• Nie Znaleziono Wyników

Misyonarz Katolicki, 1892, R. 2, nr 18

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Misyonarz Katolicki, 1892, R. 2, nr 18"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Czasopismo ilustrowane dla ludu katolickiego.

Ojciec święty Leon XIII. udzielił pisemka temu Błogosławieństwa Apostolskiego

Wychodzi 2 razy na miesiąc (1-szego i 15-stego.) Przedpłata cwiercroczna na pocztach, w księgarniach i agenturach 1 markę. Wprost z ekspedycyi z Mikołowa z przesyłką pocztową 1 markę 20 fen., w Austryi 60 cent., z przesyłką

pocztową 72 cent. — Ogłoszenia za trzyłamowy wiersz 20 fen.

Nr. 18. Mikołów, 15. Września 1892. Rocznik II.

Zamordowani©

chrześcijańskiego chłopca żydowskiego Abdula Masicha

przez własnego ojca.

(Dokończenie.)

Gdy miesiąc upłynął, mężowie Wschodu powrócili do domu. Pobożny Nestór zdjął ciało Świętego z grzbietu zwierzęcia, które lekko i chętnie je niosło i pogrzebał je z czcią przynależną. Opowiedział tćż domo wnikom wszystko, co się przydarzyło, mówił im o ślubie, który był uczynił gwoli Świę­

tego i o udziale w posiadłościach, jaki mu wyznaczył. Wielka ztąd radość powstała pomiędzy wszystkimi krewnymi Nestora;

chwalili oni i sławili Boga i błagali Go, ażeby przyjął ślub jego i wysłuchał ich modlitwy za wstawieniem się Świętego.

Tymczasem przybyli synowie chrześci­

jan, towarzysze Abdul Masicha, dnia pier­

wszego w tygodniu wedle zwyczaju na miej­

sce, gdzie poili swe trzody. Spostrzegli ka­

mień z grobu odwalony, grób próżny, a w nim kupkę piasku zabarwionego krwią Abdula, z którego wznosiła się woń jakoby z ogrodu kwiatów podczas świeżości poranka.

Młodzieńcy zlękli się bardzo, stali długo w milczeniu, nie wiedząc co począć. Potem podnieśli głośne skargi, które rozbrzmiewały daleko w przepadlinach wzgórza; wyrywali sobie włosy, zakrywając oblicze, na którem malowała się gorzka boleść. »Dziki zwierz poszarpał jego ciało,« wołał z nich jeden;

»chrześcijanie zabrali ciało jego,« zawodził żale drugi; »rodzice ukryli ciało jego,« na­

rzekał trzeci. I naradzali się z sobą, co po­

cząć, poczem udali się do rodziców swych i opowiedzieli im wszystko: jak Abdul został ochrzcony wodą studni, jak Święty cudowne

(2)

274 Zamordowanie chrześcijańskiego chłopca żydowskiego Abdula Masicha.

objawił im rzeczy, jak pochowali ciało Mę­

czennika i jak tenże znikł z grobu swego.

Ale już w okolicy Singary rozeszła się wieść, że Lewi, żyd, zamordował swego chłopca, gdy tenże został chrześcijaninem.

A ponieważ opowiadanie młodzieńców stwier­

dzało prawdę tój wieści, byli przeto wierni przekonani, iż Aszer umarł śmiercią męczen­

nika z ręki ojca swego i mówili: A więc Aszer stał się bogactwem dla siebie i dru­

gich, jak to okazuje imię jego. Aszer bo­

wiem w mowie żydów oznacza »błogosła­

wiony bogactwami.«

I wielki powstał ruch pomiędzy chrze­

ścijanami okolicy i świętą pałając żądzą, zbiegali się gromadnie do miejsca grobu, patrząc na zabarwiony krwią kamień i uj­

rzeli na twardćj jego powierzchni wyraźny odcisk słabego pierścienia, który cudem się odbił. I mówili: »Zaprawdę, wielki skarb nam uniesiono z miejsca tego.« Potem znie­

śli dokupy kamienie, a dopomagali im przy pracy tój dzieci, radujące się z Abdula, tój wspaniałój chwały maluczkich; zbudowali przybytek święty nad grobem, spuścili w śro­

dek kamień, zatknęli nad nim znak Krzyża świętego i wyryli na górnój jego stronie ten napis: »Tu znajduje się miejsce ukoro­

nowania Abdul Masicha, męczennika za Chry­

stusa. «

I codziennie wielka przybywała liczba chrześcijan do tego świętego przybytku z gór i dolin Singary; i wielka siła wycho­

dziła z miejsca tego świętego, uzdrawiając chorych i takich, którzy przez złego ducha byli opętani. I sława tych uzdrowień sze­

rzyła się w kraje sąsiednie aż do Arabii i okolicy Chobas i ziem Wschodu.

8. Jak mężowie Wschodu biedzą za imieniem Świętego i o synku

sprawiedliwego Nestora.

Zdarzyło się po upływie roku, że zacni mężowie Wschodu tę samą przebywali drogę do Singary, ażeby dowiedzieć się o imieniu Świętego. I gdy przybyli na miejsce, gdzie przed dwunastu miesiącami ujrzeli światło, znaleźli tam świątynią, wstąpili do niój, w środku dostrzegli kamień, a na nim krzyż.

I zwrócili się do ludzi w pobliżu będących

i zapytali: »Jakie jest imię tego Świętego i co opowiada historya o Jego ukoronowa­

niu.« Wtedy opowiedziano im całe wyda­

rzenie, jakie zaszło — wszystko wedle pra­

wdy. Mężowie Wschodu byli wielce urado­

wani z tego i z swój strony oznajmili chę- tnemi słowy, co im się przydarzyło, jak znaleźli ciało Świętego, jak je do kraju swego uwie- źli i kościół wybudowali Świętemu i w ogóle wszystko, co Bóg uczynił za pośrednictwem i przyczyną bohaterskiego chrześcijanina.

Chrześcijanie Singary prosili z swój strony i mówili: »Mężowie Arabii i bracia w Chrystusie, okażcie nam miłość i dajcie nam cząstkę świętych kości ku ozdobie i chwale tój świątyni.« Mężowie Wschodu przyrzekli dać im część żądanych relikwii, poczóm osiodłali rumaki swe i dumnie kro­

czące wielbłądy i wesółój będąc myśli, wy­

ruszyli ku domowi. Mieszkańcy Singary po­

zostali na miejscu i patrzeli za nimi tak długo, aż powiewające w powietrzu ich płaszcze i błyszczące bronie znikły im z przed oczu u brzegu pustyni.

Kiedy Nestor wstępował do złotem ślnią- cego się domu, wybiegli naprzeciw niemu słudzy jego i wołali radośnie: »Niechaj Bóg błogosławi twemu powrotowi i pocieszy serce twe, gdyż oto narodził ci się spadkobierca;

chłopiec jest piękny i miły z oblicza.« I Ne- stór pobiegł do pokoju, ujął w swe ramiona śpiące dziecię, pocałował je w czoło i rzekł:

»Niechaj uwielbion będzie Pan, że uczynił łaskę słudze Swemu i za przyczyną Swego Świętego obdarzył go dziedzicem. I poniósł natychmiast chłopczynę do grobu Męczenni­

ka, własną ochrzcił go ręką i dał mu imię Abdul Masicha, jak je wyczytał na wierz- chniój stronie kamienia w świątyni Singary.

Podczas gdy Nestór odbywał podróż do Singary, objawił się we śnie żonie jego, Mirjamie, Abdul Masich i tak do niój prze­

mówił: »Oto otrzymasz synka podobnego mi z oblicza i postaci i dasz mu imię moje!«

Mirijam odpowiadając, rzekła: »Powiedz, o Panie, i oznajmij służebnicy Twojój imię, jakie dać ma dziecięciu.« Święty odrzekł jój: »Nestór małżonek twój oznajmi ci je,

skoro powróci z miejsca mego urodzenia.«

Mirijam obudziła się i dziwiła się obrazowi,

(3)

Zamordowanie chrześcijańskiego chłopca żydowskiego Abdula Masicha. 275 jaki we śnie widziała i rano opowiedziała

0 tćm domownikom. Kiedy się wszystko spełniło, co jćj Święty oznajmił, uwielbionem było imię Abdula Masicha, męczennika.

Świątynia, jaką Nestor zbudował nad grobem Świętego, zajaśniała wspaniale, a grobowiec jego drogą przyozdobiony został ozdobą. Imię Męczennika wymawiano ze czcią we wszystkich krajach wschodu i zacho­

du. I kto zawezwał Imienia jego w pokorze serca, ten otrzymał pomoc od Pana za przy­

czyną Świętego, w pobliżu i w dali. Woń sławy jego rozeszła się szeroko i daleko w kraju, jakoby zapach lilii polnych po zi­

mnym deszczu rannym. Wieść o zwycięztwach jego przechodziła z ust do ust; jak królowie

1 wodzowie wojsk, którzy z orężem w ręku odnieśli w walce zwycięztwo, przechodząc w tryumfie przez bramy miasta, doznają czci w pieśniach bohaterskich, tak i lud chrze­

ścijan wielbił i czcił Abdul Masicha hymnami i pieśniami. Wszyscy chlubili się nim i wzmo­

gła się w ludzie wiara w Chrystusa, wszech­

mocnego króla, który w szeregach wojska Swego takich liczy bohaterów i tak wielkich dokonuje rzeczy ręką sług Swych.

9. Jak Lewi się nawrócił przy grobie Świętego.

Lewi, ojciec Świętego, do podeszłych doszedł lat, włosy na głowie jego zbielały, jak śnieg na górach Taurusu. Dręczył go zły duch, nie dając mu spokoju ani w dzień, ani w nocy. I zdarzyło się znów dnia je­

dnego, że zły opanował go duch. Lewi ta­

rzał się na ziemi, oczy straszliwie przewracał, zgrzytał zębami, piana toczyła się mu z ust, jak u psa wściekłego. Domownicy słyszeli go, jak na całe wrzeszczał gardło: »Asze- rze, Aszerze, dziecię moje, weźmij pomstę na mnie, jak na to zasłużyłem.« Synowie jego podnieśli go z ziemi, zanieśli i przywiązali do owego kamienia, który był zabarwiony krwią zamordowanego Aszera. Po dniach kilku odzy­

skał chory zdrowie, zły duch ustąpił przed siłą Świętego i Lewi odtąd uwierzył w Chrystu­

sa i sługę Jego. On, a z nim razem kazali się ochrzcić synowie jego i domownicy u owego źródła, u którego niegdyś ochrzcony został Aszer. W ten sposób spełniły się na starcu słowa Pisma świętego: »Jeśli

kto pragnie, niech przyjdzie do Mnie, a pije.« (Jan 7, 34.)

I oto koniec historyi Abdul Masicha.

Niechaj jego modlitwa przyniesie nam po­

moc w tćm życiu i abyśmy stali się jego towarzyszami w królestwie Boga. Amen.

O. Gwardyan, powiedziawszy to, za­

milkł. Z tamtćj strony Karu Daghu stała tarcz słoneczna przy zachodzie i oblewała swym czarnokrwistym blaskiem zwykle cie­

mne i ponure kończyny gór Spiczastych.

»Ach« — wydali ten okrzyk chłopcy, któ­

rzy idąc za przykładem O. Gwardyana, wi­

dowisko to ujrzeli.

»0 tak, widok to piękny,« zawołał tenże w uniesieniu, »ale iść nie może w po­

równanie z cudownym blaskiem wspaniałości Boga, w którym pojmują tam u góry, w nie­

bie święci i błogosławieni. Pięknićj, daleko piękniój, jak to tam żarzące się słońce u brzegu góry, jaśnieje teraz Abdul Masicha, męczennika za Chrystusa; ale przedewszyst- kiem jaśnieje jego krwawa rana, jako migo­

cąca ozdoba szyi, przetykana rubinami, któ­

rą włożył na niego Chrystus Pan!« — »Po­

wiedz mi, Meleku,« rzekł, zwróciwszy się do swego małego przyjaciela, »czybyś nie chciał zostać męczennikiem za Chrystusa, jak twój święty rodak?«

»Tak, tak, chciałbym chętnie zostać,«

odrzekł Melek z zapałem i znacząco dotykał się ręką po chudćj swój szyi, jakoby chciał pokazać, gdzie chciałby, ażeby w miejsce to uderzył go miecz lub nóż.

»Chęć jest dobrą,« rzekł, śmiejąc się O. Gwardyan, »ale kto chce zostać kiedyś męczennikiem, musi już dzisiaj okazać się tego godnym. A czy Melek jest zawsze tak dzielnym i pilnym, jakim być powinien?«

Melek spuścił wzrok na dół zawstydzony.

»Jak słyszę, jest on czasami upartym i zaro­

zumiałym. « Blada twarzyczka Meleka znikła całkiem wśród szerokich fałdów brunatnego habitu. »Ale,« mówił dalój O. Baptysta,

»na przyszłość poprawi się Melek i będzie prosił Abdul Masicha, ażeby mu do tego dopomógł. Czy nie prawda?« Lekkie szar­

pnięcie było niejakoś potakującą odpowie­

dzią. »Po wielu latach przytrafi się może, że inny O. Baptysta będzie tu siedział i in-

(4)

276 Szczegółowe nowiny z misyi katolickich.

nym chłopcom opowiadał historyą o mło­

dym męczenniku Meleku z Singary, który dla Chrystusa krew swą przelał.«

Dwa czarne oczy (Meleka) spojrzały przy tych słowach z wdzięcznością ku O.

Gwardyanowi. Ten wyciął malcowi lekki policzek i podniósł się z miejsca, ażeby w towarzystwie chłopców wejść do domu.

W werandzie przyjęła ich Bello, zielono- pióra papuga, która trzepocąc skrzydłami, wołała ku wchodzącym: »Niech żyje Gwar - dyan,< a chłopcy śmiejąc się, wtórowali jćj radośnie: »Niech żyje Gwardyan!«

Tymczasem zaszło słońce całkiem za czarne góry, a ponure cienie nocy zsuwały się na pola, lekką już mgłą pokryte.

Szczegółowe nowiny z misyi katolickich.

Niemcy. »Związek świętego Bonifacego* zba­

wienną rozwija czynność w Niemczech, starając się o środki pieniężne i duchowne, aby katolicy pomiędzy protestantami nie utracili wiary. Zwią­

zek ten, jak wiadomo, dzieli się na liczne od­

działy. W Brunsberdze studenci złożyli przed pięciu laty na cele misyjne 1670 marek. Jak na ubogich studentów jest to bardzo znaczną sumą.

W duchu »Związku świętego Bonifacego*

pracują także liczne stowarzyszenia polsko kato­

lickie, strzegąc rodaków na obczyźnie przed utratą ich wiary katolickiej i dobrych obyczajów. Wspo­

mniane stowarzyszenia w tćj pracy swej nowej nabierają otuchy i zapału, gdy obchodzą swe uro­

czystości. Tak według .Wiarusa Polskiego* ob­

chodziło w Bankau w Westfalii, .Towarzystwo świętego Kazimierza* dnia 21 Sierpnia trzecią ro­

cznicę swego istnienia. Z pobliższych towarzystw przybyło sześć z chorągwiami. Udano się z mu­

zyką do kościoła, gdzie po polsku odmówiono różaniec. Katoliccy Niemcy, osobliwie księża, widzą zbawienne skutki towarzystw polskich i bar­

dzo im sprzyjają. Gdzie zaś nie istnieją towarzy­

stwa, lud bardzo się psuje. Tak naprzykład w Delmenhorście w Oldenburgu pracuje około tysiąc Polaków. Nie mając atoli ani polskiego

‘ księdza ani towarzystwa, w wielkie popadają ze psucie. Hulanka, zacięte bójki, bezwstyd i obrzy­

dłe grzechy przeciw szóstemu przykazaniu, mar­

nują tamtejszych Polaków. Tylko towarzystwa, czytywanie katolickich gazet polskich i duszpa­

sterstwo może zapobiedz zatraceniu naszych współ­

braci na obczyźnie. Kto rozszerza polskie gazety katolickie, ten stanie się misyonarzem, aniołem stróżem bliźniego.

Na jak wielkie trudności wystawiani bywają nieraz kapłani w Niemczech, gdzie protestanci mają przewagę, poznajemy to z próby tychże księży. Misyonarz ks. Fryderyk Naarmann z pro­

testanckiego miasta Zerbst tak pisze: »Tutejsza rada miejska, składająca się z samych prote­

stantów, wyznaczyła dogodny kawałek gruntu pod budowę katolickiego kościoła, szkoły i domu mieszkalnego dla proboszcza. Istnieje tu wpraw­

dzie od dawna kaplica, ale będąc szczupłą, podo- bniejszą jest do śpichrza, niż do kościoła i stojąc w pobliżu stajni z jednej strony, a z drugiej na rogu licznie odwiedzanej ulicy, nietylko powierz chownością swoją szpeci dzielnicę miasta, lecz co najważniejsza, ubliża godności naszej świętej religii i nie odpowiada potrzebom parafii. Chociaż w nie­

dzielę i święta po dwakroć odprawiam Mszą św., i dla uzyskania nieco miejsca każę wynosić nie­

które ławki z kaplicy, mimo to znaczna liczba wiernych w czasie nabożeństwa stać musi na ulicy. W jakim niedostatku znajduje się nasza parafia, niech posłuży na dowód i ta okoliczność, że prócz moich kapłańskich czynności jestem za­

razem zakrystyanem i nauczycielem, ucząc przez 5 godzin dziennie dziatwę, podzieloną na trzy od­

działy w ciasnój izdebce mojego mieszkania.

Wśród tych okoliczności należy bezzwłocznie przy­

stąpić do budowy kościoła i szkoły. Atoli do tego celu prócz placu i 1000 marek nie posia­

damy nic więcćj, a tutejsza ludność katolicka, składająca się z 1000 blizko miejscowych, 80 żoł­

nierzy i około 300 Polaków, przebywających tu na robocie w miesiącach letnich, dla ubóztwa nie jest w stanie zdobyć się na takie dzieło.

O hojną a rychłą jałmużnę prosimy ludzi dobrej woli, którym leży na sercu wzrost Kościoła kato­

lickiego w tych stronach protestanckich i zbawie­

nie dusz nieśmiertelnych. Upraszam wszystkie gazety o powtórzenie tej mojej odezwy.

Ksiądz Fryderyk Naarmann, misyonarz w Zerbst.*

Nad katolikami polskiemi, rozproszonymi na obczyźnie miejmy litość i pomagajmy im, ile mo­

żna! Wielką sprawia nam to radość, że już nie­

którzy księża niemieccy, aby ich ratować, zaczęli uczyć się języka polskiego. Tak n. p. w pol- skiem towarzystwie świętego Augustyna w Kott­

hausen miejscowy proboszcz Niemiec do polskich robotników przemówił po polsku i wielką sprawił im radość tą obietnicą, iż inne już za rok będzie mógł dla nich wygłosić polskie kazanie; czem jest Częstochowa dla polskich katolików, tóm jest

(5)

Szczegółowe nowiny z tnisyi katolickich. 277 Kevelaer dla niemieckich. Polscy robotnicy, od­

daleni od ojczyzny swojćj, udawają się do Keve­

laer i uwielbiają tu Królową niebieską pobożnemi pieśniami i różańcem.

Podobnie jak niemieccy księża, tak też i inni wołają o pomoc, aby na cześć i chwałę Boga i na zbawienie ludu wybudować nowe świątynie Pańskie. Umieszczamy tu następującą odezwę

Ze Szamocina. »Podnosimy glos prośby do Was, Bracia Katolicy, abyście nam przyszli w po­

moc w naszćj niedoli duchownćj.

Jest nas w Szamocinie i okolicy około 1500 katolików, a nie mamy kościoła. Do ka­

tolickiego kościoła w Margoninie jest mila i dalćj, starym i dzieciom droga do kościoła za daleka i za przykra. Otoczeni łańcuchem kościołów in­

nowierczych, w Szamocinie i czterech wsiach po- blizkich, wystawieni jesteśmy na największe nie­

bezpieczeństwo wiary.

Aby nie zginąć, kościoła nam potrzeba, lecz sami bez Waszej pomocy nie zdołamy go sobie wystawić.

Celem przeprowadzenia do pomyślnego sku­

tku życzenia naszego, wybraliśmy z polecenia Najprzewielebniejszego Arcypasterza Komitet z po­

śród siebie i poprosiliśmy osoby nam życzliwe o poparcie tej sprawy.

Przyjdźcie nam w pomoc Szanowni Bracia w Chrystusie; najskromniejsza ofiara z podzięką będzie przyjęta. Czasy ciężkie, dziwić nas nie będzie, gdy składki nie będą wspaniałe, skro­

mne a liczne również do pomyślnego doprowa­

dzą końca.

Ofiary prosimy przesyłać na ręce ks. L u r c a, proboczcza w Margoninie. Polecając sprawę naszą Bogu, mamy nadzieję, że On serca Wasze poruszy, i że dla Niego w biedzie naszej nas nie opuścicie.

W imieniu katolików Szamocina i okolicy Ks. Lurc, proboszcz,

M. Nowak, T. Grützmacher, M. Burzyński, Ks. Si. Kwiatkowski,

kanonik Metropolit. Gnieźnieński i dawniejszy proboszcz Margoniński,

lioman Komierowski, Ks. Bukowiecki, dziekan Łekiński, Ks. Szaal, dziekan Czarnkowski,

Ks. L. Gajowiecki, prob, w Chodzieżu.

Austrya. Kardynał Fryderyk, książę i arcy­

biskup ołomuniecki, umarł dnia 20 Sierpnia. Zga sły dostojnik Kościoła urodził się r. 1813, dziecię książęcego rodu i poświęcił się stanowi ducho­

wnemu, zkąd poznać, że w Austryi warstwy naj­

wyższe miały w owych czasach oziębłych wysoki szacunek dla stanu duchownego. Bo nietylko ks.

Fryderyk Fürstenberg, lecz też ks. Fryderyk Schwar­

zenberg poświęcili się stanowi duchownemu i obydwa osięgli największą godność po Papieżu w Ko­

ściele katolickim: książę Fryderyk Fürstenberg umarł jako Kardynał i Arcybiskup ołomuniecki,

a książę Fryderyk Schwarzenberg umarł także jako Kardynał i Arcybiskup prążki. Zmarły Kar­

dynał ołomuniecki wyświęcony został na kapłana w roku 1836 i pracował gorliwie w różnych pa­

rafiach. W roku 1853 został Arcybiskupem, a roku 1879 Kardynałem. Przez całe życie swoje wspierał ubogich i budował zakłady dobroczynne lub naukowe. Osobliwie starał się, aby ubodzy kapłani, których w dyecezyi ołomunieckićj nie mała jest liczba, nie cierpieli biedy, utworzywszy dla nich stały fundusz, z którego pobierają wspar­

cie. Dla uczynków miłosierdzia pamięć po nim nigdy nie wygaśnie 1 »Błogosławieni miłosierni, albowiem miłosierdzia dostąpią.«

Bliłgarya. Nad rzeką Dunajem leży Buł- garya, kraj bardzo żyzny, lecz zaniedbany. Na czele kraju stoi książę Ferdynand, człowiek szla­

chetny, przychylny Kościołowi katolickiemu, będąc sam katolikiem. Książę Ferdynand obrany zo­

stał przez Bułgarów jako książę narodu i od tego czasu poświęca wszystkie swe siły, aby podnieść dobrobyt kraju. Moskalom to się bardzo niepo- doba, bo chcieliby Bułgaryą zdobyć i zamienić na prowincyą państwa rosyjskiego. Turcy, chociaż nieochrzceni, sprzyjają bardziej katolickiemu ksią- żęciu, niż ochrzceni Moskale. Niedawno posłał Ferdynand swego pierwszego ministra do sułtana tureckiego, aby przyjacielskie utwierdzić z Turcyą stosunki. Sułtan przyjął ministra z wielkiemi ho­

norami. Dla pokoju kraju ważną to rzeczą 1 W Bułgaryi pracują Szlązacy. Znany pomiędzy in­

nymi jest zacny ksiądz Grzegorz Piegsa, proboszcz w Sistovie, wybudował kościół. On sam opo­

wiadał nam, jak starannie książę Ferdynand po­

piera katolików i cieszy się, gdy nowy zbudo­

wany zostanie kościół katolicki. Gorące modlitwy bułgarscy katolicy zasyłają do Boga, aby ksią- żęciu dał szczęście i spokojne panowanie. Pięć lat już panuje Ferdynand nad Bułgaryą.

Turcy a. Stołecznem miastem Turcy i, gdzie sułtan rezyduje, jest starodawne miasto Konstan tynopol, niegdyś zupełnie katolickie, dziś zaś ma- hometańskie. Tylko mała liczba katolików, mo­

żna powiedzieć: garstka w porównaniu do licznej ludności, wyznaje wiarę Kościoła. Są tu nieomal wszystkie narodowości: Europejczycy i Azyaci, Afrykanie i handlarze z odległych wysp oceanu.

Pomiędzy Europejczykami odznaczają się Polacy, wiernie przywiązani do swej ojczystej wiary.

Duszpasterstwem trudnią się osobliwie 00. Re­

formaci i Jezuici. Wielkie w tym względzie za­

sługi ma ksiądz Anastazy, Reformat polski, który dwadzieścia lat spełniał trudne powołanie misyjne pomiędzy Polakami i Niemcami. »Misye katolickie« tak o nim piszą:

»Nie małe zasługi zebrał sobie ten czcigodny kapłan w zawodzie misyjnym chwalebnie spełnio­

nym. Przez lat dwadzieścia oddawał się z wiel­

ki em poświęceniem tak Polakom jak Niemcom, bawiącym tu w mieście, Słowem Bożćm ich kar­

(6)

278 Szczegółowe nowiny z misyi katolickich.

mił, dzieci ich po kilka godzin dziennie katechi­

zmu i innych nauk uczył, związki małżeńskie bło­

gosławił, ich potomstwo wodą Chrztu św. obmy­

wał, z Panem Bogiem jednał, a przybywającym do niego dobrą radą służył tak, że imię O, Ana­

stazego nie tylko tutaj, ale i w całćj Turcyi mię­

dzy Polakami i Niemćami głośnem się stało i kto z nich pierwszy raz do Konstantynopola przybył, łatwo go znalazł. Będąc od samego początku kapelanem ambasady austryackiej, co niedzielę i święto Mszą świętą o 11 godzinie w kaplicy am­

basady odprawiał i obowiązki kapłańskie wzglę­

dem członków ambasady bardzo gorliwie wypeł­

niał, a przytem dla pożytku parafii wyuczywszy się języków włoskiego i greckiego, temiż języ­

kami piękne kazania wygłaszał i spowiedzi św.

słuchał; w ostatnich zaś latach obowiązki kapelana i spowiednika Franciszkanek,, wypełniał.

Zostawując po sobie żal u wszystkich, wyje­

chał ztąd 13 Czerwca z ciężkiem sercem, ale i z gotowością do ofiar wszelkich, aby w nowym i trudnym zakresie obowiązków, spełniać równie gorliwie obowiązki swoje. Tutejsi współpraco­

wnicy jego jak również wierni, przesyłają mu naj­

życzliwsze wyrazy i proszą Boga o obfite błogo­

sławieństwo dla prac jego.

Któżby tu się nie cieszył z powodu takiej pochwały, oddanćj misyonarzowi Polakowi pomię­

dzy Turkami?

Misya katolicka w Konstantynopolu wzmaga się. W roku 1883 w dzień Bożego Narodzenia poświęcono kościół na cześć św. Jana Złotoustego, który niegdyś był Arcybiskupem Konstantyno- polskim. Uroczystość wielce przyczyniła się do tego, że duch katolicki ożył w sercach wiernych.

Bo czemże jest każdy kościół, a mianowicie w kra­

jach misyjnych? Tryumfem wiary katolickiej!

Patronem miasta jest święty Jan Złotousty, który przez bezbożną cesarzową Eudoksyą wysła­

ny na wygnanie umarł w obcym kraju nad Czar- nem Morzem. Relikwie jego spoczywały w Rzy­

mie, zkąd cząstka ramienia została przeniesioną do Konstantynopolu. Cudowne zdarzenie; po upływie czternastu set lat relikwie jego powróciły do tegóż samego miasta, z którego został wygna­

nym. Tak Pan Bóg uwielbia sługi Swoje, wy­

wyższając ich po śmierci za poniesione cierpienia.

Arcybiskup Konstantynopolu Rotelli przy owćj uroczystości wygłosił mowę, w której uwielbiał św. Jana Złotoustego jako mężnego krzewiciela i misyonarza wiary katolickiej.

Pomiędzy obecnymi misyonarzami w stolicy ma- hometańskićj należy wspomnieć o O. Mikołaju Kie- ferze, Reformacie, który od wielu lat pracuje na miejscu powyżćj wspomnianego O. Anastazego.

Ojciec Mikołaj Kiefer — tak czytamy — zio­

mek nasz zamianowany został proboszczem przy kościele Reformatów u św. Maryi. Jest to zaszczyt, który rzadko Polakowi dostaje się w udziale.

Cieszymy się więc, iż wybór padł na Mikołaja,

który już tu kilka lat pracował jako proboszcz zastępujący (viceparochus), kochany i szanowany od wszystkich, nietylko Polaków, ale Greków i Niemców, bo obydwoma językami włada dobrze i wszystkim chętnie służy, a przedewsżystkiem o- piekuje się ubogimi i opuszczonymi.

Byli tu dawniej także Polacy misyonarze i zo­

stawili ślady swego pobytu. I tak jeden mister­

ne wyrzeźbił figury do żłóbka, które aż dotąd są używane.

Za staraniem Anastazego (poprzednika Ojca Mikołaja) przyjęto do zakonu i na misyonarza Ojca Odoryka Narzymskiego z Prus Zachodnich, który odbywszy nauki w Tyrolu, bawi obecnie w Smyrnie, lecz pożądanym jest w Konstantyno­

polu, gdzie go Towarzystwo polskie bardzo pra­

gnie mieć na czele, zwłaszcza teraz, gdy Ojciec Mikołaj został proboszczem i mnićj się Polakami zajmować może.

Otóż widzimy, że polscy misyonarze

— Anastazy, Mikołaj i Odory k — wy­

śmienite mają zasługi około zachowania i rozkrze- wiania wiary w stolicy sułtana. Oby Pan nowych i licznych robotników raczył zesłać do winnicy Swojej na wschodzie I Święty Janie Złotousty, módl się za nimi I

Ameryka południowa. Zawsze jest klęską, gdy w rodzinie, we wsi lub w mieście panuje nie­

zgoda. Taka niezgoda wre pomiędzy katolikami Ameryki południowej, gdzie dla przyczyn polity­

cznych bratobójcze toczą się wojny. Ks. Józef Nieborowski, Szlązak, jest proboszczem w Porto- viejo. W listach swoich do rodziców nieraz opi­

suje, jak wielką przeszkodę ponosi praca du­

chowna dla zaciętych bitw, jakiemi są codziennie w rewolucyjnym kraju. Naprzykład w Weneżueli padło 500 żołnierzy.

Statystyka misyi zewnętrznych zostających pod zarządem Stowarzyszenia misyjnego. We­

dług najnowszego rocznika Stowarzyszenia misyj­

nego liczą Stany Zjednoczone 8,913,610 katoli­

ków, w Kanadzie 2,075,386, w Antylach i Gujanie 336,820, w Północnój Patagonii 43,500. W azya- tyckiej Turcyi 132,460; w Persyi 150 obrządku rzymskiego i 7500 obrządku chaldejskiego, w Arabii 1500, w Zachodnich Indyach 1,080,320, gdzie więcej niż 300,000 katolików jest pod przewodem portugal­

skich biskupów; w Wschodnich Indyach 709,400;

w Malezyi 45,990; w Chinach 569,551, katechu­

meni nie są liczeni; na wyspie Korea i Japonii 59,920. W afrykańskich misyach liczy się 406,250 katolików. Nie wlicza się w to wojskowych i wiele biskupstw nie zostających pod zarządem Stowarzyszenia misyjnego. W Oceanii liczy się w Australii 610,000 katolików i 170,450 na dru­

gich wyspach tej części ziemi. Pod przewodni­

ctwem ormiańskich patryarchów jest 556,000 ka­

tolików, którzy do greckiego, maronickiego, rute- nickiego, chaldejskiego i syryjskiego obrządku należą.

(7)

Dla dziatek. 279

Dla dziatek.

I. Święty Aniół-Stróż.

Pan Bóg nie tylko stworzył człowieka na po­

dobieństwo Swoje, ale powołał go i do wiecznej szczęśliwości. W oczach Boga dusza tw.oja, ko­

chane dziecię, więcej jest warta, niż słońce i księ­

życ, ziemia i gwiazdy.

Aby cię zachować na drodze do żywota wie­

cznego, Pan Bóg w miłości Swej zesłał ci Anioła- Stróża. Każdego człowieka strzeże ode złego święty Anioł Stróż, osobliwie zaś dziatki według słów Chrystusa Pana: »Albowiem powiadam wam, iż Aniołowie ich w niebiesiech zawsze wi­

dzą oblicze Ojca mego, który jest w niebiesiech.*

W niedzielę, która jest pierwszą w miesiącu ||

Wrześniu, obchodzi się uroczystość świętych Anio- łów-Stróżów. »Oto ja posyłam Anioła mego, — tak czytamy na ten dzień w Piśmie świętem —

»któryby szedł przed tobą i strzegł na drodze i wyprowadził cię na miejsce, którem nagotował.

Szanuj go i słuchaj głosu jego ani go lekce po­

ważaj. A jeźli usłuchasz głosu jego a uczynisz wszystko co mówię; nieprzyjacielem będę nieprzy­

jaciołom twoim i utrapię tych, którzy cię trapią.

I pójdzie Anioł mój przed tobą."

Drugiego Października także jest dzień świę­

tych Aniołów-Stróżów według kalendarza rzym­

skiego.

Zwróć więc uwagę, kochane dziecię, na twe­

go przyjaciela i uważaj, że cię ratuje Aniół-Stróż z niebezpieczeństwa.

W Zaras w Tyrolu wybuchł okropny ogień.

Dwoje dzieci spało pod suchym drewnianym da­

chem. Ogień już ogarnął dom i płomienie prze­

dzierały się przez dach. Przelęknione dzieci po biegły ku drzwiom, szukając ratunku. Któż opisze ich przestrach? 1 Drzwi już gorzały a za drzwia­

mi ściany się zapadały. W tern okropnćm poło­

żeniu dzieci przypomniały sobie świętego Anioła Stróża, a nie znajdując innego wyjścia, wyskoczyły przez okno z trzeciego piętra. Święty Aniele- Stróżu ratuj nas!" zawołały, zeskakując na dół.

Ta wiara w pomoc Anioła Stróża nie zawiodła ich. Nie poniósłszy uszkodzenia na ciele, stanęły na dole na równych nogach. Ziściło się więc to, co mówi Pismo św.: »Aniołom rozkazał o tobie, i będą cię na ręku nosić, abyś snadź nie obraził o kamień nogi swojćj."

Ilekroć grozi nam niebezpieczeństwo, tylekroć wołajmy o pomoc świętego Anioła Stróża | Ile razy złe myśli opanują duszę naszą, módlmy się:

»Święty Aniele Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój!"

Każde dziecię, które pamięta o Aniele Stró­

żu swym, ochroni się przed wielu grzechami i nie­

szczęściami. A ponieważ w obecnym czasie cho­

lera napełnia trwogą i bojażnią ludzi, niechaj ka­

żdy z nas poleca się Aniołowi Stróżowi, aby nas zachował od zarazy. Anioł Stróż tern więcej bę­

dzie czuwał nad nami, im cnptliwszem będzie na­

sze życie, im bardzićj łączyć będziemy pracę na­

szą z modlitwą i ostrożność z zaufaniem w opie­

kę jego.

Was zaś Aniołów Stróżów gorąco prosimy:

»bądźcie pośrednikami u Boga i błagajcie Go, ażeby ulitował się nad dziatkami pogańskiemi, i ażeby dla wszystkich święta zawitała wiara.

Kwiaty.

W jednćm z pism, poświęconych Stowarzy­

szeniu »Dziecięctwa Jezusowego,« znajdujemy pię­

kny artykuł pod powyższym tytułem, który brzmi jak następuje: »Pewna bogata i niezamę­

żna niewiasta wysokiego rodu, imieniem Zuzanna, ślubowała sprawić do obrazu Matki Bozkićj i Dzie­

ciątka Jezus, znajdującego się w poblizkićj kaplicy górskićj, dwa nowe, pięknie tkane płaszcze, je­

żeli uleczoną zostanie z ciężki ćj choroby, jaka ją nawiedziła. Z blizka i z daleka zbiegał się lud wierny do tej kaplicy, mieszczący w sobie bardzo dawny z drzewa wyrzeźbiony obraz Przenajświę­

tszej Panny. Za przyczyną i wstawieniem się tćj Bożćj Rodzicielki wielokrotnie już tutaj wysłucha­

ne zostały modły wiernych, niejeden chory odzy­

skał zdrowie a strapiony doznał pociechy i po­

mocy. Zuzanna przyszła do zdrowia i spełniła wiernie ślub swój, własną ręką uszyła płaszcze i poprosiła kapłana o umieszczenie ich w kaplicy.

Pierwszego zaraz dnia pogodnego wyszła z domu, ażeby osobiście podziękować Przenajświętszej Dzie­

wicy i jej kochanemu Dzieciątku za doznaną ła­

skę i nowe obejrzeć sobie płaszcze. Przekonała się tćż, iż wszystkie jej życzenia zostały spełnione.

U stóp zamkniętej i oszklonej szaty dostrzegła świeży bukiet woniejących konwalii. Pomodli­

wszy się przez chwilę, poczęła wracać do domu.

W drodze, w pobliżu kaplicy, prosił ją dziesięcio­

letni chlopczyna, ażeby kupiła od niego bukiecik konwalii. Zuzanna odmówiła prośbie Napróżno błagał ją biedny Józio, głośne zawodząc żale, że jest podwójnym sierotą, nie ma ojca ani matki i ciężka spotka go kara ze strony jego opiekuna, jeżeli pieniędzy za kwiaty nie przyniesie do domu.

Wszystkie prośby jego nie zostały wysłuchane.

Głośno płacząc, pobiegł Józio do kaplicy i tak się modlił: »O Przenajświętsza Panieneczko Maryo, o me drogie Dzieciątko Jezu! Pierwsze konwalie ofiarowałem Wam dziś rano, ale mi za to nie dopomogliście. Nie sprzedałem kwiatów i wracam do domu bez pieniędzy. Weźmijcie więc bukiecik mój jako ofiarę mej dla Was czci

(8)

280 Dla dziatek.

dziecięcej. Udzielcie mi przynajmniej łaski, ażebym zniósł cierpliwie ciężkie ukaranie, jakie mnie spo­

tka ze strony mych opiekunów.

Niespostrzeżony przez Józefa kapłan, znajdu­

jący się w kaplicy słyszał te dziecięce błagania.

Postąpił zatem kilka kroków naprzód ku biedne­

mu dziecku, kupił od niego wszystkie kwiaty, wy- wiadując się przytem o jego rodzinne stosunki. Jó­

zio powziął ufność ku temu przyjaznemu sobie kapłanowi i opowiedział mu szczerze wszystkie swe wydarzenia w życiu i cierpienia, jakie był znosił od lat czterech, od śmierci swych ukocha­

nych rodziców.

Litościwy kapłan udał się nasamprzód do opiekunów Józia, a potćm powrócił na -plebanią, dokąd po upływie godziny ich przywołano. Nie małe było ich zdziwienie, kiedy im pleban oświad­

czył, że pewien czcigodny ksiądz kanonik z są- siednićj dyecezyi chce Józefa wziąć do siebie pod opiekę. »Czy chcesz," rzekł przyjaźnie, zwra­

cając się do Józia, »pójść ze mną?« .Chcę być ci ojcem i przyjacielem, każę się uczyć w dale- kiem mieście i będę się troszczył o twoją przy­

szłość." Uradował się wielce Józio, słysząc te słowa, przyjął ofiarowaną opiekę i byłby chętnie zaraz podążył do poblizkićj kapliczki, ażeby za to dobrodziejstwo podziękować Matce Bożej — późny atoli wieczór nie dozwolił mu tego uczy­

nić. Po dniach kilku wyjechali kanonik i Józio do miasta W. Dzielny chłopczyna odznaczał się w szkole pomiędzy towarzyszami dobremi oby­

czajami i usilną pilnością i zdobył sobie wkrótce miłość i szacunek wszystkich, z którymi obcował.

Na nieszczęście nie miał szlachetny dobroczyńca szczęścia ujrzenia swego wychowańca przy pier­

wszej Mszy św. — umarł on kilka miesięcy przed jego- prymicyami. Ks. Józef sprawował swój u- rząd kapłański najprzód jako wikaryusz, potćm jako proboszcz (fararz) i to z wielką gorliwością ku zbawieniu dusz sobie powierzonych. Rok po roku upływał i już dwadzieścia pięć razy ten sam powracał dzień, w którym jako biedny Józio tak gorąco modlił się do Matki Bozkiej i za Jćj to przyczyną i wstawieniem miał szczęście poznać swego dobroczyńcę. Każdego roku, dnia tego samego odmawiał dziękczynne modlitwy; dwu­

dziesto piąta jednak rocznica miała być obcho­

dzona z niezwykłą uroczystością. Pełen radości wstąpił młody ten i pobożny kapłan do kaplicy, w której tak po dziecięcemu się modlił z okazyi znanego wypadku; wchodząc do domu Bożego wspomniał o tym dniu smutnym swego życia.

Ale o cudo! U stóp Przenajświętszej Dzie­

wicy leży świeży bukiet woniejących konwalii.

Widzi to kapłan i łza wzruszenia i wdzięczności

zabłysła mu w oku. Patrzy dalej i w małem od siebie oddaleniu dostrzega podeszłą już w wie­

ku niewiastę, która klęcząc, łzy roniła. Ks. Józef odprawił Mszą św. i przed kaplicą zatrzymał się, czekając za ową niewiastą, ażeby jej zapytać o przyczynę łez jej. Zapytana odpowiedziała: »Są to łzy skruchy i żalu za me popełnione grzechy.

Byłam zawsze twardego serca dla ubogich, dziś mianowicie, lat temu dwadzieścia pięć okazałam się bardzo niemiłosierną względem pewnego chłop­

czyka. Od tej godziny prowadził mię Bóg ka­

rami Swej sprawiedliwości po drodze, na której poznałam wreszcie grzech mój wielki i na której uczułam żal i skruchę. Zaledwie ten domelć Boży opuściłam, spotkałam biednego chłopczynę, który prosił mnie, ażebym kupiła od niego wią­

zankę konwalii. Nieczuła na nieszczęście ludzkie, odprawiłam z niczćm nieszczęśliwego chłopczyka.

Tegoż samego dnia wydarzyło mi się nieszczęście, potknęłam się i upadłszy na ziemię, ciężkie od­

niosłam rany. Choroba przez rok cały przykuła mnie do łoża boleści. Później postradałam bez mój winy cały swój majątek, a z nim i najlep­

szych przyjaciół. Biedna i nędzna żyję teraz od lat wielu z jałmużny ludzi miłosiernych. Codzien­

nie proszę zlitowania Bożego za przyczyną Prze- najświętszćj Panny. »Czyż chłopiec ów nie po­

wiedział« — rzekł na to kapłan — »że jest po­

dwójnym sierotą, nie ma ojca i matki i ciężka go spotka kara, jeżeli nie sprzedawszy konwalie, po­

wróci do domu bez pieniędzy?« «Tak jest,« te słowa wyrzekł ów chłopczyna,« odpowiedziała biedna staruszka. »A więc tym chłopcem ja by­

łem, któregoście prośby wy przed dwudziestu pięcioma laty nie wysłuchali,« rzecze drżącym głosem kapłan. .Sprawiedliwy Boże,« zawołała Zuzanna, gdyż nią to była bogata niegdyś pani, a dziś biedaczka; .dziękuję ci, czcigodny kapłanie, że dajesz mi sposobność przeproszenia cię. Prze­

bacz mi tę krzywdę, jaką ci twarde me serce wyrządziło."

• Przebaczam ci z szczerego serca," począł dalćj mówić kapłan. »Niesprzedane konwalie ofia­

rowałem w tej kaplicy Matce Bozkiej i Dzieciątku Jezus, a tę mą dziecięcą ofiarę przyjęli Oni za­

pewnie z przychylnym sercem.« Kapłan opowie­

dział następnie z zdumieniem słuchającej go Zu­

zannie przebieg swego życia; jak od dnia tego poczęło mu sprzyjać szczęście, w końcu usiłował niebogą uspokoić i pocieszyć, prosząc ją o udzie­

lanie mu wiadomości o dawnych jej stosunkach.

Rozmówiwszy się z miejscowym plebanem umie­

ścił ks. Józef złamaną nieszczęściami Zuzannę w zakładzie dla ubogich, w którym dokonała reszty życia w spokoju i modlitwie.

(9)

Wiadomości ze wszystkich części świata 281

Wiadomości ze wszystkich części świata,

tyczące się Kościoła katolickiego i sprawy socyalnej.

Wielki wiec katolików niemieckich w Mo- guncyi. Czytelnicy »Misyonarza« czytali już za­

pewnie o wiecu w Moguncyi, i to, co na nim

mówiono. Jeżeli tu o tćm wiecu piszemy, to głó­

wnie dla tego, żeby wykazać potrzebę zwoływa­

nia takich zebrań katolickich, dalćj stawić przed

Sztuka w klasztorze.

oczy korzyści, jakie ztąd wynikają dla katolików.

Otóż społeczeństwo ludzkie nie jest gromadą bez- rozumnych zwierząt, ale zespoleniem ludzi, stwo­

rzonych na obraz i podobieństwo Boże. Spółe- czeństwa ludzkie w tym zaś celu potworzyły się,

czyli raczćj Pan Bóg dla tego tak stworzył czło­

wieka i z niego wywiódł dalsze potomstwo, żeby ludzie razem żyjąc, wspólnie sobie dopomagając, osiągnąć zdołali cel swój ziemski. Z śmiercią ten cel ustaje, a potćm następuje żywot wieczny, albo

(10)

282 Wiadomości ze wszystkich części świata.

szczęśliwy, albo potępiony. Na ten żywot wie­

czny a szczęśliwy, ma tu człowiek pracować, a skuteczniej może pracować, jeżeli żyje w spółe- czności z drugiemi, żyje w społeczeństwie. Ile jest narodów, tyle spółeczeństw. Różnica co do tej osobnäj nazwy jest w tern, że mówiąc o na­

rodzie, mamy na myśli społeczeństwo, które dzia­

łając, ma na oku cele polityczne, to jest n. p., jeżeli to społeczeństwo samodzielnie chce sobą rządzić, pragnie mieć własny rząd, własnego króla, księcia lub naczelną głowę, którą w re­

publikach zowiemy prezydentem. Spółeczeństwo zaś jest także odrębnym narodem, ale nie chce ono tworzyć osobnego państwa, i tylko życzy sobie, ażeby to mogło w całości się utrzymać, co stanowi istotną treść jego życia, głównie re- ligią i mowę, która służy do porozumienia się z sobą członków tegoż społeczeństwa i do od­

dania w tej mowie czci Bogu.

To sobie wyjaśniwszy i spamiętawszy, zrozu­

miemy też potrzebę łączenia się i porozumiewania się członków tegoż społeczeństwa na osobnych zebraniach, czyli, mówiąc po słowiańsko, po pol­

sku, wiecach. Wiece zaś są różne. Jeżeli spo­

łeczeństwo jakie chce naradzić się w sprawie po­

litycznej, wtedy to zwołuje wiec polityczny. Je­

żeli to społeczeństwo widzi, że mowie jego, czyli językowi grozi jakie niebezpieczeństwo, w tym razie ono zwołuje się i urządza wiec językowy.

Jeżeli chodzi o sprawę przemysłu, handlu, ról- nictwa, zwoływane wtedy bywają wiece przemy­

słowe, handlowe, rólnicze.

Wszystkie te zebrania, czyli wiece, mają na celu dobro ziemskie społeczeństwa całego, a więc każdego człowieka, który do tego społeczeństwa się zalicza.

Są atoli także wiece religijne, mające na oku dobro wieczne, czyli życie człowieka po za gro bem. Te wiece są daleko ważniejsze, bo chodzi na nich o zbawienie duszy, o obronę religii, chodzi o to, ażeby człowiek jako członek społeczeństwa, do którego należy, mógł swobodnie wykonywać przepisy swej religii, w jakićj się narodził i jaką uważa za jedynie prawdziwą i wiodącą do zba­

wienia duszy.

Wiece religijne, u nas katolików katolickie, powstały i weszły w zwyczaj głównie od czasów kulturkampfu. A dla czego? Na to pytanie ła­

two odpowiedzieć, wiedząc to, co się poprzednio powiedziało. Ten rozpoczęty przez księcia Bis­

marcka kulturkampf miał zburzyć ustanowiony przez Chrystusa Kościół. Ten kulturkampf, po polsku mówiąc: walka kulturna, miała ograniczyć a potem zniszczyć władzę Papieża, czyli naczelną głowę Kościoła, którą Chrystus Pan także usta­

nowił. Ci burzyciele Kościoła katolickiego na­

zwali się kulturkampferami, czyli bojownikami za oświatę, gdyż w swym obłędzie sądzili i jeszcze sądzą, że wiara katolicka to ciemnota. Więc i my pozostawiamy im tę nazwę, jaką sobie przybrali.

Czasy tego kulturkampfu były ciężkie, boleśne i groźne dla katolików. Nie zwątpili oni jednak, bo wiedzieli i wiedzą, że Chrystus nie opuści ni­

gdy swych wiernych i w największej nawałnicy przyjdzie im z pomocą, jak niegdyś podczas bu­

rzy, gdy Chrystus Pan spał spokojnie w łodzi, a uczniowie Jego wielce byli zatwrożeni.

Katolicy tedy zabrali się do obrony swej wiary przed kulturnikami tymi, a jedną z broni, którą odpierali i dziś odpierają ich ciosy są wła­

śnie wiece. Jest to broń potężna, a hasło tak dzielnie brzmiące, że aż przeraża kulturników.

Na tych to wiecach zachęcali i dotąd zachęcają się katolicy do wytrwałości w walce, dodają so­

bie ducha, wykazują grożące niebezpieczeństwo, mędrsi z nich oświecają mnićj umiejętnych braci, wykrywają chytrości swych wrogów, słowem od- ważnćm i śmiałem budzą w sobie zapał do dal- szćj walki, sypią wały i okopy tam, gdzie twier­

dza Kościoła św. nie jest dotąd tak silnie obwa­

rowaną i gdzie wróg mógłby do nićj wkroczyć.

Te to wiece już to sprawiły, że książę Bismarck musiał się ukorzyć przed potęgą Kościoła kato­

lickiego i szukać z Głową jego, Papieżem, zgody.

Książę Bismarck ustąpił wreszcie, ale dotąd kato­

licy nie odzyskali dawnych swych praw, a więc i wiece dotąd są jeszcze potrzebne. Ta sama myśl i ta konieczność natchnęła katolików w Niem­

czech, że w tych dniach zwołali wielki wiec lu­

dowy do Moguncyi (Mainz.)

Pierwsze publiczne walne zebranie rozpo­

częło się 29 Sierpnia około godz. 5 po południu.

Przeszło 5 tysięcy osób wzięło w niem udział.

Piękną i budującą była mowa znanego posła dr. Porscha z Wrocławia. Drugą dłuższą mowę wygłosił wielki mówca, dzielny wojownik za wiarę świętą, dzisiajszy biskup ks. Haffner. Dla małej objętości »Misyonarza* możemy tylko w skróce­

niu podać to znakomite odezwanie się arcypa- sterza. Po wstępie, wyjaśniającym jego wystą­

pienie, tak dalej mówił ks. biskup Haffner: »Czuję głęboko słowa, które św. Augustyn napisał w końcu swój książki »de ewitale Dei* o mieście Bożym i które zgromadzeni przed dwoma laty w Fuldzie biskupi pruscy położyli na czele swego Listu Pasterskiego. Tak bywało po wszystkie czasy, powiada wielki nauczyciel Kościoła, nić' tylko od czasu Chrystusa i apostołów, lecz od czasu Abla, który został zabity przez swego bra­

ta i tak będzie po wszystkie czasy, że Kościół dojdzie do swego kresu wśród prześladowań świata i równoczesnych pociech Boga. Słowo to odnosi się szczególnie do pięciu dziesiątek lat, w których wiece odbywaliśmy w miastach niemieckich. Były to czasy ciężkie, w których owe zebrania się roz­

poczęły. W roku 1848 otwarły się nagle upusty religii. Odnosiło się to najprzód do stosunków politycznych, ale w głębi rozwinął sie zarazem duch, który ma na celu zburzenie chrześcijaństwa i Kościoła. W poprzedzających latach 40-tu roz-

(11)

Wiadomości ze wszystkich części świata 283 budził się duch przeciwny religii i pod osłoną

ówczesnych rządów przybierał coraz większe roz­

miary, zmierzając do zburzenia porządku chrześci­

jańskiego we wszystkich dziedzinach życia ludz­

kiego. W owych to czasach utworzyło się jene- ralne stowarzyszenie katolickie, aby ocalić sławę Kościoła i wystąpić w obronie jego wolności.

W tym to czasie wschodziła gwiazda papieża Piusa IX. Będzie on wiecznie wielkim w dziejach świętego Kościoła katolickiego. Rozwinął on ta­

jemnicze potęgi Kościoła katolickiego, który chciała okuć w pęta zapamiętała biórokracya (świat urzędowy) i nędzna dyplomacya (t. j. ci, co prowadzą politykę.) Ten to Papież przemówił wspaniałomyślnie do książąt i do ludów, on to uczynił papieztwo drogiem dla ludów świata. Po­

tężny rozwój, jaki się dokonał w Niemczech pod gwiazdą Piusa IX., był przygotowaniem do no­

wych walk, nowych prześladowań; on nas kato­

lików wzmocnił do nowćj walki kulturnćj. Ta walka już dziś osądzona. Napisano niegdyś książe­

czkę pod tytułem: »Przebaczać, ale nie zapo­

minać.* Taki trzeba przebaczyć, ale nie zapo­

minać. Nie było w żadnym kraju Europy ludno­

ści, którąby tak haniebnie poniewierano, jak ka­

tolików w prawodawstwie walki kulturnćj. Żoł­

nierze, którzy właśnie powrócili z pól walki we Francyi, musieli się dowiedzieć, że zwycięztwa, które wywalczyli, krew, którą przelali, wyzyskano przeciw ich świętym prawom i przeciw ich wol­

ności religijnej. To są minione czasy, przeba­

czone, ale nie zapomnione. Bardzo to dobrze, iż się takich czasów nie zapomina, mogłyby bowiem powrócić. Całe duchowieństwo, i cały lud kato­

licki powstał ku obronie praw świętości i stanął jak mur ku strzeżeniu domu Bożego. W tych ciężkich, gorzkich czasach stały się wiece źródłem pociechy; z nich popłynęła obfitość siły i otuchy dla duchowieństwa i ludu. Dopóki tylko jeszcze mówić można, pozostaje się odważnym, gdy się już mówić nie może, ściska się serce. Ale dzięki Bogu, podczas gdy kapłanów posyłano do wię­

zienia, kiedy parafie były osierocone, mówiliśmy poważnie i wesoło, stanowczo żądając przywróce­

nia praw Kościoła.

Wstąpiliśmy potem w inny okres, okres Leona XIII., podniosłego Papieża, który wśród największych cierpień przedstawia obraz niebiań skiej cierpliwości i pokory. Jeżeli który Papież był crux de cruce — krzyż z krzyża, to Leon XIII.

jest lumen de coelo — światło z nieba. Obcuje on z książętami i mężami stanu z wielką łagodno­

ścią, a jednak zdobył sobie szacunek u wszyst­

kich. Co będzie dalej ? Zdaje się, jakobyśmy w nowy znów wstępowali okres, w którym prze­

śladowanie świata, i miejmy w Bogu nadzieję, i po­

ciechy Boże połączą się w nowy sposób. Dziś nienawidzi się Kościoła z takiej strony, gdzie się mówi o prawdziwem chrześcijaństwie, nienawidzi się go z takićj strony, gdzie postanowiono doko­

nać przewrotu w całym religijnym i społecznym porządku. Otwiera się przed nami przepaść bez- religijności i grozi pochłonięciem chrześcijańskiego obyczaju i oświaty. Tą straszliwą otchłanią jest ateizm (niewierzenie w Boga.) Przy obradach nad pruską ustawą szkolną powiedział rycerski i szlachetny mąż (kanclerz i minister hrabia Ca­

pri vi) piękne słowo: albo chrześcijaństwo albo ateizm. Błogosławioną niech będzie godzina, w którćj to słowo padło w Berlinie. Dostojny mąż, który to wyrzekł, powiedział, że chrześci­

jańską wiarę wszczepia się w człowieka przez naukę religii, a ta nauka nie znajduje się gdzie­

indziej, jak tylko w Kościele. Ale w którym Ko­

ściele! Oto w Kościele katolickim, apostolskim, bo ten Kościół strzeże chrześcijaństwa, popiera moralność i porządek spóleczny. Niechaj inni ro­

bią, jak chcą, niechaj na swój sposób starają się utrzymać powagę chrześcijańską. Jeżeli to jednak nie pójdzie, to niech się namyślą, czyby nie chcieli powrócić do Kościoła katolickiego.*

Na tę piękną, pouczającą mowę bardzo się rozgniewali kulturnicy. I też gazety liberalne bar­

dzo ganią ks. biskupa Haffnera za to, że katoli­

kom kazał przebaczyć, ale niezapominać o do­

znanych cierpieniach w kulturkampfie. Najwięcej zaś wściekają się kulturnicy na to, że biskup śmiał wezwać innowierców do powrotu na łono Ko­

ścioła katolickiego.

Na tymże wiecu w Moguncyi przemawiało wielu innych mówców, a każdy o innym przed­

miocie, który się odnosił wszakże do obrony Re­

ligii św. Mów tych niepodobna nam powtarzać, bobyśmy niemi całego zapełnili »Misyonarza.*

Podajemy tylko uchwalone na nim rezolucye, bo posłużyć one mogą dla katolików, którzy w in­

nych częściach Niemiec zbiorą się późnićj na wiece.

Rezolucye wieca w Moguncyi brzmią:

»39 wiec wzywa katolików w Niemczech, aby dali odpowiedni wyraz uczuciom czci, miłości i wdzięczności dla dostojnćj Głowy Kościoła, Leona XIII. z okazyi Jego 50-letniego jubileuszu bisku­

piego, przypadającego w dniu 19 Lutego 1893 r.

W połączeniu z propozycyami komitetu rzym­

skiego poleca się następujące manifestacye:

1. Ofiarowanie nadzwyczajnego świętopietrza jako stypendyum na mszą jubileuszową, którą ma odprawić dostojny Jubilat. 2. Urządzenie wielkićj pielgrzymki do Rzymu. 3. Urządzenie pielgrzy­

mek do miejsc słynnych łaskami we własnym kraju, aby wyprosić oswobodzenie Stolicy św.

4. Zakładanie osobnych instytucyi w obrębie dye- cezyi, aby uwiecznić pamięć Leona XIII. 5. Od­

prawianie zebrań na cześć Jubilata.

Pan komisarz wiecowy, książę Loewenstein, otrzyma upoważnienie do utworzenia komitetu, któryby przygotował potrzebne kroki, iżby te i tym podobne manifestacye otrzymały o ile mo­

żności ogólny, a jednak jednolity charakter.*

»39 wiec katolików niemieckich wyraża także

(12)

284 Wiadomości ze wszystkich części świata.

przez najnowsze wypadki uzasadnione przekonanie, że przywrócenie władzy świeckićj Stolicy świętćj dla samodzielności tejże i całkowitej wolności i niezależności w rządzeniu Kościołem jest nieza­

przeczoną koniecznością i że wszelka, od Boga ustanowiona władza świecka działa w dobrze zro­

zumianym własnym interesie i w interesie przy­

wrócenia zachwianego porządku społecznego, je­

żeli skutecznie popiera żądania prawne Stolicy świętej.

39 wiec katolików niemieckich wyraża nie- płonną nadzieję, że należne Stolicy świętój stano­

wisko w świecie coraz większe znajdzie uznanie i jest przekonany, iż to stanowisko uczyni dla u- trzymania pokoju, jako też dla pośrednictwa prze­

ciwnych sobie interesów ludów i sfer społeczeń­

stwa to, czegoby nie zdołała potęga świecka.«

»W obec smutnego faktu, że na uniwersyte­

tach często ginie wiara i czystość obyczajów, u- waża 39 wiec katolików niemieckich jako obowią­

zek rodziców katolickich, których synowie uczę­

szczają na uniwersytety, aby się starali o to, iżby ci ostatni przystępowali do katolickich stowarzy­

szeń studenckich, w których obok wesołości i przy­

jaźni przedewszystkiem pielęgnuje się religią i wierność przekonania. Uważa on za rzecz wiel­

ce pożałowania godną, jeżeli synowie znakomitych katolików przystępują do stowarzyszeń, w których zagrożoną jest czystość obyczajów i pojedynek uważany jest za powinność.

»I. 39 wiec katolików niemieckich oświadcza:

Chrześcijaństwo od czasów Juliana uważa za naj­

okrutniejsze prześladowanie to, jeżeli synom chrze­

ścijańskich rodziców umożliwia się przystęp do wyższego wykształcenia tylko za cenę ich wiary.

Wiec ubolewa przeto jak najszczerzej nad tćm, iż z tak wielu katedr niemieckich uniwersytetów gło­

si się bez ogródki w obec młodzieży antychrze- ścijańskie poglądy na świat i coraz więcćj wpro­

wadza je się do gimnazyów i szkół realnych przez niewierzących nauczycieli. Upatruje on w tym, w imieniu państwa nauczanym, poglądzie anty- chrześcijańskim największe niebezpieczeństwo dla państwa, Kościoła i społeczeństwa, oraz najpotę­

żniejsze popieranie dążności socyalno-demokraty- cznych. Wyraża on przekonanie, że wszelkie inne środki, by zapobiedz społecznemu rozprzężeniu, pozostaną bezskutecznemi, jeżeli się wszelkiemi si­

łami nie powstrzyma szerzenia się bezreligijności między młodzieżą ze strony nauczycieli ustanawia­

nych przez państwo.*

II. 39 wiec katolików niemieckich zaznacza niezaprzeczone prawo katolickich rodziców do ka­

tolickiego wychowywania dzieci i oświadcza, że katolickie wychowywanie bez współdziałania Ko­

ścioła jest niemożliwem. Żąda on przeto utrzy­

mania, odnośnie przywrócenia wyznaniowych szkół ludowych i wyższych i uznania Bozkiego prawa Kościoła,, do udzielania i kierowania nauki religii we wszystkich zakładach szkolnych. Spodziewa

się nadto, że we wszystkich zakładach, zwiedza­

nych przez uczniów katolickich, tylko takie dla przedmiotów świeckich będą dozwolone książki, które pod żadnym względem nie obrażają katolic­

kiej świadomości.

III. 39 wiec katolicki niemiecki poleca kato­

likom jak najenergiczniej przystępowanie do stowa­

rzyszenia, mającego na celu religijne wychowanie młodzieży, upomina katolickie organa prasy do pilnego wyzyskiwania korespondencyi tegoż sto­

warzyszenia i prosi przyjaciół katolickiego wy­

chowania młodzieży, aby korespondencyą tę po­

pierali odpowiedniemi wiadomościami z życia szkolnego (pod adresem p. Eugeniusza Haffnera w Moguncyi.)

IV. 39 wiec katolików niemieckich wzywa katolików, aby nie ustawali we walce o wolność nauczania, dopóki nie zostanie uznanem prawo Ko­

ścioła, parafii kościelnych do ustanawiania fundu­

szów i stowarzyszeń, szkolnych zakładów wszel­

kiego rodzaju.*

»Walny wiec katolików niemieckich poleca jak najusilnićj zakładanie i wspieranie stowarzyszeń młodzieńców, uczniów itp., w większych miastach takichż hospicyów, ponieważ widzi w nich środki fundamentalne do zwalczania niebezpieczeństw spo­

łecznych.«

Niechaj katolicy polscy wszystko dobrze roz­

ważą sobie, co na tym wiecu w Moguncyi ich niemieccy współwiercy postanowili. Niechaj so­

bie dobrze rozważą katolicy Polacy na Górnym Szlązku, bo i

Na Górnym Szlązku odbędzie się wiec ka­

tolicki. Miał się on odbyć już 20-go tego mie­

siąca w Opolu, ale dla niebezpieczeństwa cholery odłożony został na późnićj. Wiec przyj­

dzie z pewnością do skutku ; ma on też w chwili obecnćj niezwykłe znaczenie. Wobec bezustan­

nych napaści gazet niemieckich na spokojną lu­

dność polską na Szlązku, wobec zarzutów, że wszelkie skargi nasze są tylko »skargami przez gazety polskie sztucznie sfabrykowanemi, * potrze­

ba, aby polski lud szlązki zebrał się na wiec tym jaknajliczniej aby własnemi usty wypowie­

dział, co go boli, czego pragnie, a przytem za­

znaczył otwarcie swe uczucia. To tóż na wiecu tym nie będzie przemawiał żaden z obecnych re­

daktorów, aby znów nie mówiono i pisano o wiel­

kopolskiej agitacyi.

Przemawiać za to będą rodowici Szlązacy o wszystkich ważniejszych dla ludu polskiego spra­

wach; a więc nasamprzód o sprawie najważniejszej, to jest o sprawie szkólnój, o socyaliźmie, rol­

nictwie, wychodztwie, o sprawach szlązkich w sej­

mie i parlamencie, o popieraniu swoich, o oszczę­

dności, trzeźwości, o gazetach i o innych spra­

wach. Program to jak widzimy obfity, a że po­

szczególni mówcy omawiać będą każdą sprawę z osobna gruntownie i treściwie, uczestnicy wieca wielki z tych rozpraw odnieść mogą pożytek. W

(13)

Wiadomości ze wszystkich części świata. 285 końcu przyjęte zostaną rezolucye czyli uchwały,

wyrażające nasze żale i skargi, oraz nasze ży­

czenia we wszystkich tych sprawach.

Wiec opolski nie będzie żadną demonstracyą, za jaką już dzisiaj okrzyczeć go pragnie «Anzei­

ger raciborski;* nie będzie demonstracyą ani prze­

ciwko rządowi, ani przeciwko naszym współo­

bywatelom niemieckim. Będzie on tylko głośnym wyrazem życzeń i uczuć Polaków górnoszlązkich, będzie odpowiedzią na owe głosy liberalnych ga­

zet niemieckich, które pragnąc zatracić polskość na Szlązku, podburzają

bezustannie przeciwko nam tak rząd, jak i naszych współobywateli niemiec­

kich. Nie aby burzyć i jątrzyć, lecz tylko, aby wypowiedzieć, co nas boli, zbierzemy się w Opolu, z należytem uszanowa­

niem dla świeckiej i du­

chownej władzy.

Wiec ten będzie wymo­

wnym dowodem, że Po­

lacy górnoszlązcy są i że pragną pozostać wiernymi poddanymi, że z oburze­

niem odpychają wszelkie dążności przewrotu, ale zarazem, że duchem i cia­

łem za Polaków się uwa­

żają, że mowy ojczystej mowy polskiej, nigdy się nie wyrzekną, że jako Po­

lacy pragną wiernie słu­

żyć monarsze i społe­

czeństwu. Skargi i żale nasze złożymy z calem zaufaniem u stóp tronu, pewni, że mimo chwilo­

wej rzeczywistej, czy też tylko pozornej »zmiany kursu, * rychlćj czy później sprawiedliwości zadość się stanie. Nie żądamy prze

cięż rzeczy niemożliwych, tylko tego co nam za czasów Bismarka niesłusznie zabrano.

Będzie ten wiec jeszcze i na to dowodem, że sami już sobie radzić umiemy, jakkolwiek wcale a wcale łączności, w sprawach politycznych tak potrzebnćj, rozrywać nie chcemy.

Porozumiemy się przytem i pouczymy wza­

jemnie, abyśmy z lepszym skutkiem opierać się mogli zamachom na narodowość naszą, dążnościom socyalnodemokratycznego przewrotu i biedzie ma- teryalnej.

Zbierzmy się tedy w dniu tym w Opolu jaknaliczniej. Pokażmy, że mimo wściekłych za­

czepek, jakie cierpieć musimy ze strony różnych przeciwników, że chociaż nam się serce krwawi

na widok dziatwy, męczącej się bez pożytku w szkole dzisiajszej, umiemy zachować miarę i roz­

wagę, ale zarazem, że jesteśmy świadomi praw naszych, i że praw tych nigdy się nie wyrzekniemy.

Kto może niech na wiec ten przybędzie.

Im więcćj nas tam będzie, tern głos nasz będzie silniejszym 1

Nieprzyjaciele ludu. Dwaj są nieprzyja­

ciele robotnika, kradnącego jego dobrobyt. Pier­

wszym jego nieprzyjacielem są długi. Niejeden ro­

botnik, gdy otrzyma zapłatę za pracę, natychmiast pyszni się tern, iż wiele zarobił, i płaci długi.

W chałupie nie zostaje mu ani fenig, więc nowe robi długi. Musi prosić rzeźnika, aby mu sprze­

dał mięsa i czekał na za­

płatę; piekarza, aby mu udzielił chleba; krawca, a- by zrobił odzienie bez pieniędzy. Takim sposo­

bem musi się uniżać przed innymi, musi prosić i wre­

szcie towar drożćj za­

płacić.

Inni zaś inaczćj po­

stępują, Ponieważ nie mogą całego towaru za­

płacić od razu, spłacają należytość ratami, to jest częściowo, powoli. Oso­

bliwie rzeczy niezbędnie niepotrzebne kupują się ratami, naprzykład piękne obrazy, kosztowne meble, regulatory. Kto ratami kupuje drożej kupuje od tego, co natychmiast wszystko zapłaci, obo- wiąże się na wiele lat wierzycielowi i stanie się jego niewolnikiem. Je­

żeli zaś stosunki familij­

ne w przeciągu czasu u- łożą się niepomyślne, może ani raty nie zapłaci, bo bieda na to nie pozwoli. Dla tego precz z ratami.

Oto przykład. Pewien urzędnik wyprawił we­

sele. Oblubienica jego podziwiała izby i pokoje bogato upiększone; rodzice jćj myśleli, że córka szczęśliwą będzie przy mężu, co tak starannie przygotował nowe pomieszkanie. Cóż się stało po weselu? Przyszedł egzekutor, popisał meble i sprzedał. A czemu? Ponieważ młody urzędnik pierwsze raty już był zapłacił, lecz reszty zapła­

cić nie był w stanie i wierzyciel wszystko mu odebrał. Pozostały puste pokoje — a w nich rozpacz małżonki i hańba małżonka.

Niechaj każdy porzuci myśl spłacania ratami.

O Matko słowa przedwiecznego, racz wysłuchać.

(14)

286 Wiadomości ze wszystkich części świata.

Zapłacić natychmiast, co było kupione, to prowadzi do ubogacenia narodu. Zapłać na miej­

scu i nie będziesz miał straty i kłopotów.

Drugim nieprzyjacielem robotników, i wogóle każdego człowieka jest pijaństwo. Człowiek od Stwórcy swego obdarzony rozumem przez pi­

jaństwo rozum utrącą i staje się podlejszym od bydlęcia, które nigdy nie przekracza miary; gdy się nasyci, przestaje. Pijaństwo jest nielitościwym rabusiem majątku. Biedactwo, nędza, głód idą za pijakiem, jak cień za człowiekiem. Któż opi­

sze kłótnie, przekleństwa, narzekania? Któż utratę zdrowia i życia?

Kto chce poznać okropne skutki pijaństwa, niechaj czyta broszurkę pod tytułem: »Walka przeciw pijaństwu,« jest ona do nabycia we Wro­

cławiu w księgarni Mullera i Seifferta.

Gdyby każdy zapłacił natychmiast towar ku­

piony, gdyby każdy zachował umiarkowanie w pi­

ciu, lud byłby szczęśliwym na ciele i duszy. Dla tego ,precz z długami i pijaństwem 1

Świetny przykład. Niejeden katolik bogaty i honorami zaszczycony wstydzi się publicznie wyznać wiarę swą. Gdy się odbywa uroczysta procesya Bożego Ciała, lub gdy kapłan nosi Prze­

najświętszy Sakrament do chorego, to taki kato­

lik ukrywa się, a przyjmuje zaledwie raz w roku Komunią św. wielkanocną. Inaczćj atoli postę­

puje sobie zacny książę Jerzy, następca tronu sa­

skiego. Gdy bawił w Poznaniu dla ćwiczeń woj­

skowych, w niedzielę rano publicznie przyjął Ko­

munią św. i przetrawił po Komunii św. całą je­

szcze godzinę. Pewna osoba widziała innego razu książęcia w Dreźnie u Stołu Pańskiego i opowia­

dając nam to zdarzenie uwielbiała zachwycającą pobożność następcy do tronu saskiego. Jakiż to przykład wzniosły, gdy osoby wysoko od Boga w społeczeństwie ludzkiem postanowione jawnie wyznają wiarę katolicką 1 Bierz i ty sobie przy­

kład z tak budującćj gorliwości w służbie Bożej.

Order św. Grzegorza. Ojciec św. Leon XIII.

udziela mężom zasłużonym o dobro Kościoła or­

der św. Grzegorza, który jest równocześnie naj­

wyższym orderem papiezkim. Poseł p. Kościelski tymże został zaszczycony, z czego polscy katolicy mogą się bardzo cieszyć.

Radzca szkolny Kellner. Tajny radzca szkólny Kellner umarł w Trewirze. Całe życie swoje mąż ten szlachetny poświęcił sprawom szkolnym. Wiele lat był nauczycielem gorliwym, napisał znaczne dzieła nauczycielskie, bronił praw Kościoła. Pan Bóg za to dał mu długie, życie (80 lat) i pochwałę w katolickim narodzie.

Okropne upały. Od roku 1720 takie upały nie były znane, jak w miesiącu Sierpniu. Kraje północne niby w Afrykę się przemieniły. W pro­

mieniach słońca liczono przeszło 43 stopnie Reo- mira. Wiele osób zapadło na porażenie od słońca i umarło; niektórzy stracili zmysły. Wyschnięte pola, ogołocone od liści drzewa, zwiędłe zielska,

wypalone trawniki od ognistego upału, smutny przedstawiały widok. We Wiedniu zmarły pe­

wnego dnia 2 osoby, w Wenecyi popadło 100 żoł­

nierzy w chorobę z powodu gorączki. Zapewnie i cholera przez upały coraz więcćj się rozszerza.

Liczne pożary przestraszyły obywateli. Zda się, że w Ameryce upały były jeszcze sroższe, niż u nas w Europie. W Nowym Jorku padło tru­

pem w jednym dniu 16, w innym zaś 39 Osób.

W Chicago umarło w jednym dniu 33, w dru­

gim 84 osób. Dzięki Bogu serdeczne, że w so­

botę dnia 3 Września i w dni następujące obfity deszcz z nieba został zesłany.

Cholera. Straszna zaraza cholery z Azyi przeniosła się do państwa rosyjskiego a ztąd po­

suwa się dalej na zachód. W Petersburgu roz­

chorowało się 60 osób a 9 umarło w jednym dniu. W Paryżu, Havre, Berlinie i innych mia­

stach śmiertelna choroba się pojawiła, żądając swoje ofiary. Najokropniej jednak panuje w Hamburgu. Całe miasto pogrążone jest w ża­

łobie. Przestał handel i przemysł. Towarów nikt nie kupuje. Domy zamknięty. Osoby wy­

jeżdżające z Hamburgu są w podejrzeniu i by­

wają poszukiwane od lekarzy. Policya czuwa, aby środki przeciw cholerze były używane. Po­

mimo tego umarło w Hamburgu aż do 26. Sier­

pnia 358 osób, zachorowało zaś 1028. Dnia 30. Sierpnia umarło 268 osób. Obecnie atoli zdaje się, że okropna zaraza ustaje. Prośmy do­

brotliwego Boga, aby nas od cholery zachował 1 Żyjmy poczciwie i umiarkowanie, gdyż życie cno­

tliwe i umiarkowane najlepszćm jest lekarstwem.

Kółka rolnicze. Kółka rolnicze dla rol­

nictwa wiele działają dobrego. Osobliwie w Ga­

licy!, Księstwie Poznańskiem zbawienne wydają owoce. Ponieważ na Szlązku jest ludność mie­

szana, ponieważ mieszkają obywatele polscy i nie­

mieccy, katoliccy i protestanccy, kółka rolnicze widocznie mniej się rozwijają. I tak w Szamo- tulskiem powiecie (w Poznańskiem) dwa kółka, gajewskie i kaźmierskie wystawiły zboża i ważywa.

Patron kółek p. Jackowski pochwalił wystawców, których było przeszło trzydziestu. Rolnicy na takich wystawach wiele się mogą nauczyć a głó­

wnie nabierają zachęty do pracy. Przekonani je­

steśmy, że na przyszłym wiecu katolików, który się ma niezadługo odbyć w Opolu, sprawa Kółek rólniczych na Szlązku znaczne uczyni postępy.

Co daj Boże!

Zbrodniarze. Dnia 18 Sierpnia ściął kat pewnego złoczyńcę Jana Klonisch, który zamor­

dował niewiastę. A dnia 30 Sierpnia ściął w O- polu innego złoczyńcę, który w lesie był zabił muzykanta. Niechaj Pan Bóg każdego zachowa od złych myśli; takowe bowiem są początkiem złośliwych słów i uczynków.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ców w raju jesteśmy wszyscy skazani na pracę i to na pracę bardzo ciężką. Po wszystkie też wieki sprawdzają się słowa, jakie był Pan Bóg wyrzekł do Adama po spożyciu

Jak bydło padnie, idzie do czarownika; gdy zboże na polu jest nieurodzajne, gdy wybuchnie pożar, nastąpi powódź albo trzęsienie ziemi, pyta się czarowników, kto był

ka, na której Chrystus zbudował Swój Kościół, a którego bramy piekielne nie przemogą, tam tylko bczpiecznemi są wszystkie narody, z tego tylko Kościoła wypływa nam zbawienie

wnocześnie wysłał posłańca do ojca Kabrala i kazał mu oznajmić, że jeżeli poważy się uczyć Sikatorę wiary chrześcijańskiej, to może być pewien jego książęcćj zemsty,

Gdy tak Aszer głośno wołał i mówił we śnie, obudziła się na głos jego matka, poszła do miejsca, gdzie spał chłopiec, obu­.. dziła go i rzekła: »Cóż ci jest,

puścili do tego, jeno schlebiając mu, rzekli do niego: »Chodź tu, drogie sercu naszemu dziecię, jedz z nami, a uśmierzy się gniew twego ojca, jak morze głębokie po burzy, i

kie czasy należy ludom i narodom strzedz tej wiary Chrystusa jako najkosztowniejszego skarbu, to tern więcój w dzisiajszych czasach, w których ta Wiara św. już takiem nie

W naszej stacyi Suakin nad morzem Czer- wonem postępuje budowa nowego kościoła sporo naprzód. Ten pierwszy kościół chrześcijański nad brzegami owego morza, poświęcony