• Nie Znaleziono Wyników

Niecna pora w drukarni „Kuriera Lubelskiego” - Andrzej Molik - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Niecna pora w drukarni „Kuriera Lubelskiego” - Andrzej Molik - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ MOLIK

ur. 1948; Krosno Odrzańskie

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL, współczesność

Słowa kluczowe Praca w "Kurierze Lubelskim", przemiany w 1989 roku, kultura lubelska

Niecna pora w drukarni „Kuriera Lubelskiego”

Potem jeszcze miałem drugie tąpnięcie – mianowicie pisałem m.in. do swoich byłych pracodawców lubelskich – czy to z Rady Okręgowej Stowarzyszenia Studentów czy z Klubu Arcus – o opinie, które były mi potrzebne. Napisałem o opinię do naczelnego redaktora „Kuriera Lubelskiego”. A ten napisał mi bardzo [dobrą] opinię, natomiast dołączył do tego prywatny list: „Synu, co ty tam robisz? Jak wrócisz, to masz zawsze robotę w Kurierze Lubelskim, u mnie”. I wziąłem ślub w wakacje w 1973 roku, pojechałem na miesiąc poślubny. Potem się jeszcze trochę poobijałem. Zadzwoniłem do niego [redaktora naczelnego „Kuriera Lubelskiego], umówiłem się w listopadzie na spotkanie z nim na – powiedzmy – poniedziałek, a w niedzielę, moja chudsza ode mnie o kilkadziesiąt kilogramów żona złamała nogę na pierwszej ślizgawicy. I potem okazało się, że to było tak fatalne w skutkach, że byłem pół roku wyłączony. Suma sumarum, zacząłem pracę w 1974 roku. No, ale zdaję sobie sprawę, że to wyrwało mi, w sumie – ten Dzierżowniów, ten ślub, te połamanie – wyrwało mi z życiorysu lubelskiego w zasadzie dwa lata. Byłem jednym z tylko dwóch KUL-owców w redakcji. No i okazało się, że zostałem wyrzucony do redagowania pierwszej strony gazety [„Kuriera Lubelskiego”] w drukarni. „Kurier” był wówczas popołudniówką i rano w drukarni na podstawie depesz Polskiej Agencji Prasowej robiło się pierwszą stronę gazety. Chodziłem do pracy o niecnej dla mnie porze - o godzinie w pół do szóstej musiałem być w pracy. I robiłem pierwszą stronę gazety. A przez to moje uczestnictwo w kulturze też się ograniczyło bardzo mocno. Owszem, miałem zrywy, jak te Konfrontacje Studenckie, ale to już nie było tak intensywne uczestniczenie.

Niestety w tej drukarni wylądowałem na straszną ilość lat - na piętnaście. Dopiero jak zaczęły się przemiany, to postawiłem się trochę redakcji. W pewnym momencie już zupełnie zarzuciłem te depesze, robienie depesz i bycie redaktorem technicznym.

Jak był początek lat dziewięćdziesiątych, jakby odetchnąłem, przywrócony zostałem do kultury. I tak naprawdę mocno kulturą zajmuję się te osiemnaście, dziewiętnaście lat.

(2)

Data i miejsce nagrania 2008-08-07, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Transkrypcja Monika Mączka

Redakcja Piotr Lasota, Monika Mączka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po całych nocach nieraz trzeba było drukować to czy tamto, bo to były takie nakłady, że człowiek stał na nogach, i cały czas się drukowało.. I potem pracowałam już jako

Było ambicją redakcji, żeby znajdowały się w każdym numerze informacje z wydarzeń, które miały miejsce rano, przed południem.. Otóż wyznaczano dyżury reporterów, którzy

Takich zakładów było kilkanaście w Lublinie, natomiast po wojnie, jak zakłady te zostały upaństwowione, z części tych zakładów utworzono Lubelskie Zakłady Graficzne,

Oczywiście to wszystko było jeszcze jak gdyby w takim nastroju chciejstwa, natomiast nie było jeszcze żadnych podstaw, które by pozwoliły funkcjonować zespołowi tworzącemu

To była oczywiście obraza majestatu, ale z drugiej strony beztroska postawa lekceważenia tej drugiej gazety, tej popołudniowej gazety, która zagrażała przede

W związku z tym jak zaczęła funkcjonować to chętniej chodziło się do takiej kawiarenki małej „Ewa”, gdzie miało się wrażenie takiej pewnej intymności, tam były dwa

Z tych obu redakcji, bo i ze „Sztandaru Ludu” i z Polskiej Agencji Prasowej do „Kuriera Lubelskiego” kilka osób przyszło, które niejako nie mieściły się w schematach

Jeśli działo się coś ciekawego telefonistki dzwoniły do nas i mówiły: „Proszę pana, dzisiaj o godzinie tej i tej w Jaszczowie zdarzyła się katastrofa kolejowa i rannych