• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Warszawska, 1859, T. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Biblioteka Warszawska, 1859, T. 2"

Copied!
894
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

. BIBLIOTEKA

WARSZAWSKA.

PISM O PO ŚW IĘC O N E

NA UK OM , SZTUKOM I PRZEMYSŁOWI.

1 959 .

Toni drugi.

N O W Ź J S E R Y I TOM VI.

' \ )

* /

. „ w V v *

*

w

A

r s

I T

w

XT"

W DRUKARNI GAZETY CODZIENNEJ, p r z y u l i c y D a n i ł o w i c z o w e k i ó j N r, 01.),

(3)

i (}

1(1

1 M f

/ V y ( f

1. f T

2 - 0 1

f .

W o ln o d r u k o w a ć , z w a ru n k iem zło ż en ia w K o m itecie C e n z u ry , p o w y d ru k o w a n iu , p ra w e m p rz e p is a n e j liczb y e g z e m p la rz y .

W a rs z a w a , d n ia m a rc a 1 8 5 9 r.

C e n z o r , r a d c a k o l l e g i a l r y

eiw isław eu l.

3o,e>e*>,

\

U 6 J 0 , !L

S i g ' S 9

(4)

GÓRA BISKUPIA POD GDAŃSKIEM

I S Z O T L A N D ,

A L B O P R Z E D M I E Ś C IE S Z K O C K IE .

PRZEZ

Zygm unta Kom am ickieqo.

lNicpodobna nam było w pracy, specyalnie poświęconej dziejom katedry kujawskiej, zamknąć wszystkie pojedynczo względy, których w y k ła d i rozświecenie okolicznościowe m ogły dawać powód do obszerniejszej rozpraw y, a zatem dość często do zboczeń od m ate ry i i zadługo trw ających ustępów. J e d n y m z tej liczby j e s t wzgląd niniejszy na stanowisko pasterzy kujawskich pod G dańskiem , którego nigdy w biegu osnowy pow yższych dziejów niepomijając, staraliśm y się przesnuć pasmo w rozmaitości wielu innych spółcześnie zajm ujących przedm iotów, i b rakło nam zawsze sposobności do zwrócenia na punkt ten św iatła oddzielnego, jakiegoby w y m a g a ł w przekonahiu naszern. Tetflu niech bę ­ dzie wolno następnie zająć parę stronnic w kolumnach Bi­

b l i o t e k i , jako w jed y n ć m piśmie zbiorowóm, do któregośm y od niejakiego czasu przywykli znosić listek po listku, w ci­

chych ustroniach czuwania naszego zebrany. Może tóź nic nadużyję zachęcającej pobłażliwości, przynosząc nowy ten listek, jako rnateryał przynajmniej dla znawcy dziejów p rzyda tny, jeśli nie jako stanowczą wynikłość, z porównania źródeł rozlicznych debytą.

. t o n i II. K w iecień 1H59. I

(5)

D o trw a ła na kartach podań odwiecznych wieść o pe­

w nym zam ku gdańskim, nieznanym z mocy warowności swojej ani szerokości obszaru, już prawie od w prow adze­

nia chrześciaństwa do ziemi p o m o rsk ićj, należćć m ają­

cym do biskupów , których osiadłość była w Kruszwi­

cy. P o w s ta ły z zebrania w treść mnogich uprzednich na­

dań, przywilej rem ski Eugeniusza III, w r. 1148, już mó­

wi wyraźnie o zam ku D anczk z przyległościami, jako upo­

sażeniu rzeczonych biskupów. Przytoczyliśmy go w cało­

ści n a miejscu właściwdm; a jeśliśm y rzucili pewne w ą t­

pliwości co do formy zewnętrznej tego przywileju albo bulli, nie zwątpiliśmy o istocie nadań, do których utwierdzenia, widzieliśmy przykładającą się następnie używalność nieza­

przeczoną i w przyszłych wiekach, z tego je d y n e g o źródła rozsnute zastosowania dalsze. Dziśby nam tylko w y p a d a ­ ło wpatrzeć się bliżój w tę górną posadę, panującą nad miastem przym orskióm i oznaczyć z pilniejszą uw agą: coto za rodzaj uposażenia mogło stanowić dla ubogich d u c h o w ­ n y c h pasterzy owo stanowisko, wojenne raczćj ? Nie jestli to brany jaki pozór u łu d n y zamiast rzeczywistości przed­

m io tu ? Wszakże jak r y c h ło rzeczeni pasterze jak ą ś posia­

dłością ucieszyć się mogli, tak rychlejszyrn po jćj utracie napełnić się żalem: czy liż by na te myśl niepewnego mienia, panowanie samychże władców tój ziemi nie naprowadzało, panow anie tak b łyskotce ja k ich oręż, któ ry tyle pozyskać w jednej chwili i udzielać był w stanie, rw ące się z kolei i prawie zupełnie ustające nagle?

Ze stanowiska tej naszej góry Biskupiój, jednej z trzech gór od strony południowej okalających miasto, g d y b y się pewność władzy pasterzy naszych u trz y m a ć miała, w y p a ­ dałoby pójrzeć nieraz w widokres niepew ny dziejów i roz­

wiązywać więzły srodze zudzicrzgnionc: od ukrócenia po­

gaństw a w napadach na własności, obcych tych naszych z krzyżem w ręku przychodni, do ustalenia w ładzy s ta r o ­ stów królewskich, i dalój poszlibyśmy jed n y m torem prawie, a j a k na dłoni, postęp chrześciaństwa niosącego wiarę i oświatę widzieli. Ale josteśm yż na tej drodze? Oto przez parę wieków bezmała szereg cudzoziemców na katedrze kruszwickiej zabawia się: nic nie przenika z dziejów ich b y ­ towania do wiadomości naszej, coby .świadczyło o jakićm

(6)

przedsięwzięciu z ich strony w tej ziemicy niegościnnej, a dopieroż o usadowieniu się warownćm w samem pra­

wie gnieździe pogańskićtn. G dy słyszym y o posiadłościach przez nich uzyskanych, o warownej posadzie w okolicy mia­

sta, o ju ry s d y k c y i przez nich ustanowionej: mimowoli nie dowierzam y przez czas długi, wm aw iającym to nam wie­

ków następnych podaniom. Tyle wszakże czegoś treści­

wego o tern wszystkićm powziąć możemy, ile ogólna świa­

domość o pewnyęh zakreśleniach władzy kościelnej przez Idziego Tuskulańskiego pod Mieczysławem I, a potóm do- wodniejsze jakieś orzeczenie, przez stolicę apostolską, aż pod Bolesławem Kędzierzawym, światełka na przedmiot w g łę ­ bokiej pomroce o k r y ty rzuciły. W żadnym razie nic je s t e ­ śm y skłonni do przyznania takiego pośpiechu w u tw o r z e ­ niu sobie bezpiecznego stanow iska przez pasterzy naszych, na tój oddalonej czacie przym orskiej: a choćbyśm y z ruin pewnej budowli nagle byli zmuszeni, przy odkryciu widoku nieomylnego panowania książąt naszych w tej stronie, w pa­

dać na wnioski o wysiłkach przeszłych; nie ośmielimy się na tę podniosłą wysokość zataczać takiej tnassy granitu, w o b e c rojącego sig dokoła pogaństwa, które n a chwilę nie zasypia. Gm ach ten kamienni) u znam y zasadowićj za dzieło jakichś niepam iętnych zamorskich wdzierców, choćby to ju ż nie byli w imaginacyi Niemców, gospodarujący ze starego świata Fenicyanie, burzą m orską przygnani na u ro ­ cze pobrzeża bursztynowe, ani Gotowie, po których miano samegoż grodu , , Gi/jtheschants16 pozostać miało, ale bliżsi ju ż nas bez porów nania „ludzie p ó łn o c n i" — najezdcy du ń ­

scy i w ogólności z półwyspu skandynaw skiego przycho­

dnie (1): jeśli przywiązanie się do tak oddalonego wieku

( 1 ) W d o ść jo sz cz e św ieżej pam ięci D r . G o tth ilf Loschin, d z ie jo p i­

sarz ro d z in n e g o sw eg o m iasta G d a ń s k a (z o b . Q eschichte D anzigs Von d e r iiltesie n bis s u r n euesten Zeit-, siwi, zw e ite n M ałe bea rh citel. D a n z ig . T . I.

1 8 2 2 . 1 . I I . 1 8 2 3 ) , k tó r y , ja k to sam o so b ie p o d a je , nic nie ch ciał p o ­ m inąć z w iadom ych ź ró d e ł p o lsk ich i niem ieck ich ; w p rzy zw an iu n a p o m o c , d o d o k ła d n e g o ro zw in ięcia o b ra n e g o p rz ed m io tu , nie p o m in ął rz ec zy w iś cie n a ż ad nem m iejscu d z ie łk a , s k ą d in ą d nie z a le c a ją c e g o się czczą g a d a tliw o ­ ścią, w zm ianki o sto su n k a c h w ład zy b isk u p ó w n a s z y c h , g d z ie k o lw iek z t y ­ tu łu gorg i p rzed m ie śc ia , p rz ez nas tu p o d u w ag ę w z ięteg o , d a ty p ew n y ch z d a rz e ń n a p om yślenie o nich n a p ro w ad z a ją . N ie m o żn a się sp o d ziew ać b ez w ątp ien ia, a że b y im po u s ta n iu ich w ła d z y , p rz y zn a w a ł słu szn o ść

(7)

dziejów, nie narazi znowu na sprzeczności z historykam i, k tórzy nas z imieniem biskupiój czyli zamkowdj góry pod Gdańskiem, daleko później dopiero zapoznają.

Co do tego ostatniego zniżenia d a ty historycznej, s ł u ­ szność w y m a g a , ażebyśm y zwrócili naprzód uw agę na określenie w dziele naszein pomnikowem S ta ro żytn a Polska (t. I, 676) wyrażone stanowczo: „m iał biskup kujawski na początku X V (?) wieku dwór swój m urow any, na jednej z trzech gór (m iedzy gradow ą i cygańską położonćj), która od tego biskupią nazwana.” Nie wiemy na jakiej się w y­

łącznie autorow ie rzeczonego pisma oparli powadze: cho­

ciażby albowiem oceniali za piórw szy krok ważny dopićro, w dopięciu nieskończenie dawniejszej pasterzy kujaw sko- pomorskich dążności, okazalsze naraz i przestronniejsze za­

budowanie, przedsięwzięte przez Zbiluta Golanczewskiego, którego zgon m am y podany w dacie r. 1383: wybierają do tego. jak widzimy, porę najkrytyczniejszą, gdy władza no-

g o rliw eg o czuw aniu n a sta n o w isk u sw ojem , ja k ie g o dali d o w o d y w p ełn o ści ży cia. Z n ać p o d ty m w zględom zaw sze p isa rz a p ro te s ta n c k ie g o , k tó r y z try u m fu jący m w ejrzen io m po g ro b a c h sw ych p rz ec iw n ik ó w d ep ce. S p ra ­ w iedliw szy j e s t je d n a k o d w ielu o b ra n y c h z a p rz ew o d n ik ó w z przeszłości, k tó rz y trw a ją c ą w ciąż w a lk ą zajęci, sam o o d d a n ie to g o , co się kom u n ależy (suunt, cuique), z a u stą p ie n ie z p la c u u w a ża ć b y chcieli. O b fity jest n a w e t iiio raz w szczeg ó ły , n iez n an e lub p o m in ię te p rz e z h isto ry k ó w , n a k tó ry c h - b yśm y z d an iu słuszniej p o d w ielo rak iem ! w zg lęd am i p r z e s ta ć pow inni.

D la to g o b y śm y n ie ra z s k o rz y s ta ć p ra g n ęli zo ś w ia tła p rz ez eń u d z ie lan e g o , m ianow icie z po w o d u o k o liczn o ścio w eg o ro z p o z n a n ia m iejscow ości, i p o ­ w ołam y się jeszc ze n a n ieg o n iech y b n ie w ciągu n in iejszeg o o p ra co w a n ia.

A ni jo g o p rz e c ie ż w yw ody p o c z ą tk u m iasto, ani d a ls ze p ro w a d ze n ie d ziejó w , z to n d o n c y ą sam olubną, n iem ieck ą, nie s ta n ą się tern sam om stanow czem i d la n as. P rz e c iw ty m , n a b a rd z o w ielu m iejscach p ro te s tu je m y so len n ie i n io ty lk o n ie chcem y ju ż w nim w id zieć g łęb s ze g o ro zp o zn aw cy d ziejów , a le widzim y n iera z n a jo tw a rts z ó j czelności p ism ak a , u k tó re g o n p . jed n a k o w y m e p ite te m są czczeni słaby k siążę K o n ra d M azow iecki i sła b y k ró l Ł o k ie te k (ile r schw ache H erzo g C onrad von M a so vien , d e r schw ache T hroncrba V la- ilisla v Ł o k ie te k , T . I s. 2 1 , 2 6 ): w szęd zie j e s t b a rb a rzyń stw o po stro n ie h o r d polskich d z ia łając y ch p rz ec iw z a k o n o w i, a ju k ą śn ieżn ej białości sław ą ja ś n ie ją cyw ilizow ano s z e re g i ta k ie g o W e rn e ra v o n O rs e le n , tak ie g o P a w ia K u sd o rfa i t. d. M iał się on je d n a k r o z p a tr z e ć ściśle w d o w o d a c h s tro n o b u , nie fo lg u jąc dom ow ej k ra jo w có w sw ych n iechęci, a n i s p u s zc za ­ ją c z uw agi pro w ad zący ch rzecz sw ą z żalosnem u b o lew an iem D lu g o szó w , K r o m e ró w , W a p o w s k ic h ! T r u d n a to rz ec z w o g ó ln o ści dla N iem ców p rz e g lą d a ć c zy sto z za m gły sw o jej, n a św iat o ta c z a ją c y ....

(8)

w ych zakonno-ryccrskich panów prowincyi gdańskiej, nie do wzrostu powagi obcych dla siebie duchow nych i uw ie­

czniania ich dzieł pamięci, ale przeciwnie do jój obalenia system atycznego i zupełnego upadku, zdawała się zmierzać wszelkieini siłami. W zm iankow ać pobieżnie przynajmniej byli powinni, jakie losy m ogły spotkać owo przywilejami zalecone castrum gedanense, zamek biskupi na jak ie m ś s ta ­ nowisku dawniejszej, przed opanowaniem Gdańska przez Krzyżaków , posady miejskiej, w której zmiany od tój dla jego niepodległości boleśnie pamiętnej epoki zaszłe, po­

winny b y ły nakazyw ać milczenie prawom "własności tak niezaprzeczonój. Przytoczyć wszakże nie są w stanie żadnej tranzakcyi daw ne u k ła d y zm ieniającej, ani u trz y m y w a ć z pow odu nowego przedsięwzięcia przez biskupa Zbiluta, iż w ypow iadał wojnę przywłaszcycielorri, z n o w ą okazałością na strz a ł ich działa się podsuwając; jeśli ta k odległość tę, stosownie do p rzy sz ły ch pojęć, wymierzać można.

Nie ulega wątpliwości, iż przyjażniejsze stosunki p anu­

jącego naówczas Ludw ika z zakonem teutońskim , spokojne za"chowanie się W in ry c h a von Kniprode względem Polski, i okoliczności ty m podobne, z d a w a ły b y się podawać s p o s o ­ bność sam em uż biskupowi kujaw skiem u, do rozwinięcia p e ­ w nych planów na ty m punkcie, fatalnym dość długo dla po­

przedników swoich. Ale nie idzie za tóm , ażeby w ym ienio­

ny Zbilut miał się b y ł stać tw órcą jakiegoś nowego porząd­

ku rzeczy, stanowczego dla przyszłości. Nie można wsza­

kże pomijać w zupełnćm milczeniu korzyści przez jego po­

przedników odniesionych, dla swej suprem acyi duchow nej, ju ż znacznie dawniej, jak: za rządów Św iętopełka i Mestwi- na II, w k tó ry c h to czasach, a zwłaszcza po ogarnieni u P o ­ morza przez zakon niemiecki, ju ż p ra w ie m ow y byćby nie powinno o u trz y m a n iu się na jakiem ś warownóm stanowi­

sku przez biskupów naszych; a jednak mogłaź w której epoce póżniejszćj zasługa ty c h pasterzy, pod względem zachowania własności swego kościoła, okazać się większa, jak pod ow ym Michałem G odziem hą, na którego chlubę dość przytoczyć, iż przez lat 40 jćj bronił, a przysporzył tak obficie, nic postradał • pod takim naciskiem wroga, ja k Świętopełka? O półtora wieku z górą uprzedza on Zbiluta, a po nim W olim ir i Genoardf, małetniż zdobyczami krw a-

(9)

wego wysiłku pochlubić się mogą? Że się zastanow im y w końcu nad czynami samegoż M acieja Golanczewslciego, s try ja owego Zbiluta. Każda z rzeczonych wielkości ina, zdaniem naszćin, większe prawo od przedstawiciela ob ra ­ nego przez naszych star ozy tników,, śladami swego przejścia się uwieczniać nietylko w nazwie miejscowości pewnej, odtąd mającej się zwać biskupią, lecz w takiej liczbie walk, na ty m niebezpiecznym punkcie stoczonych, k tó ry przecież dopiero ostatniego, a można powiedzieć, spokojnego cale przychodnia, miał dochowyw ać pamięć przez wyszczegól­

nienie.

Chcemy właśnie utrzym yw ać, iż g d y b y na rzeczonej górze pod Gdańskiem, nie stanął był naw et żaden dwór mu~

row any, gm ach kam ienny, albo Steinhaus, jak go pod tą nazwą Niemcy wspominają; nazwa biskupiój nie mpiejszem praw em służyć jej mogła. W szakże przed podźwignięciem wszelkićj na niej budowli, musiała dna należeć do te r r y to ­ ry u m z odwiecznych nadań, stanowiącego własność bisku­

pią; więc też nie mniejszem praw em, zwłaszcza dla odró­

żnienia między dw iem a sąsiednieini, i t y tu ł biskupiój nosić m usiała. Tern pewniej na pobojowisku tern etymologicz­

nym utrz y m ać się możemy, iż najwalniejszy dowód mówi przeciw okoliczności, branćj przez a u to ró w rzeczonych za podstawę do nom inacyi, tojest nader krótkie pojawienie się owego dw oru Zbilutowskiego na odwiecznie Biskupiej górze;

o k tó ry m oni sami, o kilka stronnic dalej (str. 694) podają wiadomość, iż w roku 1414 p rze z niechętnych ku Polakom mieszczan gdańskich, został zburzony albo w y w ró c o n y aż do fundam entu. Więc ja k b y nazwa przypom nieniem zni­

szczenia być miała?

Jeśliby ja k ą zmianę od d a ty przytoczonej notować w y ­ padało, te d y nową nazwę przedmieścia biskupiego, które za czasów panowania Wielkiego Mistrza W in ry e h a nad G dań­

skiem, stać się miało t a k licznem przytuliskiem wychodź­

ców szkockich, a mianowicie płócienników i tkaczów, iż dla niego samego odtąd nazwa szkockiego ( 1 ) pozostała. Uwa-

( l ) M nm y z a pow in n o ść uio p om inąć tu u w ag i, w zięteg o za p o d sta w ę w y żej d o ro z p o zn a n iu m iejscow ości g d a ń s k ie j, n iem ieck ieg o n a sz eg o p r z e ­ w o d n ik a: ,,W a h rs c h e in lic h o u ts ta n d z u W in ric h s Z o it an ch a u f dom G o- bio to des B ischofs voti C ujavien d as sicli schnell; e m p o rh e b e n d e S c lio ttla n d ,

(10)

żalibyśmy jed n a k za proste złudzenie a naw et nicwiado- muśó stanu rzeczy zupełną, przypuszczenie z czyjejkolwiek strony, iż wolno było posiadaczom tego miejsca, pod w a ­ runkam i relacyi swojej, ja k n a ts ra z diuurząclowćj, tojest krzyżackiej i polskiej zarazem, posuwać dość daleko widoki ulepszenia w swój osiadłości, albo rozciągać ju ry z d y k c y ą do granic, do jakich przy w yobrażeniu swej nietykalności, dochodzić b y ła powinna. Za ulepszenie bez ochy by przy­

znać należy wszelkie sprężyny wynalezione dla wzrostu' przemysłu, a za nim możności mieszkańców. Niedopuszcze­

ni przecież do praw obyw atelskich w Gdańsku, ubodzy rę­

kodzielnicy zamorscy, dla których włość biskupia staw ała otworem, mogli się tylko ustalać w widokach nader w arun­

kowego istnienia. Zazdrosnem przynajmniej okiem na czyn­

ność ich warsztatów , wnet od początku, ludność n a d z w y ­ czaj drażliwa na wszelkie pozory spółubicgania w zysku, jako przywilejami sweini bezpieczna, poglądać się zdaje.

Dopieroż gdy owe miasto, kwitnące w rozm aitych dobach pomyślnością rzetelną, poczuje zmianę czasów nagłą, i doj­

rzy walący się ów kolos potęgi rycerskiego zakonu, w k t ó ­ rego nieprzcżyte istnienie ju ż wierzyć naw ykło było: w y ­ padało się spodziewać, iż da poczuć nawzajem niechęć swą

a n s e in e r N ie d e rla s s u n g s c h o ttis c b e r L e in w e b e r, w ozu sieli n a c h h c r n o rii violo o n d ero F a b ric a n to » , don on in jc n o n d re i S tfid te n (s ta ro m iasto , now o i w łaściw o) d e s B u rg e rre c b tc s so s e lir o rsc h w e rt w tird o , zum g ro sso » S clm d en (* ) fiir dic D a n z ig e r G ow orbc g e so llt b a b e n ” . D o d a je on ta k ż o p rzeciw n aszem u m niem aniu: ,,D c r B is c b o f s o lb s t ro sid irto in d icson J a b r e n a u f dem nacli H m benanntcn B isc h o fsb e rg e , w o e r s e it 1 3 C 0 c in e n g ro sso n P a lla s t, d e n alt o C b ro n ik en cin S te in b a u s nem ion, b ew o h n to ” . L o esd to n , T . 1. 4 6 .

Co d o n a zw y p rz e d m ie śc ia o d o sa d y S z k o tó w , p is a rz to n , .jak w i­

dzim y, z a s a d z a się więcej n a p o d sta w ie g ra m m aty c zn e j, nie m ogąc o p ró cz sw ego w altrścheitilich ( p o d o b n o ), żad n e g o p rz y to c z y ć dow o d u n o ta ry a ln e - g o , k tó ry b y ro z s ą d z a ł k w e sty ą m iędzy W ielk im M istrzom n ad aw cą, a b i­

s k u p e m , o d d z ie ln e g o te r r y to r y urn g o sp o d a rz e m . Co do n a zw y g ó ry , id zie zn ać za tem żo eclicm w ciąż o d la to p isc a d o la to p isc a się p o w ta rza ją c y m ; je d n a k o k o ło r. 1 0 0 0 r a d b yl p rzy p u ścił. ( T . I , s. 3 3 ) z ało że n ie leslaw - sk io g o alb o k u jaw sk ieg o b isk u p stw a i ju ry z d y k c y ą d u c h o w n ą n a zam k u g d ań sk im b isk u p o m p rz y zn a w a ł, a w 3 8 0 la t w ziął się d o p ie ro do u d z ie ­ len ia nazw y.

(*) „Dliss nlior von dioscin Schadcn der Namo jener Niederlassung horauleltoa sel, und ursprDngUch Schadland gchelssen halic, Ist hSchst unwahrschcinlich .

(11)

w daleko większym stopniu dla każdego z szczęśliwszych s ą s i a d ó w , z jakiegokolwiek by t y t u ł u ich za sprawców u k rócenia swej pomyślności uważać zechciało. Pominiemy dla udowodnienia tego okres dziejów panowania obu Jun- gingenów, a zastanowimy się w dobie przesilenia p am iętne­

go pod rządami M ichała Kuchm eister ( 1 4 1 4 — 1422). W o j­

na nie bez zasady nazw ana głodow ą w yniszczyła kraj do­

koła. Ucisk powszechny nie pom inął m iasta kupieckiego, 'które do właściwego udziału w kon try b u c y i wojennój po- ciągnionem zostało. W re i niepokój ciągły po szlakach pomorskich, na których oddzielnym try b e m dopełnia się odw et niemiecki. Nie masz ju ż nietylko bezpieczeństwa dla klassy handlującej, przeciwko którój są wymierzone napa­

ści i zasadzki po drogach publicznych: napastowani są nie­

mniej inni podróżni, a zemsta w d u c h u zakonu się w yw iera na płci bezbronnnój i niemowlętach, wściekłą nienawiść ro­

dow ą przepłacających życiem. J e s t to ważny powód sk a r­

gi ze strony powolnego w odwecie k r ó la , k t ó r y do re­

szty h y d r y krzyżackiej nie zgnębił, po dworach opiekuń­

czych zakonu i u sarnejże stolicy apostolskićj. Droga ta praw na nie okazuje się skuteczniejszą. W n e t i na ważniej­

sze objaw y zem sty, szlachetny przeciw nik się zdobywa.

Szczególną w istocie widzimy daw aną przyczynę przez dzie­

jopisarzy z tego narodu, zamachu popełnionego na owe py­

szne budowle przez biskupa kujawskiego, na górze do sw e­

go t e r r y to r y u m uależącój, wzniesione. T łum aczy nam p i­

sarz najpóźniejszy w tej m ateryi, do któregośm y się tu świeżo odwołali: „M ichał Kuchmeister z Szternbergu, k tó ry na miejsce H e n ry k a ( P la u e n a ) wstąpił, nie b y ł to człowiek do zaradzenia nieporządkom i zamieszaniem wciśnionym zdolny. Nie będąc w stanie jeszcze ciągle królowi polskie­

m u się uiścić z d łu g u zaciągnionego, zmuszony b y ł z sw ym niecierpliwym wierzycielem wyniszczającą wojnę prow a­

dzić, której nędza w dziejach pruskich dosyć wyraziście, albowiem przez dodany jej przymiotnik w ojny g lo d o w ij się w yraża. A g d y jednocześnie biskup kujaw ski m iecza p rze ­ ciw zakonowi dobył (kto? naówczas powtórnie na to b isk u p ­ stwo zwrócony J a n Kropidło, przed bitw ą grunwaldzką jeszcze osławiony poplecznik tego zakonu?), tedy skorzy­

stał dowódzca zam ku gdańskiego ( der Comthur des D an-

(12)

ziger Schlosses) z wzburzenia mieszczaństwa, przeciw nie­

miłej sobie osadzie fabrykantów i rękodzielników biskupich, i przy tegoż p o m ocy, znajomy d w ó r kam ienny m ożnego prałata (1 ) % g ru n tu wywrócił. Wszakże p ra ła t rzeczony na koncyliach w Konstancy! i Bazylei, na papiezkim i pol­

skim dw orze rozszerzywszy się o to z skargami przeciwko m iastu, po długich korow odach uzy sk ał karny przeciw niemu wyrok, nigdy potem niew ykonany, zapłacenia 6 ,0 0 0 grzyw ien poszkodowanem u.”

Zachodzi popraw ka w pow yższym tekście, co do prze­

wodu spraw y z Gdańszczanami, iż ta nie była zakończona wyrokiem za biskupstw a O polczyka, ja k b y to rozumiał a u to r niemiecki, ale przew lekła się na la t 12 z okładem , i zaledwie w drugim roku papieztwa Eugeniusza IV , a za rządów biskupich Jana S za fra ń ca na katedrze kujawskiej, ostatecznie rozsądzoną została (2). Nie może on, j a k widzi­

m y, przemilczeć uciechy, iż darem nie wyrok papiezki tak o krągłe su m m y zakreślał do w ynagrodzenia, gd y miasto aż do ostatnich czasów potrafiło uniknąć zm uszenia do z a płaty rzeczonej su m m y . J u ż mu nie idzie o to, jakiej dobroci b y ła spraw a sama, ale przeciwnie ja k a zręczność obwinio­

nego, w uniknieniu największego ciosu spotkać go mogącego, toje st poruszenia skarbony pieniężnej. Mówiąc nawiasem, pobudka do takiej uciechy jeszcze m u nieraz w opowiada-

( 1 ) W id zim y z te g o p rz e d s ta w ie n ia rz e c z y , iż p is a rz e n iem ieccy nie ta ją się z w laściw cm i sp ra w c am i zam ach u n a m ienie b isk u p ie, w czein s ą m niej o g lęd n i o d p is a rz y naszy ch k ra jo w y c h , k tó r z y im o sz c zę d za jąc tej ch lu b n ej p a m ię c i, zam ach te n czynią d ziełem w z b u rzo n e g o p o sp ó lstw a jo d y n ie . L ó tc liin ( T . I. G2) w d o p isk u d o te j re la c y i, o b ja ś n ia o losie d alszym ro z to c z o n y c h k am ien i z te j b u d o w y , iż u ż y te b y ły d o w zniesienia b a s z ty o b ro n n e j n a p rz ed m ie śc iu ( V o r s ta d t) , a w ieża t a ró w n ież m iano b is k u p ie j o d tą d n o sić p o c zę ła i d o trw a ła d o r . 1 6 4 4 , w k tó ry m p rz y odm ianie w fo rty lik a c y a c h z a p ro w a d z a n e j, z w alo n ą z o s ta ła . D o d a je, iż fu n d a m e n ta d w o ru k a m ie n n eg o b y ły je s z c z e o g ląd a n e w r. 1 7 1 0 , ow szem , do b u d o w li p ew nego p a ła c u (e in e s H e r r e n h a u s e s ) w L a n g fu h r u ży te były ; ale się sz c zą tk i ich w .r. 1 7 2 0 je s z c z e z n ajd o w a ły .

( 2 ) K o d eks d y p lo m a ty czn y R zy szc ze w sk ie g o . T. I I c z . 1 n r. 3 8 4 . P rz y o k azy i p rz y to c z e n ia św iad ectw a a u te n ty c z n e g o , zw ró cić pow in n iśm y uw agę » a g łó w n y n ie d o s ta te k w p ism ach te g o ro d z a ju p rz e c iw n ik ó w d o ­ s trz e g a ć się d a ją c y , iż p u sz c za ją c się n iera z n a jd o w o ln iej n a p o le d o ­ m ysłów , ani ra z u o d n ieś ć się nie ra c z ą d o ź ró d e ł stan o w czej w agi w n a ­ szej k w e sty i, ja k ow o b u llo w łaśn ie, s z a lę wątpliwości p rz e c h y la ją c e .

Tora U . KWiocirA 1856. 2

(13)

niu dalszem się zdarzy. Czy liż zamach na biskupią dzie­

dzinę w początku wieku X V dopełniony, nie s ta w a ł się właściwie dopiero hasłem do dopełnienia szeregu innych, w ciągu epok rozm aitych? O tom przy rozwinięciu n a s t ę ­ pne m niniejszego założenia, parę słów wzmiankować z p o ­ rządku, sposobność znajdziemy.

D ługo milczeniem zupełnem dziejów po k ry te stosunki zwierzchnictwa duchownego pasterzy kujawskich nad mia­

stem, przez stanowisko swe i związek anzeatycki, ośmielanćm do postępowania niezawisłego, z poruszeniem kw esty i napadu na ich własność, w dacie pomienionój, coraz być częściój poczynają dobyw ane na ja w publiczny; dopóki nie będą d a ­ ne pobudki do wyw ołania interw encyi państwa, dla obrony powagi ich władzy, a zajść, można rzec, p ry w a tn y c h po­

czątkowo, nie zamienią w obrazę praw zasadniczych sarne- goż państw a. Jeszcze nam tylko doprowadzić wypada rzecz riaszę do widoku przemian ogółowych, przez zw iązek pruski na tern calem P om orzu naszćin s powodow anych, za panow a­

nia Kazimierza Jagiellończyka w Polsce, ażeby ujrzeć stoli­

cę prowincyi rzeczoną, z całą republikancką niepodległością, do zapasów z pojedynczą zwierzchnością i najwyższym m a­

jestatem występującą. Przed tórn chociaż nawiasowo, nie od rzeczy je s t coś nadmienić o stanie spraw y kościelnej śród te ­ go miasta, jako przedmiocie głów nym , w którego wykładzie musi się zawrzeć wzgląd na prawa' hierarchii duchownćj, je ­ dynie w poglądzie niniejszym na przeszłość obow iązujący dla nas. N ie odm ówimy w tern słuszności sarnemuż zako­

nowi, który przez półtora wieku prawie tern miastem w ła­

dał. Wszakże i co do tój jego w ładzy, w zapatryw aniu się naszern upraw niam y j ą zgodnie z wywodem historycznym

‘ (w r. 1773) dopełnionym przez Ł ojka, gdzie te jego słowa (XLI) za godło nam posłużyć mogą: „ N a miejsce Łokietka naszego nastąpili Krzyżacy, nabywszy Pomerellii, czy to k u ­ pnem, czyli orężem, czyli ustąpieniem od Polaków, tak iż lubo na początku ich possesya hyla niespraw iedliwa, p rzez traktaty jed n a k za szłe, stała się potem usprawiedliwioną."

Jostto pospolitem ju ż prawie przekonaniem, u h isto ry ­ ków zwłaszcza niemieckich, iż ów Gdańsk pusty niemal, i za osadę więcej rybacką, jak za miasto imponującego na brzegu morskim znaczenia, uważać się mogący pod rządem sw ym dawniejszym; dopiero w mowie będącemu zakonowi,

(14)

przyznać winien był wszystkie korzyści potęgi zew nętrz­

nej i b y tu pomyślnego, z jakich się dał poznać, w otoczeniu miast innych pomorskich. Przed powtórzeniem atoli raz jeszcze tego twierdzenia, w ypadałoby im, jak sadzę, prze- dewszystkiórn do pytań niezbędniejszej konieczności się zwrócić: ja k a to ludność pierwotna, czysto-pomorska, nie n a ­ pływ ow a, miała w ty m czasie, do takiej sław y (pomiędzy miastami sąsiedniemi dochodzić? lub kto właściwie, to sobie w y ra b ia ł stanowisko przeważne ponad Bałtykiem? W szak­

że ani wątpić, iż państw o zakonne, jakikolwiek obszar naj- niepłodniejszy praw ie ogarnęłoby we władanie swoje, mia­

ło w system acie działań odznaczać potęgą murów, zbiorem skarbów niepospolitym, a nawet rozwinięciem wielu nieza- przeczenie nader użytecznych pomysłów.

Lecz m y tu będziemy mieli potrzebę orzeczenia wzglę­

dem ludności, która po czasie niejakim odetchnąć poczu­

ciem własnego jeste stw a zapragnie, która położy na szali:

wdzięczność za opaski murów swoich, za m nóstwo świe­

tn y c h a naw et podziw św iata obudzających budowli, za m ły n y , za kanały, za grono liczne wsi i wiosek, wkoło tćj jednćj obronnej posady zasianych i rozpiętrzonych; a z d ru ­ gi ój strony, tylko swe praw a dawne, niezaprzeczone, ju ż kurzem okryte, a wyzyw ające dobycia na jaw , jako żadne­

m u niepodległe przedawnieniu. Ludność ta przecież nie będzie miała w stanowczej chwili nic tak drogocennego w zasobach sw ych dom owych i publicznych, czegoby nie z ło ż y ła na ofiarę, dla wykupienia się od tych opatrznie gospodarnych, głęboko-pomysłtiwych i żywo - przedsiębior­

czych sw ych mistrzów. O tw orzy skarbce swoje pieniężne przed dającym porękę oswobodzicielem, niewiasty pozbędą

s i ę aż do ostatniego pierścienia i zausznic swych złotych,

najbiedniejszy charłak miejski, w pocie czoła zapracowane­

go grosza nie pożałuje.

Więc zgoda na te wszystkie zalety, jakie są o d d a w a ­ ne przychodniom zwycięzkim, co do umiejętności podnie­

sienia z nicestwa tej naszej posady nadmorskidj, a n a w e t postawienia przez ciąg sta ra ń niewielowiecznych, vv liczbie zoamienitości drugiego przynajmniej rzędu. Im się może należeć obronna postawa m iasta siedm iobram nego, które przed ich krw aw em na g ru n t swój stąpieniem, zaledwie

(15)

bylo w stanie słaby opór staw ić w okopach i palisadach, w bitych świeżo przez jednoczyciela znaków polskich (1) Przem ysław a; albowiem odf Z ygfryda von F e nchtw angen, k t ó r y stolicę wielkich mistrzów z zatoki nad A dryatykiein do swego Maryigrodu nad Noga tern pierwszy przenosił, aż do Ludwika Erlichshausen, który ostatni pokój wieczysty, jak o znak swego upadku, z królem polskim w r. 1466 pod­

pisywał, w to ci łożyli die edęlrjesinnlen, weisen a n d ihdti- (jen flochm eister, a b y w żadnej dobie niespodziewanej od przeciwników swych, m a się rozumieć właścicieli dawnych, nigdy z konia nie zsiadających, na tak ważnym punkcie oparcia swojej improwizowanej potęgi, nie byli zaskoczeni.

Powinni byli dawno ten ich interes w umocnieniu grodu swego zgadywać, niespodziewający się nigdy przedtem , t a ­ kiej z ich strony miłości braterskiej, grodzianie.

Im się może należeć również postaw a gorliwie katoli­

ckiego, na stanowisku swóm religijnóm Gdańska; gdy b o ­ wiem przy ich odejściu około 20 kościołów różnej obszerno- ści i w y tw o r u pod względem sztuki, głosi chw ałę Pana niebios rozlegającemi się z wież swoich dzwonami; przed r. 1343, pam iętnym z założenia przez Ludolfa Kóniga ko­

ścioła P a n n y M aryi, a właściwie przed r. 1 326, w k t ó ­ rym już pewne architektoniczne napraw y i upiększenia da ­ j ą się postrzegać, z względnych pom ysłów W e rn e ra von Orselen na świątynię d a w n ą , gorliwość stronników te ­ go zakonu między historykam i, zaledwie przyznać zechce istnienie jednego, prawdziwie tę nazwę nosić mogącego ko­

ścioła, założonego w r. 1185 przez księcia pomorskiego So­

biesława, pod wezwaniem ś. K a ta rzy n y , a wreszcie dwóch kaplic, tojest: 1 ś. M ikołaja, na cześć którego, jako patrona r y b a k ó w i żeglarzy wznieść j ą miał w o tw artein polu r.

1 227, pogromca D uńczyków i kruszyciel jarz m a polskiego Świętopełk, a w r. 1250 (za staraniem ma się rozum ieć gor- liwem biskupa kujawskiego, Michała Godzieinby) zakonni­

kom reguły ś. Dominika nadał, i 2. kaplicy P an n y M a ryi, k tóra już w r. 1243 na tem że miejscu zbudow aną być m ia ­ ła, gdzie w sto lat później m iały być rzucone fundam enta św iątyni wspaniałej, której pod względem ogromu zabudo­

wania, czwarte micjsće po kościołach ś. Piotra w Rzymie,

( 1 ) R e d d id it s u ti v ic tr ic ia siyn a Polonia,

(16)

ś. P a w ła w Londynie, N otre D am e w P a ry ż u , między spół- czesnemi europejskiemi dostać się było powinno. D ow ody skła da ne na istnienie ju ż kościołów ś. P io tra i karm elita/i- s/tiego złączonego z klasztorem, przed wtargnieniem K rzy ża­

ków do Gdańska, u w ażane są za niedostateczne, a nawet t a ­ kiej tylko wiarogodności, jak tyle innych fałszywego u tw o ­ ru, przez rozgłośnego w późniejszym czasie Janikowskiego, pozorami starożytności odziane.

Zasługiw ało w istocie na nazwę najczyściej katolickie­

go, miasto, k tó re na cześć Maryi było w stanie takićj vvy- tworności wzniesioną pochlubić się św iątynią. Ludolf Konig w jć j założeniu uwieczniał zdobycz pomorskiój krainy, pa­

m iętnym tra k ta te m (kaliskim) przez Kazimierza W . sobie przyznaną; zapisywał bezpośrednio Gdańszczan pod cho­

rągw ie rycerzy P. Maryi, przez udział na nich w ym uszony:

w dołożeniu przynajmnićj rąk c zynnych przy budowie, ale też przez swego budowniczego (U lry k a z S trasbu rga), takiem u pomnikowi sztuki początek daw ał, przy k t ó r y m śmiało wspomnienie, choćby większej bez porównania liczby płodów surowój sztuki, na jakie wieki poprzednie dla tego m iasta się z dobyły, ucichnąć mogło. Nie tu je s t miejsce nad wspaniałością tćj budow y się rozszerzać. W iadom o jest, iż poczęta w r. 1343, s tu sześćdziesięciu l a t w ym agała następnie do swego uzupełnienia. P r z e trw a ła zatem fab ry ­ ka aż do ostatniej prawie doby katolicyzmu zakonu. Było to ju ż więcej, od d a ty ustąpienia wielkich mistrzów z jego obrębu, zaletą miasta dotychczas jeszcze katolickiego, które przejmowało obowiązek po sw ych d a w n y c h panach, budo­

w y tej do pożądanego końca doprowadzenia. Nie na długie lata w istocie pomnik ten religijny zgadzać się miał z zasa­

dami publicznego wyznania mieszkańców Gdańska, jakoż w y d a rty katolikom, przy upatrzonej sposobności przez pro­

tes ta n ty z m , coraz do powszechniejszego uznania około po­

łow y X V I wieku dochodzący, w mieście; nie doszła kopia kościoła S. Zofii w Carogrodzie (1), takieinuż prawie, przy

( 1 ) P ro w ad z im y rzecz d a le j z p rzy w ied zio n y m w yżój h isto ry k ie m G d a ń sk a , iż U lry k z S tr a s b u r g a w y sian y b y ł n a p rz ó d do C a ro g ro d u , w celu zd jęcia z ary su owej p rz ep y sz n e j ro tu n d y ; d o p ie ro pó źn iej obm yślić m iano, iż sto so w n iejszą je s t rz e c z ą d la ch rześciu ń sk iej św iąty n i, p rz y ją ć form ę k r z y ż a : ja k o ż w tuj form ie zb u d o w an ą z o stała. D ługość zręb u

(17)

zmianie wyznań, uległa losowi, o ile przy b y te k na cześć Niepokalanej wzniesiony, j a k tam te n pomnik pobożności ccsarzów greckich, m ający za godło uczczenie Mądrości, w k tórym pienia Koranu wyznawcom sw ym , nieczystość wieczną uciech zapowiadały.

Co do innych w temże mieście kościołów, wiadomość o ich kolejnóm powstaniu, w następnym chronologicznym porządku m am y podaną. Około r. 1370, tojest już w e p o ­ ce W inricha von Kniprode, założono fundam enta kościoła Sto. B a rtło m ieja , a z nim śpółcześnie powstał kościół Sw . G ertru dy, niedaleko wy soki 6j bram y wzniesiony; następnie sąsiedni kościołowi Sw . D aclia, najbliższemu zamku, o k t ó ­ rego to ostatniego przełożonym albo prowizorze, ju ż pod r. 1386 czyniona j e s t wzmianka. Przed r. 1390 je s t także ju ż wzmianka o kościele Św . J a n a , z powodu pewnych obliczeń za m istrzow stw a Konrada Wallenroda. Około tegoż czasu latopiscy miejscowi ustalać chcą jaw isko ko­

ścioła św. P io tra , którego data założenia została pod sporem również kościoła św. Elżbiety. W r. 1396 widzimy pow sta­

ją c y kościół św. B r y g id y z klasztorem, któ ry zajm ował m iej­

sce dawnej kaplicy, pokutnicom r eg u ły św. Maryi M agdale­

n y , p o s łu g u ją c e j, w której były spoczęły na chwilę zwłoki patronki pomienionój, prowadzone z R zym u do swej ojczy­

zny (Szwecyi),. przez czas nim okręt do tej posługi przezna-

j e j fo rm y k rz y ż o w e j w ynosi s tó p 3 5 8 , s z e ro k o ś ć 1 4 2 , d łu g o ść L elki p o ­ p rz e c z n e j 2 1 8 , sz e ro k o ś ć te jż e p o je d n ó j stro n ie w y s ta jąc ej 1 2 5 , po d r u ­ g iej 9 5 ty lk o . Z ew n ę trz n y o b w ó d całej b u d o w y j e s t n a 2 0 1 0 , w y so k o ść n a 9 8 s tó p .ra c h o w a n a . S p o c z y w a o n a ze sw em i, z n ie p o s p o litą s z tu k ą w zniosionom i sk lep ien iam i n a 2 6 m u ro w a n y c h , n ad zw y czaj w ysm ukłych fila ra c h , i ro z św iec o u a j e s t p rz e z 3 7 w ielk ich o k ien , w k tó r y c h 3 7 2 2 p o ­ je d y n c z y c h o k ie n e k się z aw ie ra. W k o lo w n ę trz a je j m u ró w id zie r z ę d k ap lic , k tó ro m ocnem i ścianam i o d siebie o d d z ie lo n o , z w y ją tk ie m d w ojga, k tó ry c h p rz e d n ie s tro n y s ą m urow ano, p r z e g ro d z o n e są z ak ra co n ic m o d głó w n ej n aw y . W z n ie s io n e one b y ły częścią o d b o g a ty c h ro d z in , częścią o d cechów i b ra c tw ró ż n y c h , k tó ro p o d p o d w y ż sz o n ą ich p o d staw ą, m iały sw e sk lep y g ro b o w o . L iczo n o n a p rz ó d ty c h k a p lic 5 0 ; ale n ie k tó ro z nich n a stęp n ie w cielo n o z o sta ły d o d ru g ic h . W k a żd e j k a p lic y b y ł o łta rz o d d z ie ln y , a p ró c z ty ch 5 0 o łta rz y , u sta w io n y ch b y ło je s z c z e w e w n ą trz k o ścio ła p rzy filarach 1 7 ; te ra z 4 6 ich w o g ólności p o z o sta ło . C z w o ro ­ b o c z n a w ieża teg o k o ścio ła, aż d o śc ięcia w ierzch u sw ego, m a w ysokości stó p 3 2 3 , a z siedm iu d zw onów w niej p o m ieszczo n y ch , n a jw ię k sz eg o sam o serce, praw ie 4 c e n tn a ry w aży. O p ró c z te j w ieży g łó w n ej, z n a jd u je się dziesięć m niejszych je s z c z e n a ty m że k o śc iele. L d sch in . T . I s. 7 9 .

(18)

czony, pod żagle w y p ły n ą ł. Zakonnic, m ieszkanek tego klasztoru, uposażenie stanow iła od tój d a ty sąsiednia wioska S zydlice, o k tó rą ty le sporów następnie zachodzić będzie z senatem miasta, z powodu zadalekb przez tenże rozcią­

ganych a try b u c y j, wraz z graniczącerni z sobą górami i ro­

lami, tym że nadana. Za przykład pobożnój gorliwości właściwej ty m czasom, jest przytaczany sposób powstania kościoła Św . T rójcy w 1431 r., którego budow y w św ią­

tecznych godzinach dopełniali m ularze i cieśle bezpłatnie, albo ja k wówczas m ówiono „ d l a miłości Bożej” ,- po d o ­ starczeniu sobie inateryałów , ukw estow anych przez braci m niejszych św. F ranciszka, do k tó ry c h kościół ten następnie należał. W roku na stępnym (1 4 3 2 ) wielki mistrz Rusdorf zbudow ał dla żeglarzy kościół Św . Jakóba, do którego szybkiego wzniesienia przyczyniło się m nóstw o odpustów nadanych z Rzym u i od biskupów różnych; obok którego za sły n ą ł szczególniej c m e n ta rz , posiany ziemią świętą, pobraną z roli garncarskiej w Jerozolimie, a przez biskupa Genezyusza w r. 14 3 6 z R z y m u do Gdańska przyw iezioną.

Niedługo potem wzniesiony być m usiał kościół Sw . B a rb a ­ r y , patronki P ru sak ó w , o k tó ry m ju ż pod r. 14 5 4 n a potyka się wzmianka, jakoteż wzm iankow any pod r. 14 4 0 kościół B ożego ■ C iała, m nóstwem domów o t o c z o n y , do którego ulica szeroka prowadziła. Pom niejszych nie wyliczamy.

Trudnić) je s t bez porównania oznaczyć granice dzia­

łalności biskupów kujawskich w tej epoce Gdańska, gdy odwiecznemi przywilejami pod ich zwierzchnią j u r y s d y k c y ą oddany, przez zmiany polityczne później zaszłe i przyznania tr a k t a t ó w , u jrz a ł całą prawie organizacyą wew nętrzną, wolą nowych panów i kierowników prowincyi, do form odmiennych wcale nakierowaną. Z powstaniem miasta właściwego (R echtstadt) w r. 1311, wywiązała się z kolei potrzeba ustanow ienia parafii nowej, a tak na dwa probo­

stw a głów ne Gdańsk został rozdzielony: jednego zwierz­

chność właściwo-miejska dostała się proboszczowi kościoła P. Maryi, drugiego proboszczowi kościoła* św. K a ta rz yny na Stardrn Mieście. Inne kościoły zostały filiami dwóch głównych, a przełożeni ich za wikaryuszów i kapelanów tam ty c h dwóch proboszczów byli uważani. W takim s ta ­ nie zarząd kościelny tego m iasta d o trw a ł po epokę zmiany

(19)

ogólnój, od r. 1454 dla P r u s i Gdańska datującój, o której z porządku rzeczy się powić.

Lecz nie wszystkie zmiany niekorzystne dja biskupów kujawskich, pod rzędem krzyżackim, była w stanie nawet organizacya now otna całego Pom orza pod Kazimierzem Jagiellończykiem, na dobre wykierować. W ym uszone np.

tra k ta te m osobnym w T oruniu przez W ernera von Orselen, na pełnym zkądinąd zasługi i chw ały biskupie M acieju Go- lanczewskim w r. 1330, zrzeczenie się dziesięcin w ytycznych z prowincyi rzeczonej, podobało się nadal również krajowcom, ja k ich ty ra n o m przeszłym . P rz y w zrastającym owszem n a ­ stępnie duchu se k ty H usa na tómże Pomorzu, k tóry nietyl- ko lud ślubami nie związany opanow yw ał, ale pod chorą­

gwiami rycerzy śzpitalnych P. Maryi j ą ł nurtow ać niepospo­

licie: duchowieństwo nasze w żadnym względzie rozdraż­

nienia do ostateczności doprowadzać n ie b y ło powinno.

Poc z y ta ć też należy na zaletę rzeczonemu duchow ień­

stw u, iż ochraniając swój nawy, w przezornem jej pokiero­

waniu między różnemi szkopułam i, um iało przenieść w po­

trzebie niedostatek gw ałtow ny, u tr a t ę mienia równie nie­

spodzianą, ja k w pamiętnern najściu na sw ą siedzibę w r.

1414; mając przecież cel w ytknięty z tein swojem P o m o ­ rzem, aby tego kosztownego n a b y tk u dla narodu, lada w y ­ tężeniem siły nieprzyjaznej nie dać pożyć, do stanowczej chwili zdołało, że tak powiem, się u trz y m a ć na pełnćm morzu; a gdy wiatry przeciwne dozwoliły się zbl-iżyć do brzegów, przy rozstrzygnicniu walnej spraw y, nie samolubne tylko widoki, w wiekopomnym dla prowincyi pruskiej układzie, pośród a rty k u łó w zgody wzajemnój a wytrw ałój, między stronami przynosiło. Można to widzieć u h isto ry ­ ków naszych głęboko-politycznych, iż najczyściejszej zasady katolicy rzymscy, pomiędzy pasterzami naszemi, odnoszą zarzut skrytego pojednania z h u sy ty z m e m , i nie wiadomo w końcu, ja k a b y względność przeważna ich w strz y m y w a ła w zrzuceniu maski. Ale raczćj to w istocie za urojenie owych polityków uważać należy, ja k za coś m ądrego z prze- niknienia tajemnicy serc ludzkich, dobytego dla nauki cu- dzój. Staraliśmy się ju ż na to w części odpowiodzióć, przy w ytraktow aniu m ateryi właściwćm. T utaj nic od rzeczy jest ty lk o wskazać na odznaczającą się dążność p a try o ty -

(20)

czną, takiego J a n a de N iew iesz, biskupa kujaw skiego, przy schyłku panowania W ła d y s ła w a J a g ie łły , a później o lat dwadzieścia kilka, na zachowanie się» w sprawie pomorskiej samegoż J a n a G ruszczyńskiego, ja k o zwierzchnika ducho­

wnego w tej prowincyi i namiestnika wielkopolskiego pod Kazimierzem Jagiellończykiem, pomimo tego wszystkiego, oo historycy duchowni maję, do zarzucenia rzeczonemu bi­

skupowi, pod tyczęcemi się w yłącznie hierarchicznego po­

rzą d k u względami. Kogokolwiek u z n a m y za układacza istotnego prawnej osnowy przywilejów przez tego Kazimie­

rza, wracającej do jedności z narodem prowincyi pruskiej, u d z ie lo n y ch , więcej dostrzedz m ożemy nieprzezorności w użyciu terminów określających, dla własnego interesu pasterzy w pływ ających do narad, niżeli opuszczenia n a j­

mniejszych warunków zdolnych utrw alać spójnią do s k u tk u doprowadzaną. M y tu za przykład możemy wziąć tak zwane privilegia G asim irian a, sam cm uż Gdańskowi, naj­

bliższą styczność z interesafni biskupiemi mającemu, nadane.

O ile nam treść ich, z zastosowania zwłaszcza w różnych okolicznościach, wiadoma, wszystko w nich je s t więcój skie­

rowane do w yw yższenia w znaczeniu samodzielnem tego za zdobycz w ojenną prawie, przez zakon teutoński d otąd uważanego miasta, niżeli do ścieśnienia w' jakimkolwiek względzie jego swobód, aż do podsunięcia a rty k u łó w , k tó re codosłownic tłum aczone, m ogłyby wypaść nieraz n a nie­

korzyść istotną dla sainychże ustaw odaw ców. Mając na uwadze w niniejszem założeniu przedm ieście szk o ck ie' pod Gdańskiem, w pow tórnym zwłaszcza przywileju tegoż Ka­

zimierza, za bytnością w tćm mieście roku 1457 w ydanym , wskazać możemy takiój d w uw ykła dńe j treściwości a rty k u ł, iż nie dozwoli w pięciom ilow ym okręgu gdańskim za k ła d a ­ n ia żadnego m iasta, co n aturalnie staw ać miało na prze­

szkodzie we wszystkich usiłow aniach właścicieli samegoż Szotlandu , k tó ry w dacie rzeczonych u k ładów , mógł isto­

tniej za osadę wiejską, ja k za przedmieście, nie jednem się prawem miejskićm spoinie rządzącą uchodzić, w takiój leżał r u in ie , i dopiero po u p ły w ie niejakiego czasu mógł się z niej podźwignąć; a literalnie chodziło odtąd w przywileju o zabronienie ju ż nietylko budow y m iast w okolicy w ytknię-

T o m II. K W iecieł 18514 ^

(21)

tej, z pierwotnego zarysu powstawać m ających.... Now y zatćm przewód praw ny b y ł gotow y między stronami dawniej i świeżo-obdarowaną, co do subtelności w yrażenia praw miejskich i przedmiejskich, co do wniknienia wreszcie w zasady praw a przejrzanego chełmińskiego ( 1 ) , jakiem miasto oswobodzone z woli pomienionego Kazimierza miało się rządzić na przyszłość.

Monarcha ten nadając wiele Gdańskowi, nie nakazyw ał wprawdzie milczenia żadnym prerogatyw om biskupów, w nim ju ry z d y k c y ę prowadzących, jakie poprzednio w tych miejscach obow iązyw ały. P rzypuśćm y, iż zajednostronnie n a w e t okazyw ał się wspaniałom yślnym dla tego miasta, w określeniu a try b u c y i jego rad y albo senatu, co do zadań z położenia nadmorskiego wynikać m ogących i stosunków handlow ych ogólnych, iż żaden przed nim m onarcha, a tern- bardziej zakon, miasta tego portowego do takiej godności samoistnój prawie nie podniósł, g dy ustanaw iał nad nićm przełożonego (burgrabiego), k tó ry z ośmiu rajców corocznie do w y b o ru królewskiego przedstawianych, na reprezentanta praw m onarszych w ybra ny, widokom tej małej rzeczypo- spolitćj miał zadosyć czynić, ale i naruszenia zasad prawa rządzącego nie dozwalać; g dy ukoronow ał pieczęć tego miasta, na czerwonym j ą wosku odciskać po królew sku u pow ażniał i t. d. Ci przecież, którzy przy boku Kazimierza w owój chwili uroczystój swobód udzielanych się znajdow a­

li (między któremi obecnym b y ł najpierwej, źe tego w zglę­

d u nie pominiemy, bislAp kujawski), nie zaniedbali bez w ątpienia obowiązku wiernój rady naczelnego, dopilnowania się W t y m względzie, ażeby pan ich i władca nie w d a ł się

( 1 ) P rz y p o m in a m y w tóm m iojscu w zg ląd w ażn y u T a d e u s z a C zackiego, u k tó re g o w p rz y p ie k u ( 1 7 7 ) ro z p ra w y 0 lite w sk ic h i p o lsk ic h p ra w a c h , n a p o ty k a się ob jaśn ien ie: ,,W r. 147G (T o /. L eg . I . 2 2 9 ) zn o sząc K azim ierz w szelk ie p ra w a o d K rz y ż a k ó w p ru sk im ziem iom n a d an o , sta n o w i sam o ty lk o J u s C ulm cnse, quo d istric tu s C uhnensis g a u d et e t f r u i tu r . L e c z te n ro z k a z żad n e m u szczeg ó ln em u zb iorow i u sta w nie n a d a l sa n k c y i...

i p ry w a tn y c h lu d zi z b io ry s ta ły się p ra w id łe m . G d a ń sk sądził się jed n y m z ta k ic h zb io ró w p o d ty tu ło m J u s revisu m Culm ense, T o ru ń d ru g ieg o w y­

d a n ia p o d ty tu łe m J u s em endatum Culm ense u ż y w ał” (w y d . R a czyń skieg o . T . I, s tr . 3 0 2 ) . Co d o ró ż n ic y m ięd zy tomi zb io ram i, p o w o łu je się C zacki n a Ila v e n ste in a zd an ie, w p rzem o w ie d o k się g i R ep e rto riu m ju r is P ru th en ic i.

T u u n as g ra p rz y w ile jo w a w sto s u n k a c h b isk u p ich z G d a ń sk ie m p o p ła c a .

(22)

w żadne burzące przeszłość nadania, któ re b y wreszcie je g o obszerność władzy ustawodawczej przechodziły. P ow iększał on zakres własności iniejskiój nawet, przez nadanie pozo­

stałej części w yspy N e ry n g i albo M ierzei, dotąd nie posia­

danej, ale się na granicach te r r y to r y u m , do biskupów k u ­ jaw skich wiecznie a niezmiennie należeć mającego, z a trzy ­ m y w a ł. Nie w ypada przemilczeć zm iany istotnej, co do zwierzchności kościelnej w ew nątrz Gdańska przez tegoż Kazimierza zaprowadzonej, iż w miejsce dwóch okręgów dotychczasow ych, do kościołów P a n n y Maryi i św. K a ta ­ rzy n y przyw iązanych, w roku pomienionym sześć okręgów postanowił, tojest rozdzielając zwierzchność, oprócz dwóch kościołów poprzednich, między przełożonych nadto kościo­

łó w Św. J a n a , Św. Bartłomieja, Św. P io tra i Św . B arbary;

a wszystko to w myśl najwyższego kierunku, w rękach biskupich zostaw ionego, z k tó ry c h posiadania Szotland, jako odwieczna dziedzina, na niew ątpliw ych sw ych praw ach postanowiony, nigdy nie wychodził; ja k niemniej w myśl a rty k u łu , niepospolitej wagi w zastosowaniach spornych na przyszłość, iż praw o patron atu w yłączał król dla siebie samego i następców swoich, jako więc n a jw y ż sz y działacz, w stanowieniu o losie ty ch kościołów, w ystępow ać b y ł powinien.

„ P rzy rz e k am y n a d to , prałatów , b a ro n ó w , szlachtę i obyw ateli, ich g m achy i św iątynie we wszystkich p ra ­ wach, przywilejach, nadaniach zjpm pruskich, które czyli to od duchow nych, czy od świeckich książąt odebrali, w i e r ­ nie zachować, nigdy ich nie naruszać, ani dozwolić, by przez kogokolwiek naruszonemi były; jeżeli zaś obyw atelow i j a ­ kiem u przywilej zaginął, inny m u d a m y , byleby tylko do­

wiódł, żo praw nie i d łu g o wedle przywileju posiadał:”

brzm iał ju ż jeden z ustępów dyplom atu wcielenia ziem p r u ­ skich i P om eran ii do królestwa polskiego (1 ) w roku 1 4 5 4 (feria q u a rta Ciner. w Krakowie), nim pojedynczo przy na­

stępnych okazyach nadania, wielości ty c h łask szczodrobli­

wych, ze strony oswobodziciela nie pom nożyły. Z anotuj -

( 1 ) U żyw am y w tu m m iejscu słów p rz e k ła d u te g o d y p lo m a tu , z a ­ c h o w an eg o w to m ie I Z b io r u P a m iętn ikó w o d a w n e j P o lsce p r z e z N ie m c e ­ w ic za (w yd. lipskie 1 8 3 8 r. str. 2 6 2 i 2 6 4 ) .

(23)

tny względnie do m ateryi naszój, w liczbie pełnomocników od ziem pow yższych do króla w ysłanych, dwóch b u rm i­

strzów gdańskich W ilhelma J o rdan a i J a n a M eidburga, oświadczających także „że ja k o do prawego p a n a swego i dziedzica, nie p rzych odzą, lecz tylko w racają” , będzie to przypomnieniem dla niewdzięcznego na przyszłość miasta, jeśliby w jakim spornym w ypadku, dorywczo uzyskanćm zezwoleniem, albo n aw et niewiadomością składać się zech­

ciało.

A zbliżamy się coraz bardziej do tej epoki spornego stanow iska miasta, ty lu sw obodam i zaopatrzonego. Od k a ­ żdego panowania do panowania, w przejściu do epoki zupeł­

nego oderw ania się od kościoła powszechnego, z k tórym j e dotąd łączył pozór gorliwej przychylności, jakiś p rz y b y w a nowy dowód niepamięci na te zobowiązania dobrowolnie za- ciągnione. Upadek zakonu niemieckiego sta w ał się tylko istotnie pożytecznym dla widoków Gdańska, którego imię w coraz samoistniejszych formach poczyna b y ć reprezen­

tow ane, od czasu pozbycia się panów, któ ry c h ju ż nakoniec jarz m o dość niecierpliwie znosił. Odrzuca on wpraw dzie stale roszczenia sejm u niemieckiego, który chociaż dla z w y ­ czaju, zaliczać go zawsze usiłuje do okręgów swego w ładz­

tw a, (co się mianowicie postrzegać daje od p ołow y wieku XV , odkąd go również ja k Elbląg, poczyna j ako należący do ok ręgu górno-saskiego, pow oływ ać do kontyngensów p i e ­ niężnych i w ojskow ych):, ale i z tą zwierzchnością polską, którą wyznaje, zda w a łb y się przez taki jedynie łączyć zwią­

zek uległości, jaki dogadzał jogo pożytkom w łasnym , przed wyrażeniem myśli osobnego istnienia, k tó ra dojrzeć z cza­

sem, przy lepszej sposobności upatrzonej była powinna.

Nie w dajem y się tu w rozprawę o znaczeniu politycz- nóm Gdańska, ja k o grodu portowego, k t ó r y postawiony częścią na praw ach Hanzy, częścią na zasadach posłuszeń­

stw a z innetni miastami, całość rzeczypospolitej sk ła d a ją - comi, spólnego, przedstaw iał rodzaj dwulicowego jakiegoś jestestwa, żyć rojącego życiem dwoistem, o k tó ry wzór d r u ­ gi między samomiż m iastami, ligę H anzy stanowiąccmi, b y ­ ło trudno. Zadalokoby nas ta m aterya, poza kres s k ro m ­ nego riasego założenia zaprowadziła. W reszcie w chwili wyjścia na jaw tej małdj rzeczypospolitej improwizowanej,

(24)

z dobą. pochylonego do u p a d k u zakonu, łam iącego wszelkie formy polityczne rządów ponad Bałtykiem; uw alnia nas przedm iot nasz, kościelny właściwie, od wszelkich kw e­

sty j morskich,, zachodzić m ogących z tdm miastem porto- wetn, na po lu któ ry c h w ypadałoby i tego, opuszczanego przez nas względu, nie pomijać. Co do posiadania pewnej przystani nadmorskiej przez biskupów kujawskich, ja k te g o ślad na właściwem miejscu w skazujem y, jeszcze przed opa­

nowaniem Gdańska przez Krzyżaków , i wynikać ztąd m o g ą ­ cych now ych powodów sporu, z miastem przywilejów sw y c h zazdrosnćm: nic nie przenika do wiadomości naszej, od czasu nowego ziem pruskich pod Kazimierzem IV postanowienia, ani w widoku spornym , ani porządkow ym: c h y b a w tej mierze napom knąćby się coś dało, z powodu praw a składo­

wego ( Ju s stapulae), a to już daleko później, albowiem pod Z y g m u n te m I, za którego panowania nie ta je d y n a kwe- sty a , w yw oła praw a gdańskie pod rozw agę publiczną. Lecz i w takim razie odnieślibyśmy się do obszerniejszego pola rozprawy, na k tóróm z t y t u ł u praw k a te d ry ogólnych, ża­

dnej ważniejszej czynności biskupów kujaw skich nie pomi­

jać usiłujem y.

Na g łów ny przedmiot sporu chcem y tu zwracać u w a ­ gę, to je s t na posiadłości biskupie, k tó re z czasem do k w i ­ tnącego dochodzą s ta n u , a zawsze są rzeczywiście solą w oku dla społeczności kupieckiej i rękodzielnćj, przez wol­

n y wstęp i chętne przyjęcie od wieków zostawione dla wszystkich przybyszów , mianowicie n a Szotlandzie, k tó ry opieką d aw aną przem ysłow i, od czasu do czasu, w brew przywilejom, na pozór tem u przeciwnym, postać nowego miasta wzrastającego przybierał. Gdańsk bez wątpienia ro­

zumiał to zawsze bardzo dobrze, ile dokładać należało mu sta ra ń, a b y przez dobrow olny u k ła d lub przez wszelkie inne możliwe sposoby, z swego sąsiedztw a w rzeczonych posia­

daczach, usu n ą ł tak niebezpiecznych spółzawodników. Ale byłoż to w jego mocy? Sądzim y, iż g d y b y b y ł w stanie na jakie prawo zasadnicze pod ty m względem powołać się, nie b y łb y pominął sposobności, zaraz w pierwotnej chwili tak dla siebie przyjaznej, gdy tyle u stę p stw i przyzw óleń z rąk dobroczynnego Kazimierza, (po w y p a rc iu Krzyżaków z s w e ­ go obrębu), odbierał. Tego nie uczynił, choć znaczną część

(25)

miasta, n a którego nowotność przywilejów m ógł się porwać, za tem że przyzwoleniem pobłażającćm , zdołał z posady zgładzić. Przynajm niej nie doznał oporu ze strony króla, gdy tego w y w ro tu dom ów , kościołów, klasztorów dokony­

w a ł ( 1). N a tórn obsypaniu się jednak ruinami poprzestać m usiał. Mniej ludne i mniej zabudow ane państwo sąsiednie, na pobocznóm przedmieściu i kilku włościach rozgospoda- rowane, by ło w stanie jego burzącą potęgę groźnie po­

wściągnąć, i to nie do czasu tylko.

Obok tego try u m fu przecież, nie powinna b y ła strona nasza zwycięzka zapominać, iż m iała także stopę Achillesa do zranienia, w w ielokrotnych w ypadkach, z samego poło­

żenia miejsca wyniknąć m ogących. G dańsk wszakże nie- zawsze burzyć zechce posiadłości, szkodliwe tylko jego w i­

dokom z ysku i przesądzające w pew nych jego praw ach, swemi przywilejami. Od czasu do czasu u jrz y się on n ara­

żonym także na napaści niespodziane, k tó ry m będzie znie­

wolony zapobiegać. Lękać się potrz e b a, aż eb y dbając o sw ą całość, tego mienia sąsiadów swoich nie zechciał u w a ­ żać za punkt oparcia dla nieprzyjaciół, od nieprzewidzianej s tr o n y uderzać zdolnych. Zdaje się więc, że i strona co do praw swoich zwycięzka, nie może się o k azyw ać nieużytą bezw arunkow o i bezwzględnie, w podda w a n y c h m yślach do tranzakcyi.

Pom inąćby jeszcze można obojętniej epokę prze d -lu te - rańską. Gdy w stępujem y w okres wyświecenia zakonu nie­

mieckiego, cało usposobienie w ew nętrzne dom niem anego m ia s ta katolickiego, w coraz jaw niejszych zarysach daje się rozpoznawać. Zrzuciło ono wprawdzie z siebie jarzm o pa­

nowania krzyżackiego najzupełnićj: ale czy już przęz to od­

rodzenia swego dokonało! Sądzim y, iż pióro najstronniej- sze nie zdoła zaprzeczyć isto ty giermanizmu, pod t ą u łu d n ą szatą dawnój ludności pomorskićj, najdobitniej w ykształco­

nej. J e g o dążenia państwowe, jego dum a senatu, a w k oń­

cu najlepszy dowód, jego wyobrażenia religijne, stają się czystćm odbiciem wzoru tego jednego, k tó ry wszystkiem

( 1 ) S t a r o i y t m P o ls k a (T . I. 6 9 6 ) p o d a ją c to n f a k t za d o p e łn io n y , czy n i sto so w n ą uw agę, g o d z ąc sp rzeczn o w ty m w zg lęd zie z d a n ia I la r t- lcnocha i Ś w ięc kic g o .

(26)

rodzinnćm się odróżnił, i nie d a się zatrzeć pod żad n ą po­

w ło k ą zewnętrzną, choćby najliberalniejszą. Przeszedł też Gdańsk w rzeczy samój szkołę dobrych mistrzów, której pomimo otrząśnienia się z ich obecności i ry g o ru , pamięć zachowa w zastosowaniu nauki do życia społecznego. Gdy w y łą c zy m y na jego korzyść, szczere przystąpienie do zw ią­

zku pruskiego pod Kazimierzem Jagiellończykiem: uznać w tóni musimy więcej jeszcze doszłą do swej dojrzałości opinią, o niemożebnóm utrz y m an iu się nadal zakonu w for­

mie zastarzałej, niżeli dowód upadku rzetelnego idei nie­

mieckiej na ty m krańcu. Będzie to zawsze w istocie coś napływ ow ego, pod firmą Pom orszczyzny słowiańskiej, pod­

noszonej do potęgi przywilejami. Z tego punktu się za­

p a tru ją c na całą nić rozwinięcia życia w ew nętrznego G dań­

ska, bez zadziwienia dow iadyw ać się możemy, i o tak ła - tw e m przyjęciu się w jego o b rę b a c h idei niemiecko-religij- nej, przez k tó rą na początku wieku XVI, try u m fo w a ć nad nim postanowiła m yśl now o-państw ow a margrabi A lb r e ­ chta. W szakże zaw arłszy swe bram y przed wkraczającymi szeregami nowego z dobyw cy, duchem pokrewni! się z nim najzupełniej. Żaden A tty la ani M ahomet nie przychodził w e w n ą trz niego burzyć świadectw, inaczej usposobionej przeszłości: liczba dość znaczna kościołów, k tó rą na dowód swej wiary poprzednićj, nietykalnie dochow yw ał, nie miała w krótce tern mnićj zaświadczać o dziejącej się ruinie: a ten to nowy p u n k t sporny, pomiędzy miastem uprzyw ilejow a­

niem a sąsiadem przedmiejskim, staje się zarodem walki na okres czasu daleko rozciąglejszy. Ż yczyćby należało w y ­ trw a n ia w walce tej niebezpiecznej, samopas prawie, długo sław iącem u opór przeciwnikowi. Ale czy w niej podoła, nieinógąc się pochlubić jed n o sta jn ą usilnością? Gdy raz za­

braknie na tern odważnem stanow isku m ądrej rad y Z y ­ gm unta, idącej naprzód wykonalności, dobrej w iary jego duchownego m inistra, a niedługo w istocie na to opróżnie­

nie w punkcie rzeczonym oczekiwać należało, je d n a doba praw ie m ylnego w yboru popełnionego na Drohojewslcim, k tó ry przez samychże Niemców „seher nachgiebig gcsinnte”

j e s t zwany, staje za ciąg wysileń długoletnich niewątpliwie.

Staraliśm y się już, co z ciągu rzeczy w ypa d a ło , po­

wiedzieć na właściwóm miejscu o surowości domierzonej

Cytaty

Powiązane dokumenty

tissim o, animo officiosissimo. pilnie oddaw szy.. N ie onego św iata obyczaje. P odszaleć musi rozum, potem do siebie przychodzi. przedsie rw iesz, jako

Ta pogłoska o jego sile i odwrot Sasów wiele po- mogły Adamowi, który przeprawiwszy się przez Wisłę, nie potrzebował już się cofać lub tracić wojska, ale

robionego dziś języka. Dajcie nam porządną rozwijający umysł naukę składni; ta myśl naszą rozjaśni, da rozum, który na straży czystości języka stanie i

nawiamy: iż jeżeli kto takowym po śmierci ojca krzywdę wyrządził, one doszedłszy do lat sądownie przeciwko niemu wystąpić mogą, a zadawnicnie nie może im

Katedra w Korfu, równie jak wszystkie kościoły g re ­ ckie, je st bardzo mała, i dla tego do jej wnętrza wchodzili tylko reprezentanci wszystkich wysp, wsi i

lepsze ze wszystkich polskich, lubo z uw agi n a treść jego, więcej je pismem zbiorowem, niż czasopism em peryodycz- nćm bieżącem nazw aćby można. SłoIwiński,

ny do odjazdu, mały parostatek dowoził pasażerów na pokład Silezyi, stojącćj na kotwicy, już na pełniejszśm morzu, o dwie godziny jazdy od portu; ponieważ

Kiedy przełożono na jgzyk Angielski roz praw ę Śniadeckiego o Koperniku przebito medal w Paryżu, ani się domyślano wznowię nia sporu.. Taka