Nr. 49.
Lwów, Niedziela dnia 14. Grudnia 1890. JjQ|PISMO SATYRYGZNO-POLITYGZNE.
PRESSHUNDE.
N iesłusznie jedni w ielbić go chcą, N iesłusznie inni go ganią:
Przez usta w ładcy m łodego znów Przem ów ił duch twój G erm anio!
To, tylko stary ów znany duch Światu w ypraw ił znów fundę, Gdy m łody w ładca rozsrożył się, I w ydał okrzyk: Pressliunde!
Ani się dziwić nie trzeba nam, Że wolnej nie cierpi prasy;
Wszak w Niem czech zawsze byw ało tak 1 będzie po w szystkie czasy.
Tradycja przeszła już w kość i k rew I upaść chyba nie może,
W szak w Niem czech zaw sze zwany był psem, Kto nie chciał nosić obrożę.
Cała społeczność łańcuchem rang W Germanji postać się splata;
Tam człow iek przecie zaczyna się Dopiero ze stopniem-raM«.
Ów naród zdawna, gdy kogo czcił, Chociażby nawet poetę,
To przedewszystkiem rangę w nim czcił, Jak św iadczy o tem m istrz Góthe.
Laurowy skroń mu ozdobił liść, Ale w najdalsze snać lata
Mistrz Gothe w N iem czech ubóstwian wciąż Będzie z tytułem hofrata.
W ięc nic dziw nego że prasy cech.
Co tytułami nie św ieci,
Zrównano jaw nie ze sm yczą psią I straszyć będą nią dzieci.
N ie b łyśn ie dla niej uznanie tam A pracę jej wepchną w Letę, W państwie „bojażni Bożej i c zc i“
Rej muszą w ieść „Press-H ofrathe“.
Prenum erata we Lwowie wynosi ca
łorocznie 10 złr., półrocznie 5 złr., ćwierć- rocznie 2 złr. 25 et., miesięcznie 85 centów.
Numer pojedyńczy kosztuje 20 ct.
Dodatek zawiera łam igłów ki, sza
rady, zadania szachowe i inseraty.
Inseraty drukują się za opłatą 6 ct.
od wiersza drobnym' drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratowa zawiera cztery szpalty.
Inseraty p rzyjm ują: Administracja
„Szezutka" przy ul. Łyczakowskiej 1. 3.
W Wiedniu Biura ogłoszeń: Haasen- steina & Voglera, Rudolfa Mossego i A.
Oppellika.
W P a ry ż u : Adam. Rue de St.
Peres 81.
z c z n te k wychodzi od roku 1868.
Prenum erata zamiejscowa z przesył
ką pocztową wynosi całorocznie 10 złr.
półrocznie 5 złr.. ćwierćrocznie 2 złr.
i-i et., miesięcznie 85 ct.
W Wielkiem księstwie PoznańsKiem 3 talary 50 fen.
We Francji, Szwajcarji i Włoszech całorocznie 16 franków.
Prenumerować można w Administra
cji „Szczutka“ przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we" wszystkich urzędach pocztowych.
Reklamacyj nie opłaca się.
Listy przyjmuje się tylko opłacono Manuskryptów nie zwraca się.
- 2 — Zmienione przysłowie.
Nec locus jam ubi Troja
D aw niej ogólnie m aw iano;
Lecz czasy tem u przysłow iu M alutką dziś grożą zm ianą.
P o świeżych zajściach, m a E ieger, O w staroczeskich sfer Bojan, Ż ałośnie zmienić te k st daw ny:
Nec locus jam ubi T r o ja n .
N a b ru k u lw ow sk im .
— Co to za licho będzie ta urzędowa ruska gazeta za grajcar — za grosz:
— Zdaje się, że dla stwierdzenia słów:
„Ani za grosz śensu“.
Noivej Pressie.
Fabrylcacja rZehti ‘7{uthenena nowej moty, Rozbudziła ciebie znowu swemi godły.
Z ruską sprawą woda na twój młyn wpłynęła Więc zabierasz się z emfazą znów do dzieła.
Radabyś podtrzymać wrzawę jak najdłużej
,
Bo ci pachnie ona mile
,
bo ci służy.Lecz nie tykaj nas zbyt śmiało brudną dłonią, Bo cię łuski twe jaszczurcze nie ochronią.
Bo w nas jeszcze dość godności własnej drzemie
,
B y ci huknąć
:
„Precz jaszczurcze od nas plemię!11O - O O r O .
\
O me uszy nieraz, pomnę,
Obijało się już zdanie,
\
Jakto w Rosji despotyczny Rząd je st srogi niesłychanie.
Jeśli jednak rzec wam prawdę
;> Obchodziło mnie to mało;
Ja nie mieszkam przecie w Rosji >
Co mi tam car z Rosją całą?
\ 5
Dziś jednakże pojmiesz Franiu, Obojętność ta się zmienia;
Dziś mi każę stanowisko Insze zająć — wyrażenia.
Bo gdym mógł przez palce patrzeć, >
Znosić Rosję jako-tako,
Dziś jej całkiem znieść nie mogę ; A powodem je st — Monaco.
Bo rosyjskiej m agnaterji ? Tam wycieczek zabroniono j
— Jakby piorun wieść ta godzi We wrażliwe moje łono. '
Jakby piorun wieść ta godzi — I ja k widmo krwawe pała Jasno teraz także w moich Oczach — Rosji srogość cała.
Średniowiecznych duch narzędzi, Przytłum iając wzniosłe cele, Skoro wzbronił rząd Monaco Tym, co stoj ą tam na czele.
Szczęście Rosji, że nie żyję Pod jej rządem , bo w tej chwili Bunt podniósłbym przeciw ludziom Co ów zakaz wymyślili.
Podsłuchane.
— Dlaczego „Frem denblattu tak prędko i głośno wypiera się konszachtów z hof- ratem Dobrjańskim ?
— Uderzono w stół więc nożyce się odezwały.
Telegramy „Szczutka“
W ledeń 13. grudnia. Ministerstwo poleciło konserwatorjum muzycznemu skomponować marsz tryum falny dla ba- denische Ruthenen — pod tytułem : Zehn Mann hoch!
Berlin 13. grudnia. Dziennikarze półurzędowi otrzym ają od nowego roku uniform, ażeby się korzystnie wyróżniali od niezależnych presshundów.,
(Ztąd zapewne powstała pogłoska, że i u nas półurzędowcy otrzymać mają liberję podszytą lisem. Przyp. red.).
3T1 1=2 J" I_ i IE3 T O 2ST.
Z wiedeńskiego życia.
i . Z okna mego gabinetu, Co na trzeciem piętrze leży, W idzę wierzchy „K ahlenbergu,"
S łyszę zegar z bliskiej wieży.
T u mej cichej samotności N ie zam ąca gw ar m row iska, T um od obcych ludzi dalej, T u m i przeszłość... bardziej bliska.
n.
K iedy zmrokiem w oknie stanę, Rzucę okiem tam tą stroną, Zdaje m i się, że na górach Znow u... polskie ognie płoną,
Że ja k ongi walczą nasi W austrjackich spraw odmęcie...
...D unajew ski w m inisterjum ...
I nasz Sm olka w p arla m en c ie!!
. H I .
Ic h zwycięstwo choć z trybuny W kartach dziejów, niczem nowem, W szakże P o lak dla idei
Zaw sze w alczył... krw ią i... słow em
Czy zwyciężył, czy też zginął, Zaw sze w skutku zbierał dąsy, A le tem u, to ju ż w inne Tylko nasze polskie w ą sy !!
IV .
Obcych kw asy, to następstwo, Że ich całą przerósł głową, A u swoich, gdy co zebrał To... niewdzięczność narodową !!
Choć uczciwie, całe życie S tą p a ł pracą, krok za krokiem , J e s t przysłowie, że n ik t nie był W w łasnym kraju sw ym ... p ro ro k ie m !!
Y.
Z okna mego gabinetu, Co ta k blisko leży nieba, P a trz ę z cichą rezygnacją N a w alczących... o kęs chleba...
R azem z życiem, co ucieka, Z rezygnacją patrzę łzaw y, N a tych bardziej, co prócz chleba I o wieniec walczą s ła w y !!
V I.
Ciężka w alka, co za sobą Niesie laurów liść zżółkniały, Z a stargane całe życie, Z a złam ane ideały...
Ciężka w alka, prócz zawodów Prócz zlanego potem znoju, Ja k że ż silnie budzi w duszy Chęć... spoczynku... i spokoju!!
Em. Nelin. Gardę.
Imci pan Onufry.
— Zawsze coś jenteligentnikom zawa
dzi. Teraz znowuś czepiają się bojków, co orzechy sprzedają taj śliwki na placu halickim. Tyla lat tam siedzą i nikomu nie zawadzają, aż oś teraz wielki harmi- der, że taki bojko to żadna parada — i pewnie chcieliby, coby tam centyfolje pozasadzać. Naweć nie warto o tem ga
dać w maistracie i szkoda oś czasu na handryczenie, czy bojko ma orzech sprze
dawać na halickim placu, czy na jen- szym, ale oni muszą zawsze coś wykon- cypować sobie nowego, aby ino gadać.
A właściwie to je st tak, źe w tem je st je n try g a jednego, co ma sklep korzenny,
LEGENDA.
S ą w głębinach cuda dziwne, są tam wielkie siły, 0 których żaden nie wie, tak się ucieszyły, T ak nieruehom ie śpią tam , jako skalne bryły.
1 tylko czasem stary górnik opowiada B ajkę, słyszaną niegdyś od ojca lub dziada, K tó ra o cudach owych i o dziwach gada, I w yw ołuje dreszcze śród grona młodzieży, Co iskrę P rom eteja w głębie zanieść bieży, B y obudzić te siły, ja k sennych rycerzy.
B ajk a mówi, że niegdyś pewien górnik śm iały, P ro w ad z ił chodnik w azki w głębiach starej skały I zbierał w łonie ziem i kruszce i kryształy.
I natrafił na pokład ta k wielce bogaty, Ż e gdy o skałę oskard uderzał zębaty,
Sypały się kam ienie drogie ja k b y kw iaty.
O d towarzyszy swoich, którzy ta k głęboko Zstępować się lękali oddzielon pomroką, O dszedł górnik, że dojrzeć go nie mogło oko.
S am był... D okoła niego śniły sk a ł ogromy, O dpow iadając echem, gdy czynił wyłomy, W ciąż dalej w tej k rainie dążąc niewiadomej.
Echo wciąż pełniej dudni... W sw em dążeniu har- [dem
■Górnik b ił, aż się isk ry sypały, oskardem W ciąż niżej się w pokładzie zagłębiając tw ardym ,
i drugiego co ma kawiarnie. Sklep oś z targu żyje, a do kaw iarni nie pójdzie ani przykupka z placu ani bojko. I najże teraz kto powie, za co oś biedny bojko ma być w maistracie opisywany i obga- dany — za co ? chyba za to, że do k a
w iarni nie chodzi.
Z kuma tego ze staropigi mamy dużo śmichu. Z nikim tera nie pije i nie gada, tylko z kumem z gubernji. Oba siadają, ja k przyjdą na piwo, osobno taj ciągiem coś gadają do siebie i tak nieraz oba tum any przesiedzą cały wieczór.
Ale onegdaj trafiła się kumowi wielka kalamancja i na całem przedmieściu o tem gadają. Zdaje się, że kum trocha niby zwarjował z tego co mu kum z gubernji 0 tym jenszym narodzie ruskim nagadał, bo na przedmieściu wykrzykuje i pró
buje baby buntować. Owoś powiadają lu dzie, że go baby wybiły, ja k im wziął wywodzić te historje o jenszym narodzie.
Kum Jacek, co je st trocha politykarzem 1 naweć z gazetnikami gada, powiada, co to wszystko je st jakaś fuszerka kuma z gubernji, taj że z tego wszystkiego nic nie będzie, bo naród ma swój rozum.
Coś także gadają już] teraz, że na wio
snę będą nowe wybory do Wiednia. Naj będą, bo my z tego wielkiego ambarasu nie mamo. Jeden je st zawsze na pewniaka, niby pan Smolka, taj ino o to idzie, coby za tego pana Lewakowskiego innego wy
myślić, co znowuś nie będzie tak bardzo ciężko. Taj tylko!
A ż rozw arła się przed nim ja k św iątynia, boża Tajem nicza ja sk in ia śród skalnego łoża,
I płonęły jej ściany blaskam i ja k zorza.
W znosiły się dokoła potężne filary,
J a k o w tajnikach puszczy zastęp dębów stary, Co ciężar nieba stropu przyjęły na bary.
M ieniło się sklepienie odblasków tysiącem , L ś n iły się błyskaw ice na tle migocącem, J a k w noc letnią w powietrzu wonią kw iatów
[tchnącem .
N a słupach zawieszone u jrzał górnik zbroje:
Miecze, dzidy, rusznice gotowe na boje, Co oplatały filar każdy ja k podwoje.
P ośrodku biło źrodło jako łz a przejrzyste, I spadały gdzieś w przepaść kropelki perliste, J a k chwile, co w otchłanie przeszłości m kną m gli-
[ste.
L udno było w tym c h ra m ie : w szeregu tam stali N a koniach swych rycerze — wszyscy skam ieniali.
N ieruchom i i niemi w rynsztunku ze stali.
Cisza w tych głębiach w ielka była i w spaniała, Tylko woda ze źródła lejąc się szem rała, L u b czasem gdzieś pęknięta ozw ała się sk ała.
ROZMOWA GOGĄTEK.
— T y ! to zabawne, w Berlinie nakazali młodzieży ślizgać się.
— Z pewnością i u nas do tego przyjdzie ale w takim razie wymówię sobie śli
zgawkę w pokoju.
Ko respondencje redakcji.
— N . w W i e d n i u . Zanadto sentym entalne. — W . w e L w o w i e . Burza w szklance wody. — K p . w K r u k o w i e .
— Dziękujemy. — A s . w e L w o w i e .— Zobaczym y.
Od Administracji.
Prosimy o rychłe odnowienie prenu
meraty na rok przyszły. Cena prenum eraty podana w nagłówku.
G órnik sta n ą ł ja k wryty, zdum ieniem przejęty P rz ed tym gm achem , co w głębiach nieznanych
[zam knięty, Tyle ukryw w ał w sobie potęgi zaklętej.
O oskard w ym knął się naraz z jogo drżącej dłoni, K ład ą c się pod kopyta skam ieniałych koni Z jękiem stali, co jako szczęk oręża dzwoni.
D źw ięk ten obudził ze snu rycerza strażnika...
Ten wzrokiem, który w duszę do rdzeni przenika, Z m ierzył od stóp do głów drżącego górnika
I sp y ta ł głosem dźwięcznym jak trąb k a b o jo w a:
— C zyjuż czas ?... Powtórzyły kam ienie te słow a...
„C zy ju ż cz as?“, ciszej rzekła głębina echowa.
N ie odpowiedział g ó rn n ik : nie w iedział on bowiem, Co znaczą te w yrazy, brzmiące nad pustkow iem , I przerażenie legło m u na m yśl ołowiem.
W ie tylko, że olbrzymie potem pękły sk ały Ż jękiem , jakoby na coś uskarżać się m iały, Że biegł, a za nim chodnik zaw alił się cały,
I nie w iedział ju ż później — we śnie, czy na jaw ie W id zia ł on tych rycerzy w ich podziemnej nawie, Podobnych skam ieniałej dna w ulkanów lawie.
B K.
W Wiedniu.
f l K O Ł O P O L S K i J
T aaffe: Jak tam panowie P olacy rezonują, ale poczekajcie, na w iosnę zaśpiewam ja wam inaczej!
W ydawca i odpowiedzialny redaktor Liberat Zajączkowski. Z drukami i litografii P illera i Spółki. (Telefonu Nr. 174