• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 35 (1890)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 35 (1890)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, Niedziela dnia 7. W rześnia 1890. m

nu.

liQdzy nimi coś było!

P I S M O S A T Y R Y C Z N O - P O L I T Y C Z N E .

Prenum erata we Lwowie wynosi całorocznie 5 złr.. półrocznie 2 złr. 50 et., cwiererocznie 1 złr. 25 ct.. miesięcznie 50 centów.

Numer pojedynczy kosztuje 10 ct.

Dodatek zawiera łam igłówki, sza­

rady, zadania szachowe i inseraty.

Inseraty drukują się za opłatą 6 et.

od wiersza 'drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratowa zawiera cztery szpalty.

Inseraty przyjm ują: Administracja

„Szczutka‘; przy ul. Łyczakowskiej 1. 3.

W Wiedniu Biura ogłoszeń: Haasen- steina & Yoglera, Rudolfa Mossego i A.

Oppellika.

W P a ry ż u : Adam. Rue de St- Peres 81.

S z c z u te k wychodzi od roku 1868.

Prenum erata zamiejscowa z przesył­

ka pocztowa wynosi całorocznie 5 złr.

półrocznie 2 złr. 50 ct.. ewiereroeznie 1 złr. 25 ct.. miesięcznie 50 ct.

W Wielkiem księstwie PoznańsKiem 3 talary 50 fen.

We Francji, Szwajcarji i Włoszech całorocznie 16 franków.

Prenumerować można w Administra­

cji ,Szczutka“ przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.

Reklamaoyj nie opłaca się.

Listy przyjmuje się tylko opłacona Manuskryptów nie zwraca się.

W ięc już po zje^dzie... W Narwi cisza I w P etersb u rg u naw et cicho...

/Jedynie w prasie g w ałt i hałas, Lęk, by nie sp ad ło nowe licho.

Bo krążą wieści, że na zjeidzie, Choć całow ano się szalenie, Między w ładcam i Niemiec, Rosji P ow stało pono naprężenie.

Źe kiedy biednej los B ułgarji W yprow adzono na tap ety ,

t a r nagle zmarszczył brwi, wąs przygryzł, I w kiepski hum or w padł, niestety.

On o B ułgarji, co u rąg a Belzacarowi ery naszej,

Nie chce ni wzmianki słyszeć żadnej, Tylko po cichu zjeść ją w kaszy.

Bo niewdzięcznica ciągle jeszcze Pomimo ruble, sztuczne burze, Miast w paszczę Rosji paść bez Marchewkę carskiej mości Stróże.

W ięc kiedy o niej cesarz Wilhelm N apom knął, nagle rzecz się zmienia,

— Słodycz uścisków zastępuje Gorycz przykrego naprężenia.

T ak g ło szą wieści z jednej strony, A zaprzeczenie leci z drugiej

— N iepraw da, na wyścigi krzyczą Obydw óch carów wierne sługi.

I nie wie świat, co myśleć o tem, Lecz znając takich przejść nie m ało, D um a: D o licha! T ak czy owak — Coś się tam przecie stać musiało !

(2)

- 2

0 - 0 0 - 0 .

Znów nieszczęście nu mnie spada I potężnym godzi gromem...

Finiu, o przyjeździe cyrku Jest-li tobie co wiudomem?

Zapowiedzi szły, że w sierpniu Przerwie on nam nudną c isz ę ; Sierpień m inął, a ja dotąd Zgoła o nim nic nie słyszę.

Nawet boję się, że darmo

Skarb wypróżniam mych uniesień, Ze mi cyrku nie sprowadzi Tu do Lwowa ani wrzesień.

I znudzony, zblazowany, Bajronista nieszczęśliwy, W o łam : kiedyż przybędziecie Konie, klowny, piękne di wy?

Wy, dla których zawsze Gogo Hołdy swoje niesie wiernie, Kiedy nam iot tu rozpniecie, Rozłożycie m asztalernie ?

! F '

Przykazania.

S ynu nie w ierz w ideały,

Bo się żaden z nich nie ziści — Ż y ją z niem i dziś idjoci

I fryinarczą aferzyści.

T y zapałów prom ienistych N ie śm iej pieścić n aw e t skrycie Chcąc człow iekiem zostać w ielkim I jed w a b n e zdobyć życie.

U cz się kłam ać. Niczem bowiem K s z ta łt uczciwej p raw d y n ag i W obec strojnej w b lic h tr ja sk ra w y K u rty z a n y w ieku — b la g i!

A w ięc św iatu w żyw e oczy K łam zasady głosem śm iałym ; Bożkiem staniesz się przed tłum em , P ospolitym i zdziczałym.

U cz się tańczyć. W społeczeństw ie T en zdobyw ać św ia t zaczyna,

\ Co z talentem um ie sk ak ać I genjalnie g rzb ie t w ygina —

Kiedy znowu przy arenie Gogo siędzie, jak zwyczajnie, Kiedy będzie swoim szykiem Znowu zdobić wasze stajnie?

I co mogło was powstrzymać W ekspedycji do bram Lwowa,

Gdzie gogowskim troskom dzięki I)ola wasza tak różowa?

Ach, nie mylę się, zapewne, Kiedy wierzę całą duszą, Ze intrygi sfer nam wrogich W owej sprawie kryć się muszą.

Opolaczony Hurko.

Car rozwścieklon na Bułgarję Chciałby ludzkość zdławić całą;

Przedew szystkiem nas Polaków

— No, tych gniecie się za mało:

Senzacyjna w ieść w ięc nagle Mknie n a wszystkie św iata s tro n y ; Dziś caro w i n a w e t Hurko.

Zda się być „opolaczony“.

I gdy dalej rzecz tak pójdzie, Usłyszymy — to rzecz p e w n a — Że „opolaczoną“ także

Jest i Marja A ndrejew na.

Telegramy „Szczutka“

Praga d. 6. w rześnia. Most Karola zaw alił się. Posąg św. Ignacego Lojoli w padł do wody, św. Ja n Nepom ucyn stoi niew zruszenie. Zgrom adzenie O. O. Je-

I E T 3L, J B t o

I m niej przytem nieu stan n ie S aty sfak cję tę szaloną, Ż e przed to b ą k ied y ś także P a d a ć będzie płazów grono.

Ucz się czekać. G dy ci serce Pożarow o zajm ie m iłość, W y d rw ij w kole tow arzyszy N iedorzeczną serc opiłość — A ż b ogata cię dziedziczka R aczy w ślubne w k u ć okowy, A by m ężem uzupełnić

Swój g a rn itu r salonowy.

Ucz się z każdym ta k obchodzić, J a k z b u kietem dam na balu, 1 bąd ź zawsze przyzw oitym , P rzyzw oitym i w skan d alu — Możesz nap aść na bliźniego, N a bandytów wzór, rozbojem ; T ylko zrób to każdym razem Z elegancją i spokojem.

U cz się, zim ny, m arm urow y, P ow odzeniem w ieńczyć życie —

zuitów zaniosło do m inisterstw a skargę na W ełtaw ę za tendencyjne w ystępow a­

nie przeciw Jezuitom . Je st podejrzenie, że W ełtaw a p rzy stąp iła do stronnictw a m łodoczeskiego, gdyż zalała także organy urzędow e Prager Zeitung i Bohemię.

B erlin d n ia 6. w rześnia. Chcąc dać ponow ny w yraz serdeczności m iędzy Niemcami a Rosją, zakazał cesarz dawać bankow i zaliczki na papiery rosyjskie, bo chociaż serdeczność je s t bardzo wielka, to przecież nie wiedzieć, kiedy się skoń­

czy. Rosja natom iast, dla okazania tem w iększego szacunku dla Niemiec, po­

m naża ilość wojsk na granicy pruskiej.

Paryż dnia 6. w rześnia. Figaro za­

m ieszcza nadzw yczajną rew elację. Na wiadomość, że ks. Bismark przybyw a na zimę do Cannes, w ybiera się do niego B oulanger z propozycją, żeby na złość W ilhelm owi i Carnotowi, jeszcze raz spróbowali szczęścia i podzielili się środ­

kową Europą.

R e f l e k s j a

z powodu wypadków w Pradze.

Ludzka natura, to największe dziico...

(idy powodzenia słońce nad nią pała, N a całej linii bój twe wówczas żywo, I w walkę is/ność przemienia się cała.

Lecz gdy nieszczęście twardą dłoń swą złoży N a karku ludu — nagła zmiana w nucie;

Nawet tych wówczas, co walczą najsrożej Węzłami swemi jednoczy współczucie.

A gd y k iedy ujrzysz puszczę W koło siebie po przesycie, I g d y w ted y może w skrzesić S ny m łodości będziesz gotów, Z iew nij ! To są om am ienia A ferzystów i idjotów.

R. Z.

Ciężka chwila.

Rarielt. P rom ienie słońca przez okno przym knione W d a rły się do ciem nego pokoju wesoło, I łam iąc się nad łóżkiem , św ie tla n ą koronę K ład ły n a m ego dziecka tru p io blade czoło...

N ie było jn ż nadziei... stałem u stóp łoża, P rz ez łzy p atrz ąc n a m ękę skonu mej pociechy, A serce m i sz ep ta ło : to k a ra za grzechy, L ecz przyjm ij j ą z pokorą, ta k a W o la B oża!

Ach, oddychało jeszcze, ale ta k cichutko,

■ Ż e się ledw o w znosiły p ie rsi osłabione, P asu je się ze śm iercią, m ęczy chw ilę k ró tk ą, A potem — w szystko będzie n a w ieki skończone...

(3)

Imci pan Onufry.

Znowuś wybudow aliśm o nową, szkołę i paradną, że się niejeden pałac zaw sty ­ dzi. Ale najże nam te ra n ik t nie doga­

duje i szkołam i nie kuniruje, bo gdzie ruszyć, to stoi now a szkoła. Żeby ino z tego była pociecha i najże pilnują, aby to ludzkim dzieciom na pożytek wyszło.

Może oś z ty ch now ych szkół w yjdą inne nowe je n te lig e n ty , a nie tak ie przem ądre ja k teraźniejsze. Owoś onegdaj dużo się 0 tem gadało, jakieśm o się zeszli na pi­

wo, i naw eć kum Michał, co zawsze na budow anie w ygaduje, bo kum nie je s t m ajstrem m ularskim — to teraz powiada, co to je s t onornem dla m iasta, że t a k ie ; szkoły pow ystaw iało. Chciał coś kum z g u b ern ii pow iedzieć, że dawne birger-

W y ch u d łem je g o ciałkiem , od chw ili do chw ili, K onw u lsy jn ie w strz ą sa ły śm ierteln e ju ż dreszcze, A j a za każdym razem pam iętam dziś jeszcze, Czułem , ja k b y mi ostrze w sam o serce w bili.

N agle dziecię n a łóżku uniosło się same, Z tw a rz ą rozprom ienioną, ja k aniołów w niebie,

1 zaw ołało: „Ojcze, czy ty w idzisz m a m ę ? “

„C zekaj m ateczko — idę, idę ju ż do ciebie

I bezsilne, opadło znów w moje objęcia, D arm o pieszczę, całuję, proszę chociaż słówka, Z w isła mi na ram iona b ezw ładna ju ż głów ka, J u ż serce bić przestało... nie m iałam dziecięcia!

____________ Lea.

Prawdziwa przyjaźń.

„P rzy jacielu ! m ówię tobie N ajotw areiej, najw yraźniej — Co rozkażesz w szystko zrobię W dow ód tkliw ej mej przyjaźni !u M ówił z d obrą t ą łzą w oku, K tó ra innym się u dziela — To też, blisko coś, w pół roku O kpił sw ego przyjaciela.

K . G.

m ajstry także staw iali, ale jakoś mu j ę ­ zyk niedopisał, taj urw ał, a my w śmiech, bo kto nie pam ięta daw nych birgerm aj- strów. Z kum a m amy tera fu rt śmieli u

dużo, bo cośby chciał dokoniecznie kry- tykyrow ać, a tu m u nie idzie. Tak samo oś, ja k tym w szystkim krytykarzom j a ­ koś ję z y k i pokręciło, bo całe lato cicho siedzieli. Praw da, że i w całem mieście cicho, ja k b y oś m akiem siał i ludziska nie m ają naweć o czem gadać. Naweć pan R ajw achow icz przycupnął, ja k b y go kto urzekł. Kum Jacek powiada, że ta k zawsze było na wakacjach, i że dopiero tera za­

cznie się na nowo różne komedje, ino nie wiedzieć jeszcze ja k ie , bo naprzód ciężko w ym iarkow ać, co kogo ukąsi. Naj ino zaczną o nowym tr.yatrze gadać, to zaraz będzie kom edja. Nie bez tego, aże­

by oś i o co innego sobie nie w ykoncy- powali, bo przeciek nie w ytrzym ają.

Komedja oś gotowa je s t z tym i m arm orajnym i żydami, co się po kato ­ licku na imię przezyw ają. Wczoraj oś nazyw ał się Icek, a dziś pisze się św ięty Józef, a znowuś za tydzień powiada, co on się właściwie przezyw a M ieczysław — a on w łaściwie ciągle j e s t Icek. Nie w ie­

dzieć, do kogo to przynależy, i ponoś m aistra t m iałby tu coś do gadania, bo konskrypcja robi się przeciek w m aistra- cie. Owoś trz a b y oś spenetrow ać, ja k się gdzie k tó ry zw ał za m łodu, to najby się i dalej tak n azy w ał, a nie co tydzień w inakszy sposób. I ciekawość ja k oni to robią. Chyba oś bierze kalendarz, taj tak na chybił trafił bierze którego św ię­

tego i powiada, co on się ta k nazyw ać będzie. Taj nazyw a się. I ja k pow iadają, to naweć u nich je s t moda. liaz oś je s t

Ty chcesz wiedzieć!

(I. .T.)

T y chcesz w iedzieć dziew czę moje, J a k ą m iłość dla cię noszę,

W szy stk ie serca niepokoje...

I nadzieje... i rozkosze...

W ięc p o słu c h a j: „Ż ycia znoje Co nieść m am y przez połowę, Ż eś ty w iotka, ja k powoje, J a na w łasną wezmę głow ę.

I za dolę tw ą sierocą I za w szystkie łzy, tęsknoty, B ę d ę czuw ać dniem i nocą, B y Cię ustrzedz od z g ry z o ty ! Chciałbym zająć m iejsce m atki, B yć ci w iernym przyjacielem , T y zaś będziesz słońcem c h a tk i I... jedynem mem w e se le m ! C zyniąc ślubom moim zadość, Czy to w doli, czy niedoli, J a podzielę k aż d ą radość I odczuję co cię boli.

P rz ez tę życia d rogę łzaw ą, Je d n e będ ę znać dążenia,

moda nazyw ać się tak, a drugi raz in a ­ czej — ale zaw sze oś trocha z pańska, a jeszcze żaden nie przezw ał się O nufry, abo Maciej. To im nie w sm ak — taj ty lk o !

ROZMOWA GOGĄTEK.

- T y ! m a s z j u ż w s z y s t k i e ksi ążki...

A wiesz, że dobry jesteś, któż o takie rzeczy pyta głośno. Zatracasz szyk.

Korespondencje redakcji.

W iatr we Lwowie. Prędzej wicher, bo wi- chowratym jest pański elaborat. — N. X. we Lwo­

w ie. Jest w tym pewien system. — K. w Krako­

w ie. To już trzeci list. Czy jeszcze będzie czw arty?

J a Ci będę rę k ą p raw ą A ty głosem bądź su m ie n ia ! Ż e b ieg życia n azb y t krótki W ięc kolcam i cię nie straszę.

My przyjm iem y kornie sm utki N iosąc w górę serca n a s z e ! Nie zboczymy, ta k ja k wielu, R az oparci na miłości, P odążym y w p ro st do celu

S z c z ę ś c i a , S ł a w y i W i e c z n o ś c i Km. N elin. Gords.

Z ł o t e r e g u ł y .

J e ś li koszyka w eźm iesz synu!

To w ie rz a j! ra d a moja szczera ; W olisz w Noego w stą p ić ślady.

Niż za przykładem pójść W erthera.

Z paleniem sobie w łeb zaczekaj, Bo któż to wie, za chw ilkę małą, Może za ty d zień powiesz s o b ie :

— Ot, lepiej je s t tak, ja k się stało ! . . . M o mus.

(4)

Wydawca i odpowiedzialny redaktor Liberat Zajączkowski. Z drukarni i litografii Filier* { Spółki. (Telefonu Nr. 174 A .

Cytaty

Powiązane dokumenty

My zaś, choć to przeciw nam liresze kundel ów tak żyw o ; Wdzięczność tylko czujem dlań,. Wdzięczność szczerą i

Wartałoby jednak bliżej oś spenetrować te nowe żydowskie kamienice, bo ludziska sobie o tem różne rzeczy opowiadają, taj boją się, coby się kiedy nie stało

Prix kazał wczoraj wykadzać Prater i wszystkie miejsca, gdzie tylko pili i ryczeli niemieccy śpiewacy, bo wszędzie cuchło pikelhaubą i „Wacht-am-Reinemu, tak,

Gdyby sobie był chociaż pożyczył od A ustrji w ynalazku objektyw nego postę­. pow ania — ale nie — zniósł cenzurę

I taka cisza N a morskiej toni, Tylko twej piosnki Echo gdzieś dzwoni. Łódź cicho pruje Błękitne

Dźwiękiem swoim przygłuszy Tęskne piersi westchnienie.. Bo naokół jak cienie Staną drogie

Pokazuje się oś, że im niedogodzi niczem, choćby im m aistra t cyntofolje sadził na trutoarach, i skw eresy robił całemi morgami.. Skorzystamy z rad

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.. •łr i