• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski : bezpartyjne polsko-katolickie pismo ludowe 1932.05.28, R. 12, nr 62 + Dział Rolniczy nr 19

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski : bezpartyjne polsko-katolickie pismo ludowe 1932.05.28, R. 12, nr 62 + Dział Rolniczy nr 19"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

BEZPARTYJNE POLSKO-KATOLICKIE PISMO LUDOWE.

Pi»7Arlnłała • w A 1,K ał ■ •dnom*-SRQPONMLKJIHGFEDCBA

w y g o d n ie j. A le to je s t m u z y k a p r z y s z ­ ło ś c i. C z a s te ra ź n ie js z y i n a jb liż s z e ju ­ tr o m u s i b y ć p o ś w ię c o n e b u d o w n ic tw u , k tó r e c a łe p o c z ą ć s ię m o ż e n ie ty lk o z u z g o d n io n y c h w y s iłk ó w , a le z s a m o z a ­ p a r c ia , z o f ia r y i z d u c h a i z c h ę tn e g o je d n e j w o li p o s łu c h u .

T o w y m a g a w y s z k o l, w ie lk ie g o h u f c a p r a c o w n ik ó w k a r n y c h i n ie z a w o d n y c h , to w y m a g a p o d d a n ia d o r o s tu n a s z e g ó n ie z ­ b ę d n e j d y s c y p lin ie , k tó r a z d o ln y m u c z y ­ n iła b y g o d o s p r o s ta n ia z a d a n io m n a j­

w y ż s z y m .

T a k ą te ż m is ję w z ią ł n a s ie b ie Z w ią ­ z e k S tr z e le c k i, o r g a n iz a c ja , p o c z ę ta w p r a w d z iw e m o b ja w ie n iu m y ś li tw ó r c z e j tr o s z c z ą c e j s ię o r o z w ó j P o ls k i, ja k o P a ń s tw a , to z n a c z y , d ą ż ą c e j w je d e n je ­ d y n y n ie z a w o d n y s p o s ó b d o u tr w a le n ia i z a c h o w a n ia n a le ż n e g o n a m „ m ie js c a p o d s ło ń c e m “ .

P o m y ś la n o g łó w n ie o m ło d z ie ż y i s łu s z n ie . B o w ie m n a s ta r y c h o p ie r a ć p r z y s z ło ś ć je s t r z e c z ą n ie b e z p ie c z n ą . S ta ­ r z y , o ile z d r o w i d u c h o w o , d o b r z y s ą d o r a d y , c z y n b e z p o ś r e d n i je d n a k w y m a g a ś w ie ż y c h s ił. N ie c h c ę , m ó w ią c to , n ic u jm o w a ć z w a rto ś c i p o p r z e d n ic h p o k o ­ le ń i ty c h , c o d z iś s to p n io w o w c ię ż k im m o z o le d o s łu g u ją s ię s e n a to r s k ie j s iw iz ­

n y . P r z e c iw n ie , s ta r a i m ło d a P o ls k a m u s z ą z a w r z e ć z e s o b ą g łę b o k o s ię g a ją ­

c e p r z y m ie r z e .

I ta k s ię d z ie je .

U n a s je s t p o d ty m w z g lę d e m le p ie j, n iż g d z ie in d z ie j. „ C o r o b ią w o b e c a s p i­

r a c ji m ło d y c h ? " — p y ta , m y ś lą c o s w o ­ je j o jc z y ź n ie , je d e n z p is a rz y n ie m ie c­

k ic h i o d p o w ia d a je d n y m w y r a z e m : „ W y ­ m ie ra ją " . O n a s z y c h s to s u n k a c h ta k b e z n a d z ie jn ie , ta k o k r o p n ie w y r a z ić s ię n ie ­ m o ż n a , U n a s „ s ta r z y " — c o le p s i o c z y ­ w iś c ie — z c a łe g o s e rc a p o d a ją d ło ń m ło d y m , z m y ś lą , a b y w n ic h u jr z e ć le p ­ s z y , b a r d z ie j w a rto ś c io w y i b a r d z ie j p r z y s to s o w a n y d o p o tr z e b e p o k i m a te r - ja ł s p o łe c z n y . „ M a n s o li iib e r s ic h s c h a f- f e n " — tw ie r d z ił N ie ts s c h e i w p o w s ta ­ n iu Z w ią z k u S tr z e le c k ie g o tk w i p o z a je ­ g o s tr o n ą c z y s to w o js k o w ą , ta k a w ła ś n ie te n d e c ja . J e s t to tw o r z e n ie p o n a d s ie b ie w c z a s ie i w w a r to ś c ia c h , I d la te g o to

„ S tr z e le c " m a ty lu w s p ó łw y z n a w c ó w id e i s w e j t i c e ló w i ś ró d s tru d z o n y c h ju ż s z e r e g ie m d łu g im la t w ła s n e g o ż y c ia . A le ś r ó d łu d z i ty c h n ie m a je d n e g o g a ­ tu n k u : lu d z i p o b ła ż liw y c h d la ja k ie jk o l­

w ie k s w a w o li, b e z w z g lę d u n a to , z a ja ­ k ie b y s ię c h o w a ła p o z o rn e h a s ła .

B e z p r z e s a d y r z e c m o ż n a , iż P o ls k a w s p ó łc z e s n a d z ie li s ię n a d w a n ie r ó w n e n a s z c z ę ś c ie p o d w z g lę d e m lic z b y i w a r­

to ś c i z a s tę p y : je d n i w id z ą o c z y m a d u s z y c a łą p r z y s z ło ś ć w „ S tr z e lc u " , a in n i g o z w a lc z a ją n ie p r z y to m n ie . D la p ie rw s z y c h je s t o n w ie lk im , n ie z a s tą p io n y m w y c h o ­ rrZ O upłaicli nl#m pr*«« poostf » fr. irifoej. W wy-

yadkaeh niepnewMilanyeh, priy watraymanfa pnedBipMonrtwa, itoAenia praoy, pnarwania aomuaikaojl, abonent nie ma prawa tadad poaatermlnowych doatareaed gaiety, lab iwrotu eeny abona- meatn. Za dala! ogfoaaenlowy redakeja nie odpowiada. Redakeja i mtataiatraeja: ol Mieklewloaa l. Tol.fon W. Konto OMkowe F. Ł O. Pomad - Redaktor pń^jmaja od 10-11.

Sumiennem wykonywaniem obowiązków, budujemy eilną Ojczyzn^/

fi n in e w a ni a» z* oglota. pobiera alp od wierasaaun. (7 U yluszem a. Um.yio gr, aa reklamy na atr. 4-ł«m. w wladomoddaeh potocznych 80 gr na pierwaaej atr. 60 gr. Rabata adaiela aię pray eaeatem oglaaaanlu. ,Ułoa WąbraeakT wyekoM tray raay tygodn. i to: w poniedziałek, drodp i piątek. Pny aądw*

woni doąganla nalotnoioi rabat upada. Dla waaelkleh aprpw a0r- nyob wlaldwy leat Sad w Wąbrzeźnie. Za tonnteowy diak, praafl aane miejaeo ogłonenfa admlniatrecja nie odpowiada.

BI

N r. 6 2 W ą b rz e ź n o , K o w a le w o , G o lu b s o b o ta 2 8 m a ja 1 9 3 2 ro k u . R o k X II

Zw. Strzelecki jako wychowawca.

J e śli, to c o p ra g n ę tu p o w ie d z ie ć, p o p rz e d z a m c y ta tą z m ą d ry ch i o b ie k ­ ty w n y c h m y śli p is a rza , k tó reg o p o ję c io - w o ść a m o ż e b a rd zie j je sz c ze s e n ty ­ m e n t łą c z y ły z ta k z w . o b o z e m ,,n a ro - d o w y m “ — to c zy n ię to d la te g o , b y w y ­ k a z ać o d raz u , iż k a ż d y P o la k o u c z c i- w e m o b y w ate lsk ie m su m ie n iu (a ta k im b y ł ś. p . Z d z is ław D ę b ick i) b e z w z g lę d u n a d y fe ren c je „ p ro g ra m o w e" b ia d a ć m u ­ si n a d z łem u ż y w a n ie m w o ln o śc i, c ec h u - ją c em n ie ste ty ż y c ie w ie lk ie j c z ęśc i sp o ­ łe c ze ń stw a n a sz eg o o d c z asu o trzą ś n ię - c ia k a jd a n ó w n ie w o li.

T e rn , co g ro z i o d d n ia p o lity c z n e g o w y z w o le n ia n a jb a rd z ie j R z e c z y p o sp o li­

te j je st p ie rw ia ste k sw a w o li, m o c n o z a ­ k o rz en io n y w p sy c h ic e n a ro d u n o sz ąc eg o w sw e j d u sz y n ie s tety p o d z iś d z ień tra ­ d y c je d a w n eg o p rz e d ro z b io ro w e g o w a r- c h o lstw a ja k i w p ły w y z a w sz e d e m o ­ ra liz u ją c e , b e z w zg lę d n e j i z b y t d łu g iej z a le ż n o ści o d o b c y c h .

J e d n o i d ru g ie sp ra w ia , iż ś ró d sz e­

re g u w a lk ro z lic zn y c h , ja k ie to c zy ć m u - sim y , n a p ie rw sz e m m ie jsc u p ra w ie z n a j­

d u ją c e się w c iąż je szc z e w a lk a z w łas- n e m i p rz y w a ra m i — z c h a o ty c zn o śc ią i b ra k ie m z d ro w e j k o o rd y n a c ji w n a - sz e m ż y c iu z b io ro w e m , ro z sa d z an e m p rze z in d y w id u a lizm ju ż to n a d m iern ie w y b u ja ły n a tle p rz ero s tu in te le k tu , ju ż to k ie ru ją c y się e g o izm e m ty c h lu b o - w y c h , p o d n o sz o n y m n ie rz a d k o d o ra n g i

„ p ro g ra m u '* a p o d sy c a ją c e g o ty lk o n a m ię tn o śc i.

W ty m sta n ie rz e cz y n a c z o ło z a g a d ­ n ie ń , ja k ie ro z w ią z ać m u si N a ró d w y z­

w o lo n y s iłą rz e c zy w y su w a się p ro b lem w y c h o w aw c zy i to w z u p ełn ie o k re ś lo ­ n y m se n sie : ro z b ry k a n ą i ro z w y d rzo n ą e m o c jo n a ln o ść p o ls k ą n a le ż y p o sk ro m ić i o b o k s z la c h e tn y c h o c z y w iście u c z u ć n a ­ ro d o w y c h p o staw ić im p e ra ty w , k tó ry b y d z ia ła ł b a rd z ie j je szc z e k a te g o ry c z n ie i w y ra ź n ie — o b o w ią z k i o b y w a te la w z g lę ­

d e m P a ń s tw a .

N ie b ra k p ó łm ę d rk ó w , u s iłu ją c y c h sz erz y ć w y o b ra ż e n ie d o c n a fa łsz y w e, z P a ń s tw a u le p io n o ja k ie g o ś b o ż k a, k tó re m u o d d a w a ć k a ż ę się c z e ść n a d -

> b ie rn ą . T ak n ie je st. F a n a ty z m u p a ń ­ stw o w e g o z g o ła je d n o stro n n e g o n ie p ro - Pa śu je n ik t n a p ra w d ę , z w a ży w sz y je d - n a k , b y t n a sz m o c arstw o w y stan o w i n a jw y ż sz ą fo rm ę o sią g n ię ć p o lity cz n y c h , b e z k tó re j n ie m a i p e łn eg o n a ro d o w e g o ro z w o ju , d b a ć trz e b a p rze d ew szy stk iem , b y z b e z ce n n e j z d o b y c z y te j n ic n ie u - ro n ić i u trw a liw sz y ją , w szy stk ie w n a s­

tę p stw ie w y c ią g n ą ć z n ie j k o rz y śc i, I d la te g o to w o b e c in te res u i k o n ie c z ­ n o śc i p a ń stw o w y c h n a d ru g i p la n z e jść m u sz ą, n a d o sy ć d łu g o p e w n ie , w sz elk ie in d y w id u a ln e i c zą stk o w e ro szc ze n ia, c h o ć b y n a w e t n a d o rz e c z n y c h w z a sa d z ie o p a rte p rz esłan k a c h .

N a jp rz ó d m u sim y P o lsk ę p a ń s tw o w ą ,* 1 * * * * * * * * * * * * * * * * * * n a z b y t d łu g o d re w n ia n ą , z a m ien ić w m u ­ ro w a n ą. I to je s t n a k a z n a .jw y ższ y d la p a ru p o k o le ń . G d y te g o się d o k o n a — w ó w c z as d o p ie ro w m u rac h m o c n o s to ­ ją c y ch b ę d z ie m o ż n a się z a c z ą ć u rz ąd z ić

P O S E Ł U R U G W A JU W W A R S Z A W IE .

O n e g d a j p o p o łu d n iu p rz y b y ł z P ra g i C z e sk ie j d o W a rsza w y n o w o m ia n o w a n y p o se ł n a d ­ z w y c z a jn y i m in iste r p e łn o m o c n y re p u b lik i u ru g w a jsk ie j w re p u b lic e c z e sk o sło w a c k ie j

i w R z e c z y p o sp o lite j P o lsk ie j p . E lizo R ic o rd o G o m ez.

N a ilu stra c ji n a sz e j w id z im y p o sła U ru g w a ju p . G o m e z a (w śro d k u ) w to w a rz y stw ie k o n ­ su la g e n e ra ln e g o re p u b lik i u ru g w a jsk ie j d r. R o m a n a C ie c h a n o w a i ra d c y p ra w n e g o p o ­

se lstw a u ru g w a jsk ieg o .

Zbrojenia sowieckie

GROŹNE MOMENTO.»

G e n e ra ln y S e k re ta rja t L ig i N a ro d ó w /O g ło sił n a s tę p u ją c e d a n e, o trz y m a n e z

Z . S . S . R , o sta n ie u z b ro je n ia . C z e rw o ­ n a a rm ja lic z y ła w o ld id zia łac h lą d o w y c h p o w ie trzn y c h i m o rsk ic h 5 6 2 ,0 0 0 ż o łn ie ­ rz y i 3 7 ,7 0 0 o fic e ró w . O g ó ln a c y fra w o j­

sk o w o z o rg a n iz o w a n ej p o licji w y n o si 5 8 .5 9 0 lu d z i i 3 .2 9 0 o fic eró w . S iły p o ­ w ie trz n e o b e jm u ją 7 5 0 sa m o lo tó w , o s il­

n ik a ch m o c y o g ó ln e j 3 1 0 .4 0 0 P S . F lo ta s k ła d a się z 5 4 o k rę tó w , o to n a ż u o g ó l-

- --- V jum vLuiuw m uidnn.ll, OSOUOW yi

n y m 1 6 0 ,8 9 2 to n , d o k tó rej n a le ży d o d a ć 1 2 sa m o lo tó w to rp e d o w y ch , 3 4 2 sa m o lo - w ielu u c h o d ź c ó w . flo tę M o rz a C z a rn eg o , s k ła d a ją c ą się z

1 5 o k rę tó w , o o g ó ln y m to n a żu w y n o sz ą­

c y m 4 8 .5 9 0 to n .

W ro k u 1 9 3 1 w y d atk i n a a rm ję c z e r­

w o n ą w y n o siły 1 .2 9 0 m iljo n ó w ru b li.

N a p o d s ta w ie p ię c io le tn ieg o p la n u w o jsk o w e g o , w ro k u 1 9 3 2 S o w ie ty p rz e ­ w id u ją n a s tę p u ją c y p ro g ram u p o sa ż en ia sił p o w ie trz n y c h :

8 0 c ięż k ich sam o lo tó w b o m b a rd u ją ­ c y c h , 6 3 c ię ż k ic h sa m o lo tó w m o rsk ic h ,

tó w m y śliw sk ic h , 1 2 0 sam o lo tó w d a le ­ k ie g o ro z p o z n a n ia , 8 6 sa m o lo tó w ro z p o ­ z n an ia m o rsk ie g o , 1 1 2 sa m o lo tó w p ie c h o ty (to w a rzy szą c y c h ), 8 0 sam o lo tó w sz k o l n y c h , 1 8 w o d n . sam o lo tó w sz k o ln y c h , 6 stero w c ó w p a tro lo w y ch , 1 0 stero w c ó w to w a rzy szą c y c h , 1 6 b a lo n ó w n a u w ię z i.

P ro g ra m w y p o sa że n ia o b e jm u je ra ­ z e m 8 1 5 sa m o lo tó w , 1 6 ste ro w c ó w i 1 6 b a lo n ó w , n a c o p rz ew id zia n e w b u d ż e c ie lo tn ic tw a 9 2 ,5 m iljo n ó w m a rek n ie m ie­

c k ic h .

Z b ro jen ia so w iec k ie w p o w ie trz u o - b e jm u ją o lb rzy m i p la n , b u d z ą c p o w a ż n e re fle k s je . Z je d n ej s tro n y S o w iety w y ­ g ła s z a ją p rz e z u s ta sw y c h d e le g a tó w n a k o n fere n cji ro z b ro je n io w e j sz u m n e fra ­ z e sy o ro zb ro jen iu , o b lic z o n e n a ta n i e - fe k t p ro p a g a n d o w y , — a z d ru g iej s tro ­ n y z b ro ją się n a g w a łt w o lb rz y m ic h ro z ­ m ia ra c h i n ie p o k o jo w y c h c h y b a c e lac h . P o w in o to b y ć p o w a ż n e m o s trz e ż e ­ n ie m d la n a s. W in ie n o te rn p a m ię tać z w łas z cz a te n , k to n ie je s t je szc z e c z ło n ­ k ie m L . O . P , P .

Straszne

zderzenie pociągów.

100 osób zabitych.

Charbin. P A T . N a w sch o d n im o d c in ­ k u k o le i w sch o d n io -c h iń sk iej, w p o b liżu Y a p lo n y a , w y d a rz y ła się k a ta stro fa k o ­ le jo w a , w k tó re j z g ó rą 1 0 0 o só b o d n io sło ra n y .

P o w o d e m k a ta s tro fy b y ło , ja k się z d a - je , z d e rz e n ie p o c ią g u to w a ro w e g o z p o ­ c ią g ie m o so b o w y m , w k tó ry m je c h a ło

w a w c ą , k tó ry z o d m ę tu c z a só w o b e c n y c h ta k p rz e sią k n ię ty ch m ia zm a tam i, ro z k ła­

d u , w y ław ia d u sz e m ło d z ie ń c z e i b u d u je z n ic h z w a rty i m o c n y m u r, o k tó ry w sz elk ie g ro ż ąc e n a m b u rz e, d a B ó g , ro z - b iją się z k re te s em . D la d ru g ich je s t o n

„ n ie b e zp ie c z eń stw em " .

N ie b ez p ie cz e ń stw e m w ja k im w z g lę ­ d z ie ? .. O to ro sn ąc e k a d ry Z w ią z k u S trz e le ck ie g o s ą d la n ic h — i c o d o te g o m a ją ra c ję — k o ń c em „ w y b ry k ó w in d y ­ w id u aln y c h i z b io ro w y c h " , w y b ry k ó w , k tó re n ie u le c z a ln i e p ig o n i sz la c h etc z y z - n y i p a rty jn ic tw a w c ią ż m ie s z a ją z ź le ro z u m ia n em i sto k ro ć p rz ez n ic h p rz e - k ła m an e m p o ję cie m „ w o ln o śc i" . T a k ie j

„ w o ln o śc i" m n o ż ąc e się se tk i ty sięc y m ło d y ch sk u p io n y c h w Z w ią zk u S trz e le c­

k im n a p e w n o p rz e c iw sta w ią się w k a ż ­ d y m w y p a d k u . B o w ie m to , c o w n ic h w szc z ep ia ic h o rg a n iz a cja , ż e la z n a d y s­

c y p lin a, w d ra ż a n a im św ia d o m o ść , d o w o d z ó w sw y c h u fn o ść b e z g ra n icz n a i w ła sn a n a ra s ta ją c a c o ra z p o tę ż n ie j p o ­ lity c z n a w ia ra J to w sz y stk o ra z em je st w p ie rw sz e j lin ji n ie n a w iśc ią d o w sz el­

k ie j a n a rc h ji. I d la te g o to Z w ią ze k S trz e ­ le c k i w y c h o w u je n a m je d y n e w sw o im ro d z aju p o g o to w ie . I o te rn , ż e je s t o n o , n ie c h p a m ię ta ją w szy sc y w e w n ątrz i n a - z e w n ą trz n a sz y ch p a ń stw o w y ch g ra n ic . J a n Ś c ib o r.

-x- , ■

(2)

Str. 2 GŁOS WĄBRZESKIZYXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA Nr. 62

Król Hedżasu

u Pana Prezydenta Rzeczypospolitej,

Warszawa. (Pat.) Dnia 25 maja 1932 r. o godz. 1-ej w południe Pan Prezydent Rzeczypospolitej przyjął na uroczystej audjencji Jego Królewską Wysokość e- mira Fajsal Abd-eFAzis, wicekróla He­

dżasu, który przybył na Zamek otwar­

tym samochodem Pana Prezydenta w towarzystwie dyrektora protokółu i w otoczeniu eskorty szwoleżerów. W na­

stępnych samochodach zajęli miejsca członkowie świty emira: podsekretarz stanu Szeik Fuad Bey Hamsa, adjutant emira mjr. Khaled Bey Al-Ayoubi i se­

kretarz Sciaher Samman oraz osoby, przydzielone do misji Hedżasu, radca So śnicki, raldica Dubicz, rtm. Unrug i kpt.

Ryl.

W dziedzińcu zamkowym oddane by jy wicekrólowi honory wojskowe przy dźwiękach fanfary. U wejścia na scho­

dy senatorskie witał 'wysokiego gościa adjutant Pana Prezydenta por. Krot- kiewski; w górnej galerji witali zastęp-

EMIR FAISAL Z WIZYTĄ U PANA PREZYDENTA,

Dzisiaj w południe Emir Faisal, przewodni­

czący misji Hedżasu, bawiący od wczoraj w Warszawie, złożył wizytę Panu Prezydentowi, Rady Ministrów Aleksandrowi Prystorowi.

Na zdjęciu naszem stoją od strony lewej do prawej: p, prezes Rady Ministrów Prystor, Emir Faisal i radca Ministerstwa Spraw Zagranicz­

nych p. Dubicz.

Niemcy budują fortyfikacją na pograniczu Polski

KRÓLEWIEC. (Pat). Prasa wschód nio-pruska zamieszcza komunikat władz wojskowych stwierdzający że Minister­

stwo Reichswehry przystąpi w najbliż­

(CO Protokółu p. R. Przeździecki i rad­

ca M. Mościcki. W sali Asamblowej szef Kancelarji Cywilnej Hełczyński i szef Gabinetu Wojskowego płk. Głogowski, poczem orszak wszedł do sali ycerskiej, gdzie oczekiwał Pan Prezydent Rzeczy­

pospolitej w otoczeniu Wiceministra Spraw Zagranicznych p. Józefa Becka oraz członków Domu Cywilnego i Woj­

skowego. Jego Królewska W ysokość Emir Fajsal wręczył Panu Prezydentowi łpismo swego ojca króla Ibn Saud.

Potej uroczystej audjencji nastąpiło prywatne posłuchanie w sali Marmuro­

wej. O godz. 1,30 odbyło się w sali ,,Czwartkowych 'Obiadów" śniadanie, w którem oprócz osób wyżej wymienio­

nych uczestniczyli prezes Rady Mini­

strów A. Prystor, gen. Składkowski, drugi wiceminister Wojny, szef Sztabu ,gen. Gąsiorowski, gen, Kasprzycki, gen.

.Zamorski, minister Schaetzel oraz szef lotnictwa pkł. Rajski.

szym czasie do budowy wielkich fortyfi­

kacji w okolicy Licbarku na Warmji (Heilsberg), gdzie zostanie utworzony t zw. trójkąt heilsberski. Powodem, dla

którego Reichswehra założy te fortyfi­

kacje, mają być rzekome prowokacje ze strony Polski. Jako te prowokacje prasa wymienia przemówienie, wygłoszone na zjeździe bratniej pomocy w Gdańsku, o- traz „rewelacje4*, opublikowane ostatnio

! przez niektóre dzienniki angielskie.

Dzienniki zaznaczają, że „Ministerstwo Reichswehry może swe zarządzenie u-

■ zasadnie nietylko żądaniami Prus Wscho dnich, lecz także części opinji świato­

wej** .Następnie dzienniki podkreślają, że budowa zamierzonych twierdz będzie zgodna z przepisami Traktatu Wersal­

skiego.

Należy jednak zauważyć, że artykuł 180 Traktatu Wersalskiego zupełnie wy­

raźnie postanawia, że sytem pozycji o- bronnych na południu i wschodzie Nie­

miec winien być utrzymany w stanie z roku 1919 t. zn. że tworzenie nowych fortec jest niedopuszczalne.

Obecnie opublikowano wiadomość o utworzeniu trójkąta heilszerskiego po­

twierdzają zupełności twierdzenia prasy polskiej, że alarmy, podnoszone od kilku miesięcy przez dzienniki nie­

mieckie, mają zamaskować imperjalizm

PRZYJĘCIE PADEREWSKIEGO W NOWYM JORKU.

Nowy Jork. (Pat.) Na ratuszu nowo­

jorskim odbyło się uroczyste przyjęcie Paderewskiego, któremu prezydent N.

Jorku wręczył klucze miasta. W uroczy­

stości wzięli udział: radca ambasady Sa­

pieha, konsul generalny Marchlewski i liczne delegacje towarzystw polskich.

Wojsko oddało honory. Przemówienia, wygłoszone w czasie uroczystości, tran­

smitowane były przez radjo.

ZA KAINOW Ą ZBRODNIĘ.

Łódź. PAT. Sąd Doraźny w Łodzi skazał 20-letniego Stanisława Zalasę na karą śmierci za zabójstwo brata. Zalasa odwołał się do łaski Pana Prezydenta.

Późnym wieczorem nadeszła odpo­

wiedź z kancelarji cywilnej Pana Prezy­

denta Rzeczypospolitej, komunikująca, że Pan Prezydent skorzystał z prawa łas­

ki i zamienił Stanisławowi Zalesie karę śmierci na bezterminowe ciężkie wię­

zienie.

X— X

CMENTARZYSKO PRZEDHI­

STORYCZNE POD STAROGARDEM.

Starogard. PAT. W Semlinie pod Starogardem natrafiono na wielkie cmen­

tarzysko przedhistoryczne, zawierające kilkadziesiąt grobów skrzynkowych.

Skróty

* Moskwa. Komisarz ludowy do spraw zagranicznych Litwinow przybył do Genewy.

pewnych kół niemieckich i odpowiednio przygotować opinję świata, której pro­

paganda niemiecka starała się zasuge­

rować rzekomo agresywne zamiary Pol­

ski w stosunku do Prus Wschodnich i Gdańska. Trwająca od kilku miesięcy kampanja przeciwko urojonemu zagro­

żeniu Niemiec rozpoczęła się od ukaza­

nia się słynnej już dziś książki Hansa Nitrama „Napad Polski na Prusy Wscho dnie**, o której sądzą, iż jest inspirowana przez Reichswehrę.

W kołach politycznych Królewca nie dwuznacznie daje się do poznania, że trójkąt heilsberski będzie miał doniosłe znaczenie zarówno jako punkt obronny, jak też jako punkt operacyjny wobec Polski.

Nie należy bowiem zapominać, że granica wschodnio pruska znajduje się zaledwie o 120 kim. od Warszawy.

Z tych względów tworzenie w Pru­

sach Wschodnich twierdz i punktów wypadowych należało poprzedzić odpo­

wiednią propagandą, która starała się opinji światowej wmówić, że chodzi tu jedynie o zarządzenia „obronne4*.

* Moskwa. W okolicy Świerdłowiska w republice baszkirskiej nowowiercony szyb wyrzuca 10 ton ropy w ciągu 25-ciu minut. Fontanna ropy bije na wysokość 500 metrów. Energiczne wiercenia w o- kolicy trwają.

* Moskwa. W sowchozach północne­

go Kaukazu nie mogą uprzątnąć przeszło 15.000 hektarów sianokosu z powodu bra­

ku odpowiedniej ilości rąk roboczych i opuszczania pracy przez niedozwolonych robotników,

* Moskwa. Komisja mandżurska Li­

gi Narodów wyjechała na kilka dni do Daj renu, skąd wraz z grupą cicikarską powraca do Mukdenu, celem opracowa­

nia zebranego materjału.

* Moskwa. Donoszą z Mukdenu, że do Mandżurj i przybyło 69 absolwentów japońskich uniwersytetów celem objęcia stanowisk w tamtejszej administracji i sądownictwie.

* Waszyngton. Izba Reprezentantów odrzuciła wniosek, poprzednio odrzuco­

ny przez Senat, zawierający do udziele­

nia upoważnienia do fabrykacji i sprze­

daży piwa o nieznacznej zawartości al­

koholu.

* Madras. W skutek gwałtownej burzy zawalił się w Nedumangad w Indjach budynek szkolny. Troje dzieci poniosło śmierć, 17-ro dzieci oraz nauczycielka odniosły rany.

W DRODZE Hn WYŻYHY.

—o— (Ciąg dalszy).

Zuzia grała na fortepianie, jak prawdziwa arty­

stka, czuła i rozumiała muzykę, dusza jej i myśli, pod pewnemi względami, w tym samym biegły kie­

runku, jak dusza i myśl Leszcza.

Nieznośny walc, który przerwał jego rzewną pio­

senkę, wyszedł rzeczywiście nie z pod ręki Zuzi, ale z pod ręki panny Kazimiry hrabianki Tępowskiej.

W szkole zaciera się zazwyczaj różnica w urodze­

niu.

Młode dusze pojmują się tam inaczej jak na świecie.

Młodość owija i plącze dusze, na boku pozosta­

wiając tytuły, które w zachwytach i porywach nikną, nie pozostawiając po sobie niesmaku.

Kazia i Zuzia pokochały się bardzo na pensyi, tak, jak młodzi kochać się umieją.

Kazia co do piękności, nie ustępowała wcale to­

warzyszce, choć piękność pierwszej miała zupełnie odmienną cechę i rodzaj.

■ Kazia była brunetką, o cerze białej, oczach czar­

nych, ognistych, namiętnym wyrazie twarzy.

Hrabianka Kazimiera, dziwnym tylko zrządze­

niem losu, znalazła się także na pensyi.

Rodzic jej umarł w najgorszym stanie majątku.

Wychowanie trzeba było dać jej koniecznie, a na sprowadzenie Francuzki szczupłe dochody nie wy­

starczały.

Pani hrabina, matka z bólem serca musiała zgo­

dzić się z położeniem i córkę swoją oddać na pen- syę, aby wespół z innemi niższemi od niej urodze­

niem się uczyła.

Wychowanie to bardzo korzystnie wpłynęło na ukształcenie Kazi.

Los Kazi w oczach jej matki zarysował się dosyć smutnie.

IIIIHIIBIII M III IIW—-T " T.

Wiedziała ona, że córka jej nie może liczyć na świetne pójście za mąż, bo nie posiada warunku w dzisiejszych czasach tak potrzebnego - posagu.

Matka więc z góry już, jako kobieta praktyczna, musiała przypuścić mezalians i to mocno ją martwi­

ło, naturalnie o tyle, o ile martwić się umiała.

Pocieszało ją to tylko jedno, że Lolo, jej syn, ten mezalians pokryje swoim ożenkiem; jakkoiwiekbądż i on w tej sferze, nie dosyć bogaty, odpowiedniej par- tyi znaleśćby nie mógł, to jednak, żeniąc się z jaką bogatą, żadną hrabiowskiego tytułu szlachcianką, nie­

równość urodzenia swoim tytułem podniesie, a w przyszłości sławę domu powróci.

Oko więc czułej matki baczniej daleko zwracało się na syna^ niż na córkę.

Dobra iskra charakteru, jaka na dnie serduszka Kazi się znajdowała, przyciągnęła magnetycznym swym wpływem do siebie serce Zuzi.

I tak już w dzieciństwie zawiązała się między te- mi dziewczętami serdeczna przyjaźń, nie mająca dla siebie tajemnic, pełną powabu i prawdy.

Kazia posiadała nadzwyczaj dobre serce, główkę jednak mniej otwartą od swej przyjaciółki, to też czę­

sto jej pomocy w nauce potrzebowała.

Ow walc, który tak popsuł wrażenie muzyki Le­

szcza, wychodził właśnie z pod jej rączek.

Walc miał być niespodzianką na imieniny hrabiny matki.

Kazia chciała dobrze grać, a więc przychodziła do Zuzi, by się wprawiać pod jej okiem.

Kazia zastała Zuzię siedzącą w kąciku, przysłu­

chującą się grze Leszcza, która uszów jej dochodziła.

Artystyczna jej dusza odczuwała marzenia muzy­

ka, poety, z ociąganiem też otworzyła pianino na wezwanie Kazi.

Gdy zabrzęczały ledwie pierwsze tony walca, skończyła się muzyka na czwartem piętrze.

Zuzia westchnęła, jakby jej jakiś ciężar spadł z serca.

— Cóż tak wzdychasz, Zuzulku — spytała Kazia.

— Tak... smutno mi było.

— No, no, moja panno, bardzo proszę mi się nie smucić, bo i ja gotowa jestem pójść za twoim przy­

kładem, a wiesz, że do tego wcale nie mam ochoty, smucić się, to bardzo brzydka rzecz, mówią nawet, że smutek szkodzi wdziękom. Piękna perspektywa, ani słowa. No, więc nie smuć się, Zuzulko, nie martw, a lepiej pokaż mi, jak wziąść ten akord.

Zuzia poczęła układać paluszki Kazi na fortepia­

nie do akordu.

— A, a, a! prawda — zawołała przerywając Ka-f zja _ c ó ż powiesz o naszym nowym nauczycielu?

— O jakim to nauczycielu? — spytała Zuzia.

— O nauczycielu literatury, p. Konradzie Szla- skim.

— A cóż, wykład jego jest bardzo zajmujący.

— Ale cóż mi tam wykład! mnie idzie o niego samego; uważałaś, jeżeli mówi, nigdy oczów na nas nie podnosi. Jakby się nas obawiał. Józia dowcip­

nie zauważyła, iż mu ksiądz prefekt pozwolił tylko na trzeci guzik od naszego stanika spoglądać i dla­

tego wygląda, jak baranek.

— Być może — odparła bardzo obojętnie Zuzia.

— Wyobraź sobie, że to dawna znajomość moja.

— Tak? nie wiedziałam o tern.

Uczy on mojego brata Lola, a powiadam ci, że u nas w domu to ma takie zachowanie, że go nawet mamy radzi się we wszystkiem prawie, a ty wiesz przecież, że mama rzadko kogo o zdanie

się pyta. ;

— Szlaskiego i ja znam oddawna.

— A to pięknych dowiaduję się rzeczy. Pani znasz pana Konrada, a ja o tern nic nie wiem? Ta­

jemnica! przedemną? piękne rzeczy, gniewam się na ciebie i kwituję z przyjaźni.

— Nie ma w tem tajemnicy, Szlaski jest naszym sąsiadem, mieszka nad nami na czwartem piętrze, wi­

duję go codziennie. -

(3)

Str. 3 GŁOS WĄBRZESKI Nr. 62

DZIAŁ ROŁHTICZY

następujące dane porównawcze co do ilości pojazdów mechanicznych (bez woj­

ska).

Ilość samochodów na całym obsza­

rze Rzeczypospolitej wynosiła na dzień 1. 7. 1931 r,;

NR. 19 I

Narody, które nie pracują’ i nie oszczędzają zniknąz powierzchni ziemi.

osobowych ...17.229

dorożek 6.105

autobusów 3.105

ciężarow ych 6,512

różnych innych 614

ogółem , ... 42,737 na dzień 1. 1. 1932 r.:

osobow ych 13.915

Poświęcony zagadnieniom rolniczym i gospodarstwu domowemu. ROK 4

0 ezem warto pomyśleć

M oc projektów w zakresie zmian w ustroju gospodarstwa wiejskiego, to rzecz bardzo naturalna, gdy bieda chło- szcze i widzi się, że owe nieszczęsne kon- juktury kota ogonem wywracają. To, co zdawało przed dwoma laty podstawą do­

chodowości, raptem topnieje, jak lód na patelni. Obliczenia najściślejsze dorocz­

ne, wykazują deficyty — cóż więc masz robić biedny rolniku? jak się ratować z topieli? Otóż, trzeba przyznać, z bólem serca, że się taki jeszcze nie urodził, co- by wskazał bezpośredni ratunek na owe dzisiejsze klęski rolnika — ale dawno już byli tacy — i mieli rację, twierdząc, że kto m a wytrzym ałości więcej — har- tu i wiary w swe siły, ten biedę zawsze łatwiej przetrzym a. Ale to nie wszystko.

Sama bowiem wytrwałość — dębowa moc opierania się orkanom — może być zalecana przy krótkotrwałej burzy, gdy potem wszystko powraca do norm y — tu jednak, gdy chodzi o dłuższe wytrwanie

gdy rolnik m a przed sobą nowonara- stający układ stosunków, trzeba zdać sobie sprawę jak trzeba się nastawiać do tych zmian, które są w biegu? Czy rol­

nictwo może przeistoczyć swój integral­

ny układ na sposób fabryczny — gdzie, o ile się jakiś dział nie opłaca — przysto­

sowujem y go do innej wytwórczości?

Nic podobnego! W rolnictwie bowiem ist nieją ścisłe związki pom iędzy róźnemi działam i produkcji i tylko w pewnym stopniu może być jeden dział kosztem drugiego zastąpiony i to w powolnem tempie. Pom inąwszy drobne zm iany — w zastępstwie jednych płodów innemi, które narazie mogą być bardziej opła­

calne, w fundam entalnych zasadach na­

szego rolniczego nastroju leży ścisły zwią zek pom iędzy produkcją rolniczą i zwie­

rzęcą. Tymczasem w ostatnich czasach, gdy po niskich, nieopłacalnych cenach zbóż, zaczęto zbyt nagle propagować ho­

dowlę, okazało się, że przeholowano i na­

stąpił gwałtowny spadek na produkty zwierzęce i znów — dziś się słyszy, że od hodowli uciekać trzeba.

Ten objaw dezorjentacji powstaje stąd, że się właśnie zapomina o owej ko­

niecznej równowadze tych dwóch zasad­

niczych działów. Nie opłaca się? Co? — produkcja m leka? — nie opłacają się świnie, nie opłacają się owce? — a jeśli się m a opłacić produkcja roślinna, to jak­

żeż jej opłacalność uzyskamy, jeśli nie będzie gnoju od tych ,,,nieopłacających“

się działów hodowli? Niewątpliwie mo­

żemy się kurczyć w rozpędach intensyw­

ności cofnąć się trochę z tego zbyt kapi­

talistycznego traktowania gospodarki Wleiskiej, ale pomimo to, a może właś- dlatego, nie stwarzać fikcji rachun­

kowej, że się coś bezwzględnie opłaca,

’^b nie opłaca, jako dział produkcji go­

spodarczej. Trzeba brać pod uwagę, że rachunkowość rolnicza nigdy się faktycz­

nie nie zam yka w jakimś term inie rocz­

nym, że owe bilanse zam knięcia i otwar­

cia nie dają nam pełnej świadomości w jakiej m ierze nasz warsztat dał dochód lub stratę tkwi we wzmożonej, czy osła­

bionej funkcji owego, bądź co bądź ży­

wego warsztatu i bywa często,, że zam y­

kam y rok ze stratą w cyfrach, ale wiemy źe warsztat nasz zyskał — czego cyfro­

wo nie umiemy nawet określić. I takie straty nas nie przerażają. M amy pew­

ność, źe się odbijemy w drugim, czy trze­

cim roku, słowem, źe faktycznie buduje­

m y bogactwo — na przyszłość, I tu właś­

nie, jeśli mowa o stosunku hodowli do produkcji rolniczej — wiemy zgóry, że dobry gnój żywotność warsztatu nasze­

go wzmaga i musimy się zgodzić nawet na straty w bezpośrednim dochodzie z hodowli byle roli nie zaniedbać.

Czasy takie, jak dziś, nie uspasabia- ją rolnika do zbyt daleko idących zapę­

dów patrzenia w przyszłość, bo i dziś żyć trzeba, ale choć w granicach niezbędnej konieczności trzeba na zadnie koła się oglądać, czyli patrzeć, coby było, gdy- byśm y się przerzucali z produkcji zwie­

rzęcej na roślinną i odwrotnie wedle te­

go, jak w danym momencie ten, czy ów dział produkcji lepiej się kalkuluje.

Już dziś ujawnia się błąd owych na­

gminnych wyprzedaży żywiny, gdy pow­

stała przed zimą panika, źe niem a czem przeżywić i że się nie będzie hodowla opłacać. Krowy sprzedawane nawet do­

browolnie po 100 złotych — przyszły o- becnie do ceny pięciokrotnej i będą je­

szcze droższe — gdyż niema dobrego mlecznego towaru. Ze świńmi jest to sa­

mo — choć wahania cen szybciej się re­

gulują ze względu na szybki przychó­

wek. Tego rodzaju wstrząsy w organiz­

mie gospodarstwa wiejskiego winny być na przyszłość na wszelki sposób ham o­

wane — i to jest zasadniczo konieczne dziś właśnie, gdy bieda doskwiera i nie­

ma już w pończosze zapasów gotówki, by było za co przetrwać i mieć czem za o- myłki płacić.

M ożemy modyfikować, zmieniać pew­

ne szczegóły ustroju — nie lecieć np. na krowy całą parą, lecz do owiec się po- trosze zwrócić. Będzie to bardzo właści­

we, skoro musimy pogłowie inwentarza żywego zwiększyć, a prędzej się docze­

kam y przychówku z owiec, niż z krów.

Również w zakresie produkcji rolnej war toby nacisk zrobić na większy obsiew różnych grochów, niż jarzyn kłosowych gdyż nietylko, że stanowią one lepszy przedplon dla ozimin, ale właśnie jako pasze i w postaci słomy i w postaci ziar­

na bardzo się nadają przy hodowli róż­

nego rodzaju inwentarza, a nawet przy mlecznem bydle zaoszczędzają wydatku na otręby i kuchy, nie zawsze dość pewne i wartościowe.

Produkowanie kukurydzy, gdy m a­

my dziś już kilka odmian, wytrzymałych na klim at całej Polski, a zwłaszcza byd­

goskiej, jest bodaj bardzo na czasie — gdyż wysoki plon tej rośliny pozwala ta­

nio utrzym ać konie, świnie i wogóle in­

wentarz. Najkłopotliwsza w tern sprawa suszenia, ale kosznica do suszenia nie jest znów tak droga, by się trzeba było lękać kosztów, — sto złotych na mórg produkcji — wystarczy.

A produkcja konopi na własną po­

trzebę na postronki, a lnu na bieliznę, na worki — ; czyż nie zaoszczędzi nam wy­

datku na zakup tych koniecznych przed­

miotów, które jako drobne przywykliś­

m y lekceważyć? Urozm aicenie wytwór­

czości jest nakazem bieżących czasów, już nietylko ze względu na sam owystar­

czalność, ale i dla tego, by się reaseku­

rować w razie, gdy się jedno uda, a dru­

gie gorzej dopisze. Świeżo jesteśm y wła­

śnie w tern położeniu, że żyta wymokły, a gdzie są, to rzadkie. Będziem y się ra­

tować — jeden posiał owies na placach wymokłych, drugi posieje tatarkę, może gdzieindziej trząski owsa z peluszką, choćby na zieloną paszę — i zawsze się

jakoś poklei. Byłoby jednak lepiej gdy­

by się posiało żyta mniej, skoro nie było warunków udatnego siewu w jesieni, a bez straty zaorywania mieć teraz te ka­

wałki pola na różne wiosenne zasiewy.

Ale stało się! „Kto mógł przewidzieć"

— powie poniektóry — otóż można było, gdy się zasiało w błoto na jesieni, że się natura żyta nie przystosuje do brei, sko­

ro już dawne przysłowie głosi: „gdy się za broną kurzy, to się żyto burzy".

To są wzmianki, które podaję dlatego żeby przypom nieć rolnikom, źe różne stare prawdy obowiązują bardziej jesz­

cze w dobie kryzysu, niż w czasach bło­

gosławionych konjunktur dla rolnict­

wa,

Z drobnych uwag nastręcza mi się je­

szcze kilka. M ianowicie: dużo kartofli zgniło, a zgniłki idą na kompost. Otóż należy pam iętać, że kompost taki tylko na łąki się nada, gdy zarazki owych cho­

rób ziemniaczanych m ają dość trwałą moc — no i w przyszłości przenieść by się mogły na przyszłe ziemniaki, gdybyś- my ten kom post w pole wywieźli. A kom­

postu jak najwięcej trzeba w tym roku przerobić — nie było ściółki — m ało ma my gnoju. Kompost ten copra wda nie da nam w tym roku gotowego m ater jału nawozowego, ale może już na jesieni, o ile będzie sporządzony z m aterjałów.szyb ko gnijących, łąki się uda zasilić. Teraz w okresie cieplejszym , po robotach, war- toby powyszukiwać zaległe próchnice gdzieś nad rowami, na przydróżkach, pod płotam i — i to wszystko sposobić do wysuszenia, by mieć czem prześciełać pod inwentarz. Słom y brak, a przecie bydło w brei stać nie powinno. I sam gnój będzie lepszy i powietrze w stajni czyste.

Taki kompostowy półgnojek będzie mógł iść choćby pod szenicę z dodatkiem superfosfatu — bo choć się to mówi, że niem a za co nawozów sztucznych kupo­

wać, to jednak bez fosforu ziarna nie bę­

dzie — a warto zwrócić uwagę i na to, źe dziś nawóz fosforowy jest tańszy o 35% niż był przed wojną, kalkulacja więc może wypaść dla tego nawozu ko­

rzystnie, jeśli weźmiemy pod uwagę ce­

ny zboża, które prawdopodobnie się u- trzym ają ze względu na klęski, jakie spotkały ową produkcją masy zboża A r­

gentynę, gdzie popioły wulkaniczne po­

czyniły spustoszenia.

Nie wyczerpałem uwag, jakie by jesz­

cze były do zrobienia w kierunku nasta­

wienia na najbliższy czas um ysłu rolni­

ka. Nie chodziło mi bowiem o szczegóły aż nadto liczne, ale o danie niejakiej dy­

rektywy, że myśl nasza może wiele przy czynić się do wybrnięcia z biedy, jeśli się będziem y wgłębiać w różnorodne drobia­

zgi, o których się zapomina, a przytem jeśli się będzie pam iętać, że nie zgóry powzięty, teoretycznie obm yślany kie­

runek gospodarstwa powinien być przez nas wytknięty, ale taki, jaki wynika z konieczności, z powiązanych ze sobą wa­

runków miejscowych, których dokładne rozpatrzenie jest zadaniem myślącego gospodarza. A wtenczas powstanie kon­

strukcja najbardziej oporna przeciw nie­

spodziankom i praca nasza nie pójdzie na marne.

dorożek 5,177

autobusów 3,055

ciężarow ych 5.802

motocykli 8.049

różnych innych 719

ogółem 36,717

Na jeden pojazd m echaniczny przy­

padało w dniu 1. 7. 1931 r, 734, zaś w dniu 1. 1, 1932 roku 875 osób.

Półroczny ubytek ogólnej ilości po­

jazdów m echanicznych w stosunku do ilości z dnia 1. 7. 1931 r. wynosił 14,1 %.

Wsianie 10-eio zl.

Warszawa, ((Pat.) Bank Polski — Zgodnie z art,.49 statutu — przystępuje z dniem 1 czerwca 1932 r. ido wycofania z obiegu biletów bankowych 10-złoto- wych II emisji z datą 20 lipca 1926 r. i 20 lipca 1929 r.

Bilety te będą prawnym środkiem płatniczym do dn. 31 grudnia 1932 r., a po upływie tego term inu tracą cha­

rakter prawnego środka płatniczego.

Od 1 stycznia 1933 r. do 31 grudnia 1933 r. bilety bankowe lO-złotowe będą wym ieniane przez wszystkie Oddziały Banku Polskiego oraz Polską Kasę Rzą­

dową w Gdańsku, poczynając zaś od 1 stycznia 1934 r. db 31 gruldnia 1937 r.

jedynie przez Skarbiec Emisyjny Ban­

ku Polskiego w W arszawie,

Po dniu 31 grudnia 1937 r. obowiązek wym iany tych biletów ustaje.

Znak czasu

Warszawa. PAT. M inisterstwo Ro­

bót Publicznych podaje do wiadomości

Komunikat

Komunikujemy, że na posiedzeniu Rady Zarządzającej Polskiego Zw, Be­

konowego podniesiono kwestję nieko- rzystnegoi wpływu na ceny uzyskiwane na nasz bekon — z powodu niewłaści­

wego obchodzenia się z zwierzętam i przy spędach świń i transporcie.

Znaczny procent świń ulega w dro ­ dze do bekoniam i okaleczeniom , ude­

rzeniom i innym urazom , powodującym lokalne przekrwienia m ięsa. Należy więc w własnym interesie producentów kłaść jaknajwiększy nacisk na koniecz­

ność hum anitarnego obcholdizenia się z trzodą chlewną, gdyż w niektórych transportach stwierdzono ca 80% świń okaleczonych. Niewątpliwie na ten nie- zadawalniający stan rzeczy wpływa po­

za ostrem obchodzeniem się ze zw ierzę­

tam i również i to, źe świnie, spędzone z różnych ośrodków um ieszczone w je­

dnym wagonie, gryzą się, co powoduje często poważne naw et uszkodzenia. W tych wypadkach, gdy transportem zaj­

m uje się nie producent, a pośrednik (handlarz) należy zwrócić uwagę rów­

nież i osobom tern trudniącym się. Jako praktyczny sposób ograniczenia m ożli­

wości wzajem nego niepokojenia i kale­

czenia przez zwierzęta, radzim y sm aro­

wać świniom przed załadowaniem ryje dziegciem ; obserwacje wskazują, że poi- dobny zabieg dezorjentuje zwierzęta, u- suwając uczucie wzajem nej obcości oso­

bników pochodzących z różnych m io­

tów.

Raz jeszcze z całym naciskiem pod­

kreślić należy, że wyrobienie odpowie­

dniej m arki naszem u bekonowi na ryn­

ku odbiorczym i zapewnienie m u dobrej ceny zależy w pierwszym rzędzie od ścisłej współpracy pom iędzy producen­

tem , pośrednikiem i przetwórcą.

Dyrekcja PTR.

Cytaty

Powiązane dokumenty

N adeszła obecnie chw ila, w której zniżka cen w yrobów przem ysłow ych m usi stać się faktem dokonanym.

wolnie wpłaty na poczet zaległości w państwowym podatku przemysłowym powstałych przed dniem 1. kwietnia 1931 r, przyznaje się bonifikaty w su­. mach tych zaległości,

W idzim y zatem , że utrzym yw anie w ysokich cen w yrobów przem ysłow ych w stosunku do cen artykułów rolnych przyczynia się zarów no do dalszego spa­.. dku cen płodów

tału przem ysłow ego, dochodow ego od zarobkow ego, za psa, napoje, obyw ., kościelnego, stem pl., sam ochód., ka- nego, stem plow ego, sam ochodow ego, ka w alerskiego,

cywilnego nieposłuszeństwa jest niemo- żliwe, o ile rząd nie odwoła najpierw aktów, na podstawia których wprowa­.. dził stan nadzwyczajny w Bengalu

leżnie wiec od tego w którą stronę Europy będziemy się posuwać tradycje ludu będą się zmieniać i tak np. czy u nas w Polsce jest do pomyślenia święto Wielkiejnocy

Nieprawdą jest, że „na sali wytworzyło się zamieszanie, które położyło kres zebraniu i że sanatorzy rozeszli się skłóceni z sobą".. Natomiast prawdą jest, że

mie jętnie i nie dość skutecznie) bronić praw rolnika, że z tych nie powodów rolnictwo polski' ciężkiem obecnie znajduje się niu, że, zatem, należy stworzy związek zawodow