^ / / /
dlałek „R o d zin y ” dla d zie ci V . . -j'
0 0 B ®Cl
Rok III______________W o n z a w a , 4. XI. 1962________________ N r 44
W JAKI SPOSÓB DZIAŁA ŁASKA UCZYNKOWA
W poprzednich katechezach d rukow anych w „Słoneczku" do
w iedzieliście się, co to je st łaska uczynkow a i o jej w ielkim znaczeniu w naszym życiu duchow ym . Dzisiaj dow iecie się, ja k laska uczynkow a pom aga nam do spełn ien ia dobrych uczynków ?
Pom aga nam wr p o tró jn y sposób:
a) Najpierw oświeca nasz rozum do dobrego, czyli daje nam dobre myśli i natchnienia.
P rzy p o m n ijcie sobie, ja k często w życiu m ieliście d obre my-_
śli. A może n aw e t nie w iedzieliście skąd one przychodzą i nie podziękow aliście P a n u Bogu? N iejeden raz przyszła w am m yśl:
dzisiaj odm ów ię pacierz ran o i w ieczorem ; dzisiaj m uszę odm ó
wić p acierz lepiej, niż go odm aw iałem dotychczas; w niedzielę
— pójdę do kościoła. A lbo: odrobię dzisiaj su m ienniej lekcje, pomogę m am usi, bo m a bardzo w iele pracy itp.
Otóż to św iatło, k tó re d aje nam d o b rą szlachetną myśl, to
\vrłaśnie lask a uczynkow a, dana n am od P an a Boga.
b) Łaska uczynkowa pociąga naszą wolę do dobrego.
Do spełn ien ia dobrych uczynków' sam a myśl nie w ystarcza.
Nie w ystarczy w ięc chcieć tylko, a n aw e t m ów ić dobrze, ale trzeba dobrze czynić. I oto Pan Bóg w tym nam pom aga przez łaskę uczynkow ą, k tó ra ja k m agnes pociąga wolę do działan ia i sp ełn ian ia dobrego czynu, do którego n atch n ę ła nas łaska uczynkow a.
c) Łaska uczynkowa daje naszym czynom wartość zasługują
cą na niebo.
Gdy dobry uczynek zostanie przez n as spełniony, to w łaśnie znów ła sk a uczynkow a spraw ia, że uczynek ten sta je się zasłu
gującym na niebo W nagrodę, że dziecko, człowiek, spełnił do
bry uczynek, bo przyjęło dobrą mysi, że wyraziło zgodę na nią i ją wypełniło, Pan Bóg daje jakby swój znak, stem pel, podpis pod tym uczynkiem i odtąd uczynek ów nazywa się nie tylko dobrym, ale zasługującym.
Przypatrzcie się banknotowi, np. stuzłotowemu. Czy ten pa
pierek, na którym jest napisane sto zł , jest tyle wart? Nie War
tość tego banknotu polega na podpisie dyrektora Państwow ego Banku. Podobnie czyni Pan Bóg. pod czynem naszym wykona
nym pod w pływem łaski uczynkowej, podpisuje się. zatwierdza go i przez to czvm go zasługującym.
Ks. E. K.
KOCHAM CIEBIE, DOBRY BOŻEI
K o c h a m C ie b ie , d o b r y B o ż e , P o n a d w s z y s t k o , c o b y ć m o ż e , D u s z ą s e r c e m k o c h a m C ie b ie , B o ż e P a n ie , O j c z e w n i e b i e . K o c h a m m e t a , ojc a , m a t k ę I r o d z in n ą k o c b a m c h a tk ę , K a ż d y k ą c i k s w ó j r o d z i n n y , Gdzie p r z e z y l a m w i e k d z i e c i n n y . K o c h a m d r o g ą m ą O j c z y z n ę , O ras p rz o d k ó w m y c h sp u s c iz n ę :
W U n » p o l s k ą , p o ls k ą m o w ę , N a * z e ż y c i e n a r o d o w e . Kj-tJiHm p i ę k n y ten ś w i a t cfttjr, l v n ' h a m w z n i o s ł a Id e a ły , I p r a g n ę ic h s p e ł n i e n i a , J a k o c u s z y m e j z b a w i e n i a . L i c x n a d w s a y s t k o c o b y ć m o ż e , K o i h a m C ie b ie , d o b r y B o ż e ! W s z y s t k o p r z e c i e ż m a m o d C ie b ie , B o ż e P a n i e , O j c z e w n i e b i e .
POZNAJM Y SIĘ
D r o g a R e d a k c j o ..R o d z in y "
P i s z ę d o W a s p i e r w s z y r a z . M a m 17 la t . N i e w i e d z i a ł a m , z e w y c h o d z i w P o l s c e j a k i e k o l w i e t c p is m o k a t o l i c k i e . M i e s z k a m n a Ś l ą s k u , w R y b n i c k i m . T a m w k i o s k u m g d y n ic n i e b y ł o , n i g d y n i e m o g i a m d o s t a ć ż a d n e j g a z e t y k a t o l i c k i e j . A z t u r a p t e m w J a w o r z n i e , w o j . k r a k o w s k i e , d o s t a ł a m u j e d n e j k i o s k a r k i t y g o d n i k „ R o d z in a " . B y ł a m z t e g o z a d o w o l o n a i n i e w i e d z i a ł a m . J a k s i ę j e j m a m o d w d z i ę c z y c T e r a z m o g ę ś m i a ł o p o d c h o d z ą c d o I k io s k u , o d b i e r a ć g a z e t ę i o d c h o d z i c z w e s o ł ą m in ą . P o d o b a m i s i ę W a s z e p i s m o . W ie le j e s t w m m c i e k a w y c h r z e c z y . k r z y z o w k i , r o z m o w y z c z y t e l n i k a m i , p o r a d y p r a w n e , m o ż n a p o - c z y t a c e w a n g e l i ę , j e s t r ó w n i e ż k ą c i k . . P o z n a j m y s l ę “ .
D l a t e g o c h c i a ł a b y m p r o s i ć W a s o z a m i e s z c z e n i e m e g o a d r e s u w W a s z y m k ą c i k u .
C h c ia ła b y m k o r e s p o n d o w a ć n a r ó ż n i t e m a t y z k o l e ż a n k a m i i k o l e g a m i z k r a j u 1 z a g r a n i c y ,
M ó ] a d r e s :
E d w a r d a K u r n ik , J a w o r z n o , u l . G a l m a n y ( B a r a k ) , w o j . k r a k o w s k i e .
N O W Y
(D o k o ń c z e n ie z nr 43,
— Dzisiaj, jak pan profesor zadał.
— Nigdy się tego n ie uczyłeś?
— Nie.
Profesor ze zdumieniem i z wielkim uznaniem za talent i pa
mięć fenomenalną spoglądał na Dariusza.
— Dziękuję! Siadaj i siedź spokojnie — rzekł.
Dariusz usiadł z postanow ieniem opanowania swoich rąk.
Obiema w ięc chw ycił się pulpitu i z świeżym przypływem energii skupił uwagę. Pilnując rąk zapomniał równocześnie, że posiada nogi'. Po chw ili w ięc zaczął nim i wyw ijać, jak dwoma dużymi wahadłami. Profesor, chociaż zauważył zachowanie się Maciejewskiego, starał się iednak n ie reagować i n ie rozpra
szać uwagi klasy. Spc/kojnie w ięc przepytywał przechodząc od ławki do ławki. Parę m inut przed zakończeniem lekcji, rzekł:
— Teraz, jeżeli Maciejewski będzie łaskaw ustaw ić swoje nogi na w łaściw ym miejscu, to zademonstruję wam, jak należy poprawnie recytować wiersze.
Zdumienie Dariusza odjęło mu na ch w ilę mowę. Natychmiast uspokoił się. Patrzącym na niego w ydawało się, że cały zam ie
n ił się w uwagę.
Profesor, stanąwszy przed ławkami, zaczął deklamować.
W klasie zapanowała cisza.
Dariusz każdy jego rys pożerał oczyma.
Chłopiec istotnie polubił, wprost pokochał, profesora Pa
włowskiego. Żył w ięc pod wrażeniem tej fizjonom ii: niskie, szerokie czoło, ocienione miękkimi siw ym i włosami, jasne, sta
nowcze. bezwzględnie szczere, szlachetne oczy. m iły owal tw a
rzy bladawej i pociągłej.
W m iarę jak profesor deklam ował „Odę do młodości", Da
riusz całą jego osobę pochłaniał wzrokiem. Na nim skupił uwagę i skoncentrował w szystkie sw oje w ładze duchowe.
Profesor, widząc, że audytorium z uwagą w słuchuje się w jego deklamację, sam dał się unieść jakiemuś mistycyzmowi.
Z podniesioną głową, z artystyczną wprost gestykulacją, w której brały udział nie tylko ręce. ale każdy mięsień na całym ciele recytował:
„Dzieckiem w ikolebce kto łeb urwał Hydrze, Ten młody zdusi Centaury,
Piekłu ofiarę wydrze, Do nieba pójdzie po laury.
Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam czego rozum nie ziarnie:
M łodości! orla twych lotów potęga...
D ariusz, w p a tru ją c się w tw a rz profesora, przeżyw ał razem z re c v ta to re m w zniosłą tre ść „O dy”. G dy profesor zaw ołał w u niesieniu: „Młodości! o rla tw ych lotow p o tę g a‘\ chłopiec po
w stał. Z o tw a rtą buzią s ta ra ł się naśladow ać m im ikę i ruchy swego w ychow aw cy.
Koledzy, w idząc zachow anie się „now ego" sądzili, że on spe
c ja ln ie ,,m ałp u je", ja k m ów ili. Toteż z rozproszoną uw agą spo
gląd ali ra z na profesora drugi ra z na ..nowego". W końcu cala klasa w ybuchnęła śm iechem .
P rofesor p rze rw ał i ze zdziw ieniem sp o jrzał n a klasę
— Czego się śm iejecie? — spytał.
P okazano m u D ariusza, k tó ry stojąc w pozycji n aślad u jącej profesora, p o w tarzał o sta tn ie u rw a n e w iersze
— ..Oto m iłość ogniem zionie, W yjdzie z zam ętu św iat ducha:"
..Oto m iłość ogniem zionie — pow torzył.
P rofesor podszedł, położył m u ręk ę n a ram ien iu i u śm iech a
ją c się. rze k ł spokojnie.
— Już skończyłem , chłopcze.
D ariusz ocknął się z u n iesien ia i siad ając, jęk n ął.
— Oooch! Ja k ie piękne!
K lasa znow u w ybuchnęła śm iechem . Ale profesor ostrym , lecz spokojnym spojrzeniem w n et przyw rócił spokój.
Zadzw ięczał dzwonek.
P ro feso r z dziennikiem pod p ach ą opuści! klasę.
BAŁTYK JEST PIĘKNY
Tam , daleko, ja k b y po niebie, płynął statek Na lew o przed W idocznym dziś doskonale z sopockiej plaży p ortem g d ań skim . stały na redzie dw a m n iejsze sta tk i. W racając z rejsu, podpływ ało do m olo „M azowsze”, piękny, białv sta te k pasazer- sko-w ycieczkowy.
F a la była dość w ysoka. Ale nagle, ja k b y k to ręk ą odjął — m orze uspokoiło się. w ygładziło. Z cichutkim te ra z poszum em podpływ ało n a biały piasek.
(D o k o n c ie m e na str. o)
CIEKAWOSTKI ZO O LO G IC ZN E T Y G
Te duże, dzikie koty należą ju z niestety do ginącej rasy zw ierząt. W idzieliście zapew ne w w arszaw sk im ZOO te w spaniałe zw ierzęta. W niew o
li je d n ak tru d n o odnaleźć w nich spręzystosć i silę, jak a cechuje tygrysy n a wolności.
Jego polow anie n a jelen ie czy baw oły je st pokazem sprytu, zręczności i w spaniałych, d łu gich skoków. Z w ierzęta w dżungli boją się tego pręgow a- nego kocura i schodzą m u z drogi. Je d y n ie dw a rodzaje zw ierząt n ie czują d lań żad n e
go respektu. Są to m ałpy, k tó re z bezpiecznej k ry jów ki na w ysokich d rzew ach w yczynia
ją m ałpie grym asy i podnosząc niem iłosierny w rzask — ciskają gałęziam i i ow ocam i w skon
fundow anego drapieżcę. Oczy
wiście, u n ik a ją sp o tk a n ia z nim oko w oko, gdyż w tedy naw et najsiln iejszy i n a jw ię k szy p rzedstaw iciel m ałpiego rodu nie uszedłby cało.
D rugim zw ierzęciem , któ re nie boi się ty g ry sa jest słoń.
„P an T rą b alsk i" ta k że n iew ie
le sobie robi z groźnego dla in nych zw ie rząt tygrysa. Dlatego tez m yśliw i polujący na ty g ry sy d o siad ają słoni. Z grzbietu słonia strz e la ją bezpiecznie, gdyż w razie potrzeby słon ch w v ta tygrysa trąb ą, ciska go n a ziem ię i depce n ie o b aw ia
jąc sie jego kłow an i pazurów .
Może nie w iecie o tym , że m e w szystkie tygrysy m a ją je d
nakow y w ygląd. R ozrozm am y trzy g atu n k i tygrysów . T ygry
sy bengalskie, m andżurskie, i tygrysy z A rchipelagu Zundz- kiego. Te dw a o sta tn ie rozm ą się od bengalskich ciem niej
szym u b arw ie n iem sierści.
W ydaw ać by się mogło, ze te silne i dzikie zw ierzęta a- ta k u ją ta k ż e ludzi. Otóż oka
zuje się. że czynią to jedynie w tedy, gdy są ju ż sta re i n ie
dołężne i nie m a ją szansy upo
low ania dąika czy jelenia. Głód zm usza je do zbllzenia się do osad ludzkich w poszukiw aniu jedzenia i tu w łaśn ie najczęś
ciej n a p o ty k ają na n ajgroź
niejszego swego przeciw n ik a — człowieka
Opracowała J. KOPROWSKA
(D o k o ń c z e n ie z e śir. 4)
Grześ stał i patrzył. Tak bardzo pragnął zobaczyć morze i oto je widzi. Piękne jest — dalekie, w zachodzącym słońcu szafiro- wo-złote, pomarszczone lekkim wiatrem w chybotliwe bruzdy.
Cicho już o tej porze przedwieczornej nad brzegiem morza.
Plażowicze odeszli. M ewy tylko podskakiwały na piasku, po
szukując okruchów.
Grześ przyjechał do stryja, do Sopotu. Tu, w tej pięknej m iejscowości spędzi resztę wakacji.
S Z T O R M
Morze szum iało rozgłośnie, grzmiąco. Ten potężny szum zbudził Grzesia. Usiadł na łóżku, patrzy w otwarte okno.
Szepcze:
- Na morzu sztorm...
...Fala wysoka, spieniona, bije o brzeg, w ybiegając daleko, daleko na piasek. Jeżeli rybacy znajdują się na nocnym poło
wie, jakże walczą teraz w swych m ałych łodziach z potężnym żywiołem...
Wyobraźnia Grzesia jest żywa, widzi niem al te łodzie-łupiny, rzucane po rozszalałym, wodnym bezmiarze. Składa sw e małe ręce i w yw ołując w myślach obraz Bożej Matki widziany w sopockim kościele, szepcze:
— Gwiazdo Morza, opiekunko rybaków, opiekunko ludzi morza, ratuj, jeśli trzeba...
W GDAŃSKU I OLIWIE
W niedzielę 'pojechał Grześ ze stryjem zw iedzić Gdańsk.
Podróż kolejką elektryczną kursującą po Wybrzeżu, byia szybka i wygodna.
Był w Dworze Artusa, K ościele Mariackim, Ratuszu, w stoczni i porcie. Wszystko dlań było nowe, w szystkiem u przyglądał się z w ielkim zainteresowaniem.
Wracając z Gdańska, wstąpili do Oliwy. Zwiedził Grześ piękny park Adama M ickiewicza, szedł „zieloną” aleją. Zie
loną, bo wiązy, przycinane górą i splątane ze sobą, tworzyły zielony dach. Taki był w tej alei miły, zielonkaw y półmrok.
A kiedy znalazł się w katedrze oliwskiej...
Organy grały... Cudna to była muzyka. Grześ się zasłuchał i — zapatreył.
Bo dziwy się działy na piszczałkach organowych — figury na nich ożywały, poruszając dzwoneczkami, trąbkami i innym i instrumentami — do wtóru.
E. DRZEWUSKA
CIEKAWE:
2Ó Ł W IE W Y ŚCIG I
Na torze w yścigow ym stają nie tylko konie, 3sy (w Anglii), ale również i... żółwie. Tak najpraw dziwsze żółwie. W ielkim powodzeniem żółwie w yścigi cieszą się w Meksyku.
N iedaw no w Paryżu odbyły się w yścigi żółwi, z których 10 najlepszych przywieziono w łaśnie z Meksyku. Zw ycięstw o od
niósł żółw im ieniem „Arancaya”. Na torze długości półtora m e
tra „biegł” on z szybkością 15 cm na sekundę.
A 2 129 GATUNKÓW...
Wprawdzie ptaki w lesie niełatw o jest policzyć, ale na pod
staw ie w ieloletn ich obserwacji stwierdzono, że Świętokrzyski Park Narodowy zam ieszkuje aż 129 gatunków różnych ptaków.
Wśród nich są i niezw ykle rzadkie okazy, niespotvkane na ogół w innych lasach, jak np. sokoły, orliki, płochacze i krzyżo- dzioby.
OPOLSKI AMFITEATR
W Opolu dobiega końca budowa A m f:teatru Tysiąclecia, z widownią dla 6 000 osób. A m fiteatr w zniesiony został na Ostrówku, tj. tam, gdzie 1000 lat temu znajdowała się stara osada, zam ieszkana przez rzem ieślników. Szczątki tei osady odkopali na Ostrówku archeolodzy.
Przy budowie A m fiteatru pracowali i pracują m ieszkańcy Opola, m iejscow e przedsiębiorstwa i zakłady przem ysłowe, a także wojsko i młodzież. Jest to w spaniały czyn społeczny opolan dla uczczenia 1000-łecia państwa polskiego.
KTO NAJWIĘCEJ ŁOWI?
Rybołówstwo na św iecie ciągle rozwija się. Przed wojną św iatow e połowy w ynosiły około 20 m ilionów ton ryb, a w ubiegłym roku sięgnęły liczby 34 m ilionów ton.
N ajwięcej ryb ,łow ią kraje D alekiego Wschodu: Japonia i Chiny (pr;asczfo 5 m ilion ów ton).
Dalsze m iejsca zajm ują Stany Zjednoczone i Związek Ra
dziecki (około 3 m ilionów ton).
W Europie najw ięcej łowi Norwegia (przeszło 1,5 miliona ton), wyprzedzając znacznie drugą potęgę rybacką w Europie, Wielką Brytanię, która łow i około 100 tysięcy ton.
Polska zajm uje w skali św iatow ej bardzo d alek ie m iejsce.
WODA ZDATNA DO PICIA PO PRZEGOTOWANIU
Czy to p raw d a, że w oda niegotow ana je s t bardzo niezdrow a?
P ra w d a . Do picia n a d a je się tylk o w oda gotow ana. Podczas gotow ania, w te m p e ra tu rz e 100°C, gin ą bow iem w szelkie b a k te rie i szkodliw e p ie rw o tn ia k i, k tó re żyją zarów no w w odzie rzecznej, ja k i stu d z ie n n ej. N aw et w oda oczyszczana przez sp e cjaln e u rzą d zen ia, zw ane filtra m i, ja k np. w W arszaw ie i in n ych d użych m ia sta ch , nie je st jeszcze całkow icie bezpieczna, dla człow ieka w sta n ie surow ym . T rzeba ją odkazić chlorem , gdyż dopiero chlor zab ija szkodliw e zarazki.
K to się chce przekonać, ja k ie ta je m n ic e k ry je każda k ro p la w ody stu d z ie n n ej czy rzecznej, niech w eźm ie je d n ą z nich pod m ikroskop. Czego tam nie ma! Ze stra c h u m ogą człow iekow i w iosny sta n ą ć dęb a na głowie. W tej odro b in ie w ody aż się roi od „lo k ato ró w ”, n a jro z m aitsz y ch d ro b n y ch zw ierzątek , k tó ry ch n ie d ostrzegam y gołym okiem . J e s t p an to felek , je s t euglena z długą w icią, v o rtic ella , w y g ląd ająca ja k k ie lic h k w iatu , i in ne. Są też n ajro z m aitsz e b a k te rie , a w śród nich zarazki tyfusu, czerw onki i innych chorób.
I pom yślcie, że całe to „to w a rzy stw o ”, w p o kaźnych ilościach, w ę d ru je do naszego żołądka, w ra z z każdym łykiem nieprzego- tow anej wody. P a m ię ta jc ie o tym !
R o z w ią z a n ia n a l e ż y p r z y s y ł a ć w c i ą g u 10 d n i o d d a t y u k a z a n i a s ią n u m e r u n a a d r e s R e d a k c j i z d o p i s k i e m n a k o p e r c i e n a z w y k r z y ż ó w k i . M i ę d z y u c z e s t n i k ó w z o s t a n ą r o z l o s o w a n e a t r a k c y j n e n a g r o d y .