tem, że stoimy na progu nowej ery. Jaka ona jeszcze będzie nie wiemy, lecz może­

my stawiać jej pewne wymagania możliwe z ewolu­

cyjnego punktu widzenia do realizacji.

(5)

Jak epokę ustroju monistycznego odtworzyła \ zasada uobywatelnienia oznaczającą równość prawną, ' tak epokę uniwersalistyczną musi przeniknąć zasada uspołecznienia, oznaczająca równość wszystkich człon­

ków państwa wobec prawa do pracy lub do m ini­

mum utrzymania.

Uspołeczniony obywatel przyszłego ustroju m u­

si mieć zapewniony byt biologiczny— jest to postu­

lat, który domaga się realizacji nieprzeparcie, a tylko i

wyobraźniowe przeszkody stoją mu na drodze. Jak j

baron z epoki feudalnej nie mógł sobie wyobrazić | równej odpowiedzialności wobec prawa razem ze swym smerdą i ratajem, tak dziś trudno wyobrazić ; sobie, by każdy najlichszy człeczyna miał zapewnio- ! ny byt, minimum kulturalnego człowieka. F\ jednak indywidualne zdobywanie sobie miejsca przy żłobie drogą własnego przemysłu, czy systemem protekcji i pleców zapewnienie sobie posady i wygodnego gar nuszka musi się skończyć i ustąpić miejsca społecznemu rozdziałowi dóbr. Ugruntować zaś ten rozdział można na moralności. Moralne ustosunkowanie się do swego indywidualnego życia, do tego faktu, że utrzy­

mać się można tylko dzięki pracy produkcyjnej dla otrzymania prawa konsumcji z jednej strony, z dru- j giej zaś moralne ustosunkowanie się do życia spo- j

łecznego w formie poczucia odpowiedzialności spo- j

łecznej za ład, za dobro wszystkich mogą być jedy- i nemi i niewzruszonemi podstawami społecznego i

ustroju. Przy takim ustroju niema mowy o statyce

podziału na klasy i stany. Człowiek wychowany i urobiony zgodnie ze swą naturą moralną będzie zawsze powyżej zera moralnego, będzie zawsze speł­

niał jeden przynajmniej z warunków powyższego uspołecznienia, f l to, że moralność indywidualna jest proporcjonalna do społecznej i odwrotnie przyczyni się do tego, że każde niedorównanie i każda dys­

proporcja będzie sama ze swej natury dążyła do wyrównania. I w tem tkwi główny moment dyna- miczności przyszłego ustroju, opartej na dobrej woli każdego człowieka. Dobra wola będzie sprawiała, że samoistnie każdy będzie spełniał warunki uspo­

łecznienia i będzie dążył do zajęcia stanowiska usłu­

gi społecznej, do jakiego przeznaczyły go możliwości przyrodzone. Nie organizacjonizm, nie mechanizacja lecz wyzwolenie dobrej woli może i będzie stanowiło podstawy lepszego jutra bez bezrobocia, bez nie­

równości społecznych nienaturalnych, bez władzy politycznej jednego człowieka nad drugim, może bez policji i wojska.

I oto jest marzenie, konieczne, by uciec przed psychonerwicą, gdy się stłumi w sobie i zepchnie pod próg świadomości komp!eks chimerycznego piękna ludzkiej duszy. Lecz nie będziemy się uśmiechać ironicznie z tej ludzkiej słabości i skłon­

ności do marzenia, gdy przychodzą na myśl słowa nocy grudniowej: „pax hominibus bonae volun- tatis".

ANDRZEJ CHUDOBIECKI.

Przegląd prasy.

K ryzys Inteligencji.

Pod tym tytułem ]an Hoppe omawia w Nr. 48

„Tygodnika Illustrowanego" zagadnienie społeczne, które stało się już dziś frazesem. Bo cóż oznacza

„Kryzys inteligencji"? Niewątpliwie to, że cyfra sta­

nowisk jakie może zająć inteligencja jest o wiele mniejsza, niż liczba rozporządzalnej kadry ludzi z fdyplomami uniwersyteckimi. Lecz przecież tyle jest jeszcze w Polsce terenów pracy. Ileż wsi i ma­

łych miasteczek obywa się bez tej inteligencji, której nadprodukcję wykazują większe środowiska spo­

łeczne.

Zagadnienie kryzysu sprowadza się więc do zatorów powstałych na utartych szlakach Młodzież, która zwykle kroczy drogą najmniejszego oporu na­

potyka tysiączne trudności, bo rzeczywiście w mia*

stach sądownictwo jest przeładowane, młodzi adwo­

kaci i lekarze głodują, posad w urzędach niema.

Trzeba się jednak pogodzić z dzisiejszemi warun­

kami. Musi nastąpić asymilacja w ramach nowych, ciężkich stosunków 1 młodzież musi więc zrezygno­

wać z „podniebnych*1 lotów i przenieść swe wysiłki do opuszczonych, zaniedbanych środowisk mało­

miasteczkowych i wiejskich. Do zadań zaś rodzi­

ców i nauczycieli musi dojść przygotowanie młodzie­

ży do zdobywania nowych warsztatów pracy.

P o w ró t antysem ityzm u w e Fran cji.

fl^ e n c e tech nique de la presse. Paris.

W związku z poczynanami Hitlera, zmierzające- mi do oczyszczenia rasowego i napływem żydów do Fracji, wśród społeczeństwa francuskiego poczynają

s i ę budzić hasła antysemityzmu. Oto co pisze Henry Coston prezes „Francistów“ : „Obywatelem francuskim może być tylko ten, kto jest czystej krwi francuzem.

: Rządamy aby „Numerus dausus" był wprowadzony 1 w uniwersytetach francuskich. Chcemy osiągnąć po­

parcie wszystkich tych, którzy uważają, że demo­

kratyczny naród francuski nie może żyć dłużej w jarzmie kapitalizmu żydowskiego*. „Tribune de l ‘Ectricitć“ w artykule zatytułowanym „Żydzi prze­

ciwko kupcom, rzemieślnikom i robotnikom francu­

skim" podaje: „Żydowscy kupcy i rzemieślnicy zruj­

nowali przemysł francuski, nadwyrężony przez kry­

zys dzisiejszy Bojkotujmy sklepy i przedsiębiorstwa żydowskie! Czy dlatego, że Francja jest najbliższym sąsiadem Niemiec z zachodu, społeczeństwo fran­

cuskie ma być zalane przez żydów?".

Pamiętajmy, że Polska jest również najbliższym sąsiadem ^Niemiec!

N iebezpieczeństw o kom unizm u w Chinach Martin, dawny redaktor „Journal de Gen£ve“ pi sze w „Pekin and Tien-Tsin Times": „Po zkjęciu Tchang Kai Chek wybuchają ciągle bunty w po­

szczególnych garnizonach wo|sk chińskich. Stąd pochodzi źródło siły komunistów z którymi rząd walczy po dziś dzień bez skutku. Charakter party­

zancki tej walki dowodzi, że bolszewizm w Chinach nie jest reprezentowany przez jedną partję> lecz że wpływ jego sięga wszędzie.

W każdym razie można stwierdzić, że armja czerwona chińska, której wodzami są Tchou Df Ho Lon jest dobrze zorganizowana, jeśli może tak dzielnie odpierać wszystkie ataki.

Potęga komunizmu chińskiego opiera się na jego wpływie na młodzież, która uważa, że kraje kapitalistyczne opuściły Chiny, Liga Narodów jest bezwładna, a jedynie Sowiety chcą dobra dla Chin.

Dlatego zupełnie pewnie można stwierdzić, że nie­

bezpieczeństwo- komunizmu w Chinach jest wielkie".

Tak więc „żółte niebezpieczeństwo" może się już niedługo stać „czerwonem".

(6)

Str. 6. Nr. 11.

J ERZV S Z C Z E P O W S K I.

S O L O W I N <*

i . Ziemią w lasku krety poryły, błądząc tuż pod spleśniałą trawą,

krętowiną wężów zawiłych.

Puściły się śmigłe podmuchy słonce goniąc niebną obławą.

Śniegi gubią brudne kożuchy.

Las, aż kipi od tajnych przemian.

Przejedź cwałem po łąki grzędzie

— „Wiosna pędzi" — pomyśli ziemia...

2.

W głowie dzwonią akordy woni:

żyta pachną nieb seledynem, wiatr uśmiechy lipca roztrwonił.

W młodem zbożu się gdzieś ułożę, w kłęby chmurek myśli spowinę i zatonę w szczęściu, jak w morzu.

Przejdzie ciepła ulewa po polach, twarz mi mięko kroplami zbije bym je spijał chciwy jak rola.

3.

Po jesiennych słotach pogoda;

zdrowo rosną białe pieczarki.

Nic nie ująć, nic im nie dodać...

Przyszła do nas złocista jesień,

- mija !szybko pochodem szparkim — szare bery w zapasce niesie.

Pod gruszkami gałęzie trzeszczą, a szczęśliwe dzionki się rodzą,

tak jak wschodzą grzyby po deszczu...

4.

Był dzień chłodny, powszednio-siny, rozkrzyczany dzień przy młockarni.

Gwarem pracy zmłócił godziny.

Teraz cisza, jak dym z komina prosto w sine niebo się garnie i na chmurach zwisa w festynach...

Chodź! pójdziemy śniegów swobodą, nad brzeg nieba co krwią opływa, róże zrywać krasnych zachodów.

Mojej Sioslrze Marucie przypisuje.

*) moj. Sołow in— m ie js co w o ś ć na Wołyniu.

(7)

TADEUSZ JA S Z 0 W S K 1

N A S Z A R Z E C Z K A

Lup cup, lup cup echo niesie.

Smukły lasek trzcin zielonych gnie się.

Lup cup, łup cup kijanką wre praca, Wiatr listkami szarej wierzby zawraca.

TH. MOORE.

łlu m . J . Ptaszyński.

T Y , TY, T Y L K O T Y

Księżyc wschodzi na niebie, dnia blask w chmurach tonie,

1 noc ciągnie się długa— ja wciąż myślą gonię Do Ciebie, Ciebie jedynie.

Jakże mi niegdyś miłe były one dni Gdym wśród wesołych druhów siedział

przy puharze

Dziś, nie dotrze do duszy mej blask, co wkrąg lśni

1 nikt w niej nie przebywa, w tej ciemnej pieczarze

Prócz Ciebie, Ciebie jedynie.

J a k ie m ik o lw ie k d ro g i m ó j duch niegdyś kroczył,

Z poświęceniem ku sławie, dziś z każdej rad zboczył

Dla Ciebie, Ciebie jedynie.

Jako brzegi wśród których łódź po falach mknie Do oceanu — niczem niewstrzymana w szale Blaski, czy cienie życia wymijają mnie.

Ja nie wiem nic, nie czuję nic, lecz dążę stale Do Ciebie, Ciebie jedynie.

Tę znam radość jedynie, co z Tobą przychodzi 1 ból zda mi się słodki, jeżeli się rodzi

Przez Ciebie, Ciebie jedynie.

Jako czary na które żadnych niema rad F\ż z ust świadomych słowa zaklęcia wybiegną Tak w mem sercu jakkowiek troszczy się

on świat

Wszelakie jego smutki i wzgardy ulegną Tobie, tak Tobie jedynie.

Pochylona ponad wodą pracuje, Z czary życia, wino życia smakuje.

Szary mur ją od młodości przedziela, R za całą jej nagrodę niedziela.

Wtedy może się przyodziać odświętnie, Siąść na przyzbie i podziwiać jak pięknie, Cały świat się smuży srebrem i złotem, Gdaczą cicho senne kury za płotem, Zda się rwie się coś na sercu i pęka, A nazajutrz nowa praca i męka.

Lup cup. łup cup, echo niesie.

Smukły lasek trzcin zielonych gnie się,

TAD E U S Z JA S Z O W S K l.

B Y D L E

Tak niedawno życie murawą Słało się pod nogi szczenięcia;

Wiatr ciepły, co oczu nie krwawi Kłosy kłonił, zabawą nęcił.

Potem oczy się żądzą zażegły Zapatrzone w wolności, bezbrzeże, Pieśń triumfu do gardła nabiegła Radość życia obudziła zwierzę.

Dziś niema już kłośnych rozskrzydleń Wiatr chłoszcze po oczach przekleństwem Szarpie się oszalałe bydle

W tęsknocie za człowieczeństwem.

(8)

Sfr. 8._________________________________ N U R T Y________________________

T E f i T R O F O B J H

Wiele mówi się dziś o kryzysie fealru w Polsce, jeszcze więcej się pisze i tworzy się w ten sposób głośna, a przykra w swej nieszczerości symfonja kondolencyjna nad otwartym grobem, w który, z wiel­

kim szacunkiem i bezradną systematycznością — składa się trumnę z miłym, choć zapomnianym prze­

żytkiem-teatrem. Ów smutny obrządek odbywa się przy dźwiękach skarg i bólu płynącego z pierści tych, którym bliski jest moriturus. Toteż na łamach prasy dużo szpalt poświęca się analizowaniu zjawiska kryzysu teatralnego i podawaniu sposobów wyjścia, jakiejś reformy radykalnie rozwiązującej splątany węzeł przyczyn i skutków.

jedni z krytyków przenoszą wyłączną winę upadku teatru na barki społeczeństwa, które jest nie­

kulturalne, żądne sensacji, wszelkiej płytkości, krótko­

wzroczności i innego zła pełne. Tak, słusznie, bar­

dzo słusznie odpowiadają drudzy, jeżeli dacie temu potępionemu społeczeństwu dobrobyt, a nie wegetację, obniżycie ceny miejsc i nie będziecie stosować przymusu w sprzedaży biletów urzędnikom (ostatnia reforma w Warszawie) — wówczas gdy powtórzy się dzisiejsza pustka na widowniach — zgodzimy się z wami i zgorzkniałemi wargami rzu­

cimy słowa wiecznego potępienia na to społeczeń- stwo. Są i tacy, rozczarowani w ludzkości i zgorzkniali w samotnych ubolewaniach, którzy twierdzą, że na­

wet po poprawieniu stanu zamożności społeczeń­

stwa— kasy kin obrzękłyby z nadmiaru brzęczącego bilonu, a teatry nadal świeciłyby oczodołami pustek.

jeślibyśmy rozważyli jednak głęboką różnicę jaka istnieje między temi dwoma rodzajami sztuki i bezdenną przepaść ich sposobów oddziaływania na psychikę ludzką, to z całą pewnością naszych przekonań stwierdzilibyśmy potrzebę człowieczeństwa oglądania się w rzucie cudzej myśli na deskach sceny, z której płyną żywe słowa •- najcenniejszy skarb człowieka społecznego.

Niedawno zrodziła się jeszcze jedna koncepcja przyczyn upadku teatru i nowa próba reformy, dą­

żącej do silnego związania myśli widza, wysiłków artystów, reżysera, dekoratora i suflera-jedną wielką m yślą-współtwórczynią życia i jego kierowniczką.

Tą myślą ma być określenie się jednostki wobec otaczających ją zagadek i mglistych dróg życia społecznego. To samookreślenie się jednostki w jej życiu zbiorowem poczytują niektórzy publicyści za jedyną myśl, zdolną do skierowania woli widza ku zagadnieniom głębszym i istotnvm i mającą moc naprawienia dotychczasowego stanu przez pobudze­

nie zainteresowań jednostki.

Niewątpliwie trafne lozwiązanie podjętych pro­

blemów mogłoby pomóc jednostce do zorientowania się w wielości idei i prądów, wywierających dotych­

czas bez jej świadomości - pewien wpływ na życie indywiduum, a przez to i na życie społeczeństwa.

]ednakże powodzenie takiej reformy zależy przede- wszystkiem od zdolności reakcyjnej widza. Z przy­

krością stwierdzić należy, że dotychczas teatr był kulturalną rozrywką sfer zamożniejszych, do wieku XX - bardzo wąskich — dziś znacznie szerszych.

Inteligencja dzisiejsza, która primo jest przesycona różnemi teorjami i prądami społeczno ekonomiczne- mi, a secundo— tkwi zawsze korzeniami swej świa­

domości i nastawienia do pojmowania życia — w pew­

nej partji, czy doktrynie - przesłaniającej lekką mgłą horvzont jej widzenia — nie posiada świeżej i trzeźwej reakcyjności na zagadnienia nowe. Z tej racji można zaryzykować przypuszczenie, że owa wielka myśl - płód genjuszu ludzkiego, czy pewnego stowarzysze­

nia genjuszów— nie porwałaby za sobą i dla siebie dotychczasowego wid>-a, który mógłby ją ostatecznie zrozumieć.^ lecz w żadnym razie przejąć się nią i przyswoić. A to przetwarzanie duszy ludzkiej w in­

no mieć grunt świeży, zdrowy i chętny.

Dlatego reformy teatru i rozwiązanie ewentual­

nego jego ^ znaczenia dla przemian psychicznych społeczeczeństwa rozpocząć należy od wciągnięcia na widownie polskie-szerszych mas narodu. Wysuwa się tu p yta n ie -ja k to zrealizować. Oczywiście nie jest to kwestja dnia jutrzejszego, ani roku nawet.

Akcja ta obliczona jest na dalszą metę, co bardziej jeszcze dodaje jej w mem mniemaniu zarodków sukcesu, gdyż jak widzieliśmy w historji ludzkości wszelkie dorywcze i gwałtowne próby odchyleń — doprowadzały do przywrócenia w krótkim czasie pierwotnego poziomu spraw Otóż ogólnoludzka po­

trzeba ujrzenia potwierdzenia w uzasadnionej logicz­

nie pod względem życiowym i naukowym— form ie- instynktownie wyczuwanych praw i prawd, nurtują­

cych i niepokojących umysły— będzie momentem de­

cydującym o powodzeniu teatru, który da ludziom to logiczne - życiowe i naukowe uzasadnienie prawd i praw— wiecznie dręczących niesytego ducha czło­

wieczeństwa. I w tem miejscu otwiera się przed teatrem nowy cel i sposób Musi, w nim element aktywny— więc kierownictwo— sięgnąć do psychiki społeczeństwa, wejrzeć w nią, wyczuć jakie zagad­

nienia w niej pulsują i odpowiednio dostosować re­

pertuar do odczutych potrzeb tego społeczeństwa.

Należy wykryć zamiłowania tego społeczeństwa, nieme żądania i pragnienia, może nie pobudzone jeszcze do opinjowania o sobie, wyciągnąć na światło dzienne potrzeby najgłębsze i prawdziwe i zaspokoić je, rozproszyć dręczące chimery i wątpliwości. Aby zadanie to spełnić, należy przystosować do potrzeb tych repertuar sceny polskiej, ale nie jest to rzeczą łatwą. Dobrze jest wybierać z tego, co jest, gorzej z lego, czego niema. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że współczesna twórczość dramatyczna nie daje nam tego, czego się od niej spodziewamy i żą­

damy. Słowacki, Wyspiański, Mickiewicz, Fredro — to podłoże, to dzień wczorajszy, bez którego nie by­

łoby dnia dzisiejszego; ale co jest dziś? Siedlecki.

Grzebiński, Rostworowski, Słonimski i kilku innych- czy to nie za mało? Literatura dramatyczna ma przed sobą wielkie zadanie.

Dzieła sztuki dzielimy zazwyczaj na dwie ka- tegorje: pierw sze-to powstałe z konieczności zobie­

ktywizowania uczuć swego twórcy— jest to „sztuka czysta"-drugie powstałe z chęci wyłożenia jakiej­

kolwiek teorji-„sceniczna" filozofja - lub publicysty­

k a - w zależności od gatunkowego ciężaiu problemu.

W tym drugim wypadku-poddanie konstrukcji zało­

żeniom tematycznym przejawia się w zabójczym dla artyzmu całości - zróżnicowaniu treści .,co“ i formy

„jak". Każdy człowiek silniej i trwalej odczuwa piękno absolutne i skończone, a poaieważ tylko

(9)

„sztuka czysta" może dać harmonijne i skończone piękno, stąd wniosek źe „sztuka czysta" może od­

działać głębiej ua psychikę ludzką i winna znaleźć zastosowanie przy powstawaniu tej literatury, która ma z podjum sceny — współtworzyć z człowiekiem jego życie. Literatura dramatyczna jako „sztuka czy­

sta” ma powstać z konieczności zobiektywizowania uczuć swych twórców. Należy więc zdobyć takich twórców, których uczucia i umysł szczerze i nie- przymuszenie skierowane byłyby ku społeczeństwu, ku jego potrzebom duchowym, psychicznym i mater­

ialnym i, by z tego, potężnego jak żywioł rozszalały, źródła czerpały twórcze natchnienie. Wówczas lite­

ratura byłaby żywym oddźwiękiem duszy społeczeń­

stwa, wezbrana rzeką jego uczuć i nurtów, zwiercia­

dłem psychiki - przemawiającej przez duszę jednostki, w której nabrałaby cech istotnych, najgłębszych i przedmiotowych.

Ponieważ takie rozwiązanie kryzysu teatru w Polsce jest dość dalekie i na dłuższy czas obli­

czone, więc niejeden z czytelników -postawi mi za­

rzut, źe nie daję swego rozwiązania na dziś, czy na - jutro. Chcąc uniknąć takiego zarzutu, twierdzę, że, aby przyzwyczaić szersze masy do przyjmowania haseł, rzucanych im ze sceny, należy przyzwyczaić je przedewszystkiem do właściwego patrzenia na scenę i widzenia rzeczy, na niej się rozgrywających.

Tak, jak trzeba umieć wziąć do ręki nóż i widelec, by przyjąć pokarm, taksamo trzeba umieć patrzeć, by widzieć.

Przyzwyczajenie nowego widza do patrzenia właściwego na sceną będzie introdukcją do zrozu­

mienia zagadnień głębszych, lecz prostych w swej prawdzie i oczywistości. Należy więc wykluczyć wszelkie sztuki eksperymentalne, sensacyjne, odzwier- ciadlające mgliste i niepotrzebne nastroje twórców.

W ten sposób uprzystępnimy repertuar dla wszystkich warstw społeczeństwa i wzwyczaimy je do traktowa­

nia teatru, jako dziedziny życia miłej, pożytecznej, koniecznej. s t a n i s l a w w ą s o w i c z.

Wśród książek.

D A b e rn o n —O śm nasta decydująca bitwa w d ziejach św iata

Dzieło to zostało wydane w roku 193! w Londy­

nie. Wydanie jego dla nas Polaków ma w iel­

kie znaczenie. Książka ta bowiem rozeszła się za­

granicą w ogromnej ilości egzemplarzy w jęz. angiel­

skim, czyniąc przewrót w pojęciach atiglosasów co do znaczenia Polski w cywilizacji ogólnoświatowej i roli jaką Polska odegrała w jej obronie. Wydanie lego dzieła jest tem ważniejsze, że zostało napisane

p r z e z wybitnego przedstawiciela narodu, który w swej krytyce wszelkich zdarzeń i czynów zwykł być zawsze trzeźwy.

Ciekawem jest dla nas dzieło i z tego także względu, jak inteligentny, a bezstronny cudzoziemiec sądzi nas Polaków, jak ocenia nasze zalety ale także jak widzi wady.

Lord D‘Abernon, dyplomata angielski był przy­

dzielony do nadzwyczajnej misji wojskowej angielsko- Irancuskiej wysłanej do Polski w lipcu 1920 r., aby nieść pomoc zagrożonej przez Bolszewików War­

szawie. Pobyt lorda D Abernon nie trwał długo, bo zaledwie miesiąc; czas zbyt krótki, by dobrze zor- jentować się w naszych stosunkach, mimo to jednak zdawał on sobie doskonale sprawę z wypadków, w których uczęstniczył. W całych dziejach świata, obejmując je w ogólnych zarysach, widzi autor od wieków trwającą walkę Wschodu z Zachodem, widzi odwieczny napór dzikiego, pogańskiego Wschodu na chrześcijański Zachód, jego cywilizację i kulturę.

W tej walce widzi 17 bitew niezmiernie ważnych, decydujących, gdyż od nich zależało trwanie naszej cywilizacji. Między innemi zalicza do nich bitwę pod Salaminą, pod Lepanto, bitwę Karola Młota pod Tours, zwycięstwo Sobieskiego pod Wiedniem. Gdy­

by bitwy te byty przegrane - Persowie byliby zaleli Grecję, a co za tem idzie ta ostatnia nie byłaby stworzyła swej sztuki, literatury i filozofji, a musimy przyznać że nasza kultura, inaczej wyglądałaby bez (ej spuścizny. Maurowie zaleliby Europę i jak mówi

3utor „w naszych angielskich szkołach uczonoby

dziś Koranu". Podobnie stałoby się gdyby pod Le­

panto czy Wiedniem Turcy nie zostali zgnieceni.

Do tych wielkich bitew, które rozstrzygnęły o pa­

nowaniu Chrześcijaństwa i o trwaniu naszej kultury, które zaważyły na tem, że każdy z nas jest kultu, ralnym człowiekiem Zachodu - porównuje lord D‘Aber non bitwę pod Warszawą.

Decydującem znaczeniem bitwy warszawskiej mówi autor jest to, że rezultatem tej walki był na­

tychmiastowy, a do dziś dnia trwający pokój.

„Bitwa pod Tours ocaliła naszych przodków oraz ich sąsiadów od jarzma Koranu. Bitwa na­

tomiast pod Warszawą rzec można śmiało wybawiła Środkową, a także częściowo i Zachodnią Europę od jeszcze bardziej wywrotowego niebezpieństwa t. j. od fanatycznej tyranjj Sowietów".

Autor kończy swą książkę bardzo ciekawym i słusznym argumentem, który, jak zaznacza sam, może się wydać jakowemś idealizowaniem, a mia­

nowicie, że konieczną dla uniknięcia najcięższych trudności w budowie pokoju światowego, jest popra­

wa wzajemnych stosunków Niemiec i Polski...

Najpilniejszem zadaniem dyplomacji europejskiej jest osiągnięcie jakiegoś pojednania wzdłuż nie­

mieckiej wschodniej granicy. Opinja Niemiec uznać musi bezwzględnie i koniecznie, źe silna Polska stanowi zaporę przeciw komunizmowi i może być uważana za podstawowy czynnik pokoju w Europie.

Jak charakterystyczne są powyższe myśli, zwa­

żywszy tę okoliczność, źe pisze je cudzoziemiecl .Lordowi D‘Abernon należy się szczera wdzięczność społeczeństwa polskiego za to, iż ocenił czyn nasze­

go Narodu i jego Wodza, oraz za fo, że dał przed światem świadectwo prawdzie,, jak słusznie mówi w przedmiowie do polskiego wydania (1932 r ) tej książki p. August Zalewski.

K. S.

(10)

Str. ie. N U R T Y Nr. 11.

Z sali sejmowej k. U. L.

Dzwonek— a po nim: .Koleżanki, Koledzy otwie­

ram" i I. d„ jak to jesf przyjęte we wszystkich parla­

mentach.

Robi sią względna cisza. Wzrok biegnie wzdłuż sali zapchanej krzesłami. Dlaczego nie Bracia Stu­

dencką? Bardzo proste! To tylko Nadzwyczajne Walne Zebranie Bratniaka w celu zatwierdzenia projektu statutu, a nie „sprawozdawczo-wyborcze", podczas którego ludziom mdło się robi od natłoku i argu­

mentów przemawiających.

Karna Młodzież Wszechpolska przybyła zdzie­

siątkowana, to znaczy co dziesiąty członek pod wo­

dzą doświadczonych i biegłych prowodyrów, Odro­

dzenie zasiadło małemi kolonjami, trochę tu trochę tam, Z. P. M. D -i Legjon Młodych utworzyli groźny czworobok w miniaturowych rozmiarach. Spojrzenie dociera swobodnie do każdego zakątka. Nie tak to bywa przy zmaganiach się o tytuł prezesa.

Cóż fam konstytucja bratniacka, która na­

kłada obowiązki i daje uprawnienia! Niech tam gło­

sują, układają, wykłócają się ci, co muszą z urzędu, i mała garstka tych, którzy poczuwają się jeszcze do swych istotnych obowiązków. O, niech przyj­

dzie dzień wyborów i sprawa udzielenia absolutorjum ustępującemu Zarządowi - sala będzie, jako beczka pełna śledzi, i otworzą się wówczas wszelakie usta, z których, jak lawa z wulkanów, popłynie szerokim strumieniem rzeka argumentów stawiająca Zarząd w rzędzie niedorozwiniętych niedołęgów. Lub też rozniesie echo fanfary pochwalne, wynoszące czyny dokonane i niedokonane Zarządu do niebywałych zasług, proponując poszukania specjalnego absolu­

torjum, bo takie zwykłe z podziękowaniem nie w y­

starczy.

Tak to przy wyborach. Ale przy tworzeniu re­

guł i zakreślaniu obowiązków, przy uchwalaniu sta­

tutu Bratniej Pomocy, chociaż nie brak przemów

i wykrzykników naprzemian pięciu osób, niema jednej rzeczy: większego zainteresowania się ogółu dobrem wspólnem. Dyskutuje się jedynie dla wprawy, wnosi się szereg wniosków, które się wycofuje następnie, przy sali coraz więcej świecą­

cej wolnemi miejscami.

Nazwa, stan prawny, siedziba— przechodzą łatwo i zebranie wpada na barykadę w postaci czwartego punktu-cele.

Czy Bratniak ma zaspakajać potrzeby duchowe studentów, czy nie?

Odrodzenie z Młodzieżą Wszechpolską grzmi twardo: Tak!

Legjon Młodych z Z. P. M D. krzyczą: Niel Wloką się godziny. Z katedry płyną głosy i krzyki, wyciągają się ręce w błagalnym ruchu ku sufitowi,

W jaki sposób absolutorjum może być udzie­

lone nie przez walne zebranie? jak może taką rzecz załatwiać jakaś tam komisja. Nonsens! Niech patrzą młodzi koledzy na czynności starszych, niech sądzą, niech się zaprawiają w służbie, dla dobra brata studenta. Tylko „dzicy* i „niedzicy* mogą wydać sąd bezstronny i godny zaufania jak się zbio­

rą jednego dnia i jednej godziny,

Walne Zebranie? — Gdzie i kiedy masa sądzi sprawiedliwie? - Kiedy każdy z masy wypowiada swój indywidualny sąd,

Padają słowa, słówka... argumenty, argumenciki.

Mija północ, zbliża się godzina pierwsza. Nastrój senny, a uchwalenie statutu - odwrotnie: postępuje w coraz to żywszym tempie.

Ktoś, nie bez słuszności zauważył, że w celu zwiększenia sprawności obrad, Walne Zebrania Brat­

niaka powinny się zaczynać o 12-ej w nocy.

TflD. H.

P I E R W S Z E W R A Ż E N I A .

Ciąg d alszy

O d R e d a k cji. Zam ieszczam y d alsze trzy utwory „pierwszoroczniaków", Sq to szczere wy- nużenia ludzi, którzy po raz pierwszy zetknęli się z un iw ersytetem. Mamy n ad zieję, że jeśli ktaś poczuje ostrze owej szczerości zwrócone przeciw sobie to rac ze j poszuka prawdy w jego bfysku niż... okazji w cie m n e j ulicy...

In form acyjn e pożytki.

lędruś byt rozradowany i wyraził nawet gotowość towarzyszenia mi na jakieś zebranie filantropijno- imprezowo-nudne, co było z jego strony szczytem poświęcenia.

Zachodziłam w głowę, co za powód radości!?

Zapisał się na uniwerek? To mało - Chodzi na wykłady? To też nie racja.

Cóż się okaza ło ?-O to Jędruś-był już na 10 (!) informacyjnych zebraniach i w perspektywie miał jeszcze kilka tuzinów (w najśmielszych marzeniach sięgał do jednego grossa (!!!) podobnych zgromadzeń).

Czy ty wiesz, ladźka, co to jest informacyj­

ne zebranie?! Col Nie chodziłaś nigdy? Ee, to ty wogóle nic nie wiesz! Skąd możesz wiedzieć, że żyjesz, kiedy cię nikt o tem nie poinformował— ?

- Zawracanie głowy powiadasz, na tych ze­

braniach? - głos jego zadrżał świętem oburzeniem.

No, to ja ci powiem, że to jest wielka rzecz! To tak, jakby człowiekowi w głowie reflektor zapalił i drogowskazy poustawiał.

Takie zebran ie-to rewelacja, to bardzo duże daje— to... O widzisz - taki Legjon Młodych n. p.

jak ci zaczną prawić: komendant, rozkaz, młode wojsko, siła— to wiesz, co masz robić. Albo Odro­

d z e n i e-chrystjanizm , korporacjonizm, taka— lego—

apolityczność - nowy człowiek - Same tytuły mó­

wią, co?

A Z. P. M. D .-re lig ja - ruina kapitalizmu—

odrazu człowiek nabiera animuszu.

Byłem k o ch a n ie -i tu i tam i gdzieindziej!! Con­

cordia ma ładne barwy, a w ie s z -ja k cię widzą, tak cię piszą. Korabjd dzień w dzień ma dyżury dla tych, co się chcą informować, Hefmanja, Gdynia..

Cytaty

Powiązane dokumenty

Lecz dziś i państwo zaczyna się bronić przed naporem „natarczywych” i stara się jaknajdalej oddalić moment przyjęcia do pracy.. Ci pracy w urzędach

Są tu jednak warunki, sprzyjające pogłębieniu studjów przez tych, co nietylko konieczności egzaminowe opędzają, lecz pragną się za­.. ciągnąć do samodzielnej

sekwencje tesame zresztą, które czekają żeglarza, zaszywającego się w czasie burzy na morzu, w najzaciszniejszy kąt szalupy. C zy i trudno zauważyć, obserwując

®*» D obierają się przeważnie z takich samych organiza- cyj, więc: „odrodzynek z odrodzynką”(w tej organizacji uzgadniany jest również zazwyczaj kolor włosów,

stoszenia zwątpienie ogarniało umysły sh bsze. Ilu już uczniów gotowych cztka, by podjąć jaśniejącą pochodnię, co wypadła z ich rąk! Tak jest. My nie zdajemy

łoby lekkomyślnością, a nawet zbrodnią wobec żony, która w danym okresie nie jest fizycznie ani duchowo zdolna do macierzyństwa lub wobec warunków ekonomicznych,

czyków znajduje się obecnie rod wpływem komunistycznym, że ta liczba będzie się zwięk­?. szać i że niema takiej siły,

ganicznym wstrętem do pracy, 1 wszyscy inni, z popsutą przez bezrobocie psychiką, mogą dać się ujemnie odczuwać społeczeń­.. stwu przez cały ciąg życia tego