• Nie Znaleziono Wyników

Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1950.03.05-11 nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1950.03.05-11 nr 10"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

ROK VI MR 10 (236)

C E N A :

15.-Zł

POZNAM 5 — 11 marca 1950

TREŚĆ N U M E R U :

TYG O D N IK IL U HltlllMU

W walce o wyższe form y w sp ół­

zawodnictwa.

„W o jo w n ic z a " Germania w s i­

dłach Bruderschaftu.

Jak żyją ludzie w Niemczech Zachodnich.

Rada Aleksego N. K rylo w a.

Katastrofa „T ruculen ta ".

Uczniow ie szkoły zawodowej w Szczecinie m ontują 6000 g ło ­ śników.

K ron ika k u ltu ra ln a Ziem Za- ćodnich i N adm orskich. — Na arenie sportow ej. — W portach i na morzach świata.

1 $

r

--- --- \

I milionów ha

C

o oznaczają c y fry , w ym ienione w tytule? C y fry te oznaczają powierzchnię zasiewów w iosennych w roku 1950 według planu zatwierdzonego przez K om itet Ekonom iczny Rady M in is tró w . Na łącznej pow ierzchni 9.004.000 ha dokonane zostaną w roku bieżącym w ramach Planu 6-Ietniego zasiewy wiosenne, w tym 753.399 ha upraw kontraktow anych, zapew niających produkcję surowców dla przem ysłu i eksportu. Co na jm n iej 360.500 ha odłogów i 97.500 ha ugorów ulegnie lik w id a c ji.

U chw ały K om itetu Ekonomicznego Rady M in is tró w w sprawie w iosen­

nej a k c ji siew nej stanow ią niezw ykle do niosły etap w rozw oju ro ln ic tw a polskiego. Stawiają one przed w szystkim i dziedzinam i ro ln ic tw a — zgodnie z Planem 6-Ietnim .— poważne zadania, niosąc jednocześnie olbrzym ią pomoc ze strony Rządu ludowego i wskazując k on kretnie sposób i środki, wiodące do osiągnięcia zakreślonych celów. Państwo Ludowe daje ro ln ic tw u ogromne środki w postaci w ie lo m ilia rd o w y c h k re ­ d ytó w in w estycyjn ych, tysiące tra k to ró w i maszyn rolniczych, 6etek tysięcy ton m ateriału siewnego i nawozów sztucznych oraz m ilia rd o ­ wych kre d ytó w k ró tk o i średnioterm inow ych.

W zrost p ro d u k c ji środków żywności dla ludności i surow ców dla prze­

m ysłu a tym samym w zrost dobrobytu mas pracujących miast i Wsi osiągnięte zostaną przez: a) rozw ój i w z m o c n ie n i Państwowych Gospo­

darstw Rolnych, ja ko przodujących zespołów socjalistycznej gospodarki w ro ln ic tw ie : b) cią g ły rozw ój spółdzielczości p ro d u k c y jn e j, ja k o fo rm y dobrowolnego zespolenia gospodarstw mało- i średniorolnych dla w sp ó l­

nej w a lk i o w yso kie urodzaje i wzrost p ro d u k c ji oraz o mechanizację pracy na ro li; c) rozszerzenie form pośredniego planowania in d y w id u a l­

nej gospodarki drobnotow arow ej; dj zdobycie szerokich mas chłopskich dla aktyw n ej re a liza cji zadań p ro d u k c y jn y c h i zaleceń państwowej ad m i­

n is tra c ji ro ln e j; e) skoordynow anie w szystkich w y s iłk ó w aparatu pań­

stwowego, Zw iązku Samopomocy C hłopskiej i spółdzielczości.

Państwo Ludowe, przykład ają c szczególną wagę do pełnej rea liza cji tegorocznej a k c ji siewnej, przeznacza odpowiednio w yso kie k w o ty ja k o pomoc finansową dla mało- i średniorolnych cJhłopów oraz spółdzielni produkcyjnych. Będą to dotacje Skarbu Państwa i k re d y ty k ró tk o - i średnioterm inowe na zakup nawozów sztucznych, m ateriału siewnego i w ykonanie o r k i itd. Specjalną opieką i pomocą Państwo Ludowe otoczy spółdzielnie produkcyjne. U chw ały K om itetu Ekonomicznego zobow ią­

zują M in is tra R olnictw a i Reform R olnych do zorganizowania a k c ji siewnej w ten sposób, aby została m ożliw ie najw cześniej rozpoczęta i ja k najszybciej ukończona.

C ały nasz k ra j, ja k dług i i szeroki, w ytęży w tym okresie w szystkie swe siły, aby nasza ziem ia — ż y w ic ie lk a w yd ała ja k najobfitsze plony.

Radością i dumą napawa nas fakt, że chłop i na Ziem iach Zachodnich coraz szerszą falą podejm ują zobowiązania produkcyjne. Chłop rozumie także coraz le pie j, że przy zastosowaniu najnow szych zdobyczy te ch n iki, a w ięc maszyn i tra k to ró w przyczynić się może do podniesienia w y d a j­

ności gospodarstw rolnych. Zrozum ienie to dociera do najdalszych za­

kątków naszego kra ju . Tak np. na w ie lk ie j naradzie a k ty w u 25 spó ł­

dzielni p ro du kcyjnych po w iatu nyskiego dokonano an alizy dotychcza­

sowych osiągnięć i po djęto długofalow e zobowiązania, rzucając je d n o ­ cześnie wezwanie w szystkim istnieją cym na te re n i# k ra ju spółdzielniom pro du kcyjnym do podjęcia współzawodnictwa.

Nawiasem w a rto tu dodać, że w tym samym czasie, gdy u nas Rząd lu d o w y śpieszy ro ln ic tw u z w szelkiego rodzaju pomocą celem zapewnie­

nia ludności należytego w y ż y w ie n ia w St. Zjednoczonych A m e ry k i P ó łn o c n e j— ja k to podajem y w naszej rubryce „Bez retuszu“ na stro­

nie 2 — „dem okratyczny rząd am erykański postanow ił zniszczyć dzie­

więć m ilio n ó w cetn. metr. ziem niaków ".

Podejm ując apel M a rk ie w k i, spółdzielnie pro du kcyjne pow. N ysa zo­

bow iązały się podwyższyć w ydajność ziem i i osiągnąć wyższą w y d a j­

ność inwentarza żywego, W ydajno ść z 1 ha pszenicy podniesiona zo­

stanie — ja k głosi uchw ala — z 20 do 22 q, wydajność żyta z 18 do 20 q, wydajność jęczm ienia z 16 do 18 q, a w ydajność z 1 ha owsa osiągnie przeciętnie 20 q. N a jw ię k s z y wzrost zobowiązano się osiągnąć w w y ­ dajności buraków cukro w ych . Plon z 1 ha podniesie się w porów naniu do roku zeszłego o 60 q.

W dziedzmie h o do w li zobowiązanie spółdzielni p ro du kcyjnych w pow.

Nysa przew iduje rozszerzanie racjonalnego żyw ienia inwentarza i w jego w y n ik u uzyskanie, a przede wszystkim podniesienie przeciętnej rocznej mleczności k ró w o 840 litró w w stosunku do mleczności, uzyskanej w roku ubiegłym .

C hłopi zobow iązali się ponadto do pogłębienia d y scyp lin y pracy, do gospodarowania w sposób ja k najoszczędniejszy, do ro zw ija n ia w s p ó ł­

zaw odnictw a pom iędzy grupam i w poszczególnych spółdz:elniach oraz do w spółzaw odnictw a pom iędzy spółdzielniam i.

W span ia ły zew 25 spółdzielni produ kcyjnych na odzyskanych Z ie ­ miach Zachodnich w pow iecie Nysa zapali płom ieniem przykładu nie w ą tp liw ie nie ty lk o inne spółdzielnie na terenie naszego k ra ju , lecz po­

ciągnie za sobą rów nież chłopów mało- i średniorolnych, pobudzając ich do coraz w yd a jn ie jsze j pracy i osiągania coraz lepszych i p ię k n ie j­

szych w y n ik ó w dla dobra Polski Ludowej.

V--- --- ---

Cist uz Szczecina

W walce o wyższe formy współzawodnictwa

Piloci, sztauerzy, trym erzy i inni pracownicy portu szczecińskiego odpowiadają na wezwahie Markiewki

Kto to je s t try m e r? — oto pierw sze pytanie, ¡akie z zasady słyszy się z ust człowieka, k tó ry nie zetknął się z pracą portow ą i zagadnieniami przeładunku towarów . W arto w ięc w y tłu m a c z y ć , co to je st trym er.

Statek, gd y zabiera towar, to ła d u ją go ła c h o w i robotnicy, właśnie tr y ­ m erzy, sztauerzy itp . Zadaniem ich je st tdkie ułożenie towaru, by zm ie­

ściło się go ja k na jw ięce j, by b ył w ła ś c iw ie rozlokow any itp. Chodzi o to by w czasie, gdy statek je st na m orzu, a spotka go burza i zacznie się kołysać, tow aT nie przesunął się na jedną stronę j n'e spowodował przechyłu statku.

Zadanie przeto grup trymearskich je st odpowiedzialne. I z tego zdaje sobie w p e łn i s p ra w ę przodow nik p ra cy _ try m e rs k ie j ob. Sikora. Toteż gdy gó rnik M a rk ie w k a og ło sił wezwa­

nie do długofalow ego współzawodnic«

twa, ob. Sikora długo się nam yślał, ja k je realizować na now ym terenie, na in nym odcinku pracy aniżeli gór«

nictw o.

— „W p ra w d z ie j M a rk ie w k a i m y portow cy, dokonujący przeładunku mamy do ro b o ty z węglem, ale prze­

cież inne są zadania gó rnika a inne nasze. A le to stwierdzenie nie w y k lu ­ cza m ożliw ości podwyższenia w y d a j, ności pracy. To zawsze je st m ożliwe, szczególnie gdy ma się dużo dobrej w o li i w łaściw ie arzemyśli plan dzia­

łania. To je s t jasne, że m y m usim y szybciej ładować, by statki m ogły prę.

dzej odchodzić z po rtu } b y wydoby«

ty przez gó rnika w ę gie l m ógł w za«

planowanym czasie opuścić p o rt".

Ob. Sikora od był przeto naradę z całą swoją grupą. W szyscy od dłu«

giego ju ż czasu w spólnie pracują i znają trudności trym erskie j roboty.

W iedzą, ja k należy się poruszać w lu ku , ja k współpracować z dźw igo w y, mi, sygnalizow ać w szelkie potrzeby.

N a ra d zili się szybko i postanow ili, ze w ramach długofalow ego współzawod*

n ic tw a zobow iązują się dotrzym ać na>

stępujących decyzji, w spólnie i jen*

nom yślnie powziętych:

*1 Podnieść dotychczasową w ydaj«

ność pra cy i trym ow ać dzienni«

na 1 robotniczo-dniów kę dw ie tony węgla w ięcej, aniżeli w roku poprzecl«

mm, tj. 1949.

Ó Usprawnić dotychczasowy to k pracy, wprow adzając różne drobne ale istotn e dlla załadunku u=

sprawnienia. W rezultacie p o z w o li to na szybszy załadunek węgla, a sts.

tek będzie m óg ł prędzej opuścić port.

N a wolne m iejsce będzie można przy«

ją ć nową jednostkę pływ ającą . Q Z lik w id o w a ć przestoje dźwigów,

spowodwane trym eiką . Jak 'w ia­

domo w ę gie l jest. ła do w an y przy po«

m ocy dźwigów. Czasem zdarza się, iż dźw ig o w y nie może dalej prowadzić przeładunku, ponieważ g ru p y trym er- skie nie nadążają z rozlokow aniem węgla w lu k u statku. D zieje się to na skutek niew łaściw ego rozplanow ania pracy. Otóż i to niedociągnięcie bę­

dzie usunięte.

T akie decyzje p o w z ię li robotnicy! z trym e rskie j grupy ob. S ik o ry .' Trzeba je dnak wiedzieć, że z podobną myślą w y s tą p ili nie ty lk o trym erzy, ale ró w ­ nież sztauerzy, dźw igow i, p ilo c i, pra«

ccrwnicy stoczni a nawet rybacy.

Spośród sztauerów zam ieniliśm y k i l ­ ka słów z ob. Janem Dolatą. Już kie«

dyś o nłm pisaliśm y, należy on bo«

wiem do nielicznej gru py żelaznych przodow ników portu szczecińskiego to je s t tych, k tó rzy w a k c ji współza«

w o dn ictw a stale zajm ują pierwsze po=

zycje,

Dolata pracuje w „Pagedzie“ . Zno­

wu trzeba w yjaśnić, co to „Paged“ ! Przedsiębiorstwo państwowe noszące nazwę „Polska Agencja Drzewna“ na«

żywa się w skrócie „Paged“ . Placów­

ka ta zajm uje się eksportem ta rcicy i kopalniaków . Ponieważ przed wojną port szczeciński nie posiadał rew irów , przenaczonych do przeładunku drze«

wa, przeto w ciągu ostatnich la t zbu­

dowano tu ta j nowoczesny port drzew«

ny. Przy przeładunku drzewa pracują gru py sztaueiów. Praca to trudna i skom plikow ana, a je d n a k i w tym

zakresie osiągane są duże sukcesy, a nawet reko rdy o -z n a c z e n iu ogólno­

polskim , Np. przed k ilk u tygodniam i p ra cujący tu ta j robotnicy w ciągu 10 godzin załadow ali na 6tatek „M a ry k “ 1150 nv‘ kopalniaków - T a k im i wytni«

k a m i m e mogą się poszczycić robot«

n ic y ani w Gdyni, ani, też w Gdańsku.

Jest to reko rd polskiego wybrzeża w zakresie szybkości załadunku kopal«

niakó w

A le w róćm y do zobowiązań ob. Ja«

na Dołaty. Otóż jego grupa sztauer«

ską zadecydowała, iż w ciągu n a j­

bliższego czasu przeciętna w ydajność załadunku podniesie się o 26 proc.

Ponieważ grupa ta ju ż obecnie wy«

pracow uje 174 proc. norm y, przeto rob otnicy będą pra cow ali z w yd a jn o ­ ścią 200 proc. norm y. I to jest żabo«

wiązanie długofalowe.

W ie le jeszcze możnaby przytoczyć rozmów z przo do w nikam i po rtu szcze­

cińskiego w zw iązku z ostatnim i diu«

g o fa lo w ym i zobowiązaniam i.

Decyzje po w stały w porcie i w stocz­

niach, na statkach i wśród pra co w n i­

ków a d m in is tra c ji m orskiej, wśród ry ­ baków i rob otników w arsztatów po r­

tow ych. Cel ic h w szystkich b y ł jeden;

stałym w kładem pra cy i coraz lep«

szym w yko rzysta niem w a ru n k ó w o«

siągnąć coraz to doskonalsze w y n ik i.

Może jeszcze jedną rozmowę w arto przytoczyć. O to przed nam i, m otorzy­

sta ło dzi p ilo to w e j Podlipski. W

„ R e a k c y jn i N ie m c y a m e ry k a ń s c y p ro w a d z ą od dłuższego czasu w S ta n a c h Z je d n o c z o n y c h a k c ję za o d e b ra n ie m Polsce Z ie m Z a c h o d ­ n ic h .

Z b ie r a ją o n i p o d p is y n a p e ty c je , w k tó r y c h p o w ie d z ia n e je s t m ię ­ dzy in n y m i, że „P o m o rze , Śląsk, o k rę g K ró le w c a i w s z y s tk ie zie m ie n a w sch ód od O d r y n ie p o w in n y b y ć o d e rw a n e od N ie m ie c “ .

„W ia d o m o ś c i C o d z ie n n e “ w C le­

v e la n d (O h io ) w w y d a n iu z d n ia 25 g r u d n ia 1949 ro k u w a r ty k u le p t. „B ezcze ln ość n ie m ie c k a a P o ­ lo n ia A m e ry k a ń s k a “ p o d a ły , że „ w u b ie g ły c h d n ia c h k o n g re s m a n p o ­ c h o d z e n ia n ie m ie c k ie g o E d w a rd J.

H a r t w rę c z y ł p re z y d e n to w i T r u - m a n o w i p e ty c ję p o d p is a n ą przez 10 ty s ię c y tu te js z y c h N ie m c ó w , w k tó r e i ż ą d a ją o n i w c ie le n ia do N ie ­ m ie c ty c h te re n ó w , k tó re , ja k o rd z e n n ie p o ls k ie , a będące pod w ie k o w y m u c is k ie m N iem ców , zo­

s ta ły w reszcie zw ró con e Polsce.

A r t y k u ł k o ń c z y się s ło w a m i pod adresem K o n g re s u P o lo n ii.

„ A P o lo n ia a m e ry k a ń s k a z o rg a ­ n iz o w a n a w K o n g re s ie P o lo n ii n ie

czw artym etapie w spółzaw odnictw a m orskiego jednostek taboru pływ ają»

oego jego jednostka „P ilo t 32“ osiąg»

nęła w y ją tk o w e w y n ik i.

P ilot .portowy je st to człow iek, k łó . r y wprowadza do p o rtu statki. Żaden statek nie w chodzi do p o rtu bez pi«

lata, fachowca doskonałe znającego dro gi portow e i gw arantującego w e j­

ście bez aw arii. Pilota n,a statek za.

w ozi motorówka, a tą m otorówką k ie ­ ru je m otorniczy. W łaściw e działanie m otoru, dobry stan ło d z i m otorow ej dowożącej p ilo ta gw ara ntują regular»

ną i planową pracę portu.

Otóż m otorów ka ob. Podlipskiego jest jednostką wzorową, a m im o to je j m otorzysta pow ziął następujące decyzje w w y n ik u wezwania W ik to ra M a rk ie w k i:

a) Pracować przez cały ro k bieżący na „P ilo c ie 32“ bez żadnych a w a rii i remontów, W pracy będzie ta k do­

kła d n y , iż do w ypadku nie dopuści, Przeprowadzić b) we własnym zakre­

sie konserw ację m otoru i samej jed­

nostki, w y k o rz y s tu ją c okresy posto­

jów. c) Zaoszczędzić 20 proc. pa liw a przez w łaściw e m anipulow anie moto­

rem.

P odlipski w e zw ał w szystkich m ottu rzyistów do powzięcia zobowiązań an.

ty a w a ry jn y c h i oszczędności w p a li­

wie. W ciągu roku zobowiązania te dadzą w ie lo m ilio n o w e oszczędności.

Tak w ięc pracow nicy p»rtu szcze«

cińskiego zrozum ieli i p o d ję li wezwą«

nie M a rk ie w k i j szybko na nie odpo­

w iedzieli. W y n ik i ich de cyzji będą n ie w ą tp liw ie takie, ja k ie zapow iedzie.

li. Realizacja dotychczasowych zobo­

wiązań gw arantuje w ykonanie a k c ji długofalow ego w spółzawodnidtwa w porcie szczecińskim.

p o d ję ła d o tą d k ro k ó w , ab y n a tę p ro p a g a n d ę n ie m ie c k ą o d p o w ie ­ dzieć. D laczeg o?“

K o n g re s P o lo n ii je s t o rg a n iz a c ją , d z ia ła ją c ą n a szkodę P o ls k i i n a ­ ro d u p o lskie go . K o n g re s P o lo n ii w s p ó łp ra c u je b o w ie m z p r z y ja c ió ł­

m i r e a k c y jn y c h N ie m ie c , s k u p io ­ n y m i w „ K o m ite c ie W o ln e j E u ro ­ p y “ . N a czele „ K o m ite tu W o ln e j E u ro p y “ s to i A lle n W . D u lle s , go­

rą c y z w o le n n ik o d b u d o w y a g re ­ s y w n y c h i n e o fa s z y s to w s k ic h N ie ­ m iec.

C i s a m i lu d z ie — z p o m ocą K o n ­ gresu R o z m a rk a — p o p ie ra ją p o ­ la k o ż e rc z ą k a m p a n ię re w iz jo n is tó w n ie m ie c k ic h .

A n i w ię c od p. R o z m a rk a , a n i od Z a rz ą d u G łó w n e g o Z w ią z k u N a ro ­ dowego P o la k ó w n ie m o ż n a r ó w ­ n ie ż spo dziew a ć się, że p o d e jm ą k r o k i w k ie r u n k u o b ro n y z a c h o d ­ n ic h g ra n ic p o ls k ic h . J a k b o w ie m o g ó ln ie w ia d o m o , R o z m a re k i G u n - t h e r o ra z ic h k lik a m a ją polecone p o p ie ra ć r e a k c y jn y c h N ie m c ó w w oczach a m e ry k a ń s k ie j o p in ii p u ­ b lic z n e ) I

C. P.

„ R O B O T / 1“

Niem ców amerykańskich

Pismo nasze z uwagą śledzi i no tuj? w szystkie p rz e ja w i życia org an i­

zacyjnego oraz w ystąpienia P olonii Z agranicznej; szczególnie te, które dotyczą naszej gra nicy na N ysie Ł u ż y c k ie j, Odrze i B ałtyku. W nr. 45

„P o ls k i Z achodniej" z dnia 13. X I. 49, zam ieściliśm y a rty k u ł pt. „N iem ie c­

cy podżegacze w o je n n i w Stanach Zjednoczonych", w ykazując w nim w y ­ stępną działalność re a k c y jn e j części P o lo n ii am erykańskiej z K. Rozmar- kiem na czele, id ące j na rękę poczynaniom iaszystowsko - rew izjo nistycz­

nych kót wychodźstw a niem ieckiego w A m eryce w sprawie naszej gra nicy zachodniej. Poniżej zamieszczamy a rty k u ł pt. ,,Kongres P olonii działa na szkodę P olski i narodu polskiego", k tó r y ukazał się w nr. 37 „G azety P o ls k ie j" postępowego i n iezw ykle poczytnego pisma polskiego we Fran­

c ji.

(2)

IM O T A T M f

nakom ity uczony francuski,

* - * profesor psychologii College de France w Paryżu H e n ti W al ton został przez re a k c y jn y rząd francuski usunięty z kate dry za swe postępowe' przekonania p o lr tyczne. Na akadem ii ku czci prof.

W allon w1 Paryżu delegat Polski, prof. U niw ersytetu J a g ie llo ń s k a go - T om aszew skl, w im ieniu Uni-

Prof. H e n ri W a llo n

wersy te tu i polskiego M in istra O św ia ty zaofiarow ał prof, W allon objęcie kate dry na U. J.

Profesor W allon we wzruszają­

cych słowach p rz y ją ł propozycję prof. Tomaszewskiego przy n ie m il­

knących oklaskach zebranych.

Tak oto Polska Ludowa uczciła nie ty lk o w ie lkie g o uczonego, prześladowanego za swe przeko­

nania polityczne, ale dała w ten sposób w yra z sw ej w ia ry w przy­

szłość przyjaźn i polsko-francu­

s k ie j i braterstwa m iędzy naro­

dami.

Y f t f naszym przeglądzie prasy podajem y k ró tk ie omów e­

nie k on feren cji lite ra tó w w W ar­

szawie. W a rto tu zanotować, że po w ypow iedzianych na konferen­

c ji słowach zabrano się od razu do czynu. O to w niew iele godz n po nocnej dysku sji pokazano lite ra tom po lskim w łaściw ą drogę dla ich działalności, in ic ja ty w a Zw.

Zaw. L ite ratów i M in . K u ltu ry i Sztuki — u łatw ie nia pisarzom dłuż­

szego pobytu na fabrykach, w ko­

palniach, spółdzielniach p ro d u k ­ cyjn y c h itd., Ud. in ic ja ty w a um ożliw ienia im studów w tere­

nie i związania się z problem am i narodu, z życiem jego mas pracu­

jących, z problem am i codziennej w a lk i kla sy robotniczej o budowę socjalizm u — doprow adziło do zorganizowania ko n fe re n cji in fo r­

m acyjno - program ow ej, na k tó re j uzgodniono pian w yjazdu lite ra ­ tów w teren.

D

o 50 z górą k ra jó w świata udadzą się delegacje poko ju , w yłonion e przez Stały K om itet św iatow e go Kongresu O brońców Pokoju, aby zwrócić się do ludno­

ści tych k ra jó w i ich parlam entów o potw ierdzenie pro po zycji długo­

trw ałego pokoju, położenia ’’kresu w yścigow i zbrojeń i zakazu broni atom owej.

W parlamentach ka p ila l'stycz nych k ra jó w Zachodu większość stanowią rzecznicy burżuazji. Rze­

cznicy tych, w których interesie leży nie po kój, lecz w ojna. W szy­

stkie partie, ucżestn czące w tych parlamentach, wszyscy posłowie, będą zmuszeni do zajęcia stan ow i­

ska wobec in ic ja ty w y Kom itetu, p o pa rte j przez masy ludowe.

I wówczas te masy ludowe prze­

konają się, kto jest za pokojem , a kto przeciw p o kojow i. Kto jest przeciw w o jnie, a kto jest za w o j­

ną.

Dla sprawy pokoju, najwyższym parlamentem są lu d y walczące o len pokój, i ten parlam ent będzie m ia ł glos decydujący,

P

rzedstawicielem T tumana przy' W atykan ie byt do nie­

dawna jeszcze n ie ja k i M y ro n Tay­

lor, Jest to postać arcyciekaw a, ty p o w y „szw arccharakter" am ery­

kańskiego im perializm u i busines su.

Londyński ty g o d n ik „N e w s Re­

v ie w " zdemaskował tego świętosz- kow alego ło tra , u jaw n ia jąc, że M yro n T aylor, p iastujący wyso k ie stanowisko w potężnym tru ­ ście „U n ite d States Steel Corpora iro n" pozostawał w stałym k o n ­ takcie z G oeringiem przed i w czasie d ru g ie j w o jn y św iatow ej.

B liskie stosunki łączące T a y lo ­ ra z jednym z przyw ódców N ie ­ miec h itle ro w s k ic h dopom ogły mu do z id e n tyfiko w a n ia i zatrzyma nia setek uczonych niem ieckich zaraz po zakończeniu działań w o­

jennych. Prawie 50 uczonych z le j lic z b y pracuje obecnie wespół z uczonym i am erykańskim i przy k o n s tru k c ji bomb atom owych.

Goering, skazany na karę śm ier­

ci przez Trybunat M iędzynarodo­

w y w Norym berdze przypom niał sobie wówczas Taylora i przesłał mu wiadomość, w k tó re j prosi o

„zaoszczędzeń e mu poniżającej śm ierci na szubienicy". M y ro n T a ylo r dopom ógł do przeszmugio- wania do celi Goeringa kap sułki i kwasem pruskim , dzięki czemu lu dobójca i czołow y zbrodniarz w o je n n y zdołaj w osta tn iej c h w ili ujść rę k i spraw iedliw ości.

M

iędzy Polską a N iem iecką Republiką Dem okratyczną nastąpiło nawiązanie stosunków dyplom atycznych. Rząd Rzeczypo- s p ó l.le j P olskiej reprezentuje w B erlinie ja k o szef m is ji dyplom a­

tycznej ambasador Jan Izydorczyk, zasłużony dział acz rew olu cyjn ego ruchu robotniczego, dług ole tn i w ięzień sanacji i w ię L e ń h itle ro w ­ skich obozów koncentracyjnych, poseł na Sejm z ram ienia PZPR.

Do W arszaw y p rz y b y ł i * o b ją ł urzędowanie ambasador N iem ec*

k le j R epubliki Dem okratycznej proi. dr Friedrich W o li, którego s ylw e tkę p o lityczn ą daliśm y w w nrzc 49 „P o ls k i Z achodniej" z dn'ą U grudnia 1949 toku.

W o io w k iic z c S

w s id ła c h Bruder

N

azajutrz, "po rozpoczęciu ostat­

niej w o jn y , koła o ficja ln e za­

rów no z iłepartam eńtu Stanu (USA), z Foreign O ffice (W. B rytania) oraz z Q uai d'O rsay (Francja), doskona­

le zdawały sobie sprawę z roli, ja ­ ką odegrały finan siara i przemysł ciężki Niem iec h itle ro w s k ic h w p rz y ­ gotowaniach do puszczenia w ruch m ilita rn e j mach ny agresji, przecież

k tó re j jednak tym razem nié mogą już prowadzić skrycie •— a co więcej, nie mogą ju ż przerzucać w in y w y ­ łącznie na naród niem iecki. Rozpasa- nie nastrojów nacjonalistycznych przez im p e ria listó w am erykańskich w Niemczech zachodnich, oraz liczne w ystąpienia ,,o fic ja łó w bonneńskich” , w yb ie la ją cych m in ion y okres ponure­

go barbarzyństwa hitlerow skiego, dają pełny obraz tego 6pektaklum onstre,

óWe koła w te j c a łe j p o tw o rn e j afe­

rze rów nież swoje palce maczały, m ontując sprzysiężenie w sze lk:ch s ił wstecznych i faszystow skich prze ciw ­ ko pierwszem u państwu socjalistycz­

n e m u 'w św iecie — prze ciw Z w ią zko­

w i Radzieckiemu. Znane są sprężyny i pociągnięcia potężnych kon sorcyj, ja k I. G. Farben, V e re in ig te S tahl­

w erke oraz zakapturzonych zjedno­

czeń bankow ych z Bankiem Schroe­

dera n a ' czele, w rozdm uchaniu h it ­ lerow skiego nacjonalizm u, k tó ry zna­

la zł sw oje pełne „ujście i w yżycie się” w e w rześniu 1939 r. j w latach następnych. „O fic ja ln e k o la ” obecnie po 5-letnim „rozkła d a n iu i rozsadza­

n iu " narodu niem ieckiego w strefach zachodnich, znowu zdają sobie do­

skonale sprawę ze swej „ro b o ty ” ,

ANGLOSASKI ..MILES GLO- RIOSUS“

Niewątpliwie — przewodni­

czący kom itetu dowódców i szef stałej rady obrony tak zwanej U n ii Zachodniej —- marszałek Montgomery, lubi dobre jedzenie. I tak w ciągu nb. miesiąca zdążył w i), k ró t­

kim czasie wziąć udział w re­

akcyjni j uczcie stowarzyszenia

„Concordia" it> Paryżu, by dwa dni później biesiadować z młodzieżą jaszyslnwską w

B e z retus . . .

B rukseli; czterdzieści osiem go- dzin później władni widelcem i nożem znowu w Londynie.

Każdy bankiet — z tym sa­

mym lejunotywem : „Przygo­

tujm y się do następnej wojny!"

Świadkowie tych uczt, uroz­

maiconych przemówieniami, zapewniają, że są one podob­

ne do festynów kanibalskich.

Jednym słowem -— nowocze­

sny „miles gloriosut“ . Je, i pije oraz lu bi mówić o swoich przewagach wojennych.

OSTATKI KIEPUR.Y., Głośny przedwojenny śpie­

wak Jan Kiepura, nazywa­

jący siebie „chłopakiem ze

Sosnoićca“ w y stępował nie­

dawno ze swą żona w operetce paryskiej, gdzie tamtejsza krytyka przyjęła go bardzo chłodno. Pamiętne są jego zwykle wystąpienia ,, kraso­

mówcze“ po każdym z wystę­

pów oraz umiejętne pilnowa­

nie swoich interesów z odpo­

wiednim sosem reklamowym.

Sanacyjna persona grata — m ile był widziany w Niem­

czech hitlerowskich — łaska­

wie słuchany przez samego Goeringa. W czasie ostatniej wojny dobrze i ciepło urządził sie, w Ameryce. Próby obecne, odgrzewania swoich przedwo­

jennych sukcesów-, nie. udają się już więcej.

„NO R M A LN IE DEMOKRA­

TYCZNY“ PROJEKT Jeden z demokratycznych wodzirejów senatu amerykań­

skiego ze Stanu Illinois, mr.

M. Scott Lucas, w ferworze swego krnsomówstwa nadepnął sobie na swój „demokratycz­

ny“ ogon. Oświadczył miano­

wicie, że w bieżącym roku rząd amerykański zmuszony będzie zniszczyć 9 milionów Cr! narów metrycznych kar­

to fli.

W kraju „wszelkich możli­

wości“ jest to objawem „n o r­

malnym.“ . Byłoby natomiast

„ nienormalnym“ gdyby ów mr. M. Scott Lucas postawił np. projekt rozdania k a rto fli wszystkich amerykańskim, bez­

robotnym w ramach pomocy

marshallowskiej Ameryki,

T l TO ODWOŁUJE POLOWANIE W ubiegłym miesiącu posta­

nowił T itó zaprosić na polo­

wanie cały korpus dyploma­

tyczny anglo • amerykański.

Jednym słowem dobrana i zgrana paczka! Wydmy pias- czyste Dełiblat wybrane na ten ćel zostały odpo­

wiednio „spreparowajie". Cały teren dookoła zamieniono w strefę, zakazaną, mieszkańców wysiedlono, a łowisko otoczo­

no kordonem policji. Jakież było jednak zdumienie titow- skiej „ochrany", gdy na dwa dni przed polowaniem u> od­

izolowanym terenie napotkana na tablice z napisami: „Precz ze szpiegami anglo-atncrykań- sleitni!“ , „Śmierć bandzie fa ­ szystów titow skirh! Narody Jugosławii stoją u boku X. S.

R. R.!“ , i wiele innych podob­

nych.

Polowanie dyplomatyczne..(

odwołano!

ROCZNICA ZE SWASTYKĄ...

Odznaki ze swastyką są bar­

dzo dyskretne ( wielkości ma­

le j monety), lecz za to bardzo rozpowszechnione w Niem­

czech zachodnich. W dniu 30 stycznia br. widziano w Ham­

burgu, w ł/agen, tc Dortm un­

dzie i szeregu innych miast Zaglejiia Rnhry wiele przejeż­

dżających nut, z których roz­

rzucano owe „ pamiątkowe"

odznaki. Dzień 30 stycznia, był zwykle dniem wolnym od za­

jęć w H I Rzeszy. W tym dniu również nastąpiła nominacja dla samej H itlera na kanclerza.

„ Właściwe“ połączenie rocz­

nic w cienili swastyki!...

COCA COLA X, ATOMOWĄ ZAPRAWĄ...

Oto rady zawarte w in ­ strukcji opublikowanej przez rząd amerykański „w ćelu u- niknięcia względnie złagodze­

nia skutków eksplozji atomo­

wej“ .

Należy zbudować dzielnice podziemne oraz tunele. Jeżeli to będzie wymagało zbyt wie­

le czasu, to natęży przyzwy-

czaić się żyć w jaskiniach, łf ten sposób w schronie, prze- dwutomowym iiióżna prze­

trwać rolą wojnę, zażywając coca-cola! (witaminowa woda owocowa -— przyp. red.).

Nawet w psychozie wojen­

nej me zapomina1 się o busi­

nessie. Coca-cola ma dalsrą reklamą!?

k tó ry zmuszone są oglądać narody wolne, oraz zmuszone są zastanawiać się, ja k długo jeszcze ten „m akabrycz­

ny .w o d e w il” potrw a.

W okresie gdy w a lka o p o k ó j św ia­

to w y przybiera form y da le kie od z w y k łe j propagandowej a k c ji, gdy spontaniczne w ystąpienia świata p ra ­ cy na całym naszym globie p rz y jm u ją kształty realnej w a lk i o p o k ó j — na­

le ży zestawić pewne dane, które o- św etlą i w yja śn ią nam grę p ro w a ­ dzoną przez ginący św iat faszystow­

skiego im perializm u, w którego rę ­ kach spoczywa przejściow o los na ro­

du niem ieckiego w strefach zachod­

nich pod okupacją anglo-am erykań- ską.

W

szystkie kie row n icze stanowiska p o lityczn e i gospodarcze w Niem czech zachodnich są w te j c h w ili zajm owane przez b yłych menerów h itle ro w s k ic h , w yw odzących się ze Zagłębia R uhry oraz przez przedsta­

w ic ie li reakcyjnego ju n k ie rs tw a p ru ­ skiego.

To je st m iędzy in n y m i jedna z g łó w ­ nych przyczyn ca łko w ite g o w cią g n ię ­ cia te j części Niem iec w o rb itę Eu­

ro p y spod znaku Planu M arshalla i Paktu A tla n ty c k ie g o . Patrząc na re ­ w ię przesuw ających się aktu aln ych postaci w strefach' N ifm ie c Zachod­

nich, stw ie rd zić można, że w szystkie one zajm ow a ły w okresie panowania H itle ra czołow e placó w ki w dziedzi­

nie życia politycznego i gospodar­

czego. W szystkie lub p ra w ie w szyst­

k ie nazwiska fig u ro w a ły w spisie roczn ika nazistow skiego pod tytu łe m

„K ie ro w n ic y Życia E konom icznego"*) Herm ann A bs — któreg o nazwisko często prze w ija się w prasie — jest obecnie prezesem N iem ieckiego Ban­

ku O dbudowy, N iedaw no p o w ró ci! z USA po odbyciu n ie z w y k le ow ocnej podróży, w celu w tajem niczenia ban­

kie ró w W a ll Street w arkana p o w ią ­ zań finansow ych Zagłębia Ruhry.

Abs jest dawnym adm inistratorem Deutsche Bank z roku 1942, będąc równocześnie członkiem (i to bardzo Ważnym!). Prezydium. Zarządu 45 firm o m iędzynarodow ym kapitale ja k:

I. G. Farben- Chade, A k u i innych.

Jego ro li nie m ógł przem ilczeć raport sporządzony przez Rządową Kom isję A m erykańską, oskarżającą gö, że z Banku N iem ieckiego s tw o rzy! jrazę ekonom iczną' a rm ii h itle ro w s k ie j w celu eksploatowania k ra jó w okupo­

wanych,

Tę samą rolę od gryw ał E, H. V its

—- aktu aln ie n a jp oczytnie jszy między

* ) „W e r le ite t“ . D ie M ä n n e r d e r W ir t ­ sch a ft un d der1 einsch lägige n V e rw a ltu n g . 1941 — 1942. H opp enste dt, w yd a w ca , B e r­

lin . Nakta-d W a lte r F u n k , m in is te r go­

s p o d a rk i Rzeszy.

7 dyryg en ta m i Rady K on sulta tyw ne j Kopalni W ęgla Zagłębia Ruhry — podczas w o jn y Juehrer" gospodarki w ojennej, b y ły prezes trustu Glanz- stoff, zasiadający równocześnie w pre ­ zydiach 9 rozm aitych tow a rzystw a k ­ c yjn ych .

V on Falkenhausen Gothard, jest jednym z dwunastu a d m in istra torów całego przem ysłu Ruhry, znany pa­

tentow any antysem ita, ba nkier z p ro ­ fesji. k tó ry prze ją ł bank Burhardta po jego „ari-anizacji” . W roku 1942 siedział na m ocnym s to łk u w 10 za­

rządzających radach.

W ilh e lm Vocke, obecny prezes Banku E m isyjnego N iem iec zachod­

nich, w okresie reżim u h itle ro w s k ie ­ go b y l członkiem d y re k c ji Reichsban- ku. kierow anego przez zbrodniarza wojennego Funka.

Obecny, m in iste r Spraw W e w n ę trz ­ nych G ustaw Heinem ann doskonale pro w a dzi! w roku 1942 agendy gigan­

ta w ojennego Rheinische S tahlwerke, kontrolow anego przez I. G. Farben.

D yp lom a tyczny doradca i totum ­ fa c k i Adenauera, H e rbe rt Btanken- korn po-chodzi z żelaznego rejestru dyp lo m acji na zistow skiej, była szara e m n e n c ja ambasady we W aszyngto­

nie.

Obecnego prezesa Izby H a ndlow ej N iem iec zachodnich dr. W . Petersena spotykam y w ro k u 1942 na sta n o w i­

sku „fu e h re ra ” gospodarki w o je n n e j oraz- zarządzającego tuzinem o lb rz y ­ m ich fa b ry k należących, do koncernu A . E. G.

Specjalna s y lw e tk a to Robert Pfer- demenges. nierozłączny p rz y ja c ie l i nieodłączny „k o n s y lia rz ” Adenauera;

jem u przypadł w udziale w y łą c z n y

„zaszczyt" w spółbiesiadow ania p rz y śniadaniu, w yd an ym przed k ilk u ty ­ godniam i przez Adenauera na cześć znakom itego gościa zza oceanu — Se­

kretarza Stanu USA mr. Achesona.

Pferdemenges to stary i w y tra w n y gracz w swoim zawodzie bankierskim . N ig d y nie tra c i! bez koze ry ani czasu ań( pieniędzy! Za kad en cji H itle ra zasiadyw ał w 19 zarządach. K łoeck- ne r w K o lo n ii, V e re in ig te S tahlw erke w Duesseldorfie i M itteldeutsch«

S tahlw erke w B erlinie są je d y n ie drobnym i przykład am i jego o b rotno­

ści. Obecnie je st adm inistratorem po­

tężnego konsorcium AEG, k o n tro lo ­ wanego w 1/3 części przez k a p ita ł am erykański. Kanclerz Adenauer w ie ­ rzy m u i ufa ślepo! Intym na zażyłość Adenauera z Pferdemengesem datuje się od czasu (to rów nież trzeba św iatu przypom nieć!) — kie d y A denauer b y ł członkiem Rady Nadzorczej Deutsche Bank, oraz członkiem Zarządu, 11 to ­ w arzystw , z trustem reńskó-westfał- skim R. W . E. na czele.

O fic ja ln e k o la waszyngtońskie, lo n ­ dyńskie i paryskie są dobrze p o in fo r­

mowane o b lis k ic h kontaktach i wza­

jem nych powiązaniach kie row m czych kó ł tzw. .Rządu w Bonn” z ko ła m i m ilita rn y m i i e litą w o jskow ą spod znaku niedaw nej sw astyki.

G łów nym doradcą Adenauera w sprawach w o js k o w y c h jest K u rt v o n M an te uffel b y ty g e n e ra H e jin a n t h it ­ le row ski, k tó ry na froncie wschodnim dow odził korpusem pancernym — a podczas o fe n syw y w A rdenach całą arm ią pancerną — obecny zausznik w o js k o w y w o jow niczo nastawionego Adenauera, oraz tw órca ko n cep cji od­

budowania a r m i N iem iec zachodnich.

B lis k i zakapturzonym kołom o fic e ró w sztabowych, zm ontowanych z daw nych tow arzyszy jego przewag w ojennych, w yg o to w a ł „s p ra w n ie ” szereg rap or­

tów ad usum A denaueri, uw zględnia­

ją cych całość zagadnienia związanego z uzbrojeniem i „bezpieczeństwem "

— po w o lnych A m erykanom — N ie ­ m iec zachodnich.

Jedna z takich grup, na k tó re j K u rt von M an te uffel pokłada najw iększe nadzieje, je st organizacja , B ruder­

schaft". złożona z daw nych ofice rów h itle ro w s k ic h , z głów n ym i centram i działania w Ham burgu, H a n o v e rz * Duesseldorfie i M onachium , Naczel­

nym i zadaniami te j organizacji to re- m ilita ry z a c ja Niem iec zachodnich i s k ra jn y rew izjo nizm w spraw!«

wschodnich granic Niem iec. Liczba członków te j zakapturzonej m a fii jest niew ;elka. lecz dokładnie w y s e le k c jo ­ nowana; ob ejm uje ona przede wszyst­

kim^ ofice rów sztabowych, dalej p o li­

ty k ó w i leaderów p ra w ic y n a c jo n a li­

stycznej oraz osobistości z k ó ł cięż­

kiego przem ysłu. „B rud ersch aft” stał się w tej c h w ili praw dziw ym podziem ­ nym ruchem politycznym,, k ie ro w a ­ nym przez Radę złożoną z generała K u rt von M an te uffla, generała N ie- macka. Karola Kaufmanna dawnego gauleitera Ham burga oraz G otfrieda Riesma’era byłego dyre kto ra służby szkolenia politycznego m łodzieży h it­

le ro w s k ie j. Szefem organizacyjnym został Frank G ritsch, zasłużony k ie ­ ro w n ik służby bezpieczeństwa SS-u.

Bruderschaft” posiada s w ó j w łasny w y w ia d oraz szereg dawnych i św ie­

żych ko n ta któ w z am erykańskim i ko-

(3)

V

Rada Aleksego N. Krylowa

---

A le k s y N. K ry ló w , genialny teoretyk i p ra k ty k — budow niczy okrę­

tow y, je st n a jw y b itn ie js z y m przedstaw icielem doskonale w Zw iązku Ra­

dzieckim ro z w in ię te j sztuki budowy okrętów. Znakom ty ten uczony, k tó ry — łącząc w ie lk ie zdolności z niespożytą pracą i zadziwiającą energią — w sp iął się na szczyty wiedzy okrętow ej, ju ż w Rosji car- j s k ie j zyskał sobie uznanie w gronie praw dziw ych ludzi morza i ludzi >

nauki. In n y w ie lk i uczony, budow niczy o krę to w y i doskonały dowódca, j adm irał M akarów ży ł z nim w przyja źn i i w ysoko cenił sobie jego zda- j nie. W ie lk i in żynie r budow nictw a okrętowego, samouk T itow , b y ł jego j nauczycielem i... uczniem, bowiem w zamian za rady tego najznakom it- ( szego pra ktyka , zrewanżował mu się K ry ló w ucząc go w iedzy ścisłej. I

; W ie lu in n ych w y b itn y c h Rosjan szczyciło się jego znajomością i przy- \ jaźnią, jednakże postępowe poglądy K ry lo w a nie zje d n yw a ły mu przy- <

ja c ól i uznania na carskim dworze. Dopiero Związek Radziecki w i pe łn i uznał i docenił w y ją tk o w e um iejętności i zdolności K ry lo w a , j um ożliw iając mu wszechstronną działalność i pow ierzając liczne nader 1 odpowiedzialne zadania. Nagrodzeniem jego licznych dzieł i prac nauko- ) w y ch oraz, uznaniem zasług było nadanie mu ty tu łu A kadem ika N auk ZSRR.

A le k s y N. K ry ló w zm arł w roku 1945, j Poniżej zamieszczamy wspom nienie o K ry Iowie, pióra, znanego ma- j ry n 's ty polskiego, autora doskonalej książki „ Samotny k rą ż o w n ik ", j

Brunona Dzimicza. (

schafiu

łam i w o jskow ym i, angielskim i, fra n ­ cuskim i, w ło s k im i oraz z reakcyjną siatką h itle ro w ską w połu dniow ej Am eryce. A m eryka ńskie k o ła w o j­

skow e stoją w żyw ym kon takcie z o w y m i faszystow skim i ugrupow ania­

m i m ilita rn y m i zacbodnio-niem iecki- m i. W celu uzupełnienia wiadom ości z zakresu „s tra te g ii panam erykań- 6 k ie j" niedawno jedna z ow ych grup o fice ró w niem ieckich b y ła zaproszo­

na przez am erykańskiego m in istra w o jn y za ocean, celem przeprowadze­

nia k o n s u lta c ji w ,,m aterii w iado m ej", W końcu ub. roku, spece w o js k o w i neofaszystowskiego autoramentu, za­

rejestrow a ni w specjalnym spisie władz am erykańskich o trz y m a li 4- s tro n n k o w e form ularze ankietow e z zapytaniam i dytyczącym i ich szcze­

gólnych doświadczeń m ilita rn y c h w osta tn iej w o jnie. W je dn ym z p u n k ­ tó w a n k ie ty b y ło i takie „re to ryczn e "

zapytanie: „Po ja k ie j stronie będz:e pan w a lc z y ł w w yp ad ku k o n flik tu m iędzy Zachodem a W schodem ?"

W szystkie fa k ty podane fragm en­

tarycznie, niezbicie wskazują, że a r­

m ia zactoodnio-niemiecka je st w tra k ­ cie m ontowania. W pierw szej fazie pod postacią rozm aitych organizacji p a ra -m ilita m ych , tw orzonych i, k ie ­ row anych przez zakapturzone sztaby złożone z rozm aitych odnóg dawnego W ehrm achtu. Owe sztaby zostały n ie tk n ię te i zachowane w całości od c h w ili k a p itu la c ji w Flensburgu gru ­ p y sztabowej adm irała Doenitza przez utrzym yw a nie całej sieci ,,Ab- w e h r y " , pow ołanej k ró tk o po tym do życia w M onachium przez gen.

O tta — dawnego ambasadora h itle ­ ro w s k ie j Rzeszy w Japonii, tw ó rc y osi B erlin — Tokio.

,

C wratoburcze zapędy im perializ-

^ mu am erykańskiego, bazujące­

go na rea kcyjn ych kolach barbarzyń­

skiego meofaszyzmu zachodnio-nie-

m ieckiego, uosobnionego w „gó rach "

m arionetkow ego rządu w Bonn i w epigonach nazistow skiego W ehrm ach­

tu — op ie rają się na błędnej i prze­

chytrzon ej k a lk u la c ji. Ten sam błąd w k a lk u la c ji co w pam iętnym u k ła ­ dzie m on ach ijskim i W ty c h 6amych

Niemczech zachodnich rozbujanych propagandą szow inistyczn o-re w izjoni­

styczną. budzą się spośród k la sy ro ­ botniczej głosy pokojow e. Coraz w ię ­ cej i częściej padają słowa, stawiające jasno interes szerokich mas narodu niem ieckiego w strefach N iem iec za­

chodnich. Jeden z tygodn:k ó w sztutt- garckich „D e r Schluessel" tak pisze:

„ W sw ej go rliw o ści organizow ania o bro ny Europy zachodniej, m ilita ry ś c i nie doceniają zbyt pochopnie pew ­ nych faktów . Zapom inają o tym , cze­

go m y nie możemy zapomnieć, m ia­

no w icie ostatniej w o jn y . Tym razem uczestnicy ostatniej w o jn y , k tó rz y m ają już tego dosyć, nie są sam'"; są takżeż m ilio n y kob ie t, dzieci i reszta c y w iln e j ludności. W o jo w n ic z y o f i­

cerowie sztabów zachodnich u kład a­

jąc swe p la n y — w ypracow ane bez naszej w ie d z y i w o li — nie w z ię li z pewnością pod uwagę i drugiego ważnego czynnika. W Niemczech za­

chodnich nie znajdzie się ani jedne­

go obyw atela — k tó ry wyznaczony do straży przedniej (w planach ame­

rykańskich) — poszedłby na swych w spółbraci za drugi brzeg Elby.

S przeciwiam y się kategorycznie od szeregu m iesięcy w ytw a rzan iu zbrod­

niczych nastrojów . W te j rozdm ucha­

nej kam panii, czołową rolę odgryw a Adenauer, k tó r y — przez sw oje p rz y ­ noszące szkodę w y w ia d y — ud zie la­

ne pismom am erykańskim , stwarza sprzyjającą atmosferę dla rozpętania aw an tu m ictw a. Oświadczam y jasno w szystkim krzykaczom i podżega­

czom w ojennym , że nie będziemy mięsem arm atnim ; chcem y włączyć swe w szystkie s iły w po kojow ą odbu­

dowę E uro py"!

Na drogę w a lk i o p o k ó j zdecydo- wanie w k ro c z y ły : Polska, Czechosło­

wacja, W ęgry, Rumunia, Bułgaria, A l ­ bania i M ongolska Republika Ludo­

wa. Potężnym czynnikiem w um oc­

nie n iu fro n tu p o k o ju i dem okracji je st zwycięstwie w ielo m ilion ow e go narodu chińskiego oraz fa k t zawarcia układ u o p rzyjaźn i, sojuszu i pom ocy wzajem nej m iędzy Chińską Republi­

ką Ludową a ZSRR. N ie z w y k le p o ­

ważnym zw ycięstw em spra w y p o koju w Europie jest rów nież fa k t istnienia N ie n re c k ie j R epu bliki Dem okratycz­

nej. W szystkie te na rod y pod prze­

w odnictw em i przykładem Zw iązku Radzieckiego zdecydowane są bronić p o k o ju światowego.

L

a te m , w r o k u 1926 o p u ś c iłe m szeregi m a r y n a r k i w o je n n e j.

Z o s ta łe m p rz e n ie s io n y w s ta n n ie ­ c z y n n y n a w ła s n ą prośbę.

P ra w ie n a ty c h m ia s t „z a m u s z tro - w a łe m się " ja k o p ie rw s z y p o m o c ­ n i k n a je d e n z sześciu z a o fe ro w a ­ n y c h „ż e g lu d z e P o ls k ie j" prze z s to c z n ię fr a n c u s k ą ( „ C h a n tie r s N a v a ls F ra n ç a is â B la in v ille s /O rn e , d p m t. C a lvad os“ ) t r a m ­ p ó w -w ę g lo w c ó w , k tó re m ia ły o tr z y ­ m a ć n a z w y m ia s t w o je w ó d z k ic h .

W y je c h a liś m y z G d y n i n a je d ­ n y m ze s ta ru s z k ó w „C o m p a g n ie G é n é ra le T r a n s a tla n tiq u e “ , k tó r e ­ m u ju ż ż-aden p rz e d s ta w ic ie l L lo y d a lu b b a rd z ie j u le g łe g o b iu r a V e rita s n ie r y z y k o w a ł w y d a ć ś w ia d e c tw a n a po dró że oce an iczne . D o t a r li­

śm y do H a w ru , c z u ją c się n ie c o d z iw n ie n a s ta tk u w r o l i pasaże­

ró w . T a m p rz e s ie d liś m y się n a sta te cze k, k u r s u ją c y p o p rz e z Z a to ­ k ę S e k w a ń s k ą i u d a liś m y się, c z ło n k o w ie k o m is ji, o fic e ro w ie i z a ­ ło g a , do C aen p rze z O u is tre h a m , p o r t r y b a c k i p rz y u jś c iu rz e k i O rn e . Z n a le ź liś m y się w sercu N o rm a n d ii. B y ły to m ło d e la ta te ra ź n ie js z y c h k a p ita n ó w m /s „ B a ­ to re g o “ , „S o b ie s k ie g o “ , in s p e k to ­ ró w G A L - u i w ie lu , w ie lu in n y c h z a m u s z tro w a n y c h n a s ta n o w is k a c h d r u g ic h i tr z e c ic h o fic e ró w p o k ła ­ d o w y c h i m e c h a n ik ó w .

P rz e w o d n ic z ą c y m k o m is ji o d ­ b io rc z e j b y ł s ta r y k a p it a n Z. W . S te c k i, a d o d a n o m u ja k ie g o ś Wie­

d e ń c z y k a , o b a rd z o lu ź n y c h — ja k s tw ie r d z iliś m y podczas p o d ró ż y — p o w ią z a n ia c h z m o rz e m . M y ś le li­

śm y, że to ja k iś spec o d b io rc z y . O s ta te c z n ie o k a z a ło się, że b y ł to z m a ry n iz o w a n y a g e n t ub ezpiecze­

n io w y , k t ó r y w n a s tę p s tw ie d y r y ­ g o w a ł o d d z ia łe m o k rę to w e g o to w a ­ rz y s tw a ub ezp iecze niow e go „ G d y - n ik a “ . T rz e c im c z ło n k ie m k o m is ji b y ł k a ż d o ra z o w o k a p it a n o d b ie ra ­ ne go s ta tk u .

P ie rw s z ą m a ło po c ie s z a ją c ą w ia ­ d o m o ś c ią p r z y z e tk n ię c iu się z d y ­ r e k c ją s to c z n i b y ło to , że k ilk a d n i p rz e d n a s z y m p rz y ja z d e m J a p o ń ­ czycy w c ią g u 24 g o d z in z a k u p ili je d e n z p r z e w id z ia n y c h d la nas s ta tk ó w , z a ła d o w a li w ę g le m w A n g lii i ju ż są w d ro dze n a D a le k i W schód , ta k , że p o z o s ta ło ic h t y lk o pięć. (C z te ry z n ic h d o ty c h c z a s p ły w a ją p o d p o ls k ą b a n d e rą ,

s z to rm z m ó g ł t y lk o „ K a to w ic e " po d n ie g o ś c in n y m i b rz e g a m i H o le n d ró w

— ju ż p o o s ta tn ie j w o jn ie ) . W te ­ d y n o s iły one n a z w y m ie s ię c y w b r z m ie n iu u s ta lo n y m prze z re w o lu ­ c ję fra n c u s k ą : „ T h e r m id o r “ , „ V e n ­ d é m ia ire “ , „N iv ô s e “ , P lu v iô s e “ itp . D y re k to re m s to c z n i b y ł m a ło o b y ty z ży c ie m s ta tk ó w in ż . B . R u c h liw y , o b ie g a ją c y c h oczka ch, c z e rn ia w y F ra n c u z , w k a ż d y m r a ­ zie n ie dziecko z ie m i n o rm a n d z - k ie j, ale za to ty p o w y d o ro b k ie w ic z , n ie p o t r a f ił n a w e t u k r y ć , że je go c z o ło w y m z a d a n ie m je s t z n a jb a r ­ d z ie j c z a ru ją c y m u ś m ie c h e m n a ­ b ie ra ć k lie n ta , c h o c ia ż b y n a k ilk a m e tr ó w li n y c u m o w n ic z e j.

I t u p rz y p a d k o w o u ja w n iło się, że ję z y k ie m fr a n c u s k im n a js o lid ­ n ie j j a w ła d a łe m . Z o s ta łe m z a ­ w e z w a n y prze z k a p ita n a S teckie go i o trz y m a łe m p o le c e n ie n a p is a ć p r o to k ó ł o d b io rc z y , oczyw iście d w u ję z y c z n y . D obrze, że z p o ­ p rz e d n ie j s łu ż b y n a b y łe m pew n e w y ro b ie n ie w ty c h s p ra w a c h , je d ­ n a k ż e n ig d y jeszcze n ie z e tk n ą łe m się z t a k im p rz e c iw n ik ie m , ja k p rz e b ie g ły M o n s ie u r B ., a poza t y m ja k o s ta rs z y o fic e r m ia łe m d o ­ syć w ła s n y c h s p ra w n a p r z y jm o ­ w a n y m s ta tk u .

P ew nego d n ia , g d y w y c h o d z iłe m z b iu r s to c z n i p o w y k łó c e n iu się o pe w n e z w ro ty " s ty lis ty c z n e p r o ­ to k o łu , s p o tk a łe m się ze s ta rs z y m o s o b n ik ie m , k tó re g o r y s y tw a rz y , a szczególnie oczy w y d a ły m i się d z iw n ie z n a jo m e . W s z e d ł o n p e w ­ n y m k r o k ie m do b iu r a k o n s tr u k ­ c y jn e g o , d o k ą d w c h o d z ić m a ło k to b y ł u p o w a ż n io n y .

A k u r a t w y c h o d z ił z b iu r a je d e n z m ło d s z y c h in ż y n ie ró w , z k tó r y m w ra c a łe m często tr a m w a je m po p ra c y z B la in v ille do Caen. Jego w ięc z a p y ta łe m , k to to t a k i w ła ­ ś n ie w sze dł do b iu r a . Jeszcze ła ­ m a łe m sobie głow ę , czy to n ie je s t k tó r y ś z m o rs k ic h do w ó dców f r a n ­ c u s k ic h spod D a rd a n e li, gdzie w a l­

c z y łe m w r o k u 1915.

— M a is c‘est 1‘a d m ir a l b o ls z e v ik ! V o yo n s!

— J a k o n się na zyw a ?

— A h , V on s savez, ces n o m s . . . K r i l o f f , je cro is. O ui, o u i K r il o f f . I l est a u te u r d 'u n e b e lle th é o rie d u n a v ir e ! E t les d e u x c ite rn e s que n o u s c o n s tru is o n s s o n t d 'a p rè s ses p la n s ! V o ila ! K i f - K i f !

Z d ę b ia łe m . J a k to? Z n a k o m ity z n a w c a p ro je k to w a n ia , b u d o w a n ia , n a b y w a n ia , ra to w a n ia i podnosze­

n ia o k rę tó w b y ł t u t a j? Jego p rz e ­ cież d z ie łe m je s t s ły n n y c y k l w y ­ k ła d ó w „ S ta ty k a p o d n o s z e n ia s t a t ­ k ó w " ( „ S t a t ik a s u d o p o d jo m a "), p o d s ta w o w a p ra c a d la k ie r o w n i­

c tw a p rz e d s ię b io rs tw ro b ó t p o d ­ w o d n y c h . W ie d z ia łe m , że d w a z b io rn ik o w c e są b u d o w a n e d la h a n d lo w e j f lo t y ra d z ie c k ie j, ale że sam K r y ło w n a d z o ru je b u d o w y n ie p rz y s z ło m i do g ło w y .

M ia łe m w ie lk ą o c h o tę p o ro z m a ­ w ia ć z n im . A le prze cie ż n ie m ó g ł m n ie p a m ię ta ć . T y le s e te k u c z n i m ia ł w ż y c iu . T y m b a rd z ie j, że k ie d y u c z y łe m się w M o rs k im K o r ­ pusie, zasa dn iczo k ie r o w a ł ju ż A k a ­ d e m ią M o rs k ą , a n a jw ię c e j g o d z in p o ś w ię c a ł I n s t y t u t o w i K o m u n ik a ­ c ji, a nas w id y w a ł t y lk o d o ry w c z o w g a b in e c ie d e w ia c y jn y m . 15 la t u p ły n ę ło o d te g o czasu.

I r a p te m p rz y s z ło m i do g ło w y : z a p y ta m te g o do św ia dczo ne go p r a k ty k a , -n a co trz e b a z w ró c ić u w ag ę p rz y p e r tr a k ta c ja c h ze ś li­

s k im fr a n c u s k im d y re k to re m , a b y n ie p o d p ro w a d z ić k o m is ji o d b io r­

czej w a d liw y m z re d a g o w a n ie m lu b tłu m a c z e n ie m d o k u m e n tu o d b io r­

czego.

Z a c z e k a łe m n a k o ry ta r z u . Po n ie s p e łn a p ó ł g o d z in ie A le k s y K r y ło w w yszedł. P rz e d s ta w iłe m m u się.

— No, cóż, m a m y p o d o b n e k a ­ r ie r y . O b y d w a j s łu ż y m y w m a r y ­ n a rc e h a n d lo w e j. D o w o je n n e j w ró c ić zawsze m a m y czas — o d ­ r z e k ł z serd e c z n y m u ś m ie c h e m , k t ó r y z a s łu g u je n a m ia n o — m ą ­ d ry .

S zybko w y łu s z c z y łe m m u sw o je tr o s k i.

— C h ę tn ie p rz e jrz ę waszą „ b u ­ m a g ę ", o ile n ie w y ja d ę dziś do P a ry ż a . A le p a m ię ta jc ie , w t y c h spraw a.ch n a jb a r d z ie j d e lik a tn y m d z ia łe m je s t k o n k re tn e s fo r m u ło ­ w a n ie i u k ła d k a r k o n w e n c jo n a l­

n y c h . A żeb y u s p o k o ić z a p ę d y s ty ­ lis ty c z n e M o n s ie u r B . p o d k re ś lc ie ta k ż e , że do brze o r ie n tu je c ie się w r ó ż n ic y p o ję ć „ p ie n ią d z " (co je s t p o ję c ie m p ły n n y m ) a „g o tó w k a " , ja k o k a ra . O d ra z u n a b ie rz e re z o ­ n u , bo t u t e js i k a p ita liś c i m y ś lą , że t y lk o o n i n a t y m się z n a ją — t u m r u g n ą ł o k ie m .

Z ro z u m ia łe m d o p ie ro te ra z p e w ­ ne z w r o ty s ty lis ty c z n e n a rz u c o n e k o m is ji p rze z B. — T o o cza jd u sza

— p o m y ś la łe m .

P o że g n a łe m „ a d m ir a ła n a u k i o k r ę to w e j" z w d zięczn ością. W ie - czbre m —• n ie s te ty — w y je c h a ł.

W id z ia łe m go w ię c w B la in y ille w r o k u 1926 p o ra z o s ta tn i.

A le za to w n a s tę p s tw ie , g d y p o d p is y w a łe m lic z n e p r o to k o ły o d ­ b io rc z e o k rę tó w n a s to c z n ia c h za­

c h o d u , ju ż ja k o p rz e w o d n ic z ą c y , zawsze s p ra w d z a łe m siebie, czy d o ­ ś w ia d c z o n a r a d a A . N. K r y ło w a je s t u w z g lę d n io n a .

A w te d y b y łe m ju ż p e w n y , że w s z y s tk o je s t w p o rz ą d k u i że p r o ­ to k ó ł c a łk o w ic ie z a d o w o li m y c h m oco da w ców .

P od t y m w ię c w zg lęd em m ogę uw aża ć siebie za u c z n ia A leksego N. K r y ło w a .

B r u n o n D z im ic z

Jak i§ ią (udzie w îliemezeeh Zachodnich

B e rliń ski dzien nik „Taegliohe .Rundschau" (N r 19) zam ieścił pod powyższym ty tu łe m reportaż rzu­

cający ś w ia tło na stosunki go­

spodarcze panujące w Zachod­

n ic h Niemczech. Poniżej d ru k u ­ je m y streszczenie tego ciekawego a rty k u łu .

J

ak piękne m usiało być życie — pow ie sobie nie jeden, n ie ś w ia ­ dom y rzeczyw istości człow iek — oglądając obrazy z życia „w ie lk ic h panów " z czasów barokka, którzy m ieszkali w cudow nych pałacach, no­

s ili piękne 6troje itp . T ak samo m y ­ ślą i dzisiaj nie je dn i, przeglądając eleganckie czasopisma i żum ale mód, wychodzące w stre fie N iem iec Za­

chodnich,

Jedni i drudzy nie zdają sobie spra­

w y z tego iż ty lk o n ie lic z n i k o rz y ­ stają ze w szystkich dóbr, większość ludności bowiem ż y je w nędznych i niepew nych warunkach.

W Z R A S T A JĄ C A NIEPEW NOŚĆ A b y sobie uzm ysłow ić w łaściw e życie pra cujących w zględnie pracu­

ją c y c h doryw czo i tych, k tó rz y bez­

skutecznie pra cy poszukują, trzeba zważyć, że na tych n a jw y ż e j 13 m ilio ­ n ó w pra cujących stale, przypada p rz y n a jm n ie j ta sama liczba bezro­

b o tn ych rencistów i podopiecznych.

N ieokreślona liczba., tzw. „sam o­

dzie ln ych " tj. kupców , agentów,- rze­

m ieślników , doradców podatkow ych itp. stoi w przede dniu nędzy.

Bezrobotny — a bezrobotnym moż­

na zostać bardzo prędko — jest zmu­

szony przyjąć każdą pracę, którą Urząd Z atrudnienia daje, w in nym w yp ad ku tra c i praw o do zasiłku dla bezrobotnych. W ie lk a liczba s tarają­

cych się o pracę ja k i ro b o tn ik ó w se­

zonow ych, re k ru tu ją c y c h się z ren ci­

stów, oraz „sam odzielnych", sprawią, że 6tale obniża się płacę i w a lk a o poprawę płac je st bezskuteczna.

In s ty tu t dla badania cen ry n k o w y c h w B i e l e f e l d o g ło s ił pod koniec roku ub. ankietę z pytaniem do lu d ­ ności zachodniej S tre fy Niem iec, ja ­ k ie je st ic h najgorętsze życzenie.

W w iększości w y p a d k ó w odpow ie­

dziano, że pragną p ra cy i to pracy stałej. Z tego można wnioskow ać, że praca je st najcenniejszą wartością.

Dalszym życzeniem b y ło : ogólna po­

praw a b y tu dla lu dzi pracy, a 3/4 lu ­ dzi biorących udział w ankiecie w y ­ po w iedziało się za zjednoczeniem N iem iec i pokojem świata. Coraz w iększe zastępy ludności zachodniej s tre fy N iem iec dochodzą do w n io ­ sku, że bez p o koju, bez jedności N ie ­ miec nie będzie popraw y b y tu i pe w ­ ności otrzym ania stałego zatru,dnie­

nia.

SAM O B Ó JS TW A I B A N K R U C T W A W ostatnich miesiącach sytuacja pogorszyła się do tego stopnia, że sam obójstwa 6ą na porządku dzien­

nym. W y z n a w c y planu M arshalla tłumaczą stan ten zawodami m iło s n y ­ mi, nieporozum ieniam i rodzinnym i.

obawą przed chorobą, albo karą oraz depresją psychiczną. Przyczyną m a­

sow ych sam obójstw je st jednak bezrobocie oraz bankructw a, ogłasza­

ne przez „sam odzielnych" pra co w n i­

ków.

W Ham burgu w pierw szym p ó łro ­ czu 1949 stw ierdzono stuprocentow y w zrost liczb y sam obójstw w stosunku do roku 1948.

Tom y można b y pisać o stosunkach, ja k ie panują w zachodniej strefie Niem iec, czego na jw ym ow niejszym dowodem je st wzrastająca liczba sa­

m obójstw ,

W SZYSTKO DROŻEJE Stale wzrastająca drożyzna u tru d ­ n ia życie naw et tym , k tó rz y m ają sto­

sunkow o dobrze płatne posady. Ta­

k ic h „w yb ra ń có w lo su" jest jednak mato, ponieważ 90 proc. pracujących zarabia 250 m arek zachodnich m ie ­ sięcznie.

Po wprow adzeniu no w e j w a luty, zniesiono pra w ie w zupełności sta­

b iliz a c ję cen. Ceny w z ro s ły na w szy­

stko niew spółm iernie 1 spekulanci, k tó rz y m agazynow ali tow a ry, zagar­

n ę li ogromne zyski.

Urzędowo oczyw iście ceny nie zo­

s ta ły zmienione, je dn ak fałszowanie ich je st ta k rażące ze stanem fa k ty c z ­ nym , że n ik t ju ż nie bierze tego na serio. W rzeczyw istości stosunek k o ­ sztów utrzym ania w zrósł nie o 55 —

lecz o 85 proc. od roku 1938, uposa­

żenia zaś w z ro s ły ty lk o o 28 proc.

Na porządku dziennym są co raz częstsze s tra jk i o podwyższenie płac pracow niczych.

Cenę na sta l podwyższono dw u­

krotnie. ale nie na tym koniec. Pla­

nuje się rów nież podw yżkę cen na w ęgiel.

Jak fatalne jest położenie ro b o tn i­

k ó w i em erytów, przedstaw ia W y ­ dział S tatystyczny Bawarskiego Urzę­

du Ziem skiego. Jedna piąta część ludności B aw arii 6kłada się z em ery­

tów , in w a lid ó w w ojennych, w dów i sie rot w o jen nych oraz in n ych pod­

opiecznych, Osoby te m usiały z n i­

kły c h dochodów utrzym yw ać prze­

ciętnie 3 członków rodziny. 55— 60 proc. dochodu przeznaczono na ż y w ­ ność. 25— 30 proc. stanow ią w y d a tk i na opłatę czynszu, opału i światła.

Z tego w yn ika, że na odzież, ro z ry w ­ k i k u ltu ra ln e itp. nie pozostaje nic, w zględnie bardzo m ało. A nalogicznie przedstawia się sytuacja dla stale za­

trudn io nych pracow ników , k tó rz y przeciętnie m ają na utrzym aniu 3,9 osób.

W kom unikacie wrześniowym Bank N ie m ie c k i stwierdza, że dochody sze­

ro kich mas pracujących um ożliw ą im

„skro m n y standart żytciowy". Zapo­

mina jednak, że pogorszenie się b ila n ­ su handlowego zm niejszy im port, k tó ry tym samym spowoduje zm niej­

szenie podaży — a w rezultacie dal­

szy wzrost cen.

Z dniem 1 marca br. zniesiony ma być system k a rtk o w y na chleb, mięso i tłuszcze. Doprowadzi to do tego, że 60 proc. ludności zginie śm iercią g ło ­ dową. Już dzisiaj w iększa część lu d ­ ności ni-e może w y k u p ić przyd zia łów na k a rty żywnościowe, co w y k o rz y ­ stują bogacze, odkupując od nich b o ­ n y żywnościowe. Z dniem 1 marca br. jednak nie będą potrzebow ali po­

sługiw ać się ta k im „pośrednictw em ", gdyż system be zkartkow y udostępni im zakup w dow olnej ilości. W szyst­

ko, co nie w chodzi w skład na jn ie­

zbędniejszych potrzeb życiow ych, sta­

je się luksusem nieosiągalnym dla mas pracujących.

Położenie in te le k tu a lis tó w je st k a ­ tastrofalne, gdyż teatry, k in a i firm y w ydaw nicze nie są w stanie się u trz y ­ mać. Tysiące le karzy poczytują sobie za szczęście, je ż e li otrzym ają posadę je d y n ie za utrzym an;e.

Czesne na U n iw e rsyte cie H e id e l­

bergu w yn osi 200 m arek miesięcznie.

K to w ta kich w arunkach może kształ­

cić dzieci? Św iat pracy napewno nie.

Jedynie w yżsi urzędnicy, bogacze w ie js c y i spekulanci k orzystają z w szystkich dóbr, niedostępnych dla 6zarej masy.

M asy pracujące zna jd ują się w co­

raz niebezpieczniejszym położeniu, gdyż w idm o bezrobocia każdego prze­

raża.

W yzw olenie z błędnego k o ła w id z i klasa robotimcza ty lk o w jedności Niem iec i pod k ie row n ictw e m Rządu Demokratycznego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wojciecha pod Zarządem Państwowym w

Do Polskiego Związku Zachodniego w Poznaniu zgłosiła się delegacja Polskiego Kom itetu w Niemczech z siedzibą w Ber­. linie w osobach dra Brunona

Rada Naukowa zwraca się do wszystkich warstw Narodu o uczestnictwo w realizacji tego dzieła. Rada widzi wielkie, stojące jeszcze przed Narodem trudności, ale tym

Organizacyjnego 10-23

mień układa sią na polskości miasta. Każdy nowy człowiek jak zbójca wydziera ci polskość. Każdy nowy przepis i każde prawo jest przeciw polskości. Sypią

nizacja naczelna ludu polskiego w Niemczech, stał się wzorem dla wielu organizacji mniejszości

skonalenia techniczne, przez które ulepsza się konstrukcję na­. rzędzi pracy, wykorzystuje się lepiej materiał, albo ulepsza

Ale małe to państwo potrafiło zwycięsko oprzeć się wszelkim' zakusom, podobnie jak bohatersko opierało się przez setki lat licz­. nym najeźdźcom okupującym