• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 38 (1890)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 38 (1890)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, Niedziela dnia 28. Września 1890. Bil! XIII.

PISMO SATYR YCZNO - POLITYCZNE.

Prenumerata we Lwowie wynosi całorocznie 5 złr.. półrocznie 2 złr. 50 ct..

cwiererocznie 1 złr. 25 et., miesięcznie 50 centów.

Numer pojedynczy kosztuje 10 ct.

Dodatek zawiera łamigłówki, szs rady, zadania szachowe i inseraty.

Inseraty drukują się za opłatą 6 et.

od wiersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratowa zawiera cztery szpalty.

Inseraty przyjmują:- Administracja

„Szczutka“ przy ul. Łyczakowskiej 1. 3.

W Wiedniu Biura ogłoszeń: Haasen- steina & Voglera, Rudolfa Mossego i A.

Oppellika.

W Paryżu: Adam. Rue de St- Peres 81.

Szczuł ek wychodzi od roku 1868.

Prenumerata zamiejscowa z przesył­

ką pocztową wynosi całorocznie 5 złr.

półrocznie i złr. .>0 ct.. cwiererocznie i złr. 25 ct.. miesięcznie 50 ct.

W Wielkiem ksiestwie Poznańskiem 3 talary 50 fen.

We Francii, Szwajcarji i Włoszech całorocznie 1(» franków.

Prenumerować można w Administra­

cji j,bztzutka" przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we" wszystkich urzędach pocztowych.

Reklamacyj nie opłaca się.

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.

JESIEIłfE REFLEKSJI.

W ięc mamy jesień oficjalną,

Ze m głą, chmurami, kapuśniakiem — N ajlepsza pora do refleksyj

Przy aury'rozczuleniu takiem...

Zresztą i z innych także w zględ ów R efleksje w yw ołuje j e s ie ń : Trzeba obliczyć się z plonami

L ata prac, walki i uniesień.

Jakoż Europa się oblicza...

Manewry w reszcie ukończone I trzeba na przeszłości gruncie

Podnieść swój wzrok w p rzyszłości stronę...

Trzeba ustawić

debet-habet

K rytycznie przejść pozycyj rzędy, B y w iedzieć, co się uzbierało,

I jak pójść dalej i którędy.

Jakaż konkluzja uzyskana?

Premisom ona odpow iada;

Co się zasiało, zebrać trzeba,

Ma w szędzie moc swą ta zasada.

A że rzucono zasiew burzy

N a europejskich łanach w szędzie, W ięc bardzo łatw o też odgadnać,

Jaki plon ostatecznie będzie.

W spichlerzu europejskim dzisiaj Zboża nie znajdzie może wiele, A te zbroice wciąż grom adzą

Pokoju wierni przyjaciele.

Mnożą się w nieskończoność prawie Armaty, szable, karabiny —

Czy wielkiem świata szczęściem będzie le n od lat d ługich plon jedyny?

Djabli dobrobyt ludów wzięli

I szczęście ludów djabli biorą...

Całemu światu piersi gn iecie, T en militaryzm swoją zmorą...

W ięc w rozpaczliwych wciąż refleksjach, B łądząc jak w nieprzejrzanym łesie Świat wie to tylko, że mu przyszłość

Krwawy jed yn ie plon przyniesie.

< S > 4 ,

(2)

0 - 0 0 - 0 .

W ierny druchu, Finiu luby Powiedz, co się z tobą dzieje?

Czy z jesienią w piersi twojej Nowe wzrosły już ideje?

W ierny druhu, Finiu luby

W zamian wiedzieć chciej, że u m nie Już się one zgromadziły,

Przez myśl przeciągają tłum nie.

W garniturów nowych sferze Pomysłowość ma się plącze...

Kompozycje mam gotowe — Myśli moje zawsze rącze.

Przytem — niechaj zawiść o to D rogi Finiu, cię nie rani

— Mam już prawie na skończeniu Przyszłej mojej plan kampanii.

I czy wiarę dasz? O rautach Kiedy-m myślał, poszło za tem, Ze na jakiś czas ogłoszę

Siebie — wieszczem ? — literatem .

Literackie bowiem Koło

— O upadku Gogów, w stydzie! —

Z arabesek.

W ymalował artysta Panią moją prześliczną;

Na wystawie stał portret, Ciesząc gawiedź uliczną.

Tłum zię cisnął przed obraz;

Ten ów chwali, ten gani, To raz biegłość malarza, To znów wdzięki mej pani.

Stary radca rzekł g łośno:

„Bardzo piękna osoba!“

K rytykow i się zwłaszcza

„Ton soczysty11 podoba.

„Kto to taki, czy nie w iem !u K toś mnie pytał n a trę tn ie ; Damy wszystkie z kolei Mimo szły obojętnie.

W urządzeniu pięknych rautów Jako pierwsze u nas idzie.

Zam arł duch inicjatywy

W t o w a r z y s t w i e wielkiej rzeszy — Gogo tedy nolens vołens

Za literatam i spieszy...

Póki innych rautów braknie, W śród nich stanę rad, czy nie rad

— Ktoby przeczuć mógł, że kiedyś Z Goga stanie się... literat!

T e le g r a m y „ S z c z u tk a “

Berlin dnia 27. września. Powodem pogłosek o ustąpieniu m in istra wojny, je n e ra ła Verdy du Vernois, b y ła okoli- liczność, że m in ister przyjm ując r e k r u ­ tów zauw ażył, iż w szkołach za mało uczą astronom ii, a żołnierz nie m ający w yobrażenia, ja k w ygląda Jow isz ze swym i satelitam i, nie może być n ig d y

j

porządnym żołnierzem .

Skoro je d n a k m in ister oświecenia Gossler oświadczył, że Verdy m a rację, gdyż m inister w ojny n a w szystkiem się rozum ie, zostało przesilenie zażegnane.

Postanow iono zaprow adzić naukę a stro ­ nom ii w szkołach, a że nie m a dość te ­ leskopów, będą uczniow ie obserwowali

tym czasem niebo przez pożyczone z m i­

n isterstw a w ojny arm aty. Dla edukacji będzie to niesłychanie pożytecznem , gdyż uczniow ie pow inni znać ty le nieba, ile w idać przez arm atę.

P ra g a dnia 27. w rześnia. Hr. Taaffe zapytyw ał się telegraficznie nam iestnika, czy nie m a u nas jak ieg o w arjata, któ- rym by się m ogły d zien n ik i zajmować, bo zajm ują się za dużo ugodą czesko- niem iecką i psują m u interes. N am iestnik telegrafow ał do K ulparkow a i m a n a­

dzieję, że mu tam jakiego prześladow a­

nego w arjata pożyczą.

Berlin d. 27. września. Polityka n a ­ sza nie zmieniona. Jedzie i wraca, a gdy powróci, to znowu jedzie. D yrektor policji sypia ju ż w m undurze, bo m u się nie opłaca ubierać i rozbierać, gd y go m a w itać i żegnać na dw orcu kolejowym.

Petersburg dnia 27. września. Ruch ogrom ny na rogatkach. W szystek dynam it wywieźli, bo cara nie ma ani w P etersb u rg u ani w Gatczynie.

T k liw a Rosja.

O R osjo, Rosjo wielce tkliw a, Uciska obcy tobie nierząd!

W szak w grudniu kongres m ass urządzić — Tak, kongres dla opieki zwierząt.

O Rosjo, Rosjo wielce tkliwa, Ten fa k t m yśl inną u nas budzi,

— Czybyś nie chciała też pomyśleć U siebie o opiece ludzi ?

t

Z

j s t o u s t

.

P atrzę sam i podziwiam Biegłość m istrza skończoną.

Tak, tak właśnie najczęściej Oczy pani mej płoną!

J a nazwałem ją pierwiosnkiem, Bom ją poznał z dni zaraniu, Że za zbrodnię uważałem Mówić do niej o kochaniu!

IN a jej czole z alabastru Oprócz piętna świeżych myśli, B ruzd nie było, bo ostatnie Życie później bólem kreśli.

Po nad czołem, ja k obłoki Przypadały jasne włosy I tak świeżą była dla mnie, J a k kw iat zmyty łzami rosy.

Główkę miała zbyt marzącą Lecz stworzoną do wawrzynu, A serduszko było u niej Białą kartk ą pergaminu.

Że ją sercem pokochałem To zdradzały mi spojrzenia, Przed jej duszą roztoczyłem W szystkie myśli i marzenia.

I to serce kochające U poety skarb jedyny, J a złożyłem bez wahania U najdroższych stóp dziewczyny.

Nie przyjęła mej ofiary

Mając w oczach dziwną trwogę, W szystko tak, ja k w naturze,

Odcień każdy znajdziecie — Nawet serca ni śladu W tym wybornym portrecie!

Czesław.

Ja nazwałem ją pierwiosnkiem,

(3)

Imci pan Onufry.

Nie w iedzieć k tó ręd y to poszło, ale św ięta praw da je s t, co we Lwowie poli- ty k arze w yginęli, i także oś politykarze, co w m aistracie gadali i , takie, co po za m aistratem w ykrzykiw ali. Co ich ta k za- tum aniło, nie wiedzieć. K iedyśto dużośm y o tem gadali, ja k to robili u nas progra- m y — ja k potem nieśli to na m aistrat, tam oś w yłaził na grad u s je d e n za d ru ­ gim i w y jaśniał narodow i, ,co tam n a p i­

sano je s t n a tym program ie. A naród b ił braw o taj był k o n ten t, że m a swoich własnych politykarzów na gruncie. Cza­

sami oś było brew erji dużo, naprzykład wtenczas, kiedy pan Raj wachowicz pałką, w yw ijał albo in n y ja k i politykarz! Ale zawsze, ja k kum Jacek powiada, naród się coś- w yw iedział i coś sobie w ym iarko-

R zekła zwolna: „Nie miej żalu, Ale ko ch ać. . . ja nie m ogę!

I choć pragnę twej przyjaźni, I choć cenię twoje względy, Jed n ak k o c h a ć ... czy nie u m ie m ...

Czy też kochać już nie będę!

Chociaż ból mnie serce złamał Lecz i jej los żalu w arty, U pierwiosnka w dni zaraniu, J a m ... nie zastał wolnej k a r ty !“

N elin.

Na jesień.

Trzeba poić słonecznością duszę W dniach młodości, wiosny i wesela, P óki kwiatem ku niebu wystrzela, Póki nie wie co słoty i susze.

Później, nakształt trującego ziela, J a d w nią sączą zawodów katusze

wał. A tera ja k b y m akiem siał, a gaze- tnikom ino chodzi jeszcze tro ch a o w ar- ja tó w taj jen sy rató w . Kum Maciej, co sam

bywało n a ratu sz chodził, a naw eć sam raz gadał, powiada, że lepiej było, taj praw da, bo teraz ino jed e n kum z guber- n ji co się rozpiera. Kum powiada, że te w szystkie politykarze do niego przystali, i że ja k świśnie, to w szystko ja k pudle na dwóch łapach stoją.

Pow iada kum , co bez jeg o befelu, żaden politykarz n a ratu sz nie pójdzie i co ta k ju ż zostanie n a zawsze, bo m usi być porządek w mieście. Pow iada kum, co trz e b a ino z pół tu zin a mieszczanów, co to i m inę m ają i fanaberję, wziąć do­

brze na kaw ecan, niby oś dać im onoru dużo taj pobasować, to ju ż całe m iasto fertig je st. Do tego jeszcze krzykliw ych g azetników jak o ś ukośkać i będzie cał­

kiem fertig. I pow iada kum, co ju ż je s t m iasto fertig — i naj kto próbuje tera trocha co gadać, to mu zara dadzą radę, bo ja k kum powiada, cała banda pójdzie na niego, taj go tak w obertasy weźmie, że także będzie fertig. My to oś słucha- chamo i słuchamo, bo co robić, ino ja k kum sobie pójdzie prędzej do domu, to w tenczas zw yczajnie kum Maciej się odzy­

wa i zaczyna kląć. Taj żeby to spisać, co on naklnie i dać kum ow i z g u b e rn ji przeczytać, toby pękł. Żeby kto ino nie podsłuchał taj nie spisał kiedy, boby do­

piero była kalam ancja. Ambaras wielki je s t, bo cięgiem trz a uważać, coby się człow iekow i przed kum em , kiedy siedzi i pije, co kiedy nie w yrw ało, ale czło­

wiek i do tego się wciąga, że klnie ino w tenczas — kiedy kum a nie ma, Taj ty lk o !

I Zapada powoli w tę głuszę, K tórą krok już Od śmierci oddziela.

W bezsłonecznej żywota jesieni, Gdy los wszystkie marzenia pogrzebie I w pustynię ogród serca zmieni.

Na pochmurnem dni powszednich niebie Znikąd zbawczych nie dojrzy promieni, K to ich dobyć nie będzie mógł z siebie ! —

w. a-

Zanzibar.

Praw da-ż to, że w Bagamojo Sław ny naród myślicieli Na targ wywiódł niewolników Z pokolenia Suaheli?

Ze faktorem je s t otwartym W wyprzedaży tej towaru,

ROZMOWA GOGĄTEK.

T y ! l

inio jed zie na całą zim ę za­

granicę.

— Ho się m ądrze urządził. Gdyby był się nie pozbył ambicji, by koniecznie zdać m aturę, byłby się w k ra ju zanudził.

Korespondencje redakcji.

— F r. w e L w o w ie. Wykonano oo do joty. — B . w K rakow ie. Oj, to wylew uczuć! — Z. w SI.

Dlaczego a i teraz?

Od Administracji.

Prosim y o odnowienie przedpłaty na czwarty kwartał.

Drwiąc siarczyście z króla Belgji I z sułtana Zanzibaru ?

J a k się musiał zdumieć wielce S tary sułtan Bargasz Said — Szkoda tylko, że on nie wie, Co to znaczy dar Danaid.

Je śli praw dą jest, że Niemiec Niewolników na targ goni, Których sułtan już wyzwolił, To już szozytem je st iro n ji!

Cóż je st manzun wiatr, tępiciel M irry, ambry i kadzidła, W obec dziwnej tej kultury, Co murzynów wabi w sid ła? —

Nie, to chyba je s t nieprawdą, Bo inaczej z grobów wstaną Goethe, Schiller, K ant i H erder Z tw arzą strasznie rozgniewaną...

M .

(4)

W szóstej części świata.

Car: Co słychać w Europie...

Melduju, co nic. Tylko w Ronsztok były takoż maniewry.,

Paszoł won...

Cytaty

Powiązane dokumenty

Chcąc dać ponow ny w yraz serdeczności m iędzy Niemcami a Rosją, zakazał cesarz dawać bankow i zaliczki na papiery rosyjskie, bo chociaż serdeczność je s t

Wartałoby jednak bliżej oś spenetrować te nowe żydowskie kamienice, bo ludziska sobie o tem różne rzeczy opowiadają, taj boją się, coby się kiedy nie stało

Prix kazał wczoraj wykadzać Prater i wszystkie miejsca, gdzie tylko pili i ryczeli niemieccy śpiewacy, bo wszędzie cuchło pikelhaubą i „Wacht-am-Reinemu, tak,

Gdyby sobie był chociaż pożyczył od A ustrji w ynalazku objektyw nego postę­. pow ania — ale nie — zniósł cenzurę

I taka cisza N a morskiej toni, Tylko twej piosnki Echo gdzieś dzwoni. Łódź cicho pruje Błękitne

Dźwiękiem swoim przygłuszy Tęskne piersi westchnienie.. Bo naokół jak cienie Staną drogie

Pokazuje się oś, że im niedogodzi niczem, choćby im m aistra t cyntofolje sadził na trutoarach, i skw eresy robił całemi morgami.. Skorzystamy z rad

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.. •łr i