• Nie Znaleziono Wyników

Przyroda i Technika, R. 12, Z. 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyroda i Technika, R. 12, Z. 3"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZYRODA i TECHNIKA

c z a s o p is m o , p o ś w ię c o n e p o p u l a r y z a c j i n au k p r z y r o d n i c z y c h i t e c h n i c z n y c h

W y c h o d z i r a z n a m i e s i ą c z w y j ą t k i e m l i p c a i s i e r p n i a

K O MI T E T R E D A K C Y J N Y : Przewodniczący prof. E. Romer, wiceprzew. prof. M. Si edl ecki R E D A K C J A : Dr. A n n a d l Aba nc o ur t - Koc z war o wa , Katowice, ul. Sienkiewicza 19 A D M I N I S T R A C J A : Lwów, Czarnieckiego 12. P .K .0 .500.800

T R E S C

Artykuły. Rybka E .: Odległość gwiazd. — GrodziAski Z. : Czy ryby słyszą ? — Lambor J. : Budowa stoczni w porcie zimowym w Tczewie. — Szmid J. : Celuloza drzewna.

Postępy i zdobycze wiedzy. Łob-nor, wędrujące jez io­

ro. — Ziemia Północna. — Bakterje a temperatura. — W ilki w zachodniej Europie. — Nowe odkrycia czło­

wieka kopalnego.

R zeczy ciekawe.

Co się dzieje w Polsce. Osadnictwo niemieckie w roz­

w oju historycznym. — Nowe koleje w Polsce. — K a­

lendarzyk astronomiczny na miesiąc kwiecień.

K siążki nadesłane. ŚAviat i Życie. — Sztuka na P o­

morzu. — La transplantation animale. — La culture des tissus.

9. 2460i

R O K XII Z ES ZYT 3

M A R Z E C 1 9 3 3 Prenumerata roczna zł . 8'40

N A K Ł A D S. A. KSIĄŻNICA-ATLAS T . N. S. W., L W Ó W -W A R S Z A W A

(2)

Uwagi dla P. T. Współpracowników Przyrody i Techniki.

Artykuły i notatki uprasza się nadsyłać p r z e p i s a n e n a m a s z y n i e , lub pisane odręcznie w sposób b a r d z o c z y ­ t e l n y . Artykuły te i notatki są honorowane w wysokości 60 zł.

za arkusz, o ile ukażą się w druku.

Oprócz honorarjum może autor otrzymać bezpłatnie 20 egzem­

plarzy odnośnego zeszytu. Odbitki wykonuje się tylko na wyraźne życzenie autora na poczet honorarjum. Autorzy, reflektujący na odbitki, winni zaznaczyć, w jakiej formie życzą je sobie otrzymać (w okładce, bez okładki, z nadrukiem tytułu lub bez, łamane lub nie i t. p. ).

Rękopisów ani maszynopisów redakcja nie zwraca.

Uwagi dla P. T. Prenumeratorów.

Pisma w sprawie prenumeraty nadsyłać należy tylko pod adresem Admi­

nistracji Przyrody i Techniki: Książnica-Atlas, Lwów, Czarnieckiego 12.

Prenumeratę najlepiej wpłacać blankietem P. K. O. na nr. 500.800.

Prenumerata roczna zł. 8,40, półroczna zł. 4,20.

Zeszyt pojedyńczy zł. 1,— .

S k ł a d y g ł ó w n e : Książnica-Atlas, Oddział w Warszawie, ul. Nowy Świat 59. — Księgarnia św. Wojciecha, Poznań, plac Wolności 1, Lublin i Wilno. — S. A. Krzyżanowski, Kraków, Linja A— B.

R. Jasielski, Stanisławów. — W . Uzarski, Rzeszów.

S k ł a d y h u r t o w e : Księgarnia Katolicka, Katowice, św. Jana 14.

S. Seipelt, Ska z ogr. odp., Łódź, Piotrkowska 47.

Zaprenumerowałeś już

„Świat i Życie“?

Patrz strona 3 okładki.

(3)

ROK XII. MARZEC 1933. ZESZYT 3.

PRZYRODA I TECHNIKA

CZASOPISMO POŚWIĘCONE POPULARYZACJI NAUK PRZYRODN. I TECHNICZNYCH W SZE LK IE PR AW A ZASTRZEŻONE. PRZEDRUK DOZWOLONY ZA PODANIEM ŹRÓDŁA.

EUGENJUSZ RYBKA, Lwów.

ODLEGŁOŚCI GWIAZD.

Zagadnienie określenia od ległości gw iazd stało się aktualnem z chw ilą p rzyjęcia te o rji K o p e r n i k a . D op ók i bow iem Ziem ia uważana była za nieruchom y środek świata, kwest ja wyznaczenia od ległości gw iazd nie istniała. Poprzestaw ano na stwierdzeniu faktu, że gw iazdy należą do n ajda lej położon ych ciał niebieskich, co ró w ­ nież u czynił K o p e r n i k , pisząc w I księdze dzieła sw ego De re- volutionibus: Altissimum visibilium omnium, coelum fixarum stel- larum esse, neminem video dubitare — bez prób określenia odległości gw iazd. N iew ątpliw ie jed n ak K o p e r n i k zdaw ał sobie z tego sprawę, że roczn y ruch Ziem i dokoła Słońca pow inien znaleźć od ­ zw ierciedlenie w pozornych zmianach położeń bliższych gwiazd.

Jeżeli bow iem Ziem ia opisuje w ciągu roku dokoła nieruchom ego Słońca krzyw ą zamkniętą, zbliżoną do elipsy, to nieruchom e gw iazdy pow in n y w ciągu rok u rów nież opisyw ać pewne krzyw e zamknięte, k tóry ch kształt zależy od kąta, ja k i tw orzy kierunek ze Słońca ku gw ieździe z płaszczyzną d rogi Ziemi, czyli z płaszczyzną ekliptyki.

Gwiazdy, położone w pobliżu bieguna ekliptyki, opisyw ać pow in n y elipsy tego samego kształtu, ja k i posiada droga Z iem i; elipsy te w miarę oddalania się od biegunów ek liptyk i stają się coraz bardziej spłaszczone, wreszcie, dla gwiazd, p ołożon ych w płaszczyźnie eklip­

tyki, oś mała elipsy zanika i pozorne czyli paralaktyczne przesu­

nięcia gwiazd, w yw ołane ruchem Ziemi, m ają kształt lin ij prostych.

Oś wielka, czyli najw iększa średnica elipsy, zależy tylk o od od ­ ległości gw iazdy i w y d a je się nam tem większą, im bliżej położona jest gwiazda, ja k to w ykazu je rye. 1. Z tegoż rysunku w idzim y, że wielka oś tej elipsy, w yrażona w mierze kątow ej, oznacza nam kąt, pod jakim z danej gwiazdy widać średnicę orbity ziemskiej.

Połowa tego kąta, czyli kąt, pod jakim z gwiazdy widać prom ień orbity Ziemi, nosi nazwę p a r a l a k s y r o c z n e j gwiazdy.

Otóż, p rzyjm ując, że gw iazdy nie zn ajdu ją się od nas w nie­

skończenie w ielkich odległościach, pow inniśm y stw ierdzić istnienie paralaktycznych przesunięć w położeniach gwiazd. Zagadnienie pa- ralaks gw iazd interesowało zarów no zw olenników ja k i przeciw n ików te o rji K o p e r n i k a . Pierw si przez od krycie paralaks pragnęli w ykazać rzeczyw istość ruchu Ziem i dokoła Słońca, d ru dzy zaś, k o ­ rzystając z tego, że wszelkie p ró b y wyznaczania paralaks w ciągu

(4)

98 Odległości gwiazd.

X V I , X V I I i X V I I I w. okazyw ały się bezowocnem i, utw ierdzali się w przekonaniu, że Ziem ia jest nieruchomą. Tego zdania b ył słynny obserwator duński z X V I w., T y c h o d e B r a l i e, którego obser­

w acje, dające dokładność 2' w pom iarach na niebie, nie w ykazyw ały żadnych przesunięć paralaktycznych w śród gwiazd.

Idee K o p e r n i k a znalazły świetne potw ierdzenie w pracach K e p l e r a , N e w t o n a i ich następców, sam zaś ruch Ziemi stw ierdzony został w X V I I I stuleciu przez B r a d l e y ’a, k tóry w y ­ k ry ł zjaw isko t. z w. a b e r a c j i gwiazd. W yznaczenie paralaks gw iazd m iało w ięc posłużyć nietyle do udow odnienia słuszności te- o r ji K opernika, ile do w ykazania ogrom u wszechświata. P akt b o­

wiem, że paralaks gw iazd nie udało się zm ierzyć aż do X I X w., dow odził, że gw iazdy są w tak olbrzym ich odległościach, że para- laktyczne ich przesunięcia są o wiele mniejsze, niż dokładność p o ­ m iarów astronom icznych. Dopiero, gd y w X I X w. udoskonalono instrum enty tak, że p ozw oliły one na pom iary kątów m niejszych od 1", zagadnienie zmierzenia paralaks gw iazd zostało pom yślnie rozwiązane, przytem wszystkie paralaksy okazały się znacznie m niej- szemi od 1". Jak drobne kąty w chodzą w rachubę przy pom iarach paralaks, uprzytom nim y sobie, gd y zważym y, że 1 " jest to kąt, p od jak im w idać 1 cm z od ległości 2 km, a wiem y, że wszystkie paralaksy są m niejsze od tego kąta. Nie dziw im y się więc, że przez tyle setek lat paralaksy gw iazd b y ły nieuchwytne.

Pierwsze paralaksy gw iazd zostały zmierzone około 1838 r. pra­

wie jednocześnie przez trzech astron om ów : B e s s e l a w Królewcu, S t r u v e g o w D orpacie i H e n d e r s o n a w Kapsztadzie. B e s - s e 1 w ybrał do pom iarów gwiazdę podw ójną 61 Cygni, wykazującą d ość znaczne przesunięcia roczne na niebie, czyli posiadającą znaczny r u c h w ł a s n y . B e s s e l przypuścił, że duży kątow y ruch wła­

sny gw iazdy, w ynoszący 5 " rocznie, jest skutkiem stosunkowo nie­

w ielkiej odległości 61 Cygni. W y b ó r B e s s e l ’a b ył dość trafny, w w yniku bowiem szeregu pom iarów okazało się, że paralaksa 61 C ygni w ynosi 0,35". Najświeższe obserw acje na w artość paralaksy 61 C ygni p od a ją 0,30", liczbę bardzo zbliżoną do w yników B e s-

(5)

Odległości gwiazd. 99 s e l ’a. — S t r u v e w y brał do pom iarów najjaśn iejszą gwiazdę p ół­

kuli p ółn ocn ej nieba — W eg£ (a L y ra e ), uw ażając, że jasne gw iazdy p ow in n y leżeć bliżej, niż słabe. Jednakże paralaksa W egi, ja k k o l­

w iek gw iazda ta jest 100 razy jaśniejsza od k ażdego ze składników 61 Cygni, okazała się znacznie niniejsza od paralaksy 61 Cygni.

W ed łu g pom iarów S t r u v e ’ g o paralaksa W e g i jest rów na 1/ 4", późniejsze jed n ak badania w ykazały, że paralaksa ta w ynosi za­

ledw ie 0,08". — N ajszczęśliw szym okazał się w y b ó r H e n d e r s o n a , k tóry w y brał do zm ierzenia pąralaksy jasną gw iazdę p od w ójn ą nieba połu dniow ego, a Centauri. H e n d e r s o n znalazł, że para­

laksa tej gw iazdy w ynosi w przybliżeniu 1", późniejsze zaś pom iary w ykazały, że paralaksa ta jest rów na 0,76". Gwiazda a Centauri dotychczas jest jed n ą z d w óch najbliższych gw iazd nieba.

W ten sposób pierw szy w yłom w dziedzinie wyznaczania odle­

głości gw iazd został dokonany. O dległości te okazały się tak ogrom ne, że do ich w yrażenia zw ykłe nasze jedn ostki długości okazały się niedogodnemi. Łatwo bowiem obliczyć,.że 61 Cygni jest 688000 razy bardziej odległa od nas, niż Słońce. A przecież średnia odległość Ziem i od Słońca, nosząca nazwę j e d n o s t k i a s t r o n o m i c z ­ n e j , jest olbrzymia w porównaniu z Ziemią, wynosi bowiem 1491/, m ilj ona km. G dybyśm y w ięc chcieli w yrazić odległość 61 Cygni w kilometrach, to w ypadłaby nam liczba 103000000000000 km.

Tak olbrzym ie liczb y są bardzo n iew ygodn e w użyciu i m ało prze­

m aw iają nam do w yobraźni. D latego też od ległości gw iazd w y ra ­ żam y w specjaln ych jednostkach, którem i są: r o k ś w i a t ł a i p a r s e k . R okiem światła nazyw am y odległość, którą światło, poruszające się z prędkością blisko 300000 km/sek, przebiega w cią­

gu roku, zaś p a r s e k określam y ja k o odległość, skąd prom ień d ro g i Ziem i w id oczn y jest p o d kątem 1". W iedząc, ile sekund za­

wiera rok zw rotnikow y, z łatw ością obliczym y, że 1 rok światła ró w ­ n y jest 9,46 X 1012 k m ; rów nież bez trud u m ożem y obliczyć, że jeden parsek rów ny jest 20626.5 jedn. astr. czyli 3,08 X 1013 km, czyli inaczej jed en parsek rów n y jest 3,26 lat światła. A w ięc o d ­ ległości trzech w spom nianych gwiazd, a Centauri, 61 C ygni i W e g i wynoszą od pow iednio 1,32, 3,33 i 12,5 parseków, w zględnie 4,30, 10,9 i 40,8 lat światła.

R yc. 2. Przesunięcie pozorn e gw iazdy w ciągu roku w skutek ruchu własnego i paralaksy.

W ciągu X I X stulecia kontynuow ano pom iary paralaks gwiazd, ob liczając p o zy cje badanych gwiazd, odniesione do gw iazd sąsied­

nich sfery niebieskiej. O bserw acje wizualne b y ły bardzo uciążliwe

(6)

i jed yn ie paralaksy najbliższych gwiazd można było zm ierzyć. Prze­

sunięcia bowiem paralaktyczne gw iazd są n aogół tak drobne, że w ym agają w ielkiej zręczności i rutyny od badaczy odległości gw iazdow ych. Zagadnienie się k om pliku je przez fakt, że zarówno Słońce ja k i gw iazdy nie są nieruchome, lecz poruszają się w prze­

strzeni. A więc zaobserwowane przesunięcia gw iazd nie utworzą, b ynajm niej krzyw ej zam kniętej, lecz pew ną krzyw ą otwartą, uw i­

docznioną na ryc. 2 grubą linją. G d yb y Słońce i gw iazda b y ły nie­

ruchome, w ów czas zaobserwowana z Ziemi p o zy cja gw iazdy opisa­

łaby elipsę dokoła p o zy cji Slt widzianej ze Słońca. D la prostoty rysunku przyjm ujem y, że heljocen tryczn a p o zy cja nieruchom ej gw iazdy leży w środku elipsy. W skutek jedn ak ruchu Słońca w śród gw iazd i ruchu własnego samej gw iazdy p o zy cja heljocen tryczn a gw iazdy S przesuwa się w kierunku, wskazanym przez strzałkę, zajm u jąc po upływ ie rok u położenie S5. Jednocześnie zaś w skutek ruchu Ziem i dokoła Słońca, p ozy cja geocentryczna gw iazdy opisy­

wać będzie elipsę dokoła punktu S, w ypadk ow ą zaś obu tych ru­

chów będzie krzyw a E 1E 2E 3E i E rt. Ł uk F E a będzie p od w ójn ą pa- ralaksą gw iazdy, a E 1 E 5 — pozornym je j ruchem własnym. Bada­

ją c w ięc paralaksy gwiazd, zawsze otrzym u jem y ja k o produ kt u bocz­

ny ich ruch własny.

W szystkie te przesunięcia są bardzo drobne i stanowią zazw yczaj niew ielki ułam ek sekundy. N ic w ięc dziw nego, że do 1900 r. zdo­

łano w yzn aczyć paralaksy zaledwie 60 gwiazd. D opiero w bieżącem stuleciu, głów nie dzięki pracom amerykańskiego astronoma S c h 1 e- s i n g e r a, zakres naszych wiadom ości o odległościach gwiazd znacz­

nie się rozszerzył w skutek zastosowania dokładn ych m etod fo to g ra ­ ficzn ych . W ed łu g tych m etod fo to g ra fu je m y w pew nych odstępach czasu okolicę badanej gw iazdy i m ierzym y następnie możliwie n a j­

dokładniej od ległość tej gw iazdy na kliszy od kilku w ybranych sła­

bych gwiazd, które są naszemi głównem i punktam i odniesienia. D la­

tego zw racam y się do gw iazd słabych, że leżą one naogół dalej od nas, niż badana jasna gwiazda, i ich przesunięcia paralaktyczne przeciętnie są małe w porów naniu z przesunięciam i gw iazd ja śn iej­

szych.

F o to g ra fje p ok ryw a ją zw ykle odstęp k ilku lat i są w ykonyw ane w takich epokach, aby odchylenie paralaktyczne było ja k n ajw ięk ­ sze. Przytem , aby uniknąć błędów system atycznych, musimy zacho­

w yw ać bardzo wiele środków ostrożności, a w ięc najpierw wielkość badanej gw iazdy musi b yć sztucznie osłabiona, aby je j obraz na kliszy nie różnił się znacznie od obrazów słabych gw iazd odniesie­

nia. Jest to koniecznem do pom iarów dokładn ych odległości na kli­

szach. Poza tern fo to g r a fje pow inny b yć dokonyw ane w tej samej w ysokości na niebie i w najbardziej zbliżonych warunkach atm osfe­

rycznych. W arunek ten ma na celu zmniejszenie w pływ u zmian, jak ie zachodzą w re fra k cji atm osferycznej. W reszcie starannie mu­

szą b yć dobierane klisze i obserw acje pow in n y b yć um iejętnie roz­

łożone w czasie.

100 Odległości gwiazd.

(7)

Odległości gwiazd. 101 G dy p rzy zachow aniu w szystkich środków ostrożności otrzym a­

my w ciągu kilku lat zapom ocą dużego dłu googn iskow ego refraktora od 12 do 20 klisz, to m ożna się spodziew ać, że poznam y paralaksę gw iazdy z dokładnością do 0,01". Otrzym ana w ten sposób para- laksa jest w zględną, odnosi się bow iem do w ybran ych gw iazd p o­

równania, m am y jed n ak ju ż m ożność znalezienia paralaksy średniej gw iazd porów nania każdej w ielkości, a w ięc m ożem y z naszych p o ­ m iarów uzyskać paralaksę absolutną.

W ten sposób w ciągu bieżącego stulecia uzyskano paralaksy ok oło trzech tysięcy gw iazd, ilość zaś gw iazd ze znanemi od legło­

ściami szybko wzrasta. Opisane m etody wyznaczania paralaks gw iazd noszą nazwę t r y g o n o m e t r y c z n y c h i paralaksy, tą d rogą uzyskiwane, nazyw am y rów nież t r y g o n o m e t r y c z n e m u Poniżej przytaczam tabelkę, zaw ierającą w ykaz najbliższych gwiazd, k tóry ch paralaksy są w iększe od 0,3".

N a j b l i ż s z e g w i a z d y .

Nr. Nazwa gwiazdy W ielkość Paralaksa O dległość R oczny

ruch Jasność

w sek. (S łońce = 1)

w m lata św. parseki w łasny

t Proxima Centauri . . . 10,5 0,783 4,16 1,28 3,85" 0,00005 2 a Centauri... 0,1 0,757

0,538

4,30 1,32 3,68" 1,40 3 Gwiazda Bernard’a . . 9,7 6,06 1,86 10,25" 0,0004 4 Wolf 3591 ... 13 0,404 8,08 2,48 4,84" 0,00002 5 Lalande 211852 . . . . 7,6 0,392 8,31 2,55 4,78" 0,005 6 Syrjusz... - 1 , 6 9,371 8,80 2,70 1,32" 28,003 7 B. D. — 12u 45233 . . . 10 0,350 9,32 2,86 0,001 8 Gwiazda Innesa . . . . 12 0,340 9,58 2,94 2,69" 0,0001 9 Gwiazda Kapteyna . . 9,2 0,317

0,315

10,3 3.16 3.17

8,76" 0,002 10 % C e t i ... 3,6 10,3 1,92" 9,30

11 Procjon... 0,5 0,312 10,4 3,21 1,24" 5,2 12 e Eridani... 3,8 0,310 10,5 3,23 0,07" 0,25 13 61 C y g n i... 5,0 0,300 10,9 3,33 5,20" 0,080

Z tabelki w idzim y, że najbliższą gw iazdą jest słaba gwiazda w gw iazdozbiorze Centaura, k tóra otrzym ała nazwę Proxim a. P raw ­ dopod obn ie jest ona związana fizyczn ie z sąsiednią najbliższą gw ia­

zdą a Centauri. W tabelce uderza nas ob fitość gw iazd słabych ; większość gw iazd w najbliższem sąsiedztwie naszego Słońca jest niew idoczna dla oka nieu zbrojon ego, zaledw ie zaś trzy gw iazdy są jaśniejsze od naszego Słońca. G dybyśm y zestawili wszystkie n a j­

jaśniejsze gw iazdy, to spostrzeglibyśm y, że bardzo wiele z nich leży w olbrzym ich od nas odległościach. P akt ten jest bardzo doniosły, w skazuje bow iem na istnienie w y b itn ych różnic w rozm iarach gwiazd.

1 Nazwa oznacza numer w katalogu Wolfa.

2 Nazwa oznacza numer w katalogu Lalande’a.

3 Symbol oznacza katalog Bonner, Durchmusterung, oraz Nr. 4523 gwiazdy w pasie deklinacyjnym — 12°.

(8)

102 Odległości gwiazd.

M etody trygonom etryczne, ja k kolw iek bardzo dokładne i pewne, m ają ograniczoną możność stosowania ich tylk o do gw iazd z n a j­

bliższego sąsiedztwa Słońca. Już bowiem paralaksy, m niejsze od 0,02", są bardzo trudne do zmierzenia, a przecież odległość 163 lat światła, odpow iadająca tej paralaksie, obejm u je drobną cząstkę na­

szego układu gw iazdow ego. Do sondowania dalszych dziedzin prze­

strzeni stosowane być muszą m etody p ośredn ie; astronom ja rozp o­

rządza ju ż w ielu takiem i metodam i, pozw alającem i na określenie odległości bądź oddzielnych gwiazd, bądź też ich grup. Oczywiście, najw ażniejszem i dla nas są takie m etody, które dadzą się stosować indyw idualnie do gwiazd. W szystkie te m etody opierają się zasad­

niczo na m etodach trygon om etryczn ych i głów nym celem ich jest wyznaczenie a b s o l u t n e j w i e l k o ś c i gwiazd.

Jak wiadom o, jasność gw iazd w yrażam y w w ielkościach gw iazdo­

wych, które wzrastają, g d y obserw ow any przez nas pozorn y blask gw iazdy się zmniejsza. N ajsłabsze gw iazdy, w idoczne gołem okiem, są w ielkości szóstej, w najpotężniejszych lunetach dostrzegam y gw iazdy 17-ej w ielkości, a zapom ocą fo to g r a fji osiągam y nawet w ielkość 22-ą. W ielk ości gw iazd są tak zdefinjow ane, że p rzyro­

stowi jed n ej w ielkości odpow iada 21/ 2-krotne zm niejszenie blasku.

W ielk ości oznaczamy, um ieszczając u góry przy cyfrze literę m. P o ­ zorne w ielkości gw iazdow e, obserwowane przez nas, zależą od od ­ ległości, im bowiem gw iazda jest bliżej, tem w y d a je się jaśniejszą.

A b y m óc porów n yw ać ze sobą jasności gwiazd, musimy je odnosić do pew nej stałej odległości. Za taką stałą odległość p rzyjm ujem y 10 parseków i w ielkości, jakie m iałyby gw iazdy, umieszczone w te j odległości, noszą nazwę a b s o l u t n y c h . W celu obliczenia abso­

lutnych w ielkości gw iazd z zaobserwowanych musimy zastosować znane nam dobrze praw o fizyczne, że pozorna jasność punktu św ietlnego zmienia się odw rotnie proporcjonalnie do kw adratu od ­ ległości. G dy w ięc znamy paralaksę gw iazdy i je j pozorną wielkość, możemy łatwo obliczyć je j wielkość absolutną i, naodwrót, gdy znamy w ielkość absolutną i pozorną gw iazdy, z łatw ością obliczam y je j paralaksę. Tę ostatnią w ielkość znamy z pom iarów fotom etrycz- nych, w ielkość zaś absolutną możemy ob liczyć dla pew nych gwiazd, b adając w łaściw ości ich widm. Otrzymane tą drogą paralaksy no­

szą nazwę s p e k t r o s k o p o w y c h .

Zasada w yznaczania paralaks m etodą spektroskopow ą oparta jest na istnieniu dw óch zasadniczych grup w* świecie gwiazd. Do pierw ­ szej z tych grup zaliczam y g w i a z d y o l b r z y m y , posiadające w ielką objętość i małą gęstość, do d ru giej zaś g w i a z d y k a r ł y o znacznej gęstości i m ałej objętości. Słońce nasze zaliczam y do gru py gw iazd karłów. Zarówno w śród olbrzym ów , ja k i w śród kar­

łów , w ystępu ją gw ia zd y o różnej temperaturze, wskutek czego widma ich, zależnie od tem peratury, w ykazują analogiczne właściwości w obu grupach. W idm a gw iazd podzielono na kilka klas, z których 6 najważniejszych oznaczono literami B. A, F, G, K i M w miarę malejącej temperatury. W raz ze zmianą temperatury zmienia się

(9)

Odległości gwiazd. 103 barwa gwiazd, która dla gwiazd gorących klasy B i A jest biała, a staje się żółtą dla klasy G i czerwoną dla klasy M. W idm a dwóch gwiazd, należących do jedn ej i tej samej klasy widm owej, zawierają, oczywiście, prążki tych samych pierwiastków chemicznych, gd y je d ­ nak jedna z gwiazd zaliczana jest do olbrzymów, druga zaś do kar­

łów, to w podobnych naogół widmach w ystępują drobne różnice w natężeniu poszczególnych prążków. Np. w widmach olbrzymów w ystępują bardzo wybitnie wskutek małej gęstości prążki z j o n i- z o w a n y c h pierw iastków takich ja k tytan, stront, natomiast prążki tychże pierw iastków n o r m a l n y c h są słabe. Natomiast widm a karłów’ w ykazują w prost przeciw ne w łaściw ości: prążki wspom nianych norm alnych pierw iastków są w ydatne, prążki z jo n i­

zow anych pierw iastków są słabe. A w ięc analiza w idm ow a pozw ala nam na odróżnienie gw iazdy olbrzym a od gw iazd y karła. Jeżeli te­

raz znam y z pom iarów trygon om etryczn ych paralaksy gwiazd, k tó ­ ry ch widm a badam y, to m ożem y ustalić zależność, jak a istnieje m ię­

dzy w zględnem natężeniem p ew n ych p rążków w widm ie gw iazdy i je j w ielkością absolutną. G dy następnie u innej gw iazdy zbadam y w zględne natężenie ty ch prążków , to ze w spom nianej w yżej za­

leżności zn ajd u jem y w ielkość absolutną gw iazdy, m ając zaś w iel­

kość absolutną i pozorną, łatw o obliczam y odległość, czyli para- laksę.

Opisana m etoda nosi nazwę s p e k t r o s k o p o w e j i została wprowadzona do nauki przez A d a m s a i K o h l s c h i i t t e r a w 1914 r. D okładność w określeniu w ielk ości absolutnej wynosi

± 0 ,4 m, co odpowiada dokładności w wyznaczeniu paralaksy około 20°/o- Poniew aż w m etodach trygon om etryczn ych błąd średni w w y ­ znaczeniu paralaksy w ynosi zazw yczaj około ± 0,01", więc, gd y pa- ralaksa jest w i ę k s z a od 0,05", to m etoda trygon om etryczn a daje pew niejsze w yniki, niż spek trosk op ow a ; natomiast, gd y paralaksa jest m n i e j s z a od 0,05", to lepiej jest określać odległość gw iazdy m etodą spektroskopow ą, o ile gw iazda jest dość jasna, aby m óc zba­

dać dobrze je j widm o. Jak w idzim y, zasięg m etody spektroskopo­

w ej jest bardzo zn aczn y; tą d rogą w yznaczam y odległości jasnych gw iazd olbrzym ów , k tóre n aogół leżą od nas bardzo daleko. D oty ch ­ czas opublikow ano ju ż około 2000 paralaks spek trosk op ow ych ; obok m etod trygon om etryczn ych jest to n ajw ażn iejszy sposób sondow a­

nia przestrzeni gw iazdow ej.

W spom niane dwie m etody b yn ajm n iej nie w yczerpu ją sposobów mierzenia od ległości g w ia zd ; bardzo w ybitn ą rolę od gry w ają jeszcze w tej dziedzinie m etody w yznaczania od ległości gw iazd p od w ójn ych (paralaksy dynam iczne), m etody średnich odległości pew n ych grup gw iazd i t. d. Z braku m iejsca jed n ak nie m ożem y zająć się opi­

sem tych metod.

Godną jed n ak wspom nienia jest m etoda wyznaczania odległości gorących gw iazd klasy B z natężeń prążków zjonizow anego wapnia.

M etodę tę poda ł w ybitn y astronom amerykański O t t o S t r u v e w 1929 r. Jak zdołano ustalić z obserw acyj spektroskopow ych,

(10)

104 Odległości gwiazd.

prążki /jon izow a n eg o wapnia, obserwowane u wielu gw iazd gorą­

cych klasy B, bynajm niej nie powstają wskutek absorbcji w atmo­

sferach, otaczających gw iazdy, lecz wskutek absorbcji w przestrzeni m iędzy gw iazdow ej. Przestrzeń bowiem naszego układu gw iazdow ego nie jest całkow icie pusta, lecz jest w ypełniona bardzo rozrzedzoną m aterją, w k tórej szczególnie ob ficie w ystępuje wapń zjonizow any.

Pochodzenie tej m aterji oraz przyczyny, dlaczego właśnie wapń z jo ­ nizow any w ystępu je w niej w znacznej obfitości, nie zostały całko­

wicie w yjaśnione. F akt jed n ak istnienia tej jed n ej w ielkiej „atm o­

sfery“ naszego świata gw iazd zdaje się nie ulegać wątpliw ości. R oz­

rzedzenie tej m aterji m iędzygw iazdow ej jest niesłychanie w ie lk ie ; ja k w ynika z badań S t r u v e g o , gęstość wapnia zjonizow anego jest rzędu 5 X 1 0 ~ 30 g r/cm 3, czyli 5 X 10—15 gr/km 3, co odpowiada m niej w ięcej jednem u atom owi wapnia na 13 m 3.

B yc. 3.

P rzekrój układu W ielkiej Galaktyki.

Jakkolw iek gęstość m aterji m iędzygw iazdow ej jest taka mała, jednakże prom ień świetlny, biegnąc przez tę przestrzeń setki i ty ­ siące lat, może ulec znacznej absorbcji. Otóż S t r u v e ustalił empi­

rycznie, posiłk u jąc się paralaksami spektroskopow em i kilku gwiazd, zależność m iędzy natężeniem prążków wapnia zjonizow anego i odle­

głością gwiazd. Na podstaw ie tej zależności w yznaczyć m ożem y od ­ ległości gw iazd klasy B, gd y mamy m ożność zbadania w zględnych natężeń prążków wapniowych.

W ten sposób S t r u v e m u udało się sięgnąć ju ż do bardzo od ległych dziedzin naszego systemu gw iazdow ego, najdalszą bowiem gwiazdą, w k tórej widm ie prążki zjonizow anego wapnia w ystępują n ajw ybitn iej, jest y 2 Orionis. S t r u v e zn ajd u je dla tej gw iazdy olbrzymią odległość 9200 parseków, czyli 30000 lat światła. W iel­

kość zaś absolutna tej gwiazdy równa jest — 10,3™, gwiazda ta jest w ięc m iljon razy jaśniejsza od Słońca.

U jem ną stroną m etody S t r u v e g o jest m ożność je j stosowania tylk o do gorących gw iazd klasy B, w widm ach bowiem gwiazd chłód-

(11)

Odległości gwiazd. 105 niej szych (od A do M) prążki z jonizowanego wapnia, powstające w atmosferach tych gwiazd, są tak intensywne, że zagłuszają całko­

w icie prążki, w ynik ające w skutek absorbeji w przestrzeni między- gw iazdow ej.

Dzięki niezw ykłym sukcesom, ja k ie astronom ja osiągnęła w dzie­

dzinie mierzenia odległości gwiazdowych, zdołaliśmy ju ż określić za­

równo kształt, jak i rozm iary naszego systemu gwiazdowego. Okazuje się, że nasz lokalny układ gwiazdowy, do którego należą wszystkie gwiazdy, widoczne przez nas okiem nieuzbrojonem, ma kształt olbrzy-

R yc. 4. Chmury gw iazdow e w Strzelcu, w idoczne w kierunku środka W ielkiej Galaktyki.

miego dysku, rozciągającego się w płaszczyźnie Di’ogi Mlecznej na odległość około 20000 lat światła i posiadającego grubość około 3500 lat światła. Lecz nasz układ lokalny jest tylko jedną z grup gwiazdo­

wych, wchodzących wt skład wielkiego układu galaktycznego, złożonego ze 100 m iljardów gwiazd i rozciągającego się w płaszczyźnie D rogi Mlecznej na odległość 200000 lat światła. Przekrój tej W ielkiej Galak­

tyki, prostop ad ły do płaszczyzn y D rogi M lecznej, w yobraża załączona rycina. Czarne punkty, rozrzucone na rysunku, są to rzuty gromad kidistych na płaszczyznę przek roju . Grom ady te tw orzą kuliste u gru ­ powanie, otaczające naszą W ielk ą Galaktykę.

(12)

106 Odległości gwiazd.

R yc. 5. Mały Obłok Magellana (na lew o) i grom ada kulista gwiazd 47 Tucanae (na praw o);

pierwsze zbiorow isko odległe o 102000 lat światła, drugie o 22000 lat św.

Nasz układ lokaln y zn ajd u je się mniej w ięcej pośrodku między brzegiem i środkiem dysku, uw idocznionego na rysunku. Środek układu W ielkiej Galaktyki odległy jest od nas o 50000 lat światła i oglądany jest przez nas pod postacią wspaniałych chmur gw iazdo­

w y ch w gw iazdozbiorze Strzelca.

Poznanie rozm iarów naszego ogrom n ego układu galaktycznego nie wystarcza nam jednak, wiem y bowiem, że wszechświat na tym układzie się nie koń czy i ta W ielka Galaktyka, która zdumiewa nas swemi rozmiarami, w istocie jest tylk o bardzo drobną cząstką ca­

łego w idzialnego wszechświata. Interesuje w ięc nas zagadnienie, w ja k ich odległościach leżą sąsiednie i dalsze ugrupow ania gwiazd, z k tóry ch najbliższe, znane p od nazwą grom ad kulistych, są fiz y cz ­ nie związane z W ielką Galaktyką, inne zaś — ja k m gław ice spiral­

ne — stanowią oddzielne św iaty gwiazd, takie same, ja k nasza Ga­

laktyka.

Określenie odległości tych zbiorow isk gw iazd b yłob y niezmiernie trudne, gd y b y natura nie umieściła w nich „św iec fundam ental­

nych “ , — gwiazd, k tórych rzeczyw iste jasności są nam skądinąd znane. Temi „fundam ental nemi świecam i“ są gw iazdy zmienne, t. zw. cefeidy, o regularnej zmianie blasku. A stronom ka am erykań­

ska M i s s L e a v i t t znalazła bardzo dużo gwiazd tego typu w zbiorow isku gw iazdowem , znanem pod nazwą M ałego Obłoku M agellana, przyczem okazało się, że m iędzy ich w ielkością gw iazdo­

wą pozorną i okresem istnieje ścisły związek. Im okres danej ce-

(13)

Odległości gwiazd. 107

R yc. 6. Mgławica pozagalaktyczna w gw iazdozbiorze W arkocz Bereniki (N. G. C. 4565);

zbiorow isko gwiazd, podobne do układu W ielkiej G alaktyki, oglądane „z kantu“ . (Por. ryc 3).

fe id y jest dłuższy, tem gw iazda ta jest jaśniejsza. Ponieważ Mały O błok M agellana należy do od ległych od nas zbiorow isk gwiazd, w ięc rozm iary tego zbiorow iska m ogą b yć pom inięte w obec od legło­

ści i obserwowane przez nas cefeidy możemy uważać za równoodległe.

A w ięc związek m iędzy jasnością p o z o r n ą i okresem cefeid jest zarazem związkiem m iędzy jasnością a b s o l u t n ą i okresem. P o ­ zostaje w ięc tylko znaleźć punkt zerow y tej zależności, to jest ok re­

ślić w ielkości absolutne cefeid z M ałego O błoku M agellana, od n o­

sząc je do odległości 10 parseków . Zostało to uskutecznione przez S h a p 1 e y ’a, k tóry w ten sposób dał bardzo użyteczną m etodę w y ­ znaczali ia odległości zbiorowisk gwiazd, o ile występują tam cefeidy.

(14)

108 Czy ryby słyszą?

Z biorow isk gw iazd, zaw ierających cefeidy, naogół jest dość dużo.

A b y w yznaczyć ich odległość, w ystarczy zm ierzyć pozorną w ielkość gw iazdow ą cefeid i znaleźć ich okres, zależność zaś S h a p ł e y ’a d aje nam dla każdej w artości okresu wielkość absolutną, znając zaś w ielkość absolutną i pozorną, bez trudu zn ajdu jem y odległość. Tym sposobem przekonaliśm y się, że M ały Obłok M agellana od legły jest od nas o 102000 lat światła, najbliższa zaś z mgławic spiralnych, mgła­

wica Androm edy, oddalona jest o 870000 lat światła.

O dległości bardzo dalekich zbiorow isk, od ległych ju ż o dziesiątki i setki m iljon ów lat światła, wyznaczam y innemi metodami, których z braku m iejsca om awiać nie m ogę. Z anotuję tylk o jed en ciekaw y fak t, w yjaśn ion y w ostatnich latach.

M gław ice spiralne w ykazują dziwną osobliw ość. Z widm ich w y ­ nika, że m gław ice te od nas się od da la ją i to tern prędzej, im dalej m gław ica jest położona. Zm ierzone do chw ili obecnej prędkości przekraczają już 20000 km/sek, co odpowiada odległości przeszło 100 m iljon ów lat światła. Tajem nicze te ruchy oznaczają, że wszech­

świat nasz „p ęczn ieje“ — rozszerza się, przyczem wzajem ne od legło­

ści m iędzy wszystkiem i zbiorow iskam i gw iazd się powiększają.

Poznany przez nas ogrom wszechświata zmusza nas do postaw ie­

nia pytania, gdzie jest kres Kosmosu i czy w ogóle taki kres istnieje.

Na to ostatnie pytanie zn ajdu jem y w nauce zadow alającą od p o ­ wiedź, że wszechświat musi być skończony, a nawet teorja w zględ­

ności pozw alała na obliczenie prom ienia tego wszechświata, zakła­

dając, że jest on w rów nowadze. Niestety, lata ostatnie w prow adziły wiele trudności, z fak tu bowiem rozszerzania się wszechświata w y ­ nika, że wszechświat nie jest w rów now adze i że prom ień je g o ulega zmianom. Nie mamy w ięc obecnie m ożności obliczenia prom ienia wszechświata z dostatecznem przybliżeniem. W każdym razie n a j­

potężniejsze nawet „o c z y astronomiczne“ w ielkich teleskopów się­

gnąć m ogą zaledwie do niew ielkiej części naszego Kosmosu. K resy wszechświata są jeszcze dla nas niedostępne i, być może, pozostaną niedostępne na zawsze w obec ograniczonych naszych m ożności w y ­ dzierania tajem nic naturze.

Dr. ZYGMUNT GRUDZIŃSKI, Kraków.

CZY RYBY SŁYSZĄ?

W pewnym klasztorze alpejskim karmił braciszek od dziesiątków lat pstrągi, hodowane w sadzawce. R obił to zawsze z zachowaniem pewnego rytuału. O stałej godzinie szedł po obmurowaniu sadzawki głośno, człapiąc twardemi podeszwami sandałów o kamienie, dzwonił uroczyście dzwonkiem i rzucał hojną ręką pokarm rybom. Opowiadał wszystkim, że pstrągi na głos dzwonka zbierają się u stóp jego na ucztę. I moc było świadków tego. Sława klasztoru, posiadającego ryby

(15)

Czy ryby słyszą? 109 słyszące, rozchodziła się daleko i liczni turyści zbaczali z utartych wielkich szlaków, aby zobaczyć to dziwo.

A ż zjaw ił się jakiś przyrodnik i rozwiał piękny mit. Pokazał, że wystarczy przejść się brzegiem sadzawki, a pstrągi tłumnie rzucą się w kierunku spacerującego. W ystarczy również bezszelestnie podejść do wody, a ry by nadpłyną. Natomiast napróżno będzie się dzwonić, jeżeli wprzód spędzi się bez ruchu kilkadziesiąt minut nad brzegiem wody. R yby zbierały się w danem miejscu, bo stuk sandałów braciszka

R yc. 1. Strzebla (Phoxin us laeuis). A — głow a z w y ry sow a n y m błędnikiem . B — błędnik. Górna składa się z baniek (a), przew odów półkolistych (6) i łagiew ki (c); dolna część z w oreczka (d)

i ślimaka (e).

alarmował je za pośrednictwem ziemi i wody, bo widziały jego syl­

wetkę na tle jasnego nieba, bo odczuwały fale, powstałe przy spadaniu pokarmu na wodę. Dzwonka zaś nie słyszały. Zawyrokowano więc — ry by nie słyszą.

A le znaleźli się znowu ludzie, pow ątpiew ający o słuszności tego wyroku. Rozpoczęli badać reakcje różnych ryb na rozmaite dźwięki — proste i skomplikowane — jednak znowm bezskutecznie. R yby nie słyszały, albo udawały, że nie słyszą, albo nie um iały tego pokazać, że słyszą. Należało je, o ile posiadają zmysł słuchu, zbliżony do na­

szego, nauczyć reagować na dźwięki, w sposób dla nas zrozu m iały;

czyli należało zastosować w t tym wypadku metodę P a w ł o w a w y­

woływania odruchów, zależnych od dźwięków'.

Z badaniami temi wiążą się między innemi nazwiska P a r k e r a . i jego uczniów, H a e m p l a , W e s t e r f i e l da, Mc . D o n a l d a , F r i - s c h a , F r o l o f f a i S t e t t e r a . Dodatne wyniki osiągnięto z różnemi rybami, jak z sumem karłowatym ( A m i u r u s n e b u l o s u s ) , z kolką ( G a s t e r o s t e u s ) , z F u n d u l u s h e t e r o c l i t u s , C y n o - s i o n r e g a l i s i ze strzeblą (P h o x i n u s l a e v i s ) .

Stetter tresował głównie strzeble i sumy. W tym celu powtarzał kilkakrotnie w pewnej odległości od akwarjum z rybą jakiś dźwięk zapomocą piszczałki Engelmanna lub widełek stroikowTych. Po chwili wrzucał do wody trochę mięsa skrobanego. R yba rzuciła się natych­

(16)

110 Czy ryby słyszą?

miast w kierunku spadającego pokarmu i łowiła go zręcznie w otwarty pyszczek. Taki zabieg powtarzano trzy razy dziennie. Po kilku dniach strzebla tak się przyzwyczaiła do związku między dźwiękiem a opada­

niem mięsa do wody, że ju ż na sam dźwięk pływała w akwarjum z ożywieniem i łapała pyszczkiem wodę naoślep. Stetter używał do doświadczeń przyrządów, w yw ołujących dźwięki o różnej częstotliwości drgań. S t r z e b l a reagowała na nie w skali od 16— 6.000 drgnień na sekundę. Górna granica słyszalności s u m a dochodziła do dźwię­

ków o 13.000 drgnień.

Strzeble uczyły się również odróżniać poszczególne dźwięki od sie­

bie. Tresurę komplikowano o tyle, że ryby, nastawione na poszukiwa­

nie pokarmu pod wpływem np. tonu e2, uczono równocześnie reago­

wać w sposób zupełnie inny na ton np. d4. Strzebla zwykle początko­

wo na dźwięk d 4 szukała pokarmu, ale delikatny klaps prętem szklan- nym pouczał ją, że przed tym dźwiękiem należy się kryć. Po kilku dniach takiej tresury strzebla reagowała na dźwięk e2 szukaniem p o­

karmu, na d 4 ucieczką, czyli, że odróżniała te dwa dźwięki od siebie.

Z szeregu doświadczeń dalszych wynikało, że przeciętne strzeble od­

różniają doskonale dwa dźwięki oddalone od siebie o jedną oktawę, wyjątkow e osobniki o tercję.

Po takich doświadczeniach nie było wątpliwości, że ryby reagują na dźwięki. Należało teraz wyjaśnić, gdzie mieści się zmysł odbierania dźw ięków ; czy w błędniku, a jeżeli tak, to w jakiej jego części. W iele doświadczeń różnych badaczy przemawiało za tem, że błędnik jest narządem słuchu u ryb. W łaściwie wchodzi tu w rachubę jego dolna część, złożona z woreczka i ślimaka, natomiast łagiewka, przewody półkoliste i ich bańki, stanowiące górną część błędnika, grają rolę narządów równowagi.

Ostatnio F r i s c h i S t e t t e r potwierdzili te obserwacje. Praca ich, precyzyjn a pod względem metodycznym, dała wyniki pewne i jednolite. Za m aterjał do doświadczeń służyła strzebla. Małe roz­

m iary tej ryby (do 11 cm ) utrudniają zabiegi op era cyjn e; strzebla daje się jednak łatwo tresować i dostępna jest w każdej okolicy we większej ilości.

B łędnik strzebli dzieli się na wyraźne dwa o d cin k i: górny i dolny, co ułatwia ewentualne usuwanie pożądanej części bez uszkodzenia po­

zostałej. Trudność doświadczalna polegała w doborze odpowiednich narzędzi operacyjnych oraz na stworzeniu takich warunków podczas -samego zabiegu, aby ryba mogła normalnie oddychać, a znajdowała się

w narkozie.

Przed operacją usypiano rybkę 1/ 4°/0 roztworem wodnym uretanu, poczem nakładano je j na koniec głowy rodzaj maski. Przez maskę można było skierowywać do pyszczka i oskrzel dowolnie prąd wody czystej lub roztworu uretanu i utrzymywać przez to rybę w narkozie umiarkowanej. Pierwszy etap operacji polegał na przebiciu kości czaszki, czego dokonano zapomocą delikatnych świderków dentystycz­

nych. Poczem można było cienkim haczykiem wyłuskać odpowiednią część błędnika. Łatwiejszy był dostęp do łagiewki, niż do woreczka.

(17)

Czy ryby słyszą! 111 W pierwszym wypadku wystarczyło odskrobać kawałek skóry nad odpowiedniemi kościami boku czaszki; przeświecające części błędnika ułatwiały orjentację co do miejsca, w którem należało zapuścić świder.

Do woreczka i ślimaka dowiercali się autorzy od strony skrzel i p od ­ niebienia. Jedna operacja trwała przeciętnie 20 minut.

Obustronne usunięcie łagiewki z przewodami półkolistemi i ich banieczkami pow oduje silne zaburzenia równowagi. Ryba po takiej operacji leży nieruchom o na dnie naczynia, często na boku a nie na brzuchu. Od czasu do czasu zrywa się i pływ a w yw ijają c przy tern kozły w fantastyczny sposób. Nie umie utrzym ać równowagi, ani też odpowiednio ekonomicznie poruszać ogonem. Po wielu próbach uczy się pływ ać normalnie, przyczem wzrok gra rolę decydującą w od ­ najdyw aniu normalnego położenia. Strzeble, pozbawione górnej czę­

ści błędnika i oślepione, n igdy nie opanowywały zaburzeń w rów no­

wadze, jednak i takie ry by dały się doskonale tresować na ton y „g ło ­ dowe“ i „odstraszające“ . Granica słyszalności i ostrość słuchu pozosta­

ją takie, jakie b yły u ryb nieoperowanych.

Trudniejszy zabieg — usunięcie woreczka i ślimaka — wykonali Frisch i Stetter na 111 osobnikach, którym obustronnie usunęli te części błędnika. Z tego do dalszych doświadczeń nadawały się 63 osobniki; operację przeżywały od kilku tygodni do 18 miesięcy. W e wodzie poruszały się przez cały czas normalnie i zręcznie łow iły p o­

karm. Jeżeli zaś u pewnych osobników wystąpiły zaburzenia równo­

wagi, wtedy znajdowano zawsze jakieś schorzenia łagiewki lub rdzenia.

Tresura tych ryb na tony średnie i wysokie, np. piszczałką Engel-, manna e2, nie doprowadzała do żadnego rezultatu. Pomimo, że ćw i­

czenia powtarzano do 100 razy, strzeble pozostawały obojętne na te dźwięki. R yb y normalne lub bez łagiewki uczyły się reagować na to­

n y ju ż po 13-u próbach. Strzeble bez dolnej części błędnika słyszały zato dźwięki niskie, odpowiadające 16— 150 drgnieniom na sekundę.

Należało w jakiś sposób wytłum aczyć ten nieoczekiwany wynik do­

świadczenia. R yba bez wroreczka i ślimaka reagują na niskie dźwięki.

Może słyszą je łagiewką lub bańkami przewodów półkolistych? Usu­

wano więc strzeblom dolne i górne części błędnika, mimo tego reago­

w ały na te tony. Przypuszczano wtedy, że może w organach lin ij bocz­

nych mieści się zmysł do odbierania wrażeń dźwiękowych. A le po w ycięciu wszystkich nerwów, obsługujących te organy, po oślepieniu i po pozbawieniu błędnika, ry by reagowały na niskie tony. Pozostały wreszcie ciała zmysłowe skóry jako domniemane ośrodki zmysłu słu­

chowego, ograniczonego do dźwięków' o 16— 150 drgnieniach. Niestety, doświadczalnie tych ciał zmysłowych zniszczyć bez zabicia lub uszko­

dzenia ciężkiego ry b y nie można. A le mimo tego można je podejrzewać o zdolności odbierania wrażeń słu chow ych : 1) ponieważ żaden ich organ (łagiewka, woreczek, organa lin ji bocznej) nie odbierały ich, 2) przez podobieństwo do stosunków' u ludzi, którzy skórą odczuwają pewne niskie tony.

Z błędnikiem łączy się anatomicznie — przynajm niej u niektórych ryb — pęcherz pływ ny. Pęcherz nie dochodzi wprost do głowy, lecz

(18)

112 Budowa stoczni w porcie zimowym w Tczewie.

łączy się z szeregiem kostek (aparat W ebera), które dochodzą do błęd­

nika i stykają się z nim. Po wycięciu pęcherza pływnego i podwią­

zaniu jego wywodu, ry by łapią pilnie powietrze pyszczkiem i gro­

madzą je w przewodzie pokarmowym. W ted y pływ ają zupełnie n or­

malnie. Jeżeli oddzieli się je siatką drucianą od powierzchni wody, nie mogą tego powietrza nagromadzić. R yby takie o pustych trzewiach reagują na dźwięki naogół podobnie jak i nieoperowane. Na pewne tony, jak np. e2, e4, piszczałki Engelmana odpowiadają nieregularnie.

A le przy użyciu równoczesnem dwu takich piszczałek, czyli przy wzmocnieniu siły t o n u , reagują normalnie. Pęcherz pływ ny zatem, razem z aparatem W ebera, wzmacniają ostrość słyszenia.

Po tych tak dokładnych i wszechstronnych badaniach można po­

wiedzieć, że strzebla (zapewne też większa część ryb kostnoszkiełeto- w ych) słyszy tony o ilości drgnień od 16— 6.000 na sekundę zapomocą dolnej części błędnika, t. z. zapomocą woreczka i ślimaka. Tony niższe od 16— 150 drgnień odróżnia prawdopodobnie zapomocą ciałek zmysło­

wych skóry. Pęcherz pływ ny i organ W ebera gra rolę pomocniczą i służy tylko do wzmacniania ostrości słyszenia.

Inż. JUL JAN LAMBOR, Tczew.

BUDOWA STOCZNI W PORCIE ZIMOWYM W TCZEWIE.

W yciągan ie statków m orskich czy rzecznych z w od y na ląd, dla celów remontu, konsei-waeji dna, kontroli poszycia i t. d., co p o ­ winno b yć zasadniczo rokrocznie wykonane, nie jest rzeczą łatw ą i w ym aga specjaln ych urządzeń, zwanych stocznią lub dokiem . M szerszeni p o ję ciu słowa dok lub stocznia rozum iem y w arsztaty bu d ow y lub rem ontu statków, ściśle biorąc nazwa ta określa urzą­

dzenie, służące do podnoszenia statków z w ody, w zględnie spuszcza­

nia z lądu na wodę, przyczem rozumie się, że przy tego rod zaju urządzeniach muszą istnieć rów nocześnie warsztaty mechaniczne, um ożliw iające budowę, w zględnie rem ont statków.

D oki służą do rem ontu i budow y w iększych statków , przyczem rozróżniam y doki suche i doki pływ ające. D ok i suche są budowane nakształt śluzy kom orow ej, służącej do śluzowania statków przy p rzejściu z kanału o niższym poziom ie w od y do kanału o wyższym poziom ie i odw rotnie, a różnią się od śluzy k om orow ej tylk o tern, że m ają jedn ą głow ę zamkniętą bramą, t. zn., że są tylk o z jed n ej strony otw arte a z dru giej ślepo zakończone. Po w prow adzeniu statku do tej kom ory i odpow iedniem podp arciu gó, szczelnie się zamyka w rota i w ypom p ow u je wodę, a po w ykonanym rem oncie statku wpuszcza się w odę do doku przez otw arcie kanałów obiego­

w ych i, po w yrów naniu się zw ierciadeł w ody, statek można w y p ro­

wadzić. W ym iary k om ory zależą od w ielkości statków, jakie m ają z doku korzystać, przyczem głębokość w o d y w kom orze może być

(19)

Bodowa stoczni w porcie zimowym w Tczewie. 118

znacznie m niejsza, niż głębok ość zanurzenia statku pełnego, ponie­

waż do napraw y idą statki próżne.

D ok p ły w a ją cy składa się z płaskiej skrzyni żelaznej, ze w szyst­

kich stron szczelnie zam kniętej i w środku p odzielon ej przepierze­

niami na oddzielne kom ory. D w ie przeciw ległe ściany tej skrzyni są w yprow adzon e w górę kilkanaście m etrów ponad górne dno skrzyni, w środku są próżne i szczelnie zamknięte. Przez napełnienie wodą kom ór skrzyni, dok zatapia się do pew nej głębokości, co zezwala na w prow adzenie do niego statku. Następnie w odę z kom ór w y ­ pom pow u je się, dok podnosi się w górę ,w raz ze statkiem, k tóry w miarę w ypom pow yw an ia w o d y trzeba podpierać z b ok ów o ściany d oku i zdołu od strony dna, jeżeli statek posiada kil.

M niejsze statki m orskie i statki rzeczne b udu je się i naprawia na rów ni p och yłej, zw anej stocznią, w zględnie helingiem (w zasto­

sowaniu do stoczni p o d łu żn e j). Na rów ni tej, która spada do w od y z nachyleniem 1 : 8 do 1 : 20, są ułożone tory, w chodzące głęboko w w odę, zależnie od zanurzenia statków , jakie na tej stoczni m ają być naprawiane. Żelazne w ózki, k tóre poruszają się po tych torach, p rzy spuszczaniu do najniższego punktu toru są tak zanurzone w w odzie, że statek może na nie w płynąć. Po odpow iedniem p od ­ parciu statku, w ózki wraz ze statkiem w yciąga się na ląd windam i 0 napędzie m echanicznym , w zględnie ręcznym.

Stocznia może b yć podłużna lub poprzeczna. P rzy stoczni p o ­ dłużnej statek w y ciąga się wzdłuż osi dłu giej statku i w tym w y ­ padku wóz jest odpow iednio szeroki i porusza się na paru torach.

Na stoczni podłużnej w yciąga się zw ykle statki większe. Stocznia poprzeczna ma d ow oln ą ilość torów w pew nych odstępach od siebie 1 na każdym torze porusza je d e n w ózek (dw a lub trzy koła na o s i ) ; statek w prow adza się, um ieszczając go na kilku wózkach, i wszystkie w ózki w y ciąga się jednocześnie rów nom iernie w górę przy p om ocy napędu m echanicznego. W tym w ypadk u statek w y ciąga się w górę w kierunku je g o osi poprzeczn ej i stąd stocznia poprzeczna.

R yc. 1. O góln y w idok basenu portu zim ow ego z zabitą ścianą szczelną.

R yc. 2. Stocznia w Tczew ie. Oddzielona grodzą cz ęść basenu portow ego przed w ypom pow aniem w od y . W idok na podłoże beton ow e stoczni przed zawożeniem szyn. W środku zw rotow y kafar pływ ający zabija piloty dla podłoża zato­

pionego.

8

(20)

114 Budowa- stoczni w porcie zimowym w Tczewie.

W isła, ja k o głów na arterja naszych d ró g w odnych, jest za słabo zaopatrzona w urządzenia do bu d ow y i rem ontu statków. N owe statki buduje jed yn ie pryw atna stocznia firm y L lo y d B ydgoski w B yd goszczy i przedsiębiorstw o państwowe Stocznia M odlińska w M odlinie (Państw ow e Z ak łady In żyn ierji) nie licząc stoczni gdań­

skiej (M iędzynarodow e Tow arzystw o B u dow y Okrętów i M aszyn) i p ryw atn ych d oków w Gdańsku. Państwowe stocznie w W arszawie, Toruniu i doniedawna w Tczewie są słabo rozbudow ane i z trudem zaspakajają p otrzeby licznego taboru rzecznego państw ow ego, ja k lodołam acze, parow ce, m otorów ki, galary, b agry i t. d., potrzebne do w ykon yw an ia i utrzym ania regu la cji W isły i je j stanu żeglow ­ nego. Przytem ostatnio wym ienione stocznie, budow ane przed k ilk u ­ dziesięciu laty, o przestarzałych urządzeniach, napędzie ręcznym, słabo w yposażone w urządzenia warsztatowe, n adają się raczej do m niejszych robót. Z aborcy, m ając u siebie w k ra ju doskonale urzą-

R yc. 3. Uszczelnianie ściany szczelnej gliną, R yc. 4. W ykonanie podłoża b eton ow ego, przyw iezioną szalandam i od bagrow nicy. Na

prawo żelazna ściana oporow a mola, przezna­

cz on eg o pod dźwig.

dzone stocznie i doki i dobre połączenie z niemi drogą wodną, nie mieli potrzeby rozbudow yw ania stoczni i warsztatów na W iśle, ale u nas rozbudow a i usprawnienie naszych stoczni stała się sprawą pierw szorzędnego znaczenia, zwłaszcza w obec zam ierzonej regu lacji W isły na małą w odę, która niezawodnie z chw ilą poprawienia się k on ju n ktu ry będzie rozpoczęta, przyczem tabor kierow nictw a regu ­ la cji znacznie zostanie zwiększony, a istniejące stocznie, które nawet dziś nie zaspakajają potrzeb, będą tern bardziej niew ystarczające.

Z tych p ow od ów postanow iono przedew szystkiem rozbudow ać stocznie w porcie zim ow ym w Tczewie, k tóry kon cen truje największą ilość taboru rzecznego dolnej W isły. P rojek t, w ykonany przez D y ­ rek cję D róg W odn ych w Toruniu, został z końcem 1929 r. zatw ier­

dzony przez M inisterstwo R obót P ublicznych i z początkiem 1930 r.

Zarząd D róg W odn ych w Tczewie przystąpił do budowy.

P rojek t przew idyw ał podnośnię poprzeczną, o m ożliwie n ajw ięk ­ szych rozm iarach w kierunku poprzecznym , o ile na to pozw alają warunki lokalne na zachodnim brzegu portu. W ym iary pochylni

(21)

Budowa stoczni w porcie zimowym w Tczewie. 115

R yc. 5. Basen w y p om p ow an y i zakładanie Ryc. 6. Prace w basenie częściow o w ypom - podtorzy zatopionych W środku pom py przy pow anym .

pracy.

p rzy ję to 82 m szerokości i 106 m długości, co um ożliw iło ułożenie 8 torów o rozstawie szyn 2 ni i odstępie pom iędzy poszczególnem i toram i 10 m. W ten sposób po torach porusza się 8 w ózków , a n a j­

dłuższy ob jek t p rzy w yciągan iu go na ląd m ieści się na czterech wózkach.

Zasadnicze nachylenie stoczni w ynosi 1 :1 0 , a jed yn ie w górnej części, gdzie o b je k ty ustawia się do rem ontu, nachylenie m aleje do 1 .25 na długości 11 m, natom iast w części p od w od n ej torów , ze w zględu na zm niejszony ciężar zatopionych w ózk ów i ob jek tu w w o ­ dzie, nachylenie wzrasta do .1: 8,9 na długości 11,2 m. T ory schodzą do w o d y tak głęboko, że najniższy punkt głow y szyny osiąga p o ­ ziom — 1,00 m poniżej poziom u morza. Szyny w części podw od n ej osadzone są na k on stru k cji drew nianej na pilotach, natomiast w czę­

ści p ow yżej średniego niskiego stanu w od y na beton ow ych podłuż- nicach.

Na każdym z ośmiu torów porusza się w ózek żelazny o zmien­

iłem nachyleniu p latform y, dostosow anem do różnego nachylenia toru. N ośność każdego w ózka obliczona jest na 50 tonn. O dpow ied­

nio do w ielkości w yciągan ego statku w ózki włącza się pojed yn czo, p od w ójn ie lub w w iększej ilości jednocześnie. W ózk i te zapom ocą lin stalow ych o p rzek roju 30 mm, k ierow anych przez w ielokrążki środkiem toru, spuszcza się, w zględnie w yciąga z w od y w indą bęben-

R yc. 7. Najniższa część torów zatopionych w chwili w ypom pow an ia b asen u ; w głębi

pom py w ruchu.

R yc. 8. Zabijanie pilotów p ływ ających kata­

rem m otorow ym .

(22)

116 Budowa stoczni w porcie zimowym w Tczewie.

k ow ą o napędzie motorem elektrycznym prądu zmiennego o sile 11 KM . W in d a z m otorem jest umieszczona na górnym je j końcu.

W zdłuż ostatniego toru, w odległości 5 m od niego p rojek tu je się wybudowanie mola z umieszczonym na niem dźwigiem mechanicznym dla podnoszenia ze statku cięższych przedm iotów , ja k kotły, silniki i t. d.. D źw ig otrzym uje połączenie k olejk ą w ąskotorow ą wprost z warsztatam i mechanicznemi, które zn a jd u ją się na m iejscu przy stoczni. Ponadto przewidziano teren na ewentualne w ybudow anie now ych w arsztatów m echanicznych na w ypadek, gd y b y w przyszło­

ści dotychczasow e w arsztaty okazały się niew ystarczające.

W pierw szych dniach 1930 r. Zarząd D róg W od n y ch w Tczewie przystąpił do realizowania w yżej opisanego p rojek tu i dzisiaj, mimo przydzielanych niew ielkich k red ytów w związku z ogólną depresją gospodarczą, najw ażniejsza i największa część robót została ukoń­

czona.

R ob oty ziemne, zm ieniające zupełnie k on figu ra cję zachodniej czę­

ści portu, zostały wykonane, czem ob jęto kilkanaście tys. m3 ziemi, nadsypano i zniwelowano teren pod przyszłe, powiększone warsztaty, założono na całej długości stoczni betonow e podtorza i konstrukcję drewnianą, ułożono szyny, w ybudow ano dom ek m aszynowy, w y k o ­ nano w indy, w ózki, bloki, fundam enty oporow e i t. d. tak, że obecnie nowa stocznia jest w ruchu. Nie w ykonano jeszcze mola p od dźw ig, k tórego budow ę rozpoczęto. R o b o ty te w ykonano czę­

ściow o we własnym zarządzie, jed yn ie dostaw y urządzeń m echanicz­

nych oddano do w ykonania drogą lic y ta cji firm om krajow ym . N ajtrudniejszą a zarazem najw ażniejszą częścią w budow ie b yło założenie podtorza zatopionego. R ob oty te musiały być w ykonane na sucho, zatem część basenu portow ego, gdzie tory stoczni zn ajd u ją się pod zwierciadłem w ody, trzeba b yło w ypom pow ać. W tym celu tę część basenu portow ego o pow ierzchni blisko 1/ 2 ha w zwierciadle w od y (p rzy średnim stanie w o d y ) otoczono grodzą, złożoną z dw óch rzędów ścian, zabitych w odstępie 2 m, częściowo drewnianych, a czę­

ściow o żelaznych, systemu „R ote-E rde“ , a przestrzeń m iędzy ob y­

dwiem a ścianami w ypełniono szczelnie gliną. Z uw agi na to, że próbne sondowania dna portu, wykonane do głębokości 8 m poniżej dna, w ykazały na całej przestrzeni jed yn ie piasek i lekki żwir, ściany szczelne musiano zabijać ja k n ajgłębiej, średnio do głębokości 3— 4-m, a to celem zmniejszenia spodziew anego przesiąkania w od y p op od grodzą do w ypom pow anego basenu. Ściany szczelne i p iloty p od ­ torza, które zabito do m ożliw ej głębokości jeszcze przed w ypom p o­

waniem basenu, zabijano p rzy użyciu kafarów m otorow ych (ro p ­ n y ch ). C ałkowita długość ściany grodzy w ynosiła 128 m i musiała w ytrzym ać parcie słupa w od y o w ysokości około 4 m spiętrzenia.

Pompowania: basenu dokonano przy p om ocy dw óch pom p centry- fugaln ych o napędzie elektrycznym , w y da jn ości 650 m 3/godz. łącznie.

W miarę obniżania się zw ierciadła w od y w basenie pom pow anym uszczelniono jednocześnie grodzę od wewnątrz i zabezpieczono m iej­

sca słabe. W miarę postępu pom pow ania i w zrastającego spiętrzę-

(23)

nia w od y, przesiąkanie w od y przez nieszczelności grod zy w paru m iejscach b yło dość znaczne i groziło przerw aniem ściany szczelnej, m iejsca te doraźnie zabezpieczono i uszczelniono gliną i workam i z piaskiem tak, że przesiąkanie w o d y w zupełności ustało. R ów n o­

cześnie z obniżeniem zwierciadła w od y w basenie, przeprowadzono ro b o ty przy kon stru k cji podtorza zatopionego w p a rtji osuszonej.

R oboty p rzy osuszeniu basenu i k on stru k cji p odtorza trw ały tylk o 8 dni, przyczem p om py p ra cow a ły dzień i n oc razem, w zględ ­ nie na zmianę w chwilach, g d y do w ykonania p ra cy p rzy podtorzu wystarczało utrzym yw anie osiągniętego stanu w od y. C ałkowita ilość wody, ja k ą w ypom pow an o łącznie z dopływ em w o d y do basenu w czasie pom pow ania, w ynosiła ok oło 40 tys. m 3, przyczem zużyto 3110 K W .h . en ergji elektryczn ej. D o p ły w w o d y do w ypom pow anego basenu p op od ścianą szczelną i ze źródeł w ynosił 90— 150 m 3/godz., zależnie od spiętrzenia w ody.

R o b o ty te zostały ukończone, szyny założone i dziś poruszają się ju ż na nich w ózki. Grodzę stopniow o rozbiera się.

N adm ienić należy, że w związku z budow ą stoczni poprzecznej rozszerzono znacznie basen portu zim ow ego p rzy p om ocy w ielk iej bagrow n icy m orskiej system u kubłow ego, przez co uzyskano znaczne zwiększenie pow ierzchni dość szczupłego basenu i odpow iednie m ie j­

sce p od budow ę stoczni. Prace te w ykon an o jeszcze w 1928/9 r.

P rócz w ybudow ania n ow ej stoczni poprzeczn ej, zmechanizowano jednocześnie dotychczasow ą starą stocznię podłużną, d od a ją c je j, w m iejsce napędu ręcznego, w indę o napędzie elektrycznym , p rzy­

czem w inda ta w razie p otrzeby może rów nocześnie obsługiw ać także stocznię podłużną.

Celuloza drzewna. 117

Inż. JA N SZM1D, Pionki (Zagożdżon).

CELULOZA DRZEWNA.

Główną część składową błon komórkowych wszystkich roślin stano­

wi błonnik czyli celuloza, nazwana tak przez T e s s i e d u M o t a y.

Celuloza jest najbardziej rozpowszechnionym związkiem organicz­

nym naszego globu. W edług obliczeń H. S c h r o e d e r a ogólna ilość związków węgla, odpowiadająca całkowitej roślinności kuli ziemskiej, wynosi w przeliczeniu na kwas węglowy 1000— 1100 biljonów kilo­

gramów, z czego 90°/o przypada na celulozę. Musimy zgodzić się, iż są to już liczby „astronomiczne“ .

Mimo tak kolosalnego rozpowszechnienia i wielkiego znaczenia technicznego, celuloza do dnia dzisiejszego nie doczekała się zupełnego rozwiązania zagadki swej budowy wewnętrznej oraz ustalenia swej cząsteczki.

Celulozę uważamy za spolim eryzowany węglowodan o podstawo­

wym łańcuchu sześcioczłonowym. P rzypisujem y je j wzór sumaryczny

(24)

118 Celuloza drzewna.

(C 6H 10O5)n oraz wiemy, iż posiada ona 3 wolne gru py alkoholowe (O H ) i nie wykazuje własności redukujących.

W skutek posiadania wolnych grup alkoholowych, ma celuloza zdolność tworzenia estrów1 i eterów. Pochodne te, specjalnie estry kwasu azotowego (nitroceluloza), estry kwasu octowego (acetocelulo- za) oraz ksantogenowe połączenia mają duże znaczenie techniczne.

Celuloza charakteryzuje się dużą odpornością w stosunku do całego szeregu odczynników chemicznych, stąd je j szerokie zastosowanie praktyczne.

Pod wpływem rozcieńczonych kwasów celuloza hydrolizuje ilościo­

wo, dając glukozę w myśl równania

(C oH 10O0)n + n H 20 = n C6H 120 6

Sprawa określenia liczby n, jak również ustalenia wzajemnego wewnętrznego, przestrzennego ugrupowania poszczególnych atomów i cząsteczek nie jest definityw nie rozwiązana.

W literaturze naukowej spotykamy się z wielką ilością rozmaitych hipotetycznych, mniej lub więcej trafnych rozwiązań tych zagadnień.

W yniki najnowszych badań rentgenologicznych R. V. H e r z o g a , W . J a n c k e ’g o i M. P o 1 a n y i ’e g o potwierdzają poprzednio przez N a g e l i ’e g o postawioną hipotezę, która głosi, iż c e l u l o z a j e s t s w e g o r o d z a j u s u b s t a n c j ą k r y s t a l i c z n ą , 0 drobniutkich kryształkach, nieuchwytnych nawet dla najczulszych mikroskopów. Te kryształki, których wielkość w różnych gatunkach celulozy — zależnie od je j pochodzenia (bawełna, drzewo, słoma 1 t. p .) — jest różna, noszą nazwę micel i są niejako podstawo- wemi, aczkolwiek złożonemi cząsteczkami celulozy. Dokładniejsze ba­

dania pozwoliły nietylko wymierzyć osi krystalograficzne micel i stwierdzić, z jakim układem krystalograficznym mamy do czynie­

nia, lecz dały oprócz tego możność skonstatowania faktu, że podłużne osi poszczególnych micel są ułożone równolegle do osi podłużnych włókien celulozy, czem możemy sobie doskonale wytłumaczyć zachowa­

nie się celulozy w czasie procesu pęcznienia przy zanurzeniu je j do pewnych płynów.

Pęcznienie polega na wchłanianiu cieczy przez ciało stałe, bez wi­

docznej utraty jednorodności, z jednoczesnem zwiększeniem wielkości i wyraźnem obniżeniem spójności wewnętrznej. Pęcznienie jest niezmier­

nie charakterystycznem zjawiskiem dla celulozy oraz je j pochodnych i zachodzi zawsze w ten sposób, że przyrost długości równolegle do osi podłużnej włókna jest niewspółmiernie mały ze znacznym przyrostem w kierunku prostopadłym do osi. Nie znamy dotychczas ani jednego wypadku, by jakikolwiek preparat celulozy łub je j pochodnej w od­

powiednich warunkach nie ulegał pęcznieniu.

Nie w głębiając się dalej w tę ciekawą teorję micelarnej budowy celulozy, zajm iem y się sprawą je j występowania w przyrodzie. Jak ju ż wspomnieliśmy, celuloza występuje bardzo obficie i powszechnie w świecie roślinnym. Młode liście zawierają je j do 10% , starsze do 2 0 % . Poniżej podajem y tabelkę procentowej zawartości celulozy

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie jest tak trudno zetknąć się z tern niebezpiecznem dla życia stężeniem CO w powietrzu, jeżeli wreźmie się p od uwagę zawartość tlenku węgla w

sunku 4,5° /0 rocznie. Oczywiście krajowe zakłady olejarskie nie są w stanie udzielać swym odbiorcom tak daleko idących ulg w kredytach i cenach. Nic więc

Z rozpadającej się chrom atyny ją d e r komórkowych pow stają naokoło pojedynczych pasorzytów właśnie wielościenne kryształki, w których m ikroorganizm po

Niewątpliwie przy niskiej cenie przyczyni się ten pierwszy podręcznik ochrony przyrody do zrozumienia i rozpowszechnienia idei ochrony przyrody wśród szerszego

W szczególności Zjazd zwraca uwagę odnośnych pracowników naukowych na konieczność naukowego zajęcia się zagadnieniami z dziedziny geografji politycznej, która

Lodołam anie przeprow adza się przy p om ocy specjaln ych statków -lodołam aczy, które dzięki sw ej kon­.. stru k cji są odpow iednio przystosow ane do tej

Tenże sam trójchloroetylen, przez eter dwuchlorooctowy, daje się przeprowadzić w ester chlorooctowy, używ any w olbrzymich ilościach do wyrobu sztucznego i n d y g

kreślonego przez powietrze, mają wyżej wzm iankowaną postać torów spiralnych. Tarcie powietrza o powierzchnię zm niejsza jego szybkość, a tern sam em siłę