• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Brukowe. Nr 192 (1820)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiadomości Brukowe. Nr 192 (1820)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

1 8 2o ‘ N = 1 9 2

WIADOMOŚCI BRUKOWE

Wilno w Sobotę

D a lszy cią g listu z nasionami od Pińczuków zpod ratusza otrzym anego.

(Ob. N rek 19 1.)

T e r a z należałoby coś nadmienić, o zjaw ie­

niu się n ow ych trzech sal w Giedym inogrodzie.

I tak Pan F ip s , znany naczelnik trz e c ie y ko- a licyi iarm arczney , w porze zim ow ey ciągle grę w ow ym domu u trzym ujący, założył korpo- ra c y ą pod nazwiskiem sali trzylisto w ey. T ym w ię k s zy zaszczyt naszemu gronu p rzy n o si, iż grę starodaw ną trzylista, do dziś dnia zarzu- c o n ą , a p rzez iakieś uroienie za furmańską na dyszlu okrzyczan ą, w skrzesił, i dowiodł, iąk iest naym niey um ysł trudniącą,a p rzez sw oię prosto­

tę każdego za ch w yca i bawi. Druga korporacya pod nazwiskiem sali rurney pod tróykątem, py­

szni się naczelnictw em aktualnego sekretarza, ale zaw sze zostaie pod kierunkiem drugiego b y ­ łego sekretarza. C i ichm ość pędzą do zasta<

w io n ey s ie c i, iuz to studentów , niby na lekcye do uniw ersytetu ch o d zących , iuż różnych pa­

niczów z prow incyi p rzyb yw a ją cych , iuż w re­

szcie w szystkich doku m entow iczów , iakiem i są : ap lik an ci, depen den ci, a g e n ci, plenipo­

te n c i, młodzi adw okaci i r e g e n c i, i nie źle im się dzieie. T r ze c ia korporacya czupurno-hay- dam aczn a, niedaWnemi czasy zjaw iła się pod nazwiskiem sali krepsow ey, do k tórey się w cho­

dzi po schodach czerw on ym suknem ociągnię- ty c h . Jey naczelnikow i winniśmy złp ro w a d ze- nie gry dotąd u nas bardzo mało znaney. Prostotą sw oią , iasnością i dokładnością, nie tylko dłu­

gie w ieczory uprzyiemnia , lecz miłe rozerw a­

nie się um ysłowi, nad faraonem zmordowanemu,

Dnia 7 Sierpnia

nieraz przynosi. G ra pod tytułem Kreps, skła­

da się z dwuch kosteczek bryłko wat y c h , sze- ściogrannych , które w rzucone do k u b k a, w y ­ rzuca się na s t ó ł; w iększość oczek na nich w ygraną stanowi. Lubo dostoyni m ężow ie z te y k o rp o r a c y i, p rzyb yw szy dla odebrania summ zn aczn ych , których sami nigdy nie pożyczali, graią rolę w ielkich panów , a w tonie życia c o ­ raz w ięcey św ietnych zaprow adzaiąc now ości, niektórym z naszych m łodzieży tak do gustu przypadli , że się do nich za adjunktów z a ­ ciągnęli, i w sztabie głów nym co dzień meldui%

się. Lubo z nami bratać się i spoufalać nie chcą, iednakże w idzim y ich nieraz w sali brylanto- w e y i trzylisto w ey, z pom teikam i w ręku u w i- iaiących się doskonale, w kazdey grze w y ć w i­

czon ych , gdzie talent p raw dziw y nigdy u kryć się nie może, lecz owszem nakazuie oddać spra­

w iedliw ość , i to naychlubnieysze św iadectw o, że są biegłym i naszey professyi artystam i. Ja­

koż po naszemu lubią i w ędrów kę. Często w okolice Poniew ieża z kosteczkami zapusczaią się , i na R ygę do W iln a p o w rac ają ; w re*

szcie są to gw iazdy podobno nie długo na ho­

ryzon cie litew skim ś w i e c ą c e z powodu n ie- pew nieyszych co raz spekulacyy, w rócą się nie­

bawem do kraiu , zkąd przybyli.

O w oź, kochany M albecw elw ow iczu, dla te ­ go ci o tem w szystkiem n a tra ciłem , iż w tern­

i e samem dziełku in 8v o , którego po iednym naym niey exem plarzu każdemu z kollegów na­

szych udzielić zam ierzam , w yrażon a będzie odezwa , na w zór okolnika, iż ieśliby członko­

w ie trzech sal poźniey utw orzonych, do jedne-*

goź zaw sze celu zbierania grosza miłego z na­

mi dążący , a w strętem i pogardą ku nam nie­

(2)

126

kied y odznaczający się , przedsięw zięli nam u - dzielić swego św iatła i ovroću doświadczenia w praktyce i te o ry ij tedy i my nawzaiem na­

sze postrzeżenia, odkrycia i w ynalazki, w każdym czasie na pierwsze zawołanie , komunikować iak nayskw apliw iey ofiaruiemy się. Tc-raz ■zaś W skutek mego przyrzeczenia, wierny rapport w szystkich działań trzech koalicyy larm arcznych, tobie zdaię.

K o alicy a pierw sza i trzecia w N itaw ie, o- bronną w yszła r ę k ą : prócz Opędzonych ko­

sztów podróży i w yd atk ó w na życie , acz nie w iele , cośkolw iek przecie zyskała. Koal cya druga na głow ę padła. W o ie w o d zic z umalo­

w aną tw a rzą i farbow anem i bakenbartami, przez trzjr dni i n o cy nieprzerw anie szturm do ban­

ku przypuszczaiąc, tak go nadw erężył , żeśm y się o m ałym groszu zostali. A le w Baldonie innym w cale obrótem r z e c z y poszły. N aprzód co do K o alicyi pierw szey : lubo nasz ry c e rz od pancernego znaku , niegdyś tow arzysz dzie- w iątk ow ey ch o rą g w i, poźniey P e ty h o rc z y k , naystarszy dzisiay z kollegów , dla podeszłego w ie k u , w słabey dłoni talii tr z y m a ją c y , wię- ce y się trudnił oganianiem much uprzykrzonych z ły s in y , niż gładkim i zgrabnym banku cią ­ gnieniem ; le cz niedołęźność iego, pulchno-kar- c zys ty warszaw ianin cudnym w y rę cza ł sposo­

bem. M nóztwo poniterów tło czyło się do iego Stolika , ale z te y p rzyczyn y rozw inięta zrę­

czność do p o p isu , zagrodzone m iała pole.

.Gdyby los s p r z y ia ł, lepieyby w yszedł. Je­

dnakże w now ych assygnatach i klunkrach, c z y li pół im peryałach p ięcio ru b lo w y ch , nie małą w zięliśm y zdobycz. Przyćm ipna sław a koalicyi drugiey w N itaw ie, św ietnieyszym tu tay o k ry ­ ła się blaskiem. P rezyden tow icz Szarfenm es- ser , w ielkie o sobie ziścił nadzieie -— T alen t sw óy posunął do te y doskonałości , do iakiey tylk o przez ciągłe ćw iczen ie dóyść m ożna, i dla tego uzyskał patent na óberlęybkozaka.

Zpod ebosieczney iego dłetii, na poniterow zgu­

bne padały ciosy. K abały w szy stk ie , iakoto;

okiem wyiey

,

okiem m ity

,

karta tas , karta spodnia

,

koleyka, iedynaatka, trzynastka , mar- tjrnga/yi t. d. ciągle po sobie ustrzelone zostały.

Nie tylko, źe się bank odegrał, lecz i w dw oy- nasob się pom nożył. Co do m arodera, a pre­

zesa ołowianey sali ; ten ze swemi kozakami i podkozakam i, niezm ordowaną podróż około brzegów Bałtyku , na larm akach m iasteczek po>

m nieyszych o dpraw iał— W gotów ce n ie w ie le z y s k a ł, lecz w fantach , iakiemi są : płaszcze, surduty , czapki , pierścion ki, zegarki;- ko lczy­

ki i t. d. po ich sprzedaniu , dosyć się na ten raz obłow ił. Pow iem ci szczerze ,f iż nasz kol- Jega m aro d er, w yyd zie z czasem na niepospo­

litego człow ieka. Chociaż dzisiay pod nową nom enklaturą nazwisko sw oie doskonalić i pod­

pisyw ać ie z trudnością nie dawno z a c z ą ł, po­

mimo nieokrzesaney ieszcze pow ierzchow ności;

umie się iednak znaleźć w łaściw ym sobie spo­

sobem. R ozw iiaią się w nim przym ioty , któ- rem i się iuź odznaczać może. Jest to chłop d zia rs k i, s iln y , k rzep k i, i mimo sw oią o ty­

łość, dosyć zw inny. Byłem naocznym świad­

kiem , iak w R yd ze na przedmieściu nitawskiem , w sztuce atlety czn ey na kułaki z burłakam i z w ielkim w yszed ł honorem. Szw ank odnie­

siony w lew ey nodze i prawem ramieniu iego nieustraszoności chlubny zaszczyt przynosi.

Skoń czyw szy tedy opis w szystkich wypad­

ków , proszę nawzaiem donieść: co się n was w W iln ie dzieie. A naprzód iakie i«st zdrow ie naszego Prezesa b rylan tow ey sali ? Pan regent S c y z o r y k , ten fila r i nayśw ietnieysza podpora teyźe sali za pow rótem z N ita w y c z y się iuż w y le c z y ł, albo nie? szanow ny iego tow arzysz, praw e ramie naszego Prezesa, w jakim zostaie humorze ? Nasz nieoszacowany z kroiu hay- ducznego W d o w o łó w , za pow rótem z podróży d a le k ie y , c z y w ykupił tabakierę złotą w mu­

zeum faraonologicznem zastaw ioną? G ry fy i gęsie na iarm ark c zy do Bieszenkow icz, c z y do

(3)

1 2 7 ---

Z e lw y kierunek o b ró c iły , i gdzie zim ować m y­

ślą ? donieś się ukońo vły zaszłe me-

"Izumieńi^j ihiędzy Panem Szarfen m esser, a Le_yT>kozakiem F ip s , o sprzedanie banku ofi cyaliście polieyynem u na srebrney sali.

Jestem z wzaiemnyna szacunkiem , b ra te r­

stwem i przyw iązaniem . Lipaw a, dnia tg nu- w em bra 1 8 1 9 .Pisałem w P o rcie na okręcie ame­

rykańskim Boston.

Alfons K o lejk a Martyn galowi cz.

P . S. Rozchodzi się ponad brzegam i bał­

tyck iego morza w iadom ość, iż kaw aler Fidonc, zabiera się do drugiey kampanii z kredytoram i...

aktualny regent , po adw okacie S tatu tow iczu , berło bachusowe o b ją ł, i swemu powołaniu butelkow em u, na w szystkich schadzkach w mie­

ście i za miąstem , godnie ze w szech m iar od­

powiada . . . . .

M ości P a n ie Redaktorze l

W ie m , źe do nikogo Iepiey, iak do W P a n a , udać się w interessie moim nie m o g ę— Jesteś W P a n redaktorem phem ka , w którem nieda­

w no ogłoszone zostały nowe i skuteczne spo­

soby leczenia rozm aitych słabości. A ntośkow ie, Antoniow ie i A ugustynkow ie są dobrze W P an u znaiomi ; o M agnetystach naw et kiedy niekiedy w y c z y ta ć coś można w W iadom ościach Bruko­

w y ch ; a oprócz tyc h cudow nych lekarzy, tak pospolitych , k a żd y bez wątpienia zasiadaiący w wileńskim fakultecie m edycznym opisaną p rzeze mnie słabość zro zu m ieć, a może i na nią zaradzić potraf'— Znaiąc przeto filantro- piczne W P an a uczucia, ośmielam się upraszać, abyś list ten w pisemku swoiem ro z g ło s ił, i odpowiedź c z y to całego zgromadzonego fakul­

te tu , czyli te z iednego z biegleyszych m edy­

k ó w tą samą drogą mi nadesłał. W c z o r a przed

wieczorem pojechałem do mego sąsiada Pana Stolnika — Po k^rdyalnem przyw itaniu w zię­

liśm y się zaraz do wysuszenia buttlkj czekaiąc nim się Jmość z F ru zią pokaże i kaw ę podadzą.

Jmość bowiem i Fruzią, (nieih to będzie w na­

wiasie.) sp ostrzegłszy cudzy poiazd na dzie­

dzińcu , co tchu do swego pokoiu uciekły.

P rzy kieliszku zatem , z Panem Stolnikiem , za­

czą w szy naprzód od te g o , źe deszczuby iuż p o trzeb a , że iuź i na dolinach wyschło, a na wzgórkach w iatr w ysm ah ł, Pan Stolnik, iakby po nitce, do innych przeszedł m a te r y i, i skar­

ży ć mi się zaczął na zarazę. „ Nie uw ierzysz W P an , rzecze, co za nieszczęście: co tylk o mam byd ła, k r o w y , k o n ie, o w c e , c ie lę ta , w o ły, w szystko mi to na języ k i choruie; a naw et, w iesz W P a n , dodał mi z cicha , lękam się bai- d z o , aby moia z o n a , która bardzo w iele ię- zykiem szermuie, nie zachorowała podobnież” — W ła śn ie w ten moment kończyliśm y butelkę;

Pan stolnik w ziął mię za ręk ę i w yprow adził na ganek : a gdyśmy usiedli na ław eczce, “ tak iest, rzecze , tak i e s t , lękam się bardzo, aby moia żona nie zachorow ała podobnie ; sym pto- mata są zupełnie te ż same : bydło zaczyn a ry ­ cze ć , ona gadać; bydło pieni s ię , i ley się pia­

na pokaźnie na u sta ch , potem dostaie gorączki, i Boże zachow ay, aby się z nią nie stało iak z panią Byw alską, która przeszłego roku z kim - ściś tam do sto licy ieździła , iak m ó w ią , do krew n ych ; p ow róciła słabą, nieboga, a teraz, słyszę , i ę z y k , i gardło naw et w bardzo k r y ­ tyczn ym stanie; z a r a z a , co w ię c e y , podobno w domu się s z e r z y , a lo k a y tkniętym nią zo»

s t a ł : kto wie? c z y to się nie dzieie pow ietrzem , Mospanie ? ” — B yłb y nad tem dłużey ieszcze rozw odził się Pan Stolnik , gdyby nam znać nie dano źe Jmość z kaw ą czeka. Ledwośm y w e­

szli, po krćtkiem przyw itaniu Pani Stolnikow a w szczęła zaraz mowę o ludzkich ięiykach.

,, K to się to tego ustrzeże ! a W P a n nie nale­

ży sz też także do tych Szubraw ców , co to tak

(4)

— - - 1 2 8 ---

niegodziw ie ludzi opisuią? oy gdybym to w ie ­ działa i m iły B o ż e ! co też ia im winna ? iuż m ię ty le ra z y złośliwem i swoiem i ięzykam i szarp ią, ale z resztą im to daruię, niech sobie gadaią, nikt im iednakowo nie w ie r z y , pies i na Pana Boga s z c z e k a ; aie niech im Pan Bóg nie pamiąta, c z y tez im moia F ru zia co w in­

na ? a to tylko poday , ludzie jak w ezm ą na ię zy k i , to się im nie tak łatw o w yw in ąć — K ie d y te ż to iuż gadaią n a w e t, że moia F ru ­ zia na pensyi amantów m ia ła ! bo ia wiem sam a, że tam chodziło kilku m ło d zie ży , ale to z w y c z s y n ie , oni tam krew ne m ie li, a po­

tem , gdyby się sobie i podobali naw et, cóż to tak złego ? ” — T u Pani Stolnikow a przestała na c b w ilę , tak rozu m iem , dla odetchnienia.

Ja chcąc korzystać z tak szczęśliw ego zda­

rzenia, zabierałem się zapew nić Panią Stolniko­

w i , że n ik tb y się pew nie nie odw ażył tar*

gnąć na reputacyą^ iey c ó r k i , że m usiały ią zapew ne dóyść fałszyw e doniesienia, ale mi i do połow y pow iedzieć tego nie dała. ,, Jak to?

co mi W P a n m ów isz? iu żcić tegom sobie z palca nie w y ss a ła , anim nie piiana, ani nie w aryatka, abym daremne pretenssye rościć so­

bie miała — O y ! tak , tak, M Panie , ia wiem co m ów ię — D ałb y Pan Bóg, aby nikt tak na darmo nic nie chciał m ów ić, iak ia nie mó­

w ię , i cudzą sławę szarpać bez źadney p rzy ­ czyn y : tak iest , mogę W Pana zaręczyć, że tak ' gadaią , i to jeszcze z iakiemi szczegółam i!

iakby tam byli i w szystko na własne oczy

w idzieli — k ie d y mówi^ naprżykład ” . ; 7 tu P an i Stolnikow a ch cia ły s?^ pow iedzieć, co m ów ią na uszkodzenie reputacyi iey Cftfcr- gdy nagły przyiazd Pani K rę cick ie y p rzerw ał ie y m o w ę , a od nieprzyiem ney rozm ow y mię uw olnił — W e drzw iach ieszcze w y sy p a ły s»- bie po dwieście słów n a w za ie m , a skoro u»

s ia d ły , ani się im na chw ilę usta nie zam­

k n ę ły — „ C ó ż robi nasza Cześnikow a ? cóż się stało z iey porucznikiem ? iakże była bla­

da p rzeszłey niedzieli ! m ówią ludzie , że ten porucznik ma b yć człow iek do r z e c z y , pewnie ią w k ró tce porzuci — tak to będzie iak ze starościcem — nie byłażeś t y u n ie y ? co ona 0 mnie m ó w i ? ” — Pani K ręcicka nie odpo­

w iadała nic na to , ale przez ten czas podobneź Pani Stolnikow ey pytania robiła — Ja usuną­

łem się od n ic h , a Pan stolnik sietiząc zda lę­

ka ustaw icznie k iw ał na mnie, ch cąc mi dać poznać , że żonę iego paroxyzm napada — Ja na m edycynie się nie zn a m , uw ażałem iednak, że p rzez ten czas Stolnikow a znacznie kolorów nabrała , że oddech miała c ię ż k i, i że czasami, iak mię b ył uprzedził Pan Stolnik piana poka*

zy w a ła się na ustach — C h ciey W P a n przez miłość bliźniego poradzić się o to doktorów i donieść, co o tem m yślą.'

Jestem z p raw dziw ym szacunkiem dla Ća«

łego Szubraw ców grona.

D n ia i maia 2820.

Gelatopoios Smyk.

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu C e n z u r y siedmiu exem plarzy dla miesc prawem wyznaczonych.

F . N. G dański Kem. C en tn ry C*l.

w W ilnie w drukami Redakcyi pism peryodycinych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siednuu exemplarzy dla mieysc prawem

— Ostrzega się zatem wszystkich miłośników porządku i 3po- koyności, aby się usposobili do iego przyięcia,- i zapobiegli rozruchom przydarzyć się mogą­..

Słońce ćmierzało do zachodu, a blask jego obiiał się o m ury stolicy Jagiellońskiey — Pasły się źrenice moie tyni lubym widokiem.. -— Około zachodu

wiek szczęśliwie wojuje z chorobami ciała, nie może znaleźć Sposobu na choroby umysłu ; o- brałem sobie te ostatnie za główny przedmiot mojego badania; i

Jednakże to trunek powszechnie lu- fciony; a do tego bardzo

A do któ ­ rego,przy rekomendc yi naczelnika, kilka.słó.wekai zaadresowałem, gryząc sobie rzodkiewkę; m ówił- do mnie śmiało i prosto,iak do obywatela niższego

zwoite utrzymanie świątyń: i nie mogłem się wstrzym ać , ażebym podziwienia mego nie od'' kryl przed lak rozsądnym przyiacielem, iakim był Tealdo — Tak iest,

nił proszącemu, i apellacyi pisać nie chciał, ztąd gdy nowa uciążliwość okazuje się ; tedy już' proszący nie mogąc dłuźey cierpieć , żąda:.. aby