• Nie Znaleziono Wyników

Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1947.11.30 nr 48

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1947.11.30 nr 48"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

S T R O N 8 C i N A 1 0 , - x i

B P O IS K A

ZACHODIMIA

TYGODNIK ILUSTROWANY

ROK III NR 48 1121) POZNAŃ, 30 LISTOPADA 1947 R.

TRESC NUMERU:

D zięki dem okracji po lskie j doko­

naliśm y w ie lk ic h rzeczy — M ik o ­ ła jc z y k dopuścił się zdrady Pań­

stwa i Narodu Polskiego — D zierżyli rękojeść pługa polskiego do ostat­

niego tchu — Z. G iżycka do M ik o ­ ła je k — Teatr Strachockiego w O l­

sztynie — Dzieci polskie z W e s tfa lii

— W ie lk ie hu ty szkła na Dolnym Śląsku odbudowane — Dawna Sło­

wiańszczyzna zm artw ychw staje — M azury są piękne — Ziem ie O dzy­

skane — N o w o tk i — F akty i oceny

— Sprawy P olonii Zagranicznej — K ron ika Ziem Zachodnich.

J O

Z E F D U B I E L

W ic e m in is t e r Z ie m O d z y s k a n y c h

Dzięki demokracji polskiej dokonaliśmy wielkich rzeczy

Dwa lała pracy Ministerstwa Ziem Odzyskanych

Powrót Ziem Odzyskanych do Polski postawił przed naszym pań­

stwem szereg zadań, których w y­

konanie przerastało siły i możli­

wości normalnego aparatu admini­

stracyjnego. Do wykonania tych specjalnych zadań trzeba było po­

wołać specjalny aparat. Pierwsze miesiące naszej pracy na 7iemiach

M in is te r Z ie m O dzyskanych w ic e p re m ie r G o m u łka

Odzyskanych jasno wykazały po­

trzebę takiego aparatu, Na IX se­

sji KRN min, Gomułka stwierdził ,,brak scentralizowanego i sprę­

żystego ośrodka kierowniczego, któ ry by planował i koncentrował w swoich rękach wszystkie nici pracy na Ziemiach Odzyskanych", Brak ten usunął dekret z dnia 13 listopada 1945 r., o zarządzie Ziem Odzyskanych, który powołał do życia Ministerstwo Ziem Odzyska­

nych.

SIEDEM CZOŁOWYCH ZAGADNIEŃ

Omawiając — na tej samej IX sesji KRN — zadania nowoutwo­

rzonego ministerstwa min, Gomuł­

ka wysunął na czoło następujące zagadnienia:

1 — repatriacja Niemców 2 — planowe osiedlenie Pola-

laków na Ziemiach Odzy­

skanych

3 — pomoc Państwa przy upra­

wie ziemi i siewie

4 — stworzenie na Ziemiach Odzyskanych sprawnego a- paratu administracyjnego 5 — bezwzględna walka z ko­

rupcją i „szabrownictwem“

6 — poprawa warunków bez­

pieczeństwa życia, mienia i pracy obywateli

7 — uregulowanie stosunków własnościowych na Zie­

miach Odzyskanych.

W drugą rocznicę powstania M i­

nisterstwa należy postawić pyta­

nie, w jakim stopniu te zadania.

wysunięte przez min, Gomułkę zo­

stały zrealizowane?

ZAGADNIENIE NIEMCÓW NA ZIEMIACH ODZYSKANYCH

NIE ISTNIEJE!

Podstawowe zagadnienia ludno­

ściowe Ziem Odzyskanych można już dziś uznać za rozwiązane. Pro­

blem Niemców na tych ziemiach był dwa lata temu problemem naj-, bardziej palącym. Dzisiaj zagad­

nienie Niemców na Ziemiach Od­

zyskanych już nie istnieje. Wielką i trudną — zwłaszcza w warun­

kach naszego zniszczonego kraju

— akcję repatriacyjną Niemców przeprowadziliśmy w. sposób, przeciwko któremu najbardziej troskliw i protektorzy Niemiec nie mogli podnieść poważnych i uza­

sadnionych zarzutów.

Odpłynęła z Ziem Odzyskanych fala niemiecka. Jednocześnie po­

wróciła na te ziemie ludność pol­

ska. Liczba ludności polskiej na Ziemiach Odzyskanych przekro­

czyła już dzisiaj znacznie 5 m ilio­

nów, Stopień nasilenia akcji osie­

dleńczej charakteryzuje najlepiej fakt, że już na dwóch obszarach Ziem Odzyskanych -—- na Śląsku Opolskim i województwie wroc­

ławskim — chłonność osadnicza w zakresie osadnictwa rolnego została wyczerpana i Ministerstwo Ziem Odzyskanych musiało te ob­

szary zamknąć dla dalszej rolnej

nych. W wyniku tzw. akcji wery­

fikacyjnej ponad milion tej lud­

ności uzyskało obywatelstwo pol­

skie. Pierwszy okres akcji osie­

dleńczej, jeszcze należycie nieupo­

rządkowanej, pozostawił wiele spornych spraw majątkowych mię­

dzy tą ludnością a osadnikami.

Większość tych spraw została przez władze osiedleńcze już za­

łatwiona, a pozostałe sprawy spor­

ne są obecnie szybko likw idow a­

ne na Śląsku Opolskim i woje­

wództwie olsztyńskim. Zarysowu­

jące się początkowo różnice mię­

dzy przes'edleócami, repatrianta­

mi i ludnością rodzimą coraz szyb­

ciej się zacierają.

W ielkie osiągnięcia mamy tak­

że w zagospodarowaniu rolni­

czym, w lilw id -. '.ii odłogów na Ziemiach Odzyskanych. W roku gospodarczym 1945/46 zasialiśmy na tych ziemiach 1.788.300 ha, w roku gospodarczym 1946/47 — 3.200.000 ba, a przewidujemy, iż w 1948 r. żniwować będziemy na Ziemiach Odzyskanych ze znacz­

nie większego obszaru. O postę­

pach w zagospodarowaniu ro ln i­

czym Ziem Odzyskanych świadczy fakt, że Śląsk Opolski i wojewódz­

two wrocławskie znajdują się wśród obszarów przodujących w uiszczaniu podatku gruntowego w naturze. Oczywiście te postępy w zagospodarowaniu rolniczym Ziem Odzyskanych zostały umożliwione

Naród ma prawo stawiać swoje wymagania twórcom, a jednym z podstawowych wymagań jest, aby głębszy nurt utworu, jego cel, jego zamierzeuia odpowiadały potrzebom ogółu, aby nie budziły zwątpienia, gdy potrzeba zapału i wiary w zwycięstwo, aby nie apoteozowały depresji, gdy naród chce żyć i działać.,.

Konieczna jest na całym froncie kulturalnym ofensywa w kie­

runku upowszechnienia i udostępnienia kultury dla całego na­

rodu. Trzeba, aby przy wysokim poziomie artystycznym książka była tania, dobra i dostępna dla najszerszych mas, Trzeba, aby teatr, dążąc do jak najwyższego poziomu artystycznego, był tani i nastawiony swoją treścią nic na elitę, lecz na szerokie masy.

Trzeba, aby film y były tanie i dostępne dla wszystkich. Trzeba, aby najlepszych utworów muzycznych mógł słuchać w salach kon­

certowych chłop i robotnik. Dlatego konieczna jest przede wszyst­

kim planowa praca w tej dziedzinie. Musimy tak, jak we wszyst­

kich innych dziedzinach naszego życia, przejść do planowania także w dziedzinę kultury i sztuki,

Z p rz e m ó w ie n ia P re zyd e n ta R. P. B olesław a B ie ru ta na o tw a rc iu R a d io s ta c ji w ro c ła w s k ie j.

akcji osiedleńczej. Osadnictwo na Ziemiach Odzyskanych stało się jednym z ważnych czynników roz­

wiązania problemu przeludnienia wsi polskiej, pozwalała .także coraz większej rzeszy Polaków rozpro­

szonych po świecie znaleźć ziemię i pracę w kraju.

CORAZ SZYBCIEJ ZACIERAJĄ SIĘ RÓŻNICE

Niemało trudu wymagało roz­

wiązanie zagadnienia polskiej ludności rodzimej Ziem Odzyska­

nie tylko napływem osadników, lecz także systematycznym wzro­

stem inwentarza żywago, UPORZĄDKOWANIE STOSUNKÓW WŁASNOŚCIO­

WYCH.

Jednym z najważniejszych za­

dań, które stanęły przed Minister, stwem Ziem Odzyskanych było uporządkowanie stosunków włas­

nościowych na tych obszarach.

Prawie całe mienie ruchome i nie­

ruchome, które w wyniku powro­

tu tych ziem do Polski, stało się własnością państwa, należało roz­

dysponować zgodnie z zasadami naszego ustroju społeczno-gospo- dareżego i zgodnie z potrzebami zagospodarowania Ziem Odzyska­

nych.

W zakresie mienia rolniczego zagadnienie to zostało uregulowa­

ne dekretem z dnia 6 września 1946 r. o ustroju rolnym i osadnic­

twie na obszarze Ziem Odzyska­

nych i b. Wolnego Miasta Gdań­

ska. Akcja uwłaszczeniowa rolni­

cza jest obecnie na Ziemiach Od­

zyskanych w pełnym toku, Do 1.

X. 1947 r. Pow. Komisje 'Osad­

nictwa Rolnego wydały orzeczenia uwłaszczeniowe odnośnie 257 tys.

gospodarstw. Znaczy to, że 257

t \ ’S.

rodzin chłopskich na Ziemiach Odzyskanych uzyskało pewność, że ziemia na której pracują jest i pozostanie ich własnością. Akcja ta wejdzie jeszcze w ciągu tego roku w swoją ostatnią fazę przez wydanie osadnikom zaświadczeń 0 c1 "''onanych wpisach hipotecz­

nych.

A KC JA UWŁASZCZENIOWA Znacznie dłużej trw ały przygo­

towania do drugiej w ielkiej akcji uwłaszczeniowej na Ziemiach Od­

zyskanych; w zakresie osadnictwa nierolniczego. Znajduje to uzasad­

nienie w tym, że zagadnienia osad­

nictwa miejskiego są znacznie bardziej skomplikowane, niż za­

gadnienia osadnictwa rolniczego.

Podstawy prawne tej akęji zostały ustalone w dekrecie z dnia 6 gru­

dnia 1946 r. o przekazywaniu przez Państwo mienia nierolnicze­

go na obszarze Ziem Odzyskanych 1 b. Wolnego Miasta Gdańska. Za­

sady, na jakich będzie się opierała realizacja tej akcji, podał minister Gomułka na Trzecim Zieździe Przemysłowym Ziem Odzyskanych w Szczecinie. Wyraz prawny za­

sady te znalazły w uchwalonych już przez Komitet Ekonomiczny Rady M inistrów rozporządzeniach wykonawczych oraz w uchwałach Głównej Komisji Klasyfikacyjno- Szacunkowej.

Jak wiadomo, myślą przewodnią tej akcji jest umożliwienie robotni­

kom i pracownikom umysłowym nabycia na własność na bardzo dogodnych warunkach jedno- i dwurodzinnych domków oraz mieszkań. Przy sprzedaży tego ro­

dzaju obiektów stosowany będzie mnożnik pięć w stosunku do przedwojennej wartości obiektu.

Cena będzie płatna w ciągu 5 lat w ratach miesięcznych. Ustalona w ten sposób cena dla typowych obiektów nie będzie przekraczała 15 proc, przeciętnego miesięczne­

go zarobku robotnika i pracowni­

ka umysłowego na Ziemiach Od­

zyskanych,

Także nabywcy spoza świata pracy znajdą szeroką możność na­

bycia na własność obiektów mie­

szkalnych, handlowych i przemy­

słowych. Przy inwestycjach prze­

widziane są daleko idące ulgi. — Pierwszeństwo w nabywaniu mają oczywiście ci użytkownicy, któ­

rzy w obiektach już dokonali in­

westycji.

PODCIĘTE KORZENIE SZABROWNICTWA Władze osiedleńcze przystąpiły w terenie już do pierwszych czyn­

ności realizacyjnych, związanych z tą akcją. Oczywiście w całej pełni akcja ta rozwinie się dopie­

ro w 1948 r.

W ic e m in is te r Z iem O dzyskanych Józef D u b ie l

Doniosłe znaczenie praktyczne dla osadników na Ziemiach Odzy­

skanych miało uporządkowanie stosunków własnościowych w za­

kresie ruchomości, a zwłaszcza mebli. Wszystkie te ruchomości zostały już przez Urzędy Likw ida­

cyjne na Ziemiach Odzyskanych zinwentaryzowane i oszacowane.

Obecnie odbywa się ściąganie za­

liczek na poczet ustalonych cen za meble i inne ruchomości.

Oczywiście uporządkowanie sto­

sunków własnościowych wraz z o- gólną normalizacją stosunków na Ziemiach Odzyskanych podcięło korzenie wszelkim objawom tzw.

szabrownictwa.

SPRAWNY APARAT ADMINISTRACYJNY Wykonanie tych licznych i po­

ważnych zadań wymagało oczywi­

ście i wymaga sprawnego aparatu administracyjnego. Zdając sobie sprawę ze wszystkich braków te­

go aparatu, złożonego najczęściej z ludzi ,,nowych“ w administracji, działającego na świeżo odzyska­

nym i zniszczonym obszarze, trze­

ba jednak widzieć i to, że aparat ten w krótkim okresie czasu wy­

konał często zadania, dla których trudno znaleźć przykłady nie ty l­

ko w dziejach naszego państwa, ale i w dziejach innych państw.

Ministerstwo Ziem Odzyskanych duże znaczenie przywiązuje do szkolenia pracowników admini­

stracyjnych. W tym celu M inister­

stwo prowadzi dwa ośrodki szko-

(Dokończenie na stronie 2)

(2)

Str. 1 P O I S K A Z A C H O D N I A Nr 48

Na posiedzeniu Sejmu poseł Z.

K lis z k o jako sprawozdawca K o m is ji N adzw yczajnej Sejmu dla zbadania spra w y ucieczki Stanisława M ik o ła j­

czyka przedstaw ił bo ga ty m ateriał, n a św ie tla ją cy wszechstronnie p o li­

tyczne tło i m o ty w y ucieczki Stani­

sław a M ik o ła jc z y k a oraz jego k o le ­ gów.

M ik o ła jc z y k czuł, że zbliża się dzień odsunięcia go od k ie ro w n ic tw a przez przeciw staw iające się jego po­

lity c e s iły w ewnętrzne PSL: tego dnia k lę s k i i k o m p ro m ita c ji p o lity c z n e j, dn ia w yrzu cen ia za burtę życia p o li­

tycznego w Polsce przez własne S tron nictw o się obaw iał. Zachodziła konieczność zebrania Rady Naczel­

nej, któ ra m ogła go pozbawić k ie ­ row nictw a .

G łów nym m otyw em ucieczki M i­

k o ła jc z y k a b y ła bezpośrednio w iszą­

ca nad n im groźba usunięcia go przez własne S tronnictw o ze stano­

w is k a p rzyw ó d cy i ze Stronnictwa.

Stanisław M ik o ła jc z y k ' u c ie k ł z P olski w ta je m n ic y przed Rządem, K om isja po staw iła sobie pytanie, czy je dn ym z m o ty w ó w jego ucieczki n ie b y ły obaw y o osobiste bezpie­

czeństwo, zwłaszcza, że ta k ie po g ło ­ s k i p o ja w iły się po procesie k ra k o w ­ skim , k tó ry w y w a rł na k ie ro w n ic tw o PSL w ie lk ie wrażenie.

W zw iązku z tym — stw ierdza po­

seł K liszko — m in ister bezpieczeń­

stw a publ, z ło ż y ł przed K om isją oświadczenie, że do c h w ili ucieczki M ik o ła jc z y k a m ożliw ość taka nie b y ła rozpatryw ana ani przez Rząd, ani przez pro kura tu rę, ani przez or­

gana bezpieczeństwa. W szyscy po­

s ło w ie i działacze PSL przesłuchani na tę okoliczność, p o d k re ś lili, że M ik o ła jc z y k n ig d y nie w y ra ż a ł obaw 0 sw o je bezpieczeństwo.

K om isja doszła do przekonania, że n ie z w y k ła form a opuszczenia k ra ju przez M ik o ła jc z y k a , form a ucieczki odegrać m ia ła p o lityczn ą rolę, którą

•wyzyskać c h c ie li jego zagraniczni op ie kuno w ie i organizatorzy te j ucieczki. N ie w ą tp liw y m natom iast Jest fa k t zorganizow ania i przeprow a­

dzenia przez urzę dn ików je d n e j i ambasad w W arszaw ie ucieczki M i­

k o ła jc z y k a , o cżym po in fo rm ow a ł K om isję m in iste r Radkiewicz. Obce czynn iki, k ie ru ją c e p o lity k ą M ik o ła j­

czyka doszły do przekonania, że na­

le ży go zabrać z kra ju , zanim osta­

teczna kom p rom ita cja wobec narodu po lskie go nie uczyni go c a łk o w ic ie niep rzydatnym narzędziem. M ik o ła j­

czyk, m ając do w y b o ru skazanie sie­

bie na haniebną banicję, na po tępie­

n ie ze s tro n y całego narodu lub n ie ­ posłuszeństwo wobec obcych czyn­

n ik ó w — w y b ra ł to pierwsze i na obcy rozkaz dopuścił się najniższej zdrady, ja k ie j dopuścić się może ob yw a te l.

Powiązanie M ik o ła jc z y k a z czynn i­

k a m i zagranicznym i znalazło sw ó j w y ra z w n ie u ja w n ia n y c h dochodach PSL. K om isja s tw ie rd z iła w toku 6w ych prac, że ani wiceprezes N X W , ani generalny sekretarz nie p o tra fili dać p rz y b liż o n e j odpowiedżi, ja k ie są rzeczyw iste dochody i w y d a tk i Stronnictw a. S praw y finansowe za­

strzeżone zostały ty lk o dla prezesa 1 skarbnika.

K om isja stw ie rdziła, że w dru giej p o ło w ie 1945 roku, tzn. po utw orze­

n iu Rządu Jedności N arodow ej, do kasy S tronnictw a w p ły n ę ły sum y z funduszów D elegatury, k tó re w te d y s ta n o w iły bezsporną własność Skarbu Państwa zarówno z p u n k tu w idzenia prawnego ja k i m oralnego. Sumy te nie zostały zaksięgowane i nie w ia ­ domo na co zostały w yd atkow ane.

Pos. B ry ja zeznał przed K om isją, że u k r y ł 400 do la rów w złocie i 4 tys.

d o la ró w papierow ych, ja k o rezerwę na w yp a d e k c ię ż k ie j s y tu a c ji S tron­

nictw a. O trzym a ł je od M ik o ła jc z y k a i schow ał w biurze. W e w rześniu je d n a k M ik o ła jc z y k kazał mu zabrać je z kasy i schować w domu. Na p y ­ ta n ie K o m isji, skąd S tronnictw o m ia ło ty le pieniędzy, pos. B ry ja w y ja ś n ił, że po cho dziły one z okresu konspira­

c ji, M ik o ła jc z y k k itk a razy dawał mu po 8, w zględnie 5 ty s ię c y dola­

rów .

W to k u prac K o m is ji m in ister spraw zagranicznych nadesłał dużej w a g i dokum ent, k tó ry 6tanow i p o ­ twierdzenie, iż M ik o ła jc z y k w sw ej działalności p o lity c z n e j k ie ro w a ł się poleceniam i p ły n ą c y m i z zewnątrz, stoją c w ostrej sprzeczności z in te re ­ sam i narodu i państwa

W y s iłk i d y p lo m a c ji p o ls k ie j szły w k ie ru n k u uzyskania poparcia W ie l­

k ie j B ry ta n ii d!a spraw y zachodniej g ra n ic y Polski. M in . Bevin jednak u c h y la ł się od jasnej w yp ow ied zi i p ro w a d z ił p o lity k ę kw estionującą nasze granice na Odrze i N ysie, a popierającą odrodzenie im p eria lizm u niem ieckiego.

Tymczasem przesłany K o m is ji do­

kum ent u ja w n ił, iż is tn ia ło zobow ią­

zanie rządu angielskiego, k tó re za­

ta i! M ik o ła jc z y k . O istn ie n iu tego dokum entu Rząd P olski do w ie dział

się dopiero w czerwcu 1947 r. z in ­ te rp e la c ji w Izbie Gmin. W listo p a ­ dzie 1944 r. pre m ier C h u rc h ill, po zasięgnięciu o p in ii swego rządu, po­

le c ił podsekretarzow i stanu A le ksan­

d ro w i Cądogan odpowiedzieć rządo­

w i em igracyjnem u, którego prem ie­

rem b y ł M ik o ła jc z y k , na k ilk a p yta ń postaw ionych przez b. m in istra w

rządzie em igracyjnym , Romera, w rozm ow ie z Cadoganem, O dpowiedź została dana na piśmie. Jedno z p y ­ tań odnosiło się do stanow iska rządu angielskiego w spraw ie stanow iska zachodniej g ra n ic y Polski. Na wszyst­

k ie p yta nia rząd angielski odpow ie­

dział.

O to wspom niany dokum ent;

Z a ta jo n y dokum ent an g ie lski uznający prawa Polski do Ziem O dzyskanych

„D ro g i Panie Romer. Z akom unikow ałem P rem ierow i treść rozm owy, ja k ą przeprowadziłem i Waszą Ekscelencją i Am basadorem Polskim dnia 3 i października, w to k u k tó re j w ysunął Pan trz y spraw y do rozważenia przez rząd Jego K ró le w s k ie j M ości.

Prem ier, po zasięgnięciu o p in ii Rządu, po le cił m i obecnie ud zie lić Panu następującej odpow iedzi:

P y ta ł Pan po pierwsze, czy naw et gd yby się okazało, że Stany Zjedno­

czone nie mogą się zgodzić na zmianę zachodnich granic P olski s y g n a li­

zowaną w ostatnich rozm owach w M oskw ie, rząd Jego K ró le w s k ie j M ości m im o to p o p ie ra łb y te zm iany p rz y zaw ieraniu po koju. O dpowiedź rządu Jego K ró le w s k ie j M ości na to p yta nie je s t potw ierdzająca.

Po dru gie p y ta ł Pan, czy rząd Jego K ró le w s k ie j M ości je s t stanowczo za przesunięciem p o ls k ie j g ra n ic y do lin ii O d ry z włączeniem portu Szczecina. O dpowiedź brzm i: że rząd Jego K ró le w s k ie j M ości istotn ie uważa, że Polska po w in na mieć praw o do rozszerzenia swego te ry to riu m do ta k ie j m iary.

W reszcie p y ta ł Pan, czy rząd Jego K ró le w s k ie j M ości zagw arantow ałby niepodległość i całość now ej Polski. O dpowiedź na to p y ta n ie je st taka, że rząd Jego K ró le w s k ie j M ości je s t go tów dać takie gw arancje w spólnie z Rządem Radzieckim . G dyby Rząd Stanów Zjednoczonych u z n a ł' za m ożliw e przyłączyć się także, b y ło b y to oczyw iście na jb ardziej korzystne, chociaż rząd Jego K ró le w s k ie j M ości nie uzależniałby od lego sw o je j g w a ra n c ji do s p ó łk i z Rządem Radzieckim.

Ta angio-radziecka gw arancja zachowałaby, zdaniem rządu Jego K ró ­ le w s k ie j M oścł, swą moc obow iązującą do czasu efektyw nego zlania się z powszechną gw arancją, która, ja k to je s t oczekiwane, może być zapew­

niona przez pro je kto w an ą organizację światową.

Odnośnie tego, co Pan m ó w ił o spodziewanych trudnościach, gdy chodzi 0 roko w a nia w M o skw ie w spraw ie zreform ow ania Rządu Polskiego, to Prem ier zauważa, że powodzenie ty c h roko w a ń musi zależeć od załatw ienia spraw y granic. N ie można ignorow ać m ożliw ości, że może być osiągnięta zgoda w sprawie gra nic i że ty m niem n iej może się okazać rzeczą n ie ­ m ożliw ą osiągnięcie porozum ienia w d ru g ie j sprawie. B y ło b y to, rzecz jasna, n a jb a rd zie j godne pożałowania, jednakże Rząd P o lski b y łb y w znacznie lepszym położeniu, gd yb y roko w a nia załam ały się w ty m punkcie, w k tó ry m m ia łb y on poparcie rządu Jego K ró le w s k ie j M ośći 1 praw dopodobnie rządu Sianów Zjednoczonych, niż na pu nkcie spraw y granic.

Szczerze oddany A le ksan der Cadogan".

M ik o ła jc z y k dokum entu tego nie ujawnił ani za czasów swego em igra­

cyjnego prem ierostwa, ani później.

N ie u ja w n ił go rów nież w tym cza­

sie, k ie d y w ro k u 1946. rząd an giel­

ski, łam iąc dane zobowiązanie, k w e ­ s tio n o w a ł nasze zachodnie granice.

M ik o ła jc z y k , ja k o w icepre m ie r Rzą­

du Jedności N arodow ej, og raniczył się wówczas do o g ó ln ik o w y c h . w y p o ­ w ie d zi zatajając fa k t posiadania Ofi­

cjalnego zobow iązania Rządu W ie l­

k ie j B ryta n ii,

K om isja nie mogia znaleźć innych ń lo ty w ó w tego zatajenia ja k ty lk o kie ro w a n ie się in s tru k c ja m i z ze­

wnątrz, w b re w oczyw istem u in te re ­ sow i Państwa Polskiego.

W w y n ik u sw ych badań K om isja stw ierdziła, że Ś tanisław M ik o ła jc z y k dopuścił się zdrady Państwa i N a ro ­ du Polskiego, skazał się na wieczną ba nicję z łona społeczności po lskie j.

Sejm po w zią ł w zw iązku z ty m nasiępującą jednom yślną uchw ałę:

1. Sejm U staw odaw czy RP. pozba­

w ia Stanisława M ik o ła jc z y k a m andatu poselskiego.

2. Sejm U staw odaw czy RP. zw ra­

ca się do Rządu RP. o pozba­

w ie n ie S tanisława M ik o ła jc z y k a ob yw a te lstw a polskiego.

3. Sejm U staw odaw czy RP. po­

zbawia m andatu poselskiego po­

sła Stefana Korbońskiego, ja k o współuczestnika ucieczki Stani­

sława M ik o ła jc z y k a .

4. Sejm Ustaw odaw czy RP. w y ra ­ ża zgodę na w yd an ie władzom sądowym posła W incentego B ry j i.

ZIEMIE ZACHODNIE

zdobyte krwią — utrzymamy pracą

F a k t y i o e s e s - s y

0 książkę dobrą i tanią dla ludu

O m aw iając przem ów ienie Prezy­

denta Rzeczypospolitej, wygłoszone na o tw a rciu no w e j ra d io s ta c ji we W rocławriu, w arszaw ski „G ło s Ludu"

stw ierdza, że obejm uje ono zespół zagadnień, do jrza łych do rozstrzyg­

nięć i rea liza cji. S tanowić ono bę­

dzie n ie w ą tp liw ie program w a ik i o podniesienie poziom u kultu ra ln e g o mas pracujących, Stanie się punktem zw rotnym zarówno w tra k to w a n iu tw órczości k u ltu ra ln e j ja k zaspoka­

ja n ia potrzeb k u ltu ra ln y c h społe­

czeństwa,

W zakresie tych spraw o p ie rw ­ szorzędnym znaczeniu is tn ie je za­

gadnienie raczej w tórne, o charak­

terze na pozór ty lk o technicznym . Chodzi m ia no w icie o to, czy książ­

ka, naw et w w ypadku, je ś li po zio­

mem sw ym i treścią odpowiada w y ­ mogom przeżywanego obecnie okre­

su — może dziś spełnić swe za­

danie?

S ta ty s ty k i m ówią, że książka jest rzadkim gościem w m ieszkaniu ro­

botnika, pra cow nika um ysłowego, a ty m bardziej chłopa. Są w o jew ód z­

tw a, w k tó ry c h na 300— 400 miesz­

kańców Wsi przypada jedna książka.

N iedaw no w znow iono akcję z b ió rk i książek dia Ziem O dzyskanych, gdyż stwierdzono, że dotychczas na 240 m ieszkańców w si na tych terenach przypada jedna zaledw ie książka.

A przecież elem ent w ie js k i na Zie­

m iach O dzyskanych jest przodujący, chociażby dlatego, że są to p io n ie ­ rzy, a w ięc iudzie na jbardziej przed­

się bio rczy, n a jch ę tn ie j po książkę sięgający.

N ie w ą tp liw ie akcja z b ió rk i ksią­

żek dla w si je s t niezm iernie poży­

teczna. A le czyż na te j drodze znaj­

dziem y rozw iązanie tęgo palącego problem atu, ja k im jest zbliżenie w si do ognisk k u ltu ry , upowszechnienie k u ltu ry w masach ludow ych?

Prezydent Rzeczypospolitej Zażą­

dał — „ A b y przy w yso kim poziom ie artystycznym książka b y ła dobra, tan ia 1 dostępna dla najszerszych mas".

N iestety, dziś jeszcze tak nie jest.

Książka je st nie zawsze na odpo­

w iednim poziom ie artystycznym , uje zawsze o od po w ie dn iej tematyce społecznej, ale zawsze niem al zbyt droga i przez to niedostępna dla n a j­

szerszych mas.

Jest rzeczą c a łk o w ic ie bezsporną, że cena 400, 500, 600, a nawet 700 zł za jeden tom b e le try s ty k i — to nie jest cena dostępna dla robotnika, pra cow nika . um ysłowego, czy dla chłopa. M atka robotnica, czy matka chłopka też nie je st w stanie zapła­

cić za książeczkę dla 6wego dziecka 300— 500 zł.

In s ty tu c je wydaw nicze, a przede w szystkim w yd a w n ictw a społeczne i spółdzielcze, p o w in n y postaw ić so­

bie za zadanie w ja k najszybszym czasie zrealizować postulat w y s u n ię ­ ty przez Prezydenta Rzyczypospoli- te j, będący w yrazem pragnień n a j­

szerszych ma« pracujących.

N ależy sięgnąć po odpowiednią tem atykę, należy ; w yko rzysta ć środ­

k i techniczne, um o żliw ia jące w y d a ­ n ie w ielusettysięcznych na kła dów po

cenię przystępnej dla każdego czło­

w ie k a pracy.

W yd a n ie przez -„Książkę'' K alenda­

rza Robotniczego w cenie 70 zł za egzemplarz jest dowodem, że. dobra książka może być w Polsce dostępna dla człow ieka pracy.

Pam iętajm y, że m ilio n o w e niasy pracujące m ają pra w o do pełnego udziału w osiągnięciach twórczości k u ltu ra ln e j i artystyczne j, gdyż ja k p o d k re ś lił Prezydent w szelka twórczość bierze sw ój początek w pra cy ro b o tn ik a i chłopa.

Dz&fki demokracji polskiej dokonaliśmy wielkich rzeczy

(Dokończenie ze

strony

1)

leniowe dla pracowników samo­

rządowych (w Chorzowie i Gdań­

sku) oraz dia pracowników admi­

nistracji ogólnej w Warszawie.

Zadania, bezpośrednio wykony­

wane przez aparat Ministerstwa Ziem Odzyskanych nie wyczerpują oczywiście całokształtu tego, co w minionych dwóch latach na Zie­

miach Odzyskanych zostało doko­

nane. W orbicie bezpośredniego działania Ministerstwa Ziem Od­

zyskanych nie leżą oczywiście w ielkie osiągnięcia w zagospoda­

rowaniu przemysłowym, rozwoju komunikacji, poczty i telegrafu, oświaty i kultury, służby zdrowia i osiągnięcia innych resortów na Ziemiach Odzyskanych. Rola M i­

nisterstwa sprowadza się w tych dziedzinach do koordynacji i do stwarzania w zakresie osadnictwa i administracji warunków do dzia­

łalności innych resortów.

PRACA NIE JEST SKOŃCZONA Poważne są nasze dotychczaso­

we osiągnięcia na Ziemiach Od­

zyskanych. W IE LK A JEST JED­

N AK JESZCZE I T A PRACA, KTÓRA POZOSTAŁA DO W Y ­ KONANIA.

Pełne zagospodarowanie prze­

mysłowe i rolnicze Ziem Odzyska­

nych wymaga osiedlenia na tych ziemiach w 1948 r. i następnych dalszych setek tysięcy osadników na wsi i w mieście. Czekamy na powrót do kraju i osiedlenie na Ziemiach Odzyskanych Westiala- ków, których angielskie władze o- kupacyjne w Niemczech chciałyby zaprząc do odbudowy Niemiec.

Nie została zakończona repatria­

cja Polaków z Francji i z innych krajów.

Zagospodarowania frfnicze Ziem Odzyskanych, likwidacja odłogów

na tych ziemiach wymaga dal­

szych poważnych wysiłków, zwła­

szcza w zakresie zwiększenia siły pociągowej i remontu zniszczo­

nych gospodarstw.

Aktyw izacja Szczecina, regionu szczecińskiego oraz obszaru ma­

zurskiego, zagospodarowanie Żu­

ław, będzie wymagało wielkiego w ysiłku Ze strony aparatu osie­

dleńczego i administracyjnego na tych terenach.

Trzeba dokończyć uwłaszczenia na wsi. Akcja uwłaszczeniowa nie­

rolnicza dopiero się zaczęła.

W wykonaniu tych zadań po­

ważna rola przypadnie M inister­

stwu Ziem Odzyskanych.

„NASZE GRANICE ZACHODNIE JAKO W ARUNEK POKOJU

W

EUROPIE“

Dwa lata temu, kiedy M inister­

stwo Ziem Odzyskanych rozpoczy­

nało Swoje prace, min. Gęmułka, jako kierow nik tego nowego re­

sortu, zapowiedział:

„Mamy wykonać pracę, która zaważy decydująco na losach Pol­

ski i narodu nie tylko w latach najbliższych, lecz i na całe wieki.

Zagospodarowanie i przywrócenie polskości Ziem Odzyskanych, czy­

li trwałe oparcie granic zachod­

nich Polski na Odrze i Nisie Łu­

życkiej jest nie tylko nieodzow­

nym warunkiem przebudowy na­

szej struktury gospodarczej i za­

pewnienia Polsce zdrowego roz­

woju; powtarzamy, że OBECNE NASZE ZACHODNIE GRANICE W AR U N KU JĄ TRWAŁOŚĆ BEZ­

PIECZEŃSTWA POLSKI, ALBO ­ W IEM O SŁABIAJĄ MOŻLIWOŚĆ ODRODZENIA AGRESJI NIE­

MIECKIEJ, KTÓRA W PIER­

WSZYM RZFDZIE OBRÓCIŁABY SIE PRZECIWKO POLSCE, N A­

SZE OBECNE GRANICE ZACHO-

H & ta ik i

OPUSZCZONE P A M IĄ T K I N A R O D O W E W ie le jest pam iątek narodo w ych na Ziem iach O dzyskanych, któ re są dowodem w ładzy Piastów pochodzących z polskiego rodu, lecz ja kże m ało pisze się o nich, nie m ów iąc ju ż o ich ko n se rw a cji i odbudowie.

N ie ' jestem znawcą zabytków , to też to, co w idzia łe m będąc przez jeden dzień służbow o w Legnicy, je s t m oim skrom nym spostrzeżeniem na is tn ie ją c y stan rzeczy, odnośnie po m n ik ó w s ła w y naszych przodków.

O glądając prastare miasto, k tó re graniczy z Psiem Polem i zniszczo­

n y w nim z pow odu działań wo je n n y c h Zamek P iastowski, zdzi­

w iło m ię bardzo nie ja k o kustosza zabytków , lecz - ja k o przeciętnego obyw atela — dlaczego nie jest on należycie zabezpieczony i nie po­

siada p rz y n a jm n ie j ta b lic y , ja k to ma m iejsce w W arszaw ie, któ ra by zwracała uwagę przechodniów , że je s t to zabytek k u itu r y naro­

dowej. W praw dzie można po dłuż­

szych staraniach dowiedzieć się w Legnicy, że je st to Zamek Pia­

stow ski, lecz je d y n ie z w id o kó w e k, z napisem „L ie g n itz Piasten- schloss". M ie jscow e c z y n n ik i nie stać b y ło dotąd na wypuszczenie ich z nadrukiem w ję z y k u p o l­

skim , w zg lęd nie zabronienia sprzedaży w id o k ó w e k na po ls k ie j ziem i w ję z y k u w ro gim każdemu P olakow i,

W tym prastarym m ieście p o l­

skim , k tó re posiada szereg histo­

rycznych b u d o w li z okresu, k ie d y pa no w ali w nim w ła d c y z p o ls k ie ­ go rodu Piastów, zn a jd u je się rów nież p rz y kościele św. Jana, położonego p rz y ui. W a rz y w n e j 25 stara kap lica zbudowana — ja k głosi napis — w ro k u 1275 na w zór k a p lic y Z ygm un tow skiej na W aw elu. M auzoleum Piastów p o ­ siadało przecudne m alow idła, któ- ry m i zdobiona była kop uła i ścia­

ny, lecz z powodu opieszałości m ie jscow ych czynn ikó w te k u n ­ sztowne dzieła zostały w znacz­

nej części zniszczone. W praw dzie w ostatnim czasie dach k a p iic y został w yre m onto w an y, ty m nie m n ie j pozostaje ona m im o is tn ie ­ nia lokalnego K o m ite tu O chrony Z a b y tk ó w opuszczona i niedo­

stępna dla przyg od nych tu ry s tó w żadnych w id o k ó w z a b y tk ó w k u l­

tu ry narodow ej. M auzoleum , to nosi nazwę Piastów, bow iem z je ­ go pięciu niszach spoczyw ają — w sarkofagach po tom kow ie Pia­

stów.

W posiadaniu kościoła św. Jana zna jd uje się stare archiwum , w k tó ry m ziożone są stare rękopisy i dokum enty. Również i tym n ik t się dotąd nie zainteresow ał, a z pewnością zaw ierają one w swej treści m ateriał, s tw ie rd za ją cy p o l­

skość, i nasze praw a własności ty c h ziem i wskazane b y było, by u jrz a ły one ś w ia tło dzienne i za­

p e łn iły szpa lty naszych ty g o d n i­

ków.

T ych k ilk a skrom nych uwag k ie ru ję pod rozwagę czynn ikó w kom petentnych, by zainteresow ały się opuszczonym i pam iątkam i na­

rodow ym i.

W -icz.

DNIE STANOW IĄ W ARUNEK POKOJU W EUROPIE, CO PO­

SIADA DECYDUJĄCE WPROST ZNACZENIE D LA TRW AŁEGO POKOJU MIĘDZY W SZYSTKIMI NARODAM I Ś W IA TA “ .

FA K T Y NIEODWRACALNE W tym historycznym dziele u- czyniliśmy w minionym okresie decydujący kro k naprzód. Naszą dotychczasową pracą na Ziemiach Odzyskanych, w szczególności przez repatriację Niemców i zalud­

nienie tych ziem ludnością polśką, stworzyliśmy fakty nieodwracalne nie tylko w ramach naszej pol­

skiej rzeczywistości, ale i w skali europejskiej, w skali światowej.

Jasne jest, że nasza praca na Ziemiach Odzyskanych jest wyni­

kiem zbiorowego w ysiłku wszyst­

kich zdrowych sil narodu polskie­

go; polskiej klasy robotniczej, chlopa-osadnika, pracującej in te li­

gencji.

Demokracja polska wyzwoliła w narodzie naszym te potężne siły, demokracja polska kierowała tym i silami, które na Ziemiach Odzy­

skanych dokonały wielkich rzeczy.

Ministerstwo Ziem Odzyskanych było jednym z niezbędnych warun­

ków w uzyskaniu tych wyników.

(3)

Nr 48 P O L S K A Z A C H O D N I A Str. 3

Polacy z Westfalii (III)

Dzierżyli rękojeść pługa polskiego do osialniego tchu

HITLEROW SKI IM PERATYW

„AUSROTTEN“

Międzywojenny okres Polaków w Niemczech, a w ich zespole, ży­

cie przeszło dwus tuty się cznej gro­

mady Polaków w Zagłębiu Ruhry, to okres samoobrony takiej, dla której nie ma ani w czasie, ani w przestrzeni miernika porównaw­

czego; H itler zaś naładował wszystkie akumulatory niemieckiej

„Volksgemeinschaft” prądem fana­

tyzmu prusko-militarncgo. Cała maszyneria państwa, mafia partii, aktyw zarażonych faszystowską ideą Niemcpw skierowane były przeciw tej „żywej barykadzie Pol­

ski". . Ażeby impet tego generalne­

go ataku w walce narodowościo­

wej .wytrzymać i zaalarmować świat dla zmobilizowania dobrych sił ludzkości przeciw tej nowoczes­

nej eksterminacji „pokojowej", trzeba było nie tylko odwagi, hartu ducha, poczucia własnej słuszno­

ści, ale i doświadczenia jako też w iary w wygraną. Nasuwa się tu porównanie: myszy w klatce węża.

Ohyda tego obrazu jest w przybli­

żeniu odźwierciedłeniem zgrozy, jak zionął nacizm. I jeżeli Polacy w Niemczech byli pierwszymi w kolejności pruskiego apetytu eks­

pansywnego, to należy powiedzieć, że nie łasili się, nie czaili się, że

— mimo całej lojalności do wybu­

chu wojny — ani odrobinę nie uchybili godności narodowej, nie poddając się nigdy po to, by karmić potwora, być „podściółką" pod je­

go „kulturę". Tam, gdzie wróg re­

spektował reguły walki, tam Pola­

cy odnosili zwycięstwa. Ale prze­

ciw rozpasanej supremacji sfana- tyzowanych 70 milionów, wyrusza­

jących na podbój świata, pozostała tylko manifestacja: walczyć dziel­

nie, zginąć godnie; własnym ciałem być choć martwą przeszkodą, opóź­

niającą marsz: „w ir werden weiter marschieren, wenn alles in Scher­

ben fällt, denn heute gehört uns Deutschland und morgen die ganze W elt". Jeżeli nam nie było danym złamać szpicy głównej kierunkowej podboju niemieckiego, to daliśmy alarmujące świadectwo prawdzie o hitlerowskiej Rzeszy tak Naro­

dowi Polskiemu, jak narodom Eu­

ropy, jako też samym Niemcom.

NIEM IECKI CHWYT Prasa, radio napina nerwy. Jaw­

na postawa agresywna niemieckie­

go otoczenia, rewanż za „prześla­

dowanie niemieckiej mniejszości w Polsce". Ale biura i mieszkanie Polaków już nie obstawione szpic­

lami. Młodzież powołana — tajna mobilizacja. Do Związku w Bochum przy Klosterstrasse 6 i do oddzia­

łów zlatują się rodzice: „przeciw Polsce mają iść. Nie!" Wojna w y­

bucha, ogłoszona przez radio mo­

wą „Fuhrera". Meldunki nadzwy­

czajne o sukcesach. Upływa dzie­

sięć dni trwogi o Polskę, potem trwoga o los osobisty. „W dniu 10 września tajna policja państwo­

wa — Gestapo, aresztuje nieomal wszystkich pracowników i działa­

czy organizacji, instytucji i stowa­

rzyszeń polskich w Niemczech i osadza ich w obozach koncentra­

cyjnych. Konfiskuje całe mienie polskie, likwiduje wszystko, co pol­

skie” •— notuje kronikarz tych dni.

Kierownictwo zniszczyło listy członkowskie, zatarło ślady, ale są oczy, które widziały, jak w pierw ­ szych dniach zlatywali się, jak rą-

C z a s : niedziela 12 października 1947 r. po południu.

P o g o d a : piękna jesienna.

M i e j s c e z d a r z e ń : plac k o ło k a p lic z k i w P rzybcrow icach, po­

w ia t G ubin Z. O.

L u d z i e a k c j i : starosta gubiń- ski ob. W encel i in n i urzędnicy ze starostwa oraz ch ło p i z gro­

mad Przyborow ice, K aniów i Dobre.

L u d z i e w c h a r a k t e r z e g o ­ ś c i : ks. proboszcz gubiński, przedstaw iciele M . O., p a rty j, PZZ-tu, Łużyc.

O c e n a z ja w isk: dodatnia.

O c e n a lu dzi a k c ji: dodatnia.

(Ocenę moich w yp ow ied zi po­

zostawiam de cyzji czytających).

A u to r W pow iecie gubióskim osiedlono ro ln ik ó w z tarnopolskiego. N o w a ' ich ziem ią w ym aga w ytężonej pracy, ła k n ie poLu i tęskn i do m i­

łości, by mogła rodzić. I trzeba ją karm ić sztucznym i nawozami.

W iedzą to już n o w i je j gospoda­

rze, — od niedawna w ł a ś c ic i e- 1 e ziem i, bo w dniu 12 paźdz. rb.

wręczono im uroczyście a k ty na­

dania ziem i. B yło to we w si P rzy­

borow ice, nadaw ał ziem ię na własność sam starosta g u b iń ik i, ob. W encel. Jest to człow iek nie­

z w y k le ru c h liw y , pow iedziałbym wszędzie go pełno. Słyszałem go w przeciągu jednego dnia. ty lk o 4 razy przem awiającego i to na różnych miejscach. Zdaje się, że r u c h — to jego dewiza: ruch p ro d u k ty w n y , czy to w biurach starostwa, czy k o ło zabudowań osiedli, czy na r o li samej.

Jak p rz y jm u ją tę służbę ofiarną osiedleńcy?

Jak to byw a m iędzy ludźm i:

n ie k tó rz y obojętnie, ale tych jest niewiele. Znakom itą większość stanowią ci, k tó rz y zrozum ieli ważność zadania, ja k ie spoczęło na ich barkach, k tó rz y wiedzą i um ieją to ocenić, że ich staro-

Połsce n ikt nie pomaszeruje, prze­

ciw nikomu! Polak w Niemczech mógł być tylko przeciw prusko- militarnej, faszystowskiej łapczy­

wości i zaborczości!... Gestapo ich wychwytuje, ma dowody dostar­

czone skwapliwie przez Blockwar- tów, Zełłenleiterów, Ortsgruppen- leiterów... tych, co to nawet do garnków zaglądali. A więc: Pflicht- verweigerung, W ehrkraftzerset- zung... same winy, za które grozi śmierć. Gestapo zsyła do koncen- traka, potrzeba rąk roboczych, trzeba mieć „wzgląd" na młodzież) siedzącą po twierdzach, obozach wojskowych, jednostkach specjal­

nych... Jeszcze ona się przyda. Po­

zwalają nawet pisywać, O tak, jest system w germańskiej polityce na­

rodowościowej; przy życiu i na

sta w n ie z w y k le ciężkich w a ru n ­ kach stara się u ła tw ić im zżycia się z ziem ią gubińską, w życie się w nową rzeczywistość. Im to — w działem — łz y się w oczach k rę c iły podczas uroczystości w rę ­ czania aktó w nadania ziem i. B y ły to łz y wzruszenia, radości i szczę­

ścia.

W ró b e le k z ogromnego drzewa nad zgrom adzonym i ćw ierka: „O b y ­ w a te lu Staroście, rób tak, aby za­

do w o lić w s z y s t k i c h ! " A le : ja k długo św iat światem , wiadom o że to je st niem ożliw ością. Lecz Starosta i z tą niem ożliw ością się m ocuje: m ów i, tłum aczy, grom i je ś li potrzeba, prze kon yw uje — niezm ordow any to człow iek. I da­

je sobie radę z na jd rażliw szym i kw estiam i. A je ś li upór w którym ś za głęboko zakorzeniony, to — z ta kim uporem w a lczyć szkoda czasu. Życie może ty lk o skutecz­

nie uleczyć takiego chorego. A le ta k ic h cho rujących na upór szkod­

liw y nie m ogłem dostrzec. Owszem twarze ty c h ro ln ik ó w są twarde, lecz je st,

w

nich i diobroć, patrzy im z oczu, że z.ienrę m i­

łow ać um ieją, jest w nich po­

nadto jakaś szlachetna siła i ja ­ kiś p ro d u k ty w n y upór, któ re każą ty m chłopom trw ać bardzo na raz zajętym stanowisku. O bserw ując ty c h ludzi, w id z i się ry s v daw nych p io n ie ró w : znaczone trudem i c ie r­

pieniem znakowane, ale i duszą prześwietlone. Tym można po w ie­

rzyć w ie lk ie zadania, tym trzeba dać okazję do w a lk i z przeciw no­

ściam i życia na te j tw a rd e j ro li, ale trzeba im dosiarczyć rów nież broń! Konie, tra k to ry , nawozy sztuczne!

A k ty nadania ziemi, to nakaz do pospolitego ruszenia w obro­

nie społeczeństwa przed głodem.

Szczęść Boże W am , ob. Starosto na zachodnich rubieżach Rzeczy­

pospolitej, do te j w y p ra w y p łu ­ gowej.

A n to n i N aw ka

„wolności" pozostawiają na West­

falii nawet dwóch przywódców. Na przynętę. To miód, do którego zla­

tywać się będą po koiei wszystkie pszczółki, zagubione w gąszczu po­

wszechnej mobilizacji. Rewizje.

Kiedyś potrzask zatrzaśnie! Zamy­

kają natomiast kilku Polaków, któ ­ rych cała żywotność polegała na używaniu polskiej mowy. Może w zawiści zadenuncjują:. .dlaczego ja, a nie ten, ów a tamten? Wiele jest nitek, którym i Gestapo chce dojść do kłębka, gdzie jest serce konspiracji, bo o to ich posądzano, według niemieckiej opinii o roli mniejszości narodowej w obcym państwie. A tu jest kuźnia broni.

POLSKOŚĆ W GŁĘBI Pułapek było jeszcze wiele, że kto by sądził, że ominął jeden, dru­

gi podstęp, już wpadał w następną sieć. W ynik? To podejrzliwość.

Dla takiej nieufności nie ma gra­

nic. Chciano rozbić jedność Pola­

ków, zerwano ich jawną łączność, ale mimowoli uratowano ich przed samozagładą. Kolportują tam też

— zresztą prawdziwe wieści — o publicznych egzekucjach braci na Opolszczyźnie, Babimcjszczyźnie, Warmii.,. Rozsiewają zniesławiają-, ce plo tki o „przejściu" przywód­

ców polskości na niemiecką stro­

nę, nasyłają prowokatorów w po-' staci „emisariuszy" polskiego pod­

ziemia. Tu już trzeba mieć w y­

soki poziom świadomości narodo­

wej, moralnej, wyrobienia społecz­

nego, jakoteż zmysłu wyczuwania intencji wroga, by nie pójść na lep.

Polacy z Westfalii, ci na „w olno­

ści", ci zesłani do koncentraków, masówek roboczych, w W ehr­

machcie stali się pustynią, bez w y­

razu, zachowując w sobie, każdy, z osobna, cicho i dostojnie, swoją polskość, krynicę podskórną orzeź­

wiającej wody. Tak zaszyli się w tłum, i zeszli w podziemia,

SWOISTY STYL

Dobrowolna albo musowa samot­

ność w gęstwinie ludzkiej jest bar­

dziej pustelnicza, aniżeli wygnanie na wyspie bezludnej. Pozwała ona na obserwowanych przykładach wymyślać, doświadczyć, i zastoso­

wać swoisty styl walki. A była to walka owocna. Jeżeli szlachetność osądza się nie tylko po celu, ale i po środkach, to ta była na wskroś szlachetna. O taktyce nie mówi się pośród wrogów, Ale o tej po­

trzebie można zdradzić, że w cza­

sie, kiedy trwała planowa akcja wyniszczenia ludzi, Polacy w Niemczech na posterunku zdanym na łasce losu, przeciwstawili ak­

cję ratowania ludzi, swoich i in­

nych. Uciekinierzy z deportacji na

pracę do Niemiec, u „Westfala- ków " znaleźli schronienie, zaopa­

trzenie, „pilotaż" poprzez gardła kontroli i łapanek, przewodnictwo do pobliskiej Holandii, pomoc o- rientacyjną w terenie i języko­

znawstwie, dla dezerterów z w oj­

ska, obozów jenieckich, skoczków, zestrzelonych lotników... Przeka­

zywano ich ogniwom, działającym na drodze do Szwajcarii, Danii, Holandii i Polski przez Kostrzyń, gdzie odbywały się bodaj najlicz­

niejsze „procesje", do tej „dżun- g lii" Warszawy. Za rękę prowa­

dzili Polacy z Niemiec, A ci z W estfalii mieli ręce pełne roboty.

Spod obłoków prócz bomb psują­

cych „ko n ta kty" spadywaii alian­

ci, w obozach jeńcy i robotnicy ła­

knęli chleba i prawdy. Jeszcze stało chleba, ale skąd było wziąć prawdę, kiedy fale eteru ładowane były kłamstwem. Trzeba było uśmierzać tęsknotę za krajem i młodzież, rwącą się do podzie­

mia Warszawy pewnie przepro­

wadzić poprzez tysiąc kilometrów drogi. Nie zawsze był czas po te­

mu; więc połykać trzeba było gorzkie zarzuty zgorączkowanych.

MORALE KONSPIRACJI To była konspiracja szczególna, która nie daje się prowokować do nieopatrznych kroków. Tam, gdzie się życie ratuje, nie wolno nim na ślepo szafować. Zresztą, cóżby to miało mieć za skutek marnować życie ludzkie, kiedy to właśnie czynili hitlerowcy. Widzieliśmy, jak wyciekała krew i poznaliśmy, że łatwiej jest polec „przy dźwięku surm bojowych, u boku patrioty­

zmem uniesionych druhów", anir żeli sromotnie zawisnąć na haku prosięcym w garażu w Essen, albo Dortmund, za to, że się ratowało życie rodakom, obcym a nawet wrogom, którzy zdobyli się na

„złamanie" przysięgi Fiihrerowi, Wiele rzeczy niknie w nieujawnie- niu; historia tych lat jeszcze nie jest napisana.

W WOJSKU

Młodzież polską wcielono w spe­

cjalne jednostki Wehrmachtu wraz z niemieckimi przestępcami poli­

tycznymi a nawet miejscami z k ry ­ minalistami. Organizacja wojska na pruskich tradycjach ma dwie cechy: Kadavergehorsam i Kano­

nenfleisch. Jeżeli większość z nas była na tyle wewnętrznie silna, by oprzeć się duchowi takiego regu­

laminu, to nikomu nie było danym do momentu - Stalingradu nie być armatnim mięsem na wagę. Po­

ciągano bowiem do odpowiedzial­

ności za deżercję wszystkich in- (Dokończenie ną stronie 4) bią pięścią w stół: NIE!!! Przeciw

Z ie m ia , starosta i c h ło p y

Czyli: spostrzeżenia

z

uroczystości wręczenia aktów nadania ziemi w powiecie guhińskim

2 giżycka da Mikołajek

Oficjalna nazwa miasteczka jest Giżycko, jakkolwiek polska lud­

ność od dawien dawna nazywała je Łuczanami. Również literatura polska notuje je jako Łuczany.

W rezultacie obie nazwy są w użyciu i to zarówni u autochtonów jak i ludności przybyłej.

Według informacji powiat G i­

życko liczy 27.000 ludności, w tym 8.000 Mazurów, a reszta repa­

trianci z Wileńszczyzny i Nowo­

gródzkiego oraz przesiedleńcy z Białostockiego.

Na ulicy i w sklepach dominuje śpiewny akcent wileński.

Giżycko, czy Łuczany, leży na przesmyku między jeziorami Mam- ry, a jeziorem Niekocińskim.

Przesmyk jest przekopany i ko­

munikacja wodna może odbywać się o tyle, o ile zburzone nad ka­

nałem mosty na to pozwalają.

Ponieważ jezioro Niekocińskie łączy się przez szereg kanałów

oraz innych jezior z kompleksem jeziora Sniardwy, więc komuni­

kacja wodna prowadzi z Giżycka w dwóch kierunkach: przez jezio­

ro Mamry do Węgorzecka (daw­

niej Węgobork) i przez jezioro Niekocińskie, przez kanały do M i­

kołajek i dalej na jezioro Śniar-’

dwy.

• W obu kierunkach chodzą też maleńkie statki motorowe, które posuwają się po ta fli jeziornej z szybkością około 12 km na go­

dzinę. Stateczek, którym wybra­

łem się do M ikołajek nazywa się

„Kryniczka"; ma minimalne pro­

porcje, co jednak niie przeszkadza, że może około 100 pasażerów za­

brać oczywiście na stojąco.

Jezioro Niekocińskie rozlewa się szeroką taflą. Obramowanie brze­

gów wprawdzie zamyka horyzont, ale przyznać należy, że jest to obszar wodny duży w porównaniu z jeziorami w Polsce Centralnej

czy na Pomorzu. Przecinamy je­

zioro w kierunku północnym, po­

zostawiając Łuczany z pięknie urządzoną plażą Centrum W y­

szkolenia Wodnego, z licznymi yachtami zakotwiczonymi u w y j­

ścia do kanału. Brzeg zachodni jeziora, pokryty lasami liściasty­

mi, daje barwne widoki.

Dużą atrakcję sprawia ptactwo wodne. Na jeziorze ’ Niekocińskim spotykamy liczne mewy, które krążą koło statku i od czasu do czasu padają na wodę, żeby na­

stępnie poderwać siię do dalszego lotu z rybą w dziobie. A mewy tu­

tejsze są duże i niczym nie ustę­

pują mewom znad Bałtyku. Obok mew kręcą się rybitwy, odznacza­

jące się chyżym lotem i jedno­

cześnie pływają i nurkują nie go­

rzej od dzikich kaczek. Co do ka­

czek, to te ostatnie spotykamy wszędzie w nieprawdopodobnych ilościach. Więc raz wyciągnięte w jakąś długą linię tyraliery, a nadto w gromadkach po kilka, które zry­

wają się leniwię ¡przed statkiem

i odlatując niedaleko siadają po­

nownie na wodzie.

Na jeziorze Jagodne na pokła­

dzie „K ryniczki" obserwuję ja­

strzębia, który poluje na ryby. Inne ptaki zniknęły, a jastrząb widocz­

nie upolował ryby, bo po uderze­

niu skrzydłami o powierzchnię wody oddalił się w kierunku za­

lesionego brzegu.

Na jeziorze Szymońskim obser­

wuję ptaka, który na miejsce od­

poczynku wybrał boję wskaźniko­

wą dla komunikacji wodnej. Ptak nieznany mi z nazwy, biały w iel­

kości gołębia stał na jednej nóżce, i robił wrażenie postumenciku.

Na kanałach i mniejszych jezio­

rach o brzegach zarośniętych sito­

wiem raz po raz zrywają się cza­

ple, które wzbijają się do wyższe­

go lotu j z góry obserwują przy­

jazd stateczku.

Jest to już widok niezwykły i wart tej podróży. Ale dzień, a ra­

czej ranek jest zimny i wietrzny.

Dlatego na pokładzie jestem sam.

Reszta pasażerów, to jest trzech

repatriantów z dziećmi, chroni się w kajucie o niskim pułapie.

Osady Judzkie na brzegach są rzadkie. Budynki przeważają z czerwonej cegły.

M ikołajki leżą nad jeziorem Tałtowiskiem. Należy nadmienić, że wszystkie te jeziora łączą s>ię kanałami z Pregołą.

Most kolejowy na jeziorze, któ­

re w tym miejscu ma szerokość rzeki, nie został jeszcze odbudo­

wany, dlatego M ikołajki mają raczej połączenie statkiem motoro­

wym z Giżyckiem i autobusami z Olsztyna (przez Mrągowo) i z E ł­

kiem.

Ten niezrównany teren dla wy­

cieczek i sportów wodnych odwie­

dziła w tym roku wycieczka słu­

chaczy Wyższej Szkoły Nauk Po­

litycznych z Warszawy, która tu założyła dom wypoczynkowy.

M ikołajki to ośrodek najwięk­

szego skupienia Mazurów-ryba-

ków; twierdza polskości — ale o

tym innym razem.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wóz poderwał się szybko z miejsca tak, że szarpnięte nagle krow y zaryczały żałośnie i pobiegły za nim w

cja i głęboko zakonspirowany spisek agentur imperialistycznych stały się dziś jednym z głównych środków i zakusów wroga w jego dążeniu do obalenia władzy

bogactw, które się w naszym kraj« znajdują... W ślad za niewolą niemiecką znikła z ziemi polskiej niewola kapitalistyczna i obszarnicza,

ka się w zajem nie przez, ogłoszenia w gazetach, czy też w drodze apelów przez radio, wówczas dopiero można należycie ocenić taką wiadomość, że w

skonalenia techniczne, przez które ulepsza się konstrukcję na­. rzędzi pracy, wykorzystuje się lepiej materiał, albo ulepsza

D zieje się to na skutek niew łaściw ego rozplanow ania

W Pomorskim Domu Sztuki odbył się koncert Pomorskiej Orkiestry Symfonicznej z udziałem znakomitego pianisty meksykańskiego Carlos Rivero Morales. Odegrał on

Wystawa Ziem Odzyskanych We W rocławiu odbywa się trzy lata po ponownym objęciu tych Ziem przez Polskę.. Jest ona więc zbilansowaniem naszego dorobku w odbudowie