• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 13, [nr 6] (1937)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rocznik Mariański. R. 13, [nr 6] (1937)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

W bieżącym jubileuszow ym roku kanonizacji św. W incen­

te g o a Paulo (17. VI. 1737 1937) zw racam y się z n a jg o rętszą p ro śb ą do w szystkich A postołów Marii N iepokalanej i Jej k o ­ sztow nego d aru Cudownego M edalika oraz do Naśladowców św. W incentego a Paulo z w ielką prośbą!

0 co p rosim y? Otóż w czerw cu zam ierzam y rozpocząć p race około zew n ętrzn eg o odnow ienia naszego kościoła w K ra­

kow ie na S tradom iu. J e s t to kościół xx. m isjonarzy pod we­

zwaniem N aw rócenia św. Paw ła apostoła. Dom te n Boży w znie­

siony został w pierw szych dziesiątkach XVIII w ieku. J e s t to praw dziw y zabytek sztuki, cud a rc h ite k tu ry niedoścignionego a rty sty , dom Boży, gdzie tyle dusz znalazło praw dziw y pokój Boży! Przy tym kościele w ychow ują się zastępy now ych m isjo­

narzy, k tórzy n astęp n ie idą w d alek i św iat do p racy i głoszą praw dy wieczne rodakom na obczyźnie i niew iernym w Chinach oraz w yjeżdżają na m isje i rek o lek cje w całej Polsce.

Św iątynię n aszą p rag n iem y odnowić koniecznie w tym ro k u ! P race te je d n a k w ym agają w ielkiego n a k ład u grosza, k tó re g o n ie ste ty nie mamy. D latego zw racam y się z n a jg o rę tsz ą p ro śb ą do w szystkich Czcicieli Marii N iepokalanej, aby wszyscy bez w yjątku łaskaw ie przyszli nam z pom ocą w tych ta k b a r­

dzo ciężkich czasach. 0 ofiary prosim y na cel odnow ienia n a ­ szego kościoła! Niech więc każdy, co otrzym a Rocznik M ariań­

sk i i przeczyta te słowa, życzliwie odpowie n a n aszą prośbę i ja k najśpieszniej w yśle sw oją o fiarę. Imię k ażde zapisane będzie w osobnej księdze, w k tó re j przyszłe w ieki będą się tylko budow ały!

Pytanie, ile złożyć? Otóż bezsprzecznie ja k najw ięcej! Kto może dać 100 złotych albo więcej, a nie czyni to uszczerbku dla niego, niech nam da całą sum ę. — Kto m niej, tak że nie­

chaj nie czeka! I je d en złoty z w dzięcznością przyjm iem y! — P rosić będziem y B oskiego Zbawiciela, aby w m yśl Swojej obiet­

nicy w szystkim Łaskaw ym O fiarodaw com hojnie w ynagrodzić raczył każdy grosz, złożony n a Jeg o przy b y tek św.

Wszyscy, k tó rz y śpiesznie złożą u proszoną o fiarę, o trzy­

m ają ja k o p am iątk ę now ą b ro szu rę:

CHRYSTUS Z NAMI

0 NAJŚWIĘTSZYM SERCU PANA JEZUSA jeszcze w czerw cu.

Raz jeszcze bardzo prosim y o łask aw ą pomoc i serdecznie dziękujem y za każdy objaw życzliwości. — Bóg zapłać za k ażd ą pom oc!

X X . M I S J O N A R Z E

(3)

| C EN T R A L N Y K RA JO W Y O R G A N KRU CJATY CUD. MEDALIKA j j S T O W . C U D O W N E G O M EDALIK A I D ZIEC I MARII W P O L S C E j i Rok XIII R e d a k t o r X. P i u s P a w e l l e k , M i s j o n a r z C z e r w i e c 1937 :

Dwusetna rocznica kanonizacji św . W incentego a Paulo

D n ia 16 c z e rw c a 173 7 r. p r z y s tą p i! p a p ie ż K le m e n s X I I I do u r o c z y s t e j k a n o n iz a c j i św. W in c e n te g o a P a u l o w ba z y lic e św. J a n a n a L a t e r a n i e .

W ś w ią ty n i w s p a n ia le o z d o b i o n e j u k a z a ! się O jc ie c św. w o t o ­ c z e n i u 27 k a r d y n a ł ó w , b a r d z o w ie lk ie j liczbie p a tr i a r c h ó w , a r c y ­ b is k u p ó w , b is k u p ó w , p r a ł a t ó w , p r z e d s ta w ic ie li ró ż n y c b z a k o n ó w , w k tó r y c h ro z m a it o ś ć i r ó ż n o lito ś ć je s t t a k w ie lk ą o z d o b ą K o ­ ścioła św.

N a s t ę p c a św. P i o t r a złożył h o łd św ię tości Sługi Bożego i p r z y z n a ł m u h o n o r y , ja k ie p r z y s łu g u j ą św ię tym .

T a n i e z a p o m n i a n a u r o c z y s to ś ć m ia ła n a z a j u t r z b a r d z o p ię k n y p r z e b ie g , p o c z y n a j ą c od R z y m u . P o c a ły m świecie gło s zo n o św ię­

to ś ć życia i n i e w y c z e r p a n ą siłę i p o tę g ę m iło s ie rd z ia p o k o r n e g o W in c e n te g o a P a u lo .

Z o k a z ji u ro c z y s te j k a n o n iz a c j i o d p r a w io n o też w ko śc ie le św. Ł a z a r z a w P a r y ż u u r o c z y s tą o k ta w ę od 15 d o 22 p a ź d z i e r n i k a 1937 r. W y b it n i m ó w c y , k t ó r z y k a ż d e g o d n ia głosili w ie lk o ś ć n o ­ w ego Ś w ię te go, sławili k o le j n o je g o n i e z m o r d o w a n e m i ło s ie r d z ie , je g o c u d o w n ą p o k o r ę , g łę b o k ą w ia rę i p r z e p i ę k n ą g o d n o ś ć i p o ­ w ag ę życia k a p ł a ń s k i e g o .

(4)

W K r a k o w i e o b c h ó d u ro c z y s te j k a n o n i z a c ji b y ł b a r d z o u r o ­ cz ysty. O d b y w a ł się w no w o w y b u d o w a n y m kościele na S tr a d o m i u i tr w a ł p r z e z 8 dn i. J a k się m o g ła o d b y ć cała u ro c z y s to ś ć , ch o ć słaby o b r a z m a m y w o pis ie p o ś w ię c o n y m b e a ty f i k a c j i św. W in ­ c e n te g o a P a u lo p. t. „ B e a t y f ik a c ja św. W in c e n te g o a P a u lo i u r o ­ czystości b e a ty f i k a c y j n e w W a r s z a w ie , K r a k o w i e i C h e łm n ie 41 (1 930).

R o k 1937 p r z y n o s i z sobą d r u g i z r z ę d u s e t n y ju b ile u s z k a ­ n o n iz a c ji w ie lk iego Św iętego w ielk ieg o w ie k u . A b y p r z y p o m n i e ć tę sław ną ro c z n ic ę , Jeg o E m i n e n c ja X . K a r d y n a ł V e r d i e r , a r c y ­ b is k u p p a r y s k i, p o s t a n o w i ł w p o r o z u m i e n i u z N a jc z c i g o d n ie js z y m X. G e n e r a ł e m S uvay o d p r a w i ć u r o c z y s t e t r i d u u m w d n ia c h 18, 19 i 20 cz e rw c a 1937 r. W d w ó c h p ie r w s z y c h d n ia c h n a b o ż e ń s t w o o d b y w a ć się b ę d z ie w k a p li c y XX. M is jo n a r z y w P a r y ż u , p r z y ul.

d e S e v re s 95, g d zie z n a jd u j ą się d r o g i e sz c z ą tk i, r e l ik w ie w ielk ieg o Św ię te go o d n o w ic ie l a życia k o ś c ie ln e g o , r e f o r m a t o r a s t a n u k a ­ p ła ń s k ie g o , o b r o ń c y w ia r y św. i p r z y j a c ie l a u b o g ic h . W d n i u 20 c z e rw c a u ro c z y s to ś ć o d b y w a ć się b ę d z i e w o b s z e r n y c h m u r a c h ś w ią ty n i N o t r e D a m e , czyli w k a t e d r z e p a r y s k ie j.

W szyscy p r a g n ą s k o r z y s ta ć z te j o k o lic z n o śc i i w ie lk ie m u św. W in c e n t e m u a P a u l o złożyć h o ł d p r z e z w i e r n e i d ziec ięce n a ­ b o ż e ń s t w o . J e d n i p r z y p o m i n a j ą sobie z d u m ą , j a k wielki ogień miłości b li ź n ie g o w y p ły n ą ł ze s erca W in c e n te g o a P a i d o . In n i u jego św ięty ch p r o c h ó w p r a g n ą z a c z e r p n ą ć tego d u c h a p o św ię ­ c en ia , k t ó r y sa m j e d e n z d o ln y je s t uśw ięcić i p o d ź w i g n ą ć św iat i u r a t o w a ć go od n ę d z y i bie dy.

S p o d z ie w a m y się, że u ro c z y s to ś c i j u b ile u s z o w e po całym św iecie w y je d n a ją n a m u św. W in c e n te g o a P a u l o je szcze w iększe p o ś w ię c e n i e w n ie s i e n i u p o m o c y d u c h o w e j i c ie l e s n e j w szystkim , k t ó r z y jej p o t r z e b u j ą .

W K r a k o w i e na S t r a d o m i u u ro c z y s to ś c i ju b ile u s z o w e o d ­ b ę d ą się w jes ien i w d n ia c h 26, 27 i 28 w rz e ś n i a . Z ok a z ji d w u ­ s etn ej ro c z n ic y u k a z a ł a się b a r d z o u d a t n a b r o s z u r a z a w ie ra ją c a w k r ó t k o ś c i żyw ot św. W in c e n te g o a P a u lo . N a d a j e się ona b a r ­ dzo do o b u d z e n ia u s z e r o k ic h m a s s p o łe c z e ń s t w a z a in te re s o w a n ia d ziałalnoś cią i w y d a tn y m p o ś w ię c e n ie m a p o s to la m iło s ierd zia.

P am iętajm y czym prędzej u iścić prenum eratę za Rocznik M ariański! Czyn to sz la ch etn y i bardzo za słu g u ją cy , przytem ta k w yd atnie św iad czący o m i­

łości naszej ku Marii! Tak gorąco p rosim y o potrzebną pomoc!

(5)

143

Ź ró d ło pociechy

D z ia ło się to p r z e d ła t y we F r a n c j i. G o ś c iń c e m w io d ą c y m do sły n n e j z o b ja w ie ń S e r c a J e z u s o w e g o m ie js c o w o ś c i P a ra y - le - M oniał, spieszył m ł o d y c z e la d n ik .

T w a r z je g o b l a d a i s m u t n a , o b u w ie p y łe m p o k r y t e , o d z ie n ie u b o g ie — w id a ć b ie d n y , b a r d z o b i e d n y c h ło p ie c .

S ło ń c e p r z y p i e k a , aż p o t k r o p l i s t y p o k r y ł je g o czoło, w z n o ­ szą się za k a ż d y m k r o k i e m c h m u r y p y łu , d ła w ią w g a r d l e — a on idzie i id z i e b e z p r z e r w y , b e z w y p o c z y n k u , a s k o r o w s p a n ia ł e w ieżyce św ią ty n i B o ż e g o S e rc a u k a z a ł y się o c z o m je g o , p r z y s p i e ­ sza je szcze k r o k u .

D o s z e d ł w re s z c ie i sp ie sz n ie w b ie g a n a s c h o d y k o ś c i o ła S e rc a J e z u s o w e g o . K l ę k a p r z e d o ł t a r z e m , z r z u c a z p le c ó w z a k u r z o n y tło m o c z e k , oczy i r ę c e w znosi k u c u d n e j , m a r m u r o w e j f i g u r z e Z baw cy, w s k a z u ją c e g o lew ą r ę k ą n a S e rce sw oje , j a k b y chcia ł lu d z io m p r z y p o m n i e ć , g d z ie ź r ó d ło J e g o n ie s k o ń c z o n e j d o b r o c i i m iło s ie rd z ia .

W ę d r o w ie c n asz z r o z u m ia ł : z p iersi w y r y w a ją się c ięż k ie w e s tc h n ie n ia , a w k o ń c u łzy b ó l u s t r u m i e n i e m p u ś c iły się z oczu.

Z anosi się od p ł a c z u , a w ś r ó d s z lo c h a n ia j e d n o ty lk o słycłiać słowo: „ M a t k a , m a t k a ! “

K to ś p o r u s z y ł się za f i l a r e m . W g r u b ą ż a ło b ę p r z y b r a n a pani, k t ó r a n ie w i d z i a n a p r z e z w c h o d z ą c e g o c h ło p c a t a m się m o ­ dliła, o p u ś c i ła sw o je m ie js c e i p o d e s z ła c i c h u t k o do s t r a p i o n e g o c z e la d n ik a . W o c z a c h jej w id n i a ł a lito ś ć ; le k k o p o ło ż y ła d ło ń na r a m ie n i u p ła c z ą c e g o . W z d r y g n ą ł się, j a k b y z cię ż kie go s n u p r z e ­ b u d z o n y .

—- P r o s z ę w y jść ze m n ą — sz e p n ę ła .

C h ło p ie c p o w s t a ł z d u m i o n y , r a z jeszcze b ła g a ln ie sp o jr z a ł n a fi g u r ę i p o s z e d ł za n ie z n a jo m ą .

— C ie r p is z b a r d z o — zaczęła. — J a k i e ś w ie lk ie z m a r t w i e ­ nie ciąży ci n a s e r c u ?

— O ta k , p r o s z ę p a n i. J e s t e m b e z g r a n i c z n ie n ieszczęśliw y.

R o z p a c z m n i e ju ż og a rn ia !...

P r z e r w a ł , u k r y ł t w a r z w d ło n i e i z n ó w s z l o c h a ć p o c z ą ł.

—- A leż u s p o k ó j się, d z ie c k o — p r o s iła s e r d e c z n ie . ■ A czy n ie m ó g łb y ś z w ie rz y ć m i się ze swego s m u t k u ? T a k g o ­ r ą c o S e rc e B o że o r a t u n e k p ro s iłe ś , a m o ż e w ła ś n ie m n i e w y b r a ł P a n za n a r z ę d z i e , aby ci d o p o m ó c !

C h ło p ie c o p u śc ił r ę c e , d u ż e , z d u m i o n e n ie c o oczy p a tr z y ł y szczerze i o tw a r c i e n a p y ta j ą c ą .

(6)

— A ch, d o b r a p a n i! ja k ż e w d z ię c z n y m j e s te m za se r d e c z n e słowa. T y le już osób o p o m o c w p o t r z e b i e m o j e j p ro s iłe m , a wszy.

scy o b o j ę t n ie o d w ra c a li się o de m n ie . Bo k tó ż też m o ż e zau fa ć w ę d r o w n e m u cze la d n ik o w i. T y m więcej w z ru sz a m n ie d o b r o ć pan i, w ięc szczerze w szystko op o w iem .

— P ro s zęj p r o s z ę , m ó j ch ło p c z e . Z a u f a j mi ty lk o , z o b a ­ czysz, że się nie zawiedziesz.

— J e s te m sy n e m u b o g ie j w d o w y z p ó łn o c n e j F r a n c j i. Z w io­

sną te g o r o k u w y b r a łe m się do p o łu d n i o w y c h m ia s t n aszego k r a j u , ab y się lepiej w yuczyć m ojego rzem io sła — je s te m a rty s ty c z n y m ślu sarzem . M a t k a m o ja , k t ó r a w ówczas cieszyła się d o b r y m z d r o ­ w ie m , p o c h w a la ła m ó j zam ia r. P o c z ą t k o w o p o w o d z iło m i się d o ­ b r z e ; z n a la z łe m d o s k o n a łe g o m a j s t r a i z a r a b i a łe m d o s t a te c z n ie na m o j e u t r z y m a n i e . Ale p ó ź n ie j, w łaśn ie w p o b li ż u Paray-Ie-Mo- n ia l, s p o t k a ły m n ie dwa w ielk ie s t r a p ie n i a : dłu gi czas nie m o ­ głem zna le ź ć ro b o ty , a r ó w n o c z e ś n ie o tr z y m a ł e m w ia d o m o ś ć , że m a t u c h n a m o j a z a c h o r o w a ła cię ż ko i w go rą c z c e ciągle m n ie woła.

C h o d z iłe m ja k o d u r z o n y i s t a r a łe m się w sz e lk im i s p o s o b a m i z do­

być p ie n i ą d z e na d ro g ę do r o d z i n n e g o m i a s t a , aby u jr z e ć jeszcze p r z e d śm ie rc ią u k o c h a n ą m a t k ę . W s z y s tk o d a r e m n ie ! N i k t nie chce się zlitow ać n a d e m n ą , a w y b r a ć się w ta k d a le k ą drogę pieszo, b y ło b y s z aleń stw em . N ie m o g ę p o s p i e s z y ć do u m ie r a ją c e j m a t k i i serce p ę k a mi z b ó lu . P r z y s z e d łe m w ięc u B o sk ie g o Serca ż e b r a ć litości!

— W z ru s z a m n ie tw o je o p o w i a d a n ie — d r ż ą c y m głosem o d p a r ł a n ie z n a j o m a — ty m b a r d z i e j , że s a m a n ie d a w n o straciłam n a jl e p s z ą m a t k ę , k t ó r a mi b y ła w s z y stk im n a św iecie. W zru s za m n ie ró w n ie ż w ie lk a u f n o ś ć tw o ja w B o sk ie S erc e J e z u s a , k tó r y t u o k a z u je się szczególnie ła s k a w y m . Ile p o tr z e b u j e s z pien ięd zy na j a z d ę do d o m u ?

— P a n i b y ła b y ta k ł a s k a w a — p ó łp r z y t o m n y z ra d o ś c i w y­

ją k a ł m ło d z ie n ie c — pożyczyć m i ty c h p ie n i ę d z y ?

— P o ż y c z y ć nie. ale p o d a r o w a ć . N a w y k o n a n ie ta k zboż­

n e g o z a m i a r u m o g ę o f i a r o w a ć tę n ie w ie lk ą su mę.

—- 0 zacna, zac n a pan i. do śm ie rc i w d z ię c z n y m ci będę!

U szczęśliw io n y c h ło p i e c chw ycił d ło ń swej d o b ro d z i e jk i , by ją u cało w ać. C o fn ę ła się z u ś m ie c h e m i w yję ła s a k ie w k ę .

— A w ięc ile k o s z t u je b il e t p o s p ie s z n e g o p o c ią g u do tw o ­ je j m a t k i — z a p y t a ł a p o n o w n ie .

M ło d z ie n i e c w y m ie n ił k w o t ę , a n ie z n a jo m a bez w a h a n ia w y ję ła z s a k ie w k i p ię ć d z ie s i ą t f r a n k ó w i p o d a ł a m u je, m ó w iąc p r a w i e w esoło :

— R e s z ta p r z y d a ci się n a p o s iłe k w d ro d z e .

(7)

145

C h ło p ie c o n ie m ia ł z r a d o ś c i, n ie m ó g ł z n a le ź ć słów p o d z ię k i.

Stał chw ilę, j a k s k a m ie n ia ły , p o t e m w biegł zn ó w do k ościoła, by B o ż e m u S e rc u za t a k n a d s p o d z i e w a n ą p o m o c p o d z ię k o w a ć i p r o ­ sić J e o b ło g o s ła w ie ń s tw o dla h o j n e j d o b r o d z i e jk i .

N ie z n a j o m a , i ty m r a z e m p r z e z c h ło p c a n ie w i d z i a n a , w r ó ­ ciła ta k ż e n a sw oje m ie js c e za f ila r e m .

N ie w id z ia ła n a w e t , że czy n je j zau w aży ł k to ś trzeci. W ł a ­ śnie w chwili, k ie d y d a w a ła c h ł o p c u p i e n i ą d z e , k o ś c ie ln y s ta n ą ł przy o k n ie sw ojego m i e s z k a n i a , z k t ó r e g o w id a ć by ło cały d z ie ­ dziniec.

P r z e r a z ił się. N ę d z n y w y g lą d c h ło p c a , b o g a t y u b ió r n ie z n a ­ jom ej i n ie z w y k le w ie lk i je j d a r — w id ział w y r a ź n ie w jej ręce p ię ć d z ie s i ę c io f r a n k o w y p a p i e r e k — n a s u n ę ł y m u p o d e j r z e n i e , że włóczęga ja k iś w y łu d z ił, m o ż e g r o ź b ą w y m u sił te n d a t e k od zac n e j czcicielki B ożego Serca.

Z p o w o d u w ie lk ie g o n a p ły w u w szelk iej b ie d o t y do św ięteg o miejsca, ż e b r a n i e było s u r o w o w z b r o n io n e . Z a k a z te n ogłaszały p la k a t y , u m i e s z c z o n e p r z y w e jś c iu do k o śc io ła . Z d a w a ło się więc k o ścieln em u , że spełni ty lk o swój o b o w ią z e k , z a w ia d a m i a ją c w ła ­ dze o tym , co w idział. U w ię z ie n ie c h ło p c a b ę d z ie o d s t r a s z a j ą c y m p rz y k ła d e m dla i n n y c h włó częgów .

J a k p o m y ś la ł, ta k uczynił. W chwili k ie d y c h ło p ie c w y c h o ­ dził z k o ś c io ła , by u d a ć się n a d w o rz e c , z a tr z y m a ł go p o li c ja n t ,.za n ie d o z w o lo n ą ż e b r a n i n ę 41.

D a r e m n i e z a p e w n ia ł o sw ej n ie w in n o ś c i, d a r e m n i e szczerze o p o w ia d a ł o sw o im z m a r t w i e n i u i c a łk i e m p r z y p a d k o w y m s p o t ­ k a n iu się z b o g a tą p a n ią .

P o l i c j a n t śm iał się z nie go i d rw ił b e z m iło s ie rd z ia :

— D o ść ju ż tej g a d a n in y ! D a le k o b y m zaszedł, g d y b y m chciał w ie rz y ć k a ż d e m u w łó c z ę d z e , k t ó r y m i o p o w ie z m y ś lo n ą , tkliw ą h is t o r y j k ę !

— Ależ ja m o g ę p rz e d ł o ż y ć p a p ie r y b r o n i ł się m ł o d z ie ­ niec. — Z o b a c z y p a n , że w s z y stk o w p o r z ą d k u i...

— Milcz — p r z e r w a ł g n ie w n ie p o li c ja n t -— i c h o d ź na p o ­ s te r u n e k ! T a m p o w ie d z ą ci r e s z tę .

Oczy m ł o d z ie ń c a z n ó w n a p e łn i ły się łzam i. T ? k b lisk im był sp e łn ie n ia n a j g o r ę ts z e g o swego p r a g n i e n ia — a t e r a z wloką go na p o li c ję i t a m z a t r z y m a j ą go m o ż e d łu żej, m o ż e ta k d łu g o , że m a t e ń k a jego u m r z e ty m c z a s e m ! 0 , g d y b y d o b r o d z i e jk a je g o jes zcze t u by ła i n ie w in n o ś ć je g o p o tw i e r d z ić m ogła! A le onn już poszła, a g d z ie ? k t ó ż to w ie?

Z cięż k im w e s tc h n i e n i e m zw ró c ił się r a z jeszcze k u d r z w io m

(8)

kościota i b łag ał: . , 0 B o sk ie Serce J e z u s a , u f a m Ci! D o p o m ó ż mi, r a t u j m n ie w ty m str a s z n y m u c is k u ! “

Aż o to — w łaśnie w chwili, k ie d y p o l i c j a n t sz o r s tk o u c h w y ­ cił r a m ię c h ło p c a , liy go z sobą p o c ią g n ą ć — w d r z w ia c h kościota u k a z a ł a się n i e z n a jo m a , k t ó r a w łaśn ie u k o ń c z y ła sw oje modlitwy.

Z o k r z y k i e m ra d o ś c i p o d b ie g i m ło d z ie n ie c do niej.

—• O d o b r a p a n i! T o p a n i b y ła d o t ą d w ko śc ie le , nie ode- szła p a n i je s zcze? Co to za szczęście dla m n ie ! N a js ło d s z e Serce d z ię k i Ci! W s z y s tk o się t e r a z w yjaśni.

K r ó t k o op owded ział co zaszło.

G d y b y B o sk ie S erce nie b yło p o w t ó r n i e z a p r o w a d z iło panią do kościoła — z a k o ń c z y ł b y łb y m się z n ala zł w cięższym jeszcze p o ło ż e n iu , niż to, z ja k ie g o p a n i m n i e w ybaw iła.

N ie z n a jo m a p o tw ie r d z ił a o p o w ia d a n ie c h ło p c a i d o d a ła , że w z r u s z o n a sy n o w sk ą m iłoś cią dla m a t k i i g o r ą c ą u f n o ś c ią w p o ­ m o c B o sk ieg o S e rca z w ła s n e g o p o p ę d u d a r o w a ła m u t e p ięć­

d z ie s ią t f r a n k ó w . W o b e c te g o p o li c ja n t zgodził się n a p rz e jrz e n ie jeg o p a p i e r ó w , a p o n ie w a ż te po św ia d c z y ły , że j e s t uczciwym, z d o ln y m i p r a c o w i t y m r z e m ie ś ln ik i e m , p u ś c ił go w o ln o i odszedł', p r z e p r a s z a j ą c za sw oją p o m y ł k ę .

A w ę d r o w i e c g o rą c o p o d z i ę k o w a ł s z l a c h e tn e j p a n i r a z jesz­

cze z w dzięcznością s p o j r z a ł n a kościół i p o s p ie s z y ł n a dworzec, b y na s k r z y d ła c h p a r y p o s p ie s z y ć do ojc zyz ny, do c h o r e j matki.

Z a z n a ł tej p o c ie c h y , że zastał ją jeszcze p r z y życiu i otrzy­

m a ł jej o s t a tn ie b ło g o s ła w ie ń stw o .

M E D A L I K

M e d a l ik Marii, to k l e j n o t p o k o j u , T o dro gi, b o g a ty d a r n ie ba,

W y j ę t y dla z i e m i z p r z e c z y s t y c h ła s k zd r o ju , W ięc s e r c e m go n o s ić p o tr z e b a .

G d y w m y ś la c h s p l ą t a n y c h zaga ś n ie ba śń zło ta , G d y o k r ę t się d ą ż e ń ro z b ije,

K o r o n ą n a d z i e i na d r o g a c h ż y w o ta , Z a p ło n i e M e d a l ik Marii.

N i e c h w p ie ś n i w i e c z o r n e j s p o t k a ją go oczy, N ie c h p r z y j m ą go lu d z ie s t r u d z e n i ,

A ser ca ic h z b la s k ie m radości z j e d n o c z y , Dar z l o t y c u d o w n y c h p r o m ie n i .

W a cła w a G o łę b io w sk a .

(9)

Symbolizm C ud owneg o Medalika

K U L E Z I E M S K I E , G W I A Z D Y , W Ą Ż.

M u s im y p o w r ó c ić je s z c z e r a z do s y m b o liz m u C u d o w n e g o M e d a lik a , gdyż d u ż o je s z c z e t r z e b a , b y w y c z e r p a ć t e n te m a t . T y l e

p ię k n a m ie śc i się w ty m m a r i a ń s k i m o b ja w ie n i u !

W p ie r w s z y m o b ja w ie n i u m i a ł a M a r i a d u ż e k u l e z i e m s k i e : j e d n ą tr z y m a ł a w r ę k a c h , d r u g a z n a jd o w a ł a się p o d st o p a m i J e j . T e d w ie k u l e są s y m b o le m ś w iata z iem sk ieg o . L e c z ziem ia j e s t ty lk o je d n a . J a k ż e m o ż e z n a jd o w a ć się r ó w n o c z e ś n i e w r ę k a c h M a r ii i p o d J e j s t o p a m i ? J e s t w ty m t a j e m n i c a . Z ie m ia jest t u u w a ż a n a za r o d z a j lu d z k i , k t ó r y ją z a m ie s z k u je . O tó ż j a k wiemy, r o d z a j lu d z k i p o d z ie l o n y je s t n a d w a obozy: k r ó l e s t w a Boże i k r ó l e s tw o zła, — św ią ty n ia B o g a i św ią t y n ia s z a ta n a . T e dwa k r ó l e s t w a w y o b r a ż o n e są p r z e z d w ie k u l e ziem sk ie.

D o ln a k u l a , k t ó r ą wąż o b e j m u je swymi sp lo ta m i, j e s t sy m b o le m ś w ia ta , k t ó r y z n a j d u j e się w m o c y s z a ta n a , te g o św iata, k tó r y zo stał p r z e k l ę t y p r z e z J e z u s a i za k t ó r y w p r z e d d z i e ń sw e j śm ierc i n i e ch cia ł się m o d lić . K u l a g ó r n a , m n ie js z a , n a d k tó r ą w i d n ie j e k r z y ż i k t ó r a sp o czy w a w r ę k a c h M ar ii, je s t sy m ­ bolem d u sz w ie r n y c h , s ta n o w ią c y c h k r ó l e s tw o Boże.

M a r ia g ó r u j e n a d k r ó l e s t w e m ś w iata i k ł a d z i e n a n i m sw e stopy. O czy J e j c h w ila m i s p u s z c z o n e k u zie m i, to z n o w u w z n ie ­ sione k u n ie b u , s p o g l ą d a ją n a zie m ię z lito ścią i m iło ś c ią , a k u n ie b u ślą s p o j r z e n i a b ła g a ln e . T a k o f a r o w u j ą c B o g u t e n św iat, k tó r y n ies ie w sw ych d ł o n ia c h , M a r ia m o d l i się ta k ż e j a k m a t k a za t e n ś w ia t d r u g i , k t ó r y m a p o d s to p a m i. W ie O n a d o b r z e , ż e wszyscy lu d z ie , n a w e t ci, k t ó r z y n a jw ię c e j zaw inili, są jej d z ie ć m i.

Na K a lw a r i i s ta ła się ic h M a t k ą , k o c h a je, p o n ie w a ż za n ie w s z y s t­

k ie u m a r ł Syn jej — Je z u s . J a k o U c ie c z k a g rz e s z n y c h n ie m o ż e ich o p u ś c ić , m o d l i się za n ic h . A m o d l it w a J e j t a k je s t p o t ę ż n a , że w k r ó t c e J e j rę c e n a p e ł n i a j ą się ła s k a m i , k t ó r y c h s y m b o le m są p ie r ś c ie n ie z d r o g i c h k a m i e n i p o k r y w a j ą c e J e j p a lc e . B e c e n a p e ł-

(10)

n io n e la s k a m i z d a ją się u g i n a ć p o d ic h c ię ż a re m i ca le p r o m i e ­ n ie ją c o p u szczają się i w y ciąg ają k u św iatu , k t ó r y jest p o d Jej s to p a m i. M iło sierd zie B o sk ie p rz y c i ą g n ię t e m o d l i t w ą M arii, n a ­ c h y l a się n a d tą p r z e p a ś c ią n ę d z y , ja k ą je s t n asza b ie d n a ludzkość.

N a o d w r o tn e j s t r o n ie C u d o w n e g o M e d a lik a z n a jd u j e się k o ­ r o n a z d w u n a s tu gw iazd. Co oz n a c z a ta k o r o n a ? Św ięty J a n w i­

d z ia ł w A p o k a lip s ie n ie w ia s tę w k o r o n i e z d w u n a s tu gw iazd, przy.

o d z ia n ą w słońce, a księżyc po d J e j sto p a m i. T a n ie w ia s ta , to M a r ia . D w a n a ś c i e g w iazd, to d w u n a s t u ap o s to łó w . L ecz czyż nie m o ż n a d o jr z e ć w nich ta k ż e s y m b o lu d w u n a s t u p r z y w ile jó w M a­

rii? Czyż ty c h d w a n a śc ie g w ia z d nie p r z e d s ta w ia ty l u ż szczegól­

n y c h łas k, k t ó r y m i by ła o z d o b i o n a ? Ł a s k i te szczególne są:

1) J e j N ie p o k a l a n e P o c z ę c ie . 2) J e j ty t u ł D ziew icy-M atki.

3) P o z d r o w ie n i e A r c h a n io ł a G a b rie la . 4) Z s tą p ie n ie n a Nią D u c h a Św iętego.

5) O b ie tn ic a , że p o r o d z i Mesjasz a.

6) J e j B oskie m a c i e r z y ń s tw o bez sk a ż e n ia . 7) J e j m iło ść i czystość.

JS) J e j miłość bliźnie go p o łą c z o n a z m iło ścią Boga.

9) J e j ła g o d n o ś ć i d o b ro ć . 10) J e j p o b o ż n o ś ć p e łn a p o k o r y . 11) J e j w ie lk a w ia ra .

12) J e j b o h a te r s tw o na K a lw a r ii.

N a p i s a n e je s t wr K s ię d z e R o d z a ju : „ W ę ż u , po ło ż ę nieprzy- ja ź ń p o m ię d z y to b ą a n ie w ia s tą , o n a z e tr z e głowę tw o ją, a ty c z y h a ć b ę d z ie sz n a p ię t ę j e j “ .

M a r ia je s t tą n ie w ia s tą o b ie c a n ą w z a r a n i u is tn ie n ia świata, to te ż w y o b r a ż o n ą jest n a C u d o w n y m M e d a l ik u d e p c z ą c ą d ł n- g i e g o w ę ż a z i e l o n o - ż ó ł t a w e g o . T e g o w ęża z n a m y do­

b r z e , jest to sz a ta n , s t a r y i w ie c z n y w r ó g d u s z lu d z k ic h . Maria p rz y c h o d z i ja k K r ó l o w a , b y zgnieść go ca łą m o c ą ja k a otrzymała o d Boga.

T a k , wąż t e n — to s zatan . — J e s t to t a k ż e p o k u s a , któ ra p e łz a , w n ik a w szędzie , c z a tu je , syczy, o c z a ro w u je , p o d n o s i głowę i zieje ja d e m , — p o k u s a , k t ó r a w c ie n iu z a p u s z c z a żądło i zabija d u sz e . W a lc z y więc M a r ia z s z a t a n e m ; on d a r e m n ie „ p r ó b u j e z ra ­ n ić p i ę t ę J e j " , te g o nie d o k a ż e . O n a je s t silniejsza od niego. Lecz d ziec i J e j nie są silne! O n e są p o c z ę t e w g rz e c h u ! W o k o ło nich p o k u s a k r ą ż y , w n ic h n ie k i e d y syczy... K t ó ż nie zna jej u k ą s z e ń ? N a jw ię k s i Święci z a zn ali jej u d r ę k i ! C h o ć w ie rn i, je s te ś m y tak u ł o m n i ; ch o ć m iłu j ą c y , je s te ś m y ta k k u sz e n i!

(11)

149

N a w e t św. P a w e ł , c h o ć był p o r w a n y do tr z e c ie g o n ieb a, w oła: „ K t ó ż m n i e u w o ln i z te g o ś w ia ta śm ierci?"1 K tó ż więc m o ż e

się dziw ić, że t a k ż e p o d l e g a te j u p o k a r z a j ą c e j u d r ę c e ?

G d y b y ś m y byli sam i, p o z o s t a w i e n i n a s z y m w ła s n y m siłom, już n a p r z ó d b y lib y ś m y p o k o n a n i . L ecz Bóg je s t z n a m i. Z r e s z tą to nie n a s s z a t a n p r z e ś la d u j e sw oją n ie n a w iś c ią ; m y je s te ś m y za mali, aby w n im o b u d z ić i n n e uc z u c ie ja k p o g a r d ę . O n p r z e ś la ­ d u je w n a s B o g a. N ie m o g ą c go d o s ię g n ą ć b e z p o ś r e d n io , znę c a się n a d J e g o d z ie ć m i, n a d lu d ź m i p r z e z n a c z o n y m i do zaję c ia w n ie b ie m iejs c, k t ó r e p r z e z je g o b u n t zostały o p r ó ż n i o n e . T o też Bóg n a p a d n i ę t y p r z e z n ie g o w n as, m u s i n a m d a ć silę i ła s k ę do zw ycię stwa. O n zaw sze w ty m b ę d z ie w ie rn y .

P r ó c z ła s k i sw oje j, k t ó r a n a m zaw sze w y s ta r c z y (czyż n ie r z e k ł do św. P a w ł a : „ Ł a s k a m o j a ci w y s t a r c z a “ ) d a j e O n n a m M arię z J e j p o t ę g ą , — M a r ię z J e j S e rc e m m a t k i , — M a r ię , n a k tó r e j im ię s z a t a n z a t r w o ż o n y u c ie k a .

J a c y silni je s t e ś m y w n a s z e j słabości! J a k ż e n ie p rz y s to i n a m s k a r ż y ć się n a te n a p a d y s z a t a n a , k t ó r e zaw sze m o ż e m y o d e p rz e ć ! B óg z a p e w n ia n as, że n ig d y nie b ę d z ie m y k u s z e n i p o n a d nasze siły.

W ty c h c ię ż k ic h w a lk a c h m a m y p o m o c : p o tę g ę B o żą i M a ­ rię. L ecz m y o ty m n ie m yś lim y . N asza p y c h a jest u r a ż o n a : w obli czu p o k u s y m ie s z a m y się, s k a r ż y m y , z n ie c h ę c a m y i n a j c z ę ­ ściej z a p o m i n a m y m o d l ić się i w e z w a ć p o m o c y T e j, k t ó r a starła głow ę wężowi.

D w o je d ziec i, k t ó r e słysz ały p r z y p o w ie ś ć o sy n u m a r n o ­ tr a w n y m , u d z ie la ło sobie sw oich w r a ż e ń . „ Z r o z u m ia łe m d o b r z e je d n ą część tej h i s t o r i i “ — m ó w ił m ło d s z y — „ m o w a la m o ojcu, o d z ie c k u , lecz n ie m ó w ią w c a le o m a t c e !“ A d ru g i o d p o w ie d z ia ł te słowa ta k g łę b o k ie , t a k p r a w d z i w e , t a k w z r u s z a j ą c e : ..M a m u ­ sia? 011 ju ż n ie m iał m a m u s i, bo g d y b y ją m iał, nie b y łb y się stał

„ m a r n o t r a w n y m !“

J e ż e li n i e k i e d y u p a d a m y , to z p e w n o ś c ią d la te g o , że z a p o m ­ nie liś m y w e z w a ć na sz e j M a t k i. Z w y c ię z c a m i zaw sze b ę d ą Dzieci N ie w ia sty sto ją c e j n a w ę ż u z d e p t a n y m .

U Z D R O W I E N I E O P Ę T A N E G O .

P e w ie n m i s j o n a r z z M a k a o p is a ł w d n iu 3 s i e r p n ia 1841 r

„ J e d y n y sy n p e w n e j w d o w y , w y c h o w a n y w p o g a ń s t w i e ja k o na, zo stał n a g le o p ę t a n y p r z e z sz a t a n a . R z u c a ł się t a k , że w szy scy u c ie k a li p r z e d n im , a o n bie g a ł p o p o la c h , k r z y c z ą c żało śnie.

P e w n e g o d n ia , k ie d y m ł o d y c z ło w ie k b a r d z i e j był d r ę c z o n y

niż z w y k le , z rz ą d z ił B ó g w sw ej d o b r o c i, że p rz y b y ł do tej m ie j-

(12)

scowości c h r z e ś c ija n in , k t ó r y w idząc, j a k s z a t a n d r ę c z y n ieszczę­

śliwego, k a z a ł w ró c ić w s z y stk im , k t ó r z y b iegli za n i m i ob ieca ł sa m go z a tr z y m a ć , u s p o k o i ć i p r z y p r o w a d z i ć do m a t k i.

D o b r y te n c h r z e ś c ija n in nosił n a szyi C u d o w n y M e d a l ik N ie­

p o k a la n e j Dziewicy. W zią ł go do rę k i i zbliżywszy się do o p ę ta ­ n e g o , p o k a z a ł m u M e d a l ik r o z k a z u j ą c sz a t a n o w i, a by go zostawił w sp o k o ju i wysz edł z n ieg o , co t e n ż e n a t y c h m i a s t uczynił.

M łody czło w ie k p o k o r n i e u p a d ł n a tw a r z p r z e d c u dow nym w y o b r a ż e n ie m , nie w ie d z ą c co o no p r z e d s t a w ia . J e d n a k e ż c h rz e ­ śc ija n in k azał m u w sta ć i iść za nim , a t r z y m a j ą c ciągle M edalik w ręce, p r z y p r o w a d z i ł m ło d e g o p o g a n in a do m a t k i. G d y ten u jr z a ł swoją m a t k ę za czął ją p o cies zać, m ó w ią c : „ M a t k o , nie p łacz już, je s te m z u p e łn ie ule c z o n y . S z a ta n o p u ścił m ię n a ty c h ­ m ia s t, gd y u jr z a ł te n M e d a l i k “ .

O M a r io , P a n n o cz ysta i w ie r n a , p o d z i w a m y Cię tr z y m a ją c ą św iat w r ę k a c h , st ojącą n a k u li ziem sk iej w k o r o n i e z gw iazd dwu­

n a s t u . Z ra d o ś c ią w id zim y, j a k sto p ą swą ścierasz głowę w ęża pie ­ k ie ln e g o . C z u je m y d o b r z e , j a k te n o d w ie c z n y w ró g du sz naszych rozciąga w o k o ło n a s sieć p o k u s . W t e d y to p r z e d e wszystkim, o M a t k o N i e p o k a la n a , b ę d z ie m y Cię wzywali. D z ie c k o up a d a w te d y , k ie d y w y rw ie się z rę k i m a t k i . O d t ą d o M a r io , jeszcze g o rę c e j czcić b ę d z ie m y T w o ją cz ystość n i e p o k a l a n ą , a T y uczy­

nisz nas czystym i p r z e z p r z y k ł a d T w ó j i m a c i e r z y ń s k ą Twoją o p ie k ę . A mon.

Do Ciebie ś n i ę t y A n t o n i Czciciele idą d ziś Tivo i, W słońcu ,.jagoda się p ł o n i “,

Tf7 cz ar lata zi e m i a się stroi.

P ró śb d łu g ic h r o z p ię ta osno w a . N ie c h d o t k n i e ją T w o j e s p o jr z e n ie , O s ta t n ie n o w e n n y b r z m i ą słowa.

O s ta tn ie ją k o ń c z y w e stc h n ie n ie ...

I n i k t się w i ę c e j n ie t r w o ż y , Serca jaśnieją w p o d z ię c e , B o p r z y j m ą w k r ó t c e d ar B o ż y , K t ó r y p r z y n io s ą T iv e ręce.

M O D L I T W A .

Do Ciebie Antoni

W a cła w a G o łę b io w sk a .

(13)

Zbłądziłem...

F e l i e t o n

N a jw ię k s z ą p r z y j e m n o ś c ią p o c a ło d z ie n n e j p r a c y dla p. G.

była p r z e c h a d z k a do p o b lis k ie g o p a r k u . M iał ta m u lu b i o n ą ł a ­ w e c z k ę , n a k t ó r e j w k a ż d y w ie c z ó r p r z e s ia d y w a ł. Dziś r ó w n ie ż p rz y b y ł i to w c z e ś n ie j, niż z w y k le . W b i u r z e p o r o b i ł k o n i e c z n e ob lic z e n ia , i to z w ie lk im w y siłk ie m . Mylił się co ch w ila — to z n o w u sz u k a ł b ł ę d u i t a k b e z k o ń c a . W szyscy i w sz y stk o d e n e r ­ w o w a ło go. P r a g n ą ł j a k n a js z y b c ie j o p u ścić tę n ie s z c z ę sn ą „ b u d ę “ . N ie słyszeć s t u k o t u m a s z y n i s k r z y p ie n ia p ió r .

Siedział ju ż g o d z in ę , a u k o j e n i a i s p o k o j u w e w n ę t r z n e g o , k t ó r e g o t a k p r a g n ą ł -— n ie znala zł. „C oś się ze m n ą d z ie j e " — myśli — a le co?! W e s t c h n ą ł g łę b o k o i r z e k ł p r a w i e g ło ś n o : „ C z u ję się ja k b y m co złego p o p e ł n i ł. Czy c z e k a m n i e ja k i e nieszczęście — a m oże, s z częś cie?!!!" Chwalę z a s ta n o w ił się n a d so bą, lecz na- p r ó ż n o — n ie z n a la z ł ź r ó d ł a sw ego w e w n ę t r z n e g o n ie p o k o j u ! S p o s ę p n i a ł jeszcze b a r d z i e j, o p u śc ił gło w ę n a p ie r s i i po chwili zasnął.

Śni w ie lk ie n i e z n a n e m u m i a s t o ; p o u lic a c h o n się p r z e c h a ­ dza. O d cz a su do czasu w id zi g r u p k i lu d z i z g r o m a d z o n y c h około w y le p io n e g o afisz a. O n j e d n a k id z i e d a le j — k to ś k o g o on nie zna, a n a w e t n ie w id zi, n ie p o z w a la m u się z a t r z y m a ć i p rz e c z y t a ć owego og ło s zen ia. S taje! — zm u s z a się! -— b y się z a t r z y m a ć — d a r e m n ie ! O! t u je s t m n i e js z a g r u p k a osób — widzi! widzi! — już w y r a ź n ie t e n afisz! — m o ż e go n a w e t od c z y ta ć .

N a s a m e j g ó r z e p l a k a t u w id n ie j e ła c i ń s k i n a p is — „ O P O R - T E T JL L U M R E G N A E “ , a n iżej: „ P o t r z e b a dla n a sz e g o d o b r a , by C h r y s tu s k r ó l o w a ł " . P o d n a p is e m w id n ie j e p o r t r e t m ę ż a z d ł u ­ gim i w ło s a m i s p u s z c z o n y m i n a r a m io n a . W lew ej rę c e t r z y m a serce, z k t ó r e g o w y c h o d z ą p ło m ie n i e , r o z c h o d z ą c e się w e w s z y s t­

k ic h k i e r u n k a c h . P r a w i c ą zaś p o k a z u j e w s z y s t k im p r z y p a t r u j ą c y m się to s e r c e t a k , j a k b y m u zale ż a ło n a ty m , b y wszyscy na nie zw rócili uw a g ę . N iżej n a p i s : „ C h r y s t u s c h c e k r ó l o w a ć p r z e d e w szy stk im p r z e z N a jśw . S e rc e sw oje — w s e r c u p o je d y n c z e g o czło w ie k a i w e w s z e lk ic h sp o łe c z n o ś c ia c h . N ie z a b r a n i a j m y M u tego! W ie d z m y , że jeśli k ie d y , to w cz a sa c h o b e c n y c h p o t r z e b a n a m w s z y s tk im J e g o o p ie k i. S e rc e J e z u s a , p r z e p e ł n i o n e m iło ścią, n ik o g o n ie o d r z u c i — b o je s t c ie r p liw e i w ie lk ie g o m iło s ie r d z ia . W c z e rw c u we w s z y s tk c h ś w ią t y n ia c h k a t o l i c k i c h b ę d ą o d ­ p r a w i a n e w ie c z o r e m n a b o ż e ń s t w a k u czci N ajśw . S e rc a J e z u s o ­

(14)

wego. B ie r z m y w n ic h c z y n n y u d ział, gdyż sam Zbaw iciel obieca Ł że dla czcicieli J e g o B o sk ieg o Serca b ę d z ie p o c ie c h ą we w szyst­

k ic h s m u tk a c h i u tr a p i e n i a c h .

...O budził się. O b ra z te n , k t ó r y w idział we śnie, był z u p e ł ­ n ie ta k i sa m , ja k te n , k t ó r y chcia ła m u s p r z e d a ć ja k a ś k o b i e ­ cina. „S łow o d a ję — rz e k ł — ciek a w y sen! Co o n m o ż e z n a c z y ć ? G d y b y to w szystko śnił ja k iś „ p o b o ż n y 11, to b y m się nie dziwił — ale j a ? ! 11

N a g le do u s z u jeg o d o c h o d z i głos d z w o n u . „ A h a ! — to w ła ­ śn ie w zywają n a to n a b o ż e ń s tw o , na k t ó r e m n ie we śnie z a p r a ­ szano. Z ta k ie g o z a p r o s z e n ia n ależ y s k o r z y sta ć ! Ale n a ty c h m ia s t ozw ały się w n im s z a ta ń s k ie głosy: „ T c h ó r z , b a b a , snom bę d z ie p o s łu s z n y 11. „ B y łb y m tc h ó r z e m , —• p o m y ś la ł — g d y b y m się bał w ejść do kośc ioła. O g a r n ą ł go je d n a k p e w ie n n ie p o k ó j p o łą c z o n y z ra d o ś c ią . U czu cia ta k ie g o n ig d y w ży ciu nie d o z n a ł. W ie on p r z e ­ cież o tym , że p is m a k a to lic k ie wiele razy, i to z u p e łn i e w y raźn ie, n a z w a ły go b lu ź n i e r c ą za jego a r t y k u ły . O n j e d n a k z te g o nic sobie nie robił — a n a w e t cieszył się i pis ał n a d a l. „ J a k i e to b ę d z ie w s p a n ia łe — myśli — gdy m n i e zo baczą w k o ś c i e le i w iad o m o ś ć ta ro z e j d z ie się p o m ia s te c z k u , a ja za p a r ę dni „ k r o p n ę -1 im z n o w u a r t y k u l i k 11.

...K a p ła n u b r a n y w zło tą k a p ę w o to c z e n iu m i n is t r a n t ó w klę cz y na s t o p n ia c h o łta rz a . L u d r z e w n ie śp ie w a li ta n ię do Najśw.

S e rca P a n a J e z u s a . O n s t a n ą ł w c ie m n y m m ie js c u , by mógł w szy stk o widzieć, a b y ć n ie w id z ia n y m . N a o łt a r z u w id zi znowu te n o b r a z z afisz a — ta k i sam. P r z y g l ą d a m u się dłuższą ch wilę.

„M usi b yć d ziełem zn a c z n ie jsz e g o m a l a r z a , gdyż n a p r a w d ę jest p ię kny...

...P rz e d o czym a d u sz y s ta n ą ł m u o b r a z dzie c iń stw a... I on n iegdyś był m i n i s tr a n t e m . K lę c z a ł p r z y o ł t a r z u z k a p ł a n e m i modlił się za m a m u s ię , k t ó r a siedziała w ław ce o b o k a m b o n k i . Spojr zał z n o w u na o b ra z : D w ie d u ż e łzy p ły n ą m u p o p o lic z k a c h . S e rce Je z u s a blisk ie zwycięstwa.

...„ T a k str a c iłe m to, co mi m o ja d o b r a m a t k a p r z e k a z a ł a — W I A R Ę . Z b łą d z i łe m — g a r d z ą c ty lo le tn ią p r a c ą m ej m a t k i n a d u r o b i e n i e m m o je j d u sz y — Z B Ł Ą D Z I Ł E M 11!... _

fi. K-p.

Ew angelia w języku ch ińskim

Mąż s ta n u w C h in a c h p. M a - G ia n g -P e h o s ta tn ie la ta pośw ięcił t ł u m a c z e n i u E w a n g e lii na ję z y k ojczysty . T łu m a c z e n ie u z y sk a ło

a p r o b a t ę w ła dz k o ś c ie ln y c h i już je s t w d r u k u .

(15)

Z chińs kiego p o d w ó r k a

Z a p a t r z o n e w sw oją b o g a tą p rz e s z ło ś ć , p r z e g l ą d a ją c e się w z w ie r c i a d le swej w y k w i n tn e j k u l t u r y , s k ą p a n e w p ię k n i e p r z y ­ ro d y , C h in y dla p r z y b y s z a są k r a j e m w szelk ich a tr a k c j i i o s o b l i­

wości. C h o ć b y t a k i e d o m o w e życie ch iń s k ie . J a k ż e n i e w in n i e i w p r o s t liry c z n ie b r z m i w o b e c n ie k o ń c z ą c y c h się p r z e p i s ó w pa- tr i a r c h a ln e g o k o d e k s u c h iń s k ie g o to n a s z e „czcij ojca tw ego i m a t k ę t w o ją ! “

N a j s t a r s z y w h i e r a r c h i i r o d z i n n e j t. zw. gło w a r o d z i n y ( d z ia ­ d e k , ojciec, ew. n a js ta r s z y syn po ś m ie rc i on y c h ) jest w s z y stk im dla w s z y stk ic h . W ł a d z ą u s t a w o d a w c z ą , są d o w ą i w y k o n a w c z ą . R e ­ sz ta we w s z y s t k ic h z a g a d n i e n ia c h r o d z i n n y c h t a k p o w in n a czynić, j a k owa w ła d z a ro z k a ż e . P r z y ty m k o b ie t a w c a le n ie w ch o d zi w r a ­ c h u b ę . J e s t b o w ie m zw y k ły m r o b o t e m , n ie k i e d y n ie w o ln ic ą , t o ­ w a r e m na z b y t, lu b te ż k o s z t o w n y m m e b l e m w d o m u bogacza.

P r z e d e w s z y s tk im d o s t a r c z y c i e lk ą m ę s k ic h p o t o m k ó w . Złą b o w ie m żoną je s t ta, k t ó r a ro d z i p łeć że ń sk ą . M ężc z y z n a za to jest tym

„ n i e ś m i e r t e l n y m 44, k t ó r y , c h o ć musi s łu c h a ć swego ojca, sam z r e ­ s z tą b ę d ą c n i e k i e d y o jc e m licznego p o to m s t w a , w y p e łn ia j e d n a k sw ó j z a sz c z y tn y o b o w ią z e k . Z a b e z p ie c z a b o w ie m ciągłość r o d u , a sobie z a p e w n ia w ie c z n y p o k ó j p o śm ierc i.

D z ie c k o c h iń s k ie , k a r m i o n e w szk o le w z n io sły m i o p o w i a d a ­ n ia m i o h e r o i c z n y m n ie r a z p o s łu s z e ń s tw ie i miłoś ci w z g lę d e m r o ­ dz ic ó w , w r o d z a j u ta k i c h a f o r y z m ó w j a k „na js z c z ę śliw sz a je s t ś m ie r ć sy na, co ży cie ojca r a t o w a ł 44, słu c h a n ie ty lk o r o z k a z u ojca, j a k n a jw y ż sz y c h p r a w , lecz i d o s k o n a li się c o r a z b a r d z i e j w p o ­ sł uszeństw ie. T o b o w ie m , co r o b i ć m u k a ż ą , to jeszcze nic. Ma ta k się w y d o s k o n a li ć , a b y cały sp o s ó b swego m y ś le n i a i p o s t ę p o w a n i a k ie r o w a ć zaw sze i ty lk o służbie gło w y r o d z i n y i p n ia ro d z in n e g o . Sy n n ie w y p e łn ia j ą c y swych o b o w ią z k ó w je s t w y r o d k ie m , o k a ­ zem p o tw o r a m o r a l n e g o , g o d n e g o n a jg o r s z y c h m ą k . „ K a ż d y zbro -

(16)

d zień z aczyna od te g o , że je s t złym s y n e m “ , p o w ia d a ch iń s k ie p rzy s ło w ie, oczyw iście w p o ję c iu t a k ż e c h iń s k im .

N ie c h n a s to n ie dziwi. C hiny, k t ó r e p r z e d 25 la ty były c e s a r s tw e m , t e r a z r e p u b l ik ą , n ie p o k r y w a ją się z naszy m poję ciem n a r o d u czy p a ń s tw a . J e s t to rac z e j o lb r z y m ie s k u p is k o ro d z in . Od t r o n u w c z o ra js z y c h c esarzy, a dzis iejszych p a ła c ó w r e p u b l i k a ń ­ skich, aż p o c h ło p s k ą le p i a n k ę wije się n ić c h iń s k ie g o p o k r e w i e ń ­ stwa, g dzie n a jn iż sz ą je d n o s tk ą sp o łe c z n ą to nie osoba, lecz r o ­ dzin a. N a m , k tó r z y ś m y ju ż d a w n o w yro śli z p ie lu c h n a j p i e r w o t n i e j ­ szego u s t r o ju , ja k im je s t u s t r ó j p a t r i a r c h a l n y , w y d a w a ć się m oże, że życie „ S y n ó w N ie b a “ je s t nie do znies ien ia. Rzeczyw iście p r z e d ­ stawia się ono ta k im . Z a m k n i ę t e w r a m a c h ry g o r y s ty c z n e g o p a ­ tr i a r c h a t u , w ż a d e n sposób nie p o z w a la n a n o w in k i, k t ó r e chw yta n a jm ło d s z a la to r o ś l z Z a c h o d u . B ło g o sła w io n e je s t j e d n a k ono.

D o p ó k i więź ro d z i n n a , m a j ą c a w y ra z w tr a d y c y jn y m k u lc ie p r z o d ­ ków , jest nie do s t a r g a n ia ; d o p ó k i p r z e d n i ą c n o tą o b y w a te ls k ą je s t m iło ść s y n o w sk a , cz ęsto p r z e c h o d z ą c a w tr a g iz m dla je d n e j lub d ru g iej str o n y , d o p ó ty C h in y z o s ta n ą C h in a m i. T o , co się dzi­

siaj d zieje w r e p u b l ic e c h iń s k ie j, n a o ko się m o d e r n iz u j ą c e j w edług m o d e li N e w - Y o r k u czy L o n d y n u , d o ty c z y to ty lk o b a r d z o cie n k ie j w a r s tw y ludnoś ci. N ie p r z e k r a c z a ją c e j n a w e t liczby 20 m ilionów . A gdzie r e s z ta z ow ych 4 8 0 m ilio n ó w ? M asa ta, ja k je z io ro głę­

b o k ie, n a mile d łu g ie i sz e r o k ie , je s t nie c z u ła na owe p o d m u c h y ja k i e jś tam e u r o p e iz a c ji, z d o ln e j ty lk o z m a r sz c z y ć p o w ie r z c h n i ę p iz y b r z e ż n ą . Z a s ł u c h a n a w p rzes zło ści, śni d a le j swój wielk i sen c h iń s k i i żyje w te n sam sp o s ó b , j a k jej d z ia d y i p ra d z ia d y . M niejsza z ty m , że ta m gdzieś s a m o lo ty w a rc z ą , że k il k a tysięcy d z ie w c z ą t c h ło p c z y c a m i się stało i p a p l a ja k ie ś m o d n e hasła łub śpiew a ta n g a . L u d p o z o s ta ł n ie w z r u s z o n y , m ą d r y swą m ą d r o śc ią

d a w n y c h Chin.

Nic w ty m dziw nego. T e n u s t r ó j p a t r i a r c h a l n y , to ją d r o n a ­ r o d u c hińs kiego. O m a s z c z o n y solid nie a f o r y z m a m i k la s y k ó w c h iń ­ skich, głoszących, że „ n ie tr z e b a ani ty tu łó w , ani d o s t a tk ó w , ani ra n g i, a n i ta l e n tó w ty lk o czułe go serca d la d o p e łn i e n i a obo w iązk ó w dziec i k u r o d z i c o m 41, a w sposób m i s t r z o w s k i z a k o n s e r w o w a n y w sosie k o n f u c j o n iz m u , w y n o sz ą c e g o p ie ty z m w z g lę d e m rodziców do świętośc i, s k u te c z n ie p rz e c iw s ta w ia się o b e c n e m u chaosowi c h iń s k ie m u . I n s t y t u c j a b o w ie m r o d z i n n a s ta r y c h Chin dzięki w e­

w n ę t r z n e j o d p o r n o ś c i p o s z c z e g ó ln y c h o gnis k d o m o w y c h , m im o b a ­ ła g a n u , ja k i się ta m p a n o s z y , p o z o s ta ła p r a w i e n ie t k n ię t a .

I p o dziś d z ie ń C h i ń c z ą t k a m a ł e n a la w a c h s z k o ln y c h czytają tę r o z r z e w n i a ją c ą le g e n d ę o sy n u , k t ó r y t a k u k o c h a ł swą m a t k ę , iż c iep ło b ijące z jego k o c h a ją c e g o serca ro z g r z a ło zlo d o w aciałą

(17)

s k o r u p ę z ie m s k ą , że p o c z ę ły z n ie j p r z e b i j a ć m ł o d e p ę d y b a m b u ­ so we p o to ty lk o , a b y on m ó g ł n im i n a k a r m i ć swą m a t k ę . C z y tają i uczą się tej p r a w d z i w ie c h iń s k ie j m iło ści i o f ia r n o ś c i s y n o w ­ skiej, n a m zaś m ó w ią , że w a r to n a ś l a d o w a ć g o d n e w z o ry , zw łasz cza że ży cie n a s z e , m i m o te j r o z r e k l a m o w a n e j k u l t u r y , o k r o p n i e scha- m i a ło , z w łaszcza n a p o lu r o d z i n n y m .

el-sław.

Dziewczyn ka w korycie rzeki

L e ż y w s u c h y m k o r y c i e rz e k i, na p ia s k u , p o d g a r n k i e m d o ś ć d u ż y m , k a m i e n n y m , c z a r n y m .

—- Co ta k i e g o ?

L e ż y d z ie c ią tk o . R y s y tw a r z y c z k i r e g u l a r n e , g łó w k a w ielk o ś ci p o m a r a ń c z y , p o k r y t a c z a r n y m g ę s t y m w ło sem . R a m i ą c z k a d r o b n e , n ó ż k i s k u l o n e w k a b i ą k , a p r a w a r ą c z k a z a c i ś n ię ta w p ią s tk ę .

P r z y s z ł o n a ś w ia t m o ż e w c z o ra j. A le, że to d z ie w c z y n k a , p r z e t o n i e d o b r z y r o d z i c e zgasili w niej życie. Sina j a k b y u d u s z o n a . G d y b y to był c h ło p c z y k , b y łb y żył, b o c h ło p ie c , j a k m ó w ią C h i ń ­

czycy. p r z y n o s i r o d z i c o m szczęś cie w d o m . A le d z ie w c z y n k a ? T r z e b a ją d łu g o żyw ić i c h o w a ć , a b y p o 15 czy 16 la t a c h s p r z e d a ć za sto lu b dw ieście z ło ty c h . A, że ta z a p ła ta n ie d o r ó w n u j e w s z y s tk im w y d a t k o m n a jej w y ż y w ie n ie i p r z y o d z i e w a n i e p r z e z l a t k il k a n a ś c i e , p r z e t o z w y d a n i a c ó r k i za m ą ż k i e p s k i in te r e s .

A le n a r z e c z o n y c h ę tn i e ją k u p i za sto c h iń s k ic h d o l a r ó w , p o ś lu b i, w p r o w a d z i do sw ej z a g r o d y , a b y m u t a m s tr a w ę g o to w a ła i p o m a g a ł a w p o l u p r a c o w a ć — n ib y te n m u ł a lb o o sio łe k , k t ó r e g o się r ó w n ie ż k u p u j e za sto c h iń s k ic h d o la r ó w . I n t e r e s d o ść d o b r y , ch y b a, że m ł o d a m a ł ż o n k a w n e t z e m r z e . W t e d y m ł o d y w d o w i e c n ie m o ż e p r z e b o l e ć ty c h s tu d o l a r ó w , k t ó r e te ś ciow i zapła cił.

N a r o d z i n y d z ie w c z y n k i u w a ż a się w ięc za nieszczęście. G d y m a l e ń s t w o n a ś w ia t p rz y j d z ie , w t e d y k to ś ow ija n o w o r o d k a w m o ­ d r y g a łg a n e k , w y n o si z d o m u w ie c z o r e m lu b w n o c y n a p o le w r ó w alb o n a d b r z e g s t r u m y k a i z o s ta w ia je p s o m n a p o ż a rc ie .

T a k i s m u t n y los s p o t k a ł i tę d z ie w c z y n k ę , k t ó r ą z n a le ź liś m y na p ia s z c z y s ty m d n ie r z e k i w S z a c h o p e j d ż a n , ja k i e p ó ł t o r a k i l o ­ m e t r a za k o ś c io łe m .

(18)

B y łe m ta m z ks. K o tl i ń s k i m i ks. S k o w y r ą . N ie m o ż n a jej b y ło p o c h o w a ć , bo je s z c z e b y n a s źli lu d z ie w ja k i p r o c e s zaw ik la li.

Z k o n ie c z n o ś c i z o sta w iliśm y ją n a ty m sa m y m m iejs cu . L e d w o ś m y uszli z ja k i e sto m e t r ó w i o b e jr z e li się w ste c z , s p o s trz e g l iś m y c z a r ­ n e g o k u n d l a , j a k o b w ą c h iw a ł g a r n e k w o k o ło , ja k nim p o r u s z a ł, ale d o c h r u p a n i a c z ło n e c z k ó w je szcze się n ie z a b r a ł. N ie b a w e m p o ­ s z e d ł sobie do wsi, w id o c z n ie p o to , a by za c h w ilę p o w r ó c i ć ze s w y m i s ą s ia d a m i i za siąść do psiej uc z ty .

Czy ta z a c iś n ię ta p i ą s te c z k a nic W a m n ie m ó w i?

G d y t a m s ta łe m i w p a t r y w a ł e m się w tę s m u tn ą , z a s k r z e p lą t w a r z y c z k ę , z d a w a ło mi się, że d u s z y c z k a te g o d z i e c ią tk a je s t tuż

p r z y m n ie , że łk a i w o la c i e n i u t k i m głos em :

C z e m u ta k p r ę d k o z a m k n i ę t o mi p o w i e k i ? — C z e m u mię m a m u s i a n ie z o sta w iła p r z y p ie r s ia c h s w o ic h ? — D la c z e g o m ię t a t u ś k a z a ł r z u c ić p s o m n a p o ż a r c i e ? — J a c h c ia ła m żyć. B y ła b y m p ó ź n ie j c h o d z iła do szkoły, a w ty m k o ś c ie le o t r z y m a ł a b y m c h rz e s t i k ie d y ś z a m k n ą w s z y oczy — z o b a c z y ła b y m B o g a. — A ch, ja k ą k r z y w d ę w y rz ą d z iliś c ie mi, o jcze i m a t k o , ro d z ic e n ie d o b r z y !

I z n o w u p o p a t r z a ł e m n a p r a w ą r ą c z k ę d z ie c in y , na tę pią- s te c z k ę , j a k b y w r o z p a c z y z aciśnię tą...

T a k i e ż y jąc e je szcze m a l e ń s t w a z b ie r a m y p r z e z n a sz y c h d o ­ b r y c h i m iło s i e r n y c h c h r z e ś c ija n , z b i e r a m y w g ó r a c h , na polu , w w ą w o z a c h , n a b r z e g u s t r u m i e n i a — i g r o m a d z i m y je w C e n t r a l ­ n y m Ż łó b k u u p o ls k ic h S z a r y t e k w S z u n te h , g dzie o tr z y m u ją c h r z e s t, a p o t e m w y c h o w u ją się alb o u p ł a t n y c h k a r m i c i e le k albo w siero ciń c u . W ła ściw ego sie ro c iń c a jeszcze nie m a m y . J e s t tylko k il k a le p i a n e k na Sik łe (p r z e d m ie ś c ie S z u n te h ) g dzie liczba sierot z d n ia na d zień ro śnie. N ie d a w n o było t a m dzieci 20, a o becnie jest już przes zło 50. A w szystkim tr z e b a d a ć ja g la n e j z u p y i suk ien k ę, n a d t o tr z e b a ja k iś z a k ła d postaw ić, aby P o l s k a Misja w Chinach m o g ł a s u m ie n n ie s p ełn ić swój o b o w iązek , ab y P o ls ce dob reg o im ienia a K ościo łow i czło n k ó w p rz y m n o ż y ła .

T o te ż P o ls k a Misja p ro s i u p r z e j m i e o s k r o m n e o fiary „n a sie ro c in ie c w S z u n te h 14.

Z a m ia s t zaciskać pią s te c z k i, s iero tk i n asze c o d z ie n n ie p o d ­ nosić b ę d ą zło żone r ą c z ę t a do w d zięczn ej m o d litw y , a by polskim O f ia r o d a w c o m w y p ra s z a ć u B oga d o b r o b y t doczesny, a w wiecz­

n o ści o g lą d a n ie Boga.

Ks. W. J ą c z m io n k a , m isjo n arz.

S h u n te h (H o p e h ) Chiny.

Cytaty

Powiązane dokumenty

wiał trzy Zdrowaś Marjo i O Marjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Oebie uciekamy na cześć Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marji Panny i

Zarazem serdecznie dziękujemy wszystkim ludziom dobrej woli za życzliwe i gorliwe serce, jakie nam w tych ciężkich czasach okazywali i bardzo prosimy, aby i w

Zwłaszcza dziś, gdy tyle „ciężkich k am ie n i41 spada zewsząd na biedne serca ludzkie, dobrze jest wskazać światu na Najsłodsze i Najmiłośeiwsze Serce

Przez miłość ku świętym zagrzewaj się do miłości Boga.. To prosta i

tylko strzeże swe owieczki^ ale chodzi przed nimi, dostarcza im dobrej paszy, szuka pilnie zbłąkane i słabe, a następnie niesie je na ramionach swoich. —

Wszyscy święci otrzymali od Boga łaskę niesienia pom ocy w niektórych potrzebach; Józefa tylko potęga jest nieograniczona,, rozciąga się na w szystkie potrzeby

Tym czasem Piękna P ani zaczęła się usuw ać wgłąb... Następnie P an i oświadczyła: «Przyrzekam tobie, że będziesz szczęśliwą nie na tym, aile w przyszłym

Niemkiewicza z okazji 15-ej rocznicy założenia Stowarzyszenia Dzieci Marji przy kośe... d ek laracje, o św iadczające w ysokość ofiary, ew en tu aln ie pożyczki