• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 13, [nr 7] (1937)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rocznik Mariański. R. 13, [nr 7] (1937)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

'W

(2)
(3)

R O C Z N I K M ARIA Ń SK I

\ CENTRALNY KRAJOWY ORGAN KRUCJATY CUD. MEDALIKA j

| STOW. CUDO W NEGO MEDALIKA I DZIECI MARII W POLSCE j

: Rok X III Redaktor X. Pius Pawellek, M isjonarz Lipiec 1937 :

Dwuchsetna rocznica kanonizacji św. Wincentego a Paulo

L IS T N A JC Z C IG . O. G E N E R A Ł A W ie le b n i K sięża i K o c h an i Bracia, N ajdroższe Siostry!

Łaska P an a naszego niech zawsze będzie z n a m i!

Nasz O jciec Święty, pap ież Pius X I , zechciał w dobroci Swo­

je j dla rodziny św. W incentego przyłączyć się do naszej radości i do uroczystych obchodów , jak ie m am y zam iar urządzić, raczył dołą­

czyć wyraz Swej pobożności dla naszego św. Założyciela i Swej ojcowskiej m iłości dla obydw u naszych Zgrom adzeń. Cenne to świa­

dectwo przeczytacie w liście, k tóry w am m am zaszczyt przesłać.

C zu jąc się zobow iązany bezzwłocznie za to podziękow ać, padłem dnia 1 b. m . na k olana u Jego stóp i w im ie n iu swoim i W aszym odnow iłem wyrazy naszej wdzięczności.

O b jaśn iać ten w spaniały dokum ent znaczyłoby tyle, co osła­

biać go. D o d am tylko, że O jciec Św. na au d ien cji, o k tórej wspo­

m in am , po tw ie rd ził raz jeszcze wszystkie uczucia i zalecenia we w spom nianym liście wyrażone. R ozw ażm y więc każde jego słowo, aby stąd odnieść korzyść dla siebie.

(4)

170

Łaskawe pismo od Ojca Świętego nakłada na nas obowiązek — podwoić swe m odły za Niego. Pap ież cierpi. Cierpi fizycznie — jak o tym wiecie z prasy. O d początku ofiaruje swe cierpienia za cały świat, spełniając tak dalej ofiarę zadośćuczynienia, złożoną przez Tego, którego jest N am iestnikiem . A gdy Ojciec Św. składa z siebie ofiarę przebłagalną — do nas należy wspierać Go m odłam i.

A więcej jeszcze n iż na ciele cierpi Ojciec Św. na duszy, widząc klęski pustoszące Kościół w tylu krajach. Niech nasza synowska m iłość przez uległość dla Jego zaleceń i nasza nieugięta wierność w spełnianiu swoich obow iązków rozjaśni uśm iechem zadowolenia jego łzam i przepełnione oczy i niech prom ykiem radości rozweseli Jego bólem ściśnięte serce!

O jciec Święty polecił m i przesłać wam wszystkim Jego ojcow­

skie błogosławieństwo. Jestem szczęśliwy, że mogę być wobec W as wyrazicielem Jego uczuć.

W asz, W ie le b n i Księża i K ochan i Bracia, N ajdroższe Siostry, pokorny i zupełnie oddany sługa

K aro l Leon Souvay Superior Generalny.

L IST O JC A Ś W IĘ T E G O Sekretariat Stanu

Jego Świątobliwości W atykan, d n ia 30 kiuietnia 1937.

N r 161.771

Najprzewielebniejszy O jcze!

Ojciec Święty otrzym ał ostatnio list, w którym wyrażasz swą radość, zw iastując M u, że członkowie Zgrom adzenia M isji i Siostry M iłosierdzia uroczyście obchodzić będą w nadchodzącym m iesiącu czerwcu dwuchsetletni jubileusz k an on izacji św. W incentego a Paulo, Waszego Założyciela i O jca. W asz entuzjazm , pilność i za­

pał, z ja k im , ja k przystało na m iłością przepojone dzieci, gotuje­

cie się do obchodu tych uroczystości, pozwala rokować w ielkie na­

dzieje, że godnie przypom nicie światu akt, przez który ziem ia n a j­

wspanialszym wieńcem przystroiła cnoty św. W incentego. W zm ogą się też i rozpowszechnią dzieła niezw ykłej m iłości, dzieła, których św. W incenty jest twórcą i Patronem . Bo możem y być pewni, że nic m u nie będzie tak m iłe i że nic m u więcej chwały nie przy­

niesie, ja k pom nożenie pilnych i gorliwych jego naśladowców, k tó­

rzy w zakładach prowadzonych przez siebie i osobistym życiu gor­

(5)

171

liw ie j i owocniej pe łn ić będą dzieła m iłosierdzia, którego św. W in ­ centy uczył słowem i przykładem . Bo im Święci pew niejsi własnego szczęścia, tym b ardzie j lę k a ją się i troszczą o nasze zbaw ienie i o n a­

sze cierpienia. Bo stając się obyw atelam i niebieskiego dw oru nie zatracili swej m iłości k u tym , których k o c h ali na ziem i, ale ow­

szem — ro zp a lili ją przeogrom nie!

Jest więc gorącym pragnieniem Jego Świątobliw ości, zarówno ja k i waszym, aby ta uroczystość, p rzy po m in ająca n am św. W in ce n ­ tego, pociągnęła i porw ała wszystkich do tego, by posłuszni w d u ­ chu, a n aśladu jąc w uczynkach Tego, który powstał m iędzy lu d ź m i jako ogień, a słowo Jego ja k po chodnia jaśniało (Eccl. 48, 1), na­

p e łn ili świeżą oliw ą pobożności la m p y życia swego i tak szli za O blubieńcem , którego praw ica jest p ło m ie n n y m praw em (Deut.

33, 2 ), E w angelią m iłości i p okoju.

M iłości i rodzącego się z n ie j p o k o ju potrzeba dzisiejszemu, zepsutemu i nieszczęściami naw iedzonem u światu. Bo czyż nie dla­

tego tak w ielk i urósł zw ał cierpień i klęsk, że zagasła na ziem i — z niebios przyniesiona m iłość? Dw ie siły rządzą sercami lu d z k im i, walcząc ze sobą niezm ordow anie: m iłość i chciwość. Jeśli zapanuje miłość, zakw ita wszelkiego ro d zaju dobro, a ziem ia rozbrzm iew a jak b y echem niebiańskiego szczęścia. G dy zaś górę weźm ie chci­

wość, zam ienia się wszystko w ru in ę, a im więcej zbro dni i występ­

ków tym więcej kar. Precz więc z oh ydą chciwości! N iechaj w róci i berło odzierży m iłość, której nauczył, k tó rą przykładem własnego życia w sław ił W asz święty O jciec! Nie o tej m iłości tu mowa, która tylko z im ie n ia jest m iłością, ale ta m iłość, która swój świetny po­

czątek bierze z E w angelii, m iłość ożyw iona sokami praw dziw ej re- lig ii, potężna łaską, p ło d n a w u c zy n k i! A jak ie m a ją być tej m i­

łości zn am io na — to w id zim y dokładnie w życiu św. W incentego.

M iłość spokojna wśród przeciwieństw, dobroczynna wśród nienaw i­

ści, niosąca ukojen ie wśród niesnasek, pokojow o usposobiona wśród wrogich podstępów, łza m i zalana wśród krzywd, a przy praw dzie trwająca n iezłom nie, pokorna w szczęściu, bezpieczna w nieszczę­

ściu; cierpliw ie znosi przykrości, m ia rk u je się w szczęściu, m ężna w znoszeniu doświadczeń, ochocza do dobrych uczynków, radosna w obcow aniu z dobrym i i szlachetnym i, cierpliw a z nieszczerymi i przew rotnym i!

A że taka jest cnót k ró lo w i — m iłość, przeto W y wszyscy, k tó ­ rzy należycie do rodziny św. W incentego, u m iłu jc ie ją całym ser­

cem i prow adźcie w swe ślady ja k najw ięcej in ny ch ! Tym sposo­

bem n a jle p ie j się zasłużycie religii, która odziana tym królew skim płaszczem m iłości zabłyśnie ta k im blaskiem , że łatwo pociągnie lu ­ dzi do uk ochan ia praw dy, a zam knie usta przeciwnikom...

(6)

172

Pełen gorącego pragnienia, aby te uroczystości, na które się gotujecie, odbyły się szczęśliwie i wydały owoce, jak ic h się spodzie­

wamy, Ojciec Święty udziela apostolskiego błogosławieństwa — To­

bie, Twym K onfratrom , Siostrom M iłosierdzia i wszystkim, którzy w nich u d zia ł wezmą.

Tymczasem pozostaję z całym należnym szacunkiem

W naszym kościele w K rakow ie na S tradom iu odbędą się uro­

czystości z o k a zji dwusetlecia k an on izacji Apostoła M iłosierdzia w dniach 26, 27 i 28 września. Celem zaznajom ienia szerszych mas z działalnością św. W incentego, ukazała się pięk na praca p. t. A p o ­ stoł M iłosierdzia, stron 32, z liczn ym i ilustracjam i. Dołączona no­

wenna do św. W incentego. Prosim y o gorliwe rozpowszechnianie tej zajm ującej broszury.

Szczerze Ci oddany

Eugeniusz K ard ynał Pacelli

STAN ISŁA W O W I GALLOW I

życzliwemu Protektorowi dzieł św. Wincentego, Opiekunowi Apostolstwa Cudownego Meda­

lika składamy z okazji uroczy­

stości pięćdziesięciolecia Jego Święceń Kapłańskich najserde-

N A JP R Z E W IE L E B N 1 E JS Z E M U J E G O E K S C E L E N C JI

X . A R C Y B IS K U P O W I

czniejsze życzenia!

(7)

N a w i e d z e n i e

P an B óg odw iedzał pierwszego rodzica naszego w ogrodzie rozkoszy, który m ia ł być ojcow izną plem ien ia szczęśliwego. Po u p ad k u człowieka Bóg nie zasunął się w głębiach niebiosów, bo­

wiem co pewien okres zjaw iał się przed dziećm i swymi. N aw iedził A braham a w do lin ie dębów , i Izaaka po d n am iotem , i Ja k ób a we śnie i Mojżesza w k rzak u gorejącym oraz na szczycie Synaj, a i pro­

rokom okazywał się po wielekroć w zjaw ieniach pełnych blasku, trwogi czy ogrom u. N aw iedzał n aród Swój, aby b łę d o m jego przy- ganić, aby go ostrzec przed niebezpieczeństwem, aby m u zagrozić w razie u p a d k u , aby go pocieszyć w n iedoli, aby obietnice wza­

jem ne odnow ić: naw iedziny to P ana i Przyjaciela, ukryte bywały pod osłoną figur.

U stają w k ońcu figury i rzecze B óg: „O tom ja. Ecce v e n io !“

1 przyszedł Chrystus Jezus.

Baczność ludzkości! Obecność Jego wczas wyzyskaj, albow iem przechodnia ona tylko. Przybył w dom Zachariaszów, przebył w Be­

tlejem , uszedł do zie m i egipskiej w ucieczce, po baw ił czas n ie ja k i w Nazarecie, przechodzi wioski i m iasta ju d zk ie i przyszedł do Jeruzalem . Spieszno M u jakoś. „M aluczko, — m ów i — a nie u jrzy ­ cie m nie“ (Ja n 16, 16).

Pozostawał 33 lat z n am i. L at 33, to ato li połow a życia lu d z ­ kiego tylko. Z atem to ju ż całkowite odw iedziny Jezusowe? B y n a j­

m niej !

M iłość zawsze przem yślna. Jezus, m iłość sama, znalazł spo­

sób i na pow rót do O jca, i na pozostanie z n am i, b ra ćm i Swymi.

W ięzień, m iło śn ik nasz, u jęty za ręce, skuty na nogach, przyw iązany za szyję, na wszystkich członkach nosi pęta, jak ie M u co rana za­

rzuca słowo k apłan a. Bzecz n ik ła , słowo tymczasem m ocno w ikła k ro k i Boskie tak, iż ju ż bez oporu Jezu, Tyś nasz! Pobyt T w ój na ołtarzu to wieczyste odw iedziny wśród ludzkości.

Dobrze to, że musisz pozostawać m iędzy nam i. Przecież gdy­

byś Ty zachował b y ł Swą postawę, ową zw ykłą, my, grzesznicy, nie odw ażylibyśm y zbliżać się do Ciebie dla zam ętu w sum ieniu i lękalibyśm y się dostrzec na ob liczu T w oim śladów przykrości. W i­

dzisz Ty nas, dobrze, za to m y przetrzym ywać nie potrzebujem y błysku Twoich oczu. Wystarczy n am z szacunkiem przypo m inać so­

bie trwogi, które wzruszały ongi serca ludu .

(8)

174 -

Gdybyś zaś chował był odw iedziny Swe tylko dla najrzetel­

niejszych służebników , byłbyś drażliwość podniecał Swych dzieci niedoskonałych. Życie duchowe zagm atwałoby się zazdrością na­

ganną. Nawiedzasz Ty nas po królewsku. Skoro k ró l ze stolicy wy­

rusza w głąb k ra ju dla odw iedzin u poddanych, zam ieszkuje wów­

czas dom dla wszystkich przystępny, ów zamek, o którym n ik t nie może powiedzieć, że tylko jego jest. Zam ieszkanie takie po jm uje się jed nak w ten sposób, że wszyscy i każdy z osobna uczczony jest obecnością swego władcy. Toż, K r ó lu m iłości, uczyniłeś i Ty: to w ten dom wspólny, w to grodziszcze nasze, które zwiem y kościo­

łem , wszedłeś Ty, by nawiedzić nas!

Tu więc Jezus jest? Czy dostatecznie nad tym się zastanawia­

my, że Boski Gość naw iedził nas?

Czy przypadkiem nie będzie się m usiało w nas, do nas powie­

dzieć: „Pośrodku was zam ieszkał ktoś, kogo wy nic znacie“ . Me- dius stetit yestrum, quem vos nescitis!“ (Ja n 1. 26). Może wpraw­

dzie nie tak, jaltobyśm y zaniedbyw ali K ościół i jak ob y tam Z ba­

wiciel nas nigdy nie zastał, lecz przecię tak, że obecność nasza na m iejscu świętym nie świadczy o tej m iłości czułej i p o jętne j, któ- raby się odwdzięczać u m iała Bożej uprzejm ości. Przykazaniu bo­

w iem jedynie posłuszni, albo u leg li tylko zwyczajowi, m nie j lub więcej zależnie od rozkładu praktycznych zajęć, wcale zaś nie ze szlachetnego zapału, który w serdecznej szczerości rzuca nas na ko­

lana przed drogim Przyjacielem naszych dusz, zachodzim y przed ołtarz.

Z Jezusowych odw iedzin korzyści tylko przyjść n am mogą.

Odw iedziny, składane w świecie, to odw iedziny dla interesu, dla cie­

kawości, dla przychylności, odwiedziny, które, choć słuszne, obra­

cają się często na szkodę dla duszy. Z bliżen ie do Jezusa w miłości jest wyłącznie pożyteczne.

K tóż, jeśli nie O n, m oże nam dać lepsze wskazówki odnośnie do sprawy zbaw ienia, wobec której n ik n ą wszystkie sprawy tej zie­

m i? K tóż, jeśli nie O n, m oże nasycić głód wiedzy, zawsze do tkli­

wy? P iękno nieporów nane, zdolne ob jaw ić się nieprzestannie du­

szy naszej, porywa do najwyższych zachwytów, przez które m im o wszystko nie przenikniem y nigdy przepaści jeszcze nieskończonej doskonałości. K tóryż przyjaciel zasługuje na serdeczniejsze współ­

czucie i na obfitsze w ynurzanie m yśli? K tóryż też przyjaciel po­

doła szczerzej pocieszyć nas w naszej n ie d o li? K tóryż dru h ma większą moc na spełnienie naszych próśb i na uw zględnienie na­

szego w staw iennictwa?

Chrześcijanie, posłuchajcie głosu, który wzywa was z głębi d o m k u ołtarzowego. T am idźcie! Szukajcie w odw iedzinach Jezusa

(9)

w Najśw iętszym Sakram encie radości życia waszego, skoro O n zna­

lazł rozkosze Swoje w pobycie z n a m i, bow iem : „Deliciae eius esse cum filiis h o m in iu m “ (Przysł. 8, 31).

Ukoronowanie w niebie

Matka Boża Królow ą

U koronow aniem czyli uw ieńczeniem dzieła nazyw am y dopro­

wadzenie go na szczyt doskonałości czyli ostateczne wykończenie.

Arcydzieło ręk i wszechmocnego i dobrego Boga na ziem i, M a­

rię, koronuje w niebie Je j Syn. Jezus zaszczytnie utw ierdza cnoty Swej M atk i, odrzucając zasłonę ziemskości, wystawia tam w blask Jej przyw ileje, ciało niepokalane otacza w światłość i uw ielbia w nieśmiertelności.

Kogoś ukoronow ać, to w ynagrodzić go za zasługi.

Dawca nagród, nader bogaty, koronuje M arię w niebie za Je j zasługi: na k ażd ą je j m yśl, na każde pragnienie, na każdy Je j czyn spływa odpow iedniego natężenia chw ała wieczna, k tóra J ą stopnia­

m i wynosi po nad wszelkie, w ielbione tam , stworzenie.

U koronow ać kogo, oznacza też otoczyć go czcią i obdarzyć władzą.

T ak ukoronow ał M arię w niebie K r ó l nieskończonych wie­

ków i P an chwały, Jezus; posadziwszy J ą po praw icy Swej, wezwał wszystkie serca n ie b ian dokoła tronu i ogłosił M arię K rólow ą anio­

łów, patriarchów , proroków , apostołów, m ęczenników , wyznawców, dziewic i wszystkich świętych.

R eg ina A n g e lo ru m ! M aria tedy K rólow ą anielską. Nie z pra­

wa natury, ale z praw a łaski. Przez niezrów nany przyw ilej n a j­

wspanialszej czystości stworzonej i to w ciele od grzeszników przy­

branym , oraz z pow odu obdarzenia na ziem i światłem dziennym K róla świętych chórów , jaśnieje teraz, n ad podziw wspaniale i k ró ­ lewsko, wzwyż A n io łów , cnotą anielską w niebie.

R egina P a triarch a ru m ! K rólo w ą patriarchów jest M atka Bo­

ża. O n i przez N ią prag nień swych cel otrzym ali. Owoc Je j żywota dziewiczego leczył rzewliwe ich tęsknoty i skrzepiając nadzieję na uw olnienie z otc hłani ciemności dał im w k ońcu chwałę i szczę­

śliwość na w ieki.

R egina P ro p h e ta ru m ! K rólow ą proroków jest nasza M atka.

Sama będąc p ro ro k in ią, światu w rzeczywistość w prow adziła obiet­

nicę, utw orzoną z własnego ciała i Swej krw i, dała Mesjasza, k tó ­ rego w izerunek zdaw na w przyszłość o n i z n atchnie nia D uch a Świę­

tego szkicowali przez proroctwa.

(10)

17(>

R egina A p o sto lo ru m ! Przeczysta Dziewica jest apostołów K ró ­ lową. Przy Jej m odlitw ie, wespół z D uchem Świętym, obiecanym przez Syna języków dar k u świętości ludów , o trzym ali; słodycz po­

tem Jej i tajem niczy w apostołow aniu wpływ naprzód działał w du ­ szach, które oni nawracali.

R egina M artyru m ! M atka Chrystusowa K rólow ą m ęczenników jest, bo przecież Ona do współcierpienia ze Synem dopuszczona, O na w sercu m acierzyńskim bardziej i więcej przebolała, n iż wszy­

scy bohaterscy obrońcy wiary ponieśli m ąk.

Regina Confessorum! O na jest K rólow ą wyznawców, gdyż w życiu doczesnym dała najdoskonalszy wzór wszystkich cnót w wzniosłości heroicznych, które oni na ziem i w części w ypełniali, aby za to otrzym ać nagrodę wiekuistą.

Regina V irg in u m ! Najświętsza M aria Panna jest K rólow ą pa­

nieńską. Przewyższając wszystkie dziewice w czystości, przy chwale panieństwa cieszy się godnością macierzyństwa: czego nigdy żadna nie posiądzie dziewica.

R egina Sanctorum o m n iu m ! Święci Pańscy zaw dzięczają Jej i Je j wstawiennictwu łaskę wytrwałości, co im bram y niebios otwarła. M aria K rólow ą W szystkich Świętych.

O Królow o chwalebna, ja k im sercem przyjm iesz nas w niebie któregoś dn ia? My o term inie nic nie w iem y: tajem nica to Boża!

Oczekując jed nak tego przyjęcia szczęśliwego w niebie, na ziemi teraz wzdychamy we łzach. Tron Twój wszelako w naszych ninie jest sercach, o K rólow o; Ty rządź po ddany m i w n ie d o li! Naszą na­

dzieję składamy w Twojej wszechwładzy łaskawej i m iłościwej. Obyś nas m iała zawsze pod Twym opiekuńczym nadzorem ! N ieprzyja­

ciele naszego zbawienia nic nie zdo łają, skoro Ty nas weźmiesz w pieczę i skryjesz pod Swój płaszcz królewski. Choć chw iejni, nie zejdziem y z drogi do nieba, kiedy Ty nas poprowadzisz.

M am y dwie prośby stąd, z odległego w ygnania; te zanoszone w spólnie przez lu d chrześcijański do Ciebie, usłysz, o K rólow o!

Boża Rodzicielko, Święta M ario, pod T w oją obronę się ucie­

kam y. Naszymi prośbam i w potrzebach naszych nie pogardź, ale od wszelakich złych przygód zawsze nas wybaw, Panno chwalebna i błogosławiona.

K rólow o wiernych, dziś i po wsze dn i, k ie ru j n am i i uświę­

cając m yśli, serca, zmysły, czyny, sprawy nasze, rządź podług praw Boskich tak, byśmy dopełniwszy wszystkiego spraw iedliwie na tym -'wiecie, m ogli za pomocą T w oją wysłużyć sobie zbawienie wieczne

w n ie b ie . ir i j • i*

A . A n d rz e j M asny

(11)

Dlaczego powierzyła Maria swój Medalik dzieciom św. Wincentego a Paulo

W liście pasterskim z dnia 19 lipca 1897, w którym kardy nał R ich ard o z n a jm ił swoim diecezjanom koronację Najśw. P an n y C u ­ downego M e dalik a w P aryżu, pisał o n : „O b jaw ien ie Cudownego M e­

dalika jest p u n k te m wyjścia tego w ielkiego ruchu, przez który za­

jaśniała w Kościele chw ała N iepokalanego Poczęcia14. A w liście p a ­ sterskim z 15 listopada 1903 pisze: „N ie za p o m in a jm y , że Bóg chciał, żeby ten w ie lk i wzrost pobożności, który m ia ł doprow adzić do ogło­

szenia dogm atu N iepokalanego Poczęcia, m ia ł swój p u n k t wyjścia w P aryżu przez objaw ienie Cudownego M e dalika pokornej córce św. W incentego a P a u lo “ .

Dlaczego raczył B óg posłać swoją M atkę do dzieci św. W in ­ centego, a nie do tylu in ny ch rod zin zakonnych bardziej dostojnych?

Dary Boże są bez w ątpliw ości zawsze łaskam i, to znaczy daram i otrzym anym i za darm o ; lecz O patrzność rozdając swoje łaski, bie­

rze w rachubę oddane usługi, choćby bardzo n ik łe i m ałe. I tak o b ja ­ wienie Najśw . Serca Jezusa św. M ałgorzacie M a rii zdaje się być n a ­ grodą za m iłość, ja k ą zakonnice N aw iedzenia Najśw . Panny zawsze okazywały Chrystusowi P an u. 1 tak K a rm e lic i zostali obdarow ani Szkaplerzem , a D o m in ik a n ie R óżańcem świętym.

Nie jest więc zuchw alstwem sądzić, że Bóg obdarzając p o ­ dw ójną rod zin ę św. W incentego C udow nym M e dalik iem , chciał n a­

grodzić j ą za to, że zachowała nienaruszoną wiarę i nabożeństwo swojego fu nd atora do N iepokalanego Poczęcia.

Dwa fakty u p o w ażn iają do tego twierdzenia.

K iedy biskup de Quelen w dn iu 16 lutego 1836 zarząd ził śledz­

two prawne w sprawie faktów nadnaturalnych, którym Cudowny M edalik zawdzięcza swoje powstanie, wikariusz generalny i prom o­

tor diecezjalny ksiądz Q uentin szukał także przyczyny, dla której Bóg wybrał rodzinę św. Wincentego. „To nie w zakonie k ontem pla­

cyjnym — pisze on — lecz w D o m u Macierzystym tej instytucji tak pożytecznej dla ludzkości, w kaplicy, która długo zawierała szczątki śmiertelne św. W incentego, m ia ły miejsce te objaw ienia. M ożna do­

szukać się powodu tego uprzyw ilejow ania w dwóch zwyczajach za­

chowywanych w Zgrom adzeniu SS. M iłosierdzia od początku ich założenia. Pierwszym jest składanie aktu poświęcenia Najśw. Pannie

(12)

178

każdego roku w dzień N iepokalanego Poczęcia. D ru gim jest zakoń­

czanie każdego dziesiątka R óżańca w spaniałym wyznaniem wiary w tajem nicę Niepokalanego Poczęcia Najśw. Panny M arii i to od dwóch wieków przed ustanowieniem dogm atu w dn iu 8 grudnia 1854 r.“ .

Oto tekst tego aktu w iary: W ierzę i wyznaję, o Przenajświęt­

sza Panno, Twoje Święte i N iepokalane Poczęcie; wejrzyj więc na m nie o Przenajświętsza Dziewico, a przez tę panieńską czystość, przez Twoje niepokalane Poczęcie i chw alebną godność M atki Bo­

żej, w yjednaj m i u Syna Twojego ukochanego pokorę, m iłość, czy­

stość w ielką serca, ciała i um ysłu; święte wytrwanie w dobrym , dar m odlitw y, dobre życie i śmierć szczęśliwą.

Drugie potwierdzenie, które pochodzi od samej Stolicy Świę­

tej, zawarte jest w o ffic ju m liturgicznym , poświęconym Najśw. Pan­

nie Cudownego M edalika. Szósta lekcja Ju tr z n i m ów i, że łaska ta została udzielona dzieciom św. W incentego a Paulo za icli wierność w zachowywaniu n au k i ich Ojca przez wiarę i nabożeństwo, które m ie li zawsze dla tajem nicy Niepokalanego Poczęcia.

M aria chciała więc zapewne w r. 1830 dać św. W incentem u i św. Ludwice de M arillac dowód swego macierzyńskiego zadowo­

lenia za to, że w p o ili i podtrzym yw ali w swoich dzieciach wiarę w Jej N iepokalane Poczęcie. G dy w idzi się m łod ziu tk ą, pokorną nowicjuszkę, klęczącą z ręk am i op artym i na kolanach M arii, gdy słyszy się N iepo kalaną Dziewicę m ów iącą je j o Kościele, o Francji, a także o je j drogiej rodzinie zakonnej, w słowach serdecznych, z obietnicą specjalnego błogosławieństwa, łatw iej wierzyć słowom proboszcza z Ars wyrzeczonym o SS. M iłosierdzia: „ O ! ja k Maria je kocha; O na ciągle na nie p a trz y !" 4)

M ożna także przypuszczać, że M aria dlatego powierzyła ten cenny skarb Z grom adzeniu SS. M iłosierdzia, gdyż Zgromadzenie to, z powodu swego cudownego rozw oju i rozszerzenia się, zdolniej­

szym było do rozpowszechnienia wszędzie znajom ości i m iłości Jej wielkiego przyw ileju.

Echo zwierzeń, jak ie Najśw. P anna raczyła poczynić pokor­

nej nowicjuszce, od biło się głośno w po dw ójn ej rodzinie duchownej.

Gorliwość wzmogła się, radość służenia Bogu i ubogim wzrosła, przynosząc Siostrom M iłosierdzia tak i rozkw it pow ołań, że dzisiaj jest ich przeszło 40.000 rozprószonych po całym świecie. Nigdy K o­

ściół nie m ia ł tak licznego zastępu. Nie m a wybrzeża na k u li ziem­

skiej, gdzieby kornet ich nie rozw inął swych skrzydeł, wszędzie ko-

*) Słow a w ypow iedziane do Siostry Grand, k tó ra u m a rła jak o prze­

ło żo na szpitala w Riom .

(13)

- 179

cbany, wszędzie poważany. A rabow ie z n ad M orza Czerwonego n a­

zyw ają je jask ółk am i A łła h a “ .

„Jask ółk i Boże“ istotnie lecą wszędzie, k u wszystkim lądo m , k u wszelkiej nędzy. To, co je odznacza i n adaje im piętno nie da­

jące się określić, to jest to połączenie prostoty, dobroci, szczerości i wesela, które je cechuje. „Uśm iech Boży pom iędzy dwom a b ia ­ ły m i skrzydłam i“ id ą one „m a jąc zwykle za klasztor — szpital lub ulice miasta, za celę — izbę n ajętą, za k aplicę — kościół parafialny, za klau zu rę — posłuszeństwo, za kratę — b o ja źń B ożą, a za we­

lo n — świętą skromność41.

Są dusze frasobliwe, nawet wśród dusz zakonnych, które w i­

dząc Siostry M iłosierdzia przechodzące u lic a m i m iasta, pracujące w salach szpitalnych, odwiedzające chorych, zbliżające się z uśm ie­

chem do wszelkiej nied oli, z a jm u ją się n im i i u trzy m u ją nawet, że prow adząc życie tak czynne, nie m ogą żyć dostatecznie złączone z Bogiem.

J a k gdyby to sam klasztor stanowił połączenie z B ogiem ! Ja k gdyby tylko za k ra tą klasztorną m ożna żyć w sk upie niu ! Ja k gdyby każdy z nas sam nie m óg ł w yrabiać swego życia w ew nętrznego! Czyż widząc Boga w chorych i ubogich nie m ożna znaleźć samego C hry­

stusa w nędzach i niedolach tak samo ja k w gorącej k o n te m p lac ji?

Czyż wreszcie chodzenie po świecie przeszkadza w łączeniu się z Bo­

giem ? W ta k im razie życie wewnętrzne byłoby dla osób żyjących w świecie niem ożliw ością.

W e d łu g pow iedzenia Założyciela SS. M iłosierdzia będą zawsze u m ia ły „opuścić Boga dla Boga“ i znaleźć Go wszędzie. „Siostra M i­

łosierdzia — m ó w ił — p ójd zie dziesięć razy dziennie odw iedzić cho­

rych z tą pewnością, że dziesięć razy dziennie znajdzie tam Boga“ . Szczęśliwsze od kontem placyjnych, łączą m odlitw ę z czynem, służą równocześnie Bogu i b liźn im , urzeczyw istniając w ten sposób życie, które św. Tomasz określa jak o „najdoskonalsze44; jest to bo­

w iem życie zarazem k ontem placyjne i czynne, życie, jak ie sam C hry­

stus pro w adził na ziem i.

Dlatego też Założycielka streściła ich ducha w tej k rótk ie j for­

m ułce: „Doskonałość nie polega na frasobliw ym roztrząsaniu tego, co dzieje się w naszym um yśle, lecz 1) na odwadze służenia Bogu i u b o g im ; 2) na sk upieniu wewnętrznym pośród zajęć zewnętrz­

nych; 3) na o d d a n iu się czynom, które p o d o b ają się Bogu.

T aki jest duch tej olbrzym iej arm ii, która czysta i radosna idzie przez świat, prow adząc wszystkich do m iłości Boga, który jest samą m iłością. To jest to zgrom adzenie, które w rękach M arii stało się tak w spaniałym krzewicielem Je j M edalika, że kardy nał Parochi m ógł napisać: „R azem z C udow nym M e dalik iem rozpowszechniło

(14)

180 -

się pobożne wierzenie do tego stopnia, że w chw ili ogłoszenia dog­

m atu, nie było prawie zakątka na ziem i, gdzie nie wzywanoby M arii bez grzechu poczętej. Cudowny M e dalik ju ż wszędzie rozpowszech­

n ił to święte wierzenie. Specjalna rola, jak a przypadła Księżom M i­

sjonarzom i Siostrom M iłosierdzia przez rozpowszechnienie C udo­

wnego M edalika, jest praw dziw ym posłannictw em nieba“ .

K A P L IC A O B J A W IE Ń Z A C H O W A N A O D P O Ż A R U .

W d n iu 22 listopada 1915 r. w P aryżu zapaliły się około g. 11 rano nowe magazyny, zn ajdujące się w suterenach dom u, który tylko wąska kam ieniczka oddziela od D o m u Macierzystego i kaplicy SS.

M iłosierdzia. O g. 1 widocznym było, że olb rzym i budynek spłonie doszczętnie. W tedy Siostry rzucają M e d alik i i głośno p rzy po m in ają Najśw. Pannie Je j obietnice. Nagle około g. 3 i p ó ł płom ienie wy- buchnęły o k n am i i objęły cały budynek, strzelając wysoko ponad dach. A rchitekt D o m u Macierzystego o zn ajm ił, że dom ten jest stracony i Prefekt w ydał rozkaz opróżnie nia go. Zabrano n ajprzód Przenajśw. Sakrament, pom im o protestu Sióstr i wyniesiono staru­

szki z ich infirm erii.

O koło g. 4 część żelaznego w iązania runęła i ogień podw oił się. Lecz oto w iatr północny zaczął kierować płom ienie w stronę ulicy de Sevres. Do wieczora niebezpieczeństwo m inęło. „Gdzie wszystko zdawać się będzie stracone, tam ja z w am i będę, ufajcie, a poznacie opiekę B o żą nad w am i“ . Tak m ów iła Najśw. Panna w r. 1830.

M O D L IT W A .

O M ario, Ty czuwasz nad tym i, którzy Cię w ybrali na swoją O p iekunkę, którzy m a ją niewzruszoną ufność w Tobie. G dy w idzi­

my wszystkie te cuda, które Twój m ały M e dalik zdziałał i ciągle działa, czemu także nie m ielibyśm y tej ufności, która przyciąga cuda? Chcemy, o Dziewico N iepokalana, ja k m ałe dziateczki cisnąć się do Ciebie, kochać Ciebie, wzywać Ciebie, m o d lić się do Ciebie, błagać Ciebie, a Twoje serce M atk i szczęśliwe będzie, czuwając nad n a m i i błogosławiąc nam . Am en.

(15)

Kościół XX. Misjonarzy w Krakowie na Stradomiu

Przed przeszło dwustu laty powstał w K rakow ie na Strado- m iu kościół X X . M isjonarzy, wzniesiony po d wezwaniem N aw ró­

cenia Św. A postoła Paw ła. Była to bardzo trafna i szczęśliwa myśl.

Z tej świątyni, jak o ośrodka ruchu misyjnego chcieli X X . M isjo­

narze zgodnie ze swoim pow ołaniem n ajp ie rw kształcić i wycho­

wywać zastępy kapłańskie, a następnie przez m isje urządzane po parafiach _ pracować nad zbaw ieniem wiernych. A le i los niew ier­

nych leżał daw nym M isjonarzom na sex-cu. Praw da, że idea pracy nad naw racaniem pogan przede wszystkim rozw inęła się w ostatnich latach. Stąd też ze S tradom ia w K rakow ie id ą M isjonarze prawie na cały świat, do C h in Północnych i P ołudniow ych, A m eryki P ó ł­

nocnej i P o łu d niow e j, nadto p rac u ją we F ra n c ji i w R u m u n ii. S ztuki więc m isyjne nowych M isjonarzy to ja k b y podróże apostolskie A p o ­ stoła Narodów . — A le i w ierni żywo zajm ow ali się tym kościołem jak o zabytkiem architektury i sztuki, tak pięk nie bow iem wyraża całą myśl m isyjn ą, że łatwo poznać się z ruchem , który dziś za j­

m u je wszystkie um ysły. Słuszną więc było rzeczą, że przy tej świą­

tyn i powstał Z w iązek M szalny M isyjny, którego celem jest chwała Boża i zbaw ienie drugich. Oby się znalazło ja k najw ięcej polskich serc, coby zrozum iały tę w ielką ideę apostoła narodów i zaprzągnęły swoje siły do krzew ienia id ei m isyjnej oraz w spółdziałania w dziele naw racania pogan.

Pow róćm y jeszcze do naszego kościoła. J u ż k ilk ak ro tn ie przed­

stawialiśm y C zytelnikom naszym gorącą prośbę, aby n am łaskawie u dzielić zechcieli swojej pomocy. M usieliśm y przystąpić do zewnętrz­

nego odnow ienia kościoła, które kosztuje do 10.000 złotych, ja k się ostatecznie okazało. M ury trzeba odnow ić, dacii napraw ić i t. d.

W dzisiejszych czasach niew ątpliw ie bardzo trudno o grosz. Ciężko go zapracować. Jed nak wśród tego naszego niedostatku nie zam y­

k a jm y ręki naszej na dzieła Boże. H o jn ie Bóg w ynagrodzi k ażd ą ofiarę. Z w racając uwagę na obecne bardzo ciężkie czasy nie szuka­

m y innego sposobu do zebrania środków na odnow ienie naszego kościoła, ja k tylko tą drogą. U fam y, że w ołaniem i prośbą naszą n i­

k o m u się nie naprzykrzym y, a każda ofiara chętnie złożona, m iłą będzie Bogu i ludziom , którzy Boga szukają i Je m u służą.

A więc nie czekamy, ale zaczynamy pracę. W szystkich zaś Szan. Czytelników „R ocznik a M ariańskiego14 gorąco prosim y, aby

(16)

Kościół XX . M isjonarzy w K rakow ie na Stradom iu.

(17)

- 183

łaskawie pospiesznie zechcieli n am przyjść z pom ocą, przesyłając grosz na cele odnow ienia naszego kościoła w K rakow ie na Stra- dom iu.

O by Boski Zbaw iciel h o jn ie błogosławić raczył wszystkim szla­

chetnym sercom, a M aria N iepo k alanie Poczęta, K rólow a Cudow ­ nego M e dalika orędownictwem wypraszała ja k najobfitsze łaski i chroniła ich i strzegła na drogach zb a w ie n ia !

Z naszej strony w dow ód wdzięczności za każdy grosz na ten cel ofiaru jem y now ą książkę „Chrystus z n a m i“ (o Najśw. Sercu P ana Jezusa) jak o m iłą pam iątk ę . Serdeczne Bóg zapłać zasyłamy za każdy dobry objaw życzliwości.

X . P ius Paw ellek, M isjonarz.

CK < K DCM OOCK < O O O D N asz a m odlitw a

K rólow o P o lsk ie j K orony, S truchleją serca niegodne, Patronko po lsk iej m ło d zieży ! Zw iotczeją dłonie słabnące, Ja k akord serc — b iją dzwony. N iech ginie życie bezpłodne!

Ja k po żar — m iłość się szerzy. D ziś twórcze goreje słońce.

Miecze przyoblecz nam w błyski, N iech ja k o p io ru n uderzą.

Z wól, by od sam ej kołyski M iłość n am była macierzą.

W iesław Pyrek

oooooooooooooooooooooooo

W i e r z ę !

W i e r z ę !

U kochanej Matce m ej zaw dzięczam , że jestem wychowany w religii przodków m oich, w religii katolickiej.

^ „N ad m o ją kolebką M atka się schylała I pacierz m ów ić n a u c za ła : ' „Ojcze nasz“ i „Zdrowaś44

I „S kład Apostolski44.

O na, M atka m oja, zasiała w m ym sercu pierwsze zia rna wiary św.

(18)

184

W i e r z ę !

Te zasady w iary św. ugruntow ała we m nie szkoła polska!

N ad drzw iam i wejściowym i gim na zju m , do którego uczęszcza­

łem , w idniały dwa napisy: „G n o ti se auton“ i „Veritas“ . Prawdy szukałem w życiu, a jeślim wiarę katolicką zachował, to dlatego, że rozum i doświadczenie, które szkoła rozw inęła, potw ierdziły m i to.

że wiara św. pochodzi od Boga, prawdy odwiecznej. Pewność tę daje m i sam Chrystus Pan. W szak O n kiedyś chodził po naszej ziemi, nauczał, rozgrzeszał i błogosławił każdem u i wszystkiemu.

W i e r z ę!

W ierzę Kościołowi św., który jest Chrystusem na ziem i, a wiel­

kością, trwałością, sam sohie jest dowodem boskiego pochodzenia.

W ie m z historii i nie mogę tego przeoczyć, ile lu d zk ie j słabości było w dziejach Kościoła, ale tym więcej podziw iam działający w nim pierwiastek boski. „Czym byłoby niebo bez Boga? Czym byłaby zie­

m ia bez tego K ościoła?" (K . A d a m ).

W i e r z ę !

T rudna jest droga mego życia, i pytani się, ja k i będzie je j ko­

niec? Codziennie słucham wykładów, pracuję, m ozolę się nad egza­

m in a m i, — a kiedyś p ó jd ę na żniw o Pańskie opow iadać Ewangelię u bo gim — a potem... potem — pytam — co będzie? Co czeka m nie po tym wszystkim? Oto ważne, dręczące pytanie życia! Szukam od­

pow iedzi w systemach filozoficznych — na p różn o ! Sztuka, litera­

tura — też nie rozw iązuje kwestii. I tam cisza!! Pytam się swojej w iary św., której podw aliny dała m i ju ż m atka m oja, — i tu słyszę odpow iedź: „Człowiecze, wyszedłeś od Boga, i do Boga zdążasz. Bóg tch n ął w twe ciało duszę nieśm iertelną, — a po kilkudziesięciu la ­ tach uczciwego, poważnego, sumiennego życia na ziem i, — dusza znów wróci do Stwórcy swego".

W iara chrześcijańska, cboć zawiera wiele tajem nic niepoję­

tych, daje m i jed nak dużo światła, dużo ciepła, dużo pociechy.

W i e r z ę !

W ierzę i jestem szczęśliwy! Nieraz otaczają m nie ciemności i zagadki życia, ale w duszy m ej płonie praw dziw e światło wiary, które rozjaśnia m i oczy, że świecą n iby dwa jasne okna wśród posęp' nej nocy. W chw ilach przeróżnych doświadczeń powtarzam za poetą:

„W iara m nie wzm acnia i w iara uzdraw ia;

Ten nieszczęśliwy, kto się je j pozbawia.

Ona m i w serce wlewa pociech morze...

To jest najw iększa Twa łaska, o B oże!..."

( B rodziński)

(19)

185

W i e r z ę !

W religii praojców naszych w chw ilach wzniosłycli czuję się bliskim Bogu, odczuwam tchnienie Jego ducha i jestem pod głębo­

k im w rażeniem : „Praw dziw e P an jest na tym miejscu... Nie jest tu nic inszego, jeno dom Boży“ , a bram a niebieska14 (I. M o jż.).

W ierzę, żyję i żyć będę w wierze k atolick ie j, i w n ie j pragnę życie me zakończyć.

W arczy samolot... trą b i samochód... słychać sygnały radiowe, — otacza m nie nowy świat — a ja podnoszę czoło i w ołam :

Credo! W ie rzę! W ie rzę! W ie r z ę !!!

Rzecz na czasie...

F aktem , który łatw o stwierdzić przy obserwowaniu naszej umysłowości współczesnej, jest to, iż zaznacza się w ielki zwrot k u religii.

Duchowieństwo zatem m usi otworzyć społeczeństwu polskiem u oczy na praw dziw ą istotę n a u k i Kościoła w form ie ponętniejszej i przystępniejszej, aby zainteresowania religią nie przybrały z cza­

sem postaci groteskowej.

Pow itać więc w ypada z całą życzliwością wszelkie próby i wy­

siłki, zm ierzające do tego szczytnego celu!

Przed k ilk u d n ia m i u jrzała światło dzienne nowa książeczka pod znanym ju ż tytułem „Chrystus z n a m i“ (X . Pius Paw elłek, M i­

sjonarz — Chrystus z nam i... K onferencje o Najśw iętszym Sercu Pa na Jezusa, t. IV , K raków , Stradom 4 ), zaw ierająca 12 konferencyj o Najświętszym Sercu P ana Jezusa.

R o d zi się zaraz pytanie, czy książka zdoła zainteresować sze­

rokie koła in telig en cji polskiej. N ietrudno w tej m ierze proroko­

wać, skoro w olno powiedzieć, że tym ko ło m książka ta jest bardzo potrzebna. Nie — jak ob y w n ie j znajdow ały się jakieś nowe, n ie ­ znane dotąd n a u k i, czy poglądy w sprawie k u ltu Serca P. Jezusa.

Nie. O na nie zawiera w istocie nic takiego, czegoby uw ażny teolog nie znalazł w katolick ie j literaturze dogmatyczno-ascetycznej. Jest jednak w n ie j coś, co sprawia, że ta ju ż dawna nauka Kościoła o Sercu Zbaw iciela przedstawia ogrom ną wartość życiową, poniew aż autor przem aw ia do czytelnika ta k im sposobem i językiem , ja k i zdaje się odpow iadać postawie duchow ej współczesnego człowieka.

Św iadomie nie trak tuje autor całej sprawy k u ltu Serca Bożego li tylko od strony spekulatywno-teoretycznej, gdyż pragnieniem jego

(20)

186

było, by słowo Boże odpow iadało właściwemu celowi, którym jest w ydanie owocu w duszy lu dzk ie j. Nie ma zatem po le m ik i w tej książce, nie ma w n iej odnośników do dzieł filozoficznych — bo rzecz w ypłynęła z serca.

Swobodnie, choć konsekwentnie i logicznie, obcuje autor z sa­

m ym zagadnieniem . Barwne n itk i wplecionych pięknie spostrze­

żeń psychologicznych nie um niejszają roboty pszczelej, jaka została włożoną.

O bogactwie m yśli świadczy wym ownie i to, że zagadnienie zostało oświetlone wszechstronnie. M ów i autor o istocie i przedm io­

cie czci Serca Jezusowego, przechodzi do om ów ienia korzyści, jakie p ły n ą z tegoż nabożeństwa, by p ó źn ie j zachęcać do naśladowania z radością dobrego Jezusa. U zu p e łn ia ją dziełko aktualne konferen­

cje, związane ściśle z rozw ażanym tematem, ja k np. Serce Jezusa wzorem m iłości bliźniego lub o m iłości ojczyzny w S. Jezusowym itd.

K siążka jest napraw dę znakom ita. W arto się n ią szczególnie w tym m iesiącu zainteresować, tym bardziej, że wiele m ożna z niej skorzystać dla siebie, i niem ałe usługi może oddać kaznodziejom

w icb pracy duszpasterskiej.

Zwłaszcza dziś, gdy tyle „ciężkich k am ie n i41 spada zewsząd na biedne serca ludzkie, dobrze jest wskazać światu na Najsłodsze i Najmiłośeiwsze Serce Jezusa, które nie przestaje troszczyć się o swoje dzieci na ziemi.

Oby piękna praca autora spotkała się z zasłużonym uznaniem ' L. S.

Na marginesie rozważań podróżnych

Pociąg pospieszny biegnie z m onotonnym , m iarow ym stukotem k ół. Za o k n am i przesuw ają się m alow nicze, ale znane krajobraz) , a pam ięć m im o w o li powtarza przeczytany dopiero co apel Ks. Re­

daktora R ocznika M ariańskiego o nadsyłanie korespondencyj i ar­

tykułów . Teczki redakcyjne podobno czekają. Zastanaw iam się, czy napraw dę w naszym życiu międzystowarzyszeniowym nie m a takich wydarzeń, rocznic, zagadnień, któreby się nadaw ały do poruszenia ich na łam ach naszego pisemka. Chw ytam za ołówek i nie zważa­

ją c na kołysanie wagonu notuję. B iorę za przykład miesiąc czer­

wiec bieżącego roku, bo to m i najbliższe. Przebiegam myślą jeden dzień za drugim , a więc w chronologicznym porządku, opuszczając d zie ń 16 czerwca, rocznicę 200-ną k an on izacji św. W incentego, o k tó ­

(21)

187

rej ju ż pisano, — m am y 13 czerwca D zie ń K ato lick ie j A rchidiece­

zji Krakow skiej w K rakow ie. Hasłem je g o : „Być k atolikiem — to zaszczyt i ob ow iązek". D e filada, k tórą odbierze K siążę K ościoła D o ­ stojny J u b ila t Arcypasterz M e tro polii K rakow skiej, to przegląd sił A k cji K ato lick ie j. A wrszakże Ojciec święty pow iada, że stowarzy­

szenia, do ja k ic h zalicza się nasze Stowarzyszenie Dzieci M arii, to wojsko, skupiające się naokoło A k c ji K a to lick ie j i przygotow ujące je j teren w duszach przez u rab ian ie życia wewnętrznego na wzór M arii N iepo kalanej. Czyż to życie, bogate życie m łodych dusz, nie nasuwa rozlicznych tem atów do wspólnej w ym iany m yśli na łam ach naszego organu „R ocznik a M ariańskiego44.

Przecież tyle nas łączy nawet zewnętrznie... Oto 20 czerwca m ija 90 lat o d k ąd n ieza pom n ian y Pius I X w 1847 r. obdarzył n a­

sze Stowarzyszenie przyw ilejem uniwersalności. Jesteśmy od tej chw ili wszędzie; opasujem y świat b łę k itn ą wstęgą, — a czy p a m ię­

tam y o tym zawsze? Czy wiemy, że w tym roku w dalek im Meksyku, o którym tyle słyszałyśmy i czytałyśmy z o k a zji krwaw ych prześlą dowań k atolików , D zieci M a rii rozpoczęły 2 lutego jubileusz 75-let- niego istnienia swego Stowarzyszenia? Jest ich tam 30.000; ile prze­

szły za rządów Callesa, wystarczy zacytować jeden szczegół. Pew­

nego razu oficer, późniejszy generał Vergas, pochw ycił 10 m łodych dziewcząt, zarzucając im „zbrodnię należenia do Stowarzyszenia Dzieci M a rii44. Żołnierze skrępowali je razem i sznur zadzierżgnęli dokoła szyi prezydentki. K on ny żołnierz w lók ł tak biedaczki aż do jakiejś fermy. Dzielne Dzieci M arii bolesną noc na ferm ie osładzały sobie w spólnym od m aw ian iem R óżańca, zadośćczyniąc swą poboż­

nością za bluźniercze przekręcanie Pozdrow ienia Anielskiego, czym szczycił się m eksykański socjalistyczny katechizm . N a k ońcu tej kal- waryjskiej drogi, prezydentka została rozstrzelana (porów naj Rayons z m aja 1937). W łaśnie teraz te bohaterskie Dzieci M a rii m eksykań­

skie zw racają się do swych sióstr z całego świata, by w ich roku j u ­ bileuszowym złączyły się wraz z n im i w dziękczynieniu swej K ró lo ­ wej za opiekę dotychczasową. To ich błaganie ozwało się ju ż echem w Paryżu, gdzie generalny dyrektor Stowarzyszeń Dzieci M a rii za­

pow iedział na 20 czerwca w spólną K o m u n ię św. na intencję Dzieci M arii w Meksyku. Czy to nie wzruszający drobiazg, w skazujący na ścisłą naszą jedność i czy jeszcze nie będziem y m ia ły o czym pisać

w R o c znik u? Czytelniczka.

Następny num er R oc znik a M ariańskiego ukaże się przed 15 sierpnie.

Tymczasem prosim y o łaskawe nadsyłanie prenum eraty i zaległości!

(22)

Prośba do wszystkich Czcigodnych Kapłanów!

W ie lu zacnych K apłanów , pragnących odnow ienia religijnego dusz powierzonych swojej ojcowskiej pieczy, M arii N iepokalanie Poczętej jako Matce i K rólow ej wszystkich serc i Pośredniczce wszystkich łask poleca tę tak w ażną sprawę. M aria zaś ileż to ju ż cu dów nie zdziałała za pośrednictwem Szkaplerza, który z Je j woli krzew ią 0 0 . K arm elici, następnie R óżańca św., którym apostołują 0 0 . D o m inik anie, a także Cudownego M edalika, którego apostołami są na Je j wyraźne zlecenie i z upow ażnienia Kościoła św. X X . M i­

sjonarze i Siostry M iłosierdzia.

Ośrodkiem apostolstwa Cudownego M e dalika jest Kaplica O bjaw ień w Paryżu, ul. du Bac 135. Dyrektorem Generalnym dzieła jest Najprzew ielebniejszy X . Generał X X . M isjonarzy i Sióstr Miło- siedzia. W Polsce Najprzew ielebniejszy X . W izytator X X . M isjona­

rzy w Krakowie, Stradom 4 stoi na czele K ru cjaty Cudownego Me dalifca, która zrzesza wszystkich wiernych w apostolstwo Cudownego M edalika.

W ładzę poświęcenia i n ak ładania Cudownego M edalika w Pol­

sce deleguje wszystkim k ap łan o m Najczcig. X . W izytato r X X . M i­

sjonarzy, w Krakow ie, Stradom 4.

Byłoby rzeczą bardzo pożądaną, ale i pożyteczną, aby coraz wyżej wzrastała liczba kapłanów , którzyby d a li poznać ten kosztowny dar M a rii N iepokalanie Poczętej szerokim rzeszom lu dzk im . D la do bra wielkiego, jak ie zdziałać m ogą, upraszam y, aby ten obowiązek słodki szafowania tak im środkiem zbaw ienia łaskawie na siebie przy­

ją ć eboicli.

Tak wielkie i liczne odpusty udzieliła Stolica Św. wszystkim, którzy Cudowny M edalik poświęcony nosić będą.

W ydawnictwo XX. Misjonarzy, Kraków, Stradom 4

(Adres zamówień: Rocznik Mariański, Kraków, Stradom 4 — P. K. 0. 404.450) C U D O W N Y M E D A L IK — studium historyczne, (1932), str. 112.

Cena 2 zł.

C U D O W N Y M E D A L IK — W ykłady i przykłady na czas no­

wenny, (1930), str. 96. Cena 1 zł.

C U D O W N Y M E D A L IK — Historia Objawień Cudownego Me­

dalika. Cena 50 gr.

S Z K A P L E R Z M ĘK I PA Ń SK IEJ. — (1932), str. 48. Cena 50 gr.

(23)

Nowa Kaplica Misyjna

Pei-e, miejscowość w praw dzie niedaleko od W enchow, ale je ­ dnak za m orzam i i rzekam i. Puszczamy się w po dróż łód k ą, 1)0 nie m a innego sposobu, trzeba przebyć dwie rzeki. W chodzi jeszcze w rachubę przypływ i odpływ m orza. Przy przypływ ie tw orzą nasze skromne rzeki dwie olbrzym ie wstęgi szerokości paru kilom etrów , a przy wichrze nawet burzliw e. Dość, że ostatecznie pow ierzając się falom wody i powietrza, docieramy bez zmęczenia w p a ru godzi nach na miejsce. Pei-e wioska niew ielka, ale posiada gorliw ą grupę katolików . Cała osada liczy, m oże z przesadą podano m i liczbę, okoh<

sto „ognisk14, a z tego nie całe dwadzieścia przyznaje się do naszej w iary św. Dotychczas kapliczk a m ieściła się n a strychu, który groził zaw aleniem i przepełnieniem . Ze zgrozą się tam w chodziło. C hrze­

ścijanie nalegali, prosili, by o n ich pomyśleć. P ow iadam im . kupcie plac, a zb u d u je m y w am kaplicę. Ludzie długo się nam yślali, bo to biedota. Jeden staruszek ofiarow ał 100 zł. polskich, in n y 80, in n i złożyli ofiary groszowe, k u p io n o miejsce w sam ym sercu wioski, obok pagody pogańskiej. Z naszych polskich ofiar daliśm y 2.000 zł. polskich. M iejscow i nasi w ierni pom ogli przy znoszeniu m ate ­ riałów budow lanych i stanęła k aplic zk a k u czci Bożej.

Nowa ta k ap lic a o b e jm u je dużą salę, ja k o k aplicę 88 m. kw a­

dratowych, p o k ó j dla m isjonarza, p o k ó j do rozmowy z chrześcija­

n a m i i mieszkanie katechisty. Kawałeczek ogrodu do użytk u kate chisty przylega do kaplicy. B udow a najskrom niejsza, ja k ą sobie m o ­ żna wyobrazić. Czystością je d n ak swoją, śnieżną białością i prostotą o d b ija m ile w całej wiosce.

D n ia 21 listopada udałe m się tam na poświęcenie k aplicy, oraz, by w n iej nazajutrz odpraw ić pierwszą Mszę św. Pogoda była ładna.

R ano w niedzielę staw ili się wszyscy nasi chrześcijanie, wyspowia­

d a li się, n a m o d lili, w ysłuchali okolicznościowego kazania. N a sam}

Mszę św. zdążyły przybyć do nas rów nież trzy Siostry M iłosierdzia.

(24)

190

Jedna Francuzka, nasza P olka S. Kruczkiew icz i jedna Chinka.

W rażenie było wielkie, przyszła moc pogan z ciekawości. Nasi chrze­

ścijanie ogrom nie byli ucieszeni, w ielu po raz pierwszy widziało białe kornety. Teraz będzie m ożna prow adzić pracę metodycznie i celowo, jest miejsce do grom adzenia ludzi. Dotychczas przycho­

d zili poganie, ale w ielu wym aw iało się, że przecież nie m a miejsca w kaplicy. Obecnie nie m a ją w ym ówki.

Po nabożeństwie otoczyli nas chrześcijanie, posypało się je ­ szcze tysiące próśb. „Proszę O jca, w k aplicy brak ławek, nie możemy się w starych, rozleciałych pomieścić, k aplica nie m alow ana, słup]

oheblowane tylko, okna, drzw i nie m alow ane, b ra k szyb w oknach, nie m a na wieżyczce dzwonu. Jak b y to było m iło , gdyby głos dzwonił rozlegał się na całej dolinie i zwoływał nas do kaplicy44. Te i tym podobne prośby o b ija ły się o uszy. O biecuję im wszystko, ale żądam , by coś dołożyli ze swej strony. D w óch złożyło się na 10 zł. p. na dzwon, ale chcą m ieć dzwon duży, który kosztuje n a jm n ie j 40 zł. p.

Reszta naszych wiernych to biedacy, w ielu obdartych przyszło do kaplicy. Ju ż dołożyliśm y do owego tysiąca grubo i jeszcze nie koniec.

J a k tu wyjść z położenia, kiedy inny ch w ydatków bez końca. K a­

plicę poświęciliśmy św. M ałgorzacie Alacoque, której objaw iło się Serce Jezusa. Liczym y na to m iłosierne Serce, że n am dopom oże po­

ciągnąć swą słodyczą pogan do w iary św. i natchnie ofiarodawców do udzielenia pomocy.

Ju ż po p o łu d n iu zdążam y z Siostram i łódeczką do wioski Ko- deu (kolano rzeki). D la m nie to znana k apliczka, ale Siostra Fran­

cuzka pow iada: „To najnędzniejsza kapliczka, ja k ą w idziałam 44.

Tak to m arnota, to pierwszy rok próby, p ójd zie czy nie? Prote­

stanci w tych wioskach tutaj prac u ją, i m y m usim y zaczynać. Gdzie kąkol, tam trzeba iść, wyrywać go i siać ziarno czyste. M am y tu już parę rodzin najbiedniejszych. D w ie rodziny protestanckie przyszły do nas. Jedna protestantka ju ż u m arła pojednana z Bogiem.

Zaczynani pracę m o ją specjalną metodą. D la chrześcijan mówi się n a u k i i t. d., ja k zwyczajnie, dla pogan służą obrazy katechizm o­

we, duże, kolorowe. To zw abi dużo ciekawych, objaśnia się iui wszystko, k iw a ją głowam i, rozum ieją, zaczynają myśleć, ziarnko za­

czyna kiełkować. D użo pociechy sprawia im m łodzież. W ie lu pod­

rostków obojga p łci przychodzi z ciekawości. J u ż daw niej zawarłem z n im i znajom ość, zaprzy jaźn iliśm y się i zrozum ieli. P aru chłop­

ców obiecało m i, że przy jd ą do nas, bożków czcić nie będą. Pyta­

łem katechisty, czy przychod zili w niedzielę? Jeden bardzo gorliwy przychodził z ojcem. M atka jed nak straszna poganka, zacięta, wo­

jow nicza. N a jp ierw uległ ojciec, nie przychodzi. C hło pcu odm ówiła ryżu, zagroziła wyrzuceniem z dom u, także nie przychodzi. Inny

Cytaty

Powiązane dokumenty

W incentego a Paulo jest stosowanie się do jego zaleceń i rad, a więc czynić Iwszystjko na jego podobieństwo i stawać się naśladowcą jego,t-żeby być

Zarazem serdecznie dziękujemy wszystkim ludziom dobrej woli za życzliwe i gorliwe serce, jakie nam w tych ciężkich czasach okazywali i bardzo prosimy, aby i w

T aka już jest wola Boża, abyśmy przez trudy, uciski i dolegliwości rozliczne dostawali się do Jego chwały.. Gdyby nam się zawsze powodziło wedle życzeń

Aniołowie, idąc dalej, spotkali bezdomną sierotę, tułającą się po świecie, dla k tó rej obcym jest domowe ognisko, i żadne serce nie jest jej własnością;

Mały Bolesław Karliński, a syn Stanisława i Marji Karlińskich, był gwiazdą dla Ojców, a słoneczkiem dla rodziców. W młodym, bo prawie w 7-mym roku życia

Z aczynały się stopniow o rzad k ie gaiki, zapowiedź le śn ej głuszy, prow adzące do zalanych wesołym blaskiem polanek, szum iących liśćm i zarośli... Pagoda

W stręt o d ­ czuwany do potw ora, 'jakim jest niewdzięcznik, da się jedynie wy- tłóm aczyć przez przyrodzone praw o, k tóre dom aga się tego, aby dobrodziejstwo

W wypadku, jeśli Siostry będą chciały się w ycofać, albo adm i­.. nistracja chciała by im podziękow ać, należy pow iadom ić stronę zainteresowaną rok