• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Brukowe. Nr 212 (1820)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiadomości Brukowe. Nr 212 (1820)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

WIADOMOŚCI BRUKOWE

fViIno w Piątek Dnia s 4 Grudnia.

1 8 2 0 . Nj!f* 2 1 8

D Z I W N E Z J A W I E N I E . Przed niedawnemi czasy., na ulicy T a ta r- skiey, w W iln ie , żył astrolog Ciapugroch.

Miał on swóy dom w mieyscu odsłonionem na rogu ulicy, tak że ani drzewa, ani inne domy, nie przeszkadzały mu do ciągłego gwiazd uwa­

ża n ia— Pod dachem na środkowym kominie, na którym mnóztwo mądrych zdań, na pochw ałę astrologii, nie słowami, ale hieroglifami było r y ­ sowanych, wisiała astrologiczna perspektywa, za pomocą którey naydalsze i naydrobnieysze gwiazdy biegle i w yraźnie mógł czytać. Miał astrolog przy sobie gołotę sługusa, imieniem K o zu b ek, który mu służył za urwipołcia. Za

•młodu m ierzył on i przedaw ał, nie piwo ani wino, ale ieszcze m ętnieyszą od nich sprawie­

dliwość , dla udzielania którey psuł papier, pi­

sząc wiersz od wiersza tak daleko iak południ­

ki na mappić ; . iedni mówią , .źe to czynił dla oszczędzenia atram entu, drudzy dla odarcia lu­

dzi ze skóry — Dość, odkrył się w nim talent i wzbudził chęć posunienia się wyżey; przy­

stał tedy do w różbita Ciapugrocba na .astro­

logicznego czeladnika. Obowiązkiem iego było badać, szpiegować, wścibiać się wszędzie, głup­

ców , iak m ó w ią, w pole wyprowadzać, taie- mnice ich własnymźe ich kluczem otw ierać, i wyciągać z nich odpowiedzi, za które sami potym astrologowi płacili. Nie uszła przed nim żadna okoliczność: kto? co? gdzie? iak? — Czego ban>

kruci zataić nie mogli, to on kredytoróm od- k r y w a ł; czym się filuci z n im ' podzielić nie chcieli, to .on przed zwierzchnością za pomocą swey kabały objawiał; a to wszystko dla zje­

dnania kredytu i wziętości swey sztuce — Ro­

bił horoskopy, la lk i, ptaszki magnetyzowane dla kramników na Niemieckiey ulicy — Panft swoiemu do kalendarza na każdy miesiąc ukła­

dał wiadomości wierszem miarowym: kiedy się zaczyna porównanie dnia z n o c ą , kiedy nay- lepiey-strzydz owce , bić wieprze , i krew pu­

szczać , rozumie się ludziom — Pisał naytkli- wsze ody do kiełbas, przez kochankę iego pana robionych , i słynął między ludźmi poematem,

• kiju do kałamaszki wplecionym.

Z darzyło się iednego wieczora, że chłopcy

.z domu sąsiedzkiego wypuścili -na pow ietrze papierowego lataw c a, u którego na końcu śze- ściołokciowego ogona zawieszona była papie­

row a latarnia i zdaleka iak gwiazda błyszcza*

la — P ostrzegł ią Ciapugroch i wlepiaiąc oczy:

dla Boga, zawołał z naywiększym przestrachem:

co za klęska, co za okropne zjawisko na niebie?

Czy to kometa bez brody, czy gwiazda nigdy ieszcze niew idziana? nie m a iey zapewne w ca­

łym zbiorze zw ierząt^ ryb i ptaków, którem i uczeni niebieskie sklepienie napełnili.— To po­

wiedziawszy, pobiegł na poddasze i perspektywę .obracał za latawcem, a przypatrzyw szy się mu pilnie: Panie odwróć nieszczęścia l zawołał, iak teraz widzę to iest p la n e ta , a wnosząc z bu- ławkowatey iego figury musi bydź Saturnus—

Ale coby on tu robił u licha ? zabłąkał się mię­

dzy ogon smoka i tylnią nogę wieloryba — Pa­

nie odwróć .nieszczęścia: to tylko powiadam—

Bo zapewne iestto nadzwyczayne zjawienie, które koniec świata., śmierć i pogrzeb całego przyrodzenia ozaaymuie — 'T u Ciapugroch rz u - cił się znowu do perspektywy i bardziey ieszcze w zrok natężył, gdy nieszczęściem urw ał się sznurek, na którym chłopiec trzym ał latawca, i .zniknął p la n e ta — W iw a t 1 krzyknął Kazu- bek., który w net mądrze domyślił się, że P an iego tak dobr ze gwiazdę wziął na .cel, ze ią na mieyscu położył. Lecz .Ciapugroch^ k tó ry się lepiey ieszcze od niego znał na rzeczy: nieste­

ty.! zawołał, ia k straszliw ą w różbę zapowiada upadek tey gwiazdy — Kiedy iuż gwiazdy z nie­

ba spadaią, ,to rzecz oczywista, że koniec świa­

ta niedaleko— czy liż nam tego niedawno kilku .natchnionych awoiupy nie ogłaszało? czyliż na­

si przyiaciele i adeptowie tegoż samego po nićh nie pow tarzali.

A R TY K U Ł NADESŁANY.

(N ie z Towarzystw a H eautontimorumtnos.)

N a d z ie ia stra tę szc z ęśc ia za stęp o w a ć u m ie, A rozu m v f n ied o sta tk u zasila się w dum ie.

F o n o Człowieku, tłum aczenie K am ińsk te go.

Smutek, iaki opuszczaiący nas iezuici, gro­

madnie przez W o ły ń przeieźdżaiąc, w sercach,

zwłaszcza niektórych obywateli, zostawili, iest

(2)

210

wam zapewne, Panowie S z u b r a w c y c a le obo- iętnym . Tegpby się , zwłaszcza, ód- was spo­

dziewać m ożna,, kiedyście Przewodnik tych.

zacnych mężów waszym cynicznym umysłem czytali. My atoli; QuasirSźubrctwcy sądząc, że serca wasze, przez'zachwycaiące w W ilnie śpie­

waczki, czulszemi i litościwszferrii stać' się mu­

siały ; spodziewamy s i ę :: że. ieśli, z ' opisanych w krótkości zdarzeń, naszego nad strapionymi politowania dzielić nie raczycie,4tó przyoaymniey nie odmówicie zdrowemi pocieszyć ich "radami.

Oto iedni z żałuiących nabożni, którzy się

W

opiekę szanownym iezuitóm powierzyli i w y ­ godnym ich funduszem, opatrzylij w ciężkiey są., pogrążeni rozpaczy! Łzy, iakie ciągle a żalu wyv le w a ią , mogą ich o ślepotę przyprawić , a Wtenczas nowa. dla nich zguba ;.. bo nędzy bli­

źniego , któreyr podobno dl'a słabego w zroku,, widzieć nigdy nie m ogli, nie potrafią znaleźć ornackiem, Tym. zaptewne ze m ną poradzicie, aby zaraz, za wygnańcami spieszyli -— L ecz'ia- każ ztąd em igracya pobożnych, magnatów i-bo*

g aty ch wdówek L — Coza szkoda, dla kra- iu! (mianowicie pieniędzy, którcby wywieźli)—, Jakkolwiekbądź, łatw iey ci sobie doradzą. Ale pow iem wam teraz o drugich , którym, strata tego zgromadzenia dotkliwiey uczuć się dała;

ci zapewne u w szystkich czytelników, a zatemr i u was. politowanie znaydą. Mówię o stro ­ skanych rodzicach, k tó rz y maiąc synów swo­

ich w szkołach iezuickich, przymuszeni teraz włóczyć się z nimi po W ołyniu,, od iednego kol- legium do drugiego,.i nigdzie ich godnie ducho­

wnym osobom, pod warunkami swoiemi, powie­

rz y ć nie m o g ą, a Wszędzie znayduiąc przy­

w ary , oddalenie iezuitów nayczUley opłakuią.

O statnich dni kw ietnia przyiechałem> do ie­

dnego m iasta odwiedzić moich wkollegium do szkół oddanych synów. Ledwiem się z kurzu o c z y śc ił, kiedy kręcące się dwie bryki od ie- dney karczm y do d ru g iey , nakoniec do teyże samey co ia (bo tam owies z groszkiem i tęchłe i siano tańszem i były): zaiechały. N a pierwszym, wozie siedział iakiś tłu s ty i w ysoki iegomóśd . z dwoma m łodzikam i; na drugich w sierakach prostych sami smużący — Jeden tylko , m aiący innego kroiu, s ie r a k , w ąsaty i z byczą m iną, k tó ry zdawał m i się cokolwiek w ięcey znaczyć- ' Ale gdy za bliższem moiem przypatryw aniem się sa u p a n od mego w zroku u n ik a ł, poszedłem

więc do moich studentów. L ecz' za powrotem,

• iakież moie podziwienie ! .zijayduię trzech lok*- iów* w błękitney. liberyi z szerokiemi galonami, w stosowanych kapeluszach, stoiących przy mo­

ich drzw iach i'wskazuiąeyeh mi na drugą stro ­ nę , mówiąc: tu senator! i— Zląkłem się, ale nio nikomu niew inien, zacz-ąłem dokładniey dwór i poiązdy magnata, oglądać.. Lecz też same dwie bryki, a nikogo z ludzi pierwszych nie widząc, wpadłem, w wielkie zadumienie. W tem postrze­

głem w kuchni tego przybyłego, wąsatego, iego- m ości; ubierał się i na zielonawo-paskowatym kontuszu czerwony merynosowy pas okręcał.

Gdym mu, się: pięknie u k ło n ił, powiedział mi, że, iest , rządzcą, todest komisarzem; a to; wska­

zując na drzwi, iest JW . Senatorowicz i Kaszte­

lan ie.— Te wicz i nic znacznie mię szlachcica ośmieliły. Po nieiakiey chwili wychodzi ogro­

mny Pan w błękitnym fraku (na którym iak na firmamencie świeeiła się gwiazdeczka maltań­

ska) ze swoiemi synami porządnie ubranym i, do których się przyłączył P. komisarz. A ta k J W . kasztelanie ze swoiemi synami naprzód; o trz y kroki w ty ł kom isarz, a nieco daley trzech lo- kaiów ęzędem, do kollegium poszli. T u ieden lokay- stanął we drzwiach kollegium, drugi przy celi Superiora, a trzeci I W , Panu w pokoiu as- systował. P.o dwóch godzinach powróciwszy kasztelanie do’ swouey kw atery , kazał mię za­

wołać, i zapytał się naprzód: — A u kogo W Pan służysz?-- odpowiedziałem: U samegosiebie,mości dobrodzieiu !----• A potem dowiedziawszy się ode mnie, kto iestem i po co tu przybyłem , pro­

sił mię siedzieć. Z aczął mówić do mnie tonem (iak mam powiedzieć) słodko-dumnym, to ieśt:

z przyciskiem i nieiakiniś nmizgiem , w yraza­

m i wysadzoneini i niezrozum ialem i, a te tak plątał z sobą, iak t a i inni magnaci czasami czynią, kiedy niby pięknie i górnie do niższych osób mówić ra czą . Chwytając bardziey iego myśli iak garnę w yrażenia , dowiedziałem się n a p rz ó d : że iest wielkim -panem, zrodzonym

* xięźniczki (a) ,i senatora kasztelana i kaw alera O rła białego ; ze ie st spokrewniony z naypierw - szymi w kraiu m agnatam i ,. xiążętam i e tc ,, o któ ry ch wszystkich się pytał, czy ich nie znam.

Dodał i to , że: oyciec iego, maiąc wielkie zna-

(a) S z la c h c ic . k tó r y ja k im k o lw ie k bąd ź sp osob em spo*

k rew n i się z n a zy w a sięju nas* ua W o ły n iu :

wysokiego rodu.

(3)

2 1 1 - — ezenie w kraiu, o drobną szlachtę nie dbał i ______

T o mię trochę upokorzyło, źe powoli z krze- - sła podnosić się zacząłem. LeGz J W . Pan, p ro ­ sząc mię znowu siedzieć , rzekł: koliegiiini tu - - teysze trochę mi się nie podobaj a superior1 zda­

je się bydź poważny i św iatły człowriekj ale nie zna się na ludziach) w idzlał m oięjiberyą... i nakonicc . . . mógłby' poznać"! Częstował mię : wódką starą in a p ro s te y tacy , .iakiswćgo o rga­

n istę , i na rzodkiewkę z masłem zapraszał. Re­

szta nauczycieli smaczno wszystko-- zaiadali , a - ń a superiora się oglądaiącj wódeczkę sobie za- - piiali i wcale na m nie- nie- uważali. A do któ ­ rego,przy rekomendc yi naczelnika, kilka.słó.wekai zaadresowałem, gryząc sobie rzodkiewkę; m ówił- do mnie śmiało i prosto,iak do obywatela niższego rzędu— Nadto po śniadaniu, wszyscy poczerwie- nieni,tak sobie poufale pożasiadali,ze dla stoiących ; moich synpw kazałem lokaiowi krzesła pray nieść, - mówiąc: źe nie zwykli nigdzie stać, zwłaszcza ..

kiedy . . . i g d zie. . . T u : musiałem i im powie-';

d z ie ć , iak iezuici w-Haywyźszym stópniu byli dla możnych obywateli grzecznymi i uprzeym y- m i ■, iak nas szacow ali, kochali^ iak’nas przyy- - mowali etc. Bo przyznam się W P an u , że w ca­

le mię rozgniewało, iż niektórzy z nich w ym u­

skani, z utrefionem i włosami (b) maiąc bardżiey.

mitologiczne iak zakonne m in y , ta k 's ię . bru«

italsko ze m ną obeszli-— W id ząc te d y , że ich—

mość nieum ieią cenić dzieci krw i xiążęcey i se-- natorskiey, że tylko z samem szuystwem (c) oby­

wateli obcować zwykli, musiałem im podać pun- kta, pod któremi tylko pozwoliłbym, aby synowie - moi konwikt zaszczycali. A te są: (zaczął czy tać- z całego arkusza) i . M a bydź. dla m oich' synów ■ pokóy osobny i nieprzechodowyy aby, zw łaszcza -

osoby niższe, nie snuły się im- przed oczyma.--- 2. M a ią iadać tylko- z X . Superiorem i - to * w yłącznie sami iedni, iako dzieci k r w is e n a - torskiey. (Tu powiedział) Niech: umieią cenić- swoie urodzenie i zachować ten tonr im. przy- • zw oity, iaki mnie ś. p. móy oyciee,-6enator, za-<

' wsze i na każdem mieyscu starał się wpaiać (d) 3. W olno będzie synom moim. mieć. ró in er

(b ) W ło s y z n a tu ry k ęd zierza w e. X i ę i a m ło d zi lub ią o - - c h ę d ó z tw o .

(c)

W y r a ze m s zu iti s zu y s łw o , ozu aczaia s ię o so b y n iż sz e -.- g o to n u od w y ż sz y c h pogardzane; a zatem m agnat w w y r a że n iu s z u y s tw o o b y w a te ls k ie c h c ia ł o zn a czy ć s z la c h t ę , parę, ie a ń ę , lu b p ó l wsfe. maiącą.

i(d) Od J P . kom isarza i od o c z y w is ty c h in n ych św ia d k ó w s ły sz a łe m - ze o y c ie c kasztclan ica. m odląc się w k o­

ś c ie le g ło śn o po ła c in ie i po p olsk u , nakoniec kied y- w s z j s<ko js orgąAiuui u c is z y ło , tak s iln y m j b łaga­

li' siebie• tikiery, araki, wina i tym podobne truneczki) palić tytu ń turecki. (Mówił) Delika­

tnieć i popańsku ■ wychowanym dzieciom nay- gorzey iest nadal-zostawić zasmakowanie w ty eh rzeczach j : ale: gdy-wcześnie dó nich przyw y­

kną, to potem łatw iey - i prędzey ie obrzydzą.

Na ta k ie . rozumowanie powiedział Komisarz:

„T raw da,i Jasny Pan (e) m ów i, naprzykład w&ziołszj; ryba ieść; io .c zęsto na Polisiu zara się p rz ei“-— 4. W ła d zą szkolna wcale się nie m a w trącać Ido garderoby, mianowicie toalety moich synów. ■ Pomady , p erfu m y, różne p a ­

chnące wody i t. p . wszystko to im wolno u- źyw ać. Tu-> d o d ał: ' Jezuici, ten afront moim dzieciom - zrobili j . że na upomadowane i uper- fumowane głowy (f) popiół'posypywali, mówiąc:

pulvis es et in puluerem reverteris. Lecz po­

wiedziałem-im, źe tego zdania wcale do n a s/

m agnatów ,^stosow ać,nie można (g), i ich co do tego punktu,; w danym, kontrakcie, iak w ę­

żów opisałem.— 5. W szyscy Uczniowie niższe­

go'urodzenia powinni synom moim okazywać uszanowanie p rze z odkrycie głow y__ Ten punkt*

rę c z y ł mi, że nayściśley byt od iezujtów z a -‘

chowany. — 6. Służący moich dzieci, im ie d y - nie, tylko posluguiąa, nie pow inien się wcale niczegcf uczyć: (mówił)' gdyż tó-iest móy chłop, a zatem nieprzyiaciel krw i tnoiey: utrzym y­

wać takie zw ierzęta w ciemnocie iest iedynym spęsobem zapewnienia- sobie■ ich karności i śle- pey uległości.’ y: N aym ocniey sobie waruię, ieśliby żona moia przyiechała, aby żaden z sy­

nów nie tylko z nią mówić, ale nati>et widzieć się nie.m ógł (h)___ 8 (Nowy warunek). W obszer­

nych tego kollegium oficynach, same tylko stare wdowy bez kuzynek mieszkać maią.— Teraz mi Pan Kasztelanie zaczął mówić myśli swoie, rnaią- ce należeć do punktów poprzedzaiących, o na­

ukach, iakie życzy, aby synom iego dawano.

ią c y m gło sem *• do' Boga>. przem awiał*- , , 0 S tw ó rco

„ w s z e c h r z e c z y .! pam iętąy tam o JO.' x ię ż n ic sena- ,, t o r o w e y , zon ie m o ie y , i o inn ie J W . sen atorze, ka- ,, sztela n ie i kaw alerze O rla b iałego.

fe) T ak .'d o sw o ich panów o fić ia liś c i na W o ły n iu m ów ią.

ff) Praw da, że- m ó w ią c z. nim i. poznałem , ż e m ieli g ło -

; w y tylko.- up om adow ane ;. p erfu m y mało co czu ć się d ało. >

(g ) S łu sz n y p o w ó d g n ie w u , bo w c a le ’ n ie w p ro c h ; ale sama d o śto y n o ść o k a z u ie . ie - K a sz te la -n ic w to si<j p o ś m ie r c i o b r ó c i,c o n a y h o y a ie y * w ty t u le o d z ie d zic z ) ł . A wy. S z u b ra w c y z a p e w n e p o w ie c ie , ż e t o b ę d z ie t y lk o p ozorn ą śm ie rc ią .

Q i\ O b szern ie m i s ię użalał na s w o ię żonę; s z c z e g ó ln ic y d arow ać ie y n ie m ó g ł, że4 iak pow iad ał: ,.Jcyn iosć ch cia ła m i k o n iec z n ie w m ó w ić , żem g l . . Se ona t^lk o iedna iest rozumną.

K

(4)

2,12

„ Z grubszych, rzekł, nauk, nie zy-czę so­

bie, aby delikatny moich dzieci dowcip, m ate­

matyką; przywalano; żaden z nich bowiem,nie będzie komornikiem: a jeśli powiadaią, że w woy- sku będzie potrzebna, to się iey lepiey tam, bo praktyczpie, nauczą. Fizyka, a w niey ta Galwanika, Elektryka i Chemika, to wcale nie dla takiego urodzenia dziecij Xiężom i Dokto**.

rom , nie przeczę, że może tak iest potrzebnai, iak łacina. Od tęy ostatniey, wielu się mocno dziwiło, żem się potrafił u iezuitó-. wykręcić.- Od H istoryi i Jeografu równie ich teraz u- J O walniam. J3o chociaż żaden z familii moiey nie był wywiędłym Jiteratkiem; będą iednak to wsz}’stko mogli wyczytać

W

bibliotece ś, p.

Xię£niczki matki moiey; która, wiedzą wszy­

scy moi sąsiedzi, że od każdego xięgarza dzie­

ła kupuiąc, niemi się ustaw icznie, nawet przy gościach , .tak bawiła, że po niey zapewne wszystkie xiążki są rozerźnięte. L ccz po pierwrszey i nayważńieyszey nauce religii, ma- ią dzieci moie doskonalić się w arytm etyce, aby od ofieyalistów, naszych złodzieiów (i), nie dali się oszukać, a nadewszystko w ięzyku francuzkim, iak o , m ówi onjrn od osób wyższego tonu, mianowicie u nas od ^ ią ż ą t. P rzy tem oświata, światowość, tańce (i coś niby więcey chciał powiedzieć, lecz skończył na) i t. p u—

T u się odezwałem, że światowość, .oświata, do­

bra pronuncyacya franeuzka , są rzeczy ^ k t ó ­ rych od zakonników żądać niepodobna. — I o- wszem (rzekł) tego wszystkiego iuż dobre od X X . Jezuitów moi synowie nabyli początki; i do żadnego kollegium ich nie oddam, gdzie tym ostatnim warunkom nayakuratnieyszey nie bę- dę w idział odjpowiedności. — Zapewnebyś mi W P an chciał zalecie w tym celu szkoły św’ia- tp%vjch; bardzo dziękuię! O! dał m i się K rze­

mieniec w znaki! Każ4y tam jrauczyciel z mi­

( i' W ic iu pp dobnych ie s t m a g n a tó w , "którzy -ubózsz^

i losem s łu ż y ć przym uszoną szla c h tę, za w sze za usi- łu ią ca n ieg o d n ie k o rzy sta ć z ic h m aiątk ów uwaz.-ią;

a n a w e t znam ta k ich , k tórzy' ca łą sw o ie rozkosz, na c zęstem o d p ra w ia n iu , zh ań b ien iu i p o k rz y w d z e n iu b ied n y ch o ff ic y a list ó w zasad zaią.

ną pogardzającą słuchał moich warunków, ża­

den moich synów przyiąć nie chciał; a jeden nawet .tak był zuchwały, że mi powiedział to ­ nem pedanckim : „Krzem ieniec nie ma takie­

go placu, aby now e dla W Pana szkoły mógł wystawić. Dosyć nieszczęśliwy iestem, że t e ­ ra* przymuszonym będę udać, się do ich nie- jrzy ia ció ł. T ak , tak niestety! próżne moie usi­

łowania, daremno może Podole i W o ły ń zjeżdżg i nigdzie podobnie uczonych i szanownych nie znaydę mężów‘:---- "Widząc, że K asztelanie za­

czął mocno wzdychać i łzy ronić, zostawiłem go żalowi.

Po nieiakiey chwilij gdy kollegium K aszte- lanicowi świadectwa synów i podane iego w a­

runki odesłało, z odpowiedzią, że szkoła dotąd nie znała ani słyszała takich dla siebie opisów, i że , gdy dawnego porządku zmienić a nowe­

go wprowadzić nie^może, tem samem tak wy­

sokiego i del.katnego urodzenia uczniów nigdy, za żadne pieniądze, w konwikcie mieć sobie nie życzy, a bardziey ieszcze kwituie z za­

szczyt u znaiomości takich oyców.— T a odpo­

wiedź wprawiła magnata w gniew Achillesa, w którym , nayprzykrzeysze słowa na szkołę wy­

zionąwszy, groził nakociec. że to kollegium nay- czarniey we w szystkich dzieńnikach opisze.

Zaraz tedy swoich galonowych lokaiów w sie- rakowych .chłojjów -zmetamorfozował i kazał im na brykach za miasto r u s z y ć , dokąd ze swoiemi synami, znowu w pestrę przybrany, tylną ulicą, mało odkogo widziany, pośpieszył.

Teraz, PP. Szubrawcy ze m ną w yznacie, że Kasztelanie wielkiego godzien politowania, kiedy iuż podobnym sposobem wiele szkół zwi­

zytował i swoię liberyą znacznie zaszargał.

Proszę wras zatem raczcie się w waszych li­

tew skich dowiedzieć stronach, gdzieby na w y ­ mienionych warunkach, krw i xiążęcey i sena- torskiey synów, w szkołach, i to, ieszcze ducho­

wnych, umieścić można, i pospieszcie! chód Uprzęż wasze Brukowe W iadomości, o tem stro­

skanego Kasztelanica uwiadomić ; za wieczny iego,razem szkół.Podolskich i W ołyńskich w dzię­

czność, śmiało was uręczam. A. Pelargedes.

Dozwala sie drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu. Cenzury siedmiu exw?iDlarzy dla miesc prawem wyznaczonych.

* • N. Golań«ki Kom. C en to ry ĆiŁ

w W ilnie w dmh/rrni RedakcYi nrp™ vrr^od^cznyrh

_ _ — ___ ... - ____ - __ ... ■ - ... ...

Wiadomości Brukowe

wychodzić będą i w roku p rzy szły m

1 8 2 1 .

Prenum erata całoroczna kosztuje rub.

2

i kop. 5o , a z pocztą rubli 4 srebrem. Prenum erować można , w W ilnie w E x p e d ycy i gazetney Poczt am tu Litewskiego i w Rędakcyi gazety K ury era L ite w sk ie a ^ ^ m ^ ^ U> innych miastach we wszystkich K a n to ra d yf^S w ^ęd ycyu ch pocztowych. K *

ffUiil ' , £*•'*<!

Cytaty

Powiązane dokumenty

tele, plączcie współziomkowie, płaczcie rodacy, płaozcie w spółrodacy,, płaczcie ziomkowie i obyw atele, bo ia także od Jez w strzym ać się nie

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siednuu exemplarzy dla mieysc prawem

— Ostrzega się zatem wszystkich miłośników porządku i 3po- koyności, aby się usposobili do iego przyięcia,- i zapobiegli rozruchom przydarzyć się mogą­..

Słońce ćmierzało do zachodu, a blask jego obiiał się o m ury stolicy Jagiellońskiey — Pasły się źrenice moie tyni lubym widokiem.. -— Około zachodu

wiek szczęśliwie wojuje z chorobami ciała, nie może znaleźć Sposobu na choroby umysłu ; o- brałem sobie te ostatnie za główny przedmiot mojego badania; i

Jednakże to trunek powszechnie lu- fciony; a do tego bardzo

zwoite utrzymanie świątyń: i nie mogłem się wstrzym ać , ażebym podziwienia mego nie od'' kryl przed lak rozsądnym przyiacielem, iakim był Tealdo — Tak iest,

nił proszącemu, i apellacyi pisać nie chciał, ztąd gdy nowa uciążliwość okazuje się ; tedy już' proszący nie mogąc dłuźey cierpieć , żąda:.. aby