• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 45 (1890)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 45 (1890)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, Niedziela dnia 16. Listopada 1890. M XIII.

Prenum erata we Lwowie wynosi całorocznie 5 tir., półrocznie 2 złr. 50 ot., ćwierćrocznie 1 złr. 25 ct.. miesięcznie 50 centów.

Numer pojedynczy kosztuje 10 et- Dodatek zawiera łam igłówki, sza­

rady, zadania szachowe i inseraty.

Inseraty drukują się za opłatą 6 ct.

od wiersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratowa zawiera cztery szpalty.

Inseraty przvjm ują: Administracja

„Szczutka“ przy ul. Łyczakowskiej 1. 3.

W Wiedniu Biura ogłoszeń: Haasen- steina & Voglera, Rudolfa Mossego i A.

Oppellika.

W P a ry ż u : Adam. Rue de St.

Peres 81.

P I S M O

S zczu te k wychodzi od roku 1868.

Prenum erata zamiejscowa z przesył­

ka pocztowa wynosi całorocznie 5 złr.

półrocznie 2 złr. 50 ct.. ćwierćrocznie i złr. 25 ct.. miesięcznie 50 et.

W Wielkiem księstwie PoznańsKiem 3 talary 50 fen.

We Francji. Szwajcarji i Włoszech całorocznie 1<! franków.

Prenumerować można w Administra­

cji „Szczutka" przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.

Reklamacyj nie opłaca się.

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.

S A T Y R Y C Z N O - P O L I T Y C Z N E .

KOCH.

P o lity czn e zm ilkły w rz a w y ; S przeczne ludów in teresa Zaw iść sw oją i in try g i W y p ra w iły g d zieś do biesa.

C a ła się u w a g a sku pia W k o ło p unktów dw óch — Jedn ym z p un któw ic h : su ch o ty , D ru gim za się — K och.

O n to bow iem w przód w ykryw szy G ru źliczego g d zieś b a k c y la — K u zabiciu tej zarazy

W szy stk ie myśli sw e w ysila.

Z nalazł s p o só b ! W s trz ę sła św iatem W ieść ra d o s n a t a ;

A ch, b o dzisiaj — kto żyw, k ażd y Sw e su ch o ty ma.

W N iem czech W ilhelm się rad u je, G otów w net ozłocić K o ch a,

Bo g d y su ch o t bicz w śród ludu P o fo lg u je ch oćhy tro ch a,

Z ocalo ny ch injekcjam i, F ran cji znów na złość,

B ędzie m ożna p rzy d ać arm ji N ow ych p u łk ó w dość.

W F rancji, choć w ró g je s t od kry w cą, T eż m iejscam i ra d o ść żyw a ;

T am na ftisis b eznadziejnie D ziś m onarchizm d o g o ry w a.

R ojaliści, bulanżyści S p o łem inni wraz,

Szlą b ła g a ln y list d o K o ch a, B y lek p rz y s ła ł wczas.

N iecierpliw ią się o krutnie, S uchotam i tknięci kieski, P a n m inister w łoskich p u stek I stro sk an y D unajew ski.

Ich w y słań cy w net się zjaw ią U B erlina bram ,

By d o K o c h a stó p p a ść z p ro ś b ą :

„D aj lekarstw o n a m ! “

U nas tak że, ja k o sły szę

N adziej k rą g się ro zw arł z ło ty ; A c h , nasz rozum p olityczny G inie zw olna na su ch oty.

L ecz scep ty czn y duch niew iary W z d y c h a w k ą c ie : O ch,

Czy d a ra d ę na tę ftisis C h oćby naw et K och ?

(2)

- 2

< 3-0 0 - 0 .

„K obiet dziś em ancypacja W ielki postęp u nas c z y n i“

S ą to słow a z pięknych ustek P ięknej baronów nej L ini.

0 w y rzek ła je urocza Sw ojej płci przedstaw icielka N a w ieczorze Salom ejek, G dy zabaw a w rz a ła wielka.

J a , w yprostow any dum nie, J a k a tta c h e sta łe m przy niej 1 zadałem w odpowiedzi K ilka p y ta ń p an n ie L ini.

N ajgłów niejsze tylko tu taj Chcę przytoczyć p ro n m n o r ia :

— „C zem u objaw ty ch postępów J e s t tak ta n i ja k c y k o rja ? “

„W ybacz bowiem , baronów no O, aniele ty niew ieści, Ja k ż e m ożna w stęp oznaczać Na cencików, n a trzy d zieści?

„Czy nie sh"ching to, nie b rzy d k o ? Czy i to em ancypacja ?

Baronów no, p atrz ja k wiedzie Rej tu przy nas d em o k racja!“

Jej rum ieńcem płoną lica Pudrow ane. — S ąd ten cenię, S zepnie z cicha, ale trudno...

To m ej idei pośw ięcenie."

U śm iechnąłem się d w u z n a c z n ie :

— „Ach, m etoda to fałszyw a!

O na w iną, że dziś Gogo Tu do lotu się nie zryw a.

„A w szak Goga w ru ch m ódz w praw ić, To dla rautów rzecz je s t g łó w n a .“

— Ju ż m nie więcej ta m nie ujrzy S alom ejka b a ro n ó w n a !

STRACH AJŁO.

— Ju ż j a się nie uspokoję, choćby mi dwóch Salisburych obiecywało. W ogóle baw ią się teraz w Europie w uspakaja­

nie. Cesarz niem iecki obiecuje, że panów j socjalistów będzie m iał w kieszeni, że

| pew nie socjaliści będą, ju ż grzeczni,

\ Cripsi powiada, że anarchistów ju ż zjadł

\ a j a powiadam państw u, że to w szystko

> niepraw da.

< * *

*

■ — I lepiejby było, gdyby nie obiecy-

; w ali — bo tak przypom inają ciągle co

l nam grozi. Ja zaś tw ierdzę stanowczo,

| że jesteśm y w przededniu strasznej ka-

\ tastrofy.

---

Dwa cienie.

< Dwa cienie raz po latach wielu,

; AV wiedeńskim zeszły się hotelu.

| Jeden cień serbską m iał koronę, j Imię „pikantnie- m iał wsławione.

\ Drugi na ziemi raz przed laty

\ Bułgarski kołpak m iał kosmaty.

\ Niegdyś raz w nieszczęsnej chwili -

> Straszliwie obaj się pobili.

- Pierwszy — wspomnienie zbyt ponure —

< Drugiemu tęgo strzepał skórę.

\ Dziś stroją obaj słodkie oczy, Bo ten sam los ich dziś jednoczy.

— Pan Salibury powiedział, że pokój \

zapew niony na cały rok. Padam do nóg walczyli najzajadlej jeż e li to ma być pociechą — a zresztą ;

cóż to za m etoda u tych panów dyplo- ; m atów , że tylko na rok jed en zobowią- ; żują się co do pokoju. A potem , gdzież \ gw arancja.

Aż w końcu obaj z tronków spadli.

Przez tę fatalność, tę kaduozą J a k cienie się po śmierci włóczą.

Pierwszy na pensji sobie bryka, Drugi ma mundur pułkownika.

Tak!, czy.,

I.

Nie?.,

Czemuż? czemu... oczy twoje Budzą we mnie chęć pytania, Lecz tych pytań sam się boję, Choć mnie dó nich serce skłania, Choć odpowiedź znaną mnie

...Tak!... lub... Nie!

Lecz choć pytam... na twej twarzy Nie znajduję odpowiedzi...

I napróżno serce marzy I napróżno oko śledzi, Że aż lęk opada mnie

T ak!... czy... N ie?

A czem dłużej patrzę w oozy Tem się bardziej serce żali...

I niejedna łza się stoczy Do zbiedniałych ust korali, A z nią i nadzieja schnie

...Tak!... Tak!... N ie??.

Gdyby płomień mojej duszy Mógł roztopić serca lody,

7 L E3 T C

Jabym nie bał się katuszy, Sercem co do ciebie lgnie...

...Nie?... N ie?... Nie?.,.

Choć daremne to pragnienia Ju ż nie zniosę dalszej męki, Niepewności udręczenia...

Ty dotknięciem drobnej ręki Błagam Cię! odpowiedz mnie

...Tak... czy..’. Nie...

Em. N elin. Gordz.

Ł z y i łzy.

i i.

2ST.

N a odpowiedź, ja dwa słowa Podszepnąłem jej pamięci.

Lecz, choć krótką ich osnowa, B rak jej siły, czy brak chęci...

Chociaż zwłoka dręczy mnie Szepnąć tak! lut/ szepnąć nie!

Krótkie słowa z sobą sprzeczne O przyszłości całej ważą, Albo serca wiążą wiecznie,

Lub wzajemną pamięć ważą, Że po jednem : krótkiem : ,.N ie!“

Każde już osobno mknie.

Wiem co znaczy ciągła zwłoka, Chcesz mi jeszcze na chwil parę, Dać zaczerpnąć z twego oka Dalsze siły na ofiarę....

Nim uderzy ciężki raz Dać pomarzyć krótki czas!

O ! marzenie me ostatnie Pójść przez życie z tobą razem, Posiąść jedno serce bratnie...

Skończy się za twym nakazem.

W niepowrotną ujdzie dal Zostawiwszy w sercu ż a l!!

Czemuż,, dżemu, od powioia Ja" znam tylko same straty, Czemu P an Bóg z mego życia, W yjął wszystkie szczęścia kwiaty?...

Czemu każde szczęścia sny Niosą tylko łzy?... i łzy?...

Em. N elin. Gordz.

(3)

Imci pan Onufry.

— Pisało onegdaj po gazetach, że ma być nowy podatek n a m iasto zrobiony, taj że od każdej szklanki piw a trz a bę­

dzie płacić. Nie wiedzieć, czy to praw da, ; ale m usi być ten, co to w ym yślał wielki ja k iś m ajster od hakcyzy. Pow iadają, że to dopiero pierw szy koncept, i że oś p rzyjdą jeszcze inne koncepta takie, co m iastom kością w gardle staną. Ale ciekawość, co oś nasze posły z m iasta ; zrobią, bo przeciek od tego są, coby bro­

nili. Kum Jacek powiada, co nie ma na to rady, bo tak ie koncepta sm akują tym , >

■co w m ieście nie m ieszkają.

N I M F A .

Na wezgłowiu z róż i lilji Złotowłosą wsparła głowy, I źrenice szafirowe Zatopiła w srebrną dal.

Nad nią senne ptaszę kwili, Szumią t cicha drzew kojiary

I zmięszane lecą gwary, )

Wśród powietrznych fal.

Rój boginek psotny czeka

Na skinienie swej królowej, ; W blaskach nocy księżycowej

Chcąc rozpocząć pląs i śpiew.

Noe przemija, noc ucieka,

A królowa zadumana, I

Dziwnym smutkiem oplatana, Marzy w cieniu drzew.

I podniosła głowo złotą f

Rozmarzona nimf królowa,

Dreszczem westchnień pierś jej dyszy Oczy zaszły srebrną łzą.

Tchnące bólem i tęsknotą -Z ust wybiegły ciche słowa, Potężniejąc w leśnej ciszy W głębie jarów mkną.

»Więc na wieki roić tylko, Więc na wieki śnić mi dano,

Pisało także w gazetach, że ma być \ we Lwowie zgrom adzenie, aby oś prze- ;

> ciw tem u gadać, ale widać, co się jak o ś

j

czegoś nastraszyli prow odyry, bo o zgro- j m adzeniu ani słychu. Jakeśm o o tem ' mówili, dlaczego zgrom adzenia nie zwo- \ łu ją i dlaczego się m atadory oś nasze ; nastraszyły, to kum z g u b e rn ji tak się ; zaczął do siebie samego śm iać, że aż i

pasja brała, bo widać było, że kum coś \ wie i że sobie te ra drwi. Coś się mu- ■ siało zrobić takiego, że m atadorom bra- ::

kło ję z y k a w gębie. Coś na nich zawiało, ; abo może nakiw ało. Dokoniecznie chcie- ■ liśmo z kum a wym iarkbwać, co się zro- \ biło, ale z kum a m ajster, choć wie, to >

nie powie. Ino za to pasja człowiekiem m orduje, że kum się śmieje. Dopiero ::

jakeśm o w zięli na dobre mu dokuczać, taj trocha naweć kunirow ać, dopiero ze >

złości powiedział, co było nakiw anie i pow iedział naweć, że co chce, to naki- i waniem zrobi.

Kum Michał aż w zdychnął ciężko, bo widać najlepiej zna, że od nakiw ania <

tera w szystko w mieście pochodzi. Kto kiw a nie w iedzieć, ale dosyć, co się tak w szystko robi, że kum woźny zawsze w fajnym sobie hum orze. Naweć raz, ja k sobie oś trocha dolał, to powiedział, że ' on ja k chce, to tyła giltuje, a naweć 5 więcej, ja k cały m aistrat razem , taj bieda nie śpi, może to i praw da, bo coś tak } w ygląda. Nie darm o kum chodzi ta k i p ę­

katy, bo go rozdym a, taj tyko.

Prząść zachwytów nić różaną, Wiotką jak poranne m gły?

Z każdą nową życia chwilką Nic prócz marzeń nie mieć więcej, Nie czuć żywiej i goręcej,

Niż te leśne mchy >

Czar marzenia haszyszowy.

J a k trucizna pierś przetrawia, Serce pali i zakrwawia, Mózg ostremi szarpie kły.

Stokroć lepszy szał życiowy, Co. jak burza, duchem miota, Miłość, rozpacz i tęsknota, Uśmiechy i łzy.

Lepiej szaleć i rozpaczać, Piąć się w górę, na dół spadać, Szczęście losom z rąk wykradać, Żyć jak człowiek nie jak cień.

Nienawidzieć i przebaczać Całem sercem, duszą całą, Ginąć dumnie, walczyć śmiało Bez skarg i bez drżeń. ---:

Trzykroć, trzykroć nieszczęśliwy Kogo uwiódł czar marzenia — Wśród sennego odrętwienia On bezczynnie spędzi dni.

Urok życia, ten prawdziwy Ju ż go nigdy nie ogarnie,

ROZMOWA GOGĄTEK.

I’y w sejmie ogromnie płakano nad naszem przeciążeniem nauką.

— to niech uchwalą siedm lat wakacyj — i kw estja będzie załatw iona.

Korespondencje redakcji.

M. w P. Niepotrzebna fatyga. — W. we L w o­

w ie. Listownie odpowiedzieliśmy. — X. we Lwowie.

Nieczytelne, a uioze ta okoliczuość jest dla autora dość szczęśliwą.

Od Administracji.

Kalendarz na rok 1891 p. t. „ n a li­

czaniu i Noworocznik S zczutkau już w y­

szedł i je s t do nabycia we w szystkich księgarniach. Cena jednego egzem plarza 50 ct.

Wiecznie gnuśnieć będzie marnie Bez sił i bez krwi."

Rój boginek próżno czeka, Na skinienie swej królowej, W blaskach nocy księżycowej Chcąc rozpocząć pląs i śpiew.

Noc przemija, noc ucieka, A królowa zadumana, Dziwnym smutkiem oplątana Marzy w cieniu drzew...

O li-O T .

Cygan bez monety.

Pewien cygan bez monety Rzekł do knajpy gospodarza:

— „ Zapisz mój dług na rachunek, Bom dziś gorszy od nędzarza."

— „Na drzwiach kredą to zapiszę — Rzekł gospodarz — no i kwita.*

— „Ależ, panie — rzecze cygan — Toć świat cały to przeczyta!“...

— „T ak?... To, wiesz pan, by załatwić W sposób sprytny całą chryję,

Zostaw pan dobrodziej palto, To się napis nim zakryje"...

K w .

(4)

-+I

Cytaty

Powiązane dokumenty

Chcąc dać ponow ny w yraz serdeczności m iędzy Niemcami a Rosją, zakazał cesarz dawać bankow i zaliczki na papiery rosyjskie, bo chociaż serdeczność je s t

Wartałoby jednak bliżej oś spenetrować te nowe żydowskie kamienice, bo ludziska sobie o tem różne rzeczy opowiadają, taj boją się, coby się kiedy nie stało

Prix kazał wczoraj wykadzać Prater i wszystkie miejsca, gdzie tylko pili i ryczeli niemieccy śpiewacy, bo wszędzie cuchło pikelhaubą i „Wacht-am-Reinemu, tak,

Gdyby sobie był chociaż pożyczył od A ustrji w ynalazku objektyw nego postę­. pow ania — ale nie — zniósł cenzurę

I taka cisza N a morskiej toni, Tylko twej piosnki Echo gdzieś dzwoni. Łódź cicho pruje Błękitne

Dźwiękiem swoim przygłuszy Tęskne piersi westchnienie.. Bo naokół jak cienie Staną drogie

Pokazuje się oś, że im niedogodzi niczem, choćby im m aistra t cyntofolje sadził na trutoarach, i skw eresy robił całemi morgami.. Skorzystamy z rad

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.. •łr i