• Nie Znaleziono Wyników

Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1925.06.13, R. 2, nr 24

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1925.06.13, R. 2, nr 24"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Ewa n^elja

św. Łukasza rozdz. 17, wiersz 16— 27.

Onego czasu powiedział Jezus faryzeuszom następującą przypowieść: Człowiek niektóry sprawił wieczerzę wielką i wezwał wielu. I posłał sługę swego w godzinę wieczerzy, aby powiedział zaproszonym, żeby przyszli, boć już wszystko gotowe. I poczęli się wszyscy spo­

łecznie wymawiać. Pierwszy mu rzeki: Ku­

piłem wieś i mam potrzebę wynijść, a oglądać ją, proszę cię, miej mię za wymówionego. A drugi rzeki: Kupiłem pięć jarzm wołów i idę ich doświadczać ; proszę cię miej mię za wy­

mówionego. A inny rzeki: żonem pojął, a prze­

to nie mogę przyjść. A wróciwszy się sługa, oznajmił to panu swemu. Tedy się gospodarz rozgniewawszy, rzekł słudze swemu: wyniidź rychło na ulice i uliczki miasta, a ubogich i u- łomnych i ślepych i chromych wprowadź tu.

I rzekł sługa-’ Panie, stało się, jakoś rozkazał, a jeszcze jest miejsce. I rzekł pan słudze: W y- nijdź na drogi i opłotki, a przymuś wnijść, aby był dom mój napełnion. A powiadam wam, że żaden z onych mężów, którzy są zaproszeni, nie ukąsi wieczerzy mojej.

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ !□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □

Nauka z ewangelji.

Co rozumieć należy przez wielką wieczerzę?

Królestwo niebieskie i szczęście wiekuiste, zgotowane wybranym pod wieczór życia i po dokonaniu pielgrzymki ziemskiej. Że tak zro zumiał Zbawiciel widać stąd, że krótko przed­

tem mówił był o zmartwychwstaniu sprawiedli­

wych, a jeden z biesiadników odezwał się był w te słowa: „Błogosławiony, który będzie jadł chleb w Królestwie niebieskiem.® Ńa to od powiedział Pan Jezus powyższą przypowieścią.

Któż jest ten, co wyprawił tę wieczerzę?

Jest nim sam Jezus Chrystus, który życiem, męką, śmiercią i wniebowstąpieniem Swojem wyjednał ludziom zbawienie wiekuiste, otworzył niebo i poleca im iść drogą wiodącą do żywota wiecznego, aby z Nim razem używali szczęścia wiekuistego.

Czemu Chrystus opowiedział powyższą przy­

powieść?

Opowiedział ją w czasie biesiady w domu

faryzeusza i wobec faryzeuszów. Ci byli prze->

konani, że ich jako dzieci Abrahamowych nie może ominąć Królestwo niebieskie i wiekuiste szczęście. Dlatego też wcale się nie troszczyli o warunki, jakie winien wypełnić ten, który chce wziąć udział w uczcie. W arunkiem tvm jest, abyśmy wezwania Chrystusowego słucha­

li. Tego oni zaniechali i dlatego też nie mogli być uczestnikami uczty.

Którzy są tymi, co się tłumaczą i uniewinniają?

Są nimi najprzód faryzeusze i ci żydzi, co napojeni pychą, chciwi ziemskich dostatków i bogactw, zaślepieni namiętnością nie chcą uznać Chrystusa i być synami Jego Kościoła. Ten, który kupił wieś i tłumaczył się, że ją winien obejrzeć, jest przedstawicielem owych świato­

wych pyszałków i chciwców, którzy myślą tyl­

ko o gromadzeniu skarbów i robieniu majątku, a o sprawę zbawienia wcale nie dbają. Przez tego, który kupi! pięć par wołów, rozumieć na­

leży owych ludzi, co zajęci różnymi interesami i zabiegami, nie mają czasu pomyśleć o niebie, a nawet niedzieli i świąt używają na zarobek i powiększanie majątku. Ten, co pojął żonę i wręcz oświadcza, że nie przybędzie, oznacza licz­

ną klasę ludzi rozwiozlych i rozpustnych, któ­

rzy całkowicie oddani zmysłowości i pożądliwo- ściom ciała, stępili całkowicie dla wyższych, niebiańskich rozkoszy. Ponieważ te trzy rodza­

ju ludzi nie chcą wziąć udziału w uczcie niebie­

skiej i okazują się niegodnymi zaproszenia.

Bóg ich wyklucza i powołuje w ich miejsce innych.

Kimże są owi biedni, słabi itd., których we­

zwano później na wieczerzę?

Są to pokorni i chciwi nauki źydowie, jawnogrzesznicy, Samarytanie i ci między po­

ganami, którzy nie gardzą Jezusem i nauką Jego, jak owi pyszni, nadęci i rozpustni fary­

zeusze i doktorowie, którym przemówił Pan Jezus w tej przypowieści, lecz z wiarą do Nie­

go się zbliżają i przyjąwszy Jego naukę, stają się uczestnikami Królestwa niebieskiego.

Co przypomina nam prócz tego ta przypowieść ? Przenajświętszy Sakrament Ołtarza, w któ­

rym Jezus Chrystus sam się nam podaje jako nokarm żywota wiecznego. Do tego przenaj­

świętszego Stołu wszyscy są powołani; ale i tu­

taj nie korzystają z wezwania pyszałkowie, lu­

bo wnicy rozkoszy światowych, ludzie hołdujący

(2)

9 4 —

z m y s ło m ; n a t o m i a s t c i s n ą s ię d o t e g o S t o ł u p o ­ k o r n i , p e ł n i ą c y p o k u t ę , m i ł u ją c e B o g a d u s z e i o d n o s z ą n ie o b lic z o n e k o r z y ś c i .

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ ! □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □

Pieśń

do Serca Jezusa, jako Króla rodzin.

W rodzinach naszych, o dobry Panie, Racz ołtarz Sercu Twojemu wznieść, Niech płynie z Niego win przebłaganie i nieustanna Tobie cześć.

Ognisko życia, źródło mocy, Serce Jezusa Tobie cześć!

Przed Tobą Poiska w prochu sie ściełe, Braci połegłych wskrzeszona krwią.

O, Boski Wodzu, z krzyżem na czele W życie prawdziwe prowadź ją.

Ognisko życia, źródło mocy, Serce Jezusa, prowadź ją.

Nie daj, by w zagon polskiej ziemicy Wróg rzucał kąkoł w ten siejby czas, O, broń królestwa Matki Dziewicy, Serce Jezusa, ratuj nas.

Ognisko życia, źródło mocy, Serce Jezusa, ratuj nas.

O, zstąp w rodziny, w zagrody nasze

Sercemw nich każdem wszechwładnierządź^..

Dwory i strzechy, miejskie poddasze W jedno zlej serce — Królem nam bądź!

Ognisko życia, Serce Boże, Królem na wieki Polsce bądź.

Miesiąc Serca Jezusowego w rodzinie katolickiej.

J a k d o b r z e i s ł o d k o j e s t m i e s z k a ć w S e r c u J e z u s o w e m ! S ł o w a t e b r z m i ą d o n a s z e ś r e ­ d n i o w i e c z a , a r a d o s n y ó w w y k r z y k p o c h o d z i j o d s a m e g o ś w . B e r n a r d a . N a b o ż e ń s t w o d o S e r ­ c a J e z u s o w e g o j e s t w ła ś c iw ie t a k s t a r e , j a k | k o ś c ió ł. B y ł o o n o p o n i e k ą d n a b o ż e ń s t w e m Ś w i ę t y c h . W S e r c u J e z u s a z n a l a z ł ś w . A u g u ­ s t y n s p o k ó j s e r c a ; ś w i ę t a K l a r a n i e o p u ś c iła

d n i a n i e p o z d r a w i a j ą c G o . P o ś w i ę t e j z a ś G e r ­ t r u d z i e p o s i a d a m y m o d l i t w y k u c z c i S e r c a J e ­ z u s o w e g o , k t ó r e w r a z z e s w o j ą s i o s t r ą M e c h - t y l d ą u ł o ż y ł a . W t e n s o o s ó b z a c z ę ło s i ę t o n a b o ­ ż e ń s t w o d o B o s k i e g o S e r c a a ż d o o b j a w i e n i a s ię j e g o b ł o g o s ł a w i o n e j M a ł g o r z a c ie A l a c o ą u e , r o z s z e r z a j ą c s ię c o r a z t o w i ę c e j n a c a ł ą k u l ę z i e m s k ą .

S e r c e J e z u s o w e z a s ł u g u j e t e ż n a n a s z e u - w i e l b i e n i e . G d y J e z u s u m a r ł n a k r z y ż u , p r z e ­ b i ł j e d e n z ż o ł n ie r z y J e g o b o k w ł ó c z n i ą i w y ­ p ł y n ę ł a z a r a z k r e w i w o d a ( J a n . 1 9 . 3 4 .) R a n a , p r z e b i c i e S e r c a J e z u s o w e g o n a k r z y ż u j e s t d o ­ w o d e m J e g o m iło ś c i k u n a m . N i e w y s t a r c z a ł o m u d a ć p r z e b i ć s o b ie r ę c e i n o g i , z k t ó r y c h k r e w d l a n a s p ł y n ę ł a , le c z c h c i a ł n a m d a ć je - je s z z e k r e w S w e g o S e r c a . C h c i a ł o n o t w o r z y ć n a m S e r c e S w o j e , a b y w y s z e d ł z n i e g o p ło m ie ń m iło ś c i, ż e b y w s z y s c y w i d z ie l i , j a k t o S e r c e d l a n a s b ije .

G d y s ię u k a z a ł M a r ji M a ł g o r z a c i e A la c o q u e , p o k a z a ł j e j S w o j e S e r c e o t o c z o n e p ł o m i e n i e m .

„ P a t r z , n a to S e r c e , r z e k i d o n i e j , k t ó r e lu d z i

t a k u k o c h a ło , ż e s i ę c a łe w y c z e r p a ł o , a b y o k a ­ z a ć S w o j ą m iło ś ć k u n i ma. B o s k i e S e r c e j e ­ d n a k ż ą d a , a b y j e t a k ż e k o c h a n o . M iło ś ć j e g o k u l u d z i o m b y ł a t a k w i e l k ą , ż e o b j a w i ł j ą n a m w c u d o w n y s p o s ó b . C h c i a ł o n p o z y s k a ć j e d n a k m iło ś ć w s z y s t k ic h s e r c ; n a b o ż e ń s t w o t o p o w i n ­ n o r o z s z e r z y ć s ię z a t e m n a c a ł ą k u l ę z i e m s k ą .

„ N a j w i ę k s z ą m iło ś ć o k a ż e s z m i , r z e k ł O n d o M a ł g o r z a t y , je ż e li u c z y n i s z t o , c o j u ż d a w n o o d c ie b ie p r a g n ę , m a s z o k a z a ć l u d z i o m m iło ś ć m e g o S e r c a , a b y o n i j e c z c ili. P o w i e d z im , ż e o b r a z M e g o S e r c a m a b y ć w y s t a w i o n y n a p u ­ b l i c z n ą c z e ś ć , n a s t ę p n i e p o w i e d z i m , ż e p r z e z n a ­ c z a m u r o c z y s t o ś ć S e r c a M e g o n a p i e r w s z y p i ą ­ t e k p o o k t a w i e B o ż e g o C i a ł a i ż e w t e n d z ie ń m a j ą p r z y s t ą p i ć d o K o m u n ji ś w i ę t e j, p r o s z ą M n ie o p r z e b a c z e n ie z a k r z y w d y M i w y r z ą d z a ­ n e w N a j ś w i ę t s z y m S a k r a m e n c ie O ta rz a ®

A w ię c b o le ś ć z p o w o d u k r z y w d w y r z ą d z a ­ n y c h M u w N a j ś w . S a k r a m c i e O ł ta r z a j e s t o w y m p o w o d e m , d l a k t ó r e g o J e z u s ż ą d a u c z ­ c z e n i a S w e g o S e r c a . P o w i e d z i a ł o n je s z c z e w i ę c e j d o b ł o g o s ł a w i o n e j M a r ji M a ł g o r z a t y:

„ O d w i e l u l u d z i o t r z y m u j ę n i e w d z i ę c z n o ś ć p r z e z n i e u s z a n o w a n i e i o b o j ę t n o ś ć , k t ó r e m a j ą d l a M n ie w t y m S a k r a m e n c ie m iło ś c i i t a n i e w d z i ę c z n o ś ć b o li M ię w ę c e j n i ż w s z y s tk o , c o m t u ­ n a z ie m i w y c ie r p ia ł® . W k a ż d y m d o m u , w k a ­ ż d e j r o d z i n i e k a t o l i c k i e j p o w i n i e n z n a j d o w a ć s i ę o b r a z S e r c a J e z u s o w e g o , p r z e d k t ó r y m w m i e s ią c u c z e r w c u c a ł a r o d z i n a w s p ó l n ie m o d lić s i ę p o w i n n a . T a k i e p i ę k n e i t a n i e s ą d z i s i a j o b r a z y N a j s ł o d s z e g o S e r c a , ż e b e z o f i a r y w i e l­

k i e j m o ż n a j e n a b y ć . P r z y p o m in a m y n . p . o - b r a z N a j ś w . S e r c a w k a p l i c y S e r c a J e z u s o w e g o w p o z n a ń s k i e j k a t e d r z e p r z e z p o l s k i e g o m a l a r z a S t a c h o w i c z a , m a l o w a n y . P o d o b i z n ę t e g o o b r a ­ z u w p i ę k n e m w y k o n a n i u m o ż n a d o s t a ć z a t a n i e p ie n ią d z e , a l e p i e j m ie ć j e d e n t a k i d o b r y o b r a z , a n i ż e l i d z ie s ię ć l i c h y c h .

W m i e s ią c u c z e r w c u o d w i e d z a jm y c z ę s to B o s k i e g o Z b a w i c i e l a w N a j ś w ię t s z y m S a k r a ­ m e n c ie O ł t a r z a , n a j w i ę k s z e j t a j e m n i c y m iło ś c i J e g o B o s k i e g o S e r c a . S t a r a jm y s i ę c z ę s to ł ą ­ c z y ć z t e m N a j ś w i ę t s z e m S e r c e m w K o m u n j i ś w . J e d n a k n a j d o b it n i e j s z y m z n a k i e m p r a w d z i­

w e g o n a b o ż e ń s t w a d o S e r c a J e z u s o w e g o n i e c h b ę d z ie n a ś l a d o w a n i e c n ó t , k t ó r e t a k u ł a t w i a j ą i u ś w i ę c a j ą ż y c ie r o d z i n n e , a k t ó r e m i t o S e r c e b y ł o o z d o b io n e : p o s ł u s z e ń s t w e m , p o k o r ą c z y ­ s t o ś c i ą , m iło ś c ią B o s k ą i l u d z k ą . W t e d y p r z e ­ k o n a m y s ię o p r a w d z i w o ś c i s łó w ś w . B e r n a r d a ,

„ A c h j a k ż e s ł o d k o i m iło j e s t m i e s z k a ć w S e r ­ c u J e z u s a ! “ .

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ ! □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □

Fałszywa przyjaźń.

F a ł s z y w ą p r z y j a ź ń z a w i e r a ją z w y k l e l u d z i e k t ó r z y z ł y c e l m a j ą n a o k u . T a k ą f a ł s z y w ą p r z y j a ź ń z a w a r l i t r z e j m ę ż c z y ź n i, a ż e b y ł u p i ć l u d z i. P e w n e g o d n i a o g r a b il i i z a m o r d o w a l i k u p c a , k t ó r y m i a ł p r z y s o b ie w i e l k ą s u m ę p i e ­ n i ę d z y . Z a r a z p o t e m w y s ł a li n a j m ło d s z e g o z p o m i ę d z y s ie b ie d o m i a s ta , a b y z a k u p i ł ż y w n o ­ ś c i. G d y o d s z e d ł, r z e k l i p o z o s t a li s t a r s i d o s ie b ie :

C o t a m b ę d z i e m y s ię d z i e l i ć z t y m c h ł o p c e m , j a k t y l k o w r ó c i , z a k ł u je m y g o , a p o ­ t e m p o d z i e l i m y s ię p i e n i ą d z m i .

( C ią g d a l s z y n a 4 - t e j s t r o n i e ) .

(3)

— 95 —

CZARNY RYCERZ

Opowiadanie historyczne z XI wieku

23) przez

W A LEREG O PR ZY BO R O W SK IEG O Zm rok już zapadał, gdy zjaw iła się M iło­

sław a.

K siądz W szerad, m ów iła, siedzi już w w ieży i przysłał m ię do w as dziedziczko, żebyście szły, bo już czas.

— D obrze! a żyw ność złożona?

A , jakże. W szystko pom ieszczone w w ieży.

H o! ho! jakie tam izby, sam e m ury, kam ienie.

Tam m ożna spać spokojnie. K om in naw et jest i ksiądz drew naznosili, żeby było czem palić.

W ezm ę jeszcze kilka m is i garnków , borni ksiądz przykazali, choć nie w iem po co, boć przecie długo tam siedzieć nie będziem y i jutro do K ra­

kow a pojedziem y.

— To nic, odrzekła pani M ałgorzata — kie­

dy ci ksiądz tak kazał, to uczyń. M y pojedzie­

m y, ale on zostanie. W czem że sobie gotow ać będzie kaszę ? Spiesz się, przynieś garnki, bo

zaraz idziem y.

M iłosław a skoczyła i za chw ilę była z po­

w rotem . Trzeba było teraz zabrać się do cię­

żkiej skrzyni ze skarbam i. Ledw ie ją w e czte­

ry podniosły i w yszły do sadu. Pani M ałgorza­

ta niosła prócz tego w ręku topór, gotow a ude­

rzyć nim każdego, ktoby jej drogę zastąpił, a M iłosław a pow iązane jsznurkiem garnki i m iski.

W sadzie, w śród gęstych, starych śliw i jabłoni ciem no było praw ie zupełnie. W ieczór szybko zapadał i od bagien słychać było rechotanie żab.

Psy w e w si naszczekiw ały m ocno i od boru ro­

zlegało się ponure hukanie puszczyka. W rony kracząc głośno, grom adam i leciały na nocne sw o­

je legow iska. Z błoni podnosiły się niezdrow e, białe m gły i leniw ie rozw łóczyly się po polach.

B ydło stolarze pędzili do poju i w ciszy w ie­

czornej daleko rozchodziło się jego porykanie.

W olno, ciężko oddychając, szły cztery kobie- iy z ogrom ną skrzynią na ram ionach. B ogna co chw ila jęczała.

— O laboga, jakież to ciężkie— nie doniosę.

K rzep si^ B ogno, m ów iła na to pani M ałgorzata — donieść m usim y.

W yszły z sadu i już były niedaleko w ieży, gdy spotkały jednego z niew olników , sokolnika, człow ieka złego i m ściw ego. Stanął i przypa­

tryw ał się ciekaw ie kobietom ; w idocznie m iało- chotę rzucić się na nie, bo się oglądał dokoła, jakby szukał pom ocy. A le nikogo nie było, a zobaczyw szy topór w ręku pani M ałgorzaty i w jej oczach groźbę, dał pokój i usunął się na bok.

Przyw lókłszy sięnakoniec do w ieży, z w iel­

kim trudem przy pom ocy księdza W szerada, który pom im o starości, był nadzw yczajnej m ocy, w yciągnęły skrzynię po drabinie, przez okienko, do w nętrza w ieży. W chodziło się bow iem do niej nie przez drzw i, ale przez okno szerokie, um ieszczone w ysoko i zam ykane kutą żelazną okiennicą. D o okna tego dostać się m ożna było tylko po drabinie. G dy już w szystkie cztery kobiety i skrzynia znalazły się w w ieży, ksiądz w ciągnął drabinę i rzeki:

— N o, chw ała Bogu, teraz jesteśm y bezpie­

czni. W szystko nam się szczęśliw ie udało.

A le pani M ałgorzata skoczyła do okienka i w idząc, że sokolnik stoi w ciąż ,i przypatruje się w szystkiem u, zaw ołała:

— Czego tu stoisz 1 czego chcesz ?

Bo m i się tak podoba — odrzekł zu­

chw ale.

— Podoba ci się ? ja ci rozkazuję iść stąd.

A ja nie pójdę! drw ię sobie z tw ego rozkazu...

— Tak! czekajże... ja ci poślę inny rozkaz!

C hw yciła luk i nałożyła na niego strzałę, ale sokolnik spostrzegł to i co żyw o skoczył w krzaki i znikł.

Szkoda strzały, szkoda! m ów ił ksiądz siedząc na skrzyni i odpoczyw ając sobie — le­

piej ją zachow ać jak przyjdzie praw dziw e nie­

bezpieczeństw o. Sokolnik sam jeden i teraz, kie­

dy jesteście dziedziczko w w ieży, nic w am zro*

bić nie m oże, a że się patrzy, niech się patrzy!

Zuchw ały jest, chciałam go ukarać !

— Zostaw cie to innym , a nadew szystko B ogu, a sam i lepiej zajm ijcie się uporządkow a­

niem sprzętów i żyw ności. O bejrzyjcie w ieżę, gdzie co pom ieścić należy.

Znajdow ali się w okrągłej izbie o posadzce kam iennej, sklepieniu u góry, zaopatrzonej w cztery w ąskie okienka. W ścianie, w jej gru­

bości było dw oje kam iennych, krytych schodów , z których jedne prow adziły na w yższe piętro, a drugie do izby dolnej. W tej izbie był kom in.

Tu było zupełnie ciem no i w ilgotno, bo nie by­

ło żadnego okna i św iatło się w cale nie dosta­

w ało. W posadzce podnosił się jeden kam ień i po schodach m ożna było w ejść do podziem nego lochu, w którym była w ykopana studnia.

Izba na najw yższem piętrze m iała piec gli­

niany, tu postanow iły kobiety m ieszkać, ustana­

w iając środkow ą izbę dla księdza, a dolną jako najchłodniejszą na skład żyw ności i na kuchnię.

M iłosław a i Św iętochna zajęły się porządkow a­

niem i uścielaniem łóżek, a pani M ałgorzata sto­

jąc przy okienku patrzała na Żem bocin, na dw o­

rzec sw ój, na dalekie niw y i na czarną puszczę.

Zm rok coraz w iększy zapadał i w końcu noc ogarnęła ziem ię.

X III.

Napad.

Izby w w ieży, jako od daw na niezam ieszka­

łe, chłodne były i w ilgotne i gdy zm rok zapadł, nietoperze po nich poczęły latać. Pani M ałgo­

rzata kazała w ięc napalić w piecu.

— H m ! — m ruknie ksiądz W szerad— drew trzeba oszczędzać, bo ich m am y niew iele. Przy- czem że straw ę będziem y gotow ali?

— Zali tu długo siedzieć będziem y? — zapy­

tała M iłosław a śm iejąc się w esoło, czując się bo­

w iem w bezpieczeństw ie, odzyskała sw obodę — przecie jutro m am y jechać.

Tak, jeżeli w am niew olnicy pozw olą — odparł ksiądz.

N o, nie jutro, to pojutrze, to za kilka dni.

A drew na ten czas starczy.

Bóg by to dał! odrzekł ksiądz i um ilkł.

Pani M ałgorzata w ciąż stała przy okienku i patrzała jak ciem ności pow oli ogarniają zie­

m ię. *

(Ciąg dalszy nastąpi).

(4)

96

A z a ś ó w m ło d y ro z b ó jn ik m ó w ił p o d r o ­ d z e s a m d o s ie b ie :

— G d y b y m z d o b y te d z iś p ie n ią d z e s a m p o ­ s ia d a ł, b y łb y m b o g a ty m c z ło w ie k ie m i m ó g łb y m p o rz u c ić m o je z b ó je c k ie rz e m io s ło . Z a tr u ję te

p o tra w y , k tó re im d z iś p rz y n io s ę , a m a ją te k z o s ta n ie p rz y m n ie .

K u p ił w ię c ż y w n o ś c i i z a tru ł ją . G d y w ró c ił, z a k łu li g o ta m c i n a ty c h m ia s t; p o te m m o rd e rc y z a sie d li d o z a tr u te g o p o s iłk u i p o s p o ż y c iu te ­ g o ż z g in ę li w ś ró d s tra sz n y c h b o le ś c i. — T a k k o ń c z ą s ię fa łsz y w e p rz y ja ź n ie . F a łsz y w i p rz y ja c ie le g u b ią s w e c ia ło i d u s z ę .

□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ ! □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □

Czerwiec w przysłowiach.

K ie d y s ię ś w ię ty M e d a rd (8 ) ro z w o d n i, b ę ­ d z ie d e sz c z u s z e ś ć ty g o d n i. — N a ś w ię ty A n to ­ n i (1 3 ) ja g o d a s ię z a p ło n i. — K to w A n to n ie g o (1 3 ) s ie je ta ta r k ę , s to z ło ty c h z b ie rz e z a m ia rk ę .—

N a św . W it (1 5 ) s ło w ik c y t. — P o g o d a o d W ita (1 5 ) d o J a n a (2 4 ), to g o s p o d a rz a w y g ra n a . — J a k s ię ś w . J a n (2 4 ) ro z c z u li, to g o d o p ie ro N a jśw . P a n a u tu li. — N a ś w . P io tr a (2 9 ) p o s u c h a , b ę ­ d z ie b u lk a k ru c h a .

C z e rw ie c s ta ły , g ru d z ie ń d o s k o n a ły . — G rz m o ­ ty c z e rw c a ro z w e se la ją lu d z io m s e rc a . = C z e r­

w ie c s ię c z e rw ie n i, b ę d z ie d o ś ć w k ie s z e n i. — C z e rw ie c g d y z a g rz m i g d z ie z o rz e z a c h o d z ą , r y ­ b y s ię z n a c z n ie i o b fic ie z ro d z ą . — W c z e rw c u s ię to lę g a , c o s ię p rz e d te m s p rz ę g a . — W c z e r­

w c u g o rą c e g o la ta , z d ro w a b y w a s a ła ta ; je śli w in a b y ć n ie m o ż e , c h ło d n e p iw o p ij n ie b o ż e .—

C z e rw ie c te m u s ię z ie le n i, k to d o p ra c y s ię n ie le n i.

> GOSPODARSTWO

Rola. Z a p rz e sta ć n a w a d n ia n ia łą k n a c z te r­

n a ś c ie d n i p rz e d z a c z ę c ie m z b io ró w . — P o c z ą ­ te k p o ry o g ó ln e g o o k o p y w a n ia i p ie le n ia . — P rz e ry w a ć b u ra k i. — P rz e ry w a ć c h w a sty w z b o ż u . — K o ń c z y ć z a o ry w a n ie u g o r ó w .— R o z p o ­ c z y n a ć s ia n o k o s y . — T ę p ić ro b a c tw o , lis z k i i c h ra b ą sz c z e .

Ogród. P le w ić w a rz y w a . — Z k o ń c e m m ie ­ s ią c a u k o ń c z y ć ś c in a n ie s z p a ra g ó w . — W in s p e ­ k ta c h z d e jm o w a ć o k n a . — C ie n io w a ć s k rz y n ie z s a d z o n k a m i ro ś lin e g z o ty c z n y c h . — P o d c z a s c ie p ły c h n o c y p o z o s ta w ia ć s k rz y n ie o tw a rte . — K o ń z y ć s a d z e n ie k w ia tó w w g r u n c ie i o b s a d z a ­ n ie k o b ie rc ó w („ d y w a n ó w " ). — W s z k ó łk a c h w y ­ c in a ć s u c h e i d z ik ie p ę d y .

Obora. B ie lić s ta jn ie w a p n e m z d o m ie sz k ą a łu n u , c o p rz e p ę d z a m u c h y . — W ie trz y ć s ta jn ie i o b ^ ry . — P ła w ić ra z n a ty d z ie ń s ta d n in ę , w y ­ b ie ra ją c d o te g o m ie jsc a o g ru n c ie tw a rd y m i n a ty le g łę b o k i* * , a b y k o n ie m u s ia ly p ły w a ć ; n a p ły tk ic h m ie js c a c h z le w a ć k o n io m g ło w ę , k a rk , g rz b ie t i k rz v z e z a p o m o c ą g a rn k a . — N ie p ła ­ w ić n ig d y k o n i z g rz a n y c h i s p o c o n y c h . — W o ­ ły ro b o c z e i ja ło w n ik ż y w ić n a p a s tw is k u . — D o jn y m k ro w o m z a d a w a ć z ie lo n ą m ie sz a n k ę d la

z w ię k sz e n ia ilo ś c i m le k a. 4

Pasieka. W y b ra ć s iln e p n ie d o ró jk i i ś le ­ d z ić w n ic h s ta n c ^ r w ie n i, a b y o z n a c z y ć c z a s w y jś c ia ro ju . — P a m ię ta ć o z a s a d z ie : » z je d n e ­ g o p n ia je d e n r ó j“ . — P n ie ś re d n ie j s iły

p rz e z n a c z y ć n a m io d o b ra n ie . — P o d b ie ra ją c m ió d , z b ie ra ć z u la ty lk o r a m k i z n a d s ta w e k . — W y trz ą sa ć m ió d n a m io d a rc e . — P n ie s ła b e w z m a c n ia ć p rz e z d o d a n ie ra m e k z c z e rw ie m k r y ­ ty m z p n i s iln y ch . — H o d o w a ć m a tk i z a p a so ­ w e . — P rz e n o s ić p s z c z o ły z b a rc i d o u li ra m - k o w y c h , a lb o z u li s ło w ia ń s k ic h d o a m e ry k a ń ­ s k ic h i. t. p .

ROZMAITOŚCI

Mocarstwo, które można przejechać w osiem minut.

Z d e tro n iz o w a n i k ró lik o w ie i k s ią ż ą tk a n ie m ie c ­ c y w c z y tu ją s ię c h c iw ie w a n e g d o tk i i o p o w ie ­ ś c i z w ła s n e g o ż y c ia , k tó re m i s y p ią b y li ic h d w o ra c y , ja k z rę k a w a .

O k s ię c iu L ip p e o p o w ia d a je g o m a rsz a łe k d w o ru w ie lc e z a b a w n ą h is to ry jk ę .

W s to łe c z n e m m ie ś c ie k s ię c ia b y ł te a tr . P ri- m a d o n n ą te j s c e n y b y ła p e w n a a r ty s tk a W ło s z k a z p o c h o d z e n ia . W d z ię k a m i s w y m i u m ia ła ś c ią ­ g n ą ć n a s ie b ie u w a g ę p u n u ją c e g o i z o sta ła je g o p rz y ja c ió łk ą .

S p r a w a n ie b y ła b y n a b r a ła ro z g ło su , g d y ­ b y n ie a r ty stk a , k tó ra m a rz y ła o w s p ó łu ­ d z ia le w rz ą d a c h i o d e g ra n iu w ie lk ie j ro li p o ­ lity c z n e j.

W y b u c h ! s k a n d a l, a n a jb liż s z e o to c z e n ie k s ię ­ c ia w y m o g ło n a p a n u ją c y m , iż w y d a ł ro z k a z w y ­ d a le n ia p rz y ja c ió łk i z k ra ju .

A k to rc e je d n a k n ie ś n iło s ię n a w e t w y k o ­ n a ć p o le c e n ia i p o z o sta ła w s to lic y , n ie z w ra c a ­ ją c u w a g i n a p lo tk i.

R o z g n ie w a n y ty m b ra k ie m s u b o rd y n a e ji w y ­ s to s o w a ł k s ią ż ę w ła sn o rę c z n y lis t w z y w a ją c y a k to rk ę d o o p u s z c z e n ia k r a ju w c ią g u 4 8 g o d z in .

P is m o to w rę c z y ł d iv ie s a m m a rsz a łe k d w o ru .

C o ? W 4 8 g o d z in a c h ? — z a w o ła ła u r a ­ ż o n a p rz y ja c ió łk a . — P o w ie d z p a n w ła d c y w ie l­

k ie g o p a ń s tw a , iż w c ią g u 1 0 m in u t z n a jd ę s ię p o z a g ra n ic a m i.

W s ia d ła d o a u to m o b ilu i w 8 m in u t p o te m p rz y sła ła d o m a rs z a łk a k s ią ż ę c e g o d w o ru d e ­ p e s z ę :

„ O p u s z c z a ją c g ra n ic e m o ż n e g o p a ń s tw a p rz e ­ s y ła m d o s to jn e m u p o tę ż n e m u m o n a rs z e o s ta tn ie p o ż e g n a n ie ."

Wesoty kącik. Ma rację.

M a c ie k B z d u ra s z e d ł p o d c h m ie lo n y z ja r­

m a rk u z e s w o ją K a ś k ą i s p a d ła m u c z a p k a z g ło w y . — K a siu m ó w i, p o d n ie ś c z a p k ę !

K ie jś s ię u p ił p o d n ie ś s e s a m !

M o s r a c y ją — K a s iu ... p o te m b e d z ie s m u s ia la p o d n ie ść m n ie i c o p k ę .

Nasze dzieci.

— C z y w u jc io z n a te g o b o c ia n a , c o d z ie c i p rz y n o s i ?

Z n a m Z o s ie n k o , a b o c o ?

— N ie e h m i w u jc io , p o w ie a b y m n ie n a - z a d o d n ió s ł, b o tu m ię m a m a c z ę s to b ije .

Nieszczęśliwa.

B ie d n a , n ie sz c z ę śl.w a k o b ie ta ta K ła ­ c z k o w a . J e j m ą ż w ra c a c o d z ie n n ie d o p ie r a n a d ra n e m .

— A s k ą d ż e p a n i w ie o te rn !

N o , b o m ó j s ta ry z a w sz e z n im ra z e m p rz y c h o d z i.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli tedy ofiarujesz dar twój do ołtarza, a tam wspomnisz, że brat twój ma nieco przeciw tobie, zostaw dar twój przed ołtarzem, a idź pierwej zjednać się z bratem twoim, a

[r]

Elektryczne fale zamieniają się tutaj dzięki wynalezionej przez Braida metodzie, znowu w promieniu światła, a przeszedłszy podobną zaopatrzoną w małe soczewki tarczę,

P rzyszedłszy do dw oru, kazała zaraz przyspieszać pakow anie różnych przedm iotów , bo m ów iła głośno, trzeba jutro w czesnym rankiem w yjechać do K rakow a;

A zatem za Chrystusem w niebo wstępującym oderwijmy dusze od ziemi, do której zbyt mo- feno przylgnęła i na skrzydłach wiary unieśmy się ku niebu, gdzie kiedyś

W ojciech jako małe chłopię ciężko zaniemógł, wtedy matka, jego Strzeżtsława, podążała z konającą ddeciną do kościoła, gdzie ślubowała służbie Bożej

Z aw ala zaś upadł na kolana, ażeby poraź ostatni w życiu uczcić

Z ust twoich niech słowo nie wyjdzie gromu, Wieczorem dziatkom twym praw bajeczki Lub daj naukę dobrą z przykładem, A przy kołysce śpiewaj piosneczki, ’. Pilnuj niech