• Nie Znaleziono Wyników

Praca jako nauczyciel po wojnie - Kaziemirz Arasimowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Praca jako nauczyciel po wojnie - Kaziemirz Arasimowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

KAZIMIERZ ARASIMOWICZ

ur. 1911; Andrzejewo

Miejsce i czas wydarzeń Puławy, okres powojenny

Słowa kluczowe Puławy, okres powojenny, praca jako nauczyciel, praca matki, kadra pedagogiczna

Praca jako nauczyciel po wojnie

Moja mama, która mieszkała w Warszawie, w czasie okupacji przeniosła się do Puław i podjęła pracę jako tłumaczka w IUNG-u. Także jak ja tu przyjechałem to miałem na razie kąt u mamy. Marnie mieszkała, fatalną taką izdebkę miała. Od razu zacząłem pracować w szkole, bo akurat potrzebowali łacinnika. Miałem 36 godzin tygodniowo, dzień w dzień, po 6 godzin, dużo było tej łaciny jakoś. Nagle, w [19]47 roku, zlikwidowali łacinę, wobec tego zbudowano mi etat z języka niemieckiego.

Pamiętam, że pojechałem do Krakowa i tam siedziałem tydzień, i zdałem egzamin państwowy na nauczyciela języka niemieckiego. Uczyłem przez lat chyba 27, do [19]74 roku. Fajnie mi pracowało w tej szkole, dobry był dyrektor, fachowiec. Grono pedagogiczne było wspaniałe, kilku nauczycieli przedwojennych, takich wysokiej klasy.

Data i miejsce nagrania 2005-02-24, Puławy

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

No i pojechała w 1945 roku do tego Nowego Tomyśla, jak już ojciec wrócił, jak się znaleźli, to tam przyjechała.. I tam otwierało się gimnazjum, ale to były tylko trzy klasy

Słowa kluczowe Puławy, okres powojenny, matka, praca matki, ulica Japońska, ulica Kochanowskiego, Boratyńscy.. Przyjazd do Puław

Tu było mnóstwo kóz i taka pani była, i pasła te kozy.. Była jedna, jedyna taksówka,

Na rogu [ulicy] Koszarowej, była taka duża chałupa drewniana i tam mieściła się dyrekcja, kancelaria i jedna klasa, ta duża, co mówiłem, że sześćdziesięcioro [uczniów]

Z tamtych czasów pamiętam, że był to majątek upadający, mianowicie właściciel tego majątku – mój dziadek, nie interesował się tokiem spraw majątku, tylko leżał na

Hodowało się wieprza do takiej tuszy, że już nie mógł wstawać, żeby miał jak najwięcej tłuszczu, żeby natopić później tego smalcu, nakroić słoniny, nasolić. To

Te kartofle, to przekleństwo nas, uczniów tej szkoły rolniczej w Sobieszynie, bo jak przyszedł wrzesień to już nic tylko codziennie po lekcjach bierze się kosz i motykę, i

Tam koledzy z 7, 8 klasy palili papierosy, a myśmy gówniarze z klasy 2, 3 krzyczeli: „Wychodek się pali!” To było dobre gimnazjum, nauczyciele byli wykwalifikowani,