• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Warszawska, 1849, T. 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Biblioteka Warszawska, 1849, T. 4"

Copied!
663
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

BIBLIOTEKA

WARSZAWSKA.

PISMO POŚWIĘCONE

1849 .

Tom czwarty.

OGÓLNEGO ZBIORU TO^I X X XVI.

W A R S Z A W A .

W D r u k a r n i S ta n isła w a S tr ą h sk ie g o ,

p rz y ulicy D nnilow iczow skiźj N r. 61 7 , w d aw nej B ibliotece Załuskich.

(3)

i CIO, # 5,

X - / 4 W

pozicolemem cenzury Rządowej.

(4)

PODHALE I POMOCNA POCHYŁOŚĆ TATKÓW

C Z Y L I

T A T R Y P O L S K I E .

PRZEZ

S& tt/zvei& a s& s/sfzncra.

( D a l s z y c I <t g).

D olin a Kościeliska. O tw ó r doliny Kościeliskiej nie zapowiada tyle niezrów nanych piękności, ile istotnie w sobie mieści; podobny on jest do w yłom u skalistej ściany, którym pędzą przy zachodnim boku nurty C zar­

n ego Dunajca.

Skały tej bramy bardzo dobrze znają P odhalanie i opo­

wiadają o nich, że są zsypiskiem skam ieniałego jarcu.

I w rzeczy samój, wiele mają podobieństw a do kupy jęczmienia (ja rz e c u P o d h a lan ). Bliżój jednakże rozpo­

znając te szczególne ziarno, przekonywam y się, że prócz ogólnego zarysu, nie mają do jęczm ienia najm niejszego podobieństw a. Nie sąto ziarna roślinne, ale znajome już nummulity, należące do innego kulkow atego g a tu n ­ ku. Przy Z akopanem je s t on soczew kow aty, płaski, po­

r o m IV. P aźd ziern ik 1840. 1

(5)

dobny do ta la ra ; ma w e w n ą trz o w e zwinięte spiralnie linie, a pomiędzy niemi nieprzeliczone p rz e g ro d y ; po­

wierzchnią zewnętrzną okryw ają nieprzeliczone kropki.

G atunek plaski nazywa się Nummulites laevigalus; kul­

kowaty W. scabra. T e miryady skorup jakby na siebie zsypane, dowodzą, jak były licznemi ow e zwierzęta ży­

jące w w odach, które osadziły w arstw y dolomitu bram y Kościeliskiej. Czasem zawadzi się pomiędzy niemi d w u - skorupna, ja k o to : pecten lub ostryga, niew ątpliw i mie­

szkańcy morza, i z tych sk o ru p wnioskujem y, że wody m orskie dały początek tym skałom , wznoszącym się 3 , 0 0 0 do 4 , 0 0 0 stóp nad teraźniejszy poziom morza.

Dolina Kościeliska je s t pod łu g m ego zdania n ajpię­

kniejszą ze wszystkich T atrow ych; a gdy ją porów ny­

w am z najsłynniejszemi alpejskicmi w Szwajcaryi i T y ­ rolu, nie m ogę rów nć j znaleźć co do w spaniałości w i­

doków , szczególnego kroju skał które ją otaczają, i tego niezrów nanego wdzięku, który piórem krćślić niepodo­

bna. Jeżeli niepospolitem i pięknościami odznaczają się doliny Val di Fassa w T y ro lu p ołudniow ym , albo doli­

na Agno pomiędzy R ecoaro i Voldagno w Alpach W i - centyńskich, albo sła w n a dolina Chamounix w Sabau- dyi, tyle przez podróżnych zwiedzana: to dolina T atro w a posiada tyle wdzięku, że się z w szystkicm i ró w n a ć m o ­ że. K to raz widział Kościeliską dolinę dobrze ośw ietlo­

ną prom ieniam i słońca, widział co je s t najpiękniejszego

na św ie c ie ; nie można sobie w yobrazić, wymarzyć coś

piękniejszego i doskonalszego od nićj. J a k piosnka n a ­

rodow a przem aw iająca do duszy zawsze je s t obecną, tok

i dumając o pięknych krajobrazach, m im owolnie jakby

jakie mory przesuw ają się przed duszą" to postaci skał,

(6)

te dum ne szczyty, te łąki w iósennćj zieloności, u b a rw io ­ ne najcudniejszego koloru kw ieciem doliny Kościeliskiej.

J a k w szystkie doliny na północnój pochyłości T a tró w , ta k i ta, którćj obraz zam ierzam skreślić, jest potężną szczeliną, rozciągającą się z południa na północ, i rów na się p raw ie co do długości z doliną Białki lub W ie lk i e ­ go Koblbachu na Spiżu. W różnych częściach je s t zu­

pełnie odm ienną. Z razu m iła, nie zapowiada jednak t e ­ go, co się okaże, gdy postąpimy kilkaset k ro k ó w aż do małój grupy d o m ó w , pomiędzy któ rcm i odznacza się skrom ny a chędogi dom ek leśniczego. O d kilkunastu lat je d e n z jeg o m ieszkańców zasadził przed drzw iam i kilka lip; ale te drzew a nieco wyrósłszy, widocznie chorują, bo tutaj za zbyt ostry je s t klimat dla tój rośliny, w ym a­

gającej nieco więcej ciepła. D om ten leży 2 , 9 2 8 stóp pa- ryzkich nad pow ierzchnią m orza, i w tćj szdrokości i w y­

sokości, św ićrk, jo d ła i b u k znajdują w łaśnie przychyl­

ną tem p e ra tu rę , i rosn ą w ca łój sile i okazałości. Cho­

ciaż tu dolina tak jest p o w a b n ą, tru d n o b y było nieco dłużój tu zostawać, gdyby tradycyjna gościnność leśni­

czych nie ustępow ała podróżnym 3 do 4 pokoi, i nie prz y jm o w a ła ich do w łasnego stołu. W podobnej o k o ­ licy w Szwajcaryi, stanęłyby niezm iernych w ym iarów pałace, zaopatrzone w e wszelkie wygody życia, na jakie się tylko zdobyć m ogą wielkie m iasta, i przepełniałyby się w miesiącach letnich najw ytw orniejszćm tow arzy­

stw em podróżnych. W T a tra c h , zaledwie kilka osób spotykałem u leśniczego z niedalekich stron, używ ają­

cych żętycy, a rzadko zabłąkał się jaki podróżny dla po­

znania ich w idoków.

P rz e d 2 0 laty daw ny właściciel tój doliny p. Ilo m u -

lacz, zam ierzał za skrom nym dom kiem leśniczego wy­

(7)

stawić wspaniały pałac; obszerne m ury wzniesiono pod pićrw sze piętro, świadczę, że wielkość jeg o miała być niem ałą. Jednakże śm ierć przerw ała ten godny po­

chwały zamiar; teraz 2 czy 3 izby urządzono w tych m urach na mieszkanie, a reszta rozpada się w niezbyt m alow ną ruinę.

Niedaleko stoi kilka do m k ó w ; pomiędzy niem i odzna­

cza się jeden nie tak dla sw ego porządnego wejrzenia, jako raczćj dla wygórow anćj nędzy i tego u b ó s tw a , k tó ­

re włośnie w yw ołuje m alow ne kroje. B udynek ten posłu­

żył niejednem u artyście do wydania n a d e r p o n ę tn e g o obrazu. Je stto nadzwyczajnie obszarpane d o m o stw o , zawićrające m ło t, w którćm przerabiają surow o żelazo wytopione w Z akopanem na kute, i tym sposobem zuży­

wają się drzewa, rosnące w rozległćj dolinie Koście- liskićj.

Kiedy wszystkie pokoje do rozdania zdatne zajmą u leśniczego podróżni, w tedy m im ow olnie trze b a szukać schronienia w naprzeciw m łota stojącćj karczmie żydo- wskićj. Z ew nątrz je s t ona dosyć pozorną i obszerną, ale w środku niech nikt nie pyta o czystość. Jednakże jestto miejsce, do którego wzdychają juhasy; długo ży­

jąc w odosobnieniu po holach, gdy się dostaną do nićj, pomiędzy d a w no niewidzianych znajomych i przyjaciół, przy palence i gęśli b aw ią się w najlepsze. Ta kto czło­

w iek m ało potrzebuje przyrządów do zabawy, jeśli ma do nićj usposobienie w ew nętrzne. W nizkićj, brudnćj izbie, przy ciemnćj łojow ćj świćczce, znajdują górale tyle przyjemności, ile jćj wydoją najśw ietniejsze solony.

Do osobliwości Kościeliskiój doliny należy nadzwy­

czajnie mocne źródło, leżące nied a le k o karczm y, przy

piecu wapiennym. Na piórwszy rzut oka wydaje się,

(8)

jakoby to była m ała sadzaw ka, zajmująca nieco więcćj przestrzeni, jak sążeń k w adratow y; ale spokojność tćj jak łza przezroczystej wody je s t tylko pozorną. T r u ­

dno znaleźć źródła bardzićj poruszanego; z niezm ier­

ną w a rtk o ścią płyną z niego dw a strum ienie w p ro s t przeciw ne strony. A by mićć w yobrażenie o ilości zna- k om itćjjego wody, w spom nę tylko, że jeden ze strum ieni o braca koła m łota żelaznego, a p raw ie zawsze zbyteczną jeszcze wodę trzeba upuszczać. Przestrzeń pomiędzy te - mi dw iem a żyłam i, zapełniają pomniejsze źródła, w pa­

dające do g łó w n e g o potoku, a pomiędzy niem i rośnie świeżćj zieloności rzcrzucha tak bujna, że na pierwszy rzut oka, wydaje się być nieznaną rośliną. T o ze wszech m iar ciekawe źródło, rów nież wużnem jest pod w zglę­

dem fizycznym. Chociaż ma bardzo stateczną te m p e ra tu ­ rę w miesiącach letnich, co w różnych latach u w a ża łem , ta jednakże niższą jest, aniżeli na podobnćj wysokości mają inne źródła, ja k to wynika z przewidzianćj skali.

O b s e rw o w a n e liczby najlepłćj niech m ów ią o tćm:

2 3 lipca 1 8 3 9 r . . . + 4 0 2 3 C.

2 5 — 4 2 0

2 6 — 4 2 0

4 sierpnia 1 8 4 0 r. r a n o . . 4 3 0

4 — — wieczór 4 3 2

5

— f —

4 3 0

6

---

—— 4 3 0

4 --- 1 8 4 1 r. -- - 4 2 0

5 -- -- • 4 2 0

9

---

4 3 6

11 --- --- --- 4 3 5

2 5 czerwca 1 8 4 3 r 4 1 0

1 3 lipca -- 4 3 0

15 —

____

* 4 3 0

(9)

1 0 września 1 8 4 4 r 4 ° 3 0 C.

11 — — ... 4 3 0 1 3 — — ... ... 4 2 8 2 4 październ. — ... 4 2 0

Średnie "ciepło wynosi cztery stopnie i ćwierć, czyli - ( - 4 , 2 7 C. Na tćj wysokości mają źródła —f~5 V2° C.;

taką te m p e ra tu rę pokazuje ź ró d ło przy piecu w apien­

nym Z a k o p a n eg o ( - ( - 5 , 4 C.) i wiele innych pomniej­

szych. T a przeszło o je d e n stopień niższa tem p e ra tu ra ź ródła Kościeliskiego ztąd pochodzi, że wody zasilające go, spadając z wyższych i chłodniejszych gór, nie trzym a­

ją te m p e ra tu ry poziom u doliny Kościeliskiej. B ezpośre­

dnio bow iem nad nićm wznosi się ściana wapienna 2 0 0 0 stóp w ysoka, stanowiąca je d e n z b o k ó w wielkiego U pła­

z u , któ reg o szczyty wyższe są jeszcze o 1 0 0 0 stóp.

W o d y z takiój w ysokości sącząc się przez nieprzeli­

czone szczeliny, tak pospolite w wapieniach, wypływając w dolinie, g łó w n ie zniżają te m p e ra tu rę tćj cudnój kryni­

cy. Nie uw ażałem jednakże," aby w k ró tc e po deszczach a n a w e t po spadłych śniegach na tych szczytach, zniże­

nie ciepła wody n a stęp o w ało b e zpośre dnio; tylko pod czas posuch widocznie ubyw ało jćj, a strum ienie z źró­

dła płynące i mnićj nagłe, i nie tak obfite były.

J e d e n z najcelniejszych krajobrazów tćj doliny, przed­

stawia się z dom u leśniczego; nićmasz w ątpliw ości, że dlatego założyciel jego tutaj się z abudow ał. Kilkaset k roków na południe, wznoszą się bezpośrednio nad doli­

ną niezm ierne ściany fantastycznie podarte, kończące się w licznych iglicach. Przez rozstąpienie się tćj potężnćj ścia­

n y , p ow stała dolina Kościeliska. W samym końcu w eterycznćj dali, wznosi dum ne czoło w spaniała P y­

s z n a , mająca podobieństw o do d a c h u katedry gotyckićj.

(10)

Z jednój i drugićj strony Pyszny, stćrczą rów nież w y so ­ kie wirchy. Niekiedy w śró d najcieplejszych miesięcy le ­ tnich, okryw ają się te szczyty śniegiem , i w te d y przeci­

wieństw o pow stające pomiędzy ich białością a zieloną m u raw ą, u b a rw io n ą najpyszniejszemi k w iatam i, n iem ało przyczynia się do podwyższenia u roku tego obrazu.

W tych przeciw ieństw ach w ła śnie leży ukryty wdzięk.

Szczytność tego w id o k u je s t skutkiem szczęśliwie zbiega­

jących się w je d n ę całość wielu okoliczności: pow staje przez m alow ne ugrupow anie s k a ł , najbujniejszą roślin­

n o ś ć , i z tego czystego b łęk itu niebios, w ła śc iw eg o kra­

jo m włoskim. T a try bow iem stoją na granicy pom ię­

dzy szarawym b łękitem nieba północnego, a lazurow ym , południow ym krajom w łaściw ego. Podobnie jak w w ie ­ lu innych dolinach, panuje tutaj uroczysta cisza, przery­

wana tylko szm erem sączącego się D unajca. Krajobraz t e n kąpiący się w ś ró d lekkiego pow ietrza, dziw nie w p ły w a na usposobienie um ysłow e; budzi niew y m o w n ie miły spokój duszy i tę harm o n ią, nieznaną ludziom r o ­ z erw a n y m drobnostkam i życia.

A le w stąpm y do części zacicśnionćj doliny. K ilkana­

ście k ro k ó w za naszą cudną krynicą pieca w apiennego, o której nieco obszernićj m ó w i łe m , wchodzimy do cia- snćj szczeliny, stanow iącćj zupełnie odm ienną część d o ­ liny. O drazu zmieniają się w idoki; nie mają one ani tćj ro z le g ło ści, oni tego m ajestatu, co nas ta k przyciągał z dom u leśniczego. T u wszystko je s t blizkie: szara ska­

ła uw ieńczona zielonym k rz ak iem , często kw iat cudnćj

barw y, lub kupka traw ki przyczepiona do skały, jak g d y ­

by wyrastała z kamienia; wreszcie szm aragdow e w ody,

rozbijające się w piany jak śnióg białe. Postępując dalśj,

(11)

co kilka kroków zmieniają się zarysy skał; je d n a jest po­

dobna do kury siedzącćj na jajach. O pow iadali o nićj ju- hasy, że tu zwykł był obiadow ać Janosik, tu nakazyw ał panom posyłać sobie najlepsze jedzenie, najkosztowniej­

sze w ina. P o pół godziny drogi w śród nieustonnćj zmia­

ny w idoków , ro z tw ie ra się nagle obszerna kolista doli­

na, praw dziw y cyrk; spód jego okrywa najcudnićj tkany zielony kobierzec, a jakby dla ożywienia tego obrazu, w i­

dzimy rzuconych kilka s z a ła s ó w , osłonionych bujnemi św ićrkam i. P odobnie jak m ło t Kościeliski, dom ki te n a ­ d e r są m alow ne; i dziwna rzecz, żc to pochodzi od tćj- żc samej przyczyny, co m łotow i nadało tyle właściwości:

od w ygórow anego ubóstw a. Spoglądając na te m ieszka­

nia, zdaje się, że niepodobna aby człow iek w nich m ógł zostaw ać, i że ich mieszkańcami nic są zastępujący drogę gościow i sm u k łe j u h a s y , którzy go w itają przyjaznćm w ejrzeniem i b ukietem z k w ia tó w , zebranych na szczy­

tach hól. Szlachetna postaw a, wyraz tw arzy pełe n intel- ligencyi każą p o w ątpiew ać, żc to nie prości górale z ro­

dzeni pod te mi niebotycznemi holami; ale jestto czysty błąd. Są to dzieci tych g ór, tak dorodne jak ich kwiaty, odznaczające się żyw ością barw y i niepospolitemi posta­

cia m i; m ianow icie pomiędzy niemi uderzają o w e k u tn e ­ r o w a te , siwe kwiaty, zw ane od botaników Gnaphalium leontopodium (1); czasem przynoszą skorupy ślimaków, żyjących w tych holach. T e n sposób staw ania się przy­

jem nym dla gości zwiedzających T a try , przypominał mi żywo dolinę C ham ounix w S a b a u d y i, gdzie dzieci ofiaro­

wać zwykły przechodzącym przezroczyste górne kryszta­

ły, czyli kw a rce , w nadziei otrzym ania kilku groszy.

( I ) H e r b i c h , A d d c t a m e n l u m a d f l o r a m G a llic ia c . L e o p o l i 1831, st r . 42.

(12)

Kolista część doliny Kościeliskiej, leży praw ie w sa­

mym śro d k u szczeliny; otaczają ją potężne, poszarpane, o molowne góry: ze w schodu olbrzymi kolczasty w irch, Saturnus. Zkąd poszła ta nazw a, nie m ogłem się wywie- dzićć; zapewnie nad ał ją jaki zwolennik mitologii g re - ckićj, i to w niedaw nym czasie. T eraz znają ją wszyscy górale. Góra S a tu rn u s je s t zakończeniem potężnego grzbietu, łączącego się z W ie lk im Upłazem. W id a ć to wyraźnie, wszedłszy do ciasnej, kamienistćj dolinki, na- zwanćj K ra k ó w , znajdującćj się pomiędzy g ó rą Saturnus, n bolą Pisaną, która stanow i dalszą część boku doliny Ko- ścieliskiój. D arm o pytałem się, dlaczego dolina tak się nazywa. P o nagich kamieniach trzeba było się w górę wspinać; wygładzone na wielu miejscach przez spadają­

ce wody potoku, powstającego w czasie deszczów, boki grzbietu S aturnusa przedstaw iają obraz najwyższego zni­

szczenia. Pochodzi to od rodzaju skał, które go składa­

ją: jestto łupek m arglowy, rozpadający się w drobne pła ­ tki, które ciągle na dół spadając, nie dozwalają zakorzenić, się na tym obszernym boku naw et najmniejszćj trawce.

T o kamieniste ru c h o m e pole, przedstaw ia doskonały o braz zniszczenia.

Naprzeciw góry S a tu rn u s jest obszerna, w esołą zielo­

nością okryta dolina. W różnych miejscach n a j ć j bokach

®ą kopalnie w ybornćj ru d y żelaznćj, czerwonćj jakoby krew ; jestto jednostajny niedokw as drugi żelaza, od nie­

mieckich m ineralogów nazywany Ttlulslein, tworzący po­

tężne soczewki w szarym wapieniu.

Z boku p o łu d n io w e g o , naprzeciw szałasu, tryszczą w tój kolistćj dolinie nieprzeliczone źródła, płynące ży­

łam i grubem i ja k r a m i ę ; miejscami tw orzą praw dziw e płaszczyzny spływnjącój wody.

T o m IV . P a ź d z i e r n i k 1840. 2

(13)

Dalsza część doliny Kościeliskiej jeszcze jest węższą, i stanowi istotną szczelinę; lecz jćj ściany nic są tak wy­

sokie, jak na początku przy dom ie leśniczego; dzielą się w ustępy, w praw dziw e progi. Postąpiwszy około 2 0 0 k roków , przybywam y do potężnego ź ró d ła , w ypływ ają­

cego jako znaczniejszy strum ień ze skały wapiennćj. Ź ró ­ dło to pospolicie uważają za początek Czarnego D u n a j- e ca, Podhalanie zaś nazywają je źródłem w Pisanćj, a lb o ­

wiem rzadko kto opuszcza je bez wyrycia sw ego imienia lub cyfry na skale, mającój szczególniej wielką pow ierz­

chnią, dającą się rysować. T a okoliczność dołu początek tćj niezmiernój ilości napisów . Ja k daleko sięgnąć m o­

ż n a , okryw ają tę skałę Imiona gości zwiedzających T a ­ try; ale jeżeli miejsca b ra k n ie , następcy ścierają napisy swych poprzedników , aby doznać tego losu za parę lat.

Ten s tru m ie ń nic je s t początkiem Dunajca , ani n a w e t zwyczajnćm źródłem , ale przepływ em podziemnym czę­

ści D u n a jc a ; postąpiwszy bo w ie m sto kroków w górę doliny, spostrzegam yjak jego część, ginie w podziuraw io­

nych sk a la c h , a rzeka zmniejsza się widocznie. Ż e tak jest w istocie, przekonałem się innym sposobem , tojest przez m ierzenie te m p era tu ry tego m niem anego źródła D unajca. W dniu g o rą c y m , wypływająca woda byw a 0 kilka stopni cieplejsza, aniżeli w dżdżystym i c h ło ­ dnym. I tak, po deszczach mierzyłem wody tego stru ­ mienia: pokazywały 2 4 lipca 1 8 3 9 r. - j - 5 ° , 7 0 C .; na­

stępnego dnia była p o g o d a , słońce mocno dogrzew ało 1 podniosło jego te m p e ra tu rę do 7 ° ,4 0 C ; następne­

go roku m ierzyłem w dniu 4 sierpnia i znalazłem po deszczu 5 0 , 1 0 C. W zimie gdy zamarza rz e k a , ustaje i to ź r ó d ło , czemu nic zwykły d obre źródła ulegać;

płyną one praw ie z jednakow ą te m p era tu rą tak w śró d

(14)

największego s k w a r u , jak podczas m r o z ó w , albow iem wskazują średnią tem p e ra tu rę miejsc. T akie przepływy podziem ne na większy w praw dzie wymiar, n a d e r są po­

spolite w Alpach karyntskich ; podczas pory dżdżystćj, bywają nierów nie pełniejsze, aniżeli w suszach; tćj przy­

czynie wypada tylko przypisać napełnianie się w odą sła­

w nego jeziora Cyrknir.kiego niedaleko Tryestu, milę d łu ­ giego, a przeszło ćwierć mili szerokiego. W czasie lata, jezioro Cyrknickie zupełnie j e s t suche: rolnicy z pobliż- szych siół dno jego orzą i zasiew ają, i właśnie tyle jest czasu, iż zasiewy dojrzew ają i dają się zebrać; ale potrze­

ba się spieszyć, bo gdy pora w łaściw o następuje, wtedy z podziemnych kanałów dobywają się w ody, okrywające cały spód jeziora i przez zimę toż wypełniają.

Gdy nićmn najmnicjszćj wątpliwości, iż strum ie ń pły­

nący z Pisanćj nie je s t istotnem źródłem D unajca, tylko przepływ; istotnego początku szukać trzeba ra- czśj w w irchach, otaczających dolinę. Część jój zwężona jest istotną szczeliną i ciągnie się znow u pół godziny.

W tćj części nićma tak uderzających w i d o k ó w , ale za- to n a d er są one przyjemne; drogo przenosi się raz wraz z jednego boku na d ru g i, a nieprzeliczone mosty łączą je z sobą. O dm ienne skały w ystępują w tćj części doli­

ny: szare w apienie zastępują tw a rd e piaskow ce, przepeł­

nione miejscami skorupam i wielkich m uszel. I znowu szeroko roztw iera się dolina; widoki w tćm zakończeniu kolistćm doliny, odznaczają się rozległością, są obwiedzio- ' ne Przytćm potężnemi wirchami Pyszny, W ysokiej, S m r e - ,

czyny, T om anow a. Nie jestto płaszczyzna, ale przestrzeń bardzo n i e r ó w n a , poprzerzynana głębokiem i, naciętem i szczelinami, środkiem których płyną bystre strum ienie.

Cały ten koniec doliny okrywają gęste lasy. K to piór-

(15)

wszy raz znajdow ał się w g ó ra c h , patrząc na te potężne wirchy, sądzi, że tuż jest przy n i c h ; ale to czyste złu­

dzenie: do stóp najbliższego trzeba jeszcze postępować dwie godziny, do innych więcćj. Złudzenie to sprawia zapewnie znaczna przezroczystość pow ietrza, nierów nie większa, aniżeli na rów ninach.

O d roztw arcia się doliny na zachód, ciągnie się skali­

sta dolinka, albo raczćj szczelina zwana I w a n ó w k a , któ- rćj środkiem płynie m ały s tr u m y k , stanowiący jedno z ram ion Czarnego D unajca, poczynający się na przełęczy 4 4 0 0 stóp wysokićj, przez który prowadzi droga do d o li­

ny Starćj R oboty. Przełęczami nazywają tu siodła łączą­

ce dw ie góry; słow o to zupełnie nieznane pomiędzy P o d ­ halanami, zdaje się być tłu m a c z o n ć m , i dlatego w a rto - by b y ło , iżby je zastąpił rodzimy wyraz, powzięty z ży­

cia ludu. W pobliżu przełęczy Iw a n ó w k i, na przyległej górze O rn a k , są opuszczone kopalnie, nazywane D ziew ią­

ta Bania i Czarna Bania. Znajdują się one w gnejzie, skale zupełnie podobnćj co do części składow ych do g ra ­ nitu, różniącej się tylko większą ilością domieszanój mi­

k i , podzielonćj w w arstw y. Kilka o t w o r ó w , a przy nich leżące kupy kamieni coraz wyżćj jedne nad dru- giemi, objaśniają, co za kruszce tu kopano; byłto m ine­

ra ł zwany p a n a b a z e m , rozsiany w drobnych ziarnkach w białym kw arcu, zawierający w sobie mićdź, połączo­

ną ze siarką i innemi metalami. Panabaz (Fahlerz u nie­

mieckich m in e ra lo g ó w ), nie był dotychczas ro z k ła ­ danym , i nie w ia d o m o , czy nic zawiera w sobie części s rć b ra , pospolicie domieszanych w tym m inerale. Z roz­

kładającego się panabazu, powstają dw a now e m inerały:

m alachit i mićdź l a z u r o w a . Prócz panabazu w większych

massacb, znajduje się gruboziarnisty węglan żelaza koloru

(16)

szam oa; jedna z najcelniejszych ru d żelaznych, z któ rćj na W ę g r a c h i w Styryi wyrabiają najw yborniejsze ż ela­

zo. N ie w iad o m o , kiedy w tćj kopalni pracowano, ani d l a ­ czego ją opuszczono. Podhalanie nie objaśnili mię w l,ym w zględzie; prawili tylko jakieś niepew ne wieści o sta­

rym królu, który w Kościeliskach bit pióniądze.

D ługi grzbiet O rn a k a , styka się z Pyszną tam p ra w ie , gdzie inna przełęcz łączy go z górą Szczyt. Na kciżdą z nich riajłatwićj tędy w s tę p o w a ć ; m ożna to n a w e t wy­

konać konno.

W samym końcu doliny K ościeliskiej, pod stopam i Pysznćj, są ślady rozległych kopalń, zwanych Na K u n ­ sztach. Postępując za potoczkiem od początku rozw arcia się doliny, widać wielkie kupy ż użli: sąto reszty da wnćj huty. Pokazują tam miejsce, gdzie stał m łyn do m ie le ­ nia rudy na proszek. Dalój postępując, pod samą p ra w ie Pyszną, znajdujemy cztćry potężne d o ły , a przy nich wielkie kupy kam ieni, zaświadczające, że tu od b y w a ły się ro b o ty podziemne w wielkich w ym iarach. P o t w i e r ­ dzają to powieści m ieszkańców o łań c u ch a c h dw ieście sążni długich, któ rem i wyciągano m iedziankę i srć b rn ic ę za pom ocą kunsztów czyli wielkich kół, o b ra c a n y c h w o ­ dą. W ia ro g o d n i ludzie opowiadali mi na W ę g r a c h , że jeszcze nu początku tego w ie k u tow arzystw o z L u b o w li dobyw ało tutaj kruszce; nie m ogłem się dow iodzićć 0 przyczynie zarzucenia tćj kopalni. W yciągano sirćbro 1 mićdź z m in e rału , zw anego p a n a b a z , ro z rz u c o n eg o w białym kw arcu i takiójże b a rw y siarkanie baryty w Poblizkich h utach. P okła d te n nie z n a jd u je się jednakże ja k poprzedzające w gnejzie, ale w ł u p l i u tal­

k ow ym , skale odznaczającśj się na W ę g r a c h n a d z w y ­

czajnym bogactw em m etalicznćm ; i praw dziw ie u d e r z a -

(17)

JQei! jest rz ec zą , że gdzie się tylko pokaże, tam to w a ­ rzyszy obfitość metalów. W jed n ć m miejscu w T a tra c h , skała ta tworzy znaczniejszą massę i wszystko św ia d ­ czy, że w nićj znajdow ały się najznakom itsze kopalnie.

O k o ło tysiąc k ro k ó w od K u n s z tó w , pomiędzy w ido- cznie malejącemi św iórkam i, okryw a się ziemia nadzwy­

czajnie gęsto zielem czarnćj jagody, czyli jufrem P o d h a ­ lan; tutaj stoją szałasy pysznianskie, gdzie z m leka ow c ze ­ g o wyrabiają ja k najlepszą bryndzę; albow iem owce ży­

wiąc się po najwyższych szczytach, jedzą n a d er a ro ­ m atyczne zioła. O d tą d wznosi się n a d e r strom o bok góry prowadzący do przełęczy, łączącćj d w a potężne szczyty: Pyszny i W ysokiej. Przełęcz ta leży bardzo w y­

soko, tojest 5 , 4 5 7 stóp nad poziom m orza. O dtąd nie­

ró w n ie łagodnićj wznosi się sam szczyt Pysznćj, będący w łaściw ie długim grzbietem , podobnym do dachu k a te ­ dry gotyckićj. Na samym jeg o wierzchu, mieli inżynie­

ro w ie , odbywający roboty tryangulacyjne T atró w , pira­

m idę, i na tym punkcie zawiesiłem mój b a r o m e tr , który okazał, że Pyszna je s t " 6 ,9 4 3 stóp w ysoką. Gdyśmy wstępowali na tę wspaniałą górę, słońce przyświecało najpięknićj; szczyty od północy bawiły nos swemi śm ia­

łem ! k ształtam i; Kościeliska dolina zupełnie się odm ie­

niła; lormy g ó r były nie dopoznania i dumaliśmy wiele nad tą zmianą, przez parę g o d z in , potrzebnych do u sta ­ wienia i poczynienia obscrw acyj na barom etrze. W tó m od północy nadciągnęły ku nom pojedyncze obłoczki;

zbliżając się do tych potężnych w irc h ó w , g w a łto w n ie , praw ie konwulsyjnie były przyciągane, podobnie jak przy­

ciąga m agnes żelazo; w k ró tc e wypełnił obłok (będący niczćro innćm jak gęstą białą mgłą) to dolinow ate za­

g ł ę b i e n i e , pędzony silnemi wiatrami. Raz w raz obłok

(18)

jeden za drugim n a s tę p o w a ł, i w różnych odstępach czasu pow tarzało się to zjawisko; każdy ginął gdzieś w Liptowskiej dolinie. Kiedyśmy w r a c a l i , na d łu ­ gim grzbiecie Pysznćj okazał się nam je d e n z najszcze­

gólniejszych fenom enów optycznych. W ła ś n i e w y p e ł­

niała gęsta m gła dolinę, ciągnącą się na wschód od Py­

sznćj, czasem n a w e t zachodziła na nasz grzbiet; byłnto godzina popołudniow a, o słońce od zachodu rzucało sko­

śne promienie. Nagle przewodnicy na przodzie idący za­

częli głośno wołać, wskazując na dolinę w mgle zanu­

rzoną. Zbliżywszy się do nich, spostrzegliśm y, że każde­

go człowieka cień pokazyw ał się w odległości w mgle, obwiedziony kolorami tęczy; jednocześnie uw ażałem nie­

kiedy 4 do 5 podobnych o brazów . Z jaw isko to było najwyraźniejszem w te d y , gdy c zło w ie k a , k tórego obraz okazywał się, odziała lekka m gła. P. Bónisch mój to ­ warzysz podróży na Pyszną, znakomity m alarz k ra jo b ra ­ zów z Berlina, z w łaściw ą sobie sztuką olejno wym alo­

w ał i zrobił obraz mistrzowski tego optycznego zjawi­

ska. Kolory tęczy nie były tak j a s n e , ja k podczas d e ­ szczu, ale dokładnie można było j e poznać. Przyczyna tego zjawiska zapew ne je s t taż sama, co podczas de ­ szczu; krople wody zastępować m usiały w tedy ow e n ie ­ skończenie mało pęcherzyki wypełnione pow ietrzem , sta ­ now iące mgłę.

Aby nie być m głą otoczonym, i nie błądzić po niewy­

raźnych ścieszkach, poradzili nam przewodnicy zejść po przeciwnym grzbiecie Pyszny czyli po zachodnim ; t y m ­ czasem coraz gęstsza m gła od północy nadciągająca, okry­

ła szczyt Pyszny i coraz niżćj opadała. W jednćj c h w i-

1') już o kilka k ro k ó w odległych przedm iotów nic można

było ro z p o zn a w a ć; przewodnicy nie poznawali dobrze

(19)

im znajomych perci (ścieszki), i zaczęliśmy błądzić na w ysokim grzbiecie, chodzić tam i napow rót. P rz e strze ­ nie w ydaw ały się nam niezm ierne, obaw a zwiększała je niesłychanie. A by się nie zapuścić zadaleko na zachód i nie zejść do innćj doliny, zaczęliśmy się spuszczać prosto z | ’óry. Część ta boku Pyszny je s t nad er strom ą, nachy­

la się bow iem przeszło 4 5 ° , często pod jeszcze bardzićj o stry m k ą te m , i wtedy potrzeba było trzymać się rę k o ­ ma wątłćj traw ki. Po półgodzinnćj, nadzwyczajnie mo­

zolnej drodze, przybyliśmy no m nićj pochyły bok, a po d ru g ić j pół godzinie wyszliśmy z m gły, w którćj zanu­

rzyły się wszystkie szczyty. Dnia następnego wstępując na przyległą górę O rn a k , poznaliśmy całą wielkość nie­

bezpieczeństw a, na które byliśmy wystawieni przy scho­

d zeniu. Niemasz w ątpliw ości, że w dniu jasnym niepo­

d o b n ą byłoby rzeczą zejść z tak strom ego boku; tylko w nieznajomości niebezpieczeństw a wykonać to było m o ­ żna. O d stóp aż do wierzchu składa się cała massa Py- sznćj z łu p k u talkowego; przy w ierzchu wydaje się ta skała odm ienną. T alk, je d e n z m in e ra łó w wchodzących do je j składu, bywa w wielkich białych ziarnach, a żo jest miększy od k w a rc u tw orzącego z nim mieszaninę, w ystaw iony na działanie powietrza w ypada, i ztąd po­

w s ta je powierzchnia tćj skały nadzwyczajnie chropow a­

ta. Ł u p e k talkow y Pysznćj, tw orzy jakby klin w śró d g ł ó ­ w nego łańcucha, który nazywamy T atram i. Przew odni­

cy w skazyw ali nam na wielu miejscach w śród tćj m o­

zol nćj podróży na szczyt Pysznćj, gdzie się znajdują żyły

s rć b ra i m iedzi, ale w miejscach tak trudno dostępnych,

że d otąd m ało co zostały poznane. Jeżeli te pokłady

nie okażą się nader bogatem i, niemasz nadziei, iżby tu

kiedyś pow stały k o p a ln ie ; w yjąw szy, jeżeli się ktoś

(20)

z n a j d z i e , co każe tutaj kopać w ym ienione m etale po ce ­ nie dwa lub trzy razy tak drogiój, jak je można nabyć na wielkich targach E u ropy.

Z Pysznq, łączy trójkątną g ó rę Szczyt potężna prze­

łęcz. G óra ta zdaje się być nieco wyższą od Pysznej, i zapew ne do 7 , 0 0 0 stóp dochodzi. D otąd nie j e s t w y­

m ierzoną. Z północnej strony sterczy nad doliną z w a ­ ną Stara R o b o ta , z południow ćj nad doliną w ęgierską, zw aną Raczkow ą. Ze Szczytu n a d e r rozległy o tw ićra się w idok na zachód i południe, gubiący się pomiędzy nicprzeliczonemi w ircham i O raw y i L ip to w a . P o d sa­

m ym wierzchołkiem , składającym się z łupka chlorytow e- go, w północrićj stronie, w n a d e r strom ym boku, znaj­

duje się pokład ru d y miedzianćj. Miejsce to wszakże tak je s t niedostępnym , iż nie ma nadziei, aby tutaj r ó ­ wnież kiedyś znaczniejsza kopalnia powstała.

Ze wschódnićj strony łączy się Pyszna rów nież ze znaczniejszą górą 6 , 6 4 2 stóp wyniesioną, nazyw aną W y ­ soka od L ip to w a , o Babie Nogi z strony P o dha la. Boki jćj wznoszące się bardzo zw o ln a, okryw a gęsto bujny sy- w ar. Góra ta składa się z gnejzu znakomicie odtąd rozw i­

niętego; dalćj na w schód, nadzwyczajnie głęboki parów , ro z p ru ł bok jćj północny, zkąd powstały prostopadłe śc ian y , a na spodzie leżą niezm ierne głazy g n e jz u , przedstawiające obraz dzikich sił na tury jeszcze ok ro ­ pniejszy, aniżeli w dolinie K usprowój. Gdyśmy się zbli- ioli na w irch W ysokićj, na samym czubku stał o p a r­

ty na swój siekierce ju h a s , wodząc wzrokiem po o b szer- n y® k ra jo b ra z ie : olbrzymie dzieła Stw órcy, budziły w nim szlachetniejszą stronę naszćj duszy, egzaltacyą dla tego, co j e s t szczytnćm. Zastaliśmy go głęboko zad u -

T o m I V .

Pnżdiiernlk

1S49. ^

(21)

monego. Nic można sobie w ystaw ić wyższćj radości nad tg, gdy nas spostrzegł, i wszystko czynił, aby się przypodobać: witał z najw yższćm uniesieniem , najchęt- riiuj nazyw ał sw e góry, w skazyw ał sioła i miasteczka liptowskie. N iew ygasłe pozostało dla m nie nazawszc wspom nienie ow ego prostego pasterza, tak uniesionego otaczającćm go przyrodzeniem .

G óra S m r e c z y n y jest następną z opasujących ko ­ łem dolinę Kościeliską. Nie można w prost na nią wstąpić z góry W ysokiej, dla zbyt strom ych s k a ł ; trzeba się więc spuścić do doliny Kościeliskiej i wziąć się nieco na lewo. Droga prowadzi około m ałego sta w k u , z w an e ­ go od tćj góry sm rcczyńskim, 3 , 8 9 2 ' wysoko położone­

go. Otaczające ten staw skały bardzo są kruche, rozpa­

dły się w piasek, a na nieb rosną skarło w ac iałe św ićrki;

ziemię zaś nic okryw ają traw y, tylko bujny jafer, p rz e ­ szło stopę wysoki. Z d aw ało b y się, że na tak bujn śj ro ­ ślinie, powinna być n a d e r wielka obfitość czarnych j a ­ gód; ale zupełnie przeciwny j e s t przypadek: roślina wysi­

liwszy się, wydała łodygi i liście, a ow oców nic ma.

Na tćj wysokości, wszędzie w całych T a trac h ciągnie się ta roślina pasem zawsze rów nież bujno. Staw jfsm re- czyński je s t m ałćm , okrą głć m jeziorkiem , m ającćm o k o ­ ło 1 , 3 0 0 stóp w obwodzie. Z wysokości b oku Pysznćj, wydają się jeg o wody czarne jak sm oła, ja k św iecące oko. Z ap e w n e dla tego podobieństw a pow stały, jak już wspomnieliśm y, owo nieprzeliczone powieści w T a ­ trach i całój Słowaczyznic węgierskiej o m orskich oczach.

Bliżćj przypatrując się tćj wodzie spostrzegam y, że ma

kolor b runatny; zdała wydaje się czarniejszą w sk u tk u

działań optycznych. B arw a ta pochodzi od torfu b ę d ąc e ­

go na spodzie. Nie ma wątpliwości, że to jest bardzo

(22)

płytkie," bagniste jeziorko; tymczasem P odhalanie wiele umieją opow iadać o niezm iernej jeg o g łę b o k o ś c i. I tak:

razu jednego, chłop pasający blizko niego sw e bydło, chciał sobie zrobić z niego pastwisko, i ró w zaczął ko ­ pać, by je spuścić; wtedy dał się słyszćć kopiącem u g r o ­ źny głos z głębi jeziora: „ N i e kop, bo jak mię s p u ­ ścisz, to niezm ierne ilości mojćj wody zaleją w szystkie wioski i miasta aż do sam ego m o rza ". Przelękniony zaprzestał lego i dotąd je s t nienaruszonym . W id o k na północ od tego jeziorka ku tćj potężnej szczelinie, stano- wiącćj dolinę K ościeliską, ze wszech m ia r je s t szczegól­

ny, i nie bez w łaściw ego wdzięku. Boki g ó r Sm ytnia, Pisanej i Stoły, schylają się do siebie, tw orząc kąt ro z w a r­

ty. Boki ich okryw a kobierzec tkany z traw św ieżćj zie­

loności, a w odstępach mniej więcćj rów noległych, ste r­

czą rzędami kolczate skały wapienne, miłćj szarej barw y.

Gdzie te rzędy są blizko sie b ie , tam wydają się jakby gęste ostrokąty, przenoszące się od spodku aż do szczy­

t ó w , gubiących się w o błokach. N iektóre rzędy sk a ł przecinają pod kątem prostym , a zielone m u ra w y są j a k ­ by ogrodzone.

O d tego jeziorka ła tw o wstąpić na szczyt Sm reczyń- ski, podobny do płaskićj p ira m id y , mającćj po każdej stronic w yskok. Aż pra w ie pod szczyt postępow aliśm y po tw a r d y m , nieużytecznym , czerw onym p ia s k o w c u ; w ierzchołek zaś najwyższy Smreczyński, zwany Czuba n a d Z ak o sem , 0 , 3 7 5 stóp wysoki, składa się całkiem z goejzu.

W reszcie cyrk ten potężny, zakończa znakom ita gó ra lo m a n o te a P o ls k a , już nieco niższa od poprzednich, wznosi się bow iem 0 , 0 8 0 stóp. Góra ta, jak poprze­

dnia, składa się z gnejzu. Pom iędzy Sm reczynam i a T o -

(23)

manowQ P o ls k ą , sterczy w śro d k u góra Illinik, nad d o ­ liną tegoż imieniu, rozciągającą się już nn stronic liptow- skić j, o odznaczającą się nadzwyczajnie bujną traw ą, okryw ającą boki i spód. O dpo w ie d n ie w cięcie, jak w przeciwnej stronie zachodnićj w dolinie Iw anów ki, ł ą ­ czy górę Tomariow a Polska z Sm ytnią; ale wcięcie to leży znacznie wyżćj, bo 5 , 0 1 9 stóp nad zw ierciadłem morza. T ędy prow adzi d roga do najobszerniejszej po- dłużnój doliny T atro w ó j, W ie rcic h a zwanój, rozciągającój się odtąd aż pod K ry w a ń i Swinnicę. W y n io słe szczyty zasłaniają to potężne zagłębienie od w iatru, a m ia now i­

cie od północnego, a do tego gęste deszcze i obfite rosy, sprzyjają tój nadzwyczajnie bujnój roślinności. Ile razy tutaj byłem , z astaw ałem krzaki i drzewa gęstym liściem okryte, i traw y nadzwyczajnie wysoko w yrosłe. Jn b a sy zwykle przynosili, gdym odpoczyw ał w szałasie w p o ło ­ w ie sierpnia, n a d e r okazałe maliny, jakby w ypielęgnow a­

n e przez najstaranniejszego ogrodnika.

O koło 3 0 0 stóp niżej od przełęczy, już na stronie węgierskiej, dobyw ają się z wapienia liczne ź ró d ła ; naj­

celniejsze nie m iało tój stateczności tem p era tu ry , którą poznaliśmy w powyższych; okazyw ało bow iem w dniu 1 0 sierpnia 1 8 4 1 r. -{ -3 ,6 ° C.; a w dniu 11 wrześnio 1 8 4 4 r. tylko 2 , 3 5 ° C. Nie m a w ątpliw ości, iż go zasilają wody, sączące się z g ó r wysokich. W czasie pićrw szego pom iaru był dzień gorący, a podczas d r u ­ giego, nieustające deszcze tego lata i brak dni pogodnych, w pły n ę ły z ape w ne na to zniżenie.

U o lin a W ie r c ic h a , którą Sydów błędnie nazywa

Tychy T h a l, zapew ne Cicha dolina, jest około milę długa,

i ciągnie się w po d łu ż g ó r, rozciągających się pomiędzy

staw am i G ąsienicow em i a W ielkim U płazem , czyli p o ­

(24)

między Z akopanem a Kościeliskiem. Dolina ta pod w zględem geologicznym, należy do najciekawszych w ca­

łych T a trac h : rozstrzyga b o w ie m , że skały krystaliczne, uważane kiedyś za pierw o tn e , za po w sta łe przed wszy- stkiemi innemi, są bardzo późnem i. Griejz i g ra n it leżą na wapieniu, którego w a rstw y zapadają na północ pod znacznym kątem . F e n o m e n ten dowodzi, że te dw ie skały są późniejsze od spodniego ogniwa formacyi J u r a , zw anego lia s e m , i uw ażać go można w każdym p o to ­ czku nacinającym potężny grzbiet, a rozciągający się po­

między B ieskidem a K o n d ra tu w ą . P rzeciw ny bok czyli p ołudniow y doliny W ie rc ic b y , składa się ze sam ego gnejzu i granitu, ze skał ogniow ego początku.

Słaby tylko obraz dałem tych niezrów nanych piękno­

ści doliny Kościeliskiej, tych poważnych w irc h ó w , w z n o ­ szących sw e niebotyczne czoła w krainę o b ło k ó w , i jakby d um nie spoglądających na w apienne góry ro z p o s ta r­

t e u ich stó p , poprzeryw ane d o lin a m i, których spadem toczą się jak łza przezroczyste wody, rozbijające się po skałach na ich dnie rozrzuconych w śnieżne piany.

Jakby dla o debrania dzikości tym dziwnie poszarpanym

skałom , w ystępuje w całćj tćj dolinie n a d e r bujna ro ­

ślinność z niezwyczajnie pięknem! kw iatam i, często cu-

dnćj woni. W ś ró d .tej bogatćj roślinności, nic ma w s z a k ­

że odpow iednićj ilości zw ierząt i p tak ó w . Na wysokich

wiechach, pojawi się czasem kozioł dziki lub sarna; p ta -

stw a n a d er je s t m ało. Pochodzi to zapew ne od m nóstw a

pasterzy, zostających tutaj w miesiącach letnich, którzy

chw ytają wszystko co tylko żyje. N iem ało przyczynia

się do sw obodnego pobytu w tćj dolinie o w o czyste,

a lekkie pow ietrze; w a rto ść jego dop ićro w tedy cenim y,

(25)

gdy go nic ma. A le trzeba opuścić to strony uroku peł­

ne „rozkoszne doliny zostawić szczęśliwym".

D o lin a C h o ch o ło w ska jest ostatni;] doliny P o d h a ­ la polskiego, gdyż dulćj na zachód, za jej bokiem z acho­

dnim , już są kroje w ęgierskie, O ra w a , czyli Comilalus Arvensis. W ięcej jak godzinę trzeba p ostępow ać od b r a ­ my skalnój, stanow iącej o tw ó r doliny Kościeliskiej aż do miejsca rozpoczęcia się wielkiej doliny C hochołow skićj.

P ra w ie w śro d k u tej drogi je s t m ała dolina L ejow a, m a ­ jąca także o tw ó r wązki i skalisty, która początek bierze w w apicnnćj holi zwanćj Stoły. Boki i spód tój doliny, okryw ają gęste c zarne lasy św ić rk o w o , i dlatego kiedym do nićj w ejrzał, og a rn ął mię jakiś niew ym ow ny sm u te k , bo w ydaw ało się, że się kirem okryła ; na wysokościach tylko stćrczą pojedynczo siw e skały w pośrodku c zarnego kobierca drzew . B ra m a w apienna L ejo w ć j, składa się z j a s n o - s z a r ó j , dolom itow ćj skały, z rozrzuconem i pla­

skiem! num m ulitam i, do talarów podobnych.

Z w ielu względów odm ienną je s t dolina C h o c h o ło w ­ ska od innych T a tro w y c h ; nie ma ich zwyczajnego kie­

ru n k u z południa na północ, bo ciągnie się tylko ku p o - łu d n io -z ac h o d o w i, a boki otaczające ją są nizkie, o k ry te tra w ą i drzew am i. D alćj w głąb doliny p o stę p u ­ jąc zwęża się w idocznie, i w tym stosunku wznoszą się boki i pojedyncze skały z nich w yskakują. Postąpiw szy d o b re pół godziny, przybywam y do nieprzeliczonych ź ró­

deł, położonych na boku w schodnim ; n iektóre tak są sil­

ne, że dają początek m ałym strum ie niom . A le cała ś w i e ­ tność doliny tój pokazuje się dopićro, postąpiwszy jeszcze z pół godziny. N adarm o szukałby kto ow ych m iłych w i­

d o k ó w doliny K ościeliskićj, co jej nadały tyle u ro k u ;

w C h ochołow skićj przeciw nie wszystko j e s t w spaniałe

(26)

i olbrzymie; zadziwia ona i w praw ia w om am ienie, a czło­

wiek widzi sw ą m ałość w obliczu tych potęg p rz yrody.

Kilka potężnych szczytów wznoszących sw e d u m n e czoła w krainę o b ło k ó w , tak wydają się stro m e, że pow ą tp ie ­ wam y, iżby w stąpić można było na ich wierzchołki.

Polana C hochołow ska nie znajduje się na rów ninie;

rozciąga się ona na lekko nachylonym b o k u , i ma n ie ­ przeliczone szałasy i szopy, przeznaczone do chow ania siana. Podhalanie raz tvlko na rok koszą siano i to od ­ bywa się na początku sie rp n ia ; w tedy gazdow ie z c ze - ladką przybywają na tydzień do ból, a wysuszywszy je, każdy chow a do wlasnćj szopki. T ak zostaw iają siano aż do zimy, a w dniu oznaczonym, w ybićra się cała wieś do ból, i na sankach zwozi do d o m ó w ; Inaczćj n iep o d o - bnąby było rzeczą dostać jo do w iosek, dla nadzw yczaj­

nie złych dróg. O d polony Chochołow skićj rozchodzą się prom ienisto jakby jaki wachlarz trzy wielkie doliny, zwa­

ne: C hochołow ska, Jarabcza i T rydniow iańska; nad każdą wznosi się w środku potężny w irc h , uw ieńczony k o s o ­ drzew iną i obłokam i. Nic dochodząc do polany C hocho­

ło w s k ić j, jest niezbyt widoczny o t w ó r , prowadzący do znakomitej doliny, n azw anej S ta ra R obota.

D olina S ia r a R ob o ta ma boki n a d e r strom e, a w spodzie jćj, praw ie nie mu drogi do przejścia, bo całą przestrzeń zajmuje strum yk, spadający w kaskadach z nie­

zm ierną bystrością z potężnego w irc h u , n a zw a ne go Szczyt,

tejże wysokości co Pysznćj, a może jeszcze o parę set

stóp wyższego. Na najwyższćj w ysokości w irch te n m a

zupełne p odobieństw o do p ira m id y ; składa się z łu p k u

chlorytoWeg 0 zc śladam i rud miedzianych, ale w tak tr u ­

d no dostępnym p o ło ż e n iu , że nic ma nadziei, aby k ie ­

dyś m ogła się kopalnia znacznićj rozw inąć, m ianow icie,

(27)

żc te pokłady nie należą do rzędu bardzo bogatych. T a ze wszech m iar ciekaw a dolina, zupełnie zapomniana, była kiedyś bardzo głośną; teraz znają ją tylko pasterze pasący owce po jćj strom ych bokach. N a zw a jćj pocho­

dzi od starożytnych, o d daw na zarzuconych kopalń w gó­

rze Baniste; o ich starożytności krążą pomiędzy ludem fantastyczne powieści. Mój przewodnik opow iadał mi, żc „ o ś m sto r o k ó w w niej pracow ano i już ośm sto ro - ków m inęło, jak zaprzestano kopać; niezm ierne skarby dobyli ich dziadow ie” . Sztolnia w tój kopalni była 3 0 0 sążni d ł u g a , przew ierciła cały grzbiet i kończyła sie w znunćj n a m kopalni w Kościeliskiej dolinie, zwanćj D ziew iąta Bania. Przy otw orach sztolni, je d n a nad d rugą wznoszących sie, leżą wielkie kupy kamieni, w ydobyte przez roboty górnicze. W nich wynalazłem też sam e m i­

nerały, które w Kościeliskiej kopalni poznaliśmy, tojest panabaz rozsiany w białym k w a rc u ; zdaje się, że te m in e ­ rały znajdowały się w żyle w gnejzie. Za pom ocą b a r o ­ m e tru okazało się, że kopalnia Sta rój R oboty leży 4 , 8 5 0 stóp nad zwierciadłem morza. Pom im o teg o w yniesie­

nia i trudności w dostępie podczas pory zim ow ćj, widać, żc kopalnia ta m usiała być znaczniejszą, albow iem d o ­ tąd zachowała się jeszcze d o b ra droga do nićj p ro w a ­ dząca. W roku 1 8 4 7 na now o rozpoczęto w tój kopal­

ni pra cow a ć , ale już nie w ydobyw ano miedzi i srć b ra, ale żelazo dla z ak ład ó w hutniczych R othschilda, założonych n ie d a w n o w Suchćj i M akowie.

Doliny T rydniow iańska, Ja rab c z a i właściw a C h o ­ chołow ska bardzo są do siebie podo b n e ; boki ich są n a ­ d e r strom e, granitow e; nic odznaczają się tem i m alow ni­

cze mi w idokam i, które tyle wdzięku nadają dolinom , m a ­

jącym boki złożone z wapienia. N a d 'k a ż d ą wznoszą się

(28)

n ie z m ie rn e wirchy, kąpiące swe czoła w eterycznych w y­

sokościach. S tru m ie n ie mnićj więcćj znaczne, spadają środkiem każdój. Nad doliną T rydniow iańską, wznosi się g ranitow a góra K opa, 5 , 3 8 6 stóp w ysoka; nad J a - rąbczą, góra Upłaz, 6 , 1 3 2 wysoka, a nad C hoc h o ło w sk ą H ru b y W i r c h , ze wszystkich najpotężniejszy, bo 6 ,5 0 1 stóp wysoki. G óra ta sk ła d a się z łu p k a talkow ego, grani­

tem otoczonego. Na pochyłości północnój, spuściwszy się przeszło tysiąc k ro k ó w , ciągną się dw ie żyły kw arco­

we, do m u ró w białych podobne. Gdyby w T a tra c h po ­ w stała fabryka szkła, zap e w n e byłby to n a d e r pożądany motoryał. W y r ó b d o brych szkieł zasadza się g łó w n ie na k w arcach, niezanieczyszrzonych żadnym m etalem .

Dalćj na zachód w T a tra c h , je s t ostatnia w ielka doli­

na, zwana doliną R o h a c z ó w , znajdująca się już w h r a b ­ stwie ora w sk iem , k tó rą opiszę późnićj.

R zeka C h o c h o ło w k a licznemi strum ieniam i po w ię ­ kszywszy się, wypływając z wysokich g ó r, ciągnie się praw ie pół mili aż do zejścia się z Czarnym D unajcem , który odtąd zostawszy znaczniejszą rzeką, zmierza p ro ­ sto z południa ku północy. W tćj przestrzeni, leży kilka znaczniejszych wiosek aż do wsi Czarny D unajec, która zamienia się ju ż w miasteczko. P ierw sza w ieś jest W itó w , za nią Chochołów 2 , 2 9 3 stóp wyniesiona, dosyć porządna, mająca w środku r y n e k , na którym odbyw a­

j ą się znaczniejsze jarm arki; dalćj Koniuszki, Pod Czer­

w one i Czarny D u n a je c , jedna z najznakomitszych wiosek na P odhalu; domy jćj liczne i porządne, tw orzą prawdziwe ulice. Je stto miejsce, w którćm odby­

w ają się znaczne targi na płótno, w yrabiane na Podhalu.

P rzybyw ają tu po nie kupcy węgierscy, zamieszkali po­

to m IV. Paidiicrniit 1819. 4

(29)

większej części w O ra w ie , sprzedając ten t o w a r w g ł ę ­ bokich W ę g r a c h , gdzie się nie udaje u p ra w a lnu. Po większćj części płótna są bardzo g ru b e : za sztukę o 6 0 łokciach, płacą od 2 1 do 4 2 złotych; droższych niew iele byw a dostarczanych. P om im o tych nizkich cen, wioska to widocznie się w zm aga; mieszkańcy moją obszerne a porządne d o m k i, wszystkie w ystaw ione z okrągla­

ków . Gdzie okna są o k ra to w a n e i większe, można być pew nym bogatszego właściciela, zamożniejszego kupca lub tkacza. W n ę trz e ich do m ó w rów nież je s t u jrau ją- c ć m , a po ich p ow ierzchow ności, czystości obok w y ­ gody, n a w e t pew ien rodzaj zbytku m ożna dostrzegać.

W Czarnym D u n a jcu znajduje się n a w e t k ra m a rz, sprze­

dający w szystko, juk się ośw iadczają Podhalanie; t r u ­ dno powiedzićć czego u niego nie ma, gdyż znajdują się św iece ste ary n o w e , sćr, cukier, sukno, różne baw ełniane m aterye, kosy, sierpy i wiele innych rzeczy, które ani- by kto pom yślał, by się znaleźć m ogły w tak pozornie dzikich okolicach.

O d tą d Czarny D u n a jec zw raca się na w schód, p r a ­ wie pod kątem prostym , i przepływa przez o w e niezmier­

ne pokłady torfu, sięgające aż do L udzim icrza: kolor j e ­ go w ód cudnćj zieloności, zmienia się w b r u n a tn a w y , a zdała widziany, wydoje się czarnym , i ztąd pochodzi je g o nazwa Czarny D unajec.

O pisana ziemia pom iędzy obydw om a Dunajcam i, T a ­ tram i i góram i G órce, tudzież dolina połączonego D u n a j­

ca aż do Czorsztyna, stanow i w łaściw ie P odhale polskie;

część zaś od B iałe g o D u n a jc a do Pienin, sta n o w i P o d ­ hale spizkie, czyli w ęgierskie.

Opisując doliny T a tro w e , może popadłem w je d n o -

s ta jn o ś ć , m ówiąc n ieustannie o sam ych tylko potężnych

(30)

góracb, czarnych lasach, o śwież,ćj zieloności łą k , o sz u ­ m nych strum ieniach, rozbijających się w piany, i o tćm lekkićm p ow ietrzu, k tó rć m oddychać tak lubo. S ta rałem się w p ra w d z ie w ydać każdćj doliny w ł a ś c iw o ś c i ; czyli byłem w stanie krćślić je w i e r n i e , niec h osądzi czytel­

nik. Z apew ne byłbym n ierów nie lepićj zrozum iałym , gdybyśm y mieli w idoki tych dolin, w ykonane przez arty­

stó w , umiejących uchw ycić i wielkość, i w ła śc iw o ść tych uroczystych o b ra zó w p rz y ro d y , i wydać różnice zacho­

dzące pomiędzy widokami tatro w e m i, u alpejskiemi w T y­

rolu, Szwajcaryi i na pochyłościach W ło c h , dotykających ró w n in w eneckich i lo m b a rd z k ic h , lub A p e n i n , P ire - n e ó w , am erykańskich K ordyllerów i A lp Him alajskich.

K ażde pasmo tych g ó r m a sw oje w ła śc iw e piękności i swój odrębny c h a ra k te r. M iłe są w idoki nad jeziorami M agiore lub L u g a n o ; salzburskie m ają jak ą ś n iew y m o ­ w n ą , uroczystą tajemniczość; Alpy b e rn eń sk ie uderzają nadzwyczajną w s p a n ia ło ś c ią : T a try m ają p o n u re w e j­

rz e n ie , obok szczególnego wdzięku.

W szystkie te okoliczności ra ze m w z ię te , w yw arły na lud nasze góry zamieszkujący przew ażny w pływ : bo o d ­ działyw anie przyrody na człowieka je s t niew ątp liw e , i m ało je s t o k o lic , gdzieby to by ło ró w n ie w y da tnem , jak na P odhalu ta tro w ć m . A toli z w ielu m iar odm ien­

nymi są g ó ra le , zamieszkali na północnćj i południow ćj pochyłości T a tró w ; w płynęły na to w części stosu n k i przyrodzone: góral polski mieszka w ś ró d bićdnych i nie­

u rodzajnych dolin i w yżyn; S ło w a k zajm uje żyzniejsze doliny L ip to w a i Spiża. A le zato nasz góral obdarzony jest nadzwyczajnie ożywionym u m y słem ; pełe n p rz en i­

k liw ości, czynny i śm iały, m a tym sposobem niem ałą

wyższość nad powolniejszym m ieszkańcem W ę g i e r . J e ­

(31)

żeli fizyczne przyczyny sprzyjają więcćj S łow akow i, wraz z ogólnćm urządzeniem politycznćm; to przecież góral na północnych bokach osiadły, um iał także z ape w nić so ­ bie wygodniejszy byt, aniżeli w ystaw ić sobie m ożna.

W ogólności lepićj m ieszka i żyje, lepićj się odziew a, aniżeli w którćjkolw iek stronie Polski nasz w łościanin, nie wyjmując z tego n a w e t najurodzajniejszych okolic w K rakow skićm i Sandom icrskićm . P rz e w ad z e m oralnćj, która zap e w n iła ujęcie sił przyrody pod sw ą władzę, winni P o d h a lan ie, pom im o najm nićj sprzyjających sto ­ su n k ó w n a tu ra ln y c h , sw oje utrzym anie ze w szech m ia r znośne. A że u p ra w a roli i chów bydła nie zajm u ją zu­

pełnie ich czasu, wzięli się do przem ysłu i handlu; i acz­

kolw iek nic poczynili w nich wielkiego postępu, w szyst­

kie te gałęzie zatrudnienia zapew niły im utrzym anie, w y ­ starczające do opędzenia zwyczajnych p otrzeb, i zrodziły uczucie potrzeby wykształcenia um y sło w e g o . W wiel- kićm pow ażaniu zostają u nich ludzie um iejący czytać, a jeszcze więcćj pisać; i w obecnym czasie, głó w n ć m je s t sta ran iem wszystkich nieco zamożniejszych gazdów , kazać uczyć dzieci czytać na książce; okazujące zaś w ię ­ cćj zdolności, wysyłają do wyższych szkół do W ę g i e r i Galicyi.

Podhale bardzo je s t m ałą kra in ą , bo nie zajmuje w ię­

cćj jak 1 5 mil k w a d ra to w y c h ; m a p ra w ie 6 mil d łu g o ­ ści, o 2 do 3 mil szerokości. A le głów nie na jego c h a ra ­ k t e r przyrodzony w płynęło w yniesienie nad poziom m o­

rza, wynoszące od 1 8 0 0 , do 3 0 0 0 stóp, i to je s t przy­

czyną n a d e r ostrego klim atu, klim atu stojącego na g r a ­ nicy u p ra w y roślin zbożowych. Na P o d h a lu udaje się tylko żyto jaro i to w najlepszych g ru n tac h o grodow ych;

w ogólności dobrze rosn ą ow sy i jęczm iona, tudzież zic-

(32)

m niok, ow a błoga roślin a, jakby stw orzona dla tych stron. Od ziem niaka zawisło b o w ie m rozrodzenie się znakomite ludności w tych górach i ochrona od g ło d u , tak często naw iedzającego kiedyś te okolice.

Prócz podłużnćj rów niny w dolinie D unajca, całe P o d ­ hale jest pagórkow atym , a n a w e t górzystćm ; tu i owdzie pozostały resztki lasów, okrywających całe te w y n ie sie ­ nia. N iem ało nadają im wdzięku te grupy d rzew , ro z rz u ­ cone na nieurodzajnych pagórkach. U stóp T a lró w poczynają się dopićro lasy, i wznoszą się na ich pochyło­

ściach aż do granicy, w którój przestoją rosnąć drzew a tojest do wysokości 4 , 2 0 0 do 4 , 5 0 0 stóp poryzkich.

Grunta P o d h a la nic są w ogólności ż yzne; wyjątek z tego stanow ią niek tó re d o lin y , a m ianow icie wielka dolina D unajca w okolicy N o w eg o targ u i Czorsztyna.

W a r s t w a ziemi urodzajnej na w zgórkach, pospolicie b a r ­ dzo c ienko, p ow staje z ro z k ła d u jało w e g o piaskowcu K a rp a to w e g o , w dolinach zaś przez n a p ły w o w e osady;

ta je s t n ierów nie g ru b sz ą, a za nią idą obfitsze plony.

Aby uczynić ją żyzniejszą, na sw e ro z le g łe g runta zwy­

kli mieszkańcy używ ać naw ozu m ineralnego, m ierzwiąc takowe torfem , znajdującym się na wielu m iejscach. P ro- dukeya roczna małej ilości żyta, nieco większćj ow sa i ję ­ c zm ie nia, tudzież z ie m n ia k ó w , nie w ystarcza teraz na wyżywienie tej znakom icie rozrodzonej ludności; c o ro ­ cznie muszą oni zakupyw ać znaczne ilości zboża w sąsie­

dnich żyzniejszych krojach, w W ę g rz e c h i Polsce, i udają s >e odpow iednio do ceny, jużto na p o łu d n io w e ,ju ż na pół­

nocne targi. N ieraz można spotka ć istne k a raw a ny po-

w ózek góralskich, ciągnących przez góry na p ołudnie od

l a t r ó w aż do M iszkolca, m iasteczka o p a rte g o o ostatnie

w z g ó rza , wznoszące się nad w ielką doliną węgierską,

(33)

albo zmierzające do K ra k o w a , a niekiedy do W ieliczki i Bochni.

N iem ało zajmuje P od h a lan u p r a w a lnu i w yrabianie płótna, co stanowi je d n e z najważniejszych gałęzi p rzem y­

słu. Roślina ta znajduje w tćj krainie wszystkie w a r u n ­ ki, potrze b n e do jćj ro śn ie n ia ; udaje się m ianow icie po dolinach, gdzie są g ru n ta lekkie i w ilg o tn e , i częste d e ­ szcze: nieraz długie łany o k ry te niebieskićm k w ieciem tćj rośliny, mile witają podróżnego. P łó tn a ich nie n ale­

żą wszakże do rzędu cienkich; o w s z e m , jestto najlichszy t o w a r , jaki może być w yrabiany. Pospolicie cena sztuki p łótna w ybielonego o 6 0 łokciach wynosi od 2 0 do 6 0 złp; w yjątkow o robią sztuki kosztujące 8 0 do 1 0 0 zip.

J e d n ó m z najważniejszych, a zarazem najbardziej u lu- bionćm zatrudnieniem jest c h ó w bydło; i w sam ćj rz e ­ czy nie je s t on bez przyjemności. Rolnik przykuty do sw ego k a w ałk a ziem i, p rz ew ra ca ją n ieustannie, zasie­

wa, uw alnia od c hw astów , zbiera plony i oddziela ziar­

no od słomy z niem ałym tru d e m ; zatrudnienie to je d n o ­ stajne, nie może się ró w n a ć z sw o b o d n ćm przenosze­

niem się po owych rozległych dolinach i szczytach, gdzie co chwila m ożna spotka ć cudnój ba rw y kwiaty lub w onne zioła, gdzie widoki tak czarow ne, nieustannie się zmieniają, gdzie pow ietrze tak lekkie. T am to człow iek czuje i sw ą godność, i pokrzepiony zostaje na du c h u . Ale chów bydłu ogranicza się do przestrzeni okrytći p a ­ szą, która wytyka g ranicę dla liczby koni, bydła i owiec.

W re sz c ie pewna część ludności kopie rudy i w yrabia z nićj żelazo.

Cztćry te g łó w n o gałęzie zatrudnienia, nie są w s ta ­

nie ani wyżywić, ani zająć znakomicie rozrodzonych P o d ­

halan; wielka ich część z drow a a silna, wychodzi w mie-

(34)

slącach letnich na roboty do W ę g i e r , i puszczo się aż do Pesztu, a n a w e t dalćj; ale te obfite krainy i ciepły kli­

m at, niebardzo sprzyjają naszym góralom ; nieraz w paź­

dzierniku i listopadzie w racają z febrą lub znękani cho­

ro b ą i zżółkli, narzekają na n iedobre uherskie wody.

W ięcój do ziemi przykuci, zajmują się drobnym p rz em y ­ słe m ; g łó w n ie tru d n ią się kołodziejstw em , i wyrabiają z g rabne a lekkie wózki. S ą pomiędzy niem i g a rb a rz e , inni sporządzają o grom ne pasy, służące do ich ubioru, wreszcie niektórzy kraw czą. D o kupiectw a m ają P od­

halanie nadzwyczajną skłonność; czynność, przytom ność, oszczędność, czynią ich do tego rodzaju zatrudnienia g łó ­ w nie zdalnem i. Spodziew ać się należy, że jeżeli się raz w ezm ą do handlu, będą tern sam ćm w krojach polskich, czćm O rm ian ie na W sc h o d z ie .

Nie można zaprzeczyć, że u p ra w a roli na Podhalu, m ianow icie po dolinach, m ało co zostaw ia do życzenia, i nie sądzę, iżby znaczne popraw y można zaprowadzić.

O k o ło Czarnego D u n a jca (wioski), N o w eg o to rg u , Sza­

flar, Czorsztyna, obsiane bywają corocznie je d n e i też sam e pola. Na początku sierpnia, ow sy i jęczm iona św ió- żćj zieloności, wyrastają do wysokości jok żyto na pia­

skowych rolach; pospolicie m ają dw ie stopy wysokości.

Zbliżając się pod T atry, ziemia coraz bardziój staje się nicurodznjniejszą, a klim at ostrz ejsz y; owsy ta m i m a ­ ło i rzadkie, zapow iadają niejako, że niedaleko wyżój,

* la roślina północnym strefom w ła śc iw a, rość nie m o - i e - Ale trafiają się wyjątki: na rozłożystćj g órze G u ­ bałów ka, wznoszącej się przy Z ak o p a n e m 3 , 3 0 0 stóp wysoko, uw a ża łem tak bujne ow sy, jak gdyby rosły na najżyzniejazych rolach w krojach um ia rk o w a n eg o klima­

tu. J e d n a k z tych wysokości pom im o urodzajności, nieza-

Cytaty

Powiązane dokumenty

szać jego czarne myśli. W yobraźnię miał jeszcze pełną jej obecności, blasku jej spojrzenia, jej głosu. Nie mógł już pragnąć nieistnieć, bo umarli nie widzą,

Poruszenie przez nich na nowo tej kwestyi, pobudziło i mnie do ściślejszego zastanowienia się nad nagrobkiem Bolesława Chrobrego, a następnie i do pokazania: że

nawiamy: iż jeżeli kto takowym po śmierci ojca krzywdę wyrządził, one doszedłszy do lat sądownie przeciwko niemu wystąpić mogą, a zadawnicnie nie może im

obrażenie to późnićj i z czasem w nim się dokonało. To bowiem nie ulega wątpliwości, że w tćj porze następuje u niego przełom duchowy i przesilenie.

— Witani kochanego pana — zwröcil si§ zyczliwie do Marcina, ktörego lubil pomimo wszystkiego, pomimo najwi§kszej sprzecznosci przekonafi, pomimo dwu dysput, tak

przedmiotem więc mojego dotychczasowego zajęcia była tylko sama ozdoba wewnętrzna. wszystkie filary znajdowały się mniej lab więećj w podobnymże. stanie jak obalony,

Gdy później zapytywano go, dlaczego nie myśli już o po ­ wrocie do Francyi, zwykł był odpowiadać: _,,Próbowałem dwa razy to uczynić i zachorowawszy, o mało

Przywiodę tu jeszcze błędy i sprzeczności w pisowni Dra. Cegielskiego: raz tylko w jego rozprawie znajdujemy ztąd, a we wszystkich innych miejscach pisze stąd zgodnie