• Nie Znaleziono Wyników

Gazetka dla Kobiet, 1924, R. 2, nr 8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Gazetka dla Kobiet, 1924, R. 2, nr 8"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Prenumerata kwartalna wynos! 45 groszy.

ROK II. WARSZAWA— KATOWICE, SIERPIEŃ 1924 r. Nr. 8.

< 1ZET Ifl DLA KOBIET

_____________ Z BOGI ERB O LA OJ CZYZNV_________ ____

Redakcja i Administracja: Warszawa. Nowy-Swiat 34 m. 4. Tel. 244-15. Katowice, Warszawska 58. Tel. 1330 TREŚĆ NUMERU: Matka Boska Zielna. P. R e s t o r f f o w a . — Bolszewicy. A. Z d a n o w s k a . — Co mamy robić, aby mieć dosyć pieniędzy? D r. R z ą d . — Bogactwa Polski. L. K o t a r b i ń s k a . — Lisków.

A. C h m i e l i ń s k a . — Obchód pięciolecia Narodowej Organizacji Kobiet w Łodzi. A. Z. — Wiadomości ciekawe. E 1 k a . — Z niedoli dziecięcej. P/ R e s t o r f f o w a . — Praca. P r. G e n s ó w n a . — Co radzi

„Gazetka“ ? — Zapasy na zimę. — Zasilanie drzew owocowych. — Dogotowywacz. P. R e s t o r f f o w a . —«■

Przepisy kuchenne’ — Odpowiedzi od Redakcji. — Od Redakcji. — Ogłoszenia.

Matka Boska Zielna.

Na ław ce przed ch atą siedzi staru szk a siwa, przed nią n a kolanach i n a ławie całe pęki ziela.

Czego tam niem a, i zboże w szelakie i proso i garść ln u i konopi m iecha, słoneczniki drobne, w ybra­

ne, m aków ki brzęczące a n a patyczkach za stru g a­

nych siedzą jab łk a czerwone.

Z daleka zobaczyła B asia niezw ykły ten w i­

dok, biegnie tu ląc lalkę z gałganków do piersi i woła: „O la Boga! babciu, co to będzie.“

„Jutro je M atki Boskiej Zielnej“ odpow iada babcia zagadkowo.

„No to co? O tw iera B asia swoje m odre oczki z w ielkiem zdziwieniem.

„Nie wiesz, trz a iść, wszelakiego zboża za­

nieść M atce Najśw iętszej, niech go pobłogosławi sw oją b iałą rączką, to nam wtedy Bóg najw yższy w szystko ostaw i w stodole, że i ziarenko nam nie przepadnie, ta k “.

T ak? — Potw ierdza B asia w zam yśleniu.

— I pożar go nie tknie i zły człowiek nie u k ra ­ dnie — ciągnie babcia dlaej.

„A jakże, wszyscy pójdziemy: m am a, tato, Antoś, Felek i ty “, — mówi babcia i u k ła d a wiel­

k i bukiet.

„I babcia....“ dodaje Basia.

A n azaju trz wszystkiomi drogam i przez po­

la puste już i przez skoszone łąki, idą kobiety z pękam i zbóż i ziół do Św iątyń P ań sk ich całej Polski, składać dary z owoców swej pracy, z owo­

ców ziemi naszej świętej u stóp M arji, żeby je błogosław iła jako Królowa n asza i P an i

Piękny ten zwyczaj zachow ujem y wszystkie w iernie i uczm y dzieci nasze w starych obycza­

jach narodow ych kochać przeszłość i odrębność naszą. W idzimy niestety, że młodsze pokolenie nie zawsze rozum ie znaczenie tych starych ob- . rzędów i tradycyj, ale niech np,s to nie zraża, my bądźm y w ierne przeszłości i uczm y przykładem , że ta spuścizna po ojcach naszych drogą nam jest i że ją szanujem y.

A cześć M arji niech będzie w pleciona w co- . dzienne życie nasze, jako n ajm ilsza osłoda w tro ­

skach, najpew niejsza dźw ignia w u trap ien iach , , jako ra tu n e k przed tą niew iarą, k tó ra usiłuje

w kraść się do naszych ognisk domowych.

P. Restorffowa.

B O L S Z E W I C Y .

Gdy tu pod W arszaw ę podchodzili, w 20. roku, prezrażenie ogarnęło cały naród, starzy i młodzi, kobiety i dzieci, za broń chw ytali, by bronić uko­

chana j Ojczyzny przed barbarzyńcam i, k a ta m i własnego narodu. Dziś po czterech latach jeszcze w yraźniej pokazali całem u św iatu, do jakiej nę­

dzy i dzikości doprow adzili bogatą i potężną Ro­

sję. Przem ysł upad, — ludność robotnicza i w iejska żyje w nędzy i ucisku panujących kom i­

sarzy żydowskich, choć ra j n a ziemi jej obiecy­

wano.

N ajstraszniejsza zbrodnia, jakiej św iat nie widział, to szkoła bolszewicka, bez Boga, — bez miłości bliźniego, — rozpusta, — nienaw iść, — to now a w iara, k tó ra przygotgowuje młode poko­

lenie do życia. I tę zarazę, k tó rą swój naród za­

tru li, narzucić w ojną chcieli całem u św iatu.

Ale im Polska m urem stan ęła n a drodze, gdy z pom ocą Królowej swej w dn iu Jej św ięta 15.

sierpnia cudem istotnie pod m u ram i W arszaw y w roga odparli.

Mimo to w ysiłki bolszewików nie u stają, nie z bronią w ręku, ale podstępnie pieniędzm i, agi­

tacją, pism am i kom unistycznem i, s ta ra ją się k ru ­ szyć m u r polski, który ich od innych narodów od­

dziela. Zniszczyć tę zaporę — osłabić Polskę, uniem ożliw ić jej siłę i wzrost, — to ich zadanie.

Przesilenie gospodarcze w przemyśle, w ro l­

nictw ie, wobec ustanow ienia stałej w aluty, to woda na ich m łyn — w ykorzystać te chwile. Da­

lej że strejk n a Śląsku po w prow adzeniu 10-go- dzinnego dnia p racy — mimo że inaczej groziło zupełne zam knięcie h u t i b rak pracy — strejk rolny na Pom orzu, z ta k ie m i żądaniam i robotni­

ku w rolnych, że ich n ik t przyjąć nie może. Strejk ten dziw nym trafem w ybuchł w najbliższych o- kolicach G dańska, gdzie Niemiec z Bolszewikiem w stałem jest porozum ieniu.

Tu w W arszaw ie przed p aru tygodniam i po­

licja przyłapuje w podmiejskiej w illi zgromadze­

nie młodzieży kom unistycznej — przeważnie ży­

dzi i żydówki, nie b rak niestety Polaków i Polek, którzy rad z ą nad otrzym anem i z Rosji rozkazam i, k tóre policja do rą k dostała, gdzie są dowody, że kom uniści w Polsce rozkazy stale z Rosji odbie­

rają. — Zdajm y sobie spraw ę z niebezpeczeństwa

— nie o dobro i obronę ludu tu idzie, ale osłabłe- ńie Polski, a *z n ią całego narodu. W tym m i9^

(2)

S tro n a 2 G- rA Z E T K A D L A K O B I E T ^ Numer 8 siącu, jako w czw artą rocznicę „Cudu nad W is­

łą “, niechże naród ze zdwojoną czujnością i siłą odpiera wroga, k tó ry podstępem się w dziera i m u r Polski kruszy.

Aniela Zdanowska.

£0 mamy robić, aby mieć dosyć pieniędzy?

W tygodniku „Zorza“ zamieszczono arty k u ł, k tó ry m usim y naszym Czytelniczkom bodaj w skróceniu podać db wiadomości. N apisał go p.

Antoni Prząd, prezes B anku Tow arzystw wspól- dzielczych, będącego od szeregu la t głów ną k a są t to w arzystw em kredytow em dla kas oszczędno­

ściowych i Towarzystw kredytow ych naszej dziel­

nicy.

Dlaczego nasz a rty k u ł uw ażam y za ta k cenny?

Oto — dlatego, że pisze go człowiek, którego wszyscy znamy, szanujem y i wszyscy przyzwy­

czajeni jesteśm y do tego, że nigdy jednego słowa nie powie n a w ia tr i że każde, które powie, m a n a myśli zawsze dobro drugich i płynie z uczciwego a głębokiego przekonania.

Czasy się zm ieniły M arka nasza n a b ra ła w a r­

tości. Gotówki w obiegu m ało. Ale, i to będzie, jeżeli znów sam i zechcemy.

Chcielibyśmy złota we w łasnym B an k u pol­

skim. Mamy je, bośmy je wydobyli ze zagówek i dali do tej najw iększej w spólnej, jak ą jest Skarb P aństw a.

Od 1. lipca już stare nasze m ark i nie m ają 0- biegu, m a obieg złoty, bo n a pokrycie go — złoto w skarbcu leży. To też najw iększą tro sk ą każde­

go uczciwego Polaka, któ ry chce być porządnym obywatelem k ra ju , m usi być świadom ym tego, co w łaściw ie pisze p. Antoni Prząd, a m ianow icie:

„N arzekam y n a brak pieniędzy. Nic dziw ne­

go, przecież n a jednego obyw atela naszego p ań ­ stw a w ypada dzisiaj 15 złotych, kiedy tym czasem na jednego obyw atela Stanów Zjednoczon. Ame­

ryki Północnej w ypada 50 dolarów czyli 250 zło­

tych! W praw dzie życie gospodarcze toczy się tam o wiele bujniej i raźniej i w ym aga pieniędzy o wiele więcej niż u naś. Namby w ystarczyła poło­

wa. tego, co w Ameryce w ypada n a jednego oby­

w atela, w ystarczyłoby jakieś 100—150 złotych.

Ale, pow tarzam , posiadam y tym czasem zaledwie ja k ąś ósm ą czy dziesiątą część tego, co do gospo­

d a rk i potrzeba,

Z tego co się powiedziało, w ypada przede- wszystkiem, że pieniędzy w k ra ju trzeba koniecz­

nie dorobić. Dorabiać będzie, oczywiście, nie kto mny, tylko państw ow y B ank Polski. Musi to je­

dn ak robić powoli, ostrożnie, żeby złotego nie ze­

psuć w jego w artości i nie doprowadzić go do tego do czego doszła była m ark a. Co m iesiąc będzie nam przybywało zaledwie po jakieś 2—3 złote n a jednego m ieszkańca, a więc po jakieś 60—90 m il- V' calem p a ń stw !' Po dziesięciu m iesiącach po­

w inniśm y już mieć przynajm niej połowę z tej gotówki, której n am do gospodarki potrzeba. Ale dziś m usim y się wszyscy zam ienić n a kupę do­

robkiewiczów. Cała reszta E uropy m usi się stać tak im dorobkiewiczem.

Po w tóre m usim y odbudować, odnowić w so­

bie daw ną przedw ojenną cnotę oszczędności. Nie w yrzucajm y pieniędzy bez sensu, bez konieczno­

ści. Osobliwie m usim y się pow strzym ać od nabv

w ania tow arów zagranicznych, bo w łaśnie za te tow ary pieniądz nasz z k ra ju się wynosi, a tym ­ czasem, jakeśm y to widzieli wyżej, n a d m ia ru pie­

niędzy nie mamy.

Po trzecie oszczędzać m usim y m ądrze. To znaczy nie trzym ać zaoszczędzonych pieniędzy w ukryciu, nie nosić ich przy sobie, tylko oddaw ać n a przechowanie, n a oprocentow anie do banków , do kas pożyczokwych. M usimy zrozumieć, że przedsześciom a m iesiącam i pomiędzy ludźm i by­

ło pieniędzy jeszcze m niej niż dzisiaj. A b ra k u gotówki nie odczuwało się ta k jak obecnie. Dzi­

siaj, przeciwnie, każdy, kto n ab rał zau fania do złotego, sta ra się pieniądz przytrzym ać przy so­

bie ,nie puszcza go w ruch. I jeżeli B ank Polski wybije naw et dziesięć razy pieniędzy więcej, ale każdy obyw atel będzie trzym ał gotówkę w garści dziesięć razy mocniej i nikom u nie pokaże, to po­

łożenie gruntow nej zm iany nie ulegnie i b ra k pieniędzy będzie się w k ra ju odczuwał w dalszym ciągu. Przeciw nie i dzisiejszą gotówkę moglibyś- by go dzić o wiele więcej potrzeb, gdybyśm y n ią um ieli żwawo obracać.

A zatem zwiększyć ilość pieniędzy w p ań ­ stwie, opanow ać rozrzutność i obudzić m ą d rą o~

szczędność — oto trzy zadania, które w ykonać m usim y jaknajprędzej, jeżeli chcemy ruszyć z m iejsca ta k gospodarkę pojedyńczych obyw ateli, ako też gospodarkę całego N arodu polskiego.

A nton Kzęd.

Bogactwa Polski.

Harcerz i Harcerka.

— A cóż to za kopalina? zapytacie, przyw y­

kli n a tern m iejscu czytać o bogactw ach ziem i naszej kopalnych.

To nie kopalina, ale tak i skarb, n a k tó ry m budow ać będzie się życie ludzkie i k ra ju dostoj­

ność. To m a te rja ł n a fundam ent Polski bogatej nietylko w sól, naftę, węgiel, w glebę żyzną, boga­

te jw dusze czyste, w serca m iłujące, w ch arak ­ tery mocne.

Dlatego w tej rubryce, której ty tu ł: „Bogact­

w a P o lski“, mówię dziś wam, drogie Czytelnicz­

ki, o tern bogactwie dusz, które rośnie w dzieciach H arcerzach.

Przed k lk u n a stu laty, m ąd ry A nglik zebrał drużynę chłopięcą i pow iedział jej, że żyć tylko d la siebie to nie sztuka. Ale żyć tak, żeby każdy dzień zaznaczyć spełnieniem najdrobniejszego czynu względem bliźniego, względem spraw y do­

brej, Ojczyzny um iłow anej — to dopiero godne m ian a człowieka, n a obraz i podobieństwo Boga do życia przywołanego .

I dalibóg, św iat nie ta k zły, jak o nim m yśli­

my. —

Bo oto w Polsce, w któ rej to stow arzyszenie było zakazane, prześladow ane, już m am y prze­

szło m il jon m łodych harcerzy, pilnujących swych godności człowieczych wobec zepsucia, jakie n a m groźna w ojna przyniosła .

A trzeba wiedzieć, że harcerz nie kłam ie, nie kłóci się, nie u p raw ia bijatyki, naw et koleżeń­

skiej, nie pali, nie pije, nie objad a się. P ełni czy­

n y dobre, spieszy z ratu n k iem , z pomocą, szanuje starszych i spełnia obowiązki podjęte z całą su­

m iennością. Sam pom aga sobie w spraw ach co­

dziennego życia. Umie szyć, prać, gotować. Nie

(3)

Numer 8 G A Z E T K A <p £ ' £ K O B I E T Strona &

boi się wyjść w pole zwiedzić pieszo k ra ju , bo uzbrojony w to wszystko, nie zginie.

Dobroć — tw orzy i dobro dokoła. To też d ru ­ żyny h arcersk ie rosną, jak n a drożdżach i og ar­

n ia ją pod swe znaki m iljony chłopców i dziew­

cząt.

Hasło ich: „Czuwaj!“

C zuw ają też n ad sobą, nad bliźnim , n ad zwie­

rzem i ptaszyną. H arcerz nie kopnie psa, nie w y­

bierze p isk ląt z gniazda, nie strzeli do ptaszyny, n a wiosnę, kiedy ona dzieci k arm i albo kiedy o- n a wywodzi do lotu.... nie w yśm iew a w ar jata, szanuje starość, dziecko otacza opieką, czuwa — czuw a bezustannie n ad sobą i n ad w szystkiem dookoła.

W tym ro k u zwołali H arcerzy Zlot w W ar­

szawie. Zbiegło się przedstaw icieli drużyn z ca­

łej Rzeczypospolitej do ośm iu tysięcy. A byli m iędzy nim i i Łotysze i Finlandczycy, i R um uni i Szkoci i Anglicy i A m erykanie.

Było co widzieć i n a co patrzeć.

Obóz chłopcy rozłożyli n a łąkach tuż pod W arszaw ą. Dziewczęta dalej, bo kolejką trzeba było jechać blisko godzinę. W najbliższym n u ­ m erze opiszę wam, drogie Czytelniczki, o tych o- bozach, bo dziś za dużo bym m ów iła i innym m iejsce zabierała. Ale po tern, coście o H arce­

rzach wyczytały, nie wątpię, że każda dobra i sta ra n n a m atk a zapragnie mieć syna i córkę w H arcerskich drużynach, aby zwiększyć bogact­

wo Polski o jednego prawego, wolnego od złych nałogów obywatela wolnej Ojczyzny.

Ł. K otarbińska.

L i s k ó w .

Powinniśmy poznać Lisków.

Lisków — to pierwsza w całej Polsce wieś. To wieś niegdyś bardzo uboga, mająca ziemię nieurodzaj­

ną, rozdrobnioną między wiciu właścicieli, — obecnie gospodarze Lisewa są zamożni, stawiają duże budyn­

ki, mają dużo inwentarza, stosują coraz więcej na­

wozów naturalnych i sztucznych, ziemię uprawiają coraz lepiej, kształcą wszystkie dzieci swoje.

A jakże doszli do zamożności ? — Zawdzięczają to swemu proboszczowi, księdzu Bliziutkiemu, dobre­

mu doradcy, miłującemu swych parafjan, którzy po­

znawszy Jego zacną duszę i rozum wielki, poszli za Jegc radą, poszli nie pojedynczo, ale dużą gromadą i dla dobra ogólnego pracują wspólnie od dwudziestu paru lat. O Li sk o wie już niejedna gazeta pisała, są­

dzę, że Czytelniczki „Gazetki dla Kobiet“ zaciekawią się tą najpierwszą w kraju wsią.

Przed paroma dniami urządzona była wycieczka z powiatu Błońskiego do Łiskowa, — pojechało nas niewiele osób, zaledwo jedenaście, ale kto nie poje­

chał, mając możność po temu, niechaj żałuje. Wszy­

scy, którzy tam byliśmy, czuliśmy się szczęśliwi, że oglądamy na własne oczy tyle ciekawych, pożytecz­

nych stowarzyszeń, tak wspaniale zorganizowaną wieś. Prawda, że od nas daleko prowadzi droga, jechaliśmy koleją aż sześć godzin, przejeżdżaliśmy przez Sochaczew, Łowicz, Zgierz, Łódź, Pabjanice, Łask, Sieradz do Opatówka, a stamtąd jeszcze 16 wiorst furmanką, ale nikt z nas nie żałuje ani u- trudzenia, ani kosztu, żałujemy tylko, że nie mogliśmy pozostać na dłużej w Liskowie, bo nikomu nie chcia­

ło się wyjeżdżać stamtąd.

Wieś Lisków.

Wyobraźcie sobie, Czytelniczki, wieś starannie wybrukowaną, skanalizowaną, oświetloną elektrycz­

nością, czystą, a w niej poczta, telegraf, telefon. Ko­

ściół ładny, starannie utrzymany, tuż obok budynek, w którym w święta sprzedawane są gazety, w pobliżu Dom Ludowy piętrowy, duży, mieszczący salę na 400 osób, w ciągu dnia służy za ochronkę, wieczorami zbierają się gospodarze, aby czytać gazety i radzić nad swenii sprawami, — a ileż mają tych spraw wspólnych! •— Oto tuż obok mieści się Bank Ludo­

wy, małe zajmuje pomieszczenie, a ileż Bank ten świadczy dobrodziejstw! Udziela pożyczek ludziom uczciwym, pracowitym, trzeźwym, na kupno konia, dokupienie krowy, narzędzi rolniczych, stawianie bu­

dynków i inne pożyteczne ulepszenia. Bank dał wie­

lu ludziom możność utrzymania rodziny i poprawę bytu. Najlepszym dowodem, jak -wielkie dobrodzej- stwa świadczy Bank, są księgi, które wykazuj a, że corocznie przybywa członków, obecnie jest ich 563.

W tym samym domu na piętrze mieści się szkoła za­

wodowa, w której starsze dziewczęta uczą się: kro­

ju, szycia, haftu, tkactwa, pończosznictwa i innych robót kobiecych. W innym budynku mieści się mle­

czarnia, do mleczarnie dostarczają gospodarze prze­

ciętnie 2500 litrów mleka dziennie, z czego otrzymuje się masła około 100 kilogramów, masło wysyłane jest do Spółdzielni Mleczarskiej w Łodzi. Odwożą karet­

ką w spółdzielczą, która zarazem przywozi pocztę i zabiera przyjezdnych do Liskowa. Karetka chodzi cztery_ razy tygodniowo,w poniedziałki,wtorki,czwart­

ki i piątki i za 1 zip. od osoby przewozi z Opatówka do Liskowa. Po obejrzeniu mleczarni, zwiedziliśmy piekarnię współdziclczą, oddają tu gospodarze albo żyto, albo mąkę i wymieniają na chleb; widocznie opłaca się ta zamiana, skoro piekarnia jest wciąż czynna. Ileż trudu, gorąca, pyłu w mieszkaniu uni- kają gospodynie, mając spólkową piekarnię, a chleba spleśniałego nikt jeść nie potrzebuje, jak to spotykam czę- ^ w chatach, bo można wybieraę chleb z piekar­

ni, kiedy się podoba. Smaczny to chleb, doskonały, zajadaliśmy się nim. _ Ledwo pobieżnie obejrzeliśmy piekarnię, oprowadzający nas pomocnik kasjera za­

chęca, aby iść dalej, bo nic zdążymy obejrzeć wszyst­

kiego do wieczora. Idziemy do sklepu w spółdzielcze- go, kupić w nim można wszystko, począwszy od chle*

ba i wszelkiej żywności, materjałów, książek, aż do narzędzi rolniczych i nawozów sztucznych. Budują n0jVt- składy, bo coraz więcej potrzeba miejsca na składanie towarów. Liskowiacy zakupili w najbliż­

szym miasteczku połowę młyna na własność, wożą tam swoje zboże, aby przerobić na mąkę i wyższą o- siągnąć cenę. Istnieje również Stowarzyszenie Budo­

wlane, które prowadzi cegielnię, sprowadza wszelkie materjały budowlane, podejmuje się stawiania wszel­

kich budynków na spłaty, na dogodnych warunkach;

ou chwilipowstania Stowarzyszenia Budowlanego no­

we budynki rosną w Liskowie jak grzyby po deszczu.

Istnieje oczywiście Kółko Rolnicze, Straż Ogniowa- przytułek dla starców. Wszystkicmi stowarzyszenia^

mi zarządzają sami gospodarze, pracując społecznic od 20-u lat, wyuczyli się pracować dobrze. Ksiądz pro­

boszcz mieszka od kilku lat w Warszawie, tylko do- jeżdżą do Liskowa, mimo to żadne stowarzyszenie nie upadło, przeciw ni e, jest ich coraz więcej, coraz więcej ludzi garnie się do nich, zrozumiawszy dobroczynno wpływy stowarzyszeń w spółdzielczych.

Szkoła Rolnicza.

Przyr wjeździe do Liskowa zdumionym oczom uka­

zują się prócz Domu Ludowego, dwa wielkie, piękne budynki, jeden to Szkoła Rolnicza, w której synowi«

(4)

Strona 4 ł A Z E T K A D L A K O B I E T Numer 8 gospodarzy uczą się głównie hodowli inwentarza i we­

terynarii. My, którzy mieszkamy na wsi, wiemy do­

trze, jak ważną rzeczą jest znać się na chorobach zwierząt, jakich strat uniknąć wtedy można; otóż, uczniowie Szkoły Rolniczej w LLkowie, wyjdą z tam- tąd obeznani z chorobami inwentarza i będą wiedzie­

li, rv jakich wypadkach rodzić mogą sami, a w jakich powinni wezwać lekarza weterynarji, im cała wieś i wsi okoliczne dużo dobrego będą zawdzięczały.

Drugi gmach okazały — to Seminar jum Nauczy­

cielskie, uczy się w nim 156 uczniów, przeważnie sy­

nowie niezamożnych gospodarzy z czterech najbliż­

szych powiatów. Po obejrzeniu tych wspaniałych budynków i wysłuchaniu objśnicń, udzielanych u- przejmie przez panów Dyrektorów, udaliśmy się do poblizkiego domu, w którym mieści się poczta, wypo­

życzalnia książek, przytułek dla starców, gospoda dla przyjezdnych, którzy mogą zamawiać sobie ob jady.

•Zjedliśmy tam smaczny, obfity, a tani objad; nie tracąc czasu, poszliśmy do Sierocińca.

(Dalszy ciąg nastąpi).

G r ^ s t^ < 5 * ^ 6 f^ < 5 & ts > < s s ^ < o f+ & < 5 * ^ 6 ? * £ S > 6 f4 * s >

Obtbdd pięciolecia liim kwej Organizacji Kobit w łodzi.

Obchód pięciolecia Narodowej Org. Kobiet w Łodzi odbył się bardzo uroczyście przy licznym udziale członkiń. Przem aw iali posłowie, przede- w szystkiem po setka Ładzina, Założycielka i prze­

w odnicząca stow arzyszenia. Przeszło 10 tysięcy kobiet, przew ażnie robotnic fabrycznych należy do organizacji. M ają swój piękny lokal z dużą sa- lą, gdzie odbyw ają się zebrania i rozm aite k u rsa dla starszych i młodszych kobiet. Ogólne k szta ł­

cące n au k i i fachowe jak szycie, haft, czapnictwo, guzikarstw o, m odniarstw o, dopom agają do zdo­

bycia potrzebnej wiedzy. Sklep stow arzyszenia rozwija się doskonale zao p atrując członkinie w najpotrzebniejsze arty k u ły . Pośrednictw o pracy dopom aga p a ru set kobietom w ciągu ro k u zdoby-

Z niedoli dziecięcej.

(Dokończenie).

Podszedł biedny Franek do chaty cichutko jak kot. Z gorączki i ze strachu drżał na całem ciele.

Zajrzał przez okno do izby i zdrętwiał cały. Ojciec, czerwony z gniewu jak burak, gadał z parobkiem od Sikorzyny.

Słów Franek nie mógł zrozumieć, dolatywał go głos gniewny i walenie pięścią w stół. Bał się samego głosu tego; ale nie miał siły ruszyć się; stał przy­

ciśnięty do ściany, napół przytomny.

Za chwilę skrzypnęły drzwi chaty i ojciec wy­

biegł, krzycząc zapamiętale:

— Dajcie mi tu tego łotra! Dajcie wisielca!

Nauczę ja go, jak spać na pastwisku! Dwa ruble mi K gardła wydarli przez niego... A wisielec, darmo­

zjad! Dwóch złotych cały nie wart z bebechami!

T nie spostrzegłszy nąrazie Franka, zaczął go szu­

kać po podwórku. W ręku trzymał postronek w k il­

koro złożony.

Franek już nie czuł, co się z nim działo; upadł pod ścianą jak martwy.

— A, mam cię tu, łotrze, mam!

Dopadł do niego, jednem szarpnięciem zdarł z nie­

boraka chustkę, drugiem spodeńki spuścił, wziął głowę chłopaka pomiędzy kolana i zaczął go okładać

cie zarobku. W rezcie ślicznie rozw ijają się kluby czyli zrzeszenia dzieci członkiń, które sk u p iają pod kierunkiem duszą całą oddanej dziatwie o- piekunki, dzieci od kilkoletnich t. zn. „M alusień­

kich “, starszych Pierw iosnków , do p o d rastają- cych dziewczynek „Jaskółek“. — Co niedziela, co święto, w oznaczonych godzinach zbierają się n a śpiewy, zabawy, deklam acje — u rząd zają od cza­

su do czasu przedstaw ienia pod nazw ą „Dzieci rodzicom “, n a które przychodzą urado w ani grze- cznem zachow aniem się, n a u k ą i zręcznością swych pociech rodzice. Pom yślcie tylko, drogie czytelniczki, czy to nie śliczna m yśl i nie pomoc:

i ułatw ienie praw dziw e w w ychow aniu, ta k ie przyzwyczajenie dzieci do przyzwoitej i ładnej zabaw yi do n au czan ia dzieci, że w łaśnie rodzi­

com pow inny m iłą niespodziankę i rozryw kę przygotować. — Dzieci rodzicom — ta k m ało dziś o tern się myśli, tyle w ym agań od rodziców dzieci staw iają, a ta k m ało o nich dbają. — Dużo mą-!

drych i dobrych rzeczy uczą się w swej organiza­

cji członkinie, kochają ją też i coraz więcej ich przybywa, a niestrudzone i dzielne kierowniczki' p ra c u ją z całym zapałem , rozum iejąc i odczuw a­

jąc ciężką nieraz dolę kobiet pracujących. J a k członkinie N. O. K. rozum ieją swoje znaczenie $ zadania strażniczek gniazd rodzinnych przed ro zi kładem m oralnym , w yw rotow ym i bezw yznanio­

wym, któ ry s ta ra się opanow ać przedew szystkiem miejscowości fabryczne — dały dowód, nie dopu<

szczając w Łodzi do w yboru żadnego posła socja­

listycznego. A. K.

W iadom ości ciekawe.

W ystawy i pokazy rolnicze we w rześniu od- będ ąsię w tym ro k u we Lwowie, w W ągrow cu (W ielkopolska), w Sieradzu, w Miechowie, w, W ieluniu. O rganizacją zajm ują się okręgowe To­

w arzystw a Rolnicze. W Białej Podlaskiej w ysta- postronkiem po biednych chudych plecach i po no­

gach. Postronek zawijał się, naokoło ciała dziecka i końcami siekł je w brzuch.

— Tatułu! jam niewinien! — wrzasnął Franek raz i drugi z całych sił.

Ale prędko zmartwiał, i tylko jęczał głucho, co­

raz rzewniej i słabiej.

I tak katował ojciec własne swoje dziecko. Pa­

stwił się nad bezsilnym, nie pytał, czy sprawiedliwie, czy nie. Jak dziki zwierz bezmyślny, dawał się uno­

sić złości zapamiętałej. Złość go oślepiła, złość za-*

głuszyła w nim sumienie i głos serca; złość zrobiła z niego to dzikie zwierzę bez woli i rozumu. I kato-r wał ojciec dziecko rodzone, wątłe, chore, i uczył je nienawiści, zawziętości, chęci zemsty, i budził w niem, to złe, które gdzieś tam głęboko było uśpione, i w du­

szę własnego dziecka wlewał jad, który ją przepajał na całe życie!

Gdyby był to dziecko żałujące mimowolnej winy, pokorne i chore, przygarnął do siebie, przytulił i la*

godnie spytał, czemu zasnęło w polu, może je co boli?.

Gdyby dotknął rozpalonej głowy syna i ułożył go nai posłaniu, a na jego płacz i przepraszanie odpowie«

dział: — Nie twoja to wina, nie; trzeba było w domu poleżeć, kiedyś chory, nie iść na deszcz i zimno. •—

Gdyby pocieszył go słowami miłości i troskliwo­

ści rodzicielskiej. —- byłby w tem biednem dziecku

(5)

Numer 8 G A Z E T K A E L A K O B I E T strona a wa organizuje się n a 30 sierpnia. W ołyńskie tow.

rolnicze organizuje we w rześniu pokaz rolniczy w Łucku, a w październiku — ja rm a rk chm ielu w Dubnie, w g ru d n iu — ja rm a rk nasienny w Ł u­

cku.

W ystaw y obejmować będą, pokazy in w en ta­

rza żywego, produkcji rolnej, leśnictw a, owoców, przem ysłu wiejskiego, przem ysłu ludowego, n a u ­ k i i ośw iaty rolniczej.

Z tego widać, że k raj rolny tęgo jest zagospo­

darow any i że rolnicy nie zasypiają sprawy.

Niech im Bóg pomaga!

W Żyrardowie, mieście fabrycznem szalał straszn y h uragan, k tó ry w yrw ał 14 olbrzym ich topoli z korzeniam i, poprzeryw ał sieci telefoni­

czne i elektryczne, p otłukł szyby, w lesie okoli­

cznym spraw ił spustoszenie. W ludziach n a szczęście o fiar nie było.

We Lwowie zbrodnicze ręce, kierow ane przez kom unistów m iały zam iar wysadzić w pow ietrze prochownię, co pociągnęłoby za sobą zniszczenie całej dzielnicy m iasta i nieobliczalne ofiary ludzi.

N a szczęście jeden z robotników zobaczył, jak je­

go kolega położył jak ąś paczkę a sam uciekał.

Była to m aszyna piekielna. Sprawcę aresztow a­

no, k tó ry w ydał wspólników. Sąd skazał Doło- neńkę i D ietricha n a powieszenie, a wobec b ra k u k a ta n a rozstrzelanie. Obaj początkowo nie chcie­

li spowiedzi, ale pod wpływem ks. B ernardyna w yspow iadali się i po pożegnaniu rodziny stanęli do egzekucji dość spokojnie. Elka.

P R A C A .

Praca, jeżeli tylko sił ludzkich nie nadużywa, przyczynia się do życia, zdrowia i szczęścia człowie­

ka. Każda na świecie żyjąca istota pracować musi koniecznie; bez pracy istniećby nie mogła.

Ale człowiek oprócz tego, że zmusza go obowią­

zek zapracowania na siebie, ma jeszcze wewnętrzne pragnienie tej pracy. Więc choć mu się nieraz za- obudził tak serdeczną wdzięczność i przywiązanie, że z samej tej miłości starałoby się ono strzedz ojcow­

skiego dobytku jeszcze pilniej. A miłość ta stokroć więcej byłaby warta, niż stracone dwa ruble.

Zmęczony nareszcie, rzucając przekleństwa i złe słowa, cisnął ojciec Franka pod ścianę domu i poszedł na wieś po krowy.

Długo leżał chłopak jęcząc. Przeszła koło niego m atka i kopnęła go nogą.

— Dobrze ci tak, szczeniaku! syknęła ze złością.

Przeszła Nastka, siostra, i nie obejrzała się na­

wet na niego. Aż wreszcie podszedł pies Łapa i za­

czął towarzysza swych zabaw lizać po twarzy spłaka­

nej i obrzękłej, I póty lizał, poty pyskiem sztur­

chał zbolałego chłopca, aż ten objął go za szyję ku­

dłacą, przyciągnął czarny jego łeb, oparł na nim bied­

ną swą głowinę i rzewnie zapłakał.

A wśród łez szeptał psu do ucha:

— Niech ja tylko podrosnę, Łapo, niech tylko podrosnę... Już ja im za to odpłacę! Pójdziemy w świat, piesku! chyba wszędzie będzie nam lepiej, niż tu.

Biedny Franku! A ludzie mówią, że w dzieciń­

stwie tylko sierotom źle na świecie!... (P. R.)

' ■ iśetfc: s

spokoi wszystkie jego potrzeby życiowe, pracuje jed­

nak z tego swego wewnętrznego popędu.

Nawet największy na świecie próżniak, taki, co to najbardziej jeść i leżeć lubi, choćby mu w tern nikt nie przeszkadzał, musi się jednak od czasu do czasu wziąć do jakiego zajęcia, bo długo bez niego nie wytrzyma. Może ta jego robota nie przyda się, jak to mówią, ,,psu na budę“, może nawet przynieść szkodę jemu albo innym; trudzi się jednak bo praco­

wać każe mu własna natura.

I tak jedni pracują, podejmują trud, by speł­

nić obowiązek względem siebie, rodziny i kraju} ' drudzy pracują i męczą się, tańcząc co wieczór do u- padłego, grając całemi nocami w karty, urządzając wyścigi i t . p.

Nawet i ten mały dzidzius, który musiał ustąpić nowonarodzonemu braciszkowi, dla którego niema już miejsca przy boku matki, nie próżnuje: siedzi na środku drogi w czarnym pyle i rzuca nim na dru­

giego, takiego samego, jak on, pracownika.

Wszyscy utrudzeni aż do potu, aż dyszą nieraz ze zmęczenia, tak ich ten mus wewnętrzny prze do roboty.

Jakaż jednak ta ich robota ?

Więc i pracy trzeba uczyć od małego, gdyż bei tej nauki, zamiast obywatela pożytecznego, wyrośnie może ladaco, takie, co to zamiast pracować na chwa­

łę Bożą i na pożytek ogólny, oddaje się bezmyślnym, karygodnym zajęciom.

A przecież pracowników pożytecznych k raj nas»

potrzebuje tak jak mało który, bo zostaliśmy w tyle za innymi, bo wyśmiewają nas, szydzą, mówią, że:

co Francuz wymyśli, a Niemiec zrobi, to Polak głu­

pi wszystko to kupi.

Tak, Polak, choć biedny, choć nie ma za co, ale chętnie za ostatni grosz kupuje to, co ktoś wymyślił i zrobił; bo sam tak jest chowany, że wymyślić i zro­

bić nie chce, woli brać gotowe, nie bacząc na to, że k ra j ubożojc.

Praca jest dobrem i szczęściem ludzkości, trze­

ba ją tylko rozumnie pojmować. Niejednej matce zdaje się, że zapewni dziecku szczęście, że n<

wdzięczność u niego zasłuży, jeśli od małego pracy nie wymaga, a i potem, w miarę dorastania, oszczę­

dza swą pociechę, sama za nią robi, albo do tego, co dziecko zrobić powinno, najmuje płatnych wyręczy- cieli.

Jakież okropne, jakież barbarzyńskie kołaczą się jeszcze między nami pojęcia o pracy!

Niektórzy, a szczególnie ci, co to uważają pracą za mus przykry, za coś, co człowieka poniża, wsty­

dzą się jej, unikają, a im kto ciężej pracuje, im w, przykrzejszych warunkach pracę swoją wykonywa}

tern w większej mają go pogardzie.

Każdy to chyba widział, jak tacy chętniej się garną do mniej pracujących, bawiących się więcej i paradniej wystrojonych. Choć im nie wiadomo, skąd tamci na tę paradę i zabawy biorą, jednak z więk­

szą uprzejmością, ze słodszem przymileniem ściskają dłonie takich, niż twarde, spracowane ręce, które za­

staną przy pracy.

A kto godzien większego szacunku, ludzkiej życzliwości i wdzięczności: czy ten, co nie swoją, lecz cudzą pracą przystroił się i najadł, co się chwa­

li, że nie potrzebuje pracować, bo za niego zrobią ?' '— czy ten, co na strasznej spiekocie kamienie przy, szosie tłucze, co wala się cały sadzami czyszcząc ko, miny, albo grzebie cuchnącym nawozie?

Są dobroczyńcy ludzkości, którzy z zapomnie­

niem o sobie całe życie poświęcają nauce, odkrywa­

jąc cuda Boże na świecie, wymyślają różne sposoby, ułatwiające ludziom istnienie i nrowadza świat d o d o­

(6)

Strona 6 G A Z E T K A D L A K O B I E T Numer 8 stęp u. Nie wszyscy jednakże mogą być wielkimi uczo­

nymi, tak jak nie każdy człowiek może być wysoki i zdrowy i mocny. Ale każdy, co pracuje sumiennie, kto wykonywa jakąkolwiek, pracę ku pożytkowi o gólnemu, a jeszcze w uciążliwych warunkach, jest także dobroczyńcą, bo ułatwia bliźnim życie. Nie powinien więc pracy się swojej wstydzić, a tembar- dziej zasługiwać u innych na pogardę.

Dobra matka wdrażać powinna każde swe dzie­

cko do zajęć i wpajać w nie dobre o pracy pojęcie.

Im pożyteczniej pracujesz, tern lepszy z ciebie o- bywatel i na większy zasługujesz szacunek. Bób, co możesz, na oo cię stać, a nie wstydź się żadnej ro­

boty, bo każda praca pożyteczna uszlachetnia czło­

wieka, a nie poniża. Wstydź się być darmozjadem albo pracownikiem z musu, którego do roboty ba­

tem zapędzać trzeba, jak bezmyślne zwierzę.

Wyzyskiwanie niewyrobionych sił dziecięcych byłoby karygodne; ale czemuż nie wyzyskać wrodzo­

nych chęci czynu?

Gdy drugie dziecko zajęło miejsce na łonie ma­

tki, tamtego nie odpędzać jak sierotę, bo odejdzie z żalem i do swego następcy i do matki, a bez opieki, bez pomocy, zaprawiać się będzie biedactwo do złych

?ajęć.

Jakżeby się cieszył taki malec, gdyby matka za­

prosiła go na pomocnika przy wychowaniu niemo­

wlęcia! Karmiąc najmłodszą swoją dziecinę, mogła­

by z tą drugą rozmawiać:

Widzisz, jakie to maleńkie, niedołężne! Zginę­

łoby bez opieki. Będziemy tę kruszynę chować ra­

zem. Umiesz już chodzić, mówić, pracować, to ma­

musi pomożesz. Musimy maleńką dziecinę dobrze wychować, dawać jej też dobry przykład, żeby po­

ciecha z niej była!

Mówić w ten sposób jak najwięcej, a dobry to będzie miało skutek. Dziecko, nadzwyczajnie rade, że takiej ważnej rzeczy od niego żądają, przyjmie ten obowiązek z ochotą, podniesie je to, uszlachetni i zawczasu nauczy pożytecznie pracować. Jakże chęt­

nie dźwigać będzie stołeczek dla matki pod nogi, gdy do karmienia siądzie i zawoła:

„Synu! pomóż mi, będziemy dziecko karm ić“.

Będzie mały muchy spędzać, pilnować, bawić, da- yać dobry przykład i robić to wszystko z ochotą, je­

śli tylko matka potrafi do tego serdecznie zachęcić.

Gdy przyjdzie dziecko trzecie, będzie pomocników dwój'', potem troje i więcej. Niech się dzieci same myją, czeszą, zapinają; niech jedno drugiemu poma­

ga; niech wszystkie pomagają matce i wszędzie, gdzie tylko ich pomoc przydać się może. Niech ka­

żde z dzieci ma w domu stale swoje zajęcie i wyko­

nywa je sumiennie, nie z musu, pod grozą pięści, ale z obowiązku obywatelskiego. Niech każde już w dzieciństwie stara się być pożytecznein, a brzydzi się nazwą próżniaka, darmo zjada, pasorzyta.

F. Gensówna.

Co rad zi „G azetka"?

Radzi Gazetka aby się kobiety nie usuw ały od b ran a udziału w obradach nad dobrem gminy.

Niech byw ają n a sejm ikach, n a rad ach i zebra­

niach kół rolniczych, na zgrom adzeniach N aro­

dowej Organizacji Kobiet. Dowiadując się wiele, niech wpływem swoim o d trącą w pływ zgubny w rogich agitatorów . Niech pam iętają, że każda jest w znacznej części odpow iedzialna za czyny

nietylko w łasne, ale i za czyny m ęża czy syna, które w ażą n a losach Polski.

Gdyby było najgorzej zachowaj zawsze pogo­

dę ducha i jasność oblicza. W ierz mocno w pomoc Bożą, nie dopuszczaj zw ątpienia i innym w ątpić nie daw aj. Pogodne usposobienie jest jednym z obowiązków dobrej gospodyni i m atk i rodziny.

Zabaw y dzieciom nie żałuj. Ty sam a baw isz się ich zadowoleniem, ich zdrowiem, ich śm ie­

chem i figlami. One jeszcze tylko sobą s.ą zajęte.

Trzeba im godziwej rozryw ki dostarczać, lżeby nie szły sam opas często n a manowce.

Pam iętać radzi „G azetka“, że Rząd w k a ­ żdym w ypadku czeka n a naszą pomoc i bez niej nic nie zrobi. Nie oszczędzaj sił i m ienia i nieś ją.

Bogactwa polski opłacą w szystkie trudy, a Bóg spraw iedliw ie oceni nasze czyny. L. K.

Zapasy na zimę.

Skrzętne m rów ki i pszczołły d ają przykład, jak zawczasu trzeba myśleć, żeby w Iecie nrzy- gotować zapasy żywności n a zimę. Niechże go­

sposie nasze, idąc ich wzorem, zabierają się p il­

nie by zgromadzić, odpowiednio przyrządzić i przechow ać owoce, jarzyny i inne rzeczy, które będą potem cennem urozm aiceniem w gotow aniu.

Soki owocowe — doskonały dodatek do k a ­ szy, klusek, naleśników , do wody lub herbaty.

Najlepsze soki są z czarnych wiśni, z borówek i z m alin, ten ostatni m a naw et własności leczni­

cze — dodany do gorącej wody, w yw ołułje poty, obniża gorączkę.

Sok m alinow y i borówkowy — najlepiej ro ­ bić surow y — przesypywać jagody cukrem w szklannej butli, trzym ać n a słońcu — potem zlać do suchych butelek, w ycisnąwszy jagody, zakor­

kować. Obwiązać szczelnie pęcherzem, gotować butelki owinięte sianem w garnku, w staw iając je do zimnej wody.

Sok wiśniowy. W rzucić owoce n a gotujący syrop. Na 1 kg. w isien bez pestek wziąść 1 kilo cu k ru i 1 litr wody. P ok ilk ak rotnem zagotowa­

n iu sok od cedzić, zlać do butelek — pozostałe wi­

śnie w ysm arzyć na pow idełka doskonałe do cia-, sta, naleśników itp.

Suszone owoce. W szystkie odpadki z jabłek i gruszek staran n e gospodynie pow inny osuszyć, Suszyć można w piecu po chlebie, lub n a słońcu.

Jabłka pow inny być obrane, wydrążone łyżeczką okrągłą, żeby u su n ąć pestki i łuski — pokrajane w ta la rk i cienkie i nawleczone n a sznurek do­

skonale schną n a słońcu. U n as po wsiach suszą przeważnie śliw ki i do tego m ają specjalnie u rz ą ­ dzone suszarnie, jak n ad W isłą, gdzie są duże sa­

dy śliwkowa — ale jabłek i gruszek dużo się m arnuje, a choćby dla w łasnego uży tk u bardzo jest cenna ta k a suszanka.

Bardzo też ważnże jest suszenie jarzyn. P rze­

chow anie jarzyn do wiosny jest nieraz tru d n e n a w si z powodu b rak u dobrych piwnic. Jarzyny jak m archew , pietruszkę, należy drobno szatko- wać, najlepiej n a odpowiedniej tarce, potem n a m acie słom ianej lub lasce z prętów suszyć n a słońcu, w tedy są najsm aczniejsze i m a ją ładny kolor. Podobnie suszy się groszek zielony, k a p u ­ stę w łoską, n a tk ę z pietruszki. Po w ysuszeniu zmięszać jarzyny (oprócz groszku) przechow ać w woreczku w suchem m iejscu. Szczypta tak ich su­

(7)

Numer 8 G A Z E T K A D L A K O B I E T Strona 7 rowych jarzyn dodana do wszelkich zup, znako­

micie podnosi ich smak.

Koper solony. D oskonałym dodatkiem do zup, potraw różnych jest koper. Łatwo go prze­

chować. Miody, zielony koper ub ija się szczelnie w słoju, przesypując solą. Na wierzch przykłada się drew nianem denkiem i kam ykiem .

Zasilanie drzew owecowych.

W tym ro k u m am y duży urodzaj owoców, przedew szystkiem jabłek i gruszek. Ćhcąc, żeby drzew a wyczerpane owocowaniem, w ro k u n a ­ stępnym także duży plon oddały, trzeba teraz w sierpniu zasilić je, gdyż teraz już tw orzą się p ą ­ czki kw iatow e n a rok przyszły. N ajłatw iej n a wsi zasilać drzew a rozcieńczoną w odą gnojówką.

W tym celu kopie się dołki, lub wierci się d rą ­ giem żelaznym naokoło drzewa w m iejscach, gdzie się kończą gałęzie i n ap ełn ia się je przygo­

tow anym płynem .

D o g o to w y w a c z .

Niedługo zaczną się żniwa. Wiadomo każdemu jaka to praca ciężka i choć śliczna jest i miła i wprost jakby uroczysta, to jednak dobrze od niej kości bolą, a największe umęczenie to ma gospodyni, bo musi wstać o świcie, wszystko w gospodarstwie podwórzowa- i dcmowem załatwić, ••ak-.' mić kury i prosiaki, i krowy wydoić, i dzieci ubrać, umyć i nakarmić, dać śniadanie mężowi i domownikom, u- prząmąc trochę izbę i dopiero lecieć na pole; tam, zgięta w pół, pracować w pocie czoła cały dzień, a wieczór, gdy mężczyzna legnie se gdzie w chłodku i kości rozprostuje, ona jeszcze musi deptać przy ko­

minie, jeść warzyć i wieczorny obrządek w gospo­

darstwie czynić. Taka praca to jest nieraz n al siły ludzkie i niejedna kobieta chorobą ją przypłaca.

Chcę wam tu, drogie czytelniczki, podać sposób go­

towania oh jadu, który może dać wam choć trochę u- lgi w waszej pracy, a jest to gotowanie wdogotowy- waczu.

Taki przyrząd łatwo można samemu zrobić.

Trzeba kupić w mieście dwa rondle równiutkie, bez rączek, tylk z uszami u góry, do tych rondli dwie pokrywy dobrze dopasowane, żeby były bardzo 'szcze­

lne. :'!y to już macie, trzeba ob sta Iowa,' u stolarza skrzynkę Uiką, żeby w niej oba rondle stanąć mogły, a p-miięd y niemi i pod spodem żeby byio miejsce luźne, skrzynka musi mieć wieko, zely mogła być szczelnie zamknięta. Gdy macie w domu tę skrzyn­

kę, ułóżcie na dno jej warstwę siana, ubijcie je mo­

cno, postawcie rondle i okładajcie je szczelnie sia­

nem, ubijnjąe^mocuo kijem, aż do samego wierzchu, tak żeby można było rondle wyciągnąć z tych powi­

jaków za uszy, a miejsce po nich pozostawałoby gładkie i dokładnie do nich dopasowane. Do wieka skrzynki włóżcie sienniczek sianem wypchany, z płótna uszyty, żeby doskonale zakrywał oba rondle, gdy się skrzynkę zamknie.

Jak gotować w takim dogotowywaczu ? Ugotu­

jemy naprzykład krupnik i kapustę.

Uszadkujemy główkę czy dwie kapusty, skro­

pimy ją oytem na misie i niech tak poleży. Tym­

czasem zagotujemy w jednym z naszych rondli wody pół rondla, wkrajemy w nią trochę słoniny, czy łoju, o solimy i wtedy włożymy kapustę. Niech się ona za­

gotuje. Robimy krupnik. Do gotującej się wody w drugim rondlu wsypiemy pół kwarty kaszy jęczmien­

nej lub nerlowei włożvmy dwie oekrobane marchwie.

dwie pietruszki, jedną cebulę, listeek bobkowy i garść drobno pokrajanej słoniny; gdy się to zagotuje, przy­

krywamy na ogniu szczelnie pokrywą i wstawiamy wrzące do naszej skrzynki w siano. To samo robimy z kapustą, tylko że ją jeszcze przedtem zaprawiamy tłuszczem z mąką. Staramy się tak to zrobić, żeby oba rondle jednocześnie do skrzyni wstawić, żeby je­

den na drugiego nie czekał i nie stygł. Nakrywamy rondle sienniczkiem i zamykamy ciasno wieko skrzyp ni na skolelek i na kłódkę, lub na klucz. Stawiamy to wszystko na wóz i jedzicmy na pole do żniwa. W, południe odkrywamy wieko pokrywy i mamy dosko­

nały obiad gotowy, gorący, świeży nigdy nie przypa­

lony. Albo też skrzynkę zostawiamy w domu i wie­

czorem, powróciwszy z roboty, zamiast palić ogień 1 męczyć się, otwieramy nasz dogotowywacz i mamy obiad świeży, gorący, aż miło.

Można w nim jedzenie nawet na noc przyrządzać, bo on ciepło trzyma 12 godzin i więcej.

Jaka to wygoda, gdy się gdzieś wyjeżdża na ca<

ly dzień, naprzykład do kościoła, czy na jarmark, mieć w domu obiad co się sam ugotuje i gdy się wró­

ci zziębniętym w zimie czy zmęczonym, odkryć wieko pokrywki i mieć jedzenie ciepłe, gotowe.

Rozumie się, że nie wszystkie potrawy można W.

tym dogotowywaczu przyrządzać. To, co się smaży, czy piecze, np. mięso, placki jakie, czy naleśniki, mu­

szli być robione na ogniu, ale wszystko, co się gotuje, doskonale się dogotowywa w nim.

Ryż, wszelkie kasze, groch i fasola, jeżeli b yła n a noc namoczona, marchewka, galarepa, kapustka, nawet kartofle. Chcąc mieć kluski, trzeba tak zro­

bić: ugotować je na ogniu w rondlu, odlać z nich wo­

dę, wymięszać ze słoniną, usmażoną, przykryć i wsta­

wić w dogotowywacz, będą doskonałe, gorące i zlepio­

ne. Kawa, mleko prażone, kakao doskonale w dogo­

towywaczu utrzymują się w stanie gorącym.

Uważam przyrząd ten za tak praktyczny i wygod­

ny, żc z całego serca radzę, żeby gosposie nie bały się nowości, ale wszystkie zaopatrzyły się w dogotowy­

waczu. Taka skrzynka w domu nic nie zawadzi;;

można na niej coś postawić, usiąść, można ją wziąć na pole, czy do lasu; na jesieni przy kopaniu kartofli

— czy to nie wygodnie byłoby mieć ze sobą na wozie gorący obiad.

A jaka to Oszczędność opału. żeby zagotować garnek zupy, dość paru kawałków drzewa. — nie po­

trzeba palić kilka godzin pod blachą, jak to się u nas zwykle dzieje.

V Spróbujcie sobie zrobić dogotowywacz, a będzie­

cie mi z pewnością wdzięczne.

P. Restorifowa.

XXXXXXX7

wm

IXXZXXX3

Przepisy kuchenne.

Racuszki nadziewane. Kilo mąki pszennej wsypać na miskę. W .samym środku zrobić dołek i wlać w nie­

go kwartę ciepłego mleka, w którem rozpuszczone by­

ły dwa łuty drożdży. Rozrobić to mleko z otaczającą je mąką powoli, dobierając jej po trochu, wlać trzy całe jaja i wsypać trochę soli. Gdy cała mąka wyj­

dzie a ciasto jest gęste tak, że ledwie z łyżki spada, postawić je w cieple, żeby wyrosło. Tymczasem przy­

gotować sobie coś do nadziewania racuszków, czy to powideł, czy sera, czy kapusty, czy nawet kawałki śledzia jak na post, lub grzybów.

Ser trzeba utrzeć w miseczce, ocukrzyć i dodać ja­

kiego zapachu w anil j i czy cynamonu.

Mięso trzeba udusić z cebulką, a potem usiekaó drobniutko i wymieszać z tym sosem co sie dusiło.

(8)

Strona 8 G A Z E T K A D L A K O B I E T Numer 8 Kapustą trzeba przesiekać i udusić w tłuszczu bez

wody.

Śledź trzeba wymoczyć całą noc, obedrzeć ze skór­

ki, wyjąć ości i pokrajać w dzwonka. >

Grzybki trzeba ugotować, osiekać i zasmażyć z masłem i cebulką.

Mając nadzienie gotowe i ciasto wyrośnięte, trze­

ba lewą ręką posmarować olejem, prawą wziąć z miski ciasta położyć na ręce lewej, w środku zrobić dołek, nałożyć nadzienie przykryć ciastem i położyć na pa­

telni na gorący olej, gdy się zarumieni z jednej stro­

ny przewrócić na drugą.

K a c u sz k i z powidłami posypać cukrem, a z in-

pem nadzieniem lekko posolić i podawać gorące.

P. R.

Odpowiedzi od Redakcji.

Barbarce z ziem i Radom skiej. Dziękujem y p annie B arbarce za list m iły i praw dziw ie szcze­

ry . I n am żal było, że n a W eselu K rakow skiem w W arszaw ie nie było w szystkich dziewcząt wiej­

skich. A że się p annie B arbarce oczki śm iały do tych kierezji i paw ich piór „na niew idzianego“

ja k to n am pisze, to nic dziwnego, bo chłopcy by­

li ja k m alow anie i same nogi sk ak ały z nim i do tań ca. Dziękujem y za obietnicę przyjazdu n a rok przyszły n a 3-go M aja i prosim y o jej dotrzym a­

nie.

Dobrej Matce możem y tylko powiedzieć, że zupełnie podzielam y z n ią pogląd n a tru d n e nie­

ra z w aru n k i, w jakich młode nasze pokolenie ży­

je, bo narażone jest n a różne wpływy, o jakich n am się nie śniło. Nie groźbą też i nie sztu rch an ­ emu, ale prośbą i sercem trzeba przeciwdziałać.

Niem a ta k kam iennego dziecka, któręgoby głos prawdziwie dobrej m atk i nie poruszył. Niech więc Szanowna nasza korespondentka n ad al nie zrażona zbożnie prow adzi sw ą grom adkę i ufa, że Bóg nie odmówi jej nagrody za tru d y .

O D R E D A K C J I .

Z praw dziw ą radością um ieszczam y list p.

B ram orskiej, jako dowód głębokiego odczucia i zrozum ienia przez kobiety śląskie w szystkich spraw narodow ych. P an i B ram orska jest wielo­

le tn ią strażn iczk ą d u ch a polskiego n a Śląsku, jed n a z założycielek T ow arzystw a Polek, które ta m już za czasów niem ieckich liczyło przeszło '40 tysięcy kobiet. — Ma zaledw ie parę morgów ziem i, m ąż pracu je w kopalni, zatem gospodar­

stw em sam a m usi się zająć, jest kobietą nie uczo­

ną, m im o to całe życie oświeca innych, każe ko­

chać i uczyć się mowy polskiej, któ rej niem iec zabrania, przem aw ia gorąco n a zebraniach, za to czterokrotnie dostaje się do w ięzienia pruskiego.

(Wychowała p. B ram orska pięciu synów n a dziel­

nych i praw ych polaków. Jeden z nich zginął w czasie wojny, zostaw iając k rw aw ą ra n ę w sercu m atki. Pozostali wszyscy b rali żywy udział w pow staniu Śląskiem przeciw niemcom. Tej zacnej Polce w prostych wieśniaczych szatach w dowód czci Narodowa Organizacja Kobiet n a d a ła ty tu ł

honorowej członkini, to jest takiej, k tó rą całe stow arzyszenie uznaje za zaszczyt mieć w swoim groncie i któ ry nadaje się tylko bardzo zasłużo­

nym osobom.

Do Narodowej Org. Kobiet.

Niech będzie pochwalony Jezus C hrystus.

Drogie P an ie i Siostry, zabieram się do n a ­ p isania parę słów do Gazetki, choć trochę za pó­

źno po naszym zjeździe, lecz w powszechne d n i jestem zajęta p racą domową i różnem i spraw am i narodowem i, a w niedzielę znów zebranie i inne pogadanki oświatowe. Dziś deszcz pada u staw i­

cznie muszę więc już pisać.

N ajprzód pozdraw iam W as drogie panie ser­

decznie i dziękuję W am za wasze dobre i p raw ­ dziwie szczere serca i wasze prace i także w szyst­

kim Panom , którzy raczyli nasz zjazd sw oją obe­

cnością zaszczycić i podeprzeć. Niech P. Bóg bło­

gosławi, żeby to nasienie tego Zjazdu się rozkrze- wiło i n a nasz Górny Śląsk, którego osobliwie w obecnym czasie ta k bardzo potrzeba. Potrzeba nam silnych rąk, któreby osty i ciernie w yrwały, któ re n as ra n ią do krw i, a osobliwie tych, co swo­

je zdrowie i życie dali za Ojczyznę, a teraz rodzi- n y 'c ie rp ią najw iększą biedę! A in n i siedzą, jedzą i p iją i m a rn u ją pracę i krew tych praw dziw ych bojow ników za Ojczyznę.

Jak niem a rą k i sił do w yrw ania tego ciernia to niech P. Bóg ześle duchy tych, co polegli w obronie Ojczyzny.

Z m artw ychw stała Ojczyzna!

O, gdyby zm artw ychw stała Sprawiedliwość!

Pozdraw iam serdecznie cały zarząd N. O. K.

Józefa B ram orska.

Ogłoszenie!

Zarząd szkoły rolniczej żeńskiej (gosp. wiej­

skiego) w Albigowej ogłasza wpisy n a k u rs 10- miesięczny, któ ry rozpocznie się w pierwszej po­

łowie września. Przyjm uje się k an d y d atk i m a­

jące skończony najm nej 14. ro k życia i szkołę po­

wszechną. Przedm iotem k u rsu jest n a u k a gotog- w ania i pieczenia, szycia, k ro ju i robót ozdob­

nych, ogrodnictwa, hodowli zw ierząt domowych, p ra n ia i porządków. N aukę prak ty czn ą uzupeł­

nia się lekcjam i z zakresu ogrodnictw a, hodowli zw ierząt domowych, nadto udziela się n au k i re- ligji, języka polskiego, historji, geografji, ra c h u n ­ ków, hygjeny i wiadomości przyrodniczych.

Uczenice m ieszkają w szkole i n a swe u trz y ­ m anie dają prow ianty lub płacą miesięcznie po 20 złotych. Podania o przyjęcie w raz ze św iade­

ctwem szkolnem i m oralności wnosić należy do Zarządu Szkoły roln. do 30. sierpnia. W pisowe w ynosi 5 złotych.

Dalszych inform acji udziela Zarząd Szkoły Rolniczej w Albigowej. A dres: Albigowa, Mało­

polska, poczta Łanent, Szkoła Roln. Żeńska.

Dla ułatwienia czytelnikom opłacania miesięcznych numerów Gazetki opłaciliśmy numer Konta Pocztowej Kasy Oszczędności Po otrzymaniu Gazetki prosimy pieniędzy nie przesyłać przekazem, lecz wpłacić je na swojej poczcie na numer „Gazetki dla Kobiet" 6259 W szelką korespondencję „Gazetki dla Kobiet“ należy skierowywać pod adresem: Warszawa, N owy Świat 34 m. 4 albo Katowice

Goniec Śląski. Redaktor wydawca: Zofia Zaleska,1 Warszawa. Mokotowska 41.

Cytaty

Powiązane dokumenty

dzie często do Pesztu w odwiedziny do dzieci, lecz żony nie zabrał nigdy z sobą, musiała się tylko zadowolić wiadomością, że chłopcy dobrze się

— Serdecznie życzym y gospodyniom klonow- skm, żeby rychło u siebie nasze rady zastosow ały..

cał do najliczniejszego zapisyw ania się do K ółek, gdyż wtedy najlepiej zrozum ieją kobiety ważność postępu rolniczego, a nie będą go u trudniały, jak się

N ie każdemu jest dane dokonywać w ielk ich czynów , składać hojne ofiary na ołtarzu O jczyzny, ale każd y z nas przez w ypełnienie gorliw e swoich szarych

szczone, będą wiozły rzeżką młódź, k tó ra ze śpiewami, wesołością, zajedzie do najbliższej wsi na nabożeństwo, a potem dalej, zostawiając tylko tyle czasu,

Gdyby nie można było inaczej, to zacząć przymusem, ale jeśli dziecko tyle już rozwinięte, że można do jego rozumu i serca przemówić, to wszelkich przymusów

zówki, które tutaj daję, są tylko ostrzeżeniem, jäk sie zachować, żeby choremu nie zaszkodzić, oo bardzo la#-, wo się dzieje, szczególni oj przy

Idimo to, niższy personel lekarski, ja k felczerzy akuszerki i babki ciągle posługują się pijawkami, których handel jest dość rozwinięty.. I byłoby jeszcze