• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 40 (1890)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 40 (1890)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, Niedziela dnia 12. Października 1890.

Rot IIIL

P I S M O S A T Y R Y G Z N O - P O L IT Y C Z NTE.

P re n u m era ta we Lwowie wynosi całorocznie 5 złr.. półrocznie 2 z łr. 50 ct..

ew ierćrocznie 1 złr. 25 ct.. miesięcznie 50 centów.

N um er pojedyńczy kosztuje 10 ct- D odatek zawiera łam ig łó w k i, sza­

rady, zadania szachowe i inseraty.

In seraty drukują się za opłata 6 ct.

od w iersza drobnym ' drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.

In seraty przyjm ują : A dm inistracja

„Szczutka1" "przy ul. Łyczakow skiej 1. 3.

W W iedniu B iura ogłoszeń: Haasen- stein a & Voglera, Rudolfa Mossego i A.

O ppellika.

W P a r y ż u : Adam . Rite de St- P eres 81.

S z c z u te k wychodzi od roku 1868.

P re n u m era ta zamiejscowa z przesył­

ka pocztowa wynosi całorocznie 5 złr.

półrocznie 2 złr. 50 et., ewierćrocznie i złr. 25 ct.. miesięcznie 50 ct.

W W ielkiem księstwie PoznańsKiem 3 talary 50 fen.

We Francii. Szwajcarji i Włoszech całorocznie 1(! franków .

Prenum erow ać można w A dm inistra­

cji „Szczutka" przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.

Heklamacyj nie opłaca się.

Listy przyjm uje się tylko opłacone .Manuskryptów nic zwraca się.

Z a m a c

Ic l .

Na jedyną zdobycz kraju,

Na samorząd — jawnie, skrycie Propagują zamach śmiały

Spirydjony, Fedie, Hrycie...

Lacha dziełem jest przeważnie, Źe dziś mamy autonomię, Gdzie narodu mogą siły

Znów się wzmacniać po pogromie.

To wystarcza, by zaciekle

Bił wciąż russkich młot „niebożąt", Na ów owoc pracy laszej,

N a jedyny nasz samorząd.

Zawiść wciąż łakoma żeru, Jako wieść po kraju niesie, Chce podobno przywdziać ciało, Roi plany o a d r e s i e .

By zaś grunt mu przygotować, Chyłkiem po wsiach ród padalczy W edle normy znanej dobrze, Fałszem, kłamstwem ciągle walczy.

Chce rozdziału od Zachodu, Izolacji ziemi wschodniej.

— Naturalnie ! Rosji wtedy W targnąć byłoby wygodniej.

Chce zniesienia samorządu, I już dziś się o to k u si:

— „M y ne choc\em !u — woła gromko Jakiś chruń w „Czerwonej R u si“.

„Furda R a d r p o n ń to n ń !“

Odpowiada jemu mile

Inny b r a t c z y k , aż homoni

Sielski głos ów w krasnem „D ileu.

Pod tem hasłem wejdzie tedy W sejm rozkładczy czynnik nowy.

— Ejże, łachu, weź na kuraż, I pod korzec nie daj głowy.

Skoro próżno zgody dzieło Torowałeś, pójdź i w boje.

A gdy niechcą społem z tobą, To i bez nich zrób waść sw oje!

(2)

0 - 0 0 - 0 .

Dziś, gdy sejin jest już tak blisko, W sercu budzi się tęsknota;

Czemu dla mnie nie otwarte Tego sejmu wielkie wrota?

Czemu ja tam nie zasiędę W gronie posłów? Czemu, ludu, Ty-ś mnie dotąd nie powołał Do spełnienia tego trudu ?

Lucio, Mucio, Dziunio, Furiio, Już mandaty osiągnęli;

Gdybym ja tam jeszcze zasiadł, Zn raz byłoby weselej.

Utworzylibyśmy sobie Extra-grupę niezawodnie ; Odznaczyłyby nas świetnie Extra-surdut, extra-spodnie, Extra-sen by nas ujmował Podczas nudnej obrad chwili;

Za to po za sejmem szyk nasz Godnie my byśmy roztlili.

Kto w y ż s z y ?

K to je st wyższy ponad rozum, P onad dobry g u st ? P ięk n a pani, chcę odpowiedź

N a to mieć z twych ust.

Czy praktyezność szczerzej wielbi K ażda z pięknych d a m ; Czy hygiena, bóstwo zdrowia

W ięcej droga wam .

A lbo m oże?... W tem mi p rze rw ał Pięknej /lam y gest...

„D ośó“, nad rozum, g u st i zdrowie Moda wyższą jest.

____________ A. N .

Ze starych prawd.

Gdy dziecina zmrożone oczęta

P o raz pierw szy na św iat ten otworzy.

B ije w rażeń tysiącem św iat boży W wyciągnięte ku niem u rąorzęta.

Na zebraniach piknikowych, Przy pasztetach veuve-CUcquocie Tamby nasza polityka.

Zajaśniała w czystem złocie.

Tamby extra-szyk gogowski Rej wiódł z siłą swoją całą, Tamby była grupa nasza Kraju chlubą, kraju chwałą.

Nie zła myśl... Wiedz przeto ludu, (Jogo pomny twej niedoli,

Gdy gdzie mandat zawakuje, Zaraz wybrać się pozwoli. ■

L ib era ło m w ied eń sLi m

do albumu.

Udcliły ciężki>j wollci dn>, Ucichły huczne burze;

— Dopiero teraz dali team, Co sowie się, po skórze.

Nie dosięgł jes:cze pogrom wasz Do takiej nigdy miary, Jak dzisiaj, kiedy z urny zszedł

Zwycięzcą aż — wikary!

Telegramy „Szczutka“

Warszawa d nia 11. października.

W iecie ju ż o sm utnym w ypadu na polo­

w aniu w Spalę. W aQzawskij Dnewnik tak tę rzecz przedstaw ia: Je n era ln y ad ju ta n t cesarza niem ieckiego hr. W erder, usuw a­

ją c się przed napastującym go jeleniem , w padł na cara ja k bomba, i ztąd poszła

pocieszna pogłoska, że do cara bombą strzelano. Mówili także, iż nadw orny chi­

ru rg Hirsch, kartaczem cara zranił, ale to nie prawda, to nie był „hirsch“ tylko te n sam jeleń, k tó ry zobaczyw szy cara, stanął przed nim z uszanow ania i z p rze ­ strachu ja k na w iernego poddanego p rz y ­ stało. Jeżeli p rzy tem nastąpiło jak ie skartaczowranie — to nieszkodliw e — i tylko przestrachow i należy je przypisać.

H a n g a dnia 11. października. Król albo um arł, albo nie um arł, to jed n a k pewna, że ja k um rze, to żyć nie będzie.

Za to cały dw or um iera z niecierpliw o­

ści, kiedy się to skończy.

Berlin d nia 11. października. Znowu je s t w domu, nigdzie nie jed zie i p rz y ­

patru je się socjalistom .

R egulacja w aluty.

R edukcja, regulacji o k ry ta zasłoną,

J a k głoszą, ma się ciałem niedługo sta ć pono, R edukujcież, lecz zróbcie nam dogodność m ałą, By przecie choć coś trochę w k ieszeni zostało.

Biedna Europa.

Bismarki et tutti ąuanti Moralnie już ją zabili, A dobić ją materjalnie Dziś Ameryka się sili.

Cłami zamknąwszy wstęp zewsząd, Importu jej nie chce dalej...

Ciekawa rzecz też, co jeszcze Na tę Europę się zwali?

ze cr x_j :E3 t c

B ije w duszę dzieciny, co św ięta Z razu jasnej obrazem je st zorzy, A ż się na dnie m ęt czarny ułoży, A ż nie padnie zbrukana, zwiędnięta.

Gdy więc dziecię na męża wyrośnie, Oczy zw raca z tęsknotą ku wiośnie I dłoń ku niej wyciąga radośnie

K rótka chw ila czystego istnienia

W szystko w życiu nam w końcu zamienia W ukochane la t jasnych wspomnienia.

M. J.

2ST

N ib y !

„N iby to m a m orskie oczy A usteczka koralowe...

I dziecięcy uśm iech przytem I poważną... niby... głowę

N iby chodzi zamyślona I ginąca ju ż z tęsknoty,

W tem za chwilę, ja k koziołek P ła ta figle i pustoty.

N iby niechcąc, błyskiem oka R zuca w piersi tw e... zarzewie, N iby w zdycha... do m iłości, Chociaż o niej... niby nie w ie !!

Oj daj spokój dziewczę o g n iu ! Ciesz się raczej tw ą swobodą, Zam knij serce na trzy klucze...

J a k najdłużej zostań m łodą !!

P rzyjdą la ta,., sam e z siebie Uczuć sprzędą się ogniwa...

G dy pokochasz j a ci mówię J u ż nie będziesz ta k szczęśliwa,

W tedy będziesz całkiem s e r jo ! .

„N iby" zniknie z twej postaci, Oczka stracą uśm iech dziecka, Bo swobodę serce straci, Będziesz tęsknić, lecz tęsknota J u ż nie w yjrzy więcej z oczu,

(3)

Imci pan Onufry.

N ajgorsza oś k uniracja zaczyna się z tą chlapaniną po mieście w jesieni, bo n a tę chlapaninę nie m a sposobu ani ro­

zumu, i żaden m aistra t na to nic nie wy- koncypuje. Ale u nas będą jen te lig e n ty kunirow ać taj co k tó ry się trocha zachla­

pie, to będzie klął na m aistrat. Już oś dawno w ym yślał ktoś wniosek, coby na całe m iasto zrobić jed e n w ielki parasol, coby ja k je s t deszcz albo śnieg, do m ia­

sta ani kropla jed n a nie padła.

Jenteligentom nie trzeba dwa razy o tern gadać, taj chw yciłoby się to zaraz tego wniosku, ino trz a oś takiego w ar- ja ta , coby tak i w niosek postaw ił. Zaraz by w ybrali hankietę taj kom itet i byłaby oś sesja za sesją, a gadaniny huk. Żeby

ino ta k i w a rja t się znalazł. Bieda nie spi, bo u nas do w szystkiego m ożna lu ­ dzi nam ówić Przeciek z try a tre m nowym to oś je s t właściwie taka kalam ancja war- jacka. Mają sta ry try a ty r, co ino go trz e ­

ba porepyrow ać taj gdzieniegdzie p rze ­ robić — a oni kom poują nowy, ino że jak o ś nie m ogą skomponować. Strach, co to było ju ż sesji taj kum isji, taj raptem zapytać kogo, co będzie z tryatrem , to n ik t nie wie co gadać, bo nic nie zna żaden, ty ła ino wie, że je s t zapisany do hankiety try a tra ln e j.

Na przedm ieściu dużo o tem gadają, że oś niedaw no zabiło dziecko z dachu kam ienicy, co dopiero j ą staw iają. I lu ­ dziska w yklinają na czem św iat stoi, i m ają rację, bo przeciek to nie ciężka rzecz dopilnować, coby ludziom cegły z dachu nie padały. Ale gdzieby to oś nasz urząd budow niczy co kiedy żydowi zrobił.

I nie w iedzieć ja k im to cudem się dzieje, ale to św ięta praw da, że. żydowi w szystko wolno. Muszą mieć jakiegoś chyba inkluza, bo inaczej być nie może.

Każdemu innem u człow iekow i toby nie było wolno m urow ać dom bez parkanu od ulicy, a żydowi wolno. A popsuje na ten przykład tru tu a r, to koło żydowskiej kam ienicy pół roku ludzie w błoto lezą, bo jem u się nie chce tru to a ru reperować.

Najże to samo inszy człow iek zrobi a nie żyd, to go zaraz m ag istra t się czepi. Tak samo oś ze starem i kam ienicam i żydowskie- mi. Inszego człow ieka toby ju ż dziesięć ra ­ zy skunirow ali na nic za to, że się tam coś wali, abo że śmiecie je s t na podwórzu, abo że ganek potrzebuje trocha rep e ra ­ cji. A żydowi nic. I ganek mu się trz ę ­

W szystkie figle w yjdą z głów ki, I żyć będziesz na uboczu.

Tyle myśli przyjdzie nowych Że zaciążą ci ja k kule,

N a jednego będziesz patrzyć Do jednego wzdychać czule.

N ic ci będzie po zabawach,

Szczęście zawsze nie dość bliskiem , Będziesz ła k n ąć będziesz tęsknić Lecz za w łasnem swem ogniskiem.

O siągnąw szy je na końcu, P rzyznasz mi, że wiosny szkoda, Bo choć niby szczęście znajdziesz Lecz nie będziesz ju ż tak m łoda!

N elin.

L iste k i serce.

P o nad niwy, ponad kw iaty L e c i listek m ały — K w iaty m inął, niw y m inął

U p ad ł gdzieś na skały.

T ak i z ltidzkiem sercem b y w a : K ocha... roi... wierzy...

W reszcie zadrży z siłą całą I w kam ień uderzy!

IC. G.

PIOSNKA.

Co najczystsze chciałbym dźwięki Moich dum ek w platać w życie, Chciałbym moje snuć piosenki, J a k pajęczo w ietrzyk nicie.

N ad te sine, nad te zdroje, N ad zielone traw kobierce,

Chciałbym w k ła d a ć 'w piosnki moje Niepodzielne całe serce.

Sen mój jasny, sen mój złoty Chciałbym wyśnić conajprędzej, C hciałbym moje snuć tęsknoty Z świtających m arzeń przędzy...

Z pod słom ianej mojej strzechy W wyż bym pieśni duchem w zlatał,

sie, i dach dziuraw y, i gzym s oś pęka a jem u nic — bo ma jak iś inkluz —1 taj tylko!

ROZMOWA GOGĄTEK.

— Ty! na ten karnaw ał będziem y m ieli jak ieś nowe mody męskie. Francu­

skie dzienniki o tem ju ż piszą.

- No — w idzisz — a nasze o tem ani słowa — i potem m ają p rete n sje

do nas.

Korespondencje redakcji.

— F in . w e L w o w i e . Ze w zg lęd u n a p o rę n ie ­ stosow ne. — U . w K r a k o w i e . W n a jb liżs zy m n u ­ m erze. — A w . w e L w o w i e . J u ż . — Z. w K . Z b y t tajem n iczo .

Tęsknot, m arzeń, łzy, uśm iechy W zgodny akord byłbym splatał.

Gniazda orle i sokole

W m głach się pław ią, w chm urach gasną, Śród słowiczych gniazd na dole

I zacisznie tu i jasno.

W ięc słowiczych pieśni dźwięki Chciałbym wplatać w moje życie, Chciałbym moje snuć piosenki, J a k pajęcze wietrzyk nicie.

J. K .

Jest pedantką.

Moja żona je s t p e d a n tk ą : W ciąż porządki w domu czyni.

Ma w kobiecej swej naturze Coś z flam andzkiej gospodyni.

A w zasadach je st flam andzkich K onsekw entną moja m ił a : Żadna doba nie upłynie, A by... głowy mi nie zm yła...

(4)

Clo am erykańskie.

A m erykanin: „Na kolana Europejczyki - bo ja teraz od was nic nie potrzebuję/

Cytaty

Powiązane dokumenty

Chcąc dać ponow ny w yraz serdeczności m iędzy Niemcami a Rosją, zakazał cesarz dawać bankow i zaliczki na papiery rosyjskie, bo chociaż serdeczność je s t

Wartałoby jednak bliżej oś spenetrować te nowe żydowskie kamienice, bo ludziska sobie o tem różne rzeczy opowiadają, taj boją się, coby się kiedy nie stało

Prix kazał wczoraj wykadzać Prater i wszystkie miejsca, gdzie tylko pili i ryczeli niemieccy śpiewacy, bo wszędzie cuchło pikelhaubą i „Wacht-am-Reinemu, tak,

Gdyby sobie był chociaż pożyczył od A ustrji w ynalazku objektyw nego postę­. pow ania — ale nie — zniósł cenzurę

I taka cisza N a morskiej toni, Tylko twej piosnki Echo gdzieś dzwoni. Łódź cicho pruje Błękitne

Dźwiękiem swoim przygłuszy Tęskne piersi westchnienie.. Bo naokół jak cienie Staną drogie

Pokazuje się oś, że im niedogodzi niczem, choćby im m aistra t cyntofolje sadził na trutoarach, i skw eresy robił całemi morgami.. Skorzystamy z rad

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.. •łr i