• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Warszawska, 1848, T. 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Biblioteka Warszawska, 1848, T. 4"

Copied!
710
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

BIBLIOTEKA

WARSZAWSKA

PISMO POŚWIĘCONE

N A IIO M , SZTOKOM I PRZEMYSŁOWI.

1848 .

Tom czwarty.

OGÓLNEGO ZBIORU TOM XXXII.

W ARSZAW A.

EE3

W D rukarni Stanisław a Strąbskłego,

Pr2y ulicy D aniłow iczow skićj Nr. 6 1 7 , w dawnćj Bibliotece Załuskich.

(4)

WZO.jifge.

Za pozwoleniem Cenzury Rządowćj.

a

1 0 . 0 0 0 -

>C--i^43p

1

~ *l\ l,

(5)

CO JE ST HISTORYA?

PRZEZ

D ie S ta r k ę d e s K u r p e r s k o m m t a u s den H a n d e n d e r N a ­ tu r, d ie G eistesb ild u n g en tw ick e lt s ic h a u s u b e r lie fe r te n Id een u n d S a g e n , d e m la n g sa m en W e r k v e rg e s s e n e r J a h rh u n d e rte, s e it d em e lek trisch en S c h la g , w o d u rc h d ie erste U rsa c h e , den H au ch d e r G o tth eit u n s e r e r M a ss e zu m L e b e n g a b .

J o h . M i l l l e r .

S iły ciała pochodzą wprost z rąk natury, ale w yk ształ­

cenie ducha człowieczego w yw ija się z przekazanych nam ideij i podań, od pierw szego uderzenia elektry­

cznego, którem Pan i W ładca wszech rzeczy ożyw ił swą boskością glin ianą m assę aż do naszych czasów .

C z ł o w i e k należ y do n a r o d u , n a r ó d należy do ludzkości;

a z n o w u c z ł o w i e k , n a r ó d i ludzkość należą do P r z e d ­ w ie czn eg o d u c h a , k tó r y tć m w szystkićm rządzi i w ła d a :

°to ż i c ała filozofia d ziejó w r o d z a ju lu d z k ie g o .

C zło w iek p ić rw s z y m z a c h w y te m p o w ie trz a ochrzczo- n y n a g o d n o ś ć ludzką, ro ś n ie i w y ra b ia sig p o d łu g p r a w sw ój ziemi i p o w i e t r z a , p o d łu g d u c h a , k tó r y w nim tchnie; i ta k tw o rz y sig c h a r a k t e r in d y w id u a ln y je d n e g o człow ieka.

T o m I V . P a ź d z i e r n i k 1818. 1

(6)

A led d u c h te n , żyjący w c z ło w ie k u i m yślący w nim , w y ry w a się na z e w n ą tr z w czynach, a czyn każdy sp o ty k a się zaw sze z d r u g i m czynem i z nim się w ią ż e . Z b ió r ty ch myśli i czynów zależnych od sieb ie i do sieb ie przy­

p ad ają cy ch , p rz y w ie d z io n y do j e g o summum, sta n o w i z n o w u c h a r a k t e r in d y w id u a ln y n a r o d o w y .

N a ró d z n o w u w y r a b ia na w arsztacie sw o jej n a r o d o ­ w o śc i czyny należ ące li tylko do niego, do je g o ziem i, do je g o p o w ie tr z a , do je g o d u c h a : aleć i w n a ro d z ie d u c h ó w żyje i działa, a życie to i działan ie w y r y w a się k u o b s z e rn ie jsz e m u o g ó ło w i, k u b ra c io m sw o im , k u innym n a r o d o m , i w iążąc się z n iem i p e w n e m i p u n k ta m i, t w o ­ rzy o w ę w ielk ą c a ło ś ć , k tó r a od j e d n e g o b i e g u n a do d r u g i e g o n a z y w a się ludzkość.

M y ś l ę , że ja k c z ło w ie k spełnia życiem sw o jó m p o ­ s e ls tw o ta j e m n e w n aro d zie, ta k z n o w u n a r ó d posłany j e s t na m issyą, aby s p e ł n ił p e w n e w a ru n k i w życiu lu d z ­ kości. K ie d y w a ru n k i te w siąk ły w lu d zk o ść, n a ró d p a ­ da i n iem a go fizycznie, ale d u c h je g o zostaje. N iezba­

d a n e są d ro g i O p atrzn o ści!

O tó ż p o w ta r z a m , c z ło w ie k j e s t dla siebie i dla n a ­ r o d u , n a r ó d j e s t dla sieb ie i dla lu d z k o ś c i, a lu d z k o ś ć żyje w B o g u . T a k i e j e s t w ie lk ie o g n iw o historyczne:

c z ło w ie k , n a r ó d , lu d zk o ść, a nad tć m w szy stk iem u n o ­ si się D u c h B oży i p ra w ic a O p a tr z n o ś c i w ła d a tć m i k ie ru je n a p rz ó d , aż d o p ó k i cele jój w y p e łn io n e do joty nie b ęd ą. D u c h przedw ieczny, w o b jęciach sw ych, ja k o sw o je dziecię p ias tu je lu d z k o ś ć , a o n a ożyw iona tc h n ie n ie m J e g o , idzie n a p rz ó d , ro z b ija coraz szćrzej k r ą g sw e j cywilizacyi i pn ie się ku d o sk o n ało ści. N ik t n ie w ie, ani zg ad n ąć m o ż e , gdzie kon iec te g o ro s n ą c e ­ go p o stę p u ; n ik t nie p o jm ie, ani p rzew id zieć m o ż e , ja k ie

(7)

id ee i w y p ad k i d rz y m ią w e W nętrzn o ściach c z ł o w i e ­ c z e ń s tw a , dop ó k i nie ożyją i na ja ś n ią n ie w y jd ą , w y ­ w o ła n e przez P a n a życia i śm ie rc i.

D z iw n a i im p o n u jąca j e s t przyszłość ludzkości} ale i przeszłość, po którój d o ro b iła się dzisiejszego s t a n u , n iem n ićj zajm ująca. W y b i t n e j e s t ta m , ja k b y d ro g o s k azy , działanie d u c h a cz ło w ie c z e g o w h is to ry czn ć m życiu, o d p ić rw s z e g o k w ile n ia ro d u ludzkiego, aż do j e g o t e r a - źniejszćj m ęzkości. N ie o d ra z u p rzy szed ł on do w y r a ż e ­ nia się ta k d zielnie w h is to ry i, j a k teraz.

C z ło w ie k zostaje c z ło w ie k ie m ty lk o p rzez w y c h o w a ­ nie, a w y c h o w a n i e to zw ykle d łu g o t r w a . N a r ó d ja k o z b ió r ludzi i ich w y c h o w a n ia , m usi p o d łu g te g o przy ­

ch odzić do g o d n o śc i n a ro d o w ć j d u c h o w e j, ta k ż e p rzez w y c h o w a n ie ; i w p e w n y m czasie, lu d z k o ś ć z n o w u , ja k o c a ło ś ć z n a r o d ó w , z niem i r a z e m idzie, i ja k o n e w y­

c h o w u je się i d o sk o n a li ta k ż e przez p rzeciąg p e w n e g o czasu.

C a łe dzieje św iadczą, że ta k by ło i będzie. T a tró jca histo ry czn a , r ó ż n a w so b ie, j e s t je d n a z d u c h a i p rz e ­ zn aczenia s w e g o ; p o w s ta je i żyje j e d n a k o w o . R o zu ­ m ie m w ię c i p ojm uję to , co po w ied zia ł T y szy ń sk i: „ K o ­ leje d zie jó w lu d zk ich p e w n ą d ro g ę , a n azn aczenie t a ­ j e m n e zdały się od W s z e c h m o c n ć j w oli o trzy m ać; t a j ­ n e w c z a s a c h , c e la c h , ś r o d k a c h , w s k u tk a c h je d n a k ja s n o w id o m e . D zieje o w e króśląc b y t p ew n y , c a ło ś ć w każdym szczególe, w c z ło w ie k u ; zdają się r a z e m k rć- ślić p e w n y byt i c a ło ś ć w n arodzie, w ludzkości. J e ś li ted y pojedyncze ludy by ły ja k c z ło w ie k , a lu d z k o ś ć cala ja k naród: toć przebyć w in n a była sw ój w ie k d zieciństw a, w z ro s tu i m ę z tw a , i ujrzy w reszcie w ie k sw ój dojrzenia i k o ń c a ”.

(8)

J a k i b ę d z ie te n w ie k dojrzenia i k iedy nastąpi ów kon iec ludzkości, z a p o w ied zian y i w p iśm ie B ożóm ? j e s t - to w w iedzy i n azn aczeniu P rz e d w ie c z n e j M ądrości. J a ­ ki b y t jój w iek dzićcięcy, w z ro s tu i m ęzkości, teg o uczy n a s historya.

O w o ż z tego p o jm u ję znaczenie kistoryi. N ie będzie o n a p ro s te m o p o w ia d a n ie m faktów i w yliczaniem lat, ale ś le d z e n ie m d u c h a człow ieczego i w y ra ż e n ia się je g o dzia­

ł a n i a w rządzie, p r a w a c h , n a u k a c h , obyczajach i zw y ­ czajach; będzie zw ra c a ć n aszę u w a g ę na położenie i kli­

m a t ro zm a ity c h lu d ó w ; w y k aże w p ły w ich potężny na w y p ad k i ś w ia t a ; o bjaśni z a w sz e k o niecz ność fak tó w , j a ­ ko w y p ły w z u m y s ło w y c h pojęć i m a te ry a ln y c h p o trz e b d a n e g o czasu ; o p o w ić , ja k ie m i d ro g a m i szło w y c h o w a n ie n a r o d ó w i ludzkości; s ł o w e m , p o s t a w i c a łą przeszłość b r z e m ie n n ą w tyle w y p a d k ó w od jój zaczątku aż do dziś, p rz e d oczy teraź n ie jsz o śc i, aby ta p rz e jrz a ła się w ta m - tój i m ia ła p rzy k ład na p rzyszłość.

C zuję ztąd, że h isto ry a w y so k ą j e s t n a u k ą , że j e s t n a u ­ czycielką lu d ó w i ludzkości: nie m oże w ięc być s ł u ż e ­ bn icą, ale m istrzynią; n ie m o ż e do żad n y ch w y o b ra ż e ń się n a g in a ć , ani p o d łu g cudzych w y o b ra ż e ń sądzić, tylko prosto, szczerze, b e z s tro n n ie , p r a w d ą i u m e m o p o w ia d a ć dzieje p rzeszłe, dla nauki przyszłości. Z e s k u t k ó w sądzi o przyczynie, a w szelkie zjaw iska odnosi do p ie rw o tn y c h ź r ó d e ł i m ierzy j e skalą n a s tę p s tw z niój w y n ik ły ch . N ie m o ż e niczego sta n o w c z o c h w alić ani g a n ić , tylko w s to ­ s u n k u życia n a r o d ó w i d a n y c h - okoliczności; j e s t więc h is to ry a z arazem b o g in ią T e m is i N em ezis. S k azuje na p o tę p ie n ie i cześć o d d aje; o d ziera z n ie z a s łu ż o n e g o b la ­ s k u i b la s k ie m o d ziew a u ta jo n ą z a s łu g ę ; p o d ło ś ć, k rę - t a r s t w o i w y stę p e k w zgardzie o d d aje, a p r a w o ś ć , szła-

(9)

c h e tn o ś ć i c n o tę k o ro n u je ; burzy pom niki s ta w ia n e j e ­ d n y m , aby j e d ru g im w y staw ić; a to w sz y stk o , a b y t e ­ raźniejszość w idziała s w e przeszłe d ro g i i uczyła się w ia ­ r y , m ą d ro śc i i cnoty.

Z tąd tćż p o d łu g te g o nie m oże do h isto ry i n ależ ćć te­

raźn iejszo ść z d w ó c h w z g lę d ó w : raz dlatego, że obecny czas, ja k o o becny, j e s t ru c h l iw y m , n iew y ro b io n y m , p r a ­ c u jąc y m d o p ió ro na is tn ien ie historyczne, a zatć m dla te j niestanow czości sw o je j, nie może być z u p ełn ie o c e n io ­ n y m ; m oże on być zd atnym do p a m ię tn ik ó w , ale nie n a ­ leży do p rag m aty czn ej historyi. D ru g i w zgląd j e s t te n , ż e gdyby historya s t a w i ła teraźniejszość przed swoim t r y b u n a ł e m , m u s ia ła b y ją w y sta w ić sp ra w ie d liw ie , b e z ­ s tro n n ie ; a że tern sa m e m żyjące osoby zobaczyłaby p rzed s o b ą , w y ro d z iła b y się w saty rę lu b p an e g iry k : a ani te r o , ani d ru g ió m być nie m oże, bo j e s t histo ry ą. J e s t

" i ę c zaw sze m o w ą p o g r z e b o w ą nad u b ie g łe m i faktami 1 lu d a m i, przyw iedzioną do najściślejszej su m ie n n o śc i.

P r z e s z ło ś ć b o w ie m p rzeszedłszy, zastygła w kształcie, w ja k im zeszła ze ś w i a t a ; nic się ju ż w niej nie zm ieni, t o p rz e s z ło , tak iem ja k ie m p rzes zło na w ieki zostanie:

m o ż n a w ięc o b ejrzeć, pojąć i wystawić, aż do zup ełn o ści m in io n e fakta i życia, nie o b a w ia ją c się ani pom yłki

" sądzie, ani o b ra ż e n ia o so b isto ś c i.

Chodzi teraz o to , czy o w a p rz e s z ło ść zostaw iła ta k ie p a m i ą tk i po sobie, aby z nich o jćj życiu w n io s k o w a ć m o ż n a . H is to ry c y całą p rzes zło ść na trzy działy rozcięli:

p ie rw s z y dział o w y c h starożytnych w ie k ó w , p o c z ą tk u W szech rzeczy sięgających, op iera się na p o w a d z e pism a s g o ; o n o o p o w ia d a s tw o r z e n ie ś w ia t a , p ió rw sze p o w s t a ­ n ie lu d ó w i dalsze ich dzieje; j e s t w ięc jed y n y m p o m n i­

k ie m o w y c h s ta ry c h czasów (w y łączam t u G recyą i R zym ).

(10)

D ru g i d ział w iek i ś r e d n i e ; przek azały o n e n a m d u c h a i fizyognom ią sw o ję w religii, rząd zie, p iś m ie i sztu k ach , ale t o w szy stk o o s n u te m i to lo g ią , albo z a c ie m n io n e d a - w n o ś c ią , tr u d n o m o ż e być pojęte. T r z e c i n a k o n ie c dział o b e jm u je dzieje n o w o ż y tn e ; m a ją o n e d r u k , a z atć m w szystko. T u nióm a f r a s u n k u o ź ró d ła i d o w o d y ; tr z e b a j tylko n a u k i a b y je poznać, ro ztro p n o śc i a b y je złożyć y

i w y o b raźn i aby j e ożyw ić. n

P o d ł u g te g o c h a r a k t e r u d ziejów ś w ia ta , n azn a c z y ł- ^ by m trzy form y h is to r y k P ió r w szą n a z w a łb y m d o m y s ło - w ą , a to dla ow ój sta rć j, dzićcięcej lu d zk o ś ci, k tó r a ta k y, m a ł o jeszcze sił m ia ła , ta k m a ł o z n ała się na sobie, n ta k m a ł o d u c h e m działała, że nic po sobie n ie z o s ta w i­

ła, albo m a ł o co i to jeszcze n ie c a łk o w ite i u s z k o d z o n e p d o nas doszło. T u dla n aszego d u c h a n o w o c z e s n e g o , w ta k c ie k a w e g o , tak b a d a w c z e g o , ta k d o k ła d n e g o , o b s z e r - ^ n e o tw ió ra się pole. T a k , kiedy N i e b b u r o p ie r a się n a Cz m a ł e j liczbie m iejs c z a n ie d b a n y c h alb o źle p o jętych, za - f e sięgając d o m y s łó w z p o d o b ie ń s tw a i w n io s k o w a n ia ze znajom ości p ra w , k tó r e były m ó z g ie m i s e r c e m dzieci R o m u la , i s ta ra się ty m s p o s o b e m część d ziejó w r z y m - ^ skich w yjaśnić, ta k ą h is to ry ą n az w ie m y d o m y s ło w ą . %.j A jeśli ta k się m a rzecz z R z y m ia n a m i, cóż będzie ro<

z h is to ry ą A ssyryi, B a b ilo n u , M edyi, Fenicyi i K a r ta g ó w ? re<

W y m a g a m y ted y od p iszącego h is to ry ą o w y ch w ie- j g k ó w nadzw yczajnśj b y stro śc i u m y s łu , n ie z m ie r n e j ero - dycyi i n a niej o p a rte g o prz e n ik a n ia p ra w d y . b o

D r u g im ro d z a je m d zie jo p is a rstw a , j e s t form a kry- bib tyczna u c z o n a , k t ó r ą sto su je m y do o w y c h czasów źle z ro zu m ian y ch , ale p rz y tć m p e łn y c h p o m n ik ó w ; sto su - je m y ją do o w e g o śre d n ie g o w ie k u , k tó r y ta k źle po ­ j ę t o , ta k n iedorzecznie o s ł a w i o n o , ta k o szp eco n o ; który

(11)

Je d n ak w s w ć j z u p e łn o ś c i i jasn o śc i istnieje w p r z e s z ło ­ ści , d aje się pozn ać i ocenić, b o n a d ro g a c h do te g o n ie zbyw a. M n ó s tw o ż y w o tó w ś w ię ty c h , z b io r ó w t e o ­ logicznych, k ro n ik , p o d ań , poezyj i d z ie ł sztuk, jeśli Umiesz j e czytać, z a w ić ra ją z u p e łn y w iz e r u n e k o w y c h czasów .

T r z e b a t y l k o , aby h is to ry k p rz e r o b ił n a h is to ry ą m a - tery ały , k tó r e p ie r w o tn ie do te g o p rzeznaczone nie b y ­ ły. T r z e b a z tych s u ro w y c h i o d ra żający ch n ie o k rz e sa ­ n ie m i dziw aczuością p am ią te k , g w a łte m w yd o b y ć p ra w - - dę na w ić rz c h , k tó r a się kryje p o d ty lu postaciam i.

D a je m y tak ićj historyi n a z w isk o uczonćj, albo kry- tycznój, dla b a d a ń i p o s z u k iw a ń b e z koń ca, k tó r y c h n ie z b ę d n ie w y m a g a .

N a k o n ie c trzecia fo r m a h istoryi, k tó r ą n a z w ie m y z u - s P ełn ą. T u ta j je s te ś m y p o s ta w ie n i w takićj blizkości do

" S p a d k ó w , że k rytyka bez eru d y cy i obejść się m oże;

Ze n ie p o trz e b a b łą k a ć się w p o ś r ó d ś w ia d e c tw sprze- 1 Cznych, dziw acznych i z a g m a tw a n y c h . S ąto czasy, k tó - r e się z n aszem i stykają i d a tu ją o d X V g o w ie k u . Z n a j- e dziesz tu każdy w y p a d e k w y p o w ied zian y z d ro b ia z g o - 1 w ością n a w e t i w księdze zapisany: trz e b a tylko poję- 1 tn o ś c i z d ro w e j, bez p rz e s ą d u i s tro n n ic tw a , oraz n ie ­

w iele c ie rp liw o śc i, aby to w szy stk o w sk rz e sić w p rz y ­ u c z o n e j fizyognom ii; tr z e b a wielkićj stoickićj b e z in te - cesow ności, b o w tej historyi często uczucia serca b ę - musiały b y ć zap o m n ia n e , dla p ra w d y historycznej,

^ i e Wolno w p ro w a d z a ć w te dzieje w ła sn y c h p o m y s łó w , b o one są z a n a d to w id o c z n e , ja s n e i w ym agają ty lk o do- y b itn e g o j p raw dziw ego opo w ied zen ia.

W id z ie liś m y d otąd , c o to je s t h isto ry ą i jaka m o ż e U b y ć h isto ry ą ; sa m o z sie b ie n a su w a się d a lsze pytanie:

o*

(12)

ja k i c h p rz y m io tó w w y m a g a m y po h is to ry k u , jeśli dzie­

ło jeg o m a m ieć p o w a g ę i d o s to jn o ś ć su m ie n n e g o h i­

sto ry czn eg o u tw o r u ?

S ła w n y m ó w c a na fo ru m rz y m sk ić m , z ad ał sobie si­

ła pracy, aby w y s ta w ić id e a ł d o s k o n a łe g o m ów cy. W ł o ­ żył n ań uciążliw e w a ru n k i. W y m a g a o d n ieg o g ie n iu - szu, n a u k i, ćw iczenia i t a l e n tu zarazem . R o z u m ie m y , że pow inności h is to ry k a ani są m nićj ro z le g łe , ani mniej w w y p e łn ie n iu tr u d n e . S p ró b u jm y i w yliczm y co w aż­

niejsze przym ioty h isto ry k a, podzielm y j e n a przym ioty r o z u m u i serca; bo ani sam ro z u m , ani s a m o s e rc e nie u tw o rz ą d o b r e g o dziejopisarza, ale to o b o je ra z e m . Z a ­ cznijmy od m o raln y ch :

O w o ż w y m a g a m y od pisarza d zie jó w zam iłow ania najściślejszej p ra w d y ; bo ja k każdy fakt j e s t p ra w d ą , tak i h is to ry a p r a w d ą być m usi. P o tr z e b a w ięc, aby b y ł d o ­ k ła d n y m aż do s k r u p u łu , aby c ie rp liw o ść w s z p e r a n iu zam ieniła się u n iego w n a m ię tn o ś ć . Ż ą d a m y przez to, nietylko w y d o b y cia p ra w d y na w ić rz c h z pod o schłych i m a r tw y c h p a p ie r ó w dyplom atycznych i p o m n ik ó w sztuk, ale w ięcój siły, czucia i w y o b ra ź n i do w sk rz e sz e n ia fizyo- gn o m ii e pok i osó b prz e s z ły c h ; żąd am y , aby z a p o m n ia ł czasy w k tó ry c h żyje, a żył n iejako czasem o p o w ia d a n y m przez siebie, aby tern s a m ć m w ró cił m u je g o d u c h a , c h a r a k t e r , n a m ię tn o ś c i, b łędy i aż u b ió r n a w e t. O tó ż co naz y w a m y w h is to ry k u p ra w d ą i su m ien n o ścią.

U m ysły żkądinąd p o tężn e , o b s z e r n e i g łę b o k o p rz e n i­

kające, ścią g n ę ły na siebie te n z a rz u t k ry ty k ó w , że n ie ­ dostateczn ie p ra w d ę , w ie k u o p is y w a n e g o przez siebie zgłębili. R o b e r ts o n o w i zarzucają, że nie m a w je g o H i- storyi R efo rm y tćj en e rg ii, te g o z a p ału z ja k i m L u t e r w s tr z ą s n ą ł N iem ca m i, i s ło w o , k tó re cisnął m iędzy ludy,

(13)

z a m ie n ił na orężn e w alki. Nie pojął on, m ó w ią, ani d z ia ­ ł a n i a i s ta n o w isk a L e o n a X , ani g ru b iań sk ió j burzliw ości g w a ł t o w n e g o r e f o rm a to ra .

G u iz o t zn o w u zbłądził r ó w n ie , a m o że gorzćj jeszcze, n a z y w a ją c z g ó ry w ojny krzyżow e a w a n tu rn ic z ó m p r z e d ­

s ięw zięciem .

N ie p o tr z e b a d o w o d z ie , ile w tćm w yrażeniu j e s t nie- lo i c z n o ś c i; bo w ie m y , ileto przyczyn s k ła d a ło się na to, a b v te o g ro m n e m assy lu d ó w ruszyły na w s c h ó d . R e li­

g ia , d uch rycerski, r u c h a w o ś ć i w ielk a siła ży w o tn a w m łodzieńczych ludach, k tó r y m b r a k ł o już m iejsca do d ziałan ia w E u r o p i e , o b a w a szerzącego się g w a łto w n ie p o t o k u w y z n a w c ó w półksiężyca, oto co s p o w o d o w a ło w o jn y krzy żo w e.

P o t e m w y m ag alib y śm y od pisarza dziejów , m iłości r o ­ d u ludzkiego i w iary w c n o tę i p o św ięcen ie się. J e g o b e z s t r o n n o ś ć sędziego i s u r o w o ś ć cenzora, nie m o ż e być b e z czułości; inaczćj, w ielu działań o só b historycznych nie p o jm ie , sk rzy w i i inaczej w y staw i. P o tr z e b a , aby h i s t o ­ r y k życzył, s p o d z ie w a ł się, k o c h a ł, lub nienaw idził. T a ­ c y t, m ąż s u r o w ć j cnoty i n iep rz e b ła g a n y m ściciel w y ­ s t ę p k ó w , ro ztrząsa ja k sędzia, zeznaje ja k ś w ia d e k i c ie r ­ pi ra z e m z o s o b ą ; k tó ró j nieszczęście opisuje; zaw sze ze w z ru sz e n ie m i o b u rz e n ie m się na to co widział. T o te ż d ru g i e g o T a c y ta n ie b y ło jeszcze.

H u m e ciężko zgrzeszył, kiedy opisując szlachetne n a ­ le g a n ie lo rd a Straffo rd a na k ró la , aby p o d p is a ł w y ro k ś m ie rc i na siebie przez izbę w ydany, p o w i a d a : ,,M oże być, że S tr a tfo rd chciał przez to zniew olić króla, do tern silniejszego w sta w ie n ia się za n im ; m oże te ż w y r z e k a ł się życia z o d w a g ą d la te g o , iż w iedział, że go ocalić n ie po-

T o m I V . P a ź d z i e r n i k 1848. 2

(14)

trafi.” O lo ż to , co H u m e o najszlaclietnicjszem p o św ię c e ­ niu się w y rzek ł; bo też H u m e n a le ż a ł do tej sceptycznćj szkoły francuzkiej, k tó r e j koryfeem b y ł W o l t e r ; nie dzi­

w im y się p rzeto, ale go żałujem y.

A le to w sz y stk o n iedosyć jeszcze; b o n ad każdym n a ­ r o d e m u n o si się ja k a ś myśl ta je m n a , tk w ią c a w nim od z a czątk u s a m e g o , to w arzy sząca m u przez cały ro z w ó j w p rzestrzen i i czasie, i tę m yśl o d g a d n ą ć musi historya.

I ja k ą ż to m ysi naznaczym y n a teg o an io ła stró ż a n a ­ r o d ó w , ja k ą ż siłę przyjm iem y, co s tw o rz y ła i u trz y m u je n a ró d ? P o c o i jak im sp o s o b e m żyje on n a ziemi? D l a ­ czego tu j e s t taki, a tam inny?. D laczego teraz t a k i m , a w tedy innym ? S ło w e m , co to j e s t życie n a r o d ó w i lu d z ­ kości ?

G ieniusze p ierw s z e g o r z ę d u , chcieli o d p o w ied zie ć na to, ale u p rz e d z e n ie się lu b je d n o s tr o n n o ś ć , zbijały ich z p ra w d z iw e j d ro g i i zapędzały aż do p a ra d o k s ó w .

J e d n i przyznaw ali g łó w n y m p ie r w ia s tk ie m życia n a ­ r o d ó w religią. T ak im je s t B o s s u e t w sw o jej p o w sz e c h n ć j h is to ry k K siądz i b is k u p pisząc dzieje ze s ta n o w is k a teologicznego, nie przypuszcza nic w ięcej w n aro d z ie , jak r e lig ią , a k o n s e k w e n tn i e O p a tr z n o ś ć d ziałającą w p e ­ w n y c h celach, a le ta k , że ra c h u b y i k ło p o ta n ia się czło­

w ie c z e , nie na w iele się t u zdadzą i n ie w ie le są w a r t e ; ale bo tćż B o ssu e t w zw y czajo n y b y ł do u w a ż a n ia w iel­

kości ziem skich za rzecz b a rd z o m a ł ą , bo B o s s u e t tyle razy p r z e m a w ia ł n a d g r o b e m potęgi, p iękności i ch w a ły , tyle razy m u s i a ł o d d a w a ć ostatnią u s ł u g ę w ielkim i s ł y n ­ nym sk o n o m , że w k o ń c u w id ział wszędzie n ęd zę i m a ­ ło ś ć , i o p a r ł się z całą ufnością rozżalonego s e rc a o r e ­ ligią, o O p a tr z n o ś ć .— T o d o b rz e ; ale g łó w n y b ł ą d B o s -

s u e ta j e s t w tern, że przypuszcza w n a ro d z ie je d e n tylko

(15)

p ie r w i a s te k , je d e n n a ró d żydow ski, a dalćj ludy c h r z e - ścia ń sk ie i a ra b s k ie , niby dalszy ciąg ju d a iz m u . N ietylko j e d e n n a r ó d h e b ra jsk i z a słu g u je n a u w a g ę : bo w p rz ó d n im n a r ó d M ojżesza przychodzi do bytu h istorycznego, już ta m na w schodzie za o d n o g ą A r a b s k ą i poza o d n o g ą P e r s k ą b y ł kraj dziesięć razy w iększy od J u d e i , a p rz e ­ cież J u d e a n a w e t nazw iska j e g o nie w iedziała; co w ięcćj, w s z y s tk ie o w e k raje i ziemie, k tó r e m y te r a z W s c h o d e m

n a z y w a m y , gin ą u B o s s u e ta , a ty m sp o s o b e m ro z r y w a on ó w p rę t, po k tó r y m niby isk ra e lek try czn a pły n ie po całe j ludzkości życie h isto ry czn e lu d ó w ; ty m sp o s o b e m n ie m a u niego o g ó łu , n ie m a całej ludzkości, a n a m w ł a ­ ś n i e o to chodzi.

D r u d z y za ow ę duszę ożyw iającą i działającą w życiu n a r o d ó w , naznaczają n a tu r a ln y popęd ku zw ią z k o m s p o ­ łe c z n y m , a n a s tę p n ie oznaczenie s t o s u n k ó w p ra w n y c h ; czyli s ło w e m , sta n społeczny, p ra w o . P o w ia d a ją oni, że religia miesza się do w szystkich czy n ó w życia, w y s t ę p u ­ j e z a w sze ja k o najw yższa sankcya, ale n ic j e s t p o d s t a w ą c z y n u , bo je g o p o d w a lin ą b e z p o ś r e d n ie j e s t p ra w o p a ń ­ s t w a . N ie m o żecie n ajm n iejszeg o czynu sp e łn ić bez p r a w a ; b o i m o r a ln o ś ć sam a, g d y się czynem o b ja w ia , u le g a s ą d o w i p ra w a . R eligia sa m a n a w e t m a s w o je p r a ­ w a i u cie k a się p o d op iek ę praw a.

Z te g o stan o w isk a z a p a tru je się na d zieje sław ny w ło s k i p ra w n ik W i k o w sw ojćj n o w e j n a u c e Scienza nuova, i d ru g i ró w n y j e m u s ła w n y a u to r Ducha praw.

W i k o tw ierdzi: iż życie n a ro d u k ażd eg o j e s t k o łe m , a z a te m k o ła te są do siebie p o d o b n e , ch ociażby ich p r o ­ m i e ń nie b y ł ró w n y . Przypuszcza on trzy p rz e m ia n y k o ­ n iecz n e w każdym n aro d zie:

(16)

1 . D zicd ziń stw o , czyli s ta n religijny; w ie k boży n a r o ­ du, w iek w szelkich m a r z e ń i n atchnień.

2 . P rz e m ia n a , kiedy zam iast p ie r w ia s tk u religijnego, w y k lu w a się p ie r w ia s te k b o h a te r s k i; je s tto sta n dzia­

ła n i a , ch w ila w y p r a w dalekich i n iebezpiecznych pod w p ły w e m jakiójś gorączki m ło d o c ia n e j,

3 . P rz e m ia n a , w y ro b ie n ie so b ie s ta n u li na czystćj m yśli i w iedzy o p a rte g o , i to j e s t sta n niezależnie ludzki.

K ied y n a ró d przebiegnie ju ż to koło, pada i inny zaczy­

na znów te n sam bieg i te sa m e koleje. O w o ż k o n ie ­ czne i w ieczne p o w ta rz a n ie się tych trz e c h p rzem ian, n a ­ zywa W i k o p o w r o ta m i h is to ry c z n e m i (il ricorsi).

P rz y z n a je m y słu szn o ść w ło s k ie m u b adaczow i dziejów i zgadzam y się z nim na g łó w n ą m y śl, że p ra w o p rz e n i­

ka so b ą i k rąży g łę b o k o w n aro d zie; ale nie sta n o w i w y ­ łącznie życia jeg o . T o je d e n b łą d ; d ru g i jeszcze w ażn iej­

szy. O znaczyw szy h is to ry ą i ro z w ó j pojedynczego n a r o ­ d u , zapom ina z u p ełn ie o ludzkości, a przecież życie l u ­ d ó w u p ra w n ia się i ro zw ię z u je d o p ió ro w ludzkości. W i ­ ko ro z ry w a w ę z e ł szczegółu z o g ó łe m , sk azu je go na o s o b n o ś ć , co w y raźn ie sprzecznćm j e s t z n a t u r ą rzeczy.

O w o ż d w a w p r o s t p rz e c iw n e pojęcia ro zw o ju h is to ­ rycznego: je d n o na religii, d r u g i e na p r a w ie się opiera;

a czyż n ie m a ju ż nic w naro d zie op ró cz religii i p raw a?

czyż n ie m a położenia g e o g ra f ic z n e g o , k lim atu , sztuk, h a n d lu , p rz e m y słu , a to w szy stk o czyż n ić w p ły w a na je g o życie i postęp?

T r z e b a więc było, aby się k to ś u p o m n ia ł za tem i p o ­ gardzonem u a silnem i czynnikam i, i ow oż zjaw iają się:

Pomysły do filozofii dziejów rodzaju ludzkiego, H e r ­ dera.

(17)

D o H e r d e r a ani m yślano o ludzkości; ro z p ra w ia n o d użo i uczenie o h isto ry i n a r o d ó w , ale o d r y w a n o je z ogó łu , p a trz a n o na nie na każdy o d d z ie l n ie , z a p o m - - niano, że n a ró d bez ludzkości j e s t niepojętym , być n a ­ w e t nie m oże; że n iezm iernie d e lik a tn e m i, ale n ie ro z e r- w a n e m i w ęzły spojony z nią. M ó w iono: to P e r s , G rek, R zym ianin, F r a n k , A ra b , S ło w ian in , C hińczyk, In d y an in , ale nigdzie nie w y rzeczono, r ó d ludzki; nigdy nie p o d n ie ­ siono się aż do takićj w ysokości, żeby c ałe ple m ię c z ło ­ w iecze ogarn ąć, zgadnąć początek je g o , p r a w a i zasady r o z w o ju , d ro g i o w e g o w y k sz ta łc e n ia i cywilizacyi, o b e ­ cne s ta n o w isk o i cel na przyszłość; s ł o w e m , nie p o d n ie ­ siono się n a w y so k o ść filozofii historyi.

H e r d e r d opiero sta n ą ł pierw szy na tej w yniosłości.

Z a k ra d a się on aż poza M o jż e sz o w e p o d an ia, ściga aż na ó w ciem ny i niby sfinx z a g a d k o w y — W s c h ó d ; p r z e ­ biega rasy, języki, religie, sztuki, rządy, sy stem ata filozofi­

czne, p r z e m y s ł , h an d el, w y c h o w a n ie , p o d a n ia , sagi;

w szystko m a m iejsce u niego, co ludzkość w y rab ia i co na ludzkość d ziała; a trz e b a m u o d d ać s p r a w ie d liw o ś ć , że on pićrw szy g e o g rafią fizyczną w p r o w a d z i ł do h is to - r y . ° n pićrw szy w y k a z a ł ja k o g r o m n ą ro lę o d g ry w a w dziejach k lim a t i p o ło ż e n ie g e o g ra fic z n e . A le w ł a ­ śnie tu n ajw yraźniej bije w oczy p a ra d o k s , czy b łą d , ja k chcecie. W id z ia ł H e r d e r ja k b ard z o c z ło w ie k p o w iąza­

ny z n a tu r ą , p rzes ad ził i pow iedział: że n a tu r a z e w n ę tr z ­ na najw ięcćj w p ły w a na po stęp i n a t u r ę rozw oju, a za­

tem i historyą ro d u ludzkiego.

L e d w i e gdzieniegdzie przypuszcza w ro d z o n ą e n e r ­ gią u m y słu lu dzkiego do działania i rozw ijania się, a kie­

dy czego n a t u r ą d o w ie ść nie m o ż e , w n e t puszcza się na d o w o d y mistyczne, i ja w i ci się zaraz Deus ex machina.

(18)

T a k z ro b ił z m o w ą ludzką. H e r d e r przypuszcza w p r a w ­ dzie ciągły p ostęp ludzkości, ale źle o k reśla jeg o p r a w a ogólne, a s z c z e g ó łó w ani się tk n ą ł.

O woź w ybitnym ry sem p o m y s łó w , je s t dziw ne w a h a ­ n ie się w przyjęciu czegoś w ła d n ą c e g o i działająceg o w ludzkości; raz w idzisz O p a trz n o ś ć , d ru g i raz n a t u r ę , trzeci ra z m yśl i d u c h a , to kiedyniekiedy p rzeg ląd a le d w ie dostrzeżony fatalizm.

P o H e r d e r z e dużo ju ż pisano o filozofii h istoryi, a ja k dzisiaj tysiączne sys te m a ta d zie jo p is ó w n o w y c h r o z r ó ż ­ n iają, lecz j e do d w ó c h g łó w n y c h sp ro w ad zić m ożn a.

J e d n i ś w ia t i ludzkość p o stęp o w i ś le p e m u i n ie z b ę d n e - n u poddają, k tó ry po p y ch a w sz y stk o na oślep, p o s u w a ją c się p o d łu g p ra w id e ł w e w n ę trz n e g o ru ch u ; drudzy u tr z y ­ m u ją, że B ó g sam je d y n ie ludzi i rzeczy w poru szen ie w p ra w ia , że je do p e w n e g o p ro w a d z i ce lu , i że n ie m a sz nic w dziejach ludzkości zale żnego od trafu.

P rz y s ta je m y na ro z u m o w a n ia tych o statn ich , i m im o w szelkie w y w o d y tych, co ś w ia t i lud zk o ść na los i fa- talność zostaw ili, co skazali c z ło w ie k a n a n iew o ln iczą i n ie o d p a r tą zależność je g o od ziemi, k lim a tu i p o ło ż e ­ n i a , przyznajem y działanie O p atrzn o ści przedw iecznej.

N ie u m iem y w y o b razić sobie ludzkości i d ziejów bez wyższćj p otęgi, nie m ożem y w ie rz y ć , aby ona ta k sarno- pas bez ła d u , bez rządu i bez celu była puszczona, bo przypuszczenie ta k ie nie w chodząc w to, że jest rażąco niedorzeczne, byłoby ro z p a c z n e m dla człow ieka: bo ja k B óg bez świata i lu d z k o ś c i, byłby ja k b y nie b y ł, ta k z n o w u św iat i ludzkość bez B o g a j e s t n ie p o ję tą zagadką, n ieopow iedzianym cięż arem dla myśli i serca.

D alój, z te g o co śm y w yżćj o pisaniu d ziejów , a r a ­ czej o ludzkości i jej d u c h u w e w n ę trz n e j god n o ści i p rz e ­

(19)

znaczeniu pow iedzieli, w y m a g a m y , aby histo ry k nie b y ł bez u czuć relig ijn y ch . T a k j e s t! p o w in n iś m y w ierzyć Ilistprykow i, a ja k ż e w ierzyć te m u , k tó ry sam w nic nie w ierzy ?

O woź żądam y koniecznie od h istoryka g o r ą c e g o uczu­

cia religijnego. W t e d y , jeśli w w y k ład zie d ziejów ujrze- m y przy religii m o c i ro z u m w yniosły, k tó ry uznaje i obw ieszcza p r a w d ę , historyk pociągnie nas ku sobie, o św ieci i przekona.

J a k ą b y t o h is to ry ą n a p is a ł dziejopis bez uczucia r e - ligijnego, m a m y rażący przy k ład n a G ib b o n ie. N ajw ięk ­ szy ta le n t bez w ia ry z m a r n o tr a w i się i zu bożeje. G ie- niusz t e n a n g ielsk i, bo go każdy tak n a z w ie , dopóki staro ży tn e w ieki w skrzesza i b a d a , ja ś n ie je szóroko;

lecz s k o r o przychodzi do opisania ch ry s ty a n iz m u i je g o w p ły w u na lu d z k o ś ć , k a rło w a c ie je , lio z s z e d ł się z w ia -

>*9. a nie u m ie ją c czy n ie chcąc zro z u m ie ć religii boskiej, w y rz e k ł to potępiające je g o sa m e g o z d an ie : „ ż e religia C h ry stu sa w ięcćj złego niż d o b r e g o s p r a w i ła ” . — N ie s ły ­ c h a n e zaślepienie!

O tó ż p o k ró tc e przym ioty m o r a ln e h is to ry k a. C o się tyczy p rzy m io tó w u m y s ło w y c h , te się przerażającemu i nieskończonem u w ydadzą.

Z w ażm y tylko, ja k ie to p ie r w ia s tk i w życie n a ro d ó w w c h o d z ą , ro z b ie rz m y z czegoto s k ł a d a się h isto ry ą lu d ó w . W E u r o p i e naszej, zaw ićrającej tyle p a ń stw o g ro m n y c h , z k tó r y c h k a ż d e j e s t ś w ia t e m w so b ie sa­

m e m ; w tej E u r o p ie , k tó r a sam a z n o w u stoi w ś w ię ­ cie p o w sz e c h n y m i ty lu p u n k ta m i z n im się sty k a , ja- kieżto ró ż n o r o d n e zasady, pojęcia, a zatć m i historyą!

C óżto za rozm aito ść n ie s k o ń c z o n a p ra w cyw ilnych i p o ­ litycznych, co za różność u sta w adm in istracy jn y ch , jakie

(20)

p o w ik ła n ia w o jn y , m a ry n a rk i, finansów i n au k o w o śc i, co za kalejd o sk o p obyczajów i zw y c z a jó w , a w szy stk o to zbadać, zgłębić, pojąć o b o w ią z a n y m jest h is to ry k . Musi w ięc znać w szystkie p r a w ie języ k i staro ży tn e i n o ­ w e, aby z p ić r w o tn y c h ź r ó d e ł c z erp ał, aby się na c u ­ dzą p o w a g ę nie o d w o ły w a ł; a to w sz y stk o z e b ra n e i u p o rz ą d k o w a n e być m usi w u m y ś le , aby b y ło g o to -

w ś m na w szelkie zaw o łan ie, na w s z e lk ą p o trzebę.

D la te g o m usi m ić ć u m y s ł giętki, żywy, ł a t w o p o jm u ­ jący i g o to w y do nabycia n o w y c h w iadom ości i do ich zatrzym ania.

N ied o sy ć na tćm : k ied y ju ż zg ro m a d z ił, s t r a w ił, w k r e w w ła s n ą p rz e r o b ił te n iesk o ń czo n e w iadom ości, o k tórych d o p ićro co n a p o m k n ę liś m y , p o tr z e b a m u jeszcze ta le n tu kompozycyi, p o trzeb a sztuki ro z p o rząd zen ia, s t o p n io w a ­ n ia, in t e r e s u i p o stę p u w w ykładzie.

H isto ry k p o w in ie n um ióć w y b r a ć z tej o g ro m n ć j licz­

by fak tó w , to, co z asłu g u je na przeżycie, co j e s t z siebie tr w a ł e i sta n o w i w yjaśnienie g łó w n e g o faktu i człow ie ka w danój epoce.

D o te g o w szystkiego p rz y b y w a jeszcze styl. N ie b ę ­ dziem y o nim od d zieln ie m ów ili; w y p ły n ie on sam z tych p rzy m io tó w u m y s łu i serca. Z tój stoickićj p r a w ie n ie ­ skazitelności, z tej żarliw ości o p r a w d ę w najm niejszych szczegółach, z tej w yobraźni żywej, ru c h liw ć j, p e łn ć j za­

p ału i p rz y w o łu ją c e j do życia m inione w ieki i ludzi;

z teg o ro z k ła d u u c z o n e g o części dzieła, z tój znajom ości o g ro m u b u d o w y politycznćj, sztu k , u m iejętn o ści, p r a w , obyczajów, p o w s ta n ie g o rą c o ś ć w yrażen ia, in te re s w k o ­ lorycie, ru ch , p o w a b i n o w o ś ć w ysło w ien ia.

T a k ie są przym ioty w y m a g a n e o d historyka. Czyż nie m ieliśm y słuszności, żeśm y zw ątpili, aby o n e kiedyś w j e ­

(21)

d n y m c z ło w ie k a się okazały? czyż n ie m am y słuszności, żeśm y j e p rz erażającem i p r a w ie nazw ali?

N ie m ając tyle m iłości w łasnój, ab y śm y m n ie m a li, że clioć w części p o sia d a m y p rz y m io ty , o k tó ry c h d o p ie ro co m ó w i l i ś m y ; nie zam ierzam y w y sta w ić z u p e łn y obraz, starożytnych i ś r e d n ic h w ie k ó w , ale w o g ó ln y c h z a ry ­ sach w sk a ż e m y w y ra ż e n ie się d u c h a czło w ie c z e g o w h i- storyi, je g o d z ia ła n ie , p ostęp i z u p e łn e r o z w in ię c ie się za n aszych czasów.

U w a ż a m y h is to ry ą , ja k o okaz d u c h a w je g o działaniu;

p o m in iem y w ięc r o z b ie ra n ie pojedynczych fa k tó w ; a przy­

puściw szy, że szczegóły zn a jo m e są w szy stk im , z r o b i- m y tylko t r e ś ć z d ziejó w m in io n y c h , a z tej z n o w u n a ­ znaczymy w a r t o ś ć lu d ó w przeszłych w histo ry czn y m w zg lęd zie, aż do u p a d k u zach o d n ie g o p a ń s t w a r z y m ­ sk ie g o , bo tu taj zaczyna się ju ż ś w i a t n o w y , n a religii c h rz e ś c ia ń s k ie j o p a rty .

O tw ó r z m y księgę pism a B ożego. N a sam y m p o c z ą tk u u d e rz y n a s w z n io słe o p o w ia d a n ie M ojżesza o p o c z ą tk u w szech rzeczy i s tw o r z e n iu czło w ie k a. P o w ić on n a m : ,,I r z e k ł Bóg: u c z y ń m y c z ło w ie k a na w y o b ra ż e n ie i p o ­ d o b ie ń s tw o nasze, i u tw o r z y ł B ó g c z ło w ie k a , i tc h n ą ł w oblicze je g o dech ż y w o ta i s t a ł się c z ło w ie k w duszy żyw ej".

O tó ż w a r to ś ć c zło w ie k a i g o d n o ść jeg o ! D u s z a tylko n iezg n iecio n a m u ł e m , w k tó r y ją P an przyodział, ale p o jm u jąca siebie i P a n a , i działająca n a z ew n ątrz d u c h o ­ w n ie , robi z c z ło w ie k a p r a w d z iw e g o czło w ie k a; w s z y s t­

k o re szta, co w c z ło w ie k u nie j e s t d u c h e m i z d u c h a nie płynie, je s t z n ik o m e m , c z c z e m , c i e n i e m , m a r ą , n i- czóm.

T o m I V . P a ź d z i e r n i k 1848. 3

(22)

P o d ł u g te g o historya ta k ż e lu d ó w sąd zo n a będzie, i ty ­ le w artości ty lk o będzie m iała, ile d u c h o w ą , u m y s ło w ą i r o z u m n ą będzie. S p ró b u jm y o b e jr z ć ć n ajp rzó d h is to ry ą stary ch n a r o d ó w .

P a s t e r z , ro ln ik i m y ś liw ie c stoją na p r o g u h is to ry c z ­ n y m , każdy z o d d zieln y m c h a r a k t e r e m i d ą ż n o ś c ią . W ię k s z e j społeczności n ić m a jeszcze, ale i w tej ju ż w y ­ r a b i a się pojęcie rząd u . N ajstarszy w familii s p r a w u j e w ła d z ę , a n a c zeln ictw o to m u s ia ło m ieć ja k i e ś znaczenie, kiedy j e J a k ó b od E z a w a k u p u je .

T a k i jest sta n ludzkości w p o czątk o w y ch w ie k a c h . J a k d ł u g o tr w a ł ? n ie w ia d o m o . O k o ło r. 2 8 0 0 p rzed n a r o ­ d zeniem C h r y s t u s a zjaw iają się w ięk sze związki s p o ł e ­ czne. A zya p iastu je r ó d ludzki i łączy go w s p o łe c z n o ść . M o n a r c h ie d ź w ig a ją się. J a k i e ś ta m nazw iska A ssyryi B ab ilo n u , M edyi, w n ie p e w n y c h d ź w ię k a c h p rzech o d zą do nas; ale czem że o n e są w dziejach lu d zk o ści? L u d y te, ja k czło w ie k w d ziec iń stw ie, żyły c ia łe m tylko; siła m a te ry a ln a w w ięzach trz y m a ła d u c h a ich, a po s t a r ­ ciu się z m ocn iejszą silą u le g ła . C y ru s b u r z y ich j e ­ d n e po d ru g ic h jak d o m k i z k a r t , bo n ie m i tć ż były.

B ez siły spajającćj, b e z ż y w o tn e g o d u c h a , p a d ły , i aż m iejsce ich b y tu zaginęło. D u ch niczem się n ie o b ja w ił u nich, w ię c ciało tylko było, i w p ro ch się rozleciało, b e z p am iątk i, a zate m i z asłu g i; ja k c z ło w ie k , k tó r e g o w d z ie c iń stw ie jeszcze ś m ie r ć zepchnie do ziemi.

T o ż sa m o s ta ło się z F e n ic y ą , K a rta g in ą , c ałą A zy ą m niejszą. C y ru s tylko ja ś n ie je n a W s c h o d z i e , b o ć go i pism o ś w ię t e p rzep o w ied ziało . M o n a rc h ia je g o sięga o d rzeki I n d u s , aż do m o r z a Ś ró d z ie m n e g o . W y s o k o w y n ió sł on P e rs y ą , ale z ap o m n iał, że tr z e b a spoić te p o d b ite ludy jed n y m d u c h e m i d ążn o ścią, inaczej się roz­

(23)

sypią. A w r e s z c i e , cożto j e s t za h is to ry a o w ć j P ersy i?

D zik ie za b o ry , ro zw ią z ło ść , in try g i, m o r d y , o w o ż h is to ­ ry a p ersk a. A kiedy na te ró ż n o r o d n e zlepki, d m u c h n ą ł w ic h e r d u c h a z w ą w o z ó w te r m o p ilsk ic h , ro zleciały się w k a w a łk i i w n ic e s tw o się zapadły. M im o to, słyszym y tu ju ż o m ę d rc a c h ; są: M a g o w ie , Z o r o a s t e r i Z e u d a w e - sta. D u c h ludzki m arzy ju ż o sobie i o tó m , co o k o ło n ieg o je s t, ale m arzy d o p iś r o .

N a p ó łn o c o - w s c h o d z ie A fryki istnieje lud, u lu b ie n ie c n ie k tó ry c h h is to ry k ó w ; ale p rzy w ió d łszy do w a rto ś c i d u c h o w e j h is to ry ą E g i p c y a n , czćm że się o n a okaże?

H ie r o g lif n ie z ro z u m ia ły , tajem niczy o b lo k ł urn te g o lu d u g ru b o ścią sw o ją; d lateg o te ż m assa n a r o d o w a rzuciła się do w ielkości z m y sło w y ch i d ź w ig a ła p iram idy i obeliski;

religia nie p o m a g a ła cywilizacyi. C z ło w ie k s p a d ł t a m t a k n iz k o , że zw ierzęciu się k łan ia. K a p ła n i tylko rośli w d u c h a , ale n ik o g o n ie nauczali; bo w szędzie, gdzie o ś w ia ta przejdzie w niższe klassy, ta m p o w a g a k a p ła n a niknie. D zieje c a łe zaśw ia d c z a ją tę p raw d ę. O p ró cz te g o k ap łan i w religijny o b o w ią z e k położyli to, a b y E g ip c y a - nin g ard ził obcością; d u c h też je g o , k tó ry ścieran iem się ró żn y ch pojęć rozw ija się i św ieci, z am k n ięty w cza- r o w n ć m kole, tr ó jk ą t n y m d elta, o d ra z u u p a d ł.

N ie było w ię c u E g ip c y a n życia d u c h o w e g o w ca łój rnassie n a r o d u ; a g d z ie k o lw ie k cyw ilizacya nie z d u ch a 1 religii d u c h o w ó j, ale z p o ło ż e n ia i k lim a tu w y p ły w a , s p r a w i a z a w sze sta g n a c y ą , k tó r a ludy z tak ą h isto ry ą albo gubi, albo w p ra w ia w ja k iś stan letargiczny; d o w o ­ d e m cala A fryka i Chiny.

D u żo ro z p r a w ia ją o cywilizacyi egipskiej; u trz y m u ją , że zta m tą d nib y z k o le b k i ro z e s z ła się m ą d r o ś ć po in ­ n ych n a ro d a c h ; ale ja k a ż to b y ła m ą d ro ść ow a, kiedy s a ­

(24)

m a o sobie nic n am nie m ó w i, kiedy n ie m a po niój in ­ n e g o śladu, je d n o m assy k am ie n n e ?

W s z y s tk ie w ięc o w e sta ro ż y tn e ludy m a ją histo ry ą m a te ry a ln ą . T a k m a ło n a w e t m iały d u c h o w ćj potęgi, ta k nizko sta ła u nich m yśl, że obcy o p o w ia d a ją ich dzie­

je . „ N ie m a m y się w ięc czego uczyć od ty ch lu d ó w , po ­ w iad a H e r d e r , ani w w o jn ie , ani w u s t a w i e r z ą d o w e j, a tć m mniej w pojęciach o d e r w a n y c h ” .

N ie m iały cyw ilizacyi, bo też nie m iały religii cyw ili­

zującej. G r u b e i o k r u t n e b a łw o c h w a ls t w o , n a tc h n ę ło w te n a ro d y zab o rczą i bez ludzkości zapalczyw ość, a w y b itn e m z n a m ie n ie m histo ry czn e g o życia lu d ó w azya-

tyckich są pożogi i m ordy.

O tó ż słusznie do p e w n e g o p u n k t u w y rz e k ł p. R z e ­ w u sk i: ,.że nie n a u k i, ale religia tylko s ta w ia cyw iliza- cyą n a r o d ó w w y so k o .”

T r z e b a by ło tylko więcćj m ieć o b aczności w tć m w y ­ rzeczeniu, tr z e b a by ło pow iedzieć: „Ze n ie sa m e nau k i, ale tak że i relig ia s ta w ia cyw ilizacyą n a r o d ó w w y s o k o ” .

B yła taka religia w sta ro ż y tn o ś c i, był i lud z ta k ą religią. N ie w y stą p ił o n nigdy ja k o zdo b y w ca, ale za to w y r ó s ł w d u c h a i dzieje s w o je opisał. M ia ł literatu rę, filozofią, poezyą i h isto ry ą. P o d w id o m ą o p ie k ą P r z e d ­ w ieczn eg o D u c h a , m u s ia ł też żyć w ięcej d u c h o w n ie , aby w zbić się do góry. C h a r a k t e r je g o nigdy się nie zm ienił; a chociaż szarpany u sta w ic z n ie przez zb ó jec k ie sąsiednie p le m io n a , w obcych n a w e t siedzibach sw oim języ k iem ś p i e w a ł ż a ło b n e pienia o sw oim g ó rn y m Syo- n ie; w sz ę d z ie i zaw sze b y ł H eb ra jc z y k ie m . N ig d y ż ad en n a ró d n ie m ia ł h is to ry i z p o stę p e m lepićj o znaczonym w sw o ich o d m ia n a c h , energiczniejszćj w s w o je m u n ie ­

(25)

sieniu, w y g ó ro w a ó s z ć j w s w y m celu, ja k n a r ó d ż y d o w ­ ski; ale ż a d e n się tćż nie r o z w ija ł pod w p ły w e m dzia­

ła n i a ta k natężonój czynności idei b óztw a. B y ła to hi- sto ry a , k tó r ą B ó g sam w ś r ó d ludu sw o je g o k ie r o w a ł.

T e ra z p rz e b ie g n ie m y p o k ró tc e dzieje lu d ó w afry k a ń ­ s k ic h i azyatyckich; i czem że w idzieliśmy ich b y t, jak ież z asłu g i dla lu d zk o ś ci, jakiż c h a ra k te r d u c h a ich i j e g o w y r o b ó w ? W całych ty ch dziejach g r u b o ś ć i ciem n o ta aż do zgrozy p o su n ię ta , rozbójcze n a p a d y , w ś c ie k łe rzezie i k r w a w e ofiary; ani okruszyny ludzkości, nigdzie u z n a ­ nia godności człow ie czej, a n i ś w ia d o m o śc i o p o tę d z e d u c h a człow ieczego. C z e g o p o ło żen ie i k lim a t na tych dzieciach n ie w y m o g ły , te g o r o z w a g ą n ie doszli. H e ­ brajczycy tylko stoją na p rzed zie i d u c h e m działają, dla­

t e g o tćż do dalszćj lu d zk o ści należą.

W s z y s tk ie inne by ły jak b y n ie były, istniały i p rz e ­ szły i nic po nich n ie m a ; ludzkość ty ch lu d ó w n ie ża­

ł u j e .

O tó ż słu szn ie p o w ia d a T yszyński: „ W o w y m o k r e - sie p ierw s zy m historyi, d u c h ludzki j e s t w p e w n e m u śp ie n iu , albo raczej p o r a n n e m z a m k n ięciu . B yłto o k res isto tn ie duszy w św ie ż y m płodzie z a w a rte j. Czczość, sk a m ie n ia ło ś ć i że ta k p o w ić in g łu p s tw o , były je j c e - chy. Z tą d g łu p ie b o j e , b y t zm y s ło w y , s tw o rz e n ia cześć;

n ie k ie d y niejaka sztu k a, ale z e w n ę trz n a , a ztąd forma rz ą d u i stan cały polityczny dziecinny. K sz ta łc e n ie m y­

dl i d ociekanie p r a w d y b y ło o b c e tam tej ludzkości, a p is m o w s k ład zie s w o im d z ik i e , c ien ió w myśli i m o ­ wy n ie r o z ja ś n ia ją c e , by ło w y ra z e m z u p e łn y m ow ej p ie r w o t n e j stannośei p ió rw ia stk ó w ludzkich. W ie d z a p r a w d y c h o w a ła się tylko w p le m ie n iu szczupłein, w iarą

(26)

w i e l k i ó m , a z iem sk o -Iich em i w d o m n ie m a n ia c h dusz w ielk ich ”.

D la pociechy i rozw agi p ra w d z iw ie d u c h o w ć j, o b r ó ć ­ m y się ku innćj części b r y ł y ziem skiej, k tó r e j p rz e z n a ­ c zen iem by ło w e w szystkich k ie r u n k a c h o k a z a ć d ziała­

nie d u c h a .

P rz e jd ź m y n a p o łu d n ie tćj E u r o p y .

D w a n a ro d y św ió cą ta m g o d n o ś c ią lu d zk ą i w iedzą 0 sobie: G recya i R zym rozdzieliły m iędzy siebie ś w ia t , a h isto ry a z c h lu b ą i ro zk o szą p ias tu je d w a te lu d y , w yobrazicieli w ró żn y ch k ie r u n k a c h u m u człow ieczego.

J a k ą ż n o w ą u w a g ę zro b ić o ty ch k r a j a c h ? L u d z ie o b sz e rn ć j n au k i i w y trw a łe j p ra c y , zużyli c a łe s w o je życie n ad ich historyą. D u c h w ielu d a r ł się w t a m t e s t r o ­ ny, ja k o do p o c z ą tk o w ć j sw ój ojczyzny.

M o rz e m o to czo n a zew sząd , g łę b o k o zapuszczała się w t e g łębiny sta ro ż y tn a G re c y a , a w c z e sn e o g ó ln e po ­ ru szen ia i w strz ą śn ie n ia , o b u d z iły k r ą ż e n ie w y o b r a ż e ń u teg o lu d u , czego in n y m , ro zleg ły ch lą d ó w m ie s z k a ń ­ co m o d m ó w ił a n a tu r a . P o ło ż e n ie w ięc tćj k ra in y nie- p o m a ł u jćj p o m o g ło do rozw inięcia się w w ielo stro n n y ch k ie r u n k a c h , a d u c h ro d z im y i c h a r a k t e r n a r o d o w y , w y­

r o b i ł sobie p ię k n ą i d źw ięczn ą m o w ę g r e c k ą i h isto ry ą lu d z k o - d u c h o w ą .

W id z is z ta m zaraz sądy, k r ó l e s tw a , a n ie d łu g o p o te m 1 rzeczypospolite. Z m ia n y te s ą d o w o d e m m yślącego d u ­ cha, k tó ry p r ó b o w a ł i ch c ia ł ro ztrzy g n ąć w a ln ą s p r a w ę , ja k ludzie ludźm i rządzić mieli. Z a ra z tóż po ja w ia ją się wielkie g ieniusze, m yślące o przyczynie cierp ie ń s w o je g o plem ienia i o sp o s o b ie zapobieżenia m u . P ró b y ich nie by ły n a jd o s k o n a lsz e m i „ a c ie rp ia ły b y m o c n o , m ó w i

(27)

H e r d e r , te sz la c h e tn e u m y s ły , g d y b y w idziały w co się to ich u s ta w y o b r ó c i ły .”

A le w szystko co lu d zk ie, ry ch lej lu b późnićj up ad a;

w sz y stk o się zm ienia na ziemi, a ja k ż e b y to, co się tyczy rz ą d z e n ia u m y s łe m i s e rc e m czło w ie k a , m ia ło zostać nie- w z ru sz o n ć m ?

Z każdem n o w e rn p o k o le n ie m , ro d zą się n o w e w y o ­ b ra ż e n ia , a n o w e w y o b ra ż e n ia p o tr z e b u ją n o w e j u staw y ; a jeśli m im o to, d a w n a t r w a , to sp r o w a d z i albo o k ro p n e w s trz ą sn ie n ie , alb o zu p e łn y u p a d e k n a ro d o w i. T a k się z r o b i ło z u s ta w a m i S olona, L ik u r g a , R o m u l a i Mojżesza.

S m u t n a to część w historyi g re c k ie j, ale za to cóżto za p rzyw iązanie d o ojczyzny i do u s t a w y k ra jo w e j u t e ­ g o św ie tn e g o ludu! J a k o w y ra ż e n ie m się d u c h a G r e k ó w 1 całej ich h is to ry i, zo stan ie ó w napis w T e rm o p ila c h :

««Przechodniu! idź p o w ie d z Sp arcie, żeśm y tu z p o s ł u s z e ń ­ s tw a u s ta w o m polegli.”

Nie w s p o m n ę nic o n a u k a c h i sz tu k ach u G re k ó w : bo Ł|cm asz n ik o g o , Lłoby o tć m nie w ie d z ia ł, że d uch G r e - k ó w w y so k o p o d n ió s ł się w e w szelkich rodzajach u m i e ­ jętn o śc i i sztu k a c h . Z ro b ię je d n a k u w a g ę o cywilizacyi

greck iej.

P o w ie d z ia łe m wyżćj, że religia tylko p ra w d z iw ie cy­

wilizuje. R elig ia G r e k ó w nic b y ła cyw ilizującą, b o b y ła plastyczną i p o p u larn ą. C ywilizacya j e s t d o p ić ro w te n c z a s zu p e łn ą , kiedy sięga aż do o s ta tn ie g o członka n a r o d u . H isto ry a uczy nas, że ta k nie b y ło u G re k ó w . W e ź m y np. A t e n y , b o one są ty p e m d u ch a g re c k ie g o . Z 3 0 0 , 0 0 0 lu d u , o b y w ateli w olnych j e s t tylko 2 0 , 0 0 0 1 C1 Sił u cy w iliz o w a n i; p o d łu g teg o , każdy o b y w a te l o k u r p o w a ł ta m sw oję g o d n o ś ć o b y w a te ls k ą k o sz te m 1 5 n ie ­ w o ln ik ó w , h e lo t ó w ....

(28)

T a k ie u w a g i n astręczy ły m i się w historyi greckićj, k ied y m dzieje te o d c z y ty w a ł, ta k ie u w a g i zn ala złem u w ielu z n a m ien ity ch h is to r y k ó w .

Z kolei staw a przed n a m i d ru g i lud, r ó w n i e o b s z e r n ą k a rtę w d z ie ja c h zajm ujący, ale w p r o s t p rz e c iw n ą h is to ­ ryi greck ićj.

R zy m dźw ig a się z m a łe j osady, o d ra z u m a k ie r u n e k n a zew n ą trz . M a r s , b ó g w ojny je s t ta m g łó w n y m b o g iem , k a p ito liu m m a być g ło w ą św iata. T r z e b a p r z e p o w ie d n i ą u s p ra w ie d liw ić : ztąd zaraz z p oczątku R zym j e s t z a b o r ­ czy, w o jo w n iczy , z W ysokiem ro z u m ie n ie m o g o d n o ści sw o jćj o b y w atelsk ićj. Z ab o ry te kończą się z a w sz e o z n a ­ czeniem s to s u n k ó w p ra w n y c h ; z tą d m a m y ta m Civitates, municipia, socios.

Z tą d d o b rz e k to ś p o w ied zia ł, że h is to ry a rzym ska j e s t h is to ry ą p r a w a politycznego i cyw ilnego. D zieje w e ­

w n ę trz n e R z y m u jeszcze lepiej p o św iad czają tę p ra w d ę . Zobaczym y ta m śc ie ra ją c e się g w a łto w n ie d w ie klassy lu d u ; je d n a w szystkie p ra w a , d ru g a żadnych n iem ająca.

P le b e ju s z e bez p r a w politycznych i cyw ilnych, i p a try - cyusze ze w szy stk iem i p r a w a m i s ta w a j ą do w alk i. P l e ­ b e ju s z e żąd ają praw p isanych, żąd a ją u rz ę d ó w , żąd ają m a ł ż e ń s t w a z patrycyuszam i, żądają k a p ła ń s tw a . P a t r y - cyusze z całą ro zp aczą upadającej potęgi w alczą p rzeciw n im ; nic nie p o m o g ło , m usieli podzielić się z n ie m i w szy­

s tkiem i przyw ilejam i.

T o często z a b u rz a ło w e w n ą t r z R zy m , ale dopóki z b y ­ te k i rozp u sta nie stra w iły p r a y w ś tj. rzym skiej, to n a j - g w a rliw s z e w e w n ę t r z n e dzieje m ilkną, Iłfe.dy idzie o los c a łe g o p a ń stw a . I n t e r e s n a b o k ‘ustępuje. R zym p rz e - d e w s z y s tk ić m ; ztąd tyle ta m b o h a te r ó w , tyle c n ó t szla­

ch etn y c h , tyle p o św ię c e ń się w y g ó ro w a n y c h .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poruszenie przez nich na nowo tej kwestyi, pobudziło i mnie do ściślejszego zastanowienia się nad nagrobkiem Bolesława Chrobrego, a następnie i do pokazania: że

nawiamy: iż jeżeli kto takowym po śmierci ojca krzywdę wyrządził, one doszedłszy do lat sądownie przeciwko niemu wystąpić mogą, a zadawnicnie nie może im

obrażenie to późnićj i z czasem w nim się dokonało. To bowiem nie ulega wątpliwości, że w tćj porze następuje u niego przełom duchowy i przesilenie.

— Witani kochanego pana — zwröcil si§ zyczliwie do Marcina, ktörego lubil pomimo wszystkiego, pomimo najwi§kszej sprzecznosci przekonafi, pomimo dwu dysput, tak

przedmiotem więc mojego dotychczasowego zajęcia była tylko sama ozdoba wewnętrzna. wszystkie filary znajdowały się mniej lab więećj w podobnymże. stanie jak obalony,

Gdy później zapytywano go, dlaczego nie myśli już o po ­ wrocie do Francyi, zwykł był odpowiadać: _,,Próbowałem dwa razy to uczynić i zachorowawszy, o mało

Przywiodę tu jeszcze błędy i sprzeczności w pisowni Dra. Cegielskiego: raz tylko w jego rozprawie znajdujemy ztąd, a we wszystkich innych miejscach pisze stąd zgodnie

szać jego czarne myśli. W yobraźnię miał jeszcze pełną jej obecności, blasku jej spojrzenia, jej głosu. Nie mógł już pragnąć nieistnieć, bo umarli nie widzą,