BIBLIOTEKA WARSZAWSKA.
OGÓLNEGO ZBIORU TOM 210.
BIBLIOTEKA
WARSZAWSKA
PISMO M IESIĘCZNE,
poświęcone naukom, sztukom i sprawom społecznym,
ifi «+ . r, y .‘
i
Rok 1893 —Tom It
- —
WARSZAWA.
A d r e s R e d a k c y i : u l i c a F o k s a l N r 6.
'łfó/O.
'bO.OCO^
^oaBojieno U,eH3ypoio.
napinana, 12 Aiip-feja 1893 ro^a.
I A r - / ? 4 / 3 ^ 7
/ /
/ * 8 9 3
W drukarni J . Sikorskiego, pod zarządem A. Kaiadyckiego,
W arecka N r 14.
(Na podstawie russkich źródeł historycznych).
I.
Znanym je s t fak t dziejowy w ybrania piętnastoletniego W ład y sław a, najstarszego syna Zygm unta I I I , w sierpniu 1610 roku, w obo
zie Żółkiewskiego pod Moskwę, za następcę W asyla Szujskiego. Z a w arty naówczas z hetmanem St. Żółkiewskim tra k ta t, zastrzegający przyjęcie w iary greckiej przez elekta, odmawiający wszelkich ustępstw terytoryalnych, nie mógł być przyjętym przez Zygmunta, jako nieko
rzystny i stojący w, zupełnej sprzeczności z jego widokami. Z ygm unt przede wszystkiem dążył sam do objęcia berła moskiewskiego do chwili pełnoletności syna, potem był-by się zgodził na oddanie W ładysław a, ale o ciężkich w arunkach elekcyi ani chciał słyszeć. W arunków , po
staw ionych przez patryarchę i jego posłów (gdyż reszta dumy skłonną była do wielu ustępstw), przyjąć nie mógł, dlatego, że sprowadzały one korzyści uciążliwej kosztownej kam panii do minimum i nie odpowiadały wcale wygórowanym, a naw et przy końcu zmniejszonym nieco, nadzie
jom '), z jakiem i w roku 1609 w ypraw a pod Smoleńsk i Moskwę przed
sięw ziętą została.
') D z ieje tej elek cy i sk reśliłem w „N iwie" 1892
r.
(od m. p aźd ziern ik a do m .grudnia).
Skutkiem długiego przeciągania się kampanii, król, pozbawiony odpowiednich środków, znalazł się w ciężkiem położeniu; musiał więc zadowolnió się zdobyciem Smoleńska, obsadzeniem, o ile się dało, ode
branej z rąk Samozwańca Sicwierszczyzny, zostaw ił niewielką załogę w silnej co praw da fortecy K rem lu i posłał J'. K . Chodkiewicza na po
moc Polakom, oblężonym przez tłumy pospolitego ruszenia Lapunowa i D ym itra Trubeckiego, póki-by sejm nowych środków i nowych zacią
gów do dalszej kam panii nie uchwalił.
N ie ulega żadnej wątpliwości, iż rozległy program polityczny króla miał na celu nietylko ściślejsze zespolenie obu państw, ale z a ra zem także i korzyści handlowe, otw arcie nowej granicy dla unii ko
ścielnej—jednem słowem dla wpływów Zachodu. Poselstwo metropo
lity F ila re ta i W . Golicyna pod Smoleńsk w ykazało dosadnie, ja k silnie zakorzenioną była nieufność do Zygm unta, do jego zamysłów, ile było sprzeczności, nie dających się usunąć, i z jakim bartom i wytrwałością, czerpiącą siłę w religijnym podkładzie, spotkał się W aza, nie mający dosyć sił, aby zam iary swoje drogą oręża przeprowadzić.
Cała ta więc spraw a Zygm unta i W ładysław a rozchodzi się n a niczem, idzie na zwłokę—rozpływa się w trudnościach bez liku. K ról w raca do W ilna, gdzie na niego czekają żona K onstancya i królewicz, a stam tąd śpieszy na sejm do W arszaw y.
W owej to chwili, M elchior M iaskowski, autor „Zbioru rytm ów,"
(K raków , 1612), poeta, piszący wiersze na cześć pierwszego D ym itra, poświęcający następnie kilka utworów samej w ypraw ie Zygm unta, za
chęca W ładysław a do sięgnięcia po berło:
W s ia d a j, g d zio c z o k a sa m a C ię p o g o d a (?), G d zie r o zte rk w o ta i w n ę tr z n a n ie z g o d a , K ęd y k re w n a s z a r o z la n a n ie w z w a d z ie ,
A le n a z d r a d z ie .
M iaskowski ma tu taj na myśli rzeź Polaków M aryny po zamordo
waniu pierwszego Samozwańca.
W o ta C iy P a ń stw o aż p o d lo d y s ło n e , C zego s ą św ia d k ie m p o s e lstw a n ie p to n n e, '/ a p od tw e sk r z y d ła w o sta tn ie j k o szu li
O no s ię tu li.
Od tej więc pory rozpoczyna się proces polityczno-praw ny o p ra
wa W ładysław a IV do korony carskiej i trw a od roku 1610 aż do roku
1625, a zatem dwadzieścia pięć lat, t. j. aż do pokoju Polanowskiego,
lubo już przy rozejmie w roku 1618, w Dywilnie, W ładysław pośrednio
uznał istniejący stan rzeczy i cofnął de facto pretensye swoje do sąsie
dniego berła.
W racając z wojskiem na L itw ę w roku 1611, zostaw ia Zygmunt w fortecy Kremlu kilka tysięcy polskiego żołnierza (po większej części chorągwie, odciągnięte poprzednio od Samozwańca) z Gosiewskim i Strusiem, zostawia ich w położeniu niebawem rospaczliwem, bo oto
czonych tłum am i stołecznego pospólstwa i pospolitego ruszenia Lapu- nowa i D ym itra Trubeckiego. Z nadchodzącą zimą r. 1611/12 pospo
lite ruszenie się rozejdzie, ale zostanie się jeszcze w mieście siła, prze
wyższająca kilkanaście razy polską załogę. N a szczęście stanowisko tej ostatniej w m urach Krem lu ta k je s t silnem, że tylko głodem mogą być wzięci. W istocie, ta k polskie, ja k russkie relacye zgadzają się w tein, że załoga broniła się bohatersko i z niew idzianą w ytrw ałością w ytrzym ała półtoraroczne oblężenie.
Bazem z załogą siedzą w K rem lu bojarowie, oddani spraw ie Z y g munta, a dzierżący dotychczas ster rządów w stolicy.
Nadeszła jednakow oż chwila w listopadzie 1611 roku, kiedy za
łoga postanow iła wyprawić posłów do W arszaw y, aby zażądać zapłaty zaległego żołdu i ja k najrychlejszego zakończenia sprawy. P rz y łą czyli się do nich także Sapieżyńcy (żołnierze zmarłego na K rem lu J a n a P io tra Sapiehy), dzielący losy królewskich chorągwi. Jednocześnie z nimi wyjechali bojarowie moskiewscy z nowem poselstwem do Z yg
munta. Skoro bowiem wyprawieni przed rokiem z Moskwy z wielkim orszakiem przedstaw icieli w szystkich stanów, F ila re t i Golicyn, ta k poprowadzili poselstwo swoje, że nietylko żadnych propozycyi królew
skich przyjąć nie chcieli, ale naw et zabiegali usilnie, aby kandydatura W ładysław a do skutku nie doszła, i ciesząc się poparciem patryarchy, stanęli w wyraźnem przeciwieństwie do reszty dumy; wówczas Z yg
munt kazał uwięzić posłów, wywiózł ich jak o jeńców do Polski, a do dumy napisał, aby nowych posłów na sejm przysłali, którzy-by osta
teczny układ co do carstw a W ładysław a skuteczniej poprowadzili.
W tern przygnębieniu i zamieszaniu, ja k ie sprow adziły wypadki, spalenie przedmieść stolicy, utarczki z załogą, zamknięci na K rem lu bojarowie, sympatyzujący z polską cywilizacyą, wysłali, stosownie do życzenia Zygm unta, nowe poselstwo, prosząc o W ładysław a, na podsta
wie kombinacyi „króla i królewicza," w tej myśli, że wybór W ładysła
wa bez zmiany religii, oraz pow ierzenie steru rządów ojcu aż do cza
sów pełnoletności syna, wreszcie zw rot Smoleńska L itw ie a Sicwier- szczyzny Kijowowi, nie naruszą podstaw organizmu państwowego, stano
wić będą nową erę pokojowego rozwoju obu narodów, oraz pełnego
rozkw itu bojarskiego stanu w M oskwie. N a czele tego odłamu sta li
Sołtykowowie i zięć M ichała Glebowicza Sołtykowa, Ju ry j N ikiticz
Trubecki-M assalski, kilku djaków, ja k W asyl Jauow , Iw an H ram otyn i t. d. Ź ródła nie podają wprawdzie nazw isk wszystkich posłów, m u
siało ich jednakow oż być kilkanaście osób, reprezentujących w szystkie stany. W W iaźmie zatrzym ał poselstwo Chodkiewicz, rozłożony z m a
łym swoim obozem pod stolicą, wstrzym ujący nadzw yczajnie skutecznie napór pospolitego ruszenia, a naw et komunikujący się z zało g ą i uła
tw iający jej dowóz żywności. Z resztą ze zbliżaniem się zimy p a rty z a n tk a była utrudnioną, obie strony czekały na dalszy bieg wypadków na wiosnę.
W edług russkiego historyka, M. Kostomarowa, hetm an litew ski J . K . Chodkiewicz chciał zwrócić z drogi poselstwo wojskowe, z a trzy mać je w Moskwie, ale posłowie uparli się i pojechali dalej; natom iast wrócili się posłowie bojarów („Burzliw e czasy,“ t. I I I , Moskwa, 1884, str. 241—243). R elacya russkiego historyka objaśnia, iż Sołtykow i Trubecki z towarzyszami wrócili się z W iążm y do Moskwy, gdyż ich Chodkiewicz złajał. Poniew aż poselstwo to było nietylko zupełnie po myśli królew skiej, ale naw et wysłanem zostało na wyraźne życzenie Zygm unta, i było mu potrzebnem, jeśli złożona przez M oskwę przy
sięga m iała obowiązywać bezwarunkowo, przeto nie widzi się ta k da
lece powodu, dlaczego-by Chodkiewicz miał poselstwo zwracać, chyba, że im nie dowierzał, bo nieufność była zawsze tutaj przepisaną. Je d n a kowoż zauważyć trzeba, że wyjeżdżający byli ciałem i duszą oddani Zygm untowi. Je ch a li też pewno przyśpieszyć akcyę Zygm unta, naglić o przysłanie W ładysław a, a że przytem mieli wszelki interes, aby w y
nieść się z miejsca, gdzie im, w razie bankructw a politycznego królew
skiej imprezy, groziła rozjuszona nienawiść podnieconych tłumów z pro- wincyi, więc opuszczali Kreml z tom większą ochotą. Być bardzo może, iż wtedy już zapatryw ali się pessymistycznie na sprawę, której sta li się poplecznikami, może jechali ostrzedz i prosić o ratunek. Szko
da zatem wielka, że dziejów tego poselstwa nie znamy, że polskie współczesne źródła milczeniem je pomijają, bo nietylko na układzie hetmańskim, na złożonej przez naród przysiędze, ale i na tern ważnem poselstwie Zygm unt I I I i W ładysław IV pretensye swe później opie
rają, około tych trzech stanowczych aktów obracają się też dalsze per- traktacye.
Być może jednakowoż, iż Sołtykow, Trubecki i Janów skorzystali ze sposobności nadarzającej się, aby w charakterze posłów opuścić czemprędzej straconą już, praw ie placówkę Kremlu. W istocie, musieli oni chyba spoglądać ponuro na spraw ę króla i królewicza, z którą się zsolidaryzowali: pomoc dla załogi nie nadchodziła, wojsko się bunto
wało, a tymczasem zbierały się tłumy pospolitego ruszenia, powstanie
ogólne szerzyło się coraz więcej. W listach, jak ie Sołtykow, Trubecki
i Janów zawieźli do W arszawy, do całej E zpltej, kw estya obsadzenia tronu przez W ładysław a postanowiony była zgodnie z woły królew ską, a więc z pominięciem kategorycznego żądania samego W ładysław a i zmiany wiary, i naw et prawdopodobnie w konsekwencyi z ustępstw a
mi co do nowych granic. Nie figurował też już patry arch a H erm ogen, przedstaw iciel, ja k wiemy, bezwzględnej oppozycyi, na czele dumy, ale, pomimo że cały sobór był wzmiankowanym, jako pierwszy członek sy
nodu wymienionym był Arseniusz, episkop cerkwi ś-go M ichała A rcha
nioła na Kremlu, Grek, człowiek zresztą nie bez zasług, gdyż zaprow a
dził był szkoły w południowej Kossyi. Powiedzianem było atoli, iż pi
sma w ysyłane zostają w skutek rady wszystkich „dumnych" i w szyst
kich sprawujących urzędy w moskiewskiem państw ie. Tym razem nie oddzielali ojca od syna, gdyż byli upoważnieni od całego państw a bić czołem niejednem u tylko W ładysławowi, ale królowi i królewiczowi, co, ja k wiadomo, znaczyło, iż do czasu pełnoletności syna król obejmie rządy państw a. W listach do senatorów prosili znowu bojarowie, aby razem z synem przyjechał do Moskwy Zygmunt, jednem słowem, w ra
cali do programu pierwszego poselstwa (z Tuszyna) pod Smoleńsk, w którem zresztą ci sami udział brali. Poselstwo spóźniło się na sejm, na którym odbył się pamiętny tryum f z Szujskimi i zdjęcie infamii z Lissowskiego, mającego być nadal, razem ze swoimi „straceńcami,"
użytym do party zan tk i w ew nątrz sąsiedniego państw a.
D la utrzym ania porządku w „rekuperowanych" ziemiach, to jest w województwie Smoleńskiem i Siewierszczyźnie, do umów i trak tató w , wreszcie do rozrachunków z wojskiem wyznaczono wtedy w W a rsz a wie: M ikołaja na Dąbrównie Hlebowicza, wojewodę smoleńskiego, K on
stantego Plichtę, kasztelana sochaczewskiego, Adam a Kossobudzkiego, kasztelana wyszogrodzkiego, Adam a Żółkiewskiego, oboźnego koron
nego, Stanisław a W itaw skiego, chorążego łęczyckiego, Stan. z Brzezia Lanckorońskiego, Janusza Sknmina Tyszkiewicza, pisarza W. K s. L i
tewskiego, i innych, którzy otrzym ali moc czynić, co expedit Epicae.
Specyalnie zaś królewicz zostaje mianowanym adm inistratorem w szyst
kich, od państw a moskiewskiego odebranych, zamków, aby myślał o ich zabespieczeniu i z dochodów staw iał je w stanie obrony. D latego też, obok oficyalnego tytułu „obranego cara," W ładysław owi służy jeszcze ty tu ł „adm inistratora" ziem pogranicznych, ja k gdyby na przynętę, że razem z objęciem tronu carów kraje to mogą powrócić do Moskwy.
Z ostaw iając ściągniętego z Inflant Chodkiewicza między Smoleń
skiem a Moskwą, Zygm unt liczył na to, że sejm październikowy uchwali środki na podjęcie nowej wypraw y dla podtrzym ania kandydatury, czy też elekcyi syna. N a sejmie tym odbył się tryum f z wziętymi do nie
woli Szujskimi, jako chlubne zamknięcie wojennej karyery Żółkiew
skiego od strony Moskwy, albowiem, ja k wiemy, hetm an przez pośpie
szne zaw arcie znanej umowy skompromitował się i odtąd też już ani w wojennych, ani tern mniej w dyplomatycznych działaniach z C ar
stwem udziału żadnego nie weźmie, zdając to zadanie Chodkiewiczowi, k tóry w czasie odbywającego się w W arszaw ie sejmu pod M oskwę pod
chodzi. T rzeba się wczytać w wyborny, dorównywający niemal ,T. Cli.
Paskow i, Pam iętnik późniejszego sędziego nowogrodzkiego, Samuela M askiewicza, aby mieć wyobrażenie o tych homerycznych walkach, ja
kie toczyła w stolicy g arstk a Polaków. W prawdzie część wojska nie
płatna i niesforna wyniosła się zawczasu, reszta zaś po ponownym a ta ku, wymierzonym przez Kuźnię M inina i ks. Dym. Pożarskiego w listo
padzie l(i 12 roku, w ziętą została w niewolę. Przym uszeni głodem, we
szli w umowę z oblegającą ich Moskwą, wymawiając sobie tylko daro
wanie życia. Siedmnastego listopada (n. s.) M oskwa weszła na Kreml, wzięli rycerstw o do taborów i rozdali, zwykłym wojennym zwyczajem, pomiędzy bojarów, rzeczy ich pobrali dla Kozaków. P a n a Budziłłę, którego um ierający J . P . Sapieha ustanow ił na swojem miejscu, w ziął ku. Pożarski i odesłał razem z innymi do Nowogrodu. Pomimo złożo
nej przysięgi, pozabijano wówczas niektórych z tow arzystw a. („Russka histor. bibl.“, 1.1, -str. 347—354).
K ról nie zastał ich już w stolicy, kiedy poszedł z synem na pono
wną wyprawę w sierpniu 1(512 r. J a k powiada Z. Ossoliński w pam ię
tniku swoim („Pani. Zbigu. Ossolińskiego.“ Lwów, 1879. Bibl. Ossol., str. 33), król po sejmie niesporo się zbierał do poparcia zaczętej wojny, zresztą i w ojska zgromadziło się znowu niewiele. Z ygm unt miał 3,000 Niemców dobrej piechoty i z nimi przybył do Smoleńska. W Smoleń
sku spodziewał się zebrać nieco polskiej konnicy. Skończyło się jednak na tern, że w yruszył ze Smoleńska z jedną tylko piechotą, dopiero kie
dy już był w marszu, dogoniło go na drodze do W iaźmy 1,200 konnych,
poczem połączył się z Chodkiewiczem i poszedł oblegać Pogoriełoje
Horodyszcze. Wojewodą miejscowym był kniaź Ju ry j Szachowski, ten
jed n a k nie chciał się poddać, tylko dał wym ijającą odpowiedź, że skoro
król zajmie Moskwę, wtedy i on czołem uderzy. Zygm unt ruszył dalej
pod Wołok Siamski i obiegł go, i tutaj otrzym ał wiadomość o upadku
Krem la. M iasta Wołoka bronił Iw a n K aram yszew z nadwołżańskimi
Kozakami. Że zaś król wziął był z sobą na wyprawę okolniczego D a-
liiłę Mezeckiego, jednego z członków poselstwa F ila re ta , oraz djaka
Iw a n a H ram otyna, należącego do p a rty i emigrantów, przeto posłał ich
teraz podjazdem pod Moskwy w 300 ludzi z Adamem Żółkiewskim, S a
muelem Zborowskim i Andrzejem Młockim, aby się dowiedzieli, o ile
praw dziw ą je s t wiadomość, że Polacy już ustąpili z Kremlu. W ysłanie
Mezeckiego i H ram otyna, w kradających się w łaski królewskie, miało
jeszcze ten cel, aby namawiali mieszkańców Moskwy do otw arcia bram królewiczowi. Zbliżenie się króla, rozrzucane przez niego listy, w y
w ołały naturalnie wielki popłoch; agitow ała się w tedy spraw a wyboru monarchy, o zdrajców nie było trudno, rozrzucane z obozu królewskiego listy mogły wywołać zaburzenia, i gdyby Zygm unt miał był więcej woj
ska, spraw a jego mogła się dźwignąć. Tymczasem wojska Pożarskiego i Dym. Trubeckiego stanęły gotowe do obrony, Adam Żółkiew ski co
fnął się, schwyciwszy języka, od którego się dowiedziano o szczegółach zdobycia Krem lu i wzięcia załogi w niewolę. Zginęło wtedy kilku bo
jarów , w iernych Zygmuntowi, schwyconych razem z załogą.
Od pierwszych dni listopada 1612 (n. s.) datuje cię właściwie wy
swobodzenie stolicy od nieprzyjaciela. K ról wrócił na Litw ę, do czego był przymuszonym nietylko brakiem większych przygotowań do dłuż
szej kampanii, ale i nadchodzącą ostrą zimą.
Z łą stroną położenia było przew lekanie się stanu wojennego.
Zygm unt znalazł się wobec warunków, jakich w początkach kam panii swojej nie przew idyw ał, zadanie okazało się nierównie cięższem, niż się wydawało, gdyż naczelnicy pospolitego ruszenia, bojarowie, nie w ystę
powali do układów. Prawdopodobnie, grupujący się około króla boja
rowie m alkontenci robili mu ciągle przesadne nadzieje, czynili obie
tnice, które okazały się złudzeniem. W każdym jednak razie, Zygm unt mógł być zadowolonym z terytoryalnych zdobyczy, i gdyby mógł był do
prowadzić do korzystnego pokoju, uzyskać formalne potwierdzenie no
wej linii granicznej, był-by się zrzekł dalszych widoków, czapki Mono- macha dla syna, co do której od pierwszej chwili elekcyi okazyw ał pe
wną ostrożność i wstrzemięźliwość. Je śli bowiem w dalszym ciągu se
natorowie głośno i uporczywie upominają się o oddanie korony króle
wiczowi, to czynią to z tern obrachowaniem, iż praw a te odkupione zo
staną formalnom przyznaniem , w drodze pokojowego tra k ta tu , ustępstw terytoryalnych, czynią z pewnym ślepym uporem, zdradzającym chęć w yw arcia presyi w innym kierunku.
O ile sil nem było przerażenie w stolicy na widok podchodzących ponownie królewskich chorągwi, na myśl, iż może powtórzyć się rok 1610, o tyle w ielką wywołało radość odstąpienie pretendenta, tern w ięk
szą, iż wśród zamieszania ogólnego dochodziły wieści o Iw anie J a n ic
kim, jakoby, wziąwszy z sobą M arynę Mniszchównę i jej synka z K a
ługi, z oddziałem Dońców swoich, pustoszył kraj około P erejasław ia,
M azania, a teraz cofał się na południe—ku A strachaniow i. K to wie,
czy i ten Iw an J a n ic k i nie czekał na pochód królew ski pod Moskwę,
trzym any w odwodzie przez Jygm unta. W skutek bankructw a królew
skich widoków, i on także zmuszonym był teraz uciekać razem z M a
rynę. O pewnej konwcncyi między królem a Zaruckim świadczyła-by bytność F edki Andronow a przy Zaruckim i M arynie, a wiemy, że A n dronów był najzagorzalszym adherentem Zygm unta. On-to razem z M i
chałem Sołtykowem i innymi przywoływał Zygm unta do Moskwy przed wyprawę,, przedsięwziętą, w r. 1609, i następnie długi czas spędził w obo
zie przy boku królewskim.
I I .
W owym-to czasie niewyjaśuionycli jeszcze stosunków, zjaw ia się, zgodnie z trudy cyą, pośrednik w osobie cesarza niemieckiego, me- dyator, życzliwie usposobiony dla Zygm unta, mniej życzliwie dla Mo
skw y. .Test nim z początku cesarz Rudolf, a po jego śmierci następca jego, Maciej. In icyatyw a w yszła od Pożarskiego. Do cesarza Rudolfa zwrócił się kn. D ym itr, szukając pośrednictwa pokojowego, a naw et podsuwając jednocześnie koronę carską arcyksięciu Maksymilianowi, nie bez wyraźnego obracliowania, iż, jak o niefortunny niegdyś konku
re n t do korony polskiej, nieszczęśliwy ryw al i więzień Zygm unta za
chować musiał w sercu nienawiść, dającą się wyzyskać w interesie ca
ra tu . I tu taj także wśzelkie plany, czy naw et układy, były-by się nie
chybnie rozbiły o kw estyę wyznania, zresztą były więzień krasnostaw ski nie okazał żadnej ochoty do objęcia projektowanego berła.
W końcu czerwca 1612 r., w chwili, kiedy Struś i Budziłło bronią się na Krem lu, przejeżdżał przez Jaro sław z powrotem z P ersyi do Niemiec agent cesarza Rudolfa, Ju z u f G regor) ew, z posłem szacha per
skiego, Abbasa. Prawdopodobnie nie co innego, tylko potrzeba pozy
skania sobie pomocy przeciw Turcyi była przyczyną w ysłania cesar
skiego posłannika. Skorzystał z tej sposobności przebyw ający w J a rosław iu D ym itr Pożarski, aby razem z kilku bojaram i odłamu wro
giego dla W azów zawiązać stosunki z Rudolfem i odwołać się do jego pośrednictw a dla powstrzymania króla od dalszych wypraw. W tym celu przyłączył się do wyżej wspomnianych tłómacz Jerem i Jerem jew , wiozący list od Pożarskiego. W piśmie swojem kniaź rozwodził się sze
roko nad wypadkam i z ostatnich lat, nad spustoszeniem hospodarstwa z przyczyny króla, złamaniem przymierza, kreślił dzieje pierwszego i drugiego Samozwańca, nie żałując naturalnie czarnych barw dla n a
piętnow ania tak ty k i królewskiej („Pam iętniki dypl. koresp." Petorsb.
1852, t. I I , str. 1421—1426).
„Król Z ygm unt—pisał między innemi P o żarski—nie dotrzym aw
szy nowego rozejm u ]), zatwierdzonego przysięgę przez posłów, dążył do wielkiego przelew u krw i chrzesciańskiej, gdyż nietylko nie wypro
wadził, stosownie do zaprzysiężonej umowy, ludzi polskich i litew skich z moskiewskiego państw a, ale jeszcze sam, z wielu Polakam i, L itw in a
mi i Niemcami, ze znacznem wojskiem i arm atam i, podstępił pod m iasto Smoleńsk i, obiegłszy go, obstrzeliw at i zdobywał różnemi podkopami i szturmami, nie pomnąc na przysięgę swoją poprzednią i późniejszą po
słów swoich.
„Pod Moskwę zaś posłał król hetm ana polskiego, S tanisław a Żół
kiewskiego, półkowników i rotm istrzów z wielu Polakam i, Litw inam i i Niemcami, a oszustowi, który, odstąpiwszy od Moskwy, stanął pod K aługą, i hetmanowi (sic) J . P iotrow i Sapieże, k azał król również iść pod Moskwę. Stanęły tedy z dwóch stron Moskwy wojska: z jednej strony hetm an S. Żółkiewski z pułkownikami, rotm istrzam i i licznem wojskiem, z drugiej zaś razem z oszustem hetman (?), J a n P io tr Sapieha z licznem wojskiem Litwinów, Polaków i Russkich. Jednoczeście na
padli na państwo moskiewskie Nogajcy i K rynicy, a na ziemię Nowo
grodzką weszły wojska szwedzkie. W tedy C ar i W . K niaź nasz, W a syl Iwanowicz (Szujski), przestrzegając całości ziemi swojej, w raz z bo
jaram i, wojewodami i licznem wojskiem, posłał dwór swój na granicę do wielkiego Nowogrodu, w Moskwie zaś zostali się tylko nieliczni bo
jarow ie, wojewodowie i małe wojsko. N iektórzy z bojarów i wojewo
dów, będący po m iastach, ja k Micha jło Sołtykow z tow arzyszam i, za
pomniawszy o Bogu i duszach swoich, zdradzili C ara, nie pomnąc na przysięgę, i przeszli na stronę króla Zygm unta.
„Naradziwszy się z nimi, król Z ygm unt pisał przez hetm ana S.
Żółkiewskiego do bojarów, wojewodów i różnych urzędów ludzi, że on, jakoby litując się nad światem chrześciańskim i chcąc uspokoić mo
skiewskie państwo, oszczędzić przelewu krwi, sam przyszedł na granice państw a, a hetm ana posłał pod Moskwę, jakoby nie dla wojny, ale dla umowy o pokój w chrześeiaństw ie i żeby wszyscy ludzie moskiewscy dla pokoju chrześciańskiego obrali sobie na cara królew icza W ładysła
wa, który przejdzie na wiarę prawosławną, będzie postępował tak, ja k poprzedni carowie, i nie zmieni w niczem dawnych urządzeń. P o słał również przy tern Zygm unt bojarom list, na jakich w arunkach królewicz będzie carem. W arunki zaś były następujące: królewicz przejdzie na prawosławie; nie będzie przy nim wielu Polaków i Litwinów; Polacy i Litw ini nie będą na urzędach ani w Moskwie, ani w innych m iastach
Z W a sy le m Szujskim .
i pogranicznych miejscach; królewicz nie ubliży w niczem wierze p ra
wosławnej, kościołów w Moskwie i w innych m iastach staw iać nie bę
dzie, cerkw ie Boże i m onastery będzie szanował i nie skonfiskuje icli dóbr, p atryarchę moskiewskiego, metropolitów, archiepiskopów i całe duchowieństwo szanować będzie. Oprócz tych, były jeszcze w liście Zygm unta wyliczone inne warunki, do których królewicz miał się za
stosować w rządach państw a moskiewskiego."
L ist rozwodzi się dalej nad zdradą M ichała Sottykow a i jego to
warzyszy, nad umową ze S. Żółkiewskim, poselstwem F ila re ta i Goli- cyna, a kończy oskarżeniem króla o złamanie przysięgi, złożonej przez hetm ana, wzięcie w niewolę posłów i zdobycie szturmem Smoleńska.
Rozumie się samo przez się, iż D ym itr Pożarski przedstaw ił rzeczy w sposób nieraz niezgodny z prawdą, w tym celu, aby cesarza usposobić ja k najgorzej dla Zygm unta. Praw dziw y przebieg spraw y przedstaw ia się inaczej—skreśliłem go w „Elekcyi królewicza W ładysław a na tron carski" ]), na podstawie russkich źródeł historycznych. Co przede- wszystkiem uderza w liście Pożarskiego, to to, że błędy i winę Żół
kiewskiego zwala całkowicie na króla, kiedy dokładnie było wiadomem (gdyż Zygmunt pod tym względem żadnej wątpliwości nie dopuszczał), iż hetman działał bez upoważnienia, i dlatego też tra k ta t jego, zaw arty z bojaram i pod Moskwą, w obozie królewskim ostentacyjnie odrzuco
nym został.
Oskarżenie króla, wytoczenie sporu przed cesarza w tej nadziei, iż będzie pośredniczył (lubo życzenie nie było wyraźnie postawionem), nie odniosło tego skutku, jakiego się spodziewano. Ze względu na po
krew ieństwo, łączące domy w arszaw ski i wiedeński, ze względu na po
lityczną przyjaźń i z innych wreszcie przyczyn, nie dano całkowitej w iary wywodowi listownemu, natom iast następca cesarza Rudolfa, M a
ciej, chwycił się skwapliwie pośrednictw a wobec tej okoliczności, iż w W arszaw ie, po kilkoletniej nader uciążliwej wojnie, gorące panowało życzenie, aby zakończyć wojnę korzystnym co praw da trak tatem . W r.
1613 cesarz M aciej, zaraz po wstąpieniu na tron, potwierdza formalnym traktatem przyjaźni dotychczasowe stosunki (zachwiano chwilowo nie
fortunną wyprawą M aksym iliana). Obaj monarchowie zobowiązują się nie pomagać wspólnym nieprzyjaciołom, mleć wspólną politykę wobec Turcyi, do tego Zygm unt pozwala cesarzowi werbować żołnierzy w swoim kraju.
Tymczasem zaszły wypadki, wspomniane przez nas powyżej: wy
praw a Zygm unta w jesieni 1012 r., zdobycie K rem lu przez pospolite
>) „Niwa,» r. 1892.
ruszenie Pożarskiego i Minina, cofnięcie się wojsk królewskich. W W a r
szawie więcej niż kiedykolw iek radzi byli zakończyć układem kilku
letnie spory, a to nie tylko z powodu wyczerpania skarbu, ale i dla ogólnej apatyi narodu, gdyż, ja k słusznie uważa współczesny Zbigniew Ossoliński, wypraw y te więcej szkodziły Polsce, niż Moskwie. J a k o je dyna pociecha, oprócz zdobyczy w prowincyach, pozostaw ała g a rstk a wiernych malkontentów moskiewskich, zawikłanych w spraw ę Z yg
munta, znacznych ludzi co praw da, ale zmuszonych do emigrowania na Litw ę. N ie znamy nazwisk ich wszystkich, wiemy tylko, że n a czele tych „zdrajców" (jak ich russcy historycy nazywają), stali kn. M ichał Glebowicz Sołtykow *) z synem (drugi dawniej już opuścił Z ygm unta), jego zięć, ku. Ju ry j Trubecki-M assalski, djak Iw an H ram otyn, Ewdo- kim W itowtow, Janów i inni. Fedko Andronow, ów g orący adherent, porwany wirem wypadków, tu ła ł się teraz z Zaruckim i M aryną. K iedy powyżej wymienieni bojarowie wyruszyli po raz drugi w ch arak terze posłów naprzeciwko Zygmuntowi (we wrześniu 1612 r.), wyjście ich wy
glądało raczej na upozorowaną ucieczkę, niżeli na poselstwo. W obec chylącej się do zupełnego upadku spraw y królewicza, oczekiwanego lada dzień zdobycia Kremlu i zabrania głodnej załogi w niewolę, je- dnem słowem, wobec rozpaczliwego położenia, przew idyw ali Sołtykow, T rubecki i ich towarzysze, że przeciw nim zwróci się nienaw iść narodu, namiętność tłumów za sym patye dla Wazów, opór patry arsze i ducho- chowieństwu, popieranie kandydatury króla i królewicza. Nie wrócili już więcej do Moskwy, w racać nie chcieli i po oswobodzeniu Moskwy w racać nie mogli, więc zostali n a L itw ie, gdzie w dalszym ciągu w y
stępują jak o przyw iązani stronnicy Zygmunta. Osiedli zatem na B iało
rusi, w Mohylewie nad Dnieprem, w łaskach u króla i, korzystając, ja k Trubecki, z majętności w Siewierszczyźnie, zajętej w posiadanie przez Zygm unta, „rekuperowanej," ja k się to w tedy nazywało. W idział ich w kilka lat później (w r. 1616) w Mohylowie Zbigniew Ossoliński, k tóry opowiada w pam iętniku swoim, że tam zam ieszkała niem ała gromada Moskwy, wielu zacnych i przedniej szych bojarów, dobrowolną tułaczkę znoszących, aby (jak się wyrażali), nie łam ać przysięgi, złożonej królo
wi podczas poselstwa z Tuszyna za drugiego Samozwańca 2). Z nich najwięcej zw racał na siebie uwagę ku. J u ry j Trubecki, nietylko szla-
') W ła śc iw ie n a zy w a ł się: Sołtyk ow -M orozow
a) Jeden z nich, doś<5 g ło śn y w sw oim cza sie, E w dokim W itow tow , za m iesz k a ł później (w r. 1021) w N ow ogrod zie Siew iersk im , przyłączon ym do P o lsk i, z er w a ł zu p e łn ie i, zdaje się , bezpow rotnie z ojczyzn ą sw oją, ja k o tern św ia d czą ślady, docho
w an e w e sp ółczesn ych dokum entach. (Popow : „A k ta m osk. pań stw a," 1890, t. I, str.
1 0 3 - 1 6 5 ) .
chetnością rodu wybitny, ale i całą powierzchownością swoją, mową i obyczajami do P olaka bardzo zbliżony. To też, kiedy zdarza się, że Zygm unt i W ładysław w r. 1016 przeciągają znowu z wojskiem przez Mohylew, zięć starego Sołtykow a '), w imieniu wszystkich swoich to
warzyszy, występuje z mową powitalną, życząc najlepszego powodzenia wojennego, uznając W ładysław a, jak o swego prawdziwego pana, któ
remu winni są wierność i cześć chcą oddać, z ochotą służyć, a nawet życie i krew, jedyne dobra, jak ie im pozostały, dla niego poświęcić.
Rozumie się, iż podobne życzenia i zapewnienia przyjmowane są zawsze ja k najlepiej. Oprócz nich, ukazuje się jeszcze Daniło Iwanowicz Me- zecki, jak o doradca królewski, odrębne mający stanowisko, nie jeden z m alkontentów, ale chwycony w swoim czasie razem z orszakiem F i
lareta i Golicyna, teraz doradca królewski. Ten atoli dat zawczasu za wygraną, uciekł od Zygm unta w czasie powrotnego pochodu z Moskwy i objął dawne stanowisko („Dworcowyje razriady," t. I , str. 10) djaka w Kremlinie.
D nia 10 stycznia (
11. s.) 1613 roku, zgromadzeni w stolicy bojaro
wie ogłosili wyswobodzenie Moskwy. Rozpoczęły się narady, zwołanie soboru dla w ybrania nowego cara. O ile ze szczupłych wiadomości (z powodu spalenia się i zniszczenia współczesnych aktów), wnosić mo
żna, głosy ogółu oświadczyły się za młodym rówieśnikiem W ładysła
wa, synem F ila re ta , stolnikiem Michałem Fiedorowiczem Romanowem, który wprawdzie składał w swoim czasie razem z innymi przysięgę na wierność W ładysław ow i, ale, po unieważnieniu tego wyboru, zwolnio
nym był, również ja k i inni, przez patryarchę ze złożonej przysięgi. Z a
nim zjechali się wezwani z m iast prowincyonalnych wyborcy, bojaro
wie, ja k Fiedor Mścisławski, Golicynowie, duchowieństwo i t.d ., spraw a przeciągnęła się do 1 m arca (u. s.) i w tym dniu okrzykniętym był ca
rem M ichał Fiedorowicz. Co więcej, wojsko, zebrane przez Trubec*
kiego i Pożarskiego, zaczęło następować na B iałą, W ieliż iU św iat, w y
parło słabe polskie załogi z m iasteczek, dotarło aż pod Smoleńsk i tam się oszańcowało. Położenie pogorszyło się bardzo na niekorzyść R ze
czypospolitej. N a sejmie w lutym pp. senatorowie oświadczają, iż „nie- bespieczeństwa wielkie a świeże na R zpltą naszą zachodzą; w ojska tu reckie z tam tej strony D unaju ku brzegom wołoskim, tudzież i ta ta r skie następują. Od Moskwy i z Inflant spokoju nie masz, ale codzień
') C ytow an ego w polsk ich źródłach, w sk u tek błędu druk arskiego, jak o Cn- tikow a.
to większych spodziewać się trzeba stam tąd niebespieczeństw" („Vol.
legum," t. I I I , r. 1G13). A leksander Gosiewski opiera się w Smoleńsku naporowi moskiewskich oddziałów („Archeog. zbiór dokom." t. V I I , W ilno, 1870, str. 73). W pół roku po wyborze panującego, wyprawione wojska pod dowództwem D ym itra M amstrukowicza Czerkaskiego i Mi
chała B uturlina zajęły W iaźmę, B iałą i rozłożyły się pod Smoleńskiem.
Nie żył już w tedy W asyl Szujski, zmarły w Gostyninie, na wio
snę 1613 r. um arł także wojewoda sandomierski, J e rz y M. Mniszech, a w październiku tegoż roku wstępuje na tron szwedzki Gustaw Adolf.
Cała uwaga Rzeczypospolitej skupiała się wtedy na ta rg a c h z konfe- daratam i J . Sapiehy i Zborowskiego, domagającymi się zapłacenia ogromnych zaległości w żołdzie. Rozlanie się tych niesfornych kup po k raju dawało powód do skarg, rozbojów i niepokoju, tyle niemal doku
czliwych, co Lissowskiego party zan tk a w Moskwie.
Z araz po wyborze M ichała Fiedorowicza, ziemski sobór postana
wia naw iązać stosunki z ościennemi mocarstwami, wysłać przede- wszystkiem posłannika do Polski, aby nietylko zbadał położenie na miejscu, ale zaproponował układy pokojowe. W tym celu wyjeżdża Denis Grygorjewicz Oładyn z listem od soboru, gdzie wyłuszczone były wszystkie krzywdy, z dodaniem żądania uwolnienia F ila re ta i Golicyna o dwóch braciach Szujskich nie było wzmianki), z przełożeniam i po- kojowemi i obietnicą uwolnienia rycerstw a, schwyconego w Kremlu.
Bojarowie przypominają przedewszystkiem, iż za Borysa Godunowa zaw artym był rozejm, pomimo którego Zygm unt nasłał H ryszkę O trepje- wa; następnie, gdy na tronie zasiadł W asyl Szujski, ludzie J . K r. Mo
ści, Roman Różycki, Zborowski, W iśniowiecki i Sapieha, z drugim sa
mozwańcem pociągnęli pod Moskwę i wielo krw i przeleli. Znowu za
rzut, niestety, i tym razem zupełnie fałszywy i w niedobrej w ierze po
stawiony, iż zaw artym był ponowny rozejm z posłami: W itowskim , So- kolińskim, Oleśnickim i Gosiewskim, i że go R zp lta nie dotrzym ała.
O poselstwie F ila re ta i Golicyna pisała duma:
„Z tym układem ( t.j. hetmanem) posłani zostali pod Smoleńsk po
słowie wasi. Podówczas przybyli od W . K r. Mości Sołtykow, M assal
ski, H ram otyn, Andronow i zaczęli z W aszego ram ienia panować w Mo
skwie, wielu bojarów i zasłużonych ludzi chytrze do odległych m iast porozsyłali, a zdradą wprowadzili swoich do Kamiennego m iasta (Bieł- gorodu—przedmieścia Moskwy). C ara W asyla w ysłali, niby dla zacho
w ania pokoju, do Osypowego monasteru, skąd go później hetm an pod Smoleńsk wywiózł, złamawszy przysięgę. Później Sołtykow i G osiew ski zaczęli namawiać naród, aby przysięgę W . K . Mości złożył. W idząc
o Hermogenes (patryarcha), począł zdrajców karcić za ich złe uczynki,
za co wiele ucierpiał. W. K r. Mość, zapomniawszy o przysiędze, od
Smoleńska nie odstąpił, synowi wiary naszej przyjęć nie pozwolił, a nad posłami naszymi gw ałty czynił, co się nigdzie nie dzieje. L udzie wasi zaczęli ściągać z m iast podatki wielkie, a Gosiewski z ab rał klucze od bram miejskich i proch, kule, pieniądze i zapasy wszelkie. Po ulicach porozstaw iali straże swoje, zaczęli uciskać mieszczan i chłopów, lżyć w iarę grecką i zniew ażać cerkwie! W ówczas my, bojarow ie, wojewo
dowie i t. d., widząc poprzednie i teraźniejsze krzyw dy, jak ie się nam dzieją od W . K r. Mości, pisaliśmy z wszech m iast do Sołtykow a i Go
siewskiego, aby się ich bezpraw ia skończyły i żeby W ładysław na tron przybyw ał. A le oni, nie zważając na prośby nasze, nie mogąc znieść napominali H erm ogena, spalili Kamienny i D rewniany gród (przedmie
ście stolicy), skarb carski, sprzęty i ikony do W as odesłali, a to, co w cerkw iach nagrabili, podzielili między sobą."
W końcu powiedzianem było: „Uradziliśmy społem wysłać do W.
K r. Mości, aby z niewoli uwolnił posłów naszych, tak, aby wzięci obu
stronnie w niewolę wypuszczeni byli, — w przeciwnym razie p. Struś zatrzym anym będzie. Przypomnimy, że p. M ałogoski (Oleśnicki, k a sztelan małogoski) i Gosiewski za W asyla, którzy przecie wojennym (?) a nie poselskim obyczajem przybyli, wypuszczeni w net zostali na wol
ność i nie byli uciskani (?), ja k to W . K r. Mość z naszym i posłami czyni, co się nie dzieje nigdzie, ani w chrześciańskich, ani muzułmań
skich państw ach. A zanim niewolnicy wymienieni nie będą, niech się żadne z a ta rg i nie dzieją ani z naszej, ani z waszej strony." („Zbiór państw , gram ot i układów," t. H I , r. 1613).
W praw dzie pismo bojarów nie mogło zrobić korzystnego w raże
nia, jako wystylizowane w sposób wielokrotnie niezgodny z prawdą, ale do tego w R zpltej już byli przyzw yczajeni, że tylko wspomnimy listy Iw ana Groźnego do Batorego, najeżone najcięższemi zarzutam i; będź- co-bądź, jed n ak pierw szy krok był postawiony, więc należało go wyzy
skać, zwłaszcza, że cesarz niemiecki ofiarowywał chętnie pośrednictwo swoje. W W arszaw ie zaczęto tera z liczyć na układy.
Gońcowi danym był spis nazw isk jeńców moskiewskich, przyczem ja k najsrożej zakazano mu wspominać o wyborze nowego cara. Oładiu opuścił Moskwę w końcu m arca, opatrzony w list żelazny, nadesłany przez Chodkiewicza, a w końcu kw ietnia zaw itał do W arszaw y. P rzy
wiózł
011także list, pisany przez M ikołaja Strusia, gdzie tenże w imie
niu w szystkich współtow arzyszy niedoli prosił o wymianę jeńców, o co z łatw o zrozumiałych powodów przedewszystkiem na K rem lu chodziło.
W instrukcyi Oładina powiedzianem było: jeśli ci w W arszaw ie sena
torow ie powiedzą: je s t nam dobrze wiadomem, iż polscy i litew scy lu
dzie, rozesłani po m iastach po zdobyciu K rem la, zostali wszyscy za
bici przez chłopów, należy odpowiedzieć: wystani byli polscy i litew scy
ludzie z m iasta Moskwy dla obrony do H alicza, Ozu cliła, Unży i p rzy szli do tych m iast chyłkiem wasi kozacy (Lissowskiego?) i tych polskich i litew skich ludzi kilku zabili, a w innych m iastach są cali.
M iędzy innemi chodziło także o to, aby przed senatoram i zataić wybór M ichała Fiedorowicza, w tym celu, aby przy mających rozpo
cząć się układach łatw iej można było oswobodzić F ila re ta . D latego właśnie przykazanem było Oładinowi: jeśli ci powiedzą: w Moskwie obraliście carem M ichała,—odpowiedzieć: to ktoś skłam ał przed wami!
do Moskwy zjechali się różnych urzędów ludzie i radzą o carskim obio
rze, ale oczekują jeszcze z dalszych stron wyborców.
W W arszaw ie nie mieli jeszcze wiadomości o elekcyi. Starosta wieliski, Al. Gosiewski, donosił ze Smoleńska o przygotowaniach, nie doniósł o wyborze, bo spraw a trzym aną była do czasu ile możności w ścisłej tajem nicy po-za murami m iasta.
Bojarowie dumni przew idzieli jeszcze jedną okoliczność, a miano
wicie, że z tych „zdrajców" bojarów, już przez nas wspomnianych, mo
gą znaleźć się niektórzy w otoczeniu królewskiem na warszawskim zamku, jako żywi świadkowie przysięgi, złożonej W ładysławowi pod Moskwą. D latego też goniec miał przepisane w instrukcyi, aby, gdy zaczną mówić o zdrajcach, powoływać się na Sołtykowa, Andronowa, M assalskiego i innych, odpowiedział: Michałko Soltykow, Fedko A n dronów i ich towarzysze są zdrajcami i powodem wszystkiego złego.
Pod Smoleńsk na moskiewskie państwo naprow adzili wojsko królew skie, razem z polskimi i litewskimi ludźmi umyślili spustoszyć Moskwę, carski ogromny, przebogaty skarbiec do króla odesłali (!?) i żołnierzom rozdaw ali, i ci złoczyńcy nietylko na więzienie, ale i na najgorszą śmierć zasłużyli ').
Poseł miał przepisane kłaniać się królowi i senatorom od soboru, od bojarów i wszelkiego urzędu ludzi. W razie gdyby w W arszaw ie podczas rozmowy przypomnieli, że M oskwa zdradziła królewicza, niech przytoczy królew skie nieprawdy i zarazem doda: Soltykow i Anilronow carskie sprzęty, czapki, korony i cały carski skarbiec, cudotwórcze obrazy—wam odesłali.
To zrabowanie skarbu stało się w dalszym ciągu jednym z naj
częściej przytaczanych zarzutów, lubo tak że co najmniej o wiele prze
sadzonym, ja k to na innem miejscu dowieść będziemy mieli sposobność.
Jeślib y znajdow ali się przy królu lub senatorach: M. Sołtykow, Iw an Hram otyn, W asyl Janów i inni (Androuow już wtedy nie żył i w Polsce wcale nie był), Oładin m iał się poskarżyć, iż tak dawniej
■) Tu i dalej w e d łu g S. S ołow jew a, t. IX , „H ietorya R o ssy i.11
nie bywało. A le tych stronników Zygm unta nie było w W arszaw ie—
siedzieli na Białorusi, czekając dalszego rozwoju wypadków.
Po drodze wysłannik zbierał, ja k zwykle, wieści, aby je przesyłać do Moskwy. Upewniał też sobór z drogi, że niema potrzeby obawiać się w blizkiej przyszłości ruchów wojennych, skierowanych ku pograni
czu, gdyż R zplta zajęta je s t konfederatami i zanadto ma z nimi kło
potu, aby myśleć o wojnie. Rzeczywiście we współczesnych pamiętni
kach wielokrotnie je s t mowa o gw ałtach, rozbojach konfederatów, 0 układach z chorągwiami, ciemiężącemi obywateli. I to ta k trw ało la t kilka, gdyż jeszcze w początku roku 1615 L ew Sapieha donosi ze Słonima Krzysztofowi Radziwiłłowi: „tu jakieś hultajstw o w ałęsa się, Kozubowski w sto koni kozaków, Żoraw ski sto koni kopijnika. P rz e syłali na szpiegi, kilku dostałem ich" („Arch. Radziwiłłów." K raków , 1885, str. 259). W W ilnie burm istrz mówił carskiemu gońcowi: „tutaj u nas stoją żołnierze, nie mamy od nich pokoju, czynią gw ałty, biorą wielkie obroki i pieniądze, żonom i dzieciom zadają gw ałty, lepiej-by było, żeby ziemia między nami i nimi się rozstąpiła!" K am pania mo
skiewska, wspólność broni z Kozakami, dziczą różnego rodzaju, w resz
cie warunki, w jak ich się obracali, zdemoralizowały do reszty zbestwio- ue żywioły, i tak już pochopne do gw ałtów i swawoli, bo zaprawiono do niej jeszcze w rokoszu Zebrzydowskiego.
Pomimo kłopotów, z jakiem ! przyszło walczyć, ton rozmów był energiczny, stanowczy. Zdawało się w W arszaw ie, iż do korzystnego pokoju niechybnie przyjść musi. Należało oczywiście do tak ty k i dy
plomatycznej okazywać zupełną pewność siebie, zaufanie do zwycię
stw a. Prócz tego, zdaje się, że doszły już były w tedy do W arszaw y wiadomości z K onstantynopola o przedsięw ziętych usiłowaniach rzucenia Turcy! na Polskę—nic więc dziwnego, żo wielkie panowało rozdrażnie
nie. Znaczna część W ęgier była już wtedy w rękach tureckich, niebes- pieczeństwo wojny niedalekiem—od lat kilkunastu spodziewano się tego niebespieczeństwa.
I I I .
W czerwcu 1613 roku Denis Oładin powrócił z W arszaw y.
Przyw ieziona przez niego odpowiedź wystosowaną była do so
boru. Okoliczność ta każe wnioskować, iż w tedy jeszcze żadnej w ia
domości o wyborze nowego monarchy nie było; zresztą, gdyby naw et 1 miano ja k ą ś wiadomość, trudno było uwierzyć, aby właśnie syn in te r
nowanego w Malborgu F ila re ta miał być wyniesionym na tron. W resz
cie, w żadnym przypadku wybór ten nie mógł być przyjętym , jak o
uw łaczający prawom W ładysław a, więc też, ja k dalej ujrzymy, później
sze korespondencye, kiedy wybór młodego M ichała był faktem ogólnie znanym, pisane są tylko do dumy bojarskiej i ta k się dzieje aż do chwili, kiedy król i królewicz uznali istniejący stan rzeczy, pogodzili się z my
ślą zaniechania pretensj i swoich.
Odpowiedź zastosow aną była do listu, odpierała zarzuty i oskar
żenia, staw iane Zygmuntowi; jako więc rzucająca światło na ubiegłe wypadki, na przebieg epoki Samozwańców, lubo także stronnie przed
stawionej, zasługuje na uwagę i dlatego ją tutaj w skróceniu zamie
szczamy („Zbiór państw , koresp. i układów ,“ t. I I I , str. 55—63).
„Przysłaliście do nas gońca swego, D enisa Oładiua, z hramotami, a w hram otach przypomnienie, iż pomiędzy królem J śc ią Zygmuntem I I I a Borysem, Hospodarem W aszym, zaw artym został pokój na dłu
gie lata, który łamiąc, JK M ość n asłał na Hospodarstwo moskiewskie Otrepjew a, zamyślając zaw ładnąć państw em W aszem. Dziwimy się, że nieprawdę piszecie, napróżno i niesłusznie pana naszego obrażacie, a grzechów swoich wyznać nie chcecie. Wiadomo je s t wszystkim, iż za Fiedora Iwanowicza, Borys, umyśliwszy zostać carem, wiele prze
dnich rodów moskiewskich wygubił i kniazia D ym itra przez swych do- radzców zamordował, a carowi śmierć przyśpieszył. Zostaw szy carem, wzbił się w w ielką pychę, hardość i złość, posła J . K . Mości. p. Lw a Sapiehę z towarzyszami, którzy doń za listem żelaznym posłani zostali, zatrzym ał jako niewolników, co sprzeciw ia się wszelkim prawom naro
dów, a zatrzymawszy, wymógł na nich rozejm na la t 20. A choć sam ro z ej m zaprzysiągł, nie dochowywał go przecież i w krótce potem za
czął czynić różne zaczepki przeciw królowi naszemu, zajął włości wie- Jiskie, zburzył gród kn. Wiśnłowieckiego Przyłuki, a nowe m iasta swoje na ziemiach K orony i W . K s. Litew skiego pobudować rozkazał. Znosił się z nieprzyjacielem, zdrajcą J . K. Mości, Karolem Sudermańskim i pie
niędzmi go w śpierał, Tatarów najm ował i na ziemie ,T. K r. Mości na
syłał. Cliociaż tedy złam ał on swoją przysięgę, król przecie kazał do
chowywać przymierza i w niczem go nie naruszył. H ryszki O trepjew a J . K r. Mość na moskiewski tro n nie posyłał, to był wasz Moskwicin, którego Bóg zesłał dla ukarania B orysa za grzechy i zbrodnie jego.—
piszecie, iż gdy po zabiciu O trepjew a zasiadł na tronie ku. Szujski, ludzie królewscy, ogłosiwszy carem nowego Samozwańca, przybyli pod Moskwę i wiele krwi chrzeciańskiej przeleli. J . K r. Mość przysłał do Hospodara waszego posłów swoich, St. W itow skiego i kn. J . Drue- kiego-Sokolińskiego, którzy wraz z Oleśnickim i Gosiewskim, wysła
nymi do D ym itra, zaw arli rozejm na lat 3 miesięcy 11, a wojny przez ten czas między obu stronam i nie miało być, a ludzie ku. Kożyńskiego i innych z moskiewskiego liospodarstwa mieli być wyprowadzeni, które
2
to przym ierze (t. j. rozejm) obustronnie zaprzysięźonem zostało. I wy piszecie, że J . K r. Mość wojnę rozpoczął, składacie nań winę a zapomi
nacie o swoich winach i krzywoprzysięstwie. Bogu i ludziom wiadomo, iż to wszystko spotkało was z woli Boga, a nie z naszej lub H ospodara naszego winy. Wiadomo wam to dobrze, iż jeszcze za D ym itra (I-go) kn. Szujski z bracią i bojaram i przez niektórych ludzi naszych prosił .T. K r. Mość, aby hospodarstwo od Samozwańca uwolnić raczył i na tro n moskiewski posłał syna swego, W ładysław a. Oni przecież, zapo
m niawszy o prośbie swoich, zabili O trepjew a, a W asyl Szujski siadł na moskiewskim tronie, pomordowawszy okrutnie wielu zacnych ze szla
chty polskiej i litewskiej, którzy na wesele waszego cara przybyli. P o stów K r. J mości przemocą zatrzym ał i według swej woli pokój na nich wymógł, którego sam nie dotrzym ał, gdyż nie w szystkich więźniów na wolność wypuścił, majętności zabranych ludziom ,T. K r. Mości nie zw ró
cił, posłów swoich dla potwierdzenia pokoju nić przysłał, porozumiewał się z wrogiem ,T. Kr. Mości K arolem (Sudermańskim). Zaprzysięgli sobie działać wspólnie przeciw J . K r. Mości, on T atarów i Turków na ziemie królewskie naprowadzał, a dla wzmocnienia swej w ładzy po
mordował wielu ludzi swoich, za co go Bóg u k arał, gdyż wasi właśni ludzie, P io tr Medwiedko z Bołotnikiem i inni, m ianując się synami wielkich hospodarów moskiewskich, wiele krw i chrześciańskiej prze
leli, hospodarstwo długi czas pustoszyli, choć nie było wśród ńich czło
wieka z Polski lub Litw y. Sami moskiewscy ludzie między sobą się bili, m iasta pyzeciw miastom występowały i krew dokoła się lała. ' W i
dząc to poddani W asyla, słuchać go dłużej nie chcieli i uchodzili do Sa
mozwańców, a jeden z nich, Dymitrem się także mianując, posyłał w er
bowników do ziemi J . Kr. Mości, namawiając jego ludzi do swojej słu
żby. Z naleźli się ludzie swawolni, którzy przeciw woli J . K r. Mości powstali, których on za bunt gardłem karać rozkazał był, a oni, ucho
dząc przed karą, na wezwanie owego człowieka pośpieszyli.
„Następnie K ról .1 mość, bolejąc nad rozlewem krw i chrześciań
skiej i upadkiem moskiewskiego hospodarstwa, wspomniał na prośby W asyla Szujskiego i bojarów, a będąc przez praojców swoich, miano
wicie przez pradziada Kazim ierza, króla polskiego i w. ks. litew skiego, którego rodziła w. księżna Zofia, córka w. ks. kijowskiego, spokrewnio
nym z w. ks. Iwanem W asylewiczem i synami jego, ruszył sam do Mo
skwy, chcąc wam pomódz, uspokoić moskiewskie państw o. P osyłał po trzykroć K r. Jm ość gońców swoich do W asyla, ale ich tuszyńcy nie przepuścili, a i sam W asyl gońców przyjąć nie chciał, choć miasto ści
ska! coraz bardziej Tuszyniec."
Dokum ent wspomina dalej o zwycięstwie Żółkiew skiego podK łu-
szynem i o potwórnem zbliżeniu się drugiego Samozwańca pod mury
stolicy.
„W ówczas wy i cala ziemia wasza, widząc nad sobą gniew Boży, skłoniliście W asyla, aby dla powstrzym ania rozlewu krw i zrzekł się tronu, co W asyl w net uczynił, poczem, nie ufając mu, wzięliście go z klasztoru i wydali w ręce hetm ana; potem, przywoławszy do siebie hetm ana, postanowiliście i uradzili z nim społem, iż z woli i wyboru waszego ma być carem waszym królewicz W ładysław i wnet mu w ier
ność przysięgliście. A widząc, iż Samozwaniec uszedł przed imieniem J . K r. Mości do K aługi, postanowiliście, iż hetm an z wojskiem J . K r.
Mości ma wejść do stolicy dla jej obrony od Samozwańców i wszelkich zdrajców. H etm an zajął stolicę i pozostawił na swojem stanowisku A leksandra Gosiewskiego, wyście zaś posłali posłów do J . K r. Mości, prosząc go o przysłanie syna. Posłowie przecie wasi, a szczególniej F ila re t i Golicyn, nie dojechawszy jeszcze do obozu, zaczęli przemyśl i- wać o zdradzie, z Samozwańcem się znosić, a przyjechaw szy pod Smo
leńsk, mówili jakoby o tern, co im rozkazano, lecz tajemnie inne snuli plany i potajemnie znosili się z Hermogenem i Łapanowem i innymi zdrajcam i, rozsyłając hramoty, jakoby król syna do Moskwy puścić nie chciał, a chce ją przyłączyć do Polski i Litw y. A te hram oty wszczęły nowe zatargi i rozlew krw i w państw ie moskiewskiem. Uwierzywszy im, Prokop Lapunow przybył pod Moskwę. A załoga Smoleńska przez upór i złość Szeina, za poradą ku. Golicyna, do tćgo króla przywiodła, iż musiał starożytną swoją ojcowiznę szturmem zdobywać.
„W szystko to rozważcie w rozumach waszych, a zobaczycie, iż napróżno oskarżacie króla, iż on-to miał pustoszyć hospodarstwo mo
skiewskie. Samiście temu winni, żeście usłuchali poduszczeń kn. Uo- licyna i złam ali przysięgę, którąście W ładysław ow i złożyli, gdy ten ru szył do stolicy hospodarów waszych z ojcem swoim (w r. 1612). U sły
szawszy bowiem o przybyciu hospodara, złość swą i zdradę nad bracią
•swą, którzy wierni królowi zostali, wywarliście, gdyż, nie mogąc zdo- hyc m iasta (Krem la) szturmem, przysięgliście im, iż w zdrowiu i przy m ajątkach ich pozostawicie, poczem gdy otworzono wam bramy, przy- sięgę złamaliście, pomordowali wielu, wielu w kajdanach po innych mia
stach porozsylaliście. Gońców J . K r. Mości, kn. Fiedora Ingiłdiejew a, 1 innych, na pytki braliście, głodem morzyli, czego z posłami bisurm ani nie robią. Posłów ,ł. K r. Mości, p. Sam uela Zborowskiego, Młockiego, Mezeckiego i H ram otyna, których Król do w as wysłał, nie przyjęliście,
<i wysławszy wojsko na ich spotkanie, bójkę stoczyliście i wymówiliście Posłuszeństwo carow i waszemu. 1 dziś to piszecie w hramocie swojej, iz go na tron nie chcecie i w ysyłacie posłów do bisurmanów, nam aw ia
jąc ich, aby posiadłości królewskie pustoszyli, za co doświadczycie ze
msty i k a ry Bożej, iż zapomnieliście o swych przysięgach i nie pragnie
cie pokoju dla moskiewskiego hospodarstwa.
„Co się zaś tyczy tego, co piszecie, abyśmy się zlitowali nad zui- zczeniem państw a i zechcieli pomyśleć o pokoju i zgodzie pomiędzy- państwam i, aby nastąpił pokój i zgoda, a ku temu króla ,JMości skła
niali, aby rozkazał uczynić wymianę jeńców z obu stron i wojny nie wszczynał, nim jeń cy będą wymienieni, oraz aby rozkazał wyprowadzić swoich ludzi (Lissowskiego) z granic hospodarstwa; to my, bracia, bo
lejemy wielce nad spustoszeniem hospodarstwa i do tego króla JM ści nakłaniam y, aby dać państw u pokój i powstrzymać rozlew krw i, do czego nakłania go również cesarz M athiasz. K ról JM ość nie chce roz
lewu krw i i do prośby cesarza się skłania i rozkazuje swoim zachować spokój. A do przybycia posłów J . Cesarskiej Mości, którzy stanowić będą o ugodzie pomiędzy wami i J . Król. Mością, jako też o wymianie więźniów—porzućcie hardość, upór i niepraw dy swoje i rozkażcie swo
im, aby żadnych zaczepek nie czynili i spokojnie się zachowywali aż do czasu przybycia posłów J . Ces. Mości."
.lak widzimy z tej odpowiedzi, w której starannie pominiętą zo
s ta ła umowa hetm ana Żółkiewskiego, niezaakceptowąna przez króla, senat skłaniał się ku zgodzie i okazywał chęć do załatw ienia sporów w drodze traktatów , a właściwie tra k ta tu pokojowego. Baw ił naów- czas w W arszaw ie poseł cesarski, Jakób Henkel v. Donnersm ark, p r a wdopodobnie w interesie przym ierza, zaw artego między dworem wiedeńskim a warszawskim. Że zaś cesarz M athiasz skwapliwie chwycił się pośredniczenia między Polską a bojarami, przeto i je go poseł rozwinął odraza działalność w tym kierunku, zaprosił Oła- dina do siebie i doręczył mu listy do bojarów. T reść listów wręczo
nych gońcowi przez D onnersm arka była ta, iż cesarz chętnie przyjmuje na siebie rolę pośrednika, żo posłał już w tej spraw ie posła do króla, oraz iż tak w ażna spraw a powinna być zakończoną na zjazdach z obu stron.
Tu jednak zaszła komplikacya nieprzewidziana, a to w skutek sa
modzielnej inicjatyw y, powziętej przez cesarza. Nadmieniliśmy po
przednio, iż D ym itr Pożarski wytoczył przed cesarzem Rudolfem cały z a ta rg polityczny z Rzpltą. W praw dzie wyraźnie o pośrednictwo nie prosił, ale ta k cesarz Rudolf i potem M athiasz list jego zrozumieli, czy też z niego skorzystali. Również i Michał Fiedorowicz, zaraz po obję
ciu władzy, przez umyślnego posła notyfikował dworowi wiedeńskiemu wstąpienie na tron, przyczem w racał do żalów, jak ie czuł do Zygm unta.
Tymczasem bojarowie, nie spodziewając się skwapliwej in te rw e n cji
cesarza, czy też może zapomniawszy o liście Pożarski ego, ukryli przed
Zygmuntem wybór Michała. Trzeba było tego niefortunnego zbiegu
okoliczności, iż w chwili, kiedy Oładin przybył do W arszaw y, bawił,
tam Henkel v. Donnersmark. Oładin znalazł się w przykrem i kom-
promitującem położeniu, gdyż przed posłem niemieckim m usiał tak do
brze ja k i przed senatem ukryw ać wybór M ichała, a poseł w ybierał się lada dzień osobiście do Moskwy, gdzie ogólna sytuacya przedstaw iała się teraz zupełnie inaczej. Dłużej więc z notyfikacyy, nie oglądając się już na F ilareta, zwlekać było nie podobna. D latego car w ysłał po powrocie Oładina gońca F iedora Leontjew a, aby w W arszaw ie zaw ia
domił o wstąpieniu jego n a trou. W ojska carskie pod wodzą ku.
Czerkaskiego i T rojekurow a leżały rozłożone pod Smoleńskiem. W oje
wodowie mieli polecenie zawiadomić starostę orszańskiego, A leksandra Sapiehę, o wstąpieniu na tron,m łodego Romanowa. W Orszy był na- ówczas J . K. Chodkiewicz, który gońca Niepostawowa zatrzym ał. Nie- postawow wrócił w styczniu 1614 r. do Moskwy i doręczył na K rem lu list Sapiehy, zawiadamiający, że jodzie do M oskwy w ysłannik Z yg
munta, jego sekretarz, J a n H rydicz, w ybitna w swoim czasie postać, 1'azem z gońcem cesarskim, Jakóbem Zinglem '), żądał więc, aby ich ja k najprędzej do „stolicy" przeprowadzono. A toli bialski wojewoda, Pleszczejew, odmówił przejazdu gońcom warszaw skim , tłumacząc się, że i Leoutjew przepuszczonym nie był na Litw ę. W idocznie już wtedy dotarła do W arszaw y pewniejsza wiadomość o wyborze syna F ila re ta , wiadomość, która m usiała niemałe wywołać zdumienie; zatem, celem zu
pełnego upewnienia się, wyekspedyowanym był H rydicz razem z goń
cem D onnersm arka 'j). Zingel zdołał jednakow oż przesłać C zerka- skietinu list D onnersm arka, żądający glejtu dla siebie. Poniew aż ofi- cyalnej notyfikacyi nie było, a naw et Oładin, ja k wiemy, pominął zu
pełnie milczeniem świeżo dokonany wybór, przeto i list D onnersm arka pisanym byt nie do kogo innego, tylko do bojarów. Tymczasem, po po
wrocie Oładina, pośpieszono się także w Moskwie z wysłaniem notyfi
kacyi przez posłów Uszakowa i Zaborowskiego do W iednia. Uszakow i Zaborowski już wyjechali byli od pięciu miesięcy, ale że jechali z Mo
skwy do W iednia drogą morską, statkam i handlowemi angielskiemi, opływając Szwecyę (z powodu wojny z Polską i Szwecyą), przeto j e szcze od nich wtedy na początku 1614-go roku żadnej wiadomości nie było.
') B a n ty sz K am ieński podaje Jftkóba H en kla v. D onnersm arka, jak o jad ącego z H rydiczem . W aktach w sp ó łcz esn y c h cytow anym j e s t Jakób Z in gel kilkak rotn ie.
(B antys z K am ieński: „ P relek cy e w cesar. to w a r zy stw ie.“ M oskw a, 1862, t. IV ).
2) T ym czasem w y n ie sien ie rodziny E om anow ych na tron tłóm aczy się tern, iż i/.ec zy w iśc ie m ieli obecnie n a jw ięk sze do korony prawa. Z trzech rodzin: G oduno- wuw, Szujskich i R om anow ów , w alczących m ięd zy sobą o p ierw szeń stw o od śm ierci syu ow Iw ana d r o żn eg o , dw ie p ierw sze z e s z ły ju ż b y ły z pola, w śród krw aw ych z a m ieszali ostatn ich k i l k u n a s t u l a t