TRESC ZESZY TU 4 (2244)
K. M a t u s i a k , H isto ria i p e rsp e k ty w y P T P im. K o p e r n i k a ... 73
L. S o l s k i , P a n d a w i e l k a ...76
J. M a t y s z k i e w i c z , T w a rd e dna, ich geneza, c h a ra k te ry s ty k a i znaczenie w p a l e o g e o g r a f i i ...79
T. B e d n a r z , T esty glonow e w b a d a n ia c h zanieczyszczenia w ód . . . . 82
B a rb a ra R a m s , B agno zw y czajn e — ro ślin a u ży tk o w a zagrożona w y n isz czeniem ... 83
J. V e t u 1 a n i, N a tu ra ln a i chem icznie w y w o ła n a cho ro b a P a rk in so n a . . . 86
P rz e g lą d n a u k antro p o lo g iczn y ch O dm iany, r a s y i ty p y w ob ręb ie g a tu n k u ludzkiego (oprać. W. S. M.) 87 R ocznice 250 ro czn ica urodzin Jó z efa P rie stle y a (1733—1804) (Cz. W ronkow ski) . . 89
D robiazgi p rzy ro d n icze O kosm icznej te o rii w y m a rc ia organizm ów w końcu e ry m ezozoicznej (A. K r z a n o w s k i ) ... 90
P rz y cz y n a zespołu A lzh e im e ra (A. S m ia ło w s k i) ...91
W szechśw iat p rze d 100 l a t y ... 92
R o z m a i t o ś c i ... 93
R ecenzje Les i o ch ra n a p riro d y (M. Z. S z c z e p k a ) ... 94
I. V. K r j u k o v a, J. A. L u k s , L. A. P r i v a 1 o v a: Z a p o v e d n y e ra ste - nia K ry m a (M. Z. S z c z e p k a ) ...94
Z. G r o d z i ń s k i : K ra k o w sk ie g a w ro n y (W. H a r m a t a ) ... 95
W ierchy (J. S. D ą b r o w s k i) ...95
L ist do R e d a k c j i ... 96
K o m u n ik a t o K o n f e r e n c j i ... 96
S p i s p l a n s z
I. PA N D A W IE L K A w zoo w W aszyngtonie. Za zezw oleniem N atio n al Zoologi- cal P a rk , W ashington
IIa,b . PO W IE R ZC H N IA TW A RD EG O DNA: A — o tw o ry p e rfo ra c y jn e po gąbce Cliona sp., B — m szyw ioły, fo rm y in k ru s tu ją c e i gałązkow e, C — r u r k i serpul, D — s k o ru p k a n ie zid e n ty fik o w an e g o m ałża
III. REZER W A T P A M IĘ C IN — ła n y k w itn ą c e j p ajęc zn ic y i ostnicy Ja n a . Fot.
J. M en d alu k
IV. O STN IC A JA N A S tip a Jo a n n is Cel. R e z e rw a t P am ięcin. Fot. J. M e n d alu k
O k ł a d k a : „K okoszka”. F o rm y ta k ie p o w sta ją przy se le k ty w n y m w ie trz e n iu n ie ró w n o m ie rn ie zdiagenezow anych p iaskow ców g o inkredow ych. F ot. W. S tro jn y
P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E
ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA
TOM 85 KWTFdFN 1984 ZESZYT 4
(ROK 103) KWIECIEŃ 1984 . (2244)
K A ZIM IER Z M A TU SIA K (W arszaw a)
HISTORIA I PERSPEKTYWY PTP IM. KOPERNIKA *
Powołanie m nie na zaszczytną funkcję pre
zesa Polskiego Towarzystwa Przyrodników im.
Kopernika, do końca obecnej kadencji, nało
żyło na mnie obowiązek dogłębnego przestu
diowania dotychczasowej jego działalności oraz struktur. Uczyniłem to nie tylko z w ielkim za
interesowaniem, ale i sentym entem , z uwagi na wspólne nam m iejsce naszych narodzin, jak i 50-lecie mojego członkostwa tego Towarzy
stwa. Obecnie chciałbym Państw u przedstawić uwagi, jakie mi się nasunęły w czasie tej pracy.
Studiując historię istniejącego prawie 110 lat Towarzystwa można stwierdzić, że działalność jego dwukrotnie znalazła się na tzw. „zakrę
cie” merytorycznego oddziaływania na rozwój nauk przyrodniczych i ich rozpowszechnianie.
Jednak ówczesne kierownictwa Towarzystwa, zdając sobie sprawę ze zm ieniających się w a
runków, związanych z dynam icznym rozwojem nauk ścisłych, potrafiły w porę korygować działalność Towarzystwa, nadając mu formę dostosowaną do aktualnych potrzeb i w ten sposób w porę zapobiegając zarysowującej się stagnacji. Jestem przekonany, że w obecnej chwili Towarzystwo znów znalazło się na po
dobnym „zakręcie” i naszym obowiązkiem u progu następnej kadencji jest zastanowić się
* R e fe r a t w y g ło s z o n y p r z e z P r e z e s a P T P im . K o p e r n ik a n a W a ln y m Z g r o m a d z e n iu w T o r u n iu w d n iu 10 w r z e ś n ia 1983 r.
nad formą oddziaływania Towarzystwa, tak aby jego pozycja nie zeszła do rzędu tylko przydatnych, ale już nie wiodących stym ula
torów aktywności naukowej.
Postaram się przeanalizować to jak najkró
cej, korzystając z dokumentów historycznych zawartych w szeregu cennych publikacji, a tak
że mając na uwadze stan obecny i z tego w y prowadzić pewne wnioski.
Polskie Towarzystwo Przyrodników im. Ko
pernika powstało w roku 1875 w e Lwowie i jest jednym z najstarszych towarzystw nau
kowych, jednoczącym przyrodników i m iłośni
ków przyrody w najszerszym znaczeniu tego pojęcia.
W ielki i gw ałtow ny start rozwoju nauk ści
słych na przełomie X IX i X X w ieku stworzył konieczność w ym iany m yśli twórczych i do
świadczeń, narastających w coraz szybszym tempie. Pow stałe Towarzystwo Przyrodników stało się wielkim forum, na którym można było realizować te potrzeby. Towarzystwo stało się od razu towarzystwem naukowym o szerokim zasięgu terytorialnym , obejmującym nie tylko zabór austriacki, ale i pozostałe. W w ydaw a
nym przez PTP organie „Kosmos”, którego pierwszy numer ukazał się już w roku 1876, ogłaszali swoje prace w ybitni uczeni polscy ze wszystkich trzech zaborów. Ten naukowy cha
rakter Towarzystwa był wyrazem ówczesnych
74 W s z e c h ś w i a t , t. 85, n r 411984
potrzeb, i był podkreślony w pierw szym sta
tucie PTP im. Kopernika, w którym na pierw szym m iejscu, jako głów ny cel Towarzystwa wymieniono: „Obeznawanie się z postępem nauk przyrodniczych i w zajem ne wspieranie się w pracach naukowych, a także staranie się o ich rozwój, a na końcu upow szechnianie”.
Nie oznacza to zresztą, żeby upowszechnianiu wiedzy przyrodniczej nie przypisyw ano duże
go znaczenia.
W m iarę upływ u czasu, w związku z dyna
m icznym rozwojem nauk przyrodniczych, po
wstało w iele tow arzystw specjalistycznych, a zwłaszcza po uzyskaniu niepodległości po pierw szej w ojnie św iatow ej. Było to spowodo
wane również potrzebami pow stałym i na tle naturalnej ew olucji badań w kierunku kształ
tujących się specjalizacji. Pozw olę sobie tu przytoczyć parę bardzo w ym ow nych cyfr.
Do roku 1900 istniało na terenach polskich 5 tow arzystw naukowych, a w tym PTP im.
Kopernika o w yraźnym charakterze przyrod
niczym i działalności daleko w ybiegającej poza regionalizm, pomimo granic zaborów.
Do uzyskania niepodległości stan ten zw ięk
szył się do 6 towarzystw; doszło w ięc jedno towarzystwo. W okresie m iędzyw ojennym , czyli do roku 1939, stan ten pow iększył się do 23 tow arzystw . Doszło w ięc 17 tow arzystw . Obecnie jest ich 59, czyli w okresie pow ojen
nym doszło 36 tow arzystw specjalistycznych w zakresie różnych dyscyplin przyrodniczych.
W iele z tych tow arzystw poczęło w ydaw ać w łasne czasopisma specjalistyczne, co spowo
dowało znaczące uszczuplenie oryginalnych prac w ydaw anych w organie PTP, a tym sa
m ym jak gdyby ograniczyło kontrolę Towa
rzystw a nad całokształtem rozwoju nauk przy
rodniczych. W tej sytuacji zarówno w refera
tach w ygłaszanych na posiedzeniach nauko
w ych Tow arzystwa, jak i w jego organie „Kos
m os”, zaczęły dominować prace o charakterze popularyzacyjnym i kom piłacyjnym .
Stwarzało to wrażenie, trafne zresztą, jak gdyby rozstępowania się gruntu pod silną po
zycją naukową Towarzystwa, chociaż długo je
szcze, tak na zebraniach referatow ych jak i w czasopiśmie „Kosmos”, przedstaw iane były prace ściśle naukowe.
Już w latach m iędzyw ojennych kierunek ten został zauważony przez ówczesne kierow nictwo Towarzystwa i po 50 latach jego istnienia, na W alnym Zebraniu w lu tym 1927 roku, ów czesny prezes prof. Julian Tokarski powiedział:
„N iech m i w olno będzie p rz y te j sposobności w y pow iedzieć p ew ie n pogląd n a k ie ru n e k , w ja k im n a sze T o w arzy stw o pow in n o w p rzyszłości k ro czy ć w sw oim rozw o ju . P o sia d a ono tr a d y c ję u trw a lo n ą is t
nie n iem p rzeszło 50 la t. J u ż w 1918 r., gd y p ad ły słu p y ro z g ra n ic z a ją c e n as niew o ln iczy m i k o rd o n am i, okazała się p o trz e b a p ie rw sz ej re o rg a n iz a c ji T o w a rz y stw a w y w o łan a koniecznością objęcia a g e n d am i w szy stk ich dzielnic w olnej P olski. W la ta c h niew o li sk u p iło to T o w arzy stw o w za b o rze a u s tria c k im p rz e de w szy stk im p rzy ro d n ik ó w p ra c u ją c y c h naukow o, k tó ry c h ilość w ró żn y ch sp e c ja ln y c h dziedzinach n a u k p rzy ro d n iczy ch n ie b y ła w y sta rc z a ją c a do stw o
rz e n ia osobnych sp e cja ln y ch to w arzy stw , k u lty w u ją cych sp e c ja ln e dziedziny p rzy ro d o zn aw stw a. Ale po ro k u 1918 sk rz ę tn ie k o rz y sta n o z m ożliw ości u tw o rz e n ia ta k ic h zrzeszeń przy ro d n iczy ch specjalnych, co dopro w ad ziło w re z u lta c ie do u tw o rz e n ia T o w arzy stw a B otanicznego, Zoologicznego, G eologicznego, C hem icz
n eg o itp. S k u te k tego je s t ta k i, iż je d y n ie w e L w o w ie i w K ra k o w ie, gdzie istn ie ją tra d y c je „K o p er- n ik a ń s k ie ” p o trz e b a istn ien ia naszego T o w arzy stw a nie u m n ie jsz y ła się i b y t jego w tych ośrodkach m i
m o p o w sta w a n ia sp e cja ln y ch to w a rz y stw je s t za p ew niony. C hcąc p o d trzy m ać je g o życie w innych o środ
k a c h P o lsk i, m u sim y p o w ażn ie zastan o w ić się n ad fo rm a m i, ja k ie n ależ ało b y n a d a ć n aszem u T o w arzy stw u , b y konieczność je g o istn ie n ia n ie ty lk o n ie by ła k w estio n o w an a , a le pow szechnie odczuw ana. Rzucono, z d a n ie m m oim , zd ro w ą m y śl sk ie ro w a n ia T o w arzy stw a n a to r y p ra c y p rz e d e w szystkim p o p u la ry z a to r
skiej oraz p o d ję cia je j w śró d szerokich rzesz n au c zy cieli p rz y ro d y w szkołach pow szechnych. S am a idea p o p u la ry z o w a n ia w iedzy p rzy ro d n icz ej n ie je s t n a szem u T o w a rz y stw u obcą, a je g o u sta w y w y m ie n iają ją w śró d g łów nych je g o celów . C hodziłoby za te m o to, by tę ideę w y su n ą ć n a czoło w szelkich poczynań T o w a rz y stw a i zaopiekow ać się sz arą b racią p rz y ro d niczą, n ie p ra c u ją c ą naukow o, ła k n ą c ą je d n a k ż e w ie dzy p rzy ro d n icz ej p o d an e j w sposób p o p u la rn y . W in
n iśm y się sta ć w przyszłości, zd a n ie m m oim , to w a rz y stw e m pow szechnym , sk u p ia ją c y m w szy stk ich p rz y ja c ió ł p rzy ro d o zn a w stw a, n a w zór ta k ich , ja k ie od d a w n a is tn ie ją za g ra n ic ą ” .
W ślad za tym już w tym sam ym roku 1927 nastąpił podział czasopisma „Kosmos” na tzw.
później „Kosmos A ” zam ieszczający oryginal
ne rozprawy naukowe i tzw. „Kosmos B ” czyli
„Przegląd Zagadnień N aukow ych”, którego ty tuł m ów i sam za siebie.
W r. 1930 PTP przejęło redakcję w ycho
dzącego poprzednio w Warszawie czasopisma
„W szechśw iat”, co było wyrazem uznania PTP za stow arzyszenie ogólnopolskie. Jego oddziały w okresie m iędzyw ojennym spełniały bardzo pozytyw ną rolę w rozwoju nauk przyrodni
czych w Polsce. Na posiedzeniach naukowych oraz w czasopismach „Kosmos A ”, „Kosmos B ” i „W szechświat” referowano zagadnienia nau
kow e, popularnonaukowe i bardzo popularne.
N ie można też pominąć faktu, że mimo ta
kiej m odyfikacji działania Towarzystwa, na
w et już pod koniec okresu m iędzywojennego, nadal odgrywało ono w ybitną rolę w nauce.
D ow odem tego może być m. in. inspirowanie, zorganizowanie i czuwanie nad realizacją naj
w iększych w Polsce i w skali św iatow ej zespo
łow ych badań przyrodniczych nad północną krawędzią Podola. Badań skupiających specja
listów w szystkich dziedzin przyrodniczych ze w szystkich ośrodków naukowych w Polsce.
M ateriały tej wspaniałej akcji są dostępne w literaturze naukowej. Mogą one służyć jako przykład w podejmowaniu zespołowych badań naukow ych naw et i dziś.
Po II w ojnie św iatow ej szybko odrodziły się istniejące przedtem towarzystwa, a w tym PTP im. Kopernika, działające w Krakowie.
Na posiedzeniach referowano przede w szyst
W s z e c h ś w i a t , t. 85, n r 411984
kim prace naukowe wykonane tuż przed woj
ną lub w czasie w ojny. Referenci czekali nie
raz m iesiącami w kolejce do swego referatu.
Sale w ypełnione b y ły po brzegi łaknącą w ie
dzy publicznością. Mogło to sprawiać wrażenie powrotu do dawnej, dominującej w nauce, in
tegrującej pozycji PTP. N ie ulega wątpliwości, że było to wrażenie złudne. Rozwijające się co
raz szybciej na św iecie specjalistyczne kierun
ki badań m usiały znaleźć odzwierciedlenie i u nas. Pow stała ogromna ilość towarzystw naukowych specjalistycznych i ich czasopism w w ielu nie istniejących przed wojną ośrod
kach naukowych, a także w centralnych ośrod
kach różnych dziedzin pod egidą PAN. D oty
czy to również i czasopism popularnonauko
wych. Polskie Tow. Przyrodników im. Koper
nika staje się już nie jedynym , ale jednym ze stowarzyszeń popularyzujących osiągnięcia na
uki polskiej i św iatow ej, choć dominująca rola tego stowarzyszenia jest widoczna choćby dzię
ki reprezentowaniu zagadnień przyrody żywej i nieożywionej.
Pozycję Towarzystwa w ogromnym stopniu wzm ocniły powstałe w ostatnich latach sekcje, a to: Speleologiczna i D ydaktyki Biologii oraz Komitet G łów ny Olimpiady Biologicznej. Oka
zuje się, że w szystkie trzy sekcje pracują z pełną wydajnością i nie wym uszonym zapa
łem. Pierwsza stym uluje badania naukowe, druga czuwa i udoskonala procesy dydaktycz
ne, a trzecia w nad wyraz um iejętny i specy
ficzny sposób rozbudza zamiłowania młodych adeptów do badań przyrodniczych.
A le niezależnie od tego coraz bardziej zary
sowuje się potrzeba ukazania dziedziny, w któ
rej PTP im. Kopernika m ogłoby znaleźć w iel
kie pole do działania. Chyba PTP znalazło się po raz drugi na, jak w yraziłem się poprzednio,
„zakręcie”.
Pozwolę sobie w tym m iejscu zacytować sło
wa wypowiedziane w setną rocznicę powstania PTP im. Kopernika przez profesora Szczepana Pieniążka. Na końcu sw ego referatu, pow ie
dział on:
„P olskie T o w arzy stw o P rz y ro d n ik ó w im . K o p er
n ik a je s t je d y n y m d ziała ją cy m w P olsce to w a rz y stw em ogólnoprzyrodniczym . Z nieg o w zięły początek inne d ziała ją ce w K ra ju , b ard z iej specjalistyczne.
M usiały one pow stać i dobrze się stało, że pow stały, bo przecież żyjem y w dobie specjalizacji. I m b a r dziej je d n a k ro z w ija się sp e cja liz ac ja, ty m b ardziej p o trzeb n a je s t sy n te za w szy stk ich za in te re so w a ń p rz y rodniczych naszego społeczeństw a. T a k ą w łaśn ie so
czew ką sk u p ia ją c y c h w sobie całość zain te re so w ań przyrodniczych, w in n o być P o lsk ie T ow arzystw o P rz y ro d n ik ó w im. K o p e rn ik a ”.
Jestem przekonany, że ta wypowiedź jest bardzo istotnym sygnałem zauważenia potrzeb naszej nauki i nie tylko naszej. Dodałbym tu jeszcze coś więcej. Nie tylko istnieje społeczna potrzeba syntezy w szystkich zainteresowań przyrodniczych naszego społeczeństwa. Sama nauka także domaga się takich syntez.
Rozwijające się kierunki badań specjali
stycznych, prowadzone równolegle, nabrzmie
wają i ich granice zaczynają się stykać. Na
kreślone z konieczności sztuczne granice po
szczególnych dziedzin ocierają się o siebie. Je
steśm y świadkami narastania zagadnień, które wymagają współpracy dwóch, a często kilku specjalistycznych kierunków. Jeżeli chcemy poznawać naturę, to nie możem y jej badać w y rywkowo w sztucznie nakreślonych granicach.
I jeszcze jedno. Nie wystarczy dokonywać syn
tezy już uzyskanych wyników z poszczegól
nych kierunków badań. Zachodzi konieczność stawiania problemów jeszcze przed rozpoczę
ciem badań, uwzględniających zaangażowanie w ielu dyscyplin, dla uzyskania ostatecznego wyniku, tłumaczącego szerszy wycinek obrazu przyrody. I chyba w tym stadium obecnie się znajdujemy. Śm iem jednak twierdzić, że nie um iem y sobie w sposób zadowalający radzić z dokonywaniem syntezy w yników otrzym y
wanych bieżąco w różnych współpracujących ze sobą dziedzinach, bo poszczególni specja
liści nie bardzo się rozumieją. W tej sytuacji jeden kontrahent wspólnych badań, choćby był urzędowym koordynatorem, tym bardziej nie jest w stanie tego dokonać. Potrzebne jest forum stałych kontaktów m iędzy specjalista
mi pracującymi w uzupełniających się zagad
nieniach i tej potrzebie należy w yjść naprze
ciw. Jest naw et potrzebna i konieczna jakaś inna, specyficzna forma popularyzacji ścisłych zagadnień specjalistycznych. Nie dla popula
ryzowania zamiłowania do przyrody, ale dla zrozumienia się specjalistów różnych specjal
ności, tak dla celów wzajemnej współpracy, jak i um iejętnego dokonania ostatecznej syn
tezy uzyskanych w yników . To jest widoczne we wszystkich dziedzinach szeroko pojętych zagadnień przyrodniczych, a chyba najbardziej ta potrzeba jest już dziś widoczna w ekologii.
Z braku czasu nie mogę tutaj szerzej roz
wijać tego tematu, mam jednak nadzieję, że w szyscy rozumiemy i odczuwamy tę sytuację.
Wspominając przed chwilą, że tym proble
mom trzeba wyjść naprzeciw, widzę tu nową i w iele znaczącą rolę Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. Kopernika. N ie wystarczy jednak sygnalizować o tym, ale trzeba rozpo
cząć działanie. Mam pewne propozycje i był
bym szczęśliwy, gdyby znalazły one miejsce w szerszej dyskusji.
Organizacyjna forma Towarzystwa sprzyja takiemu działaniu, ale wym aga w ielkiego za
angażowania i pracy ze strony kierownictwa poszczególnych oddziałów. Każdy oddział ma swego przewodniczącego i wiceprzewodniczą
cego. Znają oni doskonale problematykę badań ośrodków, w których pracują. Z ich strony powinna wychodzić inicjatyw a organizowania zebrań naukowych na styku różnych dyscy
plin, uzupełniających się w badaniach kon
kretnych obiektów lub zagadnień teoretycz
nych. Formę takich zebrań należy pozostawić inicjatyw ie organizatorów. Mogą to być dwa;
lub kilka krótkich referatów i wspólna dysku
sja, jeden referat zbiorczy opracowany przez kilku autorów, swobodna dyskusja nad jakąś grupą tematyczną, stanowiącą część opracowy-
w anych problemów, np. resortowych czy rzą
dowych, w których zaangażowane są zakłady z danego ośrodka naukowego.
Prowadzone w e w szystkich niem al ośrod
kach naukow ych zespołowe prace, w zakresie zlecanych grup tem atycznych, zwiększają w dużym stopniu m ożliwości organizowania ta
kich zebrań naukowych, w których swoboda wypowiadania się byłaby daleka od drętw ych zjazdów sprawozdawczych, urzędowo podsu
m owujących osiągnięcia partnerów. Podaję to tylko jako przykład i nie chciałbym, aby stał się regułą. Istnieją w każdym ośrodku nauko
w ym ogromne m ożliwości w ym iany m yśli po
m iędzy pokrewnym i, a naw et różnymi kierun
kami naukow ym i i tylko, i w yłącznie od ini
cjatorów takich zebrań zależy rozbudzanie ży cia naukowego w ramach instytucji, która jest do tego powołana. Żadne tow arzystw o specja
listyczne tego nie inspiruje, bo w ybiega to poza sferę jego działalności i zadań.
Pragnę z naciskiem podkreślić, że nie po
winno to w żadnym wypadku w płynąć na in
ne form y dotychczasowej działalności PTP im.
Kopernika.
W razie powodzenia takiego kierunku dzia
76_____ W s z e c h ś w l a t , t. 85, nr 411984
łania, można będzie na pewno liczyć też na zm iany lub stw orzenie dodatkowych struktur w ydaw niczych PTP, dla wydobycia na ze
wnątrz tak w ielu rozwiązywanych, interesują
cych naukowo i w ażnych praktycznie proble
m ów, które dotąd gubią się w szafach urzę
dów koordynacyjnych lub ukazują się w spe
cjalistycznych czasopismach w form ie w ycin
ków ograniczonych specjalnością poszczegól
nych autorów.
Przedstaw iając Państw u m oje rozważania, pragnę wskazać zarówno na potrzebę, jak i na m ożliw ości korekcji roli PTP im. Kopernika, w ynikającej z ew olucji badań naukowych w Polsce i na świecie.
N ie jest to żadne szukanie przysłowiowej
„deski ratunku”, ale, podobnie jak przed 50 laty, jest to chęć przystosowania działalności Tow arzystw a do zarysowujących się nowych potrzeb nauki.
P ro f. d r K azim ierz M atu siak , p rez es P T P im.
K o p ern ik a , je s t m ikrobiologiem i ekologiem , p ra c u je w Z ak ład zie M ikrobiologii Środow isk U n iw e rsy te tu W arszaw sk ieg o i je s t k o n su lta n te m Z a k ła d u B iologii W ód PA N w K rakow ie.
L E S Z E K S O L S K I (W rocław )
PANDA WIELKA
P ie rw sz a żyw a p a n d a w ie lk a p rz y b y ła do p o rtu w S a n F ra n c isc o 18 g ru d n ia 1936 ro k u . O d d a ty te j rozpoczęło się p ra w d z iw e p an d a -m o n iu m , k tó r e tr w a do dzisiaj. C z a rn o -b ia łe zw ierzę, podobne rac z e j do w ielk iej p luszow ej m a sk o tk i n iż do re a ln e j istoty, w zb u d ziło w ielk ie z a in te re so w a n ie i to n ie ty lk o w śró d nau k o w có w . M iliony lu d zi z z a p a rty m tc h e m śledziły p odróże m a try m o n ia ln e p a n d z M oskw y do L o n d y n u oraz z L o n d y n u do W aszyngtonu. W ysiłki, czynione w celu ro zm n o żen ia p a n d w n iew oli, sta ły się sym bolem w szy stk ich poczynań, p o d ejm o w an y ch n a rzecz o ch ro n y g in ący ch dzikich zw ierząt. O d 1961 ro k u w ła śn ie p a n d a w ie lk a s ta ła się em b le m a te m F u n d a c ji n a rzecz O ch ro n y D zikich Z w ie rz ą t (W orld W ildlife F und).
J a k o g a tu n e k , p a n d a w ie lk a n ie b y ła zn a n a n a u c e e u ro p e jsk ie j a ż do 1869 ro k u , k ie d y to p o d ró ż u ją c e m u po C h in ach fra n c u sk ie m u m isjo n arzo w i A. D avi- dow i u d a ło się zdobyć d w ie sk ó ry i je d e n sz k ielet b ia ło -cza rn eg o n iedźw iedzia, o k tó ry m w sp o m in a ły ju ż sta ro c h iń sk ie k ro n ik i. Z d o b y te przez D av id a tr o fe a tr a f iły do P a ry ż a , gdzie w 1870 ro k u zo stały z b a d an e p rzez A. M ilne E d w ard sa. Zoolog te n opisał p an d ę w ielk ą, z w a n ą w ów czas nied źw ied ziem b a m busow ym , pod ła ciń sk ą n a z w ą A ilu ro p o d a m ela n o - leuca i w ra z z o d k ry tą w cześniej p a n d ą m a łą A ilu r u s fu lg e n s F . C u v ier, 1825 u m ie śc ił j ą w ro d zin ie szopo- w a ty c h (P rocyonidae). Od te g o czasu zap o m n ian o o niedźw iedziu b am busow ym . W szyscy bad acze p rz e k o n a n i b y li, że ojcu D avidow i u d a ło się zdobyć o s ta t
n ie re lik w ie p o w ła śn ie g in ą cy m g a tu n k u . P rz e k o n a
n ie to u trz y m y w a ło się do 1915 ro k u , k ie d y to d r H. W eigold w czasie I niem ieck iej w y p ra w y do T y b e tu zd o b y ł żyw y okaz p a n d y w ielk iej. Z w ierzę żyło je d n a k ty lk o k ilk a dni, a sk ó ra i sz k ielet w zbogaciły zb io ry d rez d eń sk ie g o m uzeum . W te n sposób okazało się, że g a tu n e k u w a ż a n y za w y m a rły jeszcze istnieje.
R ozpoczęło się p o lo w an ie n a pan d y .
W ą tp liw a p a lm a p ie rw sz e ń stw a n ależ y się synom p re z y d e n ta T. R oosevelta — T heo d o ro w i i K erm ito - wi. Z ab ili o n i m ło d ą p a n d ę w czasie sw ojej m y śliw sk iej w y p ra w y do C h in w 1928 ro k u . K o lejn e la ta p rzy n io sły w ięc ej te g o ro d z a ju sukcesów . D o ro k u 1936 za b ito łączn ie jeszcze 8 sz tu k p and, k tó ry c h sz cz ątk i tr a f iły do M uzeów Zoologicznych w Chicago, N o w y m J o r k u i F ilad e lfii. W ro k u 1934, n a zlecenie B ro n x Zoo w N ow ym Jo rk u , w y ru sz y ł do C h in po ży w ą p a n d ę w ie lk ą W iliam H. H ark n ess, m yśliw y i p o d ró żn ik w sła w io n y zdobyciem d la w spom nianego zoo p ie rw sz y ch żyw ych w a ra n ó w z Kom odo. N ieste
ty, w ty m p rz y p a d k u n ie u d a ło się m u zrealizow ać zam ów ienia. W y p ra w a się n ie pow iodła, a sa m H a r k ness z m a rł n a n ie ro z p o zn a n ą chorobę w S zan g h aju . N iepow odzenie m ęża zm obilizow ało p a n ią R u th H ark n e ss, k o b ie tę n ie za leż n ą i p rzedsiębiorczą, n ie m n ie j ą ie p o sia d a ją c ą żadnego dośw iadczenia, jeżeli chodzi o c h w y ta n ie dzikich zw ierząt. P o długich p rz y g o to w an iac h i ciężkiej podróży w y p ra w a p a n i H a rk ness p rz y b y ła do S y czu a n u w listo p ad zie 1936 roku.
W w y d a n e j w k ilk a la t później książce p a n i H a rk ness pisze:
„ B rn ę liśm y pow oli p r z e z m o k ry bam b u so w y las,
W s z e c h ś w i a t , t. 85, n r 411984 77
k tó ry stopniow o rze d n iał, k u k ilk u sto jący m w ielkim drzew om . N agle Q u e n tin za trzy m a ł się, chw ilę n a słuchiw ał a po tem ru szy ł przed siebie ta k szybko, że n ie m ogłam za n im nadążyć. W chw ilę po tem zo
baczyłam go, poprzez zw isające m o k re gałęzie, sto ją cego koło dużego, sp ró ch n iałeg o drzew a. R uszyłam przed siebie ta k szybko ja k m ogłam , śc ierając rę k ą w odę za le w a ją cą m i oczy. N agle za m a rła m w pół kroku. Ze starego, m a rtw e g o p n ia d rze w a dochodziło ciche kw ilenie. Q u en tin sięg n ął -ręką do d z iu ry w pniu. P o tem odw rócił się i zaczął iść w m oim k ie
ru n k u . W ram io n ach trz y m a ł k w ilące dziecko p a n d y ”.
O czywiście rad o śc i nie było końca. C hińscy t r a garze, by zapew nić m ałej p an d z ie pom yślność, od
p raw ili n ad n ią cały r y tu a ln y cerem oniał, a sam a p ani H ark n e ss uczciła jego zakończenie w y strza łam i z rew o lw eru . P a n d a n a z w an a S u -L in poczyniła też w iele zam ieszania w u rzędzie celnym w S zanghaju.
O statecznie fo rm aln o ści zo stały załatw io n e i p an i H ark n ess o trzy m ała w y m ag a n e zezw olenie na p rz e wóz zw ierzęcia sta tk ie m . N a k w icie celnym napisano:
1 pies — w arto ść 20 dolarów . S u -L in p rzy b y ł do S an F ra n cisc o n a p o kładzie s ta tk u „P re sid e n t M ac K inley” dn ia 18 g ru d n ia 1936 roku. P a n i H ark n ess odbyła z podopiecznym podróż po w ielu m ia sta ch Stanów , a o statecznie S u -L in z a k u p io n y został przez B rookfield Zoo w C hicago i p rz y b y ł ta m 8 lutego 1937 roku. N astęp n e la ta p rzy n io sły istn ą law inę p an d w ielkich. W 1938 ro k u b y ło ich aż 6. C ztery z nich tr a f iły do lond y ń sk ieg o R egents Zoo, je d n a do Now ego J o r k u i k o le jn a do Chicago. W 1939 ro k u p rzy b y ły jeszcze 4, po je d n e j do C hicago i N ow ego Jo rk u , a d w ie do S a in t Louis. W czasie w o jn y w 1941 ro k u k o le jn e dw ie p a n d y n ab y ło now o jo rsk ie B ronx Zoo. P o zakończeniu w o jn y okazało się, że zdobycie p an d je s t b ard z o tru d n e . R ząd C hińskiej R epubliki L udow ej ob jął p a n d y w ielk ie ścisłą o chro
ną. T ylko dw óm ogrodom zoologicznym u d a ło się zdobyć to ginące zw ierzę. B yły to zoo w M oskw ie i L ondynie. D o ta rły ta m w sum ie cz te ry sztuki, z k tó ry ch dw ie p rzeszły później do h isto rii. C hodzi o sa micę C hi-C hi, zak u p io n ą do lo ndyńskiego zoo 5 w rz eś
nia 1958 ro k u , oraz sam ca A n-A n, k tó ry p rzy b y ł do M oskw y 18 sie rp n ia 1959 roku. J u ż w ro k u 1961 oka
zało się, że są to je d y n e d w ie p a n d y ży jące poza C hinam i. Ze w zględu n a tru d n o ść ro zp o zn aw an ia płci u p an d (specyficzna budow a ze w n ętrzn y ch organów płciowych) d efin ity w n e je j o k reśle n ie u C hi-C hi stało się m ożliw e dopiero w 1964 ro k u , gd y zaszła koniecz
ność u śp ie n ia C hi-C hi w celu p o d d an ia je j leczeniu zapalenia spojów ek. O d tego czasu rozpoczęto ro z
m ow y z d y re k c ją m oskiew skiego Z oo p ark u n a te m a t skojarzenia obu p an d . N a jp ie rw C hi-C hi spędziła 8 m iesięcy w M oskw ie w 1966 ro k u , później A n-A n zaw itał do L ondynu, gdzie p rze b y w a ł od sie rp n ia 1968 do m a ja 1969 ro k u . N iestety , obie p a n d y nie p rzy p a d ły sobie do g ustu. C h i-C h i trz y m a ła się n a j
dalej ja k m ogła od dużego sam ca, n a to m ia st A n-A n bard ziej b y ł za in te re so w a n y p o p ija n ie m h e rb a ty niż n arzu co n ą m u p a rtn e rk ą . Nie zd ały się n a nic p o d a
w a n e śro d k i p o budzające. N iechęć obu zw ie rząt do siebie tłu m ac zy li n au k o w cy ich podeszłym w iekiem . I m ieli ra c ję . N a jp ie rw p a d ła C hi-C hi — 22 lipca 1972 ro k u , a A n -A n w listo p ad zie tego sam ego roku.
C hi-C hi żyła w n iew oli 13 la t i 10 m iesięcy, A n-A n 13 la t i 3 m iesiące. W ydaw ało się, że epoka p an d dobiega końca.
W tym czasie Rząd C hR L w y d ał szereg zarządzeń i u sta w chroniących p rzy ro d ę tego k ra ju . U tw orzono w iele rezerw ató w , k ilk a z n ich w yłącznie z m yślą o pandzie w ielkiej. R ozpoczęto szeroko za k ro jo n y p ro g ra m b a d a n ia nad p an d a m i ta k w sta n ie dzikim , ja k i w niew oli. P ierw sze żyw e p a n d y d o ta rły do pekińskiego zoo w 1956 ro k u . P óźniej w iele jeszcze tra fiło do ogrodów zoologicznych w N ankinie, S zang
h aju , C h a rb in ie i Czengtu. P ra w d z iw ą zoologiczną sen sac ją sta ły się p ierw sze na św iecie n arodziny p an d y w ielkiej w niew oli, k tó re m iały m iejsce w p e kiń sk im zoo 9 w rz eśn ia 1963 ro k u . S am ica L i-L i i sa m iec P i-P i zostali ro d zicam i sam czyka nazw anego M ing-M ing. T a sam a p a ra d ała d ru g ie m łode d o k ła d n ie w ro k później — sam icę L in-L in. W p ie rw szym p rzy p a d k u ciąża tr w a ła 148, a w d ru g im 120 dni. Od te j p o ry n aro d z in y p an d w chińskich ogro
dach zoologicznych p rze stały być sensacją. Rodziły się n a w e t bliźn ięta, a w 1978 ro k u p rzyszła na św iat p ierw sza p a n d a w w y n ik u sztucznego zapłodnienia.
W e w rześniu 1981 ro k u m ia ły m iejsce o sta tn ie za
n o to w an e n aro d z in y p a n d y w C zengtu Zoo. B yła to 26 p a n d a w ielk a u rodzona w chińskim zoo. L a ta 70.
p rzyniosły ożyw ioną działalność d yplom acji chińskiej n a a re n ie m iędzynarodow ej. P a n d a w ie lk a stała się p o d ark iem pokoju, w ręczan y m w ielu głow om p ań stw odw iedzającym Chiny. P ierw szy o trzy m ał w p re z e n cie p a rę p an d w ielkich p rez y d en t R. N ixon. P o ogło
szeniu w iadom ości w USA w y b u ch ła cała w ojna p r a sow a m iędzy ogrodam i zoologicznym i, k tó re rościły sobie p raw o do o trzy m an ia ty c h cennych zw ierząt.
W chodziły w ra c h u b ę B ro n x Zoo w N ow ym Jo rk u , B rookfield Zoo w C hicago i St. Louis Zoo. Je d n a k odbiorcą tego d a ru dla n a ro d u a m ery k ań sk ieg o stało się je d y n e pań stw o w e zoo n a te re n ie USA, czyli N a rod o w y P a rk Zoologiczny w W aszyngtonie. P a n d y p rzy b y ły tu 6 k w ietn ia 1972 ro k u , w zb u d zając w ie l
kie zain tereso w an ie, ale n iem ało zam ieszania. By zro
bić m iejsce dla p and, W aszyngtońskie Zoo m usiało oddać do depozytu innym ogrodom ta k cenne zw ie
rz ę ta ja k an ty lo p y bongo i p a rę nosorożców białych.
P a n d y o trzy m ały duże, oddzielne w ybiegi oraz w y godne, klim aty zo w an e pom ieszczenia w ew nętrzne, oddzielone od w idzów sp e cja ln ie zam ów ionym i szy
bam i. Jeszcze w ty m sam ym ro k u p a ra p an d w ie l
kich p o d aro w an a została Ja p o n ii i um ieszczona 28 p a ź d ziern ik a w U eno Zoo, je d n y m z dw óch T okijskich ogrodów zoologicznych. K o lejn e p a ry p a n d o trzy m a
ły: P a ry ż — 1973, L ondyn — 1974, M eksyk — 1975, M a d ry t — 1978, B erlin Z achodni — 1980 r. W w ię k szości p rzy p a d k ó w b y ły to sz tu k i m łode, k tó re nie przekroczyły drugiego ro k u życia, pochodzące z od
łow u ze sta n u dzikiego. R ozpoczął się w ielki w y ścig — kom u u d a się po ra z p ierw szy rozm nożyć p a n d y poza C hinam i? P o d g ląd a n o i b a d a n o p an d y cały czas przez zam k n ięte obw ody telew izyjne. N a g ry w a n o ich „m iłosne za lo ty ” n a ta śm y m ag n eto fo now e. P o d aw an o śro d k i pobudzające. W szystko bez efektu. Na sam y m początku s tra c ił sw ą szansę P a ryż. S am iec L i-L i żył ty lk o 4 m iesiące. P a d ł 20 k w ie t
n ia 1974 roku. S ekcja w y k az ała guz now otw orow y trzu stk i. B ardzo bliskie sukcesu było T okijskie Zoo.
Ich sam ica L a n -L a n p a d ła co p ra w d a 4 w rześnia 1979 ro k u , lecz k u w ielkiem u zdum ieniu naukow ców podczas sekcji okazało się, że była w ciąży. C ałko
w icie w ykształcony płód w aż y ł 45 g. P rz ez ja k iś czas d y rek c ja zoo m ia ła n ad z ie ję n a uzy sk an ie now ej sa-
78 W s z e c h ś w i a t , t. 85, n r 411984
micy, ale ro zw ia ły się one w ra z ze śm ie rc ią sam ca K a n g -K an g (30. 6. 1980). U obu to k ijsk ic h p a n d b a danie p o śm ie rtn e n ie w y k a z a ło żad n y ch w y ra źn y c h zm ian patologicznych, poza n ie jasn eg o pochodzenia zm ian a m i w n ac zy n iac h k rw io n o śn y ch , o k reśla n y ch w m ed y cy n ie ja k o zespół w y k rz e p ia n ia śró d n aczy - niow ego (DIC — d issem in a te in tra -v a sc u la r coagida- tion). K ło p o ty z p a n d a m i m ia ły też ogrody w W a
szyngtonie i L ondynie. B a d a n o cy k l ru jo w y u sam ic i n asien ie sam ców . O b serw o w an o liczne k o p u la cje . W szystko bez re z u lta tu . W W aszyngtonie p o d d an o sam icę k ilk a k ro tn y m zabiegom in se m in a cy jn y m , k tó re je d n a k o k azały się n ie efek ty w n e . W L o n d y n ie p rzeży to ch w ile grozy, gd y p u p ilk a zoo z a p ad ła n a z a p alen ie o trze w n ej. T y lk o d zięk i in te n sy w n e j k u r a cji, podczas k tó re j zw ierzę k ilk a k ro tn ie usy p ian o , u d ało się C h in g -C h in g u ra to w a ć . W reszcie oba ogro
dy p o sta n o w iły sp ró b o w ać sta re g o sposobu. W iosną ro k u 1981 lo n d y ń sk i sam iec C h ia-C h ia u d a ł się w sa m olotow ą p odróż do W aszy n g to n u n a sp o tk a n ie z ta m te js z ą sam icą L ing-L ing. O ile p ołączenie zw ie
r z ą t o kazało się b ard z o p ro ste, o ty le ich ro zd z iele n ie trw a ło aż trz y godziny i odbyło się n ie bez p ew n y ch tru d n o ści. J a k p isa ła w asz y n g to ń sk a p rasa , C h ia-C h ia n ie m ia ł w sobie n ic ' z angielsk ieg o d ż e n te lm e n a i dość m ocno p o tu rb o w a ł sw o ją niedoszłą m ałżonkę.
J e d n a k ju ż ro k w cześniej n ad eszła se n sa c y jn a w iadom ość z M eksyku. 21 lip c a 1980 ro k u sam ica Y ing-Y ing u ro d ziła p ie rw sz ą p an d ę poza C hinam i.
P om im o sw oich sześciu la t okazała się m a ło do
św iadczoną m a tk ą i w k ilk a n a ś c ie d n i później k ła dąc się zad u siła n o w orodka. D ru g ie n a ro d z in y p a n dy m ia ły m iejsce ró w n ież w M eksyku, w m a ju 1981 ro k u i ja k do te j p a r y m ło d a p a n d a chow a się z n a kom icie. W y d aw ało się, że je d y n ie h o d o w la p a n d
„a la m e x ic a n a ” p rzy n o si d o b re re z u lta ty . T a k było do je sie n i 1982 ro k u , k ie d y to k o le jn e n a ro d z in y p a n d m ia ły m ie jsc e w m a d ry c k im C asa del C am p o Zoo.
4 w rz e śn ia 1982 r o k u u ro d z iły się tu b liź n ię ta, z k tó ry c h je d n o pozostaw iono p rz y m atce, a d ru g ie u m ie szczono w in k u b a to rze. P o części je s t to ró w n ież sukces lond y ń sk ieg o zoo, gdyż m a d ry c k a sam ica S h ao -S h a o p o d d a n a została zabiegow i in se m in a c ji za pom ocą n asien ia ta k n ie sfo rn e g o C hia-C hia. W y d aje się, że n are szc ie c h iń sk i m onopol w d ziedzinie ro z m n a ż a n ia p a n d w ielk ich z o stał p rze łam a n y .
B a d a n ia p a n d w ielk ich w n ie w o li d o sta rc zy ły w ie
lu d an y c h z an a to m ii, fizjologii i etiologii te g o g a tu n k u . B a rd z o m ało je d n a k w iedziano o p a n d a c h ży
ją cy c h n a w olności. W p le jsto c en ie , z k tó re g o p ocho
dzą liczne fo rm y k o p aln e p a n d , za sie d lała ona obszar znacznie w iększy niż obecnie, z a jm u ją c cały obszar p ołud n io w y ch C h in i się g a ją c n a w e t do p ółnocnej B irm y. S zczątk i in n y c h z w ie rz ą t k o p aln y ch z n a jd o w an y c h w ra z z p a n d a m i (np. ta p iry , o ran g u ta n y ) w sk a z u ją , że p a n d a żyła w ów czas w cieplejszym niż obecnie klim acie. U d erze n ie lodow ca p rz e trw a ła ty l
ko p an d a . O becnie w y stę p u je ona ty lk o n a obszarze C hin, w p o łu d n io w ej części p ro w in c ji K a n su oraz w c e n tra ln y m i p ó łnocnym S yczuanie. Z am iesz k u je ta m w y so k ie góry, p o k ry te b am b u so w y m lu b m iesza
n y m b am b u so w o -jo d ło w y m lasem . L a te m zapuszcza się n a w e t n a w ysokość 4000 m n.p.m., zim ą schodzi w dolin y do w ysokości 2500 m n.p.m . W re jo n a c h ty c h zim a je s t o s tra i długa, śnieg leży do czerw ca, a la te m w y stę p u je duża ilość opadów i u trz y m u ją się w ieczne mgły.
B a d an ia p an d n a w olności p o su w a ją się b ardzo w olno. G łów nym i p rzeszk o d am i są: k o n fig u ra c ja te re n u , g ęsty b am b u so w y las, n ie sp rz y ja ją c e przez w ięk szą część ro k u pogoda oraz tr y b życia pandy.
P o za ty m b a d a n ia tego ty p u w y m ag a ją dużych n a k ła d ó w p ieniężnych. W 1979 ro k u C hR L p o dpisała u m o w ę z fu n d a c ją W W F n a rea liz a c ję p ro je k tu „S a- ve th e P a n d a s ” („R a tu jm y P a n d y ”). B a d an ia rozpo
częto w W olong, n ajw ięk sz y m rez erw a cie pan d , o p o w ierz ch n i 200 000 ha, leżącym n a w ysokości 3700 m n.p.m ., gdzie zbudow ano ośrodek n aukow o-badaw czy, z ra m ie n ia W W F k ie ru je b a d a n ia m i d r G. S ch aller z N ow ojorskiego T o w arzy stw a Zoologicznego, a ze s tr o n y ch iń sk ie j prof. H u J in C hu, biolog o dużym dośw iad czen iu w b a d a n ia c h n a d p an d a m i. Do 1981 r.
u d a ło się sc h w y tać 19 p a n d w ielk ich i zao p atrz y ć je w n a d a jn ik i rad io w e. P rz y ich pom ocy u d ało się n a w e t u 10-letniej sam icy n az w an e j Z h en -Z h en w y śledzić o k res p a rz e n ia się z dzikim sam cem , a także m o m e n t n a ro d z in m łodej pandy.
P o śp iec h w b a d a n ia c h je s t b ard z o w skazany. W la ta c h 70 w je d n y m z re z e rw a tó w znaleziono ciała ok.
140 p a n d p a d ły ch z w ycieńczenia. P rz y cz y n u p a tru je się w z n a n y m w b o ta n ice zjaw isk u , ja k im je s t o b u m ie ra n ie ro ślin po k w itn ie n iu . T a k je s t w łaśn ie w p rz y p a d k u b am b u sa T h a m n o c a la m u s spathaceus, k tó ry m głów nie ży w ią się pan d y . W edług ch iń sk ich n a u kow ców k w itn ie n ie tego g a tu n k u z d a rza się r a z na sto la t i w y stę p u je od ra z u n a b a rd z o dużym obsza
rze. N ależy tu n ad m ien ić, że w b re w dotychczasow ym b a d a n io m i opiniom , p a n d y w ielkie nie żyw ią się ty lk o p ęd a m i czy liśćm i b am busa. Z o b se rw ac ji te r e n o w y ch ja k i b a d a ń żołądków znalezionych pad ły ch p a n d w y n ik a, że ja d a ją one też k w iaty , w inoroślą, m iód, czasam i d ro b n e zw ierzęta. D onoszono też o za
p ę d z an iu się p an d n a u p ra w n e pola k u k u ry d zy . O czy
w iście, d ie ta p an d w ogrodach zoologicznych je st za
sadniczo różna. O prócz pędów b am b u sa, sp ro w ad za
n y ch często sp e cja ln ie w y n a jm o w a n y m i sam olotam i, d ie ta p an d sk ła d a się z gotow anego ry żu , owoców, w arzy w , m le k a w proszku. N a w olności p a n d y w ie l
k ie są sa m o tn ik a m i. W iosną i je sie n ią, k ie d y sam ica m a ru ję , m ożna p a n d y sp o tk a ć p a ra m i. Po trw a ją c e j 4 do 5 m iesięcy ciąży sam ica ro d zi sa m o tn ie jedno, rza d zie j d w a m łode, p rze w a żn ie w sp ró ch n ia ły m pniu d rz e w a lu b w sk a ln e j ro zp ad lin ie. M łode w aży ok.
100 g i p rze z pie rw sz e tr z y m iesiące je s t bezradne.
D o piero p o ty m czasie je s t zdolne do pod ążan ia za m a tk ą . D orosła p a n d a dosk o n ale p ły w a i w d ra p u je się n a drzew a. O prócz człow ieka je j w rogiem je st ty lk o la m p a rt. W b re w w cześniejszym opiniom i s ą dom , ja k i w b re w w yglądow i, p a n d a w ie lk a może być zw ierzęciem niebezpiecznym . P rz e k o n a ł się o ty m m iędzy in n y m i R. S m ali, p ie lęg n iarz z zoo w Chicago, k tó re m u sam iec M e i-L a n je d n y m u d e rz e n ie m po tęż
n y ch szczęk odgryzł ca łą dłoń.
D an e z fizjologii i etologii p and, ta k ze sta n u dzi
kiego, ja k i z niew oli, są jeszcze n ie zb y t pełne. N a to m ia st b a rd z o do b rze je s t p o zn a n a an a to m ia pand, n a w e t do te g o sto p n ia, iż tw ie rd z i się, że lepiej p o znano ty lk o psa. W y d a w ało b y się, że po ta k d o k ła d n y ch b a d a n ia c h p o zy c ja sy stem a ty cz n a p a n d y p o w in n a być u g ru n to w a n a . Nic podobnego. K ażde now e b a d a n ie n a s u w a coraz to w ięcej w ątpliw ości. J a k już p o w ied zieliśm y n a w stę p ie, A. M ilne E d w ard s dość tr a f n ie p ołączył oba g a tu n k i ze sobą i um ieścił je w ro d zin ie szopow atych. Ju ż w niew iele la t później
W s z e c h ś w i a t , t. 85, n r 411984
doszukano się ta k ic h różnic pom iędzy p an d a m i i szo
pam i, że n a w szelki w y p ad e k w ydzielono im w łasne podrodziny (A ilu rin a e i A iluropodinae). O becnie ist
n ie ją aż trz y teo rie, a k ażd a z nich p o d p a rta je st bardzo solidnym i stu d iam i anatom icznym i. P ierw sza głosi, że p a n d y są je d n a k n a jb a rd z ie j spokrew nione z szopam i. T eorię tę u z a sa d n ia ją ta k ie f a k ty ja k : po
dobieństw o w e w zorze zębow ym i budow ie czaszki, w ygląd zew n ętrzn y ch n arz ąd ó w płciow ych, obecność w dłoni d odatkow ej trzeszczki oraz nie-niedźw iedzio- w a te zachow anie się pand. D ru g ą m ożliw ością je st o d separow anie p a n d zaró w n o od niedźw iedzi, ja k i szopów, w y d zielając im ich w ła sn ą rodzinę. C za
sam i m ów i się n a w e t o dw óch ro d zin a ch d la każdej z p a n d oddzielnie. N aukow cy u d o w a d n ia ją te n fa k t różnym i k a rio ty p a m i. U p a n d y w ielkiej je s t to 2n = 46, u p a n d y m a łej 2n = 42. N ajnow sze b ad a n ia ,
79
k tó re um ożliw ił postęp te c h n ik i w m edycynie, łączą p a n d y z niedźw iedziam i. S ą to b a d a n ia serologiczne k rw i, głów nie an a liz a a lb u m in i tra n sfe ry n . R ów nież p ew n e cechy uzębienia zbliżają p a n d ę do w y m arły c h niedźw iedzi Indarctos i A g rrio th eriu m . J a k w ięc w i
dać, p o trzeb n e są jeszcze k o lejn e b ad a n ia , k tó re u s ta lą w reszcie pozycję p a n d y w ielkiej w system atyce zoologicznej.
O siągnięty sukces w rozm nażaniu p an d w ielkich w niew oli, ja k i p ostęp w b ad a n ia ch n ad dzikim i p opulacjam i, pozw alają żyw ić n adzieję, że g atu n k o w i tem u, p rzy n a jm n ie j w n ajbliższym czasie, nie grozi zagłada.
Lek. w et. Leszek S olski je st asy sten tem Z a
k ła d u C h iru rg ii E k sp ery m e n taln ej i B ad an ia B io m ateriałów AM w e W rocław iu.
JA C E K M A TY SZK IEW IC Z (K raków )
TWARDE DN A , ICH GENEZA, CHARAKTERYSTYKA I ZNACZENIE W PALEOGEOGRAFII
Za „ tw a rd e dno” zw ykło się u w ażać pow ierzchnię po w sta łą w n a stę p u ją c y c h w a ru n k a c h : p onad po d staw ę falo w a n ia d o sta je się część d n a zb io rn ik a sedy
m entacyjnego, w sk u te k czego zaczyna podlegać ono szeregow i procesów ta k ic h ja k a b ra z ja , diageneza i h alm y ro liza (tzw. w ietrz en ie podm orskie). Je d n o cześnie n a s tę p u je p rz e rw a w se d y m en tacji osadu, co um ożliw ia zasiedlenie p o w ierzch n i d n a p rzez fau n ę n a ra s ta ją c ą i d rąż ącą (boring organism s). W pew nych p rzy p a d k ach m ogą zachodzić ty lk o n ie k tó re z tych procesów . N azw a „ tw a rd e d n o ” — „h a rd g ro u n d ” po
chodzi stąd , iż w odróżnieniu od n o rm aln y ch w a ru n ków se d y m en tacji, tj. ciągłego p rocesu tw o rze n ia się osadu, dno zb io rn ik a tw o rzy tw a rd a , silnie zlityfiko- w ana skała, pozbaw iona p o k ry w a ją c e j ją zw ykle w a r stw y m ułu, p ia sk u itp.
N ieciągłości se d y m en tacy jn e ty p u tw ard eg o dna zaznaczają się w odsłonięciach w y stęp o w an iem po w ierzchni o specyficznych cechach m orfologicznych i faunistycznych, odróżn iający ch je od zw ykłych po
w ierzchni u ław iceń i w arstw o w ań . G łów ne cechy ko palnego „tw ardego d n a ” to p rze d e w szystkim :
— w y ra źn a g ran ic a z osadem w y stę p u jąc y m bezpo
średnio pow yżej
— różnica w litologii sk ał w y stę p u jąc y ch poniżej i pow yżej p o w ierzchni „tw ard eg o d n a” (nie zawsze)
— w idoczne ślady ero z ji (rozmycie)
— częste w y stęp o w an ie ponad p ow ierzchnią zlepień
ca zaw ierającego otoczaki ze skały, n a k tó re j roz
w inęło się „tw a rd e dno”
— w ystępow anie f a u n y n a ra s ta ją c e j i d rążącej, lu b śladów je j działalności (nie zawsze)
— obejm ow anie sw ym zasięgiem n ie jed n o k ro tn ie d u żej pow ierzchni.
W geologii z „tw a rd y m i d n a m i” spotykam y się już od k a m b ru , a p raw d o p o d o b n ie n a w e t w cześniej. Ze w zględu n a stosunkow o duży zasięg stan o w ią one do
b ry h o ry zo n t k o rela cy jn y , a zachow ana w osadzie fau n a, niegdyś je zasiedlająca, dostarcza w ielu cen
n y ch in fo rm ac ji dotyczących m. in. głębokości m o
rza, w k tó ry m żyła, ruchliw ości wód, a pośrednio rów nież czasu trw a n ia procesów ab ra zy jn y c h .
A b ra zją nazyw am y niszczenie brzegu 'i podw odne
go stoku brzegow ego pod w pływ em szeregu czynni
ków . W ra m a c h tego procesu m ożna w yróżnić k ilk a jego typów : ab ra zję m echaniczną, chem iczną i t e r m iczną. P ierw sza z nich, o n ajw ięk szy m znaczeniu, zachodzi głów nie na sk u te k h y drodynam icznego o d d ziaływ ania w ody. Podczas a b ra d o w a n ia sk ał zw ię
złych szczególną rolę o d g ry w a ją trz y czynniki: e fe k t pneum atyczny, czyli k o m p re sja i dek o m p resja p ow ie
trz a w szczelinach skalnych, k aw itac ja, tj. zaburzenie ciągłości p o ru szającej się w ody, oraz — n ajb a rd z ie j efektyw ne — ścierające działan ie m a te ria łu o k ru ch o w ego w leczonego po dnie. W spółczesne b a d a n ia do
sta rc z a ją d an y c h co do tego ty p u ab ra zji. I ta k p rz y kładow o pręd k o ść śc ieran ia b eto n u podczas falow ego b o m b ard o w an ia go otoczakam i w ynosi ok. 0,3 m /rok, a zwięzłego piaskow ca 0,5 m /ro k . A b ra zja m echanicz
n a działa rów nież n a m uszle organizm ów deponow a
ne n a ab ra d o w a n ej pow ierzchni, p rzy czym n a jis to t
niejszym czynnikiem ab ra zy w n y m je st w ielkość z ia r
n a podłoża. N ajm niejszy u b y te k m as w y k az u ją sko
ru p k i lekkie, w p rzy p a d k u k tó ry ch zachodzi jedynie niew ielkie sta rc ie oskórek. A b ra z ja chem iczna u z a leżniona je st od c h a ra k te ru sk a ł i sto p n ia m in e ra li
zacji w ody m orskiej. P o dstaw ow e p ra w a re a k c ji ch e m icznych m ów ią o tym , że re a k c ja z a c h o d z ić m o ż e dopóty, dopóki cały u k ła d (w naszym przypadki!’ w o
d a m orska i osad) n ie znajdzie się w sta n ie ró w n o w agi chem icznej, tj. do m o m en tu nasycenia su b sta n cjam i rozpuszczonym i p rzy le g ają ce j w arstw y wody.
W aru n k iem zachodzenia tego ty p u a b ra z ji je st w ięc sta ły ru c h w ody w w arstw ie granicznej, czyli położę-