• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1998, R. 69, nr 11-12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1998, R. 69, nr 11-12"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

— — ISSN 0209-0120 I INDEKS 35462

Rok LXIX • l i s t o p a d - g r u d z i e ń 1998 Nr 1 1 - 1 2 / 9 8 ( 5 6 2 - 5 6 3 )

(2)

4

C o u c z y n ić , ab y zyskać życic w ie c z n e ?

23

U c h w a ła N R K

24

O d w ie d z in y w A rg e n ty n ie

26

Listy i ogłoszenia

27

Wiadomości z kraju i ze świata

29

Wiadomości polonijne P o z d ro w ie n ia z W iln a

30

Między wierszami G w ia z d y ...

31

Chwila dla audiofila Ś w ię ta z A m y G r a n t

3

Słowo w stępne redaktora n ac ze ln e g o B a rd z ie j p a p ie s c y n iż sa m p a p ie ż

6

C z te ry p o ry r o k u w d u c h o w y m ży ciu : Z IM A

1 0 M a ria z N a z a r e tu

11 Ś w ię ta N a r o d z e n ia P a ń sk ie g o

4 Co uczynić, aby

zyskać życie wieczne?

1 2 J a c h c ę d o d o m u - z a stę p c z e g o

13

14

16

#

#

19 20

Biblia i teologia

Z a n u r z y ć się w C h r y s tu s ie A p o k a lip ty c z n a B estia

N ie b e z p ie c z n a g lo b alizacja

M a łż e ń s tw o i ro z w ó d

Małżeństwo i rozwód

Miniatury eg z eg e ty c zn e O p o s z a n o w a n iu ciała

D z ie się c io le c ie O ś r o d k a

w B ro c z y n ie

M Dziesięciolecie

Ośrodka w Broczynie

W iadom ości polonijne

FALKLANDY w (BR.)

Odwiedziny w Argentynie

GUJANA FRANCUSKA

C H R Z E Ś C I J A N I N 11-12/98 (W -s r.i)

(3)

/ " x c k d j K

| eo|

SŁOWO WSTĘPNE REDAKTORA NACZELNEGO X

l

V

k A i e j papiescy

# # * #

'an sam papież

W

ielu P olaków uw aża Ja n a Paw ła II za n a jw y b itn ie jsz e g o ro d a k a ty ­ sią c le c ia . W p a ź d z i e r n i k u u r o c z y ś c ie św iętow ano d w u d ziesto lecie je g o p o n ty ­ fikatu. P rzy p o m n iało m i to p ew n e cieka­

w e w y d a rz e n ia , k tó re m ia ły m ie js c e w K ra k o w ie w c z a sa c h , g d y s łu ż y łe m w zielo n o św ią tk o w y m z b o rz e „ B e tle je m ” . W tych latach, gdy polscy chrześcijanie w ró żn y sposób byli ograniczani, przecięły się w p e w ie n n ie z w y k ły s p o s ó b d ro g i n iek tó ry ch k ato lik ó w i zielo n o św iątk o w ­ có w na krak o w sk im g runcie. N ie są o n e zn an e szerszem u ogółow i, ale ze w zg lę­

d u na sw ą w y m o w ę w arte zanotow ania.

J e d e n z c z ło n k ó w naszego z b o ru , br.

T eodor, p raco w ał n a d w o rc u P K P ja k o tragarz. Z d a rz y ło się raz, że p o m ag ał j a ­ k iem u ś d u c h o w n e m u w siąść d o pociągu o d j e ż d ż a ją c e g o d o L u b l i n a . J u ż w przedziale, gdy uk ład ał n a półce bagaże, dop ad li go z k rz y k ie m k o led zy -b ag ażo - w i: „W ynoś się stąd , k o c ia rz u , n ie w i­

d z is z , ż e to j e s t n a s z b i s k u p ? ” B o p o d r ó ż n y m b y ł K aro l W o jty ła u d a ją c y się n a w y k ład y w K ato lick im U n iw e rs y ­ te c i e L u b e l s k i m . N a j e g o p y t a n i e o przyczynę teg o hałasu usłyszał o d k o le ­ g ó w n aszeg o brata, że bagaże n ió s ł m u in n o w ie rc a , a to p rz e c ie ż n ie p rz y s to i, b y ktoś taki m u usługiw ał. B iskup p o ro ­ zm aw iał ch w ilę z „k o cia rzem ”, a p o te m p o p ro sił je g o kolegów , aby dali m u sp o ­ kój. C o w ięcej, u m ó w ił się, że to w ła ­ śnie o n o d b ie rz e go z p ociągu, g dy b ę ­ d z ie w r a c a ł z L u b li n a . P o d c z a s te g o d ru g ie g o sp o tk a n ia w y p y ta ł go d o k ła ­ d n iej k im je s t i zażyczył sobie, aby za­

w sz e z a jm o w a ł się je g o b ag ażam i, gdy b ędzie się u d aw ał w p o d ró ż d o L ublina.

Z a jak iś czas b isk u p W ojtyła zechciał n a ­ w e t o d w ied zić „sw ojego” bagażow ego w je g o m ie s z k a n iu p rz y u l. N a G ró d k u . W te d y d o k ład n iej j u ż d o w ied zia ł się od obojga m a łż o n k ó w k im są, w co w ierzą, ja k ą m ają B iblię, gdzie c h o d z ą n a n a b o ­

ż e ń stw a , etc. B ra t T e o d o r o p o w ie d z ia ł m i to w k r ó tc e p o w y b o r z e p o ls k ie g o kardynała na papieża.

S zpital w K rakow ie. N a d o staw ce w k orytarzu leży osiem dziesięcioczteroletnia Julia, c z ło n k n i krakow skiego zb o ru „Be­

tlejem ”. W okół niej rodzeństw o: dw ie sio­

stry i brat. P rzyszedłem d o niej z w izytą duszpasterską. W p ew n y m m o m en cie sio­

stra J u l ia z w ró c iła się d o sw eg o b ra ta :

„Józuś, opow iedz pastorow i ja k to zapro­

s iliś c ie b is k u p a , a b y m n i e n a w r ó c i ł ” . U słyszałem w ted y ciekawą historię. O tó ż Ju lia była najstarsza z rodzeństw a. Bardzo m ło d o w yszła za m ąż za Rosjanina, przez c o z n a la z ła się w R o sji. T am sp o tk a ła

„sztundystów ”, ja k nazyw ano ew angelicz­

n y c h c h rz e śc ija n , k tó rz y d ali je j P is m o Św ięte i wyjaśnili, na czym polega droga zbawienia. N aw ró ciła się, pokochała Je z u ­ sa i była w ich zborze szczęśliwa, m im o że dość w cześn ie o w dow iała i by ło je j n ie ­ zm iern ie ciężko. A były to czasy porew o- lucyjne. W ro d z in n e stro n y w ró ciła p o d k o n iec lat pięćdziesiątych. N ajb liżsi byli przerażeni tym , że „babcia”, ja k m ów ili o starszej siostrze, zm ien iła w iarę. C zytała P ism o Święte, w d o m u śpiewała nabożne pieśni, m odliła się o każdą sprawę, ch o d zi­

ła na n ab o żeń stw a do ja k e g o ś „ z b o ru ” i ciągle była szczęśliwa. W stydzili się sw oich sąsiadów z p o w o d u takiej dziw nej siostry.

K ęd y ś, p rz y ja k e jś okazji, udało im się za­

prosić d o d o m u biskupa i chcieli, żeby na­

w ró cił „heretyczkę”. B iskup uw ażnie ich w sz y stk c h w ysłuchał, porozm aw iał z J u ­ lią, d o k a d n ie się w szystkiego w ywiedział i poprosił ją, aby na chw ilę zostawiła ich sa­

m ych. G d y w yszła z pokoju, po rad ził jej rodzeństw u, aby zostawili „babcię” w spo­

koju. O d tej w izyty nasza siostra w C h ry ­ stusie cieszyła się u sw ych k e w n y c h sza­

c u n k o m . B iskupem , k ó r y tak w płynął na ow ych ludzi był Karol Wojtyła.

T | . od koniec g ru d n ia 1976 ro k u p o raz -Ł p ierw szy z ielo n o św iątk o w ą kaplicę

„B etlejem ” odw iedziła grupa stu d e n tó w z d o m in ik a ń sk ie g o d u szp asterstw a akade- m ic k e g o . Ich lider św iadczył później, że w łaśn ie w te d y podczas w sp ó ln ej m o d li­

twy, p rz e ż y ł c h rz e s t D u c h e m Ś w iętym . Były też in n e w zajem ne kontakty. B yłem

z a p ra s z a n y d o s tu d e n c k ie j „ B e c z k i” w k la s z to rz e o o . D o m in ik a n ó w p rz y ul.

S to larsk ej, aby z ojcem Jo a c h im e m B ade- n im prow adzić w ieczo rem studia biblijne lub w ygłaszać k ó t k e kazania na p opular­

nej „7”, spotkaniu dla stu d en tó w o siód­

m ej rano. Ten zacny duszpasterz d o m in i­

k a ń sk i ż y c z liw ie w y ra ż a ł się o k a p licy

„B etlejem ” i o zielonośw iątkow cach.

To do tego k a s z to m docierały później w ielotonow e cię ż a ró w k z daram i od zie­

lonośw iątkow ców że Szwecji, z tysiącami egzem plarzy „Biblii Tysiąclecia” drukow a­

n y m i w Skandynaw ii jak o dar dla p o ls k c h katolików . A w czasie sta n u w o je n n e g o o lbrzym ie transporty z żyw nością i środ­

kam i higienicznym i skandynaw scy zielo­

nośw iątkow cy i baptyści kierowali do ka­

to lick ich d u sz p a ste rstw a k a d e m ic k c h w K rakow ie z przezn aczen iem dla in te rn o ­ w anych. K ę d y ś w ezw ał m nie, jak o pasto­

ra, p ew ien u rz ę d n ik na rozm ow ę, p o n ie­

w aż na jeg o biu rk o dotarła dokum entacja p rz y w o z o w a w y sta w io n a n a n asz zbór.

Zapytał: C z y w aszem u d w u stu o so b o w e­

m u z b o ro w i p o trzeb a aż dw adzieścia ty ­ sięcy żyletek, czternaście tysięcy tu b e k pa­

sty d o zębów , aż tyle kaw y i skarpetek?

N ie w iedział, że te transporty rozładow y­

w ano w kościołach kato lick ch , skąd tow ar rozchodził się paczkam i do z a k a d ó w in ­ ternow ania. N ie przyszło m u do głowy, że protestanci m ogą współdziałać z katolika­

m i. Tak, były to czasy, gdy trzeba było so­

bie naw zajem pomagać. Zależało n am na Bożej sprawie w naszym k a j u

M

in ęły lata. M a m y teraz in n ą sytua­

cję p o lity czn ą. W ielu p rz y zn ają­

cych się d o ch rześcijań stw a lu d zi m o ż e w yw ierać w p ły w na ró żn e dzied zin y na­

szej krajow ej rzeczyw istości, często n a ­ w e t w s z e r o k m z a k e sie . Tym, którzy Ja ­ n a Paw ła II uw ażają za sw ego duchow ego p rz e w o d n ik a życzę, aby byli „papiescy”, tacy ja k papież, a nie „bardziej papiescy n iż sam papież" ja k w w ielu w ypadkach byw a. W s z y s tk m n am , P olakom , posia­

d ania p raw d ziw eg o ew angelicznego d u ­ c h a , k t ó r y n ie p o z w a la k ie r o w a ć się u p rzed zen iam i, nienaw iścią czy b r a k e m p rze b a c z e n ia . N ie c h pokój Boży, k tó ry zstąpił na św iat w n aro d zo n y m w B etle­

je m Z baw icielu ow ładnie ja k najw iększą liczbę serc nie tylko w d n ia c h p a m ią tk N a ro d z e n ia P ań sk eg o .

j\W\ b j ^ S-v @ .S.ßcV

C H R Z E Ś C I J A N I N 11. 12/1« (s62-s&3)

3

(4)

7/1

Prawie dwa tysiące lat temu, w niewielkiej społeczności żydowskiej, pojawił się Mesjasz. Pochodził z ubogiej ro­

dziny, m ieszkał w jednym z najm niejszych krajów na świecie. Żył około trzydziestu trzech lat, z których tylko ostatnie trzy i pół pośw ięcił działalności publicznej.

A je d n a k lu d zk o ść ciągle G o pa­

m ięta. C h o c ia ż b y data dzisiejszego w ydania gazety św iadczy o fakcie, że życie Jezu sa było je d n y m z najw ięk­

szych w ydarzeń, jak ie m iały m iejsce na ziem i.

Z n a n y historyk H .G . Wells, zapy­

tany kiedyś o to, kto - je g o zd an iem - wycisnął najtrw alsze p iętn o w h isto ­ rii św iata, o d p o w ie d z ia ł, że g d y b y oceniać w ielkość człow ieka kryteria­

m i historii, to tym człow iekiem był­

by Jezus.

Inny historyk, K.S. L attourette w y­

raził opinię, że upływające w ieki stop­

niow o grom adzą m ateriał dow odow y na to, iż życie Jezusa - oceniane w e ­ d łu g jeg o w pływ u na historię - było najbardziej znaczące spośród w szyst­

kich ludzi na naszej planecie. „I w y­

daje się, że te n w p ły w n ie u s ta n n ie w zrasta” - dodał.

E rnest Renan, historyk, filolog i fi­

lozof dokonał następującego odkrycia:

„Jezus był największym z geniuszy re­

ligijnych, którzy kiedykolwiek żyli. J e ­ go w sp an iało ść je s t w ieczn a, a je g o władza nigdy się nie skończy. Jezus jest p o d każdym w zg lęd em n iezw y k ły i nic nie m oże być z n im porów nane.

Bez Chrystusa niezrozum iała je st cała historia”.

Tak je st! J e z u s zo stał p o sła n y na ziem ię dla nas, by u m rzeć za każdego z nas. O n je s t g w a ra n te m lepszego życia, O n daje lu d z io m rad o ść p o ­ zn an ia Boga, u w aln ia o d grzechów , ożywi kiedyś nasze śm iertelne ciała.

Dręczące pytanie

P ew nego razu do Jezusa przyszedł u c z o n y w P iśm ie „i w ystaw iając go na próbę, rzeki: N auczycielu, co mant czynić, aby dostąpić żyw o ta wieczne­

go? O n z a ś rze k i do niego: C o napi­

sane je s t w zakonie? J a k czytasz? A ten o d p o w ia d a ją c, r z e k i: B ę d z ie s z m iło w a ł P ana Boga swego z całego serca swego i z całej du szy swojej, i z całej m yśli swojej, a bliźniego swego, j a k siebie sam ego. R z e k i m u więc:

D o b rze p o w ied zia łe ś, czyń to, a bę­

d zie sz ż y ł ” (Łk 10,25-28).

To pytanie: „C o m am czynić, aby dostąpić żywota wiecznego?” nurtow a­

ło nie tylko jego, ale rów nież dostojni­

ka żydowskiego, N ik o d em a z 3. ro z­

działu Ew angelii w g Jan a i bogatego m łodzieńca z 19. rozdziału Ewangelii w g Mateusza.

K ażdy c z ło w ie k p ró b u je znaleźć o d p o w ie d ź n a to p y tan ie, poniew aż

każdy spotka się kiedyś twarzą w twarz ze śm iercią. D rż y m y p rz e d nią, bo chcem y żyć. Dlatego też ludzie w ym y­

ślają sobie różne teorie dotyczące życia, np. reinkarnację, przyjm ują w ygodne im poglądy filozoficzne, albo zajm ują się różnorodnym i technikami m edyta­

cyjnymi próbując oderwać się od rze­

czywistości. Inni próbują żyć pobożnie jako chrześcijanie, a jeszcze inni zam y­

kają się w klasztornych celach odcina­

jąc się od codzienności.

Tym czasem Jezus daje bardzo p ro ­ stą odpow iedź. Bóg niczego nie k o m ­ plikuje. D w a tysiące lat te m u posłał swego Syna na śm ierć krzyżową, aby Je z u s C h ry s tu s d o k o n a ł zb aw ien ia każdego człow ieka. D lateg o dla nas chrześcijan istnieje tylko je d n a od p o ­ w iedź: życie - to Je zu s C h ry stu s w nas, a m y w N im .

Proste odpowiedzi

T am tem u u czo n em u w P iśm ie J e ­ zu s d ał b a rd z o p ro s tą o d p o w ie d ź : Będziesz miłował Pana Boga swego (...) bliźniego swego, ja k siebie samego. C zy to je s t trudne? N a p ew n o nie najła­

tw iejsze. D latego Je z u s nie m ó w i o m iern y m zainteresow aniu Bogiem , o

4

C H R Z E Ś C I J A N I N 11-12/98 (862-563)

(5)

rzucaniu m u ochłapów , ale o p raw ­ d ziw ej, g łęb o k iej m iło ś c i p ły n ącej prosto z serca. Rozm aw iając z u czo ­ nym w Piśm ie Jezus w y m ien ił cztery elem enty składające się na m iłość do Boga.

• Po pierw sze, b ę d z ie sz m iło w a ł Pana B oga sw ego z ca łeg o ser­

ca swego.

N ie byle jak, nie w jakiś przyziemny sposób, nie dla tradycji. Dlaczego p o ­ wiedział: z całego serca swego? Ponieważ w iedział, jak ie sekrety kryje w n ętrze człowieka. Biblia m ów i, że przed B o­

giem jesteśm y ja k otwarty list. M oże­

m y zakrywać się religijnością, ale Bóg i tak wie, co je st w naszych sercach. A l ­ bowiem z wnętrza, z serca ludzkiego pocho­

dzą złe myśli, wszeteczeństwa, kradzieże, morderstwa, cudzołóstwo, chciwość, złość, podstęp, lubieżność, zawiść, bluźnierstwo, pycha, głupota” (M k 7,21-22).

By dostąpić życia wiecznego, m usi­

m y pozw olić, by Bóg zm ieniał nasze w nętrze, abyśm y m ogli kochać G o z całego serca. To nie znaczy że nagle po­

w inniśm y się stać ludźm i religijnymi.

W iele osób z e w n ętrzn ą religijnością p ró b u je zakryć sw oje serce, nałożyć maskę. Przypominają groby pobielane, na zewnątrz bardzo ładne, ale w ewnątrz zepsute i cuchnące.

Sam i nie je ste śm y w stanie zm ie­

n ić n a sz y c h serc. N ie u c z y n i teg o żaden kościół, religia, żadne o b rz ę ­ dy, tradycje czy in n i ludzie. M u si to uczynić Jezu s C h ry stu s.

Jeżeli ktoś uniża się przed Bogiem, pokutuje przed n im i prosi, aby zm ie­

nił O n jego serce, Bóg to czyni. W te­

dy człow iek zaczyna kochać Stw órcę z całego serca. Jeśli p ró b u je m y tego dokonać w łasnym i siłam i, upadam y.

N ie jesteśm y doskonali. Ale gdy tylko Jez u s zam ieszka w naszych sercach, stajem y się n o w y m i s tw o rz e n ia m i, nasze serca zostają uw olnione, zaczy­

nam y kochać Boga z całego serca, ja k nigdy dotąd.

Prawdziwa m iłość do Boga to świę­

te życie. D u c h o w y czło w iek , k tó ry zna Boga, rozm aw ia z N im i w N im pokłada swoje nadzieje. To wspaniałe uczucie wstać rano i wiedzieć, że cze­

ka nas cały dzień, w k tórym nie b ę ­ dziem y sami!

• D ru g ą r z e c z ą , d o której j e s te ­ śm y z o b o w ią z a n i, to k o c h a ć B o ga z całej swojej duszy.

W ted y ro zm o w a o B ogu staje się czym ś n atu raln y m .

S pójrzm y praw dzie w oczy, przyj­

rz y jm y się n a s z e m u „ c h rz e ś c ija ń ­ s k ie m u ” życiu, n aszy m ro d z in n y m

„ z ja z d o m ”, o b ia d o m , u r o d z in o m , im ien in o m , stypom , czy chrzcinom . Ja k d u żo m ów i się tam o Bogu? Z a ­

m iast tego ile tam plotek, obm aw ia- nia czy g łupich żartów ? D laczego tak jest? D latego, że serce człow ieka je s t zim ne, a w ew n ątrz niego je s t pustka.

• T rzecią r z e c z ą , k tórą w y m ie ­ n ił u c z o n y w P iśm ie w r o z m o ­ w ie z J ez u se m , był nakaz: m i­

łuj B og a z całej m yśli swojej.

W ludzkich m yślach kłębi się tyle przeró żn y ch pom ysłów , obrazów, te­

m atów . N ajw ięk szą tragedią je s t to, że lu d zk ie u m y sły b ard zo często są zaśm ieco n e p rzez grzeszne, k łam li­

w e , z łu d n e i p o ż ą d liw e m y śli. N a szczęście, p o dobnie ja k serce, także i m yśli m o żn a oddać B ogu. W ypełnia nas w te d y B oży p o k ó j, nasz u m y sł je s t p rzep ełn io n y ty m p o kojem i ra­

dością, a m y je s te ś m y w stan ie k o ­ chać Boga z całej naszej myśli. N ie ­ k tórzy psychiatrzy określają te n stan m ian em „naw iedzenia”, a le ja w ierzę, że Biblia m ów i praw dę.

• C zw a rty n ak az to: „m iłuj B o ­ ga z całej siły sw ojej”.

C z y ta m y w B iblii, że k ied y k ró l D a w id i cały Iz ra e l b yli ś w ia d o m i B ożej o b e c n o śc i, to „tańczyli przed N im z całej swojej siły, śpiewając pieśni i grając na cytrach, harfach, bębnach, cym­

bałach i trąbach” (IK rn 13,8). T rady­

c jo n a liz m w sp ó łc z e sn e g o K o ścio ła w ypaczył tę szczeg ó ln ą w ięź z B o ­ giem , zastępując j ą płaszczeniem się p rz e d n im , p rz y b ie ra n ie m p o staw y b ezrad n eg o , b ezsiln eg o „przybitego płaczka”. T ym czasem ten, kto m iłuje Boga, chce robić to z całej siły. G dzie je s t Bóg, tam je s t praw dziw a radość.

• M iłuj b liź n ie g o sw ego ja k sie­

b ie sa m eg o - to piąta zasad a,

o której w sp o m in a B iblia.

J e st to m ożliw e tylko po spełnie­

n iu p o p rz e d n ic h c z te re ch . „W spół­

czesny m o d el chrześcijaństw a” p ro ­ w a d z i d o w y g a s z a n ia m i ł o ś c i w ro d zin ach : b rata do brata, m ęża do żony, córki do m atki itd.

C złow iek, k tó ry kocha Boga, je st w stanie kochać najgorszego w roga, kogoś, kto w yrządził m u w iele złego.

P ow oduje to m iłość Boża, która je st w nas. ,Jeśli kto mówi: M iłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albo­

wiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie w idzi” - tak m ów i Biblia (1J 4,20).

G dyby taki m odel chrześcijaństwa zastosowano w naszym państwie, cała jego służba porządkowa, od U O P po­

cząwszy a na policji skończywszy, stra­

ciłaby zajęcie. Tym czasem nienawiść, zabójstwa, w rogość to styl w spółcze­

snego życia.

Jest szansa

Je d n a k dla każdego człow ieka ist­

n ie je szan sa, b y m ó g ł u re g u lo w a ć sw oje życie z B ogiem , dla każdego je s t nadzieja w iecznego życia z N im . C zas, aby Je zu s C h ry stu s stał się Pa­

n e m i Z b a w ic ie le m k ażd eg o c z ło ­ w ieka, żeby ten, żyjąc na ziem i, nie drżał p rzed śm iercią i nie bał się jej.

Pan Je zu s przyszedł na świat, aby nas obudzić. Jeśli jestem chrześcijani­

nem , to jestem n im naprawdę. N iech B óg będzie B ogiem , chrześcijanin - c h rz e śc ijan in e m , p raw d a - praw dą, życie Boże - życiem Bożym, a E w an­

gelia - Ewangelią. Bóg m oże dać czło­

wiekow i m oc do życia w prawdzie.

M u s im y prosić D u c h a Św iętego, aby u su n ął zatw ardziałość z naszych serc, obojętność ducha, upór i niewraż- liwość, tak aby „mięsień” odnow ione­

go serca każdego z nas zawsze był czuły na głos, obecność i Boże prowadzenie.

L eszek Mocha Autor jest pastorem zboru „Oaza Miłości”

w Jastrzębiu Zdroju

C H R Z E Ś C I J A N I N 11-12/% (562-563)

5

(6)

Cztery pory roku w duchow ym życiu:

ZIMA

Niedawno wpadła mi w ręce książ­

ka pt. „The Spiritual Seasons of Life"

(Cztery pory roku w duchowym ży­

ciu), napisana przez Davida Swana.

Jej autor od ponad 20 lat jest pa­

storem dużego zboru w Malezji. Napisał kilka książek, z których pierwsza została przetłumaczona na kilka języków. Chciałabym po­

krótce omówić „Cztery pory roku w duchowym życiu", gdyż temat ten dotyczy każdego z nas. Mimo, iż znajdujemy się w różnych fa­

zach naszego duchowego rozwoju i mamy inne doświadczenia, to jednak istnieją pew ne wspólne cykle, jakim wszyscy podlegamy w naszym życiu duchowym. Tym, którym jest teraz ciężko z powodu doświadczeń, choroby itp. powodów, książka ta może dać nadzieję i przynajmniej częściową odpow iedź na pytania: „dlaczego tak się dzieje?", „dlaczego właśnie ja przez to przechodzę?", z kolei nowo nawróconym ludziom przeżywającym w swym życiu duchowym wio­

snę, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że pory roku się zmieniają i nie zawsze jest przyjemnie ciepło, nie zawsze świeci słońce. Wtedy mo­

że łatwiej będzie im znieść mroźne podmuchy wiatru, gdy nadejdzie zima. Również słudzy Boży przeżywający pełnię lata w służbie dla Pana mogą się czegoś z tej książki nauczyć i poznać, jakie czyhają na nich niebezpieczeństwa, i jak muszą być czujni.

ISSN 0209-0120 INDEKS 35462 Wydawca

Instytut W ydaw niczy AGAPE ul. Sienna 68/70, 00-825 W arszawa

Miesięcznik »Chrześcijanin«

jest organem prasowym Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce

Rada Programowa

M ichał Hydzik Marian Suski M ieczysław Czajko

Edward Czajko Kazim ierz Sosulski

Zespół Redakcyjny

Kazim ierz Sosulski - redaktor naczelny Edward Czajko - redaktor Ludm iła Sosuiska - redaktor A gnieszka G ocłow ska - sekretarz red,

Artur Mikuła - redaktor techniczny Sławom ir Bednarski - redaktor graficzny

Adres redakcji

Miesięcznik: »Chrześcijanin«

ul: Sienna 68/70, 00-825 W arszawa i tęl. 022/6548296, faks 6204073

e-mąil: agape@ hsn.com .pl

Konto

M iesięcznik »Chrześcijanin«

PKO BP V O/W arszawa 10201055-350802-270-1

Prenumerata w roku ‘99: krajowa - poje­

dyncza roczna - 27,00 zł; półroczna - 13,50 zł; zbiorowa (od 5 egz.) roczna - 25,20 zł; półroczna - 12,60 zł. Zagraniczna toczna: Czechy, Litwa, - 12 USD; Europa Zach, - 18. USD: .Ameryka Ptn. - 24 USD;

Australia j Ameryka Płd. - 30 USD.

Wyznanie wiary Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce

• W ierzy m y , ż e Pismo Ś w ięte - B iblia - jest Sło­

w e m B o ż y m , n ie o m y ln y m i n a t c h n io n y m p rz e z D ucha Ś w ięteg o , i stan o w i je d y n ą n o r ­ m ę w ia ry i ży cia.

• W ierzy m y w B oga w Trójcy Świętej jed y n eg o , w o s o b a c h O jc a i S yna, i D ucha Św iętego.

• W ierzy m y w S ynostw o B oże J e z u s a C hrystu­

s a, p o c z ę te g o z D ucha Ś w ięteg o , n a r o d z o n e ­ g o z M arii D ziew icy; W J e g o śm ierć n a k rzy ­ żu z a g rzec h św iata i J e g o zm artw y ch w stan ie w ciele; w J e g o w n ie b o w stą p ie n ie i p o w tó rn e p rzyjście w ch w ale.

• W ie r z y m y w p o j e d n a n i e z B o g ie m p r z e z o p a m ię ta n ie i w ia r ę w ew a n g e lię , w ch rze st i W ie c z e rz ę P ańską.

• W ierzy m y w ch rz e st D uchem Świętym , p rze- ż y w a n ie pełni D u ch a i J e g o d a ró w .

• W i e r z y m y w je d e n K o ś c ió ł, ś w i ę ty , p o ­ w sz ech n y i apostolski.

• W ierzy m y w u zd ro w ien ie chorych jak o z n a k laski i m ocy Bożej.

• W i e r z y m y w z m a r t w y c h w s t a n i e i ż y c i e w ieczn e.

Tak jak w przyrodzie, również w na­

szym życiu duchow ym pojawiają się cz te ry p o ry ro k u . Sa to ró ż n e fazy, przez które przechodzim y, dośw iad­

czenia, jakie przeżywamy. N a pew no w ielu z nas chciałoby się cieszyć wiecz­

ną wiosną lub latem, lecz Bóg wie, że pozostałe pory roku są rów nie ważne w form ow aniu się charakteru człowie­

ka. Nasz Niebiański Ojciec używa tych różnych okresów życia, by nas kształ­

tować na swoje podobieństwo, abyśmy dojrzewali i w N im wzrastali.

Poty roku duchow ego życia m ożna by przyrównać do pór roku w przyro­

dzie, istnieją jed n ak pewne zasadnicze różnice. Po pierwsze: w życiu ducho­

w ym niekoniecznie następują one po sobie w takiej samej kolejności ja k w przyrodzie. Po drugie: czas ich trwania też znacznie się różni od naturalnych pó r roku. Z im a m oże trwać parę lat, podczas gdy wiosna je d en miesiąc lub na odwrót. Są to indywidualne różni­

ce, tak ja k każdy z nas jest inny i czego

innego potrzebuje w swoim rozwoju.

Każda pora ma swoje pułapki i błogo­

sławieństwa, które om ów im y później.

Zacznijm y od zimy.

O m ó w im y j ą n a jszerzej, gdyż ta właśnie pora roku ma największe zna­

czenie dla dalszego rozwoju duchow e­

go człowieka.

Każdy z nas od czasu do czasu prze­

żywa zim ę. U n ie k tó ry c h trw a ona długo i jest bardzo ciężka, u innych zaś m a p rz e b ie g lż e jsz y i trw a k ró c e j.

O gólnie m ożna ja scharakteryzować ja ­ ko „dołek, ciem ną dolinę, przez którą m usisz przejść, zanim znow u ujrzysz światło”. Jest to czas próby i cierpienia.

M o ż e być sp o w o d o w a n y c h o ro b ą , śm iercią kogoś bliskiego, w yczerpa­

niem fizycznym, przemęczeniem, pro­

blemami finansowymi, rozw odem czy złymi relacjami z bliskimi lub też de­

m o n ic z n ą o p re sją . M ę ż o w ie Boży, k tó rz y przeżyli ciężką z im ę to np.:

H io b , M ojżesz, Eliasz, D aw id, J e re ­ miasz, Jan Chrzciciel.

6

C H R Z E Ś C I J A N I N 11-) 2« (562-563)

(7)

Okres bezbronności

A utor książki opisuje pew ne wyda­

rzenie przyrodnicze, które miał okazję zaobserwować: „Parę lat temu, kiedy ja ­ d łem obiad w restauracji pod gołym n iebem , m oją uw agę zw róciło stado kraczących w ron przelatujących mi nad głową. Przyjrzawszy się im bliżej stwier­

dziłem, że starały się zastraszyć większe­

go brązowego ptaka siedzącego na lam­

pie. Był to m łody orzeł. W rony krążyły nad nim i próbowały go atakować, ale kiedykolwiek się do niego zbliżyły, od razu uciekały. Za każdym razem kiedy go atakowały, orzeł odwracał głowę w ich kierunku, rozkładał skrzydła i był gotowy się bronić. Zastanawiałem się, co sprawiło, że w rony w ogóle m iały czelność atakować młodego orła. I dla­

czego orzeł nie odpowiedział atakiem na atak. W te d y z a u w a ż y łem , że m iał uszkodzone lewe skrzydło. Była w nim spora dziura i brakowało tam piór, co uniemożliwiało m u lot lub walkę. M i­

m o, iż w ron było ze 40, ani razu nie ośmieliły się zaatakować orła bezpośre­

dnio. N orm alnie żadna w rona nie od­

waży się atakować orła, choćby był on całkiem m łody ale w tym wypadku ptak był zraniony i dlatego bezbronny”.

Historia ta dobrze odzwierciedla tak­

tykę szatana. W iadomo, że najbardziej będzie nas atakował w ted y gdy je ste ­ śmy najsłabsi i niezdolni do walki. W takich chwilach stara się nas powalić na ziemię i przygnieść, byśmy się ju ż nie podnieśli. Przykładem tego je st Hiob:

najpierw diabeł starał się zaszkodzić j e ­ go d o b re m u im ien iu przed Bogiem , potem celem jego ataku stała się sytua­

cja materialna Hioba, następnie jego ro­

dzina, a na końcu zdrowie. Szatan nie m ógł znieść pozycji, jaką H iob miał u Boga, starał się w ięc zniszczyć je g o przyjaźń z Bogiem, co m u się na szczę­

ście nie udało. Wiara H ioba przetrzy­

mała wszystko. Kiedy odczuwasz (lub D u ch Święty ci to objawił), że jesteś duchow o atakowany przez szatana, to:

(1) poddaj się Bogu (1P 5,6-7), (2) wy­

znaj grzech, który sprawia że diabeł ma do ciebie dostęp, (3) poproś o modlitwę w staw ienniczą innych braci i siostry, (4) módl się na głos w D uchu (używa­

jąc daru innych języków , (5) chwal i uwielbiaj Boga, gdyż je s t to potężna b ro ń przeciw ko atakom diabelskim , (6) czytaj i wyznawaj Boże Słowo.

Czas

oczekiwania

„Lecz ci, którzy oczekują Pana, na­

bierają nowych sit, wzbijają się w górę na skrzydłach ja k orły” (Iz 40,31).

C o parę lat orzeł przechodzi przez fazę, kiedy stopniow o gubi swoje stare pióra, co m u początkowo utrudnia lot, a po utracie wszystkich je st ju ż kom ­ pletnie „uziem iony”. Teraz pozostaje ty lk o czekać, aż m u o d ro sn ą now e p ió ra. N a s tę p n ie m u szą on e zostać o d p o w ie d n io p rzy g o to w an e (n a tłu ­ szczone) i dopiero w tedy będzie m ógł latać. Proces ten m ożna porów nać do takiej sytuacji w życiu, kiedy zupełnie straciłeś kontrolę nad biegiem w yda­

rzeń. Jesteś bezbronny, obnażony, po­

zb aw io n y zd o ln o ści latania i je s t to przeżycie upokarzające. Jeśli w panice zaczniesz jeszcze m ocniej bić skrzy­

dłam i starając się w zlecieć - stracisz tylko więcej piór. Zam iast tego pow i­

nieneś odczekać i poddać się, ale nie zniechęceniu i apatii, lecz rękom Bo­

ga, który m oże odm ienić sytuację. To, co wydaje się beznadziejne, m oże oka­

zać się pełne obietnic na przyszłość.

Pamiętaj, że czas oczekiwania nie jest o k resem zm arn o w an y m . U czysz się w ted y cierp liw o ści i -wytrwałości, a twój d u ch dzięki Jego obecności zo­

staje wzmocniony. Jest to również czas pogrzebania starego i narodzin czegoś nowego, czas odnow ienia. W eźmy za przykład apostoła Pawła. Pod koniec swojej służby dośw iadczył o n w ielu ograniczeń, siedział w w ięzieniu, był jakby „uziem iony", ale - pom im o tych przeciwności - Boże cele się w ypełni­

ły, było głoszone Jego Słowo. W tym w łaśnie trudnym czasie powstały listy Pawła, które po dziś dzień służą wszy­

stkim wierzącym (Flp 1,12-14).

„ ...w cieniu swojej ręki mnie ukrył, uczynił mnie strzałą gładką, w swoim kołczanie mnie schował” (Iz 49,2).

Czasami Bóg ukrywa swoich wojow­

ników jak się chowa strzały w kołczanie.

To nie są zwykłe strzały. O ne mają spe­

cjalne przeznaczenie i są przygotowywa­

ne na szczególnie w ybrany m om ent.

K iedy te n nadejdzie, zostaną w y p u ­ szczone z ukrycia (Ps 18,15). Bóg w swojej mądrości wie, że czasami lepiej jest nie wystawiać swoich sług na ostrzał

nieprzyjaciela.

Przedwczesne wejście w służbę m o­

że być zgubne. Jeśli człowiek nie zosta­

nie wcześniej odpow iednio przygoto­

wany, nie będzie dostatecznie dojrzały.

W ted y zam iast cieszyć się b łogosła­

w ieństwam i służenia Bogu, wpada ra­

czej w zasadzki (Ps 31,21). Z arów no Eliasz, jak i Jan Chrzciciel byli przygo­

to w y w a n i do słu ż b y w u k ry c iu , aż nadeszła odpowiednia chwila, by zosta­

li u jaw n ien i ja k o Pańscy słudzy (Łk 1,80). Podobnie było z Józefem: długo przebyw ał w w ięzien iu , aż nastąpiła pora jego wywyższenia w Egipcie, co stało się z dnia na dzień! Mojżesz m ie­

szkał na pustyni 40 lat, zanim Bóg po­

w ołał go z pow rotem do Egiptu, aby w y p ro w ad ził swój n a ró d z niew oli.

Fundam ent, na którym stoi budynek, nie jest widoczny, a im wyższe i więk­

sze budowle, tym głębszych i solidniej­

szych potrzebują fundamentów. Dlate­

go ważne jest, aby fundam ent twojego życia postawiony został naprawdę soli­

dnie, zanim Bóg poszerzy cię wszerz i wzdłuż.

Na pustyni

Pustynia to miejsce odludne, gdzie jesteś sam na sam z Bogiem. Ludzie, którzy chcą m ieć życie pełne ro zry ­ w ek i różnych przyjem ności, rzadko stają się duchow ym i olbrzymami. Po­

zostają raczej k arzełk am i i b rak im głębszego poznania Boga. Tracą d u ­ chowy zapał i stają się leniwi, ich serce je s t obrośnięte tłuszczem . Pozostając na pustyni m usisz poprzez m odlitw ę sam wykopać sobie źródła wody. N ie możesz liczyć na pom oc innych, że się będą o ciebie m odlić i przekazyw ać Słowo od Boga. Bóg nie chce, żebyś zawsze karm iony był łyżeczką przez ludzi dorosłych w wierze, podczas gdy sam p o z o sta je sz w ie c z n y m m ały m

Czas pozostawania w ukryciu

C H R Z E Ś C I J A N I N n - i y w (562-563)

7

(8)

dzieckiem. M usisz stać się sam odziel­

ny i osobiście coraz lepiej poznaw ać Boga. „Znalazł laskę na pustyni naród, który uniknął miecza, Izrael, gdy wędro­

wał do miejsca swego odpoczynku” (Jr 31,2). N a pustyni nie jesteś pozosta­

wiony sam sobie - O n jest zawsze przy tobie: „Znalazł go w ziemi pustynnej i w bezludnym zawodzeniu pustyni. Otoczył go, doglądał go, strzegł go jak źrenicy oka”

(5Mqj 32,10).

Czas o d rzu ce n ia i p rześla ­ d o w a ń (Iz 5 3 ,3 ; J 1 5 ,2 0 .)

cierpieniach C hrystusa, który też był prześladowany (2Kor 12,9-10).

Czas przycinania (J 15,1-2)

Jest to bolesny proces duchow ego oczyszczania. Ojciec Niebiański widzi nie tylko to kim jesteś teraz, lecz rów ­ nież kim będziesz za wiele lat, lub kim m ożesz się stać, je ś li pozw olisz m u działać w tw oim życiu. W inogrodnik obcina te rzeczy, które stoją na drodze do osiągnięcia p ełn i tw o ich d u c h o ­ wych możliwości. Jego celem nie jest zranienie cię. O n chce jedynie uw ol-

1A

Niektórzy doświadczają zimy w for­

mie prześladowania i odrzucenia. Jezus cierpiał prześladowania ze strony faryze­

uszy. Ciągle był niesłusznie oskarżany i oczerniany. D aw id był prześladowany przez Saula. Czasami Bóg dopuszcza do tego, by cię prześladował „twój Saul”, abyś w ten sposób został przygotowany do dalszej służby, tak ja k D aw id był przygotow yw any na przyszłego króla Izraela. Często sam diabeł jest autorem oskarżeń i oczernień (Obj 12,10). M a na celu osłabić cię emocjonalnie, psychicz­

nie i d u ch o w o . Jeśli reagujesz na te kłam liw e posądzenia w niew łaściw y sposób, tracisz orientację i m arnujesz niepotrzebnie swoje siły i energię oraz czas na coś, co nie jest tego warte. Prze­

śladowania często przychodzą z nieo­

czekiwanych stron. Źródłem niektórych jest zazdrość i nienawiść lub poczucie niższości innych ludzi, którzy atakują po to, by wywyższyć siebie. C zasam i są p ro d u k te m n ie d o in fo rm o w a n ia czy błędnej interpretacji wydarzeń, a nie złej w oli oskarżycieli. Kiedy Saul z Tarsu (późniejszy ap. Paweł) prześladow ał chrześcijan, robił to w dobrej wierze, myśląc, że walczy o słuszną sprawę, do­

póki nie oświecił go D uch Pański. Jeśli prześladuje nas świat, m ożemy to uznać za łaskę, gdyż m am y w sp ó łu d ział w

nić cię od niedoskonałości charakteru i złych postaw ham ujących twój d u ­ chowy wzrost. W efekcie będziesz w y­

dawał więcej owocu. Podlegając tem u procesowi możesz się czuć tak, jakbyś zaczął się cofać zamiast iść do przodu, lecz je st to tylko przejściowe doświad­

czenie, które w przyszłości przyniesie błogosław ieństw o (H b r 12,11). G dy­

byśm y byli pozostaw ieni sami sobie, ja k k rz e w w in n y ro z ro ślib y śm y się dziko na wszystkie strony, bez kierun­

ku i ładu. C zas łez i b ó lu będ zie w przyszłości zastąpiony radością i ow o­

cowaniem.

Czas płaczu

C zasam i Bóg prow adzi cię doliną łez. M ogą to być łzy rozczarow ania, frustracji, zn iech ęcen ia, sam otności czy utraty kogoś bliskiego. Stoisz w te­

dy złam any i pokorny przed Jego obli­

czem, co jest dla N iego bardzo cenne (Ps 51,19). Twój d uch w stanie skru­

szenia w yczula się na Jego działanie.

Łzy w yrażają u czucia, k tó re są zbyt głębokie, by je oddać słow am i. N ie m u s z ą b yć w c a le o z n a k ą sła b o śc i.

Przeżycia w dolinie sprawiają też, że jesteśm y w stanie w spółczuć innym i płakać razem z nim i tak ja k Jezus (J 11,33-35).

C zas u m ie ra n ia

W czasie d u c h o w e j zim y, m u szą um rzeć pewne rzeczy cielesne (np. py­

cha, własne „ja”, ambicje, egoizm, po­

czucie sam ow ystarczalności, w łasnej spraw iedliw ości itp. (IK o r 15,31). W okresie głębokiej zim y m oże ci się wy­

dawać, że w tw oim życiu panuje zu ­ pełny zastój. Wizja na przyszłość jaką kiedyś miałeś, stała się mglista i nieja­

sna, poczucie pew ności siebie i w ła­

snego miejsca w życiu zamieniło się w wątpliwości i zagubienie. Czujesz, jak­

byś nie wzrastał duchowo, lecz tkwił w stagnacji. W takiej sytuacji zdasz sobie wreszcie sprawę ze swojej bezradności i bezsilności. W tym okresie m ożesz p o z n a ć k im n a p ra w d ę -je s te ś , gdyż ujawnią się twoje słabości i prawdziwe - nie zawsze czyste - motywacje. Czas w te d y na p o k u tę i o d n o w ie n ie n a ­ w rócenia się, zdanie się na Boga, bo je ­ dynie O n je st tw oim ratunkiem i ży­

ciem (J 12,24-25).

S tan y e m o c jo n a ln e w czasie zim y

„Chociaż ciało i serce moje zamiera, to jednak Bóg je st opoką serca mego i działem moim na w ieki” (Ps 73,26).

Jest to często okres naznaczony de­

presją (np. Mojżesz - 4Moj 11,10-15), poczuciem rozczarowania i zniechęce­

nia, zm ęczenia oraz wątpliwości. N ie poddawaj się tym uczuciom, nie rezy­

gnuj z biegu, podążaj do mety. Poproś o p o m o c i zachętę dośw iad czo n eg o sługę Bożego, twojego „duchowego oj­

ca”, jeśli sytuacja wydaje się być ponad twoje siły.

Kiedy jesteś wyczerpany i przem ę­

czony, łatw iej tracisz w łaściw ą p e r­

sp ek ty w ę i z d o ln o ść o b iek ty w n eg o spojrzenia na sytuację. Jan Chrzciciel przeszedł przez podobne doświadcze­

nie: był świadkiem ja k na Jezusa zstą­

pił D uch Święty i słyszał głos Boży z nieba. M im o to, kiedy go uwięziono i groziła m u egzekucja, poddał się uczu­

ciom zwątpienia, czy Jezus rzeczywi­

ście je s t M esjaszem (Łk 7,19-20). W p o d o b n y c h c h w ila c h w ą tp liw o ś c i przy p o m n ij sobie p o w iedzenie: N ie wątp w ciemności w to, co zostało ci ob­

jaw ion e za dnia. N ie podejm uj żad­

nych w ażnych decyzji w ty m stanie duszy, gdyż będąc w d ep resji łatw o popełnić błąd czy powiedzieć niewła­

8

C H R Z E Ś C I J A N I N 11-12/98 (562-563)

(9)

ściw e sło w a. O d p o c z n ij, je ś li je s te ś w y ­ czerpany, n ie czuj się w in n y z te g o p o ­ w o d u i zaufaj B o g u , a O n w sz y stk o d o ­ b rze uczyni.

B ło g o s ła w ie ń s tw a zim y (Rz 5 ,3 -4)

Z im a rozw ija p e w n e cech y i w artości, ja k ic h n ie je s t w stanie w to b ie w y p ro d u ­

kow ać żad n a in n a p o ra ro k u . J e s t to czas o c z y s z c z e n ia , k tó r e g o B ó g u ż y w a w tw o im życiu, b y cię zap ro w ad zić n a j e ­ szcze w y ż sz y p o z io m d u c h o w e g o r o z ­ w o ju . O to cech y ro zw ijan e zim ą: łag o d ­ n ość, cierp liw o ść, w sp ó łc z u c ie , d o b ro ć , m iło ść itd. Jesteś w stanie okazać e m p a ­ tię in n y m , b o w iesz d o b rze, j a k się czują.

M o ż e sz im lepiej p o m ó c , w ied ząc p rzez co p rzech o d zą, sk o ro sam j u ż to p rz e ż y ­ łeś. B ędziesz też w stanie lepiej d o cen ić B ożą łaskę i m iło sierd zie, a zdając sobie sp raw ę z w ła sn y c h słabości, n a b ie rz e sz p o k o ry i uległości w z g lę d e m N ie g o . Z i ­ m a oczyszcza tw eg o d u c h a i d u szę oraz sprawia, że m o żesz nadal w zrastać.

Z asadzki zim y

„ Z m a rtw ie n ie w sercu czło w iek a przygnębia g o ...” (P rz 12,25).

Z p u ła p k a m i o k re s u z im y n a jle p ie j r o z p r a w i ć się j a k n a js z y b c ie j, z a n im w sią k n ie sz w n ie n ic z y m w b a g n o . N a ­ u c z się j e ro z p o z n a w a ć , żebyś m ó g ł ic h u n ik n ą ć .

O to niektóre z nich:

• Trwanie w stanie przygnębienia i depresji, u żalanie się nad sobą - Im dłużej w tym tkwisz, tym trudniej jest ci z tego wyjść. Musisz zdobyć się na akt w oli i przestać się rozżalać nad sobą, a jeśli je st ci tru d n o sobie z tym poradzić, poproś o pom oc dojrzałego wierzącego.

• P o c z u c ie braku w a r to ści i p o ­ rażki

- N ie rozmyślaj nad tym. To nie czas na introspekcję, raczej zwróć w zrok ku górze. N ie k o n ty n u u j n egatyw nego sposobu myślenia.

• Szukanie w in nego

- O bw inianie innych lub okoliczności;

zamiast szukać w innych, przejmij od­

powiedzialność za własne błędy i sła­

bości i wyznaj je Bogu.

• S z u k a n ie u jś c ia w n ie w ł a ś c i ­ w ych m iejscach

- Szukanie ulgi u nieodpowiednich lu­

dzi, w używ kach i innych niew łaści­

wych rzeczach. To tylko pogarsza sytua­

cję. Twoje schronienie jest w Bogu!

• P oddaw anie się w ątp liw ościom , zm artw ieniu i bojaźni

- Kiedy jesteś wykończony fizycznie i psychicznie, łatwiej dopada cię zwątpie­

nie, strach i martwienie się. Wypocznij, posil się w Panu i złóż na Niego swoje troski. M edytuj nad jego obietnicam i d la tw o je g o życia, w te n sp o só b wzmocnisz swoją wiarę.

• P oczu cie odrzucenia

- Każdy z nas w większym lub m niej­

szym sto p n iu doznał odrzucenia, ale niektórzy bardziej to przeżywają niż in­

ni. Kiedy czujesz się odrzucony, masz tendencje, by się odizolować od otocze­

nia. M ożesz też zacząć świadomie lub nieświadomie odrzucać innych.

• Mania prześladow cza

- Ktoś nią owładnięty myśli, że wszyscy są przeciwko niem u i wszyscy go ob- mawiają. 'Staje się nadw rażliw y em o ­ cjonalnie. Uważaj, żeby nie zakorzeniła się w tobie zgorzkniałość i uczucie ura­

zy.

Oznaki stresu

Z im a m oże być też n astęp stw em w ew nętrznego wypalenia się i w yczer­

pania fizycznego spowodowanego ży­

ciem w dużym stresie bez należnego wypoczynku.

Sym ptom am i stresu są:

• irytacja

- częste w ybuchy gniew u nawet z bła­

hych powodów, utrata zdolności kon­

centracji;

• problem y ze snem

- bezsenność lub niezdolność do wy­

poczynku;

• w yczu len ie na hałas i dźw ięki - z pow odu nadw yrężonych nerwów;

• m ały zapas energii - apatia, brak siły;

• u trata a p ety tu lu b n a d m ie rn e objadanie się;

• niekontrolow ane drgawki - dreszcze i drżenie rąk;

• m on olog

- m ów ienie do siebie;

• syndrom strusia

- pragnienie ucieczki i schowania się przed „tym w szystkim ”;

• częste zasypianie

- g d ziek o lw iek i kiedykolw iek, je s t znakiem wyczerpania;

• depresja

- utrata chęci i radości życia, niezdro­

w y introw ertyzm .

Stresu m ożn a unikać poprzez:

• m odlitw ę i rozmyślanie nad Bożym Słowem;

• przestrzeganie zasady odpoczywania w siódm ym dniu;

• dbanie o odpow iednią ilość snu, co je st konieczne dla zachowania rów ­

nowagi;

• u trzy m y w an ie dobrej kondycji fi­

zycznej;

• zdrow e odżywianie się;

• życie w uporządkow anym otoczeniu o dobrej atmosferze;

• wyjazd na urlop;

• przekazanie części obow iązków in ­ nym;

• u ż y w a n ie w s z e lk ic h u d o g o d n ie ń technicznych, by zaoszczędzić czas;

• poświęcanie czasu na rozrywkę z ro ­ dziną;

• poczucie hum oru;

• uporządkowanie spraw finansowych - starać się nie popadać w długi i nie żyć ponad stan;

• zachowywanie czystego sumienia;

• trw anie w pełni Ducha.

E wa Moen

C H R Z E Ś C I J A N I N 11-12/98 (562-563)

9

(10)

Maria z Nazaretu

„I rzekła Maria: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie

w edług słowa twego" (Łk 1,38)

W

N ow ym Testamencie znajduje­

my dziewięć krótkich pięknych opisów M arii, „m atki naszego P ana”

(por. Łk 1,43): osiem w Ewangeliach i jeden w Dziejach Apostolskich. Te słow­

ne obrazy mówią wszystko, co wiemy o Marii, reszta je st legendą. Przyjrzyjmy się tym obrazom, by zobaczyć, czego do­

wiadujemy się o Marii, „błogosławionej między niewiastami” (Łk 1,28).

Obraz pierwszy - to Maria w Naza­

recie. Minęło czterysta lat od chwili, kie­

dy Bóg po raz ostatni nawiedził swój lud słowem proroka. Izrael jednak nie utra­

cił nadziei o przyjściu Mesjasza. Każda żydowska dziewczyna miała nadzieję, ze to właśnie ona wyda na świat Mesjasza.

I o to n a d e s z ła c h w ila , w k tó re j a n io ł G a b rie l u k a z a ł się n ie z n a n e j dziewicy z pokolenia Dawida. Z nam y dobrze p o zd ro w ien ie anielskie. Sły­

szym y je co ro k u w okresie B ożego N arodzenia. Zajm ijm y się więc odpo­

w iedzią M arii. N a jp ie rw stawia ona aniołowi pytanie. W pytaniu jej nie ma zwątpienia, chce raczej zrozum ieć po­

lecenie, które otrzym uje z nieba. N a uwagę zasługuje tu najbardziej dosko­

nała uległość M arii w obec woli Bożej.

„Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego". To zupełnie poddanie się w oli Bożej było tą cechą, której Bóg szukał, gdy ją wybrał.

N astępny obraz M arii przedstawia Łukasz w 1,39—56. M aria prow adzo­

n a D u c h e m Św iętym poszła o d w ie­

dzić sw o ją k re w n ą , E lż b ie tę , k tó ra ró w n ież dozn ała n ad p rzy ro d zo n eg o naw iedzenia Bożego. N ie wiemy, co czuła M aria po zw iastow aniu a n ie l­

skim. Czy stawiała znaki zapytania za­

n im zauw ażyła zm ian y fizyczne za­

c h o d z ą c e w s w o im c ie le ? Ł a tw o b o w ie m p o w ątp iew ać w n iezw y k łe d ośw iadczenia d u ch o w e, gdy m in ie p ie rw sz y za c h w y t. K ied y c z u je m y obecność Bożą, jesteśm y pewni, że do nas m ów i. Ale następnego dnia, gdy u c z u c ia o p a d n ą , p o tra fim y w ątp ić.

O dw iedziny u Elżbiety dały M arii p o ­

tw ierdzenie Bożego dzieła. Gdy tylko M aria przyszła, Elżbieta zaczęła w iel­

bić Boga. Wówczas też M aria wyśpie­

w ała swoją w ielką pieśń uw ielbienia, magnificat.

Trzeci obraz - to Maria z Betlejem.

N ie wiemy, co się stało w życiu M arii i Józefa po ich zaślubinach. M ożem y je ­

dynie przypuszczać, iz w ielo k ro tn ie opow iadali sobie swoje odrębne o rę­

dzia, jakie otrzymali od Boga, przypo­

minali sobie ich słowa, w zajem nie się um acniali w ew nętrznie i zastanawiali się nad tym , co przyniesie przyszłość po narodzeniu dziecięcia. N adchodził d zień n aro d zin . W szyscy znam y ten fragm ent Pisma, który m ówi o dekre­

cie cesarskim nakazującym spis ludno­

ści, i o tym ja k Jó z e f i M aria udali się do Betlejem, aby się poddać spisowi. I właśnie tam - ja k przepowiadał ongiś prorok - nadszedł czas, urodził się Syn.

N

astępny obraz przedstawia Marię w świątyni, gdy dopełnia przepi­

su religijnego. Z ofiary dw óch gołębi, jaką złożyli Jó zef i M aria widać, że byli ludźm i ubogimi. To piękne, że wypeł­

nili obowiązek religijny zgodnie z Z a­

konem , nie żądając dla siebie wyjątku.

Prostota, z jaką M aria i Jó z e f „chodzą przed Panem ”, jest bardzo piękna.

T rzydzieści lat m ilc z e n ia okryw a wzrastanie Jezusa, z przerw ą tylko na jed n o wydarzenie: pielgrzymkę do Je ­

rozolimy, gdy Jezus m iał dwanaście lat (Łk 2,41 — 52). W ty m o p o w iad an iu d z ie c k o j e s t n ie z w y k łe . Tu m a m y pierw szy p rzebłysk je g o m esjańskiej świadomości. G dy m iał dwanaście lat, ju ż ro zu m iał, że m usi „być w sp ra­

wach O jca”, a jego m atka poczęła zda­

wać sobie spraw ę, że jej m isja o p ie­

kunki Chrystusa zaczyna się kończyć.

Ewangelia Jana (2,1 — 12) podaje opis pierwszego cudu Jezusa. Wydarzył się on w czasie wesela w Kanie. W żadnym miejscu Pisma Jezus publicznie nie na­

zwał Marii „matką”. Wyraz „niewiasta”

- w odezwaniu się Jezusa w Kanie - je s t pełen szacunku, ale nie bliskości. D y­

stans pomiędzy Synem a Matką poczy­

na rosnąć. O na dała m u życie, ale go nie posiadała. Był poddany wyższej Osobie, przyszedł w ypełnić w olę Ojca. M aria musiała z tym się zgodzić i stać z boku.

Jedyna wzm ianka o M arii w czasie trzyletniej publicznej działalności Je ­ zusa przedstaw iają w Kafarnaum, nie­

daleko od ich dom u w Nazarecie. J e ­ zu s ro z p o c z ą ł n a u c z a n ie i w ie lk ie tłu m y chodziły za nim . Niestety, nie wszyscy, którzy za nim chodzili, żywili wobec niego przyjazne uczucia. N ie ­ którzy m ów ili, że oszalał. To było za dużo dla M arii i krew nych. R odzina p o stan o w iła w ięc sprow adzić go do dom u, lub przynajmniej z nim poro­

zm aw iać. W ówczas to Je zu s p o w ie ­ dział: „Któż jest moją matką i którzy są braćmi? (...) Kto pełni wolę Bożą, ten mi bratem, siostrą i matką” (M k 3,35). W tym m om encie więzy rodzinne zeszły na plan drugi, na pierwszym stała ko­

nieczność w ypełnienia woli Bożej.

Ó sm y obraz M arii - to M aria na G o lg o c ie . E w a n g e lia J a n a (19,25) mówi, że pod krzyżem stała matka Je ­ zusa. Stała, choć jej serce musiało pę­

kać z bólu, gdy patrzyła na cierpienia Syna, wiedząc jednocześnie, iż nie m o ­ że m u pom óc. Stała, choć w jej m y­

ślach m usiały pow staw ać pytania, na które nie było odpow iedzi. G dzie są aniołow ie, k tó rzy śpiew ali przy jeg o narodzeniu? Dlaczego nie ratuje same­

go siebie? C o z proroctwami? Czy nie miały się wypełnić?

C

o dalej działo się z Marią? Przeby­

wała razem z zalęknioną grom ad­

ką uczniów w okresie między Golgotą a Zm artw ychw staniem . N ie w idzim y jej wśród tych, którzy poszli do grobu.

O statni raz spotykam y M arię w W ie­

czerniku w dn iu Pięćdziesiątnicy, gdy nastąpiło zesłanie D ucha Świętego, z którego zrodziła Syna, teraz - w dniu Pięćdziesiątnicy - poznała piękno prze­

żywania wylania D ucha Świętego.

A więc ostatni obraz M arii - to na­

pełniona D u ch em Świętym chrześci­

janka, zjednoczona ze wspólnotą w ie­

rzących. W ypełniła swoją rolę w planie Bożym, podobnie, jak m oże ją wypeł­

nić każdy człow iek, jeśli tak ja k ona podda się Bogu i powie: „N iech mi się stanie w edług słowa Twego”.

Edward Czajko

10

C H R Z E Ś C I J A N I N 11-12/98 (562-563)

(11)

Święta Narodzenia Pańskiego

„Kiedy indziej znów ktoś sądzi, że pew ne dni są szczególnie w ażne, a dla drugiego wszyst­

kie dni są jed n ako w e. Jeden i drugi może zo­

stać przy swoim, byleby obaj byli przekonani o słuszności własnego sądu. Ten, który wyróż­

nia pew ne dni, wyróżnia je po to, by oddać cześć Panu

[Rz 1 4 ,5 .6 a b w p )

Dylematem wierzących ludzi opisanych na kartach N o w e­

go T estam entu było oddaw anie Bogu czci w tych dniach świątecznych, które obowiązywały społeczność ludu wybra­

nego, Izraela. Apostoł Paweł w swoich listach niejednokrotnie przestrzegał przed zbytnim uleganiem w pływ om judaizm u [np. Kol 2,16] i zalecał stosowanie się do zasad zdrowego roz­

sądku i um iaru w tej sprawie. Podkreślał, że wszystko to jest zaledwie cieniem pew nych wydarzeń, za którym i stoi Ten, któryjest ich sprawcą - Jezus Chrystus.

O drzucając tradycję obchodzenia judaistycznych świąt Kościół pow oli tw orzył w łasny kalendarz liturgiczny. J e ­ stem przekonany, że je st rzeczą zbędną pisanie o wszystkich dwuznacznościach, jakie towarzyszyły czasami ustalaniu dat poszczególnych świąt kościelnych, albow iem wszystkie te detale zdezaktualizowały się i przez to straciły swoje zna­

czenie. Z naszego p u nktu w idzenia ważne je st przede wszy­

stkim to, że w dniu 25 grudnia jako Kościół w spom inam y narodzenie C hrystusa i Jem u ten dzień poświęcamy. A jest to dzień szczególny, albowiem tego właśnie dnia na w idow ­

nię dziejów świata wkracza Bóg objaw iony w ciele (IT m 3,16); Ten, który je st światłością świata (J 1,4); Ten, który uw olni lud swój od grzechów (M t 1,21).

W iersze 5-11 z drugiego rozdziału listu do Filipian są hym nem , który oddaje doskonale istotę tego, czym jest fakt narodzenia Pańskiego. Czytamy, że Syn, który istnieje od w ieków wyzbywa się wszystkiego, co stanowi o jego bosko- ści i staje się sługą swojego stworzenia. Staje się człowie­

kiem ja k każdy z nas, a m im o to człowiekiem bardziej niż ktokolw iek z nas pon iżo n y m i odrzuconym . Przychodzi, aby w ypełnić wolę swojego O jca (patrz: H b r 10,5-7) i oka­

zać m u posłuszeństw o zakończone hańbiącą śm iercią na krzyżu. W tym wszystkim kryje się tajemnica ukrywająca się w pytaniu: Jak to je st możliwe? Wszak w chwili narodzenia je st to tylko niem ow lę, którego pojawienie się na tym świę­

cie sprawia radość rodzicom . Jest dla nich także pow odem pew nego niepokoju, troski o jego dalsze losy, pytaniem o to kim będzie w dorosłym życiu, jaki zawód będzie w ykony­

wał, czy i z kim się ożeni, jak zapewnić m u godziwy począ­

tek życia. W tym narodzeniu przenikają się wzajem nie w iel­

kość Boga i małość człowieka. Ujaw nia się wielkość Bożych planów, które realizują się w sposób, po ludzku, naturalny.

Patrząc na to wydarzenie z perspektywy dnia dzisiejszego należy powiedzieć, że wszystko to, co wydarzyło się przed d n iem narodzenia naszego Pana, łącznie ze stw orzeniem świata, wydarzyło się ze w zględu na Niego. Wszystko też, co wydarzyło się i dzieje po N im , je st wykonywane w Jego im ieniu. Pamiętając o tym zachęcam nas wszystkich do po­

święcenia pewnego czasu na refleksję nad dniem N arodze­

nia Pańskiego i tym i wydarzeniam i, których je st on świa­

dectwem . (a m )

Błogosławionych św iąt pamiątki Narodzenia Pańskiego i N o w eg o Roku

oraz ufnego spoglądania w niebo w oczekiw aniu

na pow tórne przyjście naszego Pana i Zbawiciela

życzy Redakcja i Rada P ro gram ow a

C H R Z E Ś C I J A N I N 11-12/98 (562-563)

(12)

- zastępczego

Zobaczyłem na ulicy zmarzniętą dziewczynkę drżała w lichutkiej sukience, z nikłą nadzieją na przyzwoity posiłek.

Z gniew em powiedziałem do Boga:

„Dlaczego na to zezwoliłeś.

Dlaczego nic nie robisz w tej sprawie?"

Przez m om ent Bóg nie pow iedział nic.

Tamtej nocy odpow iedział zupełnie niespodziewanie:

Z całą pewnością zrobiłem coś w tej sprawie.

Stworzyłem Ciebie".

C zęsto my, chrześcijanie, pozostajem y z dala od spraw społecznych, tłum acząc to koniecznością oddzielenia od świata. Tym czasem Pan Jezu s pow iedział:

„Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby wi­

dzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (M t 5,16).

D ane statystyczne wykazują, że kryzys ojcostw a i m a­

cierzyństw a dotknął także Polskę. W zrastająca liczba ro z­

w o d ó w , k o n k u b in a tó w , z w ią z k ó w h o m o s e k s u a ln y c h wskazuje na to, iż w artość rodziny uległa zdegradow aniu.

O w o cem tego są dzieci osierocone, porzucone, zagrożone patologią.

C z y w iem y że:

• W Polsce je s t 350 D o m ó w D ziecka, a w n ich 19 200 w y ch o w an k ó w , czyli ilość dzieci p rz y p ad ający ch na je d n ą placów kę w ynosi ok. 52 osoby?

• P o g o to w ie o p ie k u ń c z e to ta k i „ w ó r” , d o k tó r e g o

„wrzuca się” dzieci pokrzyw dzone ja k o ofiary p rz e m o ­ cy i dzieci w znacznym sto p n iu ju ż zdem oralizow ane, często z przeszłością przestępczą?

• W ró żn eg o ro d zaju p laców kach p rzeb y w a 80 tysięcy dzieci, a 12 tysięcy następnych czeka na w o ln e m iejsce, w w oj. katow ickim liczba ta w ynosi 600.

• 12 tysięcy dzieci przebyw a w sw oich w łasnych, z p o ­ z o ru zdrow ych rodzinach, ulega tam jed n ak że dalszej depraw acji i dem oralizacji. W iele z n ich w sw ych n a tu ­ ralnych ro d zin ach podlega narażen iu życia i zdrow ia.

P rzez dziesiątki lat opiekę nad takim i dziećm i spraw o­

w ały instytucje podlegle M in isterstw u E dukacji N a ro d o ­ w ej - d o m y dziecka, d o m y m ałeg o dziecka, p o g o to w ia opiekuńcze, oraz p o rad n ie p sy c h o lo g ic z n o -p e d ag o g ic z ­ ne, w k tó ry c h na je d n e g o specjalistę przypada ok.1600 dzieci. D zieci znajdujące się w tych placów kach nie mają m ożliw ości osiągnięcia em ocjonalnej i społecznej dojrza­

łości, czyli w dro żen ia się do norm aln eg o funkcjonow ania w sp o łeczeń stw ie, zało żen ia zdrow ej rodziny. O k a z u je się, że 60% b ezd o m n y ch przew ijających się przez ośrodki p ro w a d z o n e p rzez M ark a K otańskiego, to byli w y c h o ­ w ankow ie d o m ó w dziecka.

Jesteśm y zdania, że to w łaśnie upadek tradycyjnego m o ­ delu rodziny - jej roli, autorytetu, porzucenie ewangelicz­

nej drogi sprawiedliwości, prawdy, m iłości pow oduje, iż w społeczeństw ie pojawiają się zachowania patologiczne.

Bóg daje nam możliwość służenia M u w tych w arunkach poprzez zaangażowanie się w zastępcze rodzicielstwo, po­

nieważ tylko w rodzinie dziecko czuje się w pełni bezpiecz­

nie, akceptow ane i m oże być traktow ane indyw idualnie.

M oże ktoś zadaje sobie pytanie: C zym jest rodzina zastęp­

cza? N ie należy mylić zastępczego rodzicielstwa z adopcją.

Adopcja je st praw nym uznaniem obcego dziecka za własne ze w szystkim i tego konsekwencjam i na okres b ezterm ino­

wy, czyli na zawsze. N a to m ia st ro d zin a zastępcza m oże opiekować się dzieckiem przez jakiś okres lub n a stałe. Jest ona dofinansow yw ana przez państwo. Istotne je st również to, iż w przeciwieństwie do adopcji wszelkie niezbędne p ro ­ cedury praw ne i sądowe są zdecydowanie prostsze.

Z w ypow iedzi byłych i obecnych w y chow anków d o ­ m ó w dziecka w ynika, że oczekują oni choćby n ajm n iej­

szego przejaw u zainteresow ania. M o że n im być np. za­

b ran ie dziecka do w łasnej ro d z in y na w eek en d , święta, ferie, pisanie listów lub odw iedziny.

„Siedziałam często p rzy oknie, p atrzy łam na drogę i m arzyłam , żeby po tej d ro d ze szedł ktoś, kto przyjdzie m n ie o d w iedzić. A le raczej to się nie zd arzało ” (Basia, była w ychow anka d o m u dziecka) My, chrześcijanie, m o ­ żem y zrobić w iele, aby takie m arzenia stały się realne.

Z w racam y się do Was, C zytelnicy „C hrześcijanina”, ja ­ ko grupa ludzi zaangażow anych w działalność Stow arzy­

szenia Z astępczego R odzicielstw a - organizacji społecznej działającej w naszym kraju. P ro sim y w szystkich zaintere­

so w anych zastępczym ro d z ic ie lstw e m i p o m o cą ro d z i­

n o m zastępczym o kontakt:

Przew odniczący O d d zia łu Śląskiego Stow arzyszenia Zastępczego Rodzicielstwa: Andrzej Karzełek,

ul. Matejki 41,44-337 Jastrzębie Zdrój, tel. 0601534481

W iceprzewodniczący O ddziału: E ugeniusz M encel, ul. T. Bieli 3, 44-230 C zerw io n k a Leszczyny, tek 0-36/4311368

C H R Z E Ś C I J A N I N 11-12/98 (562-563)

Cytaty

Powiązane dokumenty

A kiedy choćby największa grupa dzieci zajmuje się tym, co do nich należy, jest lad i porządek.. Dokładnie tak samo je st z

Gdy matka Jego, Maria, została poślubiona Józe- fowi, okazało się, że, zanim się zeszli, była brze­.. mienna z Ducha

czesnego człowieka.. Kwalifikacje duchow e i cechy charakteru są jakby zapleczem służby kaznodziei. Takiej też postawy uczyli innych. „Słow nik jęz y ­ ka po lsk ieg o ”

I taka je s t różnica między nimi: zaletą pierwszego jest to, ż e jego wiara pozostaje niezachwiana, nawet je że li w ykaże mu się n ie w ia ­ domo ile sprzeczności,

Toteż biorąc pod uwagę to kryterium, pod postacią syna kryje się albo Kościół, albo Chrystus (al­. bo jednocześnie Kościół i

Ziemia rozpadnie się w drobne kawałki, ziemia pękając wybuchnie, ziemia zadrgaw szy zakołysze się, ziemia się mocno będzie zata­.. czać ja k pijany i ja k budka [na

To przyjemnie patrzeć ja k ludzie, którzy na co dzień nie mają z Jezusem zbyt wiele wspólnego, tego dnia poświęcają M u część swojej uwagi, m obilizują

K.] jest władcą ludu swoich czasów; a jak mirry używa się do leczenia ran i skaleczeń, tak też Bóg przez tego proroka leczyć będzie tkniętych paraliżem