• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 41 (1890)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 41 (1890)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, N iedziela dnia 19. P aździernika 1890. M U H .

P I S M O S A T Y R Y G Z N O - P O L I T Y C Z N E .

P re n u m era ta we Lwowie wynosi całorocznie a itr ., półrocznie 2 złr. 50 et., ćw ierćrocznie 1 złr. 25 et., miesięcznie 50 centów.

N um er pojedyńczy kosztuje 10 et- D odatek zawiera łam ig łó w k i, sza­

rady, zadania szachowe i inseraty.

In seraty drukują się za opłata 6 et.

od w iersza drobnym ' drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.

Inseraty p rz y jm u ją : A dm inistracja

„S zczutkau przy ul. Łyczakow skiej 1. 3.

W W iedniu B iura o g łoszeń: H aasen- ste in a & Voglera, Rudolfa Mossego i A.

Oppellika.

W P a r y ż u : A dam . Rue de S t' P eres 81.

S z f z u te k wychodzi od roku 1808.

P re n u m era ta zamiejscowa z przesył­

ka pocztową wynosi całorocznie 5 złr.

półrocznie 2 złr. 50 ct.. ćwierćrocznie 1 złr. 25 <ft.. miesięcznie 5 0 et.

W W ielkiem księstwie PoznansKiem.

3 talary 50 fen.

We Kran cii. Szwajcarji i Włoszech eivłoroc/.nie 10 fYanków.

Prenum erow ać można w A dm inistra­

cji „Szczutka" przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.

Keklamacyj nie opłaca się.

L isty przyjm uje się tylko opłacone M anuskryptów nie zwraca się.

Lach na pokuszeniu,

Z M adjarem Niemiec L acha dziś N a pokuszenie wywieść pragną...

Niem czura w o ła : „W spomóż mnie,

Patrz, w jak okropne w padłem bagno.

Ni o grynderstw ie dziś już śnić, Ni naw et Czecha zjeść nie mogę, A przecie i ambicje mam

I złotem mam usłaną drogę'*.

M adjar pop iera Michla w tem,

— „Rozumny, mówi, bądź b a ra to m ; Poszyć się w pierze możesz znów,

Fundam ent dać przemyślnym Lachom ...

Sojusznikowi memu chciej

D ać pom oc w przykrej tej potrzebie, A moja to już będzie rzecz,

By dobrze on nagrodził ciebie".

T u Niemiec w słow a w pada m u :

— „W szak ja sam te g o p rag n ę szczerze.

Pomóż mi, Lachu, w zamian zaś Postaw ię cię przy rządu sterze.

Pom ocy jeno łaknę twej

I teg o oprócz niej przyznania, Że cyslitawskich całość ziem

Niemiecki tylko duch osłania".

I zdum iał się na to biedny Lach...

Skądże życzliwość nagle tak a?

I czemu ubrać oni chcą

W e w ładzy blaski dziś P o lak a?

I czemu M adjar na się wziął

D la N iem ca rolę w tem m aklera?

Ach jasno chyba cały cel

Tej wspólnej akcji ztąd wyziera.

O d Słowiańszczyzny chcą nas pnia, O derw ać jej odwieczne wrogi, By snadniej mogli plemię to,

G rożące dziś im, wziąć pod nogi...

Toż niech nas czczy nie łudzi blask, Ni łatw ow ierność, stary narów ; Słowianinowi hańbą jest

Iść w służbę Niemców i M adjarów !

'<syi

(2)

_ 2 —

O - © < 3 - O .

Dziś w dziedzinie wzniosłej szyku Znowu padło wielkie słowo, Kwestja fraków wedle wieści Ma wejść wkrótce w fazę nową.

Nie z Paryża już tym razem Idzie w świat inicjatywa;

Syn Albionu dziś tradycyj Przestarzałych pęta zrywa.

On z krawcami omówiwszy

Ilzecz tę — pono gdzieś w Bristolu — Woła: „Hejże, dawny kąkol

Niech na szyku zniknie polu.

„Niech nareszcie nowe prądy Towarzystwa świat ogarną;

Wyrugujmy bez pardonu Naszych fraków barwę czarną.

„Wyrugujmy, bo frak taki Całą wieczność nosić można, Bo się przezeń z nami równa Demokracji ćma bezbożna.

Kompensata.

— P ra w d a ? P a n i Alfonsowa Bardzo m iła '? — Do u s łu g i!

— P am ięć w praw dzie u niej krótka.

A le za to język d łu g i!

Pipifćtks.

W u l k a n !

Choć jej oczy patrzą praw dą, Co to idzie z duszy głębi, J e j spojrzenie... ani grzeje, J e j spojrzenie.... ani zię b i!

Znerwowaną nie je st wcale, Um ie być hum oru echem, Lecz, choć nosi tw arz pógodną G dy się śmieje, to pół śmiechem.

Że do św iatu żalu nie ma Czuć, bo ludziom źle nie życzy, Przecież z słów jej przyciszonych Podejrzyw am cień goryczy.

Wyrugujmy, by z nas każdy Mógł lśnić frakiem barwy świeżej;

Czarne mogą nosić dalej Plebejusze i — kelnerzy".

Takie słowo epokalne

Z Anglji chyżo leci ku m nie;

Pierwszy u nas w czyn je oblec, Projektuje Gogo dumnie...

Ino nie wiem, jaką barwą Frak ma zdobić moje łono;

Pons, lub grauat — to za mało — Ja ubiorę się... zielono!

Zachciało się Zosi jagódek!

„Z achciało się Zosi ja g ó d e k 11 B u lg a rji się R osji zachciało ; K om prom itacji widocznie B yło jej jeszcze za mało.

W ię c T dtiszczew a w ysyła, Do w ichrzpń zaw sze gotow a ;

— Tatiszczew ow i jednakże Nie dopisała coś głow a.

S tam bułów P orcie w yjaśniał R zecz ca łą dziś bez ogródek

— Och biedna, t a Z osia Rosja, Z nów nie d ostanie ja g ó d ek !

Telegramy „Szczutka"

Budapeszt dnia 18. października.

W red ak cji Pcster Lloyda skrojono ju ż togą dla przyszłego Cyncynata polskiego, k tó ry ma ratow ać centralistów przed

: t l t o

W sądzie swoim pobłażliw a Ceni fakta słuszną m iarą, J e j tw arz mimo la t nie dużych, N ie je st młodą, nie je s t sta rą !

Chociaż nie em ancypantka W życie patrzy ze spokojem, D ębem stanie pośród burzy, Z a to w ciszy je st powojem.

D opatrzyłem w jej serduszku Różne chęci i przymioty,

Oprócz w iary w szczęście w łasne, Prócz za przeszłem już tęsknoty.

B yłażby to rezygnacja,

Tam gdzie przyszłość jej otworem, Czy też ona sercem żyła.

Ozy leż żyje z sercem chorem.

Czy jej szczęście błyśnie jeszcze, Czy przejęto ją przesytem , Czy zeiw ane zbyt gw ałtow ie....

Ścięto serce stalak ty tem ?

wściekłością, czeską. Toga, m ająca \y tyle szosy frakow e, będzie się zapinała z przodu n a guzy i pętlice w ęgierskie i będzie podszyta łatw ą do w yprucia pod­

szew ką z dreliszku polskiego.

B erlin dnia 18. października. S tra ­ sznie mu trudno wysiedzieć. Chciał po­

jech ać na kongres socjalistów do Halli, ale mu Caprivi kazał w yprządz konie.

P a r y ż dnia 18. października. Mini­

ste r finansów Rouvier, którego oskarżają, że korzystał, z swych wiadomości p o lity ­ cznych, ażeby robić przez senzalów inte- resa na giełdzie, uśm iechnął się i ośw iad­

czył, że jeśli się znajdzie w Europie cno­

tliw y m inister finansów, to on tekę złoży.

Polski Cyncynat.

Ujrzawszy, jak we Wiedniu Po skórze żydek bierze,

Węgierski żyd wpadł w czułość, Chce w pomoc przyjść ofierze.

By na kark żydków nie spadł We Wiedniu koniec świata, Radzi rząd złozyć w ręce

— „Polskiego Cyneynata".

MUlr. rjracr, węgierski żydku, • ' Za czułość nagłą dla n a s ;

' Lecz nam nic pachnie wcale Rządzenia ów ananas...

Nie chcemy własnej skóry Za tarczę dać nikomu

— Cyncynat polski znajdzie Roboty dosyć w domu.

2 S T .

AViem i nie wiem, choć mem sercem Rozw iązałem to pytanie,

Bo choć jasne widzę oczy W iem , że stoję na w ulkanie.

I raz setny patrząc na nią Odpowiadam sobie w duchu, Czy to w u lk an... przed wybuchem, Czy to w ulkan... po w ybuchu!

Em. N elin Gordz.

Zi e l o ne .

On szesnasty m ia ł roczek ju ż praw ie.

B y ł studentem , m ia ł cudne m arzenia!

0 m iłości, wielkości i sław ie,

W z d y c h a ł;— dokąd w ysyła w estchnienia?

O na — praw ie czternaście kończyła, W ięc pretensje do św iata już m iała B y ła ład n a, uczona i m iła,

Do „rom ansów " wciąż głów ka jej p ała.

(3)

I 3

-

Imci pan Onufry.

— Onegdaj przyniósł kum jakąś gazetę x Wiednia i wziął głośno czytać, co się tam w ich niemieckim maistracie dzieje. Słucha- liśmo wszyscy z otwartą gębą, bo o takich cudactwach nikt jeszcze nie słyszał. Ta tam jeden drugiego ino że kułakiem nie bije, a grubjaństwa sobie gadają takie, że nasz Rajwachowicz to elegant przy nich.

Licho tam wie, o co im tak bardzo chodzi, ale że hałaburdniki to widać i gor­

sze od naszych. Kum powiada, że to wszystko żydzi tam narobili, bo strasznie ludziom do­

kuczyli panoszeniem się swojem, i że tera na nich taki krzyk, ale że mają swoich jen- tełigentów i hadwokatów, owoś robią taki raj wach. U nas znowuś teraz tak zawiało, że w maistracie ciche jak w kościele. Wszy­

stko jakoś tak pogrzeczniało, taj każdy słodki

N ie wiem ja k się poznali przypdakicm , Dość się często schodzili ze sobą, Spoglądali na siebie ukradkiem , Oczy m ieli zamglone żałobą.

J a m to w idział, że młodzież złośliwa S poglądała z uśm iechem w ich stronę, A ż ktoś szepnął, że panicz nasz gryw a Z tą panienką w „sekretne zielone“ .

— Lecz upłynie zapewne la t wiele, N im grę skończą. — Tak ciągle mówiono

— A dlaczego pytałem nicśmiele,

— No — bo jeszcze im w głow ie zielono;

H u g o P f.

Z fresków .

Sen m ów ił: — Przyjdź do m nie!... ja wieńce [ci splotę Piękniejsze niż ziemskie m am idła,

D am sercu otuchę, m arzenia dam złote I orle dam m yśli twej skrzydła.

I duch twój pogoni wichrowym polotem, Gdzie słońca promienie, gw iazd szata"

jak piernik. Nie wiedzieć, jak to długo tak będzie, bo to zawsze tak się dzieje, że rap­

tem coś abo ktoś buchnie, taj zaczyna się handryczenie.

U nas oś wtenczas jest cicho, jak jenteligentnikoin niczego się nie zachciewa.

Taj ponoś teraz dla tego jest spokój, że jakoś przycupnęli i że odechciało się im widać robić fanaberje. Ino że to nie długo tak będzie. Coś oni z pewnością wykoncy- pują, lio gdzieby tam oni długo wytrzymali siedzieć cicho. Powiada kum, co między nimi i tak się dzieje, że oś kapcanieją na jakiś czas, aż ich raptem hambicja ukąsi, to zaczynają robić gwałt i rwetes.

Najno się trafi jaki prefesor abo hadwo- kat, co zechce być w mieście figurą, to za­

raz będzie fanaberja taj rozgardjasz. Ale powiada kum, co tera długo będzie spokój, bo tyła figur tera jest w mieście, że i mię­

dzy jenteligentami i między naszymi nie ma nikogo, coby chciał się handryczyć, taj nową figurą być, bo zawsze aby być figurą, trza starą jaką figurę, wywrócić, aby siebie wysztyftować.

Owoś nikt się nie chce tera zaczepiać, taj dlatego spokój. Do sądnego dnia tak nie będzie, bo niejedna teraźniejsza figura sama się w.ywróci abo pęknie z onorów — taj za­

raz będą kandydatami, a z kandydatami i fanaberja. Taj tylko!

N ie m a s tr a c h u !

Z n o w u

10

w ysoką w zra sta ż y r a fę Pogłoska, ja k o iistą p ić m a Taaffe...

N a s n ie p rz er a zą p ro ro ctw a złowieszcze :

W ,szak — B o g u dzielci — dość je s t s ia n a jeszcze, W ięc h ra b ia T a a ffe sioem „D u r c lifre tte n “ zum iem . Z n o w u zapew ne w ykręci się sianem .

„R aj dajesz! odrzekłem — lecz potem — co potem ? u

„Sen pierzchnie — powrócisz do św ia ta .“

Śm ierć rz e k ła : — „Przyjdź do m nie!... nie m ary [sny wieszcze J a niosę, bo ze mnie żałoby

D uch s m u tn y !... Nie kw iaty ja daję, lecz dreszcze K onania, i wiodę na groby.

Z aw ali się ziemia nad tobą z łoskotem , P ła z podły pierś twoją przewierci...

„S trach niesiesz! — szepnęła — lecz potem co [potem ? “

„Noc, cisza, sen wieczny..."

„Przyjdź śm ierci!"

K . G.

Poeta XIX. wieku.

Umiem praw a rytm u, rymu Zastosować jak najściślej, Jed n ej tylko mi drobnostkiej

B raknie .zawsze, — b r a k n ie : myśli.

P ip ifa k s .

ROZMOWA GOGĄTEK.

— Ty! czytałeś — że w szkołach m ają odtąd więcej dbaó o gim nastykę i o siłę fizyczną...

— Tak — ale o szyku naw et mowy nie ma.

Korespondencje redakcji.

.1. K r. w K . N ie m ożem y korzystać. — A.

B . w - S . Odpowiemy lis to w n ie ..— YVł. w e L w ow ie.

N udzi p an nas i siebie. — A s. we L w ow ie. J u ż się sta ło w ed łu g życzenia.

Od A dm inistracji.

Kalendarz na rok 1891 p. t. „llali- czanin i Noworocżnik S zczutka“ ju ż w y­

szedł i je s t do nabycia we w szystkich księgarniach.

Refleksje urzędnika,

(w iersz p rz ep isa n y z album u).

Twe serce je s t to rodzaj .e x h ib itu “, Gdzie ju ż nie jeden urzędnik przed laty Z zapałem p isa ł swojo „referaty".

Ten „na okładce1', ów zaś mniej rozwlekły S tyl lapidarm y wznosząc do zenitu

Tylko „in dorso" p isa ł ekshibitu...

W końcu owoce ich trudów mozołu, P a n szef Dobrodziej, co nudny bez miary, Jednem machnięciem skreślił radca stary.

A czy wiesz pani, „ex h ib it“ w szelki P o „z ałatw ieniu" reg istran t nieczuły Bez m iłosierdzia w k ład a w „fa sc y k u ty " ?

E rgo twe serce — rodzaj „exh ib itu “ Niebawem pójdzie do registratnry, Gdzie „stare a k ta " pożerają — szczury.

H

ik jo

P f.

(4)

•c+1

P o k u s a .

Madjar: „Polaku zdradź Czechów, i pomóż centralow i, a dam ci władzę i honor*.

P o la k : Pisz do mnie na Berdyczów...

Cytaty

Powiązane dokumenty

Chcąc dać ponow ny w yraz serdeczności m iędzy Niemcami a Rosją, zakazał cesarz dawać bankow i zaliczki na papiery rosyjskie, bo chociaż serdeczność je s t

Wartałoby jednak bliżej oś spenetrować te nowe żydowskie kamienice, bo ludziska sobie o tem różne rzeczy opowiadają, taj boją się, coby się kiedy nie stało

Prix kazał wczoraj wykadzać Prater i wszystkie miejsca, gdzie tylko pili i ryczeli niemieccy śpiewacy, bo wszędzie cuchło pikelhaubą i „Wacht-am-Reinemu, tak,

Gdyby sobie był chociaż pożyczył od A ustrji w ynalazku objektyw nego postę­. pow ania — ale nie — zniósł cenzurę

I taka cisza N a morskiej toni, Tylko twej piosnki Echo gdzieś dzwoni. Łódź cicho pruje Błękitne

Dźwiękiem swoim przygłuszy Tęskne piersi westchnienie.. Bo naokół jak cienie Staną drogie

Pokazuje się oś, że im niedogodzi niczem, choćby im m aistra t cyntofolje sadził na trutoarach, i skw eresy robił całemi morgami.. Skorzystamy z rad

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.. •łr i