• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski : bezpartyjne polsko-katolickie pismo ludowe 1932.02.02, R. 12, nr 14

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski : bezpartyjne polsko-katolickie pismo ludowe 1932.02.02, R. 12, nr 14"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

iONMLKJIHGFEDCBA D z isie isz v n u m e r z a w iera 6 stro n.

BEZPARTYJNE POLSKO-KATOLICKIE PISMO LUDOWE.

O — _ _ rJnłsił5 * " e k sp ed . m iesięczn ie 1,20 zł z o d n o sze- irZtJUpiolG" n iem p rzez p o cztę 20 g r. w ięcej. W w y ­ p ad k ach n iep rzew idzian y ch , p rzy w strzy m an iu p rze d sięb io rstw a, z ło ż en ia p racy , p rz e rw a n ia k o m u n ik acji, a b o n e n t n ie m a p ra w a żąd ać p o zaterm in o w y ch d o sta rc z eń g azety , lu b zw ro tu cen y ab o n a­

m e n tu . Z a d ział o g ło szen iow y red a k c ja n ie o d p ow iada. R ed akcja i a d m in istra c ja : u l. M ick iew icza 1. T elefo n 80. K o n to czek o w e P . K . O . P o zn ań 204,252. — R ed a k to r p rzyjm u je o d 10— 12.

Sumiennem wykonywaniem obowiązków) budujemy silną Ojczyznę!

onia ■ Z a o g ło sz. p o b iera się o d w iersza m m . (7 Vjy1UoiłSI!la« fam .) 10 g r, za rek lam y n a str. 4 -łam . w w iad o m o ściach p o to czn y ch 30 g r n a p ierw szej str. 50 g r. Rabatu u d ziela się p rzy częstem o g łaszan iu . .G ło s W ąb rzesk i* w y ch o d zi trz y ra z y ty g o dn . i to : w p o n ied ziałek , środ ę i p iątek . P rzy sąd o - w em śc iąg a n iu n ależn o ści rab a t u p ad a. D la w szelk ich sp ra w spor­

n y ch w łaściw y je st S ąd w W ąb rzeźn ie. Z a term in o w y druk, przepi­

sa n e m iejsce o g ło szen ia ad m in istracja n ie o d p o w iad a.

N r. 14 Wąbrzeźno, Kowalewo, Golub wtorek 2 lutego 1932 roku. R o k X II

0 Panu Prezydencie Rzeczypospolitej

W hołdzie dzisiejszemu Solenizantowi

R odzina M ościckich z P łockiego, z k tó rej pochodzi P rezy d en t R zeczypo ­ spolitej, nie zapisała się głośno w dzie jach w zajem nie zw alczających się „fa m ilij“ u schyłku X V III-go w ieku. A le nazw iska bezpośrednich przodków dzisiejszego P rezy d en ta R zeczypospo ­ litej P o lsk iej idą nieprzerw any m łań­

cuchem w w alkach o niepodległość, w tych w alkach, w k tó ry ch zdobyw ało się nie starostw a i kasztelanje. ale — bezim ienną m ogiłę, w ięzieni?, stry­

czek, S ybir. D o tych w alk zobow iąza­

ło i popychało nie szlachectw o h erb o­

w e, ale szlachectw o w ypisane w duszy herb praw ego, dzielnego i ofiarnego P olaka. T akim herbem pieczętow ali się przodkow ie najw yższego dziś D o­

sto jn ik a R zeczypospolitej. Jego p ra­

dziad bierze udział w legjonacb napo­

leońskich, dziad w alczy w roku i 1831-ym , ojciec i stry j rodzony — w pow staniu 1865-go roku. S try j gi­

nie od k u li w rażej.

A ni upadek pow stania, ani em igra­

cy jn a tułaczka, w ięzienie w C ytadeli w arszaw skiej i upadek daw nej zam oż ności nie złam ały na duchu O jca dzi­

siejszego P rezydenta R zeczypospoli­

tej. A tm osfera rodzinna, w k tó rej w zrastał nie było snąć atm osferą ,nie­

w czesnych żalów, przygnębienia m o­

ralnego i ugody z w rogiem , skore? m ło­

dy Ignacy M ościcki ju ż jak o student politechniki ry sk iej bierze udział w przygotow aniach do now ej w alki o niepodległość i przed prześladow ania­

m i w ładz m oskiew skich ju ż jak o 24- letni m łodzieniec (ur. w r. 1867-ym ) uchodzić m usiał zagranicę.

W tw ardym trudzie zw ykłego ro ­ botnika zdobyw a sobie Ignacy M ości­

cki kaw ałek chleba pow szedniego w L ondynie, rów nocześnie kształci się w dalszym ciągu w naukach technicz­

nych, w szczególności — w chem ji i bierze żyw y udział w w ydaw nictw ie

„P rzedśw it44, ów czesnym organie k ie­

row niczym P olskiej * P artji S ocjali­

stycznej. Z dobyta w L ondynie w iedza oraz życzliw e poparcie prof. W ierusz K ow alskiego pozw ala Ignacem u M oś­

cickiem u zająć stanow isko asystenta w uniw ersytecie szw ajcarskim , po­

zw ala m u nietylko pracow ać nadal w zakresie naukow ym , ale d aje ujście jego talentom w ynalazczym .

Ignacy M ościcki jest pierw szym z tych, k tó rzy przypuszczają szturm do o taczającej nas atm osfery, by je j w y­

drzeć tajem nicę tw orzenia zw iązków chem icznych. N ie dla celów ek sp ery­

m entalnych i ściśle naukow ych ale i dla celów praktycznych rów nież. P o św iecie całym , w śród uczonych eko­

nom istów , rolników przed laty czter­

dziestu idą z początku głuche szm ery, potem coraz głośniejsze alarm y: sale-

tra ch ilijsk a jest na w yczerpaniu. C o ludzi n ak arm iły w ynalazki i odkrycia będzie, gdy się w yczerpie zupełnie?

P rzecież, podw ojenie naw et p o tro je­

nie plonów żyta i pszenicy na g ru n­

tach ubogich, ludzkość zaw dzięcza w łaśnie stosow aniu sztucznych naw o­

zów azotow ych, w śród k tó ry ch sale­

tra ch ilijsk a pierw sze zajm u je m iej­

sce. P rzed n au k ą staje zagadnienie k o n k retn e: w iązania azotu, zaw artego w o taczającej nas atm osferze w zw ią­

zki chem iczne, którem i rolnik m ógł­

b y zasilać sw e niw y.

M łody asystent, Ignacy M ościcki, staje w pierw szym szeregu uczonych, k tó ry ch ten problem interesow ał. M o-

P rezy d en t R zplitej P olskiej P an P ro feso r Ignacy M ościcki.

że pam ięć o ubogich w pierw iastki a- zotow e niw ach m azow ieckich i o m o­

zołach rodzonego O jca-rolnika, k tó ry biedził się nad ich zasileniem , pchnę­

ły Ignacego M ościckiego do p racy w tym kierunku. Jego w ynalazki i od­

k ry cia w tej dziedzinie zapisały go nieśm iertelnem i głoskam i w dziejach nauki i postępu.

M oże znajdzie się kiedyś badacz, k tó ry zdoła obliczyć, ile m iljardów

ile j jak w ielkie zasługi położył dzi­

siejszy P rezy d en t R zeczypospolitej P o lsk iej dla ugruntow ania niepodle­

głości P olski. N iepodległość ta opiera się bow iem nietylko na aktach m ię­

dzynarodow ych, nietylko na in sty tu­

cjach publicznych, naw et — nietylko na arm jach. Jednym z istotnych fun­

dam entów niepodległości jest organi­

zacja i rozw ój życia gospodarczego, a w dużym stopniu — przem ysłu che­

m icznego.

prof. Ignacego M ościckiego. Jeśli M oj żesz napoił lud sw ój w pustyni ude­

rzeniem laski, w yprow adzając zdrój w ody żyw ej ze skały kam iennej, to nie będzie żad n ej przesady, gdy po­

w iem y, że z reto rt i m achin, stw orzo­

nych lub zainicjow anych przez Igna­

cego M ościckiego, corocznie sypie się na św iat cały deszcz m il jonów kw in­

tali zboża. P roblem w yczerpania się gleby ro d ząjn ej, tak groźny dla ludz­

kości całej jeszcze przed laty k ilk u­

dziesięciu, dzisiaj zgoła istnieć p rze­

stał.

P rzyszłość dopiero oceni rów nież,

W p racy tej i w ysiłkach jest pe­

w ien m om ent jaskraw y , historyczny, którego znaczenie ocenić m oże naw et laik. Jest to m om ent po plebiscycie na G órnym Ś ląsku, gdy na m ocy decyzji czynników m iędzynarodow ych, P ol­

sce przyznano C horzów . B yła to n aj­

w iększa od czasu W ielk. W ojny zbu­

dow ana fab ry ka zw iązków azotow ych Z budow ana b y ła przez N iem ców , w oparciu o m etody i w ynalazki prof.

M ościckiego, dla celów w ojennych, po w ojnie zaś pracow ała dla rolnictw a.

G dy ted y decydujące czynniki m ię­

dzynarodow e przyznały, na m ocy w y­

niku plebiscytu, C horzów P’olsee, N iem cy byli pew ni że d aje to im pięk­

ną sposobność do skom prom itow ania P olski i P olaków w oczach św iata całego.

Z abrali z C horzow a w szystkie p la­

n y i księgi i w ynieśli się w szyscy — zarów no inżynierow ie, dyrektorow ie, jak i robotnicy. Z ostał jed en jed y n y m łody inżynier Ś lązak. — P olacy — rozum ieli N iem cy — nie zdołają u ru ­ chom ić C horzow a. S kom prom itują się w obec całej E uropy i w ykażą dow od ­ nie, że z w ysoce rozw iniętym przem y ­ słem górnośląskim nie p o trafią dać sobie rady.

A le N iem cy zapom nieli, że P olska m a Ignacego M ościckiego. N om ozie dziejow a kazała im w ybudow ać C ho­

rzów w łaśnie dla Ignacego M ościckie­

go, z którego prac i odkryć obficie ko ­ rzystali. uczeni i technicy niem ieccy, skrzętnie zacierając im ię w ynalazcy polskiego. Ignacy M iścicki stanął na czele C horzow a i, k u zaw stydzeniu N iem ców , uruchom ił go w ciągu paru tygodni.

B yło to zw ycięstw o, rów nające się w y g ran ej w ielk iej bitw ie.

B ył to jed en jeszcze plebiscyt — plebiscyt polskiej w iedzy i polskiej spraw ności organizacyjnej. W ygraliś­

m y go dzięki dzisiejszem u P rezyden ­ tow i.

Z Józefem P iłsudskim łączy G o nietylko daw na znajom ość i p rzy jaźń ale w spólna im obydw om cechą n aj­

b ard ziej istotną dla ich psychiki: w ia­

ra w N aród P olski, w iara w w ielką przyszłość P olski, żądza podźw ignię- cia N arodu P olskiego k u w yżynom Jego dziejow ych przeznaczeń, w stręt do w szystkiego, co niskie, m arne, m a­

łoduszne i płaskie.

P olska m oże być dum na z tego, że najw yższą godność w P aństw ie p ia­

stu ją tak dostojne dłonie.

—ooo—

(2)

S tr. 2 GŁOS WĄBRZESKI N r. 1 4

Samoloty bombardują przedmieścia Szanghaju

tu s ta n u m ia łb y w "e d łu g ty c h w id o m o - śc i o c z e k iw a ć d o c z a s u z a p o z n a n ia się z e s ta n o w is k ie m W ie lk ie j B ry ta n ji.

Szanghaj. (P a t.) E s k a d ra a e ro p la ­ n ó w " ja p o ń s k ic h p o 4 -e j g o d z in ie ra n o ro z p o c z ę ła b o m b a rd o w a ć C h a p e i.

B o m b a rd o w a n ie trw a ło d o w s c h o d u s ło ń c a . W re g u la rn y c h o d s tę p a c h s ły ­ c h a ć b y ło s tra s z n e e k s p lo z je . J a p o ń - c z v c v z a ję li g łó w n ą c h iń s k ą k w a te rę w ó jsk o w -ą w C h a p e i, a le c h iń c z y k o m u d a ło s ię o d e b ra ć z p o w ro te m d w o ­ rz e c , k tó ry u tra c ili. A ta k c h iń sk i b y ł w z m o c n io n y p rz e z o p a n c e rz o n e p o ­ c ią g i w c h w ili, g d y s iły ja p o ń s k ie z o ­ s ta ły o s ła b io n e p rz e z s k ie ro w a n ie c z ę śc i w o jsk o k u p u ją c y c h d w o rz e c w t

k ilk u z a g ro ż o n y c h k ie ru n k a c h .

Genewa. (P a t.) S z w a jc a rs k a A g e n ­ c ja T e le g ra fic z n a p o d a je : O s ta tn ie w id o m o ś c i, ja k ie n a d e sz ły z S z a n g h a ­ ju w y w o ła ły w k o ła c h L ig i N a ro d ó w ’ ja k n a jp rz y k rz e jsz e w Tra ż e n ie . O b u ­ rz e n ie n a b ru ta ln e p o h tę p o w a n ie ja ­ p o ń c z y k ó w w z ra s ta z d n ia n a d z ie ń . Z z a d o w "o le n ie m w ita ją n a o g ó ł w z m ia n k o w a n e k o ła fa k t, ż e c h iń s k a d e le g a ­ c ja z d e c y d o w a ła s ię w re s z c ie p o w o ła ć n a a rty k u ł 1 5 s ta tu tu L ig i, k tó ry u - m o ż liw ia R a d z ie L ig i N a ro d ó w " e n e r­

g ic z n e w y s tą p ie n ie p rz e c iw k o J a p o n ji W p ią te k p rz e d p o łu d n ie m p rz e ­ w o d n ic z ą c y R a d y P a u l-B o n c o u r o d ­ b y ł n a ra d ę z lo rd e m C e c ile m , d e le g a ­ te m N ie m ie c — v o n W e iz s a e c k e re m o ra z p rz e d s ta w ic ile m I ta lji — R o s s ę w’ c e lu ro z w Ta ż e n ia s ta n o w is k a , ja k ie n a le ż y z a ją ć w o b e c p o ło ż e n ia w " A z ji W s c h o d n ie j. N a p o s ie d z e n iu R a d y m a s ię o d b y ć w p ią te k p o p o łu d n iu , P a u l- B o n c o u r z ło ż y o d p o w ie d n ie o ś w ia d ­ c z e n ie w " te j s p ra w ie .

Tokio (P a t.) D a ls z y c h 9 ja p o ń s k ic h o k rę tó w w " o je n n y c h w y s ła n o d o S z a n - h a ju .

Szanghaj (P a t.) J a p o ń sc y s trz e lc y m o rs c y ro z p o c z ę li w k ra c z a n ie n a s a ­ m o c h o d a c h p a n c e rn y c h n a p rz e d m ie ś­

c ia S z a - P e i o g o d z . 2 3 .1 5 . S ły c h a ć b e z ­ u s ta n n ie k a ra b in y m a s z y n o w e i s a l­

w y k a ra b in o w e w d z ie ln ic y H o n g - K e w . w k tó re j z n a jd u ją s ię s iln e o d ­ d z ia ły ja p o ń s k ic h s trz e lc ó w m o rs k ic h o ra z a u t p a n c e rn y c h .

J a p o ń c z y c y o b s a d z ili p ra w ie c a ł­

k o w ic ie p rz e d m ie śc ie S z a -P e i i w p ó ł­

n o c n e j c z ę ś c i te g o p rz e d m ie ś c ia n a ­ p ie ra ją n a C h iń c z y k ó w , s ta w ia ją c y c h s iln y o p ó r i w y c o fu ją c y c h s ię w k ie ­ ru n k u k o n c e s ji m ię d z y n a ro d o w e j.

D o ty c h c z a s o d w iez io n o 1 3 ra n n y c h ja ­ p o ń c z y k ó w d o s z p ita li p o i o w y c h . P o s tro n ie c h iń c z y k ó w s ą c ię ż k ie s tra ty . J a p o ń c z y c y w z ię li o k o ło 5 0 je ń c ó w .

; A u to p a n c e rn e ja p o ń s k ie , k tó re c h c ia ło p rz e d o s ta ć s ię p rz e z k o n c e s ję , a n g ie ls k ą n a te ry to r ju m c h iń s k ie , z a ­ w ró c iło w o b e c o d m o w y p rz e p u sz c z e ­ n ia g o p rz e z o c h o tn ik ó w " b ry ty js k ic h .

Szanghaj (P a t.) G łó w n o d o w o d z ą c y w o js k ja p o ń s k ic h w y d a ł o g o d z . 4 ,2 5 ra n o (g o d z . 2 2 -g a c z a s u śro d k o w To -e u - ro p e js k ie g o ) ro z k a z b o m b a rd o w a n ia z a e ro p la n ó w " p rz e d m ie ś c ia S z a -P e i.

P a n ik a trw a . P ó ł m ilj o n a m ie s z k a ń ­ c ó w c h iń c z y k ó w S z a -P e i z a b a ry k a d o - w a ło s ię w T sw o ic h m ie s z k a n ia c h . O - g ie ń k a ra b in ó w " m a s z y n o w y c h ja p o ń ­ s k ic h k o s i w s z y s tk ie u lic e d z ie ln ic y .

Manilla (P a t.) C z te ry k o n trto rp e - d o w c e a m e ry k a ń s k ie o trz y m a ły ro z ­ k a z trz y m a n ia s ię w p o g o to w iu w p rz e w id y w a n iu u d a n ia s ię d o S z a n g ­ h a ju . (R e u te r).

Waszyngton (P a t.) W e d łu g w ia d o ­ m o ś c i , p o c h o d z ą c y c h z m ia ro d a jn y c h ź ró d e ł, S ta n y Z je d n o c z o n e n ie b ę d ą w -y s tę p o w ać o d o s o b n io n e w s p ra w a c h d o ty c z ą c y c h S z a n g h a ju . D e p a rta m e n ­

Na marginesie wydalenia zakonu

Jezuitów z H! szpanii

c y s w o ic h sta tu tó w - o p ró c z trz e c h ś lu ­ b ó w " k a n o n ic z n y c h s k ła d a ją je sz c z e s p e c ja ln y ś lu b p o s łu s z e ń s tw a in n e j z w ie rz ch n o ś c i a n iż e li p ra w n y a u to ry ­ te t P a ń s tw a . D o b ra ic h z o sta n ą z n a - c jo n a liz o w a n e i u ż y te n a d o b ro c z y n ­ n o ś ć lu b n a o ś w ia tę " .

Z a z n ac z y ć n a le ż y , ż e c z ło n k o w ie z a k o n u Je zu itó w ’ s k ła d a ją z w y k łe trz y ś lu b y z a k o n n e : u b ó s tw a , c z y s to ­ W ia d o m e m je st ju ż . ż e p re z y d e n t

re p u b lik i h is z p a ń sk ie j p o d p is a ł d e ­ k re t w y d a la ją c y z H isz o a n ii z a k o n je z u itó w , d z ia ła ją c ja k o b y w m y ś l p o s ta n o w ie ń a rt. 2 6 K o n s ty tu c ji. W e ­ d łu g o g ło s z o n e g o w - o fic ja ln e j „ G a c e - ta d e M a d rid " te k s tu K o n s ty tu c ji u - s tę p c z w m rty w s p o m n ia n e g o a rty k u łu 2 6 b rz m i: „ z o s ta n ą ro z w ią z a n e w s z y ­ s tk ie z a k o n y re lig ijn e , k tó re n a m o -

ś c i i p o s łu s z e ń s tw a . C o s ię z a ś ty fc z y

owego in k ry m in o w a n e g o „ d o d a tk o w ’e g o“ ś lu b u , o d n o ś n a fo rm u ła , o p ra c o ­ w a n a p rz e z z a ło ż y c ie la z a k o n u św ’. I- g n a c e g o L o y o lę i p o tw ie rd z o n a p rz e z P a w ła III w " b u lli „ R e g im in i m iH a n - tis E c c le s ia e " z 2 7 . 9 . 1 5 4 0 , o ra z p rz e z J u lju s z a III w b u lli „ E x p o s c it d e b i- tu m " z 2 1 . 7 . 1 5 5 0 , b rz m i: „ C h o c ia ż E w a n g e lja św . i p ra w d z iw a W ia ra li­

c z y n a s , ż e w s z y s c y w ie rn i C h rz ę śc i- J a n i e w in n i b y ć p o s łu s z n i P a p ie ż o w i R z y m s k ie m u ja k o s w e m u z w ie rz c h n i­

k o w i, z a s tę p c y C h ry s tu sa P a n a , c z u - je m y s ię je d n a k z m u sz e n i z w ią z a ć s ię z n im s iln ie js z y m w ę z łe m i s a m i n a s ie b ie n a ło ż y ć o b o w ią z e k n ie ty lk o w y p e łn ią c to w s z y s tk o , c o o b e c n y P a p ie ż a lb o k tó ry z je g o n a s tę p c ó w ’, m ia łb y p o le c ić i c o b y m o g ło z m ie rz a ć d o z b a ­ w ie n ia d u s z a lb o ro z s z e rz e n ia W ia ry ,

Ojcobójca pned sadem

P a rz ę c z n o , z m a rłe m u p rz e z (a) W e w si O fe m in , g m in y

p o w ia tu łę c z y c k ie g o p o s ia d a ł 1 5 -to m o rg o w e g o s p o d a rs tw o ro ln e 6 5 -le tn i Ig n a c y T y b u rs k i

F y b u rs k i m ia ł c z te re c h sy n ó w , z k tó ry c h 5 -c h p rz e b y w a ło w d o m u , c z w a rty z a ś n a j­

m ło d sz y F e lik s o d b y w a ł słu ż b ę w o js k o w ą . P o d w p ły w e m n a le g a ń sy n ó w , T y b u rs k i ro z ­ d z ie lił g o s p o d a rs tw o p o m ię d z y trz e c h sy n ó w , c z w a rte m u z a ś F e lik so w i z a p isa ł w s p a d k u p e w n ą su m ę p ie n ię d z y , k tó rą w sp ó ln ie m ie li m u w y p ła c ić trz e j p o z o s ta li b ra c ia .

D z ia ło się to » w m a rc u 1931 r. W k ’lk a m ies ię c y p ó ź n ie j F e lik s T y b u rs k i p o w ró c ił d o d o m u p o o d b y c iu s łu ż b y w o jsk o w e j

Z a m ie sz k a ł u o jc a , a p o n ie w a ż n ie m ia ł p ra c y , w y n ik a ły m ię d z y n im a o jc e m s p rz e ­ c z k i, s ta ry b o w ie m T y b u rs k i c z y n ił w y m ó w ­ k i sy n o w i, iż p o sia d a ją c p e w n e w y k sz ta łc e ­ n ie n ie z a b ie g a o p ła tn ą p o sa d ę.

C ią g łe s p rz ec z k i z a m ie n iły się w a w a n ­ tu ry , w c z a sie k tó ry c h k re w k i s ta rz e c p o b ił k ilk a k ro tn ie s y n a .

W re sz c ie z n ie c ie rp liw io n y F e lik s T v b u r- sk i, p e w n e g o w ie c z o ru z a b ra ł k o rz e c ż y ta z e sto d o ły , u w a ż a ją c , ż e n a le ż y m u się to z ty tu łu s p a d k u , p o c z e m p rz e n ió sł się d o m ie sz­

k a n ia sw e g o b ra ta . Z re sz tą s ta ry T y b u rs k i w y p ę d z ił ju ż s y n a. N a s tę p n e g o d n ia Ig n a cy T y b u rs k i s p o s trze g łsz y b ra k ż y ta , u d a ł się d o m ie s z k an ia sw e g o s ta rs z e g o sy n a , g d z ie z a s ta ł F e lik s a .

S ta ry T y b u rs k i m ia ł w rę k u s tru g , t. j.

n a rz ę d z ie d o s tru g a n ia d rz e w a . D z ia ło się to d n ia 2 4 listo p a d a . F e lik s T y b u rs k i z o c z y w s z y n a rz ę d z ie p o w z ią ł p e w n e p o d e jrz e n ie w y ­ w ią z a ł się m ię d z y n im i k ró tk i d ja lo g .

„ N a k o g o ś p rz y n ió sł s tu g “ z a p y ta ł sy n

„ N a c ie b ie ‘* — p a d a o d p o w ie d ź.

„ J e ś li ta k , to n a u c z ę c ię , ja k się s z a b lą rą b ie , b o m n ie te g o w w o js k u n a u c z y li" .

W y w ią z a ła się m ię d z y o jc e m a s y n e m b ó jk a , w c z a sie k tó re j s ta ry z a m ie rz y ł się n a s y n a s tru g ie m . T e n p o d b ił m u rę k ę , a n a ­ s tę p n ie w y rw a n y m s tru g ie m z a d a ł c io s w s z y ję.

S ta ry T y b u rs k i p a d ł z p rz e c ię tą k rta n ią . M im o e n e rg ic z n e z a b ie g i p o u p ły w ie p ó ł g o ­ d z in y s ta rz e c z m a rł.

P o w ia d o m n io n o P o lic ję , z je c h a ła k o m isja i s tw ie rd z o n o , ż e ś m ie rć n a s tą p iła w s k u te k u p ły w u k rw i z ra c ji p rz e c ięc ia n a c z y ń k rw io ­ n o ś n y c h , o ra z , ż e ra n a z a d a n a s tru g ie m

a le ta k ż e iś ć n a w s z e lk ie m is je , d o k ą d m o ż e m y b y ć w y s ła n i. C h c e m y c z y n ić to w s z y s tk o d la le p s z e g o ro z w o ju n a ­ s z e g o Z a k o n u , d la w ię k s z e g o w y ro ­ b ie n ia d u c h o w e g o n a s z y c h c z ło n k ó w i d la u ja rz m ie n ia n a s z e j w ła s n e j w o ­ li. C h c e m y p o w ie rz o n e n a m z a d a n ie w y p e łn ić ta k , ja k p o z w o lą n a to n a ­ sz e s iły , c h o ć b y m ia n o w y s ła ć n a s d o T u rk ó w’, a lb o d o in n y c h n ie w ie rn y c h lu d ó w , g d z ie k o lw ie k b y s ię o n e z n a j­

d o w a ły , n a w e t d o ty c h o k o lic , k tó re n a z y w a ją s ię In d ja m i. M u s im y iś ć ta k ż e n a m is je w ś ró d k a c e rz y , s c h y z - m a ty k ó w , ja k im i m o g lib y o n i b y ć " .

J a k z te g o te k s tu w id z im y , te n „ a n ty p a ń s tw o w y " ś lu b J e zu itó w ’ je st n i- c z em in n e m , ja k ro z w in ię c ie m ś lu b u p o s łu s z e ń s tw a i tru d n o w n im d o s z u ­ k a ć s ię rz e c z y , k tó re b y m ia ły ś w ia d ­ c z y ć o „ a n ty p a ń s tw o w o ś c i" J e z u itó w’.

s y n a m u s iała b e z w z g lę d n ie sp o w o d o w a ć śm ie rć .

W o b e c ta k ie g o s ta n u re z c z y o jc o b ó jc ę a - re s z to w a n o i o sa d zo n o w w ię zie n iu .

W c z o ra j S ą d O k rę g o w y w Ł o d z i p o d p rz e w o d n ic tw e m sę d zie g o Ł o z iń s k ieg o ro z ­ p o z n a w a ł s p ra w ę 2 3 -le tn ie g o F e lik s a T y b u la­

sk ie g o . —

A k t o s k a rż e n ia w n ie sio n y p rz e z p ro k u ra ­ to ra Z g lic z y ń sk ie g o z a rz u c a ł T y b u rs k ie m u z a b ó js tw o o jc a z ra c ji w ła śn ie n a tle n ie ­ s u m ie n n eg o p o d z ia łu m a ją tk o w e g o .

O s k a rż o n y n ie p rz y z n a ł się d o w in y , w y ­ ja śn ia ją c , ż e s ta ry g o n a p a d ł, a o n w o b ro ­ n ie w d a sn ej s ta ją c , w y rw a ł m u s tru g z rę k i i w c z a sie s z am o ta n ia p rz y p a d k o w o z ra n ił g o . Z z e zn a ń z b a d a n y c h ś w ia d k ó w tru d n o b y ło u s ta lić fa k ty c z n y s ta n rz e cz y , a lb o w ie m je d n i o ś w ia d c z a li n a k o rz y ść o sk arż o n e g o , in n i z n ó w g o p o tę p ia li.

S ą d , p o n a ra d z ie w y d a l w y ro k , m o c ą k tó ­ re g o 2 3 -le tn i F e lik s T y b u rs k i u z n a

w in n y m d o k o n a n ia z b ro d n i z a b ó jstw a o jc a 6 5 -le tn ie g o Ig n a c e g o T y b u rs k ie g o i z m o c y a rt. 4 5 5 k . k . s k a z a n y n a k a rę c ię ż k ie g o w ię ­ z ien ia w c ią g u 6 la t z p o z b aw ie n ie m w s z e l­

k ic h p ra w .

ZWYCIĘSTWO DRUŻ. POLSKIEJ.

Newhaven (P a t.) P o ls k a o lim p ijsk a d ru ż y n a h o k e jo w a o d n io s ła z w y c ię ­ s tw o w m e c zu z d ru ż y n ą N e w h a v e n - A th le tic -C lu b w s to s u n k u 3 :2 .

—:oOo:—

NOWE ZAPAŁKI.

M o n o p o l z a p a łc z a n y w y p u śc ił n a ry n e k n o w e z a p a łk i. O b o k d o ty c h c z a ­ s o w y c h d u ż y c h p u d e łe k m a m y o b e c ­ n ie p u d e lk a o ła d n y m w y g lą d z ie z p ię k n e m i o b ra z k a m i z a b y tk ó w i o s o ­ b liw o ś c i n a s z y c h m ia s t. N a jw a ż n ie j­

s z ą c e c h ą ty c h z a p a łe k je st to , ż e o - b o k z rę c z n e g o o p a k o w a n ia w p ła sk ic h p u d e łk a c h s ą o n e im p re g n o w a n e , c o u s u w a n ie b e z p ie c z e ń s tw o w y b u c h u p rz y p o ż a ra c h .

W , W IL IA M .

Szpieg Wilhelma II.

Przełożył z angielskiego D. Królikowski.

;2 5 ) (C ią g d a ls z y .)'

I rz e c z d ro w i G ru n d to w i p o w io d ła się . C z y ta k W a s z a C e s ars k a M o ść ?

C e sa rz z w ró cił się k u m n ie i z a p y ta ł: M

— N u ż e c z ło w ie k u ... P o w io d ło się?

S e rc e m i w p ie rs ia ch b ić p rz e s ta ło . K W ied z iałe m , ż e z a k a ż d ą c e n ę m u szę z a c h o w a ć sp o k ó j.

G e n e ra ł P le sse n z a p y ta ł:

— W s z ak , je że li rz e cz się p o w io d ła , G ru n d t m u si b y ć w H o la n d ji. C z e m u tu się n ie z ja w ił?

G d y b y m n a c h w ilę s trac ił p rz y to m n o ść u m y słu , g ra m o ja s k o ń c z y łab y się s z y b k o . C z u łe m , ja k m i k re w z tw a rz y u b ie g a. B y łe m szc zę śliw y , ż e sto ję w c ie n iu . W te m k to ś z a p u k a ł z sien i.

P ro sz ę W a s z ą C e s a rs k ą M o ść o p rze b ac z en ie . G e n e ra ł b a ro n F isc h e r p rz y b y ł z ra p o rte m .

Z a ra z , z a ra z . W te j c h w ili je ste m z a ję ty . S ta ry d w o rz an in w p ie rw s ze j c h w ili m ilc z a ł i s ta ł n ie zd e c y d o w an y .

N u ż , g a d a j, c o się sta ło ? * ' ;

D e p e sz a z g łó w n e g o s z tab u . G e n era ł p o w ied z iał m i; ż e rz ec z je st b a rd z o w a ż n a .

C e s arz o ż y w ił się w te j c h w ili.

P rz y p ro w a d ź g o .

P o te m z w ró cił się d o P le sse n a i d o d ał g ło se m s tłu ­ m io n y m , w k tó ry m n ie b y ło ju ż ś la d u w e so ło śc i:

C z y ż b y o p e ra cje n a d S o m m ą z n o w u się n ie p o ­ w io d ły ?

W d rz w ia c h z a c h w ilę p o ja w ił się o fic e r, w id o cz n ie p rz y g n ę b io n y o tw a rz y lo d o w o z im n e j z a k ta m i p o d ra m ie n iem .

C e s a rz p rz es z e d ł się p o sa lo n ie, z b liż y ł się d o s to ­ łu i u s ia d ł. P le sse n i ó w o fic e r p o s zli z a p rz y k ła d e m c e ­ s a rz a .

P o z o s ta łe m sa m n a sw e m m ie jsc u .

Z d a w a ło się , ż e w s zy s cy o m e j o b e c n o ści z a p o m n ieli.

O d sto łu d o c h o d z iły m n ie sło w a . O fic e r z d a w a ł ra p o rt.

C e s arz g o o c o ś p y ta ł, p o n ie w a ż d o sły sza łe m je g o g ło s tw a rd y .

— C o n ta lm a is o n ... T ro n e w o o d ... c ię żk ie s traty ...

z m u sz e n i d o u s tą p ie n ia, siln y o g ie ń d z ia ł — o to sło w a , k tó re m n ie d o la ty w a ły .

G ło s c e s a rz a s ta w a ł się c h ra p liw y . B y ł w id o c z n ie p o d n ie c o n y .

N a ra z rz u c ił p rz e d sieb ie n a stó ł p a p ie ry i k rz y k n ą ł:

T o rz ec z n ie s ły ch a n a . J u ż ja g o n a u c z ę ro zu m u . N ie d o sta n ie a n i je d n eg o c z ło w ie k a, p ó jd ę c h o ć b y sa m , a b y je g o ż o łn ierz y n a u c z y ć, ja k trz e b a w y p e łn ia ć o b o ­ w ią z e k .

P le sse n sz y b k o o d d a lił się o d sto łu i z b liż y ł się k u m n ie .

T w a rz s ta ra , z w ię d ła, św iec iła tru p ią b la d o ścią ...

R ę c e m u d rż a ły .

— O d e jd ź p a n s tą d — rz e k ł d o m n ie o s tro g ło se m p rz y tłu m io n y m — z a c z e k a j p a n w sie n i.

W c z asie ty m p rz y sto le sły ch a ć b y ło w c iąż o s try i p o d n ie c o n y g ło s c e s a rz a i m io ta n e g ro ź b y .

C z ę sto u n a s n a fro n c ie m ó w io n o o a ta k a ch , k tó re c e sa rz m ie w a ł.

N ie w y o b ra ż a łe m so b ie n a w e t w m y c h sn a c h , ż e p rz y je d n y m z ty c h a ta k ó w b ę d ę o b e c n y .

Z w d z ię c z n o śc ią p o słu c h a łe m ro z k az u g e n era ła P le s­

se n a , a b y m się o d d a lił. W sz a k ż e w k o ry ta rz u b y ło p rz y ­ je m n ie j. C is z a w le w a ła ja k b y b a ls a m n a n e rw y . T y lk o p o s te ru n e k ż o łn iers k i p e łn ił sw ó j o b o w iąz e k .

Z n o w u p o c z ą łem ro z w a ż a ć sy tu a c ję .

M iałe m n a so b ie ó w p ła s zc z z ielo n y , c h ro n ią c y p rz e d d e sz cz e m , w rę c e trz y m a łe m k a p elu sz .

M o g lib y m n ie z ła tw o śc ią u w a ż ać z a k o g o ś, k to m a z a m ia r o d e jść .

B e z d łu g ie g o n a m y s łu z m ie jsc a sk ręc iłe m n a le w o , id ą c tą d ro g ą , k tó rą p rz y sz e d łem . I z n o w u tra fiłe m d o g a le rji i sc h o d ó w , p o k tó ry c h m n ie ó w c z ło w ie k w u b ra ­ n iu p o ło w e m p rz y p ro w a d z ił.

A to li sp o strz eg łe m w k ró tc e, ż e m z b łą d z ił i d la teg o p o s tan o w iłe m z e jść n a d ó ł p o p ie rw s z y ch s p o tk a n y ch sc h o d a c h . Id ą c sz y b k o , z a sz ed łe m d o p rz e d sio n k a , w k tó ­ ry m n a k rz e śle sie d z ia ł c z ło w ie k u b ra n y w m u n d u r z g u ­ z ik a m i z h e rb e m c e sa rsk im , m a jąc n a so b ie o g ro m n y p ła s z cz .

S ie d zia ł n a n isk im sto łk u i c z y ta ł g a z ety . Z a trz y m a ł m n ie i z a p y ta ł, c o tu ro b ię?

P o w ie d z ia łem m u , ż e w ra c a m w ła śn ie o d c e sa rza , p o c z e m z a ż ą d a ł o d e m n ie p rz e p u s tk i.

P o k a z a łe m m u s reb rn ą g w iaz d ę, c o g o z u p e łn ie u s p o ­ k o iło , c h o c ia ż c o ś b ą k n ą ł p o d n o se m o n o w y c h tw a rz a ch i o te rn , ż e m n ie je sz cz e n ie w id z ia ł. Z a ż ą d a łe m , a b y m i w s k a z a ł d ro g ę n a u lic ę.

O d p o w ied z iałe m , ż e n a k o ń c u g a le rji z n a jd u je się w y jście . C z u łe m , ż e n ie w ie le b y ło b y p o trz e b a , a b y w p a sc w p ro s t w rę c e c z e k a ją c e g o n a m n ie p rz ed z a m k ie m sa ­ m o c h o d u B o d e n a . P o w ie d zia łem w ię c p o rtje ro w i, ż e c h c iałb y m w y jść in n ą b ra m ą, p o n ie w a ż ta m c z e k a n a m n ie a u to .

— M a sz p a n n a m y śli z a p e w n e p o łu d n io w e w y jśc ie ?

— z a p y ta ł i w s k a z a ł k ie ru n e k w ja k im m a m się u d a ć.

P o c h w ili b e z ż a d n y c h tru d n o ś ci b y łe m n a p la c u o tw a r­

ty m , n a k tó ry m z n a jd o w a ł sią p o m n ik c e sarz a W ilh e l­

m a I.

N o c b y ła ja sn a , g w ia ź d z is ta .

(Ciąg dalszy nastąpi.)'

I

(3)

N r. 1 4 G Ł O S W Ą B R Z E S K I” S tr. 3FEDCBA

POKŁOSIE POLITYCZNE.

Dwa bankiety

Szybko po sobie następujące wy­

darzenia z dziedziny spraw zagrani­

cznych dość wspomnieć obrady Ligi Narodów, zbliżającą się konferencję rozbrojeniową, czy parafowanie pak­

tu o nieagresji między Polską a So­

wietami, lub też ze spraw domowych

projekt zmiany ustawy samorzą­

dowej, debaty komisji konstytucyj­

nej Sejmu i komisji budżetowej, nie pozwalają nam zbyt długo zastana­

wiać się nad poszczególnemi sprawa­

mi, ponieważ gorączkowy bieg życia otwiera przed nami coraz to nowe ho­

ryzonty. Dlatego może tak prędko przeszedł w zapomnienie proces przy­

wódców centrolewu pomimo, że za­

wierał on dla naszej rzeczywistości aż nadmiar momentów sensacyjnych.

Tu stwierdzić trzeba, że społeczeń­

stwo, które — jak wydawało się na- pozór — pewne czynniki mogły bez­

karnie poić najbardziej fantastyczne- mi baśniami, po wyroku sądowym f>rzestalo się interesować dalszemi

osami skazanych polityków.

Jest to objaw całkiem zrozumia­

ły, zważywszy, że nawet w najbar­

dziej gorących dniach dziejów pow­

stałego Państwa Polskiego autorytet Sądu Rzplitej nigdy nie ulegał naj­

mniejszym zawahaniom, że sąd w Pol­

sce niezmiennie był otaczany po­

wszechnym szacunkiem.

To też nie będziemy uciekać się do gorących słów, oddając pod osąd publiczny zachowanie się tych czyn­

ników politycznych, których pieniac- two zaprowadziło d oporwania się na instytucję wymiar usprawiedliwości.

Zaczęło się to od naigrawania z rządu, że nie będzie miał on odwagi oddać osadzonych w więzieniu prewencyj- nem przywódców centrolewu w ręce władz sądowych, bo rzekomo grozi­

łoby to rządowi kompromitacją i peł- łnym tryumfu wyrokiem uwalniają­

cym dla podsądnych. W brew jednak tym inspiracjom władze rządowe od­

dały 11 przywódców centrolewu są­

dowi okręgowemu w W arszawie, by orzekł o ich winie i karze, względnie o niewinności wobec inkryminowa­

nych im przestępstw.

Proces był nielada widowiskiem.

Już przeddzień oskarżeni wraz z ebrońcami bankietowali w najbar­

dziej okazałej restauracji krakow­

skiej, wnosząc z iście krzyżacką py­

chą toasty na „zwycięstwo44.

A później dziewiętnastu adwoka­

tów, towarzyszów i sympatyków z tych samych partyj, próbowało w długich i zdobnych we frazeologję przemówdeniach utopić akt oskarże­

nia, wygłoszony przez dwóch proku­

ratorów. Jednocześnie przyjazna o- skarżonym prasa nie zasypiała gru­

szek w popiele.

Dzień po dniu pisma opozycyjne przynosiły o wolności sumienia sę­

dziowskiego, o odpowiedzialności są­

du, o wyroku, który już „masy ludu44 wydały, a powtórzenie którego będzie niewątpliwie dokonane przez sąd itp.

Poprostu chodziło tu o ten rodzaj

„wolności sumienia sędziowskiego44, który zgodziłby się tylko na jedną e- wentualność — pójść za głosem mal­

kontentów.

Ale sąd wbrew tej niedwuznacz­

nej presji wydał wyrok skazujący.

W ówczas zniknęły resztki pozo­

rów. Niezadowolenie opozycyjne ru­

i jeden wyrok

dziego Hermanowskiego. Dobrze też się stało, że znana rodzina Hermanow- skich z Radomia odpowiedziała rów­

nież publicznie, że ten pan zapewne nosi nazwisko Hermanowskich od czasów, kiedy w pierwszych latach państwowości polskiej stosunkowo łatwo było zmienić jekieś przykro brzmiące nazwisko na nowe. Musia- lo być tak w rzeczy samej, ponieważ ów paszkwilant opozycyjny nie dał więcej znaku życia. Do niewinnych też igraszek należało złośliwe rozpi­

sanie się organu prasowego socjalis­

tów o tern, że sędziowie dyktatury hiszpańskiej pociągnięci zostali do od­

powiedzialności, by czytelnik doczy­

tał sobie między wierszami, że w ra­

zie opanowania władzy przez dzisiej­

szą opozycję każdy śmiałek-sędzia, który wydał kiedykolwiek wyrok nieprzychylny dla członka ich par- tyj ma w perspektywie.... pociągnię­

cie do odpowiedzialności na modłę hiszpańską.

Nie dość na tern. Prasa opozycyj­

na lubi czasem przesądzać w swych napaściach w nadziei na konfiskatę by później uskarżać się na ;,terror dyktatury44. Ale do niesłychanych wydarzeń należy fakt, że poseł na Sejm, jeden z najpoważniejszych

członków klubu socjalistycznego w Sejmie, Żuławski, wystąpił z insynu­

acją, jakoby posłowie klubu prorzą- dowego wiedzieli już na dwa dni przed ogłoszeniem treść wyroku są­

dowego w sprawie przywódców cen­

trolewu.

Oświadczenie to, nielicujące z mi- nimalnemi wymaganiami moralności nawet jednostkowej, było całkiem go­

łosłowne, to też poseł Żuławski musiał je odwołać, poczem został ukarany przez marszałka sejmu.

Słusznie tedy powiedział poseł M iedziński o wniosku nieufności dla rządu, wniesionym przez opozycję dla celów demonstracji tuż po wyro­

ku sądowym, że był to wniosek nie­

ufności dla sądu, nie dla rządu.

O to właśnie chodzi — votum nie­

ufności dla sądu — ukoronowanie te­

go wszystkiego, cośmy tak często sły­

szeli o obronie prawa i praworząd­

ności. Dla całego społeczeństwa jest jedno niewątpliwe: związek obrony prawa i wolności i wolności ludu, czy­

li stali potępieni przez wyrok sądowy.

W yrok ten przekreśla raz jeszcze twierdzenia o praworządności stron­

nictw opozycyjnych, zdziera z legen­

dy partyjnej barwne szaty umiłowa­

nia demokracji, pozostawiając tylko nagi kościotrup egoizmu przywód­

ców, którzy chcieli sprowadzić lud na fałszywe drogi. Tego im historja oj­

czystego kraju nigdy nie zapomni.

Im p erju m , k tó re p o siad a ro zsiane rz ą­

d y p o w szystk ich k o n ty n en tach , ła t­

w ie j zresztą, n iż k to k o lw iek in n y m o ­ że zro zu m ieć, że o b o w iązek rząd u , b ro n iąceg o in teresó w m u p o w ierzo ­ n y ch , m o że czasem b y ć tru d n y i u - ciążliw y.

Sprawa mniejsseśei w Polsce przed Ligą Narodów

Genewa (P at.) R ad a L ig i p rz y ję ła d ziś o b szern y rap o rt, p rzed staw iciela

’Ja p o n ji am b asad o ra Ś ato w sp raw ie p e ty c y j u k raiń sk ich . R ap o rt streszcza p rzed ew szystkiem p e ty cję o raz u w a­

g i rząd u p o lsk ieg o . W u w ag ach ty ch rząd p o lsk i in fo rm u je R ad ę m . in . o o so bie p . P a n e jk i, a u to ra p e ty c y j, p łatn eg o ag en ta p ro p ag an d o w eg o o r­

g anizacji U n d o , d a le j p rzed staw ia d o ­ k ła d n y p rzeb ieg a k c ji te ro ry sty c z n e j i sab o tażo w ej w M ało p o lsce W sch o d ­ n ie j w lecie 1930 r. p o d k reśla p ro p a ­ g an d o w y c h a rak te r p e ty c y j u k ra iń ­ sk ich, p o ch o d zący ch w ' szó ści w y } p ad k ó w z zag ran icy . O m aw ia istotn ą sy tu a c ję m n iejszo ści u k ra iń sk ie j w P o lsce i w k o n k lu z ji o św iad cza, że je st stan o w czo zd ecy d o w an y p ro w a­

d zić sw ą tra d y c y jn ą p o lity k ę, zm ie­

rz a ją c ą d o h arm o n ijn eg o w sp ó łży cia w ięk szo ści z m n iejszo ścią. N a p o d sta ­ w ie p rzedstaw io n eg o d o k u m en tu sp ra­

w o zd aw ca w k o n k lu z ja c h sw eg o ra ­ p o rtu p ro p o n u je p rzed ew szy stk iem R ad zie p o tw ierd zić i p rzy łączy ć się d o tezy rządu p o lskieg o co d o n ieb ezp ie­

czeń stw a, ja k ieb y w y n ik ło , g d y b y p o ­ zw olo n o, b y sy stem o ch ro n y p rzez L i­

g ę m n iejszo ści b y ł u ży w an y d la celó w p ro p a g an d y p rzeciw k o ja k ie m u ś p a ń ­ stw u zap o m o cą te n d en c y jn ie zm y ślo ­ n y ch tw ierd zeń . S p raw o zd aw ca lo d a- je , że p rzed staw io n e d o k u m en ty n ie są w o lne o d tak ieg o o sk arżen ia. D a le j sp raw o zd aw ca stw ierd za: „In fo rm acje p rzed staw ion e p rzez rząd p o lsk i p o ­ z w a lają o d rzu cić m y śl, b y istn ia ła u rządu p o lskieg o in ten c ja sto so w an ia w o b ec m n iejszo ści u k ra iń sk ie j p o lity ­ k i u cisku i g w ałtu "'. T o stw ierd zenie m a, zd an iem sp raw o zd aw cy, szczeg ó l­

n e zn aczen ie, g d y ż p o zw ala o cen ić isto tn e zn aczen ie fak tó w , k tó re są b a­

d an e p rzez R ad ę. Z d o k u m en tó w w y ­ n ik a, że n a te re n ie M ało po l. W sch o d- sza ławą na sąd. Najpierw komenta-1 n^ej ro zw in ięta zo stała w lecie 1930 r.

r , że ten wyrok n*

„będzie apelacja44, znowu jeszcze jeden bankiet skazanych dla zadoku­

mentowania, że kpią sobie oni wraz z obrońcami prawnymi i przyjaciółmi politycznymi z wyroku sadowego i

szczyt wszystkiego — uchwała partji socjalistycznej, że wyrok są­

dowy jest aktem „zemsty politycz­

nej44. —

Od potępienia wyroku sądowego krok jeden do napaści personalnych na sędziów. Jak na zamówienie poja­

wia się w prasie opozycyjnenej list jakiegoś Hermanowskiego , który

„stwierdza44, że nie jW t krewnym sę-

że ten w y ro k n ie m a zn aczen ia, 'P rzez p ew n e o rg an izacje n a c jo n a li­

sty czn e u k ra iń sk ie a k c ja tero ry sty cz- n a i rew o lu cy jn a. M u szę w y razić m o ­ je ży w e u b o lew an ie, — o św iad czy ł re fe re n t — że a k c ja teg o ro d z a ju zo ­ stała zm ieszan a z o ch ro n ą ja k ie jś m n iejszości p rzez L ig ę N aro d ó w . R a­

d a n ie o m ieszk a o cen ić p o w ażn y ch trud n o ści k tó re m o g ą w y n ik n ąć z p o ­ d o b n eg o p o stęp o w ania, zech ce w y ra ź­

n ie i fo rm aln ie p o tęp ić w szelk ie p ró ­ b y , sk ąd k o lw iek b y p o ch o d ziły , zm ie­

rz a ją c e d o zag w aran to w an ia resp ek ­ to w an ia p ra w lu d n o ści m n iejszo ścio­

w e j p rzez g w ałt i te ro r”.

W d alszy m ciąg u sp raw o zd aw ca,

W YROK W PROCESIE O ROZRU­

CHY ULICZNE.

P ło ck (P at.) S ąd o g ło sił d ziś w y ro k w sp raw ie zajść u liczn y ch w P ło ck u , sk a z u jąc W łady sław a Jak u b o w sk ieg o n a 4 la ta d o m u p o p raw y , Jan a L ew ic­

k ieg o n a 1 i p ó ł ro k u d o m u p o p raw y . Jó zefa D zierzg ę n a 2 la ta d o m u p o ­ p raw y , Ja n a L en d zio n a n a 2 i p ó ł ro ­ k u d o m u p o p raw y , A K lo n o w sk ieg o n a 2 la ta d o m u p o p raw y , w szy scy z p o zb aw ien iem p raw , 13 o só b sk azan ej n a 6 m iesięcy w ięzien ia, a 7 n a trz j m iesiące. 31 o só b u n iew in n io n o . V

— :o:— 1

USPOKOJENIE W HISZPANJI.

M adryt. (P at.) R o zw iązan ie Z ak o n u Jezu itó w zo stało w y k on an e w jaknaj- w iększy m sp o k o ju i p o rząd k u . Jezu i­

ci p o częli o p u szczać sw o je sied zib y , p rzy czem n ig d zie n ie zan o tow an o n a­

w et n a jd ro b n ie jszy c h in cy d en tó w . N iek tó rzy z n ich p o w ró cili d o sw y ch ro d zin , in n i o p u ścili H iszp an ję. W ięk ­ szo ść u d a ła się d o B elg ji. (F ab ra).

M ad ry t (P at.) S tw ierd zając,

w szędzie zo stał p rzy w ró co n y sp o k ó j, n o rm aln e w a ru n k i p o w ró ciły w m iej­

sco w o ściach , g d zie w y b u ch ły n iczem n ieu sp raw ied liw io n e strajk i, d zien n i­

k i w szystk ich o d cien i p o lity czn y ch b y w atelskieg o , ja k ie w y k a z a ła lu d ­ n o ść k tó ra jed n o m y śln ie sta n ę ła p o stro n ie rząd u , u ła tw ia jąc w te n sp o só b p rzep ro w ad zen ie zarząd zeń , k tó re p rz y c z y n iły się d o p rzy w ró cen ia Ł a­

d u b ez p rzelew u k rw i. W c a łe j p ro ­ w in c ji B arcelo ny ro b o tn icy p o w ró cili d o p racy . P o d o bn y fa k t m o żn a o b ser­

w o w ać w e w szy stk ich in n y ch m iej­

sco w o ściach , k tó re b y ły o p an o w an e p rzez n iczem n ieu sp raw ied liw io n y ru ch strejk o w y . D zien n ik i w in szu ją rząd o w i zręczn o ści, ja k ie j zło ży ł d o ­ w o d y, zd o ław szy o d g ro d zić ro b o tn i­

k ó w o d p rzy w ó d có w , k tó rz y k ie ro w a­

li się je d y n ie k o rzyśicą i w zg lęd am i o so b istem i. (F ab ra).

„NIEDŁUGO BĘDZIE W OJNA44.

STRASZNY KOSZMAR.

Paryż (P at.) „L ,In tran sig ean t“, o- m a w ia ją c k o m u n ik at M in isterstw a W o jn y w sp raw ie p o g ło sek w o jen ­ n y ch , p isze: fak tem je st, iż p o m im o stan o w isk a p ra sy fra n c u sk ie j, k rą ż ą p o g ło sk i, k tó re w y w o łu ją p raw d ziw ą m a n ję p o w ta rz an ia „m o b ilizacja k il­

k u ro czn ik ó w je st w to k u . Niedługo będzie wojna.

P rzy g ląd ać się b liżej p o ch o dzen iu ró żn y ch p o g ło sek , łatw o stw ierd zić — p isze d zien n ik — że p o ch o d zą o n e n ie ze źró d eł fran cu sk ich .

N ik t w e F ra n c ji — k o n ty n u u je p i­

sm o — p ró cz am ato ró w zam ętu — n ie­

m a in te re su w p u szczan iu w o b ieg w e rsy j, k tó re m o g ły b y w zb u d zić p a­

n ik ę, o d w ro tn ie w id ać w y raźn ie, że k to ś n ie p rzy c h y ln y F ra n c ji ch ciałb y w y tw o rzy ć n a stró j p o p ło ch u i ze zd e­

m o ralizo w an ia m as w y ciąg n ąć d la sieb ie k o rzy śćć.

B y ło by szaleń stw em m ó w ić — p i­

sze d zien n ik — „n ie b ęd ziem y ju ż n i­

g d y p ro w ad zić w o jn y”, ja k ró w n ież n ied o rzeczn em i o h y d n em je st o b ec­

n ie tw ierd zić, że „b ęd ziem y p ro w a­

d zić w o jn ę”. N a zak o ń czen ie „L T n - tra n sig e a n t” n aw o łu je d o zach o w an ia sp o k o ju , g d y ż n ig d y n ie b y ło ta k ty k ą siln eg o n aro d u p o zw o lić p rzeciw n ik o ­ w i k iero w ać so b ą.

DYM ISJA GABINETU PAETSA.

Tallin (P at.) G ab in et P aetsa p o d ał się d o d y m isji. P o w o d em teg o k ro k u b y ło p o łączen ie się d w ó śch p a rty j rząd o w y ch z d w iem a p a rtia m i o p o zy - cy jn em i, a m ian o w icie: a g ra rju sz y z m łod y m i farm eram i i lu d o w có w z m m w iv i w w iau w -y i. p a rtją p racy . P o łączo n e stro n n ictw a p rz y jm u je ra p o rt i w y ra z ił n ad zieję, l d o m ag ają się re k o n stru k c ji g ab in etu że lo rd C ecil, p rzestu d io w aw szy ca-i n a n o w ej p o d staw ie. — U stęp u ją c y ło k ształt sy tu a c ji w y tw o rzo n ej p rz e z! g ab inet, w k tó ry m zasiad ali p rzed sta- n ieo dp o w ied zialn e a k ty c z y n n ik ó w ;w iciele a g ra rju sz y i so cjalistó w , u- te ro ry sty c zn y c h ja k o rc p re z e n tan ttw o rz o n y b y ł w lu ty m 1931 r. . _ _ _

p rzech o d ząc d o sy tu a c ji, o m aw ian ej p rzez p e ty c je , p rzy p o m in a raz je sz ­ cze p rz y c z y n y w y tw o rzo n ej sy tu acji, n astęp n ie o m aw ia stano w isko w ład z i stw ierd za, że rząd p o lsk i św iad o m y sw ej o d p o w ied z, i p rag n ąc zab ezp iecz, sw e in teresy , n ie o m ieszk a zasto so w ać san k cy j, k tó re n iew ątp liw ie zap o b ie­

g n ą p o w tó rzen iu się p o d o b n y ch w y ­ d arzeń . S p raw o zd aw ca w y m ien ia w y ­ ro k i, w y d an e p rzez T ry b u n a ł W o j­

sk o w y , o raz k a ry d y sc y p lin a rn e p rz e­

ciw k o p o licjan to m , w y ra ż a ją c u b o le­

w an ie, że rząd p o lsk i n ie u w ażał za .m o żliw e n rzy zn ać o d szk o d o w an ia n ie w in n ej części lu d n o ści, k tó ra m o g ła b y ć o fiarą n ad u ży ć, (jak w iado m o , w o k resie o m aw ian y ch w y p ad k ó w u cier p ia ła n a sk u te k u k ra iń sk ic h ak tó w sa­

b o tażu w zn aczn ej m ierze lu d n o ść p o i sk a, k tó ra żad n y ch o d szk o d o w ań n ie d o stała). W o sta tn ie j części ra p o rtu sp raw o zd aw ca stw ierd za: — D e k la ra ­ cja, zło żo n a 16 sty czn ia 1932 r. w k o ­ m isji b u d żeto w ej S ejm u p o lsk ieg o p rzez m in istra S p raw W ew n ętrzn y ch stan o w i m o jem zd an iem k o rzy stn e św iad ectw o p o lity k i, k tó rą rząd p o l­

sk i zam ierza w zn o w ić w o b ec m n iej­

szo ści u k ra iń sk iej. P rag n ąłb y m sfo r­

m u ło w ać ja k n a jg o rę tsz e ży czen ie, a- b y rząd p o lsk i u trz y m a ł z k o n ieczn ą w y trw ało ścią tę lin ję p o stęp o w an ia i b y p o lity k a p o ro zu m ien ia, k tó ra za­

m ierza sto so w ać, sp o tk ała się ze stro ­ n y zain tereso w an ej lu d n o ści i je j p rzed staw icieli ze zro zu m ien iem , p o - d y k to w an em d u ch em szczerej lo ialn o ści, a je st to k o n ieczn e, je śli ta p o li­

ty k a m a p rzy n ieść o w o ce, k tó ry ch o- c z e k u ją o d n iej.

W d y sk u sji, k tó ra się n astęp n ie ro zw in ęła, lo rd C ecil p o n o w n ie w y ­ p o w ied ział ży czen ie, b y rząd p o lsk i p rz y z n a ł p o szk o do w an y m o d szk o d o ­ w an ia. W sp o m in ając o p e ty c ja c h w sp raw ie o tra k to w a n iu w ięźnió w w y ­ raził p rzek o n an ie, iż tw ierd zen ia, za­

w a rte w ty ch p e ty cja ch są b ard zo p rzesad zo n e, je śli n ie celow o zm y ślo­

n e, ale m im o to su g ero w ał, b y sp ra­

w o zd aw ca zb ad ał tę sp raw ę w o so b­

n y m rap o rcie. Jed nak że sp raw o zd aw ­ ca S ato o św iad czy ł, iż n ie w id zi żad ­ n eg o p o ży tk u , an i te m b a rd z ie j k o n ie­

czn o ści p rz e d sta w ia n ia n o w eg o ra p o r­

tu w te j sp raw ie.

M in ister Z alesk i o św iad czy ł, że

Cytaty

Powiązane dokumenty

nia jej szczególną jest w całej Polsce dla tej ziem i m iłość, powszechne jest zrozum ienie, że jest ona kam ieniem w ęgielnym naszego niepod­..

W Walencji doszło ponownie do ciężkich starć p omiędzy policją a demonstrantami, któ­.. rych rozpędzono

chodzenia w celu ukarania winnych tego wypadku. Gdy dawniej linja frontu stanowiła zaporę dla wrogich zamiarów nieprzyjaciela, dziś znalezienie się nie przyjacielskiego lotnictwa

sprzedawać będę w drodze przetargu przymu­. sowego najwięcej dającemu za gotówkę (602/31 umywalnię

wy spornej przed Sądem Grodzkim w Wąbrze­. źnie

K orzyści jakie płyną ze sportu, są tak doskonałe, że w idząc to, każdy garnie się do' niego-.. D zięki tem u, nie tak daw

Pani Erna znosiła to cierpliwie, aż do chwili, kiedy się doweidziała, że tych ludzi nasyła miejscowa policja.. Pewnego dnia otrzymał dyrektor niezwykły papier, Brzmiał

— Roczne walne zebranie Towarzystwa Cyklistów ,.Pogoń“w Wąbrzeźnie odbędzie się w niedzielę dnia 21-go lutego 1952 r.. 2-giej po południu w