S z t u k a t o n a j w y ż s z y w y r a z s a m o u ś w i a d o m i e n i a l u d z k o ś c i
/.../
D z i e ł o s z t u k i — m i k r o k o s m o s o d b i j a j ą c y e p o k ę .
J ó z e f C z e c h o w i c z
1-2
(71-72) 1998
akcent
l i t e r a t u r a i s z t u k a • kwartalnik
Ti. u» U A
J Ą tfl. u
W. Młynarski - nowe piosenki • W. Bawolek, M. Głowiński, M. Pankowski - opowiadania* Pisarze z Lublina (J. Fert, Z. Mikulski, D. Mostwin, J. Śwlęch) • M. Cisło, K. Jaworski, M. Podgórnik, K. Siwczyk - wiersze • U. M. Benka, K. Delaney,
K. Potręć, Ch. Shmeruk, L. Szaruga - eseje
akcent
BOGUSŁAW WRÓBLEWSKI (ndahor naculny)
l i t e r a t u r a i s z t u k a
SPIS TREŚCI im Styka: Zamaltmwiy ptak, 1991. olej, płótno, 75,5 X 1
wo dokonywania skrótów.
!33 El Camino Way,; Pało Alt
ok: Lubelskie Zakłady Graficzne, Lublin, ul. Unicka 4
Woj ciech Młynarski: piosenki / 7 Kale Delaney: Między spontanicznością
kulturalnego w USA)113 Marian Pankowski: Podchorąży Gil 118
polskiej XIX*
Zygmunt Mikulski: wiersze!45 ze. Geneza i dzieje "
Leszek Szaruga: „ Labirynt " i,. LLW": teraźniejszość, czyli odpowiedział-
Krzysztof Zabłocki: Przypominam sobie... /1 Bawołek: Utwifcony powrót Fran
Grzegorz Walczak: List na Syberię /1
Stefan Symotiuk:
gardowi cncyklopeiySci°Ew* Dunaj: Podróżować zawsze od nowa\ Marek Danielkiewicz: Samotność poety, czyli pochwala koszuli; Henryk Kozak.
Powrót poety; Dorota Filipczak: Pokaż język; Agnieszka Rogala: Antologia poezji; Joanna Rzeszot ek: „Droga do błękitu ". Debiut Adama Borowskiego;
Robert Łupicniak: Czy można pisać o filmie?; Waldemar Dagilis: Tragedia Wołynia; Stefan Kruk: Opowieść nie tylko prowincjonalna; Marek Paryż:
Wiwisekcje Panicka WhiWa; Anna Ńasalska: „Realność z fikcją księgę
Lechosław Lameński: Sny i n
| ZYGMUNT MIKULSKI | Przyszło Listek upadł, panic redaktorze.
Że to jesień przyszła, kustosz orzekł.
Patrzeć, odejść, za zakrętem stanąć.
Z piętra już nie słychać fortepianu.
Brak tematu to jest właśnie temat.
Może wpadnie ktoś na taki pomysł, by miecz Damoklesa węzeł rozciął, by dopomógł ten niewielki promyk, który jeszcze został naiwnością.
co to znaczy, spytać by poetów.
Przybyć, stanąć, zaglądnąć za węgieł, czy to tutaj i stwierdzić, że nie tu.
Widok momentalny Oknu nad parterem słońca zachód Stało się to całkiem blisko dachu, żeby jeszcze bliżej było rymu.
Z dachu spadły chwile za wysokie, które chciały w rymu wejść literę.
Też odeszły cienie, błyski okien,
Lekcja antologii
I Ogólnopolski Konkurs Literacki
im. Leopolda Staffa
pochodzi z sf) - opisywana w palindromicznych zdaniach, klórc można odczytywać w obie strony, podkreśla rolę wyrazów związanych z „doty- kiem" („polerować", „szatkować") poprzez umieszczenie ich w środku zdania jako tak ważnych w gramatyce form czasownikowych - orzeczeń.
Polerowane serce i szatkowany mózg mają przynieść „wzrost, rdzy wątlej!
oswojoną kropli" - krwi, którą się pisze?
VII
Kostiumy i rekwizyty. których się thtykum. mogą byi nieautentyczne, ale muszą być prawdziwe, nie mogą zaś byófałszywe.
^ m s s s s i s i i s e s t t s ^
ze znaczeniami. Każde słowo zdaje się być uruchamiane w wielu znacze-
i l p p a s s & i s s s
mmmsrnm i l p p a s s & i s s s
*
aPf
mt
ważwszystkich w jednej chwili nie jest możliwe, wiersze te skazane są ze swej natury na bezustanne „niedoczytanic".
Pokornie takimi je pozostawiam, ale „z zamkniętymi oczami pogłaszczę radośnie, jak kota, wszystko, co mogło być powiedziane".
11Katarzyna Pofręć
" F Wrocław 1992. i. 36.
a nie intelektu i myśli, „szkiełka i oka". Wszystko dlatego, łt zamiast S ć Książki nadesłane Wydawnictwo „Iskry"
ffiaSi"!.,., ę ^ S i S ™ ^
1. * ™ , s s s i i s s s
Wojciech Karpiński: Prywatna histeria wolności. Wtrnawi 1997, sj 352.
^ p l ^ u s t a c h " , „na bój wyruszy wierzchnia tkanka ciała/ każdy
•="01 Loett: Kościół iw. Mikołaja. Thmaczyl Jan Koźbial. Wrnzawi 1997, a. 332.
kaganków z zieloną oliwą ani kruchych chińskich lampionów
ELŻBIETA PODLEŚNA
ssałam jeszcze kryształki snu (warzą ciepłą od nocy zagarniałam kruszyny cienia
rnczące w szkarłatnym koktajtu
nie mnóżmy przeszkód
czekając już nie układam włosów kwiatów w smukłych wazonach czekając rozgryzam strach jak kostkę lodu suszoną laminę albo skorupkę ziemnego orzeszka
wstrzymana w geście zapalania <
to wtedy kiedy patrzysz na ukrzyżow
' perspektywy jętki jednodniówki
schwytanej w pajęczynę w rogu obra
Książki nadesłane Wydawnictwo „Obserwator"
Pioir Pawlik: ClmuiUry owoców. Poznii 1997, u.« Biblioteki „Calu Kultury"
Miriusz Oizebiliki: UUca Omlycta Pomni 1997, o, 52. Biblioteki .Cnn Kultury"
MiriuszKruŁBarlmona. Pozmń 1997,M. 64.Biblioleki„CnoiKultury".
WUdimir Szynkiriow: Maksym I Fiodor. Ja domowy. Tłumaczył Jan Zamojski, Poznań
MAGDALENA SAPRYK histeria tak zwana
ból
8"
yzlizywałam go spuchniętym językiem rozrywałam naskórek na udach aby upchać lam niechęć
linia prosta (tao)
WŁADYSŁAW ORDĘGA
Wyspa czarnych ludzików Stała obok mnie, mała, trochę zagubiona, ale nadrabiająca miną. Kończyła właśnie liceum plastyczne, przysłali ją, by w ramach praktyk zrobiła wystrój wystawy, z którą przyjechałem do tej mieściny. No więc stała taka mała i zalękniona, ręce jej drżały, głos się łamał, ale walczyła. Była to samodzielna praca w jej 2yciu, a tu od razu facet z War
i niegłupia, urody ba osobistym. Dobrze nam się
zie, cieszyłam, i chaos panujący w moim tyciu, miałem dyżurną szczoteczkę do zębów, bo nigdy nie wiedziałem, gdzie za zrządzeniem wesołego losu rankiem się obudzę. Ponieważ fundatorem wystawy był miejscowy garnizon, moje życic towarzyskie nabrało barwy m< "
wyznać. Wreszcie któregoś dnia, gdy skończyliśmy pracę, powiedziała:
- Zbyszku, chi -Oczywiście, chętnie.
Wdomu wyjęła swojepr.
me są beznadziejne, im każą malować w szkole, i basta.
Patrzyła na mnie przekornie.
- Dobra, Zosiu, to rzeczywiście knoty. Więc pokaż mi swoje prawdziwe : mogłem oderwać oczu. Ten obraz żył, te ludziki, zatrzymane
Oglądałem portrety, a jednocześnie Zosia pokazywała mi, w którym miejscu owe postacie znajdują się na wyspie. Ludzików było naprawdę dużo, a ich wizeiunki bardzo się różniły między sobą, objawiały różne charaktery i emocje, coś wręcz symbolizowały.
- Nic wiem co powiedzieć, naprawdę jestem oszołomiony - wyznałem szczerze. - A te imiona, one coś znaczą, prawda? Sama ich nie wymyśliłaś?
- Nie, nie sama. I one coś znaczą. No, a teraz już idź. Zaraz przyjdą moi rodzice, nie lubią, gdy odwiedzająmnie obcy mężczyźni...
- Jesteś już dorosła, skończyłaś 18 lat.
i rodzice są tacy, jacy są.
- Idź już, proszę.. Jeszcze porozmawiamy, ale nie teraz.
taniec z panią Kasią wprowadził mnie na orbitę zupełnie innych emocji:
imprezę! Cieszysz się?
Następnego dnia po szalonej nocy z panią Kasią ledwie żywy i nie do końca trzeźwy, z wielką niechęcią nadzorowałem montaż wystawy. Zosia przyjrzała mi się uważnie, a następnie rozwiała dłonią opary wódki:
- Wczoraj było ostro, co?
- Było, a teraz, Zosieńko, po prostu zdycham.
- Idź do hotelu, prześpij się kilka godzin. Ja wszystkiego dopilnuję, możesz być spokojny.
Wróciłem ptzed wieczorem radosny i wypoczęty.
- Zbyszku, jutro jest niedziela, nie pracujemy. Wymknijmy się do lasu.
Spotkaliśmy się przy umówionym kamieniu i zanurzyliśmy się w gęsty las. W milczeniu szliśmy ledwie widoczną ścieżynką, wreszcie, przy źródle, - Tuniki poza mną i zwierzętami nie przychodzi, to źródło jest moje. A teraz trochę i twoje.
- Zosiu, ciebie coś dręczy.
- Tak, mam kłopoty. W Boże Narodzenie ma być mój ślub.
- Ja jedynaczka i on jedynak, postanowiono więc, że dwa rodzinne majątki połączą się w jedno.
- Kto postanowił?
- Jak to kto? Nasi rodzice.
^ u ^ o t o ^ t o Pot
0 , 1 W"
5 C' '
m m g°'
Ch>,ba 2eby g 0 dobracże prostók ?
| s^
c ? w y p r o w a d z i s z' *
facelastawię. Jaki on jest poza tym, - Sam zobaczysz, komu ojciec chciał mnie wtrynić.
Facet pizyszedł pod wieczór. Przez wizjer zobaczyłem wstawionego i rozdygotanego pryszcza wagi piórkowej, więc bez obaw wpuściłem go do środka. Zosia była zamknięta w pokoju.
narzeczonej?*
17101,1 ra"
nnicodP^"- - Co pan robisz u mojej - Nic nie wiem, żeby Zosia miała narzeczonego. A w moim mieszkaniu robię to, co chcę.
- Ale panie, Zosia to moja naizeczona, zabieram ją do domu i tyle.
Mówiła mi, że pan ją nachodzi. Wybieraj, facet: albo za minutę ciebie tu nic ma, albo wylądujesz w areszcie.
- Panie, ale co ona u pana robi? Jak może mieszkać u pana? Bez ślubu?
- Słuchaj, frajerze: ślub jest tylko dla frajerów. A teraz spadaj.
Rzucił się na mnie i nawet mocno uderzył, ale poradziłem sobie z nim, za chudy kark wywlokłem na kory lar/, i poprosiłem sąsiadów, którzy wyglądali zza drzwi, by zawiadomili milicję. Ich synek natychmiast poleciał na
. a jego ojciec pomógł mi przytrzymać miotającego się wolno. Pokorny, cichy i mocno wystraszony poszedł wWtNa pewnojUż Zosia, która słyszała naszą kłótnię, nic miała złudzeń: w rodzinnych stronach już się nie pokaże, chyba że z godnym mężem i pięknymi dziećmi.
- Ale nie śpieszę się do tego. Zrobi ze mnie dziwkę, pannę puszczalską, a z ciebie już nie wiem nawet kogo. I bardzo dobrze, bo będzie wreszcie spokój. I dziękuję ci bardzo, załatwiłeś to ekspresowo i na amen.
Tego wieczoru zasiedliśmy przy winku, a ona wyciągnęła swoje obrazy.
Chata murzyńska, a w niej czamc ludziki.
- Skończyłam to wczoraj.
- Tak. Oglądaj, nie pytaj, nie umiem o tym rozmawiać. To dalszy ciąg
„Rzeczywistości" i tyle.
Podobnie jak poprzednio jej prace zaatakowały mnie z wielką siłą, podda- łem się nastrojowi, przesiałem się kontrolować i po raz pierwszy od początku naszej znajomości objąłem Zosię.
- Chcesz ze mnie zrobić prawdziwą kobietę?
Ocknąłem się, odsunąłem:
- Oboje wiemy, że to nic ma sensu.
- Przychodzą do ciebie czasami kobiety, które tak naprawdę niewiele ciebie obchodzą. Ale kochacie się, zachowujecie sięjak zakochani...
- Nic, nic zachowujemy się jak zakochani. Po prostu w danej chwili mamy na siebie ochotę. I to wszystko.
- Wytłumacz mi to.
Wytłumaczyłem.
- Ja bym tak nie potrafiła. Musiałabym bardzo kochać, by zdecydować
się na taki krok. Raz, na obozie to zrobiłam, z ciekawości, do dzisiaj ogrom-
nie żałuję. Bolało, krwawiło i było bardzo nieprzyjemnie. Nie uroniłam
- IV nic nic rozumiesz, ale do lej pory tylko ly widziałeś te... te prace.
- Ale tę, którą nam dzisiaj podarowałaś, pokazałaś wszystkim.
bo to jest wasz świat, w którym mnie nie ma, wasza plaża, wasz ocean, wasze dzieci... wasza miłość. Ale prawdziwa „Rzeczywistość" należy tylko do mnie... i do ciebie. Gdy pokażę ją Jurkowi, zaproszę go do niej. Zamieszka w niej. Jak ja w twoim mieszkaniu. Jak ty w mojej „Rzeczywistości".
się z niej już wyprowadziłem, sama to namalowałaś... a ty też wkrótce wyprowadzisz się z mojego mieszkania Do mnie wprowadzi się Iga, a do
„Rzeczywistości" Jurek, jeśli go tam zaprosisz, a on się na to zgodzi.
- Jesteś brutalny, bijesz prawdąmiędzy oczy, ale może tak właśnie trzeba.
Nie wiem tylko, czy uda ci się odejść z mojej „Rzeczywistości". No i czy Iga będzie potrafiła lak ze wszystkim zająć moje miejsce...
- O czym ly mówisz? Jakie „twoje miejsce"? Iga jest moją narzeczoną, Byłem wściekły i bardzo zaniepokojony. Dziewczyna gada bzdury, to wszystko. Nic ma się czym przejmować. Nieracjonalny niepokój jednak powrócił.
Po policzkach Zosi ciekły łzy:
- Nigdy nie chciałam być twoją kochanką czy żoną i ty lego nie chciałeś.
Życzę ci wszystkiego najlepszego z Igą, 7. głębi serca, uwierz mi. Ale nigdy nie próbowałeś naprawdę zrozumieć mojej wyspy, mojej ..Rzeczywistości"
Gdybyś to zrobił, nie musielibyśmy rozstawać się w gniewie. Bo wiedział-
W efekcie Zosia zyskała poważnego adoratora, do którego z całym
dobytkiem zaraz na początku siycznia wprowadziła się, a nasze pożegnanie
było serdeczne - ale zarazem pełne podskórnego napięcia. Miałem nadzieję,
że epizod zwany „Zosią" zakończył się ostatecznie, choć wcale nie byłem
MACIEJ CISŁO
Mity osobiste. Piekło - murowane!
Radyjka przewodowego na parapecie wśród pelargonii Majdan Górny na Roztoczu: w kuźni wuja Aleksandra Puszczam iskry „na gwiazdy" i dymy ,,na chmury"
W parny wieczór przy bezgłośnych błyskawicach Obalił się tuż przy mnie na rozstajach zmurszały krzyż W roku 52 babcia Maria zajeżdża godnie konnym karawa Na cmentarzyk przy kościele św. Józefa w Olsztynie Karawaniarze - w stosownie stosowanych kapeluszach
„Oto dusza człowieka który zgrzeszył!" Ksiądz katecheta Poglądowo oa posadzce kryształową kulę Tymczasem mnie interesuje czy Bóg potrafi stworzyć Kamień tak ciężki żeby go sam nie mógł unieść ,.Nic wolno myśleć zbyt odważnie"
Błyska okularami ksiądz „Gdyż to mogłoby zakłopotać Dobrego Pana Boga
Jest mi wieczór
Ciężką głowę kJdę na stole
KRZYSZTOF ZABŁOCKI
Przypominam sobie...
Gtoige. Perec (1936-82). wybim, pion: firould wywodź*? .ię z Pofeki, miny „
Przypominam sobie wąską alejkę wysadzaną topolami prowadzącą do Wilanowa; w latach 50. nic nazywała się jeszcze Sobieskiego.
Przypominam sobie, jak w '56 roku mama z babcią godzinami przesiady- wały przed radioodbiornikiem marki Philco słuchając doniesień z Węgier;
przypominam sobie, że z zazdrości chciałem ten odbiornik rozbić drewnia- nym dachem od wielkiego drewnianego autobusu kupionego w Centralnym Domu Dziecka.
Przypominam sobie, że na podwórku wołałem: „Gruby kręci śruby, śruba brzdęk, gruby pękł"; przypominam sobie prążkowane pończochy (z podwiązkami) chłopców na podwórku; przypominam sobie, że im zazdro-
Ptzypominam sobie ciastka „kartofelki". Przypominam sobie koła hula- hop. Przypominam sobie plastykowe makiety Kolumny Zygmunta i Pałacu Kultury oraz plastykowe aparaciki fotograficzne z widokami Warszawy.
Przypominam sobie, jak chodziłem z rodzi car we; przypominam sobie, że pytałem: „czy przypominam sobie Nikitę Chruszczowa; pr nic pozwalali mi się śmiać z imienia Nikita.
Przypominam sobie niedzielne lody w kawiarni „Ujazdowska"; przypomi- nam sobie papierosy „Wawel" z napisem „Cracovia totius Poloniae villa celebrissima". Przypominam sobie papierosy „Damskie".
Przypominam sobie rocznicę bitwy pod Grunwaldem w 1960 rok
Przypominam sobie, jak ciocia kupiła mi czekoladkę „Danusia" z nadru- kiem „Grzecznemu Krzysiowi z Nowej Huty". Pomylili się - wyjaśniła.
Przypominam sobie, że się rozpłakałem.
19
Przypominam sobie lądowisko helikopterów na dachu „Grand Hotelu"
20
Przypominam sobie niedźwiedzic fotografów w Zakopanem i Krynicy.
Przypominam sobie metalowe obrazki przybijane do „góralskich" lasek.
21
Przypominam sobie czekoladę Jedyną" za szesnaście złotych i Wedlows- kie bombonierki z czekoladkami z alkoholem.
22 Przypominam sobie księży i siostry jeżdżących na rowerach.
23
Przypominam sobie dyscyplinę znalezioną na podwórku, którą nic wiado- mo po co przyniosłem do domu, gdzie służyła jako nigdy nie używany straszak.
Przypominam sobie, że chodziłem do szkoły TDP („świeckiej").
25
Przypominam sobie pawilony w miejscu, gdzie stojąteraz Domy Centrum;
przypominam sobie, jak latami budowano Domy Centmm; przypominam sobie, jaką dumę wzbudził we mnie Supersam.
Przypominam sobie, że głównymi nagrodami w szkolnym konkursie były tabliczka czekolady i talon na przejażdżkę wokół szkoły (im. generała Karola Świerczewskiego-Waltera) służbową warszawą dyrektora.
28
Przypominam sobie polskie znaczki z rybami i serię z psami; przypominam sobie koperty z nadrukiem „pierwszy dzień obiegu".
29
Przypominam sobie, jak w pierwszej klasie zbierałem kijanki w stawie na terenie obecnego osiedla „czerwonej burżuazji" przy Sobieskiego.
30 jego żoną była Nina Andrycz.
31
Przypominam sobie, jak się ucieszyłem, żc Polska otrzymała Pałac Kultury
Krzysztof Zabłocki
Szept wyciszony drażniąca bezradność Architektura Epoki Horyzontalnej Tylko to się liczy Nie słuchałem więcej tego głosu Chwytałem wiatr i suchy trzask okiennic Spadały złote jabłka w ogrodzie ukąszeń Trwały naprawdę krótko Powracałem powoli do ciała umarłej Tej którą była wyostrzona twarz W ciemnej kurzawie godzin W rozbłyskach nocy Czas uzurpator pochylał ołowiane czoło Nad drogą węża na zmurszałej skale
Pracowicie nizał kolorowe paciorki kłamstwa stygmaty rozpadu Umykał chichoczą
Miasto Kwafis miał swoją Aleksandrię Passoa Lizbonę ja mam tylko mojąmowę miasto w którym mieszkam
Mirosław Woiniak
Książki nadesłane Wydawnictwo Lubelskie
Kizycnof Kamil Baczyński: Poege. Wybrał i wstępem opatrzył Jazy Święch. Wyd 2 Bolesław Lejman: Ponjr. Wybrał i wstępem oparzył Bohdin Zjdura. Wyd. 2. Lublin
WALDEMAR BAWOŁEK
Uświęcony powrót F r a n c i s z k a
dzieć jej ..kocham cię", pocałować i spróbować przekonać, by została przy nim dłużej. Mężczyzna, któiy stoi przy Bożenie, nie daje jej spokoju. „Kto to może być?" Powinien o tym nie myśleć, powinien jak najszybciej spotkać
1348 rok - Kazimierz Wielki czyni wieś fanta, Boston Celtix, 1817 rok - Ciesz- KE. 1934 -miejskie prawa tracą Ciężko-
- śmiech tylko słychać. Coraz wyraźniej,.
• . - — i n . u [Mjinugraiiczny tCT na
80h:j Sk6ly'
Chyba POdCZM upal6w lc<"
ich-
Gcslbyć najobrzydliwszym aktem, brutalnym JLhcm. pogwał^em°i»rządku!
A skoro potrafił uczynić to, co uczynił, poprosił Franciszka, by poszedł z nim do kościoła, bo on, Witold wie, gdzie ksiądz Uzyma drobne pieniądze ze składki. Więc poszli. Witold zaraz wróci! z pełną garścią Franciszek pomoże ukryć mu zdobycz. Najlepiej zakopać w ziemi. To przecież metal, trzeba"
180 Kiedy lyllt0 będąmieli"ł"*? -odkopią, wezmą, ile będzie im
W czasie, gdy Witold wydawał pieniądze, Franciszek napisał wiersz:
ze strzelisleg W jego ci.
do wilgotnych warg.
Oparł się mocno o parapet i patrzy na drzwi. Drewniane drzwi z niewiel- kim oknem u samej góry. Przez dłuższy czas wpatrywał się w to okno.
Widział cienie na suficie, cienie jakby dwóch osób, dwóch głów zrośniętych w jedną. Poczuł zapach gotowanych gdzieś potraw. Stał i zastanawiał się:
„wejść, nie wejść, poczekać, aż ten ktoś, kto jest z Bożeną, opuści pokój?"
budynku każdą szczeliną. Najbardziej przez szybę, na której ledwietywa mucha. Przypomniał sobie, żc przecież nigdy dotąd nic pokazał Bożenie swoich wierszy. Ale czy jest co pokazywać? Pretensjonalne wierszyki, głupiutkie. Lepiej przemyć oczęta, by widzieć w inny sposób, coś innego zobaczyć. Chłopczyk wybiegł na korytarz z mieszkania obok. Kobieta, która nagle znalazła się w drzwiach zaczęła głośno krzyczeć: - „żebyś tylko długo pizyglądał się malcowi. Też
przed siebie, by matka nie |
TEN W KRAWACIE
Moim z/laniem założenie uniwersalnej przekladalności w zasadzie jesl TEN BEZ KRAWATA
?Klapo! polega na tym, jak sądzę, ii prawdziwość zdania ściśle się z nim TEN W KRAWACIE
zadać następujące pytanie: o co w tym wszystkim chodzi?
TEN BEZ KRAWATA
Myślę, te mamy tu do czynienia z czymś, co niemal różni się od tego. co daje się zobaczyć
TEN W KRAWACIE
Więc co można powiedzieć o tego rodzaju podejściu? Czemu w takich przypadkach podobne zachowanie ma miejsce?
TEN BEZ KRAWATA
fyobrażmy sobie, że wartościsąobiektywne. W takiej sytuacji społeczność niema celów wyższych niż własny rozwój i samodoskonalenie, zachowanie i rozwój cywilizacji...
w oczach Bożeny, klóra dosiadła się do nas w trakcie rozmowy. To znaczy!
gdy oni rozmawiają, a ja słucham. Żeby im nie przeszkadzać, nie witam się z Bożeną. Uczynię to później. Dziwię się tylko, że sama przyszła. Czyżby nie widziała siedzącego na ławce Franciszka i czyżby on również jej nie zauważył? Bożena nadal z zachwytem wsłuchuje się w każde słowo. Pochło- nięty gwarem powędrowałem szlakiem myśli Franciszka: „Muszę być cierpliwy, muszę przeczekać, to jeszcze nie koniec, nawet nie początek, niech miłość płonie, niech nie wysycha, niech nic gaśnie, jeszcze chwilę pomilczę. Cierpliwości! Cierpliwości! Cierpliwości!"
Muszę przebić się przez te dookolne twarze, ciemne i głębokie, namiętne i pogardliwe. Tuż obok usiadło dwóch mężczyzn. Jeden w białej marynarce z czerwonymi wypustkami, drugi zaś nieco bardziej wystrojony. Nogi ich bezwładnie splecione. Buty lśnią. Gwar dookoła, jazgot. Ich też słychać:
- Masz pojęcie, jedziemy z kolegą na zachód, dziwki stoją przy drodze.
- Zmierzyłeś rurę?
- Nie, przestań. Każda prawie ma na sobie spódniczkę do majtek. Wiesz, z jakiego materiału te spódniczki? Z takiego świecącego, żeby łatwo można je było zauważyć z daleka. Takie odblaskowe, jak kamizelki robotników przy wykopach.
- Trzcpnąłeś sobie skórę?
- Ty dalej swoje. Słuchaj. Bierzemy jedną do samochodu i kumpel zabiera - Spokojnie. To nie beczka, nie zajebiesz ogóreczka.
- Ale Radek zawsze gotów.
- Jasne. No więc kolega zaczyna ją obmacywać, ugaduje się. Słyszę jęki.
No wiesz, prowadzę.
- Jestem z Gniezna, nikt mnie nie zna.
- Jakbyś zgadł. Wpycha jej ręce pod bluzkę...
- Władeczeksię kłania...
-... i Słyszęjak klnie: „o kurwa, przecież to facet!"
- Babciu, daj mu mleka, bo słaby.
- Więc mu mówię, siaty, jak zacząłeś, to kończ.
- A cycami chlapu, chlapu, ha, ha!
- Przecież ci mówię, że to był facet.
- Po co ci te emocje, po co ci te bóle, po co ci te ule?
Czy zechce ktoś oddać sprawiedliwość temu językowi, tej poezji? Ach, dla nich wszystko takie proste. Niezamykajmy drzwi przed tą żywą mową.
Piję wódkę. Gdy skończyli, spostrzegłem, że Bożena nie siedzijuż obok mnie. Poszła do innego stolika. Ani powitania, ani pożegnania. Być może jeszcze wróci. Muszę jej powiedzieć o Franciszku. Umyć ręce Franciszka jej przyprowadzić. To moja misja. Franciszek na razie niech myśli, niech wspomina, niech opływa magią Ciężkowic. Tak długo go tu nie było.' Przed min jeszcze dużo wspomnień. Brzeg, kurz, otwarte okna drewnianych
- Nie ma co, trzeba przyznać, że fajne te Ciężkowice - powiedział głośno młodzieniec do dziewczyny, z którą dopiero co wszedł.
- W istocie, jest tu wspaniale.
Uczyniłem duży wysiłek, aby przyjrzeć się dokładnie lej czarującej parać Szybko przeszli obok mnie i usiedli daleko. Jakiś mężczyzna zasłonił mi widok. Na sekundę - jakby pod wpływem czarodziejskiego zaklęcia - wszyscy milkną i słychać w tej pustce muzykę. Twarze obecnych jak manekiny, jak w kadrze nagle zerwanego fdmu. Ale to jeszcze za wcześnie Może wsłuchująsię w dźwięki. Nie, to niemożliwe, tylko mi lak się wydaje.
Lepiej myśleć o wąchaniu kwiatów. O zmywaniu talerzy. Wędruję w kąt, gdzie stoi samotny wieszak z zapomnianym przez kogoś kapeluszem na głowie. Chyba zaczynam być lekko pijany. Tam przy stoliku siedzi Bożena z jakimiś gośćmi. Jej prawe kolano wymyka się spod spódnicy. Gość z prawej strony zobaczył chyba kolano, bo wyjął z flakona stokrotkę i odrywając płatki gada je po kolei, szepcząc zapewne przy tym: „kocha, miłuje, me chce, żartuje". Ten drugi, ze sznurkiem do kolana. Sznurek wsunięty do rozporka, macha nim i śmieje się, uśmiecha. Policzki Bożeny rumiane. Kolano spogląda spod stołu. Całą swą krągłością zerka okazale.
Bawiąc się serwetką, Bożena wstała i wyszła. Nie mam pojęcia dokąd, ale
wtem, że zaraz wróci, by zapełnić powstałą pustkę. A nic mówiłem! -jut
jest z powrotem. Przechodząc piersią otarła się lekko o moje ramię. Muszę
STrifwUri, °
F^
CiSZkU' ^ P
r/yj
cchal. Dla niej przyjechał. Tak dawno
Powinienem praestać pić. Wchłaniam, muzykę, jazgot. W głowie mi się
kręci. TWatze zarysowująsię i znikają w mdłym świetle. Widzę rękę, ktoś
macha do mnie leniwie. Słyszę pojedyncze słowa, poplątane zdania To
przejdzie, to powinno przejść... co to za rurka z ogniem... papieros, tak,
proszę, nie słuchaj lego. proszę cię, ale mnie głowa boli, o tu, w tym miejscu,
poczekaj, to zaraz przejdzie, to za chwilę przejdzie... o tu, plum, bum, po
co ona chwyta za klamkę, tyle głosów naraz, zimno, ciepło, lo niemożliwe,
żebym miał laką pustkę w głowic, tam nic nie ma, naprawdę nic, pusty
wszechświat, nawet najmniejszej gwiazdki, żadnej szuflady, szufladki, a
mówią, poszufladkuj sobie wszystko w głowic, jak?... tam przecież nic nie
ma, gdzie mózg, mój mózg, do cholery, czy te dziewczyny rzeczywiście są
nagie, to nie prawda, to nie może być prawda, ale zimno, pot, Jezu, jak mi
2 nim. Muszę już iść. ale jestem pijany. A może tak mi się tylko zdaje. Może to złudzenie. Czekaj, czekaj, już dobrze, już idę, gdzie prorok, dlaczego mnie zostawił? Gdzie wszyscy podziali się, gdzie rozmowy, muzyka, szum
9Na zewnątrz ochłonąłem nieco. A gdy zobaczyłem Franciszka siedzą- cego opodal, uciszyłem się, preetrzeźwiałem. Zastrzelić go? Co ja wygaduję.
Nie zrobię nic podobnego. Co? Ach lak, mam iść do domu. A Franciszek?
Gdzie on jest. Aaa... jest, siedzi sobie. Dlaczego tak siedzi? Tak długo. Nie poznaje mnie, czy co? Nikogo nie poznaje, sam tak siedzi, siedzi na ławce.
Dość tego, już dobrze, już w porządku, trzeba wytrzeźwieć. Schody jakieś nierówne, asfalt, trawnik, ruch okrężny. Witaj, Rycerzu Okrągłego Stołu, nic szukasz swojego Graala?, ej! Franciszku, poznajesz mnie, to ja, Artur!
Gdy wymówił imię, myśl Franciszka powędrowała do ścieżki w dolinie.
Natychmiast zapragnął zobaczyć Bożenę.
po świecie gdzieś hen daleko Witolda pamiętasz on został z nami powie- działeś mu żeby zaopiekował się Bożeną udało mu się nawet nie wiesz jak mu się udało będziesz miał okazję przekonać się nic nie chcę mówić nic chcę być złośliwy ale zobaczysz proroka pamiętasz często cię wspomina dobrze cię wspomina naturalnie tak zapomniałem dzisiaj ciemność byłem bliski na opak widzisz co się stało nic nic mija ciągle jestem pożeraczem chleba pospolitym opiłki wbijają mi się w język jestem jak biblia tradycyjna szmata danie strawne zatrute trociny dławią siedzę tutaj muszę pójść jestem po tylu lalach do znużenia skąd wracam tam ciasno gwizdy pociągów rwane zakręty w snach
pamiętam nigdy nie zwracała na ciebie uwagi nawet w lustrze myślisz że ona cię potrzebuje mylisz się szkoda czasu lepiej wracaj skąd przyjechałeś stamtąd widzisz nic się nic zmieniło ach te dęby wariat wyciął wchodziliśmy zawsze Witold był królem pamiętasz tak Bożenie jesteś niepotrzebny ma kogoś wiesz jak u nas trudno ona nigdy nic narzekała wszystko do niej
milcz słowo nie jest wiatrem trzeba ją zobaczyć muszę ją zobaczyć odszukać widziałem ją z kimś kogoś mi przypominał nic wiem kogo gdziekolwiek byłem jakie to ma znaczenie ona była ze mną od zawsze musiałem wyjechać zostawić ją uciekać jeden dzień dwa trzy dni jeden
mówię ci zostaw to wszystko wracaj skąd przybyłeś nic jest późno pa- miętaj miej w zamyśle lecz odejdź powiedziałeś nic będzie mnie rok Witold zaopiekuj się Bożeną niech czeka na mnie wrócę to byl błąd przecież pra- wie żeście się nie znali kochać kochać to nic to niebo poznać kogoś cier- pieć nieustanną obecność to piekło musisz się czegoś napić zapomnieć skąd powracają ptaki
nie myślę żeby miała życic usłane różami lecz ja także doświadczam latającego w ciemnościach nietoperza emigranta gdy jej wszystko powiem
119
KRZYSZTOF JAWORSKI Wspólny pokój
|PROLOG|
Pokój wspólny, ale łóżka piętrowe.
Łóżka piętrowe, ale nie dla wszystkich.
Dla mnie piętrowe, bo wszedłem ostami.
[PARODOSI
Obudzili się i od razu mówią samymi dobrymi wierszami.
- „Szkoda, że w pobliżu nie ma kogoś, kto by to zapisał."
[EPE1SODION I|
- „Przestańcie tyle palić, bo się tu można udusić."
[STASIMON I]
- ,.Skoczyłbyś po kiełbasę."
- „Dlaczego ja?"
- ,3o jesteś ubrany."
- , Ja też chcę kiełbasy."
- ,A ty?"
- ,Ja nic jem kiełbasy."
-..Ha, ha. Nie dość, że liryczne beztalcncie, to jeszcze kiełbasy nie je."
-,.Kurwa, nawet do kibla wejść nie można, żeby się nie natknąć na poetę."
| STASIMON II]
- „Przecież on nie włoży tej koszuli, dopóki nie wydrapie paru nazwisk."
IEPEISODION III]
- „To takie pokolenie. Tylko szmal, podymać i się zachlać."
(STASIMON III|
- „Ale ona ma Nobla, synu. Nawet jakby pierdnęła, to i tak będą zachwyceni."
IEPEISODION IV]
- „Chcę wstawać wcześnie rano!"
- „Chcę robić żonie śniadanie!"
- „Chcę odprowadzać dzieci do szkoły!"
[STASIMON IV]
k "
TT
bardZ°
d°
br"
ks'
ę8anlia" B-dzo dobra, bo nie ma w niej twoich IEPEISODION VI
- „Frondę to ja mam w dupie."
- „No, stary uważaj. To jakieś czterysta stron w twardych okładkach."
ISTAS1MON V]
- .Życzę ci nagrody Kostropackich. Oprócz statuetki otrzymasz lutownicę i kuchenkę mikrofalową oraz ładnie wypisany dyplom. Jest po co pisać.
Zostawiam cię z tym zdaniem."
[EXODOS]
Autor piosenek rockowych nie wystąpił w tym wierszu, bo wyjechał zarobić 60 groszy więcej 50 km dalej. To on miał mieszkać w tym pokoju Ludzi, którzy mi dobrze życzą, uspokajam, iż wszystko skumulowało się w kradzieży pieniężnej, jaka spotkała mnie 17 października 1997 roku w wagonie klasy pierwszej relacji Warszawa Kielce.
Zastanawiam się tylko, czy kradzież była znakiem mistycznym danym z nieba, czy po prostu pizdnęli mi szmalec? A w takim razie:
Czy radykalnie odmieniać swoje dotychczasowe życie?
Przy okazji pragnę też gorąco podziękować mojej małżonce, która w chwili mego powrotu do domu z nocnej kilkugodzinnej tułaczki bez pieniędzy po tym niewypowiedzianie bezdusznym i na wskroś okrutnym świecie, pocieszyła mnie serdecznie w drzwiach:
- „Dobrze, że ci przynajmniej łba nie upierdolili."
Podmiot liryczny z Wami Wszystkimi.
Koniec tragedii.
lUgnlca-Parfi-Chama-mols-Malima-Uffme-Anglil-Blarrla-War^aM,,
•vrafoi-Mwi.il 1997-1993/
KrzysztofJaworski
SŁAWOMIR BURYŁA
Ciemności kresowej nocy
nieprawości, której się dopuśdli. WidJ^ądzonej kr^ywdj będzie ich ścigać aż do końca, niczym greckich bohaterów boginie zemsty Erynie.
• B ^ a s M S s s s s s s n a
Pierwsza powieść Jerzego Andrzejewskiego wzbudziła swego czasu wiele kontrowersji. Obok Ferdydurke Witolda Gombrowicza była jedną z najbar- powiedziach ówczesnych krytyków, dla których kluczowym problemem Obrębie Ładu serca: m ^ ^ S i ^ ' ^ ! ^ ^ ? S S e g ^ ^ K jednak bardzo ryzykowny, zwłaszcza że w Ładzie serca obydwie tendencje
Kontekst chrześcijański
nad problematyką zła w powieści Andrzejewskiego da się wyróżnić:
konstytuują: myśl chrześcijańska, gnostycka i egzystencjalistyczna. Tc trzy systemy światopoglądowe, z któ^ch dwa mają charakter religijny, problemów, jdrieniesie powieść, zapominając o jednej zTychtrz«h
S S S M S S S S S S S S S Nie pytamy ąuidam malum? (czym jest zło?), lecz unde malum
Tragedia grecka i moralitet Obdarzona wolnością jednostka nic potrafi wytrwać w dobroci. Często
tragedią grecką. Pierwsza część Ładu serca (dokładnie dwif strony tekstu)
mówi: P^molemySĄ te Jestem silny? O. nie. lak malenie jest. Jestem tradycji myśli chrześcijańskiej, stanowi nic tylko £ skkich ale
wiX JedjTileBóg i ^ t e l o ™ ^ M .
d m g"
g° pytań, na które nie zawsze znajduje się odpowiedzi'widać tu w^SŁy wpływ Św. Augustyna i Pascala. Wiara nie oznaczatatwej zgody na wy-
1
Por. Z. Grabowski: Plsan konsekwencji tragicznych, .Przegląd Powszechny" 1986.
nr 2; S. Morawski: ITqrkl egzysteiKjallsIycznc w polskiej prozie lat 30-tych, [w:l f nHemy literatury polskiej z lat 1890-1939, pod red. H. Kirehncr i 7. Żabickiego, Wrocław 1972.
' M. Scheler 0 zjawisku tragicznoici, przeł. R. Ingarden, [w:] W. Tatarkiewicz:
0 tragedii i tragicznoici, Kraków 1976.
, jak gdyby t.
DANUTA MOSTWIN
Ptaki
(z cyklu: Obrazy przez mgłę)
MARTA PODGÓRNIK
pod niewiele mówiącym tytułem tyle czasu bez snu. od dawna te ości w przełyku, dziury w wyobraźni (to było oberwanie chmury;
piasek, ziemia pod powiekami, minęło zbyt wiele chmur, wiotkich powiek wiatru, wkrótce usłyszysz dzwonki i wszystko, ksiądz wejdzie do domu ze śmiercią (klęczeliśmy wokół paleniska, aż rano nie zagasło) a powiedzmy - błękit - to jest dopiero kolor, ma wszystkie
z dedykacją na odnrrocie gruzowisko: znajduję odcień tamtej czerni, chłód przeszłych cieni, ślady pyłków w palcach, obracam tym niezręcznie na końcu języka, skacząca kulka rtęci nie daje się rozgnieść, zaminowana w szufladzie koperta więzi fotografie, listy i bilety, mózg i serce są wolne, wyłączone, lato, dojrzewająca wciąż kropla słodyczy wzejdzie gorzkim pędem w twój ogród, lub zrównam go z ziemią —
bezkrwawe łowy wilgotne plamki ołowiany krążek szklanecz!
sherry słowa wyliczanki:
narzędzie zbrodni na słoniowych nóżkach fastryga śmierci biegnie przez firanę słodka jest trutka wykładana gęsto ścieg śliny dzieli pościel na krzyż
i mylisz ćwiartki i mylę oktawy i nie ma sprawy bo kiedy nie patrzysz ktoś mimo to uważnie prowadzi ten pociąg
Marta Podgómik
137
TOMASZ ŁYSAK
Wydawało się, że jest
Wydawało się, że jest bardzo zimno.
Piach na zakręcie po zjeździe był sypki.
Na ścieżce jak zwykle sporo do uprzątnięcia.
Wysypisko zamknięto parę lal temu, a mimi wo kopanych dołów, w których raz
cz łysą oponę. Obejrzał felgi. Nic im nic będzie. Sial.
Z. pummein na gorę i na dół. Tym razem prawie dobrze, bez hamulca, na ślizgających się oponach. Nieźle przyjęte uderzenie w muldę. Szpiyca piachu aż po twarz. Piach w zębach. Tfu. A polem szybciej, do góry i na dół. Wyw ka. Przednie koło natrafiwszy na zbyt duży opór, stanęło w poprzek. Nisł
„w— '-" Tół barku i plecy. Tcalralnie rozłożył ręi
i ma ten sprzęt. Fajny góral, he, he. Tylko romet, zasrana damka. Jeden bieg. przedni hamulec na kierownicy, tylny niegdyś w pedałach.
Wolna krypa, dużo zniesie. Chociażby hałdę z tylu; prawic pionową, tarte o zbyt szerokie siodełko. Miękko, nic da się rozpędzić. Prawie 20 kg żelastwa na plecy i pod górę.
Dyszy, pizcchylony na krawędzi, z jedną nogą opartą. Zębatka wbita w piach, który oblepił prawie cały świeżo nasmarowany łańcuch. Wypchnął biodra do tyłu, kopiąc w uniesiony pedał. Potoczył się, ryjąc głęboką bruzdę w zboczu. Zatrzymała go gęsia wala chwastów. Gdybyśslanął na góize, zoba- czyłbyś gwałtownie podnoszący się tył ro* ~ ' ' ""
na noc. Kiedy wyciągnął kopyta, nie miał kto ich Usłyszawszy ujadanie, rzucił się do roweru. Za późno na ucieczkę; un:
pojazd za siodełko i kierownicę. Przybiegły dwa złe, głodne, skundlonc i
Taka sytuacja mogłaby i nosa. Ku mojemu przerażeniu poskutkowało. Poruszyła się, otrząsnęła, rozejrzała wokół. Nie bardzo rozumiała, co się dzieje. Miała świadomość pewnej nienaturalności swego położenia. Wygrzebała się z wanny, chwyciła szczotkę do czyszczenia kibla i z szewską pasją zaczęła mnie okładać po całym ciele. Nie czekałem aż powrtci jej forma, wybiegłem z mieszkania.
Ścigały mnie ryki ranionej lwicy. Zabarykadowałem się u siebie, spojrzałem wlustro. żaden ze mnie Romeo. Pęczniał mi guz na czole i krew krzepła na
HI Ogólnopolski Konkurs im. Arkad ego Fiedlera o nagrodę Bursztynowego Motyla dla nąjlepszej polskiej książki 1997 roku o tematyce podróżniczej i krajoznawczej Miał rozstrzygnięty. Jury składające się z pracowników U AM, dziennikarzy, wydawców, księgarzy i bibliotekarzy pod przewodnictwem dyrektora Biblioteki Raczyńskich Wojciecha Spaleniska przyznało główną nagrodę w wysokości 4247 zł oraz statuetkę Bursztynowego Motyla
Jackowi Falkiewiczowi za książki:
Terra incognito. Wyprawa do iride! Amazonki (Wydawnictwo Bellom) i Po bezdroiach {wiata (Agencja Wydawnicza Mora).
• Puno
1*
ZMI*
1*
W,5CJ°
n°
W Mu2cum A,^
adc8° Fiedlera ..Pod Totemem"
r:ni
nagrody pieniężnej wojewoda poznański Maciej Musiał, a statuetki Burszty-
nowego Motyla poznański jubiler, senator Wojciech Kruk.
Książki nadesłane Stowarzyszenie Literackie.
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki: Llbe
BEATRIJS VAN CRAENENBROECK Miasto
nad ciężką pieczęcią niewidocznych murów nad podejrzliwymi placami gdzie w złotych tabernakulach śpi Bóg w głębokim pogrążony w smutku
snuje się wszędzie śmierć
plamy krwi na podporach mola
i w oczach kruchych piskląt
drżących w opuszczonym gnieździe
Czerwona gardziel
w chaosie wypełnionym dymem
* * * jak bagnisty grunt
się zaczyna dzień nadm
Lr""*"*™" * * *
On
Ten do którego nawet cień mój wraca zna wszystkie pytania wszystkie odpowiedzi i nieobecny już horyzont
Jak kotka drapieżna krążę wokół ciebie drżąc na całym ciele skradam się przez trawy na pochyłych drzewach twoich snów Pod mą gładką skórą
nad którą szaleją żywioły W hipnozie naszych wspomnień
znika każdy pejzaż i każda podróż z nocy do poranku
* * * Spośród gałęzi sercikrwT ^
On jest wołaniem
co przeszywa powietrze ponad gór szczytami miłością ze skrzydłem złamanym poezją co pachnie i otwiera rany i PTW ^ ^ ^
okrytego drzewa spogląda na mnie
jakby nic nie istniało oprócz błękitu
przełożyła Tafla Klmaj-Gaciotowa
* * * Przysiadł obok mnie gołąb poprzez sieć z gałęzi
„Niebo"
myśli gołąb i wzbija się w przestworza
fi
^™^JJCRAENENBROECK jest postacią masą w Mado li[enckim
myślę i czuję wydSTTl 978 roto P^ """'J' wSciaeMBlireeck
152 -
II Ogólnopolski Konkurs Poetycki w Świdnicy
w Świdnicy ogluialą II Ogólnopolski Konkurs Poetycki. Nalcly nadeslaf seitaw mech egiem planach opatrzone godłem molna nadsyiaC do 31 ma]a 1998 roku.
od pollomu nadesłanych puc. Dodatkowych Informacji udilela Świdnickie
przekroje
DOROTA MAZUREK
NA TROPACH PRAWDY
JOANNA RZESZOTEK
„DROGA DO BŁĘKITU"
DEBIUT ADAMA BOROWSKIEGO
lak długo, lak czftto - wyda/e mi il
r. u mdy
myiU o nas.lt 10 milczenie nle/esl milczeniem.
do których niekiedy wkracza Duffield, pełne są ludzi pngi^cy^ola^^dtluy
DułTieldcm a względu na w,era2ć i dh^wdaimoicijZ^wi dla biednc/afcditaj
^ I I M ^ B S I uhoncrc™ White'a li.er.ck, N^S, NmT*** on j U T o b ^ ikfewSJ
WhW romanse i •aą.lją^wielu c^tojcót g Ó l m ^ ^ J ć ^ t S t S j
„
„REALNOŚĆ Z FIKCJĄ KSIĘGĘ PISZĄ"
W ^ t a j ^ .yth - /dawałoby ^się - «zy«o /.woranych ram tyci, sranowi
„ptiriTri—:
^SsSSSrSS5SS
Inny irodek zaradno jak"
aspiracji młodego adc^a i S ^ ( ^ ' k f f r j ^ ; ^ , ^ ^ ™ p ^ t o ' układy towarzyskie), al. lei widzenie tamtego (wiata pod k«em wymagał wrażonej prozy. SM - panda technik i konwencji: „„racja piemnoMobJ, i .^„„k.
s
P»j«™ jednak tylko jako dyskretne do dla tyci owych spraw bohatera
185
AGATA ZAWRZYKRAJ
Nie chciana wiedza o intencji twórcy (na przykładzie rzeźb Piotra Tyborskiego)
T 7 dlTT" 2 *« "^IUT "
u,0°
omiciM80mssIM
»
MIROSŁAWA PAROSZKIEWICZ
.Kolumna Niebios" Zofii Kopel-Szulc
WALDEMAR MICHALSKI
Lwowskie autoportrety polskich malarzy
ca archiwum m
W s p o m n i e n i a polskiego o / i c c r a arl]|lerii.
u c s e s t n i k a węgierskiej Wiosny Ludótr,
o pierirssej bitwie pod Kossyeami
i o u-ydarseniiu-li Jn poprzedzających
Z p r z y p o m n i e ń p o l i t k i e g o tr)jcluHlś<-|)
b y ł e g o o f i c e r a h o n t r e d ó w <1S'I8 1 8 ' l » )
^ dziwadła
kulturowe
* film *
ANNA WALASZEK
siwo niewątpliwy wpływ ma barwa, która zwiększa ekspresję plastyczną
filmu. Kolory są zdecydowane, intensywne, wyraziste, brak rozmazanych
w bezpośredniej bliskości ludzi. Nic sąio tylko demony i duchy, ale przede
wszystkim realne elementy świata, żywioły i ciała niebieskie. Nic wszystkie
W filmie olbrzymią rolę odgrywają następujące elementy świata: drzewo
(dąb), woda i ziemia.
* rozmowy *
Odsłonić i uporządkować
z profesorem Jerzym Śwlęchem, autorem książki
„Literatura polska w latach II wojny światowej"
rozmawiają Waldemar Michalski I Bogusław Wróblewski
TADEUSZ SZKOLUT
O prawie artysty
do nieodpowiedzialności
• korespondencja •
C o zrobić z Józefem Fertem?
(nad recenzją „Poezji zebranych" Józefa Czechowicza)
261
EDUKACJA PRZEZ ROZMOWĘ
wara jest zauważenia. choćby z racji nieustannych dyskusji o treści programu wychowami
POLSKO-ŻYDOWSKIE
l l l l l l l l i i i l § l : pochodzenia żydowskiego, zasilających ukie grnpy artystyczne jak „Skamander"
a wart gardo wy (lalo Kurek.' Anatol Stert.' Aleksander Wat). N ie sposób riwnież przy tej MauryqmSzymlem i S t e ^ Motea by wymieniać długo- 1 jednak •Mczcj.^Pol^yZy^i pipąpoMsk" r^l^tylkoze^w witks^fci poza granicmi l i t m ^ t o l o ^ t o ore r^^etoo^Rymrd LCw Ipublicym i tettyk
SRSsriwSawsssKSisssa innymi, by wymienić tych najbardziej znanych: Minan. Akavia (Ima,,,dno ogniwo
w łańcuchu, 1997. nr 8), Natan Gross (Mój dtugopU. 1997. nr 8), Leo Lipski {Paryi
Stanisław Wygodzki (NotaU, 1995. OT 6).
Wschodnia Fundacja Kultury „Akcent"
East Central European Cultural Foundation
akcent
20-022 Lublin, ul. Okopowa 7, Poland tel./fax (48 81) 53-274-69 Wschodnia Fundacja Kultury „Akcent" ustanowiona zo stycznia 1994 r. przez kilkunastu pisarzy i humanistów, którzy bądź
al Jagiełło. Ryszard Kapuściński, A Kochańczyk, Tadeusz Konwicki, Zofia Kopel-Szulc, Istvśn Kovścs,
r