• Nie Znaleziono Wyników

Jacek Kuroń - Wojciech Onyszkiewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jacek Kuroń - Wojciech Onyszkiewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WOJCIECH ONYSZKIEWICZ

ur. 1948; Warszawa

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, opozycja, działalność opozycyjna, życie polityczne, Jacek Kuroń, KOR, pismo "Robotnik"

Jacek Kuroń

Ja się w tym wszystkim jakoś tam czułem człowiekiem „Robotnika”, wszystkie te rzeczy były drukowane w „Robotniku”, wokół „Robotnika” zrobiło się takie środowisko, które w pewien sposób tym sterowało i bardzo mocno w tym był człowiek, który redaktorem „Robotnika” nie był formalnie, ale był z tym środowiskiem bardzo związany, był strasznie ważny, mianowicie Jacek Kuroń. Ja zawsze uważałem, że moment dojścia do strajków na Wybrzeżu, to było takie jak gdyby apogeum tego, co zrobił sam Jacek Kuroń. Do tego momentu to Jacek był najważniejszy. Tak jak [19]76 roku w moim przekonaniu nie byłoby bez Antka Macierewicza – sam by tego nie dokonał, ale bez niego by Komitet Obrony Robotników nie powstał. Jak już KOR zwyciężył i były te następne cztery lata, to naprawdę najważniejszym zadaniem KOR- u, to była taka rzecz oczywista, było to, żeby, jak dojdzie do następnego wybuchu, ta władza nie spotkała się z zatomizowanym tłumem, tylko z zorganizowanym tłumem.

Jacek nazwał to hasłem „zakładajcie komitety”. Natomiast to zostało dokonane dzięki

„Robotnikowi” i na tej drodze takim ojcem, który ku temu prowadził, był Jacek. Jak już to zostało dokonane, jak powstała Solidarność, już oczywiście kluczową rolę zaczął odgrywać Wałęsa, ale to było jakieś takie ukoronowanie tego wszystkiego, co przez te cztery lata było robione. Potem tak naprawdę potrzebne była już tylko jedna rzecz, to znaczy trzeba było wytrzymać stan wojenny. Wystarczyło nie dać się zniszczyć, żeby musiało nastąpić to, co nastąpiło tutaj.

Przed Sierpniem, przed strajkami, w czasie których już Jacek siedział, więc nie miał bezpośredniego oddziaływania, Jacek był tą osobą najważniejszą. Dlatego o tym w kontekście tych strajków lubelskich wspominam, tym bardziej, że to Jacek był szefem tej agencji informacyjnej, to Jacek dawał nam instrukcje, jak to miało wyglądać, i to Jacek całą tę historię prowadził dalej.

Nie pamiętam, kiedy był pierwszy telefon do Jacka. Swoją drogą oczywiście dzwonił [też] Jacek, informacje też szły do Jacka i Jacek nas uruchamiał. Musiało to wyglądać bardzo podobnie, to znaczy musiało to wyglądać tak, że się regularnie kończyło

(2)

właśnie tym telefonem do Jacka i dyktowaniem mu. Jacek zawsze przypominał nam, jak ma wyglądać uwiarygodnienie tej informacji, z takim kładzeniem nacisku na konkrety, więc właśnie jeśli [coś] było, to na jakim wydziale itd., czy wiadomość jest od kogoś z tego wydziału czy nie, jakie postulaty, czy ten ktoś je widział. Ta dbałość Jacka o taką właśnie dziennikarską szczegółowość i rzetelność była ważna w tym wszystkim i nam oczywiście pomagała.

Data i miejsce nagrania 2015-03-17, Warszawa

Rozmawiał/a Łukasz Kijek

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pierwsze zamówienie Kazika [Grześkowiaka więc brzmiało]: „Pięćdziesiąt, pięćdziesiąt” Na dole pod knajpką znajdowała się jeszcze sala, [gdzie] stał

Cała reszta jest już zasługą tej ekipy, która to zrobiła, czyli Heleny Łuczywo i Ludki Wujec, które trzymały redakcję, Janka Lityńskiego, który był tym mózgiem i

I był taki człowiek, który się nazywał Wijata, nie pamiętam, jak miał na imię, którego nachodzili, nachodzili, no i w końcu on zdecydował, że po prostu pisze skargę właśnie

Jak było dokładnie, trzeba zapytać Wojtka, ale zresztą nie przypadkiem w tej ekipie pojawia się Hania, żona Krzynia, Aśka itd., nie pojawia się Wojtek – gdyby był, toby

Zresztą też jest to kompromitujące, ale ja wtedy, w sierpniu, miałem takie wrażenie, że coś się przewaliło, czas takiej koniecznej aktywności obywatelskiej się skończył,

Wtedy wszystko się paliło w rękach, paliło się w głowie, po prostu chciało się robić możliwie dużo i między innymi uruchomiliśmy taką tablicę, gdzie można

U mnie [po przełomie w 1989 roku] nic się nie zmieniło, bo w tamtym okresie, kiedy miałem coś do powiedzenia, starałem się na forum publicznym (wtedy partyjnym) to

I ja sobie wyrzucałem cały czas, że być może gdybym ja pozwolił pojechać, może by mu się udało wrócić i sprowadzić matkę i brata. Data i miejsce nagrania 2006-11-17,