• Nie Znaleziono Wyników

Z chwili "Rozstroju"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Z chwili "Rozstroju""

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

N M I ' M

AA., jB o B R Z Y Ä S K I.

W K R A K O W I E ,

w U U I . K A Ü M : ( Z A S ( % : I ' ! . ' . K L U C Z Y C K i r G O ' pod zarządem Józefa Łalcoeinsltie go.

188, & .

(2)
(3)

Z CHWILI „ROZSTROJU.“

Pisząc o dokonanych wyborach w Przeglądzie Polskim, który przed wyborami ogłosił Próby Rozstroju, ma się z góry w skazane do. odpowiedzi pytanie. C harakteryzując przeciwni­

ków, sądził hr. Tarnow ski i przekonyw ał wymownie, że oni tylko ogólnemu rozstrojowi służą. Nawoływając do zgodnego i silnego odparcia ich usiłowań, uzasadniał to tern, że oni wśród w y­

borów z nową próbą rozstroju wystąpią. Dziś, po dokona- nych wyborach, można już ocenić, czy się to przewidywanie, i o ile spełniło, czy owe Próby 'Rozstroju wydały, i jak ie owoce?

Odpowiadając na to pytanie, ograniczę się do zachod­

niej G alicyi, której stosunki bliżej i bezpośrednio są mi znane, tak iż na pewien sąd o nieb mogę się pokusić. Usi­

łowania owe naszych przeciwników podzielę za to na dwa kierunki, w których one się zaznaczyły tak odmiennie, a je d ­ nak nie bez wewnętrznego związku, na usiłowanie socyalne i polityczne.

Z połitycznemi wystąpili na jaw w sposób nadzwyczaj skromny. Zasadnicze myśli i kierunki polityki, którą żywioły konserwatywne w ytknęły Galicyi, a około których w k raju niegdyś tak zacięta toczyła się walka, tym razem wśród w y­

borów święciły rzadki tryumf, bo nikt ich nie ośmielił się podawać w wątpliwość, a niejeden z przeciwników naszych wyraźnie zatwierdzał. Nawet system obecnego rz ąd u , na który zresztą tyle słyszy się utyskiw ań, i który z pewnością

1

(4)

bez zarzuta nie jest, wśród wyborów naszych żadnego w y­

raźnego nie doczekał się ataku. Polityka Kola polskiego w Wiedniu, prowadzona przez jego większość z takim nie­

raz trudem i wśród takich starć z opinią różnych warstw naszego kraju, pozostała w Galicyi wogóle poza ramami ca­

łej akcyi wyborczej, chociaż równocześnie wręcz przeciwnie działo się w Czechach. Pokazało się, że Młodoczesi, którzy zresztą tyle wspólnego m ają z naszą opozycją galicyjską, nie zdołali jej za gwojem hąsłem pociągnąć, być m oże, że ją naw et odstraszyli od tej drogi właśnie swoim przykładem . Skończyło się w niektórych dziennikach n a wyrażeniu rado­

ści z przegranej Staroczechów, którzy w Radzie państw a z deleg acją polską idą w przymierzu, ale do zw iązku z Mło- doczechami, z p. Yasatym et conęprtes, żaden dziennik polski, o ile wiem, zachęcać nie m iał odwagi.

Dziwniejsze jeszcze zjawisko przedstaw iła ta opozycja, kiedy się zabrała do sformułowania program u swego poli­

tycznego w .sprawach wewnętrznych krajow ych na pam ięt­

nym wiecu m iast i miasteczek. Pokazało się wówczas, że wszystkie punkta r e a l n e tego program u, streszczające się w podniesieniu oświaty i gospodarstwa społecznego, w roz­

szerzeniu autonomii krajowej i reformie jego adm inistracji, nie zaw ierają w sobie nic takiego, czegoby nie podpisał za­

raz każdy konserwatysta. Mógł je podpisać tern śmielej, że wszystkie z ostatniego sześciolecia sejmowego znał dosko­

nale, że za niemi sam ze swoim klubem zawsze głosował, a niejednokrotnie sam je formułował lub za niemi przema­

wiał. Od tego realnego, ale wspólnego z konserw atystam i program u tern dziwniej jednak w programie przedłożonym wiecowi odbijały dwa p u n k ta : jeden o zaprowadzeniu głoso­

w ania powszechnego za zniesieniem dotychczasowych kuryj w yborczych; drugi o odpieraniu wszelkich wstecznych dąż­

ności. Już uczestnikom wiecu w ydały się one czczym fraze­

sem, a kiedy zarzut ten podniesiono na wiecu, wnioskodawcy musieli przyznać, że wnioski te nie m ają aktualnej, pozy­

tywnej treści, lecz potrzebne są dlatego, ażeby program opo­

z y c ji przecież czemś różnił się od program u sejm ow ej w ięk­

szości. T en sens m iały przemówienia przywódzców opozycji, a w sensie tym leży jedna z głębszych różnic, k tóra nas od

(5)

3

nich dzieli. Oni polityki aktualnej od frazesu oddzielić, bez frazesu uznać i zrozumieć nie m ogą, czy nie chcą. Czego się dotkną, to już w ich rękach czy ustach przybiera zna­

mię mniej lub więcej pustego frazesu.

T ak w szczególności stało się i z „postępem,“ który za swoje wywiesili hasło. Któżby przeciw niemu w ystąpił?

Jeżeli jak ieś stronnictwo oddaje się na usługi postępu, jeżeli wynalazło filtr medopuszezająey do jego związku lu­

dzi i myśli zacofanych, jeżli ma pew ną satysfakcyę w na­

zwaniu się p a r excellence „postępowem,“ któżby mu tego zazdrościł, któżby się gniewał, że postęp m a o jedno grono więcej zdecydowanych zwolenników, któżby pomoc tego grona, choćby do niego nie należał, odrzucał. Ale naszym „postę­

pow ym “ widocznie nie o to idzie. Oni zowiąc się postępo­

wymi, chcą tęrnsamem postęp skonfiskować wyłącznie dla siebie, im idzie właściwie o to, ażeby dokonawszy tej kon­

fiskaty, tem samem wszystkich, którzy do nich nie należą, obrzucić mianem w steczników 1), im idzie o to, ażeby zarzut wstecznictwa przypiąć do dotychczasowej sejmowej prawicy.

P raw ica była wsteczna, więc lewica postępowa jest w sej­

mie potrzebną, w zacofaniu prawicy ma ona swoją polityczną raeyę bytu!

Czuli jednak nasi „postępowi,“ źe owe wstecznictwo prawicy nie jest jakoś notorycznem, że potrzeba go dowieść, i wystąpili z dowodem, ale z jak im ? Kie byli i nie są w sta­

nie przytoczyć ani jednego przykładu, że klub prawicy jako tak i wystąpił z m yślą w steczną, że klub ten jakiejkolw iek zdrowej i postępowej myśli nie poparł, że się jej sprzeciwił.

Przytoczyli za to kilk a „wstecznych“ wniosków i przemó­

wień posłów z prawicy lub z centrum, dodając, że one przez lewicę sejmową zostały udarem niane lub odparte. O pierwszą część założenia nie będziemy się spierać, a mianowicie o to, czy przemówienia owe oznaczały w istocie wstecznictwo?

F aktem jest, że kilka tych wniosków i przemówień nie po-

') P rzepraszam czytelnika, że pow tarzam tu myśl, której do­

tknąłem ju ż n a zgrom adzeniu przedwyborczem ziemi K ra ­ kow skiej. Czyniąc to, odpieram je d n a k zarazem szczegółowe zarzuty.

1*

(6)

ciągnęło za sobą sejmu i nie uzyskało większości. Nasi p o ­ stępowi nie liczą się jed n ak z oczywistą konsekwencyą tego faktu, że zatem owa większość, złożona przeważnie z po­

słów konserw atyw nych, nie okazała się wrogą postępowi, naw et w rozumieniu lew icy, skoro wnioski owe odrzuciła.

Dla naszej lewicy nie dosyć chwały, że do odrzucenia tych wniosków i oni dopomogli, oni zasługę tę przypisują w y ­ łącznie sobie, licząc oczywiście na zupełny brak znajomości rzeczy u swoich zwolenników, czytelników i słuchaczy. Mu­

szą ich znać od näs lepiej i wiedzieć, że takiem i środkami trafią wobec nich do celu.

D la nas to przemilczenie, a temsamem wywrócenie praw dy nie przestanie być zdumiewającem, dlatego właśnie, że ta praw da tak św ieżą, tak żywą jeszcze w pamięci w szyst­

kich interesujących się sejmowemi sprawami, zapisaną w urzę­

dowych sprawozdaniach sejmu, a naw et w numerach N ow ej Reform y. Kto którekolwiek z tych źródeł otworzy, ten prze­

kona się, że owe rzekomo wsteczne czy niepraktyczne wnioski upadły w sejmie nie w skutek mów pp. Goldmanna i Koma- nowicza,, a naw et może nie wskutek mów p. H ausnera, lecz wskutek tego, że posłowie konserwatywni przeciw nim w ystą­

pili, bo przecież ani hr. Badeniego Stanisława i Zolla, odpie- rających niesłusznie przeciw szkole ludowej podniesione za­

rzuty, ani hr. A rtura Potockiego, występującego przeciw utrzymaniu propinacyi, ani p. M adeyskiego, w yw racającego niefortunny projekt ustawy służbowej, ani hr. Męcińskiego, zwalczającego wnioski „oszczędnościowe,“ ani p. Pietruskiego, ujmującego się za dyetami poselskiemi, klub lewicy do swo­

ich członków nie zaliczał. Z rozpraw ówczesnych sejmowych okazuje się też jasno, że owe wnioski i przemowy, z których

„postępowi“ kują dziś broń przeciw konserwatystom, a w szcze­

gólności przeciw prawicy, nie były wnoszone i miane w im ie­

niu prawicy, lecz że były i są indywidaalaem zdaniem i w ła­

snością ich autorów, którego prawica nie miała praw a stłu­

mić, ale z którem nie chciała się solidaryzować. Posłowie z lewicy korzystali oczywiście z każdego tego wystąpienia do mniej lub więcej udanych oratorskich popisów, ale w ie­

dzieli dobrze, że spraw a niema poparcia i uchwalenie jej przez sejm bynajmniej nie grozi.

(7)

Wiedzieli o tem i wiedzą dzisiaj, jeżeli też teraz m a­

lują grozę położenia i mniemanego niebezpieczeństwa, to dzieje się to chyba tylko ad usum wyborców bardzo niezna- jącycb najbliższej przeszłości. Jestto dalszy ciąg dawnej ta k ­ tyki, tylko pod zmienionem hasłem. Do niedaw na opozycya konfiskowała na swoją wyłączną własność patry o ty zm , dziś taksam o konfiskuje postęp, nie bacząc, że ta broń tem prędzej ją zawiedzie, bo się sprzeciwia nietylko prawdzie, ale oczywistym faktom. Co zaś najgorsza, to niewątpliwie to, że piękne i szlachetne hasło postępu, nadużywane przez lewicę do partyjnych celów, nabiera przez to w kraju naszym znaczenia frazesu, i oby służąc czemu innemu za płaszczyk, nie stało się wkrótce w kraju naszym szkodliwym strasza­

kiem ! Kto postęp zdrowy, rzetelny istotnie m iłuje, kto wie, ja k ten postęp prawdziwy trudno osiągnąć w ciężkich pod wielom a względy w arunkach, kto ten postęp uznaje nie w doktrynie i oratorstw ie, lecz w rzeczywistej, trw ałej po­

praw ie i rozwoju stosunków, ten go dla stronniczych celów nie użyje za środek, ten go nie uzna wyłącznym swego stron­

nictwa — i to wbrew prawdzie — przywilejem.

Gorzej jeszcze przedstaw ia się rzecz z drugim zarzutem, ktorego nam i tym razem przy wyborach nie poskąpiła na­

sza opozycya. O skarżają nas o polityczną am bicyę, o dąże­

nie do władzy, o chęć utrzym ania przy niej ty c h , którzy z pośród nas do niej się dostali, o brak niezawisłości. Z a­

pewne, niezawisłość osobista wielką w życiu publieznem jest cnotą, a dodajmy, je st także i siłą, tylko niezawisłość ta po­

w inna być prawdziwą. Zarówno zatem grzeszy poseł, któryby wbrew przekonaniu, a dla osobistych widoków ulegał rz ą ­ dowi, jakoteż poseł, któryby dobre swe przekonanie poświęcał popularności lub namiętności własnej. Opozycya nasza nie- zadaw alnia się jed n ak tem, że zarzuty owe kieruje przeciw pojedynczym z pośród nas jednostkom , często naw et bez po­

zorów prawdopodobieństwa; ona te skargi podnosi głównie przeciw naszemu stronnictwu, jego celom i jego organizaeyi.

Ideałem opozycyi m a być wyższość jej jak o stronnictwa, m a polegać w jej zupełnej niezawisłości, w jej poświęceniu się dla sprawy publicznej, bez przymieszki żadnej ambicyi, bez dążenia do władzy.

(8)

Dziwna ta ieorya polityczna czy parlam entarna je s t wyłączną własnością naszej galicyjskiej opozycyi, całemu światu jest ona zresztą zupełnie nie znaną i obcą. W szędzie gdzieindziej cecbą kardynalną każdego politycznego stron­

nictwa jest nietylko jego odrębny program, ale zarazem cbęć i gotowość uchwycenia w swoje ręce rządów, ażeby program swój przeprowadzić, ażeby pokazać, źe program ten je st praktycznie możliwym i zbawiennym. Tam przyjęcie rządów w danym momencie przez stronnictwo, które osiąga prze­

wagę, uważa się powszechnie za jego obowiązek, za przy­

jęcie odpowiedzialności; nieprzyjęcie tych rządów uważanoby za tchórzostwo polityczne i otw artą anarchią. Tam stron­

nictwo wyrzekające się rządów i władzy zgóry, okryłoby się poprostu śmiesznością.

U nas tylko m a być lub je st inaczej. U nas dążenie stronnictwa politycznego do objęcia łub utrzym ania się przy władzy, ma być zbrodnią, a wyrzekanie się tej w ładzy i ambicyi ma być katońską cnotą. Czy tę katońską cnotę po­

siadają przywódcy naszej opozycyi, wolno nam wątpić, bo inaczej musielibyśmy uczynić dotkliwy zarzut choćby tylko politycznemu ich wykształceniu; to jed n ak pewna, źe tą k a­

tońską cnotą drapują siebie i swoje stronnictwo, a może nie bez skutku. U nas jeszcze mimo zupełnej zmiany stosunków nie zatarła się tradycya niedaw na w Galicyi, a dzisiejsza w sąsiednich polskich dzielnicach, że każdy rząd je s t wro­

giem, każde zbliżenie się do rządu plamą. U nas polityka

„wolnej rę k i“ wobec rządu i sprzymierzeńców, zastrzeżenie sobie zupełnej swobody w każdej pojedynczej spraw ie je s t jeszcze ideałem dla wielu, którzy nie baczą, że polityka ta k a niem ająca żadnego programu, nie robiąca żadnych koncesyj, nietylko do żadnych nie prowadzi rezultatów, ale kończy się zawsze zupełnem zizołowaniem tych, którzyby ją prowadzili.

U nas nakoniec zazdrość i zawiść wielkim jest w życiu pu- blicznem czynnikiem, a na oba te uczucia, na niewykształ- cenie polityczne ogółu, spekulują przywódcy opozycyi i n a nich swe opierają plany,

W jedno tylko nie mogę uwierzyć, ażeby tacy prze­

ciwnicy polityczni mogli na seryo coś zdziałać, mogli na­

praw dę stać się nam niebezpieczni. Kto ja k oni, zapew ne

(9)

bez swej winy, nie może zdobyć się naprawdę na własny swój program polityczny i kto jak o stronnictwo zgóry wy­

rzeka się władzy, ten temsamem abdykuje jako polityczne stronnictwo. P rzy ostatnich wyborach opozycya nasza „po­

stępow a“ nietylko też żadnej politycznej nie rozwinęła akcyi,

•i. czego jej nie możemy robić zarzutu, ale śmiem to twierdzić, n a p o l u p o l i t y c z n e m nie ziściła obaw, nie podjęła prób rozstroju w rzeczywistem, niebezpiecznem tego słowa pojęciu.

A kcya ich w tym kierunku luźna i dowolna polegała na kilku bałamutnych pojęciach, których dotknęliśmy wyżej a które w ogół politycznie niewykształcony usiłowali zaszcze­

pić; chociaż jed n ak szerzenie takich pojęć nie przyspiesza politycznego wykształcenia i dojrzałości politycznej, to prze­

cież nie są one tego rodzaju, ażeby ogół naszego społeczeń­

stwa zdołały napraw dę wzburzyć lub rozstroić.

Niebezpieczeństwo takiego rozstroju wystąpiło na jaw dopiero w kierunku s o c j a l n y m , na który opozycya przerzu­

ciła tym razem w szystkie swoje usiłowania. Na tem polu stoczyła się cała w alka wyborcza, o ile ona m iała ogólniej­

szy charakter, około tego pytania rozwinęła się d y sk u sja zasadnicza w mowach kandydackich, w pismach ulotnych i dziennikach.

Dokładna, szczegółowa historya tej d y sk u sji i w alki byłaby ciekaw ą i pouczającą, samo ściśle objektywne zebra­

nie i zestawienie pism pro nt contra budziłoby niezmierny interes i przemawiałoby do czytelnika silniej może, niż wszel­

kie rozumowanie. Nim jed n ak ktoś to zadanie podejmie, niechże nam będzie wolno zestawić główne momenta, walki i wydać o niej sąd, o ile można spokojny i bezstronny.

Akcya opozycyjna była zgóry obmyślaną i przygoto­

waną. Na rok przed wyborami odbył się pierwszy wiec miejski dla porozumienia się miast w sprawach tyczących się wewnętrznego ich gospodarstwa. W rok później, bezpo­

średnio przed wyborami zwołano jednak zjazd drugi, który sprawy wewnętrzne m iast odrzucił jak o niepotrzebny balast, a natom iast postanowił w imię egoistycznego mieszczańskiego interesu zwrócić je przeciw klasie ziem iańskiej, mającej

(10)

w sejmie dotychczas przewagę. Isiedość na tem. Gdy w ięk­

szość sejmowa zawdzięczała swą większość głównie m anda­

tom uzyskanym od włościan przez większych właścicieli ziemskich, postanowił wiec zachwiać to zaufanie i w ysunąć interes klasy włościańskiej przeciw mniemanemu interesowi większej własności ziemskiej. Budząc więc do w alki z kon­

serw atyw ną większością naszego sejmu, odezwano się do kastowego interesu i zawiści mieszczan i włościan, a tenden- cyą tę ochrzczono pięknem, popularnem mianem „demo- k racyi“.

Zaczynając od m iast tworzących osobną ku ry ą wybor­

czą, należało pytać, ja k i dla nich powód i pobudka do za­

znaczenia w wyborach odrębnego swego mieszczańskiego interesu? Nie było na to pytanie właściwej odpowiedzi. Nie szło tu przecież o zasadę demokratyczną, o równość w obliczu prawa, bo ta u nas urzeczywistniła się dawno i zastrzeżoną jest w ustawach zasadniczych państwa. Nie szło także o od­

parcie jak ich ś zamachów na miasta, bo większość sejmu do­

tychczasowa dążyła szczerze do rozwoju miast, nie odrzuciła żadnego wniosku zmierzającego do rozwoju ich szkół i prze­

mysłu, skupiała w nich i tworzyła wszelkie ogólniejszego znaczenia instytucye, n a ostatniej sesyi uchwaliła im naw et bez dyskusyi ustawę organizacyjną taką, jakiej posłowie miejscy się domagali, przyjęła wszystko czego żądali, czy to poseł Chrzanowski czy też poseł Bomanowicz, żadnym stron­

niczym nie kierując się względem. Jedyną rzeczą, której większość sejmowa nie spełniła, było to, że nie pospieszyła, się z powiększeniem lic z b y . posłów miejskich i sprawę tę pozostawała w zawieszeniu. Jeżeli jed n ak szło o jej przy­

spieszenie, to wystarczyło zapewne zobowiązać posłów z miast i posłów mających między wyborcami miasteczka, ażeby w tym kierunku w ystąpili energiczniej i na większość sej­

mową większy wywarli nacisk. Chcąc ten cel osiągnąć, n a­

leżało jed n ak teraz gorliwiej usuwać wszelki cień antago­

nizmu pomiędzy interesem m iast a interesem ziemian, skoro bez przyzwolenia posłów ziemiańskich rzecz osiągnąć się nie da. Opozycya nasza postąpiła jed n ak wręcz przeciwnie, a rzu­

cając się nie bez namiętności, niby w interesie miast, na w iększą własność ziemską, złożyła najlepszy dowód, że kwe-

(11)

9

sty a pomnożenia posłów z m iast może być dla niej środ­

kiem, ale nie jest rzeczywistym celem.

A jed n ak środki, których wobec żywiołu miejskiego chwyciła się opozycya, okazały się skutecznemi. Przygoto­

wane na daleką metę odezwanie się do ducha negacji, do zawiści i namiętności znalazło tam odgłos. Opinia publiczna w miastach w przeważnej większości — jestto fak t niezaprze­

czony — stanęła przy wyborach po stronie opozycji, posłowie zasłużeni, którzy ślepo nie chcieli jej uledz, w wyborach miej­

skich z małym wyjątkiem przepadli, a sztandar opozycji niby mieszczańskiej zaszumiał z hałasem w powietrzu.

D ały się słyszeć głosy, które rezultat ten wyborów m iejskich przypisyw ały zupełnej bierności rządu i niezręcznej a g ita c ji ze strony żywiołów konserwatywnych w miastach.

Zapewne, nacisk rządu i lepsza a g ita c ja mogły wpłynąć na rezultat, ale nie byłyby zmieniły faktu, źe większość miesz­

kańców m iast z przekonania swego i uczucia idzie dziś za hasłem przeczenia, niezadowolnienia i opozycji, lub zachowu­

ją c się wobec tego hasła biernie, do w alki z niem wystąpić żadnej nie ma ochoty. Jask raw ą illustracyą tego faktu była w alka, która w dwóch m iastach stołecznych stoczyła się po­

między Rewakowiczem i Michalskim, Asnykiem i Majerem.

W e Lwowie przepadł wprawdzie redaktor dziennika, który od szeregu lat postawił sobie za zadanie obrzucać błotem wszystko, co w kraju dodatnio występuje i działa, i najgor­

sze pobudzać instynkta;, ale sam a możność postawienia ta ­ kiego kandydata i liczne głosy, które za nim padły, rzucają ponure światło na polityczne wykształcenie wielu m ieszkań­

ców stolicy. W Krakowie mowa kandydacka Asnyka okazała w iększy wpływ niż sztandar, pod którym sędziwy prezes Majer długie lata służył krajow i i miastu, a służył tak za­

szczytnie. D la wielu było to rzeczą zupełnie niespodziewaną i ci przegranej krakowskiej przypisali może większe niż ona.

ma znaczenie, mówili o niej z rozdrażnieniem, z rodzajem desperacji. Ale i ci nie m ają racyi, którzy bacząc więcej n a osobę świeżo wybranego posła, na jego zacność osobistą i na jego literacką sławę, wyborowi temu małe polityczne przypi­

sują znaczenie. T ak nie jest.

(12)

Gdyby p. Asnyk na podstawie swojej dotychczasowej przeszłości był zwyciężył prezesa Majera, widzielibyśmy w tern może pew ną niewdzięczność m iasta wobec w eterana narodowej sprawy, ale niewiele więcej. Ale p. Asnyk miał ową charakterystyczną mowę i mowa ta nie przeszkodziła jego wyborowi. Kozbierać ją w szczegółach nie jest moim zamiarem, a to tern mniej, źe jest dla mnie zupełną zagadką, jakim procesem psychologicznym człowiek tak szerokiego w ykształcenia i znajomości świata, człowiek ta k delikatnego uczucia, doszedł do takiej mowy. W części swej pozytywnej nie zawierała ona rzeczy nowych, nie była naw et zbyt „po­

stępow ą“, jeźli weźmiemy na uwagę wszystkie klauzule, którem i mówca postęp ograniczył, jeżeli uwzględnimy, że np. przeciw podzielności gruntów włościańskich się oświad­

czył. Cechą jej charakterystyczną była tylko straszna i nie­

zrozumiała gorycz, którą wylał na stosunki nasze społeczne, był dziwnie fałszywy punkt widzenia, z którego je ocenił, dość powiedzieć, że stronnictwu politycznemu miał za złe, iż się złożyło z ludzi rożnych zawodów i różnych społecz­

nych stanowisk! Dodajm y do tego najmniej dla nas w ustach Adama Asnyka zrozumiały ton i sposób wyrażenia, posuwa­

ją c y się aż do obelg na przeciwników, porównajmy ją z gładką, spokojną, wślizgującą się w usposobienie uawet przeciwników mową p. Romanowicza w ratuszu lwowskim, a dochodzimy mimowoli do wniosku, że p. Romanowiez w opozycyi zajmuje stanowisko der regierungsfähigkeit, a p. Asnyk der schärferen Tonart. Przepraszam , źe używam wiedeńskich nom enklatur parlam entarnych. A jednak mowa p. A snyka zdobyła sobie w Krakow ie gorących wyznawców?

a p. Asnykowi m andat poselski przyniosła w nagrodę.

Czy na tych mowach, czy na tym całym kierunku w y­

szedł dobrze interes miast, spraw a pomnożenia posłów miej­

skich, to inne pytanie. W szak kw estya ta zależy niew ątpli­

wie nietylko od liczby mieszkańców i płaconego przez nich podatku, ale także od dojrzałości politycznej, której od ku ry i wyborczej miejskiej można się spodziewać. W szak dla wniosku swego m iasta inaczej w sejmie nie uzyskają w ięk­

szości dwóch trzecich głosów wymaganej statutem krajo­

wym ja k przez to, że posłowie ich zajm ą w sejmie dodatnie,

(13)

1 1

wybitne, ogólno-krajowe, nie zaś kastowo-mieszczańskie sta­

nowisko.

Czasy kast i interesów kastowych i stanowych już nie- powrotnie minęły a przedewszystkiem w miastach. Miasto nie je st już dzisiaj ani u nas, ani tem mniej zagranicą, wy­

łączną dziedziną jednej klasy społecznej, mieszczańskiej.

Miasto dzisiejsze, jeżeli spełnia swoje zadanie i zdrowo się rozwija, staje ogniskiem życia umysłowego i ruchu ekono­

micznego dla całego okręgu, na który działalność swoją roz­

ciąga. Miasto skupia w sobie dziś władze publiczne, szkoły wyższe, instytucye kredytowe i t. p., które mieszczańskiemi nie są, bo wszystkim warstwom społeczeństwa zarówno, m ają służyć; które upadłyby w jednej chwili, gdyby chciały zam­

knąć się w sferze mieszczańskiego interesu i z niego tylko czerpać swoje żywotne soki. Szkodziło to już dawniej pe­

wnym instytucyom, mającym swoją siedzibę w mieście, dość przytoczyć uniwersytet Jagielloński, który w XVI wieku upadł nie przez Jezuitów, ale przez zamknięcie się w sferze m ieszczańskiej, a który dziś wpływ swój, znaczenie i rozkwit w znacznej części swemu ogólno-społecznemu, narodowemu stanowisku zawdzięcza. Otóż ogólne to, przodujące naw et stanowisko, zajmowały dotychczas nasze m iasta stołeczne, taksam o w Królestwie W arszawa, ja k w Galicyi Lwów i Kraków, te ostatnie zajmowały je i przy wyborach. Wybory Lwowskie m iały swój kierunek polityczny liberalny, ale szu­

k ały dla niego wybitnych reprezentantów, dość przytoczyć Smolkę i Ziem iałkow skiego: wysuwały kierunek ten n ie ja k o kierunek mieszczański, lecz z zamiarem narzucenia go wszyst­

kim warstwom społeczeństwa. Jeszcze więcej odnosi się to do Krakowa, który opierał się na dawnej swojej tradycyi i który za czasów Wolnego Miasta dominował rzeczywiście nad swoim ziemskim okręgiem. Po przyłączeniu do Galicyi uw ażał on też za swoje zadanie i za swoje niezaprzeczone prawo, ażeby skupić w swoich muraeh wszystkie w arstw y i wszystkie interesu społeczne, ażeby być sercem całego kraju, ażeby dawać inieyatywę we wszystkiem, co kraju tego dotyczy, i nieraz w jego imieniu występować i działać. K ada m iasta K rakow a składała się z reprezentantów wszystkich w arstw i zawodów, głośne w niej zasiadały imiona, najzna-

(14)

komitsi, najwpływowsi mężowie w kraju w niej się politycz­

nie kształcili, była ona rodzajem sejmu, a sejm krajow y z poważnym jej głosem zawsze się liczył. Cóż mówić o po­

słach, których Kraków wysyłał do W iednia i do Lwowa, o Helciu, Dietlu, Zyblikiewiczu, Rydzewskim, że żyjących przemilczam. W szak bez nich, bez ich rady i zgody żadnej ważniejszej w kraju nie podjęto akcyi, wszak niejeden z nich polityce ogólno-krajowej przodował. Najlepszym wszakże w y­

razem tego stanowiska m iasta Krakowa było powołanie jego prezydenta na m arszałka krajowego sejmu.

Smiesznem jest zatem przedstawiać rzeczy tak, ja k gdyby m iasta nasze, a w szczególności Kraków, potrzebował dobijać się głosu i udziału w sprawach publicznych i bronić swego interesu. P ew ną zaś zato jest rzeczą, że cała polityka wiecowa, dążąca do zredukowania m iast do mieszczańskiej sfery i odbyte pod jej hasłem w miastach wybory są dla dotychczasowego stanowiska miast dotkliwym ciosem, są cofnięciem się wstecz, które dokonało się pod hasłem „po­

stępu!“

Trudno nie pisać bez żalu, na widok, że „próba roz­

stroju“ udała się tu najzupełniej, że życie nasze polityczne w najbliższej przyszłości pozbawione będzie w wielkim sto­

pniu tego czynnika, którym byli znakomici i wpływowi w sejmie miejscy posłowie, że w imieniu miast a w duchu przeczenia przem awiać będą głównie posłowie z lewicy.

Na tem uczuciu żalu nie możemy jed n ak poprzestać.

Nie poznalibyśmy złego, gdybyśmy nie zbadali jego przy­

czyny. Nie jest nią, to pewna, zręczna agitacya naszej opo- zycyi. Przyczyna leży głębiej , a szukać jej trzeba w tym procesie wewnętrznego przeobrażenia, które obecnie m iasta nasze przechodzą. D źwigają się one niewątpliwie, rosną w liczbę mieszkańców^, zabudowują, porządkują, ale cały ten ruch świeżej je s t daty. Żywioł kupiecki, zamożny, zrośnięty z miastem, pam iętający jego tradycyę, konserwatywny, podu­

padł lub zniknął pod wpływem niekorzystnych warunków handlowych i żydowskiej konkurencyi, i nie dzierży już steru w wewnętrznych sprawach miasta. Żywioł rzemieślniczy, n aj­

liczniejszy, upadł również dla braku oświaty i fachowego wykształcenia, nie może się skutecznie podżwignąć dla braku

(15)

13

kapitału i dlatego cechą jego je st niezadowolnienie, które dla polityki przeczenia czyni z niego maferyal gotowy i dojrzały.

Najświeższą warstw ą w naszych miastach, jest tak zwana intelligencya t. j. klasa urzędnicza, do której liczymy także nauczycieli, adwokatów i lekarzy. Wielu piszących i mówią­

cych o stosunkach galicyjskich, z bytu i powołania tej klasy urzędniczej, z jej wpływu i znaczenia, nie zdaje sobie nale­

życie sprawy, nie wie prawie, że ona istnieje, bo przed dwu­

dziestu laty klasa ta jeszcze nie istniała, a raczej istniała z m a­

łym wyjątkiem życiu narodowemu zupełnie prawie obca. Dziś są to Polacy, a liczba ich powiększyła się niezmiernie przez powstanie nowych gałęzi służby publicznej, dość wspomnieć szkoły ludowe, koleje i urzędy autonomiczne. Otóż falanga ta ogromna czuje i myśli po polsku, zajmuje wpływowe sta­

nowiska, dominuje nad właściwem mieszczaństwem wyższem swem wykształceniem i nie myśli się wcale usuwać od pu­

blicznego życia, od polityki, od wyborów.

Insza rzecz, że żywioły zachowawcze, politycznie wykształ­

cone i dojrzałe, w klasie tej wcale nie stanowią większości.

Zrekrutow ała się ona bowiem zbyt świeżo z różnych warstw społecznych i wyniosła z nich najrozmaitsze poglądy, uczucia i uprzedzenia, których nie miała czasu przetopić i ułożyć do równowagi. Nie wyrobiwszy sobie jeszcze korporacyjnego du­

cha i własnej urzędniczej tradycyi, czerpie ona wiadomości i kierunek swój polityczny po doktrynersku głównie z ksią­

żek i gazet i już z tego powodu dostępną jest więcej popu­

larnym , pięknie brzmiącym, postępowym, liberalnym doktry­

nom i frazesom.

Traciłyby one swoje znaczenie, gdyby kraj był zamoż­

nym, gdyby klasa ta, ja k gdzieindziej się dzieje, oprócz pen- syi m iała pewien dochód i m ajątek własny, gdyby materyal- nie była zaspokojoną. Rzecz się ma jed n ak wręcz przeciwnie, cała k lasa ta z nielicznym stosunkowo wyjątkiem, żyje w wię­

cej niż skromnych warunkach, poczucie władzy przez nią piastowanej nie stoi w żadnej mierze z poczuciem jej osobi­

stego i rodzinnego dobrobytu, a stąd uczucie goryczy stanowi dla zachowania się jej politycznego zrozumiałą podstawę.

Cała uw aga skierow aną jest na awans, a każde pominięcie,

(16)

każde wysunięcie pewnej jednostki, uchodzi za k rz y w ­ dzącą protekcyą. Czy protekcyi w aw ansach urzędniczych w kraju naszym n ie m a , tego nie śmiałbym twierdzić, ale że ta protekcyą stosunkowo jest rz ad k ą, to naocznie wi­

dzę. Innego zdania je st jed n ak ogół, mianowicie niższych urzędników. Z wyjątków zrobili oni sobie regułę i we w szech­

władne panowanie protekcyi święcie wierzą. Niemało przy­

czyniła się do tego błędna zasada bezwzględnego starszeń­

stwa przy awansach, bo każdy od niej w yjątek, podyktow any czyto względem służbowym czy też wybitnym talentem urzęd­

nika, w oczach jego kolegów protekcyą się tłomaczy. Do­

wodem tego najlepszym, że gdzie mogą, mianowicie zaś do posłów .często się po tę protekcyą udają. Najsumienniej twierdzić mogę, bez celu i skutku, ale niejeden poseł z obawy narażenia się, lub dla pozbycia się petenta, przyrzeka pro­

tek cy ą, a chociaż udzielić jej nie m oże, to jed n ak wiarę w protekcyą utwierdza i gorycz u tych, którym się ta mnie­

m ana protekcyą nie dostała w udziale, szerzy. O ile też kie­

runek liberalny urzędników nie usposabia ich dobrze dla po­

słów konserwatywnych, o tyle znowu błędna wiara, że ci po­

słowie bliscy rządu rozdzielają protekcye, usposobią ich ku posłom tym i ku ich kierunkowi wprost nieprzyjaźnie. Uczu­

cie niezadowolenia, popierane i poddmuchiwane przez opo- zyeyą, popycha ich tłumnie w jej objęcia.

Polityka obecnego rządu nie jest tu bynajmniej bez winy. Głosząc ciągle teoryę stanowiska swego po nad par- tyami, przerzucił rząd obecny całe odium rządów i ciężarów, które one pociągają za sobą, na posłów, którzy system jego polityczny popierają, i uczynił z nich kozłów ofiarnych wobec szerszych kół społeczeństwa. Następnie zaś przez tęsam ą teo- ryę wyrzekł się rząd wszelkiego politycznego wpływu na własnych swych urzędników. Nie myślę tu o wpływie bez­

pośrednim , o nacisku wywartym w ostatniej chwili, bo ten więcej zwykle szkodzi niż pom aga i z prawem konstytucyj- nem stanowczo je st sprzecznym. Mam na myśli ducha poli­

tycznego, którego rząd dłużej istniejący przelać powinien na swoich podwładnych, inaczej sam sobie i swojej polityce złe wystaw ia świadectwo. F a k t powszechny w całej A ustryi, że większość urzędników głosuje przeciw polityce rządu, albo od

(17)

15

głosowania się usuwa, w każdym razie anomalią jest poli­

tyczną, chociaż nie jest anomalią konstytucyjną.

Jeżeli jed n ak te są istotne przyczyny, dla których klasa urzędnicza nakłania się dziś tak przeważnie ku opozycyi, a konserwatywne politycznie wyrobione żywioły w swoim obrę­

bie kierunkiem tym majoryzuje, to niema powodu n a przy­

szłość w zbyt czarnych zapatrywać się kolorach. K ażdy rok, każdy dziesiątek la t przynieść tu musi zmianę na lepsze i poprawę. K lasa urzędnicza skonsoliduje się sama w sobie i naturalnym rozwojem rzeczy będzie się przedewszystkiem sam a z siebie odnawiać. Temsamem zaś wykształcenie ogólne i polityczne, poczucie swego stanowiska i kierunek działania będzie się w niej w yrabiał i utwierdzał z pokolenia na po­

kolenie. W miejsce opozycyjnych zachcianek, stanie ambicya dodatniego ogólnego działania i wpływu. W miejsce luźnych doktryn stanie tradycya oparta na doświadczeniu, a tem sa­

mem konserwatywna. Zamożność wreszcie ogólna, jeśli się w k raju dźwignie, to i klasie urzędniczej przez związki ro­

dzinne dostanie się w udziale i polepszając stanowisko jej m ateryalne, usunie temsamem główne źródło jej niezadowo­

lenia. Że tak będzie, że to nastąpić musi, na to mamy przy­

kład w biurokraeyi polskiej królestwa kongresowego, która w niewielu dziesiątkach lat tak ą sobie wytworzyła trad y c ją i tak w ielką w społeczeństwie tam tejszem , politycznie wy­

robioną i dodatnią przedstaw iała siłę.

Przesadne są zatem mojem zdaniem obawy i lamenta tych, którzy zrażeni słusznie politycznem zachowaniem się naszej galicyjskiej biurokracji, nieuwzględniają tłomaczących to okoliczności, lecz posądzają ją odrazu o zlą wolę, o brak obywatelskiego ducha, o anarchiczne skłonności i rzucają na nią wyrok bezwzględnie potępiający. Jest on niesprawiedliwy a przedewszystkiem przedwczesny. Potrzeba czasu.

Przystępujem y do wyborów wiejskich. Próby rozstroju w ystąpiły tu n ajjask raw iej, bo harmonia społeczna nieo- siągnęła tu jeszcze swego wzniosłego celu, dawne rany za­

bliźniły się, zagoiły, ale nie wyszły jeszcze zupełnie z pa-

(18)

mięci. P raca około oświaty ludu wiejskiego nie w ydała je ­ szcze spodziewanych owoców i wydać ich w kilkunastu la­

tach nie była w stanie, pojęcia polityczne nie mogły się przy­

jąć, skoro brak im najgłówniejszej podstawy, żywo rozbudzo­

nego poczucia własnej narodowości. Wybory miejskie nie są też jeszcze u nas polem właściwem do walki stronnictw, do rzucania haseł, do experymentów, chociażby w najlepszej po­

dejmowanych wierze. Łatwo tu ruch jak iś wszcząć, lecz nie­

podobna przew idzieć, ja k i on przybierze kierunek i jak ie rozmiary, niepodobna prowadzić go i w rękach swoich utrzy­

mać. Dlatego też trafną i głęboko pomyślaną była zasada polityki naszej narodowej, ażeby wobec ludu wiejskiego w dzi­

siejszym jego stanie, wszystkie w arstw y oświecone występo­

w ały zawsze zgodnie i solidarnie, dlatego najw iększą zdoby­

czą naszą polityczną, zdobyczą, dla której wiele ponieśliśmy ofiar, i która wiele naszych ustępstw tłomaczy, była zmiana dawniejszej polityki rządowej wobec naszego ludu, porzucenie m aksym y divide et impera, poparcie naszych wobec tego ludu usiłowań.

O ile też uchwały wiecu miejskiego odnoszące się do miast niewywołały niepokoju, o tyle sam a w ieść, źe wiec w wyborach wiejskich postanowił rozwinąć odrębną akcyę wyborczą, Wywołała głęboki niepokój i trwogę u wszystkich ludzi głębiej myślących i o przyszłość dbałych. W ieść ta zelektryzowała wszystkie żywioły konserwatywne naszego kraju, zatarła między niemi wszelkie różnice i uczyniła z nich jeden obóz. Zadaniem jego nie było przeprowadzenie lub uratow anie swoich kandydatów , nie była w alka z obozem przeciwnym „postępowym", lecz właśnie uniknięcie, ograni­

czenie tej w alki przy wyborach włościańskich. Dlatego ko­

m itet centralny wyborczy zrobił dążeniom wiecowym wszelkie możebne ustępstwa, dlatego kooptował w swój skład kilku uczestników i przywódców wiecu, dlatego w yrzekł się wszel­

kiego z góry na wybory powiatowe nacisku i wpływu, ä całą akcyą pozostawił komitetom powiatowym , dlatego na kom i­

tety te powołał członków rad powiatowych i stworzył im pod­

stawę najszerszą, autonomiczną.

Eóżnie mówiono o tych ustępstwach legalnego, centralnego komitetu. Mojem zdaniem postąpił jon właściwie, a rezultatem

(19)

17

tego było zupełne sparaliżowanie odrębnej organizacji przed­

wyborczej, którą wiec zamierzał utworzyć. Nie przyszła ona przynajmniej jaw nie do skutku, a przeto w wyborach wiej­

skich uniknęliśmy największego niebezpieczeństwa. Pozostała a g ita c ja tajna, pokątna, próby tworzenia osobnych komitetów włościańskich, próby narzucenia wyborcom włościańskim kan­

dydatów postępowych łub podsunięcia im kandydatów wła­

snych, włościańskich, byle nie wybierali dawnych panów a dziś sąsiadów, większych właścicieli ziemskich, konserw aty­

stów. Próby te zrobiły w ogóle fiasco. Jeden tylko kandydat wiecowy uzyskał przy wyborach włościańskich większość gło­

sów. Ci z pośród większych właścicieli ziem skich, przeciw którym najw iększą rozwinięto agitację, przeszli z tryumfem.

Gorsza rzecz, że kilku poważnych kandydatów z intelligen- cyi m iejskiej, postawionych przez kom itet powiatowy, upadło, że innym takim kandydatom droga do poselstwa z gmin wiejskich została utrudnioną i z góry przeciętą. Włościanin podburzany przeciw „panom “, niechęć swoją kieruje najłatwiej przeciw tym, którzy m ieszkając w mieście, najdalej stoją od niego swoim sposobem życia i pracy. Natomiast hasło „wy­

bierajcie z pośród siebie“, w wielu powiatach znalazło odgłos, a w kilku powiatach doprowadziło do wyboru włościan.

Nie rezultat wyborców wiejskich był jed n ak charakte­

rystyczną ich cechą, lecz sposób i rodzaj a g ita c ji, która w ielką falą uderzyła w umysły i uczucia ludu wiejskiego i groziła tern, iż w nich na dłuższy czas pozostawi ślady. A gi­

ta c ja ta drapow ała się bardzo pięknie w poważniejszych „po­

stępowych“ dziennikach, występowała bowiem pod hasłem moralnego podniesienia, politycznego usamowolnienia ludu wiejskiego. Z tego tonu niepodobna było jed n ak trafić do ludu, jeśli chciało się go namówić do zrzucenia ze siebie opieki politycznej, której mu użyczali dotychczas ziemianie-szlachta.

Trzeba mu było przedstawić, że ta kuratela je st dla niego, dla jego interesów szkodliw ą, że interesa większych i m a­

łych właścicieli są ze sobą sprzeczne, że zamożniejsi zie­

mianie wybrani przez włościan nie o ich, ale o swoje sprawy będą zabiegać i mieć je na pieczy. Trzeba było wcisnąć się między szlachtę i lud wiejski, wyszukiwać, odnawiać i roz­

szerzać istniejące pomiędzy niemi różnice, trzeba było odzy- 2

(20)

wać się przeważnie do ujemnych instynktów i namiętności ludu. W jakiekolw iek też mniej lub więcej piękne słowa dra- powała się owa agitacya, była ona w gruncie rzeczy zawsze rozkładową, była „próbą rozstroju“ na szeroką skalę.

Ci, którzy do niej dali lekkomyślnie hasło, nie byli też w stanie w swoich rękach jej utrzym ać, nie posądzam ich bowiem o to, że z góry przewidzieli wszystkie jej następstwa.

Chcę wierzyć, że i oni patrzyli z niepokojem na widok, ja k nagle z pod ziemi zaczęły się wydobywać najmętniejsze, ka- tylinarne elementa, które ich spychały na drugi plan, a same agitacyi owej narzucały się na przywódców, działając głównie za pomocą pism i pisem ek pomiędzy lud rozrzucanych. B ez­

wstydne kłamstwo i nikczemna potwarz była ich bronią, wy ­ w rót społeczny i narodowy widocznym ich celem, to też w y­

wołały one zaraz tryumfalny akompaniament wszystkich wro­

gów Polski i polskości. D la naszych postępowców była tu chwila ocknienia się, cofnięcia się i przyłączenia się do tych, którzy z anarchią tą narodową i społeczną walczyli. Postę­

powi nie uczynili tego, robili marsze i kontrm arsze, tłoma- czyli się, cofali trochę, wypierali, gdzie inaczej nie mogli, ale nie cofnęli, nie wyparli stanowczo, nie wystąpili do walki ze złem potwornem, oczywistem, do tego nie mieli odwagi.

J a k ta próba rozstroju odbiła się na ludzie wiejskim, i jak ie w nim pozostawi ślady, któż to może napraw dę oce­

nić i zmierzyć. Z daje się jed n ak , że w chwili wyborów nie­

bezpieczeństwo wydawało nam się groźniejszem, niż niem było w rzeczywistości. Dziś coraz więcej gromadzi się relacyj i faktów , że lud agitacyą ową, a przynajmniej najgorsze jej objaw y, od siebie odpychał, albo też po­

został wobec nich obojętnym. Listy agitatorów i piśmidła podburzające wyborcy włościańscy często oddawali bądź władzy rządowej, bądź też swoim dotychczasowym posłom, a na kilku zgromadzeniach wystąpili z glośnem potępieniem miotanych tamże oszczerstw i potwarzy.

Ludzie znający stosunki lokalne zapew niają też, że ci kilku w łościanie, którzy obecnie uzyskali m andat po­

selski, doszli do tego pod wpływem stosunków miejscowych i poczucia samodzielności ludu wiejskiego, ale bez antago­

nizmu do szlachty, nie pod hasłem głoszonem przez a gita-

(21)

cyą. Jeżeli tak, to owych kilku mandatów włościańskich nie możemy poczytać za objaw ujemny publicznego naszego roz­

woju i życia.

Niezgadzam się tu z głosami, które być może tylko w zapale walki wyszły z konserwatywnego obozu, że wło­

ścianin nasz nie powinien zasiadać w sejmie, bo nie może w nim być dodatnim czynnikiem, że zatem powinien pozostać pod dotychczasową kuratelą polityczną swojej starszej braci.

Sądząc inaczej, zdanie moje wypowiem tern śmielej, im pe­

wniejszy je ste m , że w obozie konserwatywnym nie stoję wcale odosobniony.

Zdanie, wykluczające włościan ze sejmu, jako za mało wykształconych i do robót sejmowych nieprzydatnych, byłoby słusznem, gdyby sejm był rad ą stanu łub kom isyą kodyfi­

kacyjną, gdyby wszyscy jego członkowie mieli opracowywać wnioski i bronić ich w dyskusyi. W takim jednakże razie, m iarę w ykształcenia należałoby podnieść o wiele wyżej, i nie- zadowolnić się może naw et ukończonym uniwersytetem. Sejm jed n ak inne m a zadanie, ma on być o ile można, wiernym obrazem k ra ju i przedstaw iać w szystkie jego opinie i dążności.

G-dy zaś k lasa włościańska jest najliczniejszą, gdy ona do wykonania nstaw zawsze je st powołaną, gdy n a niej każda ustaw a najsilniej w dobrych i ujemnych swoich skutkach się odbija, słuszną zatem jest rzeczą, ażeby głos włościan już przy uchwalaniu ustaw, może nieraz mylny i bałamutny, ale bezpośredni się odezwał i odrazu doczekał się w yjaśnienia łub odprawy. P ew na liczba posłów-włościan jest więc w sej­

mie zdaniem mojem potrzebną, a opieka klas wyższych nie- powinna posuwać się ta k daleko, ażeby włościan z sejmu z zasady wykluczać. M andat dany przez wyborców włościań­

skich inteligencyi ziemskiej łub m iejsk iej, powinien być rzeczą nie zasady, lecz indywidualnego zaufania. Narzucanie takiej ogólnej, bezwzględnej zasady, szkodziłoby tylko zaufa­

niu, a stojąc w z b y t. jaskraw ej sprzeczności z tern, na co ustaw a zezwala, musiałoby wywołać rozgoryczenie i ruch przeciwny ułatwiać.

Stałoby ono również w sprzeczności z całą ak cy ą pod­

ję tą przez sejm i prowadzoną ta k konsekwentnie. Pracujem y usilnie nad podniesieniem ludu, zakładam y mu szkoły, i to

2*

(22)

z pewnością nie w tym celu, ażeby -z jego szeregów w ytw a­

rzać proletaryat inteligencyi, lecz przeciwnie, ażeby, utrzy­

mując go przy jego zawodzie rolniczym, podnieść go mo­

ralnie, oświecić; uszlachetnić. Przynosim y mu obok tego wy­

kształcenie przemysłowe i rolnicze, przyzwyczajam y go do publicznego życia w gminie i w powiecie, a wszystkie te usiłowania razem wzięte, z naszą wiedzą i wolą budzą, zbu­

dziły już i zbudzą jeszcze więcej pewne poczucie samo­

dzielności w ludzie wiejskim, chęć myślenia i działania za siebie, prow adzą w konsekwencyi do posłowania w sejmie.

Kieułega też wątpliwości, że lud w kurateli ze strony wyż­

szych klas społecznych, ujrzałby nieznośne jarzm o, gdyby ona m iała być ogólną, bezw zględną, z góry podyktowaną.

Czy zresztą włościanin n asz , wybrany dziś do sejmu, musi tam być mętnym i ujemnym czynnikiem ? Na to pyta­

nie trudno odpowiedzieć stanowczo, bo zależy ono od wielu okoliczności. Inaczej się rzecz ma, gdyby z wyborów w iej­

skich wyszli sam i włościanie, wówczas byliby oni elementem zbyt konserwatywnym , i liczbą swoją utrudniali wszelkie śmielsze usiłowania. Inaczej się ma, jeżli wejdzie ich pewna niewielka liczba; wówczas wszystko zależy od tego, kto ich ku sobie przygarnie i z kim razem pójdą. Jest obawa, ażeby się nie stali ślepem narzędziem w ręku siły, która dla nich zawsze ma najwięcej powabu, t. j. w rękach władzy rządo­

wej. Je st obawa, ażeby mimo swego na wskróś konserw a­

tywnego usposobienia, nie ulegali podszeptom socyalistyeznym i demagogicznym. Obawy te nikną jed n ak znacznie z chwilą, jeżeli w ciele parlam entarnem istnieje stronnictwo konser­

watywne wybitnie katolickie, prowadzone przez księży i wiel­

kich właścicieli ziemskich, bo stronnictwo lub odcień taki, przedstawia dla posła-włościanina alians naturalny, który on zawrze chętnie, któremu pozostanie wiernym, i w którym znajdzie zabezpieczenie przed bałam utnym a postronnym wpływem. P rzykład takiej zdrowej dla posłów włościańskich organizacyi d ają nam kluby konserwatywne niemieckie w r a ­ dzie państwa. Posłowie włościańscy zasiadający w nich, zastą­

pili prędko braki swego książkowego wykształcenia doświad­

czeniem i chłopskim rozumem. Nie są oni tam bynajm niej m a­

nekinami, m ają swe zdanie i swoją wolę i um ieją j ą wyrazić

(23)

2.1

w klubie i poza klubem, a jed n ak idą karnie i Są w par­

lam encie pewnym, politycznym niewątpliwie elementem. Dla- czegóżby włościanin nasz nie dostarczył podobnych do sejmu jed n o stek , skoro ich równie zamożnych i równie w y­

kształconych w stanie naszym włościańskim bynajmniej nie braknie ?

Jeżeli też o zachowanie się polityczne świeżo w ybra­

nych posłów-włościan mamy o b aw y; to nie dlatego że oni niedość wykształceni, lecz dlatego, że w sejmie naszym nie znajdą pomiędzy sobą a większymi właścicielami ziemskimp naturalnego łącznika, duchowieństwa. Biskupi, zasiadający w sejmie, nie spełnią tego f zadania, bo wysoki urząd i so- cyalna pozycya, oddalają ich mimowoli od organizacyi stron­

nictw i od ciągłego zetknięcia z włościaninem.

Jeżeli też ja k i b rak w naszym sejmie uważamy od- dawna, to jest nim brak posłów duchow nych, idących ze sobą i z najbliższym im odcieniem posłów konserwatywnych ręk a w rękę, uw ydatniających interes religii i kościoła, je ­ żeli nie av innych spraw ach, to w wychowaniu publicznem.

Księża, którzy weszli do sejmu wyją! ko wo, zbyt dotychczas szli luzem i wybitnego politycznego nie mieli kierunku. Byłoto naturalnem następstwem ogólnego stanowiska, jak ie w życiu naszem politycznem zajęło duchowieństwo. Do niedaw na albo ulegali oni pressyi rządowej, i byli raczej urzędnikam i pań­

stw a niż duchownymi, albo też, co się działo częściej, pod grozą tej repressyi usuwali się bezwzględnie w dziedzinę swego ściśle duchownego powołania i unikali prawie udziału w życiu publicznem. Mam oczywiście na myśli łacińskie duchowieństwo. Dziś nowe pokolenie, nowym duchem prze­

ję te powstaje i do życia publicznego w gminie, w powie­

cie często gorliwie się garnie, nowy też kierunek przy ostatniem obsadzeniu biskupstw zapanował u góry, ale cie­

sząc się tern wszystkiem , nie możemy przecież stwierdzić, żeby duchowieństwo nasze w pojęciach swoich i poglądach na spraw y publiczne ju ż się zespoliło, żeby szło razem i wszę­

dzie jednostajnie ważyło na szali. Jednostki, zbyt jeszcze na tern polu pozostawione samym sobie, albo ulegają różnym nieraz niezdrowym politycznym prądom, alboteż zbyt lękli­

wie i trwożliwie usuw ają się od polityki, nie bacząc, że ta

(24)

polityka wpływa silnie na sprawy oświaty, religii i Kościoła, na całe usposobienie moralne i umysłowe społeczeństwa. N aj­

lepszym tego dowodem, że duchowieństwo nasze, chociaż tak liczne i zamożne, ma tylko jedno pismo naukowe, prowadzone w Krakowie przez Jezuitów, a nie zdobyło się dotychczas na żadne pismo codzienne własne z kierunkiem kościelno- politycznym. Że zaś niektórzy duchowni informacye swoje czer­

pią często z Nowej R eform y, że jej żółcią społeczną i uprze­

dzeniami się czasem naw et wprost n a p a w a ją /fa k te m jest zna­

nym ze szpalt tegoż samego pisma.

W racając jed n ak do wyborów włościańskich, stwierdzić musimy, że w nich P róby Rozstroju tym razem nie odniosły widocznego skutku, ale odsłoniły nam poważne niebezpie­

czeństwo. Cieszyć się z odniesionego zwyeięztwa, myśleć, że za lat sześć znowu jakoś to będzie, a tymczasem założyć ręce, byłoby z naszej strony błędem nie do darowania.

Przedewsżystkiem jed n ak obowiązkiem je st naszym nie zamykać oczów i na to niebezpieczeństwo, i na to położenie ogólne, które wśród wyborów tegorocznych jaśniej niż k ie ­ dykolwiek się odsłoniło. Autorów prób rozstroju możemy po­

konać, nie przekonamy zapewne nigdy, ale błędem byłoby, gdybyśm y wszystko, co wśród tych wyborów wystąpiło na jaw , a nie poszło za nami, podciągnęli pod próby rozstroju.

Kzecz się ma,,, ja k to starałem się wykazać, inaczej. W spo­

łeczeństwie naszem, które w nowe warunki bytu i rozwoju wstąpiło, dokonywa się proces wewnętrznego przeobrażenia, wiele czynników nowych występuje na widownią politycz­

nego życia bez sztucznego impulsu z góry siłą swoją elemen­

ta rn ą , i objawi się za lat sześć z większym niewątpliwie niż dotychczas impetem. W ystępują one na jaAY bez doświadcze­

nia, bez wyrobienia się, chwiejne nieraz i każdem u naciskowi podatne. Niesprawiedliwem jed n ak byłoby za to je potępiać, gdyż stałość zasad, jasność poglądu, konsekw encya działa­

n ia , i wogóle przymioty prawdziwie polityczne, są wszędzie i będą udziałem szczupłych tylko kół i jednostek. Błędem byłoby zaś odsuwać dlatego od siebie szersze te warstwy,

(25)

i wystąpieniu ieii stawiać, na dalszą iuetę bez skutku, za­

pory. Zadanie nasze poleg-a w tern, ażeby je ku sobie przy­

garnąć, ażeby im ich dążenie ułatwić, ażeby niem pokiero­

wać n a rzecz zdrowego i trwałego postępu, dla dobra kraju, dla przyszłości narodu. Zadanie to czeka obecnie konser­

watystów, ale spełnić je mogą tylko wtedy, jeżeli je podejm ą zaraz dziś i poprowadzą nieznużenie i konsekwentnie. O dkła­

dać je do lat sześciu, do nowych wyborów, znaczy z góry zgotować sobie przegraną.

Punktem wyjścia tej akcyi musi być połączenie się wszystkich żywiołów konserwatywnych, politycznie dojrzałych.

Dokonało się ono teraz pod grozą niebezpieczeństwa, niechże się ono okaże trwałem w sejmie i poza sejmem. Niech prze- dewszystkiem w sejmie w szystkie grupy konserwatywne po­

łączą się ze sobą w jedno wielkie stronnictwo. W jego obrę­

bie mogą one zachować swą konsystencyę, mogą sobie sze­

roką zastrzedz swobodę, ale we wspólnym związku do dwóch rzeczy powinnyby się nakłonić, do wyboru wspólnej jedno­

litej komisyi parlam entarnej i do odbywania w ważnych sp ra ­ wach wspólnych, ogólnych posiedzeń. Dwie te rzeczy zapew­

niłyby im i zbliżenie się wewnętrzne, i jednolity nazewnątrż wpływ i działanie. Wpływ ten potężny oddziałałby przede- ' wszystkiem n a te w szystkie elementa, które z natury swej konserwatywne, ale niewyrobione, do życia politycznego b ęd ą pomału wstępować, a pójdą niewątpliwie za tern, co większą będzie w kraju przedstawiało spójnię i siłę. Zorganizowana dobrze, party a konserwatywna łatwiej też przy najbliższych wyborach mogłaby liczyć na karność w swoim własnym obo­

zie, wciągać nowe żywioły i prowadzić wybory według pew ­ nego ogólnego planu, na ozom brakło nam nieraz przy ostat­

nich wyborach.

Drugim i ważnym środkiem tej akcyi byłaby niew ąt­

pliwie literatura polityczna, na którą większą, niż dotychczas trzebaby zwrócić uwagę. Ma ona ważne do spełnienia zad a­

nie, szerzyć zdrowe polityczne zasady, wyjaśniać wątpliwości, prostować fałsze i bałamuctwa. Wierność zasadom, siła prze­

konania i odwaga cywilna w wypowiadaniu praw dy są bro­

n ią , która ostatecznie zawsze zwyciężyć musi. Dzienniki po­

lityczne powinny jednak przy tern zachować niepospolitą ostroż-

(26)

ność, ażeby akcyi naszej nie utrudniać. Potępiając i walcząc z tem, co je st napraw dę złem, nie powinny odsądzać od razu tego, co może być tylko wynikiem politycznego niewyrobie- nia się naszego społeczeństwa, a do czego spokojem, w y ja­

śnieniem i argumentem właściwym można najlepiej i najsku­

teczniej trafić. W ażniejsze jeszcze zadanie będzie do speł­

nienia u dołu, gdy nauka ludowa i skłonność czytania zrobi w sześciu latach niewątpliwie wielkie postępy. Z faktem tym trzeba więc się liczyć i niższym warstwom zdrowego dostar­

czyć pokarmu. Przeciw złym i przewrotnym piśmidłom, które się pojawiły a nie przestaną pojawiać, trzeba oddziałać za­

łożeniem pism ludowych, niosących zgodę społeczną, in tere­

sujących treścią, przystępnych form ą, oddziaływających zdrowo. :

G-łówna jednakże sprawa rozstrzygnie się nie w sejmie i nie w dziennikach, lecz w całem naszem życiu i pracy społecznej. Wiele tu jest takich dziedzin, które albośmy nie­

bacznie z naszych rą k wypuścili, albo ku którym dotąd nie zwróciliśmy należytej uw agi; dość wspomnieć Tow arzystw a zaliczkowe, Czytelnie ludowe i K ółka rolnicze. Ku 'tym po­

winni zwrócić się c i/k tó ry m z tradycyi i wykształcenia po­

litycznego słusznie w polityce krajowej należy się przodow­

nictwo. T e instytucye, jeźli je skutecznie poprą, jeźli w nich naw et dla maluczkich widoczne położą zasługi, dostarczą im dla politycznego wpływu najpewniejszej, najtrwalszej pod­

stawy i podpory. Kiechże zaś pam iętają, niech się poczuwają do obowiązku, ażeby ten wpływ i kierunek polityczny zacho­

wać w swoich pewnych i doświadczonych rę k a c h , nie dla swojego dobra, lecz dla dobra narodu i kraju, których przy­

szłość ich głównie powierzoną jest pieczy i staraniu.

Osobne Odbicie s P rzeglądu Polskiego z miesiąca Sierpnia 1889 r.

Nakładem Kedakcyl

(27)

mm.

y i , . r^~S\

X-t1Śk&!;'m2

' - .

:

:• .

Ę Ę

S M IS fil

(28)

«ft «ft«

. - ' ' I -

-■ ' ftft „ f tf t; .■■■■" "ft ft ft-' ■ ftft:,

l 3 f t « f t f t " ^ v f t - " f t - - : • ' . - f t f t f t f t ' : ■ f t f t f t - " - f t - . f t ; . , Ł f t 'f t C i k u S ^ i - i ' f t ; ft-! f t f t f t S f t f t f t i f t

: ' •- - f t - • -ft-.'

; ■ . f t - ;

- ■ . ■ . •■ • .- ..

r f t : : ; - '. . '. . . f t ' f t f t f t f t V ’ .

» I ft.

S"« '«Z-1 rfe - 'ft'.",;. ' -.

.ft

.

'f t ; ' ' ■' , ' ' « •' . ' .

' •; . '

ft.;'-:-. ' ' ' • .... . . . ft . ft;.'. • . . ‘ ■ ft .'-. ft. ; f e « - / " - \ ^ ft •

.

. 'f tl

? , 1 ' . 1 ^

: ^ -ft:

- I

. '•v.;- f t i i

Ti; /ft‘<

^ 'ft ftftft... ’ • ft;.ft- ’'''ft:'« :'ft.«':.«rft

, -V

«"'Nrv"

' r- . - . I

' ' ' ; 1I

/r/ft' ;-ft ' • ft';"' '-'ftft',: ' ftftft:";;.-i ' ft'ftV:':'; ftft:\' . . ^ .-^ft ' ®

. ' ft"ft-'

i ' - - -

W Sm0 StSi

. . . . . . , .

• ■ ■ :. ■ ■ ft..«

1:.ftftftftft;ftft:ft:'. ft'.ft ftft.« ;'''1''*1” ■

v- ■

f t p

■ftft««.!

:vKr •" ft'"'-:' '• ■ ft;* ■''.: ; v ft ftftV.-; . . ■ • ft ’ • ' - - ‘ ' • ■ r K f t - . f t f t f t f t ; « ' . ^ V f t r f t f t : , . ; - ; , . f t - ^ " - ' . ^ 1

f t f t f t f t f t , . . - . ' f t f t ' f t ' . , ; . . . - " . • « « !

f t j : ; ; ; ". :ft — \ ft f t « l

ft-ftftft,.' . ■' ft. f t - - ' ■ : - ■ . . / f t ' f t , f t f t . ;ft : « ' ’ft '' 'ft .“ ft:; f t . . « . f t ' ' " ' . ; f t f t f t f t - ' - f t . f t f t f t f t f t ' f t f t ' " " ; f t l ' : ' f t . .f t;

" ' f t f t ' f t . ^ v ; «

Sft||ft;ft;;ftftftftftftft ft/;';ft'ftf,ft^.;.:f t'/''f t^ ft:f tf t« f t’/ . ' f t ' ft^^^^

' f t

.,. .. ... i... : 1 -

/* ' «

y>^

'' V';

>

« V- v ••

irfc V f t ^ , -'ft'-. ' f ti.ftft.:'-‘ f t f t , -

■ ,. . . . ; : .ftft. f t ,''; '':

i

"ft : , '... : , .. V «

Cytaty

Powiązane dokumenty

” Akolici zaostrzenia kursu antyaborcyjnego już przegrali, choć być może jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy ”?. Czy jestem zwolennikiem aborcji

Mokotów jest jednak przede wszystkim dzielnicą mieszkaniową, a ukryte wśród głębokiej zieleni jego starszych części dostojne – często.. przedwojenne – wille nadają

Wielki Czwartek – czwartek przed Wielkanocą (pierwszy dzień Triduum Paschalnego). Wieczorna msza św. Wieczerzy pańskiej, na której gromadzą się wierni jest

Banacha o operatorze odwrotnym) Je˙zeli A jest operatorem liniowym ograniczonym odwzorowuj¸ acym wzajem- nie jednoznacznie przestrze´ n Banacha X na przestrze´ n Banacha Y , to

P odczas zajêæ z technologii betonu, prefabrykacji i innych pokrewnych dziedzin, traktowaliœmy beton prawie wy³¹cz- nie jako materia³ konstrukcyjny, od którego wymagaliœmy

Nikt nie negował potrzeby połączenia obu miast, problemem była jednak przynależność terytorialna nowego miasta i otaczających go powiatów do woje-wództwa krakowskiego

„Zwierzęcość” żeńskich potworów stała się dla mnie bardzo atrakcyjną kategorią, ukazującą cechy postaci na pierwszy rzut oka być może

Istnieje niewielka grupa nazwisk męskich, których nie odmienia się w języku polskim – są to nazwiska obce zakończone na akcentowane -o (np. Hugo) oraz nazwiska typu Dubois,