• Nie Znaleziono Wyników

Medycyna i Przyroda. R. 3, nr 5 (1939)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Medycyna i Przyroda. R. 3, nr 5 (1939)"

Copied!
64
0
0

Pełen tekst

(1)

ILUSTROWANY MIESIĘCZNIK ŚWIATA LEKARSKIEGO

(2)

T r e ś ć n u m e r u :

Prof. U. J. P. D r. M ieczysław M ichałow icz (W a r­

szawa). W chw ili dziejowej...

Prof. U. J K. D r W ito ld Z ie m b icki (Lwów). N a js ta r­

sze zdroje polskie

Prof. Dr. Edward Lołh (Bugoye, Uganda). O b s e rw a ­ cje lekarskie polskiej w yp ra w y badaw czej w Ru- wenzOri ( K o re s p o n d e n c ja w ła sn a „M e d y c y n y I P rz y ro d y " ),

Doc. Dr. A n to n i Sabatowski (Lwów). O w artościach leczniczych wód siarczonych.

Dr. Jan Z ie n kie w icz (R abka-Z drój). Schorzenia dzie­

cięce a zm iany atm osferyczne.

Prof. U. J P. Dr. Franciszek V enulet (W arszaw a). Co w rodzone to nie odziedziczone.

Z o lta n Szviezsenyi (Budapest) Budapeszt — m iasto kq- pielisk.

Doc. Dr. St. Ż e jm o -Z e jm is (K a ir). Tegoroczna nasza w ypraw a naukow a do Egiptu ( K o re s p o n d e n c ja w ła sn a P ra c „ M e d y c y n y i P rzyro d y* )

Dr. E Bokser I Iw o n icz-Z d ró j) Jak leczymy w Iw o ­ niczu choroby gośćcowe.

Prof. U. J P. Dr. Tadeusz Z ie liń ski (W arszaw a). So- fokles jako medyk.

Dr. M a ria Płokarz (W arszaw a) K ilka uwag o ro li fosforu w ustroju.

D r. W Róbin (W arszaw a). O zgłębniko w aniu d w u­

nastnicy

A leksande r Piskor (N e w -Y o rk). W instytucie psychia­

trycznym W N e w -Y o rku ( K o re s p o n d e n c jo w ła sn a „ M e ­ d y c y n y i P rz y ro d y ’1).

Lekarz M. K u rzro k (W arszaw a-Truskaw iec). F otogra­

fia a przeżycie (N a m a rg in e s ie w y s ta w y fo to g ra fic z n e j p ro f. d r. Fr G r ó e r a w e L w o w ie ).

Ppłk. Dr. St. Konopka (W arszaw a) D robiazgi lite ­ rackie i historyczne: O zdrojach polskich.

Lekarze i uczeni na znaczkach pocztowych.

O lecznictw ie w Truskawcu.

Dr. A M oraw ska (W arszaw a). O nowym leczeniu n arko le p sji fizycznej i um ysłowej oraz stanów po­

krewnych

Dr. St. Buhn (Lwów) Święty Konstantyn — n adm or­

ska stacja wypoczynkow a w Bułgarii.

D r. F. Budzyński (Busko-Zdrój). Państwowy Z a k ła d Z d ro jo w y w Busku —ziemi K ieleckiej

Dr. A. Korczyński (N ie m iró w -Z d ró j). C ele i zadania zdrojow isk w społecznej walce z gośćcem.

D r Tadeusz Lorenz (Lwów). Dzieje w arzelnictw a soli w dawnym Truskawcu

Ksiqżki: Dr. H. H ig ie r (W arszaw a). Z teki lekarza optym isty.

Dr. W G em ski (Lwów) Prof. M Roch. — N a d ciś­

nienie i jego leczenie.

K ronika

Z życia naukowego.

D zia ł inform acyjny.

O kła d ka : „Trudny przypadek fot Prof. Dr. Fr. G ró e r

Cena egz. zł 1.50.

(3)

M E D Y C Y N A

Nr. 5. ROK III. MA3 1939 R.

W chwili dziejowej...

Prof. U. J. P. Dr M ie c z y s ła w M ic h a ło w ic z .

P r e z e s N a c z e l n e j I z b y L e k a r s k i e j .

N ie p o d le g ło ś ć p a ń s tw a o p ie r a sie na sile m o ra ln e j i na sile z b ro jn e j jeg o o b y w a t e li. Siła m o ra ln a n a ro d u p o ls k ieg o jest n ie w z ru s z on ą, a siła z b ro jn a musi b yć d o p e łn ia n a stale.

Ś w iat lekarski, k tó ry p rz o d u je o fia r n o ś c ią w życiu codzien nym nie d a się w y p r z e d z ić innym gru po m o b y w a te li i z ło ż y w tej c hwili o s o b liw e j n a iw y ż s z ą d a n in ę swego ż y c ia i m ie nia w o b r o n ie O jc z y z n y .

P ożyczka n a r o d o w a na d o z b ro je n ie lotnic tw a to ty lk o p ie rw s z y krok na d r o d z e o f i a r w któ rych stan leka rski w e ź m ie u d z i a ł c a łq d u s z ą i sercem.

ć S j T j c P i i „ • o i, . U w I i cJLa-(! o wTc

^ 7

Najstarsze zdroje polskie.

D r u ż b a k , I w o n i c r , K o n o p k ó w k a , Lubień, S w o s z o w i c * , S z k ło . Prcf. Dr WITOLD ZIEMBICKI Hwów).

W popularnych opisach rozmaitych zdrojów, w pro­

spektach, drukach reklamowych, spotykamy często pe­

wną przesadę, jeżeli chodzi o wykazanie dawności da­

nego zdroju. W prawdzie znaczenie i powodzenie zdro­

jowiska w dzisiejszym znaczeniu nie wiele zyskuje na tym, jak daleko w przeszłość sięgają jego najdawniej­

sze daty historyczne, niemniej jednak daty takie stano­

wią zawsze pewnego rodzaju ozdobę, a zresztą trady­

cja, tradycja wiekowa, może wywierać w pływ nieza­

przeczony na psychologię szerokich rzesz, szukających pomocy w miejscowości, stworzonej przez naturę do

celów leczniczych.

Wspomniana tendencja do przesady w powoływa­

niu się na dawność zdrojów jest do pewnego stopnia usprawiedliwiona tą niewątpliwą okolicznością, że ich początki najczęściej w ogóle nie dadzą się wykazać, gdyż okryte są mgłą zupełnej niepamięci. Fakt zwró­

cenia uwagi na wartość leczniczą tego czy innego źró­

dła mineralnego ma najczęściej charakter legendy i w y ­ przedza znacznie tę chwilę, w której pojawiają się pierwsze zapiski historyczne o notorycznym już ko­

rzystaniu ze zdroju.

Na takie to podania powołuje się nasz O c z k o , pisząc w swym traktacie o Cieplicach:

....Takie o Cieplicach niepierwej u obojga tego narodu (tj. Greków i Łacinników) zaloty, niż ich używanie przyszło:

a to kto pokazał? Bóg od lada małych początków zacząwszy, owe co u Padwie, Aponitanas je zow ią‘) owce parszywe i by­

dło niezdrowe wszczęło..."

W innej miejscowości:

„...woły, które krwią mokrzyły, a chorobę tę, jakoby przyrzutną, wszystkie w tamtym kraju miały, napiwszy się, a tak ozdrowiawszy, ludziam, którzy krwią plwanie, nerek rzezanie, ból kamienny i insze tamtędy fluksy cierpieli lub w nerkach lub w pęcherzu, wodę zaleciły..."

A znowu gdzieindziej:

‘) Dziś Abano, kąpiele pod Padwą. Dawniej Aąuae (Ther- mae) aponenses.

....niewiasta, przez choroby swej długie a smrodliwe lat kilkonaście niezastanowienie, już jakoby wyciekła a wyschła, mężowi i sobie przemierziwszy, w sadzawce cieplicznej uto­

pić się chciała: gdzie, że jej i tniałkość i wody onej wdzięcz­

ność utonąć nie dala, po godzin kilku świeższą i zdrowszą wyszedszy, napotym lekarstwa kończyła i ludziam w takichże i inszych fluksach zaleciła... 1 mało nie każde (cieplice) po wszech świata stronach w pożytek tak obrócono, że je przy­

goda, ratunek komule dawszy, ludziam oznajmiła: stąd zdro­

wi do wód takich prze rozkoszkę i dla ochędostwa, a chorzy prze pozbycie choroby uczęszczać się jęli: jedni za radą me­

dyków, drudzy za przykładem owych, co tam choroby po­

zbyli. Co zobaczywszy medycy, czasem i barwierze, chorych się syropy a rozmaitymi lekarstwy namęczywszy, a namor­

dowawszy, tam, jako do ostatniej nadzieje, obracać się jęli, rozmaite używania i ich obyczaje chorym ukazawszy".

Nie brak podobnych tradycyj i o polskich zdrojach.

O Szkle, zwanym dawniej Cieplicami Jaworowskimi, mówi ten sam autor:

„Nasze jaworowskie też parszywe szkapy ukazały, po­

tem wołowiec’) nogę miąższą, a ułów pełną3) mając, kilka dni płukawszy, a do zdrowia ją przywiódszy, naszym ludziam tak szczęśnie pokazał, że ledwie jest, ktoby z nich na choroby rozmaite niekontent odjachał".

Bez względu na to, czy to jakieś zwierzę wskazało człowiekowi dobroczynne własności zdroju, czy też człowiek sam wpadł na nie przypadkiem lub pouczony empirią — nie ulega wątpliwości, że ludzkość mogła ko­

rzystać i korzystała ze źródeł mineralnych od niepa­

miętnych czasów. Najpierw ludność najbliższa, okolicz­

na, jak to i dziś jeszcze zdarza się w sąsiedztwie zdro­

jów niewyzyskanych, a potem, w miarę wzrastania re­

putacji zdroju, coraz dalsza.

Inna rzecz: właściwa historia zdroju. Ta bowiem za­

czyna się od przekazów pisanych, czy to archiwalnych (rękopiśmiennych), czy drukowanych. Takim to w aż­

nym przekazem, informującym nas o najdawniej zna­

nych polskich zdrojach mineralnych, jest ustęp zawarty 2) wołowiec, czyli wolarz, pilnujący wotów.

3) ule, czyli wrzody.

(4)

TREMBOWLA

Cum GRAtia 8c PRIVILcgio S. M. RHgię.

m b #

$8 fttdGwU/

XX)jDniFarm tajdwwćf/

&ofu póhflirgo TT?

w e w s p o m n ia n y m dziele O c z k i . B r z m i on d o s ło ­ w n ie ja k n astę p u je :

„...wszakoż w tym skrypcie, choć jest jokoby o wszyst­

kich cieplicach, o polskich na- w ięcej: które iż, ile ich widziem, siarczanej własności są, choć jedny barziej niż drugie, ale mało, albo nic inszych krusz­

ców przymieszanego nie mają.

Nie żebyć w Polszczę wód in­

szych nie było, gdyż hałunową u Milatycz i u Drohobicze. wi- treolową u Biecza, i inszych dosyć widzimy, ale mówię o tych, co ich ludzie do kąpania używ ać się jęli, bądź na Krę- paku w Drużbakowie gdzie ciepła woda, bądź u Jaw oro­

wa, bądź u Gródka, bądź u Krosna, w Mikolnicach przy Trębowli, w Swoszowicach przy Krakowie, wszystko to siarczane, moc tę mające, cho­

rego, który w nich siedzi, ra­

tować, ciało wygrzewając, od- w ilżając, otwierając, zm iękcza­

jąc, potym i potwierdzając, o czym, iż się już dosyć m ó­

wiło, nie wiem, co po tym, sprawę dawać, czemu to czy­

nią4), gdyż już jakobyśmy po­

zwolili, cieplice być lekarstwo tak wzięte, że wszystkim cho- robam pomaga".

Jest rzeczą jasną, że jeśli Oczko w XV I wieku (dzie­

ło jego wyszło drukiem w roku 1578), wspomina o tych sześciu zdrojach tak, jak się mówi o rzeczy j u ż d o- b r z e z n a n e j , to używ a­

nie ich do celów leczniczych 4) nie potrzebuję już sprawy zdawać z ich działania.

ItlE K IB O *

© ^'.'STCKrrr lubT

Historyczna sceno na zamku Tremfc>owelskrm 1675 (obraz Smuglewicza).

M ikołaj Radziwiłł „Sierotka", pierwszy historyczny pacjent Szkła - Zdroju.

Pomnik O czki w kościele O O . Bernardynów w Lublinie.

(5)

W ido k dawnego zakładu zdrojow ego w Iwoniczu.

t W O D A C I

W D R V Z B A K V

Y Ł g C K O W F.Y-

Ozażywaniuich,ypożytkach przeciwko którym choro­

bom pomocne.

I A N A I N N O C E N T E G O Perryccgo Doktora.

W K R A K O W I E ,

VD Druk.* nt A ndrjtt* P*tfrk?»<nk*y7 y f f t ą j k ś i X. /. M . H fk f r*aik<t£*, i 4 i i .

było o wiele, wiele dawniej­

sze. Nam wystarczy stwier­

dzić, iż ta, lakoniczna zre­

sztą informacja, jest zarazem odpowiedzią na pytanie, k t ó r e z p o l s k i c h z d r o j o w i s k u w a ż a ć m o ż e m y z a n a j s t a r ­ s z e .

Z wymienionych sześciu nazw wszystkie, z w yjąt­

kiem jednej, wym agają in­

terpretacji. Przejdźm y je po kolei.

S W O S Z O W IC E . Jedyna miejscowość, na­

zwana przez Oczkę tak, jak ją nazywam y do dnia dzi­

siejszego. Leży, jak wiado­

mo, niedaleko Krakowa, przy dzisiejszej linii kolejo­

wej do Zakopanego, na przejściu ostatnich stoków Beskidu w dolinę nadwiś­

lańską. Pisząc o Swoszowi­

cach Dietl twierdzi, że tam­

tejsze kąpiele siarczane zna­

ne byty już w początkach 15 wieku. Jest to błąd oczy­

wisty, powtarzający się i u innych autorów. Dietl powo­

łuje się przy tym na Oczkę (1578), to znaczy, że la ta , ponad 1500 przydziela przez pomyłkę do wieku 15 za­

miast 16.— Pierwotny zdrój położony był w t. zw. siar- czanej górze. Gdy w r. 1807 t^Ott - Jł/W H /IJ

Sanok

(6)

N iezw ykły przypadek słoniowatości jq de r u murzyna z Konga. Kokieteryjna murzynka z wielkim wolem,

Słoniowatość jqder u kilkuletniego chłopca murzyńskiego.

G rupa murzynów z wolem,

Z obserw acji lekarskich

polskiej w y p ra w y bad aw czej

w Ruwenzori.

Prof. Dr EDWARD LOTH.

(K o r e » p o n d * n c |a w ła tn a

„ M e d y c y n y I P rz y r o d y " ) .

Bygoye Uganda, w marcu 1939 O celach zorganizowa­

nej przez Polskie T-wo W ypraw Badawczych eks­

pedycji do Afryki Środko­

wej pisano już i mówiono wiele, więc o tym tutaj m ó­

w ić nie będę. Nadmienię

■tylko, że są to cele ściśle naukowe i alpinistyczne nie mające z medycyną praktyczną nic wspólnego.

Trudno jest jednak lekarzo­

wi, który choć m a inne ce­

le na oku, przechodzić obok szeregu codziennych zja­

wisk bez ich zanotowania, zwłaszcza, że dotyczą człowieka chorego! I dla­

tego zamierzam podzielić się moimi wrażeniami z ogółem lekarzy polskich.

Zaprawdę trudno uwie­

rzyć, że przeciętny stan

■zdrowia w wielu okolicach Afryki jest zły. Składają się na to liczne przyczyny:

jednostajny i często zupeł­

nie niedostateczny sposób odżywiania, brak zrozu­

mienia dla pewnych dzie­

dzin higieny, niewystarcza­

jąca osłona ciała i zw iąza­

ne z tym ciężkie przezię­

bienia płuc, brak osłony stóp i ich powszechne po­

kaleczenie i stałe zakaża­

nie, liczne choroby skóry z brudu i zadrapań, po­

wszechnie panujące choro­

by weneryczne, częste epi­

demie dziesiątkujące lud­

ność itp.

To też biały lekarz, który na dodatek został ob­

ficie zaopatrzony w specy­

fiki przez niemal wszystkie nasze firm y farmaceutyci- ne, jest oblegany bez prze­

rwy. ja prośba o „medition"

lub „injeotion“, jest pow ta­

rzana z nabożeństwem co chwila, czy naprawdę p o ­ trzeba pomocy lub nie. W

(7)

szeregu drobnych szkiców zamierzam podzielić się wrażeniami, odnoszącymi się do mego zetknięcia się z człowiekiem chorym w zapadłych kątach Afryki. Za­

nim zostaną wyw ołane liczne fotografie i zanim będą rozpakowane i opracowane notatki, przesyłam na pier­

wszy ogień rzeczy bardziej dos»tępne i znane.

Słoniowatość skóry (Elephantiasis).

W iadom o powszechnie, że choroba ta panuje w Afryce o wiele silniej niż u nas. Przypisują to róż­

nym przyczynom : brudowi i licznym drobnym skale­

czeniom nóg o ile chodzi o kończyny dolne, zakażeniom organów płciowych o ile chodzi o jądra, zwłaszcza 0 worek mosznowy itp.

Doszukują się jednak również i przyczyn ogólniej­

szych jak naprz. w adliw y sposób odżywiania. W ięc w okolicy wielkich jezior afrykańskich utrzymuje się przekonanie, powtarzane również i przez lekarzy eu­

ropejskich, że jednostajny pokarm rybi, zwłaszcza spo­

żywanie ryb świeżych nie gotowanych, przyczynia się do występowania tej choroby.

Pomimo więc, że wszyscy o słoniowatości skóry słyszeliśmy, zatknięcie się z kilku takimi przypadkami jakie tutaj podaję, w yw iera wielkie wrażenie. C zło­

wiek, który naprz. leży przykuty do wielkiej masy własnych jąder nie może nie zw rócić naszej uwagi.

Podobne przypadki notował już w r. 1907 prof. Dr. Jan Czekanowski w czasie swego dwuletniego pobytu w Afryce.

Jakaż na to rada? Dotychczas zaiste niewiele zdziałano. Próbowano wprawdzie am putować zbyt wielkie jądra, ale bez widocznego powodzenia. Obec­

nie zaczyna się przejawiać w Afryce w leczeniu sło­

niowatości kierunek witaminowy, ale na pozytywne w yniki tych usiłowań należy jeszcze poczekać!

Przypadki wola w Afryce Środkowej.

Jak wiadomo, wole występuje nagminnie w nie­

których okolicach Europy, zwłaszcza w podgórskich, jak w Szwajcarii, w Tyrolu, na Podkarpaciu itp. W y ­ stępowanie wola często byw a łączone z charakterem źródlanym wody, w której brak jeszcze części orga­

nicznych, pochodzących z rozkładu roślin, a więc i jodu.

Można by się tych samych przyczyn doszukać i w Af­

ryce, zw ł. na w yżynie Ituri w Kongo belgijskim (1.100

— 1 500 mtr), gdzie na zalegającej płycie granitowej, większych strumieni w ogóle nie ma i gdzie wole dość często występuje. Ale uogólniać tego zjawiska nie na­

leży.

Z jednej strony objeżdżając dookoła m asyw gór­

ski Ruwenzori w licznych dolinach nie spotkałem wola ani razu. Z drugiej zaś strony natknąłem się na prze­

jaw y w wielkim lesie podzwrotnikowym Ituri, w kraju pigmejów, niedaleko Beni, o kilkadziesiąt kilometrów od gór Ruwenzori. Tam w bagnistej nieraz wodzie opieszale płynących strumieni o braku składników ro­

ślinnych nie może być chyba m ow y! W załączeniu po­

daję fotografie kilku przypadków wola u M urzynów . Śpiączka.

Śpiączka stanowiła do niedawna jedną z najstrasz­

niejszych plag afrykańskich. Wielkie połacie kraju na­

wiedzone epidemią tej choroby w ym ierały całkowicie 1 pozostaw ały długie lata niezamieszkane. Ludność w ym ierała nieraz tak gromadnie, że nie było komu cho­

wać zw łok i kości zm arłych w alały się rozwłóczone przez zwierzęta. Co do bliższych szczegółów tej cho­

roby odsyłam do niedawno wydanej książki o choro­

bach podzwrotnikowych D-ra A. Freuda.

Przebywając w Ugandzie zainteresowałem się jak sprawa tej strasznej plagi w ygląda w tym kraju i ko­

rzystając z w izyty w urzędzie zdrowia w Eutebbe za­

pytałem o bliższe szczegóły. Informacji udzielał mi Dr Eare.

Śpiączka dzisiaj nie przedstawia już niebezpieczeń­

stwa nie do opanowania i władze skutecznie z nią w al­

czą. Pomijam, że dzięki zastrzykom preparatów ar- szenikowych (Specia) choroba ta jest już dziś uleczal­

ną i że odpowiednie przychodnie w okolicach nawie­

dzanych chorobą niosą skuteczną pomoc ludności. Ze śpiączką jest tak jak z każdą inną epidemią: środki hi­

gieny zapobiegawczej przeciwdziałają skuteczniej roz­

powszechnianiu się epidemii niż samo leczenie.

W ładze angielskie doskonale sobie z tego zdają sprawę i występują b. energicznie. Przede wszystkim wykreślają tereny zagrożone, a następnie bezwzględ­

nie zabraniają tam wstępu; poczym zwalczają jeszcze muchy tse-tse przez wycinanie traw w pobliżu wody.

W Ugandzie jest obecnie kilka terenów śpiączkowych, choć właściwie już tylko w jednym z nich na pograni­

czu Sudanu choroba ta występuje. Osobiście miałem możność odwiedzić dwa tereny śpiączkowe: Sempaya i Katwe. W pierwszym z nich, leżącym w pobliżu po­

granicznej rzeki Konga Semliki na północno-zachód od Ruwenzori, epidemia już w ygasła całkowicie, a w y ­ marła ludność została zastąpiona nową, napływ ow ą, i przybyłą nieraz z daleka, nawet z poza granicy Kon­

ga. Tam więc epidemia zaznacza się już jedynie przez zmianę rasowego składu ludności. W Katwe natomiast, leżącym na południu Ruwenzori na brzegu jeziora Ed­

warda, a właściwie w dolinie Nyamgasani i na brzegu kanału George‘a, choć nie ma już chorych, ale mogą się trafiać zarażone glossiny, zarządzenia ochronne są b. ostre. Poza urzędow ym i ogłoszeniami rozmieszczo­

ne są w zdłuż dróg tablice ostrzegawcze „sleeping sik- ness area, no shooting“. Z powyższego widać, że na­

wet dla polowania dostęp do takich okolic jest zabro­

niony. Stosuje się tam również zakaz rybołóstwa dla ludności miejscowej, tak że w pewnych miejscach po­

łow y są zakazane. Następnie ponieważ „glossina“ za­

mieszkuje tereny wilgotne w pobliżu wód i przebywa w wysokich trawach, na przestrzeni kilkunastu metrów od strumieni i bagien zostaje systematycznie wycinana cała roślinność. Ruch ludności w takich zakażonych okolicach zostaje ograniczony do nielicznych, ściśle kon­

trolowanych punktów. W ten sposób możliwości roz- włóczenia choroby zostają ograniczone do minimum i wskutek tego dzisiaj na całym terenie Ugandy, sta­

nowiącym co do obszaru 2/3 Polski, notują już tylko 800 przypadków śpiączki i to w b. trudnych dla dostę­

pu rozległych bagnach rzeki Koichi, niedaleko miejsca, gdzie Nil w yp ły w a z jeziora Alberta.

Z niemniejszą energią postępują władze sąsied­

niego Konga Belgijskiego, które żądają, aby każdy prze­

kraczający granicę krajowiec był zaopatrzony w urzę­

dową przepustkę lekarską, zaświadczającą, że jest w ol­

ny od śpiączki.

Załączona fotografia przedstawia przypadek śpiącz ki z Konga, jako symbol tej Afryki, która zanika. —

(8)

O w artościach leczniczych wód siarczonych.

D o c . D r A N T O N I S A B A T O W S K I ( L w ó w - L u b ie ń - Z d r ó j) .

Siarczanki wapniowo-magnezowe i siarczanki wap- niowo-solankowe, których głów ną cechą jest obfitość siarkowodoru, by ły od epoki starożytnej w użyciu lecz­

niczym na podstawie bogatej empirii lekarskiej. Gdy jednak rozwój nowoczesnej balneologii objął wcześniej inne grupy wód leczniczych i dla nich stw orzył silne poparcie, siarczanki straciły na popularności. Dopiero po wojnie światowej, prace doświadczalne nad siarczan- kami oraz dalsze prace chemiczno-fizjologiczne nad rolą siarki w ustroju, dokonały zwrotu w zainteresowaniach lekarskich i siarczanki doczekały się ponownie uznania swej wartości.

Cechą głów ną siarki w ustroju jest ogromnie chwiej­

na równowaga jej zw iązków , posiadających raz w łasno­

ści oksydacyjne, to znów redukcyjne, zależnie od od­

działyw ania (kwaśnego lub alkalicznego) środowiska.

Jest więc siarka raz „wyław iaczem wodoru*4, a raz tle­

nu, podlega rozmaitym stopniom utlenienia, dając w ciąż nowe zw iązki o różnej zawartości tlenu. Związek z w o­

dorem (H*S), jest też bardzo chwiejny — Siarka tw orzy z metalami wielowartościowe związki, w ciąż zmienne przez redukcję i oksydację. Jest ona klasycznym „tw o­

rzywem kompleksów (Markwalder), tw orzy drobiny różnej wielkości, rozczyny koloidowe o bardzo znacz­

nym rozdrobnieniu, a więc i bardzo znacznej powierz­

chni, ciała o różnej zawartości siarki i różnych odczy­

nach. Do bogactwa właściwości siarki należą też jej własności katalityczne (Schade). Dewiza , mouvement c‘est la vie“, mogłaby być zasłużonym godłem siarki.

Szczególnie bogate w siarkę są krwinki czerwone, gdzie jej chwiejność chemiczna jest bardzo cenną w ła ­ ściwością, następnie dużo jej jest w wątrobie i w skład­

nikach żółci, w trzustce i insulinie, w korze nadnerczy, w naskórku (cystyna, melanina) i w śledzionie, jako na­

rządzie zatrzym ującym i niszczącym zużyte erytrocyty.

W ątroba zatrzymuje zw iązki siarki dopływające z krw ią ż y ły zwrotnej i łączy je z ciałami arom atycz­

nymi w indykan i fenolo-siarczany. Pozbaw ia to te ciała ich własności trujących. Odtruwające działanie ma też i kwas taurocholowy, bogaty w siarkę. Pod w pływ em siarki rośnie zapas glikogenu w wątrobie, a obniża się przecukrzenie krwi i nadciśnienie tętnicze. Maleje także napięcie nerwu współczulnego. Tolerancja na cukier ro­

śnie więc pod wpływ em siarki. Insulina zawiera jej du­

żo, a sztuczne zmniejszenie ilości siarki w insulinie osła­

bia też jej działanie przeciwcukrzycze. Zasób zasad we krwi rośnie pod w pływ em siarki.

Działanie picia wód siarcianych, grzanych, na poziom cukru krwi, badał w klinice wileńskiej J. K. Oko. W ynik badań w ody Buskiej, Lubieńskiej i Horynieckiej w y k a­

zał obniżanie się przecukrzenia krwi w cukrzycy, dnie, otyłości i hipertonii. Te same wyniki dały doświadcze­

nia obce nad wodami siarczanymi francuskimi i rum uń­

skimi. Doświadczenia na zwierzętach w ykazały odtru­

wające i przeciwwstrząsowe działanie siarczanek poda­

wanych doustnie, podskórnie lub śródotrzewnowo (u nas Majnemer dośw. z w odą Buską).

Siarczanki przyśpieszają też odnowę zasobu krwinek czerwonych w przypadkach niedokrewności z zatrucia.

Pożyteczne działanie siarczanek w leczeniu kiły, spostrzegane przez dziesiątki lat w uzdrowiskach, po­

dane zostało około r. 1900 w wątpliwość i w następ­

stwie tego leczenie to zarzucono. Po wojnie podjęte pró­

by doświadczalne w ykazały jednak, że sceptycyzm ten był błędem. Levaditi, Howard i inni wykazali na króli­

kach, że leczenie bizmutowe kiły i innych spirochetoz idzie łatwiej i szybciej, jeśli równocześnie stosuje się siarkę, np. w postaci glutationu. Przy leczeniu rtęcią w przypadkach opornych, zamienia się doprowadzana rtęć na nierozpuszczalne — a więc i nie działające chlo- robiałczany rtęci. Leczenie siarczankami zamienia je na siarczany rtęciowe, rozpuszczalne, działające leczniczo i zwolna opuszczające ustrój. Zw łaszcza przypadki kiły staw ów i tętnicy głównej często należą do tych opor­

nych. Podobnie uczula siarka tkanki na działanie biz­

mutu i salwarsanu. Autorowie rosyjscy stwierdzili na zwierzętach, że wziewania siarczanek i wolnego siar­

kowodoru jakoteż kąpiele siarczane zwiększają prze­

puszczalność „bariery hemoencefalicznej" dla jodu, rtę­

ci i bizmutu i tym tłum aczą pomocnicze działanie siar­

czanek w leczeniu schorzeń metaluetycznych.

Picie wód siarczanych działa wybitnie żółciopędnie i żółciotw órczo przy czym opuszczają ustrój unieszko­

dliwione jady endo- i egzogennego pochodzenia. Siar­

czanki pobudzają perystaltykę jelita grubego i ułatw iają wypróżnienie (Koskowski i Dadlez). Działają one na procesy gnilne w tym jelicie hamująco. Dadlez i Kos­

kowski wykazali w doświadczeniach nad wodą siar- czaną lubieńską i niemirowską w ybitną własność m o­

czopędną tych wód, znaczne zwiększenie wydzielania kwasu moczowego i mocznika, a zmniejszenie w ydzie­

lania fosforanów.

Kąpiele w siarczankach, zawierających dostateczną ilość siarkowodoru, tj. ponad 60 m iligram ów w litrze, stanowią bodziec skórny i ogólno-ustrojowy. Działanie kąpieli siarczanych idzie dwoma, a raczej trzema dro­

gami. Jak wykazali Maliwa, Kmietowicz, Freund i inni, przenika siarkowodór z wody kąpielowej do skóry, tworząc już w naskórku wielosiarczki, których dalszy los jest jeszcze nieznany (Strunk i Priess). Część siar­

kowodoru ulatnia się z wody kąpielowej i wnika do dróg oddechowych. Do powierzchni skóry przylegają koloidowe związki siarki. Poza tymi zjawiskami swo­

istymi, m am y do czynienia z odczynem nieswoistym, wspólnym różnym kąpielom leczniczym, a mianowicie z ży w y m zaczerwienieniem skóry na całej przestrzeni zetkniętej z w odą kąpielową. Zw łaszcza w siarczan­

kach jest ten odczyn b. silny i występuje w dalszych kąpielach coraz szybciej. Zaczerwienieniu towarzyszy uczucie silnego ciepła. Jest ono wyrazem rozszerzenia tętniczek, włośniczek i żyłek skóry.

Ośrodkow y układ nerwow y staje się po kąpielach siarczanych dostępniejszy dla leków z grupy jodu, rtęci i bizmutu dzięki zwiększeniu przepuszczalności prze­

grody hemoencefalicznej (W ierziłow , Szugam i Frejdin).

Sądząc z doświadczeń „in vitro“ na hodowlach tkanko­

wych, należy przypuszczać, że siarczanki działają ko­

rzystnie na rozwój układu siateczkowo-śródbłonkowe- go. Są to badania (z pracowni rosyjskich), godne uwagi ze względu na rolę tego układu w obronie i uodpornia­

niu ustroju. Całokształt w pływ u kąpieli siarczanych składa się więc z ogólnego działania bodźcowego i prze- strajającego oraz z dowozu pewnej ilości siarki.

Zw iązki siarkowe hartują lekko warstwę zrogowa- ciałą naskórka, powodują, przez drażnienie, silniejszy rozrost warstw głębszych naskórka i przez to szybsze dojrzewanie i złuszczanie warstw zrogowaciałych. W a r­

tości lecznicze tego zjawiska w grzybicach i chorobach pasożytniczych skóry jest oczywista

Od dawna było wiadome, że chorzy gośćcowi i dna-

6

(9)

wi, obarczeni nadto nadciśnieniem, dobrze znoszą k ą­

piele siarczane, ale pierwszeństwo wykazania, że nad­

ciśnienie w czasie leczenia kąpielowego maleje i przy kilkakrotnym powtarzaniu leczenia siarczankami często ustala się na niższym poziomie — przypada długoletnie­

mu lekarzowi Lubienia-Zdroju, dr Podsońskiemu. W r.

1924 ogłosił on pierwszą statystykę 218 chorych z 77%

w yników pomyślnych co do nadciśnienia. Statystyka dalsza (ponad 1.000 chorych), potwierdziła pierwszą.

W r. 1929 potwierdził te wyniki Rosjanin, Walediński, a w r. 1932 Francuz, Santenoise.

Freund stwierdzał często wzmożenie przemiany m a­

terii w czasie leczenia siarczankami. M aliw a w ykazał poprawę stanu mięśniówki naczyń krwionośnych; ba­

dacze francuscy, a u nas Pieniążek, opisali doskonałe działanie tych kąpieli w stanach po zapaleniu żył.

Bilans siarki w ustroju wykazuje obrót deficytowy w przypadkach chorób gośćcowych i cukrzycy, wolno więc przypuszczać, że w zm ożony dowóz siarki może, obok innych zabiegów, przyczynić się do poprawienia tego stanu w ustroju poddawanym leczeniu „przestra- jającemu“, jakim jest leczenie zdrojowe.

Jeszcze jedna droga traktowania ustroju siarką w y­

maga omówienia. W spom niałem już o wchłanianiu do dróg oddechowych siarkowodoru ulatniającego się z k ą­

pieli. Nie są to ilości wielkie i nie mogą w yw ołać obja­

w ów zatrucia, ale osobniki b. w rażliw e doznają w pierwszych kąpielach czasem lekkiego zawrotu gło­

wy. Śluzów ka gardła i oskrzeli wykazuje lekkie prze­

krwienie i lepsze odżywienie, amplituda oddechów po­

większa się. Tak samo przy piciu siarczanek występują te obiaw y (Kmietowicz), gdyż siarkowodór w ydala się częściowo przez drogi oddechowe. Sadikow i Łozińskij wprowadzili do kąpieli siarczanych wyciągi igliwiowe, które w iążą częściowo siarkowodór, utrudniają jego ulat­

nianie się i utrzym ują nasycenie nim kąpieli, zwłaszcza gorących. Tam gdzie siarkowodór dla dróg oddecho­

wych jest w yraźnie niepożądany, a potrzebne jest jak najsilniejsze działanie na skórę, dodawanie w yciągów igliwiowych jest bardzo wskazane.

W ziew ania rozpylonej siarczanki doprowadzają na śluzówkę dróg oddechowych, obok m ałycli ilości siar­

kowodoru, roztwory siarczanu magnezowego i wapnio­

wego, a czasem także sodowego i potasowego, zależnie od składu siarczanki. Obok więc zjawisk poprzednio wspomnianych, działa tu kojąco i przeciwzapalnie jon wapnia i magnezu, a częściowo jon siarki i sodu. W zie ­ wania siarczanek we Francji obszernie stosowane, za­

sługują u nas na szersze niż dotychczas rozpowszech­

nienie.

W skazania lecznicze siarczanek są rozległe. Ta roz­

ległość, dawniej przez sceptyków uw ażana za wyraz taktyki zarobkowej zdrojowisk, dziś tłum aczy się jasno nie tylko wieloletnim doświadczeniem lekarzy zdrojo­

wych w kilkudziesięciu zdrojowiskach siarczanych ca­

łej Luropy, ale i mnogimi doświadczeniami klinicznymi i pracownianymi ostatnich czasów. Tylko ważniejsze z nich i pełniejsze w całokształcie zagadnień pozwoli­

łem sobie tu zacytować. W iele ciekawych prac jest je­

szcze w fragmentach i przez lata całe będzie obrabia­

nych.

Poczynając od wskazań kąpielowych, na pierwszym miejscu należy postawić choroby mięśni, ścięgien i sta­

wów, zarówno przyrody gośćcowej jak i dnawej, cho­

roby stawów, wiewiórowe, kiłowe, po chorobach za­

kaźnych ostrych, sprawy gruźlicze stawów o przebie­

gu wybitnie przewlekłym, bez gorączki. Choroby koś­

ci, przewlekłe zapalenie szpiku, okostnowe zgrubienia pourazowe, następstwa złam ań i zwichnięć, pozostało­

ści po zakrzepach żylnych, żylaki i w rzody goleni na tym tle — oto druga grupa wskazań. Niezłośliwa hiper- tonia, zwłaszcza przy dnie, cukromoczu i gośćcu — to grupa trzecia.

W skazania wieku dziecięcego obejmują, poza po­

przednimi, sprawy zołzowe, dla których b. cenne są siarczanki solankowe Buska, Horyńca i Solca.

W zakresie chorób kobiecych wskazane są kąpiele siarczane w przypadkach spraw wysiękowo-przewlek- łych przym acicza i okołomacicza. Z chorób narządu nerwowego obwodowego należą tu sprawy zapalne przewlekłe, jak rwa kulszowa i niedowłady pozapalne.

Kiła trzecio- i czwartorzędna, a zwłaszcza przypadki odporne na leczenie specyficzne — to dalsze, ważne i dobrze wypróbowane wskazania. Leczenie kąpielowe i specyficzne stosuje się na przemian, rzadziej równo­

cześnie. Zm iany m iażdżycowe naczyń mózgowych i wieńcowych serca stanowią oczywiście przeciwwska­

zanie kąpielowe.

Odtruwające działanie siarczanek wyzyskujem y w zatruciach rtęcią, bizmutem, ołowiem, jadami endQr gennymi itp. Oczywiście wielką rolę gra tu picie siar­

czanek.

Uzasadnienie do leczenia pomocniczego pitno-kąpie- lowego daje cukrzyca i dna, jak w ynika ze wspomnia­

nych doświadczeń klinicznych i pracownianych.

W skazania lecznicze w chorobach skóry rozciągają się na czyraczycę, trądzik, świerzbiączkę, dermatozy na tle dny i zatruć, grzybice, choroby pasożytnicze, łuszczycę, ichtiozę i drobne tuberkulidy. W chodzi tu w grę zarówno kąpiel siarczana, jak często i picie, zw łaszcza w dnie i zatruciach.

Oprócz kąpieli siarczanych stosują zdrojowiska ką­

piele borowinowe lub mułowe, sporządzone na siar- czance. Z polskich zdrojowisk posiada Busko i Solec m uły siarczano-solankowe. Także solanka kąpielowa i m uł truskawiecki zaw ierają sole siarczane i nieco siarkowodoru. Borowinę siarczaną posiadają Horyniec, Lubień, Niemirów i Szkło. Tu dodam zaraz, że wzie- wanie w ody leczniczej stosuje Horyniec (siarczanka solankowa) i Lubień (siarczanka wapniowo-magnezo­

wa), a picie wód Horyniec, Krzeszowice, Lubień i Nie­

mirów.

W edle składu wód, dzielimy polskie siarczanki na dwie grupy, a to siarczano-słone: Busko, Horyniec, So­

lec i Truskawiec (w ody kąpielowe) i siarczano-wap- niowo-magnezowe: Krzeszowice, Lubień, Niemirów, Swoszowice, Szkło i W ieniec nad W isłą.

W racając do wskazań leczniczych trzeba powie­

dzieć, że leczenie wziewalniane daje doskonałe wyniki w nieżytach wilgotnych gardła, nosa i jego jam bocz­

nych oraz tchawicy. W chodzi tu w grę jon siarki, wap­

nia i magnezu i własności odczulające siarczanek. Tak­

że odporność m igdałków rośnie przy tym leczeniu.

Picie siarczanek stosujemy, łącznie z kąpielami, w skazie dnawej, zatruciach z przewodu pokarmowego i zewnątrzpochodnych (ołów, rtęć, bizmut, barwiki, ni­

kotyna it d ), cukrzycy, otyłości (siarczanki słone ewent.

z dodatkiem soli morszyńskiej), w niedokwaśności żo­

łądka i niedowładzie jelit (siarczanki słone), w kile póź­

nej i schorzeniach skóry zależnych od niesprawności w ątroby i zatruć przewlekłych.

Jak już wspomniałem, leczenie siarczankami zyskuje ostatnio bardzo na znaczeniu dzięki coraz to now ym badaniom lekarskim.

(10)

S chorzenia dziecięce a zm ia n y atm osferyczne.

Dr JA N ZIENKIEW ICZ.

D o n i e s i e n i e w s t ę p n e z Z a k ł a d u L e c z n i c z o - W y c h o w a w c z e g o S l o w . R o d z i n a K o l . i m * A l . P i ł s u d s k i e j w R a b c e - Z d r o j u . ( D y r . D r J a n Z i e n k i e w i c z ) .

Leon Korczyński na wstępie swojej pracy pt. „Zarys Klimatologii lekarskiej" część 1 m ów i: „Oddaję ją w ręce lekarskich czytelników z tym gorącym pragnieniem, żeby się przyczyniła do rozbudzenia powszechniejszego zajęcia spra­

w ą klimatologii w sferach lekarskich i do powstania polskiej nauki klim atologicznej". Jak wiadomo, sprawa ta w Polsce dotychczas leży prawie odłogiem, wszystko co w tej dzie­

dzinie zrobiono — zrobiono prawie bez naszego udziału.

A przecież dziedzina ta jest bardzo ciekawa, chociaż prze­

prowadzanie odpowiednich badań napotyka na duże trudno­

ści, w pierwszym rzędzie ze względu na ograniczone wśród lekarzy wiadomości meteorologiczne, jako też z powodu bra­

ku większej ilości odpowiednio wyposażonych stacji klim a­

tycznych i braku odpowiednich metod do określania w pły­

wu zmian klim atycznych na ustrój. A że taki w pły w istnieje, świadczą o tym chociażby przepowiednie pogody przez lai­

ków na podstawie bolesności nóg, odcisków itp. Znane są też dobrze lekarzom skargi pacjentów na różne bóle, odczuwane w tej czy innej części ciała w zw iązku ze zm ianam i pogody, skargi te słyszy się nieraz nie tylko od dorosłych, ale po­

dają je i dzieci. W szystko to przem awiałoby dość dobitnie za istnieniem zw iązku pomiędzy ustrojem ludzkim, a zm iana­

mi klim atycznym i.

Już w roku 1856 Loeschner m ów ił, że występowanie tych czy innych schorzeń ma w yraźn y zw iązek ze zm ianam i po­

gody, radzi też by lekarze pracujący w dużych Zakładach leczniczych jak i społecznych bliżej się tą sprawą zajęli. Na potwierdzenie powyższych w yw odów przytoczyć należy fakt

Krzywe w ystępow ania szkarlatyny w e dłu g pó r roku w Europie środkowej i zachodniej (Anglia, Niem cy i Polska) dane z okre­

sów 4-rotygodniow ych za lata 1922 — 29.

Krzyw e w ystępow ania błonicy w e dłu g pó r roku w Europie środ- kojwej i zachodniej (Anglia, Niem cy i Polska) dane z okresów

4-rotygodniow ych za lata 1922 — 29.

W ykres I — U.

istnienia okresów nasilania się różnych schorzeń w pierw ­ szym rzędzie zaś schorzeń takich jak angina, grypa, zapale­

nie płuc, zapalenie oskrzeli, różnych chorób zakaźnych itp.

De Rudder w pracy swojej pt. „Pogoda i pory roku jako czynniki chorobowe" przytacza szereg danych św iadczą­

cych dobitnie o nasilaniu się schorzeń w różnych porach ro­

ku w poszczególnych krajach, dla przykładu przytoczym y tutaj dw a podane przez niego wykresy, opracowane na pod­

stawie danych zaw artych w miesięczniku epidemiologicznym sekcji higieny Ligi Narodów. O ba te w ykresy przedstawiają liczby zachorowań na szkarlatynę i dyfteryt za kilka lat w Anglii, Niemczech i Polsce. W id zim y z nich w yraźnie, jak w pewnych porach roku nasila się liczba zachorowań.

Ui] yn Vjjj .} T TT jr [ w 0

Zestawienie miesięcznego obłożenia zakładu i liczby

IIH zachorow ań wśród dzieci w poszczególnych miesiqcach.

UW Liczba dzieci w zakład zie w danym miesigcu.

V --- Liczba zachorow ań wśród dzieci w danym miesigcu.

W ykres III.

K orzystając z dość dużej liczby dzieci (1760), które prze­

szły przez nowo-otwarty Zakład R odziny Kolejowej w R ab ­ ce, dokonaliśm y zestawienia liczby zachorowań na różne schorzenia z obłożeniem Zakładu w poszczególnych miesią­

cach, które to zestawienie przytaczamy.

W ykres IV.

Zestawienie to obejmuje okres 16 miesięcy, w idać z nie­

go dość w yraźnie nasilanie się w pewnych miesiącach licz­

by przypadków chorobowych. Falistość ta w występowaniu

8

(11)

schorzeń widoczna jest nie tylko na przestrzeni długiego okresu czasu, lecz w yraźnie daje się ją zauw ażyć i na prze­

strzeni miesiąca. Poniżej przytaczam y wykres, ilustrujący występowanie przypadków chorobowych w miesiącu lutym 1938.

Niewątpliwie fakty powyższe m ają zw iązek ze zm iana­

mi atmosferycznymi, tak z ich całością jak i z poszczegól­

nymi fragmentami. Nie bez znaczenia mianowicie jest tu w a­

hanie ciepłoty powietrza, ciśnienia atmosferycznego, siła i czas nasłoneczniania, stopień nasycenia powietrza, siła i kie­

runek wiatru itp.

Pozostaw iając opracowanie szczegółowych danych przy­

szłości, przytaczam y tutaj wykres w ahań ciepłoty powie-

6.7. lutego ty p o w y ciepły front, po długim okresie zimnym, w przeciqgu 35 godz., 5 przypadk. krupu.

W pobliżu koło 18,XII kiedy na­

stąpiła nagła zmiana ciepłoty — ciepły front, zg ru p o w a ło się 7 p rzy ­

p a d kó w chorobow ych.

... W ykres tem peratury pow ietrza.

--- W ykres ciśnienia atmosferycznego.

W ykres VII — VIII.

w pływ ie na ustrój przesuwania się mas powietrza, które pod­

legają pewnym przem ianom termicznym, poruszając się nad podłożem ciepłym lub zim nym . M ogą one wskutek tego w y ­ stępować jako masy chłodne lub ciepłe, we w zględnym oczy­

wista pojęciu. Stosownie zaś do pochodzenia tych mas roz­

różniam y gatunki powietrza zwrotnikowego i polarnego; da­

lej, zależnie od tego czy się one posuw ają nad obszarami morskimi czy lądow ym i, rozróżniam y podgatunki powietrza polarno-morskiego lub polarno-kontynentalnego, jak i zwrot- nikowo-morskiego lub zwrotnikowo-kontynentalnego.

Spotykanie się dwu mas powietrza na linii stycznej da­

je tzw. fronty, które zależnie od tego czy atakuje powietrze ciepłe powietrze zimne lub odwrotnie noszą nazwę frontów zimnych lub ciepłych. Pront zim ny jest wówczas, gdy masa powietrza zimnego atakuje takąż masę powietrza ciepłego i odwrotnie front ciepły jest wówczas, gdy masa powietrza ciepłego atakuje powietrze zimne.

Cechą zasadniczą przejścia frontu jest zachowania się ciepłoty powietrza i ciśnienia barometrycznego, a m ianow i­

cie przy nagłym przechodzeniu frontu ciepłego w zimny termometr spada, a podnosi się ciśnienie barometyczne i od­

wrotnie przy przejściu frontu ciepłego termometr się pod­

nosi, a spada ciśnienie barometryczne.

Spraw ą w pływ u zmian frontów na ustrój zajął się czę­

ściowo w swoich pracach De Rudder, w w yniku których zwraca uwagę na dość w yraźnie w ystępujący związek zmian frontów z występowaniem błonicy. Dla przykładu podał on szereg wykresów ilustrujących powyższe spostrzeżenia, z których poniżej podajemy dwa.

Ujemny w pły w frontów na ustrój podkreślają między innymi M ichałow icz i Felix.

Przeglądając nasz materiał, mieliśmy możność niejedno­

krotnie zaobserw ować grupowanie się na pograniczu lub w pobliżu nagłych zm ian temperatury i ciśnienia barom e­

trycznego różnych przypadków chorobowych. Podajem y w y­

kres Ilustrujący pow yższe spostrzeżenia w miesiącu czerw­

cu 1938.

j.-»» • t i nu w I

i i i I I I I • I KM I

I I I

>,

U f

Y £j

' L f 1 * r l 1 t 1 ... .... n ■' *> » ” «■ •* I> '• *» 1* ' Zestawienie przyp ad ków chorobow ych i wykresy wahań ciepłoty

pow ietrza i ciśnienia atmosferycznego.

W ykres IX.

W ykres nasz przedstawia średnie wahania ciepłoty dzien­

nej powietrza i ciśnienia barometrycznego oraz zestawienie poszczególnych przypadków chorobowych. Nie precyzując dokładnie znaczenia frontów (co będzie uwzględnione w na­

stępnej pracy) nie możemy nie zw rócić uwagi na dość w y ­ raźne grupowanie się poszczególnych przypadków chorobo­

wych w bliskości w yraźniejszych w ahań ciepłoty i ciśnienia barometrycznego. Spostrzeżenie to pozwala przypuszczać, że istnieją jakieś czynniki, w zw iązku ze zm ianam i atmosfe­

rycznymi, sprzyjające powstawaniu tych czy innych chorób.

Podając tych kilka dość luźnych uwag mieliśmy na w zglę­

dzie, w myśl w skazań Loeschnera i L. Korczyńskiego, zachę­

cenie większej ilości lekarzy pracujących w dużych Z akła­

dach leczniczych jak i społecznych do przeprowadzenia po­

dobnych badań, by mieć możność na podstawie większej licz­

by doświadczeń w yciągnąć dokładniejsze w tej sprawie wnioski.

M iło nam jest na zakończenie złożyć podziękowanie p. Doc. Blatonow i — Dyr. P. I. Met. za przychylne ustosun­

kowanie się do tej sprawy, a p. Mgr. Czesław ow i Trybow- skiemu — Kierow nikow i miejscowej stacji meteorologicznej

— za udzielanie nam cennych wyjaśnień jak i za dostarcza­

nie niezbędnych danych meteorologicznych.

Krzywe zachorow ań wśród dzieci i wahań cie pło ty pow ietrza.

W ykres V.

trza w pewnym okresie czasu w zestawieniu z wykresem liczby przypadków różnych schorzeń, stwierdzonych w tym samym okresie wśród dzieci naszego Zakładu; z wykresu tego w idać w yraźnie okresowość nasilania się liczby zacho-

flU*<Oj wyj,. pntł-t*. p O!vO»1

W ykres VI.

rowań, występujących najczęściej w okresie większych w a­

hań ciepłoty otaczającego powietrza.

W ostatnich latach dają się słyszeć głosy o ujemnym

Cytaty

Powiązane dokumenty

A jednak dla historyka kultury musi być bardzo znamienne, że w pewnych okresach historycznych jakaś nauka staje się modną, a wyniki jej, czy też tylko hipotezy

wości, że amoniak (NHa) łączy się z dwutlenkiem węgla ( C 0 2) bezpośrednio i zagadnieniem głów nym było, czy przetworem pośrednim jest kwas karbam inow y

miłowanie do zawodu jest jakby leit-motywem niniejszego odczytu i dlatego podkreślam tu tylko jego konieczność. Bez tych cech można przypadkowo „urządzić się“

2) Od sinicy tętniczej należy odróżnić sinicę żylną. Jest ona zawsze objawem zbyt powolnego przepływu krwi przez tkanki i głodu tlenowego w tkankach. Na

zały szybko rosnące anaplastyczne carcinoma sąuamo- sum. Rak pojawiał się zarówno w miejscach brodawek, jakoteż w miejscach smarowanych niezajętych przez

wany ujemnie. u wodoru krążący elektron, otrzymamy jon wodorowy o ładunku dodatnim. Taki jon staje się niezmiernie czynnym. Otóż w myśl prawa tego rodzaju

Istnieje jeszcze w sercu drugi węzeł na granicy przed- sioinkowo-komo&gt;rowej, węzeł Aschoffa-Tavary, który również posiada zdolność wytwarzania bodźców, lecz wytwarza

wało się więc pytanie, czy promienie Roentgena zawsze towarzyszą fluorescencji (Poincare), czy też są od niej zupełnie niezależne.. Pierwsze próby naświetlania