• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1998, R. 69, nr 9-10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1998, R. 69, nr 9-10"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

ISSN 0209-0120 INDEX 35462

Rok LXIX • wrzesień - październik 1998 W Nr 9-10/98 (560-561)

(2)

C H R Z E Ś C IJ A N IN ‘mo/to (560-561)

W numerze

O żyw i je Słow o i D u ch

D la n ie z a m ę żn y ch i n ieżo n a ty ch

3 Słowo w stęp n e redaktora n a c z e ln e g o R ozgłaszane na dachach

4 O żyw i j e S łow o i D u c h

6 S iódm e - nie cu d zo łó ż

9 Porozmawiajmy B ezdzictność

1 0 Biblia i teologia

M a łże ń stw o „z re fo rm o w a n e ”

1 2 M ężczyzna ja k im m ó g łb y m być

1 3 Listy

1 4 P o słuszeństw o

1 5 Miniatury e g z e g e ty c z n e

W niebow stąpienie, w nieb o w zięcie

1 6 D la n ie za m ęż n y ch i n ie żo n a ty ch

1 8 W pływ m o d litw y na rozw ój Kościoła

1 9 Alfa w Łodzi

2 1 Alfa pom aga w ro zw o ju Kościoła

2 2 IX ogóln o p o lsk i zlo t m ło d z ie ży

2 4 R ozpal na n o w o ogień

2 5 A ndrzejki

2 6 O dszedł d o Pana A natol M atiaszu k

2 7 B óg naszych ojców

2 8 W iadom ości z kraju i z e świata

3 0 Między wierszami T ajem nica

3 1 Chwila dla audiofila

9 Porozmawiajmy B e z d z ie tn o ść

A lfa pom aga

w ro zw o ju K ościoła

(3)

Rozgłaszane na dachach

Ä

fera zw iązana z ro m an s em prezydenta C lin to n a o siągnęła a p o g eu m . W p o ­ n ie d z ia łe k 21 w rz e ś n ia c z te ry n ajw ię k sz e stacje telew izy jn e S ta n ó w Z je d n o c z o n y c h odtw o rzy ły taśm ę w ideo z c ztero g o d z in n e ­ go p rz e słu c h a n ia p re zy d e n ta p rz ez W ielką Ł a w ę P r z y s ię g ły c h . O l b r z y m i e e k r a n y u m ieszczo n e na placach i ulicach m etro p o lii am erykańskich um o żliw iały p rz ec h o d n io m u c ze s tn ic z e n ie w p u b lic z n y m o m a w ia n iu b a rd z o in ty m n y c h spraw . N a w ia d o m o ś ć o ty m natychm iast p rzy p o m n iały m i się sło­

w a Jezusa: „Bo nie ma nic ukrytego, co by nie w yszło na ja w , ani tajnego, co by nie stało się w iadom e. D latego, co m ówicie w ciemności, będ zie sły s z a n e w św ie tle d z ie n n y m , a co w komorach na ucho szeptaliście, będzie roz­

głaszan e na dachach” (Łk 12,2-3).

O b s e rw u ją c ro zw ó j w y d a rz e ń z w iąza­

nych z tą spraw ą, m ia łe m m ieszan e u c z u ­ cia. Z je d n e j stro n y n iesm a cz n e , żen u jące p o g w ałcen ie m o ra ln y c h zasad p rz ez p rz y ­ w ó d c ę n ajw ażn iejszeg o m o ca rstw a św iata, k tó re g o te le w iz ja n ie ra z p o k a zy w a ła w y ­ c h o d ząceg o z kościoła po n ied z ieln y m n a ­ b o ż e ń s tw ie w to w a rzy stw ie ż o n y i có rk i, z d u żą B iblią w ręce. Z d rugiej stro n y za­

ciekłość w tro p ie n iu dw ojga d o ro sły ch lu ­ dzi i w y w le k an iu n a w id o k p u b lic z n y ich n ajin ty m n iejszy ch spraw, bez o d ro b in y m i­

łosierdzia, w im ię d o b ra i czystości m o ra l­

nej, z m o d lite w n y m p o p arciem w ierzący ch sąsiad ó w i w s p ó łb ra c i p ro k u ra to ra S tarta.

A by dopaść C lin to n a , te n gorliw y o b ro ń c a m o raln o ści p o słu ży ł się n a w e t p ro w o k acją policyjną, p o d stę p em i p o d słu c h e m , a p o ­ te m p o sta rał się, aby c a łe m u św iatu u d o ­ s tę p n io n o za p o śre d n ic tw e m in te rn e tu j e ­ go liczący p o n a d trzy tysiące stro n ic rap o rt, w k tó ry m nie szczędzi in fo rm o w a n y m p i­

k a n tn y c h i szokujących szczegółów . S pójrzm y ja k inaczej Jezu s postąpił z nie­

rządnicą, którą przyprow adzono d o niego, by się wypow iedział w sprawie jej u kam ienow a­

nia. Ó w cz eśn i Stróże m o raln o ści w ied zieli dobrze, co m ają zrobić, złapano ją przecież na g o rą cy m u c z y n k u . J e d n a k n a słow a: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią

kamieniem”, pojaw iły się w n ich wątpliwości.

N ie co d o w in y grzesznicy, lecz co d o sa­

m y c h siebie. S k u tek ta m te g o „ p r z e słu ­ ch an ia” był bard zo pozytyw n y i budują­

cy: w szy scy u z n a li swój g r z e sz n y stan:

i oskarżona, i oskarżyciele.

Jakże in n y je s t ow oc w ysiłków p ro k u ra ­ tora: w in n y czuje się skrzyw dzony, oskarży­

ciele (republikańscy kongresm ani) m u szą się tłu m a c z y ć ze sw o ic h ró ż n y c h p rz e w in ie ń w yciąganych n a tę okazję przez m edia sprzy­

ja ją c e d e m o k ra to m , w ię k sz o ść a m e ry k a ń ­ sk ic h w y b o rc ó w w s p ó łc z u je C lin to n o w i, p rem ierzy w ielu krajów p o d trzy m u ją go na d u ch u . M ó w i się, że C lin to n to praw dziw y m ężczyzna z krw i i kości, i w yraża obaw ę, że p o n im d o B iałeg o D o m u p rz y jd z ie ja k iś o so b n ik bezb arw n y i nieciekawy. In n i bronią dziew czyny zakochanej w prezydencie. W ie­

lu m ó w i o o b rz y d z e n iu ja k ie ich og arn ia, gdy w idzą ja k w iele p aństw ow ych u rz ęd ó w zaangażow anych je s t w roztrząsanie czyichś in ty m n y ch spraw. D o k ład n ie w czasie e m i­

to w a n ia taśm y z p rz e słu c h a n ia p re zy d e n ta u czestn icy Z g ro m a d z e n ia O g ó ln e g o O N Z m in u to w ą o w acją n a sto jąco w y ra zili m u sw e p oparcie. J e d n y m sło w e m - z ro b ił się galimatias. K to w k o ń c u postąpił niew łaści­

w ie, C lin to n czy p ro k u rato r Starr? Po czyjej stanąć stro n ie: p re zy d e n ta , ja k o czło w iek a o sac zo n e g o p rz e z p rz e c iw n ik ó w p o lity c z ­ n ych, czy p ro k u ra to ra dbającego o p ra w o ­ rząd n o ść i m oralność? Je d n o cześn ie n ag ło ­ ś n ie n ie całej s p ra w y p r z y c z y n iło się d o u pow szechnienia erotycznej edukacji ro d em z film ó w porno.

R

odzi się w ięc pytanie: jakie są granice naszego ścigania i osądzania innych lu ­ dzi, gdy chodzi o m oralność? Jaki cel n am n a­

praw dę przyśw ieca, gdy b ro n im y takiej czy in n ej spraw y? B o p rz e c ie ż p ro k u ra to ro w i K ennethow i Startow i, bogob o jn em u synow i p a s to ra p rz y ś w ie c a ł cel ja k b y szlac h etn y . C h c ia ł u ja w n ie n ia g rz e c h u n ie m o ra ln o ś c i i przestępstw a nadużycia władzy. C hciał p u ­ b liczn eg o n a p ię tn o w an ia g rzech u . Jak i je s t je d n a k teg o skutek? D z iałan ie p ro k u ra to ra p o ró w n u je się d o w y siłk ó w śre d n io w iec z ­

nych inkwizytorów, którzy w swej pogoni za odszczepieńcam i, sekciarzami i innow iercam i p rz e ś la d o w a li lu d z i z u p e łn ie n ie w in n y c h w świetle praw a świeckiego. Dziesiątki tysięcy ludzi skazano n a śm ierć w m ęczarniach tylko dlatego, że ośm ielili się m ieć w łasne zdanie w s p r a w a c h w ia ry , m ie li ś w ia to p o g lą d o d m ien n y od nauki dom inującego Kościoła.

P ro k u ra to r S tarr został u zn an y p rzez prasę w ręcz za m aniaka. Przedstaw ia się go jako ko­

goś, kto od m łodości m arzył o zdobyciu sta­

now iska sędziego Sądu N ajwyższego, uważa się, że nieubtagąnie tropiąc prezydenta, aby go tylko na czymś przyłapać, służy politycznym przeciw nikom Clintona. Stał się teraz najbar­

dziej nie łubianą w Am eryce postacią ze świa­

ta polityki. Jego bezw zględność nie miała na celu zatrzym ania grzeszników na zlej drodze, lecz ich osądzenie, zniszczenie w sensie m o ­ ralnym i społecznym . M oralny cel został chy­

biony. Polityczny? - to się okaże.

y je m y w czasach, w k tó ry c h b a rd z o tśLś: ła tw o k a ż d ą sp ra w ę , n a w e t n a jb a r ­ d ziej ta je m n ą , b ły sk a w icz n ie w p ro w a d z ić

„na d a c h y ”. Je d n a k że dla nas, lu d zi Biblii, m u s z ą is tn ie ć g ra n ic e m ię d z y w a lk ą d u ­ chow ą, a w alką ludzką, św iecką, polityczną.

N ie m o ż e m y używ ać m iecza ani praw a ad­

m in istracy jn eg o d o zap ro w ad zan ia B ożego p o rząd k u . J e z u s o d d al sam ego siebie - nie­

w in n y za g r z e s z n y c h , ab y ic h u ra to w a ć . P rzebaczył nierządnicy, aby u rato w ać j ą sa­

m ą, ale i d o p ro w a d z ić d o o p a m ię ta n ia jej oskarżycieli. B ó g ja k o P raw odaw ca i Sędzia p o stę p u je b a rd z o d y sk re tn ie : g rz ec h y p o ­ k u tu ją c y ch g rzeszników , n a w e t te n a js tra ­ szniejsze, „w rzuca d o głębin m o rsk ich i nie w s p o m i n a w i ę c e j ” , s a m e g o g r z e s z n ik a u sp raw ied liw ia i o b d arza sy n o stw em . N ie ­ zg łę b io n a je s t m iło ść B o ż a ... O czyw iście, w o b ec tych grzeszników , k tórzy swój grzech uznają, w yznają i z n im zerwą.

D o b r z e j e s t te ż w i e d z i e ć o ty m , że

„w p rzy ro d zie nic nie gin ie”; że B óg w sw o­

im czasie osądzi każdą spraw ę, każdy czyn, każd ą w y p o w ie d ź. D o b rz e je s t zaw sze li­

czyć się z B ogiem i m ieć n a uw adze ludzką o pinię; d o b rz e je s t zważać n a sw oje kroki.

D o b r z e j e s t sz u k a ć p rz e b a c z e n ia u B oga i p o je d n a n ia się z lu d ź m i. J e s t to w rę c z o b o w ią zk iem każd eg o ch rześcijan in a. I to nie ze strach u p rzed „dacham i”, lecz z m i­

łości do B oga i bliźniego oraz szacu n k u dla sam ego siebie.

fwvxe-j 2- - - Ó ć-' S x/ $ g He,

C H R Z E Ś C IJ A N IN 9-10/98 (560-561)

3

(4)

Ożywi je Słowo i Duch

\ V / ie r z ę , że to B ó g z g r o m a d z i! n a s w tej św iąty n i n a e k u m e n ic z n y m n a b o że ń stw ie S łow a B o żeg o . M o tte m te ­ g o ro c z n y c h E k u m e n ic z n y c h D n i B ib lij­

n y ch je s t pro śb a: P an ie, o ż y w m n ie według słow a swego! (Ps 119,107). Sądzę, że d o b rą ilustracją teg o hasła b ęd zie S ło w o zapisane w K siędze E zech iela 37,1-10.

S poczęła na m n ie ręka P an a; i w y p ro w a ­ d z i ł m nie w sw oim duchu, i p o s ta w ił m nie w środku doliny, która była p e łn a kości.

I k a z a ł m i p r z e jś ć dokoła nich, a oto było ich bardzo d u żo w tej dolin ie i b yły z u p e ł­

nie wyschłe.

I r z e k ł do mnie: S yn u czło w ieczy, c zy o żyją te kości? I o d p o w ied zia łem : W szechm ocny P anie, Ty w iesz.

I r z e k ł do mnie: P roroku j nad ty m i kośćm i i p o w ie d z do nich: K ości wyschłe! Słu ch aj­

cie słow a Pana!

Tak m ó w i W szechmocny P a n do tych kości:

O to J a w p ro w a d zę do w as o ży w c ze tchnie­

nie i ożyjecie.

I dam w a m ścięgna, i spraw ię, ż e obrośnię­

cie ciałem, i p o w lo k ę w as skórą, i dam w am moje o ży w c ze tchnienie, i ożyjecie, i p o z n a ­ cie, że J a jes te m P an.

P r o r o k o w a łe m w ię c , j a k m i n a k a z a n o . A g d y prorokow ałem , rozległ się głos, a oto p o w s ta ł sz u m ; i z b l i ż y ł y się kości, je d n a

kość do drugiej.

I s p o jrz a łe m : a oto p o ja w iły się na nich ścięgna i porosło ciało; i skóra p o w lo k ła j e p o w ie r z c h u , a le o ż y w c z e g o tc h n ie n ia

w nich nie było.

I r z e k ł do m n ie: P ro ro k u j do o ży w c z e g o tc h n ie n ia , s y n u c z ł o w ie c z y , i p o w i e d z o ży w c ze m u tchnieniu: Tak m ó w i W szech­

m ocn y P a n : P r z y j d ź , o ż y w c z e tch n ien ie, z czterech stron i tch n ij na tych za b itych , a o żyją.

I p rorokow ałem , j a k m i n a k a za n o . W tem w stą p iło w nich o ży w c ze tchnienie i o ży li, i stan ęli na nogach - rzesza bardzo w ielka.

P r o r o k E z e c h ie l p r z e k a z y w a ł S ło w o Pana lu d o w i izraelsk iem u w czasie niew o li b ab ilo ń sk iej. W p ierw szy m w e rsecie czyta­

my, że sp o c z ę ła na n im ręka Pana. M i­

m o , że znajd o w ali się w niew o li, m im o , że ich lu tn ie zaw isły n a w ie rzb a ch , to j e d n a k i w tej sytuacji b y ła z n im i ręk a P ana. To rę k a P a n a s p o w o d o w a ła , że E z e c h ie l o d ­ c z u ł, iż m u s i u d a ć się ta m , g d z ie p r z e z

sw eg o D u c h a p ro w a d z ił go B óg. T o b a r ­ d zo w a żn e b y śm y w ied zieli, jak i d u c h nas p ro w a d z i, ja k i d u c h n a m i w ład a. A p o s to ł J a n w s w o ic h lis ta c h z a c h ę c a , a b y ś m y

spraw d zali duchy, czy są z Boga.

Tak w ięc D u c h B o ży p o sta w ił p ro ro k a w m ie js c u b a r d z o n i e p r z y je m n y m ; n ie w p o śró d d o lin y pełnej kwiatów, lecz w ta­

kiej, k tó ra była w y p ełn io n a w yschłym i kość­

m i. I k a za ł m i p rzejść dokoła nich - czytamy.

N a p e w n o nie był to m iły spacer. Ale sługa B oży m u si pójść tam , gdzie go Pan posyła.

J e s te ś m y p rz ec ie ż lis te m C h ry s tu s o w y m ,

św iatło ścią św iata, solą z ie m i i w o n n o ś c ią C h ry stu so w ą - m u sim y w ięc iść tam , gdzie p o w in n iśm y się znaleźć z w oli Pana.

Z n a la z łsz y się ta m , p r o r o k sp o strz e g ł, że kości są z u p ełn ie w yschłe. U słyszał w te ­ d y p y tan ie : S yn u czło w ie c zy, c z y o ży ją te kości? Z d ro w y ro z sąd ek m ó w ił m u , że na p e w n o te kości j u ż nie ożyją. A le je d n o c z e ­ śnie w ied ział, że je ś li B óg o coś pyta, to n a p e w n o m a ja k ie ś zam iary, m a sw ój p lan . S p o d z ie w a ł się, że w y d a rz y się tu ta j coś szczeg ó ln eg o , b o z w o li B oga coś, co je s t n iem o żliw e, staje się m ożliw e. D la te g o o d ­ pow ied ział: Wszechmocny P an ie, Ty w iesz.

Tak, tylko B óg to wie!

I cóż się dzieje dalej? B óg poleca E zechie­

low i zrobić coś, co je s t rzeczą proroka, zgo­

d n ie z tym , k im był: nakazuje m u , by p rz e ­ m ó w ił d o ty ch m a rtw y c h , n ie sły szący ch niczego kości, by przekazał im Słow o Pana.

D la te g o p r o r o k w y p o w ie d z ia ł sło w a, n ie w łasne, lecz te, które dał m u w szech m o cn y Bóg, który ju ż w cześniej postan o w ił te kości ożywić i uczynić z nich w ielką arm ię.

L J j isto ria ta je s t dla nas p e w n y m sy m ­ b o lem . C h c ia łb y m , abyśm y się te m u p r z y jr z e li w k o n te k ś c ie p r a g n ie n ia , ab y i nas o ży w iło B oże S łow o, B o ży D u c h .

K ości, k tó re w id ział E zechiel, w cześn iej by ły złączo n e, tw o rz y ły ja k iś szkielet, by ły jak ąś k o n stru k c ją . Ż y w e istoty, n a p rzy k ład lu d z ie , m o g ą się p o ru sz ać , fu n k c jo n o w a ć m .in . d zięk i ko ścio m . Także każda b u d o w ­ la m u s i m ie ć ja k ą ś k o n s tru k c ję . O b e c n ie m o d n e j e s t tzw . b u d o w n ic tw o s z k ie le to ­ w e: n a jp ie rw staw ia się szk ielet d re w n ia n y lu b stalowy, p o te m w szystko to o k ład a się in s ta la c ja m i, o c ie p la , k ła d z ie się p ł y ty ś c ie n n e i w k o ń c u w id z im y w c ale ła d n ą cało ść. W d o lin ie , g d z ie z n alaz ł się E z e ­ chiel, to, co n iegdyś tw o rz y ło k o n stru k c ję , leżało w n ieład zie m artw e, n ie m e i n ie r u ­ c h o m e . A le o to p r o r o k w y k o n u je coś, co u c z y n ił k ied y ś sa m B ó g , g d y z ie m ia n ie m ia ła je s z c z e k s z ta łtu i b y ła p ró ż n a . B ó g w te d y rzekł: N ie c h się stan ie św iatłość!

S ło w o , k tó re w y s z ło z u s t B oga stw o ­ rzy ło św iat i nad al p o d trz y m u je św iat w eg­

4

C H R Z E Ś C IJ A N IN 9- 1 o/os (560-561)

(5)

zystencji. B iblia m ó w i też, że J e z u s - S ło­

w o B oga - p rzy jd zie p o w tó re i b ęd zie św iat sądzić. To S ło w o sw ego czasu stało się ciałem i mieszkało między nami, to S ło w o nas zba­

w iło , k ied y śm y j e usłyszeli, b o D u c h Św ię­

ty p rz y n ió sł j e d o n aszy ch u s z u i naszy ch serc. To S ło w o m a m o c oży w ian ia. T ylko B oże S łow o je s t d u c h o w y m z ia rn em , k tó re ro d zi w c zło w iek u p raw d ziw e B o że życie.

Prorokow ałem więc, j a k m i nakazan o - relacjo n u je E zech iel. B ard zo w a żn ą rzeczą j e s t w y k o n a ć B o ż e p o le c e n ie , p rz e k a z a ć B o ż e S ło w o , z as ia ć B o ż e z ia r n o . A g d y prorokow ałem , rozległ się g ło s - m ó w i dalej p ro ro k . R o zleg ł się sz u m , b o kości zaczęły się d o siebie n a w zajem zbliżać, zaczęły się łączyć. P o jaw iły się n a n ic h ścięgna, ciało i skóra. A le ... n ie b y ło w n ic h tc h n ie n ia , nie b y ło życia.

P

a m ię ta m y to w y d a r z e n ie , g d y J e z u s p rz e c h o d z ił k ied y ś k o ło p o s te r u n k u celn eg o , a tam siedział p e w ie n celn ik . J e ­ z u s p o w ie d z ia ł d o n ie g o : P ó jd ź za m n ą . Słysząc to M a te u s z w sta ł i p o sz e d ł za J e z u ­ sem . P a m ię tam y też z p e w n o śc ią czło w ie ­ ka, k tó ry siedział kiedyś p rz y b ra m ie P ię k ­ n e j; b y ł k a le k ą i o d c z te r d z ie s tu la t n ie c h o d ził, n ie m iał ż ad n y ch szans. P rz e c h o ­ dzący k o ło nieg o ap o sto ł P io tr w ied ział, że n ie m a p rz y so b ie p ie n ię d z y i n ie m o ż e m u dać ja łm u żn y . M ó g ł je d n a k w y p o w ie ­ dzieć takie b ło g o sław io n e słow a: Nie mam srebra i złota, lecz co mam to ci daję. C ó ż m u z a te m d a ł? W imieniu Jezusa z Nazaretu wstań i chodź! P odał m u ręk ę i p o d n ió s ł go.

Kaleka zaczął skakać i c h o d zić, a lu d zie w i­

dzieli ja k w ie lb ił Boga.

A w ięc B o ży ro z k az , S ło w o B o że w y ­ pełniające n asze serca i nasze u sta spraw ia, że to , co n iem o ż liw e , staje się m o żliw e.

Tak w ięc kości w d o lin ie p o łączy ły się, p o w le k ło j e ciało, po jaw iła się skóra, zary­

sow ał się ja k iś k sz tałt. A p o s to ł P aw eł p i­

sząc o K ościele w s p o m in a , że je s te ś m y złą­

c z e n i ś c ię g n a m i i sta w a m i. D z ię k i t e m u C iało C h ry stu sa m o że być o d ży w ian e i r o ­ snąć B o ży m w z ro stem .

C z y z w r ó c iliś m y u w a g ę n a n i e k t ó r e dziw n e reakcje apostołów ? M im o , że p rz e ­ szli najlepszą szkołę biblijną, najlepsze sem i­

n a riu m u n ó g Jezu sa, to je d n a k , gdy Jezu s po sw oim zm artw y ch w stan iu w ypow iedział p o z d ro w ie n ie : Pokój wam, z a trw o ż y li się, i p r z e s tr a s z e n i m ó w ili, że w id z ą d u c h a . Traktowali Jezu sa ja k zjaw ę z zaświatów, m i­

m o że w iedzieli, iż m u si zm artw ychw stać.

Je z u s zapytał ich w tedy: Czemu jestes'cie za­

trwożeni, czemu macie wątpliwości w swoich ser­

cach? Pozw olił im się dotykać, pop ro sił o ka­

w a łe k ry b y i m o g li się p rz y g lą d a ć j a k je . W te n sposób u d o w ad n iał im , że zm artw y ­ chw stał i praw d ziw ie żyje. D lateg o też, gdy się z n im i żegnał p rzed sw o im w n ieb o w stą­

p ien iem , polecił im , aby pozostali w J e ro z o ­ lim ie i o czek iw ali sp e łn ie n ia się o b ie tn ic y O jc a . M ie li c zek ać ta k d łu g o , aż z o s ta n ą p rz y o b le c z e n i m o c ą z góry. D laczego? B o by ło to n iez b ęd n e , aby m o g li ogłosić całe­

m u św iatu d o b rą n o w in ę. M ieli, co praw da, d o b re chęci, ale dla dzieła ew angelizacji to za m ało. W eźm y n a przykład apostoła P io ­ tra. W cześniej był przekonany, że dla Jezu sa je s t g o tó w n aw et n a śm ierć, takim był e n tu ­

zjastą. Ale gdy w czasie przesłu ch iw an ia M i­

strza jakaś dziew czyna zapytała go, czy cza­

sem nie je s t j e d n y m z je g o uczniów , i gdy lu d z ie d o o k o ła m ó w ili, że c h y b a tak , b o zdradza to je g o dialekt, P io tr aż trzy razy się zapierał m ów iąc: nie zn am tego człow ieka.

A w ięc m o ż e istn ie ć kształt, m o ż e ist­

n ieć zw yczaj, d o b ry zw yczaj, ale je ś li b ra ­ k u je o żyw czego tch n ie n ia , to je s t to tylko k o n stru k c ja . C o p ra w d a ja k b y d o k o ń c z o ­ na, ale m im o to m artw a.

D latego też w tegorocznych E k u m e n icz ­ n y ch D n iach B iblijnych przyśw ieca n a m h a ­ sło: Panie, o ży w m nie według słow a swego!

J a k n iezb ęd n e je s t to ożywienie! Takie ocze­

kiw ane ożyw ienie nastąpiło w łaśnie w tam to św ięto Pięćdziesiątnicy. D u c h Święty, k tóry dotąd tylko przebyw ał z u czniam i Jezusa, był w ś ró d nich , nagle w n ic h zam ieszkał. Bóg, k tó ry b ył z n im i, teraz w n ich zam ieszkał.

O n i sam i, ich ciała stały się św iątynią D u c h a Św iętego. O d tą d P io tr ju ż nie je s t przestra­

szo n y , j u ż n ie j e s t b e z ra d n y . W ie m y j a k o d w a żn ie głosił w św ięto P ięćdziesiątnicy;

w iem y co zrobił z tym i, k tórzy zostali p o ru ­ szeni je g o kazaniem , a było ich trzy tysiące;

w i e m y j a k z o r g a n i z o w a ł t e n p i e r w s z y c h r z e s t w d z ie ja c h K o ś cio ła. T ak b a rd z o w ażne je s t ożyw cze tchnienie!

f p ó jrzm y z n ó w d o naszego tek stu z księ- gi Ezechiela. To ożyw cze tch n ie n ie nie zstąpiło sam oistnie, ale d o p iero w tedy, gdy p ro ro k w ypow iedział Słow o od Boga. I p r o ­ rokowałem, ja k m i nakazano. W tem w stąpi­

ło w nich o ży w cze tchnienie i o żyli, i stanęli na nogach - rzesza bardzo wielka.

W G ó rn e j Iz b ie , w W ie c z e r n ik u b y ło ty lk o 120 u c z n ió w C h r y s tu s a . A le zaraz do łączy ło d o n ic h p o n a d trzy tysiące. T ro ­ c h ę p ó ź n ie j, g d y im z a b r o n io n o m ó w ić o Je z u sie , p o n iew aż P io tr u z d ro w ił c h r o ­

m eg o , p a m ię ta m y ja k się m o d lili ci pierw si ch rześcijan ie: A teraz, P anie, sp ó jrz na p o ­ g r ó ż k i ich i d o zw ó l sługom tw o im , aby g ło ­ sili z całą odwagą S łow o tw oje, g d y Ty w y ­ ciągasz rękę, aby u zd ra w ia ć i aby się d z ia ły z n a k i i cuda p r z e z im ię św iętego Syna tw e­

go, J e zu sa . A g d y sk o ń c zyli m odlitw ę, z a ­ trzęsło się miejsce, na któ rym b yli zebrani, i napełnien i zo sta li w szyscy D u ch em Ś w ię ­ tym , i g ło s ili z odw agą S łow o B oże.

P am iętam y też p ew n eg o ew angelistę, na­

uczyciela, w spaniałego człow ieka - Apollosa, k tóry p ło m ie n n y m i kazaniam i b u d o w ał lud Pański. Lecz d o p iero gdy zam ieszkał u p ew ­ nego chrześcijańskiego m ałżeństw a, ci - ja k c zy tam y w D z iejac h A p o sto lsk ich - dokła­

dniej wyłożyli mu drogę Pańsjeą. A w ięc u z u ­ p ełnili to, czego m u brakow ało. O trzy m aw ­ szy m o c D u c h a Ś w ię te g o n a p e w n o b y ł skuteczniejszym B ożym sługą.

D lateg o też i n a m dzisiaj n iezb ęd n e je s t S łow o B oże g łoszone w m o cy D u c h a Św ię­

teg o . N ie z b ę d n e j e s t n a m życie w m o c y D u c h a Ś w ię te g o . N ie z b ę d n e j e s t to , co ap o sto ł Paw eł w y raził żegnając się ze star­

szy zn ą K ościoła w E fezie: , A tera z p o ru - czam w as P a n u i słow u ła sk i jeg o , które ma moc zb u d o w a ć i dać w am d zie d zic tw o m ię­

d z y w s z y s tk im i u św ięcon ym i” (D z 20,32).

C ó ż z o s ta w ił J e z u s s w o im u c z n io m o d ­ ch o d ząc z tej ziem i? W m o d litw ie arcyka- p ł a ń s k ie j p o w i e d z i a ł : „ S ło w a b o w ie m , k tó re M i p o w ie r z y łe ś , im p r z e k a z a łe m , a on i j e p r z y ję li i p r a w d z iw ie p o z n a li, że od C ieb ie w y sze d łem , o ra z u w ie r z y li, ż e ś Ty M n ie p o s ła ł” (J 17,8 B T ). J e z u s zo sta­

w ił sw o je S ło w o , a p o te m z e s ła ł D u c h a Ś w iętego, k tó ry stan o w i B ożą pieczęć, B o ­ ży zadatek. D zisiaj w ięc ch rze śc ija n in p e ­ ł e n S ło w a i p e łe n D u c h a Ś w ię te g o j e s t n iezw y ciężo n y . J e s t n iez w y c ię ż o n y n a w et w d o lin ie w y s c h ły c h k o ści, m im o że m a g ołe ręce, że j e s t b ezb ro n n y . W je g o sercu i w je g o u sta c h je s t sło w o w iary, i gdy j e w y p o w ie - k ości się p o ru sz ą, kości ożyją;

g d y j e w y p o w ie - z s tą p i t a m o ż y w c z e tc h n ie n ie i u w ie lb io n y b ęd zie Bóg.

K a z im ie r z S o su lski

K a za n ie wygłoszone w Z ielone Św ięta 31.05.1998 r. w kaplicy Zboru Stołeczne­

go Kościoła Zielonoświątkowego podczas nabożeństwa zorganizowanego w ramach Ekum enicznych D n i Biblijnych; nagrane prze z Radio Bis zostało odtworzone w nie­

dzielę 23 sierpnia br.

C H R Z E Ś C IJ A N IN 9-10/98 (560-561)

5

(6)

W p ew n ym zb orze p o ja w ił się pro­

blem. Oto studentka, która dość nie­

d a w n o z o s ta ła d o n ie g o p r z y ję ta przez chrzest, a w ięc zadeklarow ała sw ą w o lę p o s t ę p o w a n ia w e d łu g w skazań Biblii, w ybrała się wraz ze swą nie naw róconą matką na wczasy.

Wróciła z nich w ciąży.

ISSN 0209-0120 INDEK S 35462

W ydaw ca In sty tu t W ydaw niczy AGAPE ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa

M ie s ię c z n ik »C h rześcijan in « j e s t organ em prasow ym K ościoła

Z ielo n o św ią tk o w eg o w P olsce

R ada P ro g ra m o w a M ichał H ydzik

M arian Suski M ieczysław Czajko

E dw ard Czajko K azim ierz Sosulski

Z e s p ó ł R edakcyjny Kazim ierz Sosulski - redaktor naczelny

E dw ard Czajko - redaktor L udm iła Sosulska - redaktor Agnieszka G ocłow ska - sekretarz redakcji

A rtu r M ikuła - redaktor techniczny Sław om ir Bednarski - redaktor graficzny

A dres redakcji M iesięcznik »Chrześcijanin«

ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa tcl. 022/6548296, faks 6204073

e-m ail: agape@ hsn.com .pl

K on to

M iesięcznik »Chrześcijanin«

P K O BP V O/W arszawa 10201055-350802-270-1

Prenum erata krajow a - pojedyncza roczna - 24,00 zł; p ó łro czn a - 12,00 zł; zbiorow a (od 5 egz.) ro czn a - 22,20 zł; p ó łro czn a - 11,10 zł. Z a g r a n ic z n a r o c z n a ; Czechy, Litwa, - 12 U SD ; Europa Zach. - 18 U S D ; Ameryka Płn. - 24 U S D ; Australia i Am ery­

ka Płd. - 30 U SD .

W yznanie w iary Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce

• W ierzy m y , ż e Pismo Św ięte - Biblia - jest Sło­

w e m B o ż y m , n ie o m y ln y m i n a tc h n io n y m p r z e z D ucha Ś w ięteg o , i stanow i je d y n q n o r­

m ę w iary i ży cia.

• W ierzy m y w B oga w Trójcy Świętej jed y n eg o , w o so b a c h O jc a i S yna, i D ucha Św iętego.

• W ierzy m y w Synostw o Boże J e z u s a C hrystu­

sa , p o c z ę te g o z D ucha Ś w ięteg o , n a r o d z o n e ­ g o z M arii D ziewicy; w J e g o śm ierć n a krzy­

żu z a g rzec h św iata i J e g o zm artw y ch w stan ie w ciele; w J e g o w n ieb o w stąp ien ie i p o w tó rn e przy jście w chw ale.

• W ie r z y m y w p o j e d n a n i e z B o g ie m p r z e z o p a m ię ta n ie i w ia rę w ew a n g e lię , w ch rze st i W ie c z e rz ę P ańską.

• W ierzy m y w ch rze st D uchem Świętym , p r z e ­ ż y w an ie pełni D ucha i J e g o d a ró w .

• W i e r z y m y w je d e n K o ś c ió ł, ś w ię ty , p o ­ w sz ech n y i apostolski.

• W ierzy m y w u z d ro w ien ie chorych jak o z n a k łaski i m ocy Bożej.

• W i e r z y m y w z m a r t w y c h w s t a n i e i ż y c ie w ieczn e.

N ie r a z sły sz y m y lu b c z y ta m y o p o z a - m a łż e ń sk ic h ciążach, w iem y, że takie rz e ­ czy zd arzają się i zaw sze się zdarzały, j e d ­ n a k g d y c h o d zi o lu d zi, k tó rzy św iad o m ie dek laru ją w o lę trzy m an ia się B o ży ch zasad, sp raw a m a ja k b y w ię k sz ą w agę. W o p isa ­ n y m p rz y p ad k u zadziw iła co p o n ie k tó ry c h z b o ro w n ik ó w p e w n a n ie fra so b liw o ść (b o n a to w y g ląd ało ) dziew czyny. S p o tk aw szy w u rlo p o w y c h o k o liczn o ściach kogoś, k to się j e j s p o d o b a ł, n a ty c h m ia s t p o sta n o w iła z w iąz ać z n im sw o je życie. D r o g a k tó rą w ty m celu o b ra ła j e s t d o ść p o w s z e c h n a , c h o ć n ie k o n ie c z n ie sk u teczn a. N ie w ie m , c o m y ś la ła w s p o m n ia n a m ło d a z b o r o w - n iczk a i d laczego ta k się zachow ała; dlacze­

go po szła drogą, dziś b a rd z o p o w szech n ą, sp o d z iew ając się, że d o p ro w a d z i j ą to d o m ałżeń stw a. N iestety, tak się nie stało.

D yskusje w śró d zborow ników spow odo­

w ane ty m w ydarzeniem i ich postaw y w obec g rzechu, k tó reg o d o puściła się dziew czyna, zaow ocow ały pytaniem : C z y grzechy, któ re popełniają ludzie w sferze życia intym nego, grzechy zw iązane z natu raln y m przecież dla człowieka p o p ęd em płciow ym to takie sam e grzechy ja k inne, czy je s t w n ich coś szczegól­

nego? A jeśli ta k to co? Dlaczego przew inie­

nia w tej dziedzinie osądzam y jak b y ostrzej?

N ie k tó rz y m ło d z i z b o ro w i zw o len n icy ró w n o u p r a w n ie n ia , w sw y m d ą ż e n iu d o sp ra w ie d liw e g o o są d u , m ó w ili: „P rzecież gdyby w ten sam sposób zgrzeszył chłopak, to (gdyby się nie przyznał) nikt b y się o tym n ie m u s ia ł d o w ie d z ie ć .” J e d n y m sło w em : C ó ż w in n a biedna dziew czyna, że akurat za­

szła w ciążę. M o żn a by sądzić, konsekw ent­

nie ciągnąc to k takiego rozum ow ania, że gdy­

b y n ie ta p rz y p a d k o w a ciąża, n ie b y ło b y w ogóle p ro b le m u . D z iew c z y n a p o p ro stu m iała pecha i ju ż.

Moralny rygoryzm na cenzurowanym

N ie j e s t dziś zb y t p o p u la rn e g ło szen ie su ro w y ch zasad w o d n iesie n iu d o dziedzi­

n y życia se k su a ln eg o . R aczej p rz e c iw n ie . W sw o im d ą że n iu d o sw obody, d o u w o l­

n ien ia się o d p o d p o rz ąd k o w a n ia a u to ry te ­ to m , c z ło w ie k c h c e p rz e k ra c z a ć w sze lk ie m o żliw e tabu. W ątpliw ej w arto ści zdobycze tak zw anej rew o lu cji seksualnej, k tó ra d o ­ k o n ała się gdzieś w k ręg ach d z ie c i—k w ia­

tó w czy in n y c h k o n tes tu ją cy c h p rzeciw k o tra d y c y jn y m w a rto ś c io m g r u p , za p o ś r e ­ d n ic tw e m p ism , kin a, tele w izji, lite ra tu ry w lew ają się szeroką rzek ą w u m y sły ludzi.

S zerzo n e są w zo rce p e łn e g o bałag an u życia idoli estrady i ekranu. W p rz e k o n a n iu w ielu z w o len n ik ó w obyczajow ej sw o b o d y to w ła­

śn ie o g ra n ic z a n ie se k su a ln o śc i czło w iek a je s t p rzy czy n ą w ie lu nieszczęść. Ja k ż e b ę ­

d z ie szczęśliw y, g d y się w y z w o li o d ty c h n iep o trze b n y c h n ik o m u ograniczeń.

C z y ta ła m k ie d y ś a rty k u ł b ę d ą c y g ło ­ s e m w to czącej się w te d y w p rasie d y s k u ­ s ji n a t e m a t h o m o s e k s u a l i z m u . A u t o r (so cjo lo g ) stw ie rd z a ł ta m , że ry g o ry sty c z ­ n e p o d e jś c ie d o sp ra w se k su c h a ra k te ry ­ sty c zn e j e s t dla s p o łe c z e ń s tw rz ą d z o n y c h a u to ry ta rn ie , s p o łe c z e ń s tw to ta lita rn y c h , c zy li ta k ic h , g d z ie s k ra jn ie o g r a n ic z o n a j e s t w o ln o ś ć je d n o s tk i. J a k o p rz y k ła d p o ­

d ał h itle ry z m i s ta lin iz m . N i e p a m ię ta m c ało śc i j e g o w y w o d ó w , ale s tw ie r d z e n ie (fak tu , co p ra w d a ), że to s y s te m y to ta li­

ta rn e p rz e d e w s z y s tk im o g ra n ic za ją w o l­

n o ść czło w iek a (także tę w d z ie d z in ie se­

k s u a l n e j ) z a w ie r a ło j a k b y s u g e s t i ę , że n a k ła d a n ie z b y t w y r a ź n y c h o k ó w p łc io ­ w e m u p o p ę d o w i c z ło w iek a j e s t p e w n e g o ro d z a ju to ta lita ry z m e m , a w ię c (w d o m y ­ śle) c zy m ś zły m .

6

C H R Z E Ś C IJ A N IN 9-10/98 (560-561)

(7)

P r z e c i w n i c y m o r a l n e g o r y g o r y z m u w d z ie d z in ie ży cia p łc io w e g o g ło sz ą, że w i e l e z ł e g o w y r z ą d z i ł o c z ł o w i e k o w i c h rz e ś c ija ń s tw o , k tó re g lo ry fik u je a b sty ­ n en cję. T w ierd zą, że c h rz e śc ija ń sk i p u n k t w i d z e n ia ty c h s p r a w j e s t n ie n a tu r a ln y , w rę c z szk o d liw y , n iew łaściw y . C z y m ają d o t e g o j a k i e ś p o d s t a w y ? G d y c h o d z i 0 c h rz e ś c ija ń s tw o w je g o w y m ia rz e s p o - ł e c z n o - h i s t o r y c z n o - o r g a n i z a c y j n o - k o - śc ieln y m - niestety, istn ie ją d o te g o p e w ­ n e podstaw y.

Kościół - historia i seks

W p rz e sz ło śc i, sz c ze g ó ln ie w w ie k a c h ś re d n ic h , c h o ć te ż i w c z e śn ie j u ja w n ia ły się d ą ż e n ia d o o s ią g n ię c ia ś w ię to ś c i p o ­ p rz e z n e g o w a n ie se k su a ln o śc i c zło w iek a.

W y starc zy tu w s p o m n ie ć n p . O ry g e n e s a (III w .), k tó r y d a ł się w y k a s tro w a ć , alb o a lb ig e n só w (w ie k X II i X III) w ie rz ą c y c h w p a n u ją c y w e w s z e c h ś w ie c ie d u a liz m : m a te ria - ź ró d ło zła i d u c h - ź ró d ło d o ­ b ra. W e d łu g n ic h ciało i p o c ią g p łc io w y to zjaw isk o ze sfery m a te ria ln e j, a w ię c sfery zła. D la te g o n a w o ły w a li d o a b s o lu tn e g o w s trz y m y w a n ia się o d w sp ó łży cia.

A lb ig e n s i u z n a n i z o s ta li p r z e z h i s t o ­ ry czn y K ościół za h e rety k ó w , ale i w ś ró d n i g d y n i e e k s k o m u n i k o w a n y c h j e g o c z ło n k ó w n ie m a ło b y ło p o s ta w i p o c z y ­ n a ń , k t ó r e n i e w i e l e m ia ł y w s p ó l n e g o z w ła ś c iw y m , b ib lijn y m n a u c z a n ie m n a te m a t m ałż e ń stw a i fizy czn eg o w s p ó łży cia p o ś lu b io n y c h so b ie lu d z i. P ro p a g o w a n y w ś r e d n i o w i e c z u w z o r z e c ( k o m p le t n ie p rz e c iw n y lu d z k ie j n a tu r z e ) to św ię to ś ć osiągana m ię d z y in n y m i p o p rz e z w s trz y ­ m y w a n ie się o d zaspokajania p ra g n ie ń n a ­ tu ry sek su aln ej. Je śli j u ż n ie d a ło się tego u n ik n ą ć , ze w z g lę d u n a p a lą cą p o tr z e b ę z a p e w n ie n ia d z ie d z ic a ( r o d y k ró le w s k ie 1 książęce zw łaszcza, c h o ć i zw y cz a jn y c h r o d z in to p r z e c ie ż z a w s z e d o ty c z y ) to o s ta te cz n ie b y ło m o ż n a . R z ec z ja s n a , n ie zn aczy to w cale, że w szy scy ta k p o s tę p o ­ w ali, takie p o p ro s tu b y ły w te d y ideały.

Pew na żyjąca w śred n io w ieczu francuska k ró lo w a i m a tk a k ró la, p rz e z h is to ry k ó w określona m ia n e m bigotki, p ostanow iła w y ­ b r a ć s w e m u s y n o w i ż o n ę d o s t a te c z n i e szpetną, by chciał się d o niej zbliżać w yłącz­

nie w celu spłodzenia potom stw a. N iestety, z am iar się nie p o w ió d ł. J a k k o m e n tu ją h i­

storycy, w y szu k a n ie k a n d y d atk i o p o ż ąd a ­ n y ch cechach królow a pow ierzyła d u c h o w ­ ny m , a ci, jak b y „z u rz ę d u ” m ało znający się n a rzeczy, przy w ied li d o kró la d ziew czy n ę

n iep rzeciętn ej urody. C o gorsza dla k ró lo ­ w ej-m atk i, w yszło to n a ja w zbyt p ó źn o , b y m ogła m ałż eń stw u zapobiec. Tak w ięc król nie był w stanie zniechęcić się d o w spółżycia ze sw ą żoną, a raczej przeciw nie, delektow ał się o b co w an iem z nią, gdy dość n ied łu g o po ślubie w yruszyli razem n a w ypraw ę krzyżo­

w ą. H isto ry cy tro ch ę żartobliw ie k o m e n tu ­ ją, że dlatego w łaśn ie n a p o czątk u posu w ał

się dosyć w o ln o , a n a w ypraw ę u d ał się m ię ­ d z y in n y m i d lateg o , b y zn aleźć się d o sta ­ tecznie daleko od żądnej k o n tro lo w an ia jeg o ż y cia m a tk i. S z c z ę ś liw e m a łż e ń s tw o n ie przeszk o d ziło m u zresztą w cale zyskać m ia ­ na św iętego. M o w a o L u d w ik u IX, fran c u ­ sk im k ró lu z dynastii K apetyngów.

W ś w ie tle te g o c o n a p is a n o p o w y ż e j, n ie m o ż e ch y b a d ziw ić fakt, że zasadę celi­

b a tu , g d y c h o d z i o d u c h o w n y c h K ościoła rz y m s k o k a to lic k ie g o , w p r o w a d z o n o w ła ­ śn ie w o k resie o b o w iązy w an ia w z o rca ab ­ sty n en cji, c h o ć w ia d o m o , że b y ły też i in n e teg o pow o d y , bard ziej p ro z aicz n e (spraw a m a ją tk ó w k o ścieln y ch ).

G d y c h o d z i o czasy n a m b liż sz e, w ie le z łe g o m ó w i się o tzw . e p o c e w ik to r ia ń ­ sk ie j. D o w c ip n is ie tw ie r d z ą , że w e d łu g o b o w ią z u ją c y c h w te d y w s k az ań n a le ż a ło ­ b y o k ry w a ć n a w e t n o g i f o r t e p i a n u (za­

p e w n e , b y n ie b u d z iły g rz e s z n y c h skoja­

r z e ń ) . T a k w i e lk a p a n o w a ł a p r u d e r i a , czyli p rz e s a d n a sk ro m n o ś ć w y rażająca się w u n ik a n iu c ze g o k o lw ie k , co c h o ć b y za­

trą c a ło o sp ra w y p ici. W A m e ry c e b a rd z o k ry ty k u je się p u r y ta n iz m , k tó r y m ia ł się j a k o b y p r z y c z y n ić d o p o w s ta n i a w i e lu

s z k o d liw y c h z a h a m o w a ń .

Miłość fizyczna - zło konieczne?

N ie m a w ątpliw ości, ż ejak o ludzie skłon­

n i j e s te ś m y „ p r z e d o b r z a ć ” i w y p a c z a m y przez to B oże zamiary. C zęsto p o p ro stu w y ­ lew am y dziecko z kąpielą. Ja k to w ięc z tą na­

szą plciow ością jest? C z y nas stw orzył Bóg, ale seks p odrzucił n a m szatan? C zyżby w ięc m ieli rację zw olennicy dualizm u? G d y o tym m yślę n asu w a m i się takie skojarzenie: stoi m a tk a -E w a p o d d rz e w e m , a ku siciel pyta:

„A w ię c z a b r o n i ł w a m B ó g j e ś ć o w o c e z w szy stk ich d rz e w w ty m raju ?” Tak też m ó w i i teraz. Patrzcie jaki n ied o b ry je s t ten w asz B óg, zab ran ia w a m cieszyć się w aszą o d m ie n n o ś c ią fizyczną. Z a b ra n ia teg o , co m o że być tak przyjem ne. R zecz w tym , że ja k zw ykle - k łam ie. J a k pisze N ic k y G u m b e l w swojej książce „C o nas n u rtu je ”: „Wszyst­

ko, co B óg stworzył, było dobre, nie w yłącza­

jąc naszych o rganów płciow ych, które zapro­

jek to w ał dla naszej rozkoszy. P opęd płciow y został n a m dany przez Boga, i tak ja k ogień w p iecu , m o że być w ie lk im b ło g o sław ień ­ stw em , jeśli tylko korzystam y z niego w spo­

sób w łaściw y ( ...) B óg nie spogląda n a nas z nieba ze zdziw ieniem , by powiedzieć: C oś takiego, co też o ni jeszcze w ym yślą?”

S tw a rz a ją c n a s j a k o m ę ż c z y z n ę i k o ­ b ie tę B ó g o k re ś lił z a ra z e m ra m y dla n a ­ sz e j p ł c i o w o ś c i . W y z n a c z a j e z w ią z e k m a łż e ń sk i, k tó ry zak ład a w z a je m n e o d d a ­ n ie się m ę ż c z y z n y i k o b ie ty n a całe życie.

D la c z e g o tak? C z y n ie b y ło b y p rz y je m n ie (i czę sto b y w ało , j a k to w ie m y z h isto rii, ta k ż e b i b li j n e j , i z ż y c ia ) m ie ć w ty c h sp ra w a ch w ię k sz ą sw o b o d ę?

R z ec z w ty m , że a k t p łciow y, n ie je s t w sw ej isto cie w y ra z e m ty lk o fizy c zn e g o zjed n o czen ia. W ielu lu d zi tak w łaśn ie chce to tra k to w a ć , s w o b o d n ie i b e z o b c ią że ń . C hcieliby, b y w sp ó łży cie by ło czym ś takim ja k je d z e n ie , spanie, o d d y ch an ie, w yłącznie fizy czn ą c z y n n o ś c ią p rz y n o szą c ą czaso w e zasp o k o jen ie p rag n ień . T ak je d n a k n ie jest.

F izy czn e z es p o le n ie d w o jg a w tak im w y ­ m iarze, ja k i p rzew id ział B óg, zakłada d u żo , d u ż o w ięcej. T en fizyczny i b io lo g iczn y akt to także zesp o len ie e m o cjo n aln e, p sychicz­

n e, d u c h o w e i w re sz c ie sp o łe cz n e. Tylko zaw a rte n a całe życie m a łż e ń s tw o z d o ln e j e s t b y ć n a p ra w d ę ty m J e d n y m c ia łe m ”, o k tó ry m m ó w i Biblia. W szelki seks p rzed lu b p o za m a łż eń stw e m to w y paczenie B o ­ żeg o id ea łu . B ó g ta k z ap ro je k to w a ł n aszą psychikę, nasze ciała i p lciow ość, że p rzez całe w s p ó ln e życie m o ż e m y się naw zajem p o z n a w a ć , z m ie n ia ć , d o p a so w y w a ć . N i e p o d w a ż o n e n ig d y z au fan ie d o w s p ó łm a ł­

żo n k a daje n a m w e w n ę trz n ą siłę, uzdalnia d o życia. P o n a d to m a łż e ń s tw o , k tó re je s t zw iązk iem stab iln y m , n iezależn y m od ró ż ­ n y c h p o d m u c h ó w e m o c jo n aln y ch , tw o rzy także w sp an iałą bazą p rzy g o to w an ia d o ży­

cia lu d zk ic h istot. D zieck o , k tó re m a w ie r­

n y c h sobie, k ochających się rodziców , czuje się b e z p ie c z n e i p ra w id ło w o się ro zw ija.

B ó g ta k nas stw orzył, że, zdążając w stro n ę fizy czn eg o zbliżenia, m u s im y też u w z g lę ­ d n iać n aszą z d o ln o ś ć p ło d ze n ia. N ie zn a­

c z y to w c a le , że c e le m k a ż d e g o ta k ie g o k o n ta k tu m a b y ć p ro k rea c ja , i j a k w ie m y n ie j e s t ta k n a w e t w sensie b io lo g iczn y m , je d n a k ż e je s t n a tu ra ln e sp o d ziew ać się, że gdy z kim ś w spółżyjem y, p o w stan ie n o w e życie. N a k ła d a to n a lu d zi w ielk ą o d p o w ie ­ d zialn o ść, któ rej często n ie c h cą b rać p o d uw agę.

C H R Z E Ś C IJ A N IN 9-10/98 (560-561)

7

(8)

W krajach, w k tó ry ch re w o lu cja se k su ­ a ln a j e s t b a rd z o z aaw an so w an a, j e s t r ó w ­ n ie ż b a rd z o w ie le n ie p la n o w a n y c h ciąż, tragedii p rz y p ad k o w y c h m a te k i dzieci sta­

n o w ią cy c h „ p r o d u k t u b o c z n y ” ( p rz e p ra ­ szam za to w y rażen ie). N ie w ie le tu p o m a ­ ga d o s tę p n o ś ć r ó ż n e g o ro d z a ju ś r o d k ó w a n ty k o n c e p c y jn y c h i e d u k a c ja s e k s u a ln a p r o w a d z o n a w s z k o ła c h , z w ła s z c z a g d y c h o d z i o n a jm ło d s z ą m ło d z ie ż . S w o b o d a obyczajow a i tak p ro w a d zi d o w ie lu n eg a­

ty w n y c h sk u tk ó w tak dla sam y ch w to za­

an g ażo w an y ch , jak i isto t z u p e łn ie n ie w in ­ nych. P ró b y o d e rw an ia sfery seksualnej od c a ło śc i lu d z k ie g o ż y cia i j e g o a s p e k tó w sp o łe cz n y ch nie p rz y n o szą n ic d o b reg o .

Po co nam papierek?

J a k p is z e N i c k y G u m b e l o m a w ia ją c sp ra w ę se k su p r z e d m a łż e ń s k ie g o i p o z a - m a łż e ń s k ie g o , n ie w ie lu b ę d z ie b r o n i ło a b so lu tn e j s w o b o d y sek su aln ej ja k o zasa­

d y m ającej re g u lo w a ć ży cie lu d z i (c h o ć w ie lu w p rak ty ce te m u h o łd u je ), ale gdy c h o d z i o s p ra w ę n ie u s a n k c jo n o w a n y c h m n ie j lu b b a r d z ie j t r w a ły c h z w ią z k ó w m ę ż c z y z n i k o b ie t z w o le n n ik ó w j e s t c o ­ raz w ięcej „P o co n a m p a p ie re k ? ” - pyta w ie lu lu d z i n a Z a c h o d z ie i c o raz w ięcej u nas, w Polsce. „P a p ie rek n ie g w a ra n tu je d o z g o n n e j m iło śc i - tw ie rd z ą . L epiej n a m tak, je s te ś m y ra z e m n ie d lateg o , że m u s i­

m y ” . S ły s z y m y o k o le jn y c h „ n a r z e c z o ­ n y c h ” sły n n y c h m o d e le k , a k to ró w i a k to ­ r e k o r a z in n y c h g w ia z d a r ty s ty c z n e g o zw łaszcza św iata.

B oży w zo rzec w sp ó łży cia dw o jg a zakła­

da je d n a k n iero z erw aln e, zaw arte p u b lic z ­ nie m a łż e ń stw o . N i e j e s t to sp raw a ty lk o d w o jg a z a in te re so w a n y c h , ale te ż ich r o ­ d zin , sp o łeczeń stw a. D zieci m ające cztery b a b c ie i c z te r e c h d z ia d k ó w i p o w ik ła n e u k ład y ro d z in n e , ja k ie się w iążą z p o w tó r­

n y m i m a łż e ń s tw a m i ro d z ic ó w , to j e d n a k tro c h ę in n e zjaw isko, niż n o rm a ln e „ d w u - d z ia d k o w e ” i „d w u b ab c io w e ” w n u k i.

„ Ś lub to n ie ty lk o k a rtk a p a p ie ru - p i­

sze G u m b e l - a w esele to n ie je d y n ie o k a ­ z ja d o b ły ś n ię c ia k re a c ją i s p o tk a n ia się z r o d z in ą i p r z y ja c ió łm i. T o p u b l ic z n y i o d p o w ie d z ia ln y w y ra z zo b o w iąz an ia się n a całe ży cie. M e tr y k a ś lu b u j e s t d o k u ­ m e n te m p u b lic z n y m . W ty m k o n te k ś c ie sek su aln e zb liż en ie p rzypieczętow ał)e n ie ­ ro z erw a ln ą je d n o ś ć dw o jg a lu d zi. B ez ta ­ kiego w z a je m n e g o o d d a n ia seks j e s t u b o ­ gi, staje się z aled w ie je d n o c z ą c y m a k te m p o z b a w io n y m z a m ia ru z je d n o c z e n ia ży ­

cia '. Z a rę c z y n y n ie sta n o w ią p o d sta w y d o p o d e jm o w a n ia w s p ó łż y c ia , j e s t to z o b o ­ w ią za n ie w z a je m n e , k tó re w każdej ch w ili m o ż e zostać ro z w iąz an e . N a ty m też p o le ­ ga ich sens. Z p u b lic z n y m zaś a k te m za­

ś lu b in w iąże się zo b o w iąz an ie n a z aw sze” . B ra k p rz e s trz e g a n ia B o ż y c h , w y r a ż o ­ n y c h w B iblii zasad d o ty cz ąc y c h w s p ó łż y ­ c ia p łc io w e g o p o w o d u j e w ie le k r z y w d i nieszczęść w ży ciu lu d zi. G u m b e l po d aje w sw ej książce c z te ry p o w o d y , dla k tó ry c h n ie p o w in n iś m y iść za m o d ą „ m a łż e ń stw n a p r ó b ę ” .

Ryzyko skrzywdzenia sam ego siebie

R o z p a d m ę c ie się z w ią z k u , w k tó r y m istniało w sp ó łży cie fizyczne pociąga za sobą w ie lk ie z ra n ie n ia . Z azw y czaj cie rp ią o b ie s tro n y . D o ty c z y to z a r ó w n o r o z w o d ó w m ałż eń stw , ja k i ro z p ad a ją c y ch się zw iąz­

k ó w o só b żyjących bez ślu b u . B adania w y ­ kazały, że o w iele częściej i szybciej ro z w o ­ d z ą się lu d z ie , k tó rz y żyli ze so b ą p rz e d ś lu b e m , n iż ci k tó r z y z ty m zw lek a li d o czasu zaw arcia zw iązku m ałżeńskiego. W y­

gląda n a to, że seks p rz ed m ałż eń sk i zw ięk ­ sza p r a w d o p o d o b ie ń s tw o p o d e jm o w a n ia s to s u n k ó w p o z am ałżeń sk ich , a najczęstszą p rzy czy n ą ro z w o d ó w je s t w łaśn ie n ie w ie r­

ność. N ie k tó rz y z żyjących bez ślu b u o d ­ c zu w a ją p e w ie n d y s k o m fo rt, zd ają so b ie spraw ę, że coś w życiu utracili. K toś z ta­

k ich o só b p o ró w n a ł to z p rz e d w c z e s n y m ro zp ak o w a n iem p re z e n tó w gw iazdkow ych.

A p o n a d to , m im o d ą że ń d o ró w n o u p ra w ­ n ien ia p łci w m o żliw ie w ie lu d zied zin ach , n a d al, o g ó ln ie rz e c z b io rą c , ła s k a w sz y m o k ie m p atrzy się n a m ężczy zn , niż n a k o ­ b iety posiadające w ie lu partn eró w .

B ó g n ie s p r z e c iw ia się t e m u , b y ś m y d o ś w ia d c z a li w ż y c iu p rz y je m n o ś c i. O n n ie c h c e ty lk o n a sz e j k rz y w d y , a k a ż d e ro z s ta n ie lu d z i, k tó rz y ze so b ą w s p ó łż y li to j a k ro z d a rc ie m o c n o s k le jo n y c h k a rte k p a p ie ru - n a k a ż d y m z o staw ia coś z d r u ­ g iego, co o b ciąża w d a lszy m życiu.

Ryzyko skrzywdzenia drugiej osoby

W szelkie w cześniejsze seksualne zw iązki m ają zły w p ły w n a m ałżeń stw o . M o g ą być p rz y c z y n ą z a z d ro ś c i w y n ik a ją c e j z p r z e ­ św iadczenia, iż nie je s t się dla p a rtn e ra kim ś tak n ap raw d ę w yjątk o w y m . N ie ch c ia n a cią­

ża p o w o d u je k o n ie c z n o ś ć p o d ję c ia w a ż ­ n y ch decyzji. W y m u szo n y ślub lub decyzja o sa m o tn y m w y c h o w y w an iu dziecka, je g o

c ie rp ie n ia s p o w o d o w a n e b ra k ie m o b o jg a ro d z ic ó w to ty lk o n ie k tó re b a rd z o realn e czyjeś krzywdy.

Ryzyko skrzywdzenia społeczeństw a

P o z a m a łże ń sk i seks u z n aje się za g łó w ­ n y c z y n n ik p o w o d u ją c y r o z p a d ro d z in y . R o s n ą c a lic z b a r o z w o d ó w to p r z y c z y n a c o r a z w ię k s z e j lic z b y o s ó b r o s n ą c y c h w m o raln ej p u stc e, b e z d ającego p e łn e p o ­ c z u c ie b e z p ie c z e ń s tw a z ap lec z a ro d z in y , b ez sc h ro n ie n ia , k tó re daje rozw ijającej się o s o b o w o ś c i m iło ś ć m a tk i i ojca. J e s t to p rz y c z y n ą c o ra z w ię k sz ej lic z b y o s o b n i­

k ó w a sp o łec zn y c h , b ru ta ln y c h . K o szt sp o ­ łe c z n y o d c h o d z e n ia o d B o ż y ch zasad je s t n iew y o b raż aln ie w ysoki, c h o ć n ie m o ż liw e je s t je g o całk o w ite w y licz en ie . T ylko p o ­ w r ó t d o n o r m b ib lijn y c h m o ż e z a h a m o ­ w ać p o tw o rn ą d e g en erację sp o łeczeń stw .

Krzywdzenie Boga

N ie p o p r a w n e , k o n s e k w e n tn e łam a n ie B ożego, ja s n o w y rażo n eg o praw a o d n o śn ie d o s p ra w se k su o d s u w a n as o d S tw ó rc y i je g o d a n eg o n a m w C h ry s tu s ie p rz e b a ­ czenia. N ie d a się po g o d zić n ie p o s łu s z e ń ­ stw a w tej d z ie d z in ie z o d d a n ie m B o g u . W ie lu n a m w sp ó łczesn y ch ch ciało b y z m ie ­

nić o d w ieczn e zasady, b o są tru d n e . C h c ie ­ liby dać „P anu B o g u św ieczkę i d iab łu oga- re k ”. A le j a k w idzim y, zasady u sta n o w io n e p rzez sam eg o B oga m ają c h ro n ić życie za­

ró w n o je d n o s te k , ja k i całych społeczeństw . N ie d a się b e zk a rn ie ich łam ać i p o z o sta ­ w ać w zg o d zie z T ym , k tó ry chce dla nas tego, co najlepsze, o jce m ład u i h a rm o n ii.

Cóż więc?

M y ślę, że w szy scy m a m y św iad o m o ść, iż m o ra ln e sta n d a rd y p rz e d s ta w io n e n a m p rz e z B oga są b a rd z o w y so k ie. A p o s to ło ­ w ie , k tó r z y u s ły s z e li w y p o w ie d ź J e z u s a n a te m a t r o z w o d ó w o rz e k li, iż lepiej się w tak im razie n ie żen ić. T akąż k o n k lu z ję w yciągają też w s p ó łc z e śn i n a m z w o le n n i­

cy życia n a tzw. „kocią ła p ę ”. J e d n a k n a ­ w e t to, co tr u d n e j e s t m o ż liw e . B ó g p o słał J e z u sa, w k tó ry m o fe ru je n a m p rz eb a cz e ­

n ie, je ś li się szczerze o p am iętam y . P rz y ła ­ p a n ą n a c u d z o łó s tw ie k o b ie tę J e z u s o d e ­ s ła ł ze w s k a z a n i e m , b y j u ż w ię c e j n ie g rz e sz y ła . G d y m ó w ił w te d y : K to z was jest bez grzechu niech p ien vszy rzuci w nią ka­

mieniem, to n ie m ia ł n a m y śli ja k ic h k o l­

w ie k grzech ó w , lecz te n a tu ry sek su aln ej - tw ierd z i G u m b e l. N ik t z je j sę d z ió w nie

8

C H R Z E Ś C IJ A N IN s-mro isćo-sgi)

(9)

PO R O ZM A W IA JM Y

Bezdzietnoś

m ó g ł teg o u c zy n ić, b o w szy scy w m n ie j­

szy m lu b w ię k sz y m s to p n iu z aw o d zim y , g d y c h o d z i o te sp ra w y . N i e z n a c z y to je d n a k , że w z w ią z k u z ty m m o ż e m y o b ­

niżać, z m ie n ia ć B o że stan d ard y . Ż e m o ­ ż e m y u z n a w a ć za w ła śc iw e to , co ta k im n ie j e s t , n ie z w a ż a ć n a w ła s n e i c zy jeś p rz e w in ie n ia , n ie starać się w y s trz eg a ć się teg o , co n iew łaściw e.

J e z u s k aże n a m strz e c n a sz y c h m y śli, o czu i serca. Jeśli c h o d zi o m yśli, m o g ą się pojaw ić u każdego, rzecz w ty m , b y ich nie pielęgnow ać. B ó g dał n a m D u c h a św ięte­

go, któ ry nas u m acn ia, p o m ag a n akierow ać nasze m yśli n a to co d o b re, czyste i piękne.

D o b re sta n d ard y są tu n ieo d z o w n e . N i e j e s t ła tw o żyć w ła ś c iw ie w c z a ­ s a c h , w k tó r y c h s e k s s ta ł się d la w ie lu b o ż k ie m , a je g o c zciciele a ta k u ją n ie m a l n a k a żd y m k ro k u . T ym w iększej p o trz e b a m ąd ro ści i siły, b y n ic dać się zw ieść. N ie m o ż e m y p o z w o l ić s o b ie n a p r z y ję c i e stan d ard ó w , k tó re p o d p o z o re m w o ln o śc i i n ie s k rę p o w a n e g o szczęścia sieją k rz y w ­ d ę w w y m iarz e in d y w id u a ln y m i s p o łe cz ­ n y m . K iedy za d u ż o je m y , le n iu c h u je m y i p o p e łn ia m y p o d o b n e g rz e c h y k rz y w d z i­

m y s ie b ie , a c z ę s to te ż in n y c h . J e d n a k p rz e w in ie n ia w zakresie życia sek su aln eg o m a ją s k u tk i o w ie le b a r d z ie j r u j n u ją c e i d alek o siężn e. U d e rz a ją w p o d sta w y ży ­ cia czło w iek a, sp o łe cz eń stw a, n io są chaos, d y s h a r m o n ię i n ie s z c z ę ś c ie . L u d z ie z a ­ w sze przek raczali s ió d m e (w e d łu g B iblii) p rz y k az an ie , j e d n a k o b e c n ie w a lk a to cz y się w d z ie d z in ie n o r m lu d z k ie g o życia.

U z n a n ie za n o rm a ln e i w ła śc iw e czegoś, co p o w o d u je r u in ę to o tw a rc ie ta m y dla nieszczęścia i katastrofy.

N ie d a jm y się zw ieść p o d s tę p n y m p y ­ ta n io m , k tó ry c h a u to r e m j e s t Zły. O b y ­ śm y w szyscy, m ło d s i i starsi, zaw sze p o d ­ daw ali sw e m y śli k o n tro li B o ż eg o S ło w a i żyli w e d łu g je g o w sk az ań . Ja k ż e w a ż n y j e s t w k o n te k ś c ie te g o w s z y s tk ie g o , co z o s ta ło n a p is a n e , o d p o w ie d z ia ln y , n a ­ tc h n io n y w y b ó r sw e g o p rz y s z łe g o p a r t­

n e ra w ży ciu - m ę ż a czy żony. P a m ię ta m , u c z o n o m n ie , że p o n a w ró c e n iu , j e s t to n a jw ażn iejsza ży cio w a decyzja. To co w i­

d z ia łam w ży ciu w ła s n y m o ra z w ie lu lu ­ dzi b liż sz y ch m i i d alszy c h a b s o lu tn ie tę p ra w d ę p o tw ie r d z a . P a m ię ta jm y te ż , że J e z u s w ie le n a m p rz e b a c z a , o g r o m je g o m iło ś c i j e s t n ie w y c z e r p a n y , a le m ó w i:

„Idź i w ięcej n ie g rz esz !”

L u d m iła Sosulska

Sza cu je się, ż e dzisiaj w P o lsce 25 p r o c e n t m ł o d y c h m a ł ż e ń s t w m a p r o b le m z w y d a n ie m n a ś w ia t p o ­ to m s tw a . C o p ią ta para p o z o s t a je , lu b d ecyd u je się być b e z d z ie tn a . Jak w id a ć , j e s t t o d o ś ć d u ż a g r u p a i c h o ć b y z te g o w z g lę d u z a słu g u je n a u w a g ę. B e z d z ie t n o ś ć w k ręg a ch ch rześcija ń sk ich je s t te m a te m d r a ż ­ liw y m . P r z e w a ż a op in ia, ż e m a łż e ń ­ stw o b e z d z ie c i j e s t , m ó w ią c o g lę ­ d n ie, ja k b y m n iej w a rto ścio w e.

D la te g o p o w i n n o za w s z e lk ą c e n ę p o starać się o p o to m k a . Je ż e li zaw ied zie m e d y c y n a , to tr z e b a z n a le ź ć p r z y n a j­

m n ie j p o ł o w i c z n e r o z w i ą z a n i e , j e s t p rz e c ie ż a d o p cja. N ie d a się u k ry ć , że w ty m w z g lęd zie istn ieje d o ść d u z a p r e ­ sja ze s tro n y o to czen ia.

Jeśli chodzi o P ism o Święte, bezdziet­

no ść je s t n eg aty w n ie p o strzeg an a w Sta­

ry m T estam en cie, w p ew n y ch p rz y p a d ­ kach naw et podane są jej przyczyny (3Moj 20,20-21). Czytając w 5M oj 25,6 o czło ­ w ie k u bezd zietn y m , że jego imię będzie u y - mazwe m ożem y się domyślić przyczyny, dlä której tak w ażn e je s t p o sia d an ie po- tomstwa. .

\ V # N o w y m T e s ta m e n c ie a p o s to ł 'W łT Paweł napisał o kobiecjęt ^ ^ - )

. W w w z a / przez rodzenie dzw ci;

[będą zb aw io n e w sz y stk ie ], je ż e li w y - trwają w wierze i w miłości, i uświęceniu - z „mwR-m" ( I T m 2,15 B T). N ato m iast w I K o r 7 ,3 4 z a c h ę c a d o h e z ż e ń s tw a

bw :.. .:T , 1' ,,, d ru g im pow yższego ro zd ziału traktuje . m ałżeń stw o ja k o p ew n eg o rodzaju za­

bezpieczenie przed rozpustą. Dalej, czy- ćó. c.U .ia . u y \ . zji,. że m ałżeństw o zawarte w podeszłym w ieku, a w ięc m e rokujące szans na p o ­ to m stw o , je s t zalecane p rzez ap o sto ła

>

d zim y sp o jrzen ie Pawła na te n aspekt m ałżeństw a je s t trochę inne, niż w Sta- : rym Testamencie. Myślę, że warto w tym

świadczenie A braham a i Sary z „adopcją”

Is m a d a , i p óźniejszy d ram at w ypędzenia przybranego syna (Ga 4,30). Z n a m przy­

p ad ek m a łż e ń stw a , które z a a d o p to w a ło dziecko, a później się okazało, że w b re w lek arsk im d iag n o z o m m o g ło m ie ć w ła -

| sn e p o to m s tw o . .A d o p to w an e d z ie c k o n ig d y n ie z o s t a ł o p o i n f o r m o w a n e o tym , że n ie je s t ich b io lo g ic z n y m p o ­ to m k ie m . Dzisiaj przeżyw ają: z teg o p o ­ w odu ro z te rk ę - p o w ied zieć czy n ie p o ­ w i e d z i e ć . b o n i e w i a d o m o , j a k to w płynie na d zieck o . J e ś li w ierzy m y , że B óg m a plan w z g lę d e m n aszeg o życia, to nie k o m p lik u jm y go n aszy m i p o m y ­ słam i, aby n ie p rz e ż y w a ć p o d o b n y c h ro z c z a ro w a ń : M o ż e z o s ta w m y le p ie j bieg spraw B ogu, a o n p o k ieru ję naszym życiem tak, że w szy stk o będzie d o b rze.

N ie ch ciałb y m , aby ktoś o d n ió sł w ra że ­ nie, że je s te m p rz e c iw n ik ie m a d o p cji.

W ie m , że są ro dziny, k tó re ad o p to w ały naw et p o k ilk o ro d zieci i są z teg o p o - w o d u b a rd zo szczęśliw e. Ale nie o n ich chcę pisać. Z asta n aw ia m się ja k p o w in ­ no w yglądać d u sz p a sterstw o w śró d m a ł- , i e ń s tw b e z d z ie t n y c h ? C z y p o w i n n o o g ran iczy ć się tylko d o zachęcania, aby c ie r p liw ie c z e k a li, lu b p o s ta r a li się 0 dzieci? C elem m ałżeństw a je s t z pcw - nością prokreacja.; K iedy je d n a k pfżyj- rżym y się dokładniej tem u zagadnieniu

z kobietą cl bliskość (1A ną, seksualn

hodzi ró w n ież 0 w zajem n ą doj 2,18), w tyto też iizycz- ą (IM o j 2,24), Z te j to przy- czyny m ałż

c e : v i

sństW o, ę h ó ć b y naw ę t : :beż- swój głęboki cel i sens.

N L i ’

przez w iele i

b ezp ło d n o ś : !<,

iec c h cia łb y m napisać coś lej. o p ty m isty czn eg o . A n n a

ći. lecż pew nego d n ia Bóg j żarliwą m odlitw ę i urodzt- la Sam uela,

w tedy, kiec

- ly z d e c y d o w a ła się o d d a ć łu żb ęP an u (1Sm

1

,

11

) .

Eugeniusz Gradek

i t jest pastorem zboru w Żyw cu

C H R Z E Ś C IJ A N IN 9-10/98 (560-561)

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

osobno da zawsze tylko jedną trzecią prawdy - a pdnię dojrzy tylko ten, kto zechce, pofatyguje się i przyjedzie naprawdę zainte- resowany krajem zwanym

5 Poka», »e w przestrzeni Hausdora punkty s¡ domkni¦te, a ci¡gi zbie»ne maj¡ tylko jedn¡

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

żyła więc usilnie do tego, aby Wszechświat ukazyw ał się regularnie co miesiąc, a w lipcu i sierpniu jako zeszyt podwójny, oraz aby treść zeszytu była

Zaªó»my, »e istnieje ci¦cie

Udowodni¢, »e z jest liczb¡ algebraiczn¡ wtedy i tylko wtedy, gdy ¯z (liczba sprz¦»ona) jest liczb¡

Wielomian unormowany, to taki w którym wspóªczynnik przy najwy»szej pot¦dze jest