• Nie Znaleziono Wyników

Kryzys literatury porównawczej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kryzys literatury porównawczej"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

René Wellek

Kryzys literatury porównawczej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 59/3, 269-279

(2)

III.

P

R

Z

E

K

Ł

A

D

Y

R E N É W E L L E K

KRYZY S LITERATU RY PORÓW NAW CZEJ

Co n ajm n iej od ro k u 1914 św iat (a raczej nasz św iat) zn a jd u je się w stan ie trw ałeg o kryzysu. B adania literack ie na swój stłum ion y, m niej g w ałtow ny sposób ro zd arte są konflik tem m etodologicznym od tego sam ego m niej w ięcej czasu. D aw na pewność nau k i dziew iętnastow iecz­

nej, jej n aiw n a w iara w grom adzenie faktów , jakichkolw iek faktów , w nadziei, że z ty c h cegiełek złoży się w ielka p iram id a wiedzy, jej ufność w w y jaśn ian ie przyczynow e w edług m odelu n au k przyrodniczych zostały zresztą jeszcze w cześniej ostro zakw estionow ane — przez Cro- cego w e W łoszech, przez D ilth ey a i in n y ch w Niemczech. W żaden zatem sposób nie m ożem y utrzy m y w ać, iż lata bieżące należą do w y jątk ow ych , czy choćby, że k ry zy s w badaniach literack ich w szedł gdziekolw iek w fazę rozstrzygnięć lub tym czasow ych naw et rozw iązań. N ależy jed n ak pow tórnie rozw ażyć nasze cele i m etody. J e st coś sym bolicznego w o dej­ ściu w ostatn im dziesięcioleciu kilku m istrzów — Van Tieghem a, F a ri- nellego, V osslera, C urtiusa, A uerbacha, Carrégo, B aldenspergera i S pi- tzera.

N ajpow ażn iejszy m znakiem niepew nego stan u naszej d yscypliny jest fak t, że nie p o tra fiła ona ustalić w yraźnego przedm iotu b ad ań i w łasnej m etodologii. Sądzę, iż program ow e w ypow iedzi B aldenspergera, V an Tieghem a, Carrégo i G u y ard a zaw iodły w ty m podstaw ow ym zadaniu. O barczyli oni lite ra tu rę porów naw czą p rzestarzałą m etodologią i położyli

[R e n é W e l l e k (u r. 1903 w W ie d n iu ) — w m ło d o śc i sw e j c z ło n e k P r a s k ie g o K o ła L in g w isty c z n e g o , od r. 1946 p ro fe s o r li t e r a t u r y p o ró w n a w c z e j w Y a le U n i­ v e r s ity ; a u to r p r a c : K a n t in E n g la n d (1931), T h e R ise o f E n g lish L ite r a r y H is to r y (1941), T h e o r y o f L ite r a tu r e (1949; z A. W a rre n e m ), A H is to r y o f M o d e r n C r itic is m

1750— 1950 (od r . 1955 — d o tą d 4 tom y), C o n c e p ts o f C r itic is m (1963), C o n fr o n ta ­ tio n s (1964).

P r z e k ła d w e d łu g w y d .: R. W e l l e k , T h e C risis o f C o m p a r a tiv e L ite r a tu r e . W : C o n c e p ts o f C ritic is m . N e w H a v e n 1963, s. 282— 295. P ie r w o d r u k w z b io rz e :

P ro c e e d in g s o f th e S e c o n d I n te r n a tio n a l C o n g re ss o f C o m p a r a tiv e L ite r a tu r e . Ed.

(3)

270 R E N E W E L L E K

n a niej m a rtw ą ręk ę dziew iętnastow iecznego fak tu alizm u , scjen tyzm u i rela ty w iz m u historycznego.

L ite ra tu ra porów naw cza posiada n iezm ierną zasługę w zw alczaniu błędnego izolow ania od siebie h isto rii lite ra tu r narodow ych: m a oczy­ w istą ra c ję (przyniosła m nóstw o n a to dowodów) w sw ojej koncepcji sp ó jnej tra d y c ji p iśm ien n ictw a zachodniego, splecionego siecią niezli­ czonych zw iązków . W ątpię jed n ak , czy p o d jęta przez V an Tieghem a p ró b a rozróżnienia lite r a tu r y „poró w naw czej” i „pow szechnej” [„general”] m oże się powieść. W edług V an Tieghem a lite ra tu ra „porów naw cza” ogranicza się do b ad ań nad zw iązkam i m iędzy dw iem a lite ra tu ra m i, podczas gd y „pow szechna” z a jm u je się p rąd a m i i m odam i ob ejm u jącym i k ilk a lite ra tu r. R ozróżnienia tego z pew nością nie da się utrzy m ać ani zastosow ać w p rak tyce. Dlaczego n a p rzy k ła d w p ły w W altera S co tta we F ra n c ji m a być ro z p a try w a n y pod nazw ą lite ra tu ry „porów naw czej” , podczas gdy dociekania n ad pow ieścią h isto ry czną doby ro m an ty zm u m a ją być tra k to w a n e jako lite ra tu ra „pow szechna”. Dlaczego m ielibyśm y w prow adzać rozró żn ien ia m iędzy stu d io w an iem w pływ ów B yrona na Heinego a stu d iam i n ad byro n izm em w Niemczech? P ró b a ograniczenia „ lite ra tu ry p o rów n aw czej” do b ad ań n ad „w ym ian ą zag ran iczną” piś­ m ien n ictw a je st n a pew no n iefo rtu n n a . L ite ra tu ra porów naw cza sta ła b y się, jeśli chodzi o przedm iot, luźną g ru p ą nie łączących się ze sobą fra g ­ m entów , siecią zw iązków n ieu sta n n ie n a ru sz a n y c h i o d ry w a n y c h od zn a­ czących całości. K o m p a ra ty sta jako k o m p a r a t y s t a w w ąskim sen­ sie słow a m ógłby się zajm ow ać jed y n ie źródłam i i w pływ am i, przyczy ­ n a m i i sk u tk a m i i nie m iałb y n aw et dostępu do b ad ań n ad po­ szczególnym dziełem sztu k i w całej jego pełni, jak o iż żadne dzieło nie może być sprow adzone bez resz ty do obcych w pływ ów lub ro zp a try w a n e jako p u n k t p rom ieniow ania o d d ziaływ ający jed y nie ku k ra jo m zagranicznym . W yobraźm y sobie podobne ograniczenia n a ­ rzucone h isto rii m uzyki, sztu k p lasty czn y ch lub filozofii! Czy m ógłby zostać zw ołany kongres lub czy m ogłoby pow stać czasopismo pośw ięcone w yłącznie ta k ie j m ozaice zagadnień, jak — pow iedzm y — w p ływ B eetho- v en a we F ra n c ji czy R afaela w Niem czech, czy n aw et K a n ta w Anglii? Te d y scyp liny p o k rew n e okazały się znacznie rozsądniejsze: istn ieją m uzykolodzy, h isto ry cy sztuk i, h isto ry cy filozofii. Nie pozorują istn ienia sp ecjalny ch dyscyplin, ja k m alarstw o porów naw cze, m u zyk a porów n aw ­ cza lub filozofia porów naw cza. P ró b a w zniesienia sztucznych b a rie r m ię­ dzy lite ra tu rą porów naw czą a pow szechną m usi zakończyć się niepow o­ dzeniem , poniew aż h isto ria lite ra tu ry i n a u k a o lite ra tu rz e posiadają jed en i te n sam przedm iot — lite ra tu rę . Chęć ograniczenia „ lite ra tu ry po rów naw czej” do b ad ań n ad w y m ian ą zagraniczną dw u lite ra tu r usz­ czupla zasięg jej zain tereso w ań do m arginaliów , do d rug orzędn ych p i­

(4)

K R Y Z Y S L IT E R A T U R Y P O R Ó W N A W C Z E J 271

sarzy, przekładów , książek podróżniczych, „pośredników ” . Słow em , czyni z „ lite ra tu ry porów naw czej” dyscyplinę jedynie pom ocniczą, zajm u jącą się dany m i o źródłach obcych i popularności pisarzy.

P ró b a w yodrębnienia nie tylk o przedm iotu, ale i m etod lite ra tu ry porów naw czej nie pow iodła się w sposób jeszcze b ardziej widoczny. Van Tieghem w ysuw a dw a k ry te ria , k tóre ponoć odróżniają lite ra tu rę porów naw czą od bad ań n ad lite ra tu ra m i narodow ym i. Z ajm u je się ona — pow iada — m itam i i legendam i o snutym i wokół postaci poetów oraz badaniem d rug orzędnych i pom niejszych pisarzy. Nie w iadom o jednak, dlaczego badacz określonej lite ra tu ry narodow ej nie m iałb y robić tego samego: w izeru n ek B yrona lub R im bauda w A nglii czy F ra n c ji byw ał z pow odzeniem o pisyw any bez uw zględnienia źródeł zagranicznych, zaś na p rzy k ład D aniel M ornet w e F ra n cji lub Josef N adler w N iem czech pokazali nam , jak pisać h istorię lite ra tu ry narodow ej obejm ującą efem e­ ryczn ych i zapom nianych pisarzy.

Nie są także przekonyw ające ostatn ie próby, podejm ow ane przez Carrégo i G uyarda, nagłego rozszerzenia zakresu lite ra tu ry poró w n aw ­ czej, ta k b y objęła ona b ad an ia narodow ych w yobrażeń, stereotypów , jakie m ają o sobie w zajem nie narody. Zapew ne, w arto posłyszeć, co sądzą F ran cu zi o N iem czech lub o A nglii — ale czy tego ro d za ju prace należą jeszcze do n au k i o literatu rze? Czy nie jest to raczej dom ena bad ań n a d opinią publiczną, p rzyd atn y ch , powiedzm y, dyrek torow i p ro ­ gram ow em u Głosu A m eryki lub podobnych in sty tu c ji w in n y ch k ra ­ jach? J e s t to psychologia n aro d u i socjologia, zaś jako bad anie literackie to po p ro stu w skrzeszona s ta ra S t o f f geschickte. „A nglia i A nglik w po­ wieści fra n c u sk ie j” — niew iele to lepsze niż „Irlan dczy k n a scenie a n ­ g ielskiej” lub „W łoch w dram acie elżbietańskim ” . Takie rozszerzenie lite ra tu ry porów naw czej im p lik uje uznanie jałow ości dotychczasow ego jej przedm iotu, jed n ak że za cenę roztopienia b adań literack ich w psycho­ logii społecznej i h isto rii k u ltu ry .

Do te j ślepej uliczki doprow adził V an Tieghem oraz jego poprzednicy i następcy. P ojm ow ali oni bow iem wiedzę o lite ra tu rz e w katego riach dziew iętnastow iecznego pozytyw istycznego faktualizm u, jako b ad an ia źró­ deł i w pływ ów . W ierzyli w w y jaśn ian ie przyczynow e, w moc ro zja śn ia ­ jącą dociekań łączących m otyw y, tem aty , postaci, sytu acje, fab u ły itp. z jakim iś poprzedzającym i je chronologicznie dziełam i. Z ebrali n iep rze­ b ran e bogactw o p aralel, podobieństw , niekiedy zaś identyczności, rzadko jed n ak staw iali sobie py tan ie, co owe zw iązki m ają w ykazać, poza — być może — faktem , że jeden pisarz znał i czytał innego pisarza. Dzieła sztuki nie są jed n ak pro stą sum ą źródeł i w pływ ów : są one całościam i, w k tó ry c h zaczerpnięte sk ąd in ąd tw orzyw o p rze staje być b iern y m m a­ teriałe m i zostaje zasym ilow ane w now ą s tru k tu rę . W yjaśnianie p rzy ­

(5)

2 7 2 R E N E W E L L E K

czynowe prow adzi jed y n ie do regressus ad in fin itu m , a po nadto nie w y d a je się, ab y w lite ra tu rz e m ożna było kiedykolw iek jednoznacznie i z p ełn y m pow odzeniem u stalić to, co u zn ajem y za pierw szy w a ru n e k każdego w y ja śn ie n ia przyczynow ego: „kiedy się po jaw i X, m usi pojaw ić się Y”. Nie je s t m i w iadom e, by jak ik o lw iek h isto ry k lite ra tu ry dał nam dowód takiego zw iązku koniecznościowego, czy w ogóle m ógłby go do­ starczyć, skoro w yodręb n ien ie podobnej przy czy n y jest niem ożliw e w p rzy p ad k u dzieł a rty sty c z n y c h , k tó re są przecież całościam i poczętym i w w olnej w yobraźni, a ich in teg raln o ść i znaczenie zostałyby naruszone, gd y b yśm y rozszczepili je n a źródła i w pływ y.

• P ojęcie źródeł i w pływ ów tra p iło oczywiście n a jb a rd zie j w y tra w ­ n ych p ra k ty k ó w lite ra tu ry porów naw czej. T ak na p rzy k ła d Louis Caza- m ian k o m en tu ją c k siążkę C arrégo Goethe en A ngleterre uważa, iż nie istn ieje „żadna pew ność, że to w łaśnie określone działanie pow odow ało tę określoną różnicę” . A rg u m en tu je, że C arré jest w błędzie, kied y mówi 0 „w yw ołaniu pośred n io” przez G oethego „angielskiego p rąd u ro m a n ­ tycznego” jed y n ie dzięki Scottow skiem u przekłado w i Goetza vo n Ber-

lichingen b Ale C azam ian zdołał ty lk o w ykonać gest w k ieru n k u znanej

od czasów B ergsona id ei płynności i sta w an ia się. Zaleca b ad ania n ad psychologią in d y w id u a ln ą lub zbiorow ą, co w edług niego oznacza skom ­ plikow aną, całkow icie n iesp raw d zaln ą teorię oscylacyjnego ry tm u a n ­ gielskiej d u szy narodow ej.

Podobnie B ald en sp erg er w sw ym p rogram ow ym w prow adzen iu do pierw szego n u m e ru „R evue de litté ra tu re com parée” (1921) d o jrzał ślepą uliczkę, do k tó re j prow adzą b a d a n ia literack ie zajęte śledzeniem historii tem atów literackich . N ie m ogą one u stalić — p rzy zn aje — w y raźny ch 1 całko w ity ch sekw encji. O drzuca rów nież szty w n y ew olucjonizm lan so ­ w a n y przez B ru n e tiè re ’a. W zam ian jed n a k p ro p o n u je ty lko sugestię, iż b ad an ia litera c k ie p o w in n y się rozszerzyć, b y objąć pom niejszych p isa­ rzy , oraz że w in n y zw racać uw agę n a oceny w spółczesne. Z aintereso w a­ nie B ru n e tiè re ’a k o n c e n tru je się przesadnie n a arcydziełach.

S k ą d m a m y w ie d z ie ć , iż G e s s n e r o d e g ra ł r o l ę w l i t e r a tu r z e p o w s z e c h n e j, że D e s to u c h e s o c z a ro w a ł N ie m c ó w b a r d z ie j n iż M o liè re , że D e lille b y ł u w a ż a ­ n y w sw o ic h c z a sa c h za ró w n ie d o s k o n a łe g o i ś w ie tn e g o p o e tę ja k p ó ź n ie j V ic to r H u g o o ra z że H e lio d o r lic z y ł się c h y b a n a ró w n i z A isc h y lo se m w s p u ś - ciź n ie a n ty k u ? (s. 24).

Z atem proponow ane przez B ald en sp erg era rem ed iu m to znów sk iero ­ w anie uw agi n a pom niejszy ch pisarzy i n a m inione chw ilow e m ody literackie. Im p lik acją je s t tu re la ty w iz m h isto ry czny : w inniśm y stu d io

-1 G o e th e e n A n g le te r r e , q u e lq u e s r é fle x io n s s u r les p r o b lè m e s d 'in flu e n c e .

(6)

K R Y Z Y S L IT E R A T U R Y PO R Ó W N A W C Z E J 273

wać no rm y przeszłości, by napisać „o biektyw ną” historię lite ra tu ry . L ite ra tu ra porów naw cza m usi się usytuow ać „poza sceną, nie zaś n a jej pierw szym p lan ie” — tak jak b y w litera tu rz e nie chodziło w łaśnie o odg ryw an ą sztukę. Podobnie jak i Cazam ian, B aldensperger zw raca się ku B ergsonow skiem u staw an iu się, ku n ieu stan n em u ruchow i, ku „dzie­ dzinie pow szechnej p rzem ian y ” — pow ołując się p rzy ty m n a biologię. Na zakończenie swego m anifestu B aldensperger ogłasza nagle lite ra tu rę porów naw czą za w stęp do Nowego H um anizm u. P ro p o n u je nam określić zasięg W olterow skiego sceptycyzm u, N ietzscheańskiej w ia ry w n ad - człow ieka, m istycyzm u Tołstoj o wskiego — w celu rozpoznania przyczyn,! dla któ ry ch książka uznana za klasyczną przez jed en naród, odrzucana jest przez drugi jako akadem icka, a dzieło w zgardzone w jed n y m k ra ju , podziw iane jest gdzie indziej. Ma nadzieję, iż tego rod zaju badan ia w y ­ posażą nasze zdezintegrow ane człow ieczeństwo w „m niej niepew ny rdzeń w spólnych w artości” (s. 29). Dlaczego jednak podobne eru d y c y jn e b a­ dania n ad geograficznym rozpow szechnianiem n iek tó ry ch idei m iałyby wieść ku jak iejść definicji wspólnego dorobku ludzkości? A jeśliby naw et udało się dojść do tak iej definicji wspólnego rd zen ia i została ona ogólnie p rzy ję ta , czy byłoby to rów noznaczne ze skutecznym N ow ym H um anizm em ?

Istn ieje paradoks w psychologicznych i społecznych uzasadnieniach „ lite ra tu ry porów naw czej” w postaci p rak ty k o w an ej przez ostatnie pięć­ dziesiąt lat. L ite ra tu ra porów naw cza pow stała jako rea k c ja przeciw ko w ąskiem u nacjonalizm ow i znacznej części dziew iętnastow iecznej wiedzy, jako p ro test przeciw izolacjonizm ow i w ielu historyków lite ra tu ry fra n ­ cuskiej, niem ieckiej, w łoskiej, angielskiej i in. U praw iana była często przez ludzi, któ rzy znaleźli się na skrzyżow aniach różnych narodów albo p rzy n ajm n iej n a p ery feriach jednego. Louis Betz urodził się w N ow ym Jo rk u w niem ieckiej rodzinie i p rzy b y ł uczyć się i w ykładać do Z urychu. B aldensperger pochodził z L o taryn g ii i spędził w Z u rych u decydujące lata. E rn st R obert C u rtiu s to A lzatczyk przeko n an y o potrzebie lepszego w zajem nego zrozum ienia m iędzy N iem cam i a F ran cją. A rtu ro F arin elli b ył W łochem z T ry d e n tu (wówczas jeszcze była to „ irre d e n ta ”), k tó ry w ykładał w In n sb ru k u . Ale to szczere p ragnienie odegrania roli m e­ diatora i pośrednika m iędzy narodam i byw ało częstokroć tłum ione i w y ­ paczane przez n a m ię tn y nacjonalizm ty ch czasów i okoliczności. Czy­ tają c autobiografię B aldenspergera, Une Vie parmi d’autres (1940, fak ­ tycznie nap isana w 1935), w yczuw am y u podstaw całego jego postępo­ w ania im puls p atrioty czn y — dum ę ze zw alczania pro pag and y niem iec­ kiej w H arvardzie w 1914 r., z odm owy spotkania się z B randesem w 1915 r. w K openhadze, z przybycia w 1920 r. do oswobodzonego S trasb u rg a. K siążka Carrégo Goethe in England zaw iera w stęp, w k tó

(7)

2 7 4 R E N Ë W E LL E K

ry m dow odzi się, iż G oethe należy do całego św iata, a do F ra n cji w szczególności, jako syn N adrenii. Po d ru giej w ojnie św iatow ej C arré napisał Les Écrivains français et le mirage allemand (1947), gdzie usi­ łow ał pokazać, jak F ran cu zi żyw ili złudzenie co do dw ojakiego oblicza Niem iec i jak zawsze na koniec p ad ali tego ofiarą. E rnst R obert C urtius uznaw ał sw ą pierw szą książkę, Die literarischen W egbereiter des neuen

Frankreichs (1918), za czyn polityczny, za pouczenie dla Niemiec. W po-

słow iu do nowego w ydania, n ap isan y m w 1952 r., C u rtiu s ośw iadczył, iż jego w czesna koncepcja F ra n cji opierała się na złudzeniu. Rom ain Rol­ land nie był, jak niegdy ś m yślał, głosem nowej F ran cji. Podobnie jak C arré, C u rtiu s o d kry ł ,,złu d ę” , ale ty m razem był to fran cuski mirage. N aw et jed n a k w tej w czesnej książce C u rtiu s określił sw oje pojęcie do­ brego E urop ejczyk a następu jąco :

Ic h w e is s n u r e in e A r t e in g u te r E u ro p ä e r z u se in : m it M a c h t d ie S e e le s e in e r N a tio n h a b e n , u n d sie m it M a c h t n ä h r e n v o n a lle m , w a s es E in zig a rtig e s g ib t in d e r S e e le d e r a n d e r e n N a tio n e n , d e r b e fr e u n d e te n o d er d e r fe i n d l i­ c h e n 2.

[Znam tylko jeden sposób, aby być dobrym Europejczykiem — mocno dzierżyć duszę swego narodu i usilnie nasycać ją tym w szystkim , co jest istotą duszy innych narodów, zap rzyjaźnio nych czy w rogich.]

Zalecał więc k u ltu ra ln ą p o lity k ę z pozycji siły: w szystko służy jed y ­ nie w zm ocnieniu znaczenia w łasnego narodu.

Nie su g eru ję, iż p atrio ty zm tych uczonych nie był czymś dobrym , p raw ym , czy naw et podniosłym . U znaję obowiązki obyw atelskie, ko­ nieczność podejm ow ania decyzji, zajm ow ania określonego stanow iska w w alce n aszych czasów. D obrze znam socjologię w iedzy M annheim a, ' jego Ideology and Utopia, i rozum iem , że dowód z pobudek działania nie podw aża dzieła człow ieka. [...]

Te z g ru n tu p atrio ty czn e m otyw y w ielu prac z lite ra tu ry porów naw ­ czej w e F ra n cji, Niemczech, W łoszech itd. w iodły jed n a k do osobliwego system u b ilansow ania k u ltu ry , do żądzy grom adzenia aktyw ów po stro ­ nie w łasnego n arodu przez dowodzenie, że czyjś naró d w y w a rł jak najw ięk szy w p ływ n a inne lub, co bard ziej subteln e, że zasym ilow ał i „zrozum iał” obcych m istrzów lepiej niż którykolw iek. O bjaw ia się to niem al n aiw n ie w m ały m p odręczniku u n iw ersy teckim M.-F. G uyarda. P o dręczn ik ten posiada w ygodne ru b ry k i na nie napisane rozp raw y o R onsardzie w H iszpanii, C orn eille’u we W łoszech, P ascalu w H olandii i t d . 3 Ten ty p ekspansji w dziedzinie k u ltu ry m ożna znaleźć naw et w S tanach Z jednoczonych, k tó re na ogół b y ły na to nieczułe, częściowo

2 F ra n z ö s is c h e r G e ist i m z w a n z ig s te n J a h r h u n d e r t. B ern 1952, s. 237. 5 M .-F. G u y a r d, L a L itté r a tu r e co m parée. Pa ris 1951, s. 124— 125.

(8)

K R Y Z Y S L IT E R A T U R Y P O R Ó W N A W C Z E J 2 7 5

ze w zględu na m niejsze pow ody do chluby, częściowo zaś z b rak u za­ interesow ań polity k ą k u ltu ra ln ą . Na p rzy k ład jed nak św ietne dzieło zbiorowe L itterary History of the United States (pod red. R. Spillera, W. T horpa i in., 1948) beztrosko tra k tu je Dostojew skiego jako ucznia E dgara A llana Poe, a naw et H aw th o rn e’a. A rtu ro F arinelli, najczystszej krw i k o m paraty sta, opisał tę sy tu ację w arty k u le zam ieszczonym w M é­

langes Baldensperger (1930), zatytu ło w an y m GVinflussi letterari e Vin- superbire delle nazioni. F arin elli bardzo słusznie ocenia absurdalność

podobnych rozliczeń w dziedzinie k u ltu ra ln e j, całego tego rac h u n k u ak ­ tyw ów i pasyw ów w spraw ach poezji. Zapom inam y, że ,,przeznaczenie poezji i sztuki spełnia się jedynie w in ty m n y m życiu i taje m n y c h akor­ dach d uszy” 4. W in te resu jąc y m arty k u le profesor C hinard ogłosił b a r­ dzo na czasie zasadę: „żadnych długów ” p rzy porów nyw aniu lite ra tu r, oraz przytoczył pięk n y frag m en t z R abelais’go o idealnym św iecie bez dłużników i w ie rz y c ie li5.

Sztuczne rozgraniczanie przedm iotu i metodologii, m echaniczna kon­ cepcja źródeł i w pływ ów — oto, jak mi się zdaje, objaw y przew lekłego kryzy su lite ra tu ry porów naw czej.

Potrzeb na jest dogłębna reo rien ta cja we w szystkich ty ch trzech kie­ runkach. T rzeba zaniechać sztucznego podziału na lite ra tu rę ,,p o ró w n a w -\ czą” i „pow szechną” . L ite ra tu ra „porów naw cza” stała się u ta rty m term i­ nem dla w szelkich badań p rzekraczających granicę jedn ej z lite ra tu r narodow ych. Nie w arto ubolew ać nad stroną gram atyczn ą tego term in u i upierać się, że nazw a w inna brzm ieć „porów naw cze badanie lite r a tu r y ” , poniew aż każdy rozum ie ten eliptyczny zwrot. L ite ra tu ra „pow szechna” nie p rzy ję ła się, p rzy n ajm n iej w angielszczyźnie, być może ze w zględu na daw ne skojarzenie pojęciowe, odsyłające do poetyki i teorii. Osobiście pragnąłb ym , abyśm y m ogli mówić po prostu o badaniach literackich

[the s tu d y of literature] lub o nauce о litera tu rz e [literary scholarship]

i żeby istnieli, w edług propozycji A lb erta T hibaudeta, profesorow ie lite­ ra tu ry , tak jak są profesorow ie filozofii i historii, nie m a zaś profesorów historii filozofii angielskiej, chociaż poszczególne osoby mogą z powo­ dzeniem specjalizow ać się w ty m lub owym określonym okresie czy k ra ju , czy naw et w yłącznie jed n y m autorze. Na szczęście nie m am y jeszcze profesorów lite ra tu ry angielskiej osiem nastego w ieku lub Goe- th eańskiej filologii. Ale nazw a naszego przedm iotu to sp raw a in s ty tu ­ cjonalna o akadem ickim tylk o (w ścisłym tego słowa sensie) znaczeniu.

4 M é la n g e s B a ld e n sp e r g e r. T. 1. 1930, s. 273.

5 G. C h i n a r d , La L itté r a tu r e co m parée et l’h isto ire d es id ées d ans l’étu d e

d e s r e la tio n s fr a n c o -a m é r ic a in e s . W zbiorze: P roceed in g s o f th e Seco n d C ongress

o f th e I n te r n a tio n a l C o m p a r a tiv e L ite r a tu r e A sso c ia tio n . Ed. W. P. F r i e d e r i c h . T. 2. Chapel H ill 1959, s. 349— 369.

(9)

276 R E N E W E L L E K

Co się liczy — to koncepcja b adań literack ich jako ujednoliconej dyscy­ pliny , nie skrępo w an ej językow ym i ograniczeniam i. Nie mogę się przeto zgodzić z poglądem F ried erich a, iż k o m p araty ści „nie mogą i niech się nie w ażą w kraczać n a obce te ry to ria ” , to znaczy te, k tó re należą do badaczy ró żn y ch lite ra tu r n arodow ych — angielskiej, fran cu sk iej, nie­ m ieckiej itd. Nie w iem zresztą, jak by w ogóle m ożna było iść za jego ra d ą i „nie u p raw iać w zajem n ie kłuso w nictw a na obcym te ry to riu m ” 6. W nauce o lite ra tu rz e nie m a p raw w łasności ani żadnych „ n ie n a ru ­ szalnych u p ra w n ie ń ” . K ażdem u w olno badać każdą kw estię, n aw et jeśli ogranicza się ona do pojedynczego dzieła w określonym języku. K ażdy też m a praw o badać, co chce, choćby h isto rię czy filozofię lub jak ik o l­ w iek in n y przedm iot. W ystaw iam y się oczywiście na ryzyko k ry ty k i ze stro n y sp ecjalisty , ale jest to ryzyko, k tó re trzeba ponieść. My, kom ­ p araty ści, z pew nością nie stan iem y na drodze profesorom lite ra tu ry angielskiej w b ad an iach n ad fran cuskim i źródłam i C haucera czy p rofe­ sorom lite ra tu ry fran cu sk iej w stu diach nad hiszpańskim i źródłam i Cor- n e ille ’a itd. — nie chcem y bowiem , by broniono nam ogłaszać prace na tem at ograniczony do poszczególnych lite ra tu r narodow ych. Z byt w ielką w agę przypisyw ano „ a u to ry te to w i” specjalisty , k tó ry mógł nieraz posiadać je d y n ie w iedzę b ibliograficzną lub w iadom ości „zew n ętrzne” , a nie zawsze ty le sm aku, w rażliw ości, szerokości horyzontów ile niespe- cjalista, któ reg o szersza p e rsp e k ty w a i bardziej przenikliw e w ejrzenie m ogą z pew nością zastąpić la ta in ten sy w neg o term inow ania. Żadna to zarozum iałość czy aro g an cja bronić w iększej ruchliw ości i id ea łu po­ w szechności w n aszych b adaniach. Cała koncepcja opłotków ze znakiem „przejścia nie m a ” je st dla sw obodnego u m y słu niesm aczna. M ogła ona pow stać jed y n ie w obrębie p rze starz ałe j m etodologii, głoszonej i p ra k ty ­ kow anej przez przeciętny ch teo rety k ó w lite ra tu ry porów naw czej, którzy p rzy jm u ją , że „ fa k ty ” mogą być odk ry w an e jak g ru d k i szczerego złota, z zastrzeżonym praw em w łasności. Lecz praw dziw a n a u k a o lite ra tu rz e za jm u je się nie b ezw ładnym i fak tam i, ale w arto ściam i i jakościam i. N a j­ prostsze n a w e t zagadnienie z h isto rii lite ra tu ry w ym aga a k tu oceny. N aw et tak ie tw ierd zen ie, jak to, że Racine w y w a rł w pły w na V o ltaire ’a, czy że H erder oddziałał na Goethego, w ym aga, jeśli m a mieć jakieś zna­ czenie, znajom ości c h a ra k te ry sty c z n y c h cech R acine’a i V o ltaire’a, H er­ d e ra i Goethego, a zatem w iedzy o k ontekście ich tra d y c ji, czyli n ie stru ­ dzonego w ażenia, porów n yw an ia, analizow ania i rozróżniania, działań z isto ty sw ojej k ryty czn y ch . Nie napisano jeszcze h isto rii lite ra tu ry bez przy jęcia ja k ie jś zasady w y b o ru i bez pró b y ch a ra k te ry sty k i i oceny. H istorycy lite ra tu ry , któ rzy przeczą doniosłości k ry ty k i, sam i są nieśw ia­

(10)

K R Y Z Y S L IT E R A T U R Y PO R Ó W N A W C Z E J 277

dom ym i k ry ty k am i, zazw yczaj k ry ty k a m i nieoryginalnym i, p rz e jm u ją ­ cymi jed y n ie tra d y c y jn e norm y, akcep tujący m i konw encjonalne opinie. Dzieła sztuki nie m ożna zanalizow ać, określić i ocenić bez odw ołania się do zasad k rytycznych, choćby w yznaw anych nieśw iadom ie i form ułow a­ nych niejasno. N orm an F o erster w ciągle jeszcze ak tu a ln ej broszurze

The Am erican Scholar pow iedział bardzo przekonyw ająco, że h isto ry k

lite ra tu ry ,,m usi być k ry ty k ie m p o t o , aby być h isto ry k iem ” 7. W n a ­ uce o litera tu rz e teoria, k ry ty k a i h isto ria w spółpracują ze sobą dla osiągnięcia głównego celu: opisu, in te rp re ta c ji i oceny dzieła sztuki lub jakiejkolw iek gru p y takich dzieł. L ite ra tu ra porów naw cza, k tó ra — p rzy n ajm n iej w u stach sw ych oficjalnych teoretyków — u n ik ała tej w spółpracy i trz y m ała się „relacji fak ty czn y ch ” , źródeł i w pływ ów , dziejów pośrednictw a i sław y literackiej jako jed yn ych sw ych p rzed ­ miotów, będzie m usiała znaleźć drogę pow rotną ku w ielkiem u stru m ie ­ niowi w spółczesnych b ad ań literackich i k ry ty k i. W sw ojej m etodzie i ich reflek sji m etodologicznej lite ra tu ra porów naw cza stała się, m ówiąc bez ogródek, stojącym rozlew iskiem . M ożemy w ym ienić w iele ruchów i ugrupow ań n aukow ych i k ry ty czn y ch w naszym stuleciu bardzo ró ż­ nych w m etodzie i zam ierzeniach — Croce i jego zw olennicy w e W ło­ szech, ro sy jsk i form alizm , jego odgałęzienia i k o n ty n u acje w Polsce i Czechosłow acji, niem iecka Geistesgeschichte i sty listy k a, k tóre zn a­ lazły tak ie echo w k raja ch języka hiszpańskiego, fran cu sk i i niem iecki egzystencjalizm , am ery k ań sk a „nowa k ry ty k a ” , inspirow ana przez arch e- typiczne wzorce Ju n g a k ry ty k a m itograficzna, a naw et freudow ska psychoanaliza czy m arksizm — w szystko to, bez w zględu na ogranicze­ nia i błędy, łączyło się we w spólnej rea k c ji przeciw „zew n ętrzn em u” faktualizm ow i i atom izm ow i, które ciągle jeszcze h a m u ją rozwój s tu ­ diów z lite ra tu ry porów naw czej.

N auka o litera tu rz e m usi dzisiaj uśw iadom ić sobie przede w szystkim m ate ria ł i przedm iot sw ych badań. N ależy ją odgraniczyć od h isto rii idei czy pojęć i uczuć relig ijn y ch lub politycznych, k tó ra byw a często sugerow ana jako a lte rn a ty w a badań literackich. W iele w y b itn y ch po­ staci w naszej dyscyplinie, szczególnie zaś w literatu rze porów naw czej, nie in te resu je się n ap raw d ę lite ra tu rą , ale historią opinii publicznej, spraw ozdaniam i podróżników , sądam i dotyczącym i c h a ra k te ru narod o­ wego — słow em ogólną h isto rią k u ltu ry . Pojęcie badań literack ich je st tu tak rozszerzone, iż utożsam ia się z całą historią ludzkości. Ale b ad an ia nasze nie postąpią k roku naprzód z p u n k tu w idzenia m etodologicznego, jeżeli nie zdecydujem y się zajm ow ać lite ra tu rą jako p rzedm iotem od­ ręb n y ch od innych działań i w ytw orów człowieka. M usim y przeto zm ie­

(11)

2 7 8 R E N É W E LL E K

rzyć się z zagadnieniem „literacko ści” , [„literariness”], z głów nym te ­ m atem estety k i, isto tą sztuki i lite ra tu ry .

Zgodnie z tak ą koncepcją dzieło sztuki samo stan ie się w sposób konieczny głów nym przedm iotem bad ań literackich. U znam y wówczas, że zajm u je m y się odm ien n y m i zagadnieniam i, kiedy ro zp a tru je m y stosunek utw o ru do psychologii au to ra lub do socjologii jego społeczeństw a. Dzieło sztuki, ja k dow odziłem kiedyś, może być pojm ow ane jako w a r­ stw ow a s tru k tu ra znaków i znaczeń, całkow icie różna od procesów m en­ taln y c h a u to ra w okresie tw orzenia, a więc i od w pływ ów , które mogły kształtow ać jego m yśl. Istn ieje coś, co słusznie nazw ane zostało „onto- logiczną przep aścią” m iędzy psychologią a u to ra a dziełem sztuki, po­ m iędzy życiem i społeczeństw em z jed n ej stro n y a przedm iotem este­ ty czny m z dru g iej. N azw ałem b ad an ia n ad dziełem „w ew n ętrzn y m i” , te zaś, k tó re z a jm u ją się jego zw iązkiem z autorem , społeczeństw em itp. — „z ew n ę trzn y m i” . Je d n a k rozróżnienie to nie oznacza, iż m am y pom ijać zw iązki genetyczne, czy choćby je lekcew ażyć, lub że s tu ­ dia w ew n ętrzn e są czczym form alizm em lub oderw anym estetyzow a- niem . W łaśnie sta ra n n ie w y p raco w an a koncepcja w arstw ow ej s tru k tu ry znaków i znaczeń u siłu je pokonać sta rą dychotom ię treści i form y. To, co się zw ykle zwie „ tre ścią ” lub „id eą” dzieła sztuki, jest wcielone w s tru k tu rę u tw o ru jako część jego „św iata ” rzu to w an y ch znaczeń

[projected m eanin g s]. N egow anie ludzkiej doniosłości sztuki lub w zno­

szenie b a rie ry m iędzy h isto rią a badaniam i form alny m i jest jak n a jd a l­ sze m oim intencjom . Chociaż w iele się nauczyłem od form alistów ro sy j­ skich i niem ieckich Stilforscher, nie zam ierzam ograniczać n auki o lite­ ra tu rz e do b ad ań nad dźw iękiem , w ierszem i zasadam i kom pozycyjnym i lu b elem en tam i w ysłow ienia i składni. Nie chciałbym też utożsam iać lite­ r a tu r y z językiem . W edług m ojej koncepcji te językow e składn iki tw orzą, że tak pow iem , dwie dolne w arstw y: w arstw ę dźw ięków oraz jednostek znaczeniow ych. Z nich jed n ak w y łan ia się „ św ia t” sy tuacji, postaci i w y ­ darzeń, którego nie m ożna utożsam iać z żadnym poszczególnym elem en­ tem językow ym ani ty m bard ziej z jakim kolw iek składnikiem zew n ętrz­ n e j form y o rn am e n ta ln ej. Je d y n ie koncepcja „ho listyczn a” w y d aje mi się trafn a. W idzi ona dzieło sztuki jako zróżnicow aną całość, jako s tru k ­ tu rę znaków im p lik ujących i p o stu lu jący ch znaczenia i w artości. Za­ rów no rela ty w isty c z n y an ty k w ary zm , jak i zew nętrzn y form alizm są błędn y m i próbam i d eh u m anizacji n au k i o litera tu rz e . K ry ty k a nie może i nie pow inna być u su n ię ta poza obręb b ad ań literackich.

Jeżeli tak a zm iana i w yzw olenie, tak a reo rien ta cja w k ieru n k u teorii i k ry ty k i, w k ieru n k u k ry ty c z n ej historii, zostanie zrealizow ana, to prob lem naszych pobudek sam przez się zniknie. Możemy nad al pozostać dobrym i p atrio ta m i, a n aw et narodow cam i, ale system długów i w ierzy­

(12)

K R Y Z Y S L IT E R A T U R Y P O R Ó W N A W C Z E J 2 7 9

telności przestanie być istotny. Może znikną złudzenia co do ekspansji k u ltu ra ln e j, podobnie jak złudzenia na tem at zgody św iatow ej dokonanej przez naukę o literatu rze. T u ta j, w A m eryce, patrząc z drugiego brzegu na Europę jako całość, m ożem y łatw o osiągnąć pew ien d ystans, chociaż pew nie płacić za to przychodzi w ykorzenieniem i duchow ym w y gn a­ niem . Skoro jed n ak raz już uznam y lite ra tu rę za coś innego niż arg u ­ m ent w w ojnie o p restiż k u ltu ra ln y lub tow ar w obrotach zagranicznych, czy n aw et w skaźnik psychologii narodow ej, to osiągniem y je d y n y p ra w ­ dziw y obiektyw izm dostępny człowiekowi. Nie będzie to n e u tra ln y scjen- tyzm , obojętny relaty w izm i historyzm , lecz spotkanie z obiektam i w ich istocie: beznam iętna, lecz in ten sy w n a kontem placja, k tó ra w iedzie do analizy i w reszcie do osądu w artości. Skoro uchw ycim y n a tu rę sztuk i i poezji, jej zw ycięstw o nad ludzką śm iertelnością i przeznaczeniem , jej moc stw arzan ia nowego św iata w yobraźni — zniknie narodow a próż­ ność. W yłoni się człowiek, człowiek uniw ersalny, człowiek zawsze i w szę­ dzie, w całej sw ojej różnorodności, zaś nau ka o litera tu rz e p rzestanie być an ty k w ary czn ą igraszką, bilansem narodow ych aktyw ów i pasyw ów czy w ykresem sieci zależności. Badania literackie staną się aktem w y ­ obraźni, na podobieństw o sam ej sztuki, a więc strażnik iem i tw órcą najw yższych w artości ludzkich.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

El enchus cleri

Z pom iędzy różnych teoryj zdaje się być najbliższą praw dy podana przez M otturę, inżyniera kopalń we W łoszech, a objaśniająca pow stanie siarki reakcyam i

Poniew aż głów nie dorosłe ju ż ow ady dobrze niemi w ładają, podlegają więc napadom po najw iększej części m łode mszyce, d ojrzałe zaś, znoszące ja jk a

w iadają one tyluż wrylewom skały dyjam en- tonośnćj, różniącym się zarówno pow ierz­.. chownością, jak o też bogactwem i

U 150 pozostałych osób, leczonych albo leczących się obecnie, w szystko odbyw a się dotychczas tak samo, ja k u 200 poprzednich.. O pierając się na

szcza się we w nętrze rośliny, a następnie, do środka się dostawszy, powoli rośnie dalej 1 z zarażonego się posuwa miejsca, bakte- ry je, gdy zabrnąć zrazu do

Wystawa oprawy książki.. alten