• Nie Znaleziono Wyników

Tom XXII. M 33 (1116).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tom XXII. M 33 (1116)."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

M 33 (1116). Warszawa, dnia 16 sierpnia 1903 r. Tom XXII.

T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NAOKOM P R Z Y R O D N I C Z Y M ,

P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A * . W W a r s z a w i e : roczn ie rub. 8 , kw artaln ie m b. 2.

Z p r z e s y łk ą p o c z t o w ą : roczn ie rub. 10, półrocznie rub. 5.

Prenumerować można w R edakcyi W szechśw iata i w e wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

R ed ak tor W szech św ia ta przyjm u je ze sprawami redakcyjnem i codzionnie od g od zin y 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.

A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.

P R O F . D R . A . B E C K .

O W R A Ż L I W O Ś C I J E S T E S T W Ż Y J Ą C Y C H .

O d czyt pu bliczn y, w yg ło szo n y w K ra k ow ie w r. 1902.

Św iat organiczny, złożony z m ilionów przeróżnych gatunków , z niezliczonej ilości m iliardów osobników, powstał i mieszka na naszej planecie skutkiem korzystnych w a­

runków, które tutaj panow ały i panują.

A wśród zażartej w alk i o byt, w alki na ż y ­ cie lub śmierć gatu nków m iędzy sobą, wśród walki z żyw iołam i przyrod y m artwej, z tą kapryśną przyrodą zmieniającą się tak czę­

sto z życiodajnej m atki w s r o g ie g o kata, pierwszą bronią, jaką posiąść musiały istoty żyjące, była zdolność odczuwania niebezpie­

czeństw zagrażających życiu, oraz zdolność odróżniania w arunków korzystnych, nie­

zbędnych do życia, od w p ływ ów szkodli­

wych.

Warunki, wśród których znajdują się isto­

ty żyjące, nie zawsze są jednakow e. R za d ­ ko bowiem spotkać można takie gatunki jestestw, któreby b y ły otoczone środowi­

skiem nie zmieniaj ącem się przez czas życia jednego osobnika. W ahania temperatury, zm iany w w ilgotności atm osfery, w składzie chem icznym otaczającej cieczy (w ody), stałe peryodyczne wahania w oświetleniu w y w o ­

łane porami dnia, oraz wiele a w iele innych czynników, w szystko to sprawia, że istoty żyjące znajdują się stale wśród w ciąż się zmieniających warunków otoczenia. D o d a j­

m y do tego, że zewsząd każdą z nich oto­

czona jest wrogam i, czyhającemi na jej ż y ­ cie, że co chwila paść może ofiarą innej sil­

niejszej lub większej liczby słabszych od siebie istot, podczas g d y sama znowu z in­

nych szuka sobie łupu, a będziem y m ieli sła­

by obraz tej ciężkiej walki, tego wysiłku, że się tak wyrażę, z jakim połączone jest życie jednostki. Jasną przeto jest rzeczą, że t y l­

ko takie istoty żyjące m ogły zostać stałym i mieszkańcami ziemi, które uzbrojone są przedewszystkiem w własność zapewniającą im w yszukiw anie sobie warunków do życia niezbędnych, a unikanie w p ły w ów nieko­

rzystnych lub szkodliwych.

T o też zdolność oddziaływ ania na zmiany otoczenia jest najcharakterystyczniejszą ce­

chą jestestw żyjących; jest bodaj czy nie j e ­ dyną cechą, która jest wspólna wszystkim jestestwom żyjącym . T a zdolność, jako też i własność przystosow ywania się do zm ien­

nych warunków otoczenia czyni jedynie moż- liwem życie zarów no istocie o najprostszej budowie ciała, ja k i najw yżej uorganizowa- nym roślinom i zwierzętom .

W szelkie zm iany otoczenia, działające na istotę żyjącą, nazyw am y bodźcami lub p o d ­ nietami, zdolności zaś odpowiadania na pod­

(2)

498 W S Z E C H Ś W IA T JMs 33 niety w ja k ik o lw iek sposób dostępny na­

szym środkom obserwacyi, nadano miano w rażliw ości lub pobudliwości. Oczywistą, jest rzeczą, że podnietam i są najczęściej wszelkie zm iany w ilości en ergii i to albo d o p ływ energii w różnej postaci z otoczenia na ciało lub do wnętrza ciała żyjącego, albo też, choć rzadziej, ubytek energii z istoty ż y ­ jącej-

T o też mimo, że rodzajów podniet, które działać m ogą na tw ó r żyją cy, jest bardzo w iele, można je ująć w pewne gru p y, zależ­

ne od form y energii, którą reprezentują.

Najczęściej też odróżniam y p o d n ie ty : a) m e­

chaniczne, m ając na m yśli zm iany ciśnie­

nia lub spójności, ja k np. ucisk, uderzenie, wstrząśnienie, naruszenie całości, zagęszcze­

nie lub rozrzedzenie i t. d.; b) chem icznem i podnietam i zow iem y zm iany w składzie che­

m icznym protoplazm y lub środowiska ota­

czającego ją; c) elektrycznem i— -zmiany w na­

pięciu elektrycznem ; d) cieplnem i— zm iany w tem peraturze otoczenia; e) św ietlnem i—

przybytek lub ubytek światła.

C zy czynnik jakiś, zadziaław szy na istotę żyjącą, rzeczyw iście b y ł skuteczny w tem znaczeniu, że w y w o ła ł zmianę, choćby naj­

drobniejszą, w istocie, którą badamy, nie m ożem y inaczej stwierdzić, ja k ty lk o w tedy, g d y zmiana ta uwidoczni się przez jakiś ob­

ja w ze strony tej istoty i to przez objaw do­

stępny badaniu. Naturalnie, g d y czynnik taki działa na nas samych, g d y np. przed okiem naszem roztoczy się piękny krajobraz, g d y o uszy u derzy dźw ięk m elodyjnej pie­

śni, to sami odczuwam y, że „p od n ieta “ nie przeszła bez śladu, że w yw oła ła wrażenie, że dała naw et powód do powstania całego szeregu w yobrażeń, obudziła wspomnienia lub stała się przyczyn ą w esołych albo smut­

nych refleksyj.

Inna ju ż rzecz dla badacza, g d y ta sama podnieta działa na drugą osobę. Jeżeli pod­

nieta nie jest zb y t silna i g d y ta osoba nie udzieli nam słowem lub pism em swoich w ra ­ żeń, stajem y ja k przed zam kniętą księgą.

0 ileż trudniejsze jeszcze jest badanie in ­ nych istot żyjących, z którem i człow iek nie ma środka porozumienia. T u pozostaje t y l­

ko obserwacya zachow ania się badanej isto­

ty i tylk o w ted y m ożem y wnosić o tem, że podnieta w yw ołała jakąkolw iek zmianę, g d y

istota, na którą ona działała, zachowaniem swem to okaże, czyli, ja k m ów im y, g d y od­

działyw a na podnietę. Oddziaływ anie odby­

w a się najczęściej w form ie ruchu i to zależ­

nie od jakości i siły bodźca albo ruchu zdą­

żającego do usunięcia się od w pływ u pod­

niety, albo przeciwnie m ającego na celu zbliżenie się do niej, prócz tego jednak jako oddziaływ anie na bodźce zew nętrzne w ystę­

pują na ja w sprawy chemiczne, zm iany elek­

tryczne, w ytw arzanie światła i t. d.

Zależnie od stopnia rozwoju, na którym się istota żyjąca znajduje, zależnie od szcze­

bla, który ona zajm uje w hierarchii świata organicznego, proces, który się odbyw a jako objaw w rażliw ości, w ystępuje w rozm aitej postaci. G d y u najniższych istot, u pier­

w otniaków w idzim y, że każda cząstka p ro­

toplazm y, równoznaczna pod w zględ em fu n k cyi z każdą inną je j cząstką, posiada zdolność odpowiadania na bodźce zewmętrz- ne ruchem, to u istot w yższych spotykam y cały szereg urządzeń, specyalnie budową swoją u kształcony cli do odbierania w ra ­ żeń i oddziaływ ania na nie i to urządzeń w ogromnej skali od najprostszych do naj- bardziej skompl iko wanych.

Powszechnie hołduje się zapatrywaniu, że ogólne ob jaw y życiow e najlepiej jest badać na takich istotach żyjących, które swą bu­

dową i czynnościami życiow em i zajm ują najniższy stopień rozw oju, u których zatem zjawiska życiow e występują w postaci m oż­

liw ie najprostszej, najmniej powikłanej. Już samo stwierdzenie tego faktu, że takie w ła ­ sności życiow e ja k wrażliwość, oddychanie, przemiana m ateryi i t. d. istnieją u najniż­

szych istot żyjących jednokom órkow ych, złożonych z kropelki masy galaretow atej, zwanej protoplazmą, tak m ałej, że trzeba silnych powiększeń, aby ją dojrzeć; to samo przez się było zdobyczą ogrom nej w agi, któ­

ra skierowała fizyologię i nauki przyrodni­

cze na zupełnie now e tory. Jednakże ju ż Klaudyusz Bernard, najbardziej zasłużony badacz na polu fizy o lo g ii ogólnej, a właści­

w ie twórca tej gałęzi nauki, zw rócił uwagę na to, że błędem jest sądzić, iż tw o ry naj­

niższe co do budow y i pod w zględem czynno­

ści muszą być najprostsze. Owszem, wobec tego, że czynności protoplazm y są tu niezróż- nicowane, że jedna i ta sama substancya

(3)

JM® 33 w s z e c h ś w i a t 499 w yk on yw a rozm aite funkcye, zjawiska ta

zachodzące m ogą być nawet bardziej skom­

plikowane niż n istot w yżej uorganizowa- nych. T o też zjawiska w rażliw ości dość jeszcze niejasne i nie występujące w ybitn ie

jB. A

Fig. 1 . A — osobnik Poteriodendron z wyprosto­

waną nitką mięśniową. B - nitka mięśniowa skur­

czona, komórka ukryta w kieliszku.

u istot niższych, stają się tem lepiej scha­

rakteryzowane w m iarę ja k je obserwujemy u istot posiadających osobne tkanki i na­

rządy do m anifestowania tych zjawisk. Z te­

go punktu w idzenia wychodząc i ja mam zamiar ilustrować własność życiow ą, o któ­

rej dziś m ówię, na przykładach, dotyczących wyższych istot żyjących, a raczej ich skład­

ników w rażliw ych. Ż e zaś naszem zada­

niem w tej ch w ili nie jest badanie zjawisk życiowych, lecz m am zam iar przedstawić głów ne rezu ltaty podobnych badań, m ogę usprawiedliwić swe postępowanie porówna­

niem z dziedziny s z tu k i: ucząc się malar­

stwa lub rysunku rozpoczynam y oczywiście od najprostszych zadań i przechodzimy stopniowo do coraz zawilszych. A przecież skoro chcemy zadow olić swoje poczucie este­

tyczne, to w olim y zachwycać się skończo- nem arcydziełem , niż podziw iać pierwsze kroki choćby najbardziej obiecującego adep­

ta sztuki. Przyroda, to genialny artysta, podziw iajm y zatem je j arcydzieła skończo­

ne, żyw iąc oczywiście cały szacunak dla ba­

dania i studyowania tych początków, w któ­

rych mistrz ju ż okazał lw ie pazury.

T w o r y najniższe, zupełnie niezróżnicowa- ne, ja k ju ż wspomniałem, zdolne są każdą częścią swego ciała odbierać wrażenia z pod­

niet zewnętrznych i każdą też częścią odpo­

wiadać na podniety ruchem. Powszechnie znana jest istota jednokom órkowa zwana amebą. Prawdopodobnie też wiadom o, że istota ta wyposażona jest własnością w y ­ konywania ruchów w ten sposób, że zmienia kształt swego ciała, w ysyłając a raczej w y ­ lew ając z siebie (bo jest to masa na w pół ciekła) w jednym kierunku wypustkę, ku której się następnie posuwa. Ta k ie ruchy w yk on yw a ameba pod w pływ em np. podnie­

ty chemicznej, jaką jest cząstka pożyw ienia i bez w zględu na to, która część protoplaz- m y zetknie się z substancyą drażniącą, zau­

w ażym y zawsze ruch i to w yw ołan y przede­

wszystkiem zmianą postaci tej części proto- plazmy, na którą działa podnieta. Niem a tu zatem jeszcze podziału funkcyj, jedna i ta sama część składowa spełnia czynności odbierania wrażeń i oddziaływ ania na nie.

A le ju ż u niektórych istot jednokom órko­

w ych znajdujem y podział pracy tego rodzaju, że jedna część służy do odbierania wrażeń, zw ykle ta, która najbardziej jest narażona na stykanie się z otoczeniem, a inna odpo­

wiednio przysposobiona służy do ruchu.

Jest to zatem poniekąd ju ż organizm jedno-

a

Fig. ‘2. Łuk odruchowy, a — powierzchnia czu­

ciowa, b --n erw dośrodkowy (czuciowy), r,— ośro­

dek odruchowy, cl — nerw odśrodkowy (ruchowy), e— mięsień.

kom órkowy, posiadający zawiązek układu nerw ow ego i mięśni. P rzykład takiego po­

działu czynności u istot jednokom órkow ych przedstawia Posteriodendron (fig. 1, A ), któ­

(4)

500 'W S Z E C H Ś W IA T M 33 ry opatrzony jest w itk ą ż y w o się poruszają­

cą. Skoro tylk o na tę w itk ę zacznie działać podnieta, natychm iast ku rczy się nitka m ię­

śniowa i cała komórka k r y je się w ozdob­

nym kielichu (fig. 1, B ). P odob n y podział funkcyj spostrzegam y u V orticelli.

T o zadanie, które tu spełniają pojedyncze składniki jednej komórki, zostaje rozłożone u istot w yższych na specyalne narządy lub tkanki. T w orzą one część odbierającą w ra ­ żenie, osobno narządy służące do od d ziały­

w ania na nie, a osobno w reszcie organy, które pośredniczą w powstawaniu i przeno­

szeniu wrażeń i w yw o ływ a n iu reakcyi. Jest

F ig . 3. Złożony łuk odruchowy, a — powierzch­

nia czuciowa, bb'— mięśnie, cc/ — ośrodki odru­

chowe. Strzałki wskazują przebieg podrażnienia w nerwie czuciowym i popędu do ruchu w ner­

wach odśrodkowych.

to ju ż układ nerw ow y, k tó ry u zw ierząt niższych (układ nerw ow y znajduje się tylk o u zwierząt, rośliny g o nie posiadają) przed­

stawia się w form ie prostej, ja k o t. zw. łuk odruchowy. Ł u k tak i składa się z pow ierzch­

ni czuciowej, na którą działa podnieta, z ner­

w ó w czuciowych, które zm ian y w yw oła n e przez podnietę doprow adzają do kom órek czy li ośrodków nerw ow ych, g d zie zmiana ta odkształca się w popęd do ruchu, lub do innej reakcyi, a popęd ten przenosi się po nerwach odśrodkow ych do odpow iednich na­

rządów, mięśni i t. d., służących do w y k o ­ nania reakcyi. (F ig . 2 przedstawia schemat prostego odruchu, fig. 3 — schemat odruchu złożonego).

Od prostych odruchów dochodzim y do c o ­ raz bardziej powikłanych czynności w coraz w yżej wykształconych układach nerw ow ych, w które wyposażone są kręgowce, a które znajdują najdoskonalszy w yraz w układzie nerw ow ym człowieka.

(D N )

M . T . H U B E K .

P O M I A R Z I E M I .

O dczyt publiczny, w y g ło s zo n y w K ra k o w ie d. 26 m arca r. b.

(Dokończenie).

P ow róćm y teraz do w yliczonych pow yżej pomiarów, opartych na przyjęciu sferoidal- nego kształtu ziemi. Celem ich było oczy­

wiście oznaczenie dwu wielkości potrzeb­

nych do określenia sferoidy, a w ięc p ołow y osi wielkiej a (czy li prom ienia rów nika) i po­

ło w y osi małej b (osi obrotu) (fig . 6); albo, co na jedno w ychodzi, długości południka i spłaszczenia. D o tego nie wystarczało, jak poprzednio dla kuli, przem ierzyć łuk i kąt m iędzy pionam i w je g o końcach, lecz trzeba b yło zm ierzyć dw a łuki A B i A'B/ w raz z odpowiedniem i kątam i s i s', które dla większej dokładności w yniku pow inny leżeć w znacznie różniących się szerokościach g eo ­ graficznych. (N ajkorzystniej b yłoby zatem obrać jeden łuk w pobliżu równika, a drugi pod biegunem ). Ł a tw o zrozumieć, że teo­

retycznie można cel ten osięgnąć także po­

miarem jed n ego łuku A C i trzech w ysokości bieguna li, h', li" w punktach A , B, C, po­

dobnie, ja k to m iało miejsce w „w ielk im pom iarze” francuskim. Zresztą technika po­

miaru pozostała w zasadzie ta sama, co w hypotezie kulistości, a tylk o zw iększyły się trudności rachunkowe, które jednakże pokonał ówczesny szybki postęp w ied zy m a­

tem atycznej. N adto w ypada zanotow ać znaczne udoskonalenie narzędzi pomiaru, z których najważniejszem i b y ły : aparat do m ierzenia bazis i teodolit w raz z ważne m i częściami składowemi, ja k podziałka m aszy­

(5)

,N° 33 W S Z E C H Ś W IA T 501 nowa, noniusz, mikroskop śrubowy, luneta

i libella.

G d y jednakże z początkiem X I X wieku rozpoczęto na podstawie ostatnich licznych pom iarów obliczać w ym ia ry sferoidy ziem ­ skiej, okazały się w wynikach otrzymanych z różnych par łu ków dość znaczne niezgod­

ności, które złożono zrazu na karb nieunik­

nionych błędów każdego pomiaru. A że b y zatem zużytkow ać dane uzyskane z większej liczby pom iarów (niż dw a teoretycznie nie­

zbędne) należało ow e niezgodności w y ró w ­ nać tak, żeby otrzym ać najprawdopodobniej­

sze wartości szukanych w ym iarów ziemi. B li­

żej objaśnią to następujące proste przykłady.

Grdy m ierzym y, z m ożliwą wobec danych przyrządów dokładnością, pewną długość kilkakrotnie, to otrzym ujem y każdym razem nieco odmienną wartość pomiaru z powodu nieuniknionych drobnych błędów zwanych przypadkowem i. B łę d y te należy odróżnić od pom yłek, czy li błędów grubych, popeł­

nianych np. przez opuszczenie całej większej jednostki długości, tudzież od błędów sta­

łych, tkw iących np. w niedokładności z ja ­ ką sporządzono miarę; tych bowiem można zawsze uniknąć przez kilkakrotne powtórze­

nie pomiaru i staranne porównanie m iary użytej z dokładnemi wzorcam i. K tóra ż z otrzym anych kilku wartości jest praw dzi­

wa? O czywiście niema powodu, ażeby była nią którakolw iek z nich, ale samo poczucie m ówi, że najbardziej będzie się do niej zbli­

żać średnia wartość ze wszystkich pomia-

! rów, którą znajdziem y dodając wszystkie bezpośrednio znalezione wartości i dzieląc sumę przez ich liczbę.

D ru gi przykład stanowi pom iar kątów pom iędzy prostemi wychodzącem i z tego sa­

mego punktu na płaszczyźnie (np. D na fig. 2). M ierząc każdy z kątów osobno i do­

dając wszystkie, powinniśm y oczywiście otrzym ać 360°, jednakże z powodu nieunik­

nionych błędów przypadkow ych otrzym am y w sumie nieco mniej lub więcej. T ę sprzecz­

ność musimy usunąć, i tutaj znów dyktuje poczucie matematyczne, że należy ją roz­

dzielić jednostajnie na w szystkie kąty (bez względu na ich wielkość). G dyb y np. ką­

tów było 3, a suma dała o 15" za mało, to do każdego kąta należałoby dodać po 5".

A to li to są szczególne nader proste p rzy ­ padki. Zadanie w yrów nania błędów rozw ią­

zuje ogólnie t. zw. teorya najm niejszych kwadratów, wynaleziona praw ie rów nocze­

śnie przez słynnych m atem atyków L egen - drea i Gaussa. D o oznaczenia w ym iarów sferoidy ziemskiej zastosował ją po raz pier­

wszy Legendre w r. 1805, uw zględniw szy 5 pomiarów wysokości bieguna w różnych punktach południka francuskiego pom iędzy Dunkierką a M ontjony i 4 pom iary łuków m iędzy temi punktami leżących. T e dane bowiem otrzym ano ze wspomnianego ju ż po­

w yżej „w ielk iego francuskiego pomiaru po­

łudnika" w r. 1792. Równocześnie z dal- szem powiększeniem m ateryału pom iarowe­

go na początku X I X wieku nastąpiły liczne nowe obliczenia sferoidy przy pomocy teoryi najm niejszych kw adratów z uwzględnieniem coraz to większej liczb y danych, przyczem znaleziono, zgodnie z przypuszczeniami, które się ju ż dawniej w yłon iły, że niezgod­

ności rozm aitych pom iarów (w znaczeniu poprzednio określonem) są większe, niżby być powinny z powodu samych tylko nieu­

niknionych błędów przypadkowych, że za­

tem sferoida nie przedstawia ściśle praw d zi­

w ego kształtu idealnej powierzchni ziemi.

Około połow y X I X wieku dokonał się wsku­

tek tego now y przełom w zapatrywaniach na kształt ziemi, który doprow adził do wspa­

niałego przedsięwzięcia naukowego, jed y n e­

g o może dotychczas pod w zględem rozm ia­

rów w dziejach ludzkości, a m ianowicie do now ego m iędzynarodow ego pomiaru ziemi.

(6)

502 "W SZE C H ŚW IA T N » 83 L e c z nie uprzedzajm y w yp ad k ów i pow róć­

m y do pom iarów w pierwszej połow ie m in io­

nego stulecia. N ajw ażn iejszem i z nich były:

N o w y pom iar łuku lapońskiego przez Svanberga; dalszy ciąg pom iarów an giel­

skich (Mugde, K a ter, James, Ciarkę), prze­

dłużenie pomiaru francuskiego do w ysp B a le- arskich (B io t i A ra g o ), dru gi pom iar wschod- nio-indyjski (Lam bton i E verest), pow tórny na przylądku D obrej N adzei (M aclear), po­

m iar rossyjski (Struve i Tenner), duński w 1816 (Schumacher i A ndrae), hanowerski w 1821 (Gauss) i wschodnio-pruski w 1831 (Bessel i Baeyer). T r z y ostatnie zwłaszcza odznaczają się znacznem udoskonaleniem teoryj m atem atycznych, tudzież m etod ob- serwacyi i liczebnego rachunku.

N ajw ażniejsze zaś po L eg e n d rze oblicze­

nia sferoidy ziem skiej przep row adzili w tym czasie: W a lb eck (w r. 1819 z 5 pom iarów południka), Schm idt (w 1828 z 6 łu ków p o ­ łudnika i 25 wysokości bieguna), A ir y (w 1830 z 14 pom iarów południka), a w resz­

cie słynny Bessel w 1837 i 1841, którego klasyczna praca opierała się na pomiarach 10 łuków południka i 38 w ysokości bieguno­

wych, obejm ując zarazem bardzo staranną k ry tyk ę dotychczasowego m ateryału obser­

w acyjn ego w duchu, k tó ry charakteryzuje najnowszą, od Bessla rozpoczynającą się epokę pom iaru ziemi.

W y m ia r y sferoidy ziem skiej, obliczone przez Bessla, podaje pierwsza kolumna p o ­ niższej tablicy.

Rozmiary sferoidy ziemskiej (w metrach) według obliczeń :

Bessla (1841)

Listinga (1872)

Clarkea (1880) Połowa osi w ielkiej a =

6 377 397,15 6 377 365 6 378 249 Połowa osi małej b =

6 356 078,96 6 355 298 3 356 515 Spłaszczenie p =

1 : 299,1528 1 : 289 1 : 293,466 ćw ierć południka

10 000 855,76 10 000 218 10 001 871

R ó w n o legle z pomiaram i południków do­

konywano także od początku X I X wieku pom iarów rów noleżników, zwłaszcza g d y anomalie stwierdzone dla pierwszych kazały się domyślać, że rów noleżniki nie są dokład­

nie kołami. Z pom iarów tych, które prze­

prowadzano, podobnie ja k południka, z w y ­ kle w związku z rozpowszechniaj ącemi się coraz bardziej ścisłemi zdjęciam i krajów, w yp ad a w ym ienić następujące:

Francusko-austryacki pomiar rów noleżni­

ka od Bordeuax do R je k i pod 45° szeroko­

ści, pomiar francusko bawarsko-austryacki łuku B rest— W ied eń i pom iar angielsko-nie-

N

m iecko-rosyjski od zachodniego wybrzeża Irlan d yi, aż po U ral pod 52° szer.

Przeprow adzenie pomiaru równoleżnika różni się od pomiaru południka g łó w n ie po­

trzebą oznaczenia różnicy długości geograficz­

nej punktów końcow ych łuku(np. A B , fig. 7), czy li pomiaru kąta środkowego l rów noleżni­

ka odpow iadającego mierzonemu łukowi.

Środków do zmierzenia tego kąta, nader pro­

stych w zasadzie, dostarcza znowu astrono­

mia. G d y w obu punktach A i B (dajm y na to w K ra k o w ie i L w o w ie ) obserwujem y przez lunetę ustawioną w płaszczyźnie p o ­ łudnika (a w ięc np. lunetę t. zw. instrumen­

tu południkow ego) tę samę gw iazdę, to naj­

p ie rw będzie ona w idzialną w punkcie wschodnim (we L w o w ie ), a potem w zachod­

nim (w K rakow ie). M ierząc czas, ja k i u pły­

(7)

M 83 W S Z E C H S W IA T 503 w a pom iędzy chwilam i obserwacyi w obu

punktach, m ierzym y zarazem kąt, o który w tym czasie obróciła się ziem ia około swej osi, czy li różnicę długości obu miejsc.

Oczywiście jednej godzinie (czasu g w ia z­

d ow ego) odpowiada przy tem kąt 360° : 24

= 15°, jednej m inucie 15' i t. d.

Całą praktyczną trudność pomiaru stano­

w iła dawniej sygnalizacya. chw ili obserwa­

cyi z jednego miejsca do drugiego, to jest porównanie zegarów znajdujących się w obu miejscach. U żyw an o w tym celu od ro­

ku 1821 w ynalezionego przez Gaussa helio- tropu, instrumentu odbijającego stosownemi zwierciadłam i prom ienie słońca w żądanym kierunku, który oddaje po dziś dzień znako­

m ite usługi zwłaszcza w tryangułacyi, w któ­

rej służy do uwidocznienia bardzo odleg­

łych w ierzchołków trójkąta podczas pomia­

ru kątów teodolitem . Sygnały zaś daje się heliotropem, przysłaniając go na dłuższą lub krótszą chwilę w um ówiony sposób. Z kom- binacyi takich znaków można nadto ułożyć cały alfabet i na tej zasadzie telegrafo­

wać heliotropem . W iadom o powszechnie, że w niedawnej walce o niepodległość bu- rów transwalskich anglicy u żyw ali tego sposobu telegrafow ania.

Jeszcze dogodniejszą do pomiaru różnic długości stała się nieco później sygnalizacya elektryczna od czasu wynalezienia telegrafii elektrycznej przez Gaussa i W ebera w r. 1833.

Jej zastosowanie sprawiło, że dokładność oznaczenia długości geograficznej zrównała się praw ie z dokładnością w pomiarze sze­

rokości.

Przytoczone poprzednio pom iary dow io­

dły w istocie, że rów noleżniki zbaczają od kształtu kołow ego, to też g d y w r. 1834 g e­

nialny m atem atyk Jacobi wykazał, że ciecz obracająca się w tych samych warunkach, które p rzy ją ł w swoim czasie Clairaut, a w ięc bardzo zbliżonych do warunków, w jakich znajdow ała się ziem ia w stanie ciekłym , m oże zachować trw ale nietylko kształt sferoidy, ale także elipsoidy trójosio- wej (t. j. bryły, której 3 głów ne przekroje wzajem nie prostopadłe są elip sa m i): w tedy należało sprawdzić, czy właśnie ten przypa­

dek nie zachodzi z ziemią, to jest czy rów noleżniki nie są elipsami. Rachunek przeprowadzony w tym celu na podsta­

w ie pom iarów dał jednakow oż w yn ik nega­

tyw ny.

Ostatecznie zatem w szystkie powyższe po­

m iary w ykazały, że ani południki nie są elipsami, ani rów noleżniki kołami, choć pierwsze i drugie bardzo się do kształtu tych k rzyw ych zbliżają, cała zaś idealna po­

wierzchnia ziem i nie jest sferoidą, aczkol­

w iek sferoida m oże ją przedstawiać w zg lęd ­ nie najdokładniej ze wszystkich prostszych powierzchni geometi-ycznych.

Ten w yn ik b ył tylk o potwierdzeniem (ilo- ściowem )poprzednich dynami czno-teoretycz- nych zapatrywań, datujących się ju ż od cza­

sów Newtona, w ielkiego od kryw cy prawa ciążenia powszechnego. W e d le tego prawa każde dw ie cząstki m ateryi przyciągają się

w zajem nie z siłą, określoną ściśle zapom o­

cą bardzo prostej form u ły m atematycznej.

(Siła przyciągania zależy tylk o od masy obu cząstek i ich w zajem nej odległości). W ię k ­ sze ciało materyalne, jako zbiór bardzo w ie­

lu cząstek, przyciąga również każdą inną cząstkę m ateryi z siłą oczyw iście większą, która jest w ypadkow ą przyciągań poszcze­

gólnych cząstek i którą obliczyć można na zasadzie prawa Newtona. Takiem ciałem o bardzo wielkich rozmiarach jest nasza zie­

mia. Jej przyciąganie sprawia, że inne cia­

ła spadają na nią. Ciężar ciał m ierzy siłę przyciągania ziemi.

G dyb y ziemia była dokładnie kulą o ma­

sie rozłożonej sym etrycznie w zględem je j środka, ja k to uzm ysłowią fig . 8, to o c zy w i­

ście przyciąganie ziemi, czyli siła ciężkości byłaby w każdym punkcie skierowana ściśle

(8)

504 W S Z E C H Ś W IA T M 33 ku temu środkowi. L in ie zatem proste

przechodzące przez środek takiej kuli mają tę własność, że określają w każdym punkcie kierunku jej siły przyciągania. T a k ie linie nazyw am y w og óle liniam i sił, w stosunku zaś do ziemi liniam i pionu. W y o b ra ź m y sobie całą kulę pokrytą warstwą cieczy będącej w spoczynku, to powierzchnia cieczy będzie rów nież kulą spółśrodkową z pierwszą, albo­

w iem ciecz m oże być w rów n ow ad ze tylk o w tedy, jeżeli jej powierzchnia jest wszędzie prostopadła do linii sił. T a k ą pow ierzchnię nazyw am y powierzchnią potencyalną, albo powierzchnią poziomu. W m yśl tego ok re­

ślenia można sobie w yobrazić nieskończenie w iele powierzchni poziom u otaczających da­

ne ciało. W pow yższym przypadku kuli

Fig . 9.

będa one oczyw iście kulam i spółśrodkowemi (fig . 8.).

A le to jes t przypadek m ożliw ie najprost­

szy. P rzy ją w szy (fig . 9) ja k o dru gie p rzy ­ bliżenie kształtu ziem i sferoidę o sym etrycz- nem w zględem środka rozmieszczeniu ma­

sy, otrzym alibyśm y pow ierzchnie poziomu w praw dzie spółśrodkowe, ale zm iennego kształtu ,który w miarę oddalania się od środ­

ka zbliżałby się coraz bardziej do kulistego.

L in ie pionu zaś b y ły b y k rzy w e z w yją tk iem na rów niku i biegunach.

Jeżeli teraz u w zględn im y, że w rze c z y w i­

stości fizyczn a powierzchnia ziem i w szcze­

gółach jest zupełnie nieregularna i tw o ­ rzy niejako płaskorzeźbę rozpostartą na sfe- roidzie, a nadto, że gęstości różnych pokła­

dów skorupy ziem skiej nie są równe, to sta­

je się zupełnie zrozum iałem , że i pow ierzch­

nie poziomu muszą mniej lub więcej zbaczać od kształtu, ja k i m iałyby, g d y b y ziemia by­

ła ściśle sferoidą. Dokładne oznaczenie tych powierzchni jest dzisiaj najogólniej- szem zadaniem geodezyi. Najw ażniejszą jes t z nich ta powierzchnia poziomu, która tw o rzy zarazem powierzchnię morza w spo­

czynku. U czon y niemiecki L is tin g nazwał je j kształt w r. 1873 geoidą, proponując równocześnie, ażeby oznaczenie kształtu geoidy, stanowiące g łó w n y cel obecnego m iędzynarodow ego pomiaru ziemi, oprzeć na idealnej pomocniczej sferoidzie, której oś pada na oś obrotu ziemi, a której w ym iary i położenie czynią nadto zadość następują­

cym w aru n kom :

1) G eoida i idealna sferoida m ają mieć rów ne objętości.

2) Suma wzniesień i obniżeń geoid y w zględem sferoid y mą być możebnie naj­

mniejszą.

p i p

Fig . 10.

W y m ia ry takiej sferoidy obliczonej przez L istin g a podaje druga kolumna tablicy, za­

wierającej także w yn iki jeszcze nowszych obliczeń angielskiego geod ety Clarkea.

W zajem ne położenie idealnej sferoidy i geoid y ilustruje fig. 10 przedstawiająca przekrój powierzchni ziem i przez lądy i mo­

rza. Geoida jest oznaczona linią pełną, któ-

| rej części przedstawiają zarazem zwierciadło I oceanu, sferoidę oznacza linia przerywana.

W obrębie lądów geoida podnosi się z regu ­ ły ponad sferoidę, zniżając się następnie na przestrzeniach zajętych przez morza. T e I podniesienia i obniżenia g eoid y powinny być : oczyw iście tem większe im większa jest w y-

; sokość gór, albo głębokość mórz, jeżeli 1 przypuścim y mniej więcej jednostajne roz­

mieszczenie masy w skorupie ziemskiej. Z a ­ razem kierunek pionu oznaczony prostem i prostopadłem i do g eoid y p będzie inny, niż­

b y b y ł dla idealnej sferoidy p'. K ą t m ię­

d zy obuma kierunkami w danein miejscem na ziem i n a zyw am y zboczeniem pionu.

(9)

M 33 W S Z E C H ŚW IA T 505 Rysunek okazuje jasno, że największego

zboczenia' należy się spodziewać u stóp gór, zwłaszcza położonych nad brzegiem morza.

G dyb y pomiar w ykazał inne stosunki,naten­

czas dow odziłoby to istnienia wielkich pod­

ziem nych rozrzedzeń lub zagęszczeń masy, zależnych od w ielkich pokładów skał o w y ­ ją tk ow o małej lub też w ielkiej gęstości.

W id ać z tego, ja k ie znaczenie może mieć ścisły pomiar ziemi, przeprowadzony na za­

sadzie pow yższych pojęć, dla geologii.

I rzeczywiście dotychczasowe prace m ię­

dzynarodow ego pomiaru ziemi ju ż dały pod tym w zględem nadzwyczaj ciekawe wska­

zówki, o których niebawem będzie mowa.

Teraz w ypada przedewszystkiem uzupełnić poprzednie określenia geoidy i sferoidy j ako powierzchni poziomu, g d y ż dla prostoty przedstawienia nie uwzględniono dotych­

czas działania siły odśrodkowej, w yw ołanej obrotem własnym ziemi. Działanie to obja­

wia się przedewszystkiem zmniejszeniem ciężkości, wynoszącem na równiku około 0,3%. W miarę oddalania się od równika maleje w p ły w siły odśrodkowej (w K ra k o ­ w ie np. w ynosi ju ż tylk o 0,12%) i znika zu ­ pełnie na biegunie. N adto siła odśrodkowa m odyfikuje zarówno kształt geoidy, ja k i sferoidy, sprawiając, że obie te powierzch­

nie są bardziej spłaszczone niżby były, g d y ­ by ziem ia przestała się obracać około swej osi, albo ten obrót zwolniła. Podobnież kształt wszystkich powierzchni poziomu i li­

nij pionu jest określony wspólnem działa­

niem siły przyciągania i siły odśrodkowej.

Z w a żyw szy nadto, że wzajem ne odległości dwu praw dziw ych powierzchni poziomu nie są rów ne i zm ieniają się zależnie od położe­

nia geograficznego i lokalnego rozmieszcze­

nia masy w skorupie ziemskiej, łatw o zro­

zumieć, ja k ważną rolę gra oznaczenie natę­

żenia siły ciężkości w nowoczesnym po­

m iarze ziemi. Sam pomiar geom etryczny, w ykonany oczyw iście po największej części na lądzie stałym, daje tylk o kształt pewnej powierzchni poziomu, leżącej ponad geoidą.

Do oznaczenia zaś wzajem nej zależności obu tych powierzchni, czy li niejako do oznacze­

nia liczby porządkowej danej powierzchni poziomu w odniesieniu do geoidy, niezbęd­

ne są nadto pom iary ciężkości. T o też w y ­ chodzące obecnie corocznie w Berlinie spra­

wozdania stałej komisyi m iędzy narodowego pomiaru ziemi notują ju ż w r. 1895 do 1000 pomiarów ciężkości zapomocą wahadła. W y ­ konano je w różnych miejscach kontynen­

tów i na wyspach znajdujących się zdała od nich na oceanie. N iestety 3/A prawie p o ­ wierzchni g eoid y zajętej przez morza są do­

tąd niedostępne dla ścisłego pomiaru ciężko­

ści, wahadło bowiem w ym aga do w ykona­

nia pomiaru zupełnie stałej podstawy.

W ielk ie usługi oddałby instrument dozw a­

lający m ierzyć ciężkość na pełnem mo­

rzu, na statkach. W tym celu proponowa­

no użycie bardzo czułej w a g i sprężynowej obciążonej stałym ciężarkiem. Zmiana u gię­

cia sprężyny m ierzyłaby zmianę ciężkości;

jednakże w w ysokim stopniu utrudnia po­

miar w p ły w tem peratury i niektóre zja w i­

ska sprężystości.

Z pom iarów w ostatnich 30 latach okaza­

ło się, że zboczenie pionu i deform acye g e o i­

dy w odniesieniu do sferoidy są w ogóle mniejsze niż się spodziewano, wnosząc

„a p rio ri“ z rozm iarów g ó r i głębokości mórz. N a podstawie bowiem prawa p rzy ­ ciągania można dostatecznie dokładnie obli­

czyć w p ływ mas rozmieszczonych na po­

wierzchni sferoidy na kształt powierzchni poziomu. Odpowiednie obliczenia przeprowa­

dził w znacznej liczbie zwłaszcza Helm ert, obecny dyrektor instytutu geodezyjnego w Berlinie. Z nich wynika, że różnice w y ­ sokości g eoid y i sferoidy, w yw ołane konfi- guracyą terenu, m ogłyb y wynosić do 700 m, powodując zarazem zboczenia pionu docho­

dzące do l ‘/V, g d y b y wierzchnie w arstw y skorupy ziemskiej b y ły dostatecznie jedno­

rodne. Z rachunku wypada nadto, że geoi­

da nie może w żadnym sw ym punkcie po­

siadać wklęsłości, ja k to np. przedstawia przesadzony z konieczności rys. 10. B ezpo­

średnie pom iary w yk aza ły jednakow oż znacznie mniejsze różnice zarówno na kon­

tynentach, jak i na odosobnionych wyspach oceanu. N ajw iększe np. zboczenie pionu znaleziono na Kaukazie, a m ianowicie — 18"

i -|-36" w dwu punktach odległych od sie­

bie o 100 km. F a k ty te dowodzą, że masy wysterczające ponad powierzchnię m órz są w znacznej części zrównoważone przez mniejszą gęstość warstw dolnych i że po­

dobnie zagłębienia wypełnione przez morza

(10)

506 W S Z E C H Ś W IA T ■J\o 33 (stosunkowo małej gęstości) rów n ow aży

w iększa gęstość w arstw dna m orskiego.

M o g ły to w yw o ła ć pewne, nieznane nam narazie bliżej, procesy geologiczne.

Oprócz pow yższych kontynentalnych nie­

jednorodności w budow ie skorupy ziem skiej, ścisłe badania g eoid y w yk a za ły także lok al­

ne znaczne różnice gęstości w arstw n iew i­

docznych tej skorupy. Stw ierdzono m ia­

now icie zboczenia pionu w terenach, k tó­

rych konfiguracya bynajm niej takich za­

burzeń nie zapowiada, np. w ok olicy M o ­ skwy. Tow arzyszące im często zakłócenia m agnetyzm u ziem skiego każą się dom yślać wspólnej przyczyn y, wskutek czego odpo­

w iednie badania m agnetyczne należą także do zadań now oczesnego pom iaru ziem i.

A zadań tych jest jeszcze w ięcej. Obecny pom iar ziem i obejm uje także ścisłą obserwa- cyę stanu w o d y w morzach, które przecież n ig d y nie są w spoczynku, ja k teg o w ym a ­ ga określenie g eoid y. Z w ierciadło m orza w yk on y w a ustawiczne oscylacye około p ew ­ nego średniego stanu, w y w o ła n e w znacznej części p rzyp ływ em i odpływ em , a zresztą ciśnieniem wiatru, zmianą tem peratu ry i ci­

śnienia barom etrycznego. P ró c z tego istnie­

ją powolne, w iek ow e zm iany zw ierciadła morza, spowodowane g łó w n ie procesam i geo- logicznem i.

Zachodzi w ięc pytanie, cz y średnie p o zio­

m y m órz, obliczone z dłuższych obserwacyj, dają zarazem ten poziom , ja k ib y m ia ły m o­

rza w spoczynku, t. zw . geoidę; czy li innem i słowy, czy i o ile pow ierzchnie m órz są zni­

welowane? W obecnem stadyum prac m ięd zy ­ narodow ego pomiaru ziem i w zastosowaniu do E u ropy można dać odpow iedź twierdzą- cą, g d y ż otrzym ane z niw elacyi różnice śred­

nich poziom ów m órz leżą w granicach nieu­

niknionych błędów pomiaru.

Pow yższa kw estya ma bezpośrednie zna­

czenie praktyczne. D okładny pom iar w zględ- nej wysokości punktów pow ierzch ni ziem i (terenu) zapomocą t. zw. niw elacyi, ma nad­

zw yczaj ważne znaczenie w w ielu pracach in­

żynierskich, wskutek czego zachodzi potrzeba ścisłego ustalenia poziom u porów naw czego dla w szystkich pom iarów , odnoszonych zw y k le ze w zględ ów praktycznych do pozio­

mu najbliższego morza.

K o n iec m inionego niedawno stulecia do­

łą czył do zadań nowoczesnego pomiaru zie­

mi jeszcze jednę pracę, a m ianowicie „nad­

zór osi ziem skiej". P o leg a on oczywiście na starannem badaniu położenia osi w zg lę ­ dem samej ziemi, które doniedawna można było uważać za stałe w granicach dokładno­

ści obserwacyi. I choć ju ż poprzednio prze­

w idyw ano pewne małe zm iany tego poło­

żenia, to jednak dopiero obecne udoskona­

lenia narzędzi pomiaru d o zw oliły je stwier­

dzić i zm ierzyć. W yn ik ającą z tych zmian w ędrów kę bieguna, jako końca osi, w latach 1890— 1895 przedstawia fig 11. Objaw ia się ona nieustannemi, drobnemi zmianami sze­

rokości geograficznej czyli wysokości biegu­

na wszystkich punktów ziemi. T e zm iany nie przekraczają 0,3", co czyni na powierzchni ziem i około 9 m, tak, że cały tor bieguna w ykreślony na fig. 11 mieści się w obrębie koła o średnicy 20 m niespełna. Odpowiednie pom iary wysokości bieguna w yk on yw ały co miesiąc liczne w ielkie obserwatorya astrono­

miczne, skoro zaś przekonano się o zgodno­

ści ich spostrzeżeń, uchwalono przeznaczyć 4 stacye, o ile możności rozmieszczone sy­

m etrycznie w zględ em bieguna do dalszego nadzoru osi ziemskiej.

Jak w yk azu je rysunek, ruchy w zględne osi ziemskiej są nader zaw iłe i nie w ykazują w cale stałego peryodu, ja k się zrazu zdawa­

ło. N a le ży je nadto odróżnić od ruchów bezw zględnych osi w przestrzeni, t. j. prece-

(11)

Na 83 W S Z E C H S W IA T 507 syi i nutacyi, w yw ołanych przyciąganiem

słońca i księżyca i odznaczających się wielką prawidłowością; te bowiem ruchy stanowią ju ż oddawna przedm iot badań astrono­

m icznych i nie dotyczą bezpośrednio geo- dezyi.

Przed staw iw szy najważniejsze dotychcza­

sowe w yn iki prac około współczesnego m ię­

dzynarodow ego pomiaru ziemi, do których należą nadto coraz now e pom iary stopnia południka (jak np. w ubiegłych latach na Spitzbergu), godzi się nakoniec kilku słow y skreślić niezbyt długą historyę tego w ielkie­

go przedsięw zięcia naukowego. Jego inicya- torem był w ym ien ion y ju ż w yżej geodeta niemiecki, generał Baeyer, k tóry w r. 1861 Zorganizował pom iar „środkowo-europejski“ , przekształcony wkrótce, bo w r. 1867 na

„europejski11. W r. 1885 B aeyer umarł; jeg o następcą na stanowisku dyrektora instytutu geodezyjnego w B erlinie został prof. Hel- mert. W rok potem na V TII-ej ogólnej konfe- rencyi zaw odow ych reprezentantów państw należących do pomiaru zreorganizowano zw iązek na m iędzynarodow y, w którym pra­

cują odtąd nieustannie uczeni wszystkich praw ie narodów cyw ilizow anych.

G R U P A D R O B N Y C H P L A N E T .

(Dokończenie).

4 . Statystyka drobnych planet.

F otogra fia u łatw iła odkrycie nowych pla­

net. T o też rok rocznie przybyw a kilka no­

w ych ciał do układu asteroid. Zachodzi więc pytanie, czy można oznaczyć w przybli­

żeniu m ożliw ą ilość tych drobnych ciał.

Z w róćm y się do danych statystycznych. Z e­

stawm y planetoidy w edług kolei ich odkry­

cia w grupy, składające się z dwudziestu pięciu planetoid, i w yznaczm y dla każdej grupy średnią je j jasność. W ów czas otrzy­

mamy następujący re z u lta t:

Przedew szystkiem można zauważyć, że jasność planetoid, z pewnemi wahaniami, stale się zmniejsza. Można w ięc przypusz­

czać, że istnieje bardzo niewielkie prawdo­

podobieństwo znalezienia jeszcze jaśniejszej planety. Co dotyczę ilości planetoid, to na zasadzie szybkich odkryć zapomocą fo to ­ grafii możnaby dojść do przekonania, że o ilości nie m ożem y wnioskować. Jeżeli jednak zw rócim y uwagę na szereg ostatnich grup, do których należą planetoidy, odkryte praw ie w yłącznie zapomocą fotografii, mo­

żem y zauważyć pewną ja k b y stałość jasno­

ści. T a stałość powstała stąd, że po pierw ­ sze w ostatnich czasach nie odkryto ju ż ja ­ śniejszych planet, z drugiej zaś strony fo to ­ grafia ma też pewne granice, wskutek czego nie otrzym ujem y obrazów ciał mniej ja s­

nych. Jeżeli zresztą zestawim y planetoidy w edług ich jasności i porównam y 400 pier­

wotnie odkrytych do ogólnie podanych 450, wówczas o trzy m a m y :

ja ś n ie j, n iż 8 8 9 1 0 11 12 13 4 5 0 p la n e to id . . 2 7 2 4 6 6 139 1 2 4 8 8 4 0 0 . . 2 7 2 3 6 3 1 2 5 1 0 5 75

1 - 25 2 6 - 5 0 5 1 - 75 7 6 - 1 0 0 1 0 1 - 1 2 5 1 2 6 - 1 5 0

9 ,2 6 1 0 ,6 2 1 1 ,0 6 1 1 ,3 3

11,20

1 1 ,3 6

1 5 1 - 1 7 5 12 ,0 2 301 1 1 ,6 9 3 2 6 1 7 6 - 2 0 0

2 0 1 - 2 2 5 2 2 6 - 2 5 0 2 5 1 - 2 7 5 2 7 6 - 3 0 0

3 2 5 1 2 ,6 4 3 5 0 1 2 .2 2 1 2 ,0 2 3 5 1 - 3 7 5 1 2 ,4 8 3 7 6 - 4 0 0 1 2 , 8 4 [ 4 0 1 - 4 2 5 1 3 , 1 9 4 2 6 - 4 5 1

1 2 .1 9 1 2 .1 9 1 2 ,3 0

12,21

1 3 14 1 9 13

czyli w liczbie ostatnich 50 odkryto tylko jednę planetę 9 wielkości, reszta zaś jest mniejsza. N ajw ięcej odkryto 12 wielkości, co w ykazuje, że słabsze są dotychczas mniej dostępne. K w es ty ą tą zajął się Charlois, który w latach 1892— 1894 dokonał 142 zdjęć różnych części nieba. N a 50 płytach nie znalazł planet (do 13 wielkości), na po­

zostałych zaś znalazł zarówno znane, jak i szereg nieznanych planet, a m ianowicie :

ja ś n ie j, niż 9 9 1 0 11 12 s ła b s z e O g ó łe m znane p la n e ty 6 6 2 3 4 4 4 1 11 131

n ie zn an e 2 1 7 2 0 15 4 5

6 8 2 4 51 6 1 26 17 6

W id zim y więc, że i Charlois znalazł naj­

więcej planet 12 wielkości.

Jasność planet zależy głów n ie od od legło­

ści, ale w ystępują tu jeszcze inne czynniki.

T o też ju ż Olbers i Gauss zwracali uwagę na pom iary fotom etryczne, a w r. 1857 A r- gelander poruszył na nowo tę kwestyę. P rz e ­ dewszystkiem albedo, czyli zdolność odbija­

nia prom ieni słonecznych, ma tu dość w ie l­

kie znaczenie. Następnie zaś i fa zy planet

Cytaty

Powiązane dokumenty

trzu. K atalepsya jest, podłu g Bernheima, zjawiskiem zależnein od suggestyi.. W s zy stk ie w yżej w ym ienione fa ­ zy snu hypn otyczn ego nie odgraniczają się

ko większego rozproszenia niż się pospolicie przypuszczało, opierając się na w yglądzie u tw orów chrom osferycznych... Otóż, g

W obu tych procesach obok siebie idą praw ­ dopodobnie dw a rodzaje ferm entacyi; jednę powodują drożdże, przyczyną zaś drugiej są zapewne bakterye, tej też

wartych w tej kuli, na około tysiąc milionów, Zgadza się to dość dobrze z liczbami Newcombą i Younga, którzy obliczyli, że ilość gwiazd w i­.. dzialnych

ła ły zabezpieczyć kuli od początkow ego wstrząśnięcia i wirowania, a skutkiem tego otrzym ane w yn iki nietylko nie zgadzają się z teoryą, ale też i

Przypuszczać można, że jest to wynikiem nagromadzenia się ciałek białych w na­. czyniach

chylania się pod w p ływ em pola m agnetycz- nego, jest równoznaczna z prom ieniam i kato- dalnemi, druga zaś część, uważana dotąd za niezdolną do zmieniania

zjaw iskiem powszechnem, występującem we wszystkich niemal stadyach rozw ojow ych, j od okresu gastrulacyjnego aż do tworzenia się szkieletu. d., autor wysnuwa