• Nie Znaleziono Wyników

10 paŸdziernika 2002 roku odby³a siê uro- czystoœæ, której do tej pory nie by³o na Naszej Uczelni – Politechnice Gdañskiej.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "10 paŸdziernika 2002 roku odby³a siê uro- czystoœæ, której do tej pory nie by³o na Naszej Uczelni – Politechnice Gdañskiej. "

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Klub Uczelniany

Akademicki Zwi¹zek Sportowy Politechniki Gdañskiej

10 paŸdziernika 2002 roku odby³a siê uro- czystoœæ, której do tej pory nie by³o na Naszej Uczelni – Politechnice Gdañskiej.

Pomys³ zrodzi³ siê w g³ówce Doroty Daj- kowskiej, której mo¿na dodaæ przydomek “sza- lona”. Myœlê, ¿e ka¿dy, kto zna Dorotkê, przy- zna, ¿e to prawda. Sto piêædziesi¹t pomys³ów na minutê i pe³en optymizm.

Ostatnie trzy dni przed tym wielkim dniem by³y pracowite, nerwowe i chaotyczne. Roz- wieszanie plakatów, ulotek, wrêczanie zapro- szeñ w³adzom obecnej, jak i poprzedniej ka- dencji, przygotowanie auli, poczêstunku, po prostu zrobienie wszystkiego tak, aby gra³o jak nale¿y. Uda³o siê wszystko postawiæ na nogi na chwilê przed rozpoczêciem uroczystoœci, a adrenalina podnosi³a siê z minuty na minutê organizatorom, a raczej organizatorkom, bo by³y a¿… dwie – zuch dziewczynki!

Gdy wybi³a godzina “W”, uroczystoœæ siê rozpoczê³a, poprowadziæ j¹ mia³a zaszczyt do niedawna opanowana, z g³ow¹ pe³n¹ pomy- s³ów, a teraz nieco zdenerwowana, z pustk¹ w g³owie i z dr¿¹cym g³osem, Aneta. Na sa- mym pocz¹tku zostali powitani goœcie, i to jacy. By³o dla nas wielkim zaszczytem przy- bycie Pana Prorektora prof. W³adys³awa Koca, Pana Rektora prof. Aleksandra Ko³o- dziejczyka, Pani Prorektor prof. Alicji Kon- czakowskiej, Panów Dziekanów, Kochanych Trenerów, i oczywiœcie nie zabrak³o studen- tów, przysz³ych i obecnych cz³onków Klubu Uczelnianego Akademickiego Zwi¹zku Spor- towego Politechniki Gdañskiej. Uroczystoœæ zosta³a otwarta z powag¹, na jak¹ zas³ugiwa-

³a, wniesieniem sztandaru AZS-u przez po- czet dwóch piêknych, zgrabnych i powabnych koszykarek oraz przystojnego Jasia narciarza;

po chwili zabrzmia³ Gaudeamus…

Pan Prorektor prof. W³adys³aw Koc jako pierwszy zabra³ g³os. Po opowieœciach praw- dziwego sportowego kibica i by³ego cz³onka AZS-u nie mieliœmy w¹tpliwoœci, ¿e jesteœmy w doborowym towarzystwie sportowców. Pan kierownik Studium WFiS Janusz Markowski przedstawi³ osi¹gniêcia naszych sportowców na arenie ogólnopolskiej. Nastêpnie wyst¹pili okrêtowcy zawodowcy: pan prof. Zygmunt Paszota – opiekun Klubu Uczelnianego AZS, i pan Janusz Rybicki (chemik) – jeden ze spon- sorów uroczystoœci. To kolejne osoby zwi¹za- ne ze sportem, obaj trenowali w naszym Klu- bie, pan prof. Z. Paszota lekkoatletykê, a pan J. Rybicki koszykówkê. Po krótkim filmie o

aerobiku sportowym (a mo¿emy siê pochwa- liæ, i¿ zajêliœmy w tej dyscyplinie pierwsze miejsce na Mistrzostwach Polski Szkó³ Wy-

¿szych) przysz³a pora na reklamê naszego Klu- bu. Zabrzmia³o w g³oœnikach: “Pigu³ka: Co, gdzie i kiedy dzieje siê w Azetesie, przed- staw nam drogi prezesie.” Na podium wsko- czy³a nasza Dorotka, utytu³owana p³ywacz- ka, cyklistka i narciarka, a na widowni burza oklasków. Dorotka mówi³a jak nakrêcona, jak by mog³a inaczej, przecie¿ bycie cz³onkiem AZS-u to same plusy, sport to zdrowie, nowi znajomi i przyjaciele... Z poczuciem sporto- wego humoru przedstawia³a, jakie mamy w Klubie sekcje sportowe, a mianowicie aerobik, badminton, narciarstwo, p³ywanie kobiet i mê¿czyzn, koszykówka tak samo, i siatkówka te¿ jest obup³ciowa; nie trzeba pisaæ, jak na te s³owa wszyscy zareagowali. Siedz¹c ko³o Pana Rektora prof. A. Ko³odziejczyka, s³ysza³am, jak g³oœno zastanawia³ siê, z uœmiechem na twarzy, czy mamy dyscypliny bezp³ciowe.

Potem przysz³a kolej na mnie.

A Dorotka nie posz³a na swoje honorowe miejsce w pierwszym rzêdzie, ale do k¹ta… (widz¹c, jak wszyscy bujaj¹ siê na swoich miej- scach to w lewo, to w prawo, aby zobaczyæ, co ona tam robi, chcia³o mi siê œmiaæ; zapew- ne myœleli, ¿e mo¿e p³acze, mo¿e Ÿle siê czu- je). W k¹cie mia³a do wykonania bojowe za- danie, które przyœni³o mi siê w nocy.

Do mnie nale¿a³o zareklamowane obozów sportowych, na które wyje¿d¿amy i na których siê wyœmienicie bawimy. Zim¹ uprawiamy bia-

³e szaleñstwo, œmigaj¹c po stokach na dwóch deskach. Po sesji letniej czekaj¹ na nas Mazu- ry, czyli Wilkasy, zjazd Azetesiaków z ca³ej Polski, gdzie oprócz zaciêtej rywalizacji w wielu dyscyplinach sportowych z przymru¿e- niem oka, jest przeci¹ganie liny, opowiadanie dowcipów, podczas których mo¿na rzucaæ jaj- kami bez ¿adnych konsekwencji, i integracja w knajpce, gdzie mo¿na bawiæ siê do bia³ego rana (cisza nocna nie obowi¹zuje). Prawd¹ jest, i¿ ka¿dy, kto raz by³ na takiej imprezie, ¿yje od obozu do obozu, w paŸdzierniku myœli ju¿

o nartach, gdy wróci z gór– o Wilkasach. Po- twierdzeniem by³o pojawienie siê na scenie podskakuj¹cej Dorotki, a na jej widok aplauz i salwa œmiechu. Nic dziwnego, bo wszyscy widzieli dziewczynkê w spódnicy, w butach na obcasach, w czapce, z goglami na g³owie i … z nartami na ramieniu…

Jasiu z sekcji narciarskiej te¿ mia³ okazjê

zabraæ g³os. Wskoczy³ niemrawo, ale z uœmie- chem od ucha do ucha, na podium, t³umacz¹c siê obola³ymi po treningu miêœniami, i prze- konywa³ z determinacj¹, i¿ lepszego klubu i miejsca – gdzie mo¿na “nabyæ” muskulaturê, gibkoœæ i sportowego ducha – nie ma.

Anegdotki o naszych sportowcach przed- stawili bardzo sympatyczni trenerzy, pan Zbi- gniew Chodorowski i Ryszard Kutek, którzy przyznali, i¿ d³ugoletnia praca, lekka, ³atwa i przyjemna, z m³odzie¿¹ studenck¹, to nie lada przygoda.

I tak w sympatycznej atmosferze spotkanie zmierza³o powoli do koñca. Prowadz¹c tê uro- czystoœæ, zauwa¿y³am, i chyba nie tylko ja, i¿

nie odczuwa³o siê, ¿e wœród nas studentów s¹ w³adze naszej uczelni, budz¹ce na co dzieñ respekt, ale Przyjaciele, którzy s¹ zwi¹zani ze sportem i siê nim interesuj¹.

Jedno jest pewne, ¿e czujemy siê w gronie sportowców jak w rodzinie, a jedn¹ z wielu cech charakteru, która nas ³¹czy, jest poczucie humoru.

Na zakoñczenie by³ poczêstunek – ciastecz- ka, cukiereczki i napoje, mo¿e nawet wysko- kowe.

Kogo zabrak³o na tym spotkaniu, niech ¿a-

³uje i zapamiêta, ¿e w³aœnie: tak siê bawi , tak siê bawi, TAK SIÊ BAWI – AZS!!!

Aneta Kury³ko studentka Wydzia³u Oceanotechniki i Okrêtownictwa fot. J. Kulas

Inauguracja roku sportowego 2002/2003

Poczet sztandarowy: Ma³gorzata Leszczyk, Jan

B³aszkiewicz, Katarzyna Majchrzak

(2)

Politechnika w Gdañsku w latach 1941 – 1945

W ³¹czenie Wolnego Miasta Gdañska do Rzeszy Niemieckiej z dniem 1 wrzeœnia 1939 roku spowodowa³o tak¿e przejêcie politechniki w Gdañsku przez administracjê rz¹dow¹ jako Wy¿szej Szko³y Rzeszy Niemieckiej (Reichshoch- schule). Przejêcie to nast¹pi³o oficjalnie w dniu 29 kwietnia 1941 roku.

Krótko po przejêciu uczelni przez rz¹d niemiecki nast¹pi³a zmiana statutu, i to w taki sposób, ¿e sta³ siê on zgodny ze sta- tutami obowi¹zuj¹cymi we wszystkich szko³ach wy¿szych Rzeszy Niemieckiej.

Istotn¹ zmian¹ by³o powo³anie, obok rek- tora, kuratora (Der Kurator der Wissen- schaftlichen Hochschulen in Danzig), któ- ry by³ odpowiedzialny za administracyj- n¹ stronê zarz¹dzania uczelni¹, przy czym kierownictwo naukowe spoczywa³o w rê- kach rektora.

Zmianie uleg³y tak¿e regulaminy pro- mocyjne. Przyk³adowo, wprowadzono nowy regulamin promocyjny doktora nauk technicznych (Dr. rer. nat) na Wy- dziale Nauk Przyrodniczych i Przedmio- tów Uzupe³niaj¹cych, zatwierdzony przez ministra nauki i oœwiaty (Reichsminister fur Wissenschaft, Erziehung und Volks- bildung) w dniu 6 grudnia 1941 roku.

Podobne regulacje wydano dla uzyska- nia stopnia dr in¿. (Dr. -Ing).

W kolejnych latach uczelnia funkcjo- nowa³a z trudnoœciami wynikaj¹cymi g³ównie z powo³ania wielu nauczycieli i studentów do wojska.

Zbli¿aj¹cy siê front spowodowa³, i¿

przewidywany od 1 listopada 1944 do 23 lutego 1945 „semestr zimowy nie móg³ ju¿

byæ prawid³owo realizowany i w zasadzie zosta³ przed czasem przerwany”.

W dniu 30 stycznia 1945 roku opusz- cza Gdañsk na pok³adzie statku “Deutsch- land” 375 pracowników uczelni i ich ro-

dziny. Zabieraj¹ ze sob¹ tak¿e 500 skrzyñ z dokumentami i pracami naukowymi.

Oznacza³o to w zasadzie zakoñczenie funkcjonowania politechniki w Gdañsku jako szko³y wy¿szej, szczególnie, ¿e w parê dni póŸniej otwarto w uczelni szpi- tal z trzema tysi¹cami ³ó¿ek.

W uczelni zostaj¹ niektórzy pracowni- cy z rektorem prof. Egonem Martyrerem na czele; opuszcza on uczelniê w dniu 26 marca 1945 roku.

Organizacja uczelni

Przekszta³cenie politechniki w Gdañsku z dniem 29 kwietnia 1941 roku w Wy¿sz¹ Szko³ê Rzeszy Niemieckiej nie poci¹gnê-

³o za sob¹ ¿adnych istotnych zmian orga- nizacyjnych wewn¹trz uczelni. Pozosta³y dalej trzy wydzia³y, tak jak zarz¹dzono to dnia 7 stycznia 1941 roku, z tym ¿e od roku akademickiego 1943/1944 Wydzia³ Ma- szynowy (Fakultat III fur Maschinenwesen) podzielono na cztery Oddzia³y (Fachabte- ilungen), a mianowicie:

Oddzia³ III, I – Budowy Maszyn (Abt.1II, 1-Maschinenbau),

Oddzia³ III, 2 – Elektrotechniki (Abt. 111, 2-Elektrotechnik),

Oddzia³ III, 3 – Techniki Okrêtowej (Abt.

111, 3-Schiffstechnik),

Oddzia³ III, 4 – Lotnictwa (Budowy sa- molotów) (Abt.II1, 4- Luftfahrt (Luft- fahrzeugbau)).

Rozwój uczelni

Z dostêpnych materia³ów i informacji wynika, i¿ w latach 1941-1945 nie mia³y miejsca dzia³ania zwi¹zane z rozwojem uczelni. Do dzia³añ takich nie mo¿na za- liczyæ przystosowania gmachu g³ównego do pe³nienia funkcji szpitala, wykonania

œcian zamykaj¹cych okna niskiego parte- ru itp.

W³adze akademickie uczelni

Ustalenia statutu z dnia 1 paŸdziernika 1932, jak i statutu z dnia 13 paŸdziernika 1933, nie zosta³y zmienione po 29 kwiet- nia 1941, pozostawiaj¹c liczbê wydzia³ów i oddzia³ów jak do roku 1941 (nie mówi¹c o zmianie w roku akademickim 1943/1944 liczby oddzia³ów na Wydziale Maszyno- wym).

W publikacji [2] zestawiono rektorów, prorektorów, dziekanów i kierowników oddzia³ów sprawuj¹cych swój urz¹d w latach 1941-1942 do 1944-1945.

Jak zaznaczono to w punkcie 1, nad- zór nad uczelni¹ sprawuje kurator, którym zostaje na ca³y okres istnienia Wy¿szej Szko³y Rzeszy Niemieckiej prof. dr Ernst Pohlhausen.

Liczba studentów, absolwentów i promocji doktorskich

Liczba studentów, absolwentów i pro- mocji doktorskich w latach 1941-1945 jest nieznana. W ró¿nego rodzaju pracach po- daje siê liczbê ca³kowit¹ studentów im- matrykulowanych w latach 1904 - 1945, wynosz¹c¹ podobno 15 000 (1923 – 5323;

1929 – 8953).

Nale¿y przypuszczaæ, ¿e dalsze poszu- kiwania przynios¹ w tym zakresie pewne dane. Mo¿na jedynie na razie stwierdziæ,

¿e w dostêpnych materia³ach Ÿród³owych i publikacjach danych tych brak. Istnieje jedynie dowód w postaci œwiadectwa, i¿

jeszcze w dniu 29 stycznia 1945 roku koñ- czy³y siê egzaminy dyplomowe, natomiast na 15 stycznia 1945 przewidziano obronê pracy doktorskiej. Z innego dokumentu wynika, ¿e obrona siê odby³a. Warunki przyjmowania studentów przewidywa³y, tak jak ustalono to w roku akademickim 1939/1940, przyjmowanie obywateli nie- mieckich i obywateli pañstw obcych mo- g¹cych udowodniæ swoje niemieckie po- chodzenie (Nachweis deutschblutigen Abstammes), z tym jednak, ¿e nie wspo- mina siê ju¿ ca³kowicie o studentach ¿y- dowskich. Dowodu na swoje niemieckie pochodzenie nie trzeba ju¿ przedstawiæ w semestrze letnim 1942, w którym spe- cjalnymi przywilejami obdarza siê dodat- kowo osoby z Protektoratu Czech i Mo- raw (Protektorat Böhmen und Mähren).

Istotna zmiana nastêpuje w semestrze let- nim 1943, kiedy to w informacjach dla studentów stwierdza siê, ¿e: “Studiowa- nie na politechnice w Gdañsku oznacza wzmocnienie bêd¹cego w ci¹g³ej rozbu- dowie niemieckiego Wschodu. W³a-

Politechnika w Gdañsku jako Wy¿sza Szko³a Rzeszy Niemieckiej

(3)

œnie czcigodne miasto Gdañsk, w nowym okrêgu Rzeszy Gdañsk-Prusy Zachodnie, które w aktualnie zachodz¹cych wydarze- niach sta³o siê bardziej bliskie wszystkim Niemcom, jest przystosowane do tego, aby dostarczyæ m³odemu pokoleniu (studen- towi) g³êbokiego wejrzenia w ¿yciowo wa¿ne problemy Wschodu. Czas studiów w naszym nowym niemieckim okrêgu wschodnim dostarczy mu wra¿eñ, które bêd¹ nadawa³y kierunek i bêd¹ decydo- wa³y o póŸniejszym wykorzystaniu zdo- bywanej tutaj wiedzy”. Od kandydatów wymaga siê metryki urodzenia z dowo-

dem pochodzenia, przy czym dla cz³on- ków organizacji hitlerowskich wystarczy legitymacja cz³onkowska, jednak z pisem- nym zapewnieniem, ¿e studentowi nie s¹ znane ¿adne okolicznoœci wskazuj¹ce na niearyjskie pochodzenie. To samo doty- czy delegowanych ¿o³nierzy.

Ponadto trzeba przedstawiæ policyjne

œwiadectwo moralnoœci oraz œwiadectwo s³u¿by w “Arbeitsdienst”. Szczególne u³a- twienia maj¹ uczestnicy wojny.

W ostatniej wydanej informacji dla stu- dentów, a mianowicie w semestrze zimo- wym 1944/1945, pomija siê ju¿ buñczucz-

n¹ preambu³ê o niemieckim Wschodzie i szczególnych zaletach oraz przywilejach studiowania w Gdañsku.

Boles³aw Mazurkiewicz Wydzia³ Budownictwa Wodnego i In¿ynierii Œrodowiska

1) Martyrer, E.(1979): Erinnenrung an, meine letz- ten Tage in der Technischen Hochschule in Dan- zig, Beitrage und Dokumente zur Geschichte der Technischen Hochschule Danzig 1904-1945, Hannover 1979

2) Mazurkiewicz, B.K. (1999): “ród³a i materia³y do dziejów Politechniki Gdañskiej”, Gdañsk, 1999. Wyd. w³asne

W latach zaborów, nasi ojcowie twar- do walczyli o zachowanie naszej oj- czystej polskiej mowy. Równoczeœnie jed- nak nie zaniedbywali nauki jêzyka naszych ciemiê¿ycieli. By³o to potrzebne, aby móc broniæ swych racji, w ramach obowi¹zuj¹- cego prawa, w ró¿nych instytucjach pañstw zaborczych – do parlamentów w³¹cznie. W odezwie Centralnego Komitetu Wyborcze- go do polskich wyborców z r. 1867 czyta- my np.: Zaszczyceni naszym zaufaniem, zawi¹zaliœmy siê na trzechletni przeci¹g czasu w Komitet Centralny Wyborczy dla wszystkich ziem polskich pod panowaniem pruskim (...). Uwa¿aj¹c bowiem za pierw- szy i najbli¿szy obowi¹zek kierowanie spra- wami w W. Ks. Poznañskim i w Prusach Zachodnich, uwa¿amy przecie¿ dalej za naturalne tylko rozszerzenie granic nasze- go zadania (...) szczyc¹cego siê uznaniem idei narodowoœci, wci¹gn¹æ o ile mo¿na w zakres naszych prac wyborczych ludnoœæ polsk¹ Prus Wschodnich i Górnego Œl¹ska (...). W dope³nieniu uci¹¿liwego zadania tego liczymy i mamy prawo liczyæ na brat- nie, energiczne poparcie z waszej strony ro- dacy. Przede wszystkim ¿¹damy go jak te- raz w nadchodz¹cych wyborach do parla-

mentu pó³nocnoniemieckiej Rzeszy (...). Do dzie³a wiêc rodacy! Niech ka¿dy, ktokolwiek siê szczyci mianem Polaka, dok³ada wszel- kich dozwolonych granicami prawa starañ, aby nadchodz¹ce wybory wypad³y dla nas pomyœlnie, abyœmy jak najwiêksz¹ o ile mo¿liwoœci liczb¹ naszych reprezentantów przekonali œwiat o sile naszego ¿ywio³u, a tym samym o koniecznoœci uszanowania praw jego, zw³aszcza ¿e ¿yjemy w epoce, w której temu tylko przyznaj¹ prawo ¿ycia, kto wytrwa³oœci¹ i siln¹ wol¹ zdolnoœci jego dowodzi.

Dzisiaj, w dobie starañ o wejœcie do ro- dziny narodów Unii Europejskiej , wo³anie naszych ojców o aktywn¹ prezentacjê swo- ich spraw na zewn¹trz rodzimego “zaœcian- ka” jest jeszcze bardziej aktualne.

W swojej dobieg³ej ju¿ koñca prawie piêædziesiêcioletniej karierze nauczyciela akademickiego, spêdzi³em tak¿e szeœæ lat na d³ugoterminowych kontraktach zagra- nicznych. Niezale¿nie od tego, mia³em równie¿ okazjê braæ czynny udzia³ w licz- nych kongresach i konferencjach nauko- wych za granic¹, jak równie¿ – podró¿o- waæ do wielu krajów prywatnie. Podczas wszystkich tych moich bytnoœci poza do-

mem, œledzi³em pilnie stan spraw polskich w opinii obcych œrodków masowego prze- kazu oraz w indywidualnej œwiadomoœci napotkanych ludzi. Mog³em siê praktycz- nie przekonaæ, ¿e – z wyj¹tkiem aktualnych w danej chwili spraw SOLIDARNOŒCI i PAPIE¯A POLAKA (zreszt¹ nie zawsze obiektywnie naœwietlanych) – nasze pro- blemy za granic¹ w ogóle nie istnia³y, ¿e nikogo nie obchodzi³o, co Polak myœli i jakie ma k³opoty; przy okazji mog³em stwierdziæ, ¿e wykszta³cenie ogólne, jakie- go udzieli³a mi polska szko³a w okresie mojej m³odoœci, przekracza znacznie od- powiednie standardy zagraniczne. Dalej za- uwa¿y³em, ¿e prasa, radio i telewizja za granic¹ o wiele czêœciej zajmuj¹ siê pro- blemami niektórych ma³ych narodów, umiej¹cych skutecznie zaistnieæ na arenie miêdzynarodowej, ani¿eli troskami nasze- go czterdziestomilionowego, œrodkowoeu- ropejskiego narodu i pañstwa. Zdarza siê wiêc czêsto, ¿e nasze stanowisko w ró¿- nych sprawach miêdzynarodowych jest lekcewa¿one, a “wartoœci” nabieraj¹ opi- nie obce – nieprzychylne Polakom – po- pierane argumentami pieni¹dza.

Nie mo¿e zatem dziwiæ, ¿e w roku 1998 mo¿na by³o przeczytaæ w piœmie NEW- SWEEK lament pewnego Brytyjczyka (Anglika) nt. upadku Wielkiej Brytanii po II wojnie œwiatowej, tej mniej wiêcej tre-

œci: przed szeœædziesiêciu laty, Zjednoczo- ne Królestwo by³o krajem potê¿nym. W naszym posiadaniu by³a jedna trzecia glo- bu i mieliœmy najwiêksz¹ flotê wojenn¹ na

œwiecie. Ale w r. 1939 weszliœmy w przy- mierze z Polsk¹, zacofanym, odleg³ym, feu- dalnym krajem, którego terytorium zobo- wi¹zaliœmy siê broniæ (...). Wynik³a st¹d wojna (...). I pozostawi³a Zjednoczone Kró- lestwo ca³kowicie upad³e. Obecnie (...) za- k³ady Rolls-Royce Motors zosta³y nabyte przez BMW, producenta silników dla Mes-

O miêdzynarodow¹ promocjê roku jubileuszowego 2004/2005

Impresje i dygresje

(4)

serschmidta 109 i – œmiertelnego rywala Spitfire’a w brytyjskich przestworzach.

Lament Brytyjczyka jest zrozumia³y, ale prowadzi prosto do wniosku, ¿e Polska – ten zacofany, odleg³y i feudalny kraj – po- nosi winê za wybuch wojny i powojenny upadek Albionu. Konkluzja taka jest oczy- wistym absurdem, ale ³atwo j¹ przemycaæ, bo napisana po angielsku ma wymiar œwia- towy. Tymczasem wiadomo sk¹din¹d, ¿e ce- lem Hitlera by³o podbicie ca³ego œwiata: Wir werden weiter marschieren, bis alles in Scherben fallt, denn heute gehort uns Deutschland, und morgen die ganze Welt.

W tej sytuacji, Polska by³a tylko pierw- szym, ma³ym odcinkiem do przebicia siê niemieckiej Autobahn.

Jak widaæ, niekiedy nie chce siê dziœ o tym pamiêtaæ. Czy brytyjski malkontent – i szerszy ogó³ na œwiecie – wie np., ¿e w r.

1791 uchwalono w Polsce pierwsz¹ w Eu- ropie konstytucjê, tworz¹c¹ system politycz- ny zgodny z idea³ami Oœwiecenia, która w³a-

œnie sta³a siê jednym z bezpoœrednich po- wodów dalszego kwestionowania bytu pañ- stwa polskiego przez jej s¹siadów? Nawet Karol Marks zauwa¿y³ w swoim czasie, ¿e konstytucja ta odznaczy³a siê na tle rosyj- sko-prusko-austriackiego barbarzyñstwa jako jedyne dziecko wolnoœciowe, kiedykol- wiek utworzone samodzielnie w œrodkowej Europie. Czy ów Brytyjczyk wie, ¿e odle- g³oœæ miêdzy Londynem a Warszaw¹ jest porównywalna z t¹ miêdzy Londynem i Neapolem, albo – ¿e Warszawa le¿y o wiele bli¿ej Londynu, ni¿ Sztokholm czy Ateny – w³aœnie w œrodku Europy?

Przy okazji nale¿y dodaæ – o czym opi- nia œwiatowa nie chce wiedzieæ – ¿e brytyj- skie gwarancje dla Polski okaza³y siê nie- wiele warte. Nie by³o brytyjskich samolo- tów albo najwiêkszej floty wojennej na œwie- cie, nios¹cych Polsce pomoc w r. 1939. Prze- ciwnie, polski wysi³ek wojenny na rzecz interesów brytyjskich by³ relatywnie znacz-

nie wiêkszy. Wypada przypomnieæ tu choæ- by, ¿e:

l

w bitwie o Angliê, w brytyjskich prze- stworzach, 15% niemieckich samolotów zosta³o zestrzelonych przez pilotów pol- skich;

l

niemiecka maszyna szyfruj¹ca Enigma zosta³a rozkodowana przez polskich ma- tematyków i przekazana Brytyjczykom;

l

polscy ¿o³nierze walczyli w Narwiku, Tobruku, pod Monte Cassino, na polach La Falaise i Arnheimu;

l

polski ruch oporu zdoby³ w Polsce nie- miecki pocisk rakietowy V-2 i przekaza³ go Brytyjczykom, zanim Londyn sta³ siê celem Hitlera, itd.

Nie by³o wiele brytyjskiej pomocy pod- czas powstania warszawskiego, notabene zdarzy³o siê, ¿e prominentny polityk “za- chodu” pomyli³ je z powstaniem w warszaw- skim getcie. Wreszcie, w r. 1945, sprzedano Polskê w Ja³cie. Podczas II wojny œwiato- wej, Polska toczy³a bój najd³u¿szy – w kra- ju i za granic¹ – za wasz¹ i nasz¹ wolnoœæ.

Nasza Ojczyzna dozna³a stosunkowo naj- wiêkszych strat ludzkich i materialnych. Nie by³o jednak Polski w r. 1945 w San Franci- sco, gdy ustalano porz¹dek powojenny i po- wo³ywano do ¿ycia Organizacjê Narodów Zjednoczonych – nie zaproszono jej; by³ tylko polonez Chopina, odegrany przez Ar- tura Rubinsteina.

Rozwa¿aj¹c te przykre polskie doœwiad- czenie, doszed³em do przekonania, ¿e bar- dzo potrzebna jest dziœ praca nad budowa- niem obiektywnego wizerunku Polski – jako istotnej czêœci Europy i œwiata. Dlatego trze- ba, aby wa¿ne zdarzenia w naszym ¿yciu by³y szeroko adresowane do odbiorcy za granic¹ – najlepiej w jêzyku angielskim.

Wypada tu spostrzec, ¿e tê moj¹ opiniê po- dziela w pe³ni inny Brytyjczyk (Walijczyk), znany historyk Norman Davis; jak widaæ, poprzedniej mojej krytycznej oceny “Zacho- du” nie wolno uogólniaæ. Norman Davis

pisze: wa¿ne jest, ¿eby ktoœ pisa³ o historii Polski i ¿eby jego ksi¹¿ki by³y znane w Lon- dynie, w Berlinie, w Waszyngtonie. W prze- ciwnym razie politycy dzia³aj¹ tak, jakby Polska nie istnia³a albo nie by³a wa¿na. Wy- chodz¹ z za³o¿enia, ¿e nie musz¹ pamiêtaæ o tych Polaczkach.

Nie uwa¿am, abym opisa³ w ca³oœci czy bezb³êdnie historiê Polski. Ale wiem, ¿e dy- plomaci amerykañscy obowi¹zkowo czyta- j¹ “Bo¿e Igrzysko”. Mog¹ Ÿle myœleæ o Pol- sce, mog¹ uwa¿aæ, ¿e jest z ni¹ straszny k³o- pot, ale nie mog¹ jej lekcewa¿yæ.

Niech teraz czytelnik oceni, czy zbli¿a- j¹cy siê Rok Jubileuszowy 2004/2005 nie powinien byæ okazj¹, aby przybli¿yæ go spo-

³ecznoœci miêdzynarodowej? Czy zatem nie powinna ukazaæ siê angielskojêzyczna pu- blikacja reprezentuj¹ca polski na te sprawy punkt widzenia? Osobiœcie odpowiadam na te dwa pytania twierdz¹co.

Dlatego pragnê poinformowaæ wszyst- kich zainteresowanych, ¿e napisa³em opra- cowanie pt. 100 YEARS OF THE TECHNI- CAL UNIVERSITY EDUCATION IN GDANSK: 1904-1921-1939-1945-2004/

2005, obejmuj¹ce 158 stron rêkopisu. Ma- teria³em Ÿród³owym tego opracowania s¹ odnoœne – niemieckie i polskie – doniesie- nia prasowe z ww. lat, które to lata uwa¿am za kluczowe dla zobrazowania genezy i roz- woju uniwersyteckiego kszta³cenia technicz- nego w Gdañsku. Doniesienia te ukazane zosta³y w opracowaniu w swych wersjach oryginalnych i skomentowane przeze mnie po angielsku.

Na koniec stawiam zasadnicze pytanie.

Czy znajd¹ siê osoby lub instytucje, które chcia³yby druk mego opracowania wesprzeæ finansowo? Niestety, odpowiednie mo¿li- woœci Politechniki Gdañskiej s¹ tu bardzo ograniczone i takie wsparcie by³oby bardzo po¿¹dane.

Zbigniew Cywiñski emerytowany profesor PG

W jakiœ czas póŸniej zbudowa³em, dla mojego m³odszego brata, doœæ nie- zwyk³¹ zabawkê, By³ to ca³kowicie auto- matyczny, wielostrza³owy pistolet strzela- j¹cy... grochem. Teraz, po tylu latach dzi- wiê siê, ¿e mi siê uda³o skonstruowaæ to bardzo skomplikowane, ca³kowicie orygi- nalne i na niczym nie wzorowane urz¹dze- nie. Dlatego krótko opiszê jego dzia³anie, tym bardziej, ¿e pistolet sp³on¹³ wraz z ca-

³ym mieszkaniem w domu podpalonym przez Niemców, ju¿ po upadku Powstania.

Spust pistoletu wykonany by³ z wygiê- tego prêta, u³o¿yskowanego suwliwie w kolbie. Na jego górnej pó³ce umocowany by³ obrotowo zbierak w postaci poprzeczki opieraj¹cej siê o p³ask¹ sprê¿ynê, której w¹skie i wzmocnione zakoñczenie tkwi³o w szparze wyciêtej w lufie. Naciœniêcie spu- stu powodowa³o, ¿e zabierak zaczyna³ od-

chylaæ sprê¿ynê, jej zakoñczenie wchodzi-

³o do komory, zaraz potem inny zabierak odsuwa³ na moment klapkê i z magazynka, pod naciskiem sprê¿yny, wpada³o ziarno grochu, gdzie zostawa³o unieruchomione,

¿eby nie wylecia³o z lufy. Tymczasem sprê-

¿yna odchyla³a siê dalej, a¿ do po³o¿enia, w którym boczna krzywka powodowa³a wysprzêglenie zabieraka, zwalniaj¹c sprê-

¿ynê, Pada³ strza³, jednoczeœnie sprê¿yna

Przygody konstruktora (cd.)

(5)

odwodz¹ca sprowadza³a spust do pozycji wyjœciowej. Mo¿na by³o oddaæ nastêpny strza³. Magazynek stanowi³a rurka umiesz- czona ponad luf¹, wsypywa³o siê do niej oko³o 10 ziaren i dociska³o sprê¿yn¹ zwi- niêt¹ z cienkiego drutu stalowego. Ca³oœæ obudowa³em blach¹ cynkow¹ z wyt³oczo- nymi reliefami, upodabniaj¹cymi zabawkê do ma³ego, p³askiego pistoletu. Najciekaw- sze, ¿e mój pistolet nie wymaga³ ¿adnych poprawek. Na próbach przestrzeli³em ¿a- rówkê.

Na tym skoñczy³a siê era budowania zabawek. Nadesz³y lata niesprzyjaj¹ce kon- struowaniu czegokolwiek, chyba ¿e wymie- niê dwa zdarzenia, same z siebie nie warte wspomnienia, tyle tylko, ¿e zasz³y one w okolicznoœciach doœæ niezwyk³ych. Otó¿ w jednym z obozów jenieckich, w którym przebywa³em po Powstaniu Warszawskim, wydawano nam po okr¹g³ym bochenku chleba na siedmiu ludzi. Podzieliæ okr¹g³y chleb na siedem czêœci nie jest ³atwo, a ka¿- dy, kto doœwiadczy³ niedostatku po¿ywie- nia, wie, ¿e pajdka w jednej ca³oœci jest smaczniejsza od mniejszej, choæ dowa¿o- nej okruchami. Przypadkiem mia³em przy sobie kieszonkowy suwak logarytmiczny, co umo¿liwi³o mi sporz¹dzenie, z tektury od paczki Czerwonego Krzy¿a, szablonu u³atwiaj¹cego podzia³ bochenka. S³ysza³em,

¿e jeden z profesorów Politechniki Gdañ- skiej, jeszcze jako uczeñ, zdoby³ w szkole nagrodê za wynalezienie przyrz¹du do po- dzia³u k¹ta na trzy równe czêœci. Z ca³ym szacunkiem dla wynalazcy, uwa¿am, ¿e mój przyrz¹d do podzia³u okr¹g³ego chleba na siedem równych czêœci dla siedmiu g³od- nych ludzi by³ po¿yteczniejszy.

W rok póŸniej znalaz³em siê w sytuacji ca³kowicie odmiennej. Jako ¿o³nierz 2 Kor- pusu studiowa³em na politechnice w³oskiej w Turynie. Artyku³ na ten temat, pt.:“¯o³- nierze 2 Korpusu Genera³a Andersa na po- litechnice w Turynie”, zamieœci³em w „Pi-

œmie PG” nr 4,5,6/97. By³o nas oko³o setki, stanowiliœmy osobn¹ jednostkê wojskow¹.

Dla naszych potrzeb Korpus zarekwirowa³ kompleks budynków, niegdyœ siedzibê m³o- dzie¿owej organizacji faszystowskiej “Ba- lilla”, w willowej dzielnicy Turynu, ze wspa- nia³ym widokiem na Alpy. Mieliœmy oczy- wiœcie sale do nauki, ale korzystaj¹c z wol- nych przestrzeni, niektórzy z nas organizo- wali sobie w³asne k¹ciki do pracy. I ja te¿, w jakiejœ ma³o uczêszczanej galerii ustawi-

³em swój stó³, który zaopatrzy³em w urz¹- dzenie ze sznurków, bloczków i ciê¿arka, u³atwiaj¹ce pos³ugiwanie siê przyk³adnic¹

“tecnografa”– jak je nazwa³ pewien student

w³oski. Urz¹dzenie by³o prymitywne, nie warte dwu s³ów, ale za to stó³ nie by³ byle jaki. Tworzy³a go p³yta z bia³ego marmuru.

Musia³a kiedyœ zdobiæ hol g³ówny, œwiad- czy³a o tym jakaœ z³ota myœl Mussoliniego, wyryta na jej odwrocie. Mo¿e to by³o: “A chi I’Impero?, a Noi!”- Dla kogo imperium?

dla nas!- zreszt¹ nie pamiêtam, bo wtedy nie podchodzi³em do tego w sposób emocjonal- ny; wola³bym blat z deski. Ale teraz, z per- spektywy kilkudziesiêciu lat, myœlê sobie,

¿e dziwnie toczy siê ten œwiat. Na rozkaz potê¿nego il Duce wzniesiono wspania³¹ siedzibê dla jego m³odych pretorianów, na

œcianach umieszczono marmurowe tablice z napisami s³awi¹cymi Wodza i jego Impe- rium. I oto minê³o niewiele lat – wódz nie

¿yje, imperium diabli wziêli, Polskie Si³y Zbrojne zarekwirowa³y budynek, a ¿o³nierz Powstania Warszawskiego, z marmurowej tablicy zrobi³ sobie stó³ . Szkoda, ¿e to by³y tylko pozory zwyciêstwa, a ten – jak siê wyrazi³ Herling-Grudziñski – “Niezwyk³y fenomen, jakim w dziejach mojego pokole- nia by³ 2 Korpus dowodzony przez genera-

³a Andersa”, mia³ niebawem przestaæ istnieæ.

Za pierwszy mój projekt o charakterze in¿ynierskim uwa¿am projekt sprzêg³a, jaki wykona³em na æwiczeniach w Katedrze Czêœci Maszyn PG, za który s³ynny profe- sor Polak wpisa³ mi do indeksu czwórkê.

Ka¿dy, kto pamiêta tamte czasy, przyzna,

¿e by³o to wyró¿nienie wrêcz nies³ychane.

W roku 1959 rozpocz¹³em pracê w Mor- skim Instytucie Technicznym, póŸniejszym Instytucie Morskim. Tak siê z³o¿y³o, ¿e w³aœnie w tym czasie w Zak³adzie ¯eglugi MIT zamierzano zaj¹æ siê okrêtowymi ba- daniami modelowymi, dziedzin¹ dot¹d w Polsce zupe³nie nieznan¹. W laboratorium hydrotechnicznym Instytutu, na wyspie Ostrów, budowano stanowisko do badañ modelowych wodowania bocznego, a w dalszej perspektywie planowano uruchomiæ basen do badañ modelowych oporu kad³u- ba okrêtu. I to przes¹dzi³o, ¿e na sta³e zwi¹- za³em siê z t¹ w³aœnie dziedzin¹ hydrome- chaniki okrêtu, przede wszystkim ze stron¹ techniczn¹ eksperymentu. Na razie bra³em udzia³ w konstruowaniu stanowiska do ba- dañ wodowania – budowaliœmy je g³ównie w³asnymi rêkami. Trochê póŸniej, Zak³ad Portów Instytutu rozpocz¹³ w laboratorium na wyspie Ostrów budowê basenu do ba- dañ konstrukcji hydrotechnicznych, który mia³ byæ równie¿ u¿ytkowany przez Zak³ad

¯eglugi. Wymiary basenu wynosi³y 25 m x 2,5 m x 1,5 m, co odpowiada³o wymiarom typowych, tzw. ma³ych basenów holowni- czych, na których mo¿na – choæ w ograni-

czonym zakresie – prowadziæ badania mo- delowe oporu okrêtu. W tamtych czasach, w laboratoriach zagranicznych, wyposa¿o- nych w ma³e baseny, modele holowano naj- czêœciej metod¹ grawitacyjn¹, to jest za pomoc¹ opadaj¹cego ciê¿aru. Zasada po- zornie bardzo prosta, ale nie w realizacji.

Zlecono mi wówczas opracowanie koncep- cji urz¹dzenia holuj¹cego oraz metody po- miarów. Mia³em zamiar zaprojektowaæ urz¹dzenie podobne do tego, jakie dwa lata wczeœniej zainstalowano w Massachusetts Institute of Technology w Stanach Zjedno- czonych, którego opisem, niestety bez ry- sunków, dysponowa³em. Jednak warunki, w jakich mogliœmy wykorzystywaæ basen, na to nie pozwala³y. Musia³em opracowaæ w³asn¹ koncepcjê urz¹dzenia, zapo¿ycza- j¹c z Massachusetts najistotniejsze elemen- ty, gwarantuj¹ce wystarczaj¹c¹ dok³adnoœæ pomiarów, jak równie¿ metodê przyspiesza- nia modeli. £atwo wykazaæ, ¿e model ka- d³uba okrêtu, holowany opadaj¹cym ciê¿a- rem, bêdzie stale przyspiesza³, d¹¿¹c asymptotycznie do stanu równowagi. Nie- zbêdne jest zatem krótkotrwa³e przyspiesze- nie modelu za pomoc¹ dodatkowego ciê-

¿aru, przy czym si³a wywierana przez ten ciê¿ar musi p³ynnie zmierzaæ do zera. Ame- rykanie zastosowali ciê¿ary w postaci nur- ników ton¹cych w zbiornikach z rtêci¹. Wy- maga³o to u¿ycia wolframu, metalu o gê- stoœci wiêkszej od rtêci. Poniewa¿ nie dys- ponowaliœmy wolframem, musia³em opra- cowaæ tak¹ konstrukcjê ciê¿arów przyspie- szaj¹cych, aby – choæ wykonane ze stali – tonê³y w rtêci, nie trac¹c jednoczeœnie sta- tecznoœci. Zasadnicze elementy urz¹dzenia grawitacyjnego albo dynamometru grawi- tacyjnego wykonano w warsztatach Kate- dry Budowy Maszyn PG. Maksymalna si³a holowania wynosi³a 4N.

Wracaj¹c do tamtych odleg³ych czasów, pamiêtam jak nie mogliœmy siê doczekaæ chwili, kiedy wreszcie model pop³ynie w basen. Sta³o siê to w koñcu 1954 r. i wtedy, po raz pierwszy w Polsce, Ksawery Nie- nartowicz i ni¿ej podpisany dokonali bada- nia modelowego oporu okrêtu. Oczywiœcie wiedzieliœmy doskonale, jaki charakter po- winna mieæ krzywa oporu, ale zupe³nie czym innym jest zobaczyæ na w³asne oczy, jak pojawia siê ona w miarê nanoszenia punktów pomiarowych. W kilka miesiêcy póŸniej mogliœmy rozpocz¹æ ju¿ badania dla potrzeb przemys³u.

Wkrótce laboratorium Instytutu wzbo-

gaci³o siê o frezarkê – kopiarkê do obróbki

modeli wed³ug rysunku przekrojów wod-

nicowych. Obrabiarka zosta³a wykonana w

(6)

warsztacie Katedry Budowy Maszyn PG na podstawie projektu koncepcyjnego autor- stwa ni¿ej podpisanego.

W parê lat póŸniej zaprojektowa³em dla Katedry Teorii Okrêtu IO nastêpne urz¹dze- nie grawitacyjne, ju¿ znacznie ulepszone.

Zainstalowane na basenie o wymiarach 30 m x 3 m x 1,5 m, ci¹gle jeszcze jest u¿ywane.

Tymczasem zbli¿a³a siê najwiêksza w moim ¿yciu przygoda in¿ynierska: zapro- jektowanie du¿ego laboratorium okrêtowe- go do badañ modelowych, wyposa¿onego w baseny doœwiadczalne o d³ugoœci kilku- set metrów, takiego jakim dysponowa³y kra- je maj¹ce rozwiniêty przemys³ stoczniowy.

Jeszcze na pocz¹tku lat piêædziesi¹tych wydawa³o siê, ¿e realizacj¹ laboratorium tego typu zajmie siê Instytut Morski, jed- nak do tego nie dosz³o. Sytuacja uleg³a zmianie w roku 1959, kiedy Pracownia Badañ Modelowych zosta³a przeniesiona z IM do Centralnego Biura Konstrukcji Okrê- towych nr 1, gdzie utworzono Zespó³ Hy- dromechaniki Okrêtu. Dyrektor CBKO, Wojciech Orszulak, zaproponowa³ mi ob- jêcie kierownictwa Zespo³u oraz przygoto- wanie dokumentacji umo¿liwiaj¹cej zlece- nie wykonania projektu Zak³adu Badañ Modelowych – taka by³a robocza nazwa la- boratorium – do biura projektów.

Z pierwszej propozycji zrezygnowa³em i zaj¹³em siê drugim zadaniem. Przede wszystkim wykona³em za³o¿enie projekto- we Zak³adu oraz wspólnie z Kierownikiem Zespo³u – moim, ju¿ nie¿yj¹cym przyjacie- lem Stanis³awem Mêtlewiczem – rozpoczê- liœmy starania o uzyskanie odpowiedniej lokalizacji. Nie by³o to ³atwe, potrzebowa- liœmy bowiem dzia³ki o powierzchni kilku- nastu hektarów, po³o¿onej na gruncie umo¿- liwiaj¹cym posadowienie bardzo d³ugich i ciê¿kich basenów, tak aby w czasie ich eks- ploatacji nie pojawia³y siê odkszta³cenia to- rów noœnych mostów holowniczych, uk³a- danych z dok³adnoœci¹ uwzglêdniaj¹c¹ strza³kê krzywizny ziemskiej.

W koñcu 1960 r. zlecono wykonanie pro- jektu Zak³adu Przedsiêbiorstwu Projektów

“Prozamet”, a ja przenios³em siê na pó³ etatu do tego biura, aby obj¹æ stanowisko gene- ralnego projektanta i wykonawcy projek- tów technologicznych. Muszê siê przyznaæ,

¿e od wielu lat mia³em nadziejê, ¿e bêdê móg³ kiedyœ zaprojektowaæ ten tak intere- suj¹cy obiekt. Zacz¹³em od wykonania za-

³o¿eñ techniczno-ekonomicznych, potem opracowa³em projekt wstêpny technolo- giczny. Dla pierwszego etapu realizacji przewidzia³em basen o wymiarach 260 m x 12 m x 6,3 m dla maksymalnej prêdkoœci

mostu holowniczego 12 m/s i drugi mniej- szy, 60 m x 7 m x 2,4 m wraz z warsztatami i pracowniami. Docelowo mia³y powstaæ:

basen do badañ na wodzie p³ytkiej 120 m x 12 m x 1,3 m; basen do badañ w³aœciwoœci morskich 100 m x 25 m x 2,8 m i staw do manewrowania. Przewidzia³em równie¿

rezerwê gruntu na ewentualne przed³u¿e- nie basenu g³êbokowodnego oraz budowê bardzo d³ugiego basenu do badania mode- lu jednostek szybkich. Realizacja etapów docelowych by³a wprawdzie ma³o prawdo- podobna, jednak musia³a byæ uwzglêdnio- na, aby obiekt by³ funkcjonalny w ka¿dej sytuacji. Na podstawie tego projektu zosta³ wykonany projekt wstêpny, architektonicz- no-budowlany. Z kolei wykona³em projek- ty techniczno-technologiczne obiektów pierwszego etapu realizacji. Pozwoli³o to na opracowanie projektów technicznych bran-

¿owych przez odpowiednie pracownie

“Prozametu”. Bli¿sze szczegó³y dotycz¹ce projektu Zak³adu zamieœci³em w „Piœmie PG” nr 9/98 i 2/99 w artykule pt. “Kilka s³ów na temat Oœrodka Hydromechaniki Okrêtów CTO w Oliwie”, nie bêdê wiêc ju¿

do tego wraca³. Wspomnê tylko, ¿e przy projektowaniu opiera³em siê przede wszyst- kim na materia³ach i informacjach uzyska- nych w latach 1957-1960, przy okazji oso- bistego zapoznawania siê z kilkunastoma laboratoriami tego typu w Europie. Projekt zosta³ ukoñczony i zatwierdzony w grud- niu 1963 r., ale niemal jednoczeœnie zapa- d³a decyzja , ¿e inwestycja nie bêdzie reali- zowana. Na szczêœcie po kilku latach decy- zjê ponownie zmieniono i w latach 1972/

73 laboratorium zosta³o oddane do u¿ytku.

Jego dzisiejsza nazwa brzmi: Gdañski Okrê- towy Basen Modelowy STO. Ale w reali- zacji inwestycji ju¿ nie bra³em udzia³u, prze- nios³em siê bowiem w miêdzyczasie do In- stytutu Okrêtowego PG, dzisiejszego Wy- dzia³u Oceanotechniki i Okrêtownictwa. W ka¿dym razie doczeka³em siê realizacji mojego projektu, co jest dla mnie wielk¹ satysfakcj¹. A kiedy zdarza mi siê odwie- dziæ GOBM, lubiê wejœæ na pierwsze piê- tro budynku biurowego i popatrzyæ przez wewnêtrzne okna na halê warsztatu modeli i wyposa¿eniow¹ czêœæ basenu g³êboko- wodnego, poniewa¿ kiedy rysowa³em te okna, marzy³a mi siê chwila, gdy bêdê móg³ przez nie wyjrzeæ.

Z basenami doœwiadczalnymi ³¹czy siê problem urz¹dzeñ do wytwarzania fali wod- nej – moja kolejna przygoda konstruktorska.

Obydwa baseny GOBM, g³êbokowod- ny i pomocniczy – tak¹ nada³em mu robo- cz¹ nazwê w czasie projektowania i taka

siê przyjê³a – zaopatrzone s¹ w wywo³y- wacze fal. S¹ to wywo³ywacze p³ytowo–

wahad³owe, zakupione za granic¹. Wed³ug mnie lepsze s¹ wywo³ywacze nurnikowe, gdzie elementem wytwarzaj¹cym falê jest nurnik wykonuj¹cy oscylacje pionowe. Ich zalet¹ jest to, ¿e wytwarzaj¹ one fale w jed- nym kierunku, jednak zdawa³em sobie spra- wê, i¿ trudno bêdzie znaleŸæ wykonawcê takich urz¹dzeñ. Problem polega na tym,

¿e projektant musi znaæ zale¿noœæ pomiê- dzy amplitud¹ oscylacji wywo³ywacza a amplitud¹ generowanej fali w funkcji czê- stoœci oscylacji. Jednak w tym czasie za- le¿noœæ taka by³a znana tylko dla wywo³y- waczy p³ytowych. Wywo³ywacze nurniko- we projektowano na podstawie badañ mo- delowych, i ja sam, z ciekawoœci, przepro- wadzi³em w laboratorium IM na wyspie Ostrów badania modelowe kilku profili nurników. Z czasem problem ten tak mnie zainteresowa³, ¿e opracowanie teorii nur- nikowych wywo³ywaczy fali obra³em so- bie za temat rozprawy doktorskiej. Teoria ta umo¿liwia³a mi zaprojektowanie nurni- kowego wywo³ywacza fali dla okrêtowe- go basenu modelowego PG. Zosta³ on za- instalowany w 1968 r. Pamiêtam dobrze dzieñ uruchomienia. Zgromadzi³o siê spo- ro ludzi. Z pewn¹ trem¹ uruchomi³em sil- nik – ba³em siê, czy nie pope³ni³em jakiejœ

pomy³ki. Na szczêœcie wszystko posz³o dobrze. Nurnik wywo³ywacza wykonany jest z laminatu szklanego na szkielecie sta- lowym, w kszta³cie niesymetrycznego kli- na, którego przednia czynna powierzchnia ma profil wyk³adniczy, o wyk³adniku do- branym dla najkorzystniejszego wytwarza- nia fali g³ebokowodnej.

Spoœród wielu moich projektów i kon- strukcji, wykonanych w PG, wspomnê tyl- ko o kanale obiegowym, przeznaczonym do prowadzenia badañ z dziedziny hydro- techniki okrêtu, w warunkach wody p³yn¹- cej ze swobodn¹ powierzchni¹, oraz niezre- alizowany projekt technologiczny du¿ego laboratorium okrêtowych badañ modelo- wych, dla uniwersytetu w Oranie w Algie- rii. Ubocznym efektem wszystkich tych prac sta³a siê monografia pt. “Okrêtowe baseny modelowe”, Wydawnictwo Mor- skie, Gdañsk 1977.

A inne przygody konstruktora? Chyba mogê do nich zaliczyæ lunetê astronomicz- n¹ o ogniskowej 1m, z 9 cm obiektywem od niemieckiego dalmierza artyleryjskiego oraz cztery... zegary s³oneczne.

Andrzej Jarosz

Wydzia³ Oceanotechniki

(7)

Dwie ods³ony przypadku rzekomej telepatii

Ods³ona pierwsza, 7.12.1957

Celem przygotowywania pracy doktor- skiej przyznano mi miesiêczny sta¿ nauko- wy w Physikalich – Technische Bunde- sanstalt, mieszcz¹cym siê w Braunschweig (RFN). Sta¿ ten odbywa³ siê w Laborato- rium Wzorców Pr¹du Sta³ego, które znaj- duje siê w budynku im. Ohma. Sobota 7 grudnia by³a ostatnim dniem mego sta¿u i w godzinach popo³udniowych dr W.

Hetzel (kierownik tego Laboratorium) urz¹dzi³ tam po¿egnaln¹ kawkê.

W tym przyjemnym spotkaniu wziêli udzia³ wszyscy pracownicy, zatrudnieni w owej jednostce organizacyjnej. Na pami¹t- kê mojego pobytu otrzyma³em plik foto- grafii, przedstawiaj¹cych wszystkich pra- cowników tej jednostki, a tak¿e szczegól- nie interesuj¹ce elementy wyposa¿enia, jak na przyk³ad termostatyzowane stano- wisko pañstwowych wzorców rezystancji.

Podczas tej po¿egnalnej kawki nastrój by³ bardzo swobodny, weso³y, opowiada- liœmy sobie rozmaite dowcipy – szczegól- nie zwi¹zane z nasz¹ dzia³alnoœci¹ zawo- dow¹. Zapytalem np. pana Hetzela, cze- mu pr¹d zmienny przep³ywa przez kon- densator – a pr¹d sta³y nie mo¿e ?

Zapytany chwyci³ za o³ówek i zabiera³ siê do pisania zale¿noœci teoretycznych.

Tu jednak ja siê w³¹czy³em, rysuj¹c na kartce symbole kondensatora oraz pr¹du sta³ego i zmiennego: „wê¿yk” pr¹du zmiennego przewin¹³em miêdzy kreska- mi ok³adzin kondensatora. Uciecha by³a ogólna, ale zagadniêty natychmiast mi siê zrewan¿owa³, mówi¹c, ¿e jako asystent na

Politechnice muszê wiedzieæ, jaka jest ró¿nica miêdzy teori¹ a praktyk¹ ? „Za- gi¹³” mnie paskudnie, bo niczego nie po- trafi³em wykombinowaæ. A gdy siê pod- da³em, wyjawi³ prawid³owe ujêcie zagad- nienia:

JE¯ELI COŒ MA DZIA£AÆ, A NIE DZIA£A – TO JEST TO TEORIA,

JE¯ELI DZIA£A, A NIKT NIE WIE CZEMU – TO JEST TO PRAKTYKA.

To ujêcie ogromnie mi siê spodoba³o.

Ods³ona druga, 14.07.2002

W niedzielne popo³udnie czytam w domu maszynopis autorstwa mgr. in¿. Ja- ros³awa Sajko WSPOMNIENIA, NO- TATKI, studiuj¹cego na Wydziale Me- chaniczno–Elektrycznym Technische Hochschule Danzig od roku 1929. Na jednej z dalekich kart znajdujê poni¿szy tekst :

Na zakoñczenie tego rozdzia³u o ¿yciu na politechnice zacytujê pe³en humoru i ironii napis, który napotka³em w jednej niemieckiej sali kreœlarskiej:

„- Sag, lieber Freund, was ist denn The- orie? Wenn es sich drehen soll und dreht sich nie!

Und Praxis?

Frage nicht so dumm!

Wenn es sich dreht und keiner weiss warum!

W wolnym t³umaczeniu: Powiedz, dro- gi przyjacielu, co to jest teoria? Jak siê coœ ma krêciæ, a nie krêci siê wcale! A praktyka? – Nie pytaj tak g³upio, jeœli siê krêci, a nikt nie wie dlaczego!

Wyjaœnienie rzekomej telepatii

Podczas mojej prezentacji po przyjeŸdzie do PTB, odbytej dnia 7 listopada 1957, dr Hetzel wspomnia³, ¿e zna Gdyniê, Gdañsk, a tak¿e Wejherowo. Po wybuchu wojny zo- sta³ wcielony do si³ zbrojnych i przydzielo- no go do „Kriegsmarine Arsenal” na Oksy- wiu. Je¿eli w wolnym czasie dotar³ do Wej- herowa – to tym bardziej naturalne by³o zwiedzanie obiektów Technische Hochschu- le! Nic wiêc dziwnego, ¿e zapamiêta³ wier- szyk, widziany w jednej z kreœlarñ.

Jerzy Sawicki Wydzia³ Elektrotechniki i Automatyki

Dr Hetzel

Krajowe wzorce rezystancji

Ukochany kraj wirtualny kraj

zjawiskowe miasteczka i wioski baju – baj – inna bajka poetnicy specjalnej troski –

– ¿upan, kaftan, liberia – kufajka...

Na pó³piêtrze w narodowej operze na serwerze miga dioda – to chat oto Kordian spór wiedzie z papie¿em i jest format dysku do historii kart i wojenne stany

zg³êbiaj¹ ju¿ dzieci – jeszcze nie zginê³a póki ekran œwieci...

Tu mowa jest srebrem – g³osowanie

– z³otem!

To moje 5 minut – tako rzecze pose³...

A kto tego w lot nie chwyci?!

Kto? Anty – sejmici!!!

Dylematy – co na straty:

rz¹dzik – to rz¹d po reformie gdy poparcie 10%

(czy wylinka na platformie?!) 10 procent to jak ocet...

– có¿ – wylinka– termin, który znaczy tylko zmianê skóry

– chce Ojczyzna – klik plik – cel www.rejtan.com.pl

Na pó³piêtrze narodowej opery antrakt sztuki – owacje – oklaski operetka – sitkom – „Czterdzieœci i Cztery”

Polska! Jaka?!

Pol – s-ka z o.o.

na portalu – „salon warszawski”?...

Ukochany kraj

Z teki poezji

Tadeusz Buraczewski

Stowarzyszenie Absolwentów PG

Ko³o SAR

Cytaty

Powiązane dokumenty

³em jeszcze zaliczonych na Politechnice, przygotowuj¹c siê w ten sposób do moich w³asnych egzaminów.. Kocha³em atmosfe-

doktor Wac³aw Szybalski, profesor onkologii Uniwersytetu stanu Wisconsin w Madison, USA, doctor honoris causa Uniwersytetu Marii Sk³odowskiej-Curie w Lublinie, Uniwersytetu Gdañskiego

Du¿ym zainteresowaniem cieszy³o siê stoisko firmy ProTools, gdzie mo¿na by³o porozmawiaæ ze specjalist¹ od efektów specjalnych, pracuj¹cym przy kolejnych czêœciach

Nasza sowa, ptak kontrowersyjny – jak widaæ, jest zarazem symbolem samotnoœci, czujnoœci, milczenia, rozmyœlania, umiar- kowania, m¹droœci, œwieckiej nauki, wiedzy racjonalnej,

2 1 stycznia 2000 roku w Auli Politechniki Gdañskiej odby³a siê uroczystoœæ wrêczenia dyplomów absolwentom Wydzia³u Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki.. W³adze

W ci¹gu minionego dziesiêciolecia, Klub Seniora zorga- nizowa³ 24 spotkania œwi¹teczne (Bo¿e Narodzenie i Wielka- noc) dla wszystkich cz³onków Klubu, którzy licznie przybywa- j¹

¿e przeciwstawiaj¹cym je spo³eczeñstwu, co jest szczególnie szkodliwe i naganne wobec niezwykle trudnej sytuacji ochrony zdrowia w Polsce.. Zda- niem przewodnicz¹cego ORL w

ubezpieczenia zdrowotne oferowane przez SIGNAL IDUNA Polska TU SA, STU ERGO HESTIA SA oraz TU COMPENSA SA Prezentowany ranking przedstawia wyniki analizy, której poddano ogólne