• Nie Znaleziono Wyników

Przedświt : dwutygodnik dla kobiet. R. 1, nr 8 (1893)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przedświt : dwutygodnik dla kobiet. R. 1, nr 8 (1893)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok I.

We Lwowie dnia 20. kwiefnia

1893.

Numer

8 .

$ W U T Y S 0 3 ) K U

K O B I E T

wychodzi 5. i

20.

każdego miesiąca.

A d res R ed a k cy i: L w ów , ul. Szeptyckiego 1. 31. — A d res A d m in istr a c y i: p lac Bernardyński 1. 7.

Przedpłata na „PRZEDŚWIT11 w y n o si: rocznie 3 złr., półrocznie i złr. 50 ct., kwartalnie 75 ct. — Z p r z e s y łk ą : rocznie 3 złr. 60 cL

półrocznie i złr. 30 ct., kwartalnie 90 ct. W k sięstw ie poznańskiem I w Niem czech: ro jzn ie 7 marek, półrocznie 3 marki 50 fenigów.

kwartatnie 1 marka 30 fen. — W A m eryce rocznie 2 doi., w e W ło sz ech 10 lir., w Francyi 10 fr. — Numer pojedynczy 15 centów .

G łów n aA jencya dla K ra k o w a i okolicy w kóięg. L . Z w o liń s k ie g o i Spki: Kraków, Grodzica 40., w P o z n a n ia w księg. A . C y b u lsk ie g o .

W JAKIM CELU UCZYMY SIĘ LITERATURY POWSZECHNEJ.

przez F. K.

L ite ra tu ra k ażd eg o n a ro d u je s t obrazem je g o rozw oju i ściśle się w iąże z życiem politycznem i dążnościam i ty c h okresów , w k tó ry c h odnośne w ielkie m yśli i p rą d czynu o sk rzy d lał n aród, lub też n a o d w ró t duch n aro d u zda się zak am ien iał w ty ch tw o rach piśm ien n ictw a — i s ta ł n a nich dopóty, dopóki now e czasy, now e za p a try w a n ia do życia go nie p ow ołały.

O pow iadają nam dzieje pow szechne, ja k p rzo d ­ kow ie n a si w alczyli, zw yciężali i p a d a li w śród boju 1

czy p ra c y , lite ra tu ra zaś poucza nas, ja k oni m yśleli ja k czuli. T y lk o ona może nam p rzed oczy jasn o i w y raźn ie staw ić obraz w ew nętrznego, duchow ego rozw oju ludzkości, g d y ż w s ta ry c h p ie śn ia c h i p o ­ d aniach narodów , po d słu ch u jem y i p o d p a tru je m y życie daw ne m inionych w ieków , z ich re lig ij­ n ym i obrzędam i, zw yczajam i, z ich chw ilam i p o w ag i i żartu , try u m fu i rad o ści lub b ied y i zw ątpienia.

L ite ra tu ra bow iem zam y k a w sobie ob razy w ieków , i duch a czasu, z c a łą je g o p o tę g ą tw órczą lub d e s tru k c y jn ą ; w niej d rg a życie m inione, w niej się daw ne tę tn o zachow yw a; ty lk o ja k n a pu ls rę k ę n a piśm iennictw o k ład ź a poznasz, odczujesz „daw ne se rc a bicie* — daw niejsze m yśli i m inione życie.

(2)

b ó lu , łez i cierp ien ia, z pow odu w ielkich s tra t i w ielkich k rzy w d . N a to ry więcej kosm opolityczne p ro w ad zi u n a s lite ra tu rę p o w ieść dzisiejsza, k tó ­ rej c e ch ą erotyzm lub obrazo w an ie zdarzeń p o ­ w sz ed n ich ., Z adanie lite ra tu ry pow szedniej je s t dw o­ ja k ie : zapoznać z życiem drugich narodów, oraz:

nauczyć cenić nietylko to co swoje, ale i obcemu dobremu a pięknemu należny hołd złożyć. S tu d y o w a n ie . lite ra ­

tu ry pow szechnej p rzed ew szy stk iem przy n o si wiele k orzyści m łodzieży. P rzez stu d y o w an ie lite ra tu ry sw ojskiej budzi się w jej sercu m iłość Ojczyzny, k tó ra do w ielk ich prow adzi czynów przez stu ­ d y o w an ie lite ra tu r o b cych zw racam y się do innych n aro d ó w , zbliżam y do nich, oceniam y sp ra w ie ­ d liw iej, za p o z n a jem y z cennym i tw o ram i ich ducha.

P o zn an ie zaś to w iąże z nim i b ra tn io i uczy k o ch ać ludzkość c a łą a ta k w czynie w y p ełn iają się sło w a ew a n g e lii. S tu d y o w an ie lite ra tu ry pow ­ szechnej m a u ła tw ić w ydobycie cenn y ch p e re ł z oceanu różnych piśm iennictw całe g o św iata, a b y tym sposobem w skrzeszać daw ne b y ty narodów i ich duch a '— p atrzeć n a nie w łasn y m i oczym a - b a d a ć i uczyć się ich dośw iadczeniem , w ięc co g ó rn e i szlachetne by ło w d aw n y ch w iekach, n ie­ chaj z stą p i z p ie d e sta łu o d ległości czasu, ożyje i now e niechaj budzi p rag n ien ia, do naśladow ania, do czynu. O to zadanie zaklętego w dzieło piękna

i prawdy. B o jak ąż w arto ść m iałoby studyow anie

dziejów lite ra tu ry , je ś lib y się ją stu d y o w ało dla n a b y c ia sam ej w iedzy i dog o d zen ia uczuciom e ste ­ tycznym ? O u szlachetnienie se rc a i u m y słu tu cho­ dzi o zaostrzenie pojęć, o obudzenie uczuć etycznych ■o p o d n iesien ie n ajszlach etn iejszy ch uczuć ludzkich, bo chodzi nie oto, a b y się ty lk o p o d w zględem \n e d z y i sm aku sta ć b o g atszy m , lecz zarazem b y sta ć się lepszym , po d n ieść ze zw ykłego, codzien­ n eg o poziom u w św ia t ideału.

L ite ra tu ra w szystkich narodów , czy one w n ie­ m ow lęctw ie dopiero ją tw orzyć zaczynają, czy roz­ w ijają takow ą, ja k m łode p ta k i p ra g n ą c e lotem sw ych sk rz y d e ł zrów nać lotow i orła, czy też stojąca | u sło n eczn eg o b la sk u chw ały i dojrzałości, zawsze | p o s ia d a sk a rb y um ysłu, ducha i se rc a i s tą d to obow iązkiem je st ped ag o g ó w zapoznaw ać z tem b o g actw em m łodzież, i w p ły w ać przez to n a uczu­ cia h u m an itarn e, m ające szczególniej, w w y c h o w a ­ niu ta k potężne znaczenie. L ite ra tu ra pow szechna niech nas czyni sp raw ied liw y m i d la o b cy ch n a ro ­ dów ale Swojska n iech n as uczy, kochać sw oje j p o n ad w szystko, czynić je pierw szem p rzed innymi. T u pole szero k ie do w y k o rzen ien ia w ady daw no zagnieżdżonej w P o lsce szczególniej te g o poniżania rzeczy sw ojskich a w ynoszenia aż do śm ieszności cudzoziem skich. W a d y tej n a b y w a się u nas w cześnie | n a ław ie szkolnej, czy też się dziedziczy po p rzod­

k ach , dość że ona pow szechna i ry ch ło się

j zjaw ia. J e s t to w ad a p ap u zia i szkodliw a. Za­

szczepiać w sercu idealizm zdrow y, i po ezy ą życia, k tó rą d o p raw d y szczęściem b y zw ać m ożna p ra - w dziw em , o na bow iem je s t łączn o ścią ideału | z życiem , sło w a z czynem , m yśli ze słowem , d o sk o ­

n ało ści z umiłowaniem. ■— T eg o to idealizm u źró­ dłem m a b y ć piśm iennictw o.

I s tą d to w ynika zadanie, ja k ie sobie w y tk n ą ć m usi stu d y u jący i p o u c z a ją c y : pobudzić um ysł do

szukania ideału wiecznego piękną, oraz rozszerzać wi­ dnokrąg wiedzy• a d ru g ie : uszlachetnić serce, charakter uzacnir, uczyć kochać to, co dobre, p raw d ziw ie dobre,

co piękne, praw dziw ie piękne, co w ielk ie p raw d ą,

życiem z prawdy i dla prawdy. N ie o w y ro b ien ie su­

ro w eg o k ry ty cy zm u chodzi, bo n a tem nam nie zbyw a, lecz o w yuczenie o d różniania teg o , co m a rzeteln ą w arto ść od teg o , co g o d n e ty lk o zd ep tan ia i w zg ard y , co n u rza się w błocie. Harmonia ideału z życiem — to źródło szczęścia — cel doskonalenia.

P O E T K I P O L S K IE DO XIX W IE K U .

n ap isał J u lia n B. Zawsze i w szędzie w y w ie ra ły k o b ie ty n a p o ­

ez y ą w p ły w ja k n ajw iększy, zaw sze i w szędzie około nich w szelka po ezy a się sk u p iała. Im czyściejszym i s ą obyczaje, im lepszem i są k o b ie ty w k raju , tem też lepszą, czyściejszą je s t je g o poezya.

P o ls k a p o d tym w zględem od w ieków w ysoko p o śró d n aro d ó w stoi. N iew iasta je s t u w ażana tu, ja k o ożyw cze św iatło, z k tó re g o ja sn e prom ienie w n ik ają szeroko w rodzinnonarodow e życia sto ­ sunki. K o b iecie i dom ow em u o g n isk u zaw dzięcza P o lsk a , że z p o lity czn eg o b y tu w yzuty naród, p o d w zględem w ew nętrznej żyw otności i siły, p o d w zg lę­ dem surow ych cnót rodzinnych i obyw atelskich, n ie sk a la n y p rz e trw a ł i żyje, g d y u g ó ry , u tronu, w w iekach ch ylenia się do u p ad k u P o ls k i w roz­ luźnieniu z cudzoziem skich in try g p o w stałem , nie­ ła d i zepsucie się' szerzyły, co ja k tru ją c e fale zd ro w ą u p o d sta w P o lsk ę zalew ały.

K o b ie ta — P o lk a , k o b ie ta — b o h a te rk a , co g o d n ie z b ro n ią w ręk u ja k B e a ta S o ło m ereck a

w D u b n ie lub A n n a C hrzanow ska w T rem bow li p rzed oczy dzikiego p o h ań ca śm iało sta w a ła ; k o b ie ta co ja k T eofila S o b iesk a na g ran ito w y ch g robow cach przodków synów sw ych n a b o haterów k s z ta łc iła co ja k G liń sk a zd o łała w y k lą ć w y ro d n eg o syna, O jczyzny zd rajcę — k o b ie ta p o w strzy m ała ten sza­ lejący zepsucia zalew , k tó ry w ierzchem , po niesz­ częśliw ych ziem iach p olskich się rozlał, p o d staw y religijno-m oralnej i rodzinno-narodow ej w zruszyć nie zdołał.

O bok te g o b o h a te rstw a ob o k te g o w yższego p atry o ty c z n e g o n a stro ju k o b iet p o lsk ich w życiu w spółczesnem , tę tn iły ta k ż e n iew ieście se rc a słod- kiem uczuciem poezyi, k tó ra w całem o b jaw iała się życiu, p ły n ę ła w cichości i p ublicznego u n ik a ła w idoku. P ocząw szy od Z ygm untow skiego o k re su li­ te ra tu ry , przez ep o k ę jej u p a d k u aż do S ta n isła w o w ­ skiej, znajdujem y liczne p rz y k ła d y św iadczące ta k o głęb o k im p o ety ck im n astro ju ja k i o W ysokiem um ysłow em w y k ształcen iu d aw n y ch P o lek .. I pod

(3)

ty m w zględem P o lsk a w y k ształco n ej zag ran icy w ow ych czasach nie ustępuje.*) Z m nóstw a rę k o p i­ sów , k tó re w b u rzliw y ch czasach w ojen zniszczenia u n ik n ęły i w s ta ry c h p rz ech o w ały się b ib lio tek ach , zaw ierają n ie k tó re z nich u tw o ry k o b iet. ,

1. Zofia Oleśnicka z Pieskowej Skały, p ierw sza

p o e tk a p olska, ż y ła w X V I w ieku. U ło ż y ła w ie r­ szem „pieśń n o w ą 8, w k tó rej s k ła d a dzięki „P an u Bogu .wszechm ocnem u, że m aluczkim a p rostaczkom raczył objaw ić tajem nice k ró le stw a sw ojego." W pieśni tej ję z y k czy sty i dźw ięczny, po ezy a p ię k n a i p ro ­ sta. D ru k o w a ł ją w K ra k o w ie Ł azarz A ndrysow icz w r. 1556 w raz z n utam i podłożonem i p o d te k s t pieśni. S zczegóły z życia O leśnickiej nieznane, n ie­ wiadom o n a w e t czy p isa ła co więcej a i o jej n az­ w isku dow iadujem y się ty lk o z p o c z ątk o w y ch lite r w iersza pieśni, z k tó ry c h sk ła d a ją się sło w a : „Zoiia O leśnicka z P iesk o w ej S k a ły ." W po d o b n y sposób, k ła d ą c n a p o czątk u w ierszy lite ry , sk ła d a ją c e nazw iska autorów , p isali w te d y pieśni: M ikołaj R ej i p rzy jaciel je g o A ndrzej T rzeciesk i. P o d o b a ła się bardzo p ie śń ta lutrom i kalw inom , skoro zaraz d ru ­ kow ać ją zaczęli w sw y ch śp iew n ik ach w Gdańsku

Toruniu i Wrocławiu. — P o d ajem y d osłow nie ts n w iersz, ja k o m ało znan y :

I

w ie k u isty Boże, Ź ró d ło wszej m iłości, R a c z y s z T y n a s u tw ierd zić D uchem sw ej m ożności, B y śm y w tej praw d zie św iętej sta teczn ie w y trw a li A sw o ­ ich .pow inności p iln ie p rzestrzeg ali.

^ f ^ P p s z e ć to nam staran ie, sk a rb ta k i g o to w ać, K tó re g o mól an i rd za nie może zep so w ać, Niż św ia ta o b łu d n eg o sp raw am i się baw ić, k tó ry d o b ra w iecznego może n as pozbaw ić.

W p ra w u jż e T y n as k ’tem u o N ieb iesk i P a n ie , B o próżno w szystko nasze b y ło b y s ta ra n ie , B y ś n a s k ’tem u nie c ią g n ą ł z swej B oskiej m iło ści A m d ły c h S am nie p o d p ie ra ł, R ę k ą sw ej M ożności.

“T iście nie w ą tp ie m y , że T w e o b ie tn ic e , w y p e łn ią się każdem u z n as s łu g T w y c h obficie, K tó re raczysz uczynić g d y k ’to b ie w ołam y, W p raw ej w ierze, że w szystko pew nie o trzym am y.

|7 ch o tn y m sercem C iebie w ysław iam mój P a ­ nie, Żeś T y okiem łaskaw em ra c z y ł w ejrzyć n a mnie, N ie zg ard ziłeś p o k o rą słu żeb n icy swojej, k tó ra się w szy stk a daje w m oc op iece T w ojej.

żdy tedy z radością, ja k n a to słusze, C hw al dobrotliw ość B oską, ze w szystkiej swej D usze A. O n osobne dziw y z nam i czynić raczy A sw ych nędznych robaczków n ig d y nie p rzebaczy.

aśpiew ajże, O P an ie, "llozofom i pysznym m ędrcom św ia ta tego,

Z a k ry łe ś tajem ności k ró le stw a w ie c z n e g o , A oni n a rozum ie sw ym w szystko sadzili, Jak o to sam w yzńaw a K ry s tu s nasz P a n m iły.

''leś d ziatk i m aluchne n as ra c z y ł p o w o łać A n ie­ p rz e b ra n e sk a rb y ła s k i Swej okazać, Za co m y słuszna m am y zap raw d ę p rzyczynę, T o b ie Cześć, C h w ałę w y d aw ać na w szelką godzinę.

*) Z w y b itn ie js zy c h kobiet u narodów obcych w o w y ch czasach za s łu g u ją n a uw agę: Laura w Weronie, u ży w a ła piękdego w ie rsz a sa fia n e g o iz w a n ą b y łd r u g ą S afoną. W e F r a n c y is ła w n s są A n to n in a i T eresa Deshouiler, m a tk a i córka (1 6 3 4 —1718), Anna D&cier, (1654— 1720) A n n a Stael-H olstein. K on iec X V I I I w. Mary a de

Sevigne (1626—1696) Baltazaryna w G re ifsw a ld n a P o m o rzu ;

ks. A m a lia Galicyn;, J u lia n n a Vietinghoff Krudener u r. 1764 w R y ­ dze. ( 0 kobietach uczonych fra n c u zk ic h o b s z e r n e j. w d z ie le :

Les vertus du beau se x e. La Haye I733.J

śnieżki ty z chw ało

J i o u sły szeć raczysz

przyj n ań prze zasługę O p r a w c o d o b ra w szego żdego w iernego, .ska b ó stw a sw ego śm ierć sy n a tw ego. (C ią g d a ls z y n a s tą p i.)

N A C M

I N T I H

i Y S K ; U .

NOW ELA

E. Z O .R J A N A.

(C iąg d a lszy .)

Ś w iatło k sięży ca oblew ało sreb rem p o stać ludzką, o k r y tą b iały m całunem , n a k tó rem jeszcze bielej ry so w a ła się m leczna, d łu g a b ro d a.

B y ł to s ta ry żyd, dozorca c m en tarzy sk a, P a ­ trz a ł n a T ad e u sz a ciekaw ie, ale znać b y ło , że się

je g o obecności nie dziw ił w cale. D łu g o p a trz a li n a siebie w m ilczeniu. S ta ry p o ru sz a ł w olno g ło w ą , w a rg i mu d rż a ły jak im iś sło w y szeptanym i, w resz­ cie odezw ał się.

— Co p a n tu ro b i?

(4)

T ad eu sz p o d n ió sł się, p rz e ta rł oczy, o d e tc h n ą ł g łę b o k o i n ib y przez sen odpow iedział:

— Nic.

S ta r y p o k iw a ł znów głow ą. — T u nie trz e b a chodzić. . . .

T ad eu sz ro zejrzał się d o koła, ja k b y nie w ie­ d z ia ł, gdzie się znajduje.

— P ra w d a u w as, nie w olno. . . . pro szę w y ­ baczyć, n ie w iedziałem sam d o k ą d zaszedłem .

S ta ry u śm iech n ął się łag o d n ie.

— J a p a n a tu już d ru g i raz w idzę, ale j a choć s ta ry rozum iem to. . . .

N a p o liczk ach T ad eu sza p o k a z a ły się silne rum ieńce, w p a try w a ł się w m ów iącego z zdziw ie­ niem i obaw ą.

•— N iech się p a n nie lęka, nie p o d p a try w a łe m nic, ale w łóczę się tu c a ły dzień. D o ludzi nie cho­ dzę. zapom niałem o św ięcie, a w yście m i’ p rz y p o ­ m nieli, że jeszcze nie w szy stk o ta k ie s ta re ja k ja.... Może i ja k ie d y ś b y łem m łody i za to przypom nie­ nie, przeb aczy łem naru szen ie spokoju u m arły ch .

T ad eu sz p a trz a ł ciek aw ie n a m ów iącego, słu ­ c h a ł słó w je g o z zajęciem .

— W ię c słyszeliście? . . . .

— S łyszałem , w iem w szystko. . . . może w ię­ cej ja k się p a n u zdaje. 1

— J a k to ?

— Czy d la teg o , żem s ta ry i żyd nie malm się

zna.ć n a kochaniu ? . . . zaśm iał się.

— N ie to m yślałem . . . .

— D aj p a n pokój. T a c y ja k ja, k ie d y nie m ają d o k o g o m ów ić m yślą w iele. . . ja też sobie w iele rzeczy w ym yśliłem .

— Cóż tak ieg o ? — z a p y ta ł T ad eu sz z uśm iechem . — J a p an u opow iem je d n ą h isto ry ę, ale p ra w ­ d ziw ą historyę.

U siedli blizko siebie n a kam ieniach.

Rusini przez Abgara Sołtana nakładem księgarni Spki. wydawniczej — Krakćw 1893.

Są to cztery obrazki, a bohaterem każdego jest jak iś Rusin. W pierwszym: Do celu, mamy młodego chłop­

skiego syna, który pod opieką zacnego hrabiego uczy się i zdobywa wysokie stanowisko społeczne i sławę. J e s t to Rusin kochający sw oją narodowość, ale szczery brat Polaków ; w racając do kraju widzi jak się ich naród rozdrabnia, nikczemnieje. „Widzi że cała klika świętojurska, o sobie tylko myśli, w prywacie po uszy pogrążona, brałaby pieniądze ze wszech stron, nawet od cesarza chińskiego, gdyby był taki głupi i dawać zapragnął. Młodzi narodowcy, nie wiedzą, czego chcą"'.

- Rusini zaś sami siebie nazyw ają podporą tronu ob­ cego, a równocześnie po carskie rubelki wyciągają ręce. W ięc Iw an pgśród tej zgrai ma odwagę sam dążyć do celu, wszędzie jaw nie głosząc swoim, że „przeklęty który z dwu wrogich sobie strum ieni napój czerpać będzie “. Tymczasem widział, że przeważnie tak czynią jego rodacy, darem nie im pizedkładał, że walcząc z Po­

lakami wojnę domową niecą, rozwój dobrobytu tamują. Za to „zdrajcą go nazwali. — W drugim obrazku

„Hrnhor K w itka “ — zatytułowanym . bohater ma przekonanie, że Polacy są największymi wrogami

— D użo już la t tem u b y ł tu m łody żyd. M ó­ w ili ludzie, że b y ł ład n y , bo oczy m iał w esołe i w ło sy ja k z je d w a b iu i figurę ja k p anna. O jca m iał b ied n eg o , ale sam nie ch ciał pracow ać, ty lk o c z y ta ł i u c zy ł się i p rz y p a try w a ł się ludziom i m y ­ ś la ł dużo. M iał la t dw adzieścia, k ie d y się zak o ch ał w ład n ej dziew czynie i ona je g o p o k o ch ała bardzo. A le on b y ł b ied n y i dziew czyny dać mu nie chcieli. W te d y coś m u się ta k ie g o stało , ja k b y co dnia p ił tro c h ę tru cizn y . Szalał, m izerniał, rw a ł jedw abne w ło sy z g ło w y , a dziew czyny m u n ie dali, tylko w y szu k ali d la niej b o g a te g o m ęża i m usiała pójść. O n m iał la t d w adzieścia k ilk a, a już ta k i b y ł stary , ja k ja teraz. Ś m ieli się z niego, b o u n a s nie m a zwyczaju, żeby k to z k o c h an ia ch u d ł i siw iał.

— I cóż dalej ?

— A no, nic nie ro b ił, aż się ludzie zlitow ali n ad nim . D ali m u m ałą ch ału p ę i kazali pilnow ać sta ry c h g ro b ó w zam kniętego cm en tarzy sk a. . . .

— A a. . .

S ta ry p a trz a ł przenikliw ie n a T adeusza. — D la czego mi to opow iedzieliście ?

— D la tego, co ja sobie m yślę przez pięćd zie­ s ią t lat, ja k im j a sam sobie byłem w rogiem . . .

— J a k to?

— T eraz żal, bardzo żal, ale już zapóźno. T rz e b a b v ło za m łodu m ieć rozum . . .

— i ? . . .

— P ra c o w a ć , b y lib y ją d ali choć nie b y łem b o g a ty . A le ja n ig d y ro b ić nie lu b iałem , a z m i­ ło ści to już zu p ełn ie sta łe m się p różniakiem .

T ad eu sz sp u ścił głow ę, czasem z p o d rzęs spojrzał n a sta re g o , zrozum iał je g o opow ieść i m y­ śla ł n ad nią.

S ta ry bez szelestu p o w sta ł i zn ik n ął n a za­ k rę c ie ścieżki.

(Ciąg dalszy nastąpi).

ruskiej narodowości. „Przez wieki pracowano nad wpojeniem w dwa bratnie narody nieufności, nienawiści i dziś nad tem pracują „nasi wspólni opiekunowie."

„Polacy są zanadto żywotni, by im zagłada gro­ zić mogła — lecz Rusini pozostawieni sami sobie roz­ płyną się w rozszalałem m o rz u !

Takie są tendencye owej książki. — Najbarwniej­ szy z obrazków je s t: P rzy ognisku mysliwskiem. —

Zaś „H nat sierota“ wcale niesmaczny. — W roz­ myślaniach dochodzi autor do wniosku, wyrażonego tu w formie pytania : Czy też ten naród cały, nie je st li pierwiastkiem ludowym, z którego czerpią surowy ma- m ateryał dwie rdzenne cyw ilizacye: polska i rosyjska? Czy Rusin ukształcony, który się nie stał Polakiem nie jest z konieczności Moskalem ? — Praw da i głębokie poglądy, cechują te szkice. Język pełen gwary ludo-. wej bądź ukraińskiej, bądź jak ostatni karpackiej. Znajomość obyczajów i doli ludowej. - widoczna.

Jedno tylko niemile uderza: oto przedstawienie, jakby wszelkie dobrodziejstwa spływały ludowi z ręki opiekuńczego rządu. To tchnie serwilizmem i rozm ija­ niem się z rzeczywistością, z praw dą dziejową.

(5)

Z ftlUBSKIESO

nem ony, bzy, stokrólki

T

Z w iosną baw ią nas, A le żyw ot ich tak krótki,

"Wnet je zniszczy czas. C zem uż czas, co w szystko kruszy,

N iszczy dziejów ślad, N ie w y n iszczy w mojej duszy,

S m u tn y c h w spom nień j a d !

W szystko zw iędnie w tym przestw orze, G dy szron śm ierć ju ż w niósł — Czem uż zw iędnąć raz nie może

C ierń co w serce w r ó s ł ? ! ! ! ... Z w iosną w szystko lśni w przyrodzie,

W zim ie kona św iat. — Tylko cierń, co w serce bodzie

(6)

Kilka słów o pielęgnowaniu kwiatów w pokoju.

(Ciąg dalszy).

Do przesadzania potrzebna jest przed rokiem przygotowana ziemia. Nie zważając wcale na ogrodni­ ków', którzy z proroczą miną radzą iż figowiec ma mieć ziemię taką a poehutnik(Pandanus) owaką, móżna przyjąć za zasadę* iż dla roślin liściastych najodpo­ wiedniejszą je st następująca ziem ia: 4 części ziemi darniowej, 3 liściowej, 3 krowieńca i 1 część piasku rzecznego; aby zaś rośliny zabezpieczyć od gnicia do­ daje się 1 część węgla drzewnego, potłuczonego. P o ­ marańcze, cytryny i mirty potrzebują ziemi nieco cięż­ szej a pożywniejszej, więc dla nich przygotowuje się nieco odmienna m ięszanina: 6 części darńiowej, 4 kro­ wieńca 2 części namułu rzecznego (nie piasku) i 1

część ziemi liściowej.

Każda z wymienionych ziem je st łatw ą do na­ bycia, jeżeli tylko mamy miejsce do przechowania tejże i ta k : ziemia darniowa zbiera się na łąkach (nie torfowych) kopiąc całemi płatam i w ierzchnią warstwę na 5 cm. grubo i układając takowe na kupę, zawsze trawnikiem na sp ó d ; gdy się to zrobi na wiosnę, całą kupę należy podczas lata kilka razy podlać, by po­ trzebnej wilgoci do ugnicia nie straciła i 3— 4 razy w ciągu roku łopatam i przerobić. Kto nie potrzebuje wielkiej ilości ziemi, lub nie ma swej łąki, może kazać nazbierać kretowin, których mu nikt nie zabroni i zie­ mia ta jest nierównie lepszą od darniowej. Do przy­ sposobienia ziemi liściowej należy się postarać o liście z jakichkolwiek drzew, te następnie złożyć na kupę, często polewać i przerabiać. Ziemia liściowa musi leżeć dwa lata zanim tak ugnije, by ją można użyć.

O krowieniec w naszym kraju chyba najłatwiej gdyż można go wszędzie na pastwiskach nazbierać.

Wszystkie nazbierane części .ziem, składa się każdą w osobną kupę, gdzie, dla przetraw ienia przez cały rok mają pozostać. Piasku i węgla drzewnego niema po­ trzeby na rok wcześniej przysposabiać, gdyż te mate- ryały mogą być w świeżym stanie użyte.

Po roku takiego leżenia na kupach, każda z przy­ gotowanych ziem na tyle ugniła, że wzięta w rękę z łatw ością się rozsypuje i teraz je st czas zmieszać ją w powyż podanych ilościach. Aby ziemię dobrze podzielić na części, mierzymy takow ą jakim naczy­ niem n. p. 6 litr takiej, 3 litry innej it.d. sypiąc je razem, poczem dobrze łopatam i się przekopuje aby ją dobrze przerobić. Mając gotową ziemię przystępujem y do przesadzania.

Po zdjęciu wazonu z rośliny wskazanym już sposobem, otrząsamy starą ziemię z korzeni do połowy, następnie wyszukujemy wazon 2 —3 cm. większy od poprzedniego, dajemy na dno dla zatkania dziurki cze- rupkę lub płaski kamyczek, na to nasypuje się na

1 cm. wysoko potłuczonej cegły a dopiero na to 1 — 2

cm. ziemi, którą się lekko u ciśn ie: teraz- w staw ia się i roślinę tak, by ona była w środku ważona a zaś jej szyja korzeniowa, t. j. zaczątek korzeni a koniecłodygi by był na 1 — 1 */i cm- niżej aniżeli kraj w ażona: po należytem uregulowaniu całej rośliny, tak,ową lewą ręką się przytrzymuje, a praw ą ziemię sypfe, potrzą­ sając równocześnie wazonem, by ziemia mogła się na- ' leżycie między korzenie wcisnąć, jednak by to lepiej można wykonać, opycha się żiemię do ókoła korzeni drewnianym palikiem.

i

I

Inaczej ma się rzecz z przesadzeniem chorych roślin, które je st bardzo łatwo poznać po żółtawej barwie liścia i w ogóle po nędznym wyglądzie. Takie I rośliny nie dają się z całą ziemią z wazonu wydo- Lstać, korzenie m ają czarne i kruche, je st to oznaką zu­

pełnego zgnicia; więc chcąc chorą roślinę przesadzić, należy jej wszystkie zepsute korzenie obciąć aż do miejsca zdrowego i wazon taki dobrać, aby się tylko korzenie mogły pomieścić, ziemia do sadzenia powinna być sucha* i leksza jak przy zdrowych roślinach t. j. ma zaw ierać więcej piasku i ziemi liściowej.

Po przesadzeniu i uwiązaniu roślin do palików przenosi się je do ciepłych pokoi, gdzie je przed słoń­ cem przez parę dni trzeba chronić, co dzień rano zra­ szać a w razie wyschnięcia wazonów, czystą letnią wodą polewać.

Przy hodowaniu roślin w pokojach potrzebne są spodki pod wazony; niektóre panie z troskli­ wości, by kwiatki nie wyschły nalew ają tam wody, co dla roślin wielce szkodliwe, bo przez bezustanne mokro korzenie gniją i roślina ginie. Nawet po podlaniu, woda z wazonów obcieknie do spodków, należy ta ­ kowe wyprcżnić, gdyż spodki są tylko na to by wilgoci w pokoju nie robić.

Podane tu wiadomości nie są wystarczające a chcąc kwiaty hodować, trzeba je poszczególnie znać; gdyż jest bardzo wiele roślin dekoracyjnych, wymaga­ jących zupełnie odmiennego postępowania.

J. Froń.

W iadom ości bieżące.

M iss Gerard W Londynie wydała biogralię sławnej artystki malarki: Angeliki Kaufmann. Pochodziła ona ze Szwajcaryi, lecz przeważną część życia spędziła w Anglii. Była szczególnie sławną portrecistką; dwory europejskie ubie­ gały się o jej prace.' Niema prawie galeryi, któraby nie mieściła cho.ćłiy jednego jej obrazu. Hołdowała głównie kla­ sycyzmowi i temu to zawdzięczają swe pochodzenie takie obrazy jak: Spotkanie Hektora z Andromachą, Achilles z Ulissesem, itd. a najbardziej rozpowszechnionym obrazem jest Westallca, uchylająca z twarzy zasłonę, w galeryi dre­ zdeńskiej.

Pra sa podnosi słusznie ujemny wpływ pedagogiki niemieckiej na wychowanie w środkowej Europie więc i u nas. Najujemniejszy w tem jest 1 protestantyzm, zaszcze­ piający nieznacznie lekceważenie katolicyzmu.

Polki Z Poznańskiego wydały odezwę, wzywającą do

wspólnych oszczędności na rzecz czytelni ludowych, któ­ rych zakładanie ma uczcić rok 1893 jako setną rocznicę klęsk narodowych. Odezwę podpisała zacna opiekunka i pro­ tektorka „Przedświtu" p. Emilia Szczanięcka i pani L.

Kwilecka.

We Lwowie chcą założyć stały cyrk (Kremsera) Czy to.j)ie--zgroza, nie grzech śmiertelny?! Kiedykolwiekby się to działo, zawsze dla kraju jest złem najgorszem, a tembardziej wystawienie cyrku w roku bieżącym, w roku

żałoby, wygląda nam Polakom tak, - jakgdybyśmy. pozwolili

na tnogila własnej Matki orgie wyprawiać cudzoziemcom i jeszcze' zato groszem- ich własnym wynagradzali. Na Boga! Toż to wszyscy bez wyjątku zaprotestować powinni, grandami oburzenia strzaskać doszczętnie sam ów poniżający projekt.

Sztuce narodowej, teatrowi, mielibyśmy pozwalać upadać, tej kolebce mowy polskiej ćlla naszego ludu miej- skiego, tej mistrzyni, stawiającej nam, żywo przed oczy

(7)

kontrasty dobrego i złego i jeszcze moglibyśmy sami spro­ wadzać teatrowi polskiemu ruinę w postaci cyrku ?

Precz, precz z nim, precz z przebiegłym niemcem, czyhającym na bezmyślność i lekkomyślność naszą, precz, niech się tu nawet nie ukazuje bo....

Pamiętajmy, iż gniew i oburzenie mogą być święte i że spokojne przyjęcie grożącego złego, na nasze własne głowy spadnie.

Powrozami wygnał Chrystus przekupniów handlują­ cych w przedsionku świątyni jerozolimskiej...

Pensyonat dla pań w Krynicy. Niezmiernie szczę­ śliwą była myśl p. Pel. Gostyńskiej założenia podobnego domu dla osób, które muszą same udawać się do Kry­ nicy w celu poratowania zdrowia. Oprócz opieki, mieszka­ nia, różnych rozrywek (fortepian, czytelnia Ud.) zapewnia

s ię zdrowy wikt, co naturalnie i w warunkach kuracyjnych od­

grywa rolę. Za utrzymanie z mieszkaniem płaci się tygodniowo 31 do 43 złr. (zależnie od wyboru tańszego lub droższego mieszkania). Życzymy tedy nowemu pomysłowi, ze wszech- miar zacnemu, jak najpomyślniejszego rozwoju.

W Królestwie, w Busku, dla ochronienia ludu od wyzysków żydowskich postanowiły tamtejsze panny założyć za swoje posagi sklep towarów mieszanych.

Rzeczywiście przykład godny naśladowania, bo han­ del spoczął w ręku wyzyskiwaczy, którzy obdzierają nas

a sami si§ bogacą.

W Irlandyi kobiety rozwijają ogromną samodziel­ ność i zajmują posady w urzędach pocztowych, tele­ grafach, w aptekach, kantorach. Prowadzą gospodarstwa rolne i mają wstęp do wszystkich szkół fachowych. Uczę­ szczają do uniwersytetów i politechniki.

Wizerunki najpiękniejszych kobiet znajdować się będą w szeregu okazów, zamieszczonych na wystawie po­ wszechnej w Chicago. Na pomysł ten wpadł jeden z mie­ szkańców tegoż miasta i rozesłał do wszystkich wybitniej­ szych fotografów kuli ziemskiej okólnik z prośbą o nade­ słanie, w zamian za wysokie wynagrodzenie kopij najpię­ kniejszych fotografij damskich, jakie zdejmowali. Projekto­ dawca zamierza następnie zrobić z nich wizerunki natu­ ralnej wielkości i utworzyć w ten sposób, galeryę wszech­ światowych piękności.

Szkolnictwo ludowe w Ameryce spoczywa prawie wyłącznie w ręku kobiet. Na 8000 osób nauczających, znaj­ duje sję tylko 196 mężczyzn.

Uniwersytet zaś w Chicago jest pierwszym, w któ­ rym kobiety zajmują katedry na równi z mężczyznami.

W Ameryce istnieją nawet kobiety kaznodziejki.

W Nowy rok jako 30-letnią rocznicę pierwszago odezwa­ nia się w Ameryce kobiety z ambony przemawiało w Den- ver (Colorado) 35 kobiet.

Czytelnia dla kobiet we Lwowie urządza uroczysty obchód rocznicy 3. Maja — w dzień 17. maja w „So­ kole” wieczorem na dochód swej biblioteki.

Dnia 22. kwietnia odbędzie się Walne zgromadzenie członków Czytelni.

t

A n n a Bilińska

znakomita polska malarka, zmarła w Warszawie d. 8. kwietnia. Jako portrecistka m iała sławę E u ­ ropejską, zamierzała po powrocie z Paryża założyć szkołę malarstwa — nieubłagana śmierć przecięła

piękne plany.

f

M a l w i n a O g o n o w s k a

zacna Polka, niestrudzona pracowniczka nauki, krzewicielka idei polskiej' i sprawiedliwości dla sprawy naszej u obcych. Zm arła we Florencyi, dotknięta w ostatnich latach utratą wzroku, • tęs­ kniąca do Ojczyzny, ‘ której je j więcej oglądać nie pozwolono. W ykładała przez długi szereg lat lite­

raturę polską w akademii Bólońskiej im. Mickiewicza.

W o d a p i ę k n o ś c i .

(na żądanie).

Świeżo rozkwitłe białe lilie obiera się z pręcików i słupków i same tylko liście kwiatu układa się w sło­ iku szklanym, następnie nalewa się najlepszym spiry­ tusem, zawiązuje, pęcherzem, i stawia na słońcu na ty­ dzień. Po tygodniu zlewa się spirytus, listki wyrzuca, a daje się świeże i nalewa tym samym spirytusem. Po­ wtarzając to. ze 3 razy otrzymamy esencyą liliową. Do użytku bierze się łyżeczkę tej esencyi, mięsza się z łyżką wody miękkiej i zmywa na noc twarz.

JdcLŚć liliowa-.

W ziąć garść liści białej lilii, wycisnąć z nich łyżkę stołową soku, tyleż soku z jednej zwykłej cebuli; wziąć miodu 10 deka i wosku topionego 5 dkgr. utrzeć wszystko razem i tem nacierać koc twarz, na drugi dzień zmyć deszczówką.

K O R E S P O N D E N C Y E R E D A K C Y I .

Szan. Red. .,Gońca i Iskry" ro b im y uwagę, że a u to r a r t. „ 0 pielęgnowaniu kwiatów“ z a s trz e g ł sobie w szelkie do niego

p r a w a i in terp elu je -Redakcyn. kto j ą u p o w a żn ił do p r z e d r u k u ow ej p r a c y z „ P rze d św itu " !!

WP. H. Radz. w Przystani. P rze p ra s za m y , o trz y m a liśm y z a

p ó ł roku.

WPani Annie Korn w B ierłow icach. „ Ogniem i M ieczem “

opraw n e w y sła liś m y d n ia 24. m arca.

WPanu Julianowi B. O trzy m a liśm y w szystk o i d zię k u je m y

serdecznie. M y ś l zn a k o m ita i b a rd zo stosow n a d la „P rz e d ś w itu “ . P u b lik u jem y w ięc za ra z.

WP. Selber. D zię k i. P ra g n ęliśm y m ieć całość. O cierpliw ość

p r o s im y , ale nie n a d u ży je m y j e j . Z a p rz y rze c z o n e p o p a rc ie w ..N a r o d zie “ całem sercem w d zięczn i je ste śm y .

Do dzisiejszego numeru dołączą się czwarty arkusz ENCYKLOPEDYI GOSPODARSTWA I PRZEMYSŁU DOMOWEGO. - p B

WvW^/»VAVvWvW/»VvW«W»VvVW«VvW*VvWvV«WwVvWiMViiV^WvWi<W^vWW^W

’> A A A A A A A A A A A A A A A A A A / W \ / V V V V 'A A A / W W W \A A A A / 'A A A A A A A / W V \A A .V W \ < V V V W W V A A A A A A A A A / \ A A A A A \ / W W W W V W t A A M A A A A A A A / W

T R E Ś Ć : F . K. : W jakim celu uczym y się literatury p ow szech n ej. — Ju lian B. : Poetki polskie do X I X w ieku. E . Zorjan: N a cm enarzysku, n ow ela. — Z arabskiego (w iersz do rycinyj. — Literatura i sztuka. — J. F r o ń : K ilka słó w o p ielęgn ow an iu k w iatów w pokoju. — W iad om ości bieżące. — K orespondencye.

(8)

□ l i

m

Ważne dla Pań!

Słynne płótna Korczyńskie

Ważne dla Pań!

p rem io w an e n a w y s ta w a c h k ra jo w y c h , p o le ca i sp rze d a je n aitaniei fa b r v k a tk a c k a

MIECZYSŁAWA GONETA w Korczynie (pod Krosnem).

P ię k n e , św ie że i n ad zw y cza j tr w a łe c z y s to ln ian e w y r o b y p łó c ie n n e su ro w e i a p re to - w ane, a m ia n o w ic ie : p łó tn a , w e b y , d y m y, c h u ste cz k i do nosa. r ę c z n ik i różne, o b ru s y, s e r w e ty , ś c ie rk i, d re lic h y n a lib e r y ę i m aterace, ja k o te ż p łó tn a g ru b e , sza re i b lic h o w a n e n a sien n ik i, w o r y i t. p . w y r o b y w z a k r e s tk a c tw a w ch o d zą ce .

N a ła s k a w e żąd an ie p o s y ła m p r ó b k i g r a tis i fra n co .

Uwaga: W s z e lk ie za m ó w ien ia w y k o n u ją się s z y b k o i sta ran n ie p ro sto z fa b r y k i;

ża d n y ch b o w ie m n ie u trzym u ję s k ła d ó w .

Tow ar świeży doborowy. — Ceny niezwykle niskie. — Nieodpowiedni towar przyjmuję napowrót.

3 B

B

H3

Rozporządzamy ilością

2 0 0 0 ro b o tn ik ó w

z p o w ia tó w za ch o d n ich G a lic y i do ro b ó t p o ln y ch , d w o rsk ich , torfu, w ę g la i t. p . R o b o t n ik ó w w k ażd e j ilo ś c i i w k ażd e j c h w ili

w y s ła ć m ożem y.

Biuro wywiadowcze

K R A S I C K I E G O

w J a ro s ła w iu .

STOW ARZYSZENIE PRACY KOBIET

w K o ł o m y i

p rzyjm u je w s z e lk ie ro b o ty w z a k r e s s z y c ia b ia łe g o w ch o ­ d zą ce ja k o t o : b ie liz n ę d am ską, m ę sk ą i d zie cin n ą .

P rz y jm u je ró w n ież w ię k s z e z a m ó w ie n ia r o b ó t: d la szp itali, p o lic y i i ró żn y ch za k ła d ó w , w y k o n u ją c n a żą d an ie b ie liz n ę z p łó c ie n k ra jo w y c h , w k tó r y c h d o starcza n iu p o śre d n iczy.

ROBOTA STARANNA. — CENY SUMIENNE.

I W SO-tą. roczn icę p o w s ta n ia , sty c zn io w e g o w y s z ł a z ćtnzfca p o w ie ś ć to m o w a I

I

p. t. „ P O Ż A R Y I Z G L I S Z C Z A “

osnuta na tle tej krwawej walki o wolność przez znakomitą a znaną autorkę, kryjącą się pod pseudonimem Z r r b o g a ś . — Powieść ta po raz pierwszy w osobnej wydana została odbitce książkowej i p rzez colą kry­ tykę nader pochlebnie ocenioną.

Z powodu zbliżającej się

W y s t a w y w Chicago?

W y s z ł a z d r u k u

najprzystępniejsza nauka

i w

w 1 5 le k ę y a c h

dla uczących się bez pomocy na­ uczyciela z podaniem pewnych tak zwanych „Amerykanizmów"

METODA Sr. N0L0ŃSKIEG0. C E N A 1 z ł r . P o p r z e s ła n iu p rzek a zem p o czto w ym

1 z łr . 10 ct. w y se ła się fran co.

L w ó w , D r u k a r n ia n ar. W . M anieckiego ul. K o p e rn ik a l. 7.

][

Is tn ie ją c y o d ig la t

W STOWARZYSZENIU PRACY KOBIET

w e L w o w ie ul. K o p e r n ik a 1. 2 1. w e L w o w ie

Kurs kroju sukien damskich

połączony z ćwiczeniami praktycznymi

i sz k o łą s z y c ia białego, cero w a n ia , h a ftó w b ia ły c h , s z y c ia n a m a szyn ie, w y ro b u f r ę d z li, koronek kloc­ kow ych i robót ozdobnych, z o s ta ł i w ty m ro k u o d ­ d a n y p o d k ierow n ictw o fachow o w y k szta łco n yc h

n au czyoielek .

O w aru n kach p r z y jm o w a n ia uczenie dow iedzieć się m ożna w b iu rze S to w a r zy sze n ia , otw a rtem co­ d zienn ie z w y ją tk ie m d n i św iętecznych od g o d zin y 9 ran o do 5 wieczorem .

W ba za rze S to w a r zy sze n ia d o sta ć m ożna r o z ­ m a ite robótki, o ra z bieliznę dam ską : p r z y jm u je się ró w n ież zam ów ien ia n a ro b o ty w szelkiego r o d z a ju , n a p r a w y sta ro ży tn y c h m a te r y j, d yw a n ó w , a p lik a c y i itp .

O prącz tego biuro w y w ia d o w cze S to w a rzy sze n ia p o le c a :

nauczycielki, bony, klucznice i panny służące.

o &>' có ’ •o -w

o

4-> W • N O O U 3 cd & "cc ^ i* s? * s**22

* £ s

S i ?

^ : o U > o -n .2 j i V •0 .2 ^ 2 o - > ^ o 2 * O « H

’0

£ 3 -9 *

^ d ro ci . ® a c *h o 0 5 N w r - \ N o £ >ł 0 2 ° £* OT is*.* »- — .2 5 *N O ^ 50 9 0 ,fd •«* ° S - a O 8- § * * 2 | g S ffc: 2 o t-i o « bo+j N ( j y o lJ s g ^ > .•5 & o c t S . g o 8 558 £ 8 Pi d N 3 *S 6 ? 0 3*0K9|S| O ^ ID psu :2 ,o

R.iUilIliliHtilllNIlIll iiiIIIlIlItllliMIilW . '■ '■

O d p o w ied zia ln a re d a k to rk a : J a n in a Sedlaczków na. W y d a w c a : B o le sła w ic z

Cytaty

Powiązane dokumenty

dochodzi autor do* wniosku, że uwolnić siebie od p ra ­ wideł grzeczności, znaczy tyle. co dać swym wadom większą swobodę. Dalsze ustępy uczą przykładam i,jak

Znamy Jej żywe interesow anie się wszyst- kiem, co tego warte, jej usiłow ania znakomite około rozwoju instytucyi, której ster ma powierzony.. W ydział pismo

W yjęcie rośliny z wazonu da się w ten sposób uskutecznić: bierze się lew ą ręką łodygę przy samej ziemi, odwraca wazonem do góry, przytrzym ując go

lutego grano ją po raz pierwszy, a nazajutrz posypały się recenzye dzienni­ karskie — z których mało które dowodziły, ocenienia należytego sztuki i

Wielkiem ułatwieniem dla zawodu aptekar­ skiego było by gdyby doń kobiety były przypuszczone, oddawna bowiem znaną jest rzeczą, że kobiety przy­ rządzaniu

Następnie mocną nitką lub cienkim szpagatem wiąże się włóczkę na brzegu tych kółek — po­ czerń można rozerwać kółka i wyrzucić; teraz sporządza się z

Dlatego też dobra gospodyni, pow inna dbać o utrzym anie zdrowia swoich domowników. Aby się z tego wywiązać, musi gospodyni wiedzieć czego w ła­ ściwie

C ukiernica papierow a. Można ją zrobić bardzo ła- j twym sposobem ; potrzeba tylko trochę papieru telegrafi­ cznego i parę skrawków kolorowego. Bierzemy dwa