BIBLIOTEKA
WARSZAWSKA.
PISMO POŚWIĘCONE
1849 .
Tom czwarty.
OGÓLNEGO ZBIORU TO^I X X XVI.
W A R S Z A W A .
W D r u k a r n i S ta n isła w a S tr ą h sk ie g o ,
p rz y ulicy D nnilow iczow skiźj N r. 61 7 , w d aw nej B ibliotece Załuskich.
i CIO, # 5,
X - / 4 W
Z« pozicolemem cenzury Rządowej.
PODHALE I POMOCNA POCHYŁOŚĆ TATKÓW
C Z Y L I
T A T R Y P O L S K I E .
PRZEZ
S& tt/zvei& a s& s/sfzncra.
( D a l s z y c I <t g).
D olin a Kościeliska. O tw ó r doliny Kościeliskiej nie zapowiada tyle niezrów nanych piękności, ile istotnie w sobie mieści; podobny on jest do w yłom u skalistej ściany, którym pędzą przy zachodnim boku nurty C zar
n ego Dunajca.
Skały tej bramy bardzo dobrze znają P odhalanie i opo
wiadają o nich, że są zsypiskiem skam ieniałego jarcu.
I w rzeczy samój, wiele mają podobieństw a do kupy jęczmienia (ja rz e c u P o d h a lan ). Bliżój jednakże rozpo
znając te szczególne ziarno, przekonywam y się, że prócz ogólnego zarysu, nie mają do jęczm ienia najm niejszego podobieństw a. Nie sąto ziarna roślinne, ale znajome już nummulity, należące do innego kulkow atego g a tu n ku. Przy Z akopanem je s t on soczew kow aty, płaski, po
r o m IV. P aźd ziern ik 1840. 1
dobny do ta la ra ; ma w e w n ą trz o w e zwinięte spiralnie linie, a pomiędzy niemi nieprzeliczone p rz e g ro d y ; po
wierzchnią zewnętrzną okryw ają nieprzeliczone kropki.
G atunek plaski nazywa się Nummulites laevigalus; kul
kowaty W. scabra. T e miryady skorup jakby na siebie zsypane, dowodzą, jak były licznemi ow e zwierzęta ży
jące w w odach, które osadziły w arstw y dolomitu bram y Kościeliskiej. Czasem zawadzi się pomiędzy niemi d w u - skorupna, ja k o to : pecten lub ostryga, niew ątpliw i mie
szkańcy morza, i z tych sk o ru p wnioskujem y, że wody m orskie dały początek tym skałom , wznoszącym się 3 , 0 0 0 do 4 , 0 0 0 stóp nad teraźniejszy poziom morza.
Dolina Kościeliska je s t pod łu g m ego zdania n ajpię
kniejszą ze wszystkich T atrow ych; a gdy ją porów ny
w am z najsłynniejszemi alpejskicmi w Szwajcaryi i T y rolu, nie m ogę rów nć j znaleźć co do w spaniałości w i
doków , szczególnego kroju skał które ją otaczają, i tego niezrów nanego wdzięku, który piórem krćślić niepodo
bna. Jeżeli niepospolitem i pięknościami odznaczają się doliny Val di Fassa w T y ro lu p ołudniow ym , albo doli
na Agno pomiędzy R ecoaro i Voldagno w Alpach W i - centyńskich, albo sła w n a dolina Chamounix w Sabau- dyi, tyle przez podróżnych zwiedzana: to dolina T atro w a posiada tyle wdzięku, że się z w szystkicm i ró w n a ć m o że. K to raz widział Kościeliską dolinę dobrze ośw ietlo
ną prom ieniam i słońca, widział co je s t najpiękniejszego
na św ie c ie ; nie można sobie w yobrazić, wymarzyć coś
piękniejszego i doskonalszego od nićj. J a k piosnka n a
rodow a przem aw iająca do duszy zawsze je s t obecną, tok
i dumając o pięknych krajobrazach, m im owolnie jakby
jakie mory przesuw ają się przed duszą" to postaci skał,
te dum ne szczyty, te łąki w iósennćj zieloności, u b a rw io ne najcudniejszego koloru kw ieciem doliny Kościeliskiej.
J a k w szystkie doliny na północnój pochyłości T a tró w , ta k i ta, którćj obraz zam ierzam skreślić, jest potężną szczeliną, rozciągającą się z południa na północ, i rów na się p raw ie co do długości z doliną Białki lub W ie lk i e go Koblbachu na Spiżu. W różnych częściach je s t zu
pełnie odm ienną. Z razu m iła, nie zapowiada jednak t e go, co się okaże, gdy postąpimy kilkaset k ro k ó w aż do małój grupy d o m ó w , pomiędzy któ rcm i odznacza się skrom ny a chędogi dom ek leśniczego. O d kilkunastu lat je d e n z jeg o m ieszkańców zasadził przed drzw iam i kilka lip; ale te drzew a nieco wyrósłszy, widocznie chorują, bo tutaj za zbyt ostry je s t klimat dla tój rośliny, w ym a
gającej nieco więcej ciepła. D om ten leży 2 , 9 2 8 stóp pa- ryzkich nad pow ierzchnią m orza, i w tćj szdrokości i w y
sokości, św ićrk, jo d ła i b u k znajdują w łaśnie przychyl
ną tem p e ra tu rę , i rosn ą w ca łój sile i okazałości. Cho
ciaż tu dolina tak jest p o w a b n ą, tru d n o b y było nieco dłużój tu zostawać, gdyby tradycyjna gościnność leśni
czych nie ustępow ała podróżnym 3 do 4 pokoi, i nie prz y jm o w a ła ich do w łasnego stołu. W podobnej o k o licy w Szwajcaryi, stanęłyby niezm iernych w ym iarów pałace, zaopatrzone w e wszelkie wygody życia, na jakie się tylko zdobyć m ogą wielkie m iasta, i przepełniałyby się w miesiącach letnich najw ytw orniejszćm tow arzy
stw em podróżnych. W T a tra c h , zaledwie kilka osób spotykałem u leśniczego z niedalekich stron, używ ają
cych żętycy, a rzadko zabłąkał się jaki podróżny dla po
znania ich w idoków.
P rz e d 2 0 laty daw ny właściciel tój doliny p. Ilo m u -
lacz, zam ierzał za skrom nym dom kiem leśniczego wy
stawić wspaniały pałac; obszerne m ury wzniesiono pod pićrw sze piętro, świadczę, że wielkość jeg o miała być niem ałą. Jednakże śm ierć przerw ała ten godny po
chwały zamiar; teraz 2 czy 3 izby urządzono w tych m urach na mieszkanie, a reszta rozpada się w niezbyt m alow ną ruinę.
Niedaleko stoi kilka do m k ó w ; pomiędzy niem i odzna
cza się jeden nie tak dla sw ego porządnego wejrzenia, jako raczćj dla wygórow anćj nędzy i tego u b ó s tw a , k tó
re włośnie w yw ołuje m alow ne kroje. B udynek ten posłu
żył niejednem u artyście do wydania n a d e r p o n ę tn e g o obrazu. Je stto nadzwyczajnie obszarpane d o m o stw o , zawićrające m ło t, w którćm przerabiają surow o żelazo wytopione w Z akopanem na kute, i tym sposobem zuży
wają się drzewa, rosnące w rozległćj dolinie Koście- liskićj.
Kiedy wszystkie pokoje do rozdania zdatne zajmą u leśniczego podróżni, w tedy m im ow olnie trze b a szukać schronienia w naprzeciw m łota stojącćj karczmie żydo- wskićj. Z ew nątrz je s t ona dosyć pozorną i obszerną, ale w środku niech nikt nie pyta o czystość. Jednakże jestto miejsce, do którego wzdychają juhasy; długo ży
jąc w odosobnieniu po holach, gdy się dostaną do nićj, pomiędzy d a w no niewidzianych znajomych i przyjaciół, przy palence i gęśli b aw ią się w najlepsze. Ta kto czło
w iek m ało potrzebuje przyrządów do zabawy, jeśli ma do nićj usposobienie w ew nętrzne. W nizkićj, brudnćj izbie, przy ciemnćj łojow ćj świćczce, znajdują górale tyle przyjemności, ile jćj wydoją najśw ietniejsze solony.
Do osobliwości Kościeliskiój doliny należy nadzwy
czajnie mocne źródło, leżące nied a le k o karczm y, przy
piecu wapiennym. Na piórwszy rzut oka wydaje się,
jakoby to była m ała sadzaw ka, zajmująca nieco więcćj przestrzeni, jak sążeń k w adratow y; ale spokojność tćj jak łza przezroczystej wody je s t tylko pozorną. T r u
dno znaleźć źródła bardzićj poruszanego; z niezm ier
ną w a rtk o ścią płyną z niego dw a strum ienie w p ro s t przeciw ne strony. A by mićć w yobrażenie o ilości zna- k om itćjjego wody, w spom nę tylko, że jeden ze strum ieni o braca koła m łota żelaznego, a p raw ie zawsze zbyteczną jeszcze wodę trzeba upuszczać. Przestrzeń pomiędzy te - mi dw iem a żyłam i, zapełniają pomniejsze źródła, w pa
dające do g łó w n e g o potoku, a pomiędzy niem i rośnie świeżćj zieloności rzcrzucha tak bujna, że na pierwszy rzut oka, wydaje się być nieznaną rośliną. T o ze wszech m iar ciekawe źródło, rów nież wużnem jest pod w zglę
dem fizycznym. Chociaż ma bardzo stateczną te m p e ra tu rę w miesiącach letnich, co w różnych latach u w a ża łem , ta jednakże niższą jest, aniżeli na podobnćj wysokości mają inne źródła, ja k to wynika z przewidzianćj skali.
O b s e rw o w a n e liczby najlepłćj niech m ów ią o tćm:
2 3 lipca 1 8 3 9 r . . . + 4 0 2 3 C.
2 5 — 4 2 0
2 6 — 4 2 0
4 sierpnia 1 8 4 0 r. r a n o . . 4 3 0
4 — — wieczór 4 3 2
5
—— f —
—4 3 0
6
--- ——— 4 3 0
4 --- 1 8 4 1 r. -- - 4 2 0
5 -- -- • 4 2 0
9
—---
—4 3 6
11 --- --- --- 4 3 5
2 5 czerwca 1 8 4 3 r 4 1 0
1 3 lipca -- 4 3 0
15 —
____* 4 3 0
1 0 września 1 8 4 4 r 4 ° 3 0 C.
11 — — ... 4 3 0 1 3 — — ... ... 4 2 8 2 4 październ. — ... 4 2 0
Średnie "ciepło wynosi cztery stopnie i ćwierć, czyli - ( - 4 , 2 7 C. Na tćj wysokości mają źródła —f~5 V2° C.;
taką te m p e ra tu rę pokazuje ź ró d ło przy piecu w apien
nym Z a k o p a n eg o ( - ( - 5 , 4 C.) i wiele innych pomniej
szych. T a przeszło o je d e n stopień niższa tem p e ra tu ra ź ródła Kościeliskiego ztąd pochodzi, że wody zasilające go, spadając z wyższych i chłodniejszych gór, nie trzym a
ją te m p e ra tu ry poziom u doliny Kościeliskiej. B ezpośre
dnio bow iem nad nićm wznosi się ściana wapienna 2 0 0 0 stóp w ysoka, stanowiąca je d e n z b o k ó w wielkiego U pła
z u , któ reg o szczyty wyższe są jeszcze o 1 0 0 0 stóp.
W o d y z takiój w ysokości sącząc się przez nieprzeli
czone szczeliny, tak pospolite w wapieniach, wypływając w dolinie, g łó w n ie zniżają te m p e ra tu rę tćj cudnój kryni
cy. Nie uw ażałem jednakże," aby w k ró tc e po deszczach a n a w e t po spadłych śniegach na tych szczytach, zniże
nie ciepła wody n a stęp o w ało b e zpośre dnio; tylko pod czas posuch widocznie ubyw ało jćj, a strum ienie z źró
dła płynące i mnićj nagłe, i nie tak obfite były.
J e d e n z najcelniejszych krajobrazów tćj doliny, przed
stawia się z dom u leśniczego; nićmasz w ątpliw ości, że dlatego założyciel jego tutaj się z abudow ał. Kilkaset k roków na południe, wznoszą się bezpośrednio nad doli
ną niezm ierne ściany fantastycznie podarte, kończące się w licznych iglicach. Przez rozstąpienie się tćj potężnćj ścia
n y , p ow stała dolina Kościeliska. W samym końcu w eterycznćj dali, wznosi dum ne czoło w spaniała P y
s z n a , mająca podobieństw o do d a c h u katedry gotyckićj.
Z jednój i drugićj strony Pyszny, stćrczą rów nież w y so kie wirchy. Niekiedy w śró d najcieplejszych miesięcy le tnich, okryw ają się te szczyty śniegiem , i w te d y przeci
wieństw o pow stające pomiędzy ich białością a zieloną m u raw ą, u b a rw io n ą najpyszniejszemi k w iatam i, n iem ało przyczynia się do podwyższenia u roku tego obrazu.
W tych przeciw ieństw ach w ła śnie leży ukryty wdzięk.
Szczytność tego w id o k u je s t skutkiem szczęśliwie zbiega
jących się w je d n ę całość wielu okoliczności: pow staje przez m alow ne ugrupow anie s k a ł , najbujniejszą roślin
n o ś ć , i z tego czystego b łęk itu niebios, w ła śc iw eg o kra
jo m włoskim. T a try bow iem stoją na granicy pom ię
dzy szarawym b łękitem nieba północnego, a lazurow ym , południow ym krajom w łaściw ego. Podobnie jak w w ie lu innych dolinach, panuje tutaj uroczysta cisza, przery
wana tylko szm erem sączącego się D unajca. Krajobraz t e n kąpiący się w ś ró d lekkiego pow ietrza, dziw nie w p ły w a na usposobienie um ysłow e; budzi niew y m o w n ie miły spokój duszy i tę harm o n ią, nieznaną ludziom r o z erw a n y m drobnostkam i życia.
A le w stąpm y do części zacicśnionćj doliny. K ilkana
ście k ro k ó w za naszą cudną krynicą pieca w apiennego, o której nieco obszernićj m ó w i łe m , wchodzimy do cia- snćj szczeliny, stanow iącćj zupełnie odm ienną część d o liny. O drazu zmieniają się w idoki; nie mają one ani tćj ro z le g ło ści, oni tego m ajestatu, co nas ta k przyciągał z dom u leśniczego. T u wszystko je s t blizkie: szara ska
ła uw ieńczona zielonym k rz ak iem , często kw iat cudnćj
barw y, lub kupka traw ki przyczepiona do skały, jak g d y
by wyrastała z kamienia; wreszcie szm aragdow e w ody,
rozbijające się w piany jak śnióg białe. Postępując dalśj,
co kilka kroków zmieniają się zarysy skał; je d n a jest po
dobna do kury siedzącćj na jajach. O pow iadali o nićj ju- hasy, że tu zwykł był obiadow ać Janosik, tu nakazyw ał panom posyłać sobie najlepsze jedzenie, najkosztowniej
sze w ina. P o pół godziny drogi w śród nieustonnćj zmia
ny w idoków , ro z tw ie ra się nagle obszerna kolista doli
na, praw dziw y cyrk; spód jego okrywa najcudnićj tkany zielony kobierzec, a jakby dla ożywienia tego obrazu, w i
dzimy rzuconych kilka s z a ła s ó w , osłonionych bujnemi św ićrkam i. P odobnie jak m ło t Kościeliski, dom ki te n a d e r są m alow ne; i dziwna rzecz, żc to pochodzi od tćj- żc samej przyczyny, co m łotow i nadało tyle właściwości:
od w ygórow anego ubóstw a. Spoglądając na te m ieszka
nia, zdaje się, że niepodobna aby człow iek w nich m ógł zostaw ać, i że ich mieszkańcami nic są zastępujący drogę gościow i sm u k łe j u h a s y , którzy go w itają przyjaznćm w ejrzeniem i b ukietem z k w ia tó w , zebranych na szczy
tach hól. Szlachetna postaw a, wyraz tw arzy pełe n intel- ligencyi każą p o w ątpiew ać, żc to nie prości górale z ro
dzeni pod te mi niebotycznemi holami; ale jestto czysty błąd. Są to dzieci tych g ór, tak dorodne jak ich kwiaty, odznaczające się żyw ością barw y i niepospolitemi posta
cia m i; m ianow icie pomiędzy niemi uderzają o w e k u tn e r o w a te , siwe kwiaty, zw ane od botaników Gnaphalium leontopodium (1); czasem przynoszą skorupy ślimaków, żyjących w tych holach. T e n sposób staw ania się przy
jem nym dla gości zwiedzających T a try , przypominał mi żywo dolinę C ham ounix w S a b a u d y i, gdzie dzieci ofiaro
wać zwykły przechodzącym przezroczyste górne kryszta
ły, czyli kw a rce , w nadziei otrzym ania kilku groszy.
( I ) H e r b i c h , A d d c t a m e n l u m a d f l o r a m G a llic ia c . L e o p o l i 1831, st r . 42.
Kolista część doliny Kościeliskiej, leży praw ie w sa
mym śro d k u szczeliny; otaczają ją potężne, poszarpane, o molowne góry: ze w schodu olbrzymi kolczasty w irch, Saturnus. Zkąd poszła ta nazw a, nie m ogłem się wywie- dzićć; zapewnie nad ał ją jaki zwolennik mitologii g re - ckićj, i to w niedaw nym czasie. T eraz znają ją wszyscy górale. Góra S a tu rn u s je s t zakończeniem potężnego grzbietu, łączącego się z W ie lk im Upłazem. W id a ć to wyraźnie, wszedłszy do ciasnej, kamienistćj dolinki, na- zwanćj K ra k ó w , znajdującćj się pomiędzy g ó rą Saturnus, n bolą Pisaną, która stanow i dalszą część boku doliny Ko- ścieliskiój. D arm o pytałem się, dlaczego dolina tak się nazywa. P o nagich kamieniach trzeba było się w górę wspinać; wygładzone na wielu miejscach przez spadają
ce wody potoku, powstającego w czasie deszczów, boki grzbietu S aturnusa przedstaw iają obraz najwyższego zni
szczenia. Pochodzi to od rodzaju skał, które go składa
ją: jestto łupek m arglowy, rozpadający się w drobne pła tki, które ciągle na dół spadając, nie dozwalają zakorzenić, się na tym obszernym boku naw et najmniejszćj trawce.
T o kamieniste ru c h o m e pole, przedstaw ia doskonały o braz zniszczenia.
Naprzeciw góry S a tu rn u s jest obszerna, w esołą zielo
nością okryta dolina. W różnych miejscach n a j ć j bokach
®ą kopalnie w ybornćj ru d y żelaznćj, czerwonćj jakoby krew ; jestto jednostajny niedokw as drugi żelaza, od nie
mieckich m ineralogów nazywany Ttlulslein, tworzący po
tężne soczewki w szarym wapieniu.
Z boku p o łu d n io w e g o , naprzeciw szałasu, tryszczą w tój kolistćj dolinie nieprzeliczone źródła, płynące ży
łam i grubem i ja k r a m i ę ; miejscami tw orzą praw dziw e płaszczyzny spływnjącój wody.
T o m IV . P a ź d z i e r n i k 1840. 2
Dalsza część doliny Kościeliskiej jeszcze jest węższą, i stanowi istotną szczelinę; lecz jćj ściany nic są tak wy
sokie, jak na początku przy dom ie leśniczego; dzielą się w ustępy, w praw dziw e progi. Postąpiwszy około 2 0 0 k roków , przybywam y do potężnego ź ró d ła , w ypływ ają
cego jako znaczniejszy strum ień ze skały wapiennćj. Ź ró dło to pospolicie uważają za początek Czarnego D u n a j- e ca, Podhalanie zaś nazywają je źródłem w Pisanćj, a lb o
wiem rzadko kto opuszcza je bez wyrycia sw ego imienia lub cyfry na skale, mającój szczególniej wielką pow ierz
chnią, dającą się rysować. T a okoliczność dołu początek tćj niezmiernój ilości napisów . Ja k daleko sięgnąć m o
ż n a , okryw ają tę skałę Imiona gości zwiedzających T a try; ale jeżeli miejsca b ra k n ie , następcy ścierają napisy swych poprzedników , aby doznać tego losu za parę lat.
Ten s tru m ie ń nic je s t początkiem Dunajca , ani n a w e t zwyczajnćm źródłem , ale przepływ em podziemnym czę
ści D u n a jc a ; postąpiwszy bo w ie m sto kroków w górę doliny, spostrzegam yjak jego część, ginie w podziuraw io
nych sk a la c h , a rzeka zmniejsza się widocznie. Ż e tak jest w istocie, przekonałem się innym sposobem , tojest przez m ierzenie te m p era tu ry tego m niem anego źródła D unajca. W dniu g o rą c y m , wypływająca woda byw a 0 kilka stopni cieplejsza, aniżeli w dżdżystym i c h ło dnym. I tak, po deszczach mierzyłem wody tego stru mienia: pokazywały 2 4 lipca 1 8 3 9 r. - j - 5 ° , 7 0 C .; na
stępnego dnia była p o g o d a , słońce mocno dogrzew ało 1 podniosło jego te m p e ra tu rę do 7 ° ,4 0 C ; następne
go roku m ierzyłem w dniu 4 sierpnia i znalazłem po deszczu 5 0 , 1 0 C. W zimie gdy zamarza rz e k a , ustaje i to ź r ó d ło , czemu nic zwykły d obre źródła ulegać;
płyną one praw ie z jednakow ą te m p era tu rą tak w śró d
największego s k w a r u , jak podczas m r o z ó w , albow iem wskazują średnią tem p e ra tu rę miejsc. T akie przepływy podziem ne na większy w praw dzie wymiar, n a d e r są po
spolite w Alpach karyntskich ; podczas pory dżdżystćj, bywają nierów nie pełniejsze, aniżeli w suszach; tćj przy
czynie wypada tylko przypisać napełnianie się w odą sła
w nego jeziora Cyrknir.kiego niedaleko Tryestu, milę d łu giego, a przeszło ćwierć mili szerokiego. W czasie lata, jezioro Cyrknickie zupełnie j e s t suche: rolnicy z pobliż- szych siół dno jego orzą i zasiew ają, i właśnie tyle jest czasu, iż zasiewy dojrzew ają i dają się zebrać; ale potrze
ba się spieszyć, bo gdy pora w łaściw o następuje, wtedy z podziemnych kanałów dobywają się w ody, okrywające cały spód jeziora i przez zimę toż wypełniają.
Gdy nićmn najmnicjszćj wątpliwości, iż strum ie ń pły
nący z Pisanćj nie je s t istotnem źródłem D unajca, tylko przepływ; istotnego początku szukać trzeba ra- czśj w w irchach, otaczających dolinę. Część jój zwężona jest istotną szczeliną i ciągnie się znow u pół godziny.
W tćj części nićma tak uderzających w i d o k ó w , ale za- to n a d er są one przyjemne; drogo przenosi się raz wraz z jednego boku na d ru g i, a nieprzeliczone mosty łączą je z sobą. O dm ienne skały w ystępują w tćj części doli
ny: szare w apienie zastępują tw a rd e piaskow ce, przepeł
nione miejscami skorupam i wielkich m uszel. I znowu szeroko roztw iera się dolina; widoki w tćm zakończeniu kolistćm doliny, odznaczają się rozległością, są obwiedzio- ' ne Przytćm potężnemi wirchami Pyszny, W ysokiej, S m r e - ,
czyny, T om anow a. Nie jestto płaszczyzna, ale przestrzeń bardzo n i e r ó w n a , poprzerzynana głębokiem i, naciętem i szczelinami, środkiem których płyną bystre strum ienie.
Cały ten koniec doliny okrywają gęste lasy. K to piór-
wszy raz znajdow ał się w g ó ra c h , patrząc na te potężne wirchy, sądzi, że tuż jest przy n i c h ; ale to czyste złu
dzenie: do stóp najbliższego trzeba jeszcze postępować dwie godziny, do innych więcćj. Złudzenie to sprawia zapewnie znaczna przezroczystość pow ietrza, nierów nie większa, aniżeli na rów ninach.
O d roztw arcia się doliny na zachód, ciągnie się skali
sta dolinka, albo raczćj szczelina zwana I w a n ó w k a , któ- rćj środkiem płynie m ały s tr u m y k , stanowiący jedno z ram ion Czarnego D unajca, poczynający się na przełęczy 4 4 0 0 stóp wysokićj, przez który prowadzi droga do d o li
ny Starćj R oboty. Przełęczami nazywają tu siodła łączą
ce dw ie góry; słow o to zupełnie nieznane pomiędzy P o d halanami, zdaje się być tłu m a c z o n ć m , i dlatego w a rto - by b y ło , iżby je zastąpił rodzimy wyraz, powzięty z ży
cia ludu. W pobliżu przełęczy Iw a n ó w k i, na przyległej górze O rn a k , są opuszczone kopalnie, nazywane D ziew ią
ta Bania i Czarna Bania. Znajdują się one w gnejzie, skale zupełnie podobnćj co do części składow ych do g ra nitu, różniącej się tylko większą ilością domieszanój mi
k i , podzielonćj w w arstw y. Kilka o t w o r ó w , a przy nich leżące kupy kamieni coraz wyżćj jedne nad dru- giemi, objaśniają, co za kruszce tu kopano; byłto m ine
ra ł zwany p a n a b a z e m , rozsiany w drobnych ziarnkach w białym kw arcu, zawierający w sobie mićdź, połączo
ną ze siarką i innemi metalami. Panabaz (Fahlerz u nie
mieckich m in e ra lo g ó w ), nie był dotychczas ro z k ła danym , i nie w ia d o m o , czy nic zawiera w sobie części s rć b ra , pospolicie domieszanych w tym m inerale. Z roz
kładającego się panabazu, powstają dw a now e m inerały:
m alachit i mićdź l a z u r o w a . Prócz panabazu w większych
massacb, znajduje się gruboziarnisty węglan żelaza koloru
szam oa; jedna z najcelniejszych ru d żelaznych, z któ rćj na W ę g r a c h i w Styryi wyrabiają najw yborniejsze ż ela
zo. N ie w iad o m o , kiedy w tćj kopalni pracowano, ani d l a czego ją opuszczono. Podhalanie nie objaśnili mię w l,ym w zględzie; prawili tylko jakieś niepew ne wieści o sta
rym królu, który w Kościeliskach bit pióniądze.
D ługi grzbiet O rn a k a , styka się z Pyszną tam p ra w ie , gdzie inna przełęcz łączy go z górą Szczyt. Na kciżdą z nich riajłatwićj tędy w s tę p o w a ć ; m ożna to n a w e t wy
konać konno.
W samym końcu doliny K ościeliskiej, pod stopam i Pysznćj, są ślady rozległych kopalń, zwanych Na K u n sztach. Postępując za potoczkiem od początku rozw arcia się doliny, widać wielkie kupy ż użli: sąto reszty da wnćj huty. Pokazują tam miejsce, gdzie stał m łyn do m ie le nia rudy na proszek. Dalój postępując, pod samą p ra w ie Pyszną, znajdujemy cztćry potężne d o ły , a przy nich wielkie kupy kam ieni, zaświadczające, że tu od b y w a ły się ro b o ty podziemne w wielkich w ym iarach. P o t w i e r dzają to powieści m ieszkańców o łań c u ch a c h dw ieście sążni długich, któ rem i wyciągano m iedziankę i srć b rn ic ę za pom ocą kunsztów czyli wielkich kół, o b ra c a n y c h w o dą. W ia ro g o d n i ludzie opowiadali mi na W ę g r a c h , że jeszcze nu początku tego w ie k u tow arzystw o z L u b o w li dobyw ało tutaj kruszce; nie m ogłem się dow iodzićć 0 przyczynie zarzucenia tćj kopalni. W yciągano sirćbro 1 mićdź z m in e rału , zw anego p a n a b a z , ro z rz u c o n eg o w białym kw arcu i takiójże b a rw y siarkanie baryty w Poblizkich h utach. P okła d te n nie z n a jd u je się jednakże ja k poprzedzające w gnejzie, ale w ł u p l i u tal
k ow ym , skale odznaczającśj się na W ę g r a c h n a d z w y
czajnym bogactw em m etalicznćm ; i praw dziw ie u d e r z a -
JQei! jest rz ec zą , że gdzie się tylko pokaże, tam to w a rzyszy obfitość metalów. W jed n ć m miejscu w T a tra c h , skała ta tworzy znaczniejszą massę i wszystko św ia d czy, że w nićj znajdow ały się najznakom itsze kopalnie.
O k o ło tysiąc k ro k ó w od K u n s z tó w , pomiędzy w ido- cznie malejącemi św iórkam i, okryw a się ziemia nadzwy
czajnie gęsto zielem czarnćj jagody, czyli jufrem P o d h a lan; tutaj stoją szałasy pysznianskie, gdzie z m leka ow c ze g o wyrabiają ja k najlepszą bryndzę; albow iem owce ży
wiąc się po najwyższych szczytach, jedzą n a d er a ro m atyczne zioła. O d tą d wznosi się n a d e r strom o bok góry prowadzący do przełęczy, łączącćj d w a potężne szczyty: Pyszny i W ysokiej. Przełęcz ta leży bardzo w y
soko, tojest 5 , 4 5 7 stóp nad poziom m orza. O dtąd nie
ró w n ie łagodnićj wznosi się sam szczyt Pysznćj, będący w łaściw ie długim grzbietem , podobnym do dachu k a te dry gotyckićj. Na samym jeg o wierzchu, mieli inżynie
ro w ie , odbywający roboty tryangulacyjne T atró w , pira
m idę, i na tym punkcie zawiesiłem mój b a r o m e tr , który okazał, że Pyszna je s t " 6 ,9 4 3 stóp w ysoką. Gdyśmy wstępowali na tę wspaniałą górę, słońce przyświecało najpięknićj; szczyty od północy bawiły nos swemi śm ia
łem ! k ształtam i; Kościeliska dolina zupełnie się odm ie
niła; lormy g ó r były nie dopoznania i dumaliśmy wiele nad tą zmianą, przez parę g o d z in , potrzebnych do u sta wienia i poczynienia obscrw acyj na barom etrze. W tó m od północy nadciągnęły ku nom pojedyncze obłoczki;
zbliżając się do tych potężnych w irc h ó w , g w a łto w n ie , praw ie konwulsyjnie były przyciągane, podobnie jak przy
ciąga m agnes żelazo; w k ró tc e wypełnił obłok (będący niczćro innćm jak gęstą białą mgłą) to dolinow ate za
g ł ę b i e n i e , pędzony silnemi wiatrami. Raz w raz obłok
jeden za drugim n a s tę p o w a ł, i w różnych odstępach czasu pow tarzało się to zjawisko; każdy ginął gdzieś w Liptowskiej dolinie. Kiedyśmy w r a c a l i , na d łu gim grzbiecie Pysznćj okazał się nam je d e n z najszcze
gólniejszych fenom enów optycznych. W ła ś n i e w y p e ł
niała gęsta m gła dolinę, ciągnącą się na wschód od Py
sznćj, czasem n a w e t zachodziła na nasz grzbiet; byłnto godzina popołudniow a, o słońce od zachodu rzucało sko
śne promienie. Nagle przewodnicy na przodzie idący za
częli głośno wołać, wskazując na dolinę w mgle zanu
rzoną. Zbliżywszy się do nich, spostrzegliśm y, że każde
go człowieka cień pokazyw ał się w odległości w mgle, obwiedziony kolorami tęczy; jednocześnie uw ażałem nie
kiedy 4 do 5 podobnych o brazów . Z jaw isko to było najwyraźniejszem w te d y , gdy c zło w ie k a , k tórego obraz okazywał się, odziała lekka m gła. P. Bónisch mój to warzysz podróży na Pyszną, znakomity m alarz k ra jo b ra zów z Berlina, z w łaściw ą sobie sztuką olejno wym alo
w ał i zrobił obraz mistrzowski tego optycznego zjawi
ska. Kolory tęczy nie były tak j a s n e , ja k podczas d e szczu, ale dokładnie można było j e poznać. Przyczyna tego zjawiska zapew ne je s t taż sama, co podczas de szczu; krople wody zastępować m usiały w tedy ow e n ie skończenie mało pęcherzyki wypełnione pow ietrzem , sta now iące mgłę.
Aby nie być m głą otoczonym, i nie błądzić po niewy
raźnych ścieszkach, poradzili nam przewodnicy zejść po przeciwnym grzbiecie Pyszny czyli po zachodnim ; t y m czasem coraz gęstsza m gła od północy nadciągająca, okry
ła szczyt Pyszny i coraz niżćj opadała. W jednćj c h w i-
1') już o kilka k ro k ó w odległych przedm iotów nic można
było ro z p o zn a w a ć; przewodnicy nie poznawali dobrze
im znajomych perci (ścieszki), i zaczęliśmy błądzić na w ysokim grzbiecie, chodzić tam i napow rót. P rz e strze nie w ydaw ały się nam niezm ierne, obaw a zwiększała je niesłychanie. A by się nie zapuścić zadaleko na zachód i nie zejść do innćj doliny, zaczęliśmy się spuszczać prosto z | ’óry. Część ta boku Pyszny je s t nad er strom ą, nachy
la się bow iem przeszło 4 5 ° , często pod jeszcze bardzićj o stry m k ą te m , i wtedy potrzeba było trzymać się rę k o ma wątłćj traw ki. Po półgodzinnćj, nadzwyczajnie mo
zolnej drodze, przybyliśmy no m nićj pochyły bok, a po d ru g ić j pół godzinie wyszliśmy z m gły, w którćj zanu
rzyły się wszystkie szczyty. Dnia następnego wstępując na przyległą górę O rn a k , poznaliśmy całą wielkość nie
bezpieczeństw a, na które byliśmy wystawieni przy scho
d zeniu. Niemasz w ątpliw ości, że w dniu jasnym niepo
d o b n ą byłoby rzeczą zejść z tak strom ego boku; tylko w nieznajomości niebezpieczeństw a wykonać to było m o żna. O d stóp aż do wierzchu składa się cała massa Py- sznćj z łu p k u talkowego; przy w ierzchu wydaje się ta skała odm ienną. T alk, je d e n z m in e ra łó w wchodzących do je j składu, bywa w wielkich białych ziarnach, a żo jest miększy od k w a rc u tw orzącego z nim mieszaninę, w ystaw iony na działanie powietrza w ypada, i ztąd po
w s ta je powierzchnia tćj skały nadzwyczajnie chropow a
ta. Ł u p e k talkow y Pysznćj, tw orzy jakby klin w śró d g ł ó w nego łańcucha, który nazywamy T atram i. Przew odni
cy w skazyw ali nam na wielu miejscach w śród tćj m o
zol nćj podróży na szczyt Pysznćj, gdzie się znajdują żyły
s rć b ra i m iedzi, ale w miejscach tak trudno dostępnych,
że d otąd m ało co zostały poznane. Jeżeli te pokłady
nie okażą się nader bogatem i, niemasz nadziei, iżby tu
kiedyś pow stały k o p a ln ie ; w yjąw szy, jeżeli się ktoś
z n a j d z i e , co każe tutaj kopać w ym ienione m etale po ce nie dwa lub trzy razy tak drogiój, jak je można nabyć na wielkich targach E u ropy.
Z Pysznq, łączy trójkątną g ó rę Szczyt potężna prze
łęcz. G óra ta zdaje się być nieco wyższą od Pysznej, i zapew ne do 7 , 0 0 0 stóp dochodzi. D otąd nie j e s t w y
m ierzoną. Z północnej strony sterczy nad doliną z w a ną Stara R o b o ta , z południow ćj nad doliną w ęgierską, zw aną Raczkow ą. Ze Szczytu n a d e r rozległy o tw ićra się w idok na zachód i południe, gubiący się pomiędzy nicprzeliczonemi w ircham i O raw y i L ip to w a . P o d sa
m ym wierzchołkiem , składającym się z łupka chlorytow e- go, w północrićj stronie, w n a d e r strom ym boku, znaj
duje się pokład ru d y miedzianćj. Miejsce to wszakże tak je s t niedostępnym , iż nie ma nadziei, aby tutaj r ó wnież kiedyś znaczniejsza kopalnia powstała.
Ze wschódnićj strony łączy się Pyszna rów nież ze znaczniejszą górą 6 , 6 4 2 stóp wyniesioną, nazyw aną W y soka od L ip to w a , o Babie Nogi z strony P o dha la. Boki jćj wznoszące się bardzo zw o ln a, okryw a gęsto bujny sy- w ar. Góra ta składa się z gnejzu znakomicie odtąd rozw i
niętego; dalćj na w schód, nadzwyczajnie głęboki parów , ro z p ru ł bok jćj północny, zkąd powstały prostopadłe śc ian y , a na spodzie leżą niezm ierne głazy g n e jz u , przedstawiające obraz dzikich sił na tury jeszcze ok ro pniejszy, aniżeli w dolinie K usprowój. Gdyśmy się zbli- ioli na w irch W ysokićj, na samym czubku stał o p a r
ty na swój siekierce ju h a s , wodząc wzrokiem po o b szer- n y® k ra jo b ra z ie : olbrzymie dzieła Stw órcy, budziły w nim szlachetniejszą stronę naszćj duszy, egzaltacyą dla tego, co j e s t szczytnćm. Zastaliśmy go głęboko zad u -
T o m I V .
Pnżdiiernlk
1S49. ^monego. Nic można sobie w ystaw ić wyższćj radości nad tg, gdy nas spostrzegł, i wszystko czynił, aby się przypodobać: witał z najw yższćm uniesieniem , najchęt- riiuj nazyw ał sw e góry, w skazyw ał sioła i miasteczka liptowskie. N iew ygasłe pozostało dla m nie nazawszc wspom nienie ow ego prostego pasterza, tak uniesionego otaczającćm go przyrodzeniem .
G óra S m r e c z y n y jest następną z opasujących ko łem dolinę Kościeliską. Nie można w prost na nią wstąpić z góry W ysokiej, dla zbyt strom ych s k a ł ; trzeba się więc spuścić do doliny Kościeliskiej i wziąć się nieco na lewo. Droga prowadzi około m ałego sta w k u , z w an e go od tćj góry sm rcczyńskim, 3 , 8 9 2 ' wysoko położone
go. Otaczające ten staw skały bardzo są kruche, rozpa
dły się w piasek, a na nieb rosną skarło w ac iałe św ićrki;
ziemię zaś nic okryw ają traw y, tylko bujny jafer, p rz e szło stopę wysoki. Z d aw ało b y się, że na tak bujn śj ro ślinie, powinna być n a d e r wielka obfitość czarnych j a gód; ale zupełnie przeciwny j e s t przypadek: roślina wysi
liwszy się, wydała łodygi i liście, a ow oców nic ma.
Na tćj wysokości, wszędzie w całych T a trac h ciągnie się ta roślina pasem zawsze rów nież bujno. Staw jfsm re- czyński je s t m ałćm , okrą głć m jeziorkiem , m ającćm o k o ło 1 , 3 0 0 stóp w obwodzie. Z wysokości b oku Pysznćj, wydają się jeg o wody czarne jak sm oła, ja k św iecące oko. Z ap e w n e dla tego podobieństw a pow stały, jak już wspomnieliśm y, owo nieprzeliczone powieści w T a trach i całój Słowaczyznic węgierskiej o m orskich oczach.
Bliżćj przypatrując się tćj wodzie spostrzegam y, że ma
kolor b runatny; zdała wydaje się czarniejszą w sk u tk u
działań optycznych. B arw a ta pochodzi od torfu b ę d ąc e
go na spodzie. Nie ma wątpliwości, że to jest bardzo
płytkie," bagniste jeziorko; tymczasem P odhalanie wiele umieją opow iadać o niezm iernej jeg o g łę b o k o ś c i. I tak:
razu jednego, chłop pasający blizko niego sw e bydło, chciał sobie zrobić z niego pastwisko, i ró w zaczął ko pać, by je spuścić; wtedy dał się słyszćć kopiącem u g r o źny głos z głębi jeziora: „ N i e kop, bo jak mię s p u ścisz, to niezm ierne ilości mojćj wody zaleją w szystkie wioski i miasta aż do sam ego m o rza ". Przelękniony zaprzestał lego i dotąd je s t nienaruszonym . W id o k na północ od tego jeziorka ku tćj potężnej szczelinie, stano- wiącćj dolinę K ościeliską, ze wszech m ia r je s t szczegól
ny, i nie bez w łaściw ego wdzięku. Boki g ó r Sm ytnia, Pisanej i Stoły, schylają się do siebie, tw orząc kąt ro z w a r
ty. Boki ich okryw a kobierzec tkany z traw św ieżćj zie
loności, a w odstępach mniej więcćj rów noległych, ste r
czą rzędami kolczate skały wapienne, miłćj szarej barw y.
Gdzie te rzędy są blizko sie b ie , tam wydają się jakby gęste ostrokąty, przenoszące się od spodku aż do szczy
t ó w , gubiących się w o błokach. N iektóre rzędy sk a ł przecinają pod kątem prostym , a zielone m u ra w y są j a k by ogrodzone.
O d tego jeziorka ła tw o wstąpić na szczyt Sm reczyń- ski, podobny do płaskićj p ira m id y , mającćj po każdej stronic w yskok. Aż pra w ie pod szczyt postępow aliśm y po tw a r d y m , nieużytecznym , czerw onym p ia s k o w c u ; w ierzchołek zaś najwyższy Smreczyński, zwany Czuba n a d Z ak o sem , 0 , 3 7 5 stóp wysoki, składa się całkiem z goejzu.
W reszcie cyrk ten potężny, zakończa znakom ita gó ra lo m a n o te a P o ls k a , już nieco niższa od poprzednich, wznosi się bow iem 0 , 0 8 0 stóp. Góra ta, jak poprze
dnia, składa się z gnejzu. Pom iędzy Sm reczynam i a T o -
manowQ P o ls k ą , sterczy w śro d k u góra Illinik, nad d o liną tegoż imieniu, rozciągającą się już nn stronic liptow- skić j, o odznaczającą się nadzwyczajnie bujną traw ą, okryw ającą boki i spód. O dpo w ie d n ie w cięcie, jak w przeciwnej stronie zachodnićj w dolinie Iw anów ki, ł ą czy górę Tomariow a Polska z Sm ytnią; ale wcięcie to leży znacznie wyżćj, bo 5 , 0 1 9 stóp nad zw ierciadłem morza. T ędy prow adzi d roga do najobszerniejszej po- dłużnój doliny T atro w ó j, W ie rcic h a zwanój, rozciągającój się odtąd aż pod K ry w a ń i Swinnicę. W y n io słe szczyty zasłaniają to potężne zagłębienie od w iatru, a m ia now i
cie od północnego, a do tego gęste deszcze i obfite rosy, sprzyjają tój nadzwyczajnie bujnój roślinności. Ile razy tutaj byłem , z astaw ałem krzaki i drzewa gęstym liściem okryte, i traw y nadzwyczajnie wysoko w yrosłe. Jn b a sy zwykle przynosili, gdym odpoczyw ał w szałasie w p o ło w ie sierpnia, n a d e r okazałe maliny, jakby w ypielęgnow a
n e przez najstaranniejszego ogrodnika.
O koło 3 0 0 stóp niżej od przełęczy, już na stronie węgierskiej, dobyw ają się z wapienia liczne ź ró d ła ; naj
celniejsze nie m iało tój stateczności tem p era tu ry , którą poznaliśmy w powyższych; okazyw ało bow iem w dniu 1 0 sierpnia 1 8 4 1 r. -{ -3 ,6 ° C.; a w dniu 11 wrześnio 1 8 4 4 r. tylko 2 , 3 5 ° C. Nie m a w ątpliw ości, iż go zasilają wody, sączące się z g ó r wysokich. W czasie pićrw szego pom iaru był dzień gorący, a podczas d r u giego, nieustające deszcze tego lata i brak dni pogodnych, w pły n ę ły z ape w ne na to zniżenie.
U o lin a W ie r c ic h a , którą Sydów błędnie nazywa
Tychy T h a l, zapew ne Cicha dolina, jest około milę długa,
i ciągnie się w po d łu ż g ó r, rozciągających się pomiędzy
staw am i G ąsienicow em i a W ielkim U płazem , czyli p o
między Z akopanem a Kościeliskiem. Dolina ta pod w zględem geologicznym, należy do najciekawszych w ca
łych T a trac h : rozstrzyga b o w ie m , że skały krystaliczne, uważane kiedyś za pierw o tn e , za po w sta łe przed wszy- stkiemi innemi, są bardzo późnem i. Griejz i g ra n it leżą na wapieniu, którego w a rstw y zapadają na północ pod znacznym kątem . F e n o m e n ten dowodzi, że te dw ie skały są późniejsze od spodniego ogniwa formacyi J u r a , zw anego lia s e m , i uw ażać go można w każdym p o to czku nacinającym potężny grzbiet, a rozciągający się po
między B ieskidem a K o n d ra tu w ą . P rzeciw ny bok czyli p ołudniow y doliny W ie rc ic b y , składa się ze sam ego gnejzu i granitu, ze skał ogniow ego początku.
Słaby tylko obraz dałem tych niezrów nanych piękno
ści doliny Kościeliskiej, tych poważnych w irc h ó w , w z n o szących sw e niebotyczne czoła w krainę o b ło k ó w , i jakby d um nie spoglądających na w apienne góry ro z p o s ta r
t e u ich stó p , poprzeryw ane d o lin a m i, których spadem toczą się jak łza przezroczyste wody, rozbijające się po skałach na ich dnie rozrzuconych w śnieżne piany.
Jakby dla o debrania dzikości tym dziwnie poszarpanym
skałom , w ystępuje w całćj tćj dolinie n a d e r bujna ro
ślinność z niezwyczajnie pięknem! kw iatam i, często cu-
dnćj woni. W ś ró d .tej bogatćj roślinności, nic ma w s z a k
że odpow iednićj ilości zw ierząt i p tak ó w . Na wysokich
wiechach, pojawi się czasem kozioł dziki lub sarna; p ta -
stw a n a d er je s t m ało. Pochodzi to zapew ne od m nóstw a
pasterzy, zostających tutaj w miesiącach letnich, którzy
chw ytają wszystko co tylko żyje. N iem ało przyczynia
się do sw obodnego pobytu w tćj dolinie o w o czyste,
a lekkie pow ietrze; w a rto ść jego dop ićro w tedy cenim y,
gdy go nic ma. A le trzeba opuścić to strony uroku peł
ne „rozkoszne doliny zostawić szczęśliwym".
D o lin a C h o ch o ło w ska jest ostatni;] doliny P o d h a la polskiego, gdyż dulćj na zachód, za jej bokiem z acho
dnim , już są kroje w ęgierskie, O ra w a , czyli Comilalus Arvensis. W ięcej jak godzinę trzeba p ostępow ać od b r a my skalnój, stanow iącej o tw ó r doliny Kościeliskiej aż do miejsca rozpoczęcia się wielkiej doliny C hochołow skićj.
P ra w ie w śro d k u tej drogi je s t m ała dolina L ejow a, m a jąca także o tw ó r wązki i skalisty, która początek bierze w w apicnnćj holi zwanćj Stoły. Boki i spód tój doliny, okryw ają gęste c zarne lasy św ić rk o w o , i dlatego kiedym do nićj w ejrzał, og a rn ął mię jakiś niew ym ow ny sm u te k , bo w ydaw ało się, że się kirem okryła ; na wysokościach tylko stćrczą pojedynczo siw e skały w pośrodku c zarnego kobierca drzew . B ra m a w apienna L ejo w ć j, składa się z j a s n o - s z a r ó j , dolom itow ćj skały, z rozrzuconem i pla
skiem! num m ulitam i, do talarów podobnych.
Z w ielu względów odm ienną je s t dolina C h o c h o ło w ska od innych T a tro w y c h ; nie ma ich zwyczajnego kie
ru n k u z południa na północ, bo ciągnie się tylko ku p o - łu d n io -z ac h o d o w i, a boki otaczające ją są nizkie, o k ry te tra w ą i drzew am i. D alćj w głąb doliny p o stę p u jąc zwęża się w idocznie, i w tym stosunku wznoszą się boki i pojedyncze skały z nich w yskakują. Postąpiw szy d o b re pół godziny, przybywam y do nieprzeliczonych ź ró
deł, położonych na boku w schodnim ; n iektóre tak są sil
ne, że dają początek m ałym strum ie niom . A le cała ś w i e tność doliny tój pokazuje się dopićro, postąpiwszy jeszcze z pół godziny. N adarm o szukałby kto ow ych m iłych w i
d o k ó w doliny K ościeliskićj, co jej nadały tyle u ro k u ;
w C h ochołow skićj przeciw nie wszystko j e s t w spaniałe
i olbrzymie; zadziwia ona i w praw ia w om am ienie, a czło
wiek widzi sw ą m ałość w obliczu tych potęg p rz yrody.
Kilka potężnych szczytów wznoszących sw e d u m n e czoła w krainę o b ło k ó w , tak wydają się stro m e, że pow ą tp ie wam y, iżby w stąpić można było na ich wierzchołki.
Polana C hochołow ska nie znajduje się na rów ninie;
rozciąga się ona na lekko nachylonym b o k u , i ma n ie przeliczone szałasy i szopy, przeznaczone do chow ania siana. Podhalanie raz tvlko na rok koszą siano i to od bywa się na początku sie rp n ia ; w tedy gazdow ie z c ze - ladką przybywają na tydzień do ból, a wysuszywszy je, każdy chow a do wlasnćj szopki. T ak zostaw iają siano aż do zimy, a w dniu oznaczonym, w ybićra się cała wieś do ból, i na sankach zwozi do d o m ó w ; Inaczćj n iep o d o - bnąby było rzeczą dostać jo do w iosek, dla nadzw yczaj
nie złych dróg. O d polony Chochołow skićj rozchodzą się prom ienisto jakby jaki wachlarz trzy wielkie doliny, zwa
ne: C hochołow ska, Jarabcza i T rydniow iańska; nad każdą wznosi się w środku potężny w irc h , uw ieńczony k o s o drzew iną i obłokam i. Nic dochodząc do polany C hocho
ło w s k ić j, jest niezbyt widoczny o t w ó r , prowadzący do znakomitej doliny, n azw anej S ta ra R obota.
D olina S ia r a R ob o ta ma boki n a d e r strom e, a w spodzie jćj, praw ie nie mu drogi do przejścia, bo całą przestrzeń zajmuje strum yk, spadający w kaskadach z nie
zm ierną bystrością z potężnego w irc h u , n a zw a ne go Szczyt,
tejże wysokości co Pysznćj, a może jeszcze o parę set
stóp wyższego. Na najwyższćj w ysokości w irch te n m a
zupełne p odobieństw o do p ira m id y ; składa się z łu p k u
chlorytoWeg 0 zc śladam i rud miedzianych, ale w tak tr u
d no dostępnym p o ło ż e n iu , że nic ma nadziei, aby k ie
dyś m ogła się kopalnia znacznićj rozw inąć, m ianow icie,
żc te pokłady nie należą do rzędu bardzo bogatych. T a ze wszech m iar ciekaw a dolina, zupełnie zapomniana, była kiedyś bardzo głośną; teraz znają ją tylko pasterze pasący owce po jćj strom ych bokach. N a zw a jćj pocho
dzi od starożytnych, o d daw na zarzuconych kopalń w gó
rze Baniste; o ich starożytności krążą pomiędzy ludem fantastyczne powieści. Mój przewodnik opow iadał mi, żc „ o ś m sto r o k ó w w niej pracow ano i już ośm sto ro - ków m inęło, jak zaprzestano kopać; niezm ierne skarby dobyli ich dziadow ie” . Sztolnia w tój kopalni była 3 0 0 sążni d ł u g a , przew ierciła cały grzbiet i kończyła sie w znunćj n a m kopalni w Kościeliskiej dolinie, zwanćj D ziew iąta Bania. Przy otw orach sztolni, je d n a nad d rugą wznoszących sie, leżą wielkie kupy kamieni, w ydobyte przez roboty górnicze. W nich wynalazłem też sam e m i
nerały, które w Kościeliskiej kopalni poznaliśmy, tojest panabaz rozsiany w białym k w a rc u ; zdaje się, że te m in e rały znajdowały się w żyle w gnejzie. Za pom ocą b a r o m e tru okazało się, że kopalnia Sta rój R oboty leży 4 , 8 5 0 stóp nad zwierciadłem morza. Pom im o teg o w yniesie
nia i trudności w dostępie podczas pory zim ow ćj, widać, żc kopalnia ta m usiała być znaczniejszą, albow iem d o tąd zachowała się jeszcze d o b ra droga do nićj p ro w a dząca. W roku 1 8 4 7 na now o rozpoczęto w tój kopal
ni pra cow a ć , ale już nie w ydobyw ano miedzi i srć b ra, ale żelazo dla z ak ład ó w hutniczych R othschilda, założonych n ie d a w n o w Suchćj i M akowie.
Doliny T rydniow iańska, Ja rab c z a i właściw a C h o chołow ska bardzo są do siebie podo b n e ; boki ich są n a d e r strom e, granitow e; nic odznaczają się tem i m alow ni
cze mi w idokam i, które tyle wdzięku nadają dolinom , m a
jącym boki złożone z wapienia. N a d 'k a ż d ą wznoszą się
n ie z m ie rn e wirchy, kąpiące swe czoła w eterycznych w y
sokościach. S tru m ie n ie mnićj więcćj znaczne, spadają środkiem każdój. Nad doliną T rydniow iańską, wznosi się g ranitow a góra K opa, 5 , 3 8 6 stóp w ysoka; nad J a - rąbczą, góra Upłaz, 6 , 1 3 2 wysoka, a nad C hoc h o ło w sk ą H ru b y W i r c h , ze wszystkich najpotężniejszy, bo 6 ,5 0 1 stóp wysoki. G óra ta sk ła d a się z łu p k a talkow ego, grani
tem otoczonego. Na pochyłości północnój, spuściwszy się przeszło tysiąc k ro k ó w , ciągną się dw ie żyły kw arco
we, do m u ró w białych podobne. Gdyby w T a tra c h po w stała fabryka szkła, zap e w n e byłby to n a d e r pożądany motoryał. W y r ó b d o brych szkieł zasadza się g łó w n ie na k w arcach, niezanieczyszrzonych żadnym m etalem .
Dalćj na zachód w T a tra c h , je s t ostatnia w ielka doli
na, zwana doliną R o h a c z ó w , znajdująca się już w h r a b stwie ora w sk iem , k tó rą opiszę późnićj.
R zeka C h o c h o ło w k a licznemi strum ieniam i po w ię kszywszy się, wypływając z wysokich g ó r, ciągnie się praw ie pół mili aż do zejścia się z Czarnym D unajcem , który odtąd zostawszy znaczniejszą rzeką, zmierza p ro sto z południa ku północy. W tćj przestrzeni, leży kilka znaczniejszych wiosek aż do wsi Czarny D unajec, która zamienia się ju ż w miasteczko. P ierw sza w ieś jest W itó w , za nią Chochołów 2 , 2 9 3 stóp wyniesiona, dosyć porządna, mająca w środku r y n e k , na którym odbyw a
j ą się znaczniejsze jarm arki; dalćj Koniuszki, Pod Czer
w one i Czarny D u n a je c , jedna z najznakomitszych wiosek na P odhalu; domy jćj liczne i porządne, tw orzą prawdziwe ulice. Je stto miejsce, w którćm odby
w ają się znaczne targi na płótno, w yrabiane na Podhalu.
P rzybyw ają tu po nie kupcy węgierscy, zamieszkali po
to m IV. Paidiicrniit 1819. 4