• Nie Znaleziono Wyników

Adres Redakcyi: KRUCZA .Nk 32. Telefonu 83-14.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adres Redakcyi: KRUCZA .Nk 32. Telefonu 83-14."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

4 0 ( 1 3 7 4 ) . W a rs z a w a , dnia 4 p aździernika 1908 f. Tom X X V I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: r o c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztow ą ro c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d a k c y i „ W s z e c h św ia ta " i w e w sz y stk ic h k się g a r­

n ia c h w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „W szechśw iata** p rz y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k a lu re d a k c y i.

A d r es R ed a k cy i: K R U C Z A .Nk 32. T elefon u 83-14.

K I L K A U W A G Z P S Y C H O L O G I I P O R Ó W N A W C Z E J .

(O dczyt m ia n y n a p osiedzeniu A kadem ickiego K ółka p rz y ro d n ik ó w w e L w o w ie d n ia 7 lipca

1908 roku).

W odczycie n in iejszy m nie m am za­

m iaru p o daw ać j a k i e jś w y c zerp u jącej c a ­ łości. Chodzi mi ty lk o o zwrócenie u w a ­ gi n a k ilk a k w e sty j, zwłaszcza n a kw e- styę in s ty n k tu .

Odczyt sk ła d a ć się będzie z trzech, dość luźnie co do tre śc i złączonych, czę­

ści. W pierw szej pod a ję w ażniejsze mo­

m e n ty z h isto rycz ne go rozw oju psy c h o ­ logii porównawczej; w d rugiej, k t ó r a za­

razem j e s t n a jisto tn ie jszą , chodzi mi o k r y ty c z n e p rze d staw ie n ie pojęcia i n s t y n ­ ktu; a w trzeciej j e s t mowa o człowie­

ku, ja k o najw yższej formie w d u c h o ­ w y m rozw oju zw ierząt.

Na j e d n e m z najb liższy ch posiedzeń Kółka p o s ta r a m się p rz e d s ta w ić n a jn o w ­ sze poglądy n a k w e s ty ę psychiki m r ó ­ wek.

I.

Wiadomości historyczne o duszy z w ierz ęc e j 1).

K w e sty a duszy i d uchow ych władz zwierzęcych w porównaniu z ludzkiem i j e s t równie daw ną, j a k sam a myśl lu dz­

ka. W filozofii i postępie wiedzy n ie s te ­ ty nie p rz e d s ta w ia ona ja s n e j k a rty , gdyż różne stano w iska, z ja k ic h j ą starano się rozwiązać, dzieli praw ie t a sam a prze­

paść, j a k a istn iała p rz e d la t kilku ty s ią ­ cami. Mało co j ą zm niejszyły n a w e t n a j ­ nowsze zdobycze n a polu n a u k p r z y r o d ­ niczych, ja k o to te o ry a ew olucyi a zwłasz­

cza zasa d a dziedziczności, k tó re w ycis­

n ęły t a k silne piętno n a dotychczaso­

w y c h w ierzeniach.

P rz y c z y n y tego należy się d o p a try w a ć z jed nej s tro n y w e g o isty czn y ch m o ty ­ wach, gdyż człowiek się obawiał, aby nie spadł m b nie zniżył się z tego szczy­

tnego s ta n o w is k a w natu rze, ja k ie m go d a rz y ła w ia ra w bogów osobowych. Z drugiej strony psychologia, o p a rta przez filozofów n a m etodzie sam opostrzegania,

l) L u d . B iichner, A us dem G eistesleben d er Tiere, B e rlin 1876.

(2)

626 W S Z E C H Ś W IA T Ma 40 b y ł a przez długie w ieki k r ę p o w a n a tran-

sc en d e n ta liz m e m . W te n sposób p s y c h o ­ logia, u p r a w ia n a przez przeszło d w a d z ie ­ ścia w ieków , n ie p o stą p iła p r a w ie ani 0 k ro k n aprzód.

J e d n a k nie c ała lu d zk o ść w te n s p o ­ sób z a p a try w a ła się n a tę k w e s ty ę . Byli ludzie, k tó rz y nie uw ażali człow ieka za n a jw y ż s z ą istotę, dla k tórej ś w ia t cały został s tw o rz o n y , ale czuli się ty lk o naj- d alszem o gn iw em w ł a ń c u c h u is to t ż y ­ w ych . Myśl t a ju ż n a k i lk a w iek ów przed C h r y s tu s e m n a W s c h o d z ie ogólnie żywiona, została je d n a k ż e w E u ro p ie w w ie k a c h ś re d n ic h d o szczętnie przez K o ­ ściół zabita. T y lk o od cz asu do czasu z jaw iali się mężowie, k tó rz y n ie w a h a li się w b r e w opinii o tw a rc ie w y p o w ia d a ć , co czuli. Do ta k i c h należał G alenus z P e r g a m u i Celsus, p isarz z d r u g ie g o w ie­

k u po Chr., k tó rz y w d z iełach sw oich w y ra ź n ie zaznaczali, że w ładze r o z w a ż a ­ n ia i p o s ta n a w ia n ia p r z y z n a ć m u sim y 1 zw ierzętom , i że ludzie j e d y n i e ilościo­

wo pod t y m w z g lę d em się od nich r ó ­ żnią.

Po odrodzeniu n a u k k la s y c z n y c h i wiel­

k ic h o d k ry cia ch , k ie d y w n o w o p o w s ta ­ ły ch a k a d e m ia c h n a półw yspie a p e n iń ­ skim odżyły n a u k i p rzy ro d n icz e , w te d y n a w e t k w e s t y a życia u m y sło w e g o z w ie ­ r z ą t nie m og ła b y ć ro z tr z ą s a n a , g d yż z je d n e j s tro n y , j a k j u ż powiedziałem , s ta ł n a s tra ż y w s z e c h w ła d n y Kościół, a z d r u ­ giej— n i e s t e t y —m a t k a n a u k , filozofia.

Mam tu n a m y śli osław iony, m echa- n is ty c z n y p o gląd K a rte z y u s z a, k tó ry tw ierdził, że z w ie rz ę ta nie p o s ia d a ją ani uczuć d u c how y ch, a n i w ład zy m y ślenia, lecz są ty lk o z w y k łe m i m asz y n a m i. C z u ­ cia i u czu cia zw ie rz ą t, jeg o zd an iem są czczym pozorem. Bardzo d o g o dn a to n a u k a dla dręc z y c ie li zw ierząt.

Nic też dziw nego, że p o g lą d y takie , zakorzenione w s k u t e k p ow ag i K a r te z y u ­ sza, mimo p o s tę p u wiedzy, n a długo, bo aż do połowy X I X w. z g u b n y wyy w a r ł y w p ły w n a rozwój zoopsychologii, a na- wre t i dzisiaj je s z c z e n iez u p e łn ie w y g a ­ sły.

Przeciw ty m p o g lą d o m m ię d z y in n y m i w y s tą p ił w 1713 r. J e n k i n T h o m asius,

k t ó r y niety lk o u z n a w a ł duszę zwierzęcą, ale p rz y p is y w a ł je j n a w e t n ie ś m ie r te l­

ność. Z g u b n y m poglądom k artezyu szó w - skiej filozofii zadał cios ś m ie rte ln y filo­

zof fra n c u s k i Condillac, k t ó r y w p ism ach swoich zaznaczał, że zw ierzęta, podobnie j a k człowiek, posiadają czucie, k o r z y s ta ­ ją z doświadczeń, d o skonalą się, n a w z a ­ je m się p oro zu m iew ają i m a ją w y o b r a ­ źnię.

Także Linneusz, Buffon, Voltaire, G. P.

Meier 1), C. B o n n e t i wielu inn y ch oś­

w ia d c za się mniej lub więcej w przeciw- k a rte z y u s z o w s k im duchu. Zwłaszcza os­

ta tn i, z n a k o m ity bad acz p rzy ro d y (1770) wrsk a z u je u rz ą d z e n ia owadów, w szcze­

gólności os i pszczół i s z tu k ę bobrów.

K a rte z y u sz znalazł w końcu ś m ie rte l­

nego w roga w f ra n c u sk im e n c y k lo p e ­ dyście Leroy, k t ó r y j a k o i n s p e k to r la­

sów królew skich, miał n a jle p szą spo sob ­ ność po zn a n ia n a t u r y r o zm a ity c h z w ie ­ rząt. W pierw szy ch swoich lis ta c h o in- te lig e n c y i i zdolności dosk o nalenia się zw ierząt, w y d a n y c h w 1764 r., w s k azu je, że zw ie rz ę ta wcale nie są m aszynam i, lecz że posiadają w szelkie cechy r o z u ­ m u i d osko nalenia się, ja k o t e ż uczucia, pam ięć i zdolność przew idyw ania. Po­

trz e b y życia i o baw a p rz e d n iebezpie­

c z eń stw em są w e d łu g niego k ie r u ją c ą s p rę ż y n ą w rozw oju u m y sło w y m z w ie ­ rząt, k tó re j a k np. wilki, n a w z a je m się zm aw iają, wspólne u rzą d z a ją polowania, w y m y ś la ją podstępy, z u ż y tk o w u ją do­

św iadczenia. Przez tak ie ćw iczen ie— po­

w ia d a dalej L e ro y —w zm ag a się rozum zw ie rz ą t i dosk on alą się zm ysły; istn ieje w ielka różnica między m łodym a s ta r y m w ilkiem lub lisem. Zwłaszcza w idzim y to u psa, k tó ry przez polowanie i o bco ­ w anie z człow iekiem n a d z w y c z a j wiele się uczy i szczególne o bm yśla podstępy dla zdobycia z w ierzy ny . Leroy p rz y p i­

s y w a ł zw ierzętom również w ładzę m owy, gdyż ich rozliczne zm aw ian ia się bez władzy porozum iew aw czej b y ły b y n ie­

możliwe, tem ba rd z iej, że m a ją k u te m u

*) Yersuch eines neuen Lehrgebaudes von den Seelen der Tiere, Halla 1750.

(3)

JMs 40 w s z e c h ś w i a t 621 wszelkie dane, j a k zdolność myślenia,

p o rów n y w an ia, w nioskow ania, ro z w a ż a ­ nia i t. d. J).

L eroy godzien j e s t podziw u również z tego względu, że j u ż miał pojęcie o po­

tędze i zn aczeniu dziedziczenia w ciągu życia n a b y ty c h zdolności i że w y p o w ie ­ dział ważną i p ło d n ą m yśl, iż „wszystko, co u w a ż a m y u z w ie rz ą t za czysto m e ­ chaniczne, to może j e s t n a s tę p s tw e m już od długiego czasu n a b y t y c h zwyczajów, k tó re przen o siły się z pokolenia n a po­

kolenie".

Mimo teg o walka o pytanie, czy zwie­

rz ę ta są m aszyn am i, czy też m yślącem i, p o siad ającem i ś w iadom ość istotam i, t r w a ­ ła dalej, a to głównie s k u tk ie m w p ły ­ wów filozofii s p e k u la ty w n e j, p rz e c iw n i­

czki n a u k do św iadczalnych. N a w e t m ę ­ drzec k ró lew iecki K a n t uważał zwierzę n a ró w n i z roślin ą i m in e rałe m za rzecz n agą, u c h y la ją c ą się z pod praw a i m o ­ ralności. Nie posiada ono w ed łu g niego ani ro zum u ani p o c z y ta n ia , nie zna ż a ­ d n y c h p r a w ani obowiązków i nie n a ­ daje się do n auk i, lecz ty lk o do t r e ­ sury.

P odobnego zdan ia był i s ła w n y n a ­ stę p c a K anta, s k r a j n y id ea lista i m e ta ­ fizyczny e g o ista Fic hte , k tó ry z p u n k tu t. zw. „wiedzy c z y ste j" uw ażał zwierzę za rzecz, p o zb aw ion ą wolności, osobowo­

ści, zdolności u m y sło w y c h i poczucia p ra w a

Zupełnie inaczej, niż K a n t i Fich te isto tę zw ie rz ą t pojm ow ał współczesny im H erder. W „P o m y sła c h do filozofii dzie­

jó w ro d za ju lu dzkiego" 2) n a z y w a on zwie­

rz ę ta „ sta rsz y m i b rać m i człowieka^. U- k sz ta łto w a n ie m ózgu i w yprostow a n y chód zrobiły człow ieka człowiekiem; jed n a k o -

') L e ro y p osiadał za te m j u ś -wtedy dokład­

n ie jsz y p o g lą d co do m o w y zw ie rząt, niż w ielk i badacz m o w y M. M iiller, k tó ry j ą n az w a ł Rubi- k onem , d zielący m zw ie rzę od człow ieka, a k tó ­ re g o n ig d y nie będzie m ożna p rzekroczyć. Ze ta k nie je s t, p ozw olę sobie p rzy p o m n ieć sw ój o d c z y t „o m o w ie z w ie rz ą t", d ru k o w a n y w e W sze ch św ie cie w NaJNa 13, 14, 15 z r. b.

s) P rz e k ła d polski J ó z e fa B y c h o w ca w y szed ł

■W W iln ie w 1838 roku.

woż ju ż w pa ń s tw ie zwierzęcem odnaj­

d ujem y zawiązki wszelkich zdolności mo­

raln y c h i um ysło w ych człowieka, jak:

rozumu, mowy, sztuki, wolności i t. d.

Tem ostatniem ośw iadczeniem H e rd e r zbliża się j u ż zupełnie do s ta n o w is k a nowoczesnego, k tó re m iędzy cecham i psychicznem i człowieka a zwierzęcia nie uznaje różnicy g a tun k ow e j lecz tylko r ó ­ żnicę stopnia i w edług któ reg o pierw ias­

t e k d u c h o w y rozw ijał się ciągle i n i e ­ przerw anie w szere g u stopniow ym drogą n aby w a n ia, dziedziczenia i p rzy sto so w y ­ w ania od najniższego aż do n a jw yższy ch stopni. P ie rw ia s te k tak i, pow iada A g as- siz x), istn ieje bez w ątpienia, a czy m y go n azw iem y duszą, rozumem, czy in ­ s ty n k te m , to zawsze p rze d staw ia on w h iera rc h ii ś w ia ta o rgan icznego szereg ściśle ze sobą połączonych zjawisk; a j a k znowu powiada z n a k o m ity badacz a n ­ gielski H uxley 2), żaden b e z s tro n n y s ę ­ dzia nie może pow ątpiew ać, że zawiązki w sz y s tk ic h owych wielkich zdolności, k t ó ­ re d arzą człowieka niez ró w n a n ą p rz e w a ­ g ą nad wszelkiem i innem i isto tam i ży- jącem i, d a ją się odszukać w głębi ś w ia ta zwierzęcego.

Od chwili zajęcia tak ie g o sta n o w is k a zoopsychologia z y sk u je n a tu r a ln ie zupeł­

nie inne i głębsze znaczenie. Bo je ś li j e s t słusznem, że d rab in a organiczna j e s t n ieprzerw ana, i że sam człowiek j e s t zm uszony początek swój w y p row adzać z niższych form organ iczny ch , w m yśl t e ­ oryi rozw oju i pochodzenia, to w takim razie zupełnie j a s n ą j e s t rzeczą, że nie- ty lk o ciało ale i duch ludzki tak i sam musi mieć początek i że rozwój u m y sło ­ w y musi być t r a k t o w a n y j a k o ogólna w łasno ść m a te ry i organizowanej. Obok anatom ii porów naw czej, j a k ą ju ż od d a ­ w n a posiadam y, m usi koniecznie sta n ą ć psychologia porównawcza; co więcej, p i e r ­ wsza m u s i swego w łaściwego dopełnie­

nia szukać i znaleźć w ostatniej.

Owa zależność j e s t ta k j a s n ą i nie da­

') P rz y c z y n e k do h is to ry i n a tu ra ln e j S ta ­ n ó w Z jed. A m ery k i P ó łn .

2) N a tu ra l H isto ry R e v ie w , 1861.

(4)

628 W S Z E C H ŚW IA T M 40

j ą c ą się usunąć, że D a r w in w swojem epokow em dziele, o „pochodzeniu czło- w ie k a ££ n a ró w n i u z a sa d n ia pochodzenie cielesne j a k i d u cho w e człow ieka, w y k a ­ zując, że nie jest. on is t o t ą oddzieloną zupełnie od re s z ty n a t u r y pod w z g lęd em w łasności u m y sło w y c h . I chociaż do t e ­ go celu rozporządzał b a rd z o szczupłym m a te ry a łe m , to j e d n a k bez t r u d u udało m u się w y k a z a ć u z w ie rz ą t z aw iązki p r a ­ wie każdej, poszczególnej zdolności u m y ­ słowej lub m oraln ej człowieka. I w. i n ­ n y c h sw oich dziełach D a rw in s t a r a się to uzasadnić; p rzyp o m n ę t u rzecz spe- c y a ln ą o „w yrazie uczuć u człow ieka i z w i e r z ą t 1) ', z k tó re j w idzim y, że uczucia ludzkie praw ie w s z y s tk i e s p o ty k a m y mniej lub więcej r o z w in ię te u zw ierząt.

W dru g iej połowie X I X w. zoopsy- chologia w s k u te k u k a z y w a n ia się coraz lic z n ie jsz y c h b a d a ń z teg o z a k r e s u n a ­ biera c h a r a k te r u n a u k i sam odzielnej pod n a z w ą psychologii porów naw czej. Cały s z e re g z n a k o m ity c h badaczów życia zw ie­

rzą t, j a k B u ch ner, Rom anes, S z okalski i w ielu in n y ch , rozpow szechnia p o w y ż ­ sze p o gląd y na duszę zwierzęcą. Z j a ­ w ia ją się prace, t r a k t u j ą c e o p o szczeg ól­

nych g a tu n k a c h z w ie rz ą t; zw łaszcza b a ­ d a n ia obyczajów m ró w ek , k tó re d a ły p o ­ c z ąte k nowej gałęzi n a u k i, t. zw. m y r- mekologii, p rzy s p o rz y ły p sy chologii p o ­ rów n aw czej bardzo wiele m a te ry a łu . N a tem polu, z a in icy o w a n em przez P io tr a H ubera, b a d acza m ró w e k w S z w a jc a ry i (1810), n a jw ię k s z e z a słu g i położył dr. A u ­ g u s t Porel, L u bbo ck, rów n ież ks. K. Ja- n e t, ks. W a sm a n , v. B u tte n -R e e p e n , dr.

E s c h e ric h i wielu in n y c h .

P r a c e t y c h o s ta tn ic h w y k a z a ły w b a r ­ dzo w ielu razach , że tłu m a c z e n ie p o s tę ­ p ow a n ia z w ie rz ą t zapom ocą n iew iele m ó ­ wiącego in s t y u k t u , to j e s t czegoś w ręcz przeciw n ego rozum owi, n ie j e s t u z a s a d ­ nione, lecz prze c iw n ie s tw ie rd z iły , że ż y ­ ciem zwierzęcem k i e r u j ą te sam e czyn niki, co ludzkiem .

!) T he E x p re ssio n o f th e E m o tio n s in Man an d A nim als, L o n d y n 1872; spoisz, dr. K. D obr- skl, Warszawa 187ŁS.

P o niew aż wrielu uczonych zwłaszcza z pośród filozofów i antropologów, a r ó ­ wnież i niek tó rzy biologowie uw a ż a ją i n s ty n k t, ob jaw ia jąc y się u z w ie rz ą t za n a jis io tn ie js z ą cechę o ddzielającą je od człow ieka, z a te m p o sta ra m y się ro z p a ­ t r z y ć 1) czem w łaściw ie j e s t te n i n s t y n k t , 2) czy nie m ożn aby go wy tłum aczyć za­

pomocą pojęć, lepiej nam zna n y ch , i 3) czy w rzeczyw istości istnieje n ie p r z e b y ta przepaść du c h o w a m iędzy św ia te m zwie r z ę c y m a człowiekiem?

Jan Golański.

(C. d nast.)

O Z Ę B A C H Z W I E R Z Ą T S S Ą C Y C H .

(D okończenie).

4) Często się zdarza, że sie rp y j e d n e ­ go s z e r e g u poprzecznego łączą się ze so­

bą ściśle, w y tw a r z a ją c w te n sposób s k u ­ pienia, nazw ane przez R u tim e y e ra „jarz- m a m i“ (juga). W d obrze rozw iniętem jarz m ie , j a k np. w ja r z m ie zęba trz o n o ­

w ego szczęki górnej konia, d a ją się w y ­ różnić trz y sierpy; z e w n ę trz n y sierp Rii- tim e y e r nazw ał „ściank ą" (m urus), środ­

k ow ą „ łu k ie m “ (arcus) w e w n ę tr z n y zaś

„słupkiem* (columna). Z połączenia ś c ia n ­ ki z łukiem i słu pk iem p o w sta je jarzm o . W j a r z m ie zębów szczęki górnej ś c ia n ­ k a leży po stro nie zew n ętrzn ej, a słu p e k po s tro n ie w e w n ętrzn e j, przeciw nie w zę­

bach szczęki dolne]. Ścianka, łu k i słu­

p e k je d n e g o j a r z m a od po w iadają trzem stożkom s z e re g u poprzecznego w zębach g u z o w a ty ch , to też s z ere g pop rzeczny w ty ch zębach n a z y w a m y również jarzm em , j a k k o lw ie k sęczki t y c h zębów nie t w o ­ r z ą skupienia.

W ś ro d k o w y c h z ę b ac h trzon ow y ch szczęki górnej k o nia m am y w yraźn ie rozw inięte ty lk o d w a ja r z m a , zupełnie t a k j a k w zęb ach t. zw. sześcioguzowych.

Te d w a j a r z m a w zęb ach trz o n ow yc h ś ro d k o w y c h szczęki g órnej konia n a z y ­ w a m y j a r z m e m d ru g ie m i trzeciem , p ier­

wsze i c z w a rte jarz m o w tych zębach są zanikłe albo zm arn iałe. Dla p o ró w n ania

(5)

W SZE C H ŚW IA T 629 /sTa

40

zębów sie rp o w a ty c h z zębam i guzow ate- mi służy n a s tę p u ją c y schem at.

S c h e m a t dla stożków zęba sześciogu- zowego:

♦ — • (4) P a ra c o n u s • (?) M etaconus.

• (5) P ro to c o n u lu s • (8) M etaconulus.

• (6) P ro to c o n u s • (9) H ypoconus.

S c h e m a t dla stożków zęba sześciosier- powego:

x / - 'n (4) P a ra lo p li (7) M etaloph.

W (5) P ro to lo p h u l. i8) M etalophulus.

\ _ / (6) P ro to lo p h (9) H ypoloph.

(Dla u ła tw ie n ia o ry en to w a n ia się w b u ­ dowie zębów n a z y w a m y P a ralo p h . = mu- rus; P roto lo phu s = arc u s II; P r o t o l o p h = colum na II; a n a s tę p n ie Metaloph n a z y ­ w am y m u ru s III; M etalo phu l.—arc u s III, a H yp o lop h—colum na III).

Z powyższego p o ró w n a n ia widzimy, że ja rz m o zęba sierpo w atego odpowiada sze­

regow i poprzecznem u stożków w guzo- zębie, stą d k a ż d y szereg p o przeczny stoż­

ków b ę d z ie m y n a z y w a li jarzm em .

Po ty c h u w a g a c h w r a c a m y do teoryi Copea i Osborna.

A utorow ie teo ry i p ączkow an ia z po­

między zębów szczęki górnej zw. s s ą ­ cych u z n a ją za godne analizy stoż­

ków j e sk ła d a jąc y c h je d y n ie te, w których są rozw inięte co n ajw ięcej dwa jarzm a;

a w zęb ach szczęki dolnej trz y ja r z m a i sądzą przytem , • że w s z y s tk ie zęby po­

w s ta ły przez pączkow anie z zęba jedno- stożkowego.

T y m c za se m w n a tu r z e is tn ie ją zęby przew ażnie cztero jarzm ow e o 12 sę c z ­ kach. Otóż każdy ząb dobrze ro zw in ięty w z w y k ły c h w y p a d k a c h s k ła d a się z c z terech jarz m , każde ja rz m o o 3 stoż­

k ach , albo sierpach. J a r z m a n a z y w a m y I, II, III, IV. Jeżeli w zębie z n a jd u jem y mniej niż 4 jarz m a , to zęb y te są regre- syjne, w nich p e w n a część stożków, a l­

bo sierpów j e s t zm arniała; ta k np. zęby trzonow e szczęki górnej człowieka m ają tylko dw a j a r z m a II i III d obrze ro zw i­

nięte; I jarz m o stopiło się z II, zaś IV z trzeciem . N a stęp n ie w k łach w szystk ie cztery j a r z m a s top iły się w je d e n , po­

zornie p ojedynczy stożek.

Zęby o pozornie dwu j a r z m a c h , jak ie -

mi są np. zęby sześcioguzow e, są regre- syjne, one nie m ogą służyć za p u n k t w yjścia dla tw orzenia term in o lo g ii odon- tologicznej; również zęby guzosieczne szczęki dolnej, pozornie trzyjarzm ow e, nie m ogą być u ż y te do tego samego celu.

W zębach dobrze ro zw in ięty ch o c z te ­ rec h j a r z m a c h i d w u n a s t u stożkach, p o ­ w in niśm y mieć 12 nazw, dla sześciu t e ­ dy stożków b rak nazw w term inologii Copea i Osborna. Ci uczeni w y b ra li zę­

by re g r e s y jn e w celu u tw o rz e n ia swojej terminologii.

Kolej zmian, j a k ą o d by w a ły zęby w czasie swego rozwoju rodow ego, nie j e s t ta, k tó rą w skazuje te o ry a Copea i Osbor­

na, lecz najzupełniej przeciw biegła; to też praząb (haplodont) i pierwoząb (pro- todont), a z nim razem i k ły stanow ią o s ta tn i stopień przeobrażeń, przez które przechodziły zęby zw ie rz ą t ssących, za­

równo w zębostanie po jedy ńczych g a ­ tunków , j a k też w z ę b o sta n ac h całej k la ­ sy ty c h zw ierząt.

Stosunki, które tu w skazano, obserw o­

wał i należycie o bjaśn ił R utim eyer. On ju ż w ro k u 1862 wypowiedział zdanie n a s tę p u ją c e „Die g e n a u e des Z a h n ty p u s von Species zu Species, la s s t die grund- form tiberall e rk e n n e n u n d die aufm erk- sam e V e rg le ic h u n g von Zahn zu Zahn im Gebiss zw ingt s e lb s t die ani w eites- ten a b w eichend en einzelnen Zahnform en ais letzte, obschon n u r stu fe n w e ise er- reic h te A ble itu n g e n der Grundform an- z u e r k e n n e n “.

Otóż t y m zasadniczym typem , tą for­

m ą podstaw ową w obecnej fazie rozwo­

jow e j zębów, j e s t w łaśn ie ząb czterojarz- mowy, czyli ząb o czterech p oprzecz­

n y ch szeregach stożków, w każdym sze­

r e g u po trz y stożki. Przez z ra stan ie się sęczków, lub zanikanie bocznych ja rz m i t. d. p o w sta ją te rozm aite fo rm y zę­

bów, ja k ie o bserw u jem y w zęb o sta n ac h z w ie rz ą t ssących. Każda z form zębów, czy to w kate g o ry i zębów tnąc y c h , czy przedtrzonow ych, czy siecznych, czy kłów na w e t, daje się przez porów nanie całych szeregów łatw o objaśnić ja k o po­

chodząca z zębów c ztero jarzm o w ych.

(6)

W S Z E C H Ś W IA T No 40 W zębach c z te ro ja rz m o w y c h , czyli o

cz te re c h poprzecznych s z e r e g a c h stożków , rozróżniam y trz y podłużne s z ere g i sto ż ­ ków'. J e d e n z nich, z e w n ę tr z n y w zębach szczęki górnej, a w e w n ę t r z n y w zębach szczęki dolnej n a z y w a m y s z e re g ie m ścian- k o w y m (muralis); ś ro d k o w y s z e re g m i e ­ n im y lu k o w y m (arcualis); o s ta tn i szereg, w e w n ę tr z n y w z ę b a c h szczęki g órnej, a z e w n ę tr z n y w z ę bac h szczęki dolnej n a z y w a m y słu p k o w y m (coluinnaiis). S z e ­ reg i poprzeczne, j a k ju ż w sp o m n ia n o po­

wyżej, n a z y w a m y j a r z m a m i (juga) i li­

cząc od przod u o z n a c z a m y c y fra m i I, II, III i IV.

N a podstaw ie teg o , co było p o w ie d z ia ­ ne d otąd, p o s ta ra m się w y ja ś n ić koleje fo rm ow ania się r o z m a ity c h k a te g o r y j zę­

bów zapom ocą s c h e m a tó w n a s t ę p u j ą ­ cych.

S c h e m a t dla sęczkó w zębów t. zw.

c z te ro g u z o w y ch (ą u a d r itu b e rc u la r ) :

J a rz m a I i I I

• - • M 1/2

AC 1/2

J a rz m a I I I i IV

• := • M 3/4

A C 3/4

F o r m u ł a dla sęczkó w zębów c z te ro g u ­ zowych: M 1/2; AC 1/2. M 3/4; AC 3/4.

Ze s c h e m a tu i z fo rm u ły w idzim y, że m a m y t u c z te ry stożki; stożek M 1/2, k t ó ­ r y au to ro w ie n a z y w a ją p a ra c o n u s j e s t ró w n o w a rto śc io w y ze sto ż k ie m M 3/4, n a ­ z w a n y m m e ta co n u s; lecz sto ż k i AC 1/2 i AC 3/4 są o d m ien nej w artości: one p o w s t a ­ ły ze zro śn ięcia się c z te re c h sto żk ów A l ; A 2; C 1 i C 2; lub A 3; A 4; C 3 i C 4.

A u torow ie teo ry i n a z y w a ją j e p ro to c o n u s i h y p o c o n u s i u z n a ją j e za ró w n o w a r to ­ ściowa ze s to ż k a m i p odobnie n a z w a n e m i w zębie sześcioguzow ym; te ozn aczy liśm y w form ule przez C 1/2 i C 3/4, a z a te m zro- słe są ty lk o z d w u sto ż k ów zęba czte- rojarzm ow ego,

S c h e m a t d la sęczkó w zębów t. zw.

tró jg u z o w y c h (tritu b e rc u lar):

Ja rz m o I i I I || Ja rz m o I I I i IV

• — • M 1/2 || • — • M 3/4

• _ • — » — «

II II || II A C 1/2/3/4

F o r m u ła dla sęczków zębów tró jgu zo ­ w y c h M 1/2; M 3/4; AC 1/2/3/4.

Ze s c h e m a tu i z form uły widzimy, że m am y t u t r z y stożki, dw a z nich, m ia ­ nowicie: M 1/2 i M 3/4 są ró w no w artościo ­ we, trzeci zaś AC 1/2/3/4, n a z w a n y przez au to ró w protoconus, s k ła d a się ze z ro­

śnięcia ośmiu stożków; nie może on być ró w n o w a rto śc io w y ani z sęczkiem, n a ­ z w a n y m protoco nu s w zębie czteroguzo- w ym , ani tem b a rd z iej z sęczkiem, n o sz ą ­ cym to samo m iano w zębie s z e ś c io g u ­ zowym, oc z y w ista też rzecz, że nie j e s t on ró w n o w a rto ś c io w y ze stożkam i ozna- czonem i w form ule przez M 1/2 i M 3/4.

S c h e m a t dla sęczków w zębach t. zw.

d w u sę c z k o w y c h (ditubercular). T a k ą for­

m ę m a m y w zębach przedtrzonow ych:

J a rz m a I, I I, I I I i IV

• = • = • = • M 1/2/3/4.

• = • = • = • AC 1/2/3/4.

F o r m u ła dla sęczków zębów dw usęcz­

kow ych: M 1/2/3/4; AC 1/2/3/4.

Paleontologow ie nazyw aj ą sęczek Mt/2/3/4 p ara c o n u s, sęczek zaś ACl/2/8/4 pro toconus i u z n a ją j e oba za rów n ow arto ściow e, ty m czasem , p roto c o n us zęba dw usęczko- wego w s to s u n k u do sęczka zw anego p a ra c o n u s j e s t podw ójnej w artości.

S c h e m a t dla sęczk ó w w zęb ach t. zw.

trój sto ż k o w y ch (triconodont):

Ja rz m o I Ja rz m o I I Ja rz m o I I I i IV

MAC 1 MAC 2 MAC 3/4.

F o rm u ła dla sęczków w zębach trój- s tożkow ych: MAC 1; MAC 2; MAC 3/4.

O bjaśnienia zapew ne t u nie po trzeba.

Sęczki zrosłe są w t r z y stożki.

S c h e m a t dla sęczków w zębach jed n o - s to ż k o w y ch (haplodont):

Ja rz m a I , I I , I I I i IV

• = • r= • = •

II II II II

. — • — • = • MAC 1/2/3/4

F o r m u ła dla sęczków w zęb ach jed n o-

(7)

Na 40 W SZ E C H ŚW IA T 631

stożkow ych MAC 1/2/3/4. (W sz y stk ie sę c z ­ ki zrosły się w j e d e n stożek).

Z estaw m y te ra z w celu porów nania form uły dla r o z m a ity c h sto żk ó w w edług term inologii Copea i Osborna.

Rozpoczynam y od p ierw ostoż ka (proto­

conus), z e sta w iają c różne form uły jego:

Pie rw o sto ż e k w zębie z w a n y m prazębem (protodont): MAC 1/2/3/4. (Ścianki, luki i słupki c z te re c h jarzm ).

Pie rw o sto ż e k w zębie z w any m trójstoż- kow y m (triconodont) MAC 2. (Ścianka, luk i słup ek d ru g ie g o tylk o jarzma).

P ierw osto żek w zębie zwra nym szościo g uzow ym (se x tu b e rc u la r) C 1/2. (Łuki dw u p ierw s z y c h jarzm ).

Pierw o sto żek w zębie z w an y m dwustoż- kow ym (ditub ercu lar) AC 1/2/3/4. (Łuki i słupki c z te re c h jarzm ).

P ierw o sto żek w zębie z w a n y m czterogu- zowym ( ą u a d ritu b e rc u la r) AC 1/2. (Łuki i słupki dw u p ierw sz y c h jarzm ).

P ierw ostożek w zębie zwanym cztero- ja r z m o w y m (ąu a d riju g a lis ) C 2. (Słupek j a r z m a drugiego).

P rz ed sto ż ek (paraconus) w zębie t. zw.

tró jsto ż k o w y m MAC 1. (Ścianka, łu k i słupek j a r z m a pierwszego).

P r z e d s to ż e k w zębie t. zw. sześciogu- zowry m M 1/2. (Ścianki d w u pierwszych jarzm ).

P rz ed sto ż ek w zębie t. zw. dwustożko- wym M 1/2/3/4. (Ścianki czterech jarzm ).

P r z e d s to ż e k w zębie t. zw. czterog u - zowym M 1/2. (Ścianki d w u p ierw szych jarzm ).

P rz e d s to ż e k w zębie t. zw. czterojarz- m owym M 2. (Ś c ia n k a dru g ieg o jarzm a).

Zastożek (m etaconus) w zębie t. zw.

tró js to ż k o w y m MAC 3/4. (Ś cianki łuki i słupki trzeciego i c z w a rte g o jarzm a).

Zastożek w zębie t. zw. sześcioguzo- w y m M 3/4. (Ś ciank i trzeciego i c z w a r­

tego jarzm a).

Zastożek w zębie t. zw. czteroguzo- w ym M 3/4. Ś ciank i trzeciego i c z w a rte ­ go jarzm a).

Zastożek w zębie t. zw. czterojarzm o- w ym M 3. (Ścianka trzeciego jarzm a).

T yłostożek (hypoconus) w zębie t. zw.

sześcioguzow ym C 3/4. (Słupki trzeciego i czw artego jarzm a).

Tyłostożek vf zębie t. zw. czterogu- zowym AC 3/4. (Łuki i s łu p k i trzeciego i czw artego jarzm a).

Tyłostożek w zębie t. zw. czterojarz- m o w ym C 3. (Słupek trzeciego jarzm a).

Z z e sta w ien ia powyższego m ożem y się przekonać, j a k stożki czyli sęczki różnej w artości zostały je d n e m m ianem n a z w a ­ ne, a zarazem m usim y dojść do w niosku, że droga, k tó rą Cope i Osborn obrali w celu w y ja ś n ie n ia bud ow y zębów i ich rozwoju nie j e s t ta, k t ó r ą k roczyła p rzy ­ roda. Zęby nie rozw ijały się z pierwo- zęba w wielosęczkowe, lecz t e n o s ta tn i pow stał w s k u te k z ra s ta n ia się sęczków z ęb a wielosęczkowego. To n ie n a tu ra ln e objaśnienie h isto ry i rozwoju zębów nie zy sk uje nic n a tem, że cieszy się W yso­

kiem uzn aniem ze stro n y odontologów, paleontologów i t. p.

J a k wyżej było w spom niane, j u ż Rtiti- m ey e r doszedł był do przekonania, że w t a k z w any ch zębach je d n o sto ż k o w y c h jed no k o rz en io w y c h , czyli w haplodon- tac h protodontach, z n a jd u ją się zrosłe ze sobą w szystkie te części, któ re obser­

w u je m y w zębach trzonowych. Otóż j e ­ żeli zrobim y krok j e d e n dalej w k i e r u n ­ k u wrs k a z a n y m przez R utim e ye ra , to p rz e k o n a m y się, że w n a jc z ę sts z y c h w y ­ p adkach sam e zęby trzonow e są j u ż zę­

bami re g re s y jn e m i, że części ich s k r a j ­ ne są albo w stanie zaniku, albo też są stopione ze środkow em i. Jeżeli w y bie ­ rzem y dobrze rozw inięte zęby trzonowe, to bę dz ie m y w nich mieli cztery jarzm a, w każdem zaś jarzm ie trz y stożki, albo sierpy. T akie zęby bierzem y za p u n k t wry jśc ia dla badań i idąc k ro k za k r o ­ kiem w n a szy c h p orów naniach, p rzeko ­ n y w a m y się, że prawie w szystkie zęby są w istocie czterojarzm ow e, jakiekol- w iekby one miały formy, z pozoru, nie w y k a z u jąc e swej skom plikowanej b u ­ dowy.

Oto są w krótk im zarysie p r z e d s ta ­ wione główne r e z u lta ty b a d a ń m oich do­

tychczasow ych.

Na m iejsce teoryi Copea i Osborna po­

d a łe m był nową teoryę, k tó r ą nazw ałem te o ry ą z ra s ta n ia się (T. concrescenciae).

W edłu g niej zęby pierw o tne, z k tó ry c h

(8)

632 W SZ E C H Ś W IA T Na 40 p o w s ta ły w szelkie inne, b y ł y wielostoż-

kowe, w s z y s tk ie t e d y zę b y ssaw có w , z a ­ równo trzo no w e, j a k p r z e d trz o n o w e , j a k k ły i zęb y sieczne, pom im o całej p o z o r­

nej różnicy z e w n ę trz n e j s k ła d a j ą się za­

wsze z tej sam ej określo n ej ilości ele­

m e n tó w m orfologicznych. Otóż pomimo, że w j e d n y c h z ę b a c h części ich s k ła d o ­ w e są lepiej u w y d a t n io n e niż w inn y ch , lecz w k a ż d y m z nich tk w i ą one, j a k ­ k o lw iek pozornie nieobecne. P rz ez do­

k ła d n e b a d a n ie m ożna j e w y k a z a ć m niej lub więcej ściśle, p o s łu g u ją c się m e to d ą p o rów naw czą, j a k się w y raził R iitim e y e r

„von Zahn zu Z a h n “.

Zadaniem odontologii p orów naw czej p o ­ w inno b y ć prze p ro w a d z en ie ścisłego p o ­ ró w n a n ia po m ięd zy częściam i składow e- m i zębów k a ż d eg o uz ę b ie n ia i w s z y s t ­ k ich u zę b ie ń , a n a d to w y k a z a n ie dróg, po k t ó r y c h u s k u te c z n ia się z ra s ta n ie z ą b ­ ków p ierw o tn y c h , sę cz k ó w i jarzm .

Dwie teorye, m ianowicie t. p ą c z k o w a ­ nia i t. z r a s t a n i a się, są k r a ń c o w o różne.

P ie rw sz a s ta w ia ta m ę d la w sz e lk ic h b a ­ dań p orów n a w c z y c h , w p r o w a d z a ją c nie- p o c h w y tn e c zy n niki rozw ojow e, j a k np.

pączk o w a n ie p ow ierzch n i k o ro n y i je j otoczki, n a s tę p n ie fałdow anie osłony szkli­

wow ej, albo nare sz c ie sam opodziału i roz­

szczepiania się sto ż k ów i k orzeni. D r u ­ g a te o ry a n a to m ia s t zm u sza do ścisłych i w s z e c h s t r o n n y c h b a d a ń , do a n alizy każdego sęczka, k a ż d ego j a r z m a i t. d To, co dla je d n e j t e o r y i j e s t p u n k t e m w y jścia, m ianow icie „ p r o t o d o n t 1*, „haplo- d o n t “ lub kieł— dla d ru g ie j j e s t p u n k t e m p rz e o b ra ż e ń k r a ń c o w y c h , s ię g a ją c y c h n a j ­ dalej w k i e r u n k u s ta p ia n ia się części s k ła d o w y c h zęba.

J a k np. n a p ię s te k , k t ó r y s k ła d a się z pew nej ilości k o s te k , nie p o w s ta ł z j a ­ k ie jś h y p o te ty c z n e j p r a k o s t k i n a p ię s tk o - wej i drog ą p ą c z k o w a n ia nie u z y s k a ł r e ­ s z ty części sw o ich s k ła d o w y c h , t a k też i zęby nie p o w s ta ły z „proł.odonta", a g d y dzisiaj w id z im y n a p ię s t k i r e g r e s y j- ne, to nie u w a ż a m y ich za form y b a r ­ dziej pierw otne.

Myśli t u w y p o w ie d z ian e , d o ty czące dwu teo ryj o d o ntologiczn y ch , p rz e d s ta w iłe m był w k r ó tk i m z ary sie, j u ż w la ta c h [

1 8 8 4 — 89. P rzeciw ko teoryi z ra s ta n ia się części skła d o w y ch zębów i p o w s ta w a n ia ich z pewnej ilości ząbków p ierw o tn y c h w y s tą p ili ostro zw olennicy te o ry i pącz­

k ow ania, ta k np. Leche wyrzekł, że u w a ­ żać m u si te o ry ę k o n k r e s c e n c y i j a k o do­

wód najzup ełniejszeg o zapoznania ro z­

w oju rodow ego zębów zw. ssących, Os- borne zaś ze swej s tr o n y oświadczył, że tej te o ry i przeczy zarów no h is to r y a ro z­

woju, j a k i wszelkie dane z p a le o n to ­ logii.

Pom im o t a k srogiej oceny teo ryi k o n ­ kresc e n c y i ze s tr o n y odontologów i p a ­ leontologów, tr w a m j e d n a k przy zdaniu, że ona j e s t słuszną, bo n a tu r a ln ą , a że p rzeciw nie te o r y a pączko w an ia j e s t sz tu ­ czną, a p rio r y s ty c z n ą i na d to wielce szko­

d liw ą dla odontologii porów naw czej.

Szczegóły b a d a ń sw oich wyłożyłem w ro zp ra w ie d ru k o w a n e j, j a k e m to ju ż p o ­ wyżej oświadczył, w czasopiśm ie nauko- w e m po lsk ie m K osm os—t u s tre ściłem j ą pokró tce, a n a zakończenie podaję n a s t ę ­ pujące, zwięźle w ypow iedziane, główne zasady teoryi k onkrescencyi.

1) Budow a w sz y stk ic h zębów zw. s s ą ­ cych j e s t w e d łu g pewnego, zasadniczego p lanu u s k u te c z n io n a .

2) T y p e m za sa d n icz y m j e s t ułożenie stożkó w czyli sęczków w skup ienia, k t ó ­ re n a z y w a m y ja r z m a m i (juga).

3) Ilość j a r z m w n a jc z ę sts z y c h w y ­ p a d k a c h w yn osi cztery, oznaczam y j e c y ­ fram i I, II, III, IV. Gdy j e d n a k b y w a ich więcej niż cztery, w t e d y ja r z m a , s to ­ j ą c e przed pierw szem , o znaczam y lite rą

X, te zaś, k t ó r e sto ją za IV, zn acz y m y l it e r ą Z.

4) Każde ja r z m o dobrze ro zw in ięte s k ła d a się n o rm a ln ie z t r z e c h stożków, albo sęczków, albo sierpów. Z e w n ę trz n y w zębach szczęki górnej, a w e w n ę t r z n y w zębach szczęki dolnej m ie n im y ś c ia n ­ k ą (murus), ś ro d k o w y łuk iem (arcus), trz e ci z kolei słupkiem (columna) i ozna­

c zam y litera m i M, A, C dla zębów szczę­

k i górnej, lite ra m i zaś m, a, c dla zę­

bów szczęki dolnej.

5) Każdy sęczek, albo sierp s k ła d a się z pew nej ilości ząbków pierw o tny ch , ilość ta j e d n a k ściśle określić się do tąd

(9)

M 40 W SZECH SW IAT

nie dala. Zdaje mi się rzeczą p r a w d o ­ podobną, że ona w y nosi osiem. W y r a ­ zem t y c h ząbków p ierw o tn y c h są n i e ­ praw idłow o w y s tę p u ją c e fałdki n a po­

w ie rz c h ni k o ro n y zębowej, albo też t. z przysto żk i.

6) Otoczka (cingulum ) j e s t w yrazem z a nikłych szereg ów sęczków zębowych;

w y s tę p u je często w formie p rzystożków otoczkowych.

7) Różnorodność w k s z ta ł ta c h zębów zależy od sposobu łączenia się ząbków w sęczki, sęczków w ja rz m a , jarz m p o ­ m iędzy sobą.

8) K ażdy ząb, nie m a ją c y czterech ja r z m dobrze rozw iniętych, j e s t regre- sy jn y ; każde ja rz m o , nie m ające trz e ch sęczków albo sierpów, j e s t również re- g re s y jn e . W s z y s tk ie owe zęby sześcio- guzowe, czteroguzow e, tró jk ą to w o trzy- szczytowe, d w u i jedn o sto żk o w e są to k a te g o r y e zębów r e g re s y jn y c h .

Z u sun ię c iem te o ry i pączko w an ia u z y ­ sk a n e będzie o b szern e pole d la b a d a ń odo ntologicznych w k ie r u n k u zupełnie nowym , p r z e s ta n ie m y się zadow alać nie- u c h w y tn e m i m o m e n ta m i rozwojowemi, j a k p ączkow anie, w p uklan ie się szkliwa, samopodział i t. p.

U sunięcie w szakże teoryi, k tó ra uzy­

s k a ła t y lu zw olenników nie j e s t rzeczą łatw ą , niem niej m am tę niepłonną n a ­ dzieję, że p ra w d a odniesie zw ycięstw a j a k wrszędzie t a k i tu ta j.

Na zakończenie p o probuję podać tu form ułę dla sęczków zębów człowieka.

1) Z ęby sieczne obu szczęk zaliczone są do k a te g o ry i jed nosęczk o w ych, więc ich fo rm uła będzie tak a: MAC 1/2/3/4.

2) Kły są jednosęczkow e, więc też i fo rm uła d la nich będzie ta sam a MAC 1/2/3/4.

3) Zęby p rzedtrzon o w e sta n o w ią k a ­ te g o r y e zębów d w u sę c z k o w y c h z fo rm u ­ łą M 1/2/3/4—AC 1/2/3/4.

4) Ząb p ierw szy trzon o w y szczęki g ó r ­ n ej b y w a cztero i pięcio sęczkowy, w p ie rw s z y m w y p a d k u będzie mial for­

m ułę zębów czteroguzow ych M 1/2; AC 1/2; M 3/4; AC 3/4,

w d ru g im w y p a d k u będzie m iał form ułę

633

n a s tę p u ją c ą M 1/2; A 1/2; C 1/2 (sęczek Carabellego) M 3 4 AC 3/4.

5) Zęby d ru g i i trzeci trzonow e szczę­

ki górnej są czterog uzo w e z form ułą M 1/2; AC 1/2; M 3/4; AC 3/4.

6) Zęby trzonow e szczęki dolnej są pięcioguzowe z form ułą ta k ą : M 1/2; AC 1/2; M 3; AC 3; MAC 4.

Objaśnienie ty c h formuł, po te m co się ju ż uprzednio mówiło, było b y zbyteczne.

D r. Benedykt Dybowski.

O C H E M I L U M I N E S C E N C Y I O R A Z O I S T O C I E Z J A W I S K J A R Z E N I A

S I Ę W O G Ó L E .

(C iąg dalszy).

N ajbardziej i najogólniej znane od nie­

p a m ię tn y c h czasów są te zjawaska w y ­ sy ła n ia w zwykłej t e m p e ra tu rz e w id ocz­

nego prom ien iow an ia, któ ry c h p rzyc z y ny d o p a try w a ć się należy w siłach n a tu r y chemicznej; w y s ta rc z y t u w spom nieć o gniciu lub rozkładzie kości, mięsa A) i in­

nych ciał organiczn ych, o z n a n y ch ro ­ baczkach św iętojańskich .

D ośw iadczalne j e d n a k b a d a n ie oraz od­

tw a rz a n ie i poszuk iw anie podobn ych efek ­ tów ś w ie tln y c h w celach n a u k o w y c h t e ­ oretycznych, z zam iarem w y tłu m a c z e n ia ich i s to ty i przyczyny , d a tu je się mniej więcej dopiero od po czątku ubiegłego stulecia. C opraw da ju ż r o k u 1669 a lc h e ­ mik B ra n d od k ry ł silnie (w pokojowej te m p e ra tu rz e ) św ie cą c y fosfor, k tó re g o niez w y k łą własność, z godnem podziwu nieposzanow aniem swej własnej d oczes­

nej powłoki, dem on strow ał n a d w o rach ów czesnych książąt, n a c ie ra ją c tw a rz i włosy ro ztw o re m o d k ry te g o przez siebie ciała, lecz dopiero przeszło w sto la t pó­

źniej analogiczne z ja w is k a św ietln e po­

częto notować coraz częściej. W koń cu X V I I I wieku p a ru w łoskich badaczów w p ism ach n a u k o w y c h ogłasza k ilk a n a ­ ście spostrzeżeń, d o ty cz ą c y ch chemilu-

>) Ś w iecenie p e w n y c h g a tu n k ó w m ięsa ob­

se rw o w a ł też R o b e rt B oyle ro k u 1(572. ■

(10)

W SZEC H ŚW IA T M 40

m in escen cyi. Na s p ecyalne u w z g lę d n ie ­ nie z a s łu g u ją m em z d a n ie m d o ś w ia d c z e ­ n ia L a z a ra S p alanzaniego 1), d o k on an e około roku 1796. B adacz ten zauważył, że oprócz fosforu i s t n i e j ą i inn e ciała świecące, przy czem rozróżnił dw ie g r u ­ py p o d o b n y c h ciał: j e d n e o t r z y m a ły tę w łasn o ść dopiero pod w p ły w e m zmian, k tó ry m z czasem u le g ły (drzewo g n i j ą ­ ce, o rg a n iz m y zwierzęce), d ru g ie ju ż s a ­ m a n a t u r a o b d a rz y ła w ła sn o śc ią ś w ie c e ­ n ia (żywe ry b y , ro b ak i, owady). Z n ając dob rze z ja w is k a ś w ie tln e dla fosforu, S p a lan z a n i p ra g n ą ł z apo zn ać się z w a ­ r u n k a m i i is to tą ś w ie ce n ia ciał o r g a n ic z ­ n y c h przyrody. Z o b sz e rn y c h b a d a ń w sp o m n ia n e g o W łocha p rzy to czę ty lko k ilk a c ie k a w s z y c h i w a ż n iejszy c h s p o ­ strz e że ń i wniosków, k tó re on sam w y ­ ciągnął. G nijące k a w a łk i d rze w a k a s z t a ­ nowego, k tó r e w okolicy M odcny często sp o ty k a ł, b y ł y p ie rw s z y m p rz e d m io te m je g o badań. Drzew o to u m ieszczał w r u ­ rze, k t ó r ą n a p rz e m ia n n a p e łn ia ł rożnem i g a z a m i lub wodą. Ś w ie c e n ie s p o s trz eg ł w po w ietrzu, wr wodzie, a n a d e r silny e fe k t ś w ie tln y w y s tę p o w a ł w c z y sty m tlenie; gazy ob ojętne, j a k : N, CH4 , po k r ó tk im n a d e r czasie w y w o ły w a ły o sła­

bienie świecenia, k tó re po 30 m in u ta c h zupełn ie znikało; ś w ie ce n ie p o w ra c a j e ­ dn a k , g d y w puszcza się do r u r y p o w tó r­

n ie choć m in im a ln ą ilość tlen u . A n a lo ­ giczne d ośw iadczenia S p alan zan i w y k o ­ n a ł n a d m a r t w ą g n iją c ą m ą t w ą (Sepia offlcinalis), k tó ra , w7e d łu g j e g o tw i e r d z e ­ n ia, w s ta n ie ż y w y m nie świeci, ś w i e ­ cenie ro zk ła d a ją c e g o się ciała owego z w ierzęcia było rów nie silne w wodzie j a k i w p ow ietrzu, znikało szy b k o w azo­

cie, p ow racało w ś r o d o w is k u p o w ie trz a i było bardzo silne w c z y sty m tlenie;

m a m y wrięc p ełną a n a lo g ię ze św ieceniem drzew a.

Ciekawsze jeszcze s ą s p o strz eż e n ia nad robac z k a m i św ię to ja ń sk ie m i. J a k w i a ­ domo, ż y ją tk a te p o s ia d a ją w ła s n o ść wy-

’) G ilb e rts A nn. d. P h y s ik I 1799 str. 33.

„ U e b er d ie P h a n o m e n e n a tu rl. P h o sp h o re n in a tm . L u ft, in S a u e rsto ffg a s u n d a n d e re n g asar-

t e n \

sy ła n ia dość silnego zielonkaw ego ś w i a ­ tła, w y c h odzącego z ty ln e g o ko ńca tu ło ­ wia, z m iejsca, które, w s k u te k swego j ja ś n ie js z e g o z abarw ienia, u w y d a tn ia się na ciele owrada. P od cienką, p rzezro­

c z y stą i d e lik a tn ą błoną, p o k r y w a ją c ą w tem m iejscu ż y jątko, zao patrz o n ą , w e ­ dle spostrzeżeń Spalanzaniego, m n ó stw e m otworków, z n a jd u je się biała k le is ta ma-

j sa, s k ła d a ją c a się przew ażnie z ow aln y ch dość prze z rocz ystyc h kulek. W ła sn o ś­

ciom tej (tak przez się s c h a ra k te ry z o w a - I nej) m a s y S palanzani p rzy p is u je zdo l­

ność św ie c e n ia robaczkó w ś w iętojańskich, g d yż owa b iała k le is ta s u b s ta n c y a świe- , ci (choć c o praw d a nieco słabiej) i po w y ­ dobyciu jej z ciała ż y ją tk a, o ile tylko j e s t dość w ilgotna; pozbawić j ą w ła s n o ­ ści ś w ie ce n ia m ożna przez ogrzanie do 60° lub um ieszczenie w atm osferze, p o ­ zbaw ionej całkow icie tlenu. Tę sam ę zależność od chem icznego sk ła d u ś ro d o ­ w isk a w y k a z u je rów nież św iecenie ro- 1 baczka: jest ono najm o cn iejsze w czys­

ty m tlenie, k tó ry zostaje a b s o rb o w an y przez ż y ją tk o (czego nie m ożna w e d łu g S. z auw ażyć w powietrzu), nik nie zaś szybko w azocie lub wodorze; ro baczki św iecą rów nież i pod wodą, zu ż y w a ją c tle n w niej rozpuszczony.

W idząc znaczną analog ię pom iędzy w a ­ r u n k a m i św iecenia fosforu z je d n e j s tr o ­ n y a ciał o rg an ic zn y c h z drugiej i z w a ­ żywszy, że em isya ś w ia tła przez p ierw szy tłu m a c z y się procesem utlenien ia, Spa- lanzanj uw aża, że i lu m in e s c e n c y a drze­

wa, m ięsa i ż y ją te k p o w inn a być s p ro ­ w a d z o n a do tej sam ej p r zy c z y n y . Zgo­

dnie z te m z a p a try w a n ie m tłu m a c z y on s p o tę g o w an ie św iecen ia robaczków św ię ­ to ja ń s k ic h , w y s tę p u ją c e za ich p odraż­

nien iem , zw ię k sz e nie m poch łan iania tle ­ n u p rzez ich białą m asę, gdyż w razie p o d n ie ty robaczka, m as a ta z n a jd u je się w w iększym ruch u.

S p alan zan i znalazł wreszcie pewmą za leżność pom iędzy św iecen iem ro b aczk ów ś w ię to ja ń sk ic h a te m p e ra tu rą : od 2 0° do 0* św iatło pozostaje niezm ienione, dopie­

ro w okolicy—4° n atężenie je g o s ła b n ą ć poczyna a w — 7° św iatło zupełnie znika.

P od w y ższ e n ie t e m p e r a t u r y nie p r z y w ra ­

(11)

Na 40 W SZE C H ŚW IA T

ca życia lecz tylko świecenie. P r z y c z y ­ nę z n ika nia św ia tła Spalanzani widzi j e ­ d y nie w t w a r d n ie n iu brzuszka robaczka, co uniem ożliw ia dostęp tle n u do białej m asy.

W d a w a ć się w r o zp a try w a n ie polem i­

ki, j a k ą wyżej przytoczone w y w o d y Spa- lanzaniego w y w o ła ły ze s tr o n y I. Carra- dorego !) nie uw ażam za konieczne; wo­

lę n a to m ia s t p rze jść do w yłuszczenia n i e ­ k tó ry c h poglądów in nego uczonego, Bru- g n atellego 2), c h a ra k te r y z u ją c y c h j a s k r a ­ wo ów czesny pogląd n a lum inescencyę.

B r u g n a te lli rozróżnia trz y s ta n y światła:

l-o światło chemicznie związane, uw al­

n iają ce się w s k u t e k procesów chem icz­

n y c h lub ogrzania, przyczem wiąże się ono z cieplikiem (k tó ry B rug n . u w a ż a za ciało), raz e m z n im wychodzi i widocz- n e m się staje; 2-o nagrom ad zo n e i m e­

chanicznie z ciałam i zm ieszane lecz n ie ­ w idoczne św iatło, k tó re opuszcza swe siedlisko przez ciśnienie lu b wogóle ope- r a c y e m echaniczne; 3-o światło, k tóre w w ido czn y sposób zm ieszane j e s t z cia­

łem, na p rzy kła d p o d a je tu d y am en t.

Rozróżniał więc ju ż chemi- trybo- i ter- m olu m in escencyę *). Z b a d a ń do św iad­

czalnych B ru g n a te lle g o godne u w a g i są te, które w ykazały, że drobne k a w a łk i c u k ru w y d a ją silne światło, g d y j e um ie­

śc im y n a gorącej płycie żelaznej; wedle B. świeci również p ara kam fory, t e r p e n ­ ty n y , p ew ny ch olejów, tłuszczów, potu oraz w osku, jeżeli owe ciała w płynnym stanie w y le w a m y n a go rące żelazo; zja ­ w is k a te d a ją się o d tw o rzyć i w próżni lu b w środow isku w odoru albo d w u tle n ­ k u w ęg la (to o s ta tn ie sp o strzeżenie w n o w sz y c h czasach nie znalazło p o tw ie r ­ dzenia'.

A nalogiczne z ja w isk a św iecenia Pelle- tie r opisał dla d rzew a, olejków e te r y c z ­ n y c h i p e w n y c h ciał innych, k tó re ogrze­

w ał w pow iatrzu. G ro tth o u s wspom ina o św ieceniu w rąceg o oleju lnianego, lecz

i) G ilb e rts A nn. d. P h y s ik I 1799, 205 i 209.

s) G ilb e rts A nn. d. P h y s ik IV 1800, 438.

!) J e s t to w łaściw o ść św iecen ia, k tó re j na­

b ie ra ją p ew n e ciała (d y am e n t, m a rm u r, fluspat), po s l a b e m o grzaniu, np. przez um ieszczenie w stopionej parafinie.

t y lk o w obecności pow ietrza. O świece­

niu podczas rea k c y j che m icz n y c h mówi Dize ’), reakcye te p rze b ieg a ły w roz­

t w o ra c h w odnych. S postrzeżenia Dizego zostały n iebaw em p o tw ierdz on e przez H einricha 2), k tó ry opisał p o w s ta w a n ie ś w ia tła w razie k a p a n ia stężonego H2 S 0 4 na KOH lub NaOH oraz w kilku in n y c h procesach zo bojętniania, przyczem z a u w a ­ żył, że H2S 0 4 w yw o łuje naogół silniejsze św iatło niż H N 0 3 lub HC1 a zwłaszcza k w a s octowy; zlew anie sa m y c h k w asó w między sobą lub z w odą ś w ia tła nie w y ­ woływało. H einrich w spom ina również o d o d a tn ic h w y n ikach o trz y m a n y c h przez działanie am o niaku na chlor, oraz jo d u na fosfor; ostatniej r e a k c y i to w a rz y s z y świecenie i wówczas, g d y w y k o n y w a m y j ą w próżni. Poniew aż P r o u s t s) z a u w a ­ żył zjaw ianie się św ia tła w p e w n y c h re- a k c y ac h chem icznych, k tó ry m to w a rz y ­ szyło n a g łe wydzielanie się gazu, H ein ­ ric h przypuszczał, że szy b k ie zgęszczenie pow ietrza j e s t zapew ne pow odem działa­

n ia n a n e rw y wzrokowe; jedn akow oż s z e ­ r e g b a d a ń nad r e a k c y a m i połączonemi z w ydzieleniem gazu, k tó re w y k o n a ł w celu s tw ie rd z en ia swej h yp otezy , nie p o ­ tw ierdził tego m niem ania. Pom im o to Gmelin 4) d o p a tru je się j e d n a k przy czy ­ n y św iatła, z ja w ia ją c e g o się podczas g w ałtow nego ro z k ła d u H20 2, N J 3, NC13 oraz C102 w łaśnie w n a d e r szy bk iem zgęszczeniu pow ietrza oraz nierozłożonej jeszcze części dan eg o połączenia. Zie­

lo nkaw y p rze b ły sk sp ostrzeg ł też D avy w chwili rozk ła d u C120, lecz niew iadom o z pewnością, czy chodzi tu o zjaw isko lum inescencyi.

W drug iej połowie zeszłego stulecia liczba b a d a ń z dziedziny chem ilum ine- scencyi poczyna szybko w zrastać, z a ra ­

‘) A nn. d. P h y s. 4 (1800) str. 410. P o n iew aż w ty c h dośw . te m p e ra tu ra w y n o siła kolo 400°, p ro m ie n io w an ie te rm icz n e nie było całkiem n ie ­ m ożliw e. To sam o z a p ew n e m ożna p ow iedzieć i o k ilk u in n y c h badaniach, k tó re niżej będą w spom niane.

*) D ie P h o sp h o rescen z d. K orper. N o ry m b er­

g a 1811—1820.

*) Jo u rn . Phyg. Chem . 13 S uppl. 438.

*) H andb. d. C hem ie I 1852.

(12)

636 W SZ E C H SW 1A T •Nis 40

zem zau w aży ć m ożna coraz w y r a ź n ie j ­ sze dążenie do w y p i a c o w a n ia p e w n y c h ogólnych teoryj czy hypotez, t łu m a c z ą ­ cych w sposób p ra w d o p o d o b n y i ściśle n a u k o w y różne g r u p y w s p o m n ia n y c h z j a ­ wisk. P r z e k o n a m y się o te m nieb a w em .

Pom im o d o ty c h c z a so w y c h sp rz e c z n y c h tw ierd z eń S ć h r o t t e r >) u d o w a d n ia , że św iecen ie fosforu m a p rzy c z y n ę w zja ­ w isk u utlenienia.

O ś w ie ce n iu ś w ie ży c h p ow ie rz c h n i s o ­ du m eta lic zne go (św iatłem zielo nk aw em ) i p o ta s u (cr/ć r w o n a w e m ) w śro d o w isk u , z a w iera ją c e m tlen, w s p o m in a ją np. Lin- n e m a n n 2) i P e trie 3); te n o s ta tn i m n ie ­ ma, że św iatło p o w s ta je tu z części tej energii, k t ó r a w yd z ie la się n a s k u te k reakcyi; z ja w is k a powyższe p o tw ierd zili inni uczeni.

Św iecenie w ody pod czas elektro lizy oraz w chwili j e j m ie sz an ia z H2S 0 4 opi s uje R eichenbach 4); o tem , że w szybko k r y sta liz u ją c e j się (przechłodzonej) w o ­ dzie za u w a ż y ć się daje p o w s ta w a n ie i s k ie re k w spom inał j u ż P o n t u s w ro k u

1833.

W książce p. t.: „La lum iere. Ses cau- ses e t ses effets“, 1868, E. B ecąuerel mówi o św iecen iu o g rz a n e g o olejk u t e r ­ pe n ty n o w e g o , c y try n o w e g o , oraz zia rn k u k u r y d z y . W e dw a l a t a później S a ra- 1 sin •’) opisuje św iecen ie powoli r o z k ła d a ­ j ą c e g o się ozonu, czego j e d n a k w c z a ­

sach n ow szych stw ie rd z ić nie zdołano.

N a d e r w ażne zw łaszcza pod w z g lę d e m t e o re ty c z n y m są liczne sp o strz eż e n ia i w y w o d y B ro n isła w a Radziszew skiego, poczynione w c iąg u b a d a n ia w ie lu z ja ­ w is k c h em ilum in escen cyi; z teg o p o w o ­ du zam ierzam s tre ś c ić j e nieco szerzej.

Zaznaczyć p ra g n ę p rze d e w s z y s tk ie m , że prace R ad ziszew sk ieg o nad chemilu- m in e sc en c y ą u w a ż a ć m o żn a za k la s y c z ­ ne, za pierw sze z b a d a ń w t y m k i e r u n ­ ku, w z bu dz a ją c y c h, dzięki s k r u p u l a tn o ­ ści w y k o n a n ia , zau fa n ie ca łk o w ite oraz

') W ie n e r B e ric h te D, 1852, 414.

3) J o u rn . f. pr. Chem . 75 (1858) 128.

3) R ep. B rit. Assoc. 1850, 59.

4) P o g g . A nn. 112 (1861) 459.

5) P o g g . A nn. 140 (1870) 425.

s tw ie r d z a ją c y c h n iezaprzeczenie istnienie z ja w isk che m ilu m ine sc e ncy i w te m p e ra ­ tu ra c h n a d e r niskich, bo około zera; wa- żnem j e s t oprócz tego, że uczony polski praco w ał nad połączeniam i doskonale określonem i i c z y stem i chemicznie, g d y d o tą d badano częstokroć m ieszaniny, k t ó ­ r y c h skład u nie w y św ietlano w d o s ta ­ tecznej mierze.

Doniosłe w sw em znaczeniu dla m n ó s­

t w a z ja w is k che m ilu m in e sc e n cy i są s p o ­ strz e ż e n ia profesora R adziszewskiego, z k tó ry c h w ynik a , że w a ru n k a m i, w j a ­ kich z ja w isk a te po w stają, są: l-o obec­

ność tlenu, 2 o alkaliczna r e a k c y a ro z ­ tw oru, 3-o nieznaczna szybkość d ziałania chem icznego. S p o strzeżenia te, z g ro m a ­ dzone pierw otn ie podczas b a d a n ia św ie­

cenia lofiny 1), posłużyły mu za nić p r z e ­ w odnią do w y nalezienia całego sz ere g u związków, posiad ających własność św ie­

cenia, przyczem raz jeszcze zaznaczę, że ciała, k tó re badał Radziszewski, b y ły d o ­ brze znane i chem icznie czyste, co d a ­ wało g w a ra n cy ę , że zjaw isko świecenia, zaob se rw o w an e dla danej su b sta n c y i, rzeczyw iście tylko je j specyficznym w ła ­ snościom przypisać należy, co znów ze swej s tr o n y pozwala w yc ią g nąć n a jro z ­ maitsze wnioski, j a k to też uczynione zostało.

Zbadanie p ro d u k tó w rozkładu, o trz y ­ m a n y c h po u tle n ie n iu lofiny, n a p ro w a ­ dziło R adziszew skiego n a myśl, że oksy- d a c y a p ierw o tn ie p o w s ta ją c e g o a ld e h y d u (C6H5CHO) m usi być p rz y c z y n ą świecenia.

M niem anie to zyskało n a doniosłości, gdy s z ere g dalszych badań 2) stw ierd ził lu- m in e sc en c y ę w n a s tę p s tw ie działan ia t le ­ nu na cały sz ere g aldehydów , alkoholów i ich połączeń o najrozm aitszy m c h a r a k ­ terze; ze z b a d an y c h alkoholów podczas u tle n ia n ia św ieciły tylk o te, k tó re za­

w ierały pon a d 4 a to m y węgla. Lumi- nescencyę, zauw ażoną dla alkoholu ali- lowego, z a w iera ją c e g o w sw y m składzie ty lk o 3 a to m y węgla, Radziszewski spro-

*) B er. d. d. Chem. Ges. 10 (1877) 70.

2) B er. d. d. Chem . Ges. 10 (1877) 321 oraz C om pt ren d . 84, 305.

(13)

JM® 40 W SZE C H ŚW IA T 637 wadza do u tle n ie n ia zw ykle zaw arteg o

w nim alde h y d u , a krole in y . Ponieważ utlenienie alkoholu na k w as p rzebiega w d w u sta d y a c h : w p h r w s z e m tw o rzy się aldehyd, w d ru g ie m o sta tn i łąc z y się z tle n e m i p o w sta je kwas, Radziszewski z a sta n aw ia ł się n a d tem , k tó ry z owych dwu procesów powoduje zjaw ianie się światła; w yw nioskow ał, że utlenien ie a l ­ d e h y d u j e s t p r zy c z y n ą lum inescencyi.

Do w y w o łan ia św iatła oprócz tle n u w y ­ m ag a n a j e s t obecność zasad w roztw o­

rze świecącego ciała; dla n iek tóry ch s u b s ta n c y j, św ie cą c y c h w ro ztw o ra c h obojętnych, d o danie ługu p o tęg uje zna­

cznie n atężenie św iatła. To samo powie­

dzieć można o te m p e ra tu rz e ; np. loflna, św iecąca ju ż w + 10°, za nieznacznem o grzan iem w y sy ła daleko silniejsze św ia ­ tło; dla ciała tego osiąga ono maxi- m um swego n a tę ż e n ia w 65° i niknie dość szybko, g d y dalej zw iększam y te m ­ p e r a t u r ę a ro ztw ó r alkoholiczny wrzeć poczyna, p oniew aż para alkoholowa u n o ­ si z sobą tle n p o w ie trz a rozpuszczony w płynie, bę d ą cy nieodzow nym w a r u n ­ kiem lum inescencyi.

Radziszewski spo strzeg ł świecenie dla znacznej ilości olejków etery cz n y c h , ali­

fa ty c zn y c h , dla terp en ó w , n a jro z m a it­

szych k w asów oraz wielu in n y c h połą­

czeń organicznych.

Nie w d a ją c się w w yliczanie dalszych szczegółów, pow tó rzę ty lko n a jw a ż n ie j­

sze w nioski, k tó re Radziszewski p r z y ta ­ cza ja k o r e z u l ta t sw y c h spostrzeżeń: po­

niew aż ro ztw ory świecące o d b a rw ia ją in- dygo, a świecenie p o tęg u je się z drugiej str o n y za dodaniem H20 2, tw ierd zić mo­

żna, że różne ciała organiczne w te d y świecić mogą, g d y n a s tę p u je łączenie się chem iczne z c z y n n y m 1) tle n e m w roz-

*) T len em czy n n y m zw ie m y je d e n (czasam i d w a) z ato m ó w tle n u z a w a rte g o w n a d tle n k a c h

/

O -p __ Q

0 j lub | ; tle n

R — O

cz y n n y j e s t w ięc chem icznie zw iązany; w s tę ­ p u je on je d n a k n ad e r ła tw o w rea k cy ę. T ak np.

C6H 5C ° d aje pod w p ły w e m rozszczepionego

I tw orach alkalicznych; że chodzi t u o u t le ­ nianie tlenem czynnym , R adziszewski udow adn ia tem, że rea k c y e ok sy d u ją c e o powolnym przebiegu są n ajodp o w ied­

niejsze do wyw ołania lum inescencyi;

gdyż tlen czynny pow staje właśnie pod­

czas n iez b y t szybkich procesów u t le n ia ­ nia. W zjaw iskach lum inescencyi, mó­

wi Radziszewski, m asa danego p ły n u świeci tylko w poszczególnych p u n k tac h (oddzielne owe św iecące p u n k ty widzieć można, u ż yw ając pow iększenia 150, j a k twierdzi Q uatrefages !). Św iatło pow staje tam , gdzie w danej chwili sp o ty k a ją się atom y i zachodzi działanie chemiczne, co w y tw arza w ysoką te m p e ra tu rę , będącą ze swej s tr o n y przy c z y n ą emisyi fal e te ­ ru, działających n a oko.

Zygmunt Klonowski.

(Dok. nast.)

Kalendarzyk astronomiczny na październik r. b.

Merkury 4-go będzie w najw iększem od­

ch ylen iu w schódniem od słońca (25°4), ale mimo to nie będzie m ógł być dostrzegany, gdyż zachodzi w cześnie. 28-go będzie w po­

łączeniu dolnem ze słońcem .

W enus, jak poprzednich m iesięcy, u pię­

ksza w schodnie niebo w ostatnich godzinach nocy, wschodząc na początku m iesiąca o l 3/4 po półn., w końcu o 3-ej po półn. Przez lu n etę widać już ośw ietloną w iększą część tarczy, której w ym iary zmniejszają się w ciągu m iesiąca z 2 0 ’' do 16". W trzeciej dekadzie planeta będzie w takiej od nas od-

0

m o l e k u l a r n e g o tle n u | (E n g ler i

O

/ O \ 0

W ild ) nad tlen ek : C6H 5C \ 0 / . k tó re g o je d e n

\ H

ato m O z ła tw o ścią o k sy d u je n ie n aru szo n ą je s z ­ cze m olekułę aldehydu, d ając w te n sposób d w ie cząsteczk i k w asu C0H SCOOH.

U tle n ia n ie w e w n ą t r z o rg an iz m ó w ż y ją ­ cych, dokąd bezpośredni dostęp tle n u j e s t u tr u ­ dniony, od b y w a się najp raw d o p o d o b n iej za po­

śred n ic tw em n ad tlen k ó w , o ty c h ż e w łasnościach co C6H5C H 0 3; spostrzeżono np., że z h em oglobi­

n y tw o rz y się oksyhem ogLobina, k tó ra ła tw o od- 1 d aje połow ę sw ego tle n u .

‘) Com pt. rend. 31 (1860) str. 428 i 618.

Cytaty

Powiązane dokumenty

żań i porównań daje się sprowadzić do tego, że wartości, otrzymywane dla strefy zenitowej zbliżają się najbardziej do rzeczywistych wartości

wiem żaden stan komórki nie może być utrzym any.. Je s t ogólną właściwością każdego żywego systemu, że się stale zmieniać musi. Jego proces | życiowy

ne zwierzęcia zależą od determinantów , znajdujących się w jeg o pierworodnej komórce i przekazujących się potomstwu po podziale, staje się jasnem , że

kości światła, Gdyby to przypuszczenie okazało się słusznem, to w ten sposób jednolite wytłumaczenie sił przyrody s ta ­ łoby się rzeczą

Możnaby sądzić, że w w arunkach fi- zyologicziych mała ilość śliny unika działania soku żołądkowego, dostaje się do dw unastnicy i tam wobec reakcyi

Za tą jednolitością przemawia również fakt, obserwowany przez Hertwiga u Acti- nosphaerium. Jądra zachowane dzielą się dalej, powstają gam ety, które łączą

2.. Nieprzerwana s u ­ cha pogoda trw a całemi miesiącami bez chmUrki ani obłoczka i gdyby nie obfita rosa nocna, posucha byłaby szkodliwa dla świata

Różnorodność prac jego przejawia się jeszcze bardziej, niż uczynić to może tom niniejszy, jeśli zechce się uwzględnić ba­. dania, których Curie nie ogłosił,